gazeta Łowiecka 6/2015

186
SKANIA DZIK NAD DZIKI! OSTRÓDA 2015 MAMY KRÓLOWĄ! SWAROVSKI EL RANGE 8X42 IDEALNA OPTYKA STRZELECTWO ROZMOWA Z MARCINEM PLUCIŃSKIM 6/2015

Upload: gazeta-lowiecka

Post on 23-Jul-2016

227 views

Category:

Documents


1 download

DESCRIPTION

Darmowy magazyn dla myśliwych i pasjonatów łowiectwa

TRANSCRIPT

Page 1: Gazeta Łowiecka 6/2015

SKANIA DZIK NAD DZIKI!

OSTRÓDA 2015 MAMY KRÓLOWĄ!

SWAROVSKI EL RANGE 8X42 IDEALNA OPTYKA

STRZELECTWO ROZMOWA Z MARCINEM PLUCIŃSKIM

6/2015

Page 2: Gazeta Łowiecka 6/2015

Drodzy Czytelnicy!XxxxxxDarz Bór!

Marta PiątkowskaRedaktor Naczelna

Drodzy Czytelnicy

Św. Hubert, którego czcimy jak Pol-ska długa i szeroka, darzy nam nie tylko w borze, ale również w szero-ko pojętym świecie kultury łowiec-kiej, począwszy od strzelectwa i ko-lekcjonerstwa, przez sygnalistykę i muzykę myśliwską, po tak wyjątko-we wydarzenia, jak Wybory Królo-wej Polskiego Łowiectwa. Kwidzyn, Spychowo, Dąbrówka Leśna, Ro-gów, Ostróda – gdyby ktoś na ma-pie zaznaczył wszystkie miejsca, w których ostatnio działo się coś waż-nego dla myśliwych, a co specjalnie dla Was opisaliśmy, niewiele było-by na niej białych plam. O czym to świadczy? Przede wszystkim o nie-słychanej aktywności łowieckiej bra-ci, która skutkuje m.in. podejmowa-niem nowych inicjatyw. Zmierzają one głównie do tego, by wizerunek myśliwych w społeczeństwie uległ wyraźnej poprawie. W tym zakresie nadzieja m.in. w naszych Dianach. Jak słyszeliśmy podczas Wyborów Królowej Polskiego Łowiectwa w Ostródzie, każda z finalistek pro-muje łowiectwo w swoim środowi-sku, a co szczególnie ważne, wśród dzieci i młodzieży szkolnej. To prze-cież od nich w przyszłości zależy, czy łowiectwo będzie się rozwijać...

O jego dobre imię dba też nasz sta-ły felietonista, Sławomir Pawlikow-ski, który w artykule pod wymow-nym tytułem „Co się komu należy?” tym razem bierze „na warsztat” te-mat przyznawania odznaczeń ło-wieckich. A o tym, że to zagadnie-nie często budzi kontrowersje, wie pewnie niejeden z nas. Z zawartością numeru najlepiej za-poznacie się sami, ja polecam Wam m.in. artykuł Bogusława Bauera o tym, jak bogini Diana zainspiro-wała autorów wyjątkowego znaczka ratującego zagrożone nowotworem ludzkie życie – wszak październik to Miesiąc Walki z Rakiem Piersi. Warto o tym pamiętać i przystą-pić do akcji Rok Różowych Łowów (o jej szczegółach pisaliśmy w po-przednich wydaniach Gazety Ło-wieckiej).Kończąc, jeszcze raz nawiążę do patrona myśliwych. Już wkrótce, 3 listopada, przypada Jego, a zara-zem nasze święto. Z tej okazji ży-czę, by św. Hubert wspierał Was nie tylko na polowaniach, ale rów-nież w podejmowaniu codziennych życiowych decyzji.Darz Bór!

Marta PiątkowskaRedaktor Naczelna

Page 3: Gazeta Łowiecka 6/2015
Page 4: Gazeta Łowiecka 6/2015

WYBIERZODPOWIEDNIĄSIEKIERĘRozbijaj pieńkijednym uderzeniem

NOWOŚĆ

Page 5: Gazeta Łowiecka 6/2015

WYBIERZODPOWIEDNIĄSIEKIERĘRozbijaj pieńkijednym uderzeniem

NOWOŚĆ

Page 6: Gazeta Łowiecka 6/2015

Gazeta Łowiecka 6/2015

Page 7: Gazeta Łowiecka 6/2015

Gazeta Łowiecka 6/2015

Page 8: Gazeta Łowiecka 6/2015

Dzik nad dziki!

Można polować w najdalszych zakątkach świata, a i tak najlepsze łowieckie wspomnienia

wiążą się najczęściej z dobrze znanymi stronami. Oto jak wyglądał pewien dzień w północnej

Skanii, którego długo nie zapomnę

TEKST I ZDJĘCIA: JENS ULRIK HGHTŁUMACZYŁA: EWA MOSTOWSKA

Page 9: Gazeta Łowiecka 6/2015

fart

Page 10: Gazeta Łowiecka 6/2015

10

Nadszedł czas na ostatnie pę-dzenie. Wylosowałem obiecu-

jąco wyglądające stanowisko nr 57 – wysoką ambonę, znajdującą się na łące pomiędzy dwoma gęstymi za-gajnikami.

MYŚLIWSKIE FANTAZJEParę metrów za amboną widać było wyraźny przesmyk, wiodący przez kępkę krzaków na otwartą przestrzeń i dalej przez oddalony o ok. 70 m gęsty las. Po prawej stronie, rzut ka-mieniem ode mnie, była szutrowa dróżka, a po lewej jasny, sosnowy

zagajnik. Jeśli pójdzie tak, jak my-ślę, dziki będą sadzić tym przesmy-kiem, a gdy poczują się osaczone, wybiorą najbardziej naturalną drogę ucieczki, czyli wiodącą obok ambo-ny. Oczyma wyobraźni widziałem już wielkiego odyńca padającego na środku przesmyku od mojej do-skonale wymierzonej kuli… Wspinając się na ambonę, uśmiecha-łem się sam do siebie – częściowo dlatego, że miałem dobre przeczu-cie co do nadchodzącego pędzenia, a częściowo, ponieważ wiedziałem, że nie zawsze wszystko idzie zgodnie

fart

Page 11: Gazeta Łowiecka 6/2015

11

z planem. Mimo to nie zdarzyło się jeszcze, żebym po wylosowaniu po-zycji strzeleckiej nie fantazjował na temat przebiegu wydarzeń. To nie-zwykłe – i trochę niepokojące, je-śli się zastanowić – że za każdym razem daję się ponieść dziecięcym oczekiwaniom i wyobrażam sobie najróżniejsze, skomplikowane sce-nariusze.

DOBRY POMYSŁStawiając stopę na ostatnim szcze-blu drabiny, doszedłem do wniosku, że powinienem być wdzięczny za to,

że nigdy nie tracę ducha, i niezależ-nie od rozwoju polowania, do końca pozostaję optymistą. Tak było i tego dnia, kiedy w pierwszych pędze-niach nie miałem ani jednej okazji do strzału. Przez cały dzień pogoda pokazy-wała swoją najgorszą stronę. Było mokro, zimno i ciemno, a omszałe podłogi ambon były śliskie jak my-dło. W zasadzie nie dało się wstać do oddania strzału. Przy każdej próbie moje stopy żyły własnym ży-ciem, rozjeżdżając się niezależnie od moich wysiłków. Nie inaczej było

fart

Page 12: Gazeta Łowiecka 6/2015

12

i teraz, na tej najlepszej, wymarzonej pozycji. Spodziewałem się, że przez przebiegające dziki przewrócę się na śliskiej podłodze ambony. Pomyśla-łem o materiałach informacyjnych z przepisami bezpieczeństwa i mapa-mi, wydrukowanymi pięknie na pa-pierze A4, które dostaliśmy podczas porannej odprawy. Wyciągnąłem je z kieszeni, zrolowałem i rozłoży-łem na deskach podłogi kilka kar-tek, ostrożnie stawiając na nich sto-py. Działało! Nogi miałem wygięte w pałąk, ale dopóki stopy były w miej-scu, mogłem strzelać na stojąco i nie

spaść przy tym z ambony. Nie było to bardzo wygodne, ale mogłem ob-rócić się w stronę większości praw-dopodobnych kierunków oddania strzału. Sprawdziłem, czy celownik jest włączony i czy powiększenie jest na minimalnych ustawieniach – 2,5 raza. Teraz byłem gotowy, dzi-ki mogły przychodzić!

DO TRZECH RAZY SZTUKA? Słońce stało już nisko i światło mia-ło cieplejszą barwę, a chociaż było go już niewiele, to w końcu się prze-jaśniło. Było ładne popołudnie.

Page 13: Gazeta Łowiecka 6/2015

13

Podczas pierwszego pędzenia padło kilka dzików. Ja widziałem warchla-ka, któremu deptał po piętach duży pies, ale byli za daleko, żebym na-wet próbował strzelać. W drugim pędzeniu, tuż przed obiadem, pod-ekscytowany wypatrzyłem w zaro-ślach ciemną sylwetkę sporego dzi-ka – parę sekund później zwierzę zmieniło kierunek i zniknęło, zanim zdążyłem pomyśleć o strzale. W tym miocie było dużo dzików, psy wielo-krotnie podejmowały pościg, ale nie udało im się nagonić ich na strzel-ców. Tak to jest na polowaniu, czę-

sto się nie udaje. Na całe szczęście, bo przecież inaczej byłoby nudno. Wciąż byłem przekonany, że w trze-cim pędzeniu się uda i to według najlepszego scenariusza.

JA KONTRA ODYNIECZ zarośli z tyłu zaczął dobiegać oszczek. Był odległy, ale wyraźny. Wziąłem głęboki oddech. Zimne, nieruchome powietrze pachniało mokrym mchem. Znowu oszczek, tym razem jakby trochę bliżej. Szybko chwyciłem sztucer, a palec automa-tycznie odnalazł spust. Z lasu dał się

fart

Page 14: Gazeta Łowiecka 6/2015

14

słyszeć stłumiony trzask gałęzi ude-rzających o mokrą ziemię. Zbliża się większa sztuka. Usłyszałem coś pomiędzy drzewami. Przygotowa-łem się, uniosłem Mausera do po-łowy i wstrzymałem oddech. Pra-wie słyszałem swój własny puls... Z lasu wybiegło czarne cielsko, sadząc powoli przez wypatrzony wcześniej przeze mnie przesmyk. Uniosłem broń do końca, podczas gdy dzik rozpędził się do maksi-mum. To był wielki odyniec! In-stynktownie się wychyliłem. Od-ległość nie była większa niż 30 m, więc złapałem okazję, gdy prze-biegał obok, naciskając spust tuż przed momentem, w którym miał zniknąć wśród drzew. Kula trafi-ła dokładnie tam, gdzie chciałem. Przeładowałem, ale w międzycza-sie odyniec padł. Zaraportowałem przez radio, że ustrzeliłem „cho-lernie dużą sztukę”, która leży te-raz pod moją amboną. Uśmiech-nąłem się do siebie lekko. Doszło do mnie, że właśnie przeżyłem coś bardzo rzadkiego. Sytuacja rozwi-nęła się dokładnie tak, jak to so-bie wyobraziłem. 130-kilogramo-wy odyniec przybiegł dokładnie tą ścieżką, o której myślałem, wcho-dząc na ambonę i padł od jednego celnego strzału – idealnie!

CZAS NA LISAW głowie cały czas przeżywałem na nowo swój sukces. Tak byłem przejęty i zatopiony w myślach, że w ogóle nie zauważyłem dużego lisa, który nadszedł tą samą ścieżką, co dzik. Napiąłem iglicę, jednocze-śnie unosząc sztucer. Zwierzę spoj-rzało na mnie w tej samej chwili, w której oddałem strzał. Lis padł w ogniu. Leżał zaledwie kilka me-trów od odyńca. Nie ukrywam, że raportowałem z prawdziwą satysfakcją: – Stanowisko 57, jeden strzał, jeden lis, padł!Cóż za polowanie! To wręcz odu-rzające uczucie, gdy nasze najwięk-sze łowieckie nadzieje zostają speł-nione.

DZIK PO RAZ DRUGIW oddali wciąż słyszałem pracują-ce psy, jednego nawet naprzeciwko miejsca, w którym byłem. Wycią-gnąłem magazynek i uzupełniłem o dwa brakujące naboje. Dokładnie wtedy, gdy miałem włożyć go z po-wrotem, usłyszałem trzask łama-nej gałązki po drugiej stronie łąki. Odwróciłem się ostrożnie w stronę, z której dochodził dźwięk i ku swo-jemu wielkiemu zdziwieniu ujrzałem jeszcze jednego wielkiego odyńca,

Page 15: Gazeta Łowiecka 6/2015

15

fart

Page 16: Gazeta Łowiecka 6/2015

16

fartsadzącego w gwałtownym pędzie ku ambonie. Magazynek był na miejscu. Napiąłem iglicę i podnio-słem broń do strzału. Olbrzymi dzik był teraz nie dalej niż 20 m ode mnie. Był naprawdę ogromny. Dokładnie widziałem jego żółtawe szable, sterczące ku górze po obu stronach długiego gwizdu niczym stearynowe świecie. Nie miałem jednak czasu, by się nad tym dłu-żej zastanowić, bo pod wpływem czystego refleksu wypuściłem za nim kulę. Trafiła w pierś, najpierw przechodząc na skos przez gardło. 10–15 m ode mnie dzik padł, zu-pełnie bezgłośnie i prawie bez ru-chu, prześlizgując się po mokrej trawie pod wpływem prędkości i zatrzymując na pniaku. Świat sta-nął w miejscu... Przeładowałem, ze wzrokiem ut- kwionym w leżącego przede mną odyńca, ale nie było w nim już ani krzty życia. Jedyny ruch stanowi-ła para z dziury w miejscu, w które weszła kula, będąc dowodem na to, że czas wciąż istniał. Powoli zrozu-miałem, co się stało, i drżącymi rę-koma nacisnąłem przycisk w poży-czonym mi na dziś radiu. – Stanowisko 57, jeszcze jeden strzał... jeszcze jeden dzik! Mon-strualny!

Page 17: Gazeta Łowiecka 6/2015

17

fartŁOWIECKIE REFLEKSJE Minęło pół godziny, zanim dotar-ła do mnie jedna z podkładaczek. W międzyczasie słyszałem kilka strza-łów z innych stanowisk. Kilkorgu z moich towarzyszy się poszczęściło, o czym informowali przez radio. Ja wypatrzyłem z ambony jeszcze pojedynczego łosia. Nawet się wcze-śniej zastanawiałem, czym właściwie jest szczęście na polowaniu. Jasne, że wykorzystałem swoje szanse, ale to, że akurat ja siedziałem dziś na tej pozycji, było czystym przypadkiem. Nikt nie mógł przewidzieć, że dwa duże dziki przyjdą akurat tu, a prawdopodobieństwo jest mniej-sze niż wygrana na loterii. Jednak to, że szczęście czasem się do myśliwych uśmiecha, dobrze robi na morale. To właśnie takie doświadczenia spra-wiają, że spędzamy całe swoje my-śliwskie życie, szczękając zębami na zimnie, wietrze i deszczu. Dowiaduje-my się czegoś o sobie – i tego, że naj-bardziej niezwykłe rzeczy zdarzają się, gdy się ich najmniej spodziewamy...

ŻYCIOWE TROFEUMPodkładaczka słyszała już, że na moim stanowisku strzelono dzi-ka, spytała więc, gdzie leżał. Wska-załem jej miejsce. Natychmiast znalazła pierwszego odyńca i lisa.

– Piękny! – krzyknęła mieszanką szwedzkiego oraz duńskiego i unio-sła kciuk do góry. Odkrzyknąłem, że też tak myśla-łem, ale ten drugi jest sporo więk-szy. Spojrzała sceptycznie. Musiałam kilka razy powtórzyć, że naprawdę strzeliłem dwa dziki, zanim przeszła te 15 m i znalazła większego z nich. Właśnie schodziłem z ambony, gdy usłyszałem jej krzyk: – Jest gigantyczny! Za chwilę sam mogłem przyjrzeć mu się z bliska. Był większy niż mi się wydawało. Tam gdzie leżał, wyglą-dał jak stworzenie z obcej planety. Widziałem w życiu wiele pozyska-nych dzików, więc mam pojęcie, jak one zazwyczaj się prezentują w na-szych szerokościach geograficznych, ale ten tutaj przekroczył wszelkie granice! Był wielki, długi i miał ol-brzymi oręż. Widok budził respekt. Nie chciałbym spotkać go ciemną nocą w świetle latarki. Z czcią prze-ciągnąłem ręką po jego ubłoconym chybie, myśląc w ciszy o tym, że być może pozbawiłem te ziemie jed-nego z największych dzików, jakie kiedykolwiek tędy chodziły. Czu-łem się trochę winny, chociaż myśl, że przez lata mógł on rozprowadzać swoje silne geny, dała mi pewną pociechę…

Page 18: Gazeta Łowiecka 6/2015

Odzież na aktywne polowania

LAPPLANDDla myśliwych preferujących aktywne polowania, ze zmienną pogodą i różnym tempem aktywności, stworzyliśmy rodzinę Lappland – seria zaawansowanej odzieży hybrydowej, wzorowanej na popularnej serii turystycznej Keb. Odzież Lappland jest zbudowana z materiałów, które oferują swobodę ruchów i potra  ą wytrzymać ekstremalne warunki pogodowe. Odzież z tej serii jest cicha, dobrze wentylowana i miękka. Wszystkie produkty posiadają legendarną jakość i styl Fjallraven’a. Ponieważ, jeżeli wszystko pasuje jak trzeba jest tylko jeden czynnik decydujący o tym jaki będzie ten dzień, TY.

Lappland Hybrid Jacket CamoRozmiary: damskie xxs-xl, męskie xs-xxl

Materiał: 100% poliester, Strecz: 63% poliamid, 26% poliester, 11% elastanKurtka dostępna również w wersji kolorystycznej Dark Olive

Dowiedz się więcej na: www.� allraven.pl/hunting

Kaptur ochronnyDopasowany, odczepiany i regulowany w

trzech kierunkach

Łatwy dostęp do kieszeni piersiowych

Dwie duże kieszenie zapina-ne na zamek, z siateczkowymi

kieszonkami wewnętrznymi, na radio, telefon itp.

Poczuj wolnośćStrecz na plecach, kies-

zeniach piersiowych i rękawach daje większą

wentylację.

ŁącznośćOtwór na radio na ramieniu.

WarunkiWiatro i wodoodporny poliester na froncie, ramionach i na rękawach, w maskowaniu Orange Camo lub Dark Olive.

Zmniejsz ciśnienieOtwory wentylacyjne z

dwukierunkowymi zam-kami po bokach.

Bądź gotówZrównoważona, lekka kurtka na

dni w biegu.

KreatywnośćWiele możliwości dostosowa-nia rzepów i zamków.

PrzeładowanieŁadownica na lewym ramieniu, szybki dostęp i pewne zamknięcie.

Bez braków amunicjiDwie płaskie kieszenie

frontowe z miejscem na paczkę amunicji.

Page 19: Gazeta Łowiecka 6/2015

Odzież na aktywne polowania

LAPPLANDDla myśliwych preferujących aktywne polowania, ze zmienną pogodą i różnym tempem aktywności, stworzyliśmy rodzinę Lappland – seria zaawansowanej odzieży hybrydowej, wzorowanej na popularnej serii turystycznej Keb. Odzież Lappland jest zbudowana z materiałów, które oferują swobodę ruchów i potra  ą wytrzymać ekstremalne warunki pogodowe. Odzież z tej serii jest cicha, dobrze wentylowana i miękka. Wszystkie produkty posiadają legendarną jakość i styl Fjallraven’a. Ponieważ, jeżeli wszystko pasuje jak trzeba jest tylko jeden czynnik decydujący o tym jaki będzie ten dzień, TY.

Lappland Hybrid Jacket CamoRozmiary: damskie xxs-xl, męskie xs-xxl

Materiał: 100% poliester, Strecz: 63% poliamid, 26% poliester, 11% elastanKurtka dostępna również w wersji kolorystycznej Dark Olive

Dowiedz się więcej na: www.� allraven.pl/hunting

Kaptur ochronnyDopasowany, odczepiany i regulowany w

trzech kierunkach

Łatwy dostęp do kieszeni piersiowych

Dwie duże kieszenie zapina-ne na zamek, z siateczkowymi

kieszonkami wewnętrznymi, na radio, telefon itp.

Poczuj wolnośćStrecz na plecach, kies-

zeniach piersiowych i rękawach daje większą

wentylację.

ŁącznośćOtwór na radio na ramieniu.

WarunkiWiatro i wodoodporny poliester na froncie, ramionach i na rękawach, w maskowaniu Orange Camo lub Dark Olive.

Zmniejsz ciśnienieOtwory wentylacyjne z

dwukierunkowymi zam-kami po bokach.

Bądź gotówZrównoważona, lekka kurtka na

dni w biegu.

KreatywnośćWiele możliwości dostosowa-nia rzepów i zamków.

PrzeładowanieŁadownica na lewym ramieniu, szybki dostęp i pewne zamknięcie.

Bez braków amunicjiDwie płaskie kieszenie

frontowe z miejscem na paczkę amunicji.

Page 20: Gazeta Łowiecka 6/2015

W gościnnej Dąbrówce Leśnej

Page 21: Gazeta Łowiecka 6/2015

Co przyciąga myśliwych i sympatyków łowiectwa na zawody strzeleckie „Pięciu wspaniałych”?

Znakomita organizacja, rywalizacja w doborowym towarzystwie oraz nietypowe

konkurencje! Tegoroczna, szósta edycja, odbyła się w innym niż poprzednie miejscu. Na arenę strzeleckich zmagań organizatorzy

wybrali strzelnicę w Dąbrówce LeśnejTEKST: ELŻBIETA CURYK-SIERSZULSKA

ZDJĘCIA: GAZETA ŁOWIECKA

Page 22: Gazeta Łowiecka 6/2015

22

Zespół Trębaczy Myśliwskich „Wilk” z Nadleśnictwa Sarbia

Przez pięć lat zawody odbywały się na strzelnicy w Krzywiniu

w powiecie kościańskim. W tym roku przeniosły się do powiatu obor-nickiego.– Zmiana strzelnicy miała na celu urozmaicenie imprezy – zaznacza Tomasz Gliszczyński, współorgani-zator zawodów. – Myśliwi polują w wielu łowiskach, które się od sie-

bie różnią. Każda strzelnica ma też swoją odrębną specyfikę, dlatego nasze konkurencje, choć takie same jak w poprzednich latach, odbywają się w nieco innych warunkach.

KULTOWA IMPREZAZawody strzeleckie organizuje Team TAT, czyli Tomasz Gliszczyń-ski, Anna Sobieraj i Tomasz Pilch.

Page 23: Gazeta Łowiecka 6/2015

23

W tym roku na starcie stanęło 14 lokalnych drużyn oraz jedna gości. W sumie 70 osób, głównie z Wiel-kopolski, ale znaleźli się też repre-zentanci południa Polski i Wybrze-ża. Impreza rozrosła się tak bardzo, że trzeba było odmawiać chętnym. – Zainteresowanie zawodami z roku na rok jest coraz większe – przyznaje ich współorganizatorka Anna Sobieraj.

W konkursie uczestniczą 5-osobo-we reprezentacje kół łowieckich, ale skład drużyn dobierany jest loso-wo. Nierzadko zdarza się więc i tak, że drużyna składa się z osób, któ-re wcześniej się nie znały. Zawod-nikom nie tylko nie przeszkadza to w sportowej rywalizacji, ale wręcz podgrzewa atmosferę i zapewnia dobrą zabawę.

Page 24: Gazeta Łowiecka 6/2015

24

– Jestem już po raz kolejny na tych zawodach i bardzo sobie chwalę za-równo ich przebieg, jak i atmosferę, jaka na nich panuje. Są one wyjątko-we pod wieloma względami, choćby dlatego, że rozdawanie nagród trwa dłużej niż samo strzelanie – przy-znaje żartobliwie Piotr Koprowski, jeden z uczestników.I rzeczywiście, z tych zawodów nikt nie wyjeżdża z pustymi rękami. Każda drużyna i każdy zawodnik obdarowani są nagrodami. Wszyst-ko dzięki hojności firm: Askari, Brzechwa, dolasu.pl Sklep Myśliw-ski, FAM-Pionki, Gazeta Łowiecka, Hallyard oraz Regatta, które spon-sorują myśliwskie akcesoria.

ORYGINALNIE I Z FANTAZJĄ„Pięciu wspaniałych” to zupełnie inne zawody niż tradycyjnie orga-nizowane przez Polski Związek Ło-wiecki. Słyną z oryginalnych, po-myślanych z fantazją konkurencji: bażant deptany, kuropatwa z remi-zy, trap z podchodu, lis ze stogu, czy dzik osaczony nawiązują do rzeczy-wistych sytuacji i przygotowują do wyjątkowych i specyficznych zda-rzeń, jakie myśliwym przydarzają się na polowaniach. – Istota tych zawodów polega na tym, że zawodnicy strzelają do ma-

Page 25: Gazeta Łowiecka 6/2015

25

Page 26: Gazeta Łowiecka 6/2015

26

Page 27: Gazeta Łowiecka 6/2015

27

kiet lub do rzutków – tłumaczy Tomasz Gliszczyński. – Rzutki imi-tują ptactwo, dzik jest na planszy, lis w przebiegu to metalowy element z chorągiewką, która otwiera się po dobrym strzale. Te konkurencje odzwierciedlają sytuacje, z którymi myśliwi spotykają się w łowisku. Podczas zawodów ich uczestni-cy doskonalą swoje umiejętności strzeleckie, trenują refleks i cel-ność. – Bardzo ważnym elementem „Pięciu wspaniałych” jest inte-gracja. Wielu z nas spotyka się tu po raz pierwszy i wspólnie walczymy o jak najlepszą loka-tę. To mobilizuje do osiągnię-cia bardzo dobrych wyników, ale w sumie wszyscy świetnie się ba-wimy, bo o to przede wszystkim w tej imprezie strzeleckiej chodzi – podkreślają uczestnicy zawodów. „Pięciu Wspaniałym” towarzyszą też trębacze myśliwscy. W tym roku oprawę muzyczną zapew-nił Zespół Trębaczy Myśliwskich „Wilk” z Nadleśnictwa Sarbia. Nie zabrakło też tradycyjnie elementu edukacyjnego. Referat „Człowiek, las a myślistwo” wygłosił dr inż. Tomasz Sobalak. Zanim zawodni-cy zasiedli do zasłużonej biesiady, rozdano nagrody i dyplomy.

