gazeta uliczna 3/2010

21
Nr 3 (26) 2010 Wizyta Bronisława Komorowskiego w „Barce” 12-13 4-8 Młodzi Globalni Liderzy w Afryce 4-8 Wmurowanie Kamienia Węgielnego 10-11 5 40% ceny dla sprzedawcy

Upload: fundacja-pomocy-wzajemnej-barka

Post on 25-Mar-2016

230 views

Category:

Documents


3 download

DESCRIPTION

Młodzi Globalni Liderzy w Afryce

TRANSCRIPT

Page 1: Gazeta Uliczna 3/2010

Nr 3 (26) 2010

Wizyta Bronisława Komorowskiego w „Barce”

12-13

4-8

Młodzi Globalni Liderzy w Afryce

4-8

Wmurowanie Kamienia Węgielnego

10-11

5 40%ceny

dla sprzedawcy

Page 2: Gazeta Uliczna 3/2010

3

Redaktor naczelna: Barbara Sadowska

I Z-ca Redaktor naczelnej: Gina Leśniak

II Z-ca Redaktor naczelnej: Dominik Górny

Zespół redakcyjny: Ewa Sadowska, Dagmara Walczyk, Magdalena Chwarścianek

Korekta: Dominik Górny

Szef dystrybucji: Krystyna Mieszkowicz-Adamowicz

Szef sprzedawców: Mirek Zaczyński

Druk: WD Klaudia-Druk

Opracowanie grafi czne i skład: Qubas.pl

Wydawca: Fundacja Pomocy Wzajemnej BARKA

ul. św. Wincentego 6, 61-003 Poznań, www.barka.org.pl

Kontakt z Redakcją: 61 872 02 86

Kontakt z Fundacją: 61 872 02 86, [email protected]

4-8 Wszystko jest możliwe czyli Yote Yawezekana

9Międzynarodowa

Sieć Gazet Ulicznych

10-11 Teraźniejszość buduje

historyczne chwile – uroczystość wmurowania

Kamienia Węgielnego

12-13 Dziękuję serdecznie „Barce”

– zapis rozmowy z Bronisławem Komorowskim

14-15 Świat z wyobraźni Plakatu

16-17Być Organicznikiem – idea

przyznawania Medalu Młodego Pozytywisty

18 Nie spoczniemy – recenzja

koncertu Seweryna Krajewskiego i Andrzeja

Piasecznego

19 Fotogaleria

20 Wiersze Jadwigi Jurewicz

21-23 Kobieta na polskim tronie

24 Handlarz cudów

25-27 Elvis i MITAM trwają

28-29 Międzynarodowa Wizyta

Studyjna w „Barce”

30-31 Korzenie pamięci

32-33 Popełniłam błąd

34-35 Azjatyccy studenci

w „Barce”

36-37 Ogólnopolskie Centrum

Ekonomii Społecznej dla podmiotów gospodarki

społecznej

38 100-lecie Teatru Wielkiego

w Poznaniu

3(26) num

er

2010

Drodzy Czytelnicy „Gazety Ulicznej”,

Zapraszając do zapoznania się z nowym numerem naszego pisma, zachęcamy do przeczytania relacji z uroczystości wmurowania Kamienia Węgielnego pod budowę dwóch budynków edukacyjnych „Barki” (artykuł uzupełniony o fotogalerię). Szczególnie ciekawymi wydają się także artykuły związane z: wizytą Młodych Globalnych Liderów w Afryce, przyznaniem Medalów Młodych Pozytywistów, oraz Międzynarodową Wizytą Studyjną w „Barce”.

Redaktor Naczelna GU, Barbara Sadowska

Zespół redakcyjny GU

Nr 3 (26) 2010

Wizyta Bronisława Komorowskiego w „Barce”12-13

4-8

Młodzi Globalni Liderzy w Afryce

4-8

Młołł d idzid i G GlG obalni LidLiderzy w AfAfrycryce

Wmurowanie Kamienia Węgielnego

10-11

5 40%ceny dla sprzedawcy

SOLIDARNOŚĆ I PRZEDSIĘBIORCZOŚĆ SPOŁECZNAW CZASACH KRYZYSU I DYSPROPORCJI EKONOMICZNYCH.

WYMIAR LOKALNY I REGIONALNY.

Poznańskie Targi Przedsiębiorczości Społecznej

IV Ogólnopolskie Spotkanie Ekonomii Społecznej Poznań, 18 - 19 października 2010 r.

Centrum Konferencyjne Międzynarodowych Targów Poznańskich

PATRONI KONFERENCJI:prof. Jerzy Buzek, Przewodniczący Parlamentu Europejskiego

Bronisław Komorowski, Prezydent RPWaldemar Pawlak, Minister Gospodarki

Jolanta Fedak, Minister Pracy i Polityki SpołecznejElżbieta Bieńkowska, Minister Rozwoju Regionalnego

Irena Lipowicz, Rzecznik Praw ObywatelskichKs. Franciszek Kardynał Macharski

Ks. Abp Stanisław Gądecki

Konferencja wpisuje się w Światowy Dzień Przeciwdziałania Ubóstwu i Wykluczeniu Społecznemu

W PROGRAMIE M.IN.: Wystąpienia i panele z udziałem:

prof. Jerzego Buzka, Przewodniczącego Parlamentu Europejskiego; Jolanty Fedak, Ministra Pracy i Polityki Społecznej; prof. Ireny Lipowicz, Rzecznika Praw Obywatelskich; Marka Woźniaka,

Marszałka Województwa Wielkopolskiego; Ryszarda Grobelnego, Prezydenta Miasta Poznania; prof. Andrzeja Zolla, Przewodniczącego Kapituły Pro Publico Bono; Waldemara Rataja,

Przewodniczącego Instytutu Społeczeństwa Obywatelskiego PPB; prof. Zbigniewa Woźniaka, Reprezentanta Instytutu Socjologii UAM; Ks. Franciszka Kardynała Macharskiego; Ks. Abpa

Stanisława Gądeckiego; Tomasza Sadowskiego, Prezesa Fundacji Pomocy Wzajemnej „Barka”.

IMPREZY TOWARZYSZĄCE M.IN.:Sesja inauguracyjna I Dni Kultury Solidarności, FORUM „Solidarność Europejczyków na rzecz

Praw Człowieka”, Sympozjum „Dziedzictwo Kultury a ekonomia solidarna”, Koncert dla prof. Stefana Stuligrosza z okazji jego 90-tych urodzin, Happening „Opera kontra Kibole” z okazji 100-lecia

istnienia Teatru Wielkiego w Poznaniu, Rozgrywki „Piłki ulicznej”.

Projekt 1.19 „Zintegrowany system wsparcia ekonomii społecznej” jest współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego.

Page 3: Gazeta Uliczna 3/2010

Młodzi Globalni Liderzy Młodzi Globa

4

W Dar es Salaam, nad Oceanem Indyj-skim, spędziliśmy tydzień, spotykając się z mieszkańcami okolicznych por-

tów i wsi, młodzieżą szkolną, lokalnymi liderami i organizacjami. Na ich zaproszenie odwiedzili-śmy kliniki, szpitale i szkoły, poznając sposób edukacji młodzieży i osób dorosłych, problemy dzieci wychowujących się na ulicach, trudne sprawy związane ze zdrowiem Tanzańczyków, nadszarpniętym licznymi pandemiami i brakiem dostępu do wody pitnej. Szczególnie przyjaźnie przyjął nas prezydent Tanzanii – Jakaya Kikwete, którego przesłanie, „by Afryka uwierzyła bar-dziej w Afrykę”, w pełni zrozumieliśmy podczas spotkań i rozmów z miejscowymi ludźmi.

Po wielogodzinnej wyprawie w deszczu i bu-rzy na szalejącym oceanie, przeprawiliśmy się łodzią z Dar es Salaam na wyspę Zanzibar. Na wyspie, łączącej w sobie w sposób niezwykły

wpływy świata arabskiego i ówczesnej Brytanii, poznaliśmy miejsca, które pamiętają początki handlu niewolnikami…

Temat tegorocznego spotkania YGL w Tan-zanii – „W jaki sposób następują zmiany”, wy-znaczał główną linię naszego myślenia i działa-nia. Prowokował do wielu pytań: Czy zmiana jest stanem stałym? W jakim stopniu człowiek jest świadomy zmian, jakie następują w nim sa-mym i w środowisku go otaczającym? Jakie wa-runki muszą zostać spełnione by nastąpiła zmiana? Dlaczego boimy się zmian i często im przeciwdziałamy? W jaki sposób my, młodzi li-derzy, możemy wspólnie wpływać na postęp?

Młodzi Globalni Liderzy a postęp

W Dar es Salaam młodzi liderzy dzielili się doświadczeniami, opowiadając m.in. o tym, jak starają się wpłynąć na zmiany w swoich środo-wiskach. Z tych rozmów szczególnie utkwiła mi w pamięci opowieść Hafsat Abiola z Nigerii. Hafsat poświęciła się sprawie edukacji kobiet i dziewcząt w Afryce. Gdy jej matka, działaczka społeczna, została zamordowana w 1966 roku w czasie rządów wojskowych, Hafsat powołała organizację „KIND”, „aby uhonorować Mamę oraz odważne kobiety Afryki”. „KIND” wyeduko-wała do tej pory ponad osiem tysięcy kobiet i dziewcząt z całej Nigerii, prowadząc programy rozwijące ich talenty, umiejętności zarządzania i potencjał do stawania się liderem. Dziś jej pro-gramy edukacyjne kształcą dziewczęta i kobie-ty od Dakaru po Addis, od Cape Town po Kair. „Rozmawiając z kobietami, których drogę wspomagamy, za każdym razem odbudowuję

w sobie wiarę w rozwój naszego kontynentu. Kobiety stanowią 70% osób żyjących w ekstre-malnej biedzie, a przy tym wydają niepropor-cjonalnie więcej środków na opiekę nad swoimi dziećmi i rodzinami. Inwestowanie w rozwój matek i dziewcząt poprawi jakość życia ich ro-dzin i wspólnot w jakich żyją” – mówi Hafsat.

Kolejnym liderem, skutecznie wpływającym na zmiany w swoim otoczeniu, jest Marcel Pi-nas, który swoją odwagą i determinacją po-mógł mieszkańcom Surinamu (byłej kolonii ho-lenderskiej w Ameryce Południowej), zaakcep-tować mniejszość Maroon. Marcel jest potom-kiem społeczności Maroon – niewolników, któ-rzy w XVI wieku zbiegli od swoich hiszpańskich i portugalskich właścicieli do Indii Zachodnich, Ameryki Południowej i Północnej. Marcel z pa-sją opowiedział swoją historię – „Mój pradzia-dek, niewolnik Maroon, był jednym z tych, któ-rzy zbiegli do Surinamu. Słowo maroon pocho-dzi od hiszpańskiego cimarrón, co oznacza zbieg, uciekinier. Wcześniej, tego określenia używano w odniesieniu do bydła. Doceniam trud moich przodków, by mnie i innym żyło się lepiej. (...) Kilka lat temu dostałem stypendium rządu holenderskiego, który regularnie organi-zuje programy edukacyjne i projekty wymiany artystycznej dla obywateli swoich dawnych ko-lonii. W ramach stypendium spędziłem dwa lata w Amsterdamie, ucząc się sztuki i malar-stwa”. To doświadczenie zainspirowało Marce-la do założenia fundacji, która poprzez sztukę zachowuje wartości, kulturę i historię społecz-ności Maroon i zwraca uwagę rządzących na tę, pozostawioną na marginesie, grupę spo-

łeczną. – „To, co dostałem od Opatrzności od-daję innym, którzy mieli mniej szczęścia w ży-ciu niż ja”. Fundacja „KIBI” umożliwia młodym artystom społeczności Maroon edukację i roz-wój ich potencjału artystycznego. Niedawno, w centrum stolicy Surinamu – Paramaribo, Mar-cel zaprojektował i wykonał kilkunastometrową rzeźbę z metalu przy użyciu tradycyjnych tech-nik i wzorów, charakterystycznych dla kultury Maroon. – „Chcę w ten sposób zainteresować rząd i społeczeństwo mniejszością jaką stano-wimy, jej różnorodnością i bogactwem naszego dziedzictwa” – mówi Marcel.

Zamiast czekać na zmiany, sami bądźmy ich nośnikiem

Podczas spotkania w Dar es Salaam zdałam sobie sprawę, że zmiana jest trwałym stanem ludzkiej egzystencji, jednak nie musi oznaczać postępu. Zmiana oznacza, że to, „co jest”, jest inne od tego, „co było”, nie jest jednak stanem tożsamym z postępem. Postęp bowiem jest zmia-ną konstruktywną, przynoszącą poprawę sytu-acji. Podczas spotkania dotyczącego idei postę-pu, Daniel Shapiro, Młody Globalny Lider, Dy-rektor Programu Negocjacyjnego na Uniwersyte-cie Harvarda, powiedział – „Postęp nie nastąpi bez dialogu i interakcji pomiędzy różnymi środo-wiskami. Jako ludzie mamy tendencję do zamy-kania się na grupy społeczne, które rożnią się od nas ideologicznie lub pochodzą z innego środkowiska. Wszyscy pozostajemy w relacji współzależności od siebie nawzajem, dlatego nie dokonamy postępu, jeżeli jakakolwiek grupa społeczna pozostanie wykluczona i wyalienowa-

Wszystko jest możliwe czyli Yote YawezekanaMłodzi Globalni Liderzy (YGL), działający przy Światowym Forum Ekonomicznym (World Economic Forum) spotkali się, po raz kolejny, w ponad 200 osobowej grupie, tym razem na Czarnym Lądzie, aby poznać wyzwania przed jakimi stoi Afryka. Młodzi Globalni Liderzy z prezydentem Tanzanii, p. Kikwete

Wyspa Zanzibar

ności od-cia w ży-młodym cję i roz-dawno, w bo, Mar-ometrową ych tech-kultury

resowaćką stano-

m naszego

źmy ich

m zdałam stanem znaczać est”, jest

stanem m jest zmia-

wę sytu-dei postę-der, Dy-

Uniwersyte-e nastąpiymi środo-do zamy-żnią sięnnegorelacjidlatego

wiek grupayalienowa-

5

Page 4: Gazeta Uliczna 3/2010

6

prezydentury, Jakaya Kikwete powiedział, że mimo sporych trudności, gospodarka Tanza-nii osiągnęła 7% wzrostu w ostatnich trzech latach i 5% wzrostu w ostatnim dziesięciole-ciu. Analizując obecną sytuację ekonomiczną na świecie prezydent podkreślił, że Tanzania nie odczuła kryzysu, ponieważ nie jest włą-czona w globalne rynki finansowe. Pomoc fi-nansową Banku Światowego i innych organi-zacji inwestuje się w budowę dróg i szkół. „Ostatnio zwiększyliśmy budżet na edukację o 22% i sięga on obecnie 1,3 biliona dolarów. Coraz więcej dzieci jest włączonych w eduka-cję podstawową i ponadpodstawową. Ob-szar, nad którym musimy jeszcze popraco-wać, to ułatwienie dostępu do wody pitnej w miastach i wsiach. Brak dostępu do wody pit-nej powoduje umieralność niemowląt i ma-tek” – stwierdził Kikwete.

Podczas spotkania poruszony został też te-mat traktowania i integracji społecznej Albi-nosów. Międzynarodowe organizacje, pracu-jące w obszarze praw człowieka, wielokrotnie apelowały do rządu tanzańskiego by zaprze-stać nieludzkiego traktowania, a nawet mor-dowania Albinosów. Wielu Tanzańczyków na wsiach wciąż uważa, że brak pigmentu w skórze jest symbolem przekleństwa. Prezy-dent wyjaśniał, że takie wierzenia rozprze-strzeniane są przez wiejskich szamanów, kto-rzy zachęcają ludność do zabijania Albino-sów, twierdząc, że niektóre części ich ciała przynoszą szczęście i mają cudowną moc leczniczą. „Robimy wszystko, by temu zapo-biec. Podstawą jest edukacja i dobra komuni-kacja z ludźmi na wsiach. Premier mojego rządu, Mizengo Pinda, zaadoptował trójkę al-binoskich dzieci, by dać innym przykład” – powiedział prezydent.

