herbert o talku - e-teatr.pl · zbigniew herbert reżyseria -wiesław górski scenografia-jan...
TRANSCRIPT
Zbigniew Herbert
reżyseria -Wiesław Górski
scenografia-Jan Banucha
Występują:
Marlena Bernaś, Alina Horanin, Teresa Lisowska, Marzena Wieczorek, Wojciech Deneka, Marek Jędrzejczyk,
Leszek Perłowski, Cezary Ż,ołyński
-·'=======--== Jak dyrygent wsłuchuję się w partyturę „Lalka", niczego nie zmieniając.
Portretu Polaków - ciąg dalszy Rozmowa z Wiesławem Górskim - reżyserem
- W Gorzowie przygotował pan już kilka przedstawień . Pamiętam Witkacego „Wariata i zakonnicę" z 1985 r. a potem bardzo dobrego „Tamerlana Wielkiego" Christophera Marlowe' a wysta\\ionego w marcu 1986 r.
-To było ważne dla mnie przedstawienie; polska prapremiera. żadnej tradycji, nic było do cz go si odwoływać. Robiliśmy je z Wiesiem i Ewą Strebejkami. Wiesia nie ma już między nami, wiec i wspomnienia nabierają innego wymiaru . Trudna to była praca i do km\ca nie wiedziałem, jaki ostateczny kszt.alt przedstawienia uda sie;: osi <ignąć.
- Potem było oryginalne „Wesele" Wyspiańskiego.
- Też dobrze wspominam tę pracę, choć trudno reżyserować tak dobrze znany utwór, bo każdy trochę inaczej go sobie wyobraża i zawsze
sceniczny obraz odnosi do swojej wizji. „Wesele" było przez lata uznawane jako „pa1istwuwotwórczy", rozrachunkowy utwór, w związku z tym traktowano go bardzo poważnie. Tymczasem ja czytam „Wesele" jako klasyczną komedię , czyli taki utwór, który wytyka nasze słabości , udręki. I tak go potraktowałem.
- Przez kilka lat, aż do ubiegłego roku, nie oglądaliśmy pana inscenizacji. Za to w zeszłym sezonie dał nam pan bardzo dobre przedstawienie „Pamiętnika z powstania wars7..awskiego".
- Nie jest to utwór rozrywkowy, a prze ci eż
cic~zy sic; dużym zainteresowaniem. Trochę wcześniej zrobiłem ,,Pamiętnik" w Bydgoszczy, gdzie kieruje; teatrem, i tam także dobrze jest przyjmowany. To chyba sygnał, że ten rodzaj literatury
Herbert o „ talku": Poniższy tekst został złożony przez autora wraz z prośbą o ochronę praw autorskich do ZAIKS-u i dotąd nie był publikowany. Udostępnił go nam reżyser przedstawienia -Wiesław Górski.
Autor zdaje sobie sprawę, że jego sztulw odbiega od przyjętych norm budowy dramatu. Dlatego hil/w uwag wstępnych i w;jaśnień.
„L<Uek "jest poetycką sztuką na głosy. Postacie występujące tu nie mają dramatycznej ciągłości i lwnhretności. Zjawiają się nagle, aby mówić o swoich sprawach i równie niespodziewanie znihają. Pozorny bałagan i nakładanie się szeregu niepowiązanych wątków ma na celu ewolwwanie tła i atmosfery. Trzy ahty, a właściwie trzy części mają odmienne założenia artystyczne. Pierwsza „ Opis "jest wyraźnie epicka; druga „Stodoła" ma charahter dramatyczny, wreszcie trzecia „ Ubieranie do snu "jest lirycznym trenem. Autor zupełnie świadomie mi.eszagatunhi, aby wydobyć mozaikową struhturę rzeczywistości.
Cała historia nie jest łatwa do inscenizacji. Wydąje się, że trzeba zwłaszcza w części pierwszej zerwa.ć ze statyką teatral114, ahcją zamhniętą w czterech ścianach i przesunąć ją w kierunku ruchu i zmi.ennych obrazów stosując coś w rodzaju techniki filmowej.
Bohater; podobnie jak pozostałe postaci.e sztuhi, widziany jest fragmentarycznie. Widz nie ma czasu zaprzyjaźnić się z nim i nic właściwie o nim nie wie. Autor chciał, ahy współczucie, jeśli coś tahiego zdoła wykrzesać, było współczuciem nie dla kogoś bliskiego (o to bowiem łatwiej), lecz dla obcego. Świadomie został także zatarty motyw zbrodni, aby ukazać całej ej nagie ohrucieństwo i bezsens.
trafia do odbiorów. - „Lalek" jest trochę podobny w formie : utwór
niescenicmy, słucho\\isko. - Herbert rzeczywiście napisał „Lalka" najpierw z
myślą o radiu, ale do ZAiKS-u złożył już jako utwór aqg dainy nu strome 2
Zbignie"" He•bePł IJ
00TEQWY - poeea i•onii, •oz•achunku, •et=leksji
Właściwy debiur Zbigniewa Herberra przypada na rok 1956. Datą urodze11ia przynależny jeszcze do pokolenia Kolumbów. poera zdecydował się na publikację urworów dopiero w okresie odwilży (romik „Struna światła " ). Nie należy się temu dziwić. Przeżycia wojenne inaczej ni ż u rówieśników odcisnęły się na jego psychice, w aym jaskrawo odcinał sie od ogólnego ro nu, krórem u przewodził Różewicz. Młody arrysra nie chciał reż rozsławiać nowego sysremu , gdyż od początku mu nie ufał. Różewicz nieusrannie ponawiał w swych wierszach pytania o sens ismienia poezji „po Oświęcimiu".· Herberr przeciwnie - wierzył niezachwianie w ro, iż piękno. moral ność i religia nie są pusrymi. nieakrualn_ymi pojęciami. Wierzył w potrzebę ocalenia warrośc i , a oparcie dla rej wiary znalazł w tradycji . Częsro sięgał do Biblii (np. wiersze .Jonasz", czy „U wrór doliny"), przywoływał postJcie z kanonu nowożytnej lireraniry europejskiej („Tren Forrynbrnsa"), nade wszystko jednak rozmiłowany był w antyku. Starożytność grecko-rzymska stanowiła dla poety cały szereg garowych wzorców, które przykładane do naszych czasów na nowo je in terpretowały, obrastały w nowe, uniwersalne znaczenia (przykłady pierwsze z brzegu ro „N ike króra się waha ", „Do Marka Aurelego", „Apollo i Marsjasz"). Herberr ma świadomość przepaści zaisrniałej między jego postawą a codziennością, w której przyszło mu żyć. Barbarzy1istwo wojny i nowego porządku ro fakr, nad którym nie można
było przejść obojętnie. Jak więc ocal il' w słowie
poerycki111 ro, co najważniejsze, jakim sposobem obronić się przed śmiesznością i nieprzysrawalnością7 Tym sposobem, środkiem, zabiegiem okazała się ironia. Na rem ar ironii w rwórczości arrysry napisano mnóstwo. Interesujące są ru sposrrzeżenia Jana Bło1iskiego : „Przeciwko czemu - czy komu - zwrócić ostrze del i karnego szyderstwa 7 Nie przeciwko warrościom: trzeba je przecie oca lit'. Nie przeciw rzeczywistości: z rzeczywisrością wygrać niepodobna. („.) Ironia zwrócil' się musi przeciw miejscu mediacji, przeciwko człowiekowi , w którym sporykają się prawo i fakr: a więc przeciwko samemu poecie lub ściślej - bohaterowi lirycrne111u. On ro właśnie sranie się komiczny, lecz komizmem szczególnym. Śmieszność uzyska moc odkupującą; bohater liryczny poświęci niejako swą godność czy powagę . aby mogły zarriumfowat' (albo przynajmniej ocaleć) warrości . Pokazując, jak srraszliwie do nich nie dorasta, ukaże - niczym zakochany pajac - wielkość swego prz_ywi<1zania i, na osra rek, rrwałość ideału , któremu rak niedołężnie służy" . Mistrzowskie operowanie ironiąjesr świetnie wi doczne choćby w urworach „Mona Liza", „Głos wewnętrzny" .i „Ostatnia prośba" (problemy odpowiednio: piękna , moralności i religii - wspomnianych wcześnie j) .
lnn:ym zabiegie1i1 mamiennym dla rej poezji jesrsrosowanie tzw. liryki roli. Tę formę Herbert również doprowadził do perfekcji , czego przykłademjesr romik „Pan Cogi to" ( 1974 ). Kim jesr Pan Cogito? Przeważnie rzeczn ikiem poery, ale jedno-
Portretu Polaków - ciąg dalszy ciąg dalszy ze struny 1
dramatyczny po wprowadzeniu kilku poprawek. Ciągle jednak jest to sztuka na głosy.
- Dlaczego zdecydował się pan właśnie na ten utwór?
- „Lalek" jest w pewnym sensie kontynuacją
„Pamiętnika". Autor jest też wielkim poetą , a utwór tematycznie obrazuje jakby ciąg dalszy codziennego życia polskiego narodu. Nie ma lu wielkich spraw, podobnie jak w „Pamiętniku" , bo mimo że tani trwa wielki polski zryw narodowy, ale bohaterowie pokazani na scenie nie są żołnierzami a cywilami. Ponadto „Lalek" to świetna literatura, tekst znakomicie podpatruje naszą codz ienną rze· czyw i stość.
