genialna maszyna. biografia serca

42
Biograa serca Genialna maszyna STEPHEN AMIDON THOMAS AMIDON STEPHEN AMIDON THOMAS AMIDON

Upload: siw-znak

Post on 13-Mar-2016

232 views

Category:

Documents


5 download

DESCRIPTION

Stephen Amidon , Thomas Amidon: Genialna maszyna. Biografia serca

TRANSCRIPT

Page 1: Genialna maszyna. Biografia serca

Cena detal. 37,90 zł

Biografi a serca

Pierwsza w historii biografi a serca – genialnej maszyny wprawiaj¹cej nas w ruch

Genialna maszyna to połączenie stylu Jürgena Thorwalda z eru-dycją prof. Andrzeja Szczeklika. Książka jest dziełem braci – kar-diologa i pisarza – którzy opowiadają o najbardziej niezwykłym i tajemniczym organie naszego ciała – sercu. W zaskakujący spo-sób przedstawili rozwój wiedzy o ludzkim sercu oraz jego miejsce w kulturze od antyku po czasy współczesne. Poznaj historie lekarzy szaleñców eksperymentuj¹cych na w³asnym ciele, przypadek cz³o-wieka ¿yj¹cego z „odkrytym” sercem oraz prze³omowe odkrycia medyczne.

Każdy rozdział rozpoczyna się barwną historią, w której bohatera trapi jakiś „problem sercowy”. Autorzy z wdziękiem przechodzą od dzieł Platona czy Dantego do opisów pionierskich operacji, od analizy Frankensteina Mary Shelley do możliwości, jakie daje współczesna medycyna. To książka, którą podobnie jak opowieści Thorwalda czyta się z wypiekami na twarzy i z ogromnym zain-teresowaniem.

Genialna maszyna

STEPHEN AMIDON THOMAS AMIDONSTEPHEN AMIDON THOMAS AMIDON

Genialna m

aszynaSTEPHEN A

MIDO

NSTEPHEN A

MIDO

NTHO

MAS A

MIDO

NTHO

MAS A

MIDO

N

Page 2: Genialna maszyna. Biografia serca
Page 3: Genialna maszyna. Biografia serca

PrzełożyłaAdriana Celińska

Wydawnictwo ZnakKraków 2012

Genialna maszynaBiografi a serca

STEPHEN AMIDONTHOMAS AMIDON

Page 4: Genialna maszyna. Biografia serca
Page 5: Genialna maszyna. Biografia serca

— 163 —

Tym razem nie straci zimnej krwi. W zeszłym tygodniu zdołał sobie wsunąć cewnik jedynie na długość ramienia i wtedy musiał przerwać zabieg. Oczywiście miał ku temu mocny, medyczny po-wód – rurka utknęła przy wejściu w żyłę podobojczykową. Nie chciał rozerwać wewnętrznej błony naczynia. Krwotok w  tym miejscu byłby trudny do powstrzymania, zwłaszcza że jedyną osobą asystującą mu był Peter Romeis, lekarz stażysta – podobnie jak on dopiero od roku na oddziale chirurgii – który pomimo gór-nolotnych zapewnień co do słuszności eksperymentu był bardziej niż zadowolony, że się z niego wycofali. Ostatecznie to on nale-gał, aby przerwać. Był najwyraźniej przytłoczony ogromem kon-sekwencji tego, co zamierzali uczynić. Dlatego Forssmann powoli wyciągnął cewnik, próbując ukryć narastające w nim gorzkie roz-czarowanie, podczas gdy kolega opatrywał ranę na jego łokciu.

Dziś jednak nie będzie odwrotu. Dla pewności zdecydował się na pomoc innej osoby – Gerdy Ditzen. Było znacznie mniej praw-dopodobne, że mogłaby mu się przeciwstawić tak jak Romeis. Po-nadto jako pielęgniarka operacyjna miała dostęp do wyjałowio-nych narzędzi chirurgicznych. Kilka dni wcześniej wtajemniczył ją w swój plan. Początkowo wahała się, jednak szybko udało mu się zdobyć jej przychylność. Widział jej zachwyt na myśl, że weźmie udział w czymś, czego nikt do tej pory nie dokonał.

Page 6: Genialna maszyna. Biografia serca

— 164 —

Genialna maszyna

Uświadomił sobie, że jeśli dziś poniesie klęskę, to nigdy mu się nie uda. Upewniwszy się, że blok operacyjny jest pusty, po-szedł poszukać swojej wspólniczki w pokoju pielęgniarek.

– Siostro Gerdo – mówiąc, starał się, aby jego głos brzmiał jak najswobodniej – proszę przygotować zestaw narzędzi do we-nesekcji. Czekam w sali operacyjnej numer trzy.

Zaczerwieniła się lekko, jednak inne pielęgniarki nie zwra-cały na nią uwagi. Wenesekcja to rutynowy zabieg. Szczęśliwie nie przywieziono żadnych pacjentów w  ciężkim stanie. Całe skrzydło operacyjne było do ich dyspozycji. Czekając na Gerdę, starał się nie myśleć, jak zareaguje Schneider, kiedy dowie się, co zrobili. To nie tylko poważne naruszenie regulaminu szpitala, ale także pogwałcenie jednej z pierwszych zasad, które wpojono Forssmannowi na studiach medycznych w Berlinie. Lekarz nie przeprowadza doświadczeń na samym sobie.

Reguły są jednak po to, aby je łamać, czyż nie? Jeszcze kil-kaset lat wcześniej za podobne próby ludzie płonęli na stosach. Co jednak mogą mu zrobić? Dostanie lanie? Naganę? Poza tym, gdyby mu się powiodło, a raczej, jeśli mu się powiedzie, wszyscy zapomną o regulaminach i zasadach. Będą zbyt oszołomieni jego osiągnięciem, gdyż Werner Forssmann w wieku 24 lat, po nieca-łym roku stażu w szpitalu, będzie pierwszą osobą, która z powo-dzeniem wprowadzi cewnik do ludzkiego bijącego serca.

Uda się. Jest o tym przekonany tak mocno, że gotowy jest zaryzykować własne życie. Dosłownie. Choć nie będzie działał zupełnie po omacku. Lekarze już od pięćdziesięciu lat stosowali cewnikowanie serc koni, wprowadzając rurkę poprzez żyłę szyjną. Sam Forssmann przeprowadzał doświadczenia na psach i wszyst-kie zwierzęta przeżyły. Prawie wszystkie – oprócz tego pierwszego kundla. Praktykował też na ludzkich zwłokach – wydawało się, że

Page 7: Genialna maszyna. Biografia serca

— 165 —

Serce współcześnie

cewnik sam znajduje drogę do serca. Teraz będzie jeszcze prościej, gdyż dodatkowo przesuwanie rurki będzie wspomagać przepływ jego własnej krwi. Jedynie zwykły przesąd powstrzymywał leka-rzy od przeprowadzania tego zabiegu na ludziach.

Zresztą wcześniej próbował osiągnąć cel zgodnie z prawem. Doktor Schneider, ordynator chirurgii, z początku zachęcał go do przeprowadzania doświadczeń, dopóki Forssmann ekspery-mentował na zwierzętach. Widać było, że koncept cewnikowania ludzkiego serca budzi zaciekawienie doświadczonego lekarza. Jed-nak podobnie jak Romeis bał się. Eksperymenty na ludziach były ściśle zakazane. Schneider podtrzymywał twierdzenie, że ludzkie serce nie przeżyje wstrząsu wywołanego taką inwazją. Ciało obce spowoduje odruchową reakcję organu, doprowadzając do ataku serca, albo cewnik rozerwie mięsień sercowy i pacjent wykrwawi się na śmierć. Oczywiście Schneider nie miał żadnych nauko-wych podstaw do wyciągnięcia takich wniosków, gdyż nikt jesz-cze nie odważył się na podobną próbę.

Aż do dziś.To będzie kolosalny krok naprzód. Być może nie tak wielki

jak odkrycia Harveya, lecz porównywalny do osiągnięć Halesa i Mareya. Medycyna zdobędzie zupełnie nowy sposób diagno-zowania schorzeń kardiologicznych, a  przede wszystkim  – le-czenia serca. Leki będą mogły być aplikowane bezpośrednio do chorego mięśnia sercowego. Być może nawet chirurdzy będą mogli używać cewnika do pobudzenia pracy serca, które prze-stało bić. Forssmann zdobędzie sławę. Wreszcie będzie mógł opuścić ten prowincjonalny szpital i pracować w wielkim mie-ście. Będą go zapraszać na pokazy do Londynu, Paryża i No-wego Jorku. Być może pewnego dnia pojedzie nawet do Sztok-holmu.

Page 8: Genialna maszyna. Biografia serca

— 166 —

Genialna maszyna

Do sali weszła Gerda, wręcz nieprzytomna z przejęcia. Była przecież tylko prostą osiemnastoletnią dziewczyną ze Śląska, a te-raz będzie brać udział w czymś, o czym jej się nawet nie śniło, kiedy zaczynała szkolenie pielęgniarskie. Taca z wyjałowionymi narzędziami lekko drżała w jej dłoniach. Gestem nakazał jej od-łożyć przyrządy na stolik.

– Czy ktoś cię widział?Pokręciła głową. – Schneider? – Nie widziałam go. – Do dzieła zatem.Dziewczyna się zawahała. – Doktorze, proszę poczekać. – O co chodzi? – Zastanawiałam się nad tym. Proszę zrobić to mnie. – Słucham? – Zabieg. Pan jest zbyt ważny. Jeśli coś miałoby się stać… pro-

szę mi to zrobić. Jestem tylko pielęgniarką. – Gerdo… – Zresztą tak będzie łatwiej, nieprawdaż?Miała rację. Znacznie prościej byłoby wykonać zabieg na niej.

Miałby wtedy obie ręce wolne. Jednak ryzyko było zbyt duże. Bynaj-mniej nie dla dziewczyny – był przekonany, że nikomu nic się nie stanie. Lecz mogłoby to zaszkodzić jego karierze. Eksperyment prze-prowadzony na własnej osobie zostanie oceniony jako nieetyczny, jednak gdyby dokonał zabiegu na niej, uznano by to za przestępstwo.

– Nie – odpowiedział – niemniej jednak dziękuję za propozy-cję. Teraz…

Ruszył w stronę przyrządów leżących na stoliku, ale dziew-czyna zagrodziła mu drogę. W jej roziskrzonych oczach tliły się iskierki buntu.