Page 28: Gazeta Łowiecka 6/2015

28

WYNIKIPierwsze miejsce w zawodach zdo-była drużyna w składzie: Leszek Winkowski, Robert Pilch, Leszek Jędryczko, Zbigniew Lorek, Tomasz Furmańczak. Na drugim miejscu uplasowali się: Zenon Florkowski, Katarzyna Popielas, Robert Bana-szak, Wojciech Stoiński, Hubert Kapuściński. Trzecie miejsce zajęli:

Sławomir Łagódka, Krzysztof Poł-czyński, Szymon Augustyniak, Woj-ciech Stefański, Dominik Grams.Najlepszą Dianą okazała się Dorota Sieracka, najlepszym strzelcem To-masz Furmańczak. Specjalną nagro-dę „Szczęśliwą piątkę”, czyli lekcję z mistrzem Andrzejem Radzimskim, zdobył Bartłomiej Kłossowski.

Page 29: Gazeta Łowiecka 6/2015

29

Page 30: Gazeta Łowiecka 6/2015

NIKON LUNETY NA BROŃ SERIE PROSTAFF I MONARCH

Page 31: Gazeta Łowiecka 6/2015

Wybór właściwej lunety na broń jest zagadnieniem jeszcze bardziej złożonym

niż wybór odpowiedniej lornetki. Optymalna luneta musi być dobrana po uwzględnieniu takich czynników,

jak typ polowania, kaliber i rodzaj broni, a także co bardzo ważne – wiek strzelca.

Istotne jest również, czy zamierzamy polować w nocy oraz jakie są nasze preferowane

powiększenia

TEKST: MATERIAŁY PROMOCYJNEZDJĘCIA: MICHAŁ KORTA

Page 32: Gazeta Łowiecka 6/2015

32

akie by nie były nasze wyma-gania, w ofercie firmy Nikon z łatwością znajdziemy lunetę,

która je spełni. Poniżej przedstawi-my dwie główne serie lunet: Prostaff i Monarch. Każda z nich podzie-lona jest dodatkowo na podserie, oznaczone jako Prostaff 5, Prostaff 7 i najstarsza – po prostu Prostaff. Monarchy dzielą się na Monarch 7, Monarch 5, Monarch 3 i najstarszą – Monarch. Przyjrzymy się tu bliżej ich cechom i możliwościom, zwra-cając uwagę na różnice między ro-dziną Prostaff i Monarch.

J PRECYZYJNE I ODPORNEObie serie lunet charakteryzują się bardzo dobrą odpornością na od-rzut broni, nawet tej o dużej ener-gii pocisku. Kluczem do sukcesu w lunetach Nikon jest bardzo pre-cyzyjny, idealnie osiowy montaż so-czewek w układzie optycznym. Gdy soczewka zamocowana jest perfek-cyjnie osiowo, siła bezwładności działająca na nią podczas odrzutu broni rozkłada się całkowicie rów-nomiernie na jej obwodzie, co nie wywołuje absolutnie żadnych mo-mentów zginających, mogących ob-

PROSTAFF 4 12X40

Page 33: Gazeta Łowiecka 6/2015

33

rócić płaszczyznę główną soczewki i doprowadzić do nieostrości obrazu lub utraty kolimacji. Siły bezwład-ności przejmowane są przez gumo-we o-ringi, które dodatkowo pełnią rolę uszczelnienia lunety. Podczas odrzutu, soczewka dociskana jest do o-ringu wykonanego ze spe-cjalnego gatunku sprężystej gumy. Delikatne odkształcenie się gumy podczas odrzutu przejmuje wszyst-kie niebezpieczne naprężenia, które przy prostszej budowie mechaniki mogłyby doprowadzić do powstania luzów w precyzyjnych podzespo-łach wewnątrz lunety. Krzyż nitek trawiony na płytce szklanej jest nie

mniej odporny na odrzut niż układ optyczny. Jest to szczególnie ważna informacja dla naszych myśliwych, wśród których wciąż najpopularniej-szym kalibrem jest generujący dość duży odrzut 30.06.

30 LAT GWARANCJI!O dopracowaniu mechaniki lunet Nikon na broń świadczy fakt, że fir-ma daje aż 30 lat gwarancji na ten sprzęt. Aby ofertę lunet uczynić bar-dziej uniwersalną, większość z nich jest dostępnych z różnymi modela-mi krzyża nitek, co pozwala jeszcze lepiej dobrać lunetę do własnych potrzeb. Wśród akcesoriów do lunet

PROSTAFF 7 3-12X42SF

Page 34: Gazeta Łowiecka 6/2015

34

znajdziemy m.in. osłony przeciw-słoneczne, ułatwiające utrzymanie obiektywu w czystości oraz chro-niące przez uszkodzeniami mecha-nicznymi i bocznym światłem, mo-gącym pogorszyć kontrast obrazu.Cechą wspólną wszystkich lunet Prostaff jest jednocalowy tubus lu-nety, a więc wykonany w standar-dzie obowiązującym od wielu lat. Do lunet o tej średnicy dostępny jest bardzo szeroki wybór pierście-ni mocujących, umożliwiających zamontowanie lunety Prostaff na praktycznie każdym modelu broni. Najmniejszą średnicą obiektywu jest 32 mm (w modelu Prostaff 2-7x32) a największą aż 50 mm (osiągalną

w takich modelach, jak Prostaff 3-9x50, Prostaff 7 6-16x50 czy w potężnym 5-20x50). Dużo modeli w różnym zakresie powiększeń osią-galnych jest również z popularnym na dzień obiektywem 40 lub 42 mm.Zdecydowana większość lunet Pro-staff oferowana jest ze zmiennym powiększeniem. Starsze lunety Pro-staff oferują zoom 3x, i tu dostępne są takie modele jak 2-7x32, 3-9x40, 3-9x50 i 4-12x40. Nowsze lunety Prostaff 5 przeznaczone są do strze-lania na większe odległości i oferu-ją bardziej komfortowy zoom 4x. Tu do dyspozycji mamy modele 3,5-14x50 oraz 4,5-18x40. Aby pod-nieść dokładność strzałów w sła-

RIFLESCOPE MONARCH 5 2-10X50ED

Page 35: Gazeta Łowiecka 6/2015

35

bym oświetleniu, wybrane modele dostępne są także z dwukolorowym podświetleniem. W krzyżu nitek BDC (Bulle Drop Compensation) można włączyć podświetlenie centralnego punktu, a tam, gdzie osiągalny jest precyzyjny krzyż ni-tek, podświetlenie dotyczy całe-go krzyża. Użytkownik ma moż-liwość wyboru, czy podświetlenie ma być widoczne w kolorze zielo-nym czy czerwonym oraz jak ma być silne. W najwyższej serii Pro-staff 7 także mamy zoom 4x, ale oferowane tu powiększenia pokry-wają większą rozpiętość. Produ-cent proponuje modele 2,5-10x42, 2,5-10x50, 3-12x42, 4-16x42, 4-16x50 i 5-20x50.

LŻEJ I TANIEJWśród tak szerokiej gamy modeli warto zwrócić uwagę na kilka oferu-jących małe powiększenia rzędu 2 ~ 2,5x. Te lunety doskonale nadają się na polowania zbiorowe. Z kolei lunety oferujące dużą średnicę źrenicy wyj-ściowej – 7 mm i większą – to idealny wybór do polowań nocnych. Podob-nie jak ma to miejsce w przypadku lornetek, w nocy do silnie rozszerzo-nej źrenicy oka należy dostarczyć jak najwięcej światła. Zadanie to spełni każda luneta z obiektywem 42 mm, o ile nie przekroczymy powiększenia 6x oraz każda luneta z obiektywem 50x, gdy powiększenie będzie nie większe niż 7x. Jak widać, nie zawsze na noc trzeba kupić lunetę z obiekty-

MONARCH 7 3-12X56SF

Page 36: Gazeta Łowiecka 6/2015

36

wem 50 mm, jeśli jesteśmy w stanie zadowolić się minimalnie mniejszym powiększeniem, w nocy z powodze-niem można używać modelu mniej-szego, lżejszego i tańszego!

MONARCH – SERIA Z KLASĄ Podobnie jak wśród lornetek, nieco wyżej nad Prostaffem w ofercie loko-wana jest seria Monarch. Tu Nikon oferuje znacznie szersze spektrum średnic obiektywów: najmniejsze lu-nety do polowań pędzonych wyposa-żone są w obiektyw 20 mm, podczas gdy nocne lunety do dużej broni posia-dają obiektywy o średnicy aż 56 mm. Od strony mechanicznej podstawowa różnica polega na wykonaniu tubu-sa lunety z jednego elementu alumi-nium. Technologia taka jest znacznie bardziej skomplikowana i droższa, ale umożliwia budowę lunety o sztywniej-szym, bardziej niezawodnym korpu-sie. Średnica środkowej części tubusa w niektórych lunetach serii Monarch jest nieco większa niż w serii Prostaff i wynosi 30 mm. Dzięki temu uzyska-no większą sztywność lunety, a także więcej miejsca w jej środkowej czę-ści. Dlatego też możliwe jest zastoso-wanie grubszych, bardziej stabilnych opraw dla soczewek i uzyskanie więk-szej maksymalnej wewnętrznej korek-cji krzyża nitek. Pokrywki pokręteł

regulacji krzyża nitek wykonane są z metalu, a więc lepiej chronią precy-zyjne mechanizmy przed uszkodze-niem. W nowych lunetach Monarch 7 – stojących aktualnie na szczycie ofer-ty – zastosowano zupełnie inny układ podświetlający krzyż nitek. Użytkow-nik nadal ma do dyspozycji dwa kolo-ry (czerwony i zielony), ale zwiększo-no zakres jasności podświetlenia.

NIEZAWODNE W NOCYSporo różnic znajdziemy także w optyce. Na przykład w obiektywach lunet Monarch 5 zastosowano szkło optyczne o niskiej dyspersji (ED), dzięki któremu obrazy charakteryzu-ją się wysokim kontrastem i wyższą ostrością. Seria ta wyróżnia się także zoomem 5x, oferując modele 2-10x42, 2-10x50, 3-15x42, 3-15x50 i 4-20x50. We wszystkich modelach Monarch, firma Nikon zastosowała zaawanso-wane wielowarstwowe powłoki anty-odblaskowe. Z tego powodu lunety te oferują wybitną transmisję świa-tła i bardzo wierne oddanie kolorów. W porównaniu do serii Prostaff, w Monarchach można spodziewać się obrazów jaśniejszych o kilka procent. Nie będzie to miało zupełnie znacze-nia podczas polowania przy dobrym świetle, ale w nocy może okazać się bardzo cenne.

Page 38: Gazeta Łowiecka 6/2015

Życie na… strzelnicy

O tym, jak rozpoczęła się jego przygoda ze strzelectwem, popularyzacji parkuru w Polsce

oraz planach na kolejny sezon rozmawiamy z Marcinem Plucińskim, wicemistrzem Polski

w Parcours the Chasse 2015

ROZMAWIA: KAMIL WIŚNIEWSKI ZDJĘCIA: KAŚKA ŁYCZYKOWSKA

Spotykamy się u schyłku se-zonu 2015, dla Ciebie bardzo

udanego – wicemistrzostwo Pol-ski w Parcours the Chasse 2015, czołowe lokaty na innych impre-zach w Polsce i Europie. To był trudny sezon?Z występu na mistrzostwach Pol-ski jestem bardzo zadowolony. Za- brakło trochę „szczęścia sporto-wego” do zwycięstwa, ale jak za-wsze powtarzam – zawodnik, który

na ważnych imprezach poprawia życiówkę, nie ma sobie nic do zarzu-cenia. Mnie się to udało o kilka punk-tów. Jak do tej pory, po dobrym starcie w Pucharze Zimy, miałem dość moc-ny spadek formy. Jednak od występu w Czechach jestem na dobrej drodze do odpowiedniego strzelania. Oceniać sezon jednak będę po jego zakończeniu. Obecnie chcę jak naj-lepiej przygotować się do Pucharu Jesieni w Bydgoszczy.

Page 39: Gazeta Łowiecka 6/2015
Page 40: Gazeta Łowiecka 6/2015

40

Dlaczego jako strzelec wielobo-jowy wybrałeś w końcu parkur?Rozpoczynałem swoją przygodę ze strzelaniem w 2001 roku. Wte-dy w Polsce nikt nie strzelał parkur. W Krakowie i Zemrzycach odbywa-ły się zawody, na których mogliśmy postrzelać do innych trajektorii niż trap i skeet. Pierwszy raz widziałem oś Compak Sporting na Mistrzo-stwach Europy w Strzelaniach My-śliwskich w Kromieriz.Tam po raz pierwszy strzelałem do Verticala, Rabbita i rzutka Battue. Od razu wiedziałem, że to jest to, co mi się podoba. Później zorganizo-waliśmy pierwsze zawody o Puchar Zimy i pojechaliśmy do Konopiste na mistrzostwa świata w Parcours De Chasse. Do końca życia nie za-pomnę, jak z Marcinem Kamińskim wjechaliśmy na teren strzelnicy. Po obiekcie woziły nas miejskie au-tobusy, a objechanie całego terenu zajmowało ponad 15 minut. Pierw-szy raz strzelaliśmy rzutki na po-nad 60 m. Osie były ustawione w la-sach, na polach, nad jeziorami. Tam „wpadłem” bezpowrotnie. W strzelaniach parkur podoba mi się przede wszystkim to, że każde zawody są inne. Nieskończona ilość trajektorii, kilka rodzajów rzutków powodują, że każde zawody są wy-

jątkowe. Dzięki tej pasji poznałem wiele krajów, a także strzelców z ca-łego świata, z wieloma z nich jestem w stałym kontakcie. Każde mistrzo-stwa to wielkie święto, na które przy-jeżdża nawet 1000 strzelców. Każdy może trenować u siebie dyscyplinę, w której potem może zmierzyć się z zawodnikami z innych krajów.

Parkur w Polsce, a dokładnie Sporting i Compak Sporting, do-piero się rozwija. Mógłbyś nam przybliżyć, na czym to polega i pokazać różnice pomiędzy kon-kurencjami?W Polsce najlepiej rozwijają się te dwie konkurencje, ale organizacja FITASC, w którym jest zrzeszone PSSP, to także konkurencje Univer-sal Trench, Helice ZZ oraz Combi-ned Game Shooting (CGS). Universal Trench to odmiana konku-rencji trap. Strzela się podobnie, jak w trapie olimpijskim, ze stanowisk oddalonych o 15 m od maszyn. Na wprost stanowiska numer 3 jest sekcja 5 maszyn, które są ustawiane według odpowiednich schematów. Helice ZZ to najmniej popular-na konkurencja w strzelaniach FI-TASC. Strzela się do nietypowych rzutków plastikowych. Mają one na bokach skrzydełka, które powo-

Page 41: Gazeta Łowiecka 6/2015

41

dują, iż trajektoria jest zmienna. Rzu-tek nie tylko zmienia kierunki, ale także nagle przyspiesza lub zwalnia.Combined Game Shcooting to kon-kurencja śrutowo-kulowa. W Eu-ropie odbywały się mistrzostwa w strzelaniach myśliwskich, orga-nizowane przez organizacje łowiec-kie. FITASC zebrał te wszystkie doświadczenia i stworzył pierwszy regulamin CGS. Pierwsze Mistrzo-stwa Europy odbyły się w Siemiano-wicach Śląskich w 2008 roku. Na-sza drużyna zdobyła wtedy srebrny medal w konkurencjach śrutowych. Uważam, że wielu naszych zawod-ników wieloboju po kilku trenin-gach kulowych mogłoby naprawdę powalczyć na arenie europejskiej w tej konkurencji. Compak Sporting to najmłodsza konkurencja śrutowa w FITASC. Strzela się 25 rzutków w seriach: 3 single + dublet, 1 singiel + dwa dublety lub 5 singli na stanowisku. Wszystkie trajektorie muszą przele-cieć przez pole (szer. 40 m, wys. 25 m), które znajduje się od 5 do 8 m przed stanowiskami. Na każdym stanowisku jest tak zwa-na bramka zapewniająca bezpie- czeństwo dla pozostałych za-wodników. Co do składu, obo-wiązuje tu zasada any position gun

(„z kolbą przy ramieniu lub nie”). Konkurencja ta bardzo szybko zy-skała popularność. Na ostatnich mi-strzostwach w Estonii wystartowało prawie 500 strzelców z całego świa-ta. W zeszłym roku wprowadzono nową formułę strzelań, która pozwa-la w 4 dni na 8 osiach zorganizować zawody dla kilkuset strzelców.Parcours de Chasse (Sporting) to konkurencja nazywana „królową wszystkich strzelań” czy „królew-skim strzelaniem”. Jak w pozosta-łych, tak i tu, seria to 25 rzutków. Na zawodach rangi mistrzostw każda oś składa się z 5 tzw. gniazd, które składa się z 3 maszyn. Strze-la się do 15 singli i 5 dubletów. Strzelnice na takich zawodach zaj-mują ogromne areały. Strzela się w różnorodnym terenie, dosłow-nie każdym – są górki, polany, lasy, jeziora. W Austrii strzelali-śmy w specjalnie przygotowanym wąwozie, który miał kilkanaście metrów głębokości i ponad 200 m długości. Na Łotwie znajduje się strzelnica, na której jest 20-me-trowa, 4-piętrowa wieża, z niej strzelcy strzelają rzutki lecące nad taflą wody. Oczywiście zawody w Sportingu możemy robić także na naszych strzelnicach. Strzela-my wtedy według „starej metody”.

Page 42: Gazeta Łowiecka 6/2015

42

Ustawiane są dwie osie, które strzelcy przechodzą dwukrotnie przez dwa dni.Bardzo często nie bez przyczyny strzelcy porównują zawody w Par-cours de Chasse do najlepszych zbiorówek na zwierzynę drobną.

Jeśli chcemy uprawiać parkur, od czego powinniśmy zacząć? Na ja-kich strzelnicach mamy możliwo-ści, by trenować tę dyscyplinę?Trening parkur możemy zacząć praktycznie na każdej strzelnicy, na której stoi maszyna do wyrzu-cania rzutków. Możemy postrze-lać rzutki trapowe z samego skra-ju bunkra, możemy stanąć z boku trapa, na skeecie możemy trochę odejść do tyłu. Możliwości jest na-prawdę dużo. Tak wyglądały nasze początki w Siemianowicach. Póź-niej pojawiły się dodatkowe ma-szyny. Przez te prawie 10 lat po-wstało w Polsce kilka strzelnic, na których mamy możliwość potreno-wania większości trajektorii i spe-cjalnych rzutków. Stałe osie mamy w Siemianowicach, Bydgoszczy, Suchodole, Opolu, Poznaniu, Sko-raczewie. Wiele strzelnic zakupiło dodatkowe maszyny. Powstają osie parkur w Osiu, tam, gdzie odby-wały się pierwsze Polish Open.

Jesteś jednym z czołowych strzel-ców zrzeszonych w Polskim Sto-warzyszeniu Strzelectwa Parku-rowego. Kim jesteście, na czym polega Wasza praca i jak Was można wspomagać?W Polsce w 2005 roku coraz więcej mówiło się o parkurze. Jurek Kamiń-ski zebrał wtedy grupę zapaleńców i tak powstało PSSP. Dołączyłem do tej grupy, organizując wspomnia-ny już Puchar Zimy. Myślę, że PSSP to organizacja, która chce zarazić swoją pasją innych ludzi lubiących strzelać. W ciągu roku organizuje-my 6 zawodów: Mistrzostwa Polski w Compak Sporting i Sporting oraz Turniej 4 Pór Roku, który jest na-szym Pucharem Polski. PSSP zorga-nizowało do tej pory kilka imprez międzynarodowych, wpisanych do kalendarza FITASC: Mistrzostwa Europy CGS oraz trzykrotnie Grand Prix Polski Compak Sporting.Jak nas można wspomagać? Zawsze się znajdzie jakaś praca dla każdego, zawsze przyda się kolejna maszyna w parku maszynowym PSSP (śmiech). Bardzo często wystarczyłoby „dobre słowo” po kolejnej imprezie Stowa-rzyszenia.

Jakie macie pomysły na popula-ryzację parkuru w Polsce? Z na-

Page 43: Gazeta Łowiecka 6/2015

43

szych obserwacji wynika, że wie-lu strzelców wielobojowych nie chce nawet spróbować…Parkur wśród strzelców, którzy na-prawdę kochają rozbijać rzutki oraz chcą poprawić swoje umiejętności w strzelaniu z broni gładkolufowej do ruchomych celów, nie potrzebu-je reklamy. Stowarzyszenie obecnie zrzesza kluby. Chcemy, aby parkur rozwijał się także lokalnie, tak jak np. w Skoraczewie. Powstało kilka regionalnych turniejów z elemen-tami parkur. W okręgu katowic-kim zakończyliśmy obecnie kolejny turniej „czterech strzelnic”, który w tym roku pierwszy raz odbywał się według formuły wymyślonej przez chłopaków z Bydgoszczy. Strzelali-śmy trzy konkurencje po 25 rzutków.

Na kręgu strzelamy 20 rzutków we-dług rozpiski wielobojowej plus dwa dublety i jeden singiel na stanowisku nr 4. Na trapie strzelamy 5 singli i 10 dubletów po strzale. Trzecią osią jest oś Compak Sporting. Można się sprawdzić także w konkurencjach wielobojowych oraz parkur. PSSP wprowadziła również na Po-lish Open grupę B. Po pierwszym dniu strzelań tabelę wyników dzie-li się na pół. Drugiego dnia strzelcy z drugiej połowy stawki rywalizu-ją o tytuł Mistrza Polski grupy B. Jest to na pewno duża motywacja do walki dla początkujących adep-tów parkuru. Z mojej strony mogę tylko dodać, że czasami warto najpierw spróbo-wać czegoś, zanim się to odrzuci.

Page 44: Gazeta Łowiecka 6/2015

44

Page 45: Gazeta Łowiecka 6/2015

45

Wzorujesz się na jakimś strzelcu, czy może masz jakiegoś mentora?Strzelania nauczył mnie Krzysztof Łyczykowski, natomiast strzelania parkur uczymy się sami, podpatrując strzelców z Anglii czy Francji. Co-raz więcej zawodników w Polsce ko-rzysta z doświadczeń europejskich instruktorów. My naprawdę raczku-jemy jeszcze w tej dyscyplinie, choć uważam, że przez te prawie 10 lat zrobiliśmy bardzo duży postęp.Sporo podłapałem od Philipa Thor-rolda, który odwiedzał nasz kraj. Podoba mi się styl Gebbena Mile-sa czy Andrasa Szerdahelyi. Jednak, jak to mówią, „Król jest tylko jeden” – George Digweed. To jest chodzą-ca legenda strzelania do rzutków. A jak zaczęła się Twoja przy-goda ze strzelectwem? Pytamy zwłaszcza w imieniu młodszych Czytelników…Strzelaniem zaraził mnie Krzysztof Łyczykowski. Jako stażysta treno-wałem przed egzaminem na trapie. Strzelało się wtedy z pięciu stano-wisk, a nie tylko ze środkowego. Wtedy zauważył mnie Krzysiek i za-proponował wspólne treningi. To mnie wciągnęło. W zimie jeździłem i godzinę odśnieżałem trap, żeby… godzinę potrenować. Każdą wolną

chwilę spędzałem na strzelnicy. Ro-biłem wszystko, żeby uzbierać kil-ka złotych i pojechać to wystrzelać. Wiele osób zaczynało swoją przygo-dę ze strzelaniem, ale nie wciągało ich tak mocno, jak mnie i rezygno-wali. Pewnego dnia na strzelnicy zjawił się Marcin Kamiński i tak już jeździmy kilka lat razem po świecie.

Oprócz tego, że jesteś czynnym zawodnikiem, wiele osób pod-kreśla, że – mimo młodego wie-ku – także uznanym trenerem. Co poradziłbyś młodym adep-tom strzelectwa lub strzelcom wielobojowym, aby dobrze roz-poczęli przygodę z parkurem?Do rozpoczęcia przygody z parku-rem potrzebujemy strzelby myśliw-skiej. Takiej, z jaką przeważnie polu-jemy w naszych łowiskach. Najlepiej, by miała lufę 76 cm lub 81 cm. Potem już tylko ochronniki słuchu, oku-lary i możemy jechać na strzelnicę. Tak jak wspominałem, na początek proponuję po prostu sprawdzić się z innymi trajektoriami na osiach trapa i skeeta. Na wielu strzelnicach wieża bażanta daje nam także dużo możliwości do fajnego treningu. Obserwując trenerów zagranicz-nych, zauważyłem jedną wspólną cechę wszystkich „szkół strzelec-

Page 46: Gazeta Łowiecka 6/2015

46

kich”. Największy nacisk kładzie się na uważne obserwowanie celu pod-czas całego jego lotu. Phillip Thor-rold określa to mianem „concen-tration target” – maksymalnego skoncentrowania się na rzutku i jego trajektorii. George Digweed w za-leżności od trajektorii każe obser-wować różne części rzutka, np. jeśli strzelamy Verticala na wznoszeniu, patrzymy na jego górną krawędź. Richard Foulds w jednym z wy-wiadów powiedział, że strzelając do rzutka, stara się zobaczyć jego ostre krawędzie na bokach. Zachęcam wszystkich do zwrócenia uwagi na to, czy rzutek, którego wła-śnie mamy wyprzedzić, jest widzia-ny przez nas ostro, czy strzelamy do pomarańczowej smugi. Na strzelnicy proponuję treno-wać dwa, maksymalnie trzy rzutki. Ja najczęściej trenuję dwa (nazwijmy je A i B). Zaliczamy serie na trzech różnych dystansach: bardzo blisko, średni dystans i duży dystans. Każ-dy rzutek musimy trafić 5 razy z rzę-du, aby go zaliczyć. Jeśli nam się nie uda za pierwszym razem, powtarza-my serię i tak aż do skutku. Gdy za-liczymy single, proponuję zaliczyć po trzy dublety w układzie A+B i B+A. Jeśli pozwala na to układ, staram się jeszcze zaliczyć dublet sy-

multaniczny. Jeśli to wszystko nam się uda, przechodzimy do średnie-go dystansu. Najlepiej taki trening robić z innym strzelcem. Chodzi o to, aby ktoś mógł nas skorygować i żeby nie strzelać więcej niż 10 rzut-ków naraz.