- W „Laiku" jest zdarzenie, które może być dziś odebrane nawet bardziej tragicznie, niż wtedy, gdy utwór został napisany, bo podobne fakty częściej mają miejsce.
-Tak. W niejasnych okolicznościach ginie chłopak, który wyróżnia się tym, że jest zakochany, podniesiony uczuciem. Nie wiadomo kto, jak i dlaczego go zabił. Z tą sceniczną sytuacją koj arzą
mi się niedawne absurdalne śmierci młodych ludzi zabitych przypadkiem, bez racjonalnych podstaw. Rzeczywiście takich przypadków jest teraz więcej niż dawniej.
- Będzie to więc znów portret naszego pokolenia?
- Świadomie układam moje przedstawienia w „Polaków portret własny". I to nie tylko tematycznie. „Lalka" gra ten sam zespół aktorski co „Pa-
miętnik" . Doszła tylko Marlena Bernaś. Chciałem, aby to byli ci sami ludzie co w „Pamiętniku", tyle że w innym czasie, historycznie później. To świadomy zabieg artystyczny a nie przypadek lub wygoda wynikająca na przykład z tego, że się znamy. Każdy z aktorów ma do zagrania po kilka postaci, co nie jest łatwe, ale co nam się w „Pamiętniku" dobrze sprawdziło. Podstawowa dekoracja również będzie podobna: stół i krzesła , choć w „Laiku" inaczej wykorzystane.
- „Lalek" rzadko jest wystawiany w teatrach.
- Na pewno przez ostatnie 10 lat nie było go na scenach. Dyrektor Major zgło si! to przedstawienie do konkursu Ministerstwa Kultury i Sztuki na polską sztukę współczesn ą. Konkurs obejmuje debiuty, a także takie utwory pisarzy wspóicz(~ ~mych, których nie wystawiano co najmniej 10 lat.
- Kto przygotowuje scenografię? - Jan Banucha, podobnie jak do „Pamii;tnika". - Podejmuje pan inscenizacje utworów ada-
ptowanych dla sceny. Czy taka forma jest dla reżysera ciekawsza niż przeniesienie utworów napisanych specjalnie dla teatru? Co jest bardziej inspirujące?
- Jedno i drugie. Adaptacje frapują mnie dlatego, że mam więcej do powiedzenia jako reżyse r.
Reforma teatru dała wiele wladzy reżyserowi . której teraz on nie chce dzielić z autorem. Proszę zwrócić uwagę. że sam Szekspir dramatyzował dla sceny, tzw. novelle. „Romeo i Julia" to sce-
cześnie Z\Ąykłym myślącym człowiekiem. Z pozoru niczym szczególnym się nie wyróż nia . a jednak ma swoje niezłomne zasady. Jesrwierny własnym poglądom. Przeciwsrawia się przemocy. gardzi doktryną, wykazuje nieufność wobec rlu111u . Dopiero niedawno kryrycy przymali, i ż rym zbiorem poera zajął sranowisko wobec ówczesnej rzeczywistości poli rycznej w kraju (słynny wiersz „Przesłanie Pana Cogiro").Jeszcze silni<:jsz_y zw i ązek z rea liami reprezennije „Raport z oblężonego miasta"( 1983 ), \rydany zresztą w Pa1yżu . Utwór ryrułowy srał się parabolą syruacji. w jakiej przyszło żyć Polakom,jesr reż dowodem osrareczn ie obalającym rezę, jakoby Herbm był wyłącz ni e poerą dziedzictwa ku I rurowego. piewcą an ryku. Twórczośl' aurora „Pa na Cogiro" ma charakter inreleknialny. Rozważa nia i refl eksje przeważają w niej nad ~brazowaniem - meraforą i zdobnicrwem. Herberr uprawia swoisry dialog z tradycją dermskując przy rym wiele mirów w im ie obrony elemenrarnych warrości ludzkich.
Jarosław Naus
<:::> z ostatniej chwili:
28 lutego telewizyjne .Wiadomości" poinformowały o przyznaniu Zbigniewowi Herbertowi Wielkiej Nagrody Fundacji Kultury Polskiej. Nagrodę tę otrzymali również Stanisław Barańczak i Jerzy Grotowski.
niczna adaptacjatakiej właśnie novelli Luigi da Porta. Jego dramaty historyczne to inscenizowane kroniki. Pisał sztuki w oparciu o znane motywy. My w adaptacjach bardziej trzymamy si ę tekstu gotowego, nic albo niewi ele dopisuj e my. Wszystko to mówię jakby teoretyczn ie, bo „La· lek" jest bardzo precyzyjną partyturą. Mimo że pisany dla radia, na scenie sprawdza s ię doskonale. Jak dyrygent wsłuchuję się w tę partyturę ,
niczego nie zmieniając .
Sztuki przygotowane przez autora na scenę zawierają wiele wskazówek ograniczających reży· sera. Ale uwielbiam je właśnie ze względu na precyzję, która stawia przede mną frapujące zadanie przeniesienia na scenę. Utwory klasyczne są dla nas trochę za długi e , trzeba wiec je umi ej ętn i e
skracać. ale coraz nachodzi mnie ochota dłuższe
go obcowania właśnie z klasycznym, dobrze skon· struowanym dramatem. To trudna praca, a efekt wymaga, aby nie było widać trudu reżysera ani aktora. Ale ni ezależnie jaki rodzaj dramaturgii podejmuję, dla mnie najważn i ejsze w przedstawieniu jest ładnie podane słowo. słowo zazębiaja· ce się w dialogu, słowo dużo mówiące o postaci.
- Jak się panu pracuje z naszymi aktorami? - Bardzo dobrze. Aktorzy gorzowscy są od-
ważni w propozycjach, myślą całością przedsta· wienia, nie tylko przez pryzmat swojego zadania. Wspólnie zabiegamy o nadani e przedstawieniu wysokiej rang i, a gdy pewne decyzje zapad n ą,
wszyscy je z sercem realizuj ą. To nie są czcze komplementy. Gdybym miał krytyczne zdanie o zespole. to bym je powiedział. Lubię tu pracować.
Rozm. Krystyna Kamińska
Sztuki na głosy
W opinii krytyków literackich przeważa pogląd, iż dramaty Zbigniewa Herberta powstały na marginesie jego twórczości poetyckiej. Ich literacka wartość jest niewątpliwa , choć w zasadzie utwory te ni wyznaczają nowych horyzontów problemowych, nie są też nowatorskie fonnalnie. Na tym tle pozytywnie wyróżnia się „Lalek" przez Martę Piwińską nazwany „próbą nowego gatunku": słuchowiska skomponowanego muzycznie.
Na muzyczno-orkiestrową kompozycję dramatu oraz na jego „radiowość" zwróciła także uwagę Małgorzata Baranowska. Podobnie sam autor przyzna!, że pisał ten utwór pierwotnie dla radia, przerabiając go z kolei i nazywając „sztuką na glosy". Istotnie, „Lalek" miał swą radiową realizację, podobnie zresztą jak inne dramaty (..Drugi pokój" czy „List''). Ale miał też , podobnie jak inne dramaty, realizacje sceniczne.
„Prawic jednocześnie z premierami radiowym.i, dramaty (słuchowiska) Herberta wchodzą na sceny i są dobrze przyjmowane. Z ciekawszych wystawień wymienić warto speh.'takl „Drugiego pokoju" w Teatrze Rapsodycznym w Krakowie (reżyseria Tadeusza Malaka) , .Jaskini filozofów" w Teatrze im. Osterwy w Gorzowie (reżyseria Ireny Byrskiej) , czy „Lalka" w wykonaniu Teatru Ósmego Dnia w Poznaniu" - pisał na łan1ach „Poezji" Andrzej Kaliszewski. W 1965 roku, oprócz premiery poznańskiej „Lalka" , miała miejsce inna, warta odnotowania premiera. W Teatrze Kameralnym we Wrocławiu wystawiono sztukę „Drugi pokój. Lalek'', reżyserowaną przez Witolda Skarucha. Krytyk Józef Kelera nie zostawił na realizacji suchej nitki , inna sprawa, że odmawia on obu utworom sceniczności: „>Lalek< jest niby reportażem swoiście upoetyzowanym i lepiej się też go czyta niż słucha ze sceny. W tekście jest pewien nawias, pewien cudzysłów stylistyczny, jakaś próba sprowadzenia tego do kategorii omalże przypowieści. Na scenie trudno to ocalić. Zwiewne przesłonki odpadają. Dy-
stans autora jest niewidoczny. Z poetyzacji i stylizacji zostaje szkielet niekiedy pretensjonalny. Tu zresztą bez winy reżysera: Witold Skaruch poprowadził „Lalka" wcale spravmie i wartko, nie omieszka! rozśmieszyć widowni zarzucaniem wędek na proscenium i bardzo swojskim dowcipem scen pijackich przy trzech stolikach jednocześnie . Chwila·
li
0 6TEQ'\
rowal, skądinąd znany, Ry„·zard Major, recenzowała (dość oryginalnie) na łamach „Literatury" Małgorzata Ruda: „Ryszard Major pokazał dramat Herberta w podwój nej poetyce gest u zjadli wil! umownego i rodzajowego, podpowiadając każdej
metaforze prawdziwą anegdotę i każdej an ·gdocie jej symboliczny sens. A zespołowi jelen iogórskie-
Krótki odpoczynek podczas próby „Lalka". Od lewej: Wojciech Deneka, Wiesław Górski (reżyser), Alina Horanin, Leszek Perłowski, Teresa Lisowska, Marek Jędrzejczyk, siedzi - Cezary Żołyński.