Afryka wie najlepiej

Gospodarze spotkania w Dar es Salaam – Młodzi Globalni Liderzy z Afryki, którzy wypo-wiadali się na temat przyszłości kontynentu, przekonywali, że Tanzania i Afryka potrafią same rozwiązywać własne problemy. „Wspar-cie ze strony wspólnoty międzynarodowej jest pożądane, ale nie chcemy być przez nikogo wyręczani” – mówili – „Skuteczne wsparcie, to inwestowanie w naszą gospodarkę i w pro-gramy innowacji społecznych, zamiast prze-kazywanie dotacji. Czasem dotacje są nie-zbędne, ale my musimy wypracować własne mechanizmy budowania lokalnych zasobów”.

Rezultatem tegorocznego spotkania w Tan-zanii było powołanie inicjatyw i grup robo-czych do spraw integracji migrantów i uchodź-ców, edukacji kobiet i dziewcząt, dostępu do wody pitnej, realizacji Przysięgi Uczciwości w

na. Jedyną drogą jest zaproszenie do społeczeń-stwa, udziału w gospodarce i kulturze wszyst-kich, bez względu na ich pozycję wyjściową. Naj-większym wrogiem może okazać się nasza wła-sna psychika, która często daje do zrozumienia, że osiągniecie określonych rozwiązań jest nie-możliwe, czyli, że się po prostu nie da.

Tanzania – wzloty i upadki

Inspirującym doświadczeniem było spo-tkanie z prezydentem Tanzanii, Jakaya Kiwe-te, który przedstawił zupełnie inny image pre-zydenta niż ten, który znamy np. z kultury eu-ropejskiej. Prezydent zaskakiwał szczerością, rzadką u polityków i naturalnym sposobem bycia. Dyskusja dotyczyła sytuacji społecznej i ekonomicznej Tanzanii, a także jej roli poli-tycznej w Afryce i na świecie.

Tanzania, utrzymująca się przede wszyst-kim z rolnictwa, ma przed sobą sporo pracy, by wypełnić „Milenijne Cele Rozwoju” i osią-gnąć ekonomiczną i społeczą stabilizację. „Nadal często produkujemy to, czego nie kon-sumujemy, a konsumujemy to, czego nie pro-dukujemy” – powiedział prezydent. 80% lud-ności Tanzanii pracuje w rolnictwie, chociaż tylko 5% ziemi nadaje się pod uprawę. Więk-szość prac polowo-rolniczych wykonuje się ręcznie, ponieważ wykorzystywanie do tego celu zwierząt, czy maszyn, jest luksusem, na jaki mogą pozwolić sobie tylko najbogatsi far-merzy. 37% obywateli Tanzanii żyje w slum-sach bez wody pitnej, nęka ich malaria i AIDS. Problem braku odpowiednich struktur integracji obywateli wykluczonych ze społe-czeństwa pozostaje najpoważniejszym wy-zwaniem Tanzanii. Dochodzą do tego niekoń-czące się migracje młodych ludzi do miast, w

których brakuje dla nich miejsc pracy, a także wzrost poziomu imigracji obywateli innych krajów afrykańskich do Tanzanii (młodzi lu-dzie poniżej czternastego roku życia, stano-wią 43% populacji Tanzanii). Aby sprostać wy-zwaniom społecznym, rząd prezydenta Ki-kwete stworzył Strategię Rozwoju i Walki z Ubóstwem. Zapytany o jasne strony swojej

Przedstawienie artystyczne miejscowej ludności w Dar es Salaam

7

W jednej ze szkół w Dar es Salaam Uczennice szkoły na wyspie Zanzibar

Page 5: Gazeta Uliczna 3/2010

9

z życia „Gazet Ulicznych”

K onferencja odbyła się pod hasłem „Światowa współpraca – prawdziwe roz-wiązanie”. W jej trakcie zwrócono szcze-

gólną uwagę na rozwijanie współpracy między-narodowej, dzięki której zwiększa się efektyw-ność zmniejszania ubóstwa w najbardziej za-grożonych regionach świata, jak również we wszystkich krajach świata, w których sprzedaw-cy gazet są osobami z grup zagrożonych wy-kluczeniem społecznym. Podczas różnego typu warsztatów utworzono plany sieciowego pro-gramu reklamowego i wspólnych kampanii społecznych. A po zakończeniu konferencji, jej uczestnicy odpowiedzieli na pytanie: „Co zain-spirowało ciebie najbardziej podczas tegorocz-nej konferencji?”

Sean Condon, 32 lata, “Megaphone”, Vancouver, Kanada

“Byłem bardzo zaskoczony gdy dowiedzia-łem się, jak liczne rozwiązania mają Gazety Uliczne, by móc wspierać kobiety. Czasem two-rzą dodatkowe działania, aby pomagać im w pracy sprzedawcy lub umożliwiając im sprze-daż na specjalnych warunkach. Konferencja pokazała, jak Gazety Uliczne są zaangażowa-ne w tworzenie równych szans niezależnie od płci”.

Melissa Cranenburgh, 34, „Big Issue”,Melbourne, Australia

„To niesamowite i chwytające za serce prze-życie – rozmawiać nie z jedną, nie z dwiema osobami, ale z pełną salą ludzi z najbardziej odległych zakątków świata, którzy pracę, którą wykonujemy na rzecz sprzedawców naszej ga-zety, rozumieją dokładnie tak, jak my. W dodat-ku mnóstwo inspirujących pomysłów fruwałonad nami podczas warsztatów!”

Anthony North, 38, „Big Issue”, Londyn, Wielka Brytania

„Jeden z warsztatów i sesja na temat global-nego projektu reklamowego uświadomiły mi niesamowite możliwości, jakie ma Sieć Gazet Ulicznych i jak wielki jest jej potencjał do tego, żeby być głosem, który przynosi zmianę, i do wyrównywania szans między narodami, po-przez danie nowego życia tysiącom bezdom-nych i najsłabszych osób na świecie”.

Lameck Masina, 38, “Big Issue”, Blantyre, Malawi

„Jako nowy członek Sieci Gazet Ulicznychzostałem zainspirowany konferencją w całości. Było to dla mnie otwarcie oczu i znalezienie od-powiedzi na wiele trudnych pytań. Wracam z kilkoma świetnymi pomysłami na rozwój pro-gramu sprzedawców i kształtowania zawarto-ści redakcyjnej naszego pisma”.

oprac. Dagmara Walczyk

8

biznesie i innych projektów, które są obecnie rozwijane przez młodych liderów.

Dla mnie spotkanie w Dar es Salaam było doświadczeniem „uwalniającym”. Niezwy-kłym jest obserwowanie Młodych Globalnych Liderów zgromadzonych pod jednym dachem – kumulacja wolności i odwagi w myśleniu, siła ekspresji i wola zmiany, przekracza czę-sto możliwość ogarnięcia…

Ewa Sadowska

Autorka artykułu przed budynkiem szkoły, Zanzibar

Dar es Salaam, miejscowy artysta, Francis Rafel, sprzedaje swoje obrazy

Jennifer Correiro – Młody Globalny Lider z Kanady, współ-założycielka TakingITGlobal, organizacji, która integruje

młodzież z całego świata, podczas spotkania w Dar es Salaam podzieliła się swoim poematem o zmianie.

Oto jego fragment…

Jak następuje zmiana ? – Jennifer Correiro To jedno z wiecznych pytań które niosą w sobie prostotę i głębię złożoności (...)czy twoje wartości określają twoją drogę? czy twoja droga określa Twoje wartości?Jak następuje zmiana ?POLITYKA mówi ustawodawcaRYNEK PRACY– mówi manager biznesowyMOBILIZACJA ŚRODOWISK - mówi animatorDIALOG mówi organizatorZMIANA SYSTEMU mówi akademik WYOBRAŹNIA mowi artysta WYNALAZEK mowi naukowiecINNOWACJA mówi technologINWESTYCJA mówi bankier OŚWIECENIE mówi przewodnik duchowyLITERA PRAWA mówi prawnik PRZEKONANIE mówi lider EDUKACJA mówi nauczyciel REWOLUCJA mówi aktywista INFORMACJA mówi analityk KRYZYS mówi dziennikarz DZIAŁANIE mówi przedsiębiorca NADZIEJA mówi marzyciel SIECI mówi łącznikINSPIRACJA mówi powieściopisarz MIŁOŚĆ mówi matka ASPIRACJA mówi ojciec ŚMIECH mówi dziecko MOŻLIWOŚCI mówi młodzieżREFLEKSJA mówi mędrzec Nawzajem zadajemy sobie pytanie w jakim etapie jesteśmy i dokąd zmierzamy Czy jesteśmy określeni drogą którą podążamy czy wspólnymi rezultatami które się rodzą gdy nasza wysiłki i przekonania się zderzają.Czy to magia czy tragizm, że mamy odmienne zdanie?

Międzynarodowa Sieć Gazet Ulicznych Przedstawiciele „Gazet Ulicznych” z całego świata spotykają się każdego roku, by podzielić się doświadczeniami, zebrać nowe pomysły i programy, a także poprawić współpracę międzynarodową. Tegoroczna konferencja odbyła się w Melbourne w Australii, w dniach od 17 do 20 maja. Wzięło w niej udział siedemdziesięciu reprezentantów „Gazet Ulicznych” z trzydziestu krajów.

Przedstawicielki filipińskiej, brazylijskiej, japońskiej,angielskiej i polskiej „Gazety Ulicznej”

Page 6: Gazeta Uliczna 3/2010

ważne wydarzenia w Poznaniu

Wydarzenie, które odbyło się 14 czerwca br. w siedzibie „Barki” zgromadziło parlamentarzystów, przedstawicieli

rzeczywistości kulturowej, sakralnej, politycznej i medialnej oraz uczestników społeczno-eduka-cyjnych programów „Barki”. Europejską rangę tego wydarzenia zaakcentował program uroczy-stości zrealizowany na gruncie dialogu trzech idei: społecznej, gospodarczej i artystycznej. O

tym, jak ważne jest krzewienie postawy pozytywi-stycznej w wymiarze nowej ekonomii społecznej, przekonywał Tomasz Sadowski. Otwierając i prowadząc uroczystość, zaprosił do jej współ-tworzenia Marszałka Województwa Wielkopol-skiego, Marka Woźniaka oraz Prezydenta Mia-sta Poznania, Ryszarda Grobelnego, w którego zastępstwie przybył Jerzy Stępień. Po ich wystą-pieniach, utrzymanych w duchu upowszechnia-nia idei pracy organicznej, nastąpiło poświęce-nie Kamienia Węgielnego przez księdza arcybi-skupa Stanisława Gądeckiego. Duchowny pod-kreślił biblijną symbolikę zdarzeń, które przyczy-niają się do wspólnotowego wymiaru budowania jedności w relacjach między ludźmi. Do historii tych „związków” nawiązała Izabela Dzieduszyc-ka, przedstawicielka rodów, z których pochodzą znani Wielkopolanie – Marceli Motty i Edmund Bojanowski. W kulturowy wydźwięk wydarzenia wkomponowały się wiersze z książki „Poemat o moim Chopinie”, w interpretacji ich autora – Do-minika Górnego. Tym samym uroczystość Wmu-rowania Kamienia Węgielnego, dzięki artystycz-nemu nawiązaniu do postaci polskiego kompo-zytora, wpisała się w światowe obchody Roku Chopinowskiego.

Gościem honorowym wydarzenia był Mar-szałek Sejmu, Bronisław Komorowski, który podczas spotkania w siedzibie „Barki”, rozma-wiał o społecznej gospodarce rynkowej w na-wiązaniu m.in. do idei „Solidarności”. Pełniący funkcję Prezydenta RP, Bronisław Komorowski, zwrócił uwagę na ważną rolę „Barki” w propa-gowaniu społecznej gospodarki rynkowej.

Współczesny kontekst wydarzenia warto od-

czytać z perspektywy ponad dwudziestoletniej działalności „Barki”. Historię i misję fundacji przybliżyła Barbara Sadowska, stwierdzając, że „Barkę” tworzą przede wszystkim ludzie – „naj-lepsza inwestycja na bliższą i dalszą przy-szłość”. Zyskało to ciekawy wydźwięk w odnie-sieniu do historii fundacji, która „powstała w od-powiedzi na rosnące problemy społeczne okre-su transformacji. Barbara i Tomasz Sadowscy pragnęli stworzyć środowiska, struktury spo-łeczne, w których zapomniani oraz niechciani członkowie społeczeństwa mieliby szansę roz-woju osobistego, społecznego i zawodowego. Ta misja zaowocowała utworzeniem alternatyw-nego systemu pomocy, który skupia ludzi z grup

zaniedbanych społecznie, umożliwiając im od-budowanie własnej tożsamości, szeroko pojęte kształcenie i odnalezienie się w nowej rzeczywi-stości społeczno – ekonomicznej. Bardzo ważne w propagowaniu wspomnianej idei mają być nowopowstałe budynki edukacyjne fundacji „Barka”, w których kształcenie i wszelkiego ro-dzaju dydaktyka, będą się opierać na połącze-niu społecznych teorii z praktyką ich właściwe-go wykorzystania w dniu powszednim – pogłę-bianiu świadomości o tym, czym jest społeczna gospodarka rynkowa i jaki kryje się w niej po-tencjał do zmiany makro i mikro struktur róż-nych dziedzin naszego życia.

Dominik Górny

Teraźniejszość buduje historyczne chwile Uroczystość wmurowania KAMIENIA WĘGIELNEGO Społeczna gospodarka rynkowa jest jednym z najważniejszych aspektów budowy społeczeństwa obywatelskiego, w którym dynamika materialnych inwestycji powinna iść w parze z rozwojem kapitału ludzkiego – taka myśl stała się motywem przewodnim uroczystości wmurowania i poświęcenia Kamienia Węgielnego pod budowę dwóch budynków edukacyjnych fundacji „Barka” – inwestycji finansowanej w ramach wsparcia fundacji „VELUX” z Danii oraz Wielkopolskiego Programu Rozwoju Regionalnego.

ąc im od-ko pojęterzeczywi-

dzo ważneają być ndacji kiego ro-połącze-

właściwe-– pogłę-połeczna niej po-ur róż-

minik Górny

11

ważne wyda

ybp

rzeczywistmedialnej cyjnych prtego wydastości zreaidei: społe

Społecznspołeczeńiść w paruroczystobudynkówsparciaRegional

10

Marek Woźniak, Marszałek Województwa Wielkopolskiego, wita uczestników uroczystości

Bronisław Komorowski wpisuje się do Księgi Pamiątkowej „Barki”

Barbara Sadowska mówi o idei wmurowania Kamienia Węgielnego. W tle makieta dwóch budynków edukacyjnych fundacji „Barka”

Page 7: Gazeta Uliczna 3/2010

wywiad

P odstawą do tworzenia współczesnej kultu-ry obywatelskiej powinna być idea spo-łecznej gospodarki rynkowej – taka myśl

stała się motywem przewodnim wizyty Bronisła-wa Komorowskiego w Fundacji Pomocy Wza-jemnej „Barka” na poznańskich Zawadach. Spotkanie z Marszałkiem, które odbyło się 14 czerwca br., poprowadził Lech Bór. Jako lider i animator grup samokształceniowych oraz wie-loletni działacz „Barki”, zaprosił do dyskusji na temat idei społecznej gospodarki rynkowej, dziejowego i obecnego statusu Fundacji, oraz społecznych i politycznych wizji kandydata na prezydenta…

Bronisław Komorowski – Mówią, że czasami mamy jedno życie, ale prawda jest taka, że można mieć parę jego początków w różnych ob-szarach. W okresie przyspieszonego wzrostu, rozwoju gospodarczego, gwałtownych prze-mian ustrojowych, które przecież przeżywamy od dwudziestu jeden lat, spotykamy się z wiel-kim problemem ludzi, którzy nie są w pełni włą-czeni w ten proces. Są to różnego rodzaju wy-kluczenia z głównego nurtu społecznego rozwo-ju. Wspólnym wysiłkiem musimy zwiększać szanse na to, aby obszar społecznego wyklu-czenia i marginalizacji był coraz mniejszy.