Co byś polecił, jeśli chodzi o sprzęt – broń, amunicję?Tak jak wspominałem, do przygo-dy z parkurem potrzebujemy po pro-stu strzelby myśliwskiej. Najbardziej uniwersalna będzie z lufami 76 cm, jest idealna i do konkurencji Com-pak Sporting, i do Sportingu. Część strzelców używa luf 81 cm. Spora-dycznie można spotkać lufy 71 cm. Jeśli chodzi o amunicję, to jestem przeciwnikiem „mieszania amuni-cją”. Na pierwszych mistrzostwach świata mieliśmy kamizelki z 6 kie-szeniami. W każdej był inny rodzaj amunicji. Bardzo szybko zoriento-wałem się, że w pewnym momen-cie strzelec bardziej koncentruje się na tym, co włożyć do lufy, a nie jak i gdzie strzeli rzutka. Obecnie strze-lam wszystkie konkurencje amuni-cją 7,5 24 g. W konkurencji Com-pak Sporting wielu strzelców używa śrutu nr 8, natomiast w ogóle lub sporadycznie używa się 9 i 9 1/2. Maksymalna dopuszczalna naważka

Page 47: Gazeta Łowiecka 6/2015

47

Page 48: Gazeta Łowiecka 6/2015

48

w parkurze to 28 g i z niej strzela większość strzelców na świecie. Mój wybór 24 g to tylko i wyłącznie chęć strzelania z mniejszym obciążeniem. Lubię strzelać amunicją „miękką”.Uważam, że najlepszą bronią gład-kolufową na świecie jest obec-nie Krieghoff K-80, a amunicją FAM-PIONKI MASTER 24 g. Przytoczę tu jednak znowu Philipa Thorrolda: „Nieważne, jaką masz broń, i jakiej amunicji używasz. Ważne, abyś wierzył w to, że jest dla Ciebie najlepsza”.

Można o Tobie powiedzieć, że jes- teś fabrycznym strzelcem Pionek – amunicji Master. Na polskim rynku mamy obecnie szeroki wy-bór amunicji, dlaczego wybrałeś akurat tę?Bardzo długo moim jedynym kryte-rium wyboru było to, aby amunicja „nie kopała”. Amunicja FAM-Pion-ki miała w przeszłości swoje lepsze i gorsze okresy. Zawsze chciałem, zapytany zagranicą, z jakiej amu-nicji strzelam, odpowiedzieć dum-nie, że z polskiej. Zainteresował mnie Master. Wiele amunicji ma w sobie domieszkę antymonu, ale Master ma aż 5%. Wysoka „skuw-ka” u każdego producenta zawsze charakteryzuje amunicję premium.

Do tego strzela naprawdę mięk-ko. To wszystko spowodowało, że spróbowałem Mastera i super mi się z niego strzela. Amunicja jest powtarzalna i ma bardzo dobre pokrycie. Można to było sprawdzić w tym roku na przygotowanych spe-cjalnie stanowiskach przez firmę FAM-Pionki na kilku zawodach wielobojowych i parkur. Coraz więcej strzelców przekonuje się do tej amunicji. Jacek Adamczyk na zawodach w Opolu w tym roku z 24-gramowego Mastera ustano-wił rekord w strzelaniu na odle-głość do rzutka Vertical. Rozbił go na prawie 100 m. Podoba mi się „nowe otwarcie” fir-my FAM-Pionki. Nowe produkty i wizualizacje to zapowiedź na-prawdę dobrych zmian. Bardzo się cieszę, że polska firma produkują-ca amunicję jest w polskich rękach.

Jakie masz plany na przyszły sezon strzelecki?Jak co roku w Polsce priorytetem są Mistrzostwa Polski i Puchar Czterech Pór Roku. W Czechach odbędą się Mistrzostwa Europy w Compak Sportingu w Boskovi-cach. Bardzo lubię tę strzelnicę. Do tej imprezy będę chciał przy-gotować się jak najlepiej. Mamy

Page 49: Gazeta Łowiecka 6/2015

49

także Grand Prix FITASC w Byd-goszczy. To na pewno będzie jeden z priorytetów na 2016. W 2015 nie udało mi się pojechać do Dubaju na największą „komercyjną” im-prezę parkurową na świecie. Szejk Nad Al Sheba organizuje zawo-dy na pustyni. Strzela się 100 du-bletów symultanicznych. Bardzo ciężkie trajektorie i ciągła walka z piaskiem. Lubię wyzwania i dla-tego, jak się uda, spróbuję w przyszłym roku. Nie było mnie także na Łotwie. Strzelnica w Viesakch to mekka dla strzelców. Każdy powinien odwie-dzić ją raz w roku, kilkaset hekta-rów i prawie 200 maszyn, a wszystko w pięknej scenerii łotewskiej przy-rody. Dla ciekawostki, „wieża bażan-ta” ma tam 35 m wysokości…

A jak będzie wyglądał przyszły sezon pod kątem PSSP?Jak zwykle będzie ciekawy pod ką-tem zawodów. Oprócz tradycyjnych już Polish Open i Turnieju Czte-rech Pór Roku do kalendarza wra-ca Grand Prix Polski w Compak Sporting. Nasze zawody są bardzo wysoko oceniane przez strzelców zagranicznych. Ci, którzy raz przy-jechali, przyjeżdżają ponownie. Dla-tego cieszę się, że Polska wraca do kalendarza centralnego FITASC.

W tym roku przeprowadzaliśmy za-wody według nowej formuły i my-ślę, że w 2016 roku pierwszy raz w historii Polski rozegramy zawody na 4 osiach wyposażonych w system fonopull.Jeszcze nie koniec sezonu 2015, ale już mogę wszystkich zaprosić na początek marca na Puchar Zimy w Compak Sportingu do Siemiano-wic Śląskich.

A jak najskuteczniej odpoczywa jeden z czołowych polskich strzel-ców? Również na strzelnicy?Na strzelnicy zawsze najlepiej (śmiech), a tak serio, to odpoczywam na polowaniach. Bardzo lubię polo-wać na zwierzynę drobną. Dużo ru-chu i kontakt z naturą zawsze dają dobre efekty. Sporą dawkę relaksu zapewniają mi także POWER KITE (latawiec akrobatyczny) i mój PIO-NEER (model samolotu RC). Nie ma na to za dużo czasu, ale zawsze miałem głowę skierowaną do góry.

Page 52: Gazeta Łowiecka 6/2015

Spychowo 2015 TEKST: ANIELA U. SMOCZYŃSKA

ZDJĘCIA: ANIELA U. SMOCZYŃSKA I DIANA PIOTROWSKA

Page 53: Gazeta Łowiecka 6/2015

Muzyką myśliwską można się zarazić. To możliwe zwłaszcza wtedy, gdy na własne

oczy i uszy widzi się i słyszy grającego na scenie sygnalistę. A zdarza się przecież, że widzą go

i słyszą młode oczy i uszy. Te zazwyczaj od razu pytają starszych kolegów, czy oni też mogliby spróbować swoich sił i sięgają po instrument

Page 54: Gazeta Łowiecka 6/2015

54

Oczywiście, żeby wydać pierw-szy poprawny dźwięk, trzeba

się trochę natrudzić, ale dla chcące-go nic trudnego. Potem można ćwi-czyć już całe utwory, a jest ich w sy-gnalistyce kilkadziesiąt. I to właśnie sprawia, że te różnorodne brzmienie blaszanego rogu są niezwykle miłe dla ucha.

STATYSTYKA NIE KŁAMIEZdarza się też coraz częściej, że i ko- biety zarażają się sygnalistyką. I gdyby tak zerknąć w statystyki, ile pań gra na tych instrumentach w Pol-sce, a nawet startuje w konkur-sach, to będzie to już udział rzędu 20 procent w tej nadal zdominowa-nej przez mężczyzn dziedzinie. Czy w związku z tym panie nie zasługują na własną konkurencję na konkur-sie dla sygnalistów? – Oczywiście! – odpowiada Urszula Pasławska, posłanka na Sejm RP i prezes Klu-bu Dian przy Polskim Związku Ło-wieckim, która objęła honorowym patronatem XI Mazurski Konkurs Sygnalistów Myśliwskich im. Tom-ka Napiórkowskiego i I Ogólnopol-ski Konkurs Sygnalistek Myśliw-skich w Spychowie na Mazurach. – To bardzo ważne dla kobiet, po-nieważ mogą przede wszystkim ry-walizować we własnym gronie, ale

też wyróżnienie dla wszystkich pań, które w ogóle sięgają po sygnałów-kę. To też dowód na to, że organi-zatorzy konkursu potrafili docenić ich pracę i starania w budowaniu społeczności sygnalistów. W wie-lu zespołach w Polsce grają panie i zdecydowanie nie „drugie skrzyp-ce”. Zazwyczaj bardzo angażują się w życie zespołu, są systematycz-ne i pracowite. Kobiecość nadaje sygnalistyce różnobarwne, warto-ściowe oblicze – wyjaśnia Urszu-la Pasławska. – Ledwo Klub Dian powstał w 2014 r., od razu zrodził się pomysł utworzenia pierwszej w historii polskiej sygnalistyki kon-kurencji tylko dla kobiet – mówi Diana Piotrowska, wiceprezes klubu i przedstawicielka Zarządu Głów-nego Polskiego Związku Łowiec-kiego na konkursie sygnalistów w Spychowie. – Uznałyśmy z dziew-czynami w klubie, że to będzie jed-na z naszych pierwszych inicjatyw w łowiectwie, zależało nam, żeby zrobić to jak najszybciej właśnie na konkursie w Spychowie. Uzgodni-łyśmy, że konkurencja dla kobiet co roku będzie przechodziła do in-nego konkursu, w innej części kraju, tak aby jak najwięcej kobiet z całej Polski mogło wystartować – dodaje Diana Piotrowska.

Page 55: Gazeta Łowiecka 6/2015

55

Page 56: Gazeta Łowiecka 6/2015

56

SYGNALISTKI DAJĄ RADĘ! Do tej pory panie startowały z pa-nami w kategorii „open” i wcale nie są w oficjalnym rankingu na końcu stawki. Są kobiety, które w konkur-sach na najlepiej brzmiący sygnał zajmują miejsca w pierwszej piątce. A przecież, w porównaniu z mężczy-znami, grają na sygnałówkach sto-sunkowo od niedawna, tj. zaledwie ćwierć wieku. O graniu marzą już kilkuletnie dzieci, również dziew-czynki. Podobnie jak chłopcy, swoją karierę muzyczną zaczynają w wieku dwunastu lat. Na konkursie okazało się, że nastolatki radzą sobie nie go-rzej niż ich bardziej doświadczone koleżanki. W damskiej konkurencji w Spychowie wystartowało 13 pań, z całej Polski – głównie leśniczki, kobiety polujące, ale i uczennice na przykład szkół o profilu rolniczym, a także muzycznym oraz tanecz-nym. Sędziowie w składzie Maciej Strawa, Piotr Grzywacz i Wiesław Keller ocenili poziom konkursu jako średnio trudny. Do zagrania przez uczestniczki były trzy sygnały: „sar-na na rozkładzie” – motyw znany i często grany na polowaniach, przez co obowiązkowy, ale też „bóbr na rozkładzie” oraz pierwszy do tej pory w kraju utwór stworzony przez sygnalistkę „piżmak na rozkładzie”.

Autorką jest Magdalena Czerwonka z Bytowa, której muzyka myśliwska jest wielką pasją.

LAUREATKI KONKURSUPoziom wykonania sygnałów w kon- kurencji damskiej sędziowie oce-nili na dobry, a w przypadku nie-których pań – na wysoki. Pierw-sze miejsce zajęła autorka sygnału „piżmak na rozkładzie” – Magda-lena Czerwonka, reprezentująca Stowarzyszenie Przyjaciół Muzy-ki i Kultury Łowieckiej na Zamku w Bytowie, druga była Agnieszka Bujnicka z Nadleśnictwa Miłomłyn, a trzecia Gabriela Ulewicz z Nadle-śnictwa Spychowo.

EDUKACJA NAJMŁODSZYCHSwoją obecność na konkursie sy-gnalistów w Spychowie kobie-ty zaznaczyły również w obszarze łowieckiej edukacji. Pod namio-tem Zarządu Głównego Polskie-go Związku Łowieckiego Ewa Piątkowska i Diana Piotrowska w twórczy sposób bawiły dzieci, ucząc je biologii dzikich zwierząt i tego, czym myśliwy zajmuje się na co dzień w łowisku. I jak już wiadomo, nowy łowiecki namiot edukacyjny będzie gościł na niejednej jeszcze imprezie w kraju.

Page 57: Gazeta Łowiecka 6/2015

TORNEVIK NEONajnowszy model buta gumowego z naturalnego kauczuku, z nowej kolekcji Tornevik marki TRETORN• łączy nowoczesny styl, lekkość

i funkcjonalność• posiada w pełni wodoszczelne

panele wentylacyjne obniżające wagę buta

• neoprenowa podszewka idealna na jesienne polowania.

• naturalny, anatomiczny kształt cholewki zapewnia swobodę ruchu i komfort stopy

• unikatowy system zastosowany w podeszwie gwarantuje wygodę chodzenia niezależnie od podłoża

• rozmiary: 36-47• cena: 550 zł

Dystrybutor w Polsce:

www.magum.plwww.tretorn.pl

57

Page 58: Gazeta Łowiecka 6/2015

Mamy Królową!

Trzecie Wybory Królowej Polskiego Łowiectwa już za nami. W konkursie zorganizowanym

podczas Targów w Ostródzie przez cenioną outdoorową markę Regatta

zwyciężyła Justyna Górecka

TEKST I ZDJĘCIA: GAZETA ŁOWIECKA

Page 59: Gazeta Łowiecka 6/2015

59

Page 60: Gazeta Łowiecka 6/2015

60

Page 61: Gazeta Łowiecka 6/2015

61

Page 62: Gazeta Łowiecka 6/2015

62

Organizowane dotychczas w Łęczycy wybory Królowej

Polskiego Łowiectwa tym razem zagościły w Ostródzie, gdzie od-bywały się Targi Hubertus Are-na 2015. Za organizację konkursu odpowiadała marka Regatta, któ-rą godnie reprezentował Mariusz Zdzieszyński. Imprezę, jak zwykle z łowieckim biglem, dynamicznie poprowadziła znana blogerka Daj-rota Durbas-Nowak, autorka bloga myśliwskiego Jagermeisterin – ko-bieca strona myślistwa. Sponsorami konkursu oprócz organizatora były firmy: 2Wolfs – polski producent ak-cesoriów i odzieży myśliwskiej, Pra-cownia Biżuterii Myśliwskiej i Ga-lanterii Łowieckiej Diana z Poznania, która ufundowała i wykonała piękną koronę, internetowy sklep z odzieżą myśliwską DoLasu.pl (sklep stacjo-narny w Piasecznie), Poradnik Ło-wiecki oraz artysta Krzysztof Skubik – malujący ogniem.

KRÓTKO O ZASADACHDo konkursu stanęło 12 Dian. Po upływie terminu zgłoszeń organi-zatorzy przesłali do uczestniczek polary marki Regatta, niezbęd-ne na kolejnym etapie rywalizacji, podczas którego uczestniczki mia-ły wykonać i przesłać 3 fotogra-

fie: jedną, na której występowały w stylizacji myśliwskiej, jedną w „co-dziennej” oraz jedną w otrzymanym polarze. Następnie zdjęcia zamiesz-czone zostały na stronie konkursu na Facebooku, a obserwujący wyło- nili 5 finalistek, które zostały zapro-szone do Ostródy.

SZANOWNE JURYNa początku ostródzkich wyborów prowadząca symbolicznie pożegnała ubiegłoroczną królową Elżbietę Wiśniewską i zapoznała zebranych z Jury konkursu, w którego skład weszli:• Mariusz Zdzieszyński

– przedstawiciel marki Regatta • Piotr Oraczewski

– prezes EXPO Arena Mazury• Marta Piątkowska – redaktor

naczelna Gazety Łowieckiej• Barbara Szwarc

– Poradnik Łowiecki • Bartłomiej Papież

– współwłaściciel marki 2 Wolfs.

PREZENTACJA KANDYDATEKDo walki o Koronę ufundowa-ną przez Magdalenę Dobrowolską z poznańskiej Pracowni Biżuterii Myśliwskiej i Galanterii Łowieckiej Diana oraz prestiżowy tytuł Kró-lowej Polskiego Łowiectwa stanę-

Page 63: Gazeta Łowiecka 6/2015

63

ły: Justyna Górecka, Anna Chachaj, Dominika Socha, Alicja Milewska i Anna Michaliszyn.Kandydatki odpowiadały na kilka pytań, dzięki którym Jury oraz wi-dzowie uczestniczący w wyborach mogli je lepiej poznać. Diany opo-wiadały o najważniejszym polowaniu w ich życiu, proponowały najskutecz-niejszą ich zdaniem formę promocji łowiectwa wśród młodzieży w swo-im Okręgu oraz opisywały rolę, jaką kobiety odgrywają w łowiectwie.

WERDYKT JURYSam konkurs imponował nie tylko doskonałą organizacją, w czym wiel-ka zasługa reprezentującego markę Regatta Mariusza Zdzieszyńskiego

oraz prowadzącej Dajroty Durbas--Nowak, ale także niezwykle spraw-nie pracującym Jurorom, którzy po niezbyt długich naradach ogłosili swój werdykt: Królową Polskiego Łowiectwa została Justyna Górecka! – Dziękuję Jury za zaufanie i nadanie mi tytułu Królowej Polskiego Ło-wiectwa 2015. Tytuł ten jest dla mnie szczególnym wyróżnieniem, stano-wiącym impuls do jeszcze bardziej wytężonej pracy na rzecz promocji łowiectwa – powiedziała szczęśliwa monarchini łaskawie nam panująca do kolejnych wyborów.

A my zapraszamy na wywiad z Justyną Górecką w kolejnym wydaniu Gazety Łowieckiej!

Page 64: Gazeta Łowiecka 6/2015

Łowiectwo i… filatelistyka

Motyw walczącej Diany stał się inspiracją do projektu szczególnego znaczka pocztowego.

Co takiego go wyróżnia? Od lat pomaga ocalić ludzkie życie

TEKST: BOGUSŁAW BAUERZDJĘCIA: MATERIAŁY PROMOCYJNE

DIANA RATUJE ŻYCIE

Organizacja „Cure Breast Can-cer” [Cure Breast Cancer – tłum.

Leczenie Raka Piersi] zajmuje się edukacją oraz rozwijaniem świado-mości związanej z kontrolą i bada-niem raka piersi wśród kobiet i ich

rodzin. Zmniejszenie dostępności środków na badanie raka piersi skło-niło dr Ernie Bodaia do lobbowania na rzecz emisji specjalnego znaczka pocztowego. Dzięki wsparciu sena-torów z Kalifornii, Kongres i Senat

Page 65: Gazeta Łowiecka 6/2015
Page 66: Gazeta Łowiecka 6/2015

66

przyjęły ustawę, aby umożliwić wy-danie takiego znaczka.

WYBÓR PADŁ NA DIANĘImpulsem dla dyrektor artystycznej Ethel Kessler była lektura książek poświęconych rakowi piersi. Przy-szedł jej do głowy pewien pomysł, jednak gdy wstępne prace okazały się zbyt ponure, postanowiła zle-cić wykonanie projektu ilustrator-ce Whitney Sherman. Po przedło-żeniu przez nią kilku propozycji została zaakceptowana jedna ilu-stracja. Był to wizerunek Diany, rzymskiej bogini łowów i płodno-ści, sięgającej za głowę, aby wycią-gnąć strzałę w celu odparcia wro-ga – w tym przypadku raka piersi. Obraz symbolicznie nawiązuje do kobiety wykonującej samobada-nie piersi, a w szerszym kontekście „nawołuje” do przeprowadzania regularnej mammografii. Miej-sce tarczy na prawej piersi Diany zajmuje napis informujący o celu, na jaki przeznaczone są wpływy z emisji znaczka: refundacja kosz-tów leczenia oraz walka kobiet cierpiących na raka piersi.

Z POMOCĄ PREZYDENTÓW Znaczek został wydany 29 lipca 1998 r. w Waszyngtonie. Aby umoż-

liwić zebranie funduszy na bada-nia nad rakiem prezydent Stanów Zjednoczonych Bill Clinton pod-pisał odpowiedni dekret rozsze-rzający kompetencje USPS (Uni-ted States Postal Service). Z kolei 21 grudnia 2007 r. George Walker Bush podpisał ustawę przedłuża-jącą sprzedaż znaczka z Dianą na kolejne 4 lata, a 23 grudnia 2011 r. Barack Obama podpisał dekret umożliwiający to przez następne 4 lata.Obecnie znaczek kosztuje 55 cen-tów, z czego 6 centów przekazy-wane jest na badania nad rakiem piersi. Z przekazanej kwoty 70% trafia do National Cancer Institu-te (NCI) a 30% jest przeznaczone na działalność programu badaw-czego Breast Cancer Research (BCR).

IMPONUJĄCA STATYSTYKADo dziś sprzedano ponad 950 mi-lionów znaczków, co pozwoliło osiągnąć przychód 79 mln $.Ponadto, fundację Cure Breast Cancer wspiera 11 innych krajów – Węgry, Belize, Austria, Gre-nada, Kenia, Kosowo, Jordania, Macedonia, Mikronezja, Gambia, a ostatnim, jaki dołączył do tego grona, jest Słowacja.

Page 67: Gazeta Łowiecka 6/2015

67

Page 68: Gazeta Łowiecka 6/2015

68

Oprócz państw zaangażowanych we wsparcie fundacji CBC są także inne, które poprzez emisję znaczków pocztowych, stempli, kopert FDC, czy zestawów również propagują walkę z rakiem piersi.Te filatelistyczne rarytasy wydawane są dla upamiętnienia dni, spotkań, kongresów czy wystaw filatelistycz-nych poświęconych profilaktyce raka piersi.

Ze zbiorów Bogusława Bauera

Page 70: Gazeta Łowiecka 6/2015

Muzyka króluje w Kwidzynie

Page 71: Gazeta Łowiecka 6/2015

Polowania są często źle odbierane przez społeczeństwo, jednak muzyczne tradycje

łowieckie kojarzą się jego znakomitej większości pozytywnie i dostarczają często niezapomnianych przeżyć. Już po raz 15. dziedziniec kwidzyńskiego

zamku gościł sygnalistów i zespoły wykonujące muzykę myśliwską

TEKST I ZDJĘCIA: LESZEK PARUS

Page 72: Gazeta Łowiecka 6/2015

72

Muzyka, ta najprostsza, prak-tyczna, uprawiana jest w więk-

szości kół łowieckich. Prawie każde z nich ma swoich trębaczy sygnali-stów, którzy tradycyjnie dźwiękami sygnałówek oznajmiają zdarzenia myśliwskie. Myśliwską muzykę arty-styczną i tę poświęconą patronowi myśliwych, św. Hubertowi, wyko-nują zespoły profesjonalne i amator-skie. Do nich jako pierwszy na Dol-nym Powiślu dołączył w roku 2000 kwidzyński zespół „Gawra”.

NA POCZĄTKU BYŁA „KNIEJA”Przesadą byłoby powiedzieć, że od tego momentu zespoły powsta-wać zaczęły jak grzyby po deszczu, niemniej jednak trzech myśliwych kwidzyńskiego Koła Łowieckie-go „Knieja” założyło rodzinny Zespół Sygnalistów Myśliwskich „Knieja”. Tworzą go Jan Rentflejsz i jego dwóch synów – Andrzej i Ja-rosław. W listopadzie 2001 r. po-wstał kwintet dęty „Hubertus”, któ-ry nawiązał współpracę z Kołem Łowieckim „Cyranka” w Sztumie i Kwidzyńskim Centrum Kultury. W 2001 r. pasjonaci muzyki my-śliwskiej zorganizowali Powiślań-ski Przegląd Muzyki i Kultury Ło-wieckiej im. Tomasza Bielawskiego. I tak się to właśnie zaczęło…

Page 73: Gazeta Łowiecka 6/2015

73

Page 74: Gazeta Łowiecka 6/2015

74

Page 75: Gazeta Łowiecka 6/2015

75

TOMASZ BIELAWSKI I „MYŚLIWIEC”Organizując Przegląd, jego ini-cjatorzy przyjęli Tomasza Bielaw-skiego za patrona imprezy. Co o nim wiemy? Przed rokiem 1595 Tomasz Bielawski przeszedł na służ-bę Jana Sokołowskiego, właściciela dóbr tychnowskich i osiadł w By-strzcu koło Kwidzyna w charakte-rze zarządcy. Tu napisał swoje dzieło pt. „Myśliwiec”, uznawane przez historyków literatury za największe jego osiągnięcie pisarskie. Wyso-ka ocena wydanego w Krakowie w 1595 r. utworu dotyczy głównie tematyki, mniej zaś walorów po-etyckich i literackiego talentu Bie-lawskiego. Pomijając oceny talentu twórczości autora „Myśliwca”, pod-kreślić należy, że utwór ten jest jed-nym z pierwszych dzieł traktujących o myślistwie w literaturze polskiej. Dla nas, myśliwych tego regionu, tym cenniejszym, że jest niezbitym dowodem mówiącym o zorganizo-wanym łowiectwie na naszych zie-miach już w XVI wieku. W „Myśliw-cu” autor przedstawił polowania na lisy i zające w okolicach Bystrzca, Pra-but, Kwidzyna, Watkowic, Sztumu i Gniewu. Nikt przed Bielawskim nie opisał tak gruntownie myślistwa, opierając się o rodzime przykłady

i osobiste przeżycia. „Myśliwiec” jest jedną z pierwszych perełek litera-tury polskiej traktującej kompletnie o łowiectwie. Dodatkowym walo-rem jest fakt, że wiąże on się tema-tycznie z terenami północnej Polski. Tym samym jest zjawiskiem regio-nalnym. Szkoda tylko, że przy tym tak mało popularnym i w większo-ści nieznanym nawet braci myśliw-skiej naszego regionu. Z okazji X Ju-bileuszowego Przeglądu, w dworku obronnym, dawnej siedzibie Toma-sza Bielawskiego, odsłonięta zosta-ła pamiątkowa tablica informująca, że właśnie tu w XVI w. mieszkał i za-rządzał dobrami tychnowskimi To-masz Bielawski – autor „Myśliwca”.

