herbert o talku - e-teatr.pl · zbigniew herbert reżyseria -wiesław górski scenografia-jan...

5
Zbigniew Herbert - Górski scenografia-Jan Banucha Marlena Alina Horanin, Teresa Lisowska, Marzena Wieczorek, Wojciech Deneka, Marek Leszek Cezary -·'=======--== Jak dyrygent w „Lalka", niczego nie P ortretu Polaków - dalszy Rozmowa z Górskim - - W Gorzowie pan kilka Witkacego „Waria- ta i z 1985 r. a potem bardzo dobrego „Tamerlana Wielkiego" Christophe - ra Marlowe' a wysta\\ionego w marcu 1986 r. -To dla mnie przedstawienie; pol- ska prapremiera. tradycji, ni c do cz go si je z Wi esiem i Strebejkami. Wi esia ni e ma nami, wiec i wspomni enia innego wymiaru. Trud- na to praca i do km\ca nie jaki ostateczny kszt.alt przedstawienia uda si e;: - Pot em oryginalne „Wese le" Wy- dobrze wspominam trud- no tak dobrze znany utwó r, bo dy inaczej go sobi e i zawsze sce ni cz ny obraz odnosi do swojej wizji. „Wesele" przez lata uznawane jako „pa 1i stwuwo twó r- czy", rozrachunkowy utwór, w z tym trak- towano go bardzo Tymczasem ja czy- tam „Wesele" jako c zyli taki utwór, który wytyka nasze I tak go - Przez kilka lat, do roku, ni e pana inscenizacji. Za to w sezonie nam pan bardzo dobre przedstawienie z powstania wars7..awskiego". - Nie jest to utwór ro zrywkowy, a sic; zainteresowa ni e m. wcze- w Bydgoszczy, gdzie kieruje; teatrem, i tam dobrze jest przyjmo- wany. To chyba ten rodzaj literatury Herbert o talku": tekst przez au- tora wraz z o praw au- tors ki ch do ZAIKS-u i nie pu- blikowany. go nam przedstawienia - Górski. Autor zdaje sobie jego sztulw od- biega od norm budowy dramatu. Dlatego hil/w uwag i „L<Uek "jest na Posta- cie tu nie dramatycznej i nagle, aby o swoich sprawach i wnie niespodzie- wanie Pozorny i szeregu ma na celu ewolwwanie i atmosfery . Trzy aht y, a trzy odmienne ar- tystyczne. Pierwsza Opis "jest epic- ka; druga ma charahter dramatycz- ny, wreszcie trzecia Ubieranie do snu " jest li- rycznym trenem. Autor mi.eszagatunhi, aby struh- historia nie jest do inscenizacji. trzeba w pierw- szej ze teatral114, w czterech i w kierun- ku ruchu i zmi.ennych obrazów w ro- dzaju techniki filmowej. Bohater; podobnie jak postaci.e sztu- hi, widziany jest fragmentarycznie. Widz nie ma czasu z nim i nic o nim nie wie. Autor ahy tahiego wspó- nie dla bliskiego (o to bowiem lecz dla obcego. tak- zatarty motyw zbrodni, aby ej nagi e i bezsens. trafia do odb iorów. - „Lalek" jest podobny w formie : utwór niescenicmy, - Herbe rt „Lalk a" najpierw z o radiu, ale do ZAiKS-u jako utwór aqg dainy nu strome 2

Upload: duongliem

Post on 27-Feb-2019

218 views

Category:

Documents


1 download

TRANSCRIPT

Page 1: Herbert o talku - e-teatr.pl · Zbigniew Herbert reżyseria -Wiesław Górski scenografia-Jan Banucha ... da na rok 1956. ... (romik „Struna światła"). Nie należy się temu dziwić

Zbigniew Herbert

reżyseria -Wiesław Górski

scenografia-Jan Banucha

Występują:

Marlena Bernaś, Alina Horanin, Teresa Lisowska, Marzena Wieczorek, Wojciech Deneka, Marek Jędrzejczyk,

Leszek Perłowski, Cezary Ż,ołyński

-·'=======--== Jak dyrygent wsłuchuję się w partyturę „Lalka", niczego nie zmieniając.

Portretu Polaków - ciąg dalszy Rozmowa z Wiesławem Górskim - reżyserem

- W Gorzowie przygotował pan już kilka przedstawień . Pamiętam Witkacego „Waria­ta i zakonnicę" z 1985 r. a potem bardzo dobrego „Tamerlana Wielkiego" Christophe­ra Marlowe' a wysta\\ionego w marcu 1986 r.

-To było ważne dla mnie przedstawienie; pol­ska prapremiera. żadnej tradycji, nic było do cz go si odwoływać. Robiliśmy je z Wiesiem i Ewą Strebejkami. Wiesia nie ma już między nami, wiec i wspomnienia nabierają innego wymiaru . Trud­na to była praca i do km\ca nie wiedziałem, jaki ostateczny kszt.alt przedstawienia uda sie;: osi <ignąć.

- Potem było oryginalne „Wesele" Wy­spiańskiego.

- Też dobrze wspominam tę pracę, choć trud­no reżyserować tak dobrze znany utwór, bo każ­dy trochę inaczej go sobie wyobraża i zawsze

sceniczny obraz odnosi do swojej wizji. „Wesele" było przez lata uznawane jako „pa1istwuwotwór­czy", rozrachunkowy utwór, w związku z tym trak­towano go bardzo poważnie. Tymczasem ja czy­tam „Wesele" jako klasyczną komedię , czyli taki utwór, który wytyka nasze słabości , udręki. I tak go potraktowałem.

- Przez kilka lat, aż do ubiegłego roku, nie oglądaliśmy pana inscenizacji. Za to w zeszłym sezonie dał nam pan bardzo dobre przedstawienie „Pamiętnika z powstania wars7..awskiego".

- Nie jest to utwór rozrywkowy, a prze ci eż

cic~zy sic; dużym zainteresowaniem. Trochę wcze­śniej zrobiłem ,,Pamiętnik" w Bydgoszczy, gdzie kieruje; teatrem, i tam także dobrze jest przyjmo­wany. To chyba sygnał, że ten rodzaj literatury

Herbert o „ talku": Poniższy tekst został złożony przez au­tora wraz z prośbą o ochronę praw au­torskich do ZAIKS-u i dotąd nie był pu­blikowany. Udostępnił go nam reżyser przedstawienia -Wiesław Górski.

Autor zdaje sobie sprawę, że jego sztulw od­biega od przyjętych norm budowy dramatu. Dlatego hil/w uwag wstępnych i w;jaśnień.

„L<Uek "jest poetycką sztuką na głosy. Posta­cie występujące tu nie mają dramatycznej cią­głości i lwnhretności. Zjawiają się nagle, aby mówić o swoich sprawach i równie niespodzie­wanie znihają. Pozorny bałagan i nakładanie się szeregu niepowiązanych wątków ma na celu ewolwwanie tła i atmosfery. Trzy ahty, a wła­ściwie trzy części mają odmienne założenia ar­tystyczne. Pierwsza „ Opis "jest wyraźnie epic­ka; druga „Stodoła" ma charahter dramatycz­ny, wreszcie trzecia „ Ubieranie do snu "jest li­rycznym trenem. Autor zupełnie świadomie mi.eszagatunhi, aby wydobyć mozaikową struh­turę rzeczywistości.

Cała historia nie jest łatwa do inscenizacji. Wydąje się, że trzeba zwłaszcza w części pierw­szej zerwa.ć ze statyką teatral114, ahcją zamhnię­tą w czterech ścianach i przesunąć ją w kierun­ku ruchu i zmi.ennych obrazów stosując coś w ro­dzaju techniki filmowej.

Bohater; podobnie jak pozostałe postaci.e sztu­hi, widziany jest fragmentarycznie. Widz nie ma czasu zaprzyjaźnić się z nim i nic właściwie o nim nie wie. Autor chciał, ahy współczucie, jeśli coś tahiego zdoła wykrzesać, było wspó­łczuciem nie dla kogoś bliskiego (o to bowiem łatwiej), lecz dla obcego. Świadomie został tak­że zatarty motyw zbrodni, aby ukazać całej ej nagie ohrucieństwo i bezsens.

trafia do odbiorów. - „Lalek" jest trochę podobny w formie : utwór

niescenicmy, słucho\\isko. - Herbert rzeczywiście napisał „Lalka" najpierw z

myślą o radiu, ale do ZAiKS-u złożył już jako utwór aqg dainy nu strome 2

Page 2: Herbert o talku - e-teatr.pl · Zbigniew Herbert reżyseria -Wiesław Górski scenografia-Jan Banucha ... da na rok 1956. ... (romik „Struna światła"). Nie należy się temu dziwić