Page 9: Genialna maszyna. Biografia serca

— 167 —

Serce współcześnie

– Nie mogę na to pozwolić. – Siostro, proszę… – Jeśli nie wykona pan zabiegu na mnie, zawołam Schneidera.Forssmann dobrze rozumiał, że nie były to czcze pogróżki.

Dziewczyna może i  pochodziła z  małej wioski, ale codziennie w  pracy stawiała czoła śmierci. Poza tym nie przestraszyła się i ochoczo zgodziła się mu pomóc. Chyba zbyt naiwnie ocenił, że będzie uległa wobec jego autorytetu lekarza. Zdawało się, że wie-dział więcej o budowie serca niż o pracy z młodymi kobietami. Musiał coś wymyślić, i to szybko. Wszystko zostałoby zaprzepasz-czone, gdyby doniosła ordynatorowi chirurgii.

– Dobrze – zgodził się, grając na zwłokę – masz rację.Dziewczyna odetchnęła z ulgą, lecz jednocześnie Forssmann

zauważył, że przejął ją lęk. Właśnie zgłosiła się na ochotniczkę do zabiegu, podczas którego stażysta wsunie gumowy cewnik do pra-wego przedsionka jej serca, a przecież człowiek ma tylko jedno serce.

– Co mam zrobić? – zapytała. – Powinnam usiąść?Rozejrzał się po pomieszczeniu i go olśniło. Wiedział, co zrobi. – Proszę się położyć – nakazał wskazując stół operacyjny. – Dlaczego? – Środek przeciwbólowy może spowodować zawroty głowy.Po chwili wahania posłuchała. – Teraz będę musiał cię związać.W jej zmrużonych oczach zapaliła się iskierka podejrzliwości. – Dlaczego? – Mięśnie mogą doznać skurczu, a to zniszczyłoby cewnik.

Nie mogę pozwolić, aby zadrżały ci ręce.Kiwnęła posłusznie głową, choć nie była zachwycona. Szybko

obwiązał jej nadgarstki i kostki skórzanymi rzemieniami. Miała piękne nogi, choć starał się o tym nie myśleć.

Page 10: Genialna maszyna. Biografia serca

— 168 —

Genialna maszyna

– Czy coś poczuję? – zapytała struchlałym głosem. – Zastosujemy środek przeciwbólowy, może się jednak poja-

wić pewne nieprzyjemne odczucie w ramieniu… – Nie, Wernerze. W sercu. Czy coś poczuję w sercu? – Nie – szybko zaprzeczył.Oczywiście nie wiedział. Choć Harvey twierdził, że serce jest

nieczułe na dotyk, to przecież nigdy nie wprowadził do niego cewnika. Z drugiej jednak strony Forssmann nie do końca kła-mał. Siostra Gerda nic nie poczuje. Tego był pewien. Ponieważ wcale nie miał zamiaru przeprowadzić zabiegu na niej.

Po sprawdzeniu wiązania podszedł do stolika z tacą. Czuł na sobie wzrok dziewczyny, gdy siadał na krześle i podciągał rękaw koszuli.

– Co pan robi? – zapytała. – Aplikuję cewnik do prawego przedsionka serca, siostro Ditzen. – Oszukał mnie pan. – Dla twojego własnego dobra. – Będę krzyczeć. – Wtedy będę zmuszony cię zakneblować.Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale nie pozwolił jej. Dziew-

czyna zrozumiała, że jest bezradna. Krzyki dobiegające z sali ope-racyjnej to przecież nic niezwykłego.

– Gdybym umarł  – powiedział smutno, uśmiechając się  – wtedy możesz wezwać pomoc.

Wziął się do dzieła. Wtarł jodynę w wewnętrzną stronę łokcia, potem zastosował miejscowe znieczulenie. Odczekał chwilę, aby anestetyk zaczął działać, a następnie sięgnął po skalpel i naciął żyłę odpromieniową, do której zazwyczaj aplikuje się środki dożylne. Zatamował krwotok, myśląc, że to akurat mogłaby zrobić Gerda, gdyby nie okazała się tak uparta.

Page 11: Genialna maszyna. Biografia serca

— 169 —

Serce współcześnie

Był gotowy do przeprowadzenia kaniulacji. Podniósł z tacy gumowy cewnik moczowy. Aż uśmiechnął się na myśl, że użyje jej teraz w zgoła innym celu, niezbyt zgodnym z jej przeznacze-niem. Jednak uśmiech szybko zamarł na jego twarzy, gdy zaczął wciskać cewnik do żyły.

– Proszę mnie uwolnić  – poprosiła Gerda, widząc, jak się skrzywił. – Mogę pomóc. Proszę. Będę posłuszna.

Chciałby to uczynić, było już jednak za późno. Ekspery-ment został rozpoczęty. Zacisnął zęby i wpychał cewnik głębiej. Rurka bez problemów minęła biceps, w  końcu płynęła z  prą-dem. W myślach wyobrażał sobie jej drogę. Cewnik szybko do-tarł do barku, w tym miejscu utknął ostatnim razem. Dziś jednak gładko przedostał się do żyły podobojczykowej i  teraz schodzi w dół do serca.

Nagle poczuł coś dziwnego w  klatce piersiowej i  tylko za-kaszlał głośno.

– Co to było? – zapytała spanikowana Gerda – Co się dzieje? – Wydaje mi się, że cewnik podrażnił mój błędny nerw – wy-

jaśnił, wciąż ze śmiechem.Sprawdził, ile rurki znajduje się w  jego ciele, szybko obli-

czył, że cewnik powinien już być w żyle głównej górnej. Był już blisko. Cewnik znajdował się tuż przed przedsionkiem, leżał na progu drzwi do serca. Jednak nie wepchnął rurki dalej. Nie teraz. Chciał zobaczyć, jak to się dzieje.

– W porządku – powiedział, wstając z krzesła. – Dokąd pan idzie?Uśmiechnął się do niej. – Zrobić zdjęcie.Ruszył w stronę drzwi. – Wernerze, nie zostawiaj mnie tutaj!

Page 12: Genialna maszyna. Biografia serca

— 170 —

Genialna maszyna

Miała rację, to byłoby okrucieństwem z jego strony. Zresztą teraz nic już nie mogła zrobić, aby go powstrzymać. Kiedy roz-wiązywał jej więzy, Gerda spoglądała na rurkę wystającą z  jego ramienia. Gniew już z niej wyparował. Teraz była oniemiała z za-chwytu. Przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu.

– Czy naprawdę chce pan kontynuować? – zapytała.Kiwnął głową jakby od niechcenia. – Musimy iść.Kazał jej zadzwonić do Ewy, siostry obsługującej rentgen, aby

spotkała się z nimi w piwnicy. Doświadczona pielęgniarka już na nich czekała, kiedy tam dotarli. Popatrzyła na nich zacieka-wiona, potem na widok rurki wystającej z ramienia Forssmanna, przestraszona.

– Co to za szaleństwo? – zapytała. – Gdzie jest pacjent? – Chciałbym, aby zrobiła pani prześwietlenie mojego serca. – Pańskiego serca? Dlaczego? – Ponieważ zaraz umieszczę cewnik w moim prawym przed-

sionku.Ewa rzuciła im gniewne spojrzenie mówiące, że wcale ją ten

żart nie śmieszy. Potem jeszcze raz przyjrzała się Forssmannowi, Gerdzie i rurce i zatrzymała wzrok na młodym stażyście.

– Co pan zrobił? – Coś, czego nie zrobił dotąd nikt. – Czy to prawda? – Ewa zapytała Gerdę. – Tak – odpowiedziała dumnie dziewczyna – to prawda.Przez chwilę Forssmann pomyślał, że starsza pani popędzi

po pomoc, lecz nagle wyraz jej twarzy zmienił się. Była pełna podziwu. Podziwu i zdumienia. Sprawnym gestem zaaplikowała środek kontrastujący do cewnika, a potem posadziła Forssmanna przed ekranem fl uoroskopowym.

Page 13: Genialna maszyna. Biografia serca

— 171 —

Serce współcześnie

– Proszę poczekać – powiedział. – Muszę to widzieć. – W gabinecie jest lustro – zaproponowała Ewa.Gerda trzymała zwierciadło tak, że widział efekty swojej

pracy. Od razu zrozumiał, że jego ocena sytuacji była właściwa. Cewnik znajdował się zaledwie kilka centymetrów od prawego przedsionka. Teraz musiał tylko lekko popchnąć rurę i ten dzień przejdzie do historii.

Nim jednak zdołał cokolwiek uczynić, do gabinetu wpadł zdyszany Romeis. Musiał się domyślić, że coś się dzieje, gdy za-uważył nieobecność pielęgniarek i stażysty.

– Werner, ty wariacie – powiedział.  – Musisz w  tej chwili przestać…

– Za późno.Romeis zrobił krok do przodu z zamiarem wyciągnięcia rurki

z ramienia kolegi. Forssmann tylko uniósł nogę, aby go kopnąć, gdy Gerda błyskawicznie obezwładniła intruza.

– Co pan zamierzał zrobić? – zapytała. – Jeden gwałtowny ruch, a mógłby go pan zabić.

Ramiona Romeisa opadły. Zrozumiał, że nie ma szans. Rzucił koledze zdesperowane spojrzenie i kiwnął głową na znak aprobaty.

– Proszę zrobić prześwietlenie, zanim zaczniemy – zwrócił się Forssmann do Ewy.

Pielęgniarka ustawiła kamerę, przesuwając jedną z szerokich płyt.

– Życzcie mi powodzenia – poprosił stażysta.Wziął głęboki wdech i mocno pchnął rurkę. Cewnik wszedł

do przedsionka. Był już w jego sercu, a mimo to on nic nie czuł. Harvey miał rację.

– Czy to naprawdę się stało? – zapytał Romeis. – Uwierz mi, że tak.

Page 14: Genialna maszyna. Biografia serca

— 172 —

Genialna maszyna

Forssmann przez chwilę trwał nieruchomo przed lustrem. Nie mógł w to uwierzyć. Nagle jednak zwątpił, przestraszył się, że jego serce nie wytrzyma i pęknie. Organ zrozumie, co się stało, zatrzyma się, a on wkroczy w mroczną krainę śmierci. Nic się jednak nie wydarzyło. Czuł się zupełnie normalnie. Nawet lepiej niż zazwyczaj. Podniecenie i stres dodawały mu energii. Zrobił to.  Był pierwszym człowiekiem w  historii, w  którego bijącym sercu znalazł się cewnik. Nikt inny tego wcześniej nie dokonał. Ani Harvey, ani ci wyrafi nowani Francuzi Laënnec i Marey. Ani nawet Szkoci Mackenzie i Brunton. Zrobił to on. Werner Forss-mann. Jego cewnikowane serce mocniej zabiło z radości. Uspokój się, pomyślał. To nie najlepszy moment na palpitacje.