KONCERTY DLA MIESZKAŃCÓWOrganizatorzy Przeglądu nie zapo-minają także o społeczności Kwi-dzyna. Oferują oni gościnnym mieszkańcom miasta zabawę przy dobrej muzyce, zapraszając ich w so-botni wieczór na uroczysty koncert. Na kwidzyńskiej scenie dotychczas występowali: Zespół Reprezentacyj-ny Polskiego Związku Łowieckie-go „Capella Zamku Rydzyńskiego” pod kierownictwem Mieczysława Leśniczaka, Zespół Muzyki Par For-ce przy Muzeum Łowiectwa i Jeź-dziectwa pod kierownictwem Jacka

Page 76: Gazeta Łowiecka 6/2015

76

Smoczyńskiego, Zespół Muzyki My-śliwskiej „Hubertus” pod kierow-nictwem Michała Wojtyły, „Cantata Brass Quintet” z Płocka, orkiestra dęta ze Sztumu, kwartet saksofono-wy „312” z Poznania i inne. Z re-citalem wystąpił także Krzysztof Daukszewicz. Odbył się też szereg koncertów, występów, konkursów i wystaw towarzyszących.

KWINTET „HUBERTUS”Zważywszy na jubileusz 15-lecia, organizatorzy w tym roku sięgnęli po zespół rodzimy. Mowa o „Hu-bertusie”, więc o nim zdań kilka. W listopadzie 2001 r. powstał w Kwi-dzynie kolejny z zespołów miejsco-wych propagujący ten rodzaj muzy-ki. Kwintet dęty „Hubertus” tworzą Michał Wojtyła, Dobrawa Grzyma-ła, Janusz Bojarczuk, Grzegorz Cie-miecki i Bartosz Olszewski. Różne były koleje zespołu. Dołączali do niego nowi członkowie, inni odcho-dzili, jednak zespół cały czas był ak-tywny. Słuchać go można było pod-czas opraw mszy hubertowskich, polowań, uroczystości i imprez my-śliwskich. „Hubertus” towarzyszył także myśliwym podczas ich dro-gi do Krainy Wiecznych Łowów. Do najważniejszych osiągnięć „Hu-bertusa” z tamtego okresu wymienić

należy: I miejsce na XI Krajowym Przeglądzie Sygnałów, Wiersza i Pio-senki Myśliwskiej w Przechlewie, I miejsce na IV Pomorskim Kon-kursie Sygnałów i Muzyki Myśliw-skiej w Bytowie, zaproszenie i udział w Galowym Koncercie Muzyki Myśliwskiej z okazji 80-lecia PZŁ w Bazylice św. Brygidy w Gdańsku. Lata 2004–2006 to okres kon-certów, występów, a także zmian i przekształceń. Zespół nawiązał ścisłą współpracę z Kołem Łowiec-kim „Cyranka”, przyjmując nazwę Zespół Muzyki Myśliwskiej „Hu-bertus” przy Kole Łowieckim „Cy-ranka” w Sztumie.Przyszły kolejne sukcesy: I miejsce na IX Ogólnopolskim Konkursie Sygnalistów Myśliwskich „O Róg Wojskiego” w Tucholi, II miejsce na VI Międzynarodowym Konkursie Muzyki Myśliwskiej w Ciechocin-ku i I miejsce na V Powiślańskim Przeglądzie Muzyki Myśliwskiej w Kwidzynie. Obok sukcesów ze-społowych jego członkowie Janusz Bojarczuk, Michał Wojtyła i Radek Bojarczuk zdobywali wiele nagród i wyróżnień indywidualnych. Suk-cesów w zapiskach „Hubertusa” jest wiele, wiele więcej, ambicje ze-społu sięgały jednak dalej. Na bazie „Hubertusa” powstał przy Kwidzyń-

Page 77: Gazeta Łowiecka 6/2015

77

Page 78: Gazeta Łowiecka 6/2015

78

skim Centrum Kultury Zespół Mu-zyki Myśliwskiej na rogach par force w składzie: Michał Wojtyła, Janusz Bojarczuk i Adam Andrzejewski. „Hubertus” ma w swym repertuarze wiele kompozycji własnych, w tym marsz „Muflon”, którego kompozy-torem jest członek zespołu Janusz Bojarczuk. Powstał on na motywach sygnału łowieckiego „Muflon na rozkładzie”, oddającego pośmiertną cześć temu zwierzęciu. Z czasem w zespole nastąpiły na-turalne zmiany składu. Jego liderzy Michał Wojtyła i Alan Stefaniak-La-chowicz ukończyli Gdańską Akade-mię Muzyczną i zespół stał się for-macją półprofesjonalną. „Hubertus” wykonuje wszystkie rodzaje muzy-ki myśliwskiej, ostatnio propagując własny styl rozrywkowo-biesiadny, z dużą ilością sygnałów i motywów myśliwskich. W składzie kwintetu dętego repertuar zespołu to zarów-no muzyka poważna i jazzowa, jak i biesiadna oraz okazjonalna. Należy mieć nadzieję, że zapał mu-zyków tworzących „Hubertusa” jest zapowiedzią dalszego propagowania na Dolnym Powiślu pasji z piękny-mi tradycjami i zwyczajami łowiec-kimi. Pasji, której podtrzymywanie i przestrzeganie jest dowodem kul-tury polskiego łowiectwa.

UDANY JUBILEUSZXV Powiślańskiemu Przeglądowi Muzyki i Kultury Myśliwskiej im. Tomasza Bielawskiego – Kwidzyn 2015 organizowanemu przez Kwi-dzyńskie Stowarzyszenie Miłośni-ków Kultury i Tradycji Łowieckich patronowali m.in. marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, senator Leszek Czarnobaj, poseł Jerzy Kozdroń, marszałek województwa pomor-skiego Mieczysław Struk oraz wło-darze miasta i powiatu Kwidzyn. Przegląd wspierały także władze ło-wieckie okręgu elbląskiego. Podob-nie jak w latach ubiegłych obfitował on w szereg atrakcji towarzyszących zmaganiom sygnalistów. Uczest-nicy Przeglądu brali także udział w warsztatach muzycznych. Od-były się też pokazy sokolnicze. W niedzielne południe przyjaciel i duchowy opiekun kwidzyńskich myśliwych ks. Marek Kubecki od-prawił w kościele św. Trójcy mszę hu-bertowską. Koncelebrował o. Marek Marcinkowski, a kazanie stosowne do muzyki myśliwskiej i łowiectwa wygłosił myśliwy ks. Edward Słowik. Msza tradycyjnie odprawiana była w oprawie muzyki wykonywa-nej na rogach myśliwskich przez uczestników Przeglądu. Świetnie zorganizowane, pełne pozytywnych

Page 79: Gazeta Łowiecka 6/2015

79

emocji kwidzyńskie święto muzyki zakończyło się w niedzielne popo-łudnie ogłoszeniem wyników, roz-daniem nagród i koncertem w wyko-naniu laureatów.

WYNIKIUczestników przeglądu oceniało jury w składzie: Krzysztof Kadlec z Poznania, Piotr Grzywacz z Tu- choli i Andrzej Niedźwiedź z Bia-łegostoku. Poniżej zwycięzcy po-szczególnych klas.Indywidualnie:Kl. A (mistrzowska): Magdalena Czerwonka z BytowaKl. B (średniozaawansowani): Marek Szot z OrnetyKl. C (początkujący): Natan Wojtyła z BytowaKl. D (dziecięca):

Szymon Kiżewski z BytowaMyśliwy sygnalista: Marek Szot z OrnetyZespołowo:Kl. A (mistrzowska): Zespół „Jenot” z TucholiKl. B (średniozaawansowani): Zespół Sygnalistów Myśliwskich z BiałegostokuKl. C (początkujący): Zespół Sygnalistów Myśliwskich z GniewaKl. D (dziecięca): Zespół „Knieja” z BytowaKl. MB: ZSM „Pomorskie Rogi” z Bytowa.Wszyscy uczestnicy XV Powiślań-skiego Przeglądu Muzyki i KulturyMyśliwskiej im. Tomasza Bielaw-skiego – Kwidzyn 2015 wyjechali z nagrodami.

Page 80: Gazeta Łowiecka 6/2015

BIURO POLOWAŃ

Pawlikowski Hunting Travel

POLECA:

Polowania z fladrami na wilki Rosja i Białoruś

od 1800 €. Polowania na łosie

w okresie bukowiska 20.08.–15.09.2015 (na wab)

Białoruś, Rosja.Polowania zbiorowe

z naganką i łajkami na łosie 01.10 – 15.12.2015

Białoruś, Rosja.Jesienne polowanie

na niedźwiedzie w Rosji (wrzesień, październik).

Polowania na wilki z fladrami i indywidualnie

01.10.2015 – 31.03.2016 Białoruś, Rosja.

Polowania w RPA Pakiet 6 dni polowania (antylopa gnu, impala,

blesbuck i guziec) 2000 €.

Pakiet 6 dni polowania (antylopa gnu , impala, blesbuck,

red hatebeest i guziec) 2400 €.

Inne przykładowe ceny: lew od 5.800 do 25.000 €

hiena od 1900 € krokodyle od 1050 €

bawół od 8000 € żyrafy od 1300 €.

Polowania wiosenne na niedźwiedzie w Rosji

(rejon Ochocki oraz Magadan).Oferty dla sympatyków

łowiectwa. Turnusy na skuterach śnieżnych,

quadach oraz nartach w Górach Ałtaj od 650 €.

Polowania na łosie z naganką i psami (łajki) w Białorusi

i Rosji 15.10–15.12.2015.Polowania: RPA, Kamerun,

ceny pakietów od 2000 €.

Page 81: Gazeta Łowiecka 6/2015

www.hunting-travel.com.pl

Tel. 693 712 734

Page 82: Gazeta Łowiecka 6/2015

SMOŁA BUKOWASPRAWDZONA W ŁOWISKU Smoła bukowa lub inaczej dziegieć to produkt suchej destylacji drewna i kory bukowej. Był to nasz ważny towar eksportowy od XV do XIX

wieku, a jego produkcja stanowiła pilnie strzeżoną tajemnicę

TEKST I ZDJĘCIA: ANDRZEJ GMURCZYK

Dziegieć ma swoją długą hi-storię. Kiedyś był stosowany

do smarowania drewnianych piast i kół zębatych, obecnie poza łowi-skami znajduje swoje zastosowanie do smarowania racic i kopyt jako środek zwalczający choroby skóry, w tym łuszczycę, a także jako impre-gnat do tkanin i skór. Ze względu na konsystencję oraz bardzo charak-terystyczny i lotny zapach jest łatwo rozpoznawalny.

TESTUJEMYJak wiemy, smoła bukowa jest re-klamowana jako specyfik wabiący zwierzynę płową oraz czarną. Po-stanowiliśmy sprawdzić, jak rzeczy-

wiście działa w łowisku. Do testów wybraliśmy produkty niemieckiej firmy Eurohunt, które otrzymaliśmy od znanej wszystkim nemrodom trójmiejskiej firmy TOGO.Wybraliśmy dwa produkty – półli-trowe opakowanie z pędzlem oraz spray o takiej samej pojemności, na-tomiast w ofercie znajduje się rów-nież duże opakowanie (2,5 kg) oraz tuba z której wyciskamy smołę. Prze-glądając popularne wśród kolegów portale, jak np. lowiecki.pl, można się przekonać, że opinie o skuteczności działania smoły bukowej są skrajne. Jedni twierdzą że zapach skutecz-nie… odstrasza zwierzynę na wie-le tygodni, drudzy chwalą działanie preparatu i notują sukcesy. Aby móc wyrazić swoją opinię, zastosowali-śmy preparaty w dwóch łowiskach. W pierwszym smoła została założo-na na dwóch drzewach bukowych, w miejscu, gdzie dziki mają dostęp do żołędzi w promieniu do 20 m, w drugim – dwa pnie zostały po-smarowane na skraju lasu liściastego przy polu kukurydzy, które podczas trwania naszego eksperymentu za-mieniło się w ściernisko. Porównu-jąc intensywność i trwałość zapachu w obydwu opakowaniach, możemy powiedzieć, że większy komfort pra-cy zapewnia spray. Nie brudzi, jest ła-

Page 83: Gazeta Łowiecka 6/2015

twiejszy i „czystszy” w zastosowaniu, za to stosunkowo krótko wydziela intensywny zapach. Dzięki grubemu pędzlowi nakładanie smoły z pojem-nika pozwala dobrze wetrzeć produkt w strukturę drzewa, ale musimy uwa-żać, aby za bardzo się nie ubrudzić.

SKUTECZNOŚĆ POTWIERDZONATrzy tygodnie obserwacji i dwukrot-ne nałożenie w tym czasie preparatu przyniosły wnioski, które nasz łow-czy przewidywał już wcześniej, ba-zując na swoim pobycie w Szwecji, gdzie smoła bukowa jest bardzo czę-sto wykorzystywana w nęciskach. Na bukach ślady wycierania się dzi-ków były bardzo widoczne, a kole-dzy polujący w tym rejonie za każ-dym pobytem w łowisku spotykali watahę lub pojedynczego osobnika i jednogłośnie stwierdzili, że dzików jest tam więcej. Na drugim łowisku również znaleźliśmy ślady sierści dzika, ale tylko na jednym z drzew. Drugie, co potwierdziło zdjęcie z fo-topułapki, miało przyklejoną sierść daniela i jelenia. Ślady na ziemi nie wskazywały jednak obecności więk-szej liczby dzików. Ze smołą bukową, jak z każdym ro-dzajem wabika jest tak, że trzeba umieć z niej korzystać. Na pewno nie jest to cudowne panaceum na przy-

wabianie zwierzyny, ale umiejętne jej stosowanie w nęcisku świetnie działa na zwiększenie jej liczby.

Page 84: Gazeta Łowiecka 6/2015

Na targach w Rogowie

W dniach 2-4 września odbyły się Międzynarodowe Targi Leśne w Rogowie.

Zgromadziły one 5,5 tysiąca zwiedzających, którzy zapoznali się z ofertą 79 wystawców

TEKST I ZDJĘCIA: GAZETA ŁOWIECKA, MATERIAŁY PRASOWE

Page 85: Gazeta Łowiecka 6/2015

Na targach w Rogowie

Page 86: Gazeta Łowiecka 6/2015

86

Uroczystego otwarcia targów dokonał dyrektor SGGW Le-

śnego Zakładu Doświadczalnego w Rogowie mgr inż. Janusz Fal-kowski. Następnie uczestnicy mogli wziąć udział w prezentacji nowych technologii stosowanych w leśnic-twie oraz maszyn w czasie pracy, przygotowanej przez wystawców, a także w towarzyszących targom seminariach. Zagadnienia porusza-ne podczas prelekcji budziły zain-teresowanie wielu uczestników tar-gów. Poruszano m.in. takie tematy, jak: „Zmiany w ustawie o zamówie-niach publicznych”, „Certyfikacja firm leśnych w Polsce i w krajach

UE”, „Borelioza – choroba zawo-dowa wszystkich pracujących w le-sie?”„Pomiar drewna w maszynach wielooperacyjnych – komu to po-trzebne?”, czy „Możliwości dotacji unijnych na rozwój małych i śred-nich firm z sektora leśnego”.

DLA KOGO SOWY Z ROGOWA?Co zrozumiałe, największe zain-teresowanie wzbudziło wręcze-nie nagród Sowy z Rogowa pięciu firmom prezentującym na targach wyroby wyróżnione ze względu na m.in. nowatorstwo rozwiązań, jakość, cenę oraz formułę przyja-zną dla środowiska.

Page 87: Gazeta Łowiecka 6/2015

87

Nagrodzono następujące firmy:Ośrodek Techniki Leśnej w Jaroci-nie: Siewnik ASK, HYDROG Rogalewski i wspól-nicy sp.j.: Aluminiowa zabudowa do transportu drewna,TAXUS IT Sp. z o.o.: mLas inży-nier 6.1 wersja Android,GRUBE: narzędzia dla leśnictwa: Storanet siatka do ochrony surowca drzewnego,FUCHS OIL CORPORATION: PLANTO TAC 68 – biodegrado-walny olej do pił łańcuchowych.

W SZLACHETNYM CELU I DLA ZDROWIATargi to jednak nie tylko skrzyżowa-nie wiedzy i biznesu. Było podczas nich również miejsce na szlachetne akcje oraz… zdrową rywalizację. Mowa o dwóch niezwykle istotnych punktach programu MTL w Rogo-wie. Pierwszym niewątpliwie była możliwość pomocy potrzebującym krwi: podczas targów można było zostać jej honorowym dawcą. Na terenach targowych stał krwiobus i krew była pobierana na miejscu. Honorowi krwiodawcy oddali ok. 10 l krwi.Drugie wydarzenie to II Leśny Bieg Targowy. Wzięły w nim udział 34 osoby w trzech kategoriach:

generalnej, kobiet i mężczyzn. Wyniki są zamieszczone na:www.targilesne.pl

DRWALE NA START…Spore emocje czekały na uczestni-ków i kibiców Mistrzostw Polski Drwali. Mistrzem został Grzegorz Indyk pracujący na co dzień w lasach Nadleśnictwa Lesko. Drugie miej-sce w kategorii „Senior” zajął Ka-mil Szarmach, a trzecie Roman Sza-la. Najlepszym „Juniorem” był Piotr Oman, drugi był Sebastian Badura, a trzeci Adam Wawrzak. W mistrzo-stwach uczestniczyło w sumie 30 za-wodników, w tym trzy kobiety.Organizatorem Mistrzostw Polski Drwali było Stowarzyszenie Przed-siębiorców Leśnych, partnerem Lasy Państwowe, gospodarzem Le-śny Zakład Doświadczalny SGGW, a głównym sponsorem koncern Makita – japoński producent elek-trycznych i spalinowych narzędzi. W Mistrzostwach uczestniczyło 30 zawodników, w tym 3 kobiety. Gościnnie występowali zawodnicy z Finlandii.

DLA KAŻDEGO COŚ MIŁEGOBogaty program Międzynarodo-wych Targów Leśnych w Rogowie zawierał wiele atrakcji.

Page 88: Gazeta Łowiecka 6/2015

88

Chętni mogli zwiedzić Arboretum i Alpinarium, a także podziwiać eksponaty Muzeum Lasu i Drew-na. Targom towarzyszyło również spotkanie Koła Leśników Moto-cyklistów. Wielkie zainteresowanie wzbudził pokaz marki Fiskars, któ-ra zaprezentowała możliwości no-wej generacji siekier z linii X (pi-szemy o tym w bieżącym wydaniu Gazety Łowieckiej).

LUDZKI GESTWarto napisać o pewnym wyjątko-wym geście związanym z tegorocz-nymi targami. Wspomniana firma Fiskars, która wystawiała się pod-czas MTL w Rogowie, wykazała się postawą godną naśladowania. Za pośrednictwem LZD SGGW w Rogowie Fiskars przekazała po-trzebującym drewno zakupione do pokazów na swoim stoisku. Rodzinę wskazał Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej.

Page 89: Gazeta Łowiecka 6/2015

Ładujesz w nocy,pracujesz w dzień.

ZEROEmisji

Poziom hałasu

PROSTAObsługa

ULTRA DUŻAPojemność

Seria narzędzi bateryjnych Hitachi 36V

*1

*2 *3

*1 Praca całodniowa oznacza pracę na baterii plecakowej BL36200, która zapewnia ok. 8 godzin pracy dla modelu CH36DL. *2 Zero emisji oznacza, że ta seria produktów nie wydziela szkodliwych spalin.

*3 Łatwość konserwacji oznacza, że nie ma potrzeby, aby spuścić paliwo na okres przechowywania, czyszczenia filtra powietrza, itp. (typowych czynności dla urządzeń spalinowych).

NISKI

Page 90: Gazeta Łowiecka 6/2015

w Rogowie

Tak jak siekiera wydaje się prostym narzędziem, tak rąbanie drewna to z pozoru nieskomplikowana czynność. Jak to zwykle jednak bywa, w praktyce wszystko wygląda inaczej. Dlatego tak ważny jest

odpowiedni dobór modelu siekiery oraz umiejętność właściwego posługiwania się nią. Gdy idzie to ze sobą w parze, praca jest łatwiejsza,

szybsza i bezpieczniejsza

TEKST I ZDJĘCIA: GAZETA ŁOWIECKA

Page 91: Gazeta Łowiecka 6/2015

91

w Rogowie

Page 92: Gazeta Łowiecka 6/2015

92

Page 93: Gazeta Łowiecka 6/2015

93

Page 94: Gazeta Łowiecka 6/2015

94

Firma Fiskars, która sprzedała na polskim rynku już ponad mi-

lion siekier, pokazała ich nową linię na tegorocznych Międzynarodo-wych Targach Leśnych w Rogowie, które odbyły się w dniach 2-4 wrze-śnia. Zaprezentowane i częściowo omówione w poprzednim wydaniu Gazety Łowieckiej modele, są już czwartą generacją siekier X.

DOTKNĄĆ I WYPRÓBOWAĆStoisko Fiskars w Rogowie było po-dzielone na dwie części, pierwsza z nich, którą możemy nazwać sta-tyczną, prezentowała szeroką gamę produktów przydatnych zarówno w lesie, w łowisku, jak i w ogrodzie. Można było ich dotknąć, sprawdzić wagę, chwyt, porównać różne mo-dele i zasięgnąć porady fachowców. Druga część stoiska, która nie da się ukryć, znacznie bardziej nam się spodobała, to mały poligon, na któ-rym mogliśmy wypróbować wszyst-kie modele siekier, na małych i du-żych pieńkach drewna.

HAKI, KLESZCZE I CAPINAMożna było nauczyć się m.in. po-sługiwania hakiem i kleszczami do pni, a także różnej wielkości capiną. Instruktorzy pokazywali, jak dobrać odpowiednią siekierę do długości

ramion, tak aby praca była jak naj-bardziej efektywna i najmniej mę-cząca. To bardzo ważny element, który często ignorowany, spowalnia naszą pracę. Ten, kto miał okazję pracować siekierą i przerąbał parę metrów drewna, wie, jak bolą ple-cy, jeśli za każdym razem musimy schylić się i podnosić pieńki. Fan-tastycznym urządzeniem, które za-pobiega bólowi pleców i przyspiesza znacząco pracę jest capina, dostępna w dwóch długościach.

BEZPIECZNIE I EFEKTYWNIEPraca nowym modelem Fiskars X to czysta przyjemność, szczególnie jeśli widzimy, jak duży model X25 jednym uderzeniem rozbija pień o szerokości 50 cm. Prezentacja w Rogowie obejmowała jednak tak-że mniejsze siekiery ciesielskie, które świetnie nadają się do codziennych prac gospodarczych i w łowisku. Firma Fiskars kolejny raz pokazała, że jest niekwestionowanym liderem, a oferowany przez nią szeroki asor-tyment jest dostosowany do każ-dego rodzaju wymagań klientów, i zapewnia bezpieczną, szybką oraz efektywną pracę.

Page 95: Gazeta Łowiecka 6/2015

95

Page 96: Gazeta Łowiecka 6/2015

Nowa lornetka El Range z dalmierzem, firmy Swarovski to szeroki wachlarz

inteligentnych rozwiązań. Kosztuje wprawdzie niemało, ale jest warta każdej ceny!

TEKST: MATS GYLLSANDTŁUMACZYŁA: AGNIESZKA ŚWIERK

Page 97: Gazeta Łowiecka 6/2015

SWAROVSKI EL RANGE 8X42

uż otwierając opakowanie, czu-je się wysoką jakość. Można to przyrównać np. do otwierania

drzwi nowego samochodu. Rozpa-kowuję wszystkie elementy i chcę zacząć od zamocowania paska. Tu czeka mnie przyjemna niespo-dzianka…

DOBRE ROZWIĄZANIEPasek na szyję jest przymocowany na stałe do lornetki przy pomocy zupełnie nowych zatrzasków. Wy-gląda to ładnie, a ponadto przy-spiesza i ułatwia sprawę – dziwne, że wcześniej nikt nie wymyślił takie-go rozwiązania. Przednie pokrywy chroniące soczewki są fabrycznie zamontowane, tj. przymocowane na stałe do obudowy lornetki. Innymi słowy, nie musimy się martwić, że je zgubimy, co było nagminnym pro-blemem w innych modelach.

NIEWYOBRAŻALNA OSTROŚĆOdkręcam okulary i ustawiam dioptrie na wartość, która według

J

Page 98: Gazeta Łowiecka 6/2015

98

mojej wiedzy jest prawidłowa. Kie-ruję lornetkę na drzewa daleko na polu. Ostrość obrazu niemal zwala mnie z nóg – jest autentycznie nie-wyobrażalna! Kontrast i oddanie ko-lorów są równie fantastyczne.Ci, którzy utrzymują, że lornetka z dolnej półki jest równie dobra, na pewno nigdy nie mieli okazji uży-wać nowej lornetki El Range.Wszystkie drobne szczegóły są do-skonale widoczne i wyraźnie odci-nają się od tła. Jestem pod dużym wrażeniem!

ERGONOMICZNA I…Naciskam przycisk służący do mie-rzenia odległości. Jest on tak umiej-scowiony, że łatwo można go do-sięgnąć lewym środkowym palcem. Natomiast ostrość ustawia się szybko i sprawnie przy pomocy palca wskazu-jącego. Lornetka ma tak ergonomicz-ną konstrukcję, że można ją trzymać i obsługiwać jedną ręką. Odległość mierzy się niezwykle łatwo. Wystar-czy, że skierujesz lornetkę na obiekt, od którego chcesz zmierzyć odległość, po czym naciskasz przycisk dalmierza. Wyświetla się natychmiast!

…PRECYZYJNALornetka jest również bardzo precy-zyjna. Sprawdziłem to, zadając po-

miar odległości na moim własnym polu, które jak dobrze wiem, wynosi dokładnie 147 m. Lornetka EL Ran-ge podała dokładnie taki sam wy-nik. Do 500 m lornetka działa rów-nie szybko. W przypadku większych odległości pomiar zabiera trochę więcej czasu, ale nie na tyle dużo, żeby można to było uznać za man-kament. Dodatkowy czas obróbki wynika głównie z faktu, że lornet-kę trzeba trzymać podczas pomiaru nieruchomo.