Zbignie"" He•bePł IJ

00TEQWY - poeea i•onii, •oz•achunku, •et=leksji

Właściwy debiur Zbigniewa Herberra przypa­da na rok 1956. Datą urodze11ia przynależny jesz­cze do pokolenia Kolumbów. poera zdecydował się na publikację urworów dopiero w okresie od­wilży (romik „Struna światła " ). Nie należy się temu dziwić. Przeżycia wojenne inaczej ni ż u rówieśników odcisnęły się na jego psychice, w aym jaskrawo odcinał sie od ogólnego ro nu, kró­rem u przewodził Różewicz. Młody arrysra nie chciał reż rozsławiać nowego sysremu , gdyż od początku mu nie ufał. Różewicz nieusrannie po­nawiał w swych wierszach pytania o sens ismie­nia poezji „po Oświęcimiu".· Herberr przeciwnie - wierzył niezachwianie w ro, iż piękno. moral ­ność i religia nie są pusrymi. nieakrualn_ymi poję­ciami. Wierzył w potrzebę ocalenia warrośc i , a oparcie dla rej wiary znalazł w tradycji . Częsro sięgał do Biblii (np. wiersze .Jonasz", czy „U wrór doliny"), przywoływał postJcie z kanonu nowo­żytnej lireraniry europejskiej („Tren Forrynbrn­sa"), nade wszystko jednak rozmiłowany był w antyku. Starożytność grecko-rzymska stanowiła dla poety cały szereg garowych wzorców, które przykładane do naszych czasów na nowo je in ­terpretowały, obrastały w nowe, uniwersalne zna­czenia (przykłady pierwsze z brzegu ro „N ike kró­ra się waha ", „Do Marka Aurelego", „Apollo i Mar­sjasz"). Herberr ma świadomość przepaści zaisr­niałej między jego postawą a codziennością, w której przyszło mu żyć. Barbarzy1istwo wojny i nowego porządku ro fakr, nad którym nie można

było przejść obojętnie. Jak więc ocal il' w słowie

poerycki111 ro, co najważniejsze, jakim sposobem obronić się przed śmiesznością i nieprzysrawal­nością7 Tym sposobem, środkiem, zabiegiem okazała się ironia. Na rem ar ironii w rwórczości arrysry napisano mnóstwo. Interesujące są ru sposrrzeżenia Jana Bło1iskiego : „Przeciwko cze­mu - czy komu - zwrócić ostrze del i karnego szy­derstwa 7 Nie przeciwko warrościom: trzeba je przecie oca lit'. Nie przeciw rzeczywistości: z rze­czywisrością wygrać niepodobna. („.) Ironia zwró­cil' się musi przeciw miejscu mediacji, przeciw­ko człowiekowi , w którym sporykają się prawo i fakr: a więc przeciwko samemu poecie lub ściślej - bohaterowi lirycrne111u. On ro właśnie sranie się komiczny, lecz komizmem szczególnym. Śmieszność uzyska moc odkupującą; bohater li­ryczny poświęci niejako swą godność czy powa­gę . aby mogły zarriumfowat' (albo przynajmniej ocaleć) warrości . Pokazując, jak srraszliwie do nich nie dorasta, ukaże - niczym zakochany pajac - wielkość swego prz_ywi<1zania i, na osra rek, rrwa­łość ideału , któremu rak niedołężnie służy" . Mi­strzowskie operowanie ironiąjesr świetnie wi ­doczne choćby w urworach „Mona Liza", „Głos wewnętrzny" .i „Ostatnia prośba" (problemy od­powiednio: piękna , moralności i religii - wspo­mnianych wcześnie j) .

lnn:ym zabiegie1i1 mamiennym dla rej poezji jesrsrosowanie tzw. liryki roli. Tę formę Herbert również doprowadził do perfekcji , czego przykła­demjesr romik „Pan Cogi to" ( 1974 ). Kim jesr Pan Cogito? Przeważnie rzeczn ikiem poery, ale jedno-

Portretu Polaków - ciąg dalszy ciąg dalszy ze struny 1

dramatyczny po wprowadzeniu kilku poprawek. Ciągle jednak jest to sztuka na głosy.

- Dlaczego zdecydował się pan właśnie na ten utwór?

- „Lalek" jest w pewnym sensie kontynuacją

„Pamiętnika". Autor jest też wielkim poetą , a utwór tematycznie obrazuje jakby ciąg dalszy codzien­nego życia polskiego narodu. Nie ma lu wielkich spraw, podobnie jak w „Pamiętniku" , bo mimo że tani trwa wielki polski zryw narodowy, ale boha­terowie pokazani na scenie nie są żołnierzami a cywilami. Ponadto „Lalek" to świetna literatura, tekst znakomicie podpatruje naszą codz ienną rze· czyw i stość.

- W „Laiku" jest zdarzenie, które może być dziś odebrane nawet bardziej tragicznie, niż wtedy, gdy utwór został napisany, bo podobne fakty częściej mają miejsce.

-Tak. W niejasnych okolicznościach ginie chło­pak, który wyróżnia się tym, że jest zakochany, podniesiony uczuciem. Nie wiadomo kto, jak i dlaczego go zabił. Z tą sceniczną sytuacją koj arzą

mi się niedawne absurdalne śmierci młodych lu­dzi zabitych przypadkiem, bez racjonalnych pod­staw. Rzeczywiście takich przypadków jest teraz więcej niż dawniej.

- Będzie to więc znów portret naszego po­kolenia?

- Świadomie układam moje przedstawienia w „Polaków portret własny". I to nie tylko tematycz­nie. „Lalka" gra ten sam zespół aktorski co „Pa-

miętnik" . Doszła tylko Marlena Bernaś. Chciałem, aby to byli ci sami ludzie co w „Pamiętniku", tyle że w innym czasie, historycznie później. To świa­domy zabieg artystyczny a nie przypadek lub wy­goda wynikająca na przykład z tego, że się znamy. Każdy z aktorów ma do zagrania po kilka postaci, co nie jest łatwe, ale co nam się w „Pamiętniku" dobrze sprawdziło. Podstawowa dekoracja rów­nież będzie podobna: stół i krzesła , choć w „Lai­ku" inaczej wykorzystane.

- „Lalek" rzadko jest wystawiany w te­atrach.

- Na pewno przez ostatnie 10 lat nie było go na scenach. Dyrektor Major zgło si! to przedstawie­nie do konkursu Ministerstwa Kultury i Sztuki na polską sztukę współczesn ą. Konkurs obejmuje debiuty, a także takie utwory pisarzy wspóicz(~ ~mych, których nie wystawiano co najmniej 10 lat.

- Kto przygotowuje scenografię? - Jan Banucha, podobnie jak do „Pamii;tnika". - Podejmuje pan inscenizacje utworów ada-

ptowanych dla sceny. Czy taka forma jest dla reżysera ciekawsza niż przeniesienie utworów napisanych specjalnie dla teatru? Co jest bar­dziej inspirujące?

- Jedno i drugie. Adaptacje frapują mnie dlate­go, że mam więcej do powiedzenia jako reżyse r.

Reforma teatru dała wiele wladzy reżyserowi . któ­rej teraz on nie chce dzielić z autorem. Proszę zwrócić uwagę. że sam Szekspir dramatyzował dla sceny, tzw. novelle. „Romeo i Julia" to sce-

cześnie Z\Ąykłym myślącym człowiekiem. Z pozo­ru niczym szczególnym się nie wyróż nia . a jednak ma swoje niezłomne zasady. Jesrwierny własnym poglądom. Przeciwsrawia się przemocy. gardzi doktryną, wykazuje nieufność wobec rlu111u . Do­piero niedawno kryrycy przymali, i ż rym zbiorem poera zajął sranowisko wobec ówczesnej rzeczy­wistości poli rycznej w kraju (słynny wiersz „Prze­słanie Pana Cogiro").Jeszcze silni<:jsz_y zw i ązek z rea liami reprezennije „Raport z oblężonego mia­sta"( 1983 ), \rydany zresztą w Pa1yżu . Utwór ryru­łowy srał się parabolą syruacji. w jakiej przyszło żyć Polakom,jesr reż dowodem osrareczn ie oba­lającym rezę, jakoby Herbm był wyłącz ni e poerą dziedzictwa ku I rurowego. piewcą an ryku. Twór­czośl' aurora „Pa na Cogiro" ma charakter inrelek­nialny. Rozważa nia i refl eksje przeważają w niej nad ~brazowaniem - meraforą i zdobnicrwem. Herberr uprawia swoisry dialog z tradycją derm­skując przy rym wiele mirów w im ie obrony ele­menrarnych warrości ludzkich.

Jarosław Naus

<:::> z ostatniej chwili:

28 lutego telewizyjne .Wiadomości" poinfor­mowały o przyznaniu Zbigniewowi Herber­towi Wielkiej Nagrody Fundacji Kultury Pol­skiej. Nagrodę tę otrzymali również Stani­sław Barańczak i Jerzy Grotowski.

niczna adaptacjatakiej właśnie novelli Luigi da Porta. Jego dramaty historyczne to inscenizowa­ne kroniki. Pisał sztuki w oparciu o znane moty­wy. My w adaptacjach bardziej trzymamy si ę tek­stu gotowego, nic albo niewi ele dopisuj e my. Wszystko to mówię jakby teoretyczn ie, bo „La· lek" jest bardzo precyzyjną partyturą. Mimo że pisany dla radia, na scenie sprawdza s ię dosko­nale. Jak dyrygent wsłuchuję się w tę partyturę ,

niczego nie zmieniając .

Sztuki przygotowane przez autora na scenę zawierają wiele wskazówek ograniczających reży· sera. Ale uwielbiam je właśnie ze względu na pre­cyzję, która stawia przede mną frapujące zadanie przeniesienia na scenę. Utwory klasyczne są dla nas trochę za długi e , trzeba wiec je umi ej ętn i e

skracać. ale coraz nachodzi mnie ochota dłuższe­

go obcowania właśnie z klasycznym, dobrze skon· struowanym dramatem. To trudna praca, a efekt wymaga, aby nie było widać trudu reżysera ani aktora. Ale ni ezależnie jaki rodzaj dramaturgii podejmuję, dla mnie najważn i ejsze w przedsta­wieniu jest ładnie podane słowo. słowo zazębiaja· ce się w dialogu, słowo dużo mówiące o postaci.

- Jak się panu pracuje z naszymi aktorami? - Bardzo dobrze. Aktorzy gorzowscy są od-

ważni w propozycjach, myślą całością przedsta· wienia, nie tylko przez pryzmat swojego zadania. Wspólnie zabiegamy o nadani e przedstawieniu wysokiej rang i, a gdy pewne decyzje zapad n ą,

wszyscy je z sercem realizuj ą. To nie są czcze komplementy. Gdybym miał krytyczne zdanie o zespole. to bym je powiedział. Lubię tu pracować.

Rozm. Krystyna Kamińska

Sztuki na głosy

W opinii krytyków literackich przeważa pogląd, iż dramaty Zbigniewa Herberta powstały na margi­nesie jego twórczości poetyckiej. Ich literacka war­tość jest niewątpliwa , choć w zasadzie utwory te ni wyznaczają nowych horyzontów problemo­wych, nie są też nowatorskie fonnalnie. Na tym tle pozytywnie wyróżnia się „Lalek" przez Martę Pi­wińską nazwany „próbą nowego gatunku": słucho­wiska skomponowanego muzycznie.

