plyn pod prad nr 29

20
>>> Bezpłatny Magazyn Studencki ISSN 1507-210X Nr 29/maj 2008 www.podprad.pl 31 sposobów na spędzenie wakacji życia KoNKurS Wygraj profesjonalne materiały do nauki języka angielskiego Zajrzyj na stronę 7 Stres ? Wolę bez! Czasem rządź zacznij planować!

Upload: katarzyna-michalowska

Post on 23-Mar-2016

221 views

Category:

Documents


1 download

DESCRIPTION

Wydanie kwietniowe nr 29

TRANSCRIPT

Page 1: Plyn Pod Prad nr 29

>>> Bezpłatny Magazyn Studencki

issn

150

7-21

0xNr

29/m

aj 20

08

www.podprad.pl

31 sposobów na spędzenie wakacji życia

KoNKurSWygraj profesjonalne materiały do nauki języka angielskiego

Zajrzyj na stronę 7

Stres ? Wolę bez!

Czasem rządź – zacznij planować!

Page 2: Plyn Pod Prad nr 29

2 |www.podprad.pl

Zdecydowałam! Chcę realizować swoje pasje. Czym prędzej zapisałam się na profesjonalny kurs rysunku i malarstwa. Szkolenie odbywa się od jakiegoś czasu w pomieszczeniach dużej Galerii Handlowej. Wyobraźcie sobie taką sytuację. Za wielką szklaną szybą leży na podłodze modelka, a kilku kursantów przy sztalugach usiłuje ją namalować. Inspirujące, prawda? Stojąc tak, obserwuję ludzi, którzy przyszli do Galerii w poszukiwaniu butów, ubrań i okazyjnych promocji. Aż tu nagle, zaskoczenie. Spotykają niepasującą do otoczenia sytuację. Niektórzy zatrzymują się, by się poprzyglądać. Zerknąć przez ramię, czy postać na obrazie jest chociaż trochę podobna do modelki. Czasami pytają, czy to jakaś promocja? Ale jedno jest bardzo ciekawe – zatrzymanie się w zakupowym pędzie. Aż czasami zostają ślady hamowania na podłodze. Obserwacja ta skłoniła mnie do refleksji na temat czasów, w jakich żyjemy. Ktoś powiedział, że w naszym świecie czas płynie szybciej. A ja się buntuję, nie chcę tak! Nie chcę żyć w pędzie. Chcę żyć z rozmysłem i refleksją. Mówię to, wklepując wstępniaka, w międzyczasie telefonując i wysyłając przynajmniej trzy SMSy. O ludzie! Może jestem naiwna, ale chciałabym w czasach szybkiego życia umieć dostrzegać to, co ważne i wybierać to, co najważniejsze. Z takim postanowieniem wchodzę w ten ciepły okres roku, idąc na kolejną lekcję malowania.W Magazynie zmiany i nowe propozycje. Ostatnie dwie strony zajmują pressówka, gadżetomania i kolumna z recenzjami. Zapraszam do wspólnego zagospodarowania tej przestrzeni. Może znajdziesz jakiegoś fajnego newsa, może znalazłeś jakiś ciekawy gadżet w sieci lub chcesz coś zrecenzować? Napisz o tym.A tak przy okazji, życzę szybko zdanej sesji i miłych wakacji. Kasia Michałowska [email protected]

foto: Anita Niemczyk

fo

to: B

arte

k Se

rkow

ski

Zazwyczaj odkładała wykonanie wie-lu spraw. Cierpiały na tym przede wszystkim przyjazdy do domu. Co sobotę wypadało jej na ogół coś, co stawało na drodze, aby pojechać do mamy. Zawsze znalazł się ktoś, kogo warto byłoby odwiedzić. Wy-pić kawę, poplotkować albo pójść gdziekolwiek. Tylko do domu było jakoś nie po drodze. Kontakt z rodzi-ną ograniczał się do rozmów przez telefon prowadzonych w pośpiechu i krótkich smsów składających się z kilku słów: żyję. Jest ok. Za tydzień będę. – Ciągle znajdowałam jakąś wymówkę, by nie ruszać się z aka-demika – wspomina Anka – wtedy nie myślałam o tym, że może przyjść taki dzień, kiedy nie będzie do kogo wracać. Wydawało mi się, że mam przed sobą wiele rodzinnych sobót.

Pewnego dnia, gdy dziewczyna była spakowana, by wreszcie pojechać do

domu, zadzwoniła jej ciocia z wiado-mością, że musi natychmiast wracać, gdyż jej mama jest w ciężkim stanie. Wróciła. Po kilku dniach została sama. Doświadczyła jednej z tych chwil, kie-dy wszystko nagle traci sens. – Naj-gorsze są noce, gdy nie ma z kim roz-mawiać. Chodzę po pustym domu. Odczuwam samotność. – mówi ze smutkiem dziewczyna – W ten bru-talny sposób dowiedziałam się, jak kruche jest życie. Nie warto niczego odkładać na później. Zwłaszcza spo-tkań i rozmów z ludźmi.

Od śmierci mamy została w rodzin-nym mieście. Załatwia sprawy. Sta-ra się wszystko załatwić możliwie szybko. Zmieniła swoje podejście. Nie odkłada nic na jutro. – A jeśli nie nadejdzie jutro? A jeśli nie zdą-rzę? – pyta retorycznie – Zawsze jest tak, że naprawdę doceniamy czyjąś obecność dopiero, kiedy kogoś za-

ZBuduję pięKNy doM i pojadę Na KoNieC śWiata– Aniu wracaj natychmiast do domu – łkając do słuchawki, powiedziała ciocia. W tym momencie dla młodej studentki słowo później zniknęło ze słownika. Wymazane przez smutną historię życia. Kilka zdań usłyszanych przez telefon w jednej chwili zmieniło dotychczasowe życie dziewczyny.

braknie. A wtedy to nawet rzeczy, które wcześniej drażniły nagle roz-czulają. Człowiek całe życie za czymś goni, martwi się i wszystko odkłada na potem. I nagle okazuje się, że to potem nigdy nie nadejdzie.

Ania przestrzega przed marnowa-niem szans. Traceniem czasu bez-powrotnie. Nie warto przejmować się drobiazgami. życie ucieka, a cza-su już nigdy nie cofniemy. Nie warto mówić sobie: kiedyś zbuduję piękny dom i pojadę na koniec świata. Nie warto odkładać na półkę rzeczy do zrobienia, bać się mówić, że się ko-cha. życie jest za krótkie, by je zmar-nować. By ciągle się bać i czekać. Czas jest nieczuły, nie poczeka, aż bę-dziemy gotowi żyć.A Ty, jak wiele spraw odkładasz na jutro? Przyjaciółce Kasia Peplińska [email protected]

Kied

fo

to: B

arte

k Se

rkow

ski

Page 3: Plyn Pod Prad nr 29
Page 4: Plyn Pod Prad nr 29

4 |www.podprad.pl

Przypomnij sobie, kiedy ostatnio obudziłeś się rano ze świadomością,

że tego dnia nie musisz właściwie nic robić. Kiedy

wstałaś z myślą, że dziś nie czeka Cię nauka, praca, projekty,

rycie do egzaminu… i nie musisz na-wet o tym myśleć?! Przypomnij sobie to uczucie. Piękne, prawda? Jak czę-sto zdarza Ci się taki dzień?Jestem szczęściarzem. Od kilku lat

budzę się z taką myślą regularnie co siedem dni! Studiuję informatykę. AGH Kraków. 10. semestr – finisz, ostatnia prosta. Ale – jak to mówią – u nas najgorsze są pierwsze trzy lata i dwa ostatnie. Tuż przed sesją wpada się w taki dziwny tryb: pobudka, kod, śniadanie (z tym różnie bywa), kod, obiad, kod, kolacja, kod, wyro, pobudka, kod... 24/7.Pewnego dnia w mojej głowie po-wstała szalona wizja. Wolna niedziela.

Wolna od pracy, nauki,

projektów… Po prostu wol-

ne. Czas dla sie-bie, dla przyjaciół,

dla Boga…

Niemożliwe?Jestem niesamowitym szczęścia-rzem. Szczęściarzem z wyboru. Na początku nie było łatwo. To para-doksalne, ale ciężko było mi się cie-szyć wolnym czasem, gdy tak wielu dookoła właśnie tego dnia, od rana do wieczora, nadrabiało projekty z całego tygodnia, by następnie wie-czorem zasiąść do nauki na wszyst-kie zbliżające się koła. Nie ma co ukrywać – presja. A ja? Musiałem zacząć inaczej planować pracę. Zro-bić to wszystko w inne dni. Niekiedy z czegoś zrezygnować. Były koszty. Ale miałem wizję… i pragnienie jej zrealizowania.

1 dzień. 1/7 tygodnia. 14,3% czasu. Mało? Dużo?Z tygodnia na tydzień było coraz ła-twiej. To, co niemożliwe, okazało się realne. Kilku przyjaciół podchwyciło pomysł. Po kilku miesiącach uświa-domiłem sobie coś niesamowitego – sama myśl o tym, że dzień ten miałby wyglądać tak, jak kiedyś, nie mieściła mi się w głowie. Wyjątkowość tego dnia stała się dla mnie czymś natu-ralnym.Teraz nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej. Niesamowite uczucie!Czy masz niekiedy wrażenie, że ży-

cie nabrało zbyt szybkiego tempa? Świat stanął na głowie. Oczekuje od Ciebie robienia dwóch kierunków studiów (jednocześnie), pracy na ich finansowanie, praktyk w najlepszych firmach i dziesiątków kursów, by za-pełnić nimi swoje CV. Wpadamy w wir zajęć, z którego nawet nie pró-bujemy się wyrwać…W dzisiejszym świecie nie ma miej-sca dla out timerów. Ale ja nie będę kierował się tym, co wmawia mi ten świat. Mam lepszy wyznacznik.Wtedy Bóg pobłogosławił ów siódmy dzień i uczynił go świętym; w tym bo-wiem dniu odpoczął po całej swej pra-cy, którą wykonał stwarzając. (Księga Rodzaju 2,3)

Bóg sam dał nam przykład – odpo-czął siódmego dnia. Czy my mamy być bardziej zapracowani, niż On? Nie! Nie zgadzam się z tak popularnym stwierdzeniem, że Bóg daje nam ograniczenia, nakazy i zakazy na złość czy z przekory, aby tylko pozbawić nas czegoś istotnego i przyjemnego. Wręcz przeciwnie. Jestem pewny, że wszystko, czego od nas chce, służy naszemu dobru. Dlaczego? Bo wie-rzę, że On nas stworzył i Jemu na nas zależy. Wiem, że cieszy Go nasze zaufanie i decyzja podążania za Jego radami i zaleceniami. Pomaga nam w tym wytrwać oraz błogosławi. Na przykład świętym spokojem, raz na siedem dni…Spróbuj. Warto. [email protected]

Ciężko mi było Cieszyć się wolnym Czasem, gdy tak wielu dookoła właśnie tego dnia, od rana do wieCzora, nadrabiało projekty z Całego tygodnia.

Na 1/7 etatu…gdybym

miał jeszCze jeden dzień,

na pewno bym zdążył - syndrom

jednego dnia. bardzo

popularny, zwłaszCza

wśród studentów

podCzas sesji…

fot

o: m

ajk

i Jol

a

Page 5: Plyn Pod Prad nr 29

www.podprad.pl| 5

czas

nam, zabieganym studentom, wydaje się Często, że starsi ludzie mają dużo

wolnego Czasu i mogą zrobić z nim Co zeChCą. postanowiliśmy sprawdzić, jak

jest naprawdę...

Co paN/paNi roBi W WolNyM

Uwielbiam nadmorskie spacery. Pro-szę spojrzeć na te dwa poskręcane drzewa – zawsze im się przyglądam kiedy tędy przechodzę! Zajmuję się

kulturą i sztuką:

Kochani, ależ ja nie mam wolnego czasu! Od małego nauczyłem się wyłażenia za miasto, i tak mi zostało. Góry połknąłem w gim-nazjum, dzięki mojej geograficzce, któ-ra zorganizowała nam wycieczkę w Sudety. Potem na-leżałem do klubu wysokogórskiego. Przynajmniej dwa razy w roku staram się gdzieś wyskoczyć – zwykle w polskie góry, ale Alpy też zjeździłem. Udało mi się zarazić tym sporo młodzieży, bo praco-wałem na Politechnice Gdańskiej, wychowa-łem trzech synów i pięcioro wnucząt. Teraz najchętniej jeżdżę na rowerze, a zimą na bie-gówkach. Wierzcie mi, dziewczęta i chłopcy, że życie jest piękne! Pan Jerzy

Sonda i zdjęcia: Olga Witczak i Dominik

przygotowuję programy i wystawy. Ostatnio zajmowałam się trochę twórczością Herberta (bardzo lubię poezję). Teraz pracuję nad projektem o aniołach... W najbliższym czasie or-ganizuję wieczorek hiszpański w Cafe del Arte w Sopocie.Pani Mirosława

Mam bardzo mało wolnego cza-su. Pracuję jako pedagog w szko-le podstawowej. Lubię to. Dużą satysfakcję daje mi docieranie do tzw. trudnej młodzieży. W wolnych chwilach piszę, cho-dzę do teatru i na wernisaże.