W SAM RAZ DLA MYŚLIWYCHLornetka El Range 8x42, którą te-stowałem, to naprawdę dobry sprzęt myśliwski. Jest lekka i poręczna – świetnie nadaje się na każde po-lowanie, a szczególnie polecam ją wszystkim, którzy mają lunety z kal-kulatorem balistycznym.Wielu na pewno powie, że lornetka za ponad 10 tys. zł to zbyt drogi sprzęt. Przyznam im w pewnym stopniu ra-cję – ale potraktujmy to jak inwestycję na lata. Z zakupu lornetki El Range będziesz mógł cieszyć się całe życie, a może nawet odziedziczą ją Twoje dzieci. A gwarantuję, że będą z niej zadowolone nie mniej niż Ty.

Page 100: Gazeta Łowiecka 6/2015

Noże Marttiini to tradycja zapoczątkowana w 1928 roku. Wszystkie produkty tej marki, do dziś produkowane są w fi ńskiej fabryce, dzięki czemu ich jakość oraz wygląd stanowią niekwestionowany wzór dla noży myśliwskich na całym świecie. Największą zaletą marki jest fakt, że noże Marttiini zostały zaprojektowane przez ludzi świadomych tego, że posiadać dobry nóż to czasem być lub nie być w warunkach skandynawskich lasów.

Skinner Laminate BrownNr katalogowy 167012Dł. ostrza (mm) 110Dł. całkowita (mm) 230

Ostrze stal nierdzewna

Rączka brzoza laminowana

Pochewka skóra

Martef SkinnerNr katalogowy 186024TDł. ostrza (mm) 110Dł. całkowita (mm) 230Ostrze stal nierdzewna i martefRączka guma

Pochewka skóra

Lynx 129Nr katalogowy 129010Dł. ostrza (mm) 110Dł. całkowita (mm) 220Ostrze stal nierdzewnaRączka brzoza

Pochewka skóra

Wood Grouse KnifeNr katalogowy 549019WDł. ostrza (mm) 110Dł. całkowita (mm) 245Ostrze stal nierdzewnaRączka brzoza woskowanaPochewka skóra

Page 101: Gazeta Łowiecka 6/2015

Noże Marttiini to tradycja zapoczątkowana w 1928 roku. Wszystkie produkty tej marki, do dziś produkowane są w fi ńskiej fabryce, dzięki czemu ich jakość oraz wygląd stanowią niekwestionowany wzór dla noży myśliwskich na całym świecie. Największą zaletą marki jest fakt, że noże Marttiini zostały zaprojektowane przez ludzi świadomych tego, że posiadać dobry nóż to czasem być lub nie być w warunkach skandynawskich lasów.

Skinner Laminate BrownNr katalogowy 167012Dł. ostrza (mm) 110Dł. całkowita (mm) 230

Ostrze stal nierdzewna

Rączka brzoza laminowana

Pochewka skóra

Martef SkinnerNr katalogowy 186024TDł. ostrza (mm) 110Dł. całkowita (mm) 230Ostrze stal nierdzewna i martefRączka guma

Pochewka skóra

Lynx 129Nr katalogowy 129010Dł. ostrza (mm) 110Dł. całkowita (mm) 220Ostrze stal nierdzewnaRączka brzoza

Pochewka skóra

Wood Grouse KnifeNr katalogowy 549019WDł. ostrza (mm) 110Dł. całkowita (mm) 245Ostrze stal nierdzewnaRączka brzoza woskowanaPochewka skóra

Page 102: Gazeta Łowiecka 6/2015

Wabienie kaczek Może trudno w to uwierzyć, ale wabienie dzikich

kaczek, a dokładnie rzecz biorąc kaczorów kaczki krzyżówki, było w przeszłości bardziej znaną sztuką niż obecnie…

TEKST I ZDJĘCIA: SŁAWOMIR PAWLIKOWSKI

Page 103: Gazeta Łowiecka 6/2015
Page 104: Gazeta Łowiecka 6/2015

104

W Polsce 4 gatunki dzikich ka-czek są ptakami łownymi.

Mamy więc dwa gatunki kaczek właściwych, zwanych inaczej pły-wającymi, do których należą krzy-żówka i cyraneczka oraz kaczki nur-kujące, czyli tak zwane grążyce. Do nich zaliczamy głowienkę i czernicę. Praktycznie każdy z tych gatunków można wabić, ale problem w tym, że wszystkie różnią się dość znacz-nie odgłosami, które wydają.Najbardziej popularną kaczką, a zarazem gatunkiem najbardziej licznym ze wszystkich dzikich ka-czek w naszym kraju, jest wspo-mniana już krzyżówka i to tym gatunkiem zajmę się w szczegól-ności. Jej głos to po prostu znane wszystkim kwakanie.

JAKIE WABIKI?Wabików na kaczki krzyżówki na polskim rynku jest niewiele. Naj-bardziej popularnym jest wabik nie-mieckiej firmy Hubertus. Jednak nie jest to jedyny wybór na naszym rynku. W ostatnich latach polska firma Gunbroker z Sieradza zaczęła produkcję wabika na kaczki, który imituje odgłosy żerujących kaczek. Prawdziwymi arcydziełami wśród wabików na kaczki są oczywiście ro-bione ręcznie na zamówienie wabiki

amerykańskiej firmy RCC (Riceland Custom Call). W Polsce praktycznie są niedostępne z jednego względu. Cena ich wykonania waha się od 80 do 200 dolarów, dlatego też właści-ciele sklepów nie sprowadzają ich z USA, ponieważ, jak na wabiki, to jest spory wydatek. Osobiście jed-nak jestem zdania, że lepiej mieć 1–2 konkretne wabiki, niż 10 kiepskich. Trochę tańsze produkuje w USA fir-ma Buck Gardner. Ich cena waha się od 30 do 60 dolarów.

KRYKUCHA LUB BAŁWANKITyle na temat samych wabików, te-raz kilka słów na temat techniki i taktyki polowania na kaczki. Otóż w czasach, kiedy jeszcze wiosną mo-gliśmy polować na kaczory kaczki krzyżówki, polowanie z wabikiem miało sens. Kaczory ubiegające się wiosną o względy kaczek bardzo do-brze reagowały na nawoływanie sa-mych kaczek. Takie polowanie było pięknym przeżyciem. Do tej pory ten sposób polowania przetrwał w Rosji i na Białorusi. Do tego ro-dzaju polowania potrzebna również jest udomowiona kaczka (samica) zwana krykuchą, która na uwięzi jest trzymana przy jakimś zbiorniku wodnym, w rejonie naszego poten-cjalnego polowania. Sama krykucha

Page 105: Gazeta Łowiecka 6/2015

105

Page 106: Gazeta Łowiecka 6/2015

106

z czasem została zastąpiona przez tzw. bałwanki, czyli plastikowe ku-kły imitujące kaczki. Technika polo-wania polega na tym, że krykucha, będąca na kilkumetrowej uwięzi, pływa sobie po zbiorniku, a my do-brze zamaskowani lub schowani w budkach-szałasach siedzimy w pobliżu i wabimy, imitując odgło-sy kaczki. Kiedy nadlatuje kaczor lub kaczory, strzelamy do nich. Podobnie jest w przypadku wy-korzystania bałwanków. Dodam, że powinny one znajdować się na uwięzi z prostego powodu. Wiejący

wiatr, zwłaszcza od brzegu ku środ-kowi danego akwenu, może nam wy-wiać bałwanki, które między trzci-nami będzie ciężko odnaleźć. Ten rodzaj polowania na kaczki jest naj-bardziej skutecznym i sensownym. Strzela się tylko kaczory, więc kaczki zostają i mogą zakładać lęgi. Ponad-to wabi się jeden konkretny gatunek i w związku z tym nie dochodzi do pomyłek podczas polowania.

PAMIĘTAJCIE O KAMUFLAŻUJesienne polowania na kaczki me-todą wabienia nie są już takie sku-

Page 107: Gazeta Łowiecka 6/2015

107

teczne jak wiosenne, aczkolwiek osobiście kilka razy udało mi się w ten sposób zmienić kierunek lotu danego stadka. Podczas jesiennego polowania możemy wykorzystać tak zwany odgłos żerujących kaczek. Kiedy widzimy lecące stadko, któ-re podąża nie w naszym kierunku, możemy próbować w ten sposób wabić. Musimy wtedy również pa-miętać o kamuflażu. Zarówno gęsi, jak i kaczki mają dobrze rozwinięty wzrok. Jeśli nie jesteśmy dostatecz-nie zamaskowani, a przy tym wyko-nujemy niepotrzebne ruchy, może-my raczej zapomnieć o powodzeniu. Dobre efekty przynosi polowanie na ścierniskach lub innych żerowi-skach kaczek rankiem lub wczesnym wieczorem. Warunek jest jeden. Musi być dostatecznie widno. Rozkłada-my wtedy na ściernisku bałwanki, jak podczas polowań wiosennych. Możemy również wykorzystać kry-kuchę, a kiedy lecące stadko usłyszy odgłosy naszego wabienia i dostrze-że również bałwanki, istnieje duże prawdopodobieństwo, że będzie się chciało przyłączyć do biesiady. Osobiście zachęcam do tej metody polowania, ponieważ przynosi ona wiele satysfakcji myśliwemu. Czas na tego typu polowania jest dobry – o tej porze roku zaczynają pusto-

szeć pola uprawne i kaczki często lubią je odwiedzać w poszukiwaniu żeru. Nawet późną jesienią, kiedy ostatnie opustoszeją pola po kuku-rydzy, można z powodzeniem pró-bować tej metody. Życząc powodzenia i częstego ła-mania strzelby, jak i dobrego wabie-nia, ze smutkiem informuję, że to już ostatnia część moich rozważań na temat wabienia. Z czytelnikami Gazety Łowieckiej jednak się nie że-gnam, ponieważ na jej łamach będę dzielił się swoją wiedzą i doświad-czeniem w innych dziedzinach ło-wiectwa. Darz Bór!

Page 108: Gazeta Łowiecka 6/2015

Marttiini Lynx

Mało prawdopodobne, by rzemieślnik i kaznodzieja Janne Marttiini, wyrabiając swoje noże w latach 30. XX wieku,

choćby przypuszczał, że jego nóż Lynx podbije cały świat…

TEKST I ZDJĘCIA: PASI ROMAKKANIEMITŁUMACZYŁA: KINGA JAGIEŁŁO

NAJPOPULARNIEJSZY FIŃSKI NÓŻ

Fiński mężczyzna i nóż puukko [tradycyjny fiński nóż myśliw-

ski, zwany w Polsce potocznie fin-ką – przyp. tłum.] to nierozerwalne połączenie już od tysięcy lat. Finka wisząca w pochwie przy pasie towa-rzyszyła swojemu właścicielowi od młodzieńczych lat, aż po ostatnie prace wykonywane przez niego już jako siwiuteńkiego dziadka.

Oprócz codziennych zadań, puuk-ko mógł też ocalić właściciela przed uściskiem zamarzającej przerębli lub uwolnić konia zaklinowanego w za-przęg z saniami. Potrzebowano go w chwili narodzin nowego życia – do przecięcia pępowiny – i by uniknąć śmierci, do obrony własnej przed wrogiem – w trakcie wypraw wojennych. Nóż puukko miał swo-

Page 109: Gazeta Łowiecka 6/2015

Mało prawdopodobne, by rzemieślnik i kaznodzieja Janne Marttiini, wyrabiając swoje noże w latach 30. XX wieku,

choćby przypuszczał, że jego nóż Lynx podbije cały świat…

Page 110: Gazeta Łowiecka 6/2015

110

ją własną rolę nawet jako obrońca niepodległości Finlandii. Podczas II wojny światowej konflikt radziec-ko-fiński przeszedł do historii jako „Wojna Zimowa”. Naoczni świad-kowie i uczestnicy potyczek pod Ke-mijärvi i Mäntyvaara już po wojnie wspominali, że często gdy dochodzi-ło do walki wręcz w ciemnościach rozpoznawano Finów, po tym czy mieli na plecach charakterystyczną pochwę noża. W ten sposób puuk-ko, czy finka, jak nazywamy ten nóż w Polsce, służyła żołnierzom jako bagnet. Prawie żaden inny przedmiot nie jest połączony z tyloma opowieścia-mi co nóż puukko. A wśród różnych

rodzajów noży jeden ma szczególne znaczenie: stworzony przez Marttii-niego Lynx to bez wątpienia do dziś najpopularniejszy fiński nóż.

MILIONOWA PRODUKCJAHistoria noża Lynx zaczyna się ok. 80 lat temu. W 1928 roku Janne Marttiini założył w Rovaniemi nie-wielki zakład rzemieślniczy, noszący jego imię. Cztery lata później, pod-czas targów rolniczych w Wyborgu, jego misternie wyrabiane i ostre jak brzytwa noże wzbudziły wielki po-dziw wśród zwiedzających. Dobre-mu produktowi brakowało jedynie odpowiedniej nazwy, a ta wyłoniła się w trakcie konkursu na nazwy,

Page 111: Gazeta Łowiecka 6/2015

111

połączonego ze wspomnianymi targami rolniczymi. Narodził się Ilves (z fińskiego: ryś, po angielsku: lynx – przyp. tłum.). Poprzez deka-dy model ten przechodził jedynie drobne zmiany. Obecnie w sprze-daży jest 8 wzorów podstawowych oraz 2 wzory szczególne. Ze wszyst-kich noży puukko Lynx był zawsze najchętniej wybierany, zarówno w Finlandii, jak i za jej granicami. Dziś trudno powiedzieć, ile dokład-nie wyprodukowano tego typu noży – w każdym razie liczyć je należy w milionach sztuk. Noże Marttiini są eksportowane do kilkudziesięciu krajów na całym świecie, a w każdej eksportowanej kolekcji zawsze moż-na odnaleźć model Lynx.

W Finlandii noże Marttiini każdego roku zdobywają najwyższe nagrody, jako produkty rdzennie związane z tradycją i skandynawską kulturą łowiecką.

PO PROSTU „FIŃSKO”Dlaczego w ciągu dziesięcioleci po-śród setek modeli noży jeden puukko ciągle wybija się na pierwszą pozy-cję? Według producenta ostrze noża utożsamia w wyjątkowy sposób tra-dycyjne fińskie ostrze puukko. Na-wet sam uchwyt stanowi często wzór dla wielu innych modeli. – Wygląda po prostu „fińsko”, na-wiązuje do stylu Marttiniego – wy-jaśnia kierownik ds. marketingu, Sanna Ylikärppä i dodaje: – Nasza

Page 112: Gazeta Łowiecka 6/2015

112

obecna oferta opiera się całkowicie na nożu Lynx, wkładu Marttiniego nie sposób przecenić.

NOŻE PUUKKO I KLASYCZNEChoć mocno podkreśla się fińskie pochodzenie noża Lynx, prefabry-katy ostrzy są przywożone już od dziesiątek lat z terenów Niemiec oraz Francji. Przyczyna, według producenta, tkwi w jakości: najlep-sze prefabrykaty powstają właśnie tam. Wyobrażenie o rozgrzanych ostrzach i kowalach z kuźniczymi

młotami szybko ulatuje w fabryce Marttiiniego. Ostrza przywiezione z Europy Środkowej rozkłada się obok siebie na grzebieniach szli-fierek sterowanych komputerowo. Na pojedynczym grzebieniu mieści się ich 100, a wszystkich grzebie-ni jest 10. W najlepszym wypadku dzienna produkcja ostrzy wynosi nawet do 2 tys. sztuk. Kiedy kształt i zakrzywienie głow-ni są odpowiednie, następuje obrób-ka sztychu oraz polerowanie ostrza. Na koniec wytłacza się bruzdy.

Page 113: Gazeta Łowiecka 6/2015

113

TRADYCYJNA OBRÓBKA LAKIEROWAMimo zaawansowanej mechaniza-cji wciąż tradycyjna praca manualna odgrywa kluczową rolę, kiedy głow-nie przymocowuje się do rękojeści. Najpierw przytwierdzana jest do niej nasada, wbijane jest ostrze, a nit wokół trzonu głowni zabezpiecza jej umocowanie.Ostatnich szlifowań rękojeści doko-nuje się na taśmach, następnie są one zanurzane w lakierze. Wprawdzie można znaleźć w naszych czasach

lepsze lub bardziej praktyczne spo-soby obróbki, jak na przykład wo-skowanie lub oliwienie, jednak we-dług producenta obróbka lakierowa jest świadomym wyborem dla tra-dycyjnych modeli. Delikatnie poły-skująca zalakierowana powierzchnia jest dla klienta znakiem oryginalne-go i prawdziwego Lynxa. Potem nie zostaje już nic poza wykończeniem, czyli ostrzeniem i polerowaniem. Zmywa się wosk i resztki materia-łów pozostałych na powierzchni w trakcie produkcji. Ostatnim eta-

Page 114: Gazeta Łowiecka 6/2015

114

pem obróbki jest laserowe oznacze-nie noża nazwą Marttiini.

DOŚWIADCZENI PRACOWNICYChociaż produkcję noży można stre-ścić w kilku zdaniach, za gotowym produktem stoją dziesiątki różnych etapów obróbki, z których wiele jest wykonywanych ręcznie. Najcenniej-szym skarbem każdej tradycyjnej fa-bryki finek są właśnie doświadczeni pracownicy. Na dzisiejszym miota-nym różnymi zmianami rynku pracy prawdziwą rzadkością jest usłyszeć o 40-letniej karierze w jednym miej-scu, w fabryce Marttiini to normal-ne. Wynikiem znajomości zawartych między pracownikami w fabryce jest niejedno małżeństwo, co sprawia, że Marttiini nadal zachowuje cha-rakter rodzinnej firmy, a wiedza i umiejętności przekazywane są z pokolenia na pokolenie.

SKŁADANY LYNXSkładany nóż, a mówiąc językiem bardziej popularnym – scyzoryk, nie pasuje do dłoni każdego Fina. Ogól-nie rzecz biorąc, scyzoryk uważa się za zabawkę chłopców, a finka o nie-składanym ostrzu jest tym jedynym słusznym nożem w męskiej dłoni, kiedy trzeba się zabrać do pracy. Poza Skandynawią to własnie noże

składane szturmują rynek w znaczący sposób. Był to powód, dla którego wprowadzono je do asortymentu Marttiini. Składany Lynx jest wśród nich absolutną nowością, pokazał się w witrynach sklepowych nieco ponad rok temu. Ściśle wpisuje się w zasady designu noży Lynx. W zna-nym 22-stopniowym zakrzywieniu ostrza i nieruchomych głowniach doszukuje się jego ostrości. Pochwa do kupienia oddzielnie jest dostęp-na zarówno w formie skórzanej, jak i nylonowej. Rękojeść wykonana jest z drewna bądź gumowo-plastikowej mieszanki. Jest rzeczą oczywistą, że materiałem drewnianym jest brzo-za. Taki nóż w ładnym opakowaniu to doskonały pomysł na prezent.

ORYGINALNA DREWNIANA RĘKOJEŚĆSkoro z nożem Lynx wiążą się tysią-ce historii, są też z nim powiązane różne wyobrażenia – ze względu na długą tradycję. Drewniana rękojeść jest jednym z nich. Serie Condor czy Martef o gumowanej rękojeści są, przy bliższym przyjrzeniu się, in-spirowane kształtem Lynxa, a choć gumowana rękojeść sprawdziłaby się zapewne i w klasycznych mode-lach, producent woli pozostać przy klasycznym drewnie, opierając się

Page 116: Gazeta Łowiecka 6/2015

116

praktycznie jedynie na tradycyjnych wyobrażeniach i oczekiwaniach konsumentów. I nie chodzi tu oczy-wiście o jakiekolwiek drewno, ale o rękojeść wyprodukowaną z brzozy karelskiej [odmiana brzozy rosnąca w Finlandii, o charakterystycznych obrzękach, tzw. czeczotach – przyp. tłum.]. Znajomość natury drewna połączona z doświadczeniem pra-cowników to niekwestionowany as w rękawie marki Marttiini. Materiał ten jest interesująco jasny i wyróż-nia się znacznie na korzyść wśród jednobarwnych konkurentów. Ce-lowo brzozę karelską zachowuje się jedynie do noży puukko, nato-miast do noży filetowych stosuje się drewno zwyczajnej brzozy. Materiał brzozowy przywożony jest do Ro-vaniemi z okolic Lahti oraz Sysmy, z tzw. „pasma brzozy karelskiej”. Liczbę produkowanych finek dosko-nale obrazuje fakt, iż rocznie wyko-rzystuje się równowartość obcią-żenia trzech ciężarówek, czyli ok. 60 tys. kg tego surowca do produk-cji rękojeści.

MASZYNY Z DUSZĄSkoro pracownicy są wyjątkowymi specjalistami w swojej dziedzinie, to można spodziewać się, że podobnie i maszyny są unikatowe. Przykładowo

tokarka do produkcji rękojeści, która właśnie przybyła z Włoch, była tam specjalnie przygotowywana przez 2 lata… Została zaprojektowana w ścisłej współpracy z producentem oraz przy wykorzystaniu wspólnego doświadczenia i wieloletniej tradycji w sztuce wytwarzania noży. Nowa tokarka „wypluwa ze swojej paszczy” ponad 300 sztuk rękojeści w ciągu godziny. Poza niektórymi szlifierka-mi, wszystkie inne maszyny na linii produkcyjnej Marttiini, były zapro-jektowane na specjalne zamówienie.

40 MLN NOŻY DO FILETOWANIAMówiąc o podboju świata przez noże Lynx, nie sposób pominąć 15-centymetrowych noży do file-towania, które są najczęściej ku-powanym modelem Marttiini. Sprzedano już ich na świecie prze-ogromną ilość, przekraczającą 40 milionów sztuk. Kluczem do tego sukcesu jest rozpoczęta w latach 60. XX wieku współpraca z firmą Ra-pala/Normark – międzynarodowym producentem i dystrybutorem sprzętu wędkarskiego. Narodził się z niej pomysł zaprojektowania i wprowadzenia na światowy rynek całej gamy noży do filetowania. Za-owocował on gwałtownym wzro-stem produkcji, kiedy Amerykanie

Page 117: Gazeta Łowiecka 6/2015

117

– za pośrednictwem marki Rapala – trafili na nóż Filetti Classic. Nie-wiarygodny sukces w Ameryce dał podwaliny modernizacji fabryki noży puukko w Rovaniemi. W roku 2005 Marttiini stało się częścią koncernu Rapala. Dzięki tej transakcji można było wykorzystać światowe atuty obu marek. Pomimo że rodzinna firma stała się częścią międzynarodowej korporacji, do dziś zachowuje swo-je tradycyjne metody produkcji oraz troskę o jakość i zarządzanie. Spostrzegawczy konsument może dostrzec, że choć na rękojeści noży do filetowania, eksportowanych na cały świat, a wzorowanych na mode-lu Lynx, widnieje już logo Rapala, to nazwa Marttiini pozostaje na głow-ni – i pozostanie tam na zawsze.

Page 118: Gazeta Łowiecka 6/2015

W Dolinie Śmierci

Na początku maja udaliśmy się do Namibii,

żeby zapolować na zebrę Hartmanna

w górach pustyni Namib. I choć polowanie

w Afryce często kojarzy się z ogrodzonymi łowiskami,

to nasza wyprawa nie miała nic wspólnego z tym stereotypowym

wyobrażeniem…

TEKST I ZDJĘCIA: MAT GYLLSANDTŁUMACZYŁA: EWA MOSTOWSKA

Page 119: Gazeta Łowiecka 6/2015
Page 120: Gazeta Łowiecka 6/2015

120

Obudziło mnie przejmujące zimno. Spróbowałem odsunąć

z twarzy śpiwór. Materiał był sztyw-ny od lodu, który posypał się na mnie, budząc na dobre. To skroplone opa-ry mojego ciała zamarzły podczas zimnych godzin nocnych, osadzając się po wewnętrznej stronie śpiwo-ra... W końcu jednak wyjrzałem na zewnątrz. Na niebie błyszczał księ-życ i skrzyły się miliony gwiazd. Od wczoraj znajdowałem się w połu-dniowo-zachodniej Namibii, wśród

stromych gór pustyni Namib, w to-warzystwie dwóch Amerykanów i Kanadyjczyka.

CEL: ZEBRA HARTMANNAWybrałem się tu tylko z jedne-go powodu - po to, by zapolować na jedno z najdzikszych zwierząt Czarnego Lądu – zebrę górską Hartmanna. Myśliwych do Afryki od zawsze przyciągały takie zwie-rzęta, jak bawół, słoń czy któryś z wielkich kotów. Mają one z pewno-ścią swój urok, jednak jak dla mnie zebra bije je na głowę. Łowy na nią zawsze są wyzwaniem. Wystarczy niewielka pomyłka podczas pod-chodu, by zwierzę zniknęło z pola widzenia, a gdy nawet uda się je do-

zebra

Page 121: Gazeta Łowiecka 6/2015

121

gonić, historia często się powtarza. Poprzedni dzień spędziliśmy w obo-zie pod miejscowością Rehoboth, ok. 90 km na południe od stolicy Namibii, Windhoek. Zapakowali-śmy do samochodów wszystko, co tylko mogło się przydać w nadcho-dzących dniach w górach, bo na miejscu nie ma zupełnie nic – tyl-ko bezdroża. Podróż na południe zabrała nam ok. 3 godzin, wliczając w to przymusowy przystanek, gdy w jednym z naszych aut w trakcie jazdy wybuchła opona. Kiedy opu-ściliśmy wiejską drogę i wjechaliśmy w góry, było już prawie zupełnie ciem-no, więc nie do końca wiedziałem, jak wygląda teren dookoła. Nasi go-spodarze sprawnie rozstawili obóz,

rozpalili ogień i wzięli się za przygo-towanie kolacji – podczas naszego pobytu w górach wszystkie posiłki robione były na otwartym ogniu. My, jako goście, mogliśmy rozsiąść się na krzesłach polowych i odpocząć. O tyle chociaż było cywilizowanie, że dostaliśmy gin i tonik. Celem moich towarzyszy w tym gigantycz-nym, znajdującym się na wysokości 2000 m n.p.m., łowisku były antylo-py: kudu i oryx. Tylko ja przyjecha-łem tu dla zebry.