Na muzyczno-orkiestrową kompozycję drama­tu oraz na jego „radiowość" zwróciła także uwagę Małgorzata Baranowska. Podobnie sam autor przy­zna!, że pisał ten utwór pierwotnie dla radia, prze­rabiając go z kolei i nazywając „sztuką na glosy". Istotnie, „Lalek" miał swą radiową realizację, po­dobnie zresztą jak inne dramaty (..Drugi pokój" czy „List''). Ale miał też , podobnie jak inne dramaty, realizacje sceniczne.

„Prawic jednocześnie z premierami radiowym.i, dramaty (słuchowiska) Herberta wchodzą na sce­ny i są dobrze przyjmowane. Z ciekawszych wysta­wień wymienić warto speh.'takl „Drugiego pokoju" w Teatrze Rapsodycznym w Krakowie (reżyseria Tadeusza Malaka) , .Jaskini filozofów" w Teatrze im. Osterwy w Gorzowie (reżyseria Ireny Byrskiej) , czy „Lalka" w wykonaniu Teatru Ósmego Dnia w Poznaniu" - pisał na łan1ach „Poezji" Andrzej Kali­szewski. W 1965 roku, oprócz premiery poznań­skiej „Lalka" , miała miejsce inna, warta odnotowa­nia premiera. W Teatrze Kameralnym we Wrocła­wiu wystawiono sztukę „Drugi pokój. Lalek'', reży­serowaną przez Witolda Skarucha. Krytyk Józef Kelera nie zostawił na realizacji suchej nitki , inna sprawa, że odmawia on obu utworom sceniczno­ści: „>Lalek< jest niby reportażem swoiście upoety­zowanym i lepiej się też go czyta niż słucha ze sceny. W tekście jest pewien nawias, pewien cudzy­słów stylistyczny, jakaś próba sprowadzenia tego do kategorii omalże przypowieści. Na scenie trud­no to ocalić. Zwiewne przesłonki odpadają. Dy-

stans autora jest niewidoczny. Z poetyzacji i styliza­cji zostaje szkielet niekiedy pretensjonalny. Tu zresztą bez winy reżysera: Witold Skaruch popro­wadził „Lalka" wcale spravmie i wartko, nie omiesz­ka! rozśmieszyć widowni zarzucaniem wędek na proscenium i bardzo swojskim dowcipem scen pi­jackich przy trzech stolikach jednocześnie . Chwila·

li

0 6TEQ'\

rowal, skądinąd znany, Ry„·zard Major, recenzowa­ła (dość oryginalnie) na łamach „Literatury" Ma­łgorzata Ruda: „Ryszard Major pokazał dramat Herberta w podwój nej poetyce gest u zjadli wil! umownego i rodzajowego, podpowiadając każdej

metaforze prawdziwą anegdotę i każdej an ·gdocie jej symboliczny sens. A zespołowi jelen iogórskie-

Krótki odpoczynek podczas próby „Lalka". Od lewej: Wojciech Deneka, Wiesław Górski (reżyser), Alina Horanin, Leszek Perłowski, Teresa Lisowska, Marek Jędrzejczyk, siedzi - Cezary Żołyński.

Z pośród wykonawców brak na fotografii Marleny Bernaś I Marzeny Wieczorek.

mi mogło się nawet wydawat', że chce tę swojskość ożenić z duchem greckiej tragedii wskrzeszonym na rynku, tuż pod głośnikiem. Duch się wszelako nie objawi!. A może czmychnął cichcem po paru „głębszych"? That is the ąuestion„."

I jeszcze jedna premiera: rok 1975,Jelenia Góra. Teatr im. C. K. Norwida, Scena Studyjna. Reżyst'

go teatru pogratulować można, że nie zagubił s ię w odczytywaniu tej metaforycznej i własnej reżyser­

skiej partytury". Dla porządku dodajmy: „Lalek" został opublikowany w 1961 roku w „Dialogu", a dekadę później znalazł się w wydanym zbiorze „Dra· matów" Zbigniewa Herberta.

Jarosław Naus

Za dyrekcji Ireny Byrskiej po raz pierwszy pokazano na gorzowskiej scenie dwa utwory Zbigniewa Herbera: „Drugi pokój" i „Jaskinię filozofów" w reżyserii małżeństwa Byrskich, ze scenografią Michała Puklicza (premiera 3 grudnia 1964 r.). Przypominamy recenzję tego przedstawienia.

,,Drugi pokój'' i ,,Jaskinia filozofów'' W ciągu minionych lat pojawiło si ę w naszym

życiu teatralnym wiele zjawisk, które z pewnością będą świadczyć o stylu teatru tego okresu, w swej części odchodzącego od kanonów dziewi ętn asto­

wiecznej poetyki. Pojawiło si ę również wiele inte­resujących i nowatorskich zjawisk w dramaturgii a nowe nazwiska zaczęły coraz to aktywniej okre­ślać polski dramat współczesny. Przykładem tego może być również „Drugi pokój" i ,Jaskinia filo­zofów''. Niełatwego zadania podjął się więc teatr gorzowski postanawiając udostępnić te utwory swej publiczności. Z podjętego przez siebie zada· nia wyszedł - moim zdaniem - obronną ri;ką, po­kazując przede wszystkim inteligentną i kultural­ną inscenizację, w której słowo wysunięto na pierwszy plan, zgodnie z prawem dramatu po­etyckiego, do czego te utwory można zaliczyć.

Pod tym względem wyżej bym jednak stawiał inscenizację ,Jaskini filozofów". „Drugi pokój" sam w sobie posiadający mniejszą nośność filozoficz­ną, i ze względów aktorskich należy ocenić niżej .

Zacznijmy od tego utworu. W odróżnieniu od ,Ja-

skini" porusza zupełnie inny temat, jest to dramat jak gdyby podsłuchany, a przez swą relację z po­wszechnego wydarzenia niemal reportażowy. Treść jak z kroniki sądowej . Oczekiwanie na cudzą śmierć - czyż to nie kapitalne zagadnienie moral­ne' Sztuka jest wstrząsająca w swej wymowie, głę­boko penetruje ludzką świadomość. Pozycję t ę

reżyserowała Irena Byrska, podkreślając w niej charakter poezji Herber ta. Inscenizacja unikrn;la niebezpieczeństwa sensacyjnego obrazka na ko­rzyść filozoficznych uogólni eń. W sztuce wystę­powali Asja ł..amtiugina i Edward Lubaszenko.

,Jaskinia filozofów" to utwór o innym wymiarze. Przede wszystkim wi eloosobowy i poruszający znacznie szerszy zakres zagadnień, bardziej scenicz­ny i intelektualnie ciekawszy. Pretekstem autorskim jest odtworzenie procesu Sokratesa, ściślej mówiąc pokazania filozofa w godzinach poprzedzających jego śn erć. W ,Jaskini" chodzi jak gdyby o „współcze­sną rewizję procesu". Dramaturg Herbert pokazuje tu Sokratesa dialektyka i jego naukę, według której celem wszystkiego jest człowiek.

Sztukę reżyserowali Irena i Tadeusz Byrscy. Była to nader czysta , zwarta i logiczna insceniza· cja. Całość zagrana we współczesnych kostiumach na uproszczonej dekoracyjnie do maksimum sce­nie , przy dużej ascezie aktorskich środków wyra· zu , dobrze oddawała intelektualny klimat poezji Herberta. W roli Sokratesa wystąpi! Tadeusz Byr­ski , w roli Ksantypy Irena Byrska, w pozostałych : Bronisław Kassowski, Witold Andrzejewski. Edward Lubaszenko, Jerzy Śledziń ski , And rzej Tyralewski, Piotr 'vVyszomirski , Marek Łyczkow­ski, Bolesław Idziak, Maci ej Borniriski i T ofil Ordoń ski. W uwspółcześnionym chórze z trage­dii greckiej występowały: Maria Kassowska, Kry­styna Niemczyk, Asja ł..amtiugina, Wiesława Ma­zurkówna i Jadwiga Figiel. Nie oceniam wyko­nawców indywidualnie, w moim przekonaniu gra całego zespołu przyczyniła się do tego , że reali za­cję ,Jaskini" należy ocenić dodatnio

AMI (Bolesław Soli1\ski)

„Nadodrze" 1965 nr 2

Page 3: Herbert o talku - e-teatr.pl · Zbigniew Herbert reżyseria -Wiesław Górski scenografia-Jan Banucha ... da na rok 1956. ... (romik „Struna światła"). Nie należy się temu dziwić

u

OóTEQW

Chciałbym opisać

chciałbym opisać najprostsze wzruszenie radość lub smutek ale nie tak jak robią to inni sięgając po promienie desz.czu albo słońce

chciałbym opisać światło które we mnie się rodzi ale wiem że nie j est ono podobne do żadnej gwiazdy bo jest nie tak jasne nie tak czyste i niepewne

chciałbym opisać męstwo nie ciągnąc za sobą zakurzonego lwa a także niepokój nie potrząsając szklanką pełną wody

inaczej mówiąc oddam wszystkie przenośnie zajeden wyraz wyłuskany z piersi jak żebro za jedno słowo które mieści się w granicach mojej skóry

ale nie jest to możliwe

i aby powiedzieć - kocham biegam jah szalony zrywając naręcza ptahów i thliwość m;oja htóra nie jest przecież z wody prosi wodę o twarz

i gniew róiny od ognia pożycza od niego wielomównego języka

tak się miesza tah się miesza we mnie to co siwi panowie podzielili raz na zawsze i powiedzieli to jest przedmiot a to podmiot

zasypiamy z jedną ręką pod głową a z drugą w hopcu planet

a stopy opuszczają nas i smakują ziemię małymi korzonkami które rano odrywamy boleśnie

(z tomu „Hermes, pies i gwiazda" 1957)

Pisanie Kiedy dosiadam krzesła aby przyłapać stół i podnoszę palce aby zatrzymać słońce kiedy odgarniam skórę z twarzy dom z ramion i ciężko uczepiony mojej przenośni gęsiego pióra

Ścieżka Nie była to ścieżlm prawdy lecz po prostu frieżha z rudym korzeniem w poprzeh igliwiem po boku a las był pełen jagód i duchów niepewnych

nie była to ściezka prawdy bowiem nagle traciła swojąjedność i odtądjui w życiu cele nasze niejasne

