humans of new york. ludzie nowego jorku

24

Upload: wydawnictwo-sqn

Post on 23-Jul-2016

220 views

Category:

Documents


1 download

DESCRIPTION

Uchwycone na fotografiach szalone tętno Nowego Jorku Tysiące ludzi, tysiące twarzy, tysiące małych wielkich historii. Za każdym razem, gdy Brandon Stanton zwalnia migawkę swojego aparatu, Nowy Jork zatrzymuje się na ułamek sekundy. Liczy się tylko człowiek i jego opowieść. Stanton, uzbrojony w aparat, przez trzy lata pokonywał pieszo całe kilometry z zamiarem uwiecznienia niebanalnych nowojorczyków. Wkrótce założył profil na Face­booku, który nazwał Humans of New York. Zamieszcza tam nie tylko zdjęcia, ale też cytaty i anegdoty. Dziś śledzi go ponad 15 milionów użytkowników.

TRANSCRIPT

Page 1: Humans of New York. Ludzie Nowego Jorku
Page 2: Humans of New York. Ludzie Nowego Jorku
Page 3: Humans of New York. Ludzie Nowego Jorku

HUMANS of NEW YORK

Page 4: Humans of New York. Ludzie Nowego Jorku

Brandon Stanton

Page 5: Humans of New York. Ludzie Nowego Jorku

HUMANS of NEW YORK

Page 6: Humans of New York. Ludzie Nowego Jorku

Dla Nowego Jorku.Miałem taki szalony, młodzieńczy sen, że urzeczywistnisz wszystkie moje marzenia.I zrobiłeś to.

Humans of New York

Copyright © Brandon Stanton 2013Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo SQN 2015Copyright © for the Polish translation Bartosz Czartoryski 2015

Redakcja i korekta – Sonia Miniewicz, Joanna MikaSkład i łamanie – Joanna PelcOkładka – Paweł Szczepanik / BookOne.plBook design – Jonathan Bennett

Cytat na stronie 277: Truman Capote, Inne głosy, inne ściany, tłum. Bronisław Zieliński, Warszawa 1958

All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.Książka ani żadna jej część́ nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.

Wydanie I, Kraków 2015ISBN: 978-83-7924-503-1

Page 7: Humans of New York. Ludzie Nowego Jorku

WSTĘP

Pierwszy aparat kupiłem w  styczniu 2010 roku. Handlowałem wtedy papierami wartościowymi, więc mogłem się nim poba-wić jedynie w weekendy, ale i  tak połączyła nas żarliwa miłość.

W każdy wolny dzień zabierałem swój aparacik do centrum Chicago i robiłem zdjęcia dosłownie wszystkiemu. A kiedy już zobaczyłem coś wybitnie pięknego, fotografowałem to pod dwudziestoma różnymi ką-tami, chcąc się upewnić, że złapię ten właściwy. Pod koniec takiego dnia miałem przeszło tysiąc nowych fotek. I choć większość do niczego się nie nadawała, nie traciłem zapału. Złapałem bakcyla. Fotografowanie zdawało mi się poszukiwaniem skarbów i mimo że byłem w tym do kitu, czasem udawało m się znaleźć prawdziwy diament. A  to wystarczyło, żebym się nie poddawał.

Gdy w lipcu straciłem pracę, zdecydowałem, że zostanę fotografem. Co nie znaczy, że nie lubiłem wymagającej, ale i  stymulującej robo-ty handlowca – miałem na punkcie rynku obsesję podobną tej, która przyciągnęła mnie do aparatu. Lecz ostatecznym celem kupna i sprze-daży zawsze jest zarabianie. Spędziłem dwa lata, myśląc o pieniądzach, i koniec końców nic mi z tego nie przyszło. Kolejny etap swojego życia chciałem poświęcić pracy, której efekt ceniłbym sobie równie mocno co ją samą. Fotografia wydawała mi się oczywistym wyborem. Jak już mówiłem, robienie zdjęć przypominało poszukiwanie skarbów. Niezły sposób na zagospodarowanie czasu.