TROPY I DŹWIĘKIGdy obudziłem się rano, niebo już szarzało, ale nocny chłód ani tro-chę nie zelżał. Mimo że nie było to szczególnie kuszące, wyposażony w papier, szpadel i przenośne krzesło toaletowe udałem się za potrzebą.– Lepiej wykop porządny dół, bo inaczej pawiany wygrzebią to, co tam zakopiesz – krzyknął za mną Jamy Trout. To właściciel firmy, zebra

Page 122: Gazeta Łowiecka 6/2015

122

zebra

Page 123: Gazeta Łowiecka 6/2015

123

organizującej to polowanie. Posiada ponad 340 000 ha ziemi i prowadzi 4 obozy łowieckie rozlokowane po całej Namibii. Swoją ofertę kieru-je do amerykańskich klientów, ale ku swojemu zadowoleniu, ma coraz więcej gości z Europy. Swój dół wykopałem 200 m za obo-zem. Gdy tak siedziałem w środku głuszy, rozglądając się wokół siebie, zdałem sobie sprawę, jak niewiele osób ma okazję przeżyć coś takiego. Czułem się szczęśliwy. Gdy wróciłem do obozu, śniada-nie było już gotowe. Nasz kucharz Dreis zrobił na ognisku jajecznicę i usmażył kilka parówek. Nałożył mi jedzenie i nalał czegoś, co nazwał kawą, a co było tak słabe, że przez płyn widać było dno kubka. Mimo to smakowało mi, tak jak może sma-kować tylko jedzenie serwowane w samym środku pustkowia. – Jamy i Kabous wyszli w teren, za-nim jeszcze wstaliście – powiedział Dreis, dorzucając na grilla kilka parówek. Kabous Grünschloss to 28-letni PH [Professional Hunter – ang. „zawodowy myśliwy”, po-siadający licencję Ministerstwa Tu-rystyki i Środowiska w Namibii – przyp. tłum.], który miał mi dziś towarzyszyć. Mimo młodego wieku był już doświadczonym przewodni-

zebra

Page 124: Gazeta Łowiecka 6/2015

124

kiem – pracował wcześniej w firmie Blaser Safaris. Poza tym, zdobycie licencji PH trwa w Namibii 6 lat – dla porównania w RPA wystarczy 14-dniowy kurs. Jamy i Kabous wrócili godzinę póź-niej, pośpieszając nas do wyjścia.– Niedaleko jest stado zebr – oznaj-mił Kabous, przeżuwając parówkę. – Musimy pójść teraz, zanim zejdą z gór. Zebry zazwyczaj spędzają noc w górach, a w ciągu dnia schodzą niżej, tam gdzie jest więcej jedze-nia. Razem z Chrisem Mudgettem, który miał dziś ze mną polować, poszliśmy się przygotować. Mimo że słońce już wstało, było tak zim-no, że założyłem na siebie wszystko, co miałem: podkoszulek, kalesony, t-shirt, koszulę, ciepły sweter, kurt-kę, czapkę z daszkiem i szalik. Chwi-lę później byliśmy już w drodze do miejsca, w którym Kabous widział zebry. Oczywiście, nie było ich tam, gdy doszliśmy, za to w suchym pia-sku znaleźliśmy mnóstwo śladów. – Mogły już zejść w dolinę, chociaż ciężko odróżnić wszystkie tropy. – powiedział przewodnik. Wtedy coś usłyszeliśmy, jakby krzyk. – To nawoływanie ogiera – wyja-śnił Kabous. Dźwięk pochodził ze wzgórza, znajdującego się około kilo-

metr dalej. Poszliśmy szybko w tam-tą stronę. Chociaż teren był trudny, wcale się nie zgrzałem; raczej udało mi się pozbyć uczucia przemarznię-cia. Poza tym od pustyni wiał sil-ny, południowy wiatr, który po tej stronie równika odpowiada nasze-mu północnemu. Mimo że słońce już całkiem wstało, powietrze było lodowate. Wejście na wzgórze zaję-ło nam prawie godzinę, po której wdrapaliśmy się ostrożnie na grzbiet i zajęliśmy pozycje obserwacyjne.

TYM RAZEM PUDŁOPrzed nami rozciągała się niewielka dolinka. Położyliśmy się na brzu-chach, obserwując okolicę przez lor-netkę. Było pusto. – Chodźmy dalej. One gdzieś tu są, czuję to – powiedział Kabous. Godzinę później leżeliśmy już na innym wzgórzu. – Tam – wskazał mój PH. W wyso-kiej trawie jakieś 500 m przed nami pasło się stado 30 zebr. Z daleka wy-patrzyliśmy wśród nich dwa ogiery. Przygotowałem się i razem pode-szliśmy bliżej. Po pół godzinie zwie-rzęta były w zasięgu mojego strzału – dalmierz pokazywał 230 m. Ogier, którego wybrałem, spacerował po-woli wzdłuż ścieżki po drugiej stro-nie doliny.

Page 125: Gazeta Łowiecka 6/2015

125

– Jak się zatrzyma, celuj w łopatkę – poinstruował mnie Kabous, nie spuszczając zwierzęcia z oka. Po-łożyłem się, ustawiłem do strzału i czekałem. Broń miałem przystrzeloną na 200 m, więc nie potrzebowałem nic kom-pensować. Minęło parę minut, za-nim moja szansa nadeszła. Ogier przystanął, przekręcił się odrobinę i spojrzał w stronę stada. Wycelo-wałem i oddałem strzał. Huk mojej 30-06 przerwał ciszę panującą w do-linie, ale kula trafiła w ziemię metr przed celem.

Pudło! Zanim zdążyłem przełado-wać, zwierząt już nie było. – Co się stało? Nie umiałem odpowiedzieć na to pytanie. Miałem stabilne podparcie, oddychałem normalnie, wszystko było dobrze. A mimo to spudłowa-łem. Podniosłem się i przeszedłem kawałek. Leżeliśmy wcześniej przy skalnym występie, osłonięci od wiatru, który uderzył mnie teraz z niespodziewaną siłą. Okazało się, że dolina działała dla wiatru jak le-jek. Podejrzewam, że właśnie dla-tego spudłowałem. Nadeszła pora

Page 126: Gazeta Łowiecka 6/2015

zebra126

obiadu, więc przerwaliśmy polowa-nie. Przez całą drogę powrotną mię-dliłem w głowie to, co się stało. To na pewno wiatr, czy może w trakcie marszu przez góry uderzyłem w coś lunetą? Po posiłku postanowiłem sprawdzić broń. Jamy ustawił dla mnie kawałek kartonu. Oparłem się o maskę samochodu, wycelowałem i ostrożnie nacisnąłem spust. Kula trafiła dokładnie tam, gdzie celowa-łem, a więc moje wcześniejsze pudło naprawdę mogło wynikać z silnego wiatru. Albo nie – czasem dzieją się rzeczy niewytłumaczalne.

SZCZĘŚLIWY DUBLETGdy odpoczęliśmy, nadeszła pora, by wyjść z obozu. Tym razem mia-łem pójść z Jamym i Kanadyjczy-kiem Bradem Fensonem. Celem Brada było kudu, więc na nim się skupiliśmy. Zarówno Jamy, jak i Ka-bous twierdzili, że z zebrami trze-ba poczekać, aż znów wejdą wyżej. Ledwo uszliśmy kilometr, gdy Brad zatrzymał nas, pokazując na coś. – Zebry, całe stado. Cofnęliśmy się trochę, żeby nas nie za-uważyły. Jamy podszedł bliżej poob-serwować, ale wrócił już po minucie. – Tam jest 60–70 zebr, a najbliż-sze są tylko 200 m stąd – oznajmił. – Jesteś gotowy na kolejną próbę?

Skinąłem głową. Po poobiednim te-stowaniu broni odzyskałem wiarę w siebie. Obeszliśmy skalny występ i podeszliśmy bliżej. Pod osłoną paru głazów przygotowałem się do strza-łu, podczołgałem na płaski kamień i ostrożnie wyjrzałem za krawędź. Zebry wciąż tam były.– Widzisz tego dużego ogiera po prawej? Gdy będziesz gotowy, strzel go.

Page 127: Gazeta Łowiecka 6/2015

zebra127

Page 128: Gazeta Łowiecka 6/2015

128

Zwierzęta były zupełnie nieświa-dome tego, że tu leżymy i je ob-serwujemy. Wycelowałem i naci-snąłem spust. Wyraźnie dało się słyszeć kulę wchodzącą w ciało zebry. Zwierzę stanęło dęba, zato-czyło się, a potem położyło. Reszta stada nie zareagowała. – Strzel jeszcze jednego – syknął Jamy. – Weź tego, co stoi na lewo od tego, co strzeliłeś. Wtedy wydarzyło się coś, co sprawi-ło, że zamierzam jeszcze wrócić do Namibii, by polować na zebry, jeśli tylko będzie możliwość.Kula trafiła prosto w łopatkę. Zwie-rzę stanęło dęba, zatańczyło w miej-scu, wydając z siebie ryk, po czym spróbowało ugryźć się w łopatkę. Po kilku sekundach wszystko się skończyło i nad Doliną Śmierci znów zapanował spokój. – Wspaniałe strzały – pochwalili mnie Jamy i Brad. – Czyste szaleństwo, fantastycz-ny double – Brad wyciągnął rękę w geście gratulacji. Cały trząsłem się z nadmiaru adrenaliny i pierwszy raz od przybycia na pustynię nie czułem zimna. Usiadłem na skale, próbując zorientować się, co się stało. Czułem się niesamowicie.

ŁUP WIKINGAJamy udał się po samochód i pomoc w transporcie tusz. Skóry były moje, a mięso miało zostać rozdzielone pomiędzy miejscową ludność. Nic się nie marnowało. Powrót zajął mu prawie godzinę. Potem razem uło-żyliśmy zebry do zdjęć. – Typowy wiking, przyjeżdża do Namibii i strzela nie jedną, ale dwie największe sztuki w kraju – rzekł Jamy z uśmiechem. Spojrzałem na le-żące w piasku zwierzęta. Miał rację, a w każdym razie ja nigdy nie wi-działem większych zebr. Po poran-nym pudle życie znowu było piękne. Teraz mogłem się wyluzować, cie-szyć otoczeniem i pomóc Bradowi znaleźć piękne kudu. Tego dnia zdarzyła się jeszcze jed-na rzecz, której nigdy nie zapomnę. Brad trafił swoje kudu i wracaliśmy już do obozu, gdy Jamy zatrzymał nagle samochód i wskazał na jedną górę. Z daleka wyglądało to jak wo-dospad. Wyjąłem lornetkę i okazało się, że to, co wyglądało jak woda, to były zebry. Stado złożone z 700–800 osobników zbiegało w dolinę poni-żej. Po takich widokach nic dziwne-go, że bez wahania polecam wszyst-kim wyprawę do Namibii.

Page 130: Gazeta Łowiecka 6/2015

NOKTOWIZJAPrzewodnik myśliwego

Człowiek, jako istota przystosowana do dziennego trybu życia, nie jest obdarzony

nawet w części tak czułym wzrokiem, jak drapieżniki i inne stworzenia prowadzące głównie nocny tryb życia. Noktowizja została wynaleziona w latach 20. ubiegłego stulecia,

by pomóc ludziom lepiej widzieć nocą

TEKST: MACIEJ GACYKZDJĘCIA: DAMIAN DEMENDECKI

Noktowizor jest urządzeniem optycznym, które skupia, a na-

stępnie wzmacnia światło. W od-różnieniu od klasycznej lornetki czy lunety celowniczej, w których świa-tło jest tylko skupiane i dostarcza-ne do oka, noktowizor dodatkowo wzmacnia je elektronicznie.

LAMPA NOKTOWIZYJNADo wzmacniania światła służy spe-cjalny element wewnątrz noktowizora

– wzmacniacz obrazu, zwany potocz-nie lampą noktowizyjną. Wzmacniacz obrazu, czyli serce noktowizora, za-mienia skupione przez obiektyw nok-towizora światło na strumień elek-tronów i przyspiesza je w silnym polu elektromagnetycznym. Przyspieszone elektrony uderzają w ekran pokryty świecącym na zielono fosforem, od-wzorowując na nim wyraźny i jasny obraz nocnego otoczenia, widoczny przez okular noktowizora.

Page 131: Gazeta Łowiecka 6/2015
Page 132: Gazeta Łowiecka 6/2015

132

ŚWIATŁO SZCZĄTKOWEZazwyczaj w nocnym otoczeniu jest wystarczająco dużo światła po-chodzącego od księżyca, gwiazd oraz osiedli ludzkich, które choć ledwo widoczne, doskonale nada-je się dla noktowizora. Jest to tzw. światło szczątkowe. Dobry nok-towizor jest w stanie wzmocnić światło szczątkowe nawet 35 ty-sięcy razy, umożliwiając obserwa-cję odsłoniętego terenu aż po sam horyzont. Jeśli akurat jest pełnia, obraz dostarczany przez wysokiej klasy noktowizor wygląda niczym podczas słonecznego dnia. Z uwa-gi na powiększenie takich nok-towizorów wynoszące od 1 do 5 razy, sylwetkę człowieka czy też zwierzyny można dostrzec z od-ległości nawet 700 m!

ILUMINATOR PODCZERWIENIZdarza się, że w obserwowanym otoczeniu nie ma światła szczątko-wego, np. podczas nowiu, pochmur-nej nocy z dala od osiedli ludzkich lub w gęstym lesie. Jeśli nie ma świa-tła szczątkowego niezbędnego do działania noktowizora, należy wów-czas używać iluminatora. Wszyst-kie noktowizory są wyposażone w tzw. iluminator podczerwie-ni, zwany potocznie podświetle-

niem, diodą lub laserem. Ilumina-tor podczerwieni jest dla noktowizora tym samym, co latarka dla ludzkie-go oka. Jeśli jest kompletnie ciemno, po włączeniu iluminatora obserwa-tor może widzieć przez noktowizor teren do odległości maksymalnie 50–200 m. Jeśli światło szczątkowe się pojawia, zasięg noktowizora bar-dzo szybko wzrasta.

PODZIAŁ NA GENERACJENoktowizory są podzielone na tzw. generacje, bardzo różniące się od sie-bie nie tylko ceną, ale przede wszyst-kim możliwościami. Oznaczone są cyframi arabskimi lub zamiennie – rzymskimi.

Generacja 1Noktowizory generacji 1 (I) są pod-stawowymi urządzeniami o najniż-szej technologii. Działają w zasadzie tylko w oparciu o wbudowany ilu-minator podczerwieni, gdyż wzmac-niają światło zbyt słabo, aby wyko-rzystywać do pracy tylko światło szczątkowe. Nadają się dla tych użytkowników, którzy chcą odna-leźć wieczorem drogę do domu lub do obserwacji zwierzyny blisko swo-jego obejścia. Nie są one polecane myśliwym, gdyż ich zasięg nie prze-kracza 50 m.

Page 133: Gazeta Łowiecka 6/2015

133

MATRYCA CCD – CYFROWA RZECZYWISTOŚĆNależy tutaj wspomnieć o ostatniej „generacji” noktowizorów, czyli cy-frowej. Choć nie jest to formalnie żadna z kolejnych generacji, zwykło się tak określać urządzenia, które wzmacniają światło nie za pomocą lampy noktowizyjnej, lecz z uży-ciem światłoczułej matrycy CCD. Zarejestrowane na matrycy CCD światło jest zamieniane na ob-raz elektroniczny widoczny przez okular noktowizora na monitorze LCD wbudowanym w urządzenie. Noktowizory cyfrowe, zwłaszcza te najnowsze, zaczynają konkuro-wać możliwościami ze starszymi noktowizorami generacji 2+ (II+) i prześcigają wszystkie noktowi-zory niższych generacji. Cyfro-we urządzenia noktowizyjne nie posiadają wad konwencjonalnej noktowizji, takich jak ograniczo-na trwałość, wrażliwość na silne światło i widoczność iluminatora podczerwieni przez osoby trze-cie. Ich największą zaletą jest możli-wość nagrywania obrazu za pomocą rejestratorów wideo lub wprost na wkładaną w urządzenie kartę pa-mięci. Film z takiej karty może być później odtworzony na komputerze lub nawet w samym urządzeniu.

Generacja 1+Ulepszeniem tych urządzeń są nok-towizory generacji 1+ (I+), w któ-rych zastosowano bardziej skom-plikowaną technologię. Urządzenia tej generacji często obywają się bez pomocy iluminatora podczerwieni, w zamian oferując zasięg do 200 m i akceptowalną ostrość obrazu. Pod-czas pełni można w takich urządze-niach swobodnie obserwować teren aż po horyzont. Noktowizory ge-neracji 1+ mogą być już używane do obserwacji przez myśliwych.

Generacja 2+ Najwyższą dostępną powszechnie w Polsce generacją noktowizji jest generacja 2+ (II+). Wewnątrz takie-go urządzenia stosuje się kosztowną i złożoną technologię, wielokrotnie przewyższającą czułością poprzednio omawiane generacje. Już w najsłab-szym świetle szczątkowym zasięg tego typu noktowizora przekracza 200 m, a przy niewielkim księżycu można obserwować przez niego teren aż po horyzont. Tak zaawansowane nokto-wizory praktycznie zawsze obywa-ją się bez dodatkowego iluminatora podczerwieni, dzięki czemu obser-wator jest „niewidzialny” dla innych osób obecnych na tym samym tere-nie, wyposażonych w noktowizory.

Page 134: Gazeta Łowiecka 6/2015

134

Page 135: Gazeta Łowiecka 6/2015

135

Page 136: Gazeta Łowiecka 6/2015

136

Noktowizory realizują trzy zada-nia. Pierwszym i najważniejszym jest obserwacja otoczenia, drugim: możliwość rejestracji obserwowane-go obrazu i trzecim – możliwość ich używania podczas polowań w nocy.

NOKTOWIZJA A POLSKIE PRAWOW naszym kraju zarówno ustawa o broni i amunicji, jak i rozporzą-dzenie Ministerstwa Środowiska w sprawie warunków wykonywania polowania, potocznie zwane „regu-laminem polowań”, nie zezwalają na montowanie na broni urządzeń noktowizyjnych ani na polowanie przy ich pomocy. Nie ma natomiast zakazu posiadania tych urządzeń. Co więcej, obserwacyjne urządzenia noktowizyjne są zalecane i dopusz-czone do wykonywania polowania, gdyż stosowanie ich w nocy nie tylko ułatwia rozpoznanie celu, ale znako-micie podnosi bezpieczeństwo.

WYBRANE URZĄDZENIA NOKTOWIZYJNEPierwszym jest Yukon Photon XT. Cyfrowe urządzenie obserwacyjno--noktowizyjne, posiadające tubus 30 mm. Dzięki kompaktowym roz-miarom, podróżowanie na zagra-niczne łowiska z niniejszym przyrzą-dem nie będzie stanowiło żadnego

problemu. Noktowizor ten wyko-rzystuje nowoczesny i czuły sensor CCD i zależnie od wersji posiada po-większenie 4,6 lub 6,5x, co daje pole widzenia 6 do 7,5 m na 100 m. Wersja z oznaczeniem „L” wyposażona jest w iluminator laserowy o długości fali 780 nm. Dzięki cyfrowej tech-nologii Yukon Photon XT jest od-porny na silne światło, współpracuje z opcjonalnymi iluminatorami 915 i 940 nm emitującymi niewidoczne dla oka światło podczerwone oraz posiada wyjście wideo przeznaczo-ne do podłączenia zewnętrznych urządzeń nagrywających, monito-rów i telewizorów. Daje tym samym możliwość rejestrowania nocnego zachowania zwierząt, co może być bardzo przydatne w dokumentowa-niu nowych gatunków pojawiają-cych się w polskich łowiskach oraz do inwentaryzacji.

Kolejnym urządzeniem wartym za-prezentowania jest nasadka nok-towizyjna Dedal 542, posiadająca wysokiej klasy wzmacniacz obra-zu generacji 2+. Urządzenie gwa-rantuje niezawodną eksploatację w najtrudniejszych warunkach oświe-tleniowych oraz atmosferycznych, działając w zakresie temperatury od -40 do +50OC oraz będąc całko-

Page 137: Gazeta Łowiecka 6/2015

137

wicie odporne na zanurzenie w wo-dzie do głębokości 1 m. Zwiększa to bezpieczeństwo oraz wydajność polowania na najbardziej wymaga-jących łowiskach świata. Imponują-ce odległości obserwacji, wynoszące nawet 700 m, sprzyjają polowaniom na przykład na stepach lub w obsza-rach górskich, z dala od cywiliza-cji. Nasadka ma możliwość regula-cji ostrości w zakresie od 10 m do nieskończoności, a otrzymany obraz jest ostry w całym polu widzenia, wynoszącym 8,8°.

Następnym urządzeniem obserwa-cyjnym, które warto opisać, jest nok-towizor cyfrowy Pulsar Recon. Jest to w istocie cała seria noktowi-zorów, tańszych i droższych, które łączą istotne cechy, takie jak całkowi-ta odporność na jasne światło, moż-liwość podłączenia zewnętrznych rejestratorów wideo i monitorów oraz współpraca z niewidocznymi dla oka iluminatorami podczerwie-ni 915 i 940 nm. Lekkie obudowy tych noktowizorów, wykonane z wy-trzymałego kompozytu, są odporne

Nasadka noktowizyjna Dedal 542

Page 138: Gazeta Łowiecka 6/2015

138

na mróz, upadki i wilgoć. Wyglądem przypominają kamery wideo, przez co są wygodne w użyciu. Powięk-szenie noktowizorów Pulsar serii Recon wynosi 5x.

Kolejnym z urządzeń noktowizyj-nych jest lornetka noktowizyjna Pulsar Edge GS. Noktowizor ten

budową przypomina klasyczną lor-netkę, np. Delta Optical Titanium 8x56 ROH. Urządzenie posiada dwa wysokiej jakości wzmacniacze obra-zu generacji 1+, zapewniające jasny i ostry obraz o zasięgu dochodzącym do 300 m. Produkt ten jest wyjątkowy wśród wielu rodzajów urządzeń nok-towizyjnych, ponieważ zapewnia trój-

Noktowizor cyfrowy Pulsar Recon

Noktowizor Dedal 542

Page 139: Gazeta Łowiecka 6/2015

139

wymiarowe widzenie obuoczne, któ-re bardzo poprawia dostrzegalność szczegółów i ocenę odległości do celu. Wśród nich można wyróżnić modele z powiększeniem 2,7 i 3,5x oraz do-datkowo, wyposażone w laserowy iluminator podczerwieni dalekiego zasięgu, posiadający szeroki zakres re-gulacji jasności. Lornetka cechuje się bardzo długim czasem działania na jednym komplecie baterii, który wy-nosi aż kilkadziesiąt godzin. Ostrość w lornetce noktowizyjnej Pulsar Edge ustawiana jest niezależnie dla każdego oka, przez co mogą korzystać z niej również osoby z wadami wzroku.

Lornetka noktowizyjna Pulsar Edge GS

Niniejszy przewodnik po urządze-niach noktowizyjnych ma za zada-nie zaprezentowanie możliwości tego typu urządzeń do nocnych ob-serwacji w łowiskach krajowych, a także do polowań w wielu rejonach świata, gdzie używanie celowni-ków noktowizyjnych jest prawnie dopuszczone.

Na koniec warto mocno podkreślić, że w opinii większości użytkowni-ków noktowizji używanie jej w ob-serwacji, w zdecydowany sposób zwiększa bezpieczeństwo zarówno polujących, jak i otoczenia.

Page 140: Gazeta Łowiecka 6/2015

Kolekcjonerstwo myśliwskie BIBLIOFILSTWO

Będąc kolekcjonerem, należy się zastanowić, czemu się poświęcić.

Dziś coś dla myśliwskich bibliofilów. Na początek Statuty Kół Łowieckich…

TEKST: BOGUSŁAW BAUERZDJĘCIA: LESZEK SZEWCZYK

Aby wgłębić się w temat biblio-filstwa, warto poznać poniższe

definicje związane z tym zjawiskiem. Bibliofilstwo (gr. biblos – książka, phileo – kocham) – miłośnictwo i znawstwo w zbieraniu książek, uwzględniające zarówno dobór tema-tyczny (np. łowiectwo), jak też rzad-kość dzieła. Terminu „bibliofilstwo” użył po raz pierwszy Richard de Bury, kanclerz króla Edwarda III, jeden z najwybitniejszych biblio-filów tamtych czasów.

Bibliofile (grec. biblion – księga i philos – przyjaciele) to ludzie ko-chający książki i gromadzący je z dużym znawstwem. Przy czym in-teresują się nie tylko szatą zewnętrz-ną książek, ale także ich treścią.

WYJĄTKOWE I CENNEKsiążki, będące przedmiotem pasji bibliofilskiej, często wyrabiane są na cennych i kosztownych, ręcznie czerpanych papierach, ilustrowane oryginalnymi sztychami (np. drze-

Page 141: Gazeta Łowiecka 6/2015
Page 142: Gazeta Łowiecka 6/2015

142

worytami lub miedziorytami) i opra-wione w artystyczne oprawy introli-gatorskie. Miłośnicy ksiąg zwracają dużą uwagę na wysokość nakładu. Wszystkie egzemplarze edycji po-winny być numerowane. Bibliofile zważają także na obecność rzadkich ekslibrisów. Tyle dowiemy się z Wi-kipedii. Ja dodam, że dla kolekcjone-ra bibliofila, który zgromadził pra-wie wszystkie dzieła z tego tematu, ważna też jest proweniencja, czyli pochodzenie książki (pieczęcie wła-snościowe) oraz dedykacja w książce (samego autora, który prosi o przy-jęcie, jak również innych osobisto-ści związanych z daną dziedziną, np. łowiectwa).

MYŚLIWSKIE RARYTASYBibliofilstwo o tematyce myśliw-skiej składa się wielu poddziałów np. statuty i regulaminy, monogra-fie, beletrystyka, kalendarze i perio-dyki, poradniki i słowniki itp. Będąc kolekcjonerem, należy się zastano-wić, czemu się poświęcić. Można zbierać wszystkie podddziały, ale to wymaga czasu, wolnego miej-sca w domu i oczywiście pieniędzy – wartość niektórych bardzo rzad-kich tytułów sięga niekiedy powy-żej 20 tys. zł a tzw. białych kruków nawet 50–100 tys. zł. Tak, tak…

Wiem, co piszę! Dziś zaczniemy od przybliżenia tematu Statuty.