Pan Marian

CZ aSie?Przed emeryturą człowiek myśli, że będzie

miał dużo wolnego czasu. Kiedy już jest na emeryturze przez chwilę nie wie, co

ze sobą zrobić, a potem czasu jest już tylko za mało. Swój wolny czas spędzam na działce. Lubię też las i zbieranie grzybów. Czytam książki historyczne, a w telewizji oglądam mecze siatkówki i koszykówki. Ostatnio postanowiłem pomalo-

wać mieszkanie. Ale głównie mój czas zajmuje opieka nad niepełno-

sprawnym synem. Pan Zbigniew

Wstaję o siódmej. Oglądam Dzień Dobry TVN. Czytam prasę: Angorę i Przegląd. Umawiam się z koleżankami, czę-sto chodzimy do kina. W ponie-działki mam basen. W wakacje podróżuję – ostatnio spędzi-łam je w Salzburgu. Zwie-dziliśmy Tyrol, Monachium i Wenecję. Myślę, że wolny czas można wspaniale wy-korzystać, ale niestety w du-żym stopniu jest to zależne od wysokości emerytury. Pani Zuzanna

Uczę się na Uniwersytecie Trze-ciego Wieku. Jakie mam zajęcia? Komputer, historię sztuki i lite-raturę. Raz w tygodniu. Czę-sto spaceruję z kijkami. Zimą jeździmy z mężem na narty do Włoch. Tam są o wiele lepsze trasy i bezpieczniejsze stoki niż w Polsce.

Pani Zdzisława

Dzień po dniu schodzi nam ano tak, byle jak. Nasze wnuki już pod-rosły. Chodzimy na space-ry, oglądamy telewizję, choć rzadko, bo męczy wzrok. Za to cały czas słuchamy radia – stacji RMF.

Pani Teresa i Pan Wiktor

Na co dzień zajmuję się wnukami. Poza tym pracuję na pół etatu.

Latem dużo czasu spędzam na działce.Pani Eugenia

Page 6: Plyn Pod Prad nr 29

6 |www.podprad.pl

Nie ilość posiadanego czasu, lecz zarządzanie nim jest kluczem do naj-lepszego wykorzystania go. Dobre zarządzanie czasem pozwala nie tylko na terminowe realizowanie zadań, ale też odpoczynek, poszukiwanie pasji, rozwijanie relacji.

Najważniejszym pytaniem, na które trzeba sobie odpowiedzieć, aby zacząć świadomie zarządzać swoim czasem, jest: Jakie cele sobie stawiam? Dwie osoby, które są w bardzo podobnej sy-

tuacji życiowej mogą inaczej inwesto-wać swój czas, ponieważ co innego jest dla nich ważne. Student, który przede wszystkim chce zdobyć wiedzę, bę-dzie spędzał dużo czasu w bibliotece. Inny, któremu zależy na dobrej pracy po studiach, może trochę ograniczyć

ilość uczenia się by w zamian znaleźć możliwości zdoby-cia praktyki. Oso-by, które przede wszystkim chcą się dobrze bawić, do swojego planu dnia wrzucą więcej roz-

rywek. Nie oceniajmy niczyich celów życiowych. Dorośli ludzie mają prawo do podejmowania dowolnych decyzji, choć oczywiście muszą pamiętać, że wszystko ma swoje konsekwencje.

Ustalenie swoich celów życiowych nie tylko pozwala efektywnie skupić się na tym, co pomaga nam je realizo-wać, lecz pomaga również z większą świadomością odrzucać te działania, które im nie służą. Oczywiście nie chodzi o to, że całkowicie zajmuje-my się tylko jedną dziedziną. Nawet student, który jest nastawiony tylko na imprezowanie musi się czasem trochę pouczyć, bo inaczej szybko przestanie być studentem. A student nastawiony na zdobywanie wiedzy, musi też cza-sem zadbać o odpoczynek, czy nawet pójść na imprezę (żeby zdobywać umiejętności społeczne).Zatem załóżmy, że już wiemy, co chcemy osiągnąć w życiu (czy przy-najmniej przez najbliższy rok czy semestr). Kluczem do dobrego za-rządzania swoim czasem jest po-

święcanie jak największej ilości czasu na rzeczy, które są ważne, a jeszcze nie są pilne. Każda taka rzecz nie za-łatwiona w porę w końcu stanie się rzeczą ważną i pilną, czyli tzw. poża-rem. Przykładem może być jakiś pro-jekt. Załóżmy, że termin wykonania go upływa za miesiąc. Teraz mogę za-planować przygotowanie go w czasie i sukcesywnie realizować poszczegól-ne zadania. Jeśli będę zwlekać z tym, to na dzień przed terminem oddania, będę musiała wyrzucić wszystkie inne działania z planu dnia, a nawet nocy. Spowoduje to niepotrzebny stres i po-czucie męczącej zajętości. Poniżej znajduje się tabela, która porządkuje przykładowe działania z życia studenta w cztery kategorie uwzględniające ich ważność oraz pilność.

kluCzem do dobrego zarządzania swoim Czasem jest skupienie się na zadaniaCh, które są ważne, a jeszCze nie są pilne.

Prawdopodobnie jednym z najczęściej powtarzanych przez ludzi kłamstw jest Nie mam czasu. Co to znaczy, że nie masz czasu? Każdy ma 24 godziny dziennie - 1440 minut. Matka trojga dzieci, biznesmen i student, każdy dysponuje taką samą ilością czasu, choć przeznacza je na zupełnie inne czynności.

ważne/pilne>>> bieżące egzaminy, kolokwia itp.>>> umówione spotkania>>> zajęcia na uczelni>>> jedzenie>>> higiena osobista>>> wejściówka w tym tygodniu

ważne/nie pilne>>> zbliżająca się sesja>>> znalezienie praktyk>>> zdobywanie dodatkowej wiedzy (np. języki)>>> pranie i zakupy>>> rozsądna doza relaksu>>> budowanie relacji

nie ważne/pilne>>> odebranie telefonu>>> spontaniczne rozmowy>>> spontaniczne imprezy

nie ważne/nie pilne>>> nieracjonalnie przedłużająca się rozrywka>>> działania odwlekające uczenie się>>> ponadnormatywny sen

Dobre planowanie obejmuje jak naj-szybsze rozprawianie się z wszyst-kim, co ważne/nie pilne, reali-zowanie rzeczy ważnyCh/pil-nyCh, bo te po prostu trzeba ro-bić, asertywne odmawianie udziału w

rzeczach nie ważnyCh/pilnyCh (zazwyczaj inni są ich inicjatorami) oraz odpowiedzialne odmawianie sobie rzeczy nie ważnyCh/nie pilnyCh.W zbilansowanym życiu powinno

rządź

znaleźć się miejsce na wszystko i odpo-czynek i pracę i relacje i rozrywkę. Mą-drością jest ustalenie kiedy każda rzecz ma mieć miejsce. Bo ta sama czynność raz będzie rozsądna i pożądana innym razem będzie marnowaniem czasu na

rzeczy błahe w obliczu czekających rzeczy ważnych. Król Salomon, uważany za najmądrzejszego czło-wieka czasów starożytnych, napisał: serce mędrca zna właściwy czas. [email protected]

Page 7: Plyn Pod Prad nr 29

www.podprad.pl| 7

plan

owan

ie

Marcin, student IV roku ekonomii na Uniwersytecie Gdańskim, jak sam o sobie mówi, jest osobą wszechstron-ną. Zajmuje się wszystkim, co go inte-resuje i, co ważniejsze, poświęca temu cały swój czas. Na pierwszym roku wstąpił do koła naukowego. Dzięki wielkiemu zaangażowaniu, szybko otrzymał funkcję sekretarza. Od tam-tej pory wszystko pozostaje na jego głowie. Dodatkowo, tuż po pierwszej sesji, rozpoczął staż w regionalnej ga-zecie. – Mimo że nie mam z tego nic poza doświadczeniem, jestem w re-dakcji do dzisiaj – mówi Marcin.

Jak na prawdziwego studenta przysta-ło, wkrótce musiał również poszukać pracy. Wykłady, obowiązki w kole i re-dakcji wyjątkowo szczelnie zajmowały całe dnie. Znalazł pracę na weekendy w sklepie spożywczym. Pojęcie czasu wolnego w jego słowniku nie istnie-je. Teraz, jeżeli chce się z kimś umó-wić na spotkanie, to albo opuszcza zajęcia, albo wraca w środku nocy. Czy, żyjąc w taki sposób, można być szczęśliwym? – Oczywiście! Robię to, co lubię, choć czasem ma to swojej wady – odpowiada.

Satysfakcja z pracyWedług badań CBOS ponad 30 procent Polaków deklaruje zdecy-dowane zmniejszenie w ostatnich latach ilości posiadanego wolnego czasu. Dodatkowo prawie 60 pro-cent dorabia sobie w weekendy. Najliczniejszą grupą wskazującą taką odpowiedź są, oczywiście, studen-ci. Jednak, jak myślą nieliczni, nauka kiedyś się kończy i wtedy przychodzi czas wolności. Nic bardziej mylnego! Główny powód zmieszania się ilo-ści wolnego czasu to podjęta praca, która jest naturalnym następstwem długiego studiowania.

Tak więc zawiodą się ci, którzy po otrzymaniu dyplomu liczą na długie wakacje. Jednak mimo tych mało optymistycznych perspektyw, poziom ogólnej satysfakcji z życia Polaków od

ponad 10 lat stale rośnie. Czy to nie paradoks? Z jednej strony narzekamy na brak czasu, by po chwili cieszyć się z tego. Czy mamy tak naprawdę czas dla siebie?

Powrót do domuMonika, studentka IV roku matema-tyki na Politechnice Łódzkiej, dobrze wie, co jest w życiu ważne. A przynaj-mniej tak o sobie mówi. Na początku studiów razem z koleżanką z pokoju zapisały się do fundacji prowadzonej przez jednego z profesorów. Zbierała pieniądze na jedzenie i lekarstwa dla dzieci w Afryce. Dodatkowo jeszcze od czasów licealnych uczestniczyła w spotkaniach oazy. Jako wzorowa córka, na każdy weekend wracała do rodzinnego domu. – Lubiłam swoje zajęcia. Dzięki nim czułam się dobrze – opowiada Monika.

Jednak studenckie realia zmusiły ją do zmiany sposobów spędzania wolnego czasu. Podjęła pracę, a przy okazji za-pisała się na kurs języka francuskiego. Po pewnym czasie jej życie bardzo się zmieniło. Choć kariera rozwijała się imponująco, przyjaźnie przestały mieć znaczenie, a i w domu nie go-ściła już tak często. Będąc u rodziny na świętach, usłyszała kilka mocnych słów: Córeczko, co się z tobą stało? Nie poznaję ciebie. Zawsze troszczy-łaś się o innych, a teraz myślisz wy-łącznie o sobie. Po powrocie do Łodzi nie mogła się odnaleźć. Płakała każdej nocy. – W jednym dniu postanowiłam zmienić swoje życie – mówi. Zrezy-gnowała z pracy i zgłosiła się jako wo-lontariuszka do hospicjum. Na nowo zawiązała przyjaźnie. – Znów czuję, że robię coś ważnego – wyznaje.

Nowe wartości?Często zastanawiamy się nad sen-sem tego, co robimy. Czy to, czym zajmujemy się na co dzień, nie przy-słania nam tego, co jest naprawdę w życiu ważne? Są to dylematy, z którymi każdy sam musi się uporać. Sposób wykorzystania wolnego czasu

jest pochodną wartości i osobistych aspiracji. Jednak często zbyt szybko zapominamy o swoich prawdziwych potrzebach i planach.