Page 8: Humans of New York. Ludzie Nowego Jorku

Rodzice powiedzieli mi, że oszalałem. Odbyłem wówczas parę nie-zręcznych rozmów telefonicznych. Moja mama nie kryła rozczarowania. Handel papierami był według niej bardzo prestiżowym zajęciem, z kolei fotografię postrzegała jako słabo zawoalowaną próbę wymigania się od pracy. Nie pomagał fakt, że nie miałem żadnego planu, jak na tym za-robić. Uznałem jednak, że najlepszym sposobem na nabranie doświad-czenia jest robienie zdjęć. Postanowiłem więc zjechać kilka głównych amerykańskich miast i cykać fotki.

Pod koniec lipca opuściłem Chicago i  wyruszyłem w  podróż po kraju. Moim pierwszym przystankiem był Pittsburgh. Przemierzałem tamtejsze ulice, tak samo jak eksplorowałem Chicago: szwendałem się bez celu, gubiłem się i  fotografowałem wszystko, co zobaczyłem. Wie-czorami wrzucałem swoje zdjęcia albumu podpiętego pod mój profil na Facebooku. Zatytułowałem go Yellow Steel Bridges („Żółte stalowe mosty”), odwołując się do pierwszej myśli, która przyszła mi do głowy, kiedy zobaczyłem Pittsburgh. Większość moich fotografii przedstawiała budynki i mosty, ale od czasu do czasu udawało mi się uchwycić jakąś interesującą osobę.

Powtórzyłem ten proces w  Filadelfii. Całe dnie poszukiwałem in-teresujących obiektów i  co wieczór zgrywałem zdjęcia do albumu na Facebooku. Nazwałem go Bricks and Flags („Cegły i flagi”). Fotografie w dużej mierze przypominały te zrobione w Chicago – z jednym chlub-nym wyjątkiem. Ich tematem coraz częściej byli ludzie. Przestałem cykać zdjęcia z ukrycia, podchodziłem do obcych i  zatrzymywałem na ulicy przypadkowe osoby. Portrety, które udało mi się wówczas zrobić, okaza-ły się najbardziej intrygującymi z moich fotografii, postanowiłem więc pójść w tym właśnie kierunku.

Do Nowego Jorku przyjechałem na początku sierpnia. Miałem spę-dzić tam tydzień i  złapać samolot na Zachodnie Wybrzeże, ale zosta-łem w mieście aż do końca lata. Pamiętam moment, kiedy mój autobus wyłonił się z tunelu Lincolna i po raz pierwszy zobaczyłem Nowy Jork. Chodniki tętniły życiem. Budynki zapierały dech w  piersi. Ale to lu-dzie wywarli na mnie największe wrażenie. Były ich całe tłumy i wszy-scy wydawali się gdzieś śpieszyć. Tej nocy założyłem album ze zdjęciami

Page 9: Humans of New York. Ludzie Nowego Jorku

z Nowego Jorku. Nazwałem go Humans of New York („Ludzie Nowego Jorku”).

Nie myślałem wówczas o  prowadzeniu bloga. Ba, nie wiedziałem nawet, czym jest blog. Ale po tych kilku tygodniach w Nowym Jorku byłem pewien jednego – chciałem fotografować ludzi. Przez całe lato zaczepiałem nieznajomych na ulicach. Pod koniec sierpnia miałem już przeszło sześćset portretów. Czułem, że wpadłem na trop czegoś wyjąt-kowego. Pojechałem do Chicago, aby spakować bagaże, i wróciłem do Nowego Jorku 4 listopada 2010 roku.

Uznałem H.O.N.Y. za swoisty spis ludności Nowego Jorku. Chcia-łem zebrać dziesięć tysięcy portretów i nanieść je na interaktywną mapę miasta. Kiedy kliknęłoby się na jakąś dzielnicę czy osiedle, można by było zobaczyć twarze mieszkających tam ludzi. Przez kilka miesięcy ob-racałem ten pomysł w  głowie i  udało mi się zrobić tysiące zdjęć, ale niewielu one obchodziły. Podczas pierwszego roku istnienia H.O.N.Y. dziennie moją stronę odwiedzała zaledwie garstka internautów.