– Proszę o kolejne prześwietlenie.Ewa zrobiła zdjęcie. – Co pan czuje? – zapytała Gerda. – Nic szczególnego – odpowiedział.Pchnął mocniej rurkę. Cewnik zagłębił się w sercu. On wciąż

nic nie czuł. Kiwnął głową w stronę Ewy, dając jej znak, aby zro-biła kolejne prześwietlenie.

– Czy planujesz wprowadzić cewnik do komory? – zapytał Romeis.

– Chciałbym, ale rurka nie jest wystarczająco długa. – Co teraz?Forssmann uśmiechnął się. – Zawołaj Schneidera. – Na pewno od razu cię zwolni. – Być może  – Werner wskazał na zdjęcie rentgenowskie  –

jednak nie będzie mógł zaprzeczyć temu, co zobaczy.Schneider wcale go nie zwolnił. Wręcz przeciwnie  – był

pod takim wrażeniem, że od razu polecił go Ferdinandowi

Page 15: Genialna maszyna. Biografia serca

— 173 —

Serce współcześnie

Sauerbruchowi z  berlińskiego szpitala Charité, najbardziej po-żądanej placówki medycznej w  Niemczech. Pomógł mu także opublikować wyniki doświadczenia w  renomowanym czasopi-śmie branżowym „Klinische Wochenschrift”. Artykuł, niestety, okazał się błędem. Gdy Sauerbruch dowiedział się, że Forssmann eksperymentował na sobie samym, z miejsca kazał mu pakować manatki, twierdząc, że królik doświadczalny nie może zostać kar-diochirurgiem.

Niezrażony Werner wrócił do Eberswalde i  całkowicie po-święcił się pracy naukowej. Jakiś brukowiec wywęszył sprawę i  przedstawił młodego lekarza jako totalnego szaleńca. Forss-mann w kolejnych latach prowadził dalsze eksperymenty na so-bie, dowodząc, że cewnikowanie serca jest całkowicie bezpieczną i skuteczną metodą. Plotki głosiły, że zaprzestał doświadczeń, gdy zabrakło mu żył do nacinania. Bardziej prawdopodobnym wytłu-maczeniem jego decyzji o porzuceniu kardiologii była pogarda środowiska i groźba wszczęcia postępowania dyscyplinarnego.

Wyspecjalizował się w urologii. Po wojnie osiadł na prowin-cji, gdzie oprócz posady lekarza dorywczo dorabiał jako drwal, aby utrzymać ośmioosobową rodzinę. Z pewnością umarłby za-pomniany, gdyby dwóch wybitnych amerykańskich kardiologów nie przeczytało jego artykułu niemal dekadę po publikacji. Swoje badania nad cewnikowaniem serca oparli na jego eksperymen-cie i gdy w 1956 roku za swoje osiągnięcia otrzymali Nagrodę Nobla, Forssmann także został uhonorowany. I  choć stało się to znacznie później, niż myślał, to jego marzenie o podróży do Sztokholmu spełniło się.

* * *

Page 16: Genialna maszyna. Biografia serca

— 174 —

Genialna maszyna

W XVIII i XIX wieku odkryto choroby serca, natomiast w XX stuleciu zaczęto z nimi walczyć. Serce, kiedyś niedotykalne,

stało się naprawialne. Lekarze porzucili rolę śledczych, którzy sta-wiali podejrzanego w  ogniu pytań tuż po popełnieniu zbrodni. Od teraz będą próbowali hamować zgubne procesy, a nawet im zapobiegać.

W XX wieku, a zwłaszcza w drugiej jego połowie, widać wy-raźną zmianę w potocznym myśleniu o sercu. Ludzie nie byli już zdani na łaskę organu bijącego w ich piersiach, gdyż serce potra-fi ło wyrazić wdzięczność za okazaną troskę. Dzięki ćwiczeniom fi -zycznym, zdrowej diecie, badaniom kontrolnym, nowym lekom i chirurgii interwencyjnej stało się równorzędnym partnerem czło-wieka w  dbałości o  zdrowie. Niektórzy zaczęli traktować je jak kumpla z siłowni – zawsze można było wspólnie popracować nad poprawą wyników. W 1910 roku wybitny szkocki kardiolog James Mackenzie powiedział, że „serce jest tym, co może osiągnąć”. Sto lat później możemy stwierdzić, iż osiągnięcia samego serca i nasze działania z nim związane nie mają granic.

W tym samym czasie serce zaczęło tracić na znaczeniu na polu metaforycznym, najwidoczniej nie dało się tego uniknąć. Maje-stat serca jako symbolu człowieczeństwa osłabł. Podczas gdy leka-rze i naukowcy na każdym niemal kroku odkrywali nowy aspekt serca jako narządu, artyści szamotali się w chaosie komercjalizmu i kiczu, bezskutecznie poszukując nowatorskiego pomysłu na serce- -metaforę. W  drugiej połowie XX  wieku  nasza zdolność do na-prawy i ulepszania mięśnia sercowego rosła w imponującym tem-pie, serce ikona natomiast spadło do poziomu reklamy, poradni-ków motywacyjnych, stylu życia i tanich cukierków.

Oczywiście serce wciąż pozostawało naszą ulubioną uczuciową metaforą, mimo iż wiedzieliśmy już, że emocje rodzą się w umyśle.

Page 17: Genialna maszyna. Biografia serca

— 175 —

Serce współcześnie

Coraz trudniej jednak było ten wybór uzasadnić. W epoce umy-słu, którą rozpoczęło wydanie przełomowych dzieł Freuda w  la-tach dwudziestych minionego stulecia, słowo serce okazywało się sztampą, kliszą. Ostatecznie  – po chwili zastanowienia przyzna to każdy – było jedynie skrótem myślowym, który nie miał nic wspólnego z fi zjologicznym sercem. Kiedy mówimy, że ktoś ma wielkie serce, mamy na myśli cechy charakteru, za które odpo-wiedzialny jest przedni płat mózgu. (Chyba że ta osoba cierpi na przerost serca, wówczas konieczna jest oczywiście konsultacja kar-diologiczna). Wszyscy wiemy, że miłość, odwaga i sumienie leżą na drugim końcu żyły szyjnej biorącej początek w  sercu. Mimo to metafora wciąż mocno trzyma się przy życiu. Mamy złamane lub gołębie serca. Serce nam się kraje, a kamień nam spada z serca. Nie potrafi my pozbyć się nawyku używania tych fraz, bo tkwią głę-boko w naszym sercu.

Tymczasem lekarze naciskają na napisanie nowego scenariusza. Na przestrzeni ostatniego stulecia pogłębiali swoją wiedzę na temat serca, badali je z coraz to większą precyzją. Począwszy od pierwszej operacji na otwartym sercu w połowie XX wieku, regularnie ot-wierali klatki piersiowe, aby sondować bijący organ. Mogli wziąć go w ręce. Rozcinali go, udrażniali zatkane miejsca i wymieniali niektóre części. Serce przestało być tajemnicą.

W wyniku medycznego obnażenia serce postrzega się obecnie tak jak nigdy dotąd. Jest czerwono-żółto-szare, napina się jak bi-ceps. Skurcz serca – gwałtowny, krótkotrwały i bezustanny – jest najprężniejszym przejawem życia na ziemi. Uderzenie serca to za-dziwiająco złożony przykład bioinżynierii. Harvey miał rację. Serce nie jest źródłem, jest silną pompą, a tak naprawdę dwoma pom-pami. Prawa pompa wysyła krew do płuc, aby ją natlenić. Lewa zaś wyrzuca natlenioną krew do organizmu, aby go odżywić.

Page 18: Genialna maszyna. Biografia serca

— 176 —

Genialna maszyna

Z punktu widzenia anatomii najlepszą metaforą opisującą serce jest obraz domu złożonego z  czterech pomieszczeń. Dwa przed-sionki lub górne pokoje serca to jakby salony, gdzie przyjmuje się gości. W nich zbiera się krew napływająca do serca: w prawym – z ciała, w lewym – z płuc. Dwie komory to dolne pokoje, z nich krew wypływa do płuc – z prawego, i do organizmu – z lewego.

Prawa i  lewa część serca są oddzielone nieprzepuszczalną ścianą – przegrodą sercową. Pomieszczenia po obu stronach są po-łączone drzwiami – zastawkami. Lewą komorę z lewym przedsion-kiem łączy zastawka dwudzielna, prawą komorę z prawym przed-sionkiem – trójdzielna. Zastawka dwudzielna jest cienka i twarda jak skóra, składa się z pary płatków wyrastających z włóknistego pierścienia. Z  wyglądu przypomina biskupią mitrę, dlatego też nazywa się ją mitralną. Długie i  smukłe spoiwa łączą płatki za-stawki z  drobnymi mięśniami komory. Ich zadaniem jest utrzy-manie zastawek zamkniętych, tak aby krew nie przeciekała i nie cofała się do przedsionka. Zastawka trójdzielna zazwyczaj składa się z trzech płatków. Obie zastawki pracują w ten sam sposób. Gdy są zamknięte, powracająca do serca krew zbiera się w przedsionku. Koniec skurczu komory sprawia, że gwałtownie spada w niej ciś-nienie, pod wpływem czego otwierają się zastawki. Krew z przed-sionka wypada i wypełnia komorę. Potem następuje skurcz komory i szybki wzrost ciśnienia, który zamyka zastawki, uniemożliwiając cofanie się krwi.

Są także drzwi kontrolujące przepływ krwi z komór. Zastawka aortalna leży u ujścia lewej komory. Składa się z trzech niewielkich płatków tworzących okrąg. Z wyglądu przypomina symbol merce-desa. Zastawka tętnicy płucnej, po prawej stronie, wygląda iden-tycznie. Obie zastawki otwierają się pod wpływem skurczu komory. Prawidłowa powierzchnia ujścia dla wszystkich czterech zastawek

Page 19: Genialna maszyna. Biografia serca

— 177 —

Serce współcześnie

wynosi około czterech centymetrów kwadratowych, zmniejszenie ujścia do jednego centymetra kwadratowego jest to uważane za ciasne zwężenie zastawki.

Jak w każdym porządnym domu także w sercu znajdują się in-stalacje hydrauliczne – to trzy tętnice wieńcowe. Choć może się to wydać dziwne, serce – mimo przepływającej przez nie krwi – nie otrzymuje od krwinek składników odżywczych, musi się wykar-mić na własną rękę. Jedynym źródłem tlenu dla mięśnia sercowego są tętnice wieńcowe. To pierwsze odgałęzienia wychodzące z aorty, tętnicy głównej, które oplatają serce niczym winorośl. Rozdzielają się na coraz mniejsze naczynia i w ten sposób dostarczają sercu ko-nieczny tlen i składniki odżywcze.