Według badań CBOS najczęściej wol-ny czas spędzamy przed telewizorem, a najmniejszą jego część poświęca-my na kulturę i życie duchowe. Czy to jest znak naszych czasów? Ludzie dzielą swoje życie na pracę i liczne obowiązki, gubiąc przy tym to, co naj-ważniejsze. Codzienne błahe sprawy odbierają chęci na cokolwiek innego. Uciekamy przed bliskimi i zamykamy się na własne potrzeby. Ale czy to jest sens życia, którego każdy poszukuje?

Kariera ponad wszystko Aneta, studentka III roku bankowości na SGGW, jeszcze jakiś czas temu z trudem znajdowała wolną chwilę w swoim kalendarzu. Dobrze wie-działa, że po studiach sam dyplom nie wystarczy. Dlatego odbywała po dwa staże w miesiącu, chodziła na kursy języków obcych, a w weeken-dy pracowała. Jej życie układało się bardzo schematycznie, a każdy dzień wyglądał podobnie. Pobudka skoro świt i powrót po zmierzchu. W tym czasie oparciem dla niej był chłopak - Łukasz. – Wyrozumiały i ciepły, tylko dzięki niemu jeszcze normalnie funk-cjonowałam – wspomina.

Często rozmawiali o wyjazdach i wspólnych wyjściach, ale zazwyczaj kończyło się na niczym, bo przecież Aneta nie miała na to czasu. W ciągu dnia nie mieli zbyt wielu okazji do spo-tkań, dlatego częściej rozmawiali przez telefon niż twarzą w twarz. Wszystko układało się idealnie. Aneta małymi kroczkami realizowała swoje życiowe plany, a w dodatku miała kochanego chłopaka. Jednak wkrótce czar prysł i Łukasz postawił ultimatum: albo on, albo kariera. Wybrała to drugie. – Chłopaka zdążę jeszcze znaleźć, a ka-riery za mnie nikt nie zrobi – mówi.

Tomasz Zdunek

Często zastanawiamy się nad sensem tego, co robimy. Czy żyjąc w określony sposób, nie zatracamy tego, co naprawdę ważne. Poświęcamy czas na pracę i obowiązki, ale czy to właśnie jest sensem życia, którego każdy poszukuje?

poradZić SoBie

Z WolNyM CZaSeM?jaK

Wyślij odpowiedź do 31 maja 2008 na adres:

[email protected]

Wygraj nagrody:3 Słowniki

Współczesne Języka Angielskiego;10 Penguin Active Reading Secret

Codes z CD-ROM, poziom 4 - intermediate

Jeśli chcesz wiedzieć więcej o nagrodach, to zapraszamy do

zajrzenia na: www.pearsonlongman.pl oraz www.penguinreaders.com.

Nagrody prześlemy pocztą!

Konkurs jest zorganizowany pod patronatem

Wydawnictwa Pearson Longman.

KoNKurSRozwiąż dwa

rebusy, a weźmiesz

udział w losowaniu

jednego z trzech

słowników.

Gdy tylko jeden rebus będzie rozwiązany prawidłowo, weźmiesz

udział w losowaniu pozycji Penguin Active Reading – Secret Codes z CD-ROM na

poziomie in-termediate.

Podpowiedź: odpowiedź to angielski idiom

>>>

rządź

MOONCEON

11111TIME

1)

2)

Page 8: Plyn Pod Prad nr 29

8 |www.podprad.pl

Droga XXX!Obawiam się, że niedługo, by móc spojrzeć na Ciebie w trakcie roz-mowy, będę musiał przykleić obok komputera Twoje zdjęcie. Albo kupić Ci kamerę internetową. Wszystko dlatego, że powoli, systematycznie, Ty z REALU stajesz się w moim wy-obrażeniu kimś zupełnie innym niż Ty mówiąca przez te literki, wyskakujące na ekranie monitora czy komórki. Bo wiesz... nic nie zastąpi mi Twojego zło-śliwego uśmieszku i zadartego nosa. Zresztą, jak chcesz! Puszczaj oczka, uśmieszki i pokazuj języczek. Patrz spode łba i ślij buźki. Dostanę je od literek XXX, pod którymi widniejesz na ekranie komputera. Od kogoś zwirtualizowanego na tyle, że nie roz-poznam pod nimi Twojej twarzy.Czy naprawdę nie dałoby się porozma-wiać piętnaście minut po wykładach?– Nie zawsze wtedy można. Przecież wiesz, że mam inne zajęcia. Jakby co, zawsze masz sms-y za grosz. No i jest jeszcze komunikator.No tak... Ty się spieszysz, ja się spie-szę. Spóźniasz się na zajęcia, bo je-dziesz z drugiej uczelni z Centrum, Iwonka z drugiego wydziału z Jelitko-wa, Ewa z żabianki, Darek z Wrzesz-cza. Tomek musi przejść przez plac między wydziałami, a Monika zmienić piętro. Wszyscy się spieszymy, spóź-niamy na zajęcia, albo po ich zakoń-czeniu wystrzelamy, czasem nawet nie pamiętając, żeby powiedzieć wy-kładowcy: do widzenia, a kumplowi z ławki: Cześć! – Też nie lubię pisać sms-ów. Ani przez komunikator.

To po co piszesz? Nawet jeśli miesz-kasz jakieś 50-60 metrów w linii pro-stej. Najtrudniej się zebrać, wstać z łóżka (bo krzeseł nie ma albo są, ale nie ma przy czym na nich siedzieć), założyć buciki i płaszczyk. I pamiętać o legitymacji, bo do akademika obok portierka nie wpuści. Ale czy nie lepiej wpaść na kawę na kilka minut niż spę-dzać cały wieczór przed monitorem, wystukując kolejne wiadomości???No tak, zapomniałem, przecież nie lubisz kawy…Albo inaczej... Ostatni tramwaj do Cie-bie jedzie około godziny 22.52. Ostatni do mnie o 23.46. To jest późna pora, wiem, ale przynajmniej nie mamy wtedy zajęć. Możemy porozmawiać. Mogę wpaść, a wrócę pieszo, to tylko trzy kilometry. Nieco niekulturalnie, bo o tej porze nie zwykło się składać wi-zyt – savoir vivre nie pozwala. Przecież powinniśmy wtedy spać, choć wiemy, że nikt już nawet nie próbuje. Chy-ba, że niechcący zaśnie nad lekturą… Zapomniałem. Przecież mój współlo-kator zazwyczaj o tej porze śpi. Albo udaje, bo na dźwięk nowej wiadomo-ści w telefonie zrywa się i natychmiast odpisuje. Zwłaszcza wtedy, kiedy cały dzień spędził z kumplami w sąsiednim akademiku. A na koniec, to chciałem Ci powie-dzieć coś ważnego, zapisałem sobie w telefonie, tylko nie mogę znaleźć, pewnie się skasowało. To nic, po-wiem później. Napiszę. Sms-a. Albo przez neta. Ciao! YYY jakubusk

Z żalem piszę te słowa,

jednak drażni mnie to do

tego stopnia, że kiedy nie mam czasu

porozmawiać, muszę Ci to

napisać.

Ach… nowy dzień w sieci. Gdzieś zgubiłem mój laptopalmtop, ale poszukam go później. W radiu mó-wią, że Polska znów dostanie szansę organizowania mistrzostw Europy – zobaczymy… Ale ja właśnie zało-żyłem nowe konto w internecie – w Zbieraj Znajomych z Nami już od 1€ za dzień.Mają większą skrzynkę niż inni – potrafi pomieścić nawet do kilku tysięcy osób, z nieograniczoną ilością zdjęć i filmów oczywiście. W sumie to już nie pamiętam, które to moje konto z kolei, ale już mam 20 nowych osób ze świetnymi fotkami w sieci… Kurcze, może kiedyś uda mi się z nimi spotkać. Ooo, jakaś ciekawa wiadomość: no-wość firmy EasyFriendsOn-line, która wymyśliła specjalny program „Faster-Friends”, który będzie według specjal-nego klucza wyszukiwał nam nowych znajomych – a wszystko po to, żeby być szybszym i lepszym od innych. Muszę tego spróbować! Ilość prze-cież powinna przechodzić w jakość – gdzieś tak jest napisane. Trzeba zaraz poszperać na forum – może dziś też

spotkam kogoś fajnego i znów parę nowych osób będę mógł dopisać do listy. A jeśli ktoś mi się znudzi, pod-noszę palec, szybko wybieram opcję Usuń i już o jedną osobę mniej. Praw-da, że komputery ułatwiają życie? Dziś ponoć jest jakiś specjalny dzień, jakiś Ezus czy Jezus zrobił kiedyś coś ważnego. Ciekawe… Może go znam? Może ktoś ma go w znajo-mych? Gdzieś już słyszałem to imię. Hmm… impreza na forum w sieci – nie; szkoła – nie, tam przecież rzadko chodziłem. Sprawdzam czy ma gdzieś swoje konto: tu nie, tu też… Nie-możliwe! Ostatnio wszędzie widzę jego imię. Gość musi mieć mnóstwo znajomych! Pewnie siedzi cały czas na kompie lub już używa tego nowego programu Faster-Friends… Hmm, moment – coś mam – żył 20 wieków temu… Och!!! I ma tylu znajomych do dziś! I to bez komputera i komór-ki?! Ciekawe, jak to możliwe? Ładny dziś dzień, wiosna idzie, może wyjdę w tym miesiącu choć raz z domu…

Giuseppe

Znajomy już od 1€

Mail niewysłany

Rok 2014 (z elektronicznego pamiętnika K.)

foto: 123RF

Page 9: Plyn Pod Prad nr 29

Sama stawka 3,50 netto za godzinę raczej nie motywowała do wzmożo-nej i intensywnej pracy. Pocieszać mo-gło to, że po okresie próbnym trwa-jącym około tygodnia stawka ta miała wzrosnąć do 4,50. – Minął tydzień i dalej otrzymywałam tą samą kwotę. Poczułam się oszukana. Zwłaszcza, że zamiast 3,50 otrzymywałam 3,30 na rękę – opowiada Magda.

Zakres jej obowiązków przekraczał kelnerską obsługę klientów. – Od zmywania naczyń, czyszczenia sto-lików, odkurzanie całej sali, przez wymianę świeczek i czyszczenie świeczników po sprzątanie ubikacji. Osoby zatrudnione na stanowisku kelnera, które przychodziły rano, wszystko to robiły same.

Dodatkowo była dopingowana przez innych pracowników, że to, co robi w dwie i pół godziny im zajmuje nie-całą godzinę.

Relacje ze współpracownikami też nie należały do najcieplejszych. – Raz zdarzyło się, że kiedy zapisałam się na dwa dni pracy w tygodniu, ktoś wymazał mnie korektorem i w to miejsce wpisał siebie. Menedżer-ka tłumaczyła to tym, że widocznie każdy musi mieć po równo dyżurów i że osoba, która ją skreśliła prawdo-podobnie musiała wyrobić swój limit dyżurów w tygodniu.

kiedy magda zrezygnowała z praCy, na pieniądze za lipieC

musiała Czekać aż do września.

Napiwki wkładane do jednego wspólnego pudełka stanowią osob-ną kwestię. – Uważam, że pienią-dze nie były rozdzielane równo. Szczególnie wieczorem, kiedy jest większe zamieszanie i łatwiej oszu-kać kelnera, zwłaszcza nową osobę. Barman powiedział mi, że z napiw-ków miesięcznie wyciąga prawie drugą pensję. Dostawałam czasem 10 złotych z odpowiedzią barmana, że więcej nie było, a czasami nie do-stawałam nic. Nie należę do osób, które lubią się wy-kłócać. Pewnego razu jednak po-stanowiłam liczyć wszystkie napiwki, bo jako kelnerka, to ja je wrzuca-łam. Tego dnia wyszło mi 60 zło-tych, co wychodziło 30 złotych na osobę. Dostałam z tego 10 złotych i wiedziałam, że reszta poszła do kie-szeni barmana.

Pojęcie jakiejkolwiek przerwy w ca-łym – ośmiogodzinnym dniu pracy nie istniało, podobnie jak możliwo-ści, aby usiąść czy chociaż się oprzeć. Wszystko po to, aby klienci nie czuli się ignorowani. – Barman miał za ba-rem krzesło i mógł sobie cały dzień siedzieć, a ja od godziny 9:30 do 18:00, nawet jak nie było klientów, musiałam bez przerwy stać.