Na prawo było źródło z zębami wbitymi w powietrze próbuję stworzyć nową

samogłoskę

jeśli wybrać źródło szło się po stopniach mrohu w coraz większą ciemność wiódł na oślep dotyk do matki elementów które uczcił Tales

na pustyni stołu papierowe kwiaty surdut ścian się zapina na guzik małej przestrzeni koniec koniec nie udało się wniebowstąpienie

j eszcze chwilę pióro potyka się z kartką. i z nieba złośliwie żółtego sączy się struika piasku (z tomu „Studium przedmiotu " -1961)

by w końcu się pojednać z wilgotnym sercem rzeczy z ciemnym ziarnem przyczyny

Na lewo było wzgórze

dawało ono spohój i pogląd ogólny granicę lasujego ciemną masę bez poszczególnych liści pnia poziomhi kojącej wiedzy że las jest jednym z wielu lasów

Czy naprawdę nie mozna mieć zarazem źródła i wzgórza idei i liścia i przelać wielość bez szatańskich pieców ciemnej alchemii zbyt jasnej abstrakcj i

(z tomu „Napis" 1969)

ZbignieUJ Herbert- - UJierszenz i prozą

Potęga smaku Pani Profesor Izydorze Dąmbskiej

To wcale nie wymagało wielliiego charakteru nasza odmowa niezgoda i upór mieliśmy odrobinę lwniecznej odwagi lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku Tak smaku w którym są włókna duszy i chrząstki sumienia

Kto wie gdyby nas lepiej i piękniej kuszono słano kobiety różowe płaskie jak opłatek lub fantastyczne twory z obrazów Hieronima Boscha lecz piekło w tym czasie było jakie mokry dół zaułek morderców barak nazwany pałacem sprawiedliwości samogonny Mefisto w leninowskiej kurtce posyłał w teren wnuczęta Aurory chłopców o twarzach ziemniaczanych bardzo brzydkie dziewczyny o czerwonych ręhach

Zaiste ich retoryka była ai nazbyt parciana (Marek Tulliusz obracał się w grobie) łańcuchy tautologii parę pojęć jak cepy

dialekty/w oprawców żadnej dystynhcji w rozumowaniu składnia pozbawiona urody lwniunlitiwu

Tak więc estetyka moie być pomocna w iyciu nie należy zaniedbywać nauki o pięknie

Zanim zgłosimy akces trzeba pilnie badać kształt architektury rytm bębnów i piszczale/i kolory oficjalne nikczemny rytuał pogrzebów

Nasze oczy i uszy odmówiły posłuchu ksiąięta naszych zmysłów wybrały dumne wygnanie

To wcale n.ie wymagało wielhiego charahteru mieliśmy odrobinę niezbędnej odwagi lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smahu Tak smaku htury każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała głowa

( Z tomu Raport z oblężonego miasta, 1983 )

Próba rozwiązania mitologii Zbigniew Herbert

Bogowie zebrali się w baraku na przedmieściu. Zeus mówił jak zwykle długo i nudnie. Wniosek końcowy: organizację trzeba rozwią­zać, dość bezsensownej konspiracji, należy wejść w to racjonalne społeczeństwo i jakoś przeżyć . Atena chlipała w k.ącie.

Uczciwie - trzeba to podkreślić - podzielono ostatnie dochody. Po­sejdon był nastawiony optymistycznie. Głośno ryczał, że da sobie radę. Najgorzej czuli się opiekunowie uregulowanych strumieni i wy­ciętych lasów. Po cichu wszyscy liczyli na sny, ale nikt o tym nie chciał mówić. Żadnych wnioslzów nie było. Hermes wstrzymał się od głosowania.

Atena chlipała w kącie. Wracali do miasta późnym wieczorem, z fałszywymi dohumentami

w kieszeni i garstką miedziaków. Kiedy przechodzili przez most, Hen;ies skoczył do rzeki. Widzieli, jak tonął, ale nikt go nie ratował.

Zdania były podzielone; czy był to zły, czy przeciwnie, dobry znak. W każdym razie, był to punkt wyjścia do czegoś nowego, niejasnego.

(z tomu „Napis" 1969)

Co myśli pan Cogito o piekle Najwyższy krąg pielłła . Wbrew powszechnej opinii nie zamieszhują go

ani despoci, ani matkobójcy, ani także ci, którzy chodzą za ciałem innych. Jest to azyl artystów pełen luster, instrumentów i obrazów. Na pierwszy rzut oka najbardziej lwmfortowy oddział infernalny, bez smoły, ognia i tor­tur fizycznych.

Cały rok odbywają się tu konkursy, festiwale i koncerty. Nie ma pełn i sezonu. Pełnia jest permanentna i niemal absolutna. Co kwartał powstają nowe kierunki i nic, jak się zdaje, nie jest w stanie zahamować tryumfalne­go pochodu awangardy.

Belzebub kocha sztuhę. Chełpi się, że jego chóry, jego poeci i jego mala­rze przewyższająjui prawie niebieskich. Kto ma lepszą sztukę, ma l1jpszy rząd - to jasne. Niedługo będą się mogli zmierzyć na Festiwalu Dwu Swia­tów. I wtedy zobaczymy, co zostanie z Dantego, Fra Angelico i Bacha.

Belzebub popiera sztukę. Zapewnia swym artystom spokój , dobre wyży­wienie i absolutną izolację od piekielnego zycia.

(z tomu „Pan Cogi.to" 1974)

.EZJA- zagęszczanie neczywisłości li

0TEQWY

- Od czasu, gdy w gorzowskim Teatrze im. Juliusza Osterwy pracował Zbigniew Herbert, upłynęło już 30 lat.

- Herbert? To był jakiś aktor u nas? - dziwi się jedna z pracownic biura teatralnego, kiedy pytam o poetę.

Zbigniew Herbert obchodził niedawno 70 urodziny. Jako 40-latek, gdy zaczynał być znany i doceniany w Europie, Herbert trafił do gorzow­

skiego teatru. Przez rok pracował tu jako kierownik literacki i pisał wiersze. ( ... )

Technokraci i poeta Gorzów lat 60. to 61-tysięczne prowinqonalne miasto tech­

nokratów, slynne dzięki Zakladom Wlókien Chemicznycrn „Sti­lon", które zaopatrywaly Polskę w „wlókna sztuczne, odgrywa­jąc coraz większą rolę w naszym życiu ', jak pisa/a wówczas prasa. W czasach, gdy niemal co 15. gorzowianin pracowal w „Stilonie", malą frekwencję w teatrze tlumaczono „strukturą ludnoścjową " , a „Nowy Don Kiszor zarabia/ na „Króla Edy­pa·. W tych wlaśnie czasach trafia do Gorzowa para wybitnych reżyserów aktorów - Irena i Tadeusz Byrscy. Wraz z nimi na prowincję ściągają aktorzy. literaci i poeci. Lata Byrskich to wspólpraca teatrum.in. ze Zdzislawem Najderem i Zbignie­wem Herbertem. Premiery granych wówczas sztuk „obstawia­li" recenzenci z ca/ej Polski. a gorzowski teatr by/ najbardziej znanym teatrem prowincjonalnym w kraju.

W recenzjach, artykulach i zapowiedziach teatralnych nazwisko Herberta -poety -pojawia się zaledwie czterokrot­nie na przestrzeni dwóch lat.

Po raz pierwszy wzmiankę o Herbercie w Gorzowie znaj­duję w gazecie z 1964 r. Odnotowano, że poeta przyj echa/ na premierę teatralną.

Jako przyjaciel kierujących wówczas teatrem Ireny i Tade­usw Byrskich bywa w Gorzowie. Za czasów Byrskich powstal Klub Przyjació/ Teatru. Z zaproszonymi pisarzami, dramatur­gami i poetami w każdą czwartą środę spetykala się młodzież, w każdą drugą środę - dorośli. W Klubie bywali Lengren, Różewicz i Herbert.

Jaskinia w teatrze

Byrskiego, Platona gra Witold Andrzejewski, który jest też asystentem reżysera. Choć „Jaskinia filozofów' uchodzi/a za trudną, grana byla na deskach teatru prowincjonalnego 11 razy i obejrzalo ją 1.545 widzów.

Bezskutecznie szukam jednak recenzji z „Jaskini". W tym czasie „Gazeta Lubuska" zamieszczam.in. obszerne infor­macje z narady aktywu partyjnego i1 dzialalności kólka rolni­czego w Sulęcinie . Rok póżniej ukaże się zdawkowa recenzja z „Jaskini' i zapewiedż : gorzowski teatr będzie kontynuować ambitną linię programową zapoczątkowaną przez „Grupę La­okoona· i „Jaskinię filozofów"')

· Za czasów Byrskich aktorzy i dyrekcja teatru gorzowskie­go witali przybylych na premierę widzów, a pe spektaklu, przy herbacie i slonych paluszkach dlugo dyskutowali o obejrza­nej realizacji. Wtedy, 3 grudnia 1964 roku, w dyskusji bral udzial Herbert - wspomina Irena Dąbrowa , która pracowala wów­czas w administracji teatru.

Pod koniec sezonu 1964/65 Herbert jeszcze raz poja­wia się w Gorzowie. W kronice teatralnej widnieje krótka wzmianka o spotkaniu z poetą w klubie NOT i w Studium Nauczycielskim. Na tej samej stronie kroniki zarezerwowa­no olówkiem miejsce na zdjęcia Herberta. Nikt ich jednak tam nie wklei/.

Teczka osobowa Na dlużej Herbert związal się z teatrem rok później. W

teczce osobowej jeden z niewielu faktów bytności poety w Gorzowie: krótki życiorys, podanie o pracę i angaż. Od 1 września 1965 r. Zbigniew Herbert zostaje zatrudniony na stanowisku kierownika literackiego z niemalą pensją - 2.100 z/, miesięcznie. W teczce jest też drugi dokument, w którym poeta prosi miesiąc później o zwolnienie ze stanowiska kie­rownika literackiego z powodu wyjazdu za granicę . Odtąd

przez rok jest na urlopie bezplatnym. Ale jego nazwisko jako kierownika artystycznego teatru figuruje na programach wszystkich sztuk granych w tym sezonie, m.in. na programie „Dwóch teatrów". „Dziadów", „Warszawianki", „Amerykani­na" H. Fasta i granego w czerwcu 1966 r. „Jutra" J. Conrada. Sztukę przekladal Herbert.