Z pośród wykonawców brak na fotografii Marleny Bernaś I Marzeny Wieczorek.
mi mogło się nawet wydawat', że chce tę swojskość ożenić z duchem greckiej tragedii wskrzeszonym na rynku, tuż pod głośnikiem. Duch się wszelako nie objawi!. A może czmychnął cichcem po paru „głębszych"? That is the ąuestion„."
I jeszcze jedna premiera: rok 1975,Jelenia Góra. Teatr im. C. K. Norwida, Scena Studyjna. Reżyst'
go teatru pogratulować można, że nie zagubił s ię w odczytywaniu tej metaforycznej i własnej reżyser
skiej partytury". Dla porządku dodajmy: „Lalek" został opublikowany w 1961 roku w „Dialogu", a dekadę później znalazł się w wydanym zbiorze „Dra· matów" Zbigniewa Herberta.
Jarosław Naus
Za dyrekcji Ireny Byrskiej po raz pierwszy pokazano na gorzowskiej scenie dwa utwory Zbigniewa Herbera: „Drugi pokój" i „Jaskinię filozofów" w reżyserii małżeństwa Byrskich, ze scenografią Michała Puklicza (premiera 3 grudnia 1964 r.). Przypominamy recenzję tego przedstawienia.
,,Drugi pokój'' i ,,Jaskinia filozofów'' W ciągu minionych lat pojawiło si ę w naszym
życiu teatralnym wiele zjawisk, które z pewnością będą świadczyć o stylu teatru tego okresu, w swej części odchodzącego od kanonów dziewi ętn asto
wiecznej poetyki. Pojawiło si ę również wiele interesujących i nowatorskich zjawisk w dramaturgii a nowe nazwiska zaczęły coraz to aktywniej określać polski dramat współczesny. Przykładem tego może być również „Drugi pokój" i ,Jaskinia filozofów''. Niełatwego zadania podjął się więc teatr gorzowski postanawiając udostępnić te utwory swej publiczności. Z podjętego przez siebie zada· nia wyszedł - moim zdaniem - obronną ri;ką, pokazując przede wszystkim inteligentną i kulturalną inscenizację, w której słowo wysunięto na pierwszy plan, zgodnie z prawem dramatu poetyckiego, do czego te utwory można zaliczyć.
Pod tym względem wyżej bym jednak stawiał inscenizację ,Jaskini filozofów". „Drugi pokój" sam w sobie posiadający mniejszą nośność filozoficzną, i ze względów aktorskich należy ocenić niżej .
Zacznijmy od tego utworu. W odróżnieniu od ,Ja-
skini" porusza zupełnie inny temat, jest to dramat jak gdyby podsłuchany, a przez swą relację z powszechnego wydarzenia niemal reportażowy. Treść jak z kroniki sądowej . Oczekiwanie na cudzą śmierć - czyż to nie kapitalne zagadnienie moralne' Sztuka jest wstrząsająca w swej wymowie, głęboko penetruje ludzką świadomość. Pozycję t ę
reżyserowała Irena Byrska, podkreślając w niej charakter poezji Herber ta. Inscenizacja unikrn;la niebezpieczeństwa sensacyjnego obrazka na korzyść filozoficznych uogólni eń. W sztuce występowali Asja ł..amtiugina i Edward Lubaszenko.
,Jaskinia filozofów" to utwór o innym wymiarze. Przede wszystkim wi eloosobowy i poruszający znacznie szerszy zakres zagadnień, bardziej sceniczny i intelektualnie ciekawszy. Pretekstem autorskim jest odtworzenie procesu Sokratesa, ściślej mówiąc pokazania filozofa w godzinach poprzedzających jego śn erć. W ,Jaskini" chodzi jak gdyby o „współczesną rewizję procesu". Dramaturg Herbert pokazuje tu Sokratesa dialektyka i jego naukę, według której celem wszystkiego jest człowiek.
Sztukę reżyserowali Irena i Tadeusz Byrscy. Była to nader czysta , zwarta i logiczna insceniza· cja. Całość zagrana we współczesnych kostiumach na uproszczonej dekoracyjnie do maksimum scenie , przy dużej ascezie aktorskich środków wyra· zu , dobrze oddawała intelektualny klimat poezji Herberta. W roli Sokratesa wystąpi! Tadeusz Byrski , w roli Ksantypy Irena Byrska, w pozostałych : Bronisław Kassowski, Witold Andrzejewski. Edward Lubaszenko, Jerzy Śledziń ski , And rzej Tyralewski, Piotr 'vVyszomirski , Marek Łyczkowski, Bolesław Idziak, Maci ej Borniriski i T ofil Ordoń ski. W uwspółcześnionym chórze z tragedii greckiej występowały: Maria Kassowska, Krystyna Niemczyk, Asja ł..amtiugina, Wiesława Mazurkówna i Jadwiga Figiel. Nie oceniam wykonawców indywidualnie, w moim przekonaniu gra całego zespołu przyczyniła się do tego , że reali zację ,Jaskini" należy ocenić dodatnio
AMI (Bolesław Soli1\ski)
„Nadodrze" 1965 nr 2
u
OóTEQW
Chciałbym opisać
chciałbym opisać najprostsze wzruszenie radość lub smutek ale nie tak jak robią to inni sięgając po promienie desz.czu albo słońce
chciałbym opisać światło które we mnie się rodzi ale wiem że nie j est ono podobne do żadnej gwiazdy bo jest nie tak jasne nie tak czyste i niepewne
chciałbym opisać męstwo nie ciągnąc za sobą zakurzonego lwa a także niepokój nie potrząsając szklanką pełną wody
inaczej mówiąc oddam wszystkie przenośnie zajeden wyraz wyłuskany z piersi jak żebro za jedno słowo które mieści się w granicach mojej skóry
ale nie jest to możliwe
i aby powiedzieć - kocham biegam jah szalony zrywając naręcza ptahów i thliwość m;oja htóra nie jest przecież z wody prosi wodę o twarz
i gniew róiny od ognia pożycza od niego wielomównego języka
tak się miesza tah się miesza we mnie to co siwi panowie podzielili raz na zawsze i powiedzieli to jest przedmiot a to podmiot
zasypiamy z jedną ręką pod głową a z drugą w hopcu planet
a stopy opuszczają nas i smakują ziemię małymi korzonkami które rano odrywamy boleśnie
(z tomu „Hermes, pies i gwiazda" 1957)
Pisanie Kiedy dosiadam krzesła aby przyłapać stół i podnoszę palce aby zatrzymać słońce kiedy odgarniam skórę z twarzy dom z ramion i ciężko uczepiony mojej przenośni gęsiego pióra
Ścieżka Nie była to ścieżlm prawdy lecz po prostu frieżha z rudym korzeniem w poprzeh igliwiem po boku a las był pełen jagód i duchów niepewnych
nie była to ściezka prawdy bowiem nagle traciła swojąjedność i odtądjui w życiu cele nasze niejasne
Na prawo było źródło z zębami wbitymi w powietrze próbuję stworzyć nową
samogłoskę
jeśli wybrać źródło szło się po stopniach mrohu w coraz większą ciemność wiódł na oślep dotyk do matki elementów które uczcił Tales
na pustyni stołu papierowe kwiaty surdut ścian się zapina na guzik małej przestrzeni koniec koniec nie udało się wniebowstąpienie
j eszcze chwilę pióro potyka się z kartką. i z nieba złośliwie żółtego sączy się struika piasku (z tomu „Studium przedmiotu " -1961)
by w końcu się pojednać z wilgotnym sercem rzeczy z ciemnym ziarnem przyczyny
Na lewo było wzgórze
dawało ono spohój i pogląd ogólny granicę lasujego ciemną masę bez poszczególnych liści pnia poziomhi kojącej wiedzy że las jest jednym z wielu lasów
Czy naprawdę nie mozna mieć zarazem źródła i wzgórza idei i liścia i przelać wielość bez szatańskich pieców ciemnej alchemii zbyt jasnej abstrakcj i
(z tomu „Napis" 1969)
ZbignieUJ Herbert- - UJierszenz i prozą
Potęga smaku Pani Profesor Izydorze Dąmbskiej
To wcale nie wymagało wielliiego charakteru nasza odmowa niezgoda i upór mieliśmy odrobinę lwniecznej odwagi lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku Tak smaku w którym są włókna duszy i chrząstki sumienia
Kto wie gdyby nas lepiej i piękniej kuszono słano kobiety różowe płaskie jak opłatek lub fantastyczne twory z obrazów Hieronima Boscha lecz piekło w tym czasie było jakie mokry dół zaułek morderców barak nazwany pałacem sprawiedliwości samogonny Mefisto w leninowskiej kurtce posyłał w teren wnuczęta Aurory chłopców o twarzach ziemniaczanych bardzo brzydkie dziewczyny o czerwonych ręhach
Zaiste ich retoryka była ai nazbyt parciana (Marek Tulliusz obracał się w grobie) łańcuchy tautologii parę pojęć jak cepy
dialekty/w oprawców żadnej dystynhcji w rozumowaniu składnia pozbawiona urody lwniunlitiwu
Tak więc estetyka moie być pomocna w iyciu nie należy zaniedbywać nauki o pięknie
Zanim zgłosimy akces trzeba pilnie badać kształt architektury rytm bębnów i piszczale/i kolory oficjalne nikczemny rytuał pogrzebów
Nasze oczy i uszy odmówiły posłuchu ksiąięta naszych zmysłów wybrały dumne wygnanie
To wcale n.ie wymagało wielhiego charahteru mieliśmy odrobinę niezbędnej odwagi lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smahu Tak smaku htury każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała głowa
( Z tomu Raport z oblężonego miasta, 1983 )
Próba rozwiązania mitologii Zbigniew Herbert
Bogowie zebrali się w baraku na przedmieściu. Zeus mówił jak zwykle długo i nudnie. Wniosek końcowy: organizację trzeba rozwiązać, dość bezsensownej konspiracji, należy wejść w to racjonalne społeczeństwo i jakoś przeżyć . Atena chlipała w k.ącie.