I  wtedy odkryłem potęgę mediów społecznościowych. Muszę po-dziękować mojemu przyjacielowi Mike’owi Schaeferowi, bo to on prze-konał mnie do założenia na Facebooku strony Humans of New York. Przez jakiś czas opierałem się tej sugestii, bo wrzucałem swoje zdjęcia na prywatny profil i tworzenie kolejnego wydawało mi się zbędne. Ale któregoś dnia uległem jego namowom i otworzyłem osobne konto dla Humans of New York. Minął zaledwie rok, a dzięki podjętej od niechce-nia decyzji dorobiłem się pół miliona fanów.

Nie stało się to od razu. Liczba odwiedzających zwiększała się po-woli. Ale po paru tygodniach zamieszczania kolejnych zdjęć zauważy-łem, że oglądają je i komentują nieznane mi osoby. Każde nowe zdję-cie zachęcało następnych ludzi do śledzenia mojej pracy. Dostrzegłem bezpośrednią zależność pomiędzy publikowaniem fotografii a wzrostem popularności strony. H.O.N.Y. rozrastało się z dnia na dzień. Po paru miesiącach bezowocnego oczekiwania nareszcie mogłem odetchnąć.

Kolejnym przełomem było odkrycie Tumblra. Żadna inna platforma nie oferuje artystom i twórcom lepszego narzędzia promocji. H.O.N.Y. szybko się tam zadomowiło, głównie dzięki wsparciu udzielonemu mi

Page 10: Humans of New York. Ludzie Nowego Jorku

przez zespół redakcyjny. Niedługo potem setki tysięcy ludzi śledziły H.O.N.Y. za pośrednictwem Tumblra i do dziś jestem wdzięczny tam-tejszej ekipie za przyłożenie ręki do mojego sukcesu.

Ostatnim ewolucyjnym krokiem H.O.N.Y. były rozmowy przepro-wadzane przeze mnie z ludźmi, których fotografowałem. Jeśli pojawiała się taka możliwość, parowałem zdjęcie z  cytatem lub historyjką. Ma-riaż ten pozwolił H.O.N.Y. rozwijać się jeszcze szybciej. Każdego dnia zdobywałem setki nowych fanów. Potem były to tysiące. W  tym cza-sie H.O.N.Y. przedzierzgnęło się z  projektu fotograficznego w  pełno-prawnego bloga. Nieco zmieniłem swoje priorytety. Nie dążyłem już do ukończenia ogromnego projektu fotograficznego, ale zdecydowałem się publikować codziennie kilka dobrych portretów. I mam nadzieję robić to jeszcze długo.

Książka, którą trzymacie w rękach, jest rezultatem niemal trzech lat pracy. Aby zrobić te zdjęcia, przeszedłem setki tysięcy kilometrów, i za-czepiłem ponad dziesięć tysięcy osób. Nie było to łatwe zadanie, czasem wręcz wyczerpujące, ale cieszyła mnie każda minuta. Ludzie, którzy zna-leźli się na tych stronach, są mi drodzy. Pozwalając się uwiecznić, pomo-gli mi zrealizować moje marzenie. I za to jestem im wdzięczny.

Chciałbym też podziękować tym wszystkim, którzy śledzą moją pracę. Ogromnie mi pomogliście. To niezwykła przygoda. Jestem wam wdzięczny, bo to dzięki wam mogłem ją odbyć. Dziękuję, dziękuję i jesz-cze raz dziękuję.

Mam nadzieję, że Humans of New York przyniesie wam tyle radości, ile mnie.

Page 11: Humans of New York. Ludzie Nowego Jorku

„DUMAM NAD TYM, CO CHCĘ ROBIĆ,

BO NA PEWNO NIE TO”.

Page 12: Humans of New York. Ludzie Nowego Jorku

„RZUCISZ MI PARĘ GROSZY, JAK ZATAŃCZĘ?”.