Kiedy Magda zrezygnowała z pracy, na pieniądze za lipiec musiała czekać aż do września. Zamiast spodziewa-nych 75 złotych otrzymała 25. – Me-nadżerka powiedziała mi, że pierwsze dwa dni były próbne. Jednak, nawet nie uwzględniając tego czasu, powin-nam dostać 75 złotych. Okazało się, że jakaś osoba w dniu, w którym nie pracowałam, nie zapłaciła. żeby po-kryć brakującą kwotę menadżerka

wybrała trzy osoby spośród pracują-cych w tamtym tygodniu, wśród któ-rych byłam i ja, i odjęła każdemu po 20 złotych z wypłaty.

Dowiedziała się od menedżerki, że ta musiała kogoś wybrać, a wybra-ne osoby pracowały najkrócej i nie sprawdzały się tak, jak by można od nich tego oczekiwać. – Gdy dała mi wypłatę, okazało się, że nie odjęła 20 złotych, ale 50. Tłumaczyła to tym, że brakująca kwota była większa, niż nam wcześniej powiedziała.Miło. Marcin Byliński [email protected]

www.podprad.pl| 9

odjeChany

miesiąC czyli 31 sposobów na

spędzenie wakacji życia:1. Podróżuj autostopem, nawet do po-

bliskiego sklepu.2. Razem z sąsiadami zorganizuj letnie

malowanie klatki schodowej.3. Po każdym posiłku myj zęby.4. Śpij na podłodze.5. Śpij nago, przecież są wakacje.6. Sam pierz swoje majtki i skarpety,

niech w końcu Twoja mama będzie z Ciebie dumna.

7. Pomaluj trawnik na zielono.8. Załóż kółko szydełkowania i robienia

na drutach (będziecie się wymieniać pomysłami i inspirować siebie na-wzajem).

9. Wraz ze znajomymi zacznijcie upra-wiać boks w pobliskim parku i na-mawiajcie przechodniów, aby się do was dołączyli.

10. Myj gary po jedzeniu – zmywarka to przeżytek.

11. Zbieraj przy każdej okazji złom – kilo miedzi to 15 zł.

12. Zapoznaj się z sąsiadem, który całymi dniami siedzi w oknie. On nigdy nie kłamie, a i prawdy też nie powie.

13. Na dyskotekę przyjeżdżaj na desko-rolce – wtedy każdy będzie chciał się z Tobą zapoznać.

14. Na wakacje kupuj tylko ładne ciuszki, by wyglądać jak albański pasterz.

15. Idź do wróżki: niech Ci przepowie 31 sposobów na spędzenie wakacji życia.

16. Na wycieczkę w góry idź w japon-kach lub szpilkach. Jeśli przeżyjesz, to wakacje z całą pewnością będą nie-zapomniane.

17. Wolne to okazja do czytania, nadrób zaległości w prasie kobiecej.

18. Idź do wojska, tam Ci dadzą chleba z mąki i wybiją z tyłka bąki.

19. Na niby jedź na Karaiby.20. By wybić z głowy głupoty, na wakacje

do roboty.21. A może wymarzony urlop w bez-

piecznych górach Afganistanu?22. Rozbij namiot przed domem i miesz-

kaj w nim przez całe wakacje.23. Zapisz się na kurs nurkowania w czy-

stym Morzu Bałtyckim.24. Z autorką tych wszystkich punktów

jedź na bezludną wyspę lub przewieź się jachtem dookoła świata.

25. Odwiedź wszystkie poczty, usiłując sprzedać złapanego gołębia

26. Zdobądź Mount Everest i zostaw tam zdjęcie ukochanej osoby nadru-kowane na flagę Polski.

27. Zrób sobie lifting pleców.28. Zbuduj dom, żebyś miał gdzie wracać.29. Zacznij się uczyć do sesji.30. Rozdawaj całusy i uściski wszystkim

znajomym, by oni też zaczęli to ro-bić. Dzięki temu wszyscy będą czuć się bardziej akceptowani.

31. Siedź w domu cały czas, a potem po-wiedz – Nigdy w życiu tak się jeszcze nie wynudziłem.

Pomysły Ania Kościuczuk

Nie MożNa Było

Praca w miłej atmosferze i młodym zespole jako barman lub kelner w klubie CJB. Magda odpowiedziała na ogłoszenie. Plusem tej pracy była możliwość elastycznego ułożenia grafiku. Minusem? Cała reszta.

NaWet uSiąść

zabi

egan

ie

foto: 123RF

Page 10: Plyn Pod Prad nr 29

10 |www.podprad.pl

Tyle wynosi odległość między Gdań-skiem a Jasną Górą. Co roku w sierp-niu do Częstochowy dociera kilkaset grup pielgrzymkowych z całej Polski. Z Gdańska wyrusza ich pięć. Idą szesnaście dni. Po co? Najczęściej ze względów religijnych, często towarzyskich lub podróżniczych. Wielu, zwłaszcza młodych, chce się sprawdzić – można by powiedzieć, że pielgrzymka jest formą aktywnego wypoczynku.

Od pierwszego dnia widać, że to nie spacerek. Pierwsza msza o szó-stej rano, w Bazylice Mariackiej. Bi-skup błogosławi nas na drogę. Kiedy

opuszczamy Gdańsk, rozdzwaniają się kościoły starówki. Na przedmieściach wychodzimy na główny trakt wiodący z Gdańska na południe. Mimo wcze-snej pory, wszędzie jest dużo ludzi, niektórzy obdarowują nas kwiatami. O tej porze roku kwitną łubin, lawen-da, groszek pachnący, róże...

Do Świętego Wojciecha zwykle od-prowadzają nas rodziny i ci, którzy z różnych względów nie mogą iść na pielgrzymkę. Przez szesnaście dni będą spotykać się wieczorami w Ba-zylice, żeby wesprzeć pielgrzymów modlitwą. Za Wojciechem schodzimy w polną drogę. W Straszynie parafia-nie częstują nas kanapkami, ciastem i sokiem. Leżąc na łące, szukamy czte-rolistnych koniczyn. Niedaleko ktoś gra na dżambie.

***Pielgrzymkę ochraniają porządkowi. Casting na porządkowego nie jest

zbyt skomplikowany: wystarczy szyb-ko biegać, mieć skończone osiemna-ście lat i nie bać się przejeżdżających TIR-ów. W dużych miastach i na naj-bardziej ruchliwych skrzyżowaniach pomagają nam policja i strażacy. Nie zawsze bywa bezpiecznie. W Ino-wrocławiu kierowca ciężarówki nie zatrzymuje się na wezwanie. Samo-chody z naprzeciwka już ruszają, lada chwila dojdzie do stłuczki. Porządko-wy rzuca się do przodu i własnym ciałem zagradza drogę. Ksiądz prze-wodnik krzyczy. Na szczęście pojazd zatrzymuje się w porę.

W Starogardzie podchodzi do nas starsza pani. Prosi o modlitwę w intencji ciężarnej córki. Chce nam dać dwadzieścia złotych. Czyżbyśmy wyglądali aż tak mi-zernie? Choć zapew-niamy, że modlić się będziemy za darmo, staruszka jest nie-

ubłagana. Nie może się nadziwić, że nie chcemy iść z nią do sklepu i kupić sobie czekolady. Po długich rokowa-niach godzimy się na torbę racuchów, które przyniosła z domu.

Śpimy przeważnie u parafian. W wielu miejscowościach przyjście pielgrzym-ki jest prawdziwym świętem. Czekają na nas udekorowane kościoły i ciepłe łóżka w okolicznych domach. Na każ-dym stole pomidorowa i kotlety, niby takie same, a pod każdym dachem smakują inaczej. Wokół domów żyto i pszenica. Trudno sobie wyobrazić, że nasz kraj to wcale nie góry i morze, lecz ogromne, ciągnące się po hory-zont pola. Czasem płaskie, czasem pagórkowate, ale jak okiem sięgnąć – nabrzmiałe kłosami zbóż. Tak wygląda dla nas Polska: szarość asfaltu, złoto pól i błękit nieba.

Niebo, choć na ogół błękitne, nie

zawsze bywa łaskawe. Kiedy jest zupełnie bezchmurne, przeszkadzają upał, wszechobecne słońce i opary asfaltu. Ludzie litują się nad naszy-mi spalonymi nosami i pokrytymi wysypką łydkami – parujący asfalt podrażnia skórę na nogach. Jeżeli pada, trudno wytrzymać cały dzień w marszu. Nie da się zrobić postoju na łące, trawniku czy w lesie. Buty przemakają i na stopach robią się pęcherze. W deszczowe dni służba medyczna ma ręce pełne roboty. Jej praca polega na doprowadzaniu obolałych nóg do stanu używalności. Obsada sanitariatu składa się wyłącz-nie z ochotników, najczęściej pod wodzą lekarza-pielgrzyma. Często kończą dyżury nawet po północy. Dla kogoś, kto zrywa się przed szó-stą, to późna pora.

Budzi nas pianie kogutów, a jeśli śpi-my w mieście – zwykły budzik. Go-spodarze przygotowują nam na dro-gę kanapki. Czasami nieśmiało proszą o modlitwę. To jedyna zapłata, jaką im zostawiamy. Pieniądz na pielgrzymce jest niewiele wart. Sklepów po dro-dze jest mało, jedzenie dostajemy od spotykanych ludzi, czasu na płatne rozrywki brak. Wieczory przeznacza-my na odpoczynek, śpiew, rozmowy z gospodarzami.

Pod swój dach przyjmują nas bardzo różni ludzie. Trudno nam zrozumieć, dlaczego dobrowolnie godzą się na ten jednonocny kłopot. Jesteśmy przecież brudni, zakurzeni, zgłodniali i hałaśliwi. Zostawiamy po sobie ba-łagan w łazience i pustkę w lodówce. Czasem również obrazek z Matką Boską i zapewnienie, że za rok przyj-dziemy znowu.

W Bydgoszczy znów wyczekuje nas pani Ludwika. Mieszka sama, w ma-łym mieszkanku na siódmym piętrze. W młodości spędziła rok na Saharze. Wciąż z fascynacją wspomina Afrykę.

Za każdym razem przypomina nam, że najważniejszy w życiu jest Bóg, a potem przygody. W tym roku cie-szy się, że udało jej się dostać piel-grzymów. W Byd-goszczy więcej jest miejsc dla gości niż samych wędrowców.

W Turku nasza rodzina już przygoto-wała kolację. W starej kamienicy przy Rynku sześć osób zamieszkuje dwa pokoje z mikroskopijną łazienką i kuch-nią. Zabierają sześciu pielgrzymów, oni śpią w jednym pokoju, my w drugim. Zasypiamy późno, bo w nocy nad gło-wami harcuje ich kot.

Do Małociechowa gospodarze do-wożą nas traktorami. Po drodze niewiele mówimy, bo pojazdy pod-skakują na wybojach tak gwał-townie, że boimy się o swoje języki. Niektóre gospodar-stwa są od siebie oddalone nawet o kilometr. Nie w każ-dym domu jest woda, w każ-dym za to na stół wjeżdżają pomidory, ogórki i fasolka szparagowa. Na deser droż-dżówka i mleko.

Koło zapamiętujemy jako kra-inę luksusu. Srebrnym vanem zajeżdżamy przed piękną, gustownie urządzoną willę. Oczy wychodzą nam z orbit na widok wielkiej michy cukier-ków na stole. Na piętrze oglą-damy zabawki dziewczynki o wdzięcznym imieniu Michel-le. Czego tu nie ma! Koń na biegunach, dom dla lalek, pił-ka do skakania… Dziecinnie-jemy do tego stopnia, że rano na drogę pani domu daje nam batoniki i kubusie.

jesteśmy brudni, zakurzeni, zgłodniali i hałaśliwi. zostawiamy po sobie bałagan w łazienCe i pustkę w lodówCe.

ChleBa NaSZego poWSZedNiego, śWieżego MleKa i troChę CiaStaKiedy kolejny raz docierasz do celu, nie możesz uwierzyć, że znów ci się udało. Zresztą, nie tylko tobie. Oprócz ciebie tę samą drogę przebyły masy licealistów, młode pary i kilku rastafarian. Były też starsze, czasem schorowane kobiety, zapewne czyjeś babcie. Były matki z dziećmi, dzieci bez matek, ojcowie bez rodzin i dziadkowie bez wnucząt. Wszystkich połączyło jedno: 500 kilometrów Drogi.