Dom-serce jest zasilany przez prąd elektryczny. Przewody in-stalacyjne tworzą tak zwany układ bodźcotwórczo-przewodzący, którego nadrzędnym ośrodkiem jest węzeł zatokowo-przedsion-kowy umiejscowiony w ścianie prawego przedsionka. To sercowy rozrusznik wysyłający mniej więcej co sekundę sygnał elektryczny, aby wywołać bicie serca. Podczas ćwiczeń fi zycznych lub pobudze-nia emocjonalnego mózg wysyła do węzła zatokowo-przedsion-kowego sygnał o  przyspieszeniu tętna. Potem impuls mózgowy dociera do stacji rozdzielczej, czyli węzła przedsionkowo-komo-rowego  – to grupa komórek znajdująca się między komorami a przedsionkami serca. Następnie mija pęczek Hisa i włókna Pur-kiniego, odpowiedzialne za równomierne rozprowadzenie pobu-dzenia w ścianach serca. Konsekwencją zakłóceń w układzie elek-trycznym nie są bynajmniej spięcia czy migotanie żarówek, lecz nagła śmierć.

Lekarze i naukowcy przekonani, że wreszcie zrozumieli zasadę budowy i działania serca, zaczęli interweniować. Początek epoki operacji serca często datuje się na rok 1902, kiedy szkocki chirurg

Page 20: Genialna maszyna. Biografia serca

— 178 —

Genialna maszyna

Lauder Brunton przeprowadził zabieg na pacjencie cierpiącym na zwężenie zastawki mitralnej na skutek powikłań gorączki reuma-tycznej. Operacja zakończyła się sukcesem. Tyle że pacjent był nieboszczykiem, a Brunton nigdy nie odważył się powtórzyć za-biegu na żywym człowieku. Trudności piętrzące się na myśl o ope-racji na żywym sercu były zbyt przytłaczające. Trzeba było czekać, aż do roku 1923, kiedy to bostoński lekarz Elliot Cutler rozciął lewy przedsionek pacjenta ostrzem przyczepionym do palca wska-zującego. Pracował na oślep. Ostrzem walwulotomu przebił się przez zrośniętą zastawkę dwudzielną. Wciąż po omacku  – zata-mował krwawienie za pomocą nici chirurgicznych. Serce pacjenta biło bez zakłóceń. Technika Cutlera okazała się jednak mało sku-teczna  – kolejne operacje często kończyły się śmiercią operowa-nego – dlatego została zakazana, aż do czasów po drugiej wojnie światowej.

Kolejne trzy dekady to czas nierównomiernego rozwoju. Chi-rurdzy, doświadczeni na polach bitewnych dwóch wojen, koncen-trowali się wówczas raczej na leczeniu naczyń okołosercowych niż samego mięśnia sercowego. Szczególnie warto wspomnieć francu-skiego chirurga Alexisa Carrela, laureata Nagrody Nobla, który do-wiódł swojej biegłości w tej materii. Udowodnił, że można zastąpić uszkodzone fragmenty ściany aorty kawałkami wyciętymi z innych tętnic lub żył. Aby udoskonalić swój warsztat, Carrel brał lekcje szycia u koronkarki. Jak widać chirurgia to rzemiosło, w którym zdolności manualne są równie ważne jak wiedza.

Zanim chirurdzy pokroju Carrela czy Cutlera mogli faktycznie rozpocząć pracę nad samym mięśniem sercowym, trzeba było po-konać jeszcze jedną ważną przeszkodę. Potrzebna była wiedza, jak zatrzymać pracę serca, a potem ją wznowić. Bez tego nieliczne ope-racje na sercu zazwyczaj kończyły się niepowodzeniem. Frustracja

Page 21: Genialna maszyna. Biografia serca

— 179 —

Serce współcześnie

lekarzy narastała. Mieli wiedzę i umiejętności, ale brakowało im czasu. Nawet jeśli udawało im się zatrzymać serce, śmierć mózgu następowała, zanim zdążyli znów pobudzić je do pracy. Chirurdzy z pierwszej połowy wieku podobni byli do doświadczonych i peł-nych woli walki pilotów myśliwców, których wysyłano na misję, oznajmiając, że nie mają dość paliwa, aby dolecieć do celu.

Mimo tych wszystkich ograniczeń garstka lekarzy z  lat czter-dziestych i pięćdziesiątych XX wieku dokonała rzeczy niezwykłych, zwłaszcza na polu budzącym niezwykle silne emocje – wad wro-dzonych, które były przyczyną śmierci ogromnej liczby noworod-ków. Jednym z najpoważniejszych przykładów nieprawidłowości anatomicznych serca jest tetralogia lub zespół Fallota, nazwany tak dla uczczenia francuskiego lekarza, który jako pierwszy dokonał wyczerpującego opisu tej przypadłości w 1888 roku. Na tetralogię, co sugeruje nazwa, składają się cztery elementy. Pierwszym, naj-groźniejszym, jest zwężenie drogi odpływu krwi z prawej komory do płuc. Drugi to duży ubytek w przegrodzie międzykomorowej, będący przyczyną kolejnego defektu w aorcie normalnie odprowa-dzającej natlenioną krew z  lewej komory do ciała. W tej wadzie aorta przesuwa się częściowo nad prawą komorę, zmieniając bieg krwi. I w końcu prawa komora ulega zgrubieniu i słabnie w wy-niku nadmiaru pracy, jaką wykonuje, odciążając wadliwe części serca. Skutkiem tej wady jest sinica, czyli „syndrom sinego dziec-ka”, oraz napady hipoksemiczne. Chore dzieci uczą się, że kucając, zwiększają opór w tętnicach nóg, co zmusza krew do powrotu do płuc i tym samym zapobiega napadom hipoksemicznym. Wcześ-niej nie było leku na tę chorobę. Wiele dzieci umierało bardzo wcześnie, nieliczni pacjenci dożywali czterdziestki.

W 1940  roku dwoje lekarzy z Uniwersytetu Johns Hopkins, kardiolog Helen Taussig i  chirurg Alfred Blalock, przy znacznej,

Page 22: Genialna maszyna. Biografia serca

— 180 —

Genialna maszyna

lecz nieudokumentowanej pomocy genialnego pracownika labora-torium Afroamerykanina Viviena Th omasa, opracowali skuteczną strategię walki z zespołem Fallota. Ich metoda nosi nazwę „zespo-lenia Blalocka-Taussig” i  polega na utworzeniu korytarza łączą-cego arterię normalnie dostarczającą natlenioną krew do ramienia z tętnicą płucną. Naczynia połączone były za zwężeniem uniemoż-liwiającym tętnicy płucnej dostarczenie odpowiedniej ilości krwi z serca do płuc. Pozwalało to zwiększyć ilość natlenionej krwi w or-ganizmie. Zsiniała skóra niemowląt różowiała w dosłownie kilka minut. Mimo że było to genialne rozwiązanie, wciąż nie usuwało defektu. W  tym celu należało przeprowadzić operację na otwar-tym sercu. Wówczas jednak nawet tak wybitny zespół ekspertów nie był jeszcze na to gotów.

Kolejnym innowatorem w dziedzinie leczenia wad wrodzonych był chirurg z Minnesoty C. Walton Lillehei, jeden z najśmielszych kardiologów wszech czasów. Deformacja, przeciw której walczył, to ubytek w przegrodzie międzyprzedsionkowej, czyli stan, gdy w ścia-nie między górnymi jamami serca pojawiają się otwory. Z tego po-wodu krew powracająca z płuc do lewego przedsionka częściowo przenika do prawego, zanim zostanie wyrzucona do łaknącego tlenu ciała. W wielu przypadkach pacjenci żyją nieświadomi bez żadnych objawów. Jednak gdy otwór w przegrodzie jest na tyle duży, że spora część natlenionej krwi odpływa, konsekwencje mogą być niezwykle poważne. Wzrasta ciśnienie w płucach, a pod jego wpły-wem krew zostaje przetoczona z prawego przedsionka z powrotem do lewego. Rezultat jest druzgocący, gdyż ta przeciekająca krew jest nienatleniona. Powoduje to sinienie ciała.

Lillehei wiedział, jak załatać dziurę, lecz konieczne było za-trzymanie pracy serca. Potrzebował płucoserca, choć takie urzą-dzenie nie zostało jeszcze do końca opracowane. W  1954  roku

Page 23: Genialna maszyna. Biografia serca

— 181 —

Serce współcześnie

przeprowadził zabieg zwany kontrolowanym skrzyżowanym krą-żeniem. Połączył system krwionośny poważnie chorego siedmio-latka z  systemem jego ojca. Odtleniona krew chłopca spływała z głównych żył chłopca do żył jego rodzica. Następnie krew prze-pływała przez serce i płuca dorosłego i wracała już natleniona do dziecka. Ojciec był płucosercami swojego syna, dzięki czemu chło-piec przeżył trwającą dziewiętnaście minut operację. W tym czasie Lillehei przy pomocy asystentów zatrzymał serce dziecka i zaszył dziurę. Te dziewiętnaście minut było niczym wieczność dla chi-rurgów, gdyż wcześniej po zaledwie trzech minutach następowała śmierć mózgu. Rozwiązanie było nie tylko wywrotowe, lecz przede wszystkim niezwykle śmiałe. W kolejnym roku Lillehei przeprowa-dził czterdzieści pięć operacji, korygując wady wcześniej uznawane za nieodwracalne. Prawie wszyscy pacjenci byli dziećmi. Niestety, należało zaniechać techniki skrzyżowanego krążenia ze względu na duże ryzyko zarówno dla dorosłego, jak i dla dziecka.