3 grudnia 1964 r. na Malej Scenie odbywa się premiera jednoaktówki Herberta „Drugi pokój". W rolach glównych -Edward Lubaszenko i Asja lamtiugina. „Jaskinia filozofów" -druga premiera w tym samym dniu tego samego, malo znane­go autora -uznana została za jedną z lepszych inscenizacji, jakie na przestrzeni kilku ostatnich sezonów pokazal gorzow­ski teatr. Obok występującego w roli Sokratesa Tadeusza

Wśród zakurzonych papierów znajduję jesz­r===========-===========i'I cze niewielki afisz teatralny z „Jaskini filozofów" i

Przesłuchanie anioła kilka niewyraźnych zdjęć z premiery.

po kil/w nocach Kiedy staje przed nimi w cieniu podejrzenia jest jeszcze cały z materii światła

dzieło jest slwńczone skórzane gardło anioła pełne jest lepk iej ugody

Wschodząca gwiazda O sezonie teatralnym 1965/66, planach dyrek­

tora i zmianach personalnych w Zielonej Górze donosi w 1965 r. wrześniowe „Nadodrze". „Kierow­nikiem literackim teatru zielonogórskiego zostal Stanisław Grochowiak" -pisze AMI wyliczając przy okazji wszystkich nowych aktorów. W obszernym tekście „Przed podniesieniem kurtyny" nie ma jed­nak ani s/owa o Herbercie, który w tym samym cza­sie pe/nil w Gorzowie analogiczną funkcję

eony j ego włosów spięte są w puhiel niewinnośc i

po pierwszym pytaniu policzki nabiegają krwią

krew, rozprowa.dzają narzędz ia i interrogacja

ie/azem trzciną. wolnym ogniem określa się granice jego ciała

uderzenie w plecy utrwala lzręgosłup między kałużą a obłokiem

jakże piękna jest chwila gdy pada na /w lana wcielony w winę nasycony treścią

języh waha s ię między wybitym.i zębami a wyznaniem

wieszają go głową w dół

z włosów anioła ściekają hrople wosku i tworzą na podłodze prostą przepowiednię

( Z tomu Napis 1969 )

Herbert przyjechal do Gorzowa za Byrskimi już w okresie zagranicznych wojaży i tuż po otrzyma­niu Europejskiej Nagrody Literackiej. Tego nie ma jednak ani w gazecie, ani w kronice teatru. To pa­miętają ludzie, którzy się z nim zetknęli. Mgliście i nie do końca.

-Ci, którzy mogliby pani coś powiedzieć, już nie żyją. nie pracują lub wyjechali - mówi emery­towany brygadzista sceny Mieczyslaw Adamkie­wicz. Slawa świeżo upieczonego autora „Barba­rzyńcy w ogrodzie". który w 1965 r. by/ już dzie-

więć lat po debiucie książkowym, nie dotarła jeszcze wtedy do prowincjonalnego Gorzowa.

-Oto wschodząca gwiazda pcezji pelskiej -przedstawi/a go w teatrze Irena Byrska. Zdaje się, że wówczas te s/owa na niewielu zrobily wrażenie .

-Nie, nie wiedzialam wtedy, że jest to wybitny poeta, chyba nikt u nas nie wiedzial pcza Byrskimi -mówi Ewa Mazur, która pełniła wówczas obowiązki kierownika Wydzialu Kultury Urzędu Miejskiego.

W tym samym sezonie bylo wlamanie do teatralnej peru­karni. Herbert pisze z Warszawy, w liście prywatnym do Ireny Dąbrowy , wówczas pracownicy administracji teatru: ,Przykro mi slyszeć, że okradziono n as z teatr' .

Dla nowego kierownika literackiego urządzono pokój go­ścinny na drugim piętrze Domu Aktora przy Cichońskiego . Cale dnie Herbert spędza! jednak w teatrze. Począwszy od paź­dziernika 1965 r. przyjeżdża/ na próby każdej sztuki. Dużo roz­mawia/ z aktorami. Jego rola polega/a na budowaniu klimatu.

Ks. Witold Andrzejewski wspomina: - Był naszym dramaturgiem, spiritus movens, zapladnia·

czem umyslów. Na próbach prowadzi/ analizę literacką i kul­turową sztuki. Jeszcze bardziej twórcze byly nocne spotkania przy wódce. Siedzieliśmy z nim pół nocy, a on w swoim poko­iku wyciąga! z kieszeni zmięte karteczki i czyta/ swoje najnow­sze wiersze. To by/ mistrz. Uczy/ nas metody szukania prawdy w tekście .

Mi a sto poetów Ewa Mazur jest już na emeryturze. Jako pracownik Urzę­

du Miejskiego kilkakrotnie towarzyszy/a Herbertowi w jego wędrówkach po Gorzowie. Pamięta peetę jako niewysokie­go, eleganckiego pana o zaskakująco drobnych d/oniach. Tak jak niemal wszyscy aktorzy, pe próbach zachodzi/ do ,,Letniej". popoludniowego lokalu gorzowskich intelektualistów i akto­rów, którzy między próbami a wieczorną biesiadą w „NOT-cie" przychodzili do ,,Letniej" na drobną p 1zekąskę. Przy kawie Herbert czyta/ swoje wiersze:

-Napisalem coś nowego -mówi/ i wyciąga/ z aktówki kart­ki zapisane drobnym, równym pismem. Jeden z wierszy napi­sal po jesiennym spacerze w parku Wiosny Ludów w Gorzo­wie.

Kiedy na prze/omie listopada i grudnia 1965 r. teatr go­rzowski jedzie na Warszawskie Spotkania Teatralne z do­skonalą komedią „Don Alvares" Herakliusza Lubomirskie­go, Herbert towarzyszy zespolowi. O fenomenie, jakim jest prowincjonalny, dobry teatr gorzowski piszą .Życie Warsza­wy", „S/owo Powszechne", „Polityka", „Dziennik Baltycki", sztukę chwali „Wspólczesność", a nawet francuskojęzyczny biuletyn „Międzynarodowego Instytutu Teatralnego' .

Dokładnie 20 lat później w stanie wojennym ks iądz An­drzejewski prowadzi rekolekcje u dominikanów w Poznaniu. Po przypadkowym spotkaniu z Herbertem robią to już wspól­nie: ksiądz odprawia mszę i prowadzi konferencję, a Herbert czyta z ambony swoje wiersze. Potem jeszcze dlugo ze stu­dentami rozmawiają o Bogu i literaturze.

W radiowej audycji .Aniol Pański" ksiądz Andrzejewski często czyta wiersze Herberta.

-On nauczy/ mnie, że poezja to zagęszczanie rzeczywi­stości -mówi. - I ta świadomość towarzyszy mi odtąd stale.

Lidia Kozłowska .Gazeta Zachodnia"

') autorka reportażu nie zajrzała do„Nadodrza "Nr 211965

Page 4: Herbert o talku - e-teatr.pl · Zbigniew Herbert reżyseria -Wiesław Górski scenografia-Jan Banucha ... da na rok 1956. ... (romik „Struna światła"). Nie należy się temu dziwić

Po „ZIELOM~J GIĘSI" " 06TEQWY

. ZARl.OCZNA EWA czyli Ildefons w Go•zowie W ftmkcjonalnej i adekwatnej do formy literac­

kiej scenografii i kostiumach autorstwa Ewy Kre­chowicz, dzieją się i mienią jak w kalejdoskopie te bajeczki-perełeczki. Bawi się nimi reżyser spraw­dzając ich wytrzymalość na absurdalne sytuacje, na ruch. tempo gry, na rozmaite zabiegi techniczne. powtórzenia, czy zatrzymania akcji, na wyśpiewa­nie ich i wytaiiczenie .. Słowem na fom1ę dużej sce­ny, która musiała pomieścić tę wielką, bo obrosłą w legendę. ale przecież najmniejszą z najmniejszych form teatralnych. Bawią się aktorzy, którzy z miej­sca „kupili" konwencję inscenizacyjną Majora oraz kostium Krechowiczowej, i myślę. że będą się ba­wić także widzowie, choć na premierze oni właśnie dzięki malkontenckim recenzentom. którzy si edzą

w każdym premierowym widzu . najbardziej opor­nie „kupowali" ową konwencję. Trochę czasu mi­nęło zanim zrobiło si ę naprawdę ciepło. Być może nie bez winy reżysera, który swoim Z\\'yC7.ajem na­zbyt chętnie celebruje prawie wszystkie prologi do swoich przedstawieri, wprowadzając do nich spo­ro muzyki , śpiew, przeciągając jak długo si ę da moment rozpoczęcia akcji. O wiele lepiej było w przeddzier'1 premiery na otwartej „walentynkowej' próbie generalnej. Myśl<;. ze powinno być lepiej także na innych spektaklach, zwłaszcza tych dla młodzieży, która w Walentynki bawiła się świetnie.

Ireneusz Krzysztof Szmidt „Ziemia Gorzowska" nr 8/1997

Gęś zadyszana O ile początek spektaklu wypada dość blado -

jest przydługi i niezrozumiały, o tyle późniejsze scenki świadczą o tym, że realizatorzy dobrze czu­ją groteskę.

Prześmieszna i aktorsko udana jest scen­ka z udziałem Aleksandra Maciejewskiego i Alek­sandra Podolaka. Maciejewski ze swym dono­śnym, poważnym głosem, grający syna i Podolak w roli wzruszonego, starego ojca - tworzą znako­mity, tragikomiczny duet. Podobny nastrój ma scen­ka ze zmarzniętym chłopcem, przygarniętym prze uwodzicielską Hermenegildę Kociubiri ską. Beata Chorąiykiewicz z dużym wdziękiem wciela się w postać egzaltowanej, prowincjonalnej damy.

Udane są też piosenki o przedmiotach codziennego użytku. Męski duet prasując spodnie

z czułośc ią śpiewa o żelazku, zalotnie zerkając na roznegliżowanego amanta. Śmiech wywołuje pieś1\ o durszlaku zaśpiewana w stylu „Skrzypka na da­chu" i kobiecy hymn na cześć maszynki do mięsa.