Gazeta Uliczna – Panie Marszałku, w Kon-stytucji RP jest zapis o społecznej gospodarce rynkowej. Chcielibyśmy, żeby w Polsce społecz-na gospodarka rynkowa zaczęła realnie istnieć. Gdy jednak mówi się o tym w środowisku bizne-sowym, wszyscy mówią, iż gospodarka z natury nie jest „włączająca” – jeśli ktoś nieefektywnie i powoli pracuje, jeśli źle wygląda, to powinien iść po zasiłek. Czy Pana zdaniem należy wspie-rać społeczną gospodarkę rynkową, jako pod-stawę obywatelskiej solidarności?

B.K. – Termin „społeczna gospodarka rynko-wa” został przeniesiony do polskich rozwiązań ustrojowych ze świata zachodniego, z myśli chrześcijańsko-demokratycznej. To jest jednak nie tylko ”termin”, ale także sposób patrzenia na wspomniany problem. Dlatego należy zwró-cić uwagę na konieczność rozwoju własnych możliwości, przy zastosowaniu właściwych me-tod, a takimi na pewno są wolnorynkowe zasa-dy konkurencji i dyscyplinowania pracy tak, aby uzyskać największy efekt ekonomiczny. Ważnym jest też, aby uzyskane efekty działania wpaso-wać w odpowiednie uwarunkowania społeczne, w potrzebę dostrzegania problemów także i tych, którzy sobie nie radzą w przysłowiowym wyścigu ku maksymalizacji zysków.

Odnoszę wrażenie, że państwo polskie stara się, w miarę swoich możliwości, w ten sposób bu-dować gospodarczy i społeczny ustrój rozumiany, jako dążenie do realizacji samorządności. Nawią-żę może do czasów, w których premierem był Ta-deusz Mazowiecki. W jego rządzie termin spo-łecznej gospodarki rynkowej był swoistego rodza-ju sztandarem tego, jak Polska powinna „wyglą-dać”. Problem polegał jednak na tym, że termin „społeczna gospodarka rynkowa”, musiał być re-alizowany w warunkach ideowego bankructwa państwa socjalistycznego, bo przecież zbankruto-wało ono niemalże w każdym wymiarze – gospo-darczym, politycznym, czy socjalnym. A jak jest dziś? Interesujące nas sprawy idą w dobrą stro-nę… Polska jest zamożniejsza. Oznacza to, że więcej materialnych dóbr możemy między sobą rozdzielić, a co za tym idzie – w większym stopniu zapobiegać problemowi enklaw ubóstwa. Jestem przekonany, że ogromną rolę odgrywają w tej mierze dzieła społecznikowskie związane z pracą organiczną, a także organizacje pozarządowe,

które potrafią prezentować odpowiednie sposoby na rozwiązanie społecznych problemów m.in. po-przez stosowne ustawy, pomagające funkcjono-wać instytucjom ekonomii społecznej.

G.U. – Ustawa o spółdzielniach socjalnych ist-nieje już kilka lat, a wiem coś o niej, gdyż jestem jedną z osób, które korzystają z jej uwarunkowań prawnych. Prawdą jest jednak, że zanim powsta-ła ustawa, wiele rozwiązań w niej zapisanych, ist-niało zdecydowanie wcześniej, o czym świadczy działalność „Barki”. Wiedzieliśmy, że działania, które podejmujemy, należy pokazywać szersze-mu gronu społecznemu, a przede wszystkim przedstawicielom władzy. Zdawaliśmy sobie bo-wiem sprawę, że takie osoby jak Pan Marszałek, mają prawo nie wiedzieć o potrzebach osób wy-kluczonych… Dlaczego tak ważne jest włączanie się w różne dziedziny życia zawodowego i spo-łecznego przez osoby wykluczone i zmarginalizo-wane społecznie? Jakie działania „Barki” należa-łoby bardziej wspierać? Które z aspektów dzia-łalności Fundacji są za mało doceniane?

B.K. – Zapewne jest takich dziedzin wciąż zbyt wiele. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że jako społeczeństwo obywatelskie, przeżywa-my obecnie bardzo ciekawy czas wielu prze-mian. Możemy być otwarci na różne wzory, kon-cepcje, pomysły przychodzące ze świata, co z całą pewnością należy odpowiednio wykorzy-stać. Samorządowcy muszą zobaczyć proble-my, których „nie widać” z Warszawy. Dlatego powinni poznawać życie zwykłych ludzi. To wła-śnie przez pryzmat ich codziennego życia moż-na dojrzeć prawdziwe dramaty bądź nadzieje. Samorząd jest mechanizmem, który sprzyja lep-szemu rozwiązywaniu problemów kluczowych. I na niego powinniśmy stawiać.

G.U. – W latach 80-tych był Pan uczestnikiem działań solidarnościowych, partii podziemnej. Jak wynika z Pana wspomnień, poznał Pan wte-dy smak przyjaźni i cenę odwagi. Które z soli-darnościowych idei pozostają do dziś aktualne?

B.K. – Absolutna większość z nich. Odwaga może trochę „staniała”, ale bez niej, społeczny rozwój nie mógłby istnieć, podobnie zresztą jak działalność publiczna skupiająca się na szuka-

niu nowych rozwiązań mających na celu popra-wienie jakości naszego życia. Trzeba się wyka-zać odwagą w podejmowaniu różnych działań i w zajmowaniu stanowisk w obronie swoich racji. Jednak z solidarnością musi iść w parze współ-odpowiedzialność. Dlatego z solidarnościowych idei naprawdę wiele zostało, nie tylko na sztan-darach historycznych, ale również w polskiej mentalności i podejściu do życia. Nie do przece-nienia jest w tym wszystkim nauka Jana Pawła II.

G.U. – Czy właśnie w takiej solidarnościowej idei chciałby Pan realizować wizję swojej prezy-dentury?

B.K. – Tak, ponieważ prezydent powinien być zwolennikiem państwa rozumianego jako spo-łeczna wspólnota. Jestem więc daleki od po-strzegania prezydenta wyłącznie jako organu wykonawczego państwa. Mam ambicję, żeby przyszła prezydentura skupiła się na mocnym wiązaniu się z organizacjami pozarządowymi w rozbudowywaniu takich sektorów, jaki chociaż-by reprezentuje „Barka”. W Polsce przeszliśmy przez okres pełnego wywłaszczenia, łącznie z dziełami społecznymi, zostaliśmy wydziedzicze-ni. Odebrano nam niemalże wszystko. Musimy więc te straty „nadrobić”, nie narażając się na pokusy, których współczesny świat jest pełen. Dziękuję serdecznie „Barce”.

G.U. – Dziękujemy za rozmowę.

oprac. Dagmara Walczyk

Dziękuję serdecznie „Barce” Zapis rozmowy z Bronisławem Komorowskim, obecnym Prezydentem RP

Serdeczny uścisk dłoni Tomasza Sadowskiego i Lecha Bora, symbolem pomyślnego przebiegu wizyty Marszałka, w fundacji „Barka”

wywiad

odstry obłecz

stała się mwa Komorjemnej „BaSpotkanieczerwca banimator gloletni dziatemat idei dziejowegspołecznyprezydenta

Bronisłmamy jednmożna mieszarach. Wrozwoju gomian ustrood dwudzikim probleczeni w tenkluczenia ju. Wspólnszanse naczenia i m

Zapis ro

Serdecznyi Lecha Bowizyty Mar

12

elu popra-się wyka-h działań i woich racji. ze współ-ościowychna sztan-

polskiej do przece-a Pawła II.

nościowej ojej prezy-

winien być ako spo-od po-organuę, żeby

mocnymdowymi w chociaż-eszliśmy ącznie z ziedzicze- Musimy ąc się nat pełen.

ara Walczyk

13

Bronisław Komorowski otrzymuje dziesięć przykazań – rzeźbę wykonaną przez osoby bezrobotne

Page 8: Gazeta Uliczna 3/2010

14

15

międzynarodowa kultura

Pomysł stworzenia Międzynarodowego Biennale Plakatu zrodził się w 1966 roku. I co ciekawe – „tworzył się” ni-

czym plakat, którego autor, poddaje nie-ustannej krytyce swojego „ego”, mierząc się z pragnieniem zainteresowania autorską wi-zją świata, potencjalnego, co nie znaczy przeciętnego, odbiorcy. Jego zaś, na począt-ku lat sześćdziesiątych, szczególnie ciekawi-ła konfrontacja różnych sposobów tworzenia i przedstawiania plakatów. Z takiej idei po-wstało Międzynarodowego Biennale Plakatu w Warszawie – jako wyraz twórczych ambicji środowiska polskich artystów grafików, któ-rych „kolorytu działania” nie byłoby bez pro-fesora Józefa Mroszczaka, inspiratora i wielo-letniego organizatora imprezy.

Skoro zaś mowa o „czasie” – w przypadku świata zatrzymanego na plakatach nie powi-nien on odgrywać większej roli, żeby „po czasie” mogły być uznane za aktualne. Jeśli zgodzić się, że to właśnie umiejętność „bycia poza przemijaniem” jest cechą wartościowej twórczości, w tym grafiki, to Warszawskie Biennale Plakatu, może być pewne, że nie straci swojej „barwy” jeszcze przez wiele lat.

Klimat tego prestiżowego międzynarodowe-go wydarzenia, „maluje” bowiem wiele zna-czących artystów z niemalże każdego zakąt-ka Ziemi, by wymienić: Japonia, Chiny, Korea Południowa, Iran, Tajwan, Serbia, Izrael, Meksyk. Dodajmy, że Biennale objęte jest sta-łym patronatem Międzynarodowej Rady Sto-warzyszeń Grafików Projektantów (Internatio-nal Council of Graphic Design Association Icograda), która sponsoruje Nagrodę Spe-cjalną Międzynarodowego Biennale Plakatu.

Z Międzynarodowymi imprezami, powoła-nymi nie tylko w naszym kraju, często tak bywa, że w miarę upływu lat, „miejsce naro-dzin” danego festiwalu, targów, czy biennale, przestaje być doceniane na arenie między-narodowej – organizatorzy imprezy zapra-szają artystów z zagranicy, nie dając im moż-liwości spotkania się z talentami rodzimych twórców. W przypadku Międzynarodowego Biennale Plakatu w Warszawie, jest zupełnie inaczej, bo ważna jest tutaj różnorodność po-wstała z pasji spotkania z tradycją i z orygi-nalnością. Subiektywnym, ale dzięki temu wyróżniającym się współczesnym tego dowo-dem, jest twórczość Ryszarda Kaji, cenione-go plakacisty, malarza, ilustratora książek, grafika i scenografa. Jego artystyczna posta-wa dowodzi wierności tradycjom ojca – Zbi-gniewa Kaji, którego prace można podziwiać na gruncie grafiki warsztatowej i użytkowej, rysunku, malarstwa, drzeworytu, litografii, fo-tograwiury, ilustrowania książek, czy tworze-nia ex-librisów. I choć – parafrazując znane przysłowie – „artystę poznaje się po dziele”, spróbujmy nakreślić choćby w kilku słowach to, czego w sposób dosłowny nie mówią pla-katy i nie tylko one…

Czy świat z plakatów Ryszarda Kaji jest bardziej światem z naszej wyobraźni, czy co-dziennym dniem obudzonym w rzeczywisto-ści? Może znają na to odpowiedź „głowy dwóch gentlemanów w melonikach” z filiżan-

ką i dzbankiem na rondzie, z plakatu „Bernd Hoppe Samlung”…? Może „rozjaśniłby” na-sze myśli jaskrawy ogon pawia z czerwonymi piórami, z plakatu Zbigniewa Kaji „Retro-spektywa”…? A może lepiej nie być pewnym odpowiedzi, tylko „wsiąść” do czarnego sa-mochodu jadącego w stronę księżyca, który widnieje na plakacie „Bernd Hoppe Samlung 2008”…? – taka jest właśnie twórczość Ry-szarda Kaji – „prawdziwie jest” i dlatego trze-ba nauczyć się z nią „być” – ale nie na chwi-lę, choć bywa, że jest światem chwili czerwo-nego motyla z plakatu „Madame Butterfly

2000”, i nie na „dłuższą chwilę”, jaką może trwać pocałunek ust z plakatu „My Fair Lady 1995”… A gdy już będziemy umieli „być”, po-czujemy, że za śmiałością barw, spełnieniem kształtów, za formami, co nie boją się niedo-powiedzeń, kryje się „autobiografia przeżyć”, którą warto poznać, bo jest malowana emo-cjami i „słowami”, jakie podpowiada artyście tęsknota, aby przemienił je w wolność barw i kształtów. Jest to więc świat istniejący na po-graniczu świadomości serca i postrzegania zmysłów. Dla kogo jest on przeznaczony? Na pewno jest „przeznaczony” w takiej mierze, w jakiej chcemy, aby „przeznaczenie” w nas istniało – przyglądając się plakatom Ryszar-da Kaji, można być pewnym, że „istnieje” na tyle, na ile potrafimy docenić wartość każdej, nawet najbardziej bolesnej dla nas życiowej chwili…, na ile z jednego pragnienia umiemy zrodzić wiele spełnień…

Krzysztof Dydo, ceniony krytyk sztuki i ko-lekcjoner plakatów, napisał swego czasu o Warszawskim Biennale Plakatu, że „zawsze można tu było nadsyłać unikatowe druki warsztatowe, wykonane często w kilku zaled-wie egzemplarzach, a czasem oryginalne projekty, co potencjalnych kolekcjonerów i muzea doprowadzało do szału. […] Dla war-szawskiego Biennale liczy się głównie po-mysł – myśl i realizacja graficzna”. W tym kontekście twórczość Ryszarda Kaji, zaryso-wuje się jako dookreślenie rzeczywistości za-klętej w wyobraźnię. Jej artyzm, a tym samym wartość twórczości Artysty, rodzi się z tego, iż w barwy i na co dzień nienamacalne kształty wyobrażeń, chcemy wierzyć, że takowe ist-nieją.

Dominik Górny

Świat z wyobraźni plakatuZa jedną z najbardziej wyrazistych i sugestywnych form artystycznego przekazu można uznać Plakat, który naszą codzienność potrafi „namalować” na sztaludze wyobraźni – świadczy o tym tradycja Międzynarodowego Biennale Plakatu w Warszawie, obchodzącego w tym roku 22. edycję – pierwszego na świecie tego typu wydarzenia dotyczącego wspomnianej dziedziny sztuki.

Zbychu Kaja – Retrospektywa 2010

Bernd Hoppe Samlung 2008

Bernd Hoppe Samlung

Ryszard Kaja – Plakat Wystawowy w BUW 2010

Page 9: Gazeta Uliczna 3/2010

16

17

Młodzi Pozytywiści

Kandydata do otrzymania tytułu Młodego Po-zytywisty wyróżniają znaczące, nierzadko wybitne osiągnięcia, na polu aktywności

kulturalnej, społecznej, gospodarczej, czy poli-tycznej – świadczą o tym biografie współczesnych organiczników. Jak podkreślił podczas tegorocz-nej uroczystości przyjęcia do Klubu Młodych Pozy-tywistów, Prezydent Towarzystwa, dr Marian Król – „Młody Pozytywista musi być dobry w tym, co robi”, aby działając nie tylko dla dobra własnego, ale z myślą i korzyścią dla innych, budował trwałe dziedzictwo pokoleniowe. Osoba, nagrodzona Medalem Młodego Pozytywisty, otrzymuje pamiąt-kowy dyplom, który zalicza ją w poczet członków Klubu Młodych Pozytywistów, działającym przy To-warzystwie od 2002 roku – od tego czasu przyzna-wane jest wyróżnienie. Do grona młodych orga-niczników dołączyło w tym roku jedenaście osób, które „dotychczasowymi osiągnięciami wpisały się w środowisko realizujące ideę pracy organicz-nej”. Uroczystość wprowadzenia ich do Klubu Młodych Pozytywistów odbyła się w maju br. w sie-dzibie Towarzystwa, w Sali Hipolita Cegielskiego.