Problem, z  którym borykali się Blalock i  Lillehei, został wreszcie rozwiązany w 1953 roku, kiedy chirurg z Filadelfi i John Heysham Gibbon przy wparciu inżynierów z  IBM zbudował pierwsze płucoserce. Wielkie urządzenie, najprościej rzecz ujmując, przejmowało funkcję serca i płuc, wysysając krew żylną, natleniając ją i wtłaczając z powrotem do organizmu. Identycznie jak w wy-padku dorosłego w metodzie Lilleheiego, lecz przy zniwelowaniu ryzyka. Gibbon po raz pierwszy zastosował maszynę podczas ope-racji na otwartym sercu osiemnastoletniej pacjentki, którą utrzy-mywał przy życiu przez pół godziny, łatając dziurę w przegrodzie międzyprzedsionkowej. Operacja skończyła się pełnym sukcesem, niestety, podczas kolejnych lekarz miał mniej szczęścia, aż wreszcie zupełnie porzucił te zabiegi. (Ten trudny początek tłumaczy, dla-czego Lillehei nie mógł skorzystać z opracowanej przez Gibbona

Page 24: Genialna maszyna. Biografia serca

— 182 —

Genialna maszyna

technologii). Mimo tych niepowodzeń era operacji na otwartym sercu została rozpoczęta. Teraz zarówno lekarze, jak i pacjenci mo-gli myśleć o sercu w sposób, jaki kilkadziesiąt lat wcześniej zostałby uznany za science fi ction. Można było zatrzymać serce, potem je rozciąć, przerobić, zaszyć i na nowo wprawić w ruch. W ciągu ko-lejnych pięćdziesięciu lat nastąpi tak gwałtowny skok w chirurgii interwencyjnej, że poprzednie cztery tysiące lat rozwoju kardiolo-gii w porównaniu z nimi wychodzą niezwykle blado.

W pierwszej połowie XX wieku największy postęp osiągnięto w  leczeniu najbardziej rozpowszechnionej i  zabójczej choroby serca – miażdżycy tętnic wieńcowych. Obecnie serce najprawdopo-dobniej nie jest dla nas siedliskiem sumienia czy miejscem, w któ-rym mieszka Bóg, ani nawet metafi zycznym nadajnikiem czułych słówek. Myśląc o nim, myślimy o blaszce miażdżycowej, a dokład-niej rzecz biorąc – martwimy się, czy w błonie wewnętrznej na-szych tętnic wieńcowych nie gromadzą się wysepki cholesterolu. I obowiązkowo zastanawiamy się, co zrobić, żeby pozbyć się tych śmiertelnych osadów, nim nas wykończą na dobre.

Mimo iż naukowcy od dawna podejrzewali, że zmiany patolo-giczne i niedrożność tętnic wieńcowych odgrywają kluczową rolę w rozwoju chorób serca, to dopiero w 1912 roku opublikowanie artykułu Clinical Features of Sudden Obstruction of the Coronary Arteries (Kliniczne następstwa nagłego zablokowania tętnic wieńco-wych) autorstwa Jamesa Herricka, lekarza z Chicago, potwierdziło ich przypuszczenia. Autor wprost dowodzi, że skrzepy powstałe w arteriach są bezpośrednią przyczyną zawału serca. Choć była to jedna z najdonioślejszych analiz w historii współczesnej kardiochi-rurgii, to przez ponad pół wieku nikt nie rozwinął tematu. Do-piero doktor Marcus DeWood ze Spokane wprowadził cewnik do serc pacjentów po zawale wraz ze środkiem kontrastującym, w celu

Page 25: Genialna maszyna. Biografia serca

— 183 —

Serce współcześnie

uzyskania obrazu naczyń krwionośnych podczas prześwietlenia. To badanie, nazwane koronarografi ą, potwierdziło hipotezę Herricka.

Wcześniej wielu lekarzy czuło, że istnieje związek między cho-rymi tętnicami a zawałem serca. Nie do końca jednak pojmowali naturę tej zależności, dlatego niewiele mogli uczynić, aby zapobiec zawałom. Podawali morfi nę, zalecali odpoczynek i zaciskali kciuki, czyli łagodzili symptomy, lecz nie usuwali przyczyny. Wtedy jednak DeWood i inni udowodnili, że hipoteza Herricka jest prawdziwa. W prawie każdym przypadku, jaki zbadano, zakrzep powodował zatkanie tętnicy i mięsień został odcięty od dostawy tlenu. Nie-dokrwienie powodowało zawał, czyli martwicę mięśnia sercowego, w konsekwencji serce przestawało bić. Ten stan jest poniekąd odleg-łym echem wierzeń starożytnych Egipcjan, dla których serce było metu, czyli systemem irygacyjnym. Gdy płynący z prądem mate-riał skalny tworzył tamę na rzece, Nil wylewał. Konsekwencje po-wodzi często były śmiertelne.

Lekarze wreszcie odkryli przyczynę zawału serca. Teraz mogli wyjaśnić, skąd się bierze to, co Grecy nazywali promieniującym bó-lem w klatce piersiowej, a ludzie z XIX wieku – sercową apoplek-sją: chodziło po prostu o ostre zespoły wieńcowe (OZW). Najważ-niejsze jednak było to, że zrozumieli, jak walczyć z zawałem serca. Należało rozbić zaporę, a jeszcze lepiej – zapobiec jej powstawaniu. Na pierwszy ogień poszedł środek o działaniu przeciwzakrzepowym rozrzedzający krew, od dawna już stosowany w medycynie – aspi-ryna. Lek opatentowany przez fi rmę Bayer w 1899  roku nie po-zwalał płytkom krwi tworzyć zakrzepów. Powstawały inne środki zapobiegające krzepnięciu krwi, w  tym heparyna wytrącana pod-czas gotowania wnętrzności świni. Obecnie powszechnym środ-kiem przeciwzakrzepowym jest specyfi k uzyskiwany ze śliny pija-wek, co dowodzi, że starożytni lekarze nie zawsze się mylili.

Page 26: Genialna maszyna. Biografia serca

— 184 —

Genialna maszyna

Powyższe leki są jednak bezskuteczne w wypadku już istnieją-cego zakrzepu. Wtedy zadziałać mogą tylko medykamenty akty-wujące plazminę, enzym rozkładający białka wchodzące w skład skrzepu. Pierwsza tego typu substancja została uzyskana z destylo-wanego moczu zakonnic po menopauzie podczas wytwarzania leku na bezpłodność. Obecnie powszechnie stosuje się tPA (tkankowy aktywator plazminogenu), którego produkcja w latach osiemdzie-siątych XX wieku stworzyła podwaliny pierwszego farmaceutycz-nego giganta, Genentechu. Tempo rozwoju w dziedzinie, w której dotychczas zmiany zachodziły w odstępie stuleci, zapierało dech w  piersiach. W  ciągu dekady wytworzono skuteczne środki do zwalczania dolegliwości kiedyś uznawanej za nie do pokonania.

Leki miały jednak skutki uboczne, co nie powinno dziwić. Środki rozrzedzające krew mogły wywołać poważny krwotok. Dla-tego uczeni próbowali przede wszystkim znaleźć sposób na zapo-bieganie formowaniu się skrzepów. W  tym celu musieli odkryć, dlaczego powstawały. Wkrótce cholesterol został uznany za wroga publicznego numer jeden. Od czasów gdy rosyjscy naukowcy na początku XX wieku karmili króliki czystym cholesterolem, a po-tem obserwowali, jak gryzonie padały na zawał serca, wiedziano, że ten miękki, woskowy tłuszcz ma wpływ na powstawanie i rozwój choroby. Szybko powiązano cholesterol z miażdżycą tętnic wień-cowych. Jednak dopiero w  latach osiemdziesiątych dowiedziano się, jak to wszystko dokładnie działa.

Schemat narracyjny dobrego i złego bliźniaka, tak częsty w nie-zliczonych telenowelach i powieściach popularnych, najlepiej po-może nam zobrazować odkrycia naukowców. Otóż jest zły cho-lesterol (niskiej gęstości – LDL) – odpowiedzialny za tworzenie płytek miażdżycowych, i dobry (wysokiej gęstości – HDL) – usu-wający nadmiar tłuszczu z komórek i transportujący go do wątroby.

Page 27: Genialna maszyna. Biografia serca

— 185 —

Serce współcześnie

W istocie żaden cholesterol nie jest szkodliwy sam w sobie, każdy jest niezbędny do tworzenia błon komórkowych. Problematyczna jak zawsze jest ilość. Przy nadprodukcji cholesterolu jego nadmiar osadza się w  naczyniach krwionośnych  – i  to właśnie jest miaż-dżyca, prowadząca do zwężenia światła i zablokowania tętnic. Zwy-rodnienie arterii jest przyczyną nie tylko zwałów, ale także uda-rów mózgu. Statyny – leki regulujące produkcję złego cholesterolu przez blokowanie enzymu kluczowego do powstawania tego lipidu, zostały opracowane w toku niezwykle intensywnych badań. Na po-czątku lat siedemdziesiątych dwóch japońskich naukowców roz-poczęło prace prowadzące do stworzenia środka oczyszczającego tętnice. Szybko dołączyli do nich nie tylko inni uczeni, ale także fi rmy farmaceutyczne. Celem była walka z  chorobą, która upo-śledziła i  zabiła mnóstwo ludzi. (Leki przyspieszające produkcję „dobrego” cholesterolu wciąż pozostają kwestią marzeń, choć ba-dania prowadzone na północy Japonii, gdzie ludność nie posiada enzymu przekształcającego dobry cholesterol w zły, pozwalają wie-rzyć, że niedługo taka forma leczenia będzie możliwa).

Od 1970 roku, kiedy rozszyfrowano, jak powstaje blaszka miaż-dżycowa, okazało się, że sprawa jest bardziej zawiła i  groźna, niż początkowo zakładano. Wcześniej sądzono, że cholesterol po pro-stu przykleja się do wewnętrznych ścian arterii niczym śluz w  ru-rach ściekowych, niemniej rzeczywistość jest zdecydowanie bardziej złożona. Stan chorobowy rozpoczyna gromadzenie nadmiaru cho-lesterolu pod błoną wewnętrzną tętnic. To zwabia wszystkożerne komórki, podobnie jak to się dzieje w Pac-Manie, japońskiej grze komputerowej. Następnie cholesterol ulega krystalizacji, przyciąga wapń, twardnieje z wierzchu – i blaszka miażdżycowa gotowa.

Potem blaszka miażdżycowa wybucha niczym wulkan. Wy-pchnięty na zewnątrz cholesterol przyciąga przepływające płytki

Page 28: Genialna maszyna. Biografia serca

— 186 —

Genialna maszyna

krwi, w  wyniku czego błyskawicznie tworzy się zakrzep. Odpo-wiednio duży zakrzep tamuje przepływ krwi i dochodzi do zawału serca. Wybuch takiego wulkanu krwi był przyczyną głośnej śmierci pięćdziesięcioletniego biegacza z Vermont latem 1984 roku. Zawał serca u Amerykanina w średnim wieku nie byłby pewnie aż takim medialnym wydarzeniem, gdyby nie był nim Jim Fixx. W tamtych bowiem czasach Jim Fixx był twarzą rodzącego się w Stanach kultu sprawności fi zycznej jako autor bestsellerowego poradnika o biega-niu (Th e Complete Book of Running). Ten szczupły, zdrowy i pełen energii mężczyzna zalecał wszem i wobec jogging jako sposób na utrzymanie serca w dobrej kondycji. To, że zmarł na zawał mięśnia sercowego, wydaje się wręcz nieprawdopodobne. Jego zgon tylko poprawił notowania ludzi wierzących, że serce jest narzędziem ok-rutnego fatum, a nie mięśniem, który można wzmocnić.