STATUTY KÓŁ ŁOWIECKICHIch geneza sięga XIX wieku oraz pierwszych na ziemiach polskich towarzystw łowieckich, które po-wstawały zaraz po uzyskaniu nie-podległości przez Polskę. Pierwsze stowarzyszenia powoływane były przez grupy osób mających wspól-ne cele lub zainteresowania. Tym celem i zainteresowaniem było wła-śnie szeroko rozumiane łowiectwo. W naszym myśliwskim świecie sta-tut jest aktem prawnym regulującym zadania, strukturę organizacyjną i sposób działania nas wszystkich. Obecnie od roku 1995 jest jeden sta-tut, który obowiązuje wszystkich myśliwych zrzeszonych w Polskim Związku Łowieckim. My, jako ko-lekcjonerzy bibliofile, zainteresujemy się tematyką przedwojennych sta-tutów wydawanych przez towarzy-stwa, spółki, kluby czy koła łowiec-kie. Każde towarzystwo, koło czy klub musiał posiadać swój własny statut, który określał cel i działania danej organizacji. Statuty te posiada-ją przeważnie formę drukowaną lub były pisane na maszynie, lecz zda- rzają się unikatowe egzemplarze pi-sane ręcznie. Statuty drukowano

Page 143: Gazeta Łowiecka 6/2015

143

Page 144: Gazeta Łowiecka 6/2015

144

zazwyczaj w kilku egzemplarzach, dlatego do naszych czasów nie za-chowało się ich zbyt wiele. Czas i wojenna zawierucha zniszczyła wiele cennych i unikatowych egzemplarzy. Przed wojną liczny zbiór statutów posiadał Józef Władysław Kobylań-ski, którego część zbiorów znajduje się obecnie w bibliotece ZG PZŁ. Właśnie tam można również znaleźć statuty, które były ofiarowane przez inne towarzystwa łowieckie. Gdzie szukać statutów? Nie ma złotego środka na zdobywanie fantów kolek-cjonerskich. Jedyna rada to szukanie

na aukcjach, giełdach, antykwaria-tach lub u handlarzy, a także roz-pytywanie się po znajomych, którzy mieli kiedyś w rodzinie myśliwych. Dzięki uprzejmości Kolegi Leszka Szewczyka możemy podziwiać je-den z działów jego zbioru bibliofil-skiego, którego tematem jest statut i regulamin. W sumie: 360 pozycji – od najstarszych, pięknie kaligra-fowanych, z lat 1894-1905, po dru-kowane z lat 1873-1939, a także ma-szynopisy z lat 1915-1939 i te ostatnie powojenne oraz popularne jeszcze w latach 1960-1994. Darz Bór.

Ze zbiorów Bogdana Kowalcze i Bogusława Bauera

Page 145: Gazeta Łowiecka 6/2015

145

NOWOŚCI

Ze zbiorów Bogdana Kowalcze i Bogusława Bauera

Page 146: Gazeta Łowiecka 6/2015

Myśliwskie kalosze W TRZECH ODSŁONACH

Myśliwym nie przeszkadza nawet najgorsza jesienna pogoda.

Zwłaszcza tym, którzy nie wychodzą z domu bez komfortowych, wysokiej jakości kaloszy.

Wszystkim, którzy właśnie planują ich zakup, polecamy przegląd

oferty produktowej trzech marek z trzech różnych krajów.

Ich dystrybutorem jest dobrze znana łowieckiej braci firma

Magum z Łodzi

TEKST: MARCIN RESZKAZDJĘCIA: MAGUM

Page 147: Gazeta Łowiecka 6/2015

147

Page 148: Gazeta Łowiecka 6/2015

148

Działająca już od 10 lat łódzka firma jest m.in. znana z tego,

że w swojej zróżnicowanej i szerokiej ofercie ma produkty na każdą kieszeń. Dotyczy to także kaloszy myśliwskich cenionych marek „z różnych pół-ek”: Tigar z Serbii, Tretorn ze Szwe-cji i Le Chameau z Francji. Każda z nich to inny wydatek dla portfela, ale łączy je jedno: dbałość o użyt-kownika, wysoka jakość produktów, ciekawe, dostosowane do łowieckich warunków wzornictwo oraz wyko-rzystanie nowoczesnych technologii i odpowiednich materiałów. Ale do rzeczy…

TIGAR – PROSTO Z SERBII

Firma, produkująca obuwie z gumy i inne wyroby gumowe, została za-łożona w 1935 roku w Serbii. Podą-żając za globalnymi trendami i ad-resując ofertę na zagraniczne rynki, rozrastała się ramię w ramię z inny-mi cenionymi światowymi firmami. W latach 80. Tigar rozpoczął pro-dukcję na rynek skandynawski, do-starczając obuwie, które sprawdza-ło się w najbardziej ekstremalnych warunkach. Producenci z Serbii są

dumni z osiągnięć w zakresie pro-dukcji obuwia przeznaczonego dla myśliwych i wędkarzy. Wraz z wdrażaniem nowych tech-nologii i wprowadzaniem nowych grup produktowych, a także dzię-ki ulepszeniom w zakresie jakości, Tigar wyrósł na znaczącego produ-centa butów gumowych w Europie.Produkcja każdej pary odbywa się pod czujnym okiem ekspertów, tak aby wyroby marki spełniały oczeki-wania nawet najbardziej wymagają-cych klientów, do których zaliczają się myśliwi.

Produkty marki Tigar są synoni-mem wieloletniego doświadczenia, wiedzy eksperckiej a tym samym gwarantują jakość, przywiązanie do tradycji i co bardzo ważne, umiarkowany poziom cen. Do- wodem są kalosze z aktualnej ofer-ty marki: modele Canada, Alaska i Highlander.

CANADA Dedykowane dla myśliwych buty gumowe z ciepłą podszewką, które zapewnią maksymalny komfort przy niskich temperaturach.Charakterystyka: • rozmiary: 37–47• cholewa: gumowa, sznurowana

Page 149: Gazeta Łowiecka 6/2015

149

• podszewka: futro• podeszwa: wulkanizowana

w formach• wysokość buta: 40 cm (rozmiar 42)• waga 1 pary: około 1,9 kg• kolor: brąz myśliwski• cena: 180 zł

ALASKA Idealne obuwie dla myśliwych i le-śników. Ręcznie robione buty gu-mowe, wulkanizowane. Chronią stopy przed wodą i zimnem. Chole-wa ściągana kołnierzem z klamer-ką pozwala na odpowiednie dopa-sowanie buta do nogi. Wyjątkowa konstrukcja podeszwy ze stalowym

wzmocnieniem zapewnia maksy-malną ochronę stóp.Charakterystyka: • wysokość cholewy: 40 cm

(rozmiar 42)• cholewa: guma• podszewka: filc, 2,5 mm• podeszwa: wulkanizowana

w formach ze stalowym wzmocnieniem śródstopia

• kolor: oliwkowy• rozmiary: 40–47• cena: 195 zł

Tigar Canada

Tigar Alaska

Page 150: Gazeta Łowiecka 6/2015

150

HIGHLANDERUniwersalne obuwie gumowe de-dykowane dla myśliwych i leśników. Buty idealnie nadają się na porę jesienną-zimową dzięki neopreno-wej podszewce. Cholewa ściągana klamerką pozwala na idealne do-pasowanie buta do nogi. Wyjątko-wa konstrukcja podeszwy ze sta-lowym wzmocnieniem zapewnia maksymalną ochronę Twojej stopy w śródstopiu. Obuwie wykonane ręcznie.Charakterystyka:• rozmiary: 36-47• wysokość: 410 mm (rozmiar 42)• podszewka: 3 mm neopren• cholewka: naturalny kauczuk

z gumą syntetyczną, regulacja szerokości cholewki

• podeszwa: wzmocnienia stalowe• cena: 310 zł

Tigar Highlander

Page 151: Gazeta Łowiecka 6/2015

151

TRETORN – SZWEDZKA ROBOTATej marki nie trzeba przedstawiać stałym czytelnikom „Gazety Ło-wieckiej”, ponieważ pisaliśmy o niej m.in. w poprzednim wydaniu.Pierwsze, specjalistyczne obuwie Tretorn było zrobione z myślą o far-merach i rybakach, a myśliwskie po-kolenia spacerują przez las w butach tej marki już od 1891 roku. Współ-cześni łowcy doceniają modele z poprzedniej kolekcji Tretorn: Thule i Setter Outlast, które dla każdego polującego, spędzającego wiele godzin w łowisku, są gwaran-cją prawdziwego komfortu. Szwedzcy producenci nie zatrzyma-li się jednak w miejscu, tylko przy-gotowali wyjątkową ofertę Tretorn na bieżący sezon. Nowa linia łączy w sobie wieki tradycji z nowocze-sną techniką i designem, oczywiście z naciskiem położonym na funk-cjonalność. Nowy model Tornevik to ikona przyszłości butów myśliw-skich, czyli połączenie atrakcyjne-go skandynawskiego designu i mą-drej funkcjonalności. Buty zostały zaprojektowane dla komfortowego,

całodziennego polowania w trud-nych warunkach. Każdy detal był przemyślany i przetestowany pod kątem polowania przez grupę myśli-wych-konsultantów. Tornevik to mo-del dla każdego łowcy, zarówno pa-sjonata i entuzjasty, jak również dla „weekendowego nemroda”, którego często ogranicza czas i codzienna życiowa gonitwa.

Page 152: Gazeta Łowiecka 6/2015

152

TORNEVIKDzień polowania potrafi być bardzo wymagający i wyczerpujący zarówno dla nas, jak i dla naszego ubrania i bu-tów. Nierówny, pofałdowany teren, szybko zmieniające się warunki po-godowe i temperatura a także różne rodzaje polowań inspirowały projek-tantów marki Tretorn przy tworze-niu firmowych produktów. Torne-vik łączy ze sobą gumową formę z komfortową, neoprenową pod-szewką od stopy aż po cholewkę. Dlatego buty świetnie nadają się do całodniowych polowań, a nasze stopy pozostaną suche i ciepłe dzięki systemowi odprowadzenia wilgoci.

Charakterystyka: • podszewka: neoprenowa• cholewka: jej naturalny,

anatomiczny kształt zapewnia swobodę ruchu i komfort stopy

• podeszwa: zastosowany w niej unikatowy system gwarantuje wygodę chodzenia niezależnie od podłoża

• rozmiary: 36–47• cena: 550 zł

TORNEVIK BREATHABLEJest to nowy model butów stworzo-ny do polowania w każdą pogodę, przez cały sezon łowiecki. Podszew-

ka regulująca temperaturę wewnątrz buta zapewnia wyjątkowy komfort i pozwala cieszyć się polowaniem. Od ciepłych, wiosennych dni po zimny i wietrzny okres zimy, buty Tornevik Breathable zapewniają cyrkulację ciepłego powietrza wy-twarzanego przez stopy. Dzięki trójwarstwowej podszewce świetnie sprawują się przez cały rok.

TORNEVIK NEOPRENEStanowiąc kombinację nowocze-snych detali i technologii, buty są

Tretorn Tornevik

Page 153: Gazeta Łowiecka 6/2015

153

ikoną jutra. Węższe i lżejsze, czy-nią poranne polowania bardziej komfortowymi. Nylonowa Span-dura stanowiąca wierzchnią war-stwę neoprenu zapewnia odporność butów na ostre kolce i kamienie w trudnych warunkach.Kalosze posiadają panele wentylacyj-ne – w pełni wodoszczelne, obniża- jące wagę buta.

TORNEVIK LOWBazujące na klasycznym modelu Tornevik są nieco niższe, będąc lżej-

szą alternatywą dla flagowego mo-delu. Szczególnie rekomendowane przy długich polowaniach z pod-chodu lub spacerach po lesie.

Tretorn Tornevik Breathable

Tretorn Neoprene

Tretorn Low

Page 154: Gazeta Łowiecka 6/2015

154

LE CHAMEAU – FRANCUSKA KLASA PREMIUMButy z metką Le Chameau są pro-dukowane od 1927 r. Choć w kolek-cji dostępnych jest sporo nowych wzorów i fasonów, technologia ręcznego wytwarzania pozosta-je niezmienna. Kalosze powstają w rękach mistrzów, których wiedza i doświadczenie przekazywane są z pokolenia na pokolenie. Wyko-rzystując jedynie najwyższej jakości naturalne materiały, Le Chameau tworzy produkty, które spełniają oczekiwania nie tylko osób, które aktywnie spędzają czas wolny, ale także wszystkich czerpiących przy-jemność z samego ich noszenia, bez względu na trudne warunki, w jakich przyjdzie ich użyć. Eleganckie wzornictwo połączo-ne z zaawansowaną technologią i wysoką jakością wykonania dają produkt najwyższej klasy. Lista za-dowolonych klientów wciąż się po-większa, a są już na niej takie na-zwiska jak: Kate Moss, Elizabeth Hurley, Stella McCartney, Mary Kate Olsen i Blake Lively. Kalosze tej marki w swoich szafach mają również członkowie brytyjskiej ro-dziny królewskiej.

Kolekcja myśliwska Le Chameau jest kompleksowa i zaspokaja gusta nawet najbardziej wymagających klientów. Oferuje modele na każdą porę roku, dostosowując materiały na podszewki, grubości cholewki i podeszwy. Jako jedyna firma wy-konuje buty pod indywidualne za-mówienia – produkując obuwie na miarę. Le Chameau wyróżnia się na tle innych marek szerokim wa-chlarzem obuwia gumowego z su-wakiem i z podszewką ze skóry.

VIERZONORD Kalosze myśliwskie wykonane ręcz-nie z naturalnego kauczuku. Mo-del występuje w wersji damskiej i męskiej. Buty posiadają podszewkę z komfortowego 3-milimetrowego neoprenu, dzięki czemu nadają się na polowania w chłodne i zimne dni.Charakterystyka:• szeroka cholewka z regulacją• podszewka: 3 mm neopren• podeszwa: wzmocnienie

w śródstopiu, dobra przyczepność, mocny protektor

• wysokość buta: 44 cm (średni rozmiar)

• rozmiary: 35–51• cena: 725 zł

Page 155: Gazeta Łowiecka 6/2015

155

Le Chameau Vierzonord

Page 156: Gazeta Łowiecka 6/2015

156

VIERZON Kalosze myśliwskie wykonane rę- cznie z naturalnego kauczuku. Model występuje w wersji damskiej i męskiej. Buty posiadają podszewkę z komfortowej tkaniny jersey, która stanowi eleganckie wykończenie wnętrza.

Charakterystyka:• szeroka cholewka z boczną

regulacją• podszewka: komfortowa tkanina

jersey• podeszwa: wzmocnienie

w śródstopiu, dobra przyczepność, mocny protektor

• wysokość buta: 44 cm (średni rozmiar)

• rozmiary: 35–51• cena: 555 zł

Le Chameau Vierzon

Page 157: Gazeta Łowiecka 6/2015

157

CHASSEUR FOURREEKomfortowe kalosze myśliwskie wykonane ręcznie z naturalnego kauczuku, z suwakiem.Charakterystyka: • szeroka cholewka • podszewka: futro (wełna)• podeszwa: wzmocnienie

w śródstopiu, dobra przyczepność, mocny protektor

• wysokość buta; 44 cm (średni rozmiar)

• rozmiary: 35–50• cena: 1250 zł

CHASSEUR NEOPREN Kalosze z neoprenową podszewką oraz wzmocnieniami stopy, wyko-nane z naturalnego kauczuku. Charakterystyka: • szeroka cholewka• podszewka: 3-milimetrowy

neopren• podeszwa: wzmocnienie

w śródstopiu, dobra przyczepność, mocny protektor

• wysokość buta: 44 cm (średni rozmiar)

• rozmiary: 35–50• cena: 1200 zł

Le Chameau Chasseur Fourree

Le Chameau Chasseur Neopren

Page 158: Gazeta Łowiecka 6/2015

158

CHASSEUR HERITAGENajwyższej klasy, ekskluzywny model butów myśliwskich firmy Le Chameau. Oprócz standardo-wych właściwości buta z bocznym suwakiem, posiada szereg dodat-kowych walorów: komfortową, absorbującą wstrząsy i ocieplają-cą podeszwę, wykończenie cho-lewki elegancką skórką, podwójne wzmocnienie kevlarem, szyty skó-rzany pasek umożliwiający dopaso-wanie cholewki do łydki, 10 różnych rozmiarów cholewki, co gwarantuje idealne dopasowanie buta do łydki, tzn. stworzenie buta na miarę.

Charakterystyka: • cholewka: naturalny kauczuk• podszewka: skóra• rozmiary: 39–50• cena: 1750 zł

NOWOŚCI MARKI LE CHAMEAU

TRAQUER Wzmocniony but gumowy dla aktyw-nego myśliwego.Charakterystyka: • zamek: wodoszczelny Aquzip

dla łatwiejszego zakładania i zdejmowania

• podwójne wzmocnienia przednie:

kevlarowe wzmocnienia w przedniej części, szczególnie w okolicach piszczeli

• wzmocnienia w kostce: w celu ochrony i wsparcia kostki oraz nogi

• wzmocnienia boczne: kevlarowe wzmocnienia stopy

Le Chameau Chasseur Heritage

Page 159: Gazeta Łowiecka 6/2015

159

• podeszwa: dobra przyczepność i dodatkowe wzmocnienia

• rewolucyjna podszewka: 100% mikrowłókno „Onsteam”, które absorbuje i odprowadza wilgoć, reguluje temperaturę w bucie i jest antyalergiczna

• rozmiary: 39–47• cena: 705 zł

Le Chameau Traquer

Page 160: Gazeta Łowiecka 6/2015

160

CERES SOUFFLET

Charakterystyka: • rozmiary: 39-47 • podeszwa: z bieżnikiem Michelin• podszewka: jersey • regulacja szerokości cholewki• cena: 555 zł

Le Chameau Ceres Soufflet

Page 161: Gazeta Łowiecka 6/2015

ZADZWOŃ, ZAMÓW - DOSTĘPNE “OD RĘKI”

ww

w.d

elta

opti

cal.p

l

Mińsk Mazowiecki Nowe Osiny, ul. Piękna 1T. 801.011.337, 25 747.80.04

Generacja: cyfrowaPowiększenie: 4,6x lub 6,5x (zależnie od modelu)Iluminator: laserowy 808 nmZasięg detekcji do 250 m Wyświetlacz: monochromatyczny 640 x 480Wyjście VIDEO umożliwia zapis obrazu zewnętrznym rrejestratoremTubus: 30 mmOpcjonalny iluminator niewidoczny dla zwierzyny

Dostępne modele

Yukon Photon XT 4,6x42 L 2290 zł Yukon Photon XT 6,5x50 L 2490 zł

DO OBSERWACJI DZIENNO-NOCNYCH

BES

TSEL

LER

PHOTON XTPHOTON XTWBUDOWANYILUMINATORLASEROWY

Page 162: Gazeta Łowiecka 6/2015
Page 163: Gazeta Łowiecka 6/2015

Cydr domowej roboty Ten napój z jabłek przebojem podbija nasz

rodzimy rynek. Coraz więcej Polaków stawia na swoim stole cydr. My podpowiadamy,

jak zrobić go w domu

Page 164: Gazeta Łowiecka 6/2015

164

SKŁADNIKI• 15 kg jabłek (ok. 10 l soku)• drożdże do cydru firmy Browin• pożywka dla drożdży firmy

Browin• 2–3 l wody (w zależności od kwa-

sowości surowca)• dodatek pektoenzymu podczas

fermentacji np. Pektoenzym Rapidase Maxifruit firmy Browin

PRZYGOTOWANIEJabłka dokładnie umyć, usunąć po-psute owoce. Następnie pokroić je (nie obierać ze skórki) i rozdrobnić (zmielić). Z uzyskanej miazgi wyci-snąć sok np. w sokowirówce. Sok jabłkowy przelać do balonu, wy-regulować kwasowość i zawartość cukru. Dodać drożdże do cydru i pożywkę. Fermentacja powin-na zachodzić w temperaturze

18–24°C. Po około 3–4 tygodniach, po ustaniu fermentacji, płyn zlać znad osadu. W zależności od upodobań deli-katnie dosłodzić miodem, słodzi-kiem, zagęszczonym sokiem jabłko-wym lub gruszkowym. Pozostawić w chłodnym miejscu na następne 2–4 tygodnie. Po tym czasie cydr gotowy jest do konsumpcji, część można przeznaczyć do leżakowania po uprzednim rozlaniu do butelek.Aby uzyskać cydr musujący, należy cukier dodać bezpośrednio do bute-lek w ilości 3–5 g (jak przy wyrobie piwa domowego). Butelki szczelnie zamykamy i pozostawiamy do leżako-wania. Najlepiej smakuje schłodzony.Zalecane parametry soku jabłkowego:Zawartość cukru: 10-15% (z 15% otrzymamy 8,5% alk.; z 10% otrzy-mamy 6% alk.).

Page 165: Gazeta Łowiecka 6/2015

165

Kwasowość: jeśli jest za wysoka, można ją delikatnie skorygować wę-glanem wapnia. pH: 3,2–3,8. Korekty smaku możemy dokonać zarówno przed, jak i po fermentacji.

WYNIKI BADAŃW Polsce prowadzono w kilku oś- rodkach badawczych próby z nastę-pującymi odmianami jabłek: weal-thy, antonówka, mekintosz, jonatan,

boiken, idared.Podwyższona kwasowość: mekin-tosz, boiken, jonatan. Niska kwasowość: wealthy, anto-nówka, idared.

Najlepszą jakością sensoryczną od-znaczały się cydry otrzymane z jabłek mekintosz i idared. Najlepszy aromat: antonówka. Nie poleca się do produkcji cydru jabłek szampion.

Page 166: Gazeta Łowiecka 6/2015

166

Zestaw do cydru to jeden pakunek, w którym znajdziemy wszystko, co konieczne do domowej produkcji tego smacznego napoju.Poza 20-litrowym pojemnikiem fermentacyjnym wyposażonym w kranik oraz akce- soriami, znajdują się tam również drożdże, pożywka i przepisy gwarantujące wyśmienitą konsumpcję. Tak naprawdę musimy dokupić tylko jabłka.Zestaw przyda się również do produkcji wina i piwa warzonego w domu. Cena ok. 80 zł.

Page 167: Gazeta Łowiecka 6/2015

DODATKI

KairaCałoroczny zestaw Kaira został zapro-jektowany z myślą o wymagających myśliwych, którzy polują w każdych wa-runkach i o każdej porze roku. W skład zestawu wchodzi 8 atrakcyjnych dodat-ków stanowiących uzupełnienie stroju nemroda. Kurtka posiada odpinany kap-tur, dwustronny suwak firmy YKK, zasu-wane i siatkowane otwory wentylacyjne pod ramionami, funkcjonalne kieszenie w tym kieszenie z cartridgami na naboje. Spodnie z regulowanym obwodem pasa, wzmocnieniami na kolanach, wentylacją zabezpieczona siatka i suwakiem na bio-drach, ściągacze i duże kieszenie cargo.

NOWOŚĆ

1199 złCEN

AZESTAW

MEMBRANA

Kurtka polarowa

Bandana

Bielizna termalna

Czapka z daszkiem

Skarpety termalne

Rękawiczki

Pokrowiec na siedzenie

samochodowe

Page 168: Gazeta Łowiecka 6/2015

Co się komu należy?W 4/2015 numerze Gazety Łowieckiej pisałem

o stroju organizacyjnym PZŁ. Teraz przyszedł czas, by poruszyć temat

odznaczeń łowieckich…

ak to w większości organiza-cji w Polsce, również w Pol-skim Związku Łowieckim mamy

kilka odznaczeń, które przyzna-wane są za mniejsze lub większe zasługi. Nie będę się rozpisywał o ich historii, przypomnę jednak, że choć niektórym kojarzą się one z czasami PRL, to powstały kilka-naście lat wcześniej, czyli w czasach II RP, a dokładnie w 1929 roku.

MEDALE DLA ZASŁUŻONYCH Zacznę może od tych najniższych, czyli Medali Zasługi Łowieckiej, któ-

J rych mamy trzy stopnie, albo jak kto woli, trzy kolory. III stopień, najniż-szy, to Brązowy Medal Zasługi Ło-wieckiej. Później mamy II stopień – Srebrny Medal Zasługi Łowieckiej oraz I stopień – Złoty Medal Zasłu-gi Łowieckiej. Wyższym od wymie-nionych, a w sumie najważniejszym odznaczeniem za zasługi w PZŁ, jest Honorowy Żeton Zasługi, po-tocznie zwany Złomem. Organem decydującym o przyznawaniu tych-że odznaczeń jest Kapituła Odzna-czeń Łowieckich. Sposobu powoły-wania tego organu oraz szczegółów

felietonSŁAWOMIR

PAWLIKOWSKI

Page 169: Gazeta Łowiecka 6/2015

jego funkcjonowania nie będę tutaj opisywał, bo nie jest to w tym mo-mencie meritum sprawy. Przejdę jednak do procedur wcześniejszych, czyli do zalążka, jakim jest wniosek pierwszej instancji, czyli najczęściej Koła Łowieckiego.

CO MÓWI REGULAMIN?Otóż procedura zaczyna się właśnie tam. Wszystko jest w porządku, je-śli takim Kołem kieruje odpowiedni Zarząd, a wśród członków Koła są uczciwi i sprawiedliwi Koledzy. Mo-żemy wtedy przyjąć zasadę, że kieru-ją się oni wyłącznie zapisem z „Re-gulaminu Kapituły”, który wyraźnie i szczegółowo określa zasady przy-znawania tychże odznaczeń. Kry-teria zapisane w paragrafie 6 wyraź-nie mówią, że Złom, Złoty, Srebrny i Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej nadaje się członkom Zrzeszenia za zasługi na polu łowiectwa, uwzględ-niając: • wydajną i długotrwałą pracę or-

ganizacyjną w organach i innych strukturach PZŁ

• osiągnięcia w gospodarce łowiec-kiej ze szczególnym uwzględnie-niem hodowli i ochrony zwierzyny

• ewidentne rezultaty w ochronie środowiska

• walkę z kłusownictwem

• osiągnięcia w strzelectwie myśliw-skim

• znaczące osiągnięcia w hodowli, upowszechnianiu i układaniu psa myśliwskiego

• wzorową postawę etyczną i kole-żeńskość.

Z całą przykrością muszę przy-znać, że nie zawsze jest tak różo-wo, jakby się to nam wydawało. Jak już pisałem wcześniej, wszystko jest w rękach Zarządu Koła, przed-stawiającego kandydatury Kolegów do odznaczeń, a przede wszystkim Walnego Zgromadzenia, które jako najwyższa władza w Kole zatwier-dza poprzez głosowanie owe kan-dydatury.

OBIEKTYWNIE I SPRAWIEDLIWIE?Przyjmijmy teraz wersję optymi-styczną, która zakłada, że w danym Kole każda kandydatura jest obiek-tywnie i sprawiedliwie oceniana, po wcześniejszym uzasadnieniu wniosku na danego kandydata do odznaczenia. Jeśli Walne Zgroma-dzenie uzna, że wnioskodawca po-dał nieprawdziwe fakty we wnio-sku, to naturalnie wniosek taki nie ma poparcia i zostaje odrzucony, a jeśli wszystko we wniosku się zga-dza, przechodzi dalej. To była wer-sja optymistyczna.