Laureaci Medalu Młodego Pozytywisty w 2010 roku

Do tegorocznych laureatów należą: Sławo-mir Hinc – wiceprezydent Poznania; Błażej Du-lat – wiceprzewodniczący policyjnej „Solidarno-ści” w Wielkopolsce; Rafał Reczek – dyrektor Instytutu Pamięci Narodowej w Poznaniu; Ro-bert Majchrzak – dyrektor ING w Poznaniu, li-der w sprzedaży Life; Marcin Skorb – radca prawny, specjalizujący się w prawie gospodar-czym i finansowym oraz procesach windykacyj-nych; Filip Suś – przewodniczący Stowarzysze-nia Studentów, Absolwentów i Przyjaciół Wyż-szej Szkoły Nauk Humanistycznych i Dzienni-karstwa „Be Smart”; Maciej Fiszer – fotografik, członek Związku Polskich Artystów Fotografi-

ków oraz Związku Polskich Fotografów Przyro-dy; Adam Suwart – redaktor „Przewodnika Ka-tolickiego”, autor około 500 artykułów praso-wych z dziedziny duchowości, historii Polski, Eu-ropy i Kościoła; Paweł Wiliński – profesor UAM, kierownik Katedry Postępowania Karnego; Ka-rolina Jaroszewska – wiolonczelistka młodego pokolenia, członek Orkiestry Filharmonii Naro-dowej, koncertująca m.in. z Agnieszką Duczmal i Krystianem Zimermanem; Dominik Górny – poeta młodego pokolenia, dziennikarz, uczest-nik seminariów kompozytorskich Jana A.P. Kaczmarka, autor sześciu książek poetyckich, z których najnowsza – „Poemat o moim Chopi-nie” została zaliczona do najważniejszych wy-darzeń Roku Chopinowskiego na świecie, czło-nek zespołu redakcyjnego „Gazety Ulicznej”. W kontekście artystycznych zamiłowań młodych organiczników warto przypomnieć, że Medal Młodego Pozytywisty, związany z działalnością kulturalną, otrzymali również Rafał Blechacz (w 2005 roku) i Jacek Kortus (w 2006 roku).

Idea Klubu Młodych Pozytywistów

Klub Młodych Pozytywistów został powołany

przy Towarzystwie im. Hipolita Cegielskiego w Po-znaniu. Jego celem jest stworzenie możliwości wzajemnego poznawania się jego uczestników w duchu wartości pozytywistycznych. W Klubie po-dejmowane są dyskusje, związane z szeroko poję-tą problematyką nurtującą współczesną młodzież. Klub zatem, w swoim założeniu, jest miejscem tworzenia nowatorskich koncepcji społecznych, ekonomicznych, filozoficznych bądź naukowych, w celu prowadzenia twórczej polemiki z zastaną rzeczywistością. Klub Młodych Pozytywistów sta-nowi także miejsce spotkań i nawiązywania kon-taktów przedstawicieli młodego pokolenia z wybit-nymi, polskimi i zagranicznymi osobistościami świata kultury, nauki, sztuki, polityki, biznesu. Tym samym jego zadaniem jest ukształtowanie nowe-go stylu generacji Polaków XXI wieku.

Idea działania Klubu jest związana z pracą or-ganiczną, a wywodzi się od pozytywizmu polskie-go, który narodził się w XIX wieku, jako ruch sprzeciwu wobec romantyzmu i mesjanizmu. Po-zytywizm XIX-wieczny propagował myśl pozytywi-styczną na rzecz rozwoju gospodarczego i kultu-ralnego naszego kraju. Spotkania członków Klubu Młodych Pozytywistów mają uświadomić współ-czesną rolę polskiego pozytywizmu – pokazać jego aktualność, możliwość kultywowania go na gruncie społecznej wolności i demokracji. Nie-odzownym w tym celu jest nawiązanie do XIX-wiecznych idei, aby także i dziś przyczyniać się do szybkiego gospodarczego, kulturalnego i cywiliza-cyjnego rozwoju Polski – szczególnie w kontekście wielokierunkowej transformacji ustrojowej, oraz doceniania roli integracji z Unią Europejską i ko-

rzystnego usytuowania się naszego państwa w aspekcie globalnym.

Warte podkreślenia są słowa, umieszczone na stronie Towarzystwa im. Hipolita Cegielskiego: „W tych odmiennych warunkach, w zupełnie od-miennej epoce historycznej i cywilizacyjno - techno-logicznej, nasz kraj znajduje się w niezwykle trud-nej sytuacji społecznej i gospodarczej. Szeroko ro-zumiana kultura narodowa traci w społeczeństwie znaczenie, a pozytywne wzorce są wypierane przez doraźnie kształtujące się postawy wygodnic-twa, egoizmu oraz przez różne subkultury napływa-jące z zewnątrz. W takiej sytuacji potrzebą chwili staje się odrodzenie polskiego pozytywizmu w no-woczesnej i nowatorskiej formie, odbudowywanie etosu współcześnie rozumianej pracy organicznej, przywracanie poszanowania wartości moralnych, tradycji środowiskowych i patriotycznych. Tego dzieła mogą się podjąć młode generacje Polaków. Dzisiaj - studenci i absolwenci wyższych uczelni, ju-tro - elita naukowa, kulturalna, gospodarcza i poli-tyczna Rzeczypospolitej, elita ludzi twórczych, rozu-miejących współczesny świat, mogących podjąć wyzwania nowej epoki. Polska (…) potrzebuje takiej właśnie elity, środowiska interdyscyplinarnego, wpierającego się wzajemnie w zdobywaniu kwalifi-kacji i pozycji, solidarnego w umacnianiu swojego prestiżu i swojej tożsamości narodowej, zdecydo-wanego w promowaniu swoich talentów, umiejęt-ności i możliwości – w Polsce i na świecie (…) Tę właśnie młodzież, przyszłą elitę polskiej nauki, go-spodarki, kultury i sztuki, Towarzystwo im. Hipolita Cegielskiego serdecznie wita w Klubie Młodych Po-zytywistów”.

Medal Młodego Pozytywisty to prestiżowe wyróżnienie przyznawane przez Towarzystwo im. Hipolita Cegielskiego w Poznaniu. Może je otrzymać osoba, której życiowa postawa świadczy o szacunku dla pracy organicznej i jest związana z upowszechnianiem etosu postawy pozytywistycznej.

Być Organicznikiem idea przyznawania Medalu Młodego Pozytywisty

red. GU

Laureaci Medalu Młodego Pozytywisty – pamiątkowe zdjęcie z Prezydentem Towarzystwa, dr. Marianem Królem

Na zdjęciu: awers i rewers Medalu Młodego Pozytywisty, który wraz z dyplomem otrzymują członkowie Klubu Młodych Pozytywistów przy Towarzystwie im. Hipolita Cegielskiego.

Page 10: Gazeta Uliczna 3/2010

19

Fotogaleria recenzjarecenzja

18

Budować na ideiK ażdy z artystów, nawet ten, który najbar-

dziej wierzy w swoje siły, szuka potwier-dzenia dla własnej twórczości. Ja takie po-

twierdzenie już znalazłem – mówi Andrzej Pia-seczny o współpracy z Sewerynem Krajewskim. Podobne potwierdzenie dla swoich twórczych oczekiwań, odnaleźli ci, którzy niedawno uczest-niczyli w koncercie w poznańskiej Auli Uniwersy-teckiej. Andrzej Piaseczny i „polski Paul McCart-ney” – bo również takim mianem określa się Se-weryna Krajewskiego, wykonali utwory promują-ce album Spis rzeczy ulubionych.

Swoje „ulubione rzeczy” odnaleźli w piosen-kach zarówno fani twórczości Krajewskiego, jak i Piasecznego. Nastrój koncertu był prawdziwy jak wspomnienie; od pierwszego utworu Na przekór nowym czasom, w którym piosenkarz, wierzący niegdyś w „noc, która chciała krzyczeć za ścia-ną”, przyznał, że znów chce sobą być. Oklaski nadające rytm kolejnym utworom, dawały znać, że nie tylko chce, ale już staje się tym, którego stać, aby „na własny koszt nosić własną twarz”. I chyba każdy z nas usłyszał wtedy żal, że nie za-wsze potrafi być sobą, choć wystarczy czasem „zawiesić wzrok obok lustra”, aby nie odbijał się w nim „szklany śmiech”. Ciepły, ale mocny tembr głosu Piasecznego przekonywał, że nie powinni-śmy się bać tego uczynić, bo przecież pośród nas jest tak wielu, którzy, wierząc w istnienie nie-zachwianych wartości, żyją na przekór nowym czasom. I choć nie mają pewności, że jeśli to, co teraz jest dla nich ważne, może nie pozostać w pamięci nawet ich przyjaciół, nie wstydzą się przyjść, przytulić i przebaczyć. Zupełnie jak pio-senki Krajewskiego, które – jak stwierdził Pia-seczny – są „jednym, wielkim pocałunkiem”. Jeśli

jednak wsłuchać się w gamę przeżyć, których dostarczył poznańskiej widowni, na pewno ten pocałunek nie był tylko jeden…

„Szczęście było blisko”, gdy Krajewski za-śpiewał Uciekaj moje serce. Starsi przedstawi-ciele widowni przypomnieli sobie „krótką chwilę w hotelowym korytarzu, splecione ręce, gdzieś na plaży oczu błysk”, który sprawił, że mogli ko-goś pokochać, a nierzadko przyjść z tą osobą na poznański koncert. Jeżeli nawet nie nosiła imie-nia Anna Maria, to była piękna, bo nie wahała się wraz z nimi „wsiąść do pociągu byle jakiego, nie dbać o bagaż, nie dbać o bilet”. Swoje reme-dium w utworach Krajewskiego znaleźli też słu-chacze młodsi od tęsknoty artysty. I nie chodzi je-dynie o „kamień zielony”, który ściskany w ręku, niczym amulet, daje odwagę, aby patrzeć spo-kojnie w swoją przyszłość, ale o szacunek do drugiego człowieka – bo to właśnie on jest jak żagiel okrętu, któremu wiatr podarowuje wolność Nieba z moich stron. „Niebo” Krajewskiego, tego wieczoru, nie było tylko pochmurne, albo też sło-neczne, jakby artysta chciał pokazać, że każdy z nas ma własne niebo i jest ono godne zachwytu właśnie przez to, że potrafi być niejednoznaczne – niczym życie, które od świtu do zachodu, zdaje się wołać Nie spoczniemy.

Legenda Czerwonych Gitar zaśpiewała m.in. jeszcze jeden utwór – Kiedy mnie już nie będzie. Jego treść przekonała, że we wspomnianym „spi-sie ulubionych rzeczy” warto umieścić szczerość, miłość i tęsknotę, bo przecież to właśnie one sprawiają, że „jesteśmy”…

Dominik Górny

Uroczystość wmurowania Kamienia Węgielnego pod budowę dwóch budynków edukacyjnych fundacji „Barka”, w obrazach…

Zaproszeni goście przygotowują się do uroczystości

Ks. Abp Stanisław Gądecki dokonuje poświęcenia Kamienia Węgielnego

Marszałek Sejmu, Bronisław Komorowski „wmurowuje” Kamień Węgielny

Każde spotkanie powinno służyć idei… (od prawej: Bronisław Komorowski, Izabela Dzieduszycka, Tomasz Sadowski)

Artystyczny akcent wydarzenia – wiersze

„Poematu o moim Chopinie” w recytacji ich

autora

Warto działać wspólnie – Tomasz Sadowski i Bronisław Komorowski

Nie spoczniemyKoncert Seweryna Krajewskiego i Andrzeja Piasecznego w poznańskiej Auli UAM

Seweryn Krajewski i Andrzej Piaseczny bisujący dla poznańskiej publiczności

Seweryn Krajewski śpiewa jeden z przebojów Czerwonych Gitar

Page 11: Gazeta Uliczna 3/2010

21

historyczne postaci nasza twórczość nasza twórc

20

***Ostatnim dniem zakwitasz latoOdchodzisz rdzawo w mgielną dalZa to żeś było, tylko za toMusimy teraz znosić żal.To piękno, które nawet z deszczemNiosło nadzieję innych dniZabierasz z sobą, a my jeszczeNiezbyt gotowi na zimne sny.Smutno, gdy szron do serca dotrze …

***Refleksja ta i to zamglenieCiągle przez życie się przechadzaKaże uciekać w nieistnienieBy jakimś cudem znów odmładzać.I tylko nie ma chwili ciszyW duszy jakieś opętanieNajbardziej trudni towarzyszeLos z losem urządzają taniec.Duma opiera się pokorzeJeśli zraniona drży jak liśćI jak tu mówić o wyborzeZa którym kiedy głosem iść.„1979 r.”

***Przyglądam się zawsze pierwszej zieleniJak z cudownego wyrasta tchnieniaI bezczelniejsza od jesieniW nienaturalną radość smutek zmieniaSkładam jej hołd, że w każdym rokuNa przekór wszystkim okropnościomŚwiadoma siły od urokuChętnie się chwali swą świeżością.

Czy myśli zieleń na cmentarzachŻe krzyż był kiedyś też zielonyZanim nie został przez grabarzaW ostatni mebel zamieniony?„1972 r.”

***Komu bije dzwonDziecinnie jeszcze niesłyszalnyA KomuNa Anioł Pański odciążająco – pożegnalnyKtoś wybiera się w podróż – życieKtoś z tej podróży już powracaMijają się w przejściu dwa byciaA dzwon godzinę im wyznacza.Lecz oni słyszeć go nie mogąNi w pierwszej wersji ni w ostatniejChociaż tę samą przeszli drogęPrzez zimny kościół, jak przez szatnię.Jeden otrzymał szatę białąOd matki serce przed złem świataDrugi do śmierci dostał całunOd bliskich szatę i łzy w kwiatach.Nad małym wózkiem drżąca wiarąMatka przyzywa dobry losNa świeżym grobie kobietę starąRzucił na ziemię losu cios.

I tylko dzwon swym wielkim sercemTak przeraźliwie w ciszę bijeJakby donosił o rozterceJak gdyby pytał po co żyjesz.„1976 r.”

Okazała się niewiastą nieprzeciętną, niezwykle wykształconą, zwłaszcza jak na czasy, w których przyszło jej

żyć, oddaną nauce i pomocy biednym.

Droga do tronu

Jadwiga urodziła się w 1373 bądź na po-czątku 1374 roku. Już jako dziewczynka zo-stała przeznaczona na żonę dla habsbur-skiego księcia Wilhelma. Po śmierci ojca miała objąć tron węgierski. Jej starsza sio-stra, Maria, została zaręczona z Zygmuntem Luksemburskim, synem cesarza Karola IV i to jej Ludwik szykował tron polski, jako że nie posiadał potomka męskiego. Jednakże po śmierci króla w 1382 roku, możnowładcy wę-gierscy wynieśli na tron Marię, zaś w Polsce zapanowało dwuletnie bezkrólewie. Pojawiło się kilku kandydatów do tronu polskiego, ostatecznie przypadł on – Jadwidze, którą utytułowano „następczynią w Królestwie Pol-skim pana Ludwika wymienionego króla, prawdziwą i uprawnioną, oraz dziedziczką

Królestwa Polskiego”. Jadwiga przybyła do Polski jesienią 1384 roku. W październiku, na Wawelu, nastąpiła jej uroczysta koronacja na króla Polski.

Poszukiwanie męża

Po objęciu tronu przez Jadwigę zaczęto szukać dla niej męża. Wybór stosownego kandydata, napotkał jednak na trudności, gdyż narzeczony Jadwigi (Jagiełło) nie zamie-rzał zrezygnować z małżeństwa, tym bar-dziej, że w 1378 roku został połączony z Ja-

Jadwiga Jurewicz Kobieta na polskim tronie

Jadwiga z Bożej łaski król Polski, pani i dziedziczka... – obraz Jana Matejki

W dniu narodzin Jadwigi, trzeciej córki króla Polski i Węgier, Ludwika Andegaweńskiego i jego żony Elżbiety Bośniaczki, nic nie zapowiadało, że odegra ona tak znaczącą rolę w historii państwa polskiego.