Bolączką ponad dwugodzinnego przed­stawienia jest jego przeszarżowana dynainika. Bie­ganina tam i z powrotem, tupot, ruch. chaos -wszystkie te środki serwowai1e w nadmiarze chwi­lami stają się nudne. Scenek jest za dużo. za mało w nich kontrastu . W rezultacie aktorsko wyczer­pujące widowisko niezwykle szybko wymazywa­ne jest z pamięci, ustępując miejsca pytaniu: Czy nakład pracy był wart chwilowego efektu'

Hanna Ciepiela „Gazeta Lubuska" z dnia 22-23 lutego 1997 r.

Naj1111niejszy teat• świata Ryszard Major przygotował własną adaptację

sceniczną „Zielonych Gęsi" i stworzył bardzo nie­równe przedstawienie. Poszczególne scenki roz­ciągają się w niesk01iczoność. Zamiast błyskawicz­nych zmian z błyskotliwą pointą , widz otrzymuje nazbyt długą przypowieść. Dobrze zapowiada się początek II aktu . Przezabawna jest tu sekwencja udzielania pożyczki rządowi amerykańskiemu

przez rząd polski . Jest także śmieszna historyjka 13 prac Herkulesa. Widzowie ze zdumieniem do­wiedzą się, że największym wyczynem mityczne­go herosa stało się połączenie w środku dnia z gabinetem prezydenta Gortowa. Ale potem znów jest długo i nadęcie . Zatraca się komizm, gubi ironia. zostaje nuda i schlebianie tanim gustom, z którymi sam Gałczyński przecież walczył.

Jeśli można mówić o plusach tego spektaklu, to na pewno są nimi poszczególne postaci. Beata Chorąiykiewicz jako Hermenegilda Kociubińska

jest po mieszczańsku nadęta, ale przy tym śmiesz­na i tak na dobrą sprawę tylko ona dobrze wyglą­da w baletowej spódniczce. Równie ciekawie V.'Y­pada postać grana przez Kubę Zaklukiewicza -ubrany w fioletową marynarkę, czapkę pilotkę i znoszone pepegi aktor pozostaje nieco na ubo­czu, czasem komentuje akcję, czasem włącza się do scenki. No i w końcu sama Zielona Gęś, grana przez Edytę Milczarek - kilkadziesiąt różnych za­powiedzi scenek, swoboda, prostota gestu powo­dują, ie Gęś jest naturalna, sympatyczna i aż chce się wejść do jej teatru. Szkoda tylko, ze nie ma po co. Tak więc ze spektaklu, który mógł być szyb­ką. sprawnie zagraną satyrą na współczesne cza­sy, wyszła długa i miejscarni bardzo nudna sztuka rodem z bulwarowego teatrzyku.

Renata Ochwat „Gazeta Zachodnia" nr 40 z 17 lutego 1997 r.

„Zielona Gęś" panuje nad światem Przedstawienie Ryszarda Majora rozpoczyna

s i ę długo i lirycznie, bo Gałczyii ski miał s i ę za poetę lirycznego. A odbiorcy czekają na wesołego Galczyriskiego. więc wstępna część si ę dłuży. Ale za chwilę zaczynają rysować się postaci: Pies Fa­fik (Anna Łaniewska) z obróżką na szyi, smyczką z łańcuszka, torebką z Pedigri Pal i psim zalotnym spojrzeniem: Porfirion Osiołek (Bożena Pomyka­ła) z czerwoniutkimi marchewkan1i w plecaczku , zawsze rozbrykany, ale grzeczny; Hermenegilda Kociubińska (Beata Chorą.żykiewicz) rozpoetyzo­wana, zalotna i seksowna, z długim rozporkiem w spódnicy; Profesor Bączyf1ski (Aleksander Podo­lak) w bialym szalu starannie udrapowanym, szar­mancki, od urodzenia niedzisiejszy; Alojzy Gżeg­żółka (Krzysztof Tuchalski) niby śc i szony, ale dumny z wejścia na pokoje; wreszcie Piekielny Piotruś (Al eksander Maciejewski) dziecic; ulicy. sympatyczny łobuziak. który ni e da sobie w kaszę dmuchać. Ponadto \~ystąp ili jako śpiewający chór (najczęściej Polaków) a także w poszczególnych scenkach: Bogumiła Jęd rzejczyk. Bożena Perłow­ska, Janusz Kaczmarski i Kuba Zaklukiewicz (zna­komity1). Zie loną Gęsią była Edyta Milczarek. Ewa Krechowicz stworzyła blisko 30 kostiumów, je­den zabawniejszy od drugiego , bo także ci, któ­r ym przypadły określone teatrzykowe role czesto są innymi postaciami. jako że wielo "ć skeczy i sytuacji tego wymaga. Na scenie scenograf Ewa Krechowicz postawiła drugą scenę ze zwiewną kolorową kurtynką, z przezroczystymi kulisami. Bardzo często zdarzenia wykraczają poza te ramy, dzieją się wszędzie, nawet za kulisami. „Zielona Gęś" opanowała cały świat.

Z króciutkich skeczy Ryszard Major stworzył przedstawienie trwające dwa razy po 50 minut. Długo. Aby wypełnić ten czas, rozwinął śpiewy.

Dużo tu piosenek, chórków, powtórek wokalnych do muzyki Janusza Stalmierskiego. Na scenie sta­le coś s.ię dzieje, panuje nieustanny ruch jak w kabarecie Olgi Lipiiiskiej. On też wpływa na czas trwania przedstawienia. Mimo to, w moim odczu­ciu - poza wstępem - przedstawienie nie nuży.

Scenka „Pożegnanie z bronią" , powtarzai1a jest kilka razy w coraz to nov.'Ym wykonaniu. Za każ­dym razem inaczej. Bo też wszystkie „gęsi" można

inscenizować na wiele sposobów. kh tekstowa krótkość jest inspiracją dla reżysera . Tu Ryszard Major okazał się gejzerem pomysłów. Zapropo­nował tak wiele , że nic sposób zapamiętać po­szczególnych scen. Widz wychodzi z przedstawie­nia przesycony światem Zielonej Gęsi. Może wła­śnie dlatego wyraźniej widzi go wokół siebie ?

Krystyna Kamińska ,Arsenal" nr 3/1997 r.

Teatr -płucem budowy Gorzowski teatr zbudowano w•Jatach 20-tych z przezna­

czeniem na występy gościnne teatrów objazdowych. W tam­tych czasach nie myśłalo się o stałym teatrze. a tym samym o zapleczu dla zespołu. Był natomiast bardzo ładny drewniany teatr letni z 1886 r. z murowaną sceną.

Powołanie w 1961 r. teatru jako instytucji stacjonarnej, wy­magało dostosowania zaplecza do profesjonalnych potrzeb. Początkowo wydawało się, że zmiany te nie będą duże, ale rosnące wymagania techniczne, powiększenie repertuaru, zmiana standardu życia , rodzą nowe potrzeby.

Konieczność budowy zaplecza i względy bezpieczeństwa przeciwpożarowego zdecydowały. że w 1986 r. rozebrano drewnianą część zabytkowego teatru letniego. jedną z nie­licznych w Europie. przez cały wiek zachowaną w stanie nie zmienionym. Miasto nie widziało możliwości wykorzystania konstrukcji. Drewniane elementy przewieziono do Lubniewic, gdzie zlożone dość niestarannie ulegały czasowi i warunkom atmosferycznym. Choć w Lubniewicach powraca się do myśli o postawieniu tej budowli -jak się wydaje - małe są szanse na jej odtworzenie. Część murowaną starego teatru wykorzysta­no na magazyn dekoracji.

Natomiast wewnątrz zasadniczego budynku trwa nie­ustanny remont a na terenie przyległym do sceny -budowa­nie . Jako pierwsze powstały pracownie malarska i stolarska. Po osuszeniu budynku i po renowacji dachu wymieniono całkowicie instalację grzewczą i wprowadzono ogrzewanie gazowe. Udrożniono także wentylację .

Od czasu gdy stanowisko zastępcy dyrektora objął Emil Czepulonis, stale coś się dzieje (choć wcześniej też robiono niemało). Pierwszym jego zadaniem było wzmocnienie kon­strukcji w tzw. oranżerii , czyli pomieszczenia ze świetlikiem na piętrze. Wcześniej świetlik ten trzeba było podtrzymywać drew­nianymi stemplami. Teraz pomieszczenie nabrało urody a elegancji dodaje mu wiszący na centralnym miejscu portret Wisławy Szymborskiej . Z marszu wymieniono uginające się podłogi i sufity w części administracyjnej oraz w obecnym bufecie. Po wymianie schodów założono wykładzinę zabez­pieczającą przed poślizgnięciem się. co gościom gwarantuje bezpieczeństwo.

W otoczeniu teatru rozebrano mur oddzielający teatr od

Widz premiery Po premierze .Zielonej Gęsi" po raz pierwszy zaprezen­

towano nowy premierowy obyczaj: losowanie honorowego widza. W kapeluszu znajdowaly się kartki z wypisanymi miej­scami. Losowanie prowadzi! Kuba Zaklukiewicz a szczęśliwy los wybrala Zielona Gęś . czyli Edyta Milczarek. Miejsce wska­zane w drodze losowania zajmował p. Edward Stylski. Hono­rowy widz premiery .Zielonej Gęsi" jest dyrektorem Gorzow­skiego Przedsiębiorstwa Geodezyjnego .Pryzmat" sp. z o.o. i z żoną Urszulą od lat bywa na wszystkich premierach Teatru Osterwy.

Zestal zaproszony na scenę , przedstawi! się publiczności i otrzyma! bardzo trudne zadanie: mial wskazać tego aktora , który mu się najbardziej podoba!. Bez zastanowienia wybrał Aleksandra Maciejewskiego. Dyrektor Major przyobiecał pre­mię dla aktora, który będzie się podobał honorowemu widzo­wi premiery.

Podwójne Denekowanie Na 24 marca zapowiedziano kolejną premierę kabaretu

• Denekowo-Lamusowo" w Klubie Myśli Twórczej .Lamus". Tym razem obok aktorów wystąpi Adam Deneka, szef zespoi u muzyki dawnej .Ars Antiqua". Wladyslaw Wróblewski pisze dla niego i o nim specjalne piosenki.