Page 11: Plyn Pod Prad nr 29

www.podprad.pl| 11

***Im dłużej jesteśmy w drodze, tym wię-cej mamy sił. Dwanaście kilometrów przed Częstochową, zza wzgórz, wyłania się klasztor. Jesteśmy u celu. Ostatni postój na podwórku miej-scowego zakonu – tu siostry handlują jedzeniem. Talerz zupy kosztuje trzy zdrowaśki, kubek soku – jedną. Do każdej miski zupy dostajemy pieczywo gratis. To dlatego, że chlebem nie wy-pada handlować. Nawet za zdrowaśki. Olga Witczak

ChleBa NaSZego poWSZedNiego, śWieżego MleKa i troChę CiaSta wa

kacj

e

foto: Olga Witczak i Dominik Pietrzak

Page 12: Plyn Pod Prad nr 29

12 |www.podprad.pl

Pani Monika urodziła się w 1905 roku w Kartuzach. Gdy chodzi-ła do szkoły, uczono w niej tylko po nie-miecku. Za jej

życia Polska odzyskiwała niepodległość i znów ją traciła, zmieniały się rządy i systemy. Teraz świat to już zupełnie inne miejsce niż sto lat temu.

***Pani Monika, ubrana w ciepły sweter, nie przestaje się martwić o to, czy gościom nie brakuje kawy lub ciasta. Siadam obok niej. Zastanawiam się, jak prosto z mostu zadawać pytania. Rozważam, czy nie są głupie, czy mając sto trzy lata można na nie tak po prostu odpowiedzieć. Najlepszy okres w życiu? Pani Monika wcale nie zastanawia się zbyt długo...

...31. stycznia 1928 roku odbył się podwójny ślub pani Moniki i jej siostry Jadwigi. Wkrótce potem pani Monika musiała wyjechać na Wileńszczyznę, gdyż tam dostał przydział do pracy jej mąż – Szczepan. Pan Szczepan był policjantem. Kilka razy zmieniali miej-sce zamieszkania, aż wreszcie osiedlili się w Michaliszkach, gdzie na świat przyszła trójka ich dzieci – Małgorza-ta, Krystyna i Zbyszek. Pani Monice, z dala od rodziny, bardzo ciężko było przyzwyczaić się do zupełnie nowe-go, obcego otoczenia. Pewnie dlate-go takim szczęściem było tych kilka dni każdego roku, gdy jechali na urlop do jej siostry Jadwigi lub do dziadków, którzy mieszkali w Zaworach. Niby nic wielkiego, ale właśnie te chwile, spośród tysięcy przeżytych, pani Mo-nika wspomina najmilej.

Pochylam się bliżej, by mnie lepiej słyszała. W tym wieku słuch już nie ten, co kiedyś i wzrok też szwankuje. Pytam o coś zupełnie innego. O naj-trudniejsze lata jej życia...

...17. września 1939 roku, po wkro-czeniu Armii Czerwonej na terytorium Polski, mąż pani Moniki wraz z innymi kolegami – policjantami, musiał uciekać rowerem na Litwę, gdzie został inter-nowany. Po jakimś czasie Rosjanie do-tarli również tam i pan Szczepan znalazł się w drugim transporcie do Kozielska. Przeżył cudem. Cały pierwszy trans-

port pojechał do Katynia na rozstrzela-nie. Potem pan Szczepan trafił do Mur-mańska, a następnie na wyrąb lasu pod Moskwę. Kiedy generał Anders zaczął organizować polskie oddziały, mąż pani Moniki zgłosił się do armii i przez Iran i Irak dostał się do Palestyny. Do-piero stamtąd mógł dać pierwszy znak życia i dowiedzieć się, że jego żona i dzieci również żyją. Pani Monika po 17 września została zupełnie sama z trójką dzieci. W grudniu 1939 r. przeczytała ogłoszenie, że ludzie pochodzący z terenów Polski, będących pod okupa-cją niemiecką, mogą się zgłosić na wy-jazd na zachód. Byli to m.in. ludzie na urlopie, których wojna zatrzymała na wschodzie. I odwrotnie – ci z zachodu mogli wrócić na kresy. Pani Monika po-szła po poradę do proboszcza, który rzekł – Tu wróg, tam nieprzyjaciel, ale jeżeli ma pani tam krewnych, to radzę jechać. Pani Monika sprzedała więc maszynę do szycia i inne sprzęty, za-pakowała resztę dobytku w walizkę i kosz na bieliznę, i 18. stycznia, przy czterdziestostopniowym mrozie, ruszyła wraz z dziećmi saniami do oddalonej o 25 km stacji kolejowej. Tam zapakowano ich do wagonów towarowych. Pociąg nie zatrzymał się na trasie, przewiózł ich przez całą Polskę, aż dotarli do Górnej Saksonii. Byli w trzech obozach, w których mieli zostać zniemczeni. Pani Monika dobrze pamięta, jak pewna Niemka powiedziała do jej małego syna – Jesteś ładnym chłopcem, będziesz dzielnym nie-mieckim żołnierzem. Gdy przetłu-maczyła to synkowi, poczerwie-niał cały i powiedział – Nigdy nie będę niemieckim żołnierzem. Ja będę tylko polskim marynarzem.

Na szczęście, dzięki staraniom siostry, po dziewięciu miesią-cach pani Monika wraz z dziećmi mogła wydostać się z obozu pod warunkiem, że rodzina

weźmie ją do siebie i zapewni utrzymanie. Wreszcie wrócili do Polski, skończył się najgorszy dla pani Moniki okres, ale ciężko miało być im jeszcze przez długi czas.

***Nie zapytam mojej prababci o to, co jest najgorsze w długowiecz-ności. Słyszę, jak moja mama ży-czy jej co najmniej stu pięciu lat.– Może lepiej nie, może już za dłu-go – odpowiada prababcia Monika. Nigdy nie miała żadnego tajemne-go sposobu na tak długie życie. Była najstarszym spośród dziewięciorga dzieci. Przeżyła swoje rodzeństwo, męża. Myślę sobie, że wiem, czego się boi. Nie pytam, co jest najgorsze w długowieczności. dominik

Jest styczeń. Pani Monika obchodzi urodziny. Goście nie śpiewają jednak, jak to zwykle przy takich okazjach bywa, Sto lat. Jubilatka sto lat ma już skończone. A dokładniej sto trzy.

Page 13: Plyn Pod Prad nr 29

www.podprad.pl| 13

Kiedy widzę jakieś opuszczone budynki, zazwyczaj podchodzę

bliżej i szukam wejścia. Robię wszystko, by tylko dostać się do

wnętrza. Chcę wszystko dokład-nie sfotografować i zachować.

Takie fotografie nie są tylko pu-stym zapisem tego, co widzę, ale

próbą cofnięcia się w czasie. Tu zaczyna pracować wyobraźnia,

która za pomocą tego, co widzi i co chciałaby zobaczyć, odtwarza

dzieje zapomnianego miejsca. Przeskakuję wysoki płot, rwę

spodnie, ranię nogę i uderzam o ziemię, zeskakując z dużej wyso-kości. Rozglądam się, czy nie ma tam nikogo, kto nie cieszyłby się

z mojej wizyty. Szybko przenikam przez krzaki, stertę żelbetono-

wych kawałków, wchodzę przez okno i ku mojej największej rado-ści widzę opuszczoną halę (obiekt

sportowy lub parowozownię). Przestrzeń, cisza i tysiące zapa-

chów, które wdzierają się w moje nozdrza jak obrazy w mózg.

Przekraczając granicę opuszczenia, docieram do świata, w którym czas jest bardziej namacalny niż szablonowe przedmioty w mu-

zeum X. Ze ścian hali odpada tynk, który osadza się na moim

ubraniu. Przechodzę z ciemnego pomieszczenia, w którym przy

ścianie leżą jeszcze gaśnice prze-ciwpożarowe z datą ważności

1982, do wielkiej hali z milionem stropów, milionem wspomnień i oddechów ludzi, którzy kiedyś tu pracowali. Przetwarzali pół-

produkty, tysiące kilometrów drucików i wszystkiego tego, co

jeszcze nie jedna osoba ma w domu. Tego tu już nie ma. Przed-

miotowa pustka, ja i aparat.Opuszczone hale fabryczne

mimo swojego brudu i smarów, są jak talizman. Przyciągają, by do

nich wejść, by pobyć, czerpać energię i namiętnie fotografować.

Kiedyś na tym miejscu stanie wielkie osiedle mieszkaniowe.

Nikt nie będzie pamiętał, że kilkanaście lat temu ta hala była

miejscem pracy tysięcy ludzi. Początkiem wielu znajomości i miłości. Wszystkie przedmioty

z poprzedniej epoki zostaną skrupulatnie wywiezione na górę

złomu. Wszystko przetrwa na fotografiach i we wspomnieniach

ludzi. To najpotężniejsza siła.

Robert Danieluk [email protected]

prze

mija

nie

Czy kiedyś idąc po ulicy widziałeś tabliczkę Teren prywatny lub Budynek do rozbiórki? Czy widząc za płotem taką budowlę, zastanawiałeś się, co tam się działo kilkanaście lat temu? Jak wyglądał ten budynek, kiedy jeszcze miał wszystkie okna, a złomiarze nie wynieśli z niego wszystkiego co można było sprzedać?

Hala starej parowozowni na warszawskiej Pradze. Już nie istnieje.

Opuszczone zakłady traktorów URSUS w Warszawie.

Hale zakładów WARYŃSKI.

URSUS w Warszawie.

foto: archiwum rodzinne

Page 14: Plyn Pod Prad nr 29

14 |www.podprad.pl

Jak oni śpiewają? Jak oni tańczą na lodzie? I przede wszystkim: jak oni znajdują na to czas? Podobno sposób jest bardzo prosty: wystarczy się zrelaksować, rozluźnić ciało i ducha, znaleźć odpowiedni czakram i z błogim uśmiechem łyknąć nieco zielonej herbaty. Najlepiej przed kamerami i pod czujnym okiem specjalistów od PR-u.

zgWiaZdaMi

Piątek, 14 marca, godz. 19:02Dworzec w Olsztynie zapełniony. Piątkowy wieczór to najlepszy czas powrotu do domu z uczelni. Nato-miast ja, wraz z trzema kolegami od godziny szesnastej jestem w podróży. Przebijamy się przez tłum ludzi z kara-binami zawiniętymi w koce, torbami

z mundurami i rogatywkami niedbale włożonymi do siatki. Poszukujemy drugiej części naszego 7. pułku, która miała przyjechać z Lublina. Wresz-cie dopadliśmy ich w przejściu. Pięć osób. Dowódca oddziału zarządził natychmiastowy załadunek do najbliż-szego busa. Podróż trwała znacznie krócej niż pociągiem. O dwudziestej pierwszej jesteśmy na miejscu. Kie-rowca wysadza nas pod szkołą w Jon-kowie. Zabieramy bagaże i udajemy się do sal na spoczynek, ale sen o tak wczesnej porze nie był nam pisany.

Z daleka zaczęły dochodzić nas głosy, śmiechy i krzyki. Okazało się, że więk-szość oddziałów pojawiła się tu przed nami. Barwnie poprzebierani ludzie tonęli w radosnych dyskusjach. Na placu obok szkoły kilka par trenowało walkę wręcz na karabiny. Gdy podsze-

dłem bliżej, ujrzałem ludzi w wieku około trzydziestu, czter-dziestu lat, którzy bawili się jak dzieci. Z pewnością była to chwila oderwania się od codziennych obowiązków, ale też super okazja do

przeżycia przygody. Później okazało się, że w tej gromadzie zaliczałem się do najmłodszych uczestników.W szkole dostajemy łóżka polowe, idziemy na piętro. Tam znajdujemy miejsce koło grupy Białorusinów (na-szych przeciwników) i polskich oddzia-łów ze Śląska. Białorusini okazali się być bardzo sympatycznymi ludźmi – dogadywaliśmy się po angielsku.Tego wieczora przyjechało tu ponad sto osób, po to, by wspólnie zre-konstruować bitwę z czasów wojen napoleońskich.