Jadwiga Jurewicz – mieszka w Białymstoku, pracownik administracji publicznej, z zamiłowania pisze wiersze i pomaga ludziom.

Page 12: Gazeta Uliczna 3/2010

22

23

kładł się brak potomstwa, zapewniającego ciągłość nowej dynastii. Z czasem król coraz częściej wyrzucał żonie brak dziedzica. Ja-dwiga źle się z tym czuła, pisała nawet o „sromocie bezpłodności”. W czasach śre-dniowiecza za brak potomstwa zawsze obwi-niano kobietę.

Z początkiem 1399 roku rozeszła się rado-sna wieść o błogosławionym stanie królowej. Wreszcie, po dwunastu latach małżeństwa, miał przyjść na świat potomek monarszej pary. Jagiełło słał posłów na europejskie dwory z zaproszeniem na chrzciny, a na ojca chrzestnego poproszono samego papieża, Bonifacego IX. 22 czerwca na świat przyszła córka, która otrzymała imiona – Elżbieta Bo-nifacja. Dziecko prawdopodobnie było wcze-śniakiem, a sam poród – ciężki. Na podsta-wie badań szkieletu Jadwigi, wiemy, że królo-wa miała zwężenie miednicy. Elżbieta Bonifa-cja zmarła 13 lipca, a próba ukrycia tego fak-tu przed królową zakończyła się niepowodze-niem. W kilka dni później Jadwiga zmarła. Jej śmierć była prawdziwym wstrząsem, o czym najlepiej świadczą słowa zapisane w kalen-darzu katedry krakowskiej – „Zmarła dziś w południe Najjaśniejsza Pani Jadwiga, królo-wa Polski i dziedziczka Węgier, niestrudzona szerzycielka chwały Bożej, obrończyni ko-ścioła, sługa sprawiedliwości, wzór wszelkich cnót, pokorna i łaskawa matka sierot, której podobnego człowieka z królewskiego rodu nie widziano na całym obszarze świata”.

Mecenat

Jadwiga była uosobieniem ideału średnio-wiecznej królowej – znakomite pochodzenie, niezwykła uroda, pobożność i wykształcenie, budziły respekt nie tylko poddanych, ale i part-nerów politycznych. Z dworu węgierskiego wy-niosła umiejętność czytania i znajomość pięciu języków, zamiłowanie do lektury, muzyki, sztu-ki, nauki. Otaczała się ludźmi wykształconymi, uczonymi, prawnikami, teologami. Posiadała własny dwór, zorganizowany na wzór węgier-ski, a także kancelarię i bibliotekę. Sama, lub z królem, przyjmowała zagranicznych dyploma-tów i dostojników, a jej kancelaria wystawiała wiele dokumentów. To właśnie dla niej rozpo-częto tłumaczenie na język polski części Pisma Świętego i opracowywano obcojęzyczne ręko-pisy, co przyczyniło się do rozwoju i doskonale-nia języka polskiego.

Szczególną opieką otaczała klasztory: do-minikańskie, franciszkańskie, cysterskie. Była opiekunką chorych i ubogich, dbała o rozwój szpitali i fundowała ołtarze. Odznaczała się pobożnością, nie uciekała jednak całkowicie

od uciech ziemskich – jeździła konno, polowa-ła, miała swoich strzelców i psiarnie.

Dziełem jej życia stało się odnowienie Uni-wersytetu Krakowskiego, co umożliwiło roz-wój polskiej nauki i kultury. Założona w 1364 roku przez Kazimierza Wielkiego uczelnia, podupadła po śmierci swego fundatora. Dzięki staraniom Jadwigi uniwersytet wznowił działalność w 1391 roku. Królowa dążyła tak-że do otwarcia na uniwersytecie wydziału teologicznego. W swym testamencie zleciła małżonkowi dalszy rozwój uczelni i na ten cel przeznaczyła swoje szaty, klejnoty i pienią-dze. 26 lipca 1400 roku Władysław Jagiełło wystawił dokument fundacyjny, a reaktywo-wany uniwersytet został zorganizowany na wzór europejski. Składał się z czterech wy-działów: sztuk wyzwolonych (filozofii), prawa, medycyny i teologii. Ranga uczelni krakow-skiej bardzo wzrosła, przez długie lata była jedyną tego typu placówką w Europie środ-kowowschodniej.

Jadwiga w ciągu kilkunastu lat panowania zdobyła powszechny szacunek otoczenia i miłość poddanych. Osoba królowej była nieco wyidealizowana przez jej współcze-snych i szybko obrosła legendą, nie można jednak odmówić jej zasług na polu nauki, kultury i polityki. Była wybitną postacią swo-ich czasów, kobietą wyróżniającą się nie tyl-ko urodą, ale przede wszystkim umysłem i charakterem.

Barbara Misiak

dwigą uroczystością ślubną pro futura, która oznaczała, że sakrament stawał się ważny bez dodatkowych ceremonii kościelnych, o ile małżeństwo zostałoby skonsumowane po osiągnięciu przez nowożeńców odpowiednie-go wieku – dla mężczyzny czternaście lat, dla kobiety – dwanaście.

W 1385 roku Wilhelm przybył do Krakowa, aby wejść w prawa małżonka Jadwigi. Dłu-

gosz podaje, że doszło do spotkania Jadwigi i Wilhelma w krakowskim klasztorze francisz-kanów, a także opisuje próbę wyważenia przez Jadwigę bramy zamkowej w celu połą-czenia się z ukochanym. Z pewnością młoda królowa miała opory przed poślubieniem Ja-giełły – starszego o kilkanaście lat mężczy-zny, „obcego poganina, którego nigdy nie wi-działa, a o którym ją fałszywie uprzedzono, że nie tylko z postaci, ale i z obyczajów i ca-łego układu okazywał się dzikim barbarzyń-cem” – jak zanotował Długosz. Prawdopo-dobnie stąd wzięła się anegdota, iż Jadwiga wysłała swego zaufanego sługę, Zawiszę z Oleśnicy, aby przypatrzył się Jagielle. Litwin, domyśliwszy się misji posłańca, wziął go ze sobą nawet do łaźni, „ażeby lepiej zobaczył nie tylko jego postać, ale i poszczególne kształty jego ciała”.

Ostatecznie zwyciężyła racja stanu i w lu-tym 1386 roku Jagiełło przybył do Krakowa, gdzie najpierw odbyła się ceremonia chrztu świętego (przyjął wówczas imię Władysław), a w kilka dni później – małżeństwa. W marcu odbyła się koronacja Władysława na króla Polski.

Wspólne lata

Nie wiemy jak wyglądało pożycie królew-skiej pary. Stosunki między nimi prawdopo-dobnie ułożyły się poprawnie, lecz nie mogło być mowy o wielkim uczuciu – dzieliła ich zbyt duża różnica kultury, wychowania, wie-ku. Nie przebywali ze sobą zbyt często, gdyż Jagiełło dużo podróżował po Litwie i Polsce, natomiast Jadwiga najczęściej spędzała czas w Krakowie lub w małopolskich dworach kró-lewskich. Na życie Jadwigi i Jagiełły cieniem

Jadwiga Andegaweńska według Marcello Bacciarellego

Obraz Jana Matejki – podskarbi Dymitr z Goraja powstrzymuje Jadwigę przed ucieczką do Wilhelma Habsburga

Zaaranżowane, wkrótce po narodzinach Jadwigi, małżeństwo z Wilhelmem Habsburgiem, nie przyniosłoby wystarczających politycznych korzyści Polsce, znacznie ciekawszą propozycją wydawał się mariaż z wielkim księciem litewskim – Jagiełłą.Związek ten przyniósłby korzyści obu stronom – przede wszystkim dałby początek nowej dynastii panującej zarówno w Polsce, jak i na Litwie. Ponadto wzmocniłby pozycję obu państw na arenie europejskiej, zwłaszcza Litwy, która miała dołączyć do państw chrześcijańskich.

Page 13: Gazeta Uliczna 3/2010

24 25

światowa kultura recenzja

S tefan – bo o nim mowa, z wielkim przeko-naniem, opowiada uczestnikom terapii, jak się nawrócił religijnie – o tym, że dzię-

ki szczerej wierze, za wstawiennictwem Naj-świętszej Marii Panny, znalazł w sobie silną wolę, aby uwolnić się od nałogu. Ze łzami w oczach, mówi, że jego marzeniem i głównym celem życia, jest teraz pielgrzymka do sanktu-arium w Lourdes, aby podziękować za uzdro-wienie i nawrócenie. Daje do zrozumienia, że są mu na to potrzebne duże fundusze, których sam nie posiada, dlatego jego słuchacze, wzru-szeni całą opowieścią, chętnie wręczają mu datki na realizację planu jego podróży.

Opowiedziana przez bohatera historia na-wrócenia i uzdrowienia brzmi dobrze, ale jest nieprawdziwa. Stefan oszukuje siebie i innych. Nadal jest alkoholikiem i pije, a „handel cuda-mi” uczynił sposobem na życie. Sprzedaje uza-leżnionym, leczącym się ludziom bajkę o rzeko-mym cudzie uzdrowienia, mami ich, daje fałszy-wą nadzieję i… zarabia na tym. I tak się dzieje od początku filmu. Stefan krąży pomiędzy ośrodkami leczenia uzależnień, szpitalami psy-chiatrycznymi i wszędzie przedstawia swoją wymyśloną historię. Nadchodzi jednak taki czas, że jedno z jego „przedstawień” okazuje się brzemienne w skutki i odmienia jego dalsze losy. Któregoś dnia, po skończeniu opowieści, i po zbiórce pieniędzy, wsiada do samochodu i rusza dalej, nieświadomy, że w bagażniku ukry-ło się dwoje dzieci, uchodźców z Czeczenii. Gdy Stefan odkrywa intruzów i pozbywa się ich, zupełnie nie interesując się losem rodzeństwa. Jednak drogi dzieci i Stefana splatają się po-nownie. Bohater filmu nieoczekiwanie odkrywa, że jednak obchodzi go życie Hasima i Uriki i odnajduje w sobie chęć udzielenia pomocy – zawozi dzieci do ich ojca, przebywającego we Francji. Wzięciu odpowiedzialności za los ro-dzeństwa towarzyszy dramatyczne zmaganie się z nałogiem.

Stefan towarzyszymy bohaterom w ich po-dróży do Francji, która staje się, zarówno dla nich, jak i dla nas, symbolem odnalezienia szczęścia i bezpieczeństwa. Po odszukaniu ojca dzieci, okazuje się jednak, że dom, do któ-

rego zdążali, nie staje się dla nich właściwym miejscem. Świadczy o tym, chociażby fakt, iż ojciec posta-nawia, że nastoletnia dziewczynka ma być czym prędzej wydana za mąż.

W filmie nastaje wreszcie moment, kiedy nasz bohater, przed powrotem do Polski, jedzie do Lourdes. Jednak film – jak moglibyśmy przy-puszczać, nie kończy się happy endem, gdyż dla Stefana jest to dopiero początek drogi do przezwyciężenia nałogu, a tym samym ducho-wej odnowy w jego życiu,

Główną zaletą filmu jest wspaniała rola Bo-rysa Szyca. W jego wykonaniu, tytułowy „han-dlarz cudów”, jest niezwykle wiarygodny w przejmującej roli człowieka uzależnionego i po-gubionego w życiu, balansującego na krawędzi samozniszczenia. Obserwujemy stopniową przemianę bohatera. Dzięki wzięciu odpowie-dzialności za dwoje zagubionych dzieci, odnaj-duje w sobie dawno zapomniane pokłady przy-zwoitości i uczciwości. Znajduje motywację i siłę do podjęcia walki z uzależnieniem.

Magdalena Chwarścianek

W partyturę tegorocznych prezentacji tej ważnej imprezy kulturalnej, wpisały się trzy imprezy. W pierwszym dniu –

dyskusja panelowa dot. „różnych obiegów na-grań muzycznych i rynku wydawniczego” (An-

drzej Wilowski), „praw autorskich i praw po-krewnych” (Jerzy Łojko) oraz możliwości „zbu-dowania studia demo” (Radek Barczak). Wspo-mniana dyskusja toczyła się głównie „za kulisa-mi” dźwięków skrzypiec, perkusji i organów

Handlarz cudówGłównego bohatera filmu Handlarz cudów, w reżyserii Jarosława Szody, poznajemy w chwili, gdy wygłasza w ośrodku leczenia uzależnień, pełne pasji „świadectwo” uzdrowienia z choroby alkoholowej…

rego zdążali nie

Elvis i MITAM trwają„Posłuchajcie rock and rolla, a usłyszycie brzmienie mojej duszy” – zaśpiewał Elvis Presley, 10 maja br. w Poznaniu – taka myśl była najgorętszą nutą wyobraźni uczestników koncertu „The Oryginal Elvis Tribute 2010”, który podsycił brzmienie Międzynarodowych Targów Muzycznych MITAM. Ich III edycję, zgodnie z wcześniejszą tradycją, zorganizowało Stowarzyszenie Muzyczne „Brzmienia” „grające” w rytm twórczych pomysłów Krzysztofa Wodniczaka, autora projektu, oraz Andrzeja Mitana, kierownika muzycznego Targów.

Robert Washington jako Elvis oraz Duke Bardwell, gitarzysta basowy Presley'a

Page 14: Gazeta Uliczna 3/2010

26

27

którym nagrał album Today); Michaela Jarrett’a (autora presleyowskich I’ll Be Home On Christ-mas Day i I’m Leavin) oraz Sue Moreno (wo-kal), śpiewającej z białym kwiatem we włosach, jak z wpiętym w nowojorskie niebo księżycem, którego pełnię roznieciły dźwięki gitary Chrisa Casello i „srebrne” brzmienie perkusji Gantta Kees’a.

Każda z elvisowych piosenek pulsowała peł-nią światła, jak płomienie świec na urodzino-wym torcie, którym w naszym przypadku była scena oświetlona pasją artystów, wśród których nie było cienia fałszywej nuty. Śpiewał za to „prawdziwy Presley” – Robert Washington, któ-rego charyzma dawała do zrozumienia, że nie musi niczego udawać, abyśmy uwierzyli, że jest Elvisem. I nie chodzi już nawet o elvisową mary-narkę rozpiętą do ostatniego „guzika piosenki”, czy lazurową koszulę, którą pamiętamy z wy-stępów Presley’a za oceanem. Washington był taki jak on – niepokorny, czyniący gesty igrają-ce z wyobraźnią damskiej części widowni, to znów kołyszący zmysły w rytmie ballad, z któ-rych każda chciałaby być tą jedyną… Na szczęście rock and roll szuka wciąż nowych wybranek, dzięki czemu usłyszeliśmy wiele „nieogranych” utworów, co pozwoliło docenić mniej znane spośród niemalże 800 kompozycji wykonywanych przez Presley’a. Atmosferę kon-certu roziskrzyły utwory w wykonaniu i wokali-zie – Duke Bardwell’a i Michaela Jarrett’a. Trud-no będzie zapomnieć balladę w interpretacji Bardwell’a, któremu wystarczyło kilka strun ba-sowej gitary, aby poruszyć najczulsze struny naszej wrażliwości. Bardwell „zagrał” wieczor-ny krajobraz Las Vegas. Natomiast Jarrett, na klawiszach keyboardu, „namalował” nadzieję, jaką wschodzi nowy dzień, życząc „wszystkiego najlepszego” w piosence I’ll Be Home On Chri-stmas Day. Jeśli zaś mowa o „obrazach” – sce-

nę zdobiły reprodukcje malarskich wizji Pre-sley’a, „śpiewających” w barwach wyobraźni Wojciecha Janusza.

Trwające od 7 do 9 maja br. MITAM pozwoli-ły wsłuchać się w brzmienie muzyki, od której – jak mawiają fani „dobrego, starego rock and rolla” – „wszystko się zaczęło”. I choć o MITAM można powiedzieć, że są „dobre, ale młode”, to znając twórcze poczynania Krzysztofa Wodni-czaka, będą jeszcze trwać…

Dominik Górny

Hammonda, na których w klubie „Blue Note” grało Trio – Braci Smoczyńskich.