Życie Fixxa zostało prześwietlone. Okazało się, że w młodości cierpiał na otyłość i palił dwie paczki papierosów dziennie, aż do chwili gdy w wieku trzydziestu pięciu lat zupełnie zmienił styl ży-cia. Sekcja zwłok wykazała, że jego tętnice wieńcowe były całko-wicie zapchane, niedrożność jednej wynosiła dziewięćdziesiąt pięć procent, drugiej  – osiemdziesiąt pięć procent. Bliscy sportowca wspominali, że nie miał on stałego lekarza prowadzącego i  bar-dzo rzadko poddawał się badaniom kontrolnym. Co najważniej-sze jednak, w rodzinie Fixxa odnotowano przypadki chorób serca. Jego ojciec miał dwa zawały: pierwszy w wieku czterdziestu dwóch lat, drugi – śmiertelny – gdy miał lat czterdzieści pięć. Jak widać, wbrew pozorom prawdopodobieństwo zawału serca było u Fixxa bardzo wysokie. Jego śmierć nie oznacza jednak, iż ćwiczenia są niepotrzebne, tylko że nie są wystarczające.

Nagłówki gazet poruszające temat zawału Fixxa znamio-nują jedną z najważniejszych zmian w naszym myśleniu o sercu.

Page 29: Genialna maszyna. Biografia serca

— 187 —

Serce współcześnie

Zrozumieliśmy, że stan naszego serca zależy od naszych przodków. Podobnie jak bohaterowie greckich tragedii naznaczeni fatum no-simy w sobie zawiły szyfr losu zapisany w DNA. W średniowieczu uważano, że serce jest księgą, w której zapisuje się uczynki naszych dusz. W ciągu ostatnich kilku dziesięcioleci serce okazało się teks-tem, lecz nieco innego rodzaju. Przeszłość jawi się więc jako klucz do poznania przyszłości naszego stanu zdrowia.

Modelowym czytelnikiem takiej księgi jest lekarz. Egipskie i chrześcijańskie serce musiało czekać do dnia sądu, aby dać świa-dectwo o człowieku, współcześnie zeznania serca można pozyskać za jego życia. Dobry kardiolog może być stosunkowo pewny, że jego pacjent cierpi na miażdżycę tętnic wieńcowych po przeprowa-dzeniu krótkiego wywiadu. Kluczowy jest wiek – choroba rzadko występuje przed czterdziestką. Ważna jest także płeć – u mężczyzn miażdżyca rozwija się wcześniej niż u kobiet (choć obecnie więcej kobiet umiera na choroby układu krwionośnego niż nowotwory). Przypadek Fixxa przypomina nam również, że liczy się historia chorób w rodzinie. Jeśli ktoś z bliskich krewnych lub przodków cierpiał na miażdżycę tętnic wieńcowych przed sześćdziesiątką, nie zwiastuje to niczego dobrego.

Samo serce mówi o sobie więcej niż człowiek. Lekarze próbowali zmierzyć ciśnienie krwi od czasów, gdy wielebny Hales wykrwawiał nieszczęsne konie, jednak dopiero na początku XX wieku uświado-mili sobie szkodliwy wpływ nadciśnienia, które powoduje osła-bienie naczyń krwionośnych, jest przyczyną udaru, zawału serca i  niewydolności nerek. Obecnie każdy może zmierzyć sobie ciś-nienie krwi, tętno i  poziom cholesterolu; postrzegamy serce na podstawie mierzalnych współczynników i ich odchyleń do normy. Poczucie nieprzystawalności, jakie mogli żywić mężczyźni, patrząc na człowieka witruwiańskiego Leonarda, dziś podziela pacjent,

Page 30: Genialna maszyna. Biografia serca

— 188 —

Genialna maszyna

porównując stan własnego serca z normą określoną przez lekarza. Czasem trudno sprostać ideałom.

Często ból serca to wiadomość skierowana do człowieka. Ludzie od dawna potrafi li rozpoznać dusznicę bolesną i towarzyszący jej ucisk na klatkę piersiową (a czasem także na szyję i ramię), lecz to odkry-cie pozostawało wielką zagadką aż do początku XX wieku. Wtedy lekarze zaczęli podejrzewać, że ból może mieć związek z tętnicami wieńcowymi. Obecnie wiadomo, że połączenie tych symptomów jest oznaką miażdżycy naczyń wieńcowych. Nauczyliśmy się wsłu-chiwać w głos naszego serca nie tylko, aby pojąć targające nami od-czucia lub odnaleźć łączność z naszym Stwórcą, lecz przede wszyst-kim po to, aby odczytać aktualny stan naszego zdrowia.

Ktokolwiek zna kogoś cierpiącego na dusznicę bolesną lub sam doświadczył tej choroby, wie o tym doskonale. Bardziej niż jaka-kolwiek inna dolegliwość budzi ona w nas poetycką wrażliwość. Szekspir i Keats głowili się, aby znaleźć odpowiednie metafory na opisanie stanu serca, współcześnie ich następcą staje się pacjent usi-łujący opowiedzieć lekarzowi, co mu dolega. Porównania i prze-nośnie są jak najbardziej na miejscu. Oznakami choroby są „palące” i „duszące” odczucia oraz „gniecenie”, „ucisk” i „uczucie ciężkości”. Słowa: „lina lub sznur zaciskający się na piersi” oznaczają poważne ostrzeżenie, natomiast „jakby słoń mi stanął na klatce” – ryzyko śmierci. Dolegliwości pojawiają się podczas wysiłku fi zycznego, lecz utrzymują się nawet po chwili odpoczynku. Inne objawy dusznicy to: ból promieniujący do żuchwy czy lewe ramię, trud-ności w  oddychaniu, mdłości czy nadmierne pocenie się. Inne słowne metafory wskazują na rozmaite problemy. Gdy powtarza się „ostry”, „kłujący”, „świdrujący”, „przeszywający niczym szpila” ból, zwłaszcza podczas zmiany ułożenia ciała, bardzo rzadko ozna-cza to dusznicę bolesną. Kilkusekundowe lub całodzienne boleści

Page 31: Genialna maszyna. Biografia serca

— 189 —

Serce współcześnie

nie liczą się. Często kobiety skarżą się na nietypowe objawy: zmę-czenie, duszności, wymioty lub zawroty głowy.

Lekarze często z  premedytacją wymuszają na sercu jego ze-znanie. Podobno w  latach pięćdziesiątych XX  wieku  Paul Dud-ley White, osobisty lekarz prezydenta Dwighta Eisenhowera, ka-zał pacjentom wchodzić po schodach z gabinetu mieszczącego się w piwnicach szpitala stanu Massachusetts na trzecie piętro do sali operacyjnej. Po drodze mierzył im ciśnienie i  bacznie ich obser-wował. Jeśli stan pacjenta był zadowalający po przybyciu na miej-sce, orzekał, że nie ma groźby zawału serca podczas zabiegu. Jed-nakże zmuszanie pacjentów przed operacją do wchodzenia cztery piętra w górę na pewno prędzej czy później wzbudziłoby czujność prawników, dlatego nowojorski kardiolog Arthur Master zbudował pierwszy schodek do step aerobiku, dzięki któremu oceniał stan pacjenta w zaciszu własnego gabinetu. Takie były początki obowią-zującej do dziś normy używania bieżni elektrycznej z regulowaną szybkością do diagnozowania pacjentów.

Jednak te próby obciążeniowe dawały fałszywe wyniki suge-rujące, że wszystko jest w porządku, podczas gdy dolegliwość po-zostawała ukryta. Serce jest podobne do człowieka – jeśli zostaje poddane zbyt dużej presji, zdolne jest do kłamstwa. Dlatego le-karze zaczęli je prześwietlać. Rentgenem posługiwano się od cza-sów jego odkrycia w  roku 1895, jednak ta metoda wymuszała konieczność wprowadzenia do serca cewnika ze środkiem kontra-stującym. Na przełomie lat sześćdziesiątych i  siedemdziesiątych XX wieku w szpitalach pojawiły się ultrasonografy umożliwiające diagnostykę serca w stopniu dotąd nieosiągalnym. Odbijające się od czerwonych krwinek fale ultradźwiękowe tworzyły barwny obraz. Wkrótce do serca i naczyń krwionośnych zaczęto wstrzyki-wać za pomocą kroplówek radioizotopy emitujące promieniowanie

Page 32: Genialna maszyna. Biografia serca

— 190 —

Genialna maszyna

gamma, jak tal czy technet. Następnie cząstki wytwarzały pro-mieniowanie wykrywane przez kamery gamma znajdujące się na zewnątrz organizmu. W  ten sposób powstawały radioaktywne mapy mięśnia sercowego. Najnowocześniejsze technologie typu PET (pozytonowa emisyjna tomografi a komputerowa) oraz MRI (obrazowanie magnetyczno-rezonansowe) dają jeszcze dokładniej-szy obraz. W ciągu kilku dziesięcioleci ukryte dla ludzkiego oka serce zostało wystawione bezpośrednio na światło dzienne.

Zwiększona świadomość istnienia miażdżycy tętnic wieńco-wych w ciągu ostatnich czterdziestu lat silnie wpłynęła na opinię publiczną, mocniej nawet niż Harveyowskie De motu czy prace anatomopatologów. Myśląc o sercu, zastanawiamy się, w jaki spo-sób możemy zadbać o jego kondycję, nie szczędząc czasu i środków. To nasze prawo i obowiązek, gdyż jesteśmy właścicielami własnych serc w takim sensie, w jakim nigdy nie śniło się to naszym przod-kom. Mentalnie uprzedmiotowiliśmy i  utowarowaliśmy własne serca. Wokół nich zbudowano wielką machinę biznesową. Współ-cześnie najbardziej porywające narracje o  sercu tworzą nie tyle poeci, malarze, kaznodzieje czy dramaturdzy, ile specjaliści od re-klamy i reżyserzy fi lmowi, aby skłonić nas do wydawania pienię-dzy w celu wzmocnienia i poprawy stanu serca.