Sobota, 15 marca, godz. 11:00O godzinie 9:00 na plac pod szkołą zjechały autokary z niemiecką reje-stracją. Kolejne, tym razem nieprzy-jacielskie, regimenty pojawiły się na godzinę przed planowanym prze-marszem przez Jonkowo. O godzi-nie 10:30 wszyscy, w pełnym umun-durowaniu i z bronią, stawili się na zbiórkę. Organizator dał sygnał i do-bosz począł wybijać rytm marszowy. Przemarsz trwał pół godziny. Przez miasteczko, aż na pole bitwy, którym było lekko nachylone wzniesienie z uprzednio przygotowanym rosyjsko-pruskim szańcem. Zadaniem Pola-ków i Francuzów było zdobycie w przeciągu półtorej godziny nieprzy-jacielskich umocnień. Godzina 11:00 to czas musztry, którą oglądało trzy tysiące widzów. Dwieście pięćdzie-siąt żołnierzy rozpoczęło wkrótce przygotowania. Rozstawiono arma-ty, moździerze (w liczbie 12). Dopil-nowano zabezpieczenia materiałów pirotechnicznych. Wkrótce miało rozpocząć się natarcie.

Godz. 13:00Sygnał do ataku dała salwa polskiej artylerii. Mój oddział nacierał z le-wego skrzydła. Ustawieni w jednym

To takie proste? Do pełni relaksu potrzeba mi tylko zielonej herbaty i pozycji lotosu? Nie ma sprawy! Zalewam herbatę gorącą wodą, układam poduszkę, włączam muzykę, zapalam świece. Siadam. Próbuję wyłączyć myśli. Tylko kwiatki i motylki. Dżast rilaks. O nie. Zapomniałam wstawić pranie. Kwiatki. Motylki. Cholera. Zapomniałam, że jutro koło z łaciny. Dobra, skup się. Hop, wyłączamy myślenie. Właśnie tak... Rany. Telefon dzwoni. Chyba przełożę ten czas wolny. Relaksowanie się jest strasznie trudne. No, chyba że robią to za ciebie specjaliści od PR-u. Jak już będę sławna, na pewno zainwestuję w czas wolny. Tymczasem mogę zainwestować najwyżej w oczyszczającą herbatkę. To pierwszy krok do sukcesu. Olga Witczak

wróg oddał salwę i wyCofał się do okopów rozpaCzliwie broniąC ostatniej linii. rozgorzała walka wręCz.

Napoleoniada

herBatKa

Edyta Górniak: Widok spokojnych fal oceanu i sen. www.edyta.host247.pl

Maciej Zakościelny: Czasami po prostu zapalam świece, gaszę światło, wyjmuję skrzypce i zaczynam grać – to mnie uspokaja. VIVA

Agnieszka Włodarczyk: Mówi o tym pierwsza piosenka z mojego krążka, zatytułowana Bez makijażu. Gdy mogę odpocząć, lenię się w domu, leżę do góry brzuchem. www.interia.pl

Jolanta Pieńkowska: Dzięki jodze mogę się wyciszyć, odciąć od codziennego życia. Czasem jestem tak spokojna, że syn mnie nie poznaje. WprostMadonna: Lubię dawać od siebie odpocząć. Zaszyć się w posiadłości z daleka od miejskiego zgiełku. www.dziennik.pl

foto: Adam Zwoiński

Page 15: Plyn Pod Prad nr 29

www.podprad.pl| 15

rela

ks

Zanim zdążyłem przełożyć językiem wykałaczkę (musiałem mieć coś w ustach zamiast papierosów), już go nie było. Cóż. Trzeba było wziąć się do ro-boty, jeśli chciałem jakoś dociągnąć do pierwszego. Najpierw gorący prysz-nic. I zgolić ten parszywy dwudniowy zarost! Odkręciłem kurek. Nie leciało nic. Odcięli mi wodę. Znowu. Wysze-dłem, głośno trzaskając drzwiami.

Gdzieś pośród chmary ludzi, obsa-dzonych w smutnych rolach masy oczekującej na pociąg, czaiła się Ona. Przejrzałem Jej zamiary. Wsiądzie do pociągu, poczeka, aż ten ruszy i wtedy zaatakuje. Wszystkie takie same. Jeśli kopią, to tylko leżącego. Parszywe ży-cie. Z zapamiętaniem zapaliłem papie-rosa i wyrzuciłem dymiącą wykałaczkę. To była moja ostatnia.

Nadjechał mój pociąg. Wyszukałem komfortowe miejsce przy oknie i wy-godnie się rozsiadłem. Wyłoniła się znikąd i od razu skoczyła mi do gardła. Znalazłem się w potrzasku. Rzut okiem na ludzi siedzących obok ze smutnymi i zobojętniałymi minami wystarczył, aby potwierdzić, że ich też miała w garści. Kątem zasmuconego oka dostrzegłem walające się na stoliku ulotki z reklamą kursu szybkiego czytania. Bez wahania zacząłem składać z jednej stateczek. Rozluźniła uścisk. Wziąłem się za na-stępny, a potem za jeszcze jeden.

– Widzisz? – zakpiłem drwiąco, diabo-licznie przy tym rechocząc – Teraz role się odwróciły.Na Jej twarzy pojawił się niepozorny, lecz zdradzający pewność siebie uśmiech.– Został ci już tylko jeden statek. Pod-daj się, a może nie będę dla ciebie zbyt brutalna.– Po moim trupie – z zaciśniętymi zębami wziąłem się do składania no-wego stateczku. Ręce zaczęły mi nie-pokojąco drżeć, a na udach dostałem wysypki. Statek był już prawie gotów. Pozostało jeszcze tylko poprawić dzio-by. Czułem Jej zbliżający się oddech zgniłych ryb. Parszywe życie... – wy-

szeptałem, kładąc ostatni statek na sto-liku obok innych. Przygotowałem się na najgorsze.Pociąg się zatrzymał. Gdzieś zniknęła. – Jeżeli myślisz, że to koniec, to się grubo mylisz! – usłyszałem jej głos.Kiedy się ocknąłem, klęczałem na podłodze pociągu, uderzając w nią pięściami. Ożywione spojrzenia zdu-mionych pasażerów potwierdziły, że znowu mi się wymknęła. – Czas na drugą rundę. I ostatnią – do-dałem wysiadając z pociągu.Trop prowadził do pewnej uczelni, na zajęcia prowadzone przez pewnego wykładowcę o stalowych nerwach. Przez półtorej godziny czytał z kartki, dręcząc wytrwale siebie i innych. Takiej okazji nie mogłem przepuścić.Usiadłem w drugiej ławce, aby mieć swobodne pole do manewru i jed-nocześnie nie uronić żadnego słowa bezwzględnie odczytywanego z kart-ki. Zaczęło się. Znów na plecach po-czułem jej oddech. – Teraz cię mam, już mi nie uciekniesz. Ostatkiem sił zaczepiłem kolegę obok – Musisz mi pomóc, od tego zależy życie moje, nasze i całej sali. Natychmiast ruszył mi z pomocą.– B-10.– Trafiony zatopiony. I-3.– Trafiony.– Przestańcie?! - rozległy się Jej błagal-ne jęki. Byłem nieugięty.– I-4.– Trafiony, ale niezatopiony. Leżała konająca u moich stóp.– Czy nic nie rozumiecie. Ten, kto zle-cił ci tą robotę, tylko czeka, aby tobą całkowicie zawładnąć.– Kto? – czujnie spytałem.– Nie kto, ale raczej, co?– Co?– Lenistwo!– E-4 – sucho zapadł wyrok kolegi obok. Nuda umarła, a mi nagle wszystkiego się odechciało.Parszywe życie. Marcin Byliński [email protected]

NapoleoniadaTradycyjnie wyglądające polskie miasteczko:

kościół, plac z przystankiem PKS-u, dwa sklepy na krzyż. Nagle spokój przerywa głośny i barwnie

umundurowany dwuszereg.

szeregu, pojedynczym krokiem mar-szowym, szliśmy na wysunięte pozy-cje nieprzyjaciela. Parę metrów od nas wybuchła słomiano-drewniana konstrukcja. Szyk się nie załamał. Ro-sjanie wystawili w przedniej formacji dwa pułki. Padł rozkaz: Gotuj broń! i zaraz Biegiem marsz! Wdaliśmy się w walkę wręcz. Z fran-cuskim pułkiem przepychaliśmy się wzajemnie karabinami. W kolejnej próbie przepchnęliśmy nieprzyjaciela w stronę wąwozu. Rozglądając się na prawą stronę widziałem, jak nasi zmusili do odwrotu Prusaków. Do-okoła leżeli ranni żołnierze, których opatrywały sanitariuszki-markietanki. Na polu bitwy pojawili się mnisi, któ-rzy umierającym udzielali ostatniego namaszczenia. Wróg oddał salwę i wycofał się do okopów rozpaczliwie broniąc ostat-niej linii. Wpadliśmy do okopów. Rozgorzała walka wręcz. Dookoła wybuchały materiały pirotechniczne. Wdarliśmy się na szaniec. Jeszcze ar-tyleria pruska wydała ostatnie tchnie-nie – wybuch z działa poszedł kilka metrów obok mnie. Przez chwilę przestałem słyszeć na jedno ucho. Weszliśmy pomiędzy namioty nie-

przyjaciela, powodując chaos.Wkrótce Rosjanie, pokonani, wywie-sili białą flagę. Wszystko odegrało się w przeciągu godziny. Uradowana gawiedź poczęła bić brawo, dziękując za tak wspaniałą in-scenizację. Oddziały zebrały się pod specjalnie ustawionym namiotem, gdzie mieszkańcy przygotowali woj-skową strawę. Dzieci wraz z rodzi-cami stawały do wspólnych pamiąt-kowych zdjęć z żołnierzami.Tak zaczęła się biesiada, która trwa-ła kilka godzin. Urządzono konkurs strzelecki, w szańcu rozpalono ogni-ska. Wszystko to w radosnej atmos-ferze, przy słonecznej pogodzie.

Tego samego dnia spakowałem swój sprzęt i wskoczyłem do busa, aby zdążyć na ostatni pociąg. Późnym wieczorem byłem na dworcu w Gdańsku. Z wielką przyjemnością wspominam to wydarzenie. Trwałych obrażeń brak, a zabawa przednia. Następne starcie: 1-3 sierpnia – Nysa. Ku chwale Ojczyzny! Maciej [email protected]

żyCi

e

Koniec miesiąca i znów zostałem bez forsy, a już dawno nie mia-łem żadnych zleceń. Wtedy zjawił się On. Pomachał pieniędzmi i powiedział – Ta gnida nieustannie psuje mi szyki. Zlikwiduj ją!

foto: Marcin Byliński

Page 16: Plyn Pod Prad nr 29

16 |www.podprad.pl

Oczywiście zapotrzebowanie na sen jest obliczone w przybliżeniu. Każdy z nas ma inny organizm. To, ile śpimy, zależy od naszej aktywności psychicz-nej i fizycznej, ilości zmartwień, a tak-że przyzwyczajeń z przeszłości.

Cykle snuZakładam, że wiemy już ile powinni-śmy spać. Powstaje oczywiste pytanie jak tego przestrzegać, gdy zbliża się sesja lub gdy pracujemy po zajęciach? Ale przecież ilość nie zawsze przekła-da się w jakość. Warto wiedzieć, że nasz sen składa się z pięciu faz. Jeden cykl trwa półtorej godziny. Ważne jest zatem, żeby spać pełną ilość cykli, czy-li wielokrotność półtorej godziny. Po-między pełnymi cyklami tak naprawdę

nie śpimy – jest to czas tzw. półsnu. Przykładowo, jeśli kładziemy się spać o 23:00, by czuć się wyspanym trze-ba wstać o 6.30 lub o 8.00. Osoba, która prześpi cztery pełne cykle (tylko sześć godzin) jest bardziej wypoczę-ta, od tej, która spała dziesięć godzin! To tłumaczy zasadę, że niektórzy śpią długo, a i tak wciąż ziewają.

A co z drzemką?Ogarnia Cię senność w ciągu dnia? Moja rada– utnij sobie drzemkę. Efekt jest natychmiastowy. Zalet tego roz-wiązania można wymienić mnóstwo. Jesteśmy bardziej czujni, zwiększa się percepcja. Jeśli zakuwamy przed cięż-kim egzaminem, nie ma nic lepszego, gdyż zapamiętywane zdania lepiej przepływają przez nasz mózg (teoria dr Mednicka). Drzemka uspakaja, zwięk-

śpij MądrZe

dlaCzego niektórzy śpią długo, a i tak wCiąż ziewają?

sza naszą kreatywność, poprawia na-strój. Dzięki niej możemy schudnąć – przemęczeni ludzie szukają cze-goś zawierającego cukier lub związki tłuszczowe. Gdy śpisz, twój organizm produkuje więcej hormonu wzrostu, przez co nasze sadełko się zmniejsza.