Uczciwie - trzeba to podkreślić - podzielono ostatnie dochody. Posejdon był nastawiony optymistycznie. Głośno ryczał, że da sobie radę. Najgorzej czuli się opiekunowie uregulowanych strumieni i wyciętych lasów. Po cichu wszyscy liczyli na sny, ale nikt o tym nie chciał mówić. Żadnych wnioslzów nie było. Hermes wstrzymał się od głosowania.
Atena chlipała w kącie. Wracali do miasta późnym wieczorem, z fałszywymi dohumentami
w kieszeni i garstką miedziaków. Kiedy przechodzili przez most, Hen;ies skoczył do rzeki. Widzieli, jak tonął, ale nikt go nie ratował.
Zdania były podzielone; czy był to zły, czy przeciwnie, dobry znak. W każdym razie, był to punkt wyjścia do czegoś nowego, niejasnego.
(z tomu „Napis" 1969)
Co myśli pan Cogito o piekle Najwyższy krąg pielłła . Wbrew powszechnej opinii nie zamieszhują go
ani despoci, ani matkobójcy, ani także ci, którzy chodzą za ciałem innych. Jest to azyl artystów pełen luster, instrumentów i obrazów. Na pierwszy rzut oka najbardziej lwmfortowy oddział infernalny, bez smoły, ognia i tortur fizycznych.
Cały rok odbywają się tu konkursy, festiwale i koncerty. Nie ma pełn i sezonu. Pełnia jest permanentna i niemal absolutna. Co kwartał powstają nowe kierunki i nic, jak się zdaje, nie jest w stanie zahamować tryumfalnego pochodu awangardy.
Belzebub kocha sztuhę. Chełpi się, że jego chóry, jego poeci i jego malarze przewyższająjui prawie niebieskich. Kto ma lepszą sztukę, ma l1jpszy rząd - to jasne. Niedługo będą się mogli zmierzyć na Festiwalu Dwu Swiatów. I wtedy zobaczymy, co zostanie z Dantego, Fra Angelico i Bacha.
Belzebub popiera sztukę. Zapewnia swym artystom spokój , dobre wyżywienie i absolutną izolację od piekielnego zycia.
(z tomu „Pan Cogi.to" 1974)
.EZJA- zagęszczanie neczywisłości li
0TEQWY
- Od czasu, gdy w gorzowskim Teatrze im. Juliusza Osterwy pracował Zbigniew Herbert, upłynęło już 30 lat.
- Herbert? To był jakiś aktor u nas? - dziwi się jedna z pracownic biura teatralnego, kiedy pytam o poetę.
Zbigniew Herbert obchodził niedawno 70 urodziny. Jako 40-latek, gdy zaczynał być znany i doceniany w Europie, Herbert trafił do gorzow
skiego teatru. Przez rok pracował tu jako kierownik literacki i pisał wiersze. ( ... )
Technokraci i poeta Gorzów lat 60. to 61-tysięczne prowinqonalne miasto tech
nokratów, slynne dzięki Zakladom Wlókien Chemicznycrn „Stilon", które zaopatrywaly Polskę w „wlókna sztuczne, odgrywając coraz większą rolę w naszym życiu ', jak pisa/a wówczas prasa. W czasach, gdy niemal co 15. gorzowianin pracowal w „Stilonie", malą frekwencję w teatrze tlumaczono „strukturą ludnoścjową " , a „Nowy Don Kiszor zarabia/ na „Króla Edypa·. W tych wlaśnie czasach trafia do Gorzowa para wybitnych reżyserów aktorów - Irena i Tadeusz Byrscy. Wraz z nimi na prowincję ściągają aktorzy. literaci i poeci. Lata Byrskich to wspólpraca teatrum.in. ze Zdzislawem Najderem i Zbigniewem Herbertem. Premiery granych wówczas sztuk „obstawiali" recenzenci z ca/ej Polski. a gorzowski teatr by/ najbardziej znanym teatrem prowincjonalnym w kraju.
W recenzjach, artykulach i zapowiedziach teatralnych nazwisko Herberta -poety -pojawia się zaledwie czterokrotnie na przestrzeni dwóch lat.
Po raz pierwszy wzmiankę o Herbercie w Gorzowie znajduję w gazecie z 1964 r. Odnotowano, że poeta przyj echa/ na premierę teatralną.
Jako przyjaciel kierujących wówczas teatrem Ireny i Tadeusw Byrskich bywa w Gorzowie. Za czasów Byrskich powstal Klub Przyjació/ Teatru. Z zaproszonymi pisarzami, dramaturgami i poetami w każdą czwartą środę spetykala się młodzież, w każdą drugą środę - dorośli. W Klubie bywali Lengren, Różewicz i Herbert.
Jaskinia w teatrze
Byrskiego, Platona gra Witold Andrzejewski, który jest też asystentem reżysera. Choć „Jaskinia filozofów' uchodzi/a za trudną, grana byla na deskach teatru prowincjonalnego 11 razy i obejrzalo ją 1.545 widzów.
Bezskutecznie szukam jednak recenzji z „Jaskini". W tym czasie „Gazeta Lubuska" zamieszczam.in. obszerne informacje z narady aktywu partyjnego i1 dzialalności kólka rolniczego w Sulęcinie . Rok póżniej ukaże się zdawkowa recenzja z „Jaskini' i zapewiedż : gorzowski teatr będzie kontynuować ambitną linię programową zapoczątkowaną przez „Grupę Laokoona· i „Jaskinię filozofów"')
· Za czasów Byrskich aktorzy i dyrekcja teatru gorzowskiego witali przybylych na premierę widzów, a pe spektaklu, przy herbacie i slonych paluszkach dlugo dyskutowali o obejrzanej realizacji. Wtedy, 3 grudnia 1964 roku, w dyskusji bral udzial Herbert - wspomina Irena Dąbrowa , która pracowala wówczas w administracji teatru.
Pod koniec sezonu 1964/65 Herbert jeszcze raz pojawia się w Gorzowie. W kronice teatralnej widnieje krótka wzmianka o spotkaniu z poetą w klubie NOT i w Studium Nauczycielskim. Na tej samej stronie kroniki zarezerwowano olówkiem miejsce na zdjęcia Herberta. Nikt ich jednak tam nie wklei/.
Teczka osobowa Na dlużej Herbert związal się z teatrem rok później. W
teczce osobowej jeden z niewielu faktów bytności poety w Gorzowie: krótki życiorys, podanie o pracę i angaż. Od 1 września 1965 r. Zbigniew Herbert zostaje zatrudniony na stanowisku kierownika literackiego z niemalą pensją - 2.100 z/, miesięcznie. W teczce jest też drugi dokument, w którym poeta prosi miesiąc później o zwolnienie ze stanowiska kierownika literackiego z powodu wyjazdu za granicę . Odtąd
przez rok jest na urlopie bezplatnym. Ale jego nazwisko jako kierownika artystycznego teatru figuruje na programach wszystkich sztuk granych w tym sezonie, m.in. na programie „Dwóch teatrów". „Dziadów", „Warszawianki", „Amerykanina" H. Fasta i granego w czerwcu 1966 r. „Jutra" J. Conrada. Sztukę przekladal Herbert.
3 grudnia 1964 r. na Malej Scenie odbywa się premiera jednoaktówki Herberta „Drugi pokój". W rolach glównych -Edward Lubaszenko i Asja lamtiugina. „Jaskinia filozofów" -druga premiera w tym samym dniu tego samego, malo znanego autora -uznana została za jedną z lepszych inscenizacji, jakie na przestrzeni kilku ostatnich sezonów pokazal gorzowski teatr. Obok występującego w roli Sokratesa Tadeusza
Wśród zakurzonych papierów znajduję jeszr===========-===========i'I cze niewielki afisz teatralny z „Jaskini filozofów" i
Przesłuchanie anioła kilka niewyraźnych zdjęć z premiery.
po kil/w nocach Kiedy staje przed nimi w cieniu podejrzenia jest jeszcze cały z materii światła
dzieło jest slwńczone skórzane gardło anioła pełne jest lepk iej ugody
Wschodząca gwiazda O sezonie teatralnym 1965/66, planach dyrek
tora i zmianach personalnych w Zielonej Górze donosi w 1965 r. wrześniowe „Nadodrze". „Kierownikiem literackim teatru zielonogórskiego zostal Stanisław Grochowiak" -pisze AMI wyliczając przy okazji wszystkich nowych aktorów. W obszernym tekście „Przed podniesieniem kurtyny" nie ma jednak ani s/owa o Herbercie, który w tym samym czasie pe/nil w Gorzowie analogiczną funkcję
eony j ego włosów spięte są w puhiel niewinnośc i
po pierwszym pytaniu policzki nabiegają krwią
krew, rozprowa.dzają narzędz ia i interrogacja
ie/azem trzciną. wolnym ogniem określa się granice jego ciała
uderzenie w plecy utrwala lzręgosłup między kałużą a obłokiem
jakże piękna jest chwila gdy pada na /w lana wcielony w winę nasycony treścią
języh waha s ię między wybitym.i zębami a wyznaniem
wieszają go głową w dół
z włosów anioła ściekają hrople wosku i tworzą na podłodze prostą przepowiednię
( Z tomu Napis 1969 )
Herbert przyjechal do Gorzowa za Byrskimi już w okresie zagranicznych wojaży i tuż po otrzymaniu Europejskiej Nagrody Literackiej. Tego nie ma jednak ani w gazecie, ani w kronice teatru. To pamiętają ludzie, którzy się z nim zetknęli. Mgliście i nie do końca.