Drugiego dnia wybrzmiał koncert „Szu-kam wydawcy” w sali „NOT’u” – świetnie „od-najdujący się” na scenie współczesnego ryn-ku wydawniczego i muzycznego. Jaki był spo-sób, aby się o tym przekonać? Jednym z nich był Nasz sposób na Osiecką, który ujawniła Poznańska Scena Młodych pod kierunkiem Anny Walewskiej-Powalisz. Zaangażowanie z jakim młodzi artyści wykonali piosenki, spra-wiło, że „ich sposób” stał się „sposobem wi-downi” nie tylko „na Osiecką”, ale na odgad-nięcie żaru życia, jakie pulsuje w sercach „Okularników”, czy „wariatki”, która nie prze-staje tańczyć, jakby w fałdach czerwonej suk-ni skrywała tęsknoty, co nie mogą znaleźć dla siebie pary… Z pełną „parą” „wjechał” za to zespół Seven Express, który z każdym kolej-nym utworem przyspieszał rytm rock and rol-lowych wspomnień, „przejeżdżając” przez niemal wszystkie „stacje” boogie. A skoro o muzycznych stylach mowa – usłyszeliśmy tak-że hip hop’owy zespół „In frash” z Leszna w swoich autorskich kompozycjach, czy „wiecz-nie zielone” evergreeny m.in.: Wspomnienie Czesława Niemena, sinatrowskie My way i presleyowskie Green, green grass at home. Stali bywalcy Targów z chęcią wysłuchali gru-py Trzy Gitary w repertuarze The Shadows.

Finałowym wydarzeniem MITAM był koncert z okazji 75. rocznicy urodzin Króla Rock and Rolla, w sali wielkiej CK Zamek – i trzeba przy-znać, że było „koncertowo” jak na urodziny przystało. Co więcej, nie spełniło się jedynie ży-czenie jubilata, ale całej publiczności, której za-chwyt dla występujących artystów, był tak gorą-cy, że „pokłoniła się” przed Elvisem „na stoją-co”… Wszystko za sprawą „najlepszego na świecie” Presley’a, czyli Roberta Washington’a, Duke Bardwell’a (gitarzysty basowego Elvisa, z

Presleyowi artyści na koncercie z okazji 75. rocznicy urodzin Króla R'N'R

SERCE TAMTEJ PIOSENKI

pamięci Elvisa Presley’a

W jakim wspomnieniu ukryłeś klucze do

Heartbreak Hotel’u –

schodzisz po jego schodach w dół szczęśliwych lat

dawnych pragnieńjuż nie wynajmiesz

za wierny pocałunek

Księżyc dochodzi pełni jak refren namiętnej melodii

zdradzasz dziewczynę czułą jak piosenka

chcąc zgadywać serca innych p i o s e n e k –

spotkasz je bo droga do Memphis dłuższa od modlitwy

Igrasz z samotnością uczućw gorączce deszczuw chłodzie tęsknoty

chociaż w żadnym z nich nie uśmiecha się

Mary o ustach jak czereśnie

Zamiast łzy w oczach pozostaw miejsce na cień pod słońce

zanim żal jak czarny blueszagłuszy płacz w kaplicy i skończy się piosenka –

zbyt krótka żeby opowiedzieć spełnioną miłość

Dominik Górny Michael Jarret śpiewa I'll Be Home On Christmas Day

Robert Washington i Michael Jarrett w jednym z presleyowych evergreenów

Page 15: Gazeta Uliczna 3/2010

28

29

jedność w różnorodności

Fundacja „BSHF” rekomendowała fundację „Barka” do nagrody „World Habitat”, którą, „Barka” otrzymała jesienią 2009 roku. Prak-

tyką „BSHF” jest organizowanie wizyt studyjnych u laureatów nagrody „World Habitat”, aby inni mogli się uczyć i korzystać z dobrych praktyk i innowa-cji. Celem wizyty było nabycie wiedzy i zrozumie-nia nagrodzonych działań przez uczestników wi-zyty, co miało zaowocować przeniesieniem zaob-serwowanych rozwiązań do krajów, z których oni pochodzą.

Program wizyty był bardzo napięty, ponieważ goście chcieli zobaczyć jak najwięcej. Odwiedzili domy wspólnotowe fundacji „Barka”, centra inte-gracji społecznej w Kwilczu, Pniewach, Chudob-czycach i Poznaniu, spółdzielnie socjalne i przed-siębiorstwa społeczne, rozmawiali z wieloma

uczestnikami programów… Wizyta umożliwiła wy-mianę doświadczeń, podzielenie się pomysłami, ideami i kulturowymi różnicami. Dzięki temu, że uczestnicy reprezentowali różnorodne organiza-cje i instytucje z całego świata, ich dyskusje były bardzo budujące. Nawiązało się w ten sposób wiele przyjaźni i znajomości, które – z całą pewno-ścią – zaowocują współpracą w przyszłości.

Magdalena Chwarścianek

Poniżej prezentujemy wybrane wypowiedzi, które oddają klimat rozmów prowadzonych przez uczestników studyjnej wizyty:

Agnes z Węgier

„Takie wizyty studyjne mają duży wpływ na mnie i na moją pracę. Dziękuje Wam za dzielenie

się swoją pracą i swoim życiem. Mieszkańcy Euro-py Wschodniej i Środkowej mają podobną historię i podobne problemy.”

Claudia z Argentyny

„Bycie w Barce i zetknięcie z międzynarodową grupą osób zajmujących się ekonomią społeczną, wiele mnie nauczyło. Bardzo podobało mi się , że wszyscy mogliśmy się podzielić swoim doświad-czeniem, a osoby z Barki, które pokonały różne trudności, otwarcie i bez wstydu o tym mówiły”.

Olga z Rosji

„Podczas wizyty w Barce zobaczyłam wciele-nie moich marzeń w postaci osiedla domów so-cjalnych, w których mogą zamieszkać osoby , któ-re były kiedyś bezdomne. Marzę, żeby taką inicja-

tywę zrealizować w Rosji – aby ubogie, wielodziet-ne rodziny, mogły godnie żyć. Dużo dała mi do myślenia rola Barki, pośród innych organizacji obywatelskich, w tworzeniu nowych ustaw.”

Madhan z Indii

„Piękne w Barce jest budowanie na potencjale ludzkim i wydobywanie tego, co w człowieku naj-lepsze – jego zasobów, a nie skupianie się na nie-doskonałościach. Barka pokazuje drogi wyjścia z najpoważniejszych życiowych problemów, które początkowo mogą się wydawać beznadziejne.”

John z Zambii

„To była moja pierwsza wizyta studyjna, i widzę już jak ważne są takie wizyty, ile uczą i jak otwie-rają rozmaite horyzonty myślowe. To było wspa-niałe doświadczenie. A Barka to fantastyczna na-zwa!”

Maura ze Stanów Zjednoczonych

„To była dla mnie bardzo inspirująca wizyta. Lepiej rozumiem teraz rozwój Polski. W ciągu tych czterech dni nauczyłam się aż tyle, co normalnie zajęłoby mi pewnie kilka lat.”

Sunit z Wielkiej Brytanii

„Bardzo duże wrażenie zrobiła na mnie idea budowania przez Barkę partnerstw lokalnych na rzecz ekonomii społecznej. Takie działania nie mogą być w próżni, muszą być osadzone w part-nerstwie lokalnym.”

Międzynarodowa Wizyta Studyjna w „Barce”W dniach od 6 do 11 czerwca br. odbyła się Międzynarodowa Wizyta Studyjna zorganizowana przez brytyjską fundację „Building and Social Housing Foundation” („Fundacja Budownictwa i Mieszkalnictwa Socjalnego”). Przez pięć dni gościliśmy dwadzieścia trzy osoby z całego świata, m.in.: z Paragwaju, Zambii, Argentyny, Stanów Zjednoczonych, Kolumbii, Egiptu i Hiszpanii. A reprezentowały one instytucje i organizacje obywatelskie o różnym profilu, zajmujące się budownictwem socjalnym, wspieraniem rozwoju społeczeństwa obywatelskiego i inicjatyw lokalnych.

Spotkanie z mieszkańcami wspólnoty we Władysławowie – warto rozmawiać o tym, co jest społecznie i kulturowo wspólne…

Uśmiech, który towarzyszył uczestnikom Międzynarodowej Wizyty Studyjnej, świadczył o pozytywnym odbiorze pobytu w „Barce”

Osiedle Domów Socjalnych na Darzyborze w Poznaniu – poznawanie nowych kultur rodzi pojednanie…

W siedzibie Poznańskiej Spóldzielni Mieszkaniowej należącej do partnerstwa Poznań-Piątkowo

Wspólny posiłek w lokalu „Koziołeczek” na poznańskiej Śródce. Obiad przygotowany przez uczestników warsztatu gastronomicznego w CISie

Page 16: Gazeta Uliczna 3/2010

30

31

Życie w garnizonie

Dowódcą naszego plutonu był sierżant Pa-etzold. Nienajgorszy. Wojny i frontu miał do-syć, ale mówi się trudno – wojna, obowiązek, służba – a więc obowiązkiem jest innym dać w tyłek, wyćwiczyć ich, niech podzielą los skazańców, co los da. Tu trzeba być twardym, przypodobać się dowódcy – tym później pój-dzie się na front (…).

Pochwał w garnizonie nie odbierałem, mimo dobrych wyników szkoleniowych. Mia-łem nazwisko o polskim brzmieniu. W „Wehr-passach” mieliśmy zapisany dziwny numer, który wtajemniczonemu w to dowództwu mó-wił, że nam, z trzeciej grupy narodowościo-wej, tego numeru tak naprawdę nie wpisywa-no. Na jednym z wykładów szkolenia ideolo-gicznego, nasz kolega Hodam z Pucka, Volksdeutscher, przez godzinę referował sprawę stosunków społeczno-ekonomicz-nych dotyczących miejscowości niemieckiej na Pomorzu, szczególnie na Kaszubach. Wy-myślał sposoby prześladowań i szykan Pola-ków wobec Niemców. Same kłamstwa i to perfidne, choć w gruncie rzeczy był to czło-wiek uczciwy, praworządny, dobry kolega, spokojny i o zdrowych poglądach. Dlatego my – Kaszubi, zastanawialiśmy się, dlaczego tak kłamał. Czy go ktoś go to tego zmusił? Przecież uczyłem się w Wejherowie sześć lat, a Keslinka w swoim Gościnnie od urodzenia mieszkał, więc wydawało mi się, że go do-brze poznałem. Tymczasem myśmy oniemieli – nigdy czegoś podobnego nie słyszeliśmy i nie widzieliśmy. Żadnemu Niemcowi włos z głowy nie spadł, na chodnikach i ulicach ustępowaliśmy im miejsca. Mieli w Wejhero-wie własne szkoły, nawet gimnazjum. Władze szły im na rękę, unikały zadrażnień, chciały ich dla siebie pozyskać i tym samym uniknąć hałasów w prasie niemieckiej i międzynaro-dowej.

Rząd polski podpisał konwencję o mniej-szościach narodowych w Genewie. Było u nas przeważnie tak, że w przypadku jakich-kolwiek nieporozumień pomiędzy Polakami a Niemcami, to i w sądzie i u władzy, przeważ-nie wygrywali Niemcy. To było smutne, ale

prawdziwe. Tego rodzaju kumanie się władz polskich i niemieckich na wyższym szczeblu, nawet rządowym, nie było tajemnicą. Ponad osiemdziesiąt obszarniczych majątków ziem-skich w Poznańskiem i na Pomorzu, znajdo-wało się w rękach niemieckich, podobnie fa-bryki i kopalnie na Śląsku. A tu, ten człowiek, mówił całą godzinę o krzywdzie Niemców. Puck jest w pobliżu Piaśnicy, tam było pocho-wanych dwanaście tysięcy Polaków, pomor-dowanych w ciągu czterech i pół roku. Dla-czego o tym nie mówił? W ciągu dwudziesto-lecia międzywojennego, ani jeden Niemiec nie zginął na naszej ziemi. Koledzy z Rzeszy i nasi dowódcy, pewnie jednak uwierzyli w jego nieprawdziwe historie. Patrzyli na nas – Ka-szubów i Pomorzaków, nieufnie i podejrzliwie.

Myśmy się od Hodama odwrócili (…). Wy-jaśniam, że na podstawie konkordatu, zawar-tego między rządem Rzeszy a Watykanem, duchowni katoliccy nie byli zobowiązani do służby wojskowej, służbę musieli natomiast pełnić duchowni protestanccy. Ów właśnie Polmer, pytał mnie o prawdziwość słów Hoda-ma. Powiedziałem mu całą prawdę. Prosił mnie jednak – ,,Nie ujawniaj nikomu tej praw-dy, bo to niebezpieczne. Ja szukałem u ciebie tylko potwierdzenia tego, o czym zdążyłem się już wcześniej dowiedzieć”.

Żołnierza stać na łzy

(…) Mam przed oczami dużą bramę wej-ściową, od głównej strony ulicy, do kompleksu naszych koszar od strony południowej. W od-ległości około dwudziestu metrów od bramy, na placyku o powierzchni około pół hektara, wybrukowanego kamienną kostką, stała wy-soka latarnia. Rzucała światło na cały placyk, bramę i mur z czerwonej cegły o czterech metrach wysokości i jednym metrze szeroko-ści. Górna powierzchnia muru była zabezpie-czona przed przechodzeniem przez ogrodze-nie – szczytową powierzchnię wylano zapra-wą murarską i w tę świeżą zaprawę nakła-dziono ostrego, ale grubego szkła, niby butel-kowego. W rzeczywistości był to specjalnie przygotowany produkt fabryczny. Po takim szkle, nocą było prawie niemożliwością

przejść, a mimo tego byli i tacy, którzy tego próbowali, ale w poprzednich zaciągach. Była i brama wschodnia, a od północy, z ma-łych poligonów pokoszarowych, wiodła prowi-zoryczna brama z siatki drucianej. Przed bra-mą główną chłopcy żegnali się ze swoimi dziewczynami i z żonami. Były to obrazy smutne, bardzo smutne, ale i romantyczne. Widziało się te sceny przy wracaniu z prze-pustki.

(…) Tę piosenkę śpiewano na froncie, w koszarach, wszędzie, gdzie przebywał żoł-nierz niemiecki, ale Marlena Dietrich, po doj-ściu Hitlera do władzy, jako antyfaszystka opuściła Niemcy. Przebywała we Francji, An-glii, potem osiadła w USA. Marlena Dietrich śpiewała i grała na zapleczu wojsk alianc-kich w Europie i na froncie.

Trzeba powiedzieć, że to niemieckie woj-sko to była bardzo rozśpiewana brać. Śpie-waliśmy nasze smętne piosenki także w re-stauracjach przy piwie. Nikt nam nie zabra-niał. Zresztą kto mógł to robić? Oprócz nas przychodzili, od czasu do czasu, frontowi in-walidzi. Rzadko wychodziłem do miasta, bo trzeba było wśród masy spacerującego żoł-nierstwa, wyławiać wybranych i salutować – biada było przeoczyć kogoś ważnego: raport i kara.

Co znaczy służba wojskowa

(…) Podzielono nas na grupy, tzw. radiow-ców i każda wyjeżdżała pociągiem do innego miasta bądź wsi, jednak nie dalej niż trzydzie-ści kilometrów odległości pomiędzy poszcze-gólnymi grupami żołnierzy. Na tych odległo-ściach nawiązywaliśmy ze sobą łączność i ćwiczyliśmy. Aparaty ustawialiśmy u ludzi na balkonach lub w oknach. Oddawali nam za-wsze jakiś pokój lub kuchnię do naszej dyspo-

zycji. Ćwiczenia trwały całą dobę. Czasem udało się ukraść czas na sen. Na odległość większą niż trzydzieści kilometrów bardzo rzadko nawiązywaliśmy łączność.