Atorwastatyna (w Stanach sprzedawana pod nazwą lipitor1) jest obecnie najpopularniejszą statyną. To najpowszechniej stosowany środek w walce ze złym cholesterolem. Na początku XXI w fi rma Pfi zer, producent lipitoru, wyemitowała dwie reklamy telewizyjne, w których niezwykle subtelnie i  zarazem dobitnie odwołano się do naszych niepokojów i  nadziei leżących u podstaw współczes-nego postrzegania serca. W  pierwszej produkcji z  2004  roku,

1 W Polsce atorwastatyna jest dostępna jako składnik m.in. tulipu, sortisu, atractinu.

Page 33: Genialna maszyna. Biografia serca

— 191 —

Serce współcześnie

zatytułowanej Skier (Narciarz), dziarski sześćdziesięciolatek zjeż-dża na nartach po dość nierównym stoku. Jest szczupły i pełen wi-goru. Z początku wydaje się nie dbać o otaczający go świat. Cała góra należy tylko do niego. Nagle uświadamia sobie, że jest ścigany. W takt muzyki rodem z detektywistycznych fi lmów z lat sześćdzie-siątych sunie za nim wielki afi sz z czerwonym napisem „Poziom cholesterolu: 255” (witruwiańska norma to poniżej 180). Mimo zwinnych uników narciarz nie może zgubić prześladowcy. Wreszcie przeskakuje nad ogromną szczeliną lodową i zatrzymuje się. Roz-gląda się wokół, wygrał, zdołał umknąć – tak przynajmniej myśli.

Jednak kobiecy głos z  off u informuje nas, że jest inaczej. Ostrzega: „Nawet właściwe decyzje nie pomogą ci uciec przed cho-lesterolem”. Potwierdza to obraz. Widzimy, jak mężczyzna odwraca się od kamery, aby jechać dalej, a  na jego plecach widnieje zło-wieszczy czerwony napis – niczym numer olimpijski. Nie wszystko na szczęście stracone. Głos z off u mówi o lipitorze, który pomaga w zbiciu podwyższonego poziomu cholesterolu, gdy zawodzą dieta i ćwiczenia. Kiedy kobieta wymienia nazwę leku, liczba na plecach narciarza spada do dopuszczalnej normy – 172. Bohater sunie da-lej miękko i łagodnie.

W kolejnej reklamie, zatytułowanej Diva, z 2002 roku, limu-zyna zatrzymuje się przed budynkiem teatru. Piękna kobieta mocno po czterdziestce wysiada z samochodu i rusza po czerwo-nym dywanie. Wszyscy na nią patrzą. Dłoń dużo młodszego męż-czyzny spoczywa na jej plecach  – może to jej chłopak, a  może ochroniarz. Podnoszą się oklaski, błyskają fl esze. Po każdym kroku diwy pojawiają się w  ramkach napisy określające godne pożąda-nia wymiary kobiety: „wzrost: 1,75”, „waga: 56 kg”, „rozmiar: 34”. Nagle jednak oczom widza ukazuje się diametralnie inna liczba, znów w kolorze czerwonym: „cholesterol: 273”. Diwa potyka się

Page 34: Genialna maszyna. Biografia serca

— 192 —

Genialna maszyna

i upada, a paparazzi ochoczo dokumentują jej błąd. Lśniący biały napis wyświetla się na czarnym ekranie. „Nieważne, kim jesteś, wy-soki cholesterol zagraża wszystkim”. Kiedy głos z off u zachwala za-lety lipitoru, młody towarzysz pomaga kobiecie wstać. Nic się nie stało, diwa nawet nie czuje się zakłopotana. Przedstawienie trwa – z błogosławieństwem statyny ona wciąż jest gwiazdą.

Reklamy były strzałem w dziesiątkę. Lipitor dwukrotnie był najpopularniejszym lekiem. Jego światowa sprzedaż za ostat-nie dziesięciolecie plasuje się na poziomie 10 miliardów dolarów. Mimo słodkiej i radosnej pozy w obu reklamach pojawia się wy-raźne ostrzeżenie o wiszącym nad nami fatum. To choroba i na-gła śmierć, których chcemy uniknąć. Bohaterowie fi lmików nie są chorzy. Wręcz przeciwnie  – to jednostki prawie idealne. Try-skają energią i pewnością siebie. Mimo dojrzałego wieku są w pełni formy. Nie robią niczego złego, a jednak śmierć drepcze mi po pię-tach. Zarówno mężczyźnie, jak i kobiecie grozi nagły koniec. Prze-kaz jest czytelny bez względu na subtelność formy. Nawet najlep-sze wysiłki nie wystarczają, nawet jeśli wiedziesz równie cudowne życie, jak tych dwoje, twoje serce może cię w każdej chwili zawieść. Tylko właściwy lek zapewnia konieczną ochronę.

Spryt twórców reklam lipitoru polega na tym, że odnieśli się nie tyle do naszego pragnienia zdrowia, ile do lęku przed nagłą śmiercią. Nawet najlepsi nie są w stanie w pełni kontrolować prze-znaczenia, a raczej – możemy przejąć kontrolę nad naszym losem, jeśli będziemy zażywali reklamowany środek. Ludzka świadomość ryzyka nagłej śmierci jest tak głęboko zakorzeniona, tak dojrzała, że odczytujemy bezbłędnie przesycone nią sceny, które z pozoru wydają się zupełnie niegroźne, a nawet komiczne.

Medyczna rewolucja w sposobach leczenia chorób serca spra-wia, że wymyślny przekaz reklamowy jest czytelny. Bardziej niż

Page 35: Genialna maszyna. Biografia serca

— 193 —

Serce współcześnie

kiedykolwiek nauka, a  nie sztuka jest odpowiedzialna za nasze postrzeganie mięśnia sercowego. Reklama lipitoru jest skuteczna, gdyż współczesny konsument patrzy na swoje serce w  zupełnie nowy sposób. Serce stało się maszyną, którą można dostroić za pomocą ćwiczeń, diety, medycyny, a gdy konieczna jest naprawa, można je oddać w ręce ekspertów.

Zmiana myślenia nie jest zaledwie wynikiem nadzwyczajnego postępu w diagnostyce ani dostępności nowych leków. Stoi za nią chirurgia interwencyjna, która od czasów intuicyjnych wysiłków śmiałych prekursorów, przez brawurę ery operacji na otwartym sercu z  lat pięćdziesiątych, osiągnęła obecny poziom, gdy dzien-nie wykonuje się tysiące zabiegów, często niezauważalnie zakłó-cających życie pacjentów. Od czasu do czasu jakaś operacja staje się wydarzeniem medialnym, a  chirurg międzynarodowym cele-brytą. Zazwyczaj jednak przebiegają bez echa, choć ratują życie milionom.

Jedno z najdonioślejszych osiągnięć w historii kardiologii miało miejsce w 1977 roku w Zurychu, gdy niemiecki kardiolog Andreas Grüntzig, idąc w ślady Wernera Forssmana (choć nigdy nie zwią-zał pielęgniarki, co rzeczywiście uczynił późniejszy laureat Nagrody Nobla) wprowadził cewnik z niewielkim balonikiem do częściowo zblokowanej tętnicy wieńcowej pacjenta. Po ustawieniu balonika nad blaszką miażdżycową napompował go, maksymalnie rozcią-gając naczynie. Powiększenie arterii utrzymało się przez kolejne ćwierć wieku. Niecałe dwie dekady po odkryciu głównej przy-czyny zawału serca opracowano bezpośrednie środki zapobiegaw-cze, a nawet znoszące zagrożenie.

Angioplastyka, tak bowiem nazywa się ten zabieg, stała się nie-zwykle skutecznym sposobem leczenia dławicy bolesnej i  miaż-dżycy tętnic wieńcowych. Metoda Grüntziga, mimo swej śmiałości

Page 36: Genialna maszyna. Biografia serca

— 194 —

Genialna maszyna

i rewolucyjności, była dość brutalna. Balonik często rozrywał we-wnętrzną błonę naczynia, powodując lawinę zakrzepów, którym miał zapobiegać. Zdarzało się, że pacjent miał zawał podczas wy-konywania zabiegu. Należało przeprowadzić mnóstwo badań, aby osiągnąć optymalną mieszankę składników rozcieńczających krew i usuwających zatory bez ryzyka wywołania krwawienia. Także bli-zna powstała na skutek naporu balonu na ścianę arterii prowadziła do późniejszego zwężenia tętnicy w jednym przypadku na trzy.

Powyższe problemy zostały rozwiązane, gdy wprowadzono stent, podziurawioną rurkę z  nierdzewnej stali przypominającą sprężynkę do długopisu, która stała się trwałym elementem ana-tomii wielu ludzi. (Podobno nazwa wynalazku pochodzi od nazwi-ska dziewiętnastowiecznego angielskiego dentysty Charlesa Stenta, który opracował rusztowanie do podtrzymywania tkanki twarzy podczas pierwszych prób chirurgii rekonstrukcyjnej). Po zatwier-dzeniu stentu w 1994 roku umieszczano go we właściwym miej-scu za pomocą balonika Grüntziga, a dokładniej – jego udosko-nalonej wersji. Po spuszczeniu powietrza i wyciągnięciu balonika stent zostawał, osadzony w ścianie tętnicy, skąd nie powinien się ruszyć. Pierwsze stenty były dość sztywne, dlatego często trudno je było umieścić w zblokowanej lub zwapniałej arterii. Wkrótce jednak wprowadzono nowe, cieńsze i bardziej giętkie wersje zbu-dowane z  elastycznego surowca, na przykład stopu chromowo--kobaltowego. Skuteczność zabiegu poprawiło też stosowanie le-ków immunosupresyjnych, początkowo rapamycyny, uzyskiwanej z bakterii wyodrębnionych z próbki ziemi znalezionej na Wyspie Wielkanocnej, w  języku Polinezyjczyków zwanej Rapa Nui, póź-niej paklitakselu wyizolowanego z  kory cisa zachodniego. Obec-nie produkuje się stenty uwalniające te leki. W modelowej sytuacji wokół metalowej konstrukcji narasta przynajmniej jedna warstwa

Page 37: Genialna maszyna. Biografia serca

— 195 —

Serce współcześnie

tkanki, wtedy przepływająca krew widzi znajome komórki, a nie ciało obce, i zmniejsza się ryzyko tworzenia zatorów.