Jedzenie a spanieFast food zamiast kolacji? Jedzenie obiadu bezpośrednio przed zaśnię-ciem? Brzmi znajomo. To jeden z po-wodów niewyspania. Nasz układ po-karmowy w czasie odpoczynku działa wolniej. Jeśli dużo zjemy późnym wieczorem, wszystko jest trawione w czasie trwania snu. Nasz organizm powinien w nocy regenerować siły, a nie męczyć się z niestrawionym ke-

babem. Najlepsza kolacja to ta, która zawiera małe ilości tłusz-czu i cukrów, i, co ważne, jest spożywana minimum na trzy godziny przed snem.

Jak sobie pościelesz...Irytujący dźwięk budzika rano to zmora każdego z nas. Spraw-

dzoną metodą na tę bolączkę jest uży-wanie dwóch budzików. Jeden przez kilka minut powinien dzwonić cicho (na przykład wibracje w komórce lub cicho grające radio), drugi po jakmś czasie – głośniej. Jeśli sen ma być do-bry, to łóżko powinno być wygodne – twarde, z jedną poduszką. Dzięki temu nasz kręgosłup będzie układał się w możliwie najbardziej naturalny sposób, a rano nie wstaniemy połamani.

Sen jest naszą podstawową potrzebą. Jeśli nam go brakuje, jesteśmy roz-drażnieni, mamy skłonność do infek-cji, ciężko nam się skupić i przyswoić nowy materiał. Dlatego dbajmy o nie-go. życzę dobrej nocy!

kris wesołowski [email protected]

Kiedy mieliśmy trzy lata, spaliśmy po piętnaście godzin dziennie. W wieku dwunastu lat odpo-czywaliśmy już o pięć godzin krócej. W liceum zaś sen zajmował nam jedną trzecią doby. Teraz potrzebujemy tylko siedmiu godzin snu.

WtorekThe Cranberries, Time is ticking out...Mama obudziła się o 6 rano, jak za-wsze, gdy tata wychodzi do pracy i trzeba zrobić mu śniadanko. Trochę nam się marzy, że pewnego dnia on nas wyręczy w obowiązkach, ale póki co cierpliwie czekamy. Jedzonko, poranna telewizja i sen. Rosnę, zatem potrzebuję go na-prawdę sporo. Niestety, babcia obudziła nas telefonem około 10. Mama troszkę się zdenerwowała, bo miała ochotę dłużej pospać, ale potem się ucieszyła. Przecież zbliża się egzamin (już drugi, który razem zdajemy) i trzeba się uczyć. Siadły-śmy, więc do książek. Wszystko by-łoby dobrze, tylko że mama zaczęła zabierać mi cukier. Nie dam się bez walki. Już wiem, kopnę ją parę razy, to wstanie, żeby zrobić coś do je-dzenia.Teraz się zastanawiam, czy nie prze-sadzałam, gdyż mama zamiast się uczyć musiała co godzinę jeść. Po-tem sprzątanie mieszkania, zakupy, przygotowanie obiadokolacji, je-dzonko i wspólnie z tatą obejrzenie seriali komediowych. Wreszcie zro-biliśmy coś razem. Przez cały dzień było jakoś pusto bez niego i mama, mimo mojej obecności w jej brzusz-ku, czuła się trochę samotnie. Przy-szła godzina 20, chętnie poszłabym spać, ale gdzie czas na dalszą naukę, relaksującą kąpiel i spokojny sen?! Mamcia jak zwykle nie wiedziała co robić, na szczęście dwa szturchnięcia poskutkowały.

ŚrodaPowtórka z rozrywki sponsorowana piosenką zespołu Chili my, Tylko brak mi czasu.

CzwartekJedziemy na egzamin autobusem, dzięki czemu pomału poznaję dziura-we ulice, potem tramwajem – ponad trzydzieści minut. No tak, mieszka-my trochę daleko od źródła rzetelnej

wiedzy (cokolwiek to znaczy). I cho-ciaż jeszcze nie jestem duża, ważę tylko 550 gramów, to nie lubię dłu-go stać. Czyżbym miała być jeszcze bardziej leniwa od taty? Mamusia ma nadzieję, że tak nie będzie. Wreszcie dotarłyśmy na uczelnię. Podczas zdawania egzaminu atmos-fera była całkiem przyjemna. Szkoda tylko, że to nie ja byłam w centrum uwagi. Myślałam, że później odpocz-niemy – ech, marzenia... Okazało się, że przez mój naukowy głód zjadłyśmy wszystko co było w domu jadalne, w związku z czym musiałyśmy zrobić zakupy. Wreszcie nadszedł czas na zaprzyjaźnienie się z poduszką, sofą i kocykiem.Ciekawa jestem tylko jak długo to potrwa... Na razie słuchamy The storm is over.

Jakiś czas później. Dzień jak każdy inny.Wydaje się, że mama przyzwyczaiła się już do mojej obecności w brzu-chu i do stałego rytmu dnia, który na niej wymuszam. Ostatnio jednak pojawiło się w jej życiu trochę wię-cej stresu i obowiązków. Zbliża się obrona pracy magisterskiej, a my jeszcze nie napisałyśmy zdania. Poza tym, już coraz bliżej mojego poja-wienia się na świecie, w związku z czym trzeba umeblować pokoik, skompletować najpotrzebniejsze rzeczy: łóżeczko, wózek itd. Od-noszę wrażenie, że czas zaczął ma-musi uciekać między palcami, chyba nie zawsze tak jest, że im więcej obowiązków, tym lepsza organiza-cja. Nieraz umykające dni, wypeł-nione nauką, prowadzeniem domu oraz tysiącem innych drobiazgów przytłaczają, sprawiają, że gdzieś po drodze gubi się radość. Co gor-sza uniemożliwiają to, co dla mojej mamy najważniejsze: spokojne kro-czenie wśród zgiełku i pośpiechu... Maska

Z perSpeKtyWyBrZuSZKa

foto

: Bar

tek

Serk

owsk

i

Page 17: Plyn Pod Prad nr 29

www.podprad.pl| 17

pęd

Pogodzenie studiowania

z prowadzeniem domu i czekaniem

na ukochane dziecko jest

możliwe. Pytanie tylko czy taki natłok zajęć

pozwala się w pełni zrealizować,

zrelaksować, no i co na to Maleństwo?

Z perSpeKtyWy

Skuteczną bronią w walce ze stresem są tzw. jedze-niowe pocieszacze, aczkolwiek spożyte w nadmier-nych ilościach mogą wywołać wyrzuty sumienia typu: ach, znowu stracę linię.

Poniżej parę sprawdzonych i do tego niezwykle sku-tecznych przepisów na pyszności:

Mleko korzenne - podgrzewamy w garnku mleko ze szczyptą imbiru, cynamonu, paroma goździkami, cu-krem waniliowym i ewentualnie dosładzamy do smaku miodem lub cukrem. Można wymieszać w szczelnie zamkniętym słoiku dla uzyskania pysznej mlecznej pianki.

Czekolada smakowa - do gorącej czekolady dodaje-my kropelkę aromatu do ciast.

Pączek wykwintny - kupujemy zwykłe pączki, jeśli ktoś dysponuje czasem wykonujemy je według babci-nej receptury, a następnie przygotowujemy bitą śmie-tankę, schładzamy, napełniamy przekrojone pączki.

Jeśli ktoś bardziej niż rozkosze podniebienia ceni sobie intelektualne przyjemności można np. pograć w karty, rummikuba, scrabble czy skojarzenia. Przypominamy sobie wtedy najmilsze sytuacje z naszego życia i próbu-jemy je odtworzyć. Mózg zareaguje wtedy szczęściem, radością i spokojem. Oby taki stan trwał jak najdłużej!

Stres prędzej czy później dopada każdego, nawet

najbardziej uodpornionego

studenta, któremu niestraszna żadna sesja, egzamin czy miłosny problem.

Jednak czasem i największy

twardziel upadnie pod ciężarem

stresującego dnia. Wówczas trzeba

wziąć się w garść i dać napięciu

popalić!BeZ!Okazuje się, że nie każdy przeżywa nerwowe sytuacje tak samo! Mówi się o trzech różnych typach odbioru stresu.

Pierwszym z nich jest fizyczny, prze-jawiający się bólami mięśni (np. na-piętym karkiem), skurczami żołądka, bezsennością. Wrażenie fizycznej ciężkości, braku energii do działania może być dalszym i to niezwykle nie-przyjemnym skutkiem zignorowania objawów. Ten rodzaj stresu najlepiej jest zwalczyć odpowiadającą mu bro-nią, czyli metodami fizycznymi. Re-laksujący kilkunastominutowy masaż, ciepła kąpiel z aromatyczną świecą, czy choćby długi prysznic z ulubio-nym zapachowym żelem powinny pomóc. Gdy jednak to zawiedzie, skuteczną metodą może okazać się seria spokojnych wdechów i wyde-chów: długi wdech nosem, policze-nie do trzech, wydech ustami. Takie ćwiczenie świetnie sprawdza się o poranku i pozwala wkroczyć w nowy dzień ze stoickim spokojem. Gdyby te sposoby nie przyniosły fali radości i

zadowolenia z życia, pozostaje ostat-nia deska ratunku: wyjście z przyja-ciółmi na bardzo długi taneczny wie-czór! Podczas tańca pracują wszystkie mięśnie, wzrasta poziom endorfin - hormonów szczęścia, które natu-ralnie uśmierzają ból. Poza tym przy przyjaciołach każdy problem staje się mniej straszny.

Po drugie napięcie daje się we znaki, grając na naszych emocjach. Stres emocjonalny można łatwo zidenty-fikować po nastroju. Na przykład w związku z sesją świat traci różową barwę. Na domiar złego czujemy, że problemy nawarstwiają, pojawiają się myśli o ukryciu się, przeczekaniu. Kiedy tak się dzieje, należy działać od razu! Najlepszą metodą jest za-przestanie tłumienia w sobie nega-tywnych emocji. Po prostu trzeba je z siebie wyrzucić: wypocić w biegu, podczas tańca, na siłowni, wykrzy-czeć w jakimś bezludnym miejscu, rzucić o ścianę maskotką lub puścić parę kaczek nad rzeką. Dodatkowo żeby uspokoić duszę, można zaszyć

się w kącie z gorącą czekoladą i ulu-bioną książką czy filmem, albo wyjść do kina lub teatru.

Po trzecie stres rzutuje na relacje z in-nymi ludźmi. Wydaje się, że wszyscy zmówili się przeciwko nam i z nikim nie można się dogadać. Pojęcie sa-motnej wyspy staje się jak najbardziej aktualne. Najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji jest po prostu rozmo-wa i kontakt z ludźmi. Jeśli jednak problem leży w sposobie odbierania siebie: jestem niepotrzebny/a, trzeba spokojnie się zastanowić, pomyśleć o swoich sukcesach - za samo bycie na studiach należą się laury!! - i zorgani-zować coś miłego, np. urządzić wie-czór filmowy dla znajomych, kolację tematyczną lub przy pięknej pogodzie wybrać się na piknik z czosnkowymi bagietkami. Najważniejsze to umieć określić, co tak naprawdę czujemy, czego potrzebujemy, a następnie po-wiedzieć to nie tylko najbliższym, ale przede wszystkim sobie. [email protected]

Wolę StreS?