Górna Saksonia graniczyła od południa z Lasem Frankońskim, zaś dalej z Bawarią. Na tych terenach, w jakimś miasteczku, cała kompania miała punkt zbiorczy po ćwicze-niach. Przyjęto nas kiedyś w rzeźni – prze-twórni mięsa i puszkarni. W halach do stu metrów długości, pracowały same kobiety – Niemki. Oddzielały mięso od kości. Te, które wychodziły z zakładu, poddawane były kon-troli w drzwiach wyjściowych. Wtedy dopiero szły do ubikacji albo szatni. Kontrolerki były kontrolowane przez kogoś innego. Widziało się każdego pracownika (w każdej hali po sto dwadzieścia robotnic), bo wszystkie ściany były zrobione z przezroczystego szkła. Tam nawet „na surowo” przy pracy nie można było nic połknąć. Cała produkcja dla Wehr-machtu. Dano nam ciepłą kolację: herbatę, po dwie bułki i po dwa serdelki. Mój dowódca plutonowy był oburzony, że nie zjadłem osło-nek od serdelków. Kompania wróciła pocią-giem do Zwickau. W miejskim szpitalu leczo-no kilkaset rannych żołnierzy. Kaprale z po-szczególnych jednostek i kompanii pełnili w nim kolejno nocną służbę, od godziny osiem-nastej do szóstej rano następnego dnia. Służ-ba polegała na tym, że w wypadku alarmu lotniczego, nosiło się rannych na noszach do piwnicy. Służbę pełniła grupa od dwudziestu do trzydziestu żołnierzy. Po powrocie z Fran-konii połowa mojego plutonu, także i ja, od-maszerowaliśmy do szpitala. Wartownię mie-liśmy w piwnicy z trzydziestoma pryczami. Po-łożyliśmy się zmęczeni całonocnymi ćwicze-niami. Tam poznałem co oznacza atak plu-skiew na bezbronnego człowieka.

wspomnienia naszych przodków

Fragmenty pamiętnika Ewarysta Skowrońskiego (zapiski prowadzone od sierpnia 1944 r. do marca 1945 r.)

Korzenie pamięci Angielska stacja radiowa nadawała codziennie program dla żołnierzy niemieckich, a jej sygnałem wywoławczym była właśnie melodia piosenki Bei der Kaserne, vor dem grossen Tor, którą śpiewała i nagrała Marlena Dietrich. Audycje kusiły żołnierzy do ich słuchania, mimo ostrego zakazu propagandy. Niemcy zakazali nadawania tej piosenki w radiu. Wtedy wszyscy żołnierze frontowi zaprotestowali z wyjątkiem Waffen SS. Zarządzenie cofnięto, piosenkę nadawano nadal, chociaż rzadziej.

Page 17: Gazeta Uliczna 3/2010

32

33

świadectwa są potrzebne

Z aręczona ze starszym mężczyzną, który zaoferował za nią jej ojcu pięć tysięcy dolarów, ale zakochana w mężczyźnie, z

którym rozmawiała przez telefon, szesnastolet-nia dziewczyna, została postawiona przed są-dem i uznana za winną ucieczki z domu, we-dług wyjaśnień jakie złożyła. „Byłam zaręczona ze starszym mężczyzną i nie byłam szczęśliwa. Farbował sobie brodę na czarno” – stwierdziła dziewczyna, której nazwisko nie może być po-dane ze względu na ochronę danych młodocia-

nych zatrzymanych. Gdy zaszła w ciążę powie-działa, że nie wie, kto jest ojcem jej dziecka, do-dając, że utrzymywała intymne kontakty zarów-no z mężczyzną, w którym była zakochana, jak i z mężczyzną, z którym była zaręczona. Powie-działa też, że została zgwałcona, zanim wysła-no ją do oddziału w Kabulu.

Przytoczona opowieść pozwala zrozumieć naturę prymitywnego wymiaru sprawiedliwości w Afganistanie. „Byłam świadkiem niejednej farsy w sądzie” – oświadczyła amerykańska

prawniczka, Kimberly Motley – „Widziałam dzieci, których nawet nie przyprowadzono na rozprawę. Rozprawy odbywają się bez świad-ków. Częściej brakuje dowodów, niż są przed-stawione jakiekolwiek dowody, ale werdykt za-wsze orzeka – winny”. Motley rozmawiała z trzysta czterdziestoma ośmioma sędziami i in-nymi osobami w celu sporządzenia sprawozda-nia, dotyczącego systemu wymiaru sprawiedli-wości dla nieletnich. Reprezentuje także ciężar-ną Afgankę w walce o jej wolność. „Młode dziewczyny są w najtrudniejszej sytuacji w afgańskim systemie prawnym” – stwierdza Mo-tley. „W bardzo konserwatywnym muzułmań-skim społeczeństwie, gdzie kobiety, w okresie rządów talibów, nie miały prawa nawet do na-

uki, wszystko – od próby ucieczki przed wymu-szonym małżeństwem, do chodzenia po ulicy z chłopakiem, który nie jest ich krewnym, może przyczynić się do wtrącenia ich do więzienia”.

Sytuacja bez szans na zwycięstwo

Zdaniem Kimberly Motley, około połowa młodych dziewczyn, zamkniętych w afganistań-skiej izbie zatrzymań dla młodocianych prze-stępców, jest oskarżona o „przestępstwo o szkodliwości moralnej”. Tak kwalifikowana jest na przykład ucieczka z domu, czy cudzołóstwo. Afganki – zwłaszcza mieszkające na wsi – uczone od dziecka, aby odgrywać bierną rolę w społeczeństwie, mają niewielkie szanse, gdy pojawiają się na sali sądowej. „Stawia się je w sytuacji bez szans na zwycięstwo” – mówi Mo-tley. „Jeśli staną w swojej obronie, to tak, jakby robiły to wbrew swojej naturze, a gdy nie stają – jest to uznawane za przyznanie się do winy”.

„Popełniłam błąd”

Teoretycznie w Afganistanie funkcjonuje trzy-dzieści izb zatrzymań dla młodocianych prze-stępców, w których przebywa około sześciuset zatrzymanych. „Możliwe jednak, że liczba za-trzymanych jest niemal dwa razy większa, ponie-waż istnieją również nieformalne izby dla młodo-cianych przestępców” – mówi dalej Motley.

„The Italian Cooperation” usiłuje wprowa-dzić inne rozwiązania w sprawie izb zatrzyma-nia dla młodocianych przestępców, dlatego ufundowało budowę „otwartej izby zatrzymań” w Kabulu, w której współwięźniowie mogą cho-dzić do szkoły i do pracy. Obecnie z tego roz-wiązania korzysta zaledwie dziesięć osób. Przeszkody stwarzają sędziowie i ograniczenia transportowe, utrudniające dowóz uwięzionych.

W zamkniętej izbie zatrzymań w Kabulu, wysokie betonowe ściany i drut kolczasty od-dzielają młodych Afgańczyków od zewnętrzne-go świata, prowokując zaciekawionych więź-niów do gromadzenia się pod zakratowanymi oknami, gdy przyjeżdżają odwiedzający. W części przeznaczonej dla kobiet – jako klasa szkolna, służy pomieszczenie ze stołami robot-niczymi, maszyną do tkania dywanów i odcho-dzącą ze ścian farbą. Grupa dziewcząt, za-mknięta pod kluczem, w pokoju z piętrowymi łóżkami i czerwonymi kocami, staje na bacz-ność, gdy strażnik gwałtownie otwiera ciężkie drzwi. Niektóre wyglądają na wystraszone. „Popełniłam błąd” – wyznała dziewczyna z czarną chustą na głowie, zapytana jak to się stało, że znalazła się tutaj.

Deepa BabingtonAgencja Reutera

StreetNewsServicetłum. Katarzyna Fugat

Sprzedana, zgwałcona i wtrącona do więzienia dziewczyna, stanęła w obliczu afgańskiej sprawiedliwości. Nieśmiała Afganka, z jasnoniebieską chustą na głowie, cicho siedząca w izbie zatrzymań dla młodocianych przestępców, drogo zapłaci za swój bunt – siedem lat w więzieniu.

Popełniłam błąd

Afgańskie więźniarki

Page 18: Gazeta Uliczna 3/2010

34

35

ekonomia społeczna

I ch praktykę zorganizowała międzynarodowa organizacja „AIESEC”, zrzeszająca studen-tów z całego świata i prowadząca program

praktyk zagranicznych oraz wymiany międzykul-turowej. Chua Xin-ying, Tim Cheung i Shao Yu zapoznali się z działalnością prowadzoną przez „Barkę”.

Chua Xin-ying,studentka Uniwersytetu Zarządzania w Singapurze

Mój pobyt w Polsce to jednocześnie doświad-czenie, które otworzyło mi oczy, a także ogromne szczęście, ponieważ miałam okazję dowiedzieć się, jak pracuje się w organizacji pozarządowej i z jakimi trudnościami taka organizacja się boryka. Zobaczyłam jak „Barka” pomaga ludziom w pro-cesie reintegracji ze społeczeństwem, jak umożli-wia zwiększenie ich praktycznych i teoretycznych umiejętności poprzez zajęcia w różnorodnych warsztatach Centrum Integracji Społecznej. Nie-zwykłe były dla mnie historie życiowe, które opo-wiadali ludzie uczęszczający do CISów. Wspania-le było pracować w organizacji, której założyciele z taką pasją i zaangażowaniem pomagają tym, którzy tej pomocy naprawdę potrzebują.

Singapur, skąd pochodzę, jest bardzo ma-łym krajem w Azji, o powierzchni zaledwie 600 km2, lecz bardzo gęsto zaludnionym. Więk-szość budynków jest wysoka – tak, aby maksy-malnie wykorzystać małą przestrzeń. Ludność Singapuru to istna mieszanka kulturowa, w której największą grupę stanowią Chińczycy, Malajczycy i Hindusi. Jest pewna historia o po-chodzeniu nazwy Singapur. W XIII wieku żył w Palembang książę o imieniu Sang Nila Utama. Znudzony pałacowym życiem, postanowił wy-ruszyć statkiem do nieodległej wyspy w poszu-kiwaniu przygód. Podczas żeglugi zauważył wyspę, która, jak mu powiedziano, nosiła na-zwę Temasek. Zaciekawiony, zdecydował się dotrzeć do tej wyspy, jednak na morzu zaczął się wtedy straszny sztorm, który zagrażał stat-kowi. Z obawy, że statek zatonie, załoga wy-rzuciła do morza wszystkie ciężkie rzeczy, w tym swój dobytek. Gdy nie zmniejszyło to groź-by zatonięcia statku, książę wyrzucił do morza swoją bardzo ciężką, złotą koronę. To pomo-gło. Statek przestał tonąć, a jego załoga zo-stała uratowana. Gdy wszyscy dotarli do Te-masek, ujrzeli piękną wyspę z białą plażą, piękną roślinnością, kwiatami i śpiewającymi ptakami. Wkrótce dotarli do dżungli, gdzie Sang Nila Utama zauważył dziwną istotę, któ-rej nigdy wcześniej nie widział. Stworzenie wy-glądało groźnie i pięknie, miało czarną głowę, czerwonawe ciało i białą pierś. Powiedziano mu, że to stworzenie nazywa się lew. Sang Nila Utama postanowił więc nazwać wyspę Singapura, co w sanskrycie oznacza –Miasto lwa i ogłosił się jej władcą. I tak powstała naz-wa Singapur.

Tim Cheung,student z Hongkongu

Pochodzę z Hongkongu, miasta o siedmiomi-lionowej populacji, jednego z czterech najgęściej zaludnionych miast na świecie. Hongkong znany jest jako „raj zakupów” – w mieście znajduje się ponad sto wielkich centrów handlowych. Porów-nując mieszkańców Hongkongu i Polski, chciał-bym powiedzieć, że Polacy bardzo pozytywnie zaskoczyli mnie swoją gościnnością. Doświad-czyłem w Polsce wielu bezinteresownych przeja-wów uczynności i gościnności. Mam wrażenie, że w Hongkongu życie jest bardziej anonimowe niż w Polsce, gdyż każdy żyje swoimi sprawami i nie interesuje się życiem innych. Zaczynam widzieć coraz więcej wad w takim sposobie życia.

Jestem studentem, a od pewnego czasu – członkiem organizacji studenckiej „AIESEC”. Or-ganizacja umożliwia wiele spotkań, seminariów i wyjazdów ze studentami z całego świata. Dzięki „AIESEC” spotkałem wielu polskich studentów. Inną możliwością są międzynarodowe staże. Sta-rałem się uzyskać staż w Polsce, ponieważ od ja-kiegoś czasu byłem bardzo zainteresowany tym krajem. Gdy przeglądałem oferty staży, moją uwa-gę zwróciła fundacja „Barka” z Poznania. Pomy-ślałem, że staż i praca na rzecz takiej organizacji może być zdecydowanie ciekawszym doświad-czeniem niż praca w firmie komercyjnej. I tak też się stało. Pracując przez kilka tygodni w „Barce” przy realizowaniu zadań, które otrzymaliśmy jako praktykanci, a także obserwując codzienną pracę fundacji, bardzo dużo się nauczyłem.

Shao Yu,studentka matematyki i ekonomii na Uniwersytecie w Singapurze

Nazywam się Yu Shao ale przyjaciele, zwłasz-cza międzynarodowi, nazywają mnie Renny. Mam dwadzieścia jeden lat. Studiuję matematykę i eko-

nomię na Uniwersytecie w Singapurze. Jestem członkiem organizacji studenckiej „AIESEC”, z ra-mienia której przyjechałam do Polski, na kilkuty-godniową praktykę w fundacji „Barka”. Mój pobyt w Polsce był stosunkowo krótki, ale bogaty w do-świadczenia. Cenną lekcją była dla mnie obser-wacja kultury pracy w organizacji pozarządowej. Na początku, bardzo trudny był dla mnie do poję-cia fakt, że w fundacji stosunkowo mało osób mówi po angielsku. Potem jednak to mnie wzmoc-niło – odkryłam w sobie umiejętność komunikacji, mimo niemożności porozumienia językowego. Opowiem teraz skąd pochodzę. Moje miasto ro-dzinne to Suzhou, położone na południowo-wschodnim wybrzeżu Chin. Jest to miasto, które-go historia sięga dwóch i pół tysięcy lat. Jego na-zwę nadał mu słynny podróżnik, Marco Polo – „Wenecja Wschodu”, ze względu na liczne ma-lownicze kanały i mosty. Obecnie Suzhou jest metropolią przemysłową i komercyjną, a także jednym z najbardziej popularnych turystycznie miast w Chinach. Znane jest szczególnie ze swo-ich pięknych ogrodów, mostów, kanałów oraz… znakomitej jakości jedwabiu.

oprac. i tłum. Magdalena Chwarścianek

Od maja, przez prawie dwa miesiące, w fundacji „Barka” przebywali na stażu studenci z Azji.

Azjatyccy studenci w „Barce”

Tim Cheung, Shao You i Chua Xin-ying z autorką artykułu

Narodowy symbol Singapuru – Merlion

Śródmieście Singapuru

Jedna z najbardziej ruchliwych ulic w Hongkongu

Page 19: Gazeta Uliczna 3/2010

36

37

Centra Ekonomii Społecznej (CES) powstały w ramach realizacji projektu systemowego „Zintegrowany system wsparcia ekonomii

społecznej” (Program Operacyjny Kapitał Ludzki, Priorytet I. Zatrudnienie i integracja społeczna, Działanie 1.2 Wsparcie systemowe instytucji pro-mocji i integracji społecznej). Na terenie Polski funkcjonuje obecnie pięć CESów: w Warszawie, Poznaniu, Lublinie, Nidzicy oraz Krakowie.

Zadania systemowe CESów

Pracę pięciu regionalnych CESów koordynuje centralna jednostka utworzona pod egidą Mini-sterstwa Pracy i Polityki Społecznej (MPiPS) z sie-dzibą w Warszawie. Obejmuje ona swoim działa-niem teren całego kraju, a jej głównym zadaniem jest akredytacja regionalnych ośrodków edukacyj-no-doradczych, koordynacja ich działań w skali kraju, oraz nadzór i kontrola ich działalności przy udziale Departament Pożytku Publicznego (DPP) w MPiPS jako Departamentu Inicjującego.