-Ci, którzy mogliby pani coś powiedzieć, już nie żyją. nie pracują lub wyjechali - mówi emerytowany brygadzista sceny Mieczyslaw Adamkiewicz. Slawa świeżo upieczonego autora „Barbarzyńcy w ogrodzie". który w 1965 r. by/ już dzie-
więć lat po debiucie książkowym, nie dotarła jeszcze wtedy do prowincjonalnego Gorzowa.
-Oto wschodząca gwiazda pcezji pelskiej -przedstawi/a go w teatrze Irena Byrska. Zdaje się, że wówczas te s/owa na niewielu zrobily wrażenie .
-Nie, nie wiedzialam wtedy, że jest to wybitny poeta, chyba nikt u nas nie wiedzial pcza Byrskimi -mówi Ewa Mazur, która pełniła wówczas obowiązki kierownika Wydzialu Kultury Urzędu Miejskiego.
W tym samym sezonie bylo wlamanie do teatralnej perukarni. Herbert pisze z Warszawy, w liście prywatnym do Ireny Dąbrowy , wówczas pracownicy administracji teatru: ,Przykro mi slyszeć, że okradziono n as z teatr' .
Dla nowego kierownika literackiego urządzono pokój gościnny na drugim piętrze Domu Aktora przy Cichońskiego . Cale dnie Herbert spędza! jednak w teatrze. Począwszy od października 1965 r. przyjeżdża/ na próby każdej sztuki. Dużo rozmawia/ z aktorami. Jego rola polega/a na budowaniu klimatu.
Ks. Witold Andrzejewski wspomina: - Był naszym dramaturgiem, spiritus movens, zapladnia·
czem umyslów. Na próbach prowadzi/ analizę literacką i kulturową sztuki. Jeszcze bardziej twórcze byly nocne spotkania przy wódce. Siedzieliśmy z nim pół nocy, a on w swoim pokoiku wyciąga! z kieszeni zmięte karteczki i czyta/ swoje najnowsze wiersze. To by/ mistrz. Uczy/ nas metody szukania prawdy w tekście .
Mi a sto poetów Ewa Mazur jest już na emeryturze. Jako pracownik Urzę
du Miejskiego kilkakrotnie towarzyszy/a Herbertowi w jego wędrówkach po Gorzowie. Pamięta peetę jako niewysokiego, eleganckiego pana o zaskakująco drobnych d/oniach. Tak jak niemal wszyscy aktorzy, pe próbach zachodzi/ do ,,Letniej". popoludniowego lokalu gorzowskich intelektualistów i aktorów, którzy między próbami a wieczorną biesiadą w „NOT-cie" przychodzili do ,,Letniej" na drobną p 1zekąskę. Przy kawie Herbert czyta/ swoje wiersze:
-Napisalem coś nowego -mówi/ i wyciąga/ z aktówki kartki zapisane drobnym, równym pismem. Jeden z wierszy napisal po jesiennym spacerze w parku Wiosny Ludów w Gorzowie.
Kiedy na prze/omie listopada i grudnia 1965 r. teatr gorzowski jedzie na Warszawskie Spotkania Teatralne z doskonalą komedią „Don Alvares" Herakliusza Lubomirskiego, Herbert towarzyszy zespolowi. O fenomenie, jakim jest prowincjonalny, dobry teatr gorzowski piszą .Życie Warszawy", „S/owo Powszechne", „Polityka", „Dziennik Baltycki", sztukę chwali „Wspólczesność", a nawet francuskojęzyczny biuletyn „Międzynarodowego Instytutu Teatralnego' .
Dokładnie 20 lat później w stanie wojennym ks iądz Andrzejewski prowadzi rekolekcje u dominikanów w Poznaniu. Po przypadkowym spotkaniu z Herbertem robią to już wspólnie: ksiądz odprawia mszę i prowadzi konferencję, a Herbert czyta z ambony swoje wiersze. Potem jeszcze dlugo ze studentami rozmawiają o Bogu i literaturze.
W radiowej audycji .Aniol Pański" ksiądz Andrzejewski często czyta wiersze Herberta.
-On nauczy/ mnie, że poezja to zagęszczanie rzeczywistości -mówi. - I ta świadomość towarzyszy mi odtąd stale.
Lidia Kozłowska .Gazeta Zachodnia"
') autorka reportażu nie zajrzała do„Nadodrza "Nr 211965
Po „ZIELOM~J GIĘSI" " 06TEQWY
. ZARl.OCZNA EWA czyli Ildefons w Go•zowie W ftmkcjonalnej i adekwatnej do formy literac
kiej scenografii i kostiumach autorstwa Ewy Krechowicz, dzieją się i mienią jak w kalejdoskopie te bajeczki-perełeczki. Bawi się nimi reżyser sprawdzając ich wytrzymalość na absurdalne sytuacje, na ruch. tempo gry, na rozmaite zabiegi techniczne. powtórzenia, czy zatrzymania akcji, na wyśpiewanie ich i wytaiiczenie .. Słowem na fom1ę dużej sceny, która musiała pomieścić tę wielką, bo obrosłą w legendę. ale przecież najmniejszą z najmniejszych form teatralnych. Bawią się aktorzy, którzy z miejsca „kupili" konwencję inscenizacyjną Majora oraz kostium Krechowiczowej, i myślę. że będą się bawić także widzowie, choć na premierze oni właśnie dzięki malkontenckim recenzentom. którzy si edzą
w każdym premierowym widzu . najbardziej opornie „kupowali" ową konwencję. Trochę czasu minęło zanim zrobiło si ę naprawdę ciepło. Być może nie bez winy reżysera, który swoim Z\\'yC7.ajem nazbyt chętnie celebruje prawie wszystkie prologi do swoich przedstawieri, wprowadzając do nich sporo muzyki , śpiew, przeciągając jak długo si ę da moment rozpoczęcia akcji. O wiele lepiej było w przeddzier'1 premiery na otwartej „walentynkowej' próbie generalnej. Myśl<;. ze powinno być lepiej także na innych spektaklach, zwłaszcza tych dla młodzieży, która w Walentynki bawiła się świetnie.
Ireneusz Krzysztof Szmidt „Ziemia Gorzowska" nr 8/1997
Gęś zadyszana O ile początek spektaklu wypada dość blado -
jest przydługi i niezrozumiały, o tyle późniejsze scenki świadczą o tym, że realizatorzy dobrze czują groteskę.
Prześmieszna i aktorsko udana jest scenka z udziałem Aleksandra Maciejewskiego i Aleksandra Podolaka. Maciejewski ze swym donośnym, poważnym głosem, grający syna i Podolak w roli wzruszonego, starego ojca - tworzą znakomity, tragikomiczny duet. Podobny nastrój ma scenka ze zmarzniętym chłopcem, przygarniętym prze uwodzicielską Hermenegildę Kociubiri ską. Beata Chorąiykiewicz z dużym wdziękiem wciela się w postać egzaltowanej, prowincjonalnej damy.
Udane są też piosenki o przedmiotach codziennego użytku. Męski duet prasując spodnie
z czułośc ią śpiewa o żelazku, zalotnie zerkając na roznegliżowanego amanta. Śmiech wywołuje pieś1\ o durszlaku zaśpiewana w stylu „Skrzypka na dachu" i kobiecy hymn na cześć maszynki do mięsa.
Bolączką ponad dwugodzinnego przedstawienia jest jego przeszarżowana dynainika. Bieganina tam i z powrotem, tupot, ruch. chaos -wszystkie te środki serwowai1e w nadmiarze chwilami stają się nudne. Scenek jest za dużo. za mało w nich kontrastu . W rezultacie aktorsko wyczerpujące widowisko niezwykle szybko wymazywane jest z pamięci, ustępując miejsca pytaniu: Czy nakład pracy był wart chwilowego efektu'
Hanna Ciepiela „Gazeta Lubuska" z dnia 22-23 lutego 1997 r.
Naj1111niejszy teat• świata Ryszard Major przygotował własną adaptację
sceniczną „Zielonych Gęsi" i stworzył bardzo nierówne przedstawienie. Poszczególne scenki rozciągają się w niesk01iczoność. Zamiast błyskawicznych zmian z błyskotliwą pointą , widz otrzymuje nazbyt długą przypowieść. Dobrze zapowiada się początek II aktu . Przezabawna jest tu sekwencja udzielania pożyczki rządowi amerykańskiemu
przez rząd polski . Jest także śmieszna historyjka 13 prac Herkulesa. Widzowie ze zdumieniem dowiedzą się, że największym wyczynem mitycznego herosa stało się połączenie w środku dnia z gabinetem prezydenta Gortowa. Ale potem znów jest długo i nadęcie . Zatraca się komizm, gubi ironia. zostaje nuda i schlebianie tanim gustom, z którymi sam Gałczyński przecież walczył.