Najbliższa premiera -„Nieudacznicy" 27 marca - Międzynarodowy Dzień Teatru przypada w

tym roku w Wielki Czwartek. Mimo że już z pewnością od­czuwać się będzie atmosferę przeświąteczną , dyr. Major zdecydowal, że tego dnia odbędzie się premiera. Przed· stawienie wedlug wlasnego scenariusza przygotowuje

szkoły muzycznej, bo groził zawaleniem. Zbudowano nowy, ale w taki sposób, aby umożliwić rozwój drzew i krzewów (tak­że świeżo posadzonych ).

Nowego blasku nabraly zabytkowe drzwi wejściowe, prze-

prowadzono remont garderób. Po dokonaniu niewielkich zmian, ułatwiono widzom kupowanie biletów i wydzielono miejsce na bufet.

Równolegle zmieniono nastawnię elektryczną na nowo­cześniejszą. bardziej sprawną i oszczędną. W 1995 r. na pro­scenium zainstalowano nową rampę oświetleniową, tzw. montowaną sztywno. W 1996 r., dzięki dotacji z budżetu mia­sta na jubileusz 50-łecia teatru. zakupiono sprzęt akustyczny i powstało studio nagrań bardzo potrzebne przy pracy nad sztukami. Trwa budowa segmentu, w którym będą nowe gar­deroby i pracownie niezbędne aktorom, np . rekwizytornia. pokój garderobianej. Mury i część instalacji są już gotowe. Dyr. Czepulonis jest zdania, że wykończenie będzie możliwe jesz­cze przed rozpoczęciem w maju Gorzowskich Spotkań Te­atralnych, jeśli tylko zapadną odpowiednie decyzje finanso­we. Zdecydowanie polepszą się warunki, w jakich aktorzy przy­gotowują się do przedstawienia.

Obecnie największą potrzebą jest budowa tzw. kiesze­ni tylnej. przysceniczne1 . Jest to pomieszczenie przylegle bezpośrednio do sceny, w 1którym skladowane są dekora·

Grzegorz Mrówczyński. W roku glównej wystąpi gościnnie Hanna Stankówna.

Trzy w konkursie Aż trzy przedstawienia zglosil dyr. Major do konkursu

ogłoszonego przez Ministerstwo Kultury i Sztuki na realiza­cję sztuk współczesnych : ,Z.ieloną Gęś" , ,Lalka" i .Nieudacz­ników" (premiera 27 marca). Komisja powalana przez Mini­sterstwo Kultury i Sztuki ogląda wszystkie zgłoszone przed­stawienia . W jej sklad wchodzą: Bożena Winnicka, Andrzej Lis, Jacek Sieradzki. Cezary Morawski i Tomasz Kubikowski. 21 lutego część czlonków komisji już oglądala ,Zieloną Gęś". Za wcześnie , by znać opinie.

Koncert połowiczny Koncert grupy folkowej CHWYLYNA wraz z Markiem Ka­

zaną mający miejsce w Teatrze Osterwy (24. li .) zgromadzil niewielką publiczność . Ta wykazala cierpliwość spowodo­waną opóźnieniem i niespodziewaną zmianą w programie (zabraklo śpiewającej solistki i aktorki Marleny Bernaś). Pod­czas występu widownia wyraźnie podzieliła się na dwa brac­twa : admiratorów Marka Kazany entuzjastycznie przyjmują­cych saksofonowe .piruety' jazzowe, wywołujące pozytyw­ne wibracje wśród ludzi . Drugim podobaly się przyśpiewki lemkowskie płynące ze sceny, więc :je sobie podśpiewywali. Te dwa rodzaje muzyki nie były jednak sobie obce. Mimo milej atmosfery odczuwalo się niedosyt i ,j akieś niedokoń· czenie. Zapowiada! Aleksander Maciejewski, ale tylko w pierwszj części.

Agnieszka Głowacka

cje i wszystko, co .potrzebne do spekta· klu . Stalowa konstrukcja tej kieszeni jest mocno skorodowana. eternitowe zada· szenie przecieka, dekoracje postawia· ne jedne na drug ich sięgają pięciu me· trów. Pomieszczenie nie jest ogrzewa-ne i zimno z niego.płynie wprost na scenę , przez co aktorzy się przeziębiają.

Gdy zbudowana zostanie większa ,kieszeń" , będzie moż-na do niej przenieść dekoracje z obecnego magazynu mebli i rekwizytów a budynek przeznaczyć na Małą Salę z oddziel· nym wejściem . W dalszych p'lanach dyrektora Czepulonisa jest wymiana foteli na wygodniejsze, docieplenie dachu nad widownią, renowacja zabytkowego plafonu itd. , itd . ladny budynek teatru wymaga stalej troski. Choć formalnie teatr utrzy· mywany jest z budżetu państwa, część nakładów na remont kierowana jest z budżetu miasta. Niedawno odwiedzila teatr Komisja Oświaty i Kultury Rady Miejskiej. Radni zobaczyli to, czego nie widać, czyli zaplecze. Od ich decyzji, finansowych też przecież zależy, co i w jakim tempie będzie można w te­atrze zmienić.

K. Kamińska

Strzelce Kraj. 25. II. 1997 r.

Szanown)' Panie Dyrektorze! 0 .5rn ielamy się napisać do Pana list z propo­

zycją adaptacji lehtur, którymi zainteresowana j es t młodzież szkół podstawowych. Czynimy tak dlatego, bo nie sposób przecenić roli teatru w wychowaniu młodego pokolenia. Ponad.to jeste­.śmy stałymi bywalcami Pana teatru i wdziecz­nymi widzami. Zachęciła nas do tego tailże ogromnie interesująca adaptacjo. i ciekawie zre­alizowany pomysł sceniczny „Pamiętnika z po­wstania warszawshiego ".

Kolejnym powodem jest brak propozycji re­pertuarowych dla uczniów klas VI - VIII. Małe dzieci zachwycają się pięlmymi baśniam i, np. „Pinokiem ". Starsze musza czekać aż do wieku licealnego, by znowu odwiedzić gorzowski teatr:

Proszę nam uczynić tę grzeczność i prześle­dzić listę lektur, które mogłyby się nadawać do adaptacj i: F Mo/nar - Chłopcy z Placu Broni, K. Mahuszy1iski - Szatan z VII hlasy, I. Jurgie­lewicz - Ten obcy, M. Musierowicz - Kłamczu­cha, Kwiat halafiora, J Broszkiewicz - Wielka, większa, rwjwiększa, M . Wojtyszlw - Bromba i inni, K. Pruszyti.ski - Trębacz z Samarlw.ndy, Różaniec z granatów, W Reymont - Wesele Bo­ryny, S. Mrożek - Wesele w Atomicach, H. Sien­hiewicz - Latarnik, A. de Saint-Exupery - Mały hsiążę, J. Szaniawski - Opowiadania profesora Tuthi, I. Krasicki - Bajki.

Jeżeli chociaż jeden z wymienionych utwo­r·ow - Pana zdaniem - nadaje się do adaptacji a teatr zechce wystawić go na scenie. będziemy ogromnie wdzięczne i już zapewniamy, że nasza szkoła obejrzy tę inscenizację. Koticząc życzymy Panu i całemu Zespołowi

nieustających sukcesów teatralnych i dalszego wypełniania pięlmej misji duchowego wzboga­cania widzów.

Z poważaniem nauczycielki Szlwły Podstawowej nr 4

w Strzelcach Krajeńskich Irena Mańkowska i Barbara Borkowska

Od red. W li ście tym panie poruszyły bardzo ważny i dla teatru trudny problem sztuk dla nastolatków. Czy teatr poszukując repertuaru

· dla widzów w tym wieku powinien prezentować adaptacje utworów z listy lektur, czy może ra­czej wychodzić poza nią? Autorki listu sugerują także sztuki : „Zemstę" A. Fredry i „Niemcy" L . Kruczkowskiego. Które z wymienionych utwo­rów są przez uczniów najżywiej odbierane? Któ­re mogłyby wzbudzi ć dyskusje? Serdecznie pro­simy widzów i czytelników „Premiery" o głosy w tej sprawie. Dyrektor Ryszard Major zapewnia, że głęboko wziął sobie do serca sugestie Autorek listu, choć jeszcze nie może dać wiążącej odpo­wiedzi, jaką sztukę przygotuje teatr z myślą o młodzieżowej widowni. Marcowe premiery - „La­lek i „Nieudacznicy" - choć nie wywodzą się z listy lektur szkolnych - przygotowywane są także z myślą o młodzieży.

Page 5: Herbert o talku - e-teatr.pl · Zbigniew Herbert reżyseria -Wiesław Górski scenografia-Jan Banucha ... da na rok 1956. ... (romik „Struna światła"). Nie należy się temu dziwić

W poprzednim numerze „Premiery" przypomnieliśmy fragment wspomnień Tadeusza Byrskiego o jego debiucie w „Reducie" Juliusza Osterwy. Dziś inny fragment z tych wspomnień.

Rok 1925. „Reduta" przeniosła się do Wilna, ale czas oczekiwania na występy mocno się wydłużał.

Pan Juliusz czuje się o/Jl'ttżony Mieszkaliśmy razem, w hotelu, chyba na dwóch

piętrach , ludzie w większości młodzi, obojga płci, dosyć dobrze nakannieni (choć na kredyt) i nit> zbyt zapracowani. Mogło być czasem bardzo we­soło. I było. Praca posuwała s i ę naprzód, choć teatr na Pohulance zaczęto remontować niefacho­wo i dopiero prof. Kłos . jako architekt, musiał interweniować. Groziło zawaleniem, a i pieniędzy ciągle było brak. Osterwa miał mnóstwo spraw na głowie, dlatego też próby z nim były bardzo nie­systematyczne. Zaczęły się szepty w zespole. Jak zwykle w takich momentach czepiano się byle cze­go, nawet tego, że Osterwa przed wyjazdem do Wilna kupił sobie samochód (marki Essex), no i naturalnie z szoferem. Awantura wybuchnęła któ­regoś popołudnia przy obiedzie . Siedzieliśmy wszyscy w sali balowej - Osterwa zarządził zebra­nie całego zespołu . Słońce zachodziło tego dnia bardzo czerwono. Mówiło się, o ile pan1iętam, o trudnościach, kłopotach , o sprawie otwarcia te­atru - padły zarzuty pod adresem zespołu i tu wy­buchło - poderwał się Knobelsdorff (\Viłamow­ski) i nie przebierając w słowach po prostu nawy­myślał Osterwie i całej kierowniczej ekipie, zapo­wiadając swój rychły wyjazd.