Zdarza się, że naczynie jest na etapie tak zaawansowanej blokady, że stenty nie pomagają. Sytuację można porównać do wypadku dro-gowego na moście. Leki i stenty to ciężarówki spychające lub holu-jące zmiażdżone samochody na pobocze. Czasem jednak w wypadku zostało poszkodowanych zbyt wiele aut. Wywrotka tira blokuje most, trzeba zamknąć drogę i zorganizować objazd. W 1967 roku René Favaloro, kardiochirurg z kliniki w Cleveland w Ohio, znalazł drogę wyjścia z podobnej sytuacji, z powodzeniem przeszczepiając frag-ment zdrowej żyły z nogi pacjenta powyżej i poniżej zblokowanego odcinka arterii. Narodził się nowy typ operacji  – pomostowanie aortalno-wieńcowe, tak zwane by-passy, obecnie najpopularniejszy zabieg kardiochirurgiczny. W 2009  roku  raport American Heart Association – amerykańskiego towarzystwa kardiologicznego – do-nosił, że przeprowadzono już prawie pół miliona tego typu inter-wencji. Niewyobrażalne stało się rutyną.

Często konieczne jest więcej niż jedno pomostowanie, co pro-wadzi do całkowitej rekonfi guracji serca. Zdrowe naczynia są wyci-nane z różnych miejsc w organizmie, najczęściej z tętnicy piersiowej wewnętrznej ze względu na jej odporność na miażdżycę. Lekarze stosują też fragmenty z żył nogi oraz z tętnicy promieniowej w nad-garstku.

Wadą by-passów jest konieczność otwarcia klatki piersiowej, co stwarza ryzyko zakażeń i konieczność długiej rekonwalescencji. Obec-nie pracuje się nad mniej traumatycznymi formami zabiegu. Rutyna coraz bardziej powszednieje. Mniej inwazyjna forma operacji po-lega na nacięciu klatki z boku, co pozwala uniknąć dzielenia mostka. Chirurdzy nawet ośmielają się przeprowadzać zabieg bez płucoserca i wszywają przeszczepy na bijące serce, nie zatrzymując jego pracy.

Page 38: Genialna maszyna. Biografia serca

— 196 —

Genialna maszyna

Wraz z  dynamicznym rozwojem chirurgii nastąpiła jeszcze jedna zmiana w naszym postrzeganiu serca. Obrazy umęczonego serca: krwawiące i płonące serce Chrystusa, wyrwane z piersi serca z opowieści Boccaccia i z dramatów następców Szekspira, potworny organ monstrum Frankensteina, są bliskie pełnym szwów, poope-racyjnym sercom milionów ludzi. Artystyczny wyraz tej zmiany jest widoczny w pracach brytyjskiego rzeźbiarza Damiena Hirsta, enfant terrible współczesnej sztuki nowoczesnej. Hirst od zawsze zafascynowany był ciałem, jego najsłynniejsze dzieła to umiesz-czone w słojach kończyny i organy zwierząt. W 2005 roku na lon-dyńskiej wystawie New Religion (Nowa religia), której tematem był konfl ikt między nauką a  religią, Hirst zaprezentował rzeźbę Th e Sacred Heart of Jesus (Najświętsze Serce Jezusa). Było to serce byka zanurzone w formalinie i zamieszczone w szklanej gablocie. Arty-sta odniósł się do wizji świętej Małgorzaty Marii Alacoque, oczy-wiście w prowokacyjnej formie, wbijając w narząd nie tyle strzały, ile igły do zastrzyków i różne rodzaje skalpeli chirurgicznych. Ko-ronę cierniową zastąpił drut kolczasty. Naprawdę widząc dzieło po raz pierwszy, trudno nie poczuć pełnego empatii kłucia w sercu.

Praca Hirsta odnosi się do świata,w którym serce wciąż pozo-staje metaforą, lecz odartą z dawnych znaczeń i z trudem szukającą nowych. Symbol został kompletnie zsekularyzowany. Święte serce z wizji Alacoque zostało przebite przez grzechy ludzkości, serce Hir-sta kaleczą przyrządy lekarskie. Serce przestało być skarbnicą Bożej łaski i przebaczenia, stało się przedmiotem doczesnej technologii i medycyny. Stygmaty średniowiecznych świętych ustępują miej-sca chirurgicznym bliznom. Hirst zdaje się mówić, że serce może i zachowa symboliczny status, lecz aktualnie zdominował je skalpel.

* * *

Page 39: Genialna maszyna. Biografia serca

— 197 —

Serce współcześnie

Tętnice wieńcowe nie były jedynym obszarem, w który ośmielili się zapuścić chirurdzy, gdy udało im się poskromić puls. Ogromny postęp dokonał się także w dziedzinie zastawek. Oczywiście próby chirurgicznego leczenia wadliwych zastawek pojawiały się już wcześniej, niemniej dopiero w  latach sześćdziesiątych XX wieku można było mówić o skutecznych działaniach na tym polu. Naj-popularniejszą formą leczenia stała się wymiana zastawek. Teraz serce nie tylko było naprawiane – stawało się także wymienialne.

Pierwszym mistrzem w dziedzinie wymiany zastawek był kar-diochirurg o zgrabnym nazwisku Albert Starr2. W 1960 roku wraz z Lowellem Edwardsem, inżynierem, który opatentował hydrau-liczną maszynę do cięcia drewna i  pompę paliwową do samolo-tów, opracowali sztuczną zastawkę Starra-Edwardsa. Ich wynalazek odznaczał się niezwykłą prostotą – składał się z silikonowej kulki i metalowego koszyczka. Kulka naśladowała ruch płatków zastawki, poruszając się pod wpływem zmiany ciśnienia i skurczu mięśnia. Ruch kulki w kierunku dna koszyczka otwierał zastawkę i umoż-liwiał przepływ krwi między kulką a metalowymi ramionami ko-szyczka. Osadzenie kulki w  koszyczku zamykało przepływ krwi. Wadą pierwszej sztucznej zastawki były powikłania zatorowe pro-wadzące do udaru. Mogła także prowadzić do anemii i do żółtaczki na skutek blokowania i rozpadu czerwonych krwinek.

Kolejny odważny kardiochirurg o ciekawym imieniu – Viking Bjork, opracował zastawkę z  uchylnym dyskiem przywodzącym na myśl uniesioną deskę klozetową. Skojarzenie odległe, acz uspo-kajające. Ten rodzaj zastawki był w częstym użyciu w  latach sie-demdziesiątych, projekt nie był wszakże wolny od usterek – ele-ment podpierający dysk mógł ulec zablokowaniu, co prowadziło

2 Ang. star – gwiazda.

Page 40: Genialna maszyna. Biografia serca

— 198 —

Genialna maszyna

do katastrofalnej w skutkach awarii i śmierci w 619 przypadkach na 80 000 zoperowanych pacjentów. Była to wystarczająca liczba do wycofania produktu z rynku w 1986 roku. Trudność oczywiście polega na tym, że podczas gdy w wyniku podobnej blokady, na przykład zawiasu w klapie z tyłu samochodu, produkt zostaje wy-cofany i wadliwa część w krótkim czasie ulega wymianie, to w wy-padku zastawki konieczny jest dłuższy pobyt w garażu.

Kolejnym krokiem były zastawki biologiczne, zbudowane z  krowiego lub świńskiego osierdzia  – workowatej zewnętrznej błony obejmującej serce. Niektórzy lekarze stosowali także całe zastawki zwierząt, wszyte do środka rusztowania z cienkiego drutu. Do usztywnienia  – w  pewnym sensie garbowania  – tkanki uży-wano środka konserwującego – aldehydu glutarowego. Inni prze-szczepiali ludzkie zastawki pobrane od dawców po stwierdzeniu śmierci mózgowej i  wcześniej poddane krioprezerwacji ciekłym azotem. Oczywiście w żadnym razie nie jest to żywa tkanka, lecz niezwykle cenny materiał. Dlatego, nie zdarzają się odrzuty, jak to bywa w przypadku przeszczepów.

Od chwili gdy Elliot Cutler przeciął serce skalpelem, medy-cyna poczyniła ogromne postępy w dziedzinie leczenia niespraw-nych zastawek. Chirurdzy stosują mniej inwazyjne metody. Po-mocny jest tu robot chirurgiczny da Vinci, nazwany na cześć żyjącego pięćset lat temu artysty, który pozostawił po sobie nieza-pomniane szkice zastawki sercowej. Urządzenie składa się z panelu sterowania i stereowizyjnej kamery. Lekcje gry na fl ecie pomogły Laënnecowi w jego pracy lekarza, podobnie jak kurs u koronkarki rozwinął talent chirurgiczny Alexisa Carrela, a teraz kolejne poko-lenia chirurgów, wychowane na konsolach do gier wideo, z pew-nością w przyszłości efektywnie wykorzystają nowe umiejętności manualne. W  ciągu kolejnej dekady kardiolodzy przestawią się

Page 41: Genialna maszyna. Biografia serca

— 199 —

Serce współcześnie

na nieinwazyjne metody wszczepiania zastawek analogicznie do zmiany, jaka nastąpiła we wprowadzaniu stentów. Nie trzeba bę-dzie zatrzymywać serca. Być może nadchodzi zmierzch operacji na otwartym sercu. Jednak tym razem przyczyną nie będzie brak wiedzy, a jej nadmiar.

* * *

Page 42: Genialna maszyna. Biografia serca

Cena detal. 37,90 zł

Biografi a serca

Pierwsza w historii biografi a serca – genialnej maszyny wprawiaj¹cej nas w ruch

Genialna maszyna to połączenie stylu Jürgena Thorwalda z eru-dycją prof. Andrzeja Szczeklika. Książka jest dziełem braci – kar-diologa i pisarza – którzy opowiadają o najbardziej niezwykłym i tajemniczym organie naszego ciała – sercu. W zaskakujący spo-sób przedstawili rozwój wiedzy o ludzkim sercu oraz jego miejsce w kulturze od antyku po czasy współczesne. Poznaj historie lekarzy szaleñców eksperymentuj¹cych na w³asnym ciele, przypadek cz³o-wieka ¿yj¹cego z „odkrytym” sercem oraz prze³omowe odkrycia medyczne.

Każdy rozdział rozpoczyna się barwną historią, w której bohatera trapi jakiś „problem sercowy”. Autorzy z wdziękiem przechodzą od dzieł Platona czy Dantego do opisów pionierskich operacji, od analizy Frankensteina Mary Shelley do możliwości, jakie daje współczesna medycyna. To książka, którą podobnie jak opowieści Thorwalda czyta się z wypiekami na twarzy i z ogromnym zain-teresowaniem.

Genialna maszyna

STEPHEN AMIDON THOMAS AMIDONSTEPHEN AMIDON THOMAS AMIDON

Genialna m

aszynaSTEPHEN A

MIDO

NSTEPHEN A

MIDO

NTHO

MAS A

MIDO

NTHO

MAS A

MIDO

N