CES utworzony przy Fundacji Inicjatyw Spo-łeczno Ekonomicznych (FISE) z siedzibą w War-szawie obejmuje swoim działaniem województwa: mazowieckie, łódzkie, kujawsko-pomorskie.

CES prowadzony przez Fundację Pomocy Wzajemnej „Barka” buduje sieć instytucji integra-cji i gospodarki społecznej na obszarze czterech województw: wielkopolskiego, lubuskiego, dolno-śląskiego i opolskiego. To właśnie w nich podej-muje współpracę z gminami w celu wspierania procesów budowania partnerstw lokalnych eko-nomii społecznej; prowadzi monitoring i analizę zachodzących zmian w środowiskach lokalnych, organizuje wizyty studyjne w kraju i zagranicą oraz staże krajowe. Dodajmy, że wspomniany CES został organizatorem Poznańskich Targów Przedsiębiorczości Społecznej w 2010 roku.

CES prowadzony przez Organizację Narodów

Zjednoczonych (UNDP) obejmuje województwa podkarpackie, lubelskie i podlaskie. Centrum pro-wadzone przez UNDP koncentruje się na kwestii współpracy ponadnarodowej i wymianie wiedzy w zakresie trwałych rozwiązań wspierających go-spodarkę społeczną w poszczególnych krajach.

Przy udziale Fundacji Fundusz Współpracy (FFW) powstał CES w oparciu o doświadczenia własne oraz współpracującej z FFW, Nidzickiej Fundacji Rozwoju NIDA. Siedziba CESu znajduje się na terenie przedsiębiorstwa społecznego „Garncarska Wioska” we wsi Kamionka, koło Ni-dzicy. CES obejmie swoim działaniem wojewódz-twa: warmińsko-mazurskie, pomorskie i zachod-niopomorskie.

Związek Lustracyjny Spółdzielni Pracy (ZLSP) prowadzi CES w Krakowie przy wsparciu meryto-rycznym Małopolskiej Szkoły Administracji Pu-blicznej UEK (MSAP) i obejmuje swoimi działania-mi województwa: małopolskie, śląskie, świętokrzy-skie.

Reasumując, w dobie dynamicznego rozwoju sektora gospodarki społecznej zadaniem CES jest budowanie trwałej infrastruktury, oferującej wyso-ką jakość usług. Z tego względu celem realizato-rów interesującego nas projektu jest współpraca z podmiotami realizującymi projekt w ramach Prio-rytetu VII PO KL dla poddziałania 7.2.2. Współpra-ca z OWESami, realizującymi projekt 7.2.2., ma na celu stworzenie ogólnopolskich standardów funk-cjonowania podmiotów wspierających instytucje ekonomii solidarnej, jak również wdrażanie syste-mu ich akredytacji. Szkieletem wypracowywane-go systemu wsparcia ekonomii solidarnej jest współpraca CESów z Ośrodkami Wsparcia Eko-nomii Społecznej.

Kto może być odbiorcą usług Centrum Ekonomii Społecznej

Korzystać z usług CESów mogą wszystkie in-stytucje wspierające merytorycznie podmioty go-spodarki społecznej, w tym Ośrodki Wsparcia Ekonomii Społecznej (OWES) oraz Ośrodki Wspierania Spółdzielczości Socjalnej (OWSS), a także instytucje otoczenia gospodarki społecznej, w tym: samorządy województwa oraz podlegle im instytucje rynku pracy (WUP), instytucje pomocy społecznej (ROPS), samorządy lokalne (gminne, powiatowe) oraz podległe im instytucje – zgodnie z potrzebami zgłaszanymi przez OWESy i OWS-Sy.

Podnoszenie jakości usług świadczonych przez OWES i OWSS

Odpowiedzią na potrzebę standaryzacji i pro-fesjonalizacji są cykle szkoleń, organizowane w ramach CESów dla doradców OWES i OWSS. Obejmują one prowadzenie działalności gospo-darczej, zarządzanie, marketing w przedsiębior-stwach społecznych i spółdzielniach socjalnych, promocję przedsię-biorstw społecznych, problematykę administracyj-no-prawną, zagadnienia związane z komunikacją, doradztwo zawodowe, pozyskiwanie środków unijnych, rozliczanie i koordynowanie projektów oraz ich ewaluację. Doradztwo indywidualne w CES jest prowadzone na bieżąco. W sprawach trudnych i skomplikowanych doradca danego CESu, osobę, która zgłasza się po poradę z eks-pertem zewnętrznym, specjalizującym się w danej tematyce, kontaktuje z OWESem. Ośrodek wspar-cia może skorzystać z usług doradczych CESu, specjalizującego się w interesującej go tematyce – takie zapotrzebowanie zgłaszane jest do właści-wego terytorialnie CESu, w obrębie którego działa dany Ośrodek Wsparcia Ekonomii Społecznej (OWES) czy Ośrodek Wsparcia Spółdzielczości Socjalnej (OWSS).

Budowanie lokalnych partnerstw na rzecz wspar-cia ekonomii solidarnej

Jednym z kluczowych zadań CESów jest przy-gotowanie i wdrażanie modeli partnerstw na rzecz gospodarki społecznej oraz działanie w kie-runku standaryzacji procesów ich tworzenia. Bu-dowanie partnerstw odbywa się poprzez aktywną

współpracę z Urzędami Marszałkowskimi, Woje-wódzkimi i Powiatowymi Urzędami Pracy, OWES, Centrami Ekonomii Społecznej, władzami lokalny-mi, przedstawicielami rad miejskich i gminnych, ośrodkami pomocy społecznej, wydziałami rewi-talizacji miasta oraz organizacjami obywatelskimi i lokalnymi grupami działania.

Budowanie partnerstw lokalnych odbywa się poprzez ogłoszoną rekrutację, w której swoją chęć do współpracy zgłaszają gminy i partnerzy lokalni. Następnie realizowane są trzydniowe spo-tkania szkoleniowo-formacyjne, które kończą się wizytą studyjną u podmiotów przedsiębiorczości społecznej. Następnie przedstawiciele gmin odby-wają tygodniowe staże w podmiotach ekonomii społecznej. Kontynuacją współpracy partnerskiej są spotkania z ekspertami w gminie (około 10 spotkań). Efektem uczestnictwa w projekcje jest możliwość skorzystania z funduszu grantowego, w tym: zagraniczna wizyta studyjna we Włoszech, Anglii, Belgii lub we Francji, czy studia podyplo-mowe „Zarządzanie Ekonomią Społeczną”.

Wsparcie OWES i OWSS w sprawach szczegól-nych i w procesie uzyskiwania akredytacji

Do zadań CESów należy też podejmowanie in-terwencji w instytucjach administracji samorządo-wej w sprawach zgłaszanych przez OWESy i OWSSy – w zakresie interpretacji przepisów, pro-pozycji rozwiązań legislacyjnych na poziomie sa-morządów (działanie prowadzą poszczególne CESy), a także upowszechnianie informacji o sys-temie akredytacji OWESów i OWSSów. CESy pro-wadzą doradztwo w zakresie wymogów formal-nych i merytorycznych przy ubieganiu się OWE-Sów i OWSSów o akredytację.

Andrzej Dec

ekonomia społeczna

Dynamicznie rozwijający się obszar gospodarki społecznej postawił przed lokalnymi ośrodkami wsparcia nowe pytania, rozwinął ścieżki działania oraz potrzebę wypracowania powszechnie obowiązujących standardów. Ogólnopolskie Centrum Ekonomii Społecznej jest odpowiedzią na dynamiczny rozwój gospodarki społecznej i źródłem wsparcia jej podmiotów.

Ogólnopolskie Centrum Ekonomii Społecznej dla podmiotów gospodarki społecznej

Projekt 1.19 „Zintegrowany system wsparcia ekonomii społecznej” jest współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach

Europejskiego Funduszu Społecznego.

Page 20: Gazeta Uliczna 3/2010

38

D ziś nadszedł czas na rewanż ze strony poznańskiej Opery. Z okazji swojego 100-lecia, Teatr Wielki postanowił obda-

rować widzów, miłośników i przyjaciół, licznymi artystycznymi prezentami kulturalnymi z całej Polski.

Prezenty od instytucji kultury dla Teatru Wiel-kiego będą przybierać bardzo różne formy. Zało-żeniem Teatru jest, aby wydarzenia artystyczne, składające się na program obchodów 100-lecia, były również prezentem dla widzów Teatru Wiel-kiego. Dlatego też na większość spektakli i kon-certów gościnnych, które przyjadą do Poznania z różnych polskich miast, będą dostępne dla wi-dzów niemalże gratisowo – bilety w symbolicznej cenie jednego złotego. Tak będzie w przypadku spektakli Teatru Wielkiego Baletu Narodowego, Teatru Wielkiego w Łodzi, Opery Wrocławskiej, Opery Krakowskiej, Opery Bałtyckiej, Opery na Zamku, Opery Śląskiej, Opery i Filharmonii Pod-laskiej i wielu innych teatrów.

Prezentem będzie także praca realizatora lub artysty, który na rzecz Teatru Wielkiego zdecydo-wał się wykonać ją bezpłatnie. Taka sytuacja miała już miejsce 20 stycznia i dotyczyła jubile-uszowego spektaklu Jeziora łabędziego Piotra Czajkowskiego, w którym pani profesor Ewa Wy-cichowska podarowała Teatrowi Wielkiemu, na nowo opracowaną choreografię i plastykę wspo-mnianego widowiska.

Kolejnym rodzajem prezentu jest zaproszenie zespołu Teatru Wielkiego do udziału w produkcji innej instytucji. Takie prezenty Teatr otrzyma choćby od Teatru Polskiego, który w swoim spek-taklu Amadeusz wykorzysta zespół orkiestry Te-atru Wielkiego; a także od Filharmonii Poznań-skiej, która podczas X Dni Verdiego, w listopa-dzie 2010 roku, wykona w swojej siedzibie kon-certową wersję opery Joanna d’Arc Giuseppe Verdiego, z udziałem chóru Teatru Wielkiego. Prezent od Teatru Muzycznego w Poznaniu pole-gać będzie na wymianie śpiewaków w spekta-

klach Skrzypka na dachu – soliści Teatru Mu-zycznego wystąpią w Teatrze Wielkim i vice ver-sa.

Teatr otrzyma również liczne prezenty rzeczo-we, które dodatkowo uświetnią ten wyjątkowy ju-bileusz. Dla przykładu – Morski Studio Graficzne podarowało Teatrowi plakat obchodów 100-lecia z efektownym Pegazem, Lions Club Poznań Ro-tunda ufunduje tablicę zdobiącą wejście do no-wej sali im. Wojciecha Drabowicza, natomiast wybitny kompozytor Jan A.P. Kaczmarek, skompo-nuje nowy gong teatralny, który – miejmy nadzie-ję – będzie towarzyszył spektaklom Teatru Wiel-kiego przez kolejne sto lat twórczego istnienia.

Każdorazowo, w bilety na wydarzenia związa-ne z obchodami 100-lecia, będzie można zaopa-trzyć się na dwa tygodnie przed danym spekta-klem bądź koncertem (licząc łącznie z dniem, w którym będzie on miał miejsce).

Nawiązując do historii Teatru Wielkiego – 30 września 1910 roku, pod dyrekcją Franza Gott-scheida, działalność Teatru zainaugurował spek-takl Czarodziejski flet Wolfganga Amadeusza Mozarta. I właśnie dlatego „wyśmienitą” ramę, będącą uwieńczeniem wielkości 100-letniej tra-dycji Teatru, stanowić będzie największa z atrak-cji, jaką Teatr przygotował dla swojej publiczno-ści - wrześniowy występ gościnny Staatsoper z Berlina, która wystawi Czarodziejski flet.

Patronat honorowy nad całością obchodów 100-lecia Teatru Wielkiego objęli: Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Bogdan Zdrojewski, Marszałek Województwa Wielkopolskiego – Ma-rek Woźniak, oraz Prezydent Miasta Poznania – Ryszard Grobelny.

Niech ta forma obchodów jubileuszu będzie gwarancją tego, że świętuje nie tylko Teatr, ale także ludzie Teatru, którymi czuć mogą się wszy-scy poznaniacy, których do wzięcia udziału w ob-chodach 100-lecia, Teatr z przyjemnością zapra-sza. (materiał nadesłany przez Teatr Wielki im. Stanisława Moniuszki w Poznaniu)

100-lecie Teatru Wielkiego w PoznaniuRok 2010 to czas bardzo szczególny – nie tylko dla Teatru Wielkiego im. Stanisława Moniuszki, ale także dla Poznania i jego mieszkańców. Operowa tradycja stolicy Wielkopolski sięga już stu lat, podczas których poznańska publiczność mogła uczestniczyć i współtworzyć artystyczną ofertę Teatru.

WIEM, ŻE PIĘĆ ZŁOTYCH ZA GAZETĘ TO DUŻO…

Nazywam się Jacek Wojtaś, mam 41 lat. Mieszkam w Poznaniu. Różne dziwne koleje losu mnie tu sprowadziły. Pochodzę z kujaw-sko – pomorskiego. Tam zacząłem pracować. Na początku byłem pomocnikiem piekarza – to był najlepszy okres w moim życiu. Przychodziłem do pracy na różne zmiany i albo wkładałem chleb do pieca, albo go z pieca wyjmowałem. Wydawało mi się, że złapałem Pana Boga za nogi, ale byłem chyba za młody, żeby tego nie zaprzepaścić. Niestety straciłem pracę i nigdy już tak dobrej nie znalazłem. Pracowałem dorywczo, chwytałem się wielu rzeczy. Nie zawsze byłem uczciwy. Moje życie potoczyło się w złym kierunku. Jako bezdomny trafiłem do fundacji „Barka” i zamieszkałem we wspólnocie w Chudob-czycach. Tam usłyszałem o „Gazecie Ulicznej”. Poczułem, że to coś dla mnie, że to pomoże mi zaistnieć i odnaleźć się na rynku pracy. Przyjechałem do Poznania i zamieszkałem w ośrodku dla bezdomnych. Od tego czasu minęły już trzy lata. Nadal jestem sprzedaw-cą gazety i idzie mi coraz lepiej. Staram się do pracy wychodzić codziennie po południu. Mój system polega w dużej mierze na od-wiedzaniu sklepów i firm, ale nie wchodzę do miejsc, gdzie zakazana jest akwizycja, lub pracownicy sobie tego nie życzą. „Gazeta Uliczna” daje szansę każdemu. Mogą ją sprzedawać osoby bezrobotne czy bezdom-ne. Lepiej pracować niż żebrać, a jeżeli ktoś idzie po zasiłek, to też staje się trochę żebra-kiem. Zawsze mówię moim klientom, że pięć złotych za gazetę to dużo, ale trzeba pamiętać, że tylko 40% z tego, to mój zarobek. „Gazeta Uliczna” daje też pewien „przymus” kontaktu z ludźmi. Człowiek jest istotą społeczną i nie powinien być samotny. Zawsze byłem między ludźmi i nigdy nie rozumiałem osób, które się izolują. Dzięki Gazecie jestem w tłumie, muszę rozmawiać i angażować się w liczne kontakty. Samotność byłaby dla mnie ryzykowna. Obecnie pracuję nad założeniem spółdzielni socjalnej. Zebraliśmy się w piątkę – wszyscy mamy podobne zainteresowania i doświad-czenia gastronomiczne. Zdecydowaliśmy, że nasza spółdzielnia będzie robiła kanapki. Chcemy, żeby były nie tylko smaczne, ale i ładnie przyrządzone, kolorowe, wielosmako-we, z mnóstwem warzyw i sosów. Widzimy, że jest na to popyt. Może uda nam się po-konać konkurencję. Zaczniemy już za parę miesięcy.Moja przyszłość już nie idzie w złym kierunku – wręcz przeciwnie. Czuję, że się rozwijam i nabieram „wiatru w skrzydła”. Z czasem może być tylko lepiej…

oprac. Dagmara Walczyk

Page 21: Gazeta Uliczna 3/2010

ISSN

173

3-40

39

9771733

403000

08

>