Page 170: Gazeta Łowiecka 6/2015

170

KTO NIE JEST Z NAMI…Teraz podam wersję, w której jest mniej optymizmu. Otóż Zarząd Koła zawsze może mieć swoje sym-patie i antypatie. Wtedy sprawy na-bierają nieco innego obrotu. Zaczy-na się szachowanie odznaczeniami na zasadzie „kto nie jest z nami, ten przeciwko nam”. Wiele takich przy-padków znam z opowiadań Ko-legów, ale również z autopsji. Jest to coś, co się kładzie cieniem na nasz Związek. Można powiedzieć, że w takich przypadkach mowa o koleżeństwie czy etyce nie ma żad-nego sensu. Dam kilka przykładów, w jaki sposób można naciągać i na-ginać przepisy, które jasno i bardzo wyraźnie określają kryteria przy-znawania odznaczeń łowieckich. Jednym z takich przykładów jest postać znanego nemroda (prosił o zachowanie anonimowości) – czło-wieka o wysokiej kulturze, który był założycielem kilku Kół Łowieckich w ówczesnym województwie kra-kowskim oraz myśliwego, który wy-chował kilka pokoleń łowieckiej bra-ci. Członka PZŁ z ponad 50-letnim stażem. Myśliwego, który w czasach, w jakich o akcji „Ożywić Pola” jesz-cze żadne jaskółki nie ćwierkały, już organizował spotkania w szkołach z dziećmi i młodzieżą. Przez wiele lat

wyedukował kilka pokoleń, robiąc to za darmo, z pasją poświęcając cenny czas. Ten człowiek za swoje zasługi po ponad pół wieku żmudnej i wy-trwałej pracy dostał Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej! Dlaczego? Być może dlatego, że zbyt często głośno krytykował pewnych ludzi zasiada-jących w Zarządzie jego Koła Ło-wieckiego? Bo potrafił przeciwsta-wić się złu, które pleniło się w jego Kole Łowieckim? Bo ze względu na swoją wiedzę łowiecką drażnił tych, którzy jej nie posiadali? Otóż to! Nierzadko właśnie jest tak, że ktoś ponadprzeciętny jest gorzej trak-towany niż ten, który nic nie robi i na niczym w łowiectwie się nie zna. Zazdrość i zawiść to właśnie zguba naszej organizacji.

NIEWIEDZA NAGRODZONATeraz dam przykład odwrotny. Łow-czy pewnego Koła Łowieckiego, którego postępowanie można opi-sać jako zachowanie małorolnego chłopa, pracującego w sowieckim kołchozie. Człowiek, który nie zna podstawowych zasad funkcjonowa-nia gospodarki łowieckiej. Człowiek nieznający podstawowych pojęć ta-kich jak karmowisko, nęcisko, do-karmianie zimowe zwierzyny itp. Po niecałych 20 latach wegetowa-

Page 171: Gazeta Łowiecka 6/2015

171

nia w PZŁ, za „poprawność poli-tyczną” wobec Kolegów ze swojego Koła otrzymuje Złoty Medal Zasłu-gi Łowieckiej. Jak to można nazwać? Ja wiem, lecz w słowniku ludzi kul-turalnych nie ma takich określeń. No cóż? Nawiązując do pewnej zna-nej powszechnie wypowiedzi: „taki mamy klimat”.

PAPIER WSZYSTKO PRZYJMIESzczególnym odznaczeniem w PZŁ, powstałym znacznie później, bo w roku 1993 jest Medal św. Huberta, nadawany przez Kapitułę co 5 lat, począwszy od roku powstania. Na-daje się go za szczególne osiągnięcia w zakresie propagowania kultury i sztuki łowieckiej, a zwłaszcza za: • prace naukowe, dorobek literacki

i publicystyczny oraz osiągnięcia w sztuce o tematyce łowieckiej

• osiągnięcia szkoleniowe, popula-ryzację wiedzy, tradycji i kultury łowieckiej.

Jak widać i w tym przypadku kry-teria są nader dokładnie określone. Czy w praktyce jest to obiektywnie oceniane? Jak się to mówi, papier wszystko przyjmie, a skoro Kapi-tuła nie jest w stanie tego zweryfi-kować, to i wszystko przejdzie. Jeśli wena twórcza piszącego wnioski jest dość dobra, to jest on w stanie na-

pisać wszystko. Czy to jest prawdą, czy nie ? Jeśli tylko Walne Zgroma-dzenie powie „tak”, to już później nikt więcej się o nic nie pyta. Z byle jakiego „gryzipiórka” robi się Mic-kiewicza, a czasem bywa odwrotnie. Z tego, który ma rzeczywiście talent i umiejętności pisarskie, ale jest „nie-poprawny politycznie” względem kolegów z Koła, robi się nieudacz-nika i wroga Związku.

ZASŁUGI DLA… RADYNa koniec muszę podzielić się reflek-sją na temat odznaczeń, nazwijmy to regionalnych, których Wikipedia wymienia kilkadziesiąt na terenie naszego kraju. To bardzo ciekawe pomysły i wprowadzają dodatko-wą motywację członków naszego związku do pracy. Ale… Zostaje właśnie to „ale”. Większość z nich nosi nazwę „Za zasługi dla okrę-gu” czy ewentualnie „Za zasługi dla łowiectwa”. Spotkałem się jednak z pewnym ewenementem. W jednym z okręgów medal ten nosi nazwę „Za zasługi dla Rady Okręgowej”. Zastanawiałem się, bo nie śmiałem nawet pytać owej Rady. Jak się jej za-służyć? Czy poprzez zwykłe uśmie-chanie się? Czy może trzeba czegoś więcej? Darz Bór!

Page 172: Gazeta Łowiecka 6/2015
Page 173: Gazeta Łowiecka 6/2015

Muflony

Te dzikie owce, pochodzące ze śródziemnomorskich wysp, do naszego kraju sprowadzono 100 lat temu. W Polskim Prawie Łowieckim muflon jest gatunkiem łownym

z okresem ochronnym. Na tryki można polować od 1 października do końca lutego, a na owce

i jagnięta od 1 października do 15 stycznia

TEKST I ZDJĘCIA: VIOLETTA NOWAK

SWOJSKIE I OBCE

Page 174: Gazeta Łowiecka 6/2015

174

Od pradziejów muflony dawały człowiekowi mięso, jednak ży-

jąc na górskich terenach, nie były ła-twym celem prehistorycznych polo-wań. Obdarzone instynktem, nagle spłoszone, mogą uciekać z prędko-ścią 60 km na godzinę, przeskaku-jąc nawet bardzo wysokie przeszko-dy. Ówczesne myślistwo wymagało więc wysiłku, zręczności i doświad-czenia...

PRZODKOWIE OWCYMuflony tworzą niewielkie stada, żyjące w lasach mieszanych. Dziś jedynie na wyspach śródziemno-morskich: Sardynii i Korsyce, wy-stępują muflony o czystej krwi, bez domieszek. Na pozostałych tere-nach zostały doszczętnie wytrze-bione przez zwierzęta drapieżne i ludzi. Muflony to przodkowie owcy domowej, jednak obdarzone inte-ligencją, czujnością i wyjątkowym wzrokiem znacznie się od niej róż-nią. Od dawnych czasów były pod-dawane ostrej selekcji cech. Schwy-tane muflony mieszano z owcą domową. Taka krzyżówka zwana jest od czasów rzymskich umbrią. Powstałe w jej efekcie zwierzęta- -mieszańce miały nowe cechy genetyczne. Gdy więcej było cech muflona, hodowcy wprowadzali

je do życia na wolności, w dzikim środowisku. Muflona introdukowano na konty-nent europejski kilka razy, rozprze-strzenił się więc w wielu miejscach, m.in. sprowadzono go do Austrii w 1732 roku. Został rozpowszech-niony w zwierzyńcach, parkach przypałacowych, służył jako ozdo-ba. Trzymany też był w zagro-dach łowieckich i menażeriach, aby zwiększyć atrakcyjność polowań.

W NASZYCH ŁOWISKACHDo Polski pierwsze muflony spro-wadzono 100 lat temu. Żyją w Sude-tach, Karkonoszach, Górach Święto-krzyskich. Polskie lasy zamieszkuje około 2500 muflonów. Naturalnymi ich wrogami są: wilk, ryś, bielik oraz orzeł przedni. Po II wojnie świa-towej mniejsza ilość drapieżników naturalnych spowodowała powol-ne odrodzenie gatunku w Polsce. Muflony to zwierzęta wyżynno--górskie, dobrze zaaklimatyzowa-ły się w skalistych obszarach gór- skich i podgórskich, z rzadka poro-śniętych drzewami i krzewami. La-tem przebywają wysoko, na zimę schodzą niżej, w doliny. To jedyni nierodzimi przedstawiciele ssaków kopytnych, żyjący dziko w polskich lasach, którzy zaaklimatyzowali się

Page 175: Gazeta Łowiecka 6/2015

175

Page 176: Gazeta Łowiecka 6/2015

176

w naszym środowisku. Dalsze roz-przestrzenianie się muflonów ogra-nicza jednak strefa klimatyczna. Nie jest on bowiem przystosowany do klimatu, gdzie występują mroźne długie zimy z głębokim śniegiem. Muflon nie potrafi odkopać spod śniegu trawy śmiałek, będącej pod-stawą jego diety czy też słodkich krzewinek: borówki i wrzosu. Muflony preferują tereny lesiste la-sów i borów do wysokości średnio od 400 do 600 m n.p.m. Owszem, żyją na nizinach, pod warunkiem, że w terenie są spore ilości skał i ka- mieni. To twarde podłoże pomaga bowiem ścierać racice. Gdy muflony

nie ścierają narastających racic, chodzą, oszczędzając biegi. Może wtedy dojść do niebezpiecznego okulawienia. Muflony nie potrafią pokonać strumienia, rzeki czy in-nych ciągów komunikacyjnych, np. szerokich dróg, są wręcz ograniczo-ne w pokonywaniu takiego terenu.

CO O NICH WIEMY?Muflony to najmniejsi przedstawi-ciele dzikich owiec. Mają masywną, krępą budowę, a mocne nogi poma-gają im sprawnie przemieszczać się w górzystym terenie. Głowa muflo-na przechodzi w krótką i grubą szyję z grzywą dłuższych włosów. Natu-

Page 177: Gazeta Łowiecka 6/2015

177

ra wyposażyła go w bardzo silny kark, potrzebny do przyjęcia ude-rzeń nacierającego samca w trakcie walk godowych. Samiec osiąga dłu-gość do 1,35 m i jego waga wynosi do 40 kg (są źródła, które mówią o wadze samców do 55 kg, wiele za-leży od bazy żerowej). Owca waży mniej, około 30 kg. Ubarwienie tryków zwane jest ina-czej wełną lub runem. Latem jest rudawo-brunatne, zimą ciemnieje. U samca, zwanego baranem, w dru- gim roku życia pojawiają się na bokach białe plamy sierści, zwane siodłem, latem stają się siwe. Siodło staje się wyraźne od trzeciego, czwar-

tego roku życia, gdy samiec jest do-rosły. Również w kolorze białym są: pysk, podbrzusze, wewnętrzna stro-na nóg i lustro na zadzie. Barany nie wydają dźwięków, za to samice muflona potrafią beczeć. Owce mają bardziej jednolite ubar-wienie. Budowa samic jest drobniej-sza. Nie mają rogów i siodła, choć odnotowano rzadki przypadek, że samica miała niewielkie, skiero-wane do tyłu rogi. Przyczyną była zbyt duża ilość hormonów. Muflony żyją stadnie. Stado zwie się w języku łowieckim kierdelem. W jego skład wchodzą owce, tryki dorosłe, tryczki młode, jarki i do-

Page 178: Gazeta Łowiecka 6/2015

178

łączają zimą starsze osobniki, ży-jące w osamotnieniu. Starsze bara-ny chodzą pojedynczo, co można przyrównać do życia i zachowania dziczej watahy. Kierdel składający się z obu płci prowadzi doświad-czona stara owca, zwana przodow-nicą. W kierdlu męskim przewodzi najbardziej doświadczony tryk. Jest najsilniejszy, a jego rogi najbardziej pokaźne. W zimie muflony tworzą większe stada, nawet do 20 sztuk.

CO JEDZĄ MUFLONY?Najczęściej żerują na łąkach o świ-cie i wieczorem, wybierają spokoj-ne, nieuczęszczane tereny, gdy jest spokój. Ich dieta i czas żerowania jest podobny jak u zwierzyny pło-wej – jelenia. Muflony mają dietę urozmaiconą, na łąkach zjadają za-równo zioła, jak i trujące rośliny. Lubią tak jak dziki: wilczomlecz, żołędzie, bukiew, a nawet grzyby. W ich diecie jest przewaga traw,

Page 179: Gazeta Łowiecka 6/2015

179

choć zjadają też liście drzew oraz igliwie, lubią pokrzywę, nasiona, borówki i jagody. Zimą, gdy spad-nie śnieg, zjadają suche liście, po-rosty, gałązki. Sporadycznie uda-je im się dostać do mchu, wrzosu, krzewinek borówki czy kory drzew. Zimą głodne zwierzęta dokarmiają leśnicy i koła łowieckie. Szczegól-nie gdy duże zwały śniegu zasypią leśne tereny, wykłada się tradycyjną karmę treściwą: owies, kukurydzę,

żołędzie, kasztany i ziarna zbóż po-dawane w postaci śrutu. Ważne jest wzbogacanie okresowo bazy pokar-mowej muflonów. W miejscach ich bytności urozmaica się bazę żerową w drzewa, które sypią owocami i na-sionami: dzikie jabłonie, grusze, ja-rzębiny, dęby, buki oraz kasztanowce.

ŚLIMY – ORĘŻ I OZDOBAW gwarze łowieckiej rogi to śli-my. Są one skręcone ślimakowato,

Page 180: Gazeta Łowiecka 6/2015

180

ku tyłowi i lekko odchylone w bok. Rogi barana rosną przez całe życie. W proporcji do ciała muflona rogi samca są duże, mogą dochodzić do 80 cm i więcej. U samców pełnią m.in. rolę ozdoby. Po ich wielkości i kształcie ocenić można wiek samca. Rogi będące w kształcie dużego koła lub zachodzące do przodu podno-szą status społeczny w stadzie. Gdy trwa ruja, rogi są orężem w godo-wych walkach. Już po urodzeniu na łbie barana zaczyna tworzyć się ko-stna nasada – możdżenie. Do niego stopniowo dorastają rogi, zimą mają już 20 cm i ich wzrost się zatrzymuje. Związane to jest z ubogą bazą żero-wą w zimie, wzrost ślimów muflona jest wstrzymany. W rogach powstaje wyraźny wyręb, dobrze widoczny w przedniej czę-ści. Zaznacza się roczny pierścień. W następnym roku rozwijają się zgrubienia, przyrost wynosi 20 cm, po czym w zimie ustaje. Po około 5 latach rogi skręcają się w ślimaka. Najpierw tworzą literę C, następ-nie tworzą koło, rosnąc dalej, do-chodzą do przedniej części pyska. Według corocznych wyrębów na rogach można ściśle ustalić wiek tryka. Muflony żyją około 16 lat, swą dojrzałość osiągają pomiędzy 1. a 2. rokiem życia.

Obecnie myśliwi wysoko cenią jako trofeum ślimy tryka, na medalionie eksponują z dumą łeb ze ślimami i skórą. Trofeum takie może osiągać na wstępnej wycenie 217,9 punktów CIC, co oznacza złoty medal. Ślimy weryfikuje się przez komisję mię-dzynarodową przy targach Huber-tus Expo w Warszawie.

OD GODÓW DO MŁODYCHU muflonów gody, zwane rują, trwa-ją od listopada do grudnia. Ruja u owcy trwa dwie doby, baran szyb-ko znajduje rujną owcę, ociera się o nią, dotyka ją nosem i odchodzi z nią w ustronne miejsce. Kopula-cja trwa kilka sekund, ponieważ za-daniem samca jest zdążyć pokryć wszystkie samice w stadzie. W tym czasie silne barany walczą ze sobą. Walka pomiędzy nimi jest bardzo efektowna. Dwa barany ustawiają się naprzeciw siebie. Następuje krót-ki rozbieg przed walką, a w trakcie gwałtownego natarcia na siebie ich rogi zderzają się. Ponieważ są w środ-ku puste, donośny trzask niesie się daleko po okolicy. Krótko przepy-chają się wzajemnie, słabszy szybko rezygnuje z walki i ucieka, goniony przez silniejszego. Zwycięzca broni zaciekle swojego stada. Wszystkie owce pokrywa kilka razy.

Page 181: Gazeta Łowiecka 6/2015

181

Ciąża u owcy trwa około 5 mie-sięcy, w marcu bądź kwietniu ro-dzi się młode o wadze około 2 kg. Są przypadki, że owca rodzi dwoje młodych. Po kilku godzinach świe-żo urodzone jagnię wstaje i idzie za matką. Owca swe małe karmi przez pół roku, jagnię chowa się do jesie-ni przy matce, która troskliwie się nim opiekuje. W obecności lisa czy borsuka owce sygnalizują stadu nie-bezpieczeństwo, tupiąc hałaśliwie biegami. W ten sposób bronią swe młode, płosząc drapieżnika. Dwa miesiące przed rują matka opuszcza jagnię, które usamodzielnia się.

REFLEKSJE OBSERWATORKIMuflony żyją w zgodzie z jeleniami, danielami, końmi polskimi i dzikami. W lasach zachodniej Polski kilka razy spotkałam muflony, obserwując żu-bry w okolicy Wałcza, chmarę jele-ni w podszczecińskim lesie czy też w lasach Gór Świętokrzyskich. Przy obserwacji muflonów w lesie, z da-leka odznacza się ich brunatna sza-ta, zwłaszcza gdy żerują, ponieważ ustawiają się w tyralierę. Spotkania z muflonami to prawdzi-wa atrakcja – zwierzęta te w terenie przemieszczają się stadem, raczej nie spotyka się pojedynczych osob-ników. Ponieważ muflony są „te-

rytorialne” – przywiązane do swo-jego miejsca – można przewidzieć miejsce planowanej obserwacji. Nie są zaczepne, jednak trzeba z uwagą obserwować ich zachowania. Wcho-dząc na teren, gdzie stale bytują, gdy poczują zagrożenie, nie można wy-kluczyć ataku na człowieka. Zacho-wanie muflonów jest podobne do watahy dzików. Zarówno pierwsze, jak i drugie zaliczane są do zwierzy-ny czarnej. Gdy muflony widzą najmniejsze po-ruszenie w terenie, choćby to było wysoko, na ambonie, nie zlekce-ważą go i oddalą się. Obserwacja z podchodu musi więc być wykona-na tak, aby podejść muflony zupeł-nie niezauważonym. Nie jest to ła-twe, bo w stadzie jest wiele zwierząt z doskonałym wzrokiem. Rozsądna jest więc obserwacja z zasiadki. Gdy wiemy, skąd nadejdzie stado, przy-chodzimy pierwsi na stanowisko i kamuflujemy się. Można ocenić spokojnie wszystkie muflony, ich kondycję. Wówczas też myśliwy nie działa zbyt pochopnie, dzięki dłuż-szej obserwacji naturalnego zacho-wania zwierząt może podjąć właści-wą decyzję. Zachowanie muflonów znam z ob-serwacji w terenie od kilku lat. Po-trafią szybko biegać i wysoko ska-

Page 182: Gazeta Łowiecka 6/2015

182

kać. Przy spotkaniu z człowiekiem nie uciekają w nagłym odwrocie, jak robi to rodzima zwierzyna: dzi-ki, sarny, jelenie czy daniele. Przez chwilę muflony przyglądają się nam, są zaciekawione, jednak przy próbie zbliżenia do nich, zawsze trzyma-ją bezpieczny dystans i oddalają się. Nie jest to jednak zachowanie spło-szonego zwierzęcia.

CZEKAJĄC NA MIESZANE STADOZaledwie kilka dni temu zaprzyjaź-niony leśnik podzielił się ze mną wiadomością, że na łowisku od ja-kiegoś czasu widział mieszane sta-do. Młody byk prowadzi ze sobą kilka muflonów, zwierzęta razem tworzą zgodną grupę. W miejscu gdzie najczęściej przebywają, chroni je gęstwina wysokich traw, trudno je zobaczyć w dzień. Gdy się ściemnia, wówczas wychodzą na łąkę. Zaciekawiona, skoro świt byłam już na skraju lasu. Zakamuflo-wałam się siatką, stając się niewi-dzialna, a dobry wiatr z łąki wiał na wprost mnie, wokół panował spokój. Lornetka pomagała mi w obserwacji terenu, leśnym duktem nic nie mogło przejść bez uwagi. Kilka metrów obok mnie przykuc-nął zając szarak. Zamarł, siedział tak spokojnie przez dłuższą chwilę,

a ja starałam się nie poruszyć. To była przyjemna chwila, gdy siedzia-łam w milczeniu, owinięta zieloną siatką, a obok mnie siedział szarak z nastawionymi słuchami i łapał w nie dźwięki z lasu. Po chwili po-kicał i znikł w gęstwinie krzaku głogu. W lesie zaczął się jakiś ruch. Zastanawiałam się, czy to było złu-dzenie, czy to mignął spory cień pomiędzy sosnami. W oddali szło zwierzę, to był jeleń. Pojawiał się i szybko znikał wśród sosen. W pewnej chwili, gdy teren się prze-rzedził, dostrzegłam, że w pobliżu jelenia przemyka kilka mniejszych zwierząt. Nagle jedno ze zwierząt wyskoczyło wysoko, na trzy metry w górę, i wystrzeliło do przodu, wydłużoną niesamowicie postacią wylądowało miękko dalej. To mu-siał być muflon, bo skok podob-ny był do skoku kozicy górskiej. Zastanawiałam się, co było przy-czyną, dlaczego się przestraszył. Inne muflony w tym stadzie były spokojne, a wokół w lesie pano-wała cisza. Gdy zwierzęta zaczęły się oddalać, nie chcąc stracić ich z oczu, podążałam za nimi cicho i ostrożnie. Przesuwałam się ko-rzystając z osłony drzew. W trak-cie podchodu cały czas je jednak obserwowałam...

Page 183: Gazeta Łowiecka 6/2015

183

JELEŃ PRZEWODNIKStado muflonów prowadził jeleń. Były tam 3 tryki, kilka owiec i młode, w tym tegoroczny tryczek z 4-centymetrowymi rogami, które sterczały prosto. Jego ślimy jeszcze się nie zakręcały. Muflonów było 9, w różnym wieku. Jeleń – byk to ósmak. Ubogie poroże oceniłam na uwsteczniające (brak było korony), zapewne w ocenie selekcjonera był-by to myłkus. Obecnie jego rola była

ważna, był strażnikiem i obrońcą muflonów. Dziewięć muflonów ota-czało jelenia i razem przemieszczały się. Muflony dokładnie obserwowa-ły teren i najbliższe otoczenie oraz zachowanie byka. Te zwierzęta były razem, przez cały czas wzajemnie się chroniły, co dawało obopólną ko-rzyść. Pewnie dzieliły się wspólnie pożywieniem – na łące rosły trawy, które dla jelenia – zwierzyny płowej i dla muflonów – zwierzyny czarnej,

Page 184: Gazeta Łowiecka 6/2015

184

są tak samo dobrym pożywieniem. Wszystkie pasły się obok, przy są-siednich kępach traw. Bezpieczeń-stwo i spokój były równie ważne dla jelenia, jak i muflonów. Byk, znacznie wyższy, widział więcej niż muflony, miał lepszą perspektywę, Dokład-niej też wietrzył zapachy leśne, łyż-kami łapał więcej odgłosów przy-chodzących do niego z oddali. Przy ewentualnej ucieczce muflony czu-ły się bezpieczniej w towarzystwie jelenia, który był dla nich jak leśny radar i peryskop zarazem. Widzia-łam, jak instynktownie przylgnęły do niego.

CO DALEJ Z TĄ PRZYJAŹNIĄ?Z doświadczenia przyrodnika wiem, że w przyrodzie nic dwa razy się nie zdarza. Gdy przyjdzie zima, chcia-łabym choć raz spotkać to miesza-ne stado i upewnić się, czy przyjaźń jelenia z muflonami przetrwała je-sienne chłody. Matka Natura dała im odmienne role. Na czas ryko-wiska jeleń może zapragnie walki z innym jeleniem i odejdzie od sta-da muflonów. Z kolei w październi-ku nadejdzie czas godów muflonów, hormony więc zdecydują, czy zaję-te sobą muflony odejdą, czy zosta-ną. O tym, czy ta przyjaźń przetrwa zimę, zdecyduje też wiele zagrożeń

czyhających w przyrodzie, takich jak np. bezpańskie, kłusujące psy, które prześladują i zagryzają muflo-ny. Jeśli koło łowieckie zechce na swoim terenie mieć muflony, musi chronić łowisko przed kłusującymi psami. Tak samo, jeśli zaobserwo-wało w okolicy wilczą watahę. Bez pomocy nie utrzyma się wówczas w okolicy nawet jeden muflon. Wilki bowiem potrafią spustoszyć łowisko do ostatniego osobnika.

Z MUFLONEM W NAZWIESmakosze dziczyzny delektują się smakiem muflona, twierdząc, że jego mięso jest pozbawione zapachu „do-mowego barana”. Jest pyszne, sma-kuje podobnie jak mięso dzika. Z punktu widzenia gospodarki ło-wieckiej muflon to wartościowa zwierzyna – jest atrakcyjnym obiek-tem polowań ze względu na dziczy-znę i na trofeum. Przy tym rolnicy nie skarżą się na czynienie szkód na roli, a leśnicy w uprawach le-śnych, bo wąska szczelina pyska muflonów pozwala im jedynie na zgryzanie bocznych pędów, nie uszkadzając drzew. Co ciekawe, bardzo chętnie nazwę „muflon” przyjmują koła łowieckie, zespoły muzyczne, schroniska gór-skie czy ośrodki kultury.

Page 185: Gazeta Łowiecka 6/2015

185

Page 186: Gazeta Łowiecka 6/2015

NASTĘPNE WYDANIE GAZETY ŁOWIECKIEJ 7 LISTOPADA