Jeśli można mówić o plusach tego spektaklu, to na pewno są nimi poszczególne postaci. Beata Chorąiykiewicz jako Hermenegilda Kociubińska
jest po mieszczańsku nadęta, ale przy tym śmieszna i tak na dobrą sprawę tylko ona dobrze wygląda w baletowej spódniczce. Równie ciekawie V.'Ypada postać grana przez Kubę Zaklukiewicza -ubrany w fioletową marynarkę, czapkę pilotkę i znoszone pepegi aktor pozostaje nieco na uboczu, czasem komentuje akcję, czasem włącza się do scenki. No i w końcu sama Zielona Gęś, grana przez Edytę Milczarek - kilkadziesiąt różnych zapowiedzi scenek, swoboda, prostota gestu powodują, ie Gęś jest naturalna, sympatyczna i aż chce się wejść do jej teatru. Szkoda tylko, ze nie ma po co. Tak więc ze spektaklu, który mógł być szybką. sprawnie zagraną satyrą na współczesne czasy, wyszła długa i miejscarni bardzo nudna sztuka rodem z bulwarowego teatrzyku.
Renata Ochwat „Gazeta Zachodnia" nr 40 z 17 lutego 1997 r.
„Zielona Gęś" panuje nad światem Przedstawienie Ryszarda Majora rozpoczyna
s i ę długo i lirycznie, bo Gałczyii ski miał s i ę za poetę lirycznego. A odbiorcy czekają na wesołego Galczyriskiego. więc wstępna część si ę dłuży. Ale za chwilę zaczynają rysować się postaci: Pies Fafik (Anna Łaniewska) z obróżką na szyi, smyczką z łańcuszka, torebką z Pedigri Pal i psim zalotnym spojrzeniem: Porfirion Osiołek (Bożena Pomykała) z czerwoniutkimi marchewkan1i w plecaczku , zawsze rozbrykany, ale grzeczny; Hermenegilda Kociubińska (Beata Chorą.żykiewicz) rozpoetyzowana, zalotna i seksowna, z długim rozporkiem w spódnicy; Profesor Bączyf1ski (Aleksander Podolak) w bialym szalu starannie udrapowanym, szarmancki, od urodzenia niedzisiejszy; Alojzy Gżegżółka (Krzysztof Tuchalski) niby śc i szony, ale dumny z wejścia na pokoje; wreszcie Piekielny Piotruś (Al eksander Maciejewski) dziecic; ulicy. sympatyczny łobuziak. który ni e da sobie w kaszę dmuchać. Ponadto \~ystąp ili jako śpiewający chór (najczęściej Polaków) a także w poszczególnych scenkach: Bogumiła Jęd rzejczyk. Bożena Perłowska, Janusz Kaczmarski i Kuba Zaklukiewicz (znakomity1). Zie loną Gęsią była Edyta Milczarek. Ewa Krechowicz stworzyła blisko 30 kostiumów, jeden zabawniejszy od drugiego , bo także ci, któr ym przypadły określone teatrzykowe role czesto są innymi postaciami. jako że wielo "ć skeczy i sytuacji tego wymaga. Na scenie scenograf Ewa Krechowicz postawiła drugą scenę ze zwiewną kolorową kurtynką, z przezroczystymi kulisami. Bardzo często zdarzenia wykraczają poza te ramy, dzieją się wszędzie, nawet za kulisami. „Zielona Gęś" opanowała cały świat.
Z króciutkich skeczy Ryszard Major stworzył przedstawienie trwające dwa razy po 50 minut. Długo. Aby wypełnić ten czas, rozwinął śpiewy.
Dużo tu piosenek, chórków, powtórek wokalnych do muzyki Janusza Stalmierskiego. Na scenie stale coś s.ię dzieje, panuje nieustanny ruch jak w kabarecie Olgi Lipiiiskiej. On też wpływa na czas trwania przedstawienia. Mimo to, w moim odczuciu - poza wstępem - przedstawienie nie nuży.
Scenka „Pożegnanie z bronią" , powtarzai1a jest kilka razy w coraz to nov.'Ym wykonaniu. Za każdym razem inaczej. Bo też wszystkie „gęsi" można
inscenizować na wiele sposobów. kh tekstowa krótkość jest inspiracją dla reżysera . Tu Ryszard Major okazał się gejzerem pomysłów. Zaproponował tak wiele , że nic sposób zapamiętać poszczególnych scen. Widz wychodzi z przedstawienia przesycony światem Zielonej Gęsi. Może właśnie dlatego wyraźniej widzi go wokół siebie ?
Krystyna Kamińska ,Arsenal" nr 3/1997 r.
Teatr -płucem budowy Gorzowski teatr zbudowano w•Jatach 20-tych z przezna
czeniem na występy gościnne teatrów objazdowych. W tamtych czasach nie myśłalo się o stałym teatrze. a tym samym o zapleczu dla zespołu. Był natomiast bardzo ładny drewniany teatr letni z 1886 r. z murowaną sceną.
Powołanie w 1961 r. teatru jako instytucji stacjonarnej, wymagało dostosowania zaplecza do profesjonalnych potrzeb. Początkowo wydawało się, że zmiany te nie będą duże, ale rosnące wymagania techniczne, powiększenie repertuaru, zmiana standardu życia , rodzą nowe potrzeby.
Konieczność budowy zaplecza i względy bezpieczeństwa przeciwpożarowego zdecydowały. że w 1986 r. rozebrano drewnianą część zabytkowego teatru letniego. jedną z nielicznych w Europie. przez cały wiek zachowaną w stanie nie zmienionym. Miasto nie widziało możliwości wykorzystania konstrukcji. Drewniane elementy przewieziono do Lubniewic, gdzie zlożone dość niestarannie ulegały czasowi i warunkom atmosferycznym. Choć w Lubniewicach powraca się do myśli o postawieniu tej budowli -jak się wydaje - małe są szanse na jej odtworzenie. Część murowaną starego teatru wykorzystano na magazyn dekoracji.
Natomiast wewnątrz zasadniczego budynku trwa nieustanny remont a na terenie przyległym do sceny -budowanie . Jako pierwsze powstały pracownie malarska i stolarska. Po osuszeniu budynku i po renowacji dachu wymieniono całkowicie instalację grzewczą i wprowadzono ogrzewanie gazowe. Udrożniono także wentylację .
Od czasu gdy stanowisko zastępcy dyrektora objął Emil Czepulonis, stale coś się dzieje (choć wcześniej też robiono niemało). Pierwszym jego zadaniem było wzmocnienie konstrukcji w tzw. oranżerii , czyli pomieszczenia ze świetlikiem na piętrze. Wcześniej świetlik ten trzeba było podtrzymywać drewnianymi stemplami. Teraz pomieszczenie nabrało urody a elegancji dodaje mu wiszący na centralnym miejscu portret Wisławy Szymborskiej . Z marszu wymieniono uginające się podłogi i sufity w części administracyjnej oraz w obecnym bufecie. Po wymianie schodów założono wykładzinę zabezpieczającą przed poślizgnięciem się. co gościom gwarantuje bezpieczeństwo.
W otoczeniu teatru rozebrano mur oddzielający teatr od
Widz premiery Po premierze .Zielonej Gęsi" po raz pierwszy zaprezen
towano nowy premierowy obyczaj: losowanie honorowego widza. W kapeluszu znajdowaly się kartki z wypisanymi miejscami. Losowanie prowadzi! Kuba Zaklukiewicz a szczęśliwy los wybrala Zielona Gęś . czyli Edyta Milczarek. Miejsce wskazane w drodze losowania zajmował p. Edward Stylski. Honorowy widz premiery .Zielonej Gęsi" jest dyrektorem Gorzowskiego Przedsiębiorstwa Geodezyjnego .Pryzmat" sp. z o.o. i z żoną Urszulą od lat bywa na wszystkich premierach Teatru Osterwy.
Zestal zaproszony na scenę , przedstawi! się publiczności i otrzyma! bardzo trudne zadanie: mial wskazać tego aktora , który mu się najbardziej podoba!. Bez zastanowienia wybrał Aleksandra Maciejewskiego. Dyrektor Major przyobiecał premię dla aktora, który będzie się podobał honorowemu widzowi premiery.
Podwójne Denekowanie Na 24 marca zapowiedziano kolejną premierę kabaretu
• Denekowo-Lamusowo" w Klubie Myśli Twórczej .Lamus". Tym razem obok aktorów wystąpi Adam Deneka, szef zespoi u muzyki dawnej .Ars Antiqua". Wladyslaw Wróblewski pisze dla niego i o nim specjalne piosenki.
Najbliższa premiera -„Nieudacznicy" 27 marca - Międzynarodowy Dzień Teatru przypada w
tym roku w Wielki Czwartek. Mimo że już z pewnością odczuwać się będzie atmosferę przeświąteczną , dyr. Major zdecydowal, że tego dnia odbędzie się premiera. Przed· stawienie wedlug wlasnego scenariusza przygotowuje
szkoły muzycznej, bo groził zawaleniem. Zbudowano nowy, ale w taki sposób, aby umożliwić rozwój drzew i krzewów (także świeżo posadzonych ).
Nowego blasku nabraly zabytkowe drzwi wejściowe, prze-
prowadzono remont garderób. Po dokonaniu niewielkich zmian, ułatwiono widzom kupowanie biletów i wydzielono miejsce na bufet.