Zaległa martwa cisza. Ja struchlałem. Miałem wtedy 19 lat i nie wyobrażałem sobie, że można w ten sposób odezwać si ę do człowieka, który dla mnie wówczas uosabiał mit teatru. Osterwa słu­chał spokojnie zwrócony do okien (były to okna olbrzymie), z których padał feeryczny czerwony blask. Ani drgnął . Cisza trwała. I zaczął po chwili bardzo spokojnie mówić: „Mój Boże, żebym to ja mógł sobie tak ulżyć, żebym to ja mógł wyrzucić z siebie to wszystko, co mnie i was gnębi. Ale nie mogę - a Ciebie, Kaziu (tu wolno odwrócił się od okien w naszą stronę), nie puszczę„. bo ci ę ko­cham". Ostatnie słowa powiedz iał prawie szep­tem, ale słyszeli śmy każdy mikrodźwięk i lekko

głos mu zadrżał. Było to na pewno wyreżyserowa­ne, i to natychmiast. Ale na pewno było szczere i rozumne: Osterwa widział , że musi natychmiast chwycić zespól i że nie ma chwili do stracenia. I wygrał. Nie jestem zdolny opisać co si ę działo. Wszyscy krzyczeli, że będą trwać, że wszystko jest dobrze, że to tylko wybuch. Sam malkontent wycofał się ze wszystkiego z prawdziwym szcze­rym wzruszeniem. Napi ęcie zostało genialnie przez Mistrza rozładowane. Przeszliśmy do usta­lenia ram organizacji pierwszego objazdu, gdyż czekać na otwarcie teatru byłoby klęską. Trzeba było zarobić. A potem w nastroju świątecznym zeszliśmy na kolację. Ale zgrzyty nie ustąpiły. Przy bardzo wieloki erunkowej pracy konieczny był koordynator- tymczasem kierownictwo Reduty nie uznawało tych rzeczy. Każdy ma czuwać nad cało­ścią - było to jednak przy tej ilości osób, niezgra­nych w tym składzi e ze sobą, niemożliwe . („ .)

Innego dnia po południu Osterwa zarządził zebranie całego zespołu artystycznego, ale przy dużym stole w jadalni. Poruszył wiele spraw bie­żących, roboczych, mówił o konieczności wzbu­dzania w sobie zmysłu iscenizacyjnego, o ćwicze­niu wyobraźni. Weżmy na przykład sonet Mickie­wicza - ot , choćby „Burzę" . Jak sądzicie , czy to jest temat do inscenizacji i jak byści e to widzieli? Było już dosyć późno - pora przedkolacyjna. Jakoś nie­zbyt chętnie zabierano gło s , ale Osterwa zaczął się niecie rpliwić i dopingować do wypowiedzi. Jeden z kolegów zaprojektował coś bardzo oleo­drukowego; że to symbol umęczonej Polski, wi­dzi jakąś kobietę w królewskim płaszczu, której ręce krępują więzy, itd., itd. Zebrani zaczęli się powoli rozpalać i ruszyli z inwencją - był to popis tandetnych pomysłów i złego smaku.

Nie odzywałem si ę dotychczas , gdyż miałem dla Osterwy duży respekt, ale jednocześnie obu­rzony byłem tym, co się przed nami rozgrywało .

Państwowy Teatr im. Juliusza Osterwy Gorzovv Wlkp. ul. Teatralna 9

centrala lei. (0-95) 20-2&-10 sekretariat tel/fax (0-95) 22-58-84

Dyrektor Zastępca dyr.

- Ryszard Major - Emil Czepulonis

Koordyuator pracy artystycznej - Roma Kobus

Kierownik techniczny - Piotr Steblin-Kamiński

Kierownicy pracowul: - plastycznej - Aleksander Kowalczyk, - elektrycznej - Bogdan Giżycki, - akustyczn j - Jan Szołomicki, - fr yzjersko-perukarskiej - Alfreda Nowak, - brygadier sceny - Ryszard Jarek,

W :repe:rt-u..a:rze: *Miron Białoszewski - Pamiętnik z powsta­nia warszawskiego, reż . Wiesław Górski

*Janusz Rudnicki -Trzecia w prawo i dru­ga w lewo od księżyca, reż . Grzegorz Mrów­czyński

* Arthur Miller - Czarownice z Salem, reż .

Adam Orzechowski

* Maciej Staropolski- Alicja w kminie cza.­rów, reż . Jacek Medwecki

- krawcowa - garderobiaua - stolarnia

Kierownik Biura Obsługi Widzów

- Anna Żurawska, - Maria Murawska, - Ireneusz Ługowski.

- Lidla Paukszto

BIURO OBSŁUGI WlDZÓW prow·.idzi sprze­daż i rezerwację biletów indywidualuych i zbio­rowych, oferuje organizacji,! uroczystości, aka­demii. koncertów, itd.

CZVNNE od poniedziałku do piątku w godz. 8.00 - 17.00, w soboty w godz. 11.00 - 15.00 oraz godzinę przed rozpoczęciem przedsta\\1enia.

Telefon (0-95) 2(}.25-16.

* Konstanty Ildefons Gałczyński - Te­atrzyk ZIELONA GĘŚ przedstawia, reż . Ry­szard Major

* Zbigniew Herbert - Lalek, reż . Wiesław

Górski

Najbliższe premiery: * 27 marca - sztuka Grzegorza Mrówcz}ńskiego Nieudacznicy w reżyserii autora z gościnnym udziałem Hanny Stankówny.

Cały drżący poprosiłem o głos . Sie działem z boku z lewej strony Osterwy, w dosyć dużej odległośc i. Osterwa chętnie udzi elił mi tego głosu - choć pa­trzył przenikliwie: był za bystry, żeby ni e v.yczuć, co mam zamiar powi edz i eć , a ja ... „że chyba po niedobrej linii prowadzimy tę sprawę, koledzy tu rozbierają poecie sonet na częśc i , nieomal na czyn­niki pierwsze i robią jaki ś w złym smaku żywy obraz. Chyba tak nie można„." Chwila przerwy, po czym Osterwa pyta sucho:

- Co proponujesz? Nie patrzy na mnie. - No, cóż ja mogę proponować. Wydaje mi si ę,

że poeta odbył wielką drogę, żeby zamknąć swoją myśl w tych właśnie 14 linijkach, więc czy jedy­nym zadaniem nie powinno być po prostu dobrze pn::eczytać?

Osterwa znów krótko rzucił: - Proszę, przeczytaj. Zacząłem dosyć energicznie tłumaczyć, że je­

stem mleczak.iem, że w moim pojęciu jeszcze nic nie umiem i nie trzeba daleko szukać, skoro tu siedzi on, Osterwa , w towarzystwie setki osób, wśró d któr yc h są świ etni aktorzy. Osterwa uśmiechnął s ię z politowaniem i krzyknął :

- To nie jest redutowe, tylko innych krytyko­wać, a jak przyszło co do czego, to: „Nie umiem".

Byłem zmiażdżony. I lu przyszedł mi zupełnie niespodziewanie w sukurs Witold Hulewicz. Tiu­maczyl moje intencje i że on jako człowiek pióra podziela je, choc i aż nie znaczy to znów, żeby tego rodzaju próby czasem nie dały dobrych rezulta­tów. Osterwa jednak był nieprzejednany - nie ob­chodzą go takie zastrzeżenia, kryje się pod tym lenistwo myślowe - wreszcie krzyknął:

- Jest was osiemdziesiątka ' Jeśli nie dostanę o si emdzi esi ęciu projektów inscenizacji sonetu -kolacji nie będzie!

Trzeba przyznać, że było to dosyć niespodziL~ wane i nawet w zespole Reduty z lekka przesadzo­ne. Poderwał się wtedy Damięcki i w sposób w zasadzie elegancki , ale dostatecznie ironiczny przy­gadał Osterwie, żeby wywołać jego już zdecydo­wany gniew. Powiedział, że nie jest dobrze, jeśli kierownik zespołu , na tym poziomie, co on, Oster­wa, przychodzi prywatnie zdenerwowany, daje zadania nieartystyczne i natrząsa s i ę, jeśli w tym względzie są opory. Jest to psucie atmosfery w zespole. Osterwa zerwał sie i wyszedł z sali. Zro­bił się straszny rwetes. Autorzy najgorszych pro­jektów inscenizacyjnych krzyczę li na Damiana, inni gorączkowo pytali, co z kolacją , a Chmielew­ski pobiegł za panem Juliuszem. Po chwili zjawił si ę bardzo wzburzony, oświadczy!, że pan Juliusz czuje się ob rażony taką postawą niektórych mło­dych kolegów, że już nie wróci , ale kolacja będzie podana. Na sali powoli si ę uspokajało , kelnerzy zaczęli podawać, ale atmosfera była zwarzuna. Jest to drobny epizod, lecz charakterystyczny, ilustru­jący klimat gro mady, pozbawionej właściwego wyżycia s ię .

Tadeusz Byrski Pamiętnik Teatralny E.J7 1 z. 3-4

„Premiera u Osterwy" Wydawca: Wydawnic­two Artystyczno Graficzne "Arsenał" na zle­cenie Teatru im. J. Osterwy. Redaguje zespól w składzie: Krystyna Kamińska, Ireneusz K. Szmidt i Jarosław Naus (współpraca).

Adres wydawcy i redakcji: 66400 Gorzów Wlkp. ul. Matejki 82 m.3,

tel/fax (0.95) 220-958 Skład: Studio CD ul. Nadbrzeżna 17, teł. 204-266 w. 39, (0-90) 646385 Druk: Open s.c. ul. Matejki 90, tel. 203-075