PODPATRZONE NA WEST INDIAN DAY PARADE

Page 13: Humans of New York. Ludzie Nowego Jorku

TEN KOLEŚ ZBIERAŁ PIENIĄDZE, TAŃCZĄC

NA CHODNIKU.

POPROSIŁEM GO, ŻEBY SPRÓBOWAŁ

WYRAZIĆ CAŁY SWÓJ TALENT W JEDNYM RUCHU. I POKAZAŁ

MI TO.

Page 14: Humans of New York. Ludzie Nowego Jorku

WSPANIAŁA WIADOMOŚĆ! WSZYSTKIE TAJEMNICE WSZECHŚWIATA ZOSTAŁY WYJAŚNIONE WCZORAJSZEGO POPOŁUDNIA.

PODPATRZONE W BRIGHTON BEACH NA BROOKLYNIE

Page 15: Humans of New York. Ludzie Nowego Jorku

ŁAPANIE OKAZJI

Page 16: Humans of New York. Ludzie Nowego Jorku

PODPATRZONE W BEDFORD-STUYVESANT NA BROOKLYNIE

PODPATRZONE W WASHINGTON HEIGHTS

Page 17: Humans of New York. Ludzie Nowego Jorku

„PRZYTRZASNĘŁY MNIE DRZWI OD AUTA”.

Page 18: Humans of New York. Ludzie Nowego Jorku

NAWET JEGO SMOOTHIE BYŁO CZARNE.

Page 19: Humans of New York. Ludzie Nowego Jorku

– CO CIĘ INSPIRUJE?– KOLORY, KWIATY

I PIKNIKI.

Page 20: Humans of New York. Ludzie Nowego Jorku

GAC FILIPAJ JEST UCHODŹCĄ Z BYŁEJ JUGOSŁAWII. PRZEZ

OSTATNIE DWANAŚCIE LAT PRACOWAŁ

JAKO DOZORCA NA UNIWERSYTECIE

COLUMBIA. JEGO UMOWA PRZEWIDUJE

„CIĘŻKIE PRACE ZWIĄZANE ZE

SPRZĄTANIEM”, CZYLI WYRZUCANIE ŚMIECI

I CZYSZCZENIE TOALET.

PRZEZ CAŁY TEN CZAS W TYGODNIU

PRACOWAŁ DO 23.00, A PO ZAKOŃCZENIU ZMIANY SIADAŁ DO

KSIĄŻEK. W TEN WEEKEND, PO

DWUNASTU LATACH NAUKI, UKOŃCZYŁ

UNIWERSYTET COLUMBIA

Z DYPLOMEM Z LITERATURY

KLASYCZNEJ. RZADKO SPOTYKAM OSOBY,

KTÓRE MAJĄ AŻ TYLE PODZIWIANYCH

PRZEZE MNIE CECH.

Page 21: Humans of New York. Ludzie Nowego Jorku

„POTRAFIĘ ZAWIĄZAĆ WĘZEŁ WINDSORSKI, JADĄC PONAD STO KILOMETRÓW NA GODZINĘ”.

Page 22: Humans of New York. Ludzie Nowego Jorku

ZAUWAŻYŁEM SPORY TŁUMEK W WASHINGTON SQUARE PARK. KIEDY PRZEPCHAŁEM SIĘ BLIŻEJ, ZOBACZYŁEM TAKĄ OTO SCENĘ.

Page 23: Humans of New York. Ludzie Nowego Jorku

W TRIBECE ZOBACZYŁEM ISTNY GEJZER PARY BIJĄCY Z KRATKI.A POTEM UJRZAŁEM DWOJE UCZNIÓW SZKOŁY BALETOWEJ JEDZĄCYCH LUNCH NA KRAWĘŻNIKU.

WĄSISKO JAK NA SIKHA PRZYSTAŁO.

Page 24: Humans of New York. Ludzie Nowego Jorku

Koniec fragmentu

Zapraszamy do księgarń i na www.labotiga.pl