Równolegle zmieniono nastawnię elektryczną na nowocześniejszą. bardziej sprawną i oszczędną. W 1995 r. na proscenium zainstalowano nową rampę oświetleniową, tzw. montowaną sztywno. W 1996 r., dzięki dotacji z budżetu miasta na jubileusz 50-łecia teatru. zakupiono sprzęt akustyczny i powstało studio nagrań bardzo potrzebne przy pracy nad sztukami. Trwa budowa segmentu, w którym będą nowe garderoby i pracownie niezbędne aktorom, np . rekwizytornia. pokój garderobianej. Mury i część instalacji są już gotowe. Dyr. Czepulonis jest zdania, że wykończenie będzie możliwe jeszcze przed rozpoczęciem w maju Gorzowskich Spotkań Teatralnych, jeśli tylko zapadną odpowiednie decyzje finansowe. Zdecydowanie polepszą się warunki, w jakich aktorzy przygotowują się do przedstawienia.
Obecnie największą potrzebą jest budowa tzw. kieszeni tylnej. przysceniczne1 . Jest to pomieszczenie przylegle bezpośrednio do sceny, w 1którym skladowane są dekora·
Grzegorz Mrówczyński. W roku glównej wystąpi gościnnie Hanna Stankówna.
Trzy w konkursie Aż trzy przedstawienia zglosil dyr. Major do konkursu
ogłoszonego przez Ministerstwo Kultury i Sztuki na realizację sztuk współczesnych : ,Z.ieloną Gęś" , ,Lalka" i .Nieudaczników" (premiera 27 marca). Komisja powalana przez Ministerstwo Kultury i Sztuki ogląda wszystkie zgłoszone przedstawienia . W jej sklad wchodzą: Bożena Winnicka, Andrzej Lis, Jacek Sieradzki. Cezary Morawski i Tomasz Kubikowski. 21 lutego część czlonków komisji już oglądala ,Zieloną Gęś". Za wcześnie , by znać opinie.
Koncert połowiczny Koncert grupy folkowej CHWYLYNA wraz z Markiem Ka
zaną mający miejsce w Teatrze Osterwy (24. li .) zgromadzil niewielką publiczność . Ta wykazala cierpliwość spowodowaną opóźnieniem i niespodziewaną zmianą w programie (zabraklo śpiewającej solistki i aktorki Marleny Bernaś). Podczas występu widownia wyraźnie podzieliła się na dwa bractwa : admiratorów Marka Kazany entuzjastycznie przyjmujących saksofonowe .piruety' jazzowe, wywołujące pozytywne wibracje wśród ludzi . Drugim podobaly się przyśpiewki lemkowskie płynące ze sceny, więc :je sobie podśpiewywali. Te dwa rodzaje muzyki nie były jednak sobie obce. Mimo milej atmosfery odczuwalo się niedosyt i ,j akieś niedokoń· czenie. Zapowiada! Aleksander Maciejewski, ale tylko w pierwszj części.
Agnieszka Głowacka
cje i wszystko, co .potrzebne do spekta· klu . Stalowa konstrukcja tej kieszeni jest mocno skorodowana. eternitowe zada· szenie przecieka, dekoracje postawia· ne jedne na drug ich sięgają pięciu me· trów. Pomieszczenie nie jest ogrzewa-ne i zimno z niego.płynie wprost na scenę , przez co aktorzy się przeziębiają.
Gdy zbudowana zostanie większa ,kieszeń" , będzie moż-na do niej przenieść dekoracje z obecnego magazynu mebli i rekwizytów a budynek przeznaczyć na Małą Salę z oddziel· nym wejściem . W dalszych p'lanach dyrektora Czepulonisa jest wymiana foteli na wygodniejsze, docieplenie dachu nad widownią, renowacja zabytkowego plafonu itd. , itd . ladny budynek teatru wymaga stalej troski. Choć formalnie teatr utrzy· mywany jest z budżetu państwa, część nakładów na remont kierowana jest z budżetu miasta. Niedawno odwiedzila teatr Komisja Oświaty i Kultury Rady Miejskiej. Radni zobaczyli to, czego nie widać, czyli zaplecze. Od ich decyzji, finansowych też przecież zależy, co i w jakim tempie będzie można w teatrze zmienić.
K. Kamińska
Strzelce Kraj. 25. II. 1997 r.
Szanown)' Panie Dyrektorze! 0 .5rn ielamy się napisać do Pana list z propo
zycją adaptacji lehtur, którymi zainteresowana j es t młodzież szkół podstawowych. Czynimy tak dlatego, bo nie sposób przecenić roli teatru w wychowaniu młodego pokolenia. Ponad.to jeste.śmy stałymi bywalcami Pana teatru i wdziecznymi widzami. Zachęciła nas do tego tailże ogromnie interesująca adaptacjo. i ciekawie zrealizowany pomysł sceniczny „Pamiętnika z powstania warszawshiego ".
Kolejnym powodem jest brak propozycji repertuarowych dla uczniów klas VI - VIII. Małe dzieci zachwycają się pięlmymi baśniam i, np. „Pinokiem ". Starsze musza czekać aż do wieku licealnego, by znowu odwiedzić gorzowski teatr:
Proszę nam uczynić tę grzeczność i prześledzić listę lektur, które mogłyby się nadawać do adaptacj i: F Mo/nar - Chłopcy z Placu Broni, K. Mahuszy1iski - Szatan z VII hlasy, I. Jurgielewicz - Ten obcy, M. Musierowicz - Kłamczucha, Kwiat halafiora, J Broszkiewicz - Wielka, większa, rwjwiększa, M . Wojtyszlw - Bromba i inni, K. Pruszyti.ski - Trębacz z Samarlw.ndy, Różaniec z granatów, W Reymont - Wesele Boryny, S. Mrożek - Wesele w Atomicach, H. Sienhiewicz - Latarnik, A. de Saint-Exupery - Mały hsiążę, J. Szaniawski - Opowiadania profesora Tuthi, I. Krasicki - Bajki.
Jeżeli chociaż jeden z wymienionych utwor·ow - Pana zdaniem - nadaje się do adaptacji a teatr zechce wystawić go na scenie. będziemy ogromnie wdzięczne i już zapewniamy, że nasza szkoła obejrzy tę inscenizację. Koticząc życzymy Panu i całemu Zespołowi
nieustających sukcesów teatralnych i dalszego wypełniania pięlmej misji duchowego wzbogacania widzów.
Z poważaniem nauczycielki Szlwły Podstawowej nr 4
w Strzelcach Krajeńskich Irena Mańkowska i Barbara Borkowska
Od red. W li ście tym panie poruszyły bardzo ważny i dla teatru trudny problem sztuk dla nastolatków. Czy teatr poszukując repertuaru
· dla widzów w tym wieku powinien prezentować adaptacje utworów z listy lektur, czy może raczej wychodzić poza nią? Autorki listu sugerują także sztuki : „Zemstę" A. Fredry i „Niemcy" L . Kruczkowskiego. Które z wymienionych utworów są przez uczniów najżywiej odbierane? Które mogłyby wzbudzi ć dyskusje? Serdecznie prosimy widzów i czytelników „Premiery" o głosy w tej sprawie. Dyrektor Ryszard Major zapewnia, że głęboko wziął sobie do serca sugestie Autorek listu, choć jeszcze nie może dać wiążącej odpowiedzi, jaką sztukę przygotuje teatr z myślą o młodzieżowej widowni. Marcowe premiery - „Lalek i „Nieudacznicy" - choć nie wywodzą się z listy lektur szkolnych - przygotowywane są także z myślą o młodzieży.
W poprzednim numerze „Premiery" przypomnieliśmy fragment wspomnień Tadeusza Byrskiego o jego debiucie w „Reducie" Juliusza Osterwy. Dziś inny fragment z tych wspomnień.
Rok 1925. „Reduta" przeniosła się do Wilna, ale czas oczekiwania na występy mocno się wydłużał.
Pan Juliusz czuje się o/Jl'ttżony Mieszkaliśmy razem, w hotelu, chyba na dwóch
piętrach , ludzie w większości młodzi, obojga płci, dosyć dobrze nakannieni (choć na kredyt) i nit> zbyt zapracowani. Mogło być czasem bardzo wesoło. I było. Praca posuwała s i ę naprzód, choć teatr na Pohulance zaczęto remontować niefachowo i dopiero prof. Kłos . jako architekt, musiał interweniować. Groziło zawaleniem, a i pieniędzy ciągle było brak. Osterwa miał mnóstwo spraw na głowie, dlatego też próby z nim były bardzo niesystematyczne. Zaczęły się szepty w zespole. Jak zwykle w takich momentach czepiano się byle czego, nawet tego, że Osterwa przed wyjazdem do Wilna kupił sobie samochód (marki Essex), no i naturalnie z szoferem. Awantura wybuchnęła któregoś popołudnia przy obiedzie . Siedzieliśmy wszyscy w sali balowej - Osterwa zarządził zebranie całego zespołu . Słońce zachodziło tego dnia bardzo czerwono. Mówiło się, o ile pan1iętam, o trudnościach, kłopotach , o sprawie otwarcia teatru - padły zarzuty pod adresem zespołu i tu wybuchło - poderwał się Knobelsdorff (\Viłamowski) i nie przebierając w słowach po prostu nawymyślał Osterwie i całej kierowniczej ekipie, zapowiadając swój rychły wyjazd.
Zaległa martwa cisza. Ja struchlałem. Miałem wtedy 19 lat i nie wyobrażałem sobie, że można w ten sposób odezwać si ę do człowieka, który dla mnie wówczas uosabiał mit teatru. Osterwa słuchał spokojnie zwrócony do okien (były to okna olbrzymie), z których padał feeryczny czerwony blask. Ani drgnął . Cisza trwała. I zaczął po chwili bardzo spokojnie mówić: „Mój Boże, żebym to ja mógł sobie tak ulżyć, żebym to ja mógł wyrzucić z siebie to wszystko, co mnie i was gnębi. Ale nie mogę - a Ciebie, Kaziu (tu wolno odwrócił się od okien w naszą stronę), nie puszczę„. bo ci ę kocham". Ostatnie słowa powiedz iał prawie szeptem, ale słyszeli śmy każdy mikrodźwięk i lekko
głos mu zadrżał. Było to na pewno wyreżyserowane, i to natychmiast. Ale na pewno było szczere i rozumne: Osterwa widział , że musi natychmiast chwycić zespól i że nie ma chwili do stracenia. I wygrał. Nie jestem zdolny opisać co si ę działo. Wszyscy krzyczeli, że będą trwać, że wszystko jest dobrze, że to tylko wybuch. Sam malkontent wycofał się ze wszystkiego z prawdziwym szczerym wzruszeniem. Napi ęcie zostało genialnie przez Mistrza rozładowane. Przeszliśmy do ustalenia ram organizacji pierwszego objazdu, gdyż czekać na otwarcie teatru byłoby klęską. Trzeba było zarobić. A potem w nastroju świątecznym zeszliśmy na kolację. Ale zgrzyty nie ustąpiły. Przy bardzo wieloki erunkowej pracy konieczny był koordynator- tymczasem kierownictwo Reduty nie uznawało tych rzeczy. Każdy ma czuwać nad całością - było to jednak przy tej ilości osób, niezgranych w tym składzi e ze sobą, niemożliwe . („ .)
Innego dnia po południu Osterwa zarządził zebranie całego zespołu artystycznego, ale przy dużym stole w jadalni. Poruszył wiele spraw bieżących, roboczych, mówił o konieczności wzbudzania w sobie zmysłu iscenizacyjnego, o ćwiczeniu wyobraźni. Weżmy na przykład sonet Mickiewicza - ot , choćby „Burzę" . Jak sądzicie , czy to jest temat do inscenizacji i jak byści e to widzieli? Było już dosyć późno - pora przedkolacyjna. Jakoś niezbyt chętnie zabierano gło s , ale Osterwa zaczął się niecie rpliwić i dopingować do wypowiedzi. Jeden z kolegów zaprojektował coś bardzo oleodrukowego; że to symbol umęczonej Polski, widzi jakąś kobietę w królewskim płaszczu, której ręce krępują więzy, itd., itd. Zebrani zaczęli się powoli rozpalać i ruszyli z inwencją - był to popis tandetnych pomysłów i złego smaku.
Nie odzywałem si ę dotychczas , gdyż miałem dla Osterwy duży respekt, ale jednocześnie oburzony byłem tym, co się przed nami rozgrywało .
Państwowy Teatr im. Juliusza Osterwy Gorzovv Wlkp. ul. Teatralna 9
centrala lei. (0-95) 20-2&-10 sekretariat tel/fax (0-95) 22-58-84
Dyrektor Zastępca dyr.
- Ryszard Major - Emil Czepulonis
Koordyuator pracy artystycznej - Roma Kobus
Kierownik techniczny - Piotr Steblin-Kamiński
Kierownicy pracowul: - plastycznej - Aleksander Kowalczyk, - elektrycznej - Bogdan Giżycki, - akustyczn j - Jan Szołomicki, - fr yzjersko-perukarskiej - Alfreda Nowak, - brygadier sceny - Ryszard Jarek,
W :repe:rt-u..a:rze: *Miron Białoszewski - Pamiętnik z powstania warszawskiego, reż . Wiesław Górski
*Janusz Rudnicki -Trzecia w prawo i druga w lewo od księżyca, reż . Grzegorz Mrówczyński
* Arthur Miller - Czarownice z Salem, reż .
Adam Orzechowski
* Maciej Staropolski- Alicja w kminie cza.rów, reż . Jacek Medwecki
- krawcowa - garderobiaua - stolarnia
Kierownik Biura Obsługi Widzów
- Anna Żurawska, - Maria Murawska, - Ireneusz Ługowski.
- Lidla Paukszto
BIURO OBSŁUGI WlDZÓW prow·.idzi sprzedaż i rezerwację biletów indywidualuych i zbiorowych, oferuje organizacji,! uroczystości, akademii. koncertów, itd.
CZVNNE od poniedziałku do piątku w godz. 8.00 - 17.00, w soboty w godz. 11.00 - 15.00 oraz godzinę przed rozpoczęciem przedsta\\1enia.
Telefon (0-95) 2(}.25-16.
* Konstanty Ildefons Gałczyński - Teatrzyk ZIELONA GĘŚ przedstawia, reż . Ryszard Major
* Zbigniew Herbert - Lalek, reż . Wiesław
Górski
Najbliższe premiery: * 27 marca - sztuka Grzegorza Mrówcz}ńskiego Nieudacznicy w reżyserii autora z gościnnym udziałem Hanny Stankówny.
Cały drżący poprosiłem o głos . Sie działem z boku z lewej strony Osterwy, w dosyć dużej odległośc i. Osterwa chętnie udzi elił mi tego głosu - choć patrzył przenikliwie: był za bystry, żeby ni e v.yczuć, co mam zamiar powi edz i eć , a ja ... „że chyba po niedobrej linii prowadzimy tę sprawę, koledzy tu rozbierają poecie sonet na częśc i , nieomal na czynniki pierwsze i robią jaki ś w złym smaku żywy obraz. Chyba tak nie można„." Chwila przerwy, po czym Osterwa pyta sucho:
- Co proponujesz? Nie patrzy na mnie. - No, cóż ja mogę proponować. Wydaje mi si ę,
że poeta odbył wielką drogę, żeby zamknąć swoją myśl w tych właśnie 14 linijkach, więc czy jedynym zadaniem nie powinno być po prostu dobrze pn::eczytać?
Osterwa znów krótko rzucił: - Proszę, przeczytaj. Zacząłem dosyć energicznie tłumaczyć, że je
stem mleczak.iem, że w moim pojęciu jeszcze nic nie umiem i nie trzeba daleko szukać, skoro tu siedzi on, Osterwa , w towarzystwie setki osób, wśró d któr yc h są świ etni aktorzy. Osterwa uśmiechnął s ię z politowaniem i krzyknął :
- To nie jest redutowe, tylko innych krytykować, a jak przyszło co do czego, to: „Nie umiem".
Byłem zmiażdżony. I lu przyszedł mi zupełnie niespodziewanie w sukurs Witold Hulewicz. Tiumaczyl moje intencje i że on jako człowiek pióra podziela je, choc i aż nie znaczy to znów, żeby tego rodzaju próby czasem nie dały dobrych rezultatów. Osterwa jednak był nieprzejednany - nie obchodzą go takie zastrzeżenia, kryje się pod tym lenistwo myślowe - wreszcie krzyknął:
- Jest was osiemdziesiątka ' Jeśli nie dostanę o si emdzi esi ęciu projektów inscenizacji sonetu -kolacji nie będzie!
Trzeba przyznać, że było to dosyć niespodziL~ wane i nawet w zespole Reduty z lekka przesadzone. Poderwał się wtedy Damięcki i w sposób w zasadzie elegancki , ale dostatecznie ironiczny przygadał Osterwie, żeby wywołać jego już zdecydowany gniew. Powiedział, że nie jest dobrze, jeśli kierownik zespołu , na tym poziomie, co on, Osterwa, przychodzi prywatnie zdenerwowany, daje zadania nieartystyczne i natrząsa s i ę, jeśli w tym względzie są opory. Jest to psucie atmosfery w zespole. Osterwa zerwał sie i wyszedł z sali. Zrobił się straszny rwetes. Autorzy najgorszych projektów inscenizacyjnych krzyczę li na Damiana, inni gorączkowo pytali, co z kolacją , a Chmielewski pobiegł za panem Juliuszem. Po chwili zjawił si ę bardzo wzburzony, oświadczy!, że pan Juliusz czuje się ob rażony taką postawą niektórych młodych kolegów, że już nie wróci , ale kolacja będzie podana. Na sali powoli si ę uspokajało , kelnerzy zaczęli podawać, ale atmosfera była zwarzuna. Jest to drobny epizod, lecz charakterystyczny, ilustrujący klimat gro mady, pozbawionej właściwego wyżycia s ię .
Tadeusz Byrski Pamiętnik Teatralny E.J7 1 z. 3-4
„Premiera u Osterwy" Wydawca: Wydawnictwo Artystyczno Graficzne "Arsenał" na zlecenie Teatru im. J. Osterwy. Redaguje zespól w składzie: Krystyna Kamińska, Ireneusz K. Szmidt i Jarosław Naus (współpraca).
Adres wydawcy i redakcji: 66400 Gorzów Wlkp. ul. Matejki 82 m.3,
tel/fax (0.95) 220-958 Skład: Studio CD ul. Nadbrzeżna 17, teł. 204-266 w. 39, (0-90) 646385 Druk: Open s.c. ul. Matejki 90, tel. 203-075