Page 18: Plyn Pod Prad nr 29

18 |www.podprad.pl

W Argentynie ruszyła produkcja anty-biotyku (Amoksycylina) w postaci... rozpuszczalnej gumy do żucia. Nowy lek jest równie skuteczny, a przy tym dużo smaczniejszy. Dziennik

William Lasek i Steven Gaullin z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara twierdzą, że odkryli pozytywną zależność między tkanką tłuszczową na udach ciężarnych kobiet, a inteligencją ich dzieci. Pano-wie naukowcy uważają, że związek pomiędzy grubością ud a inteligencją ma swoje źródło w tym, że mózg rozwijającego się dziecka bardzo po-trzebuje wielonienasyconych kwasów tłuszczowych, a właśnie duże ich ilości zawiera tkanka tłuszczowa ud. Więc tłuszcz nie jest taki zły? www.charaktery.eu

Mężczyźni zagrożeni wyginięciem! Wszystko przez ogromne ilości żeńskich hormonów, krążących w środowisku. Odpady cywilizacyjne pełne są tzw. estrogenów środowisko-wych (ksenoestrogenów) działających jak żeńskie hormony. Zawierają je m.in. plastikowe butelki, zabawki dla dzieci, kosmetyki, woda zanieczyszczona miejskimi ściekami, opakowania na żywność, mięso czy produkty sojowe. Czy to część planu kobiet, chcących opanować świat? Przekrój

Politechnika Gdańska posiada najszybszy w Europie Środkowo-Wschodniej superkomputer. Potrafi on wykonać 50 bilionów działań matematycznych w ciągu sekundy. Wykonanie takiej liczby działań za-jęłoby wszystkim ludziom na Ziemi około 1000 lat! Interia.pl

Medytacje w świeżo wykopanym grobie – taki seans zaproponował swoim zestresowanym parafianom pewien niemiecki pastor. Gazeta Wyborcza

Jeśli policzyć wszystkie artykuły w ponad 250 językach, w których dostępna jest darmowa encyklopedia Wikipedia, to otrzymamy liczbę 10 milionów! I na co komu te ciężkie, akademickie podręczniki? Onet.pl

35% Polaków nie wie, kto wygrał bi-twę pod Grunwaldem. 23% naszych rodaków twierdzi, że Słońce krąży wokół Ziemi. Wiedza bywa bolesna, niewiedza jeszcze bardziej. Newsweek

Dzięki za nadesłane newsy. Czekam na więcej. dominik [email protected]

mówię takCzy masz czasami ochotę wziąć

plecak, parę groszy i ruszyć w dal przed siebie? Tam,

gdzie oczy poniosą? Właśnie tak zrobił Wolfgang Büscher autor książki Berlin – Moskwa podróż

na piechotę. Postanowił, że na swoją

pięćdziesiątkę wyruszy w

pieszą podróż, prostą drogą przez Polskę,

Białoruś i Rosję, do Moskwy.Podczas czytania tej podróżniczej

powieści, niesamowitym doznaniem jest oglądanie swojego kraju oczami obcokrajowca. Z ulgą przyjmuje się

fakt, że w Polsce nikt nie odmówił mu noclegu. Ludzie często witali go

serdecznie, ugościli, wódki nalali, przenocowali i mówili – Po co panie

idziesz do tych ruskich? Posiedź lepiej u nas.

Wolfgang Büscher prowadzi w cie-kawy sposób narrację. Pozostawia wiele niedopowiedzeń, co nadaje

powieści tajemniczości. Wprowadza nas w świat poznanych przypad-

kowo ludzi. Opisuje też mistyczną, wręcz, wycieczkę do zony. Ale za-

wsze na końcu rozdziału pozostawia niedosyt, dlatego chce się zakrzyk-nąć – Wracaj pan, posiedź pan tam

jeszcze, bo chcę wiedzieć więcej!

mówię nieRomantyczna, z poczuciem humoru,

nawet całkiem ładna Ewa Bielska przyjeżdża z pro-

wincji do wielkiego miasta mając jako

jedyne oparcie w swoich

zmaganiach i smutkach kota

Filka. Znamy to? O tak!

Ewa nie ma faceta, kasy

i perspektyw, ale szczęśliwy zbieg

okoliczności powoduje, że część jej problemów rozwiązuje się.

Lekko napisana, w fajnym stylu, opty-mistyczna, nawet czasami bardzo zabawna książka. Dlaczego mówię

nie „Motylowi na szpilce” pani Beaty Wawryniuk? Mam dwa powody. Po

pierwsze w połowie książki zniesma-czyłam się, gdy przeczytałam, że Ewa

(tytułowy motyl) nosi wielgachne gacie. Ile razy można śmiać się z tego samego dowcipu? A po drugie, facet

jako lek na całe zło: Wtuliłam się w jego ciepłe ramię. O nie, nie tego już

za wiele, mówię nie!

K.M.

Lubisz komputerową rozrywkę? Lubisz poskakać w rytm muzyki i przy okazji spalać kalorie? Zainteresowało mnie to hasło i okazało się, że można to po-

łączyć. Nie tak dawno zobaczyłem na Allegro urządzenie steru-jące podłączane do PC-ta lub konsoli. Uwielbiam takie gadżety. Kupiłem.Okazuje się, że pomysł tańczenia przed komputerem, nie jest wcale taki nowy. Wywodzi się z Japonii, gdzie pierwsze automaty do tańca pojawiły się w salonach gier z końcem lat 90-tych. Później z począt-kiem XXI w., zyskał duża popularność w USA. Obecnie coraz częściej możemy zo-baczyć także w Polsce młodych ludzi tańczą-cych na maszynach w salonach gier albo na macie podłączonej do komputera w domu.Najtańsze maty można kupić za pośrednictwem Allegro za mniej niż 50 zł. Do niektórych nie jest do-starczane oprogramowanie, ale to żaden problem. Z Internetu bez

problemu możemy ściągnąć najbar-dziej popularną grę działającą z matą – Stepmania oraz ok. 1500 piosenek do tańczenia.

Ten gadżet doskonale nadaje się do zabawy nie tylko dla dzieci. Coraz częściej mata wykorzy-stywana jest na młodzie-żowych lub rodzinnych imprezach. Możemy się nieźle uśmiać oglądając popisy kolegów, wujków lub cioć. Niedawno wi-działem jak grupa studen-tów świetnie bawiło się na obozie, tańcząc wieczora-mi na macie podłączonej do laptopa i rzutnika. Okazuje się, że gry dzia-łające z matą do tańca mają setki tysięcy fanów na całym świecie. Więcej

informacji znajdziesz na www.stepmania.com lub

www.krokmania.com.

Jeśli znalazłeś coś interesującego w sieci lub ciekawy

gadżet napisz do mnie.

Łukasz Wysocki [email protected]

gadżetomaniapressówka

W Internecie pojawiła się strona domowa artystki o wdzięcznym pseudonimie Gaga Z. Artystka to stanowczo zbyt duże słowo, bo po-ziom wykonywanej przez nią piosenki jest naprawdę kiepski. Na po-czątku pomyślałam, że ktoś po prostu chce zwrócić uwagę, na mier-ność naszych niektórych idoli i dziwiło mnie, że w tym celu chciało się komuś zainwestować w stronę internetową, filmiki na Youtu-be itd. Okazało się jednak, że chodzi o reklamę środka na ZGAGĘ! www.gagaz.pl

Automat do tańca >>>

Można tańczyć na macie w domowym zaciszu >>

>

tańCZyłeś już Na MaCie?

Page 19: Plyn Pod Prad nr 29

adres redakCji:ul. Pilotów 19A/480-460 Gdańsk

tel./fax 058 710 82 [email protected]

skład redakCjiredaktor naCzelna: Katarzyna Michałowska;

zespół redakCyjny: Dominik Pietrzak,

Olga Witczak, Anita Niemczyk,

Małgorzata Olędzka, Łukasz Rudziński, Bartek Serkowski, Marcin Byliński,

Agnieszka Dąbrowska, Olga Kupicz,

Maciej Badowicz, Alina Jurczyszyn, Kasia Dziadul, Jakub Kupracz,

Tomasz Zdunek;

korekta: Małgorzata Olędzka,

Aleksandra KwiatkowskaMagdalena Skrzyńska,

Dominik Pietrzak, Olga Witczak.

jeśli ChCesz zaangażować się w tworzenie gazety – napisz:

[email protected]

reklama: Maciej Michałowski, [email protected]

skład i projekt okładki: Sylwester Gigoń

oddziały w polsCe:Kraków: Renata Matuszczak,

[email protected], 663 224 467; Łódź: Marcin Kołton,

[email protected], 663 224 487; Poznań: Ewelina Haliżak,

[email protected], 663 224 546; Warszawa: Anita Niemczyk,

[email protected], 663 224 480.

www.podprad.pl

Magazyn Studencki, copyright © płyń POD PRĄDWszelkie prawa zastrzeżone

Magazyn jest tworzony m.in. przez studentów z Ruchu Akademickiego Pod Prąd z pięciu głównych miast akademickich Polski. Skupia on ka-

tolickich i protestanckich studentów, którzy pragną żyć w przyjaźni z

Bogiem i inspirować do tego innych.

różn

ości

Pokrętek zaczął się zastanawiać nad swoim życiem i ku własnemu przerażeniu doszedł do wniosku, że wir wielkiego miasta wciągnął go już dawno, a on nawet tego nie zauwa-żał. Rano pomagał żonie wstać z łóżka (troszkę się bidulce przytyło ostatnio – jakieś 80 kg). Zanim zdążyła się do-toczyć do kuchni, biegł do sklepu po świeże piwo, a potem to już kierat – piwo na śniadanie, poranna prasówka (sąsiad regularnie wyrzuca mało sczy-tane gazety), siku, na drugie śniadanie piwo z kolegami przed blokiem, siku, piwo na obiad przed telewizorem, siku itd. aż do wieczora. Każdy dzień równie zajęty i nie ma jak wygospo-darować czasu na odpoczynek.

Do tej pory życie wydawało się Pokrętkowi całkiem znośne (zwłasz-cza w te rzadkie dni, gdy żona go nie biła), a teraz każdego poranka budził się z fatalnym uczuciem przemęcze-nia i beznadziei. W końcu postanowił jakoś zmienić swoje położenie i udał się po poradę do Wieśka – najstar-szego i najmądrzejszego człowieka w ich bloku. Rada starca wydała mu się co najmniej dziwna i nie wiedział, czy przemawiają przez niego praw-dziwa mądrość i doświadczenie, czy też duża ilość spożytego alkoholu. Nie zdążył też dopytać, w jaki sposób tak absurdalne rozwiązanie miałoby pomóc na jego kłopoty, bo Wiesiek stracił przytomność.

Mimo tego, że miał mało wiary w skuteczność wieśkowego rozwiąza-nia, Pokrętek postanowił jednak się do niego zastosować i... znaleźć pracę! Poszło mu dosyć łatwo, wbrew jego obawom (lub raczej nadziejom). Za-trudniono go jako dozorcę w ZOO. Nawet ciekawa praca i nikt nie kon-trolował go czy podjada jedzenie dla zwierząt, a on tak bardzo lubił banany. Jednak w żaden sposób chodzenie do pracy nie wpłynęło pozytywnie na zwiększenie się ilości wolnego czasu, a wręcz przeciwnie – gdy wracał po pracy, miał tyle piw do nadrobienia, że ledwo się wyrabiał do wieczora.

Po tygodniu poszedł ponownie do Wieśka i opowiedział mu o swoich frustracjach. Odpowiedź mędrca była równie krótka jak poprzednia – Rzuć pracę. I znowu zapadł w błogą, pijac-ką utratę świadomości.

W poniedziałek Pokrętek nie po-szedł do pracy. Nagle poczuł jakby dostał w prezencie dodatkowe 8 go-dzin dziennie i pierwsze piwo tego dnia wypił powoli i z namaszczeniem, delektując się każdą wolną minutą.

Anita

CZaSu

Sąsiad Pokrętka wyprowadził

się na wieś. Stwierdził, że

szybkie tempo życia w dużym

mieście go męczy.

Pokrętek od dawna

miał ochotę wyprowadzić

się z Gdańska, ale bardziej

ze względów rodzinnych

(tzn. żeby od tej rodziny

uciec). Jednak nie miał szans

na ucieczkę, bo żona poprosiła

weterynarza o wszycie mu

chipa.

W poSZuKiWaNiu

www.podprad.pl| 19

>>> Bezpłatny Magazyn Studencki

ISSN

150

7-21

0XNr

29/m

aj 20

08

www.podprad.pl

31 sposobów na spędzenie wakacji życia

KONKURSWygraj profesjonalne materiały do nauki języka angielskiego

Zajrzyj na stronę 7

Stres ? Wolę bez!

Czasem rządź – zacznij planować!

foto: 123RF

Page 20: Plyn Pod Prad nr 29

W dniach 12 – 16 maja 2008 roku na Wydziale Ekonomicz-no-Socjologicznym Uniwersytetu Łódzkie-go odbędzie się druga już edycja projektu Finance Week. Orga-nizatorem tego przed-sięwzięcia jest SKN PROGRESS. Wydarzenie to skie-rowane jest do stu-dentów pragnących poszerzyć swoją wie-dzę w zakresie finan-sów i ekonomii, daje możliwość wykorzy-stania zdobytej wie-dzy na gruncie prak-tycznym w trakcie warsztatów i szkoleń oraz inspiruje i roz-wija zainteresowania naukowe.

Więcej informacji na stronie www.progress.org.plkarole

2008Jak co roku na Politechnice Gdańskiej odbył się konkurs Karole. Uroczyste wręczenie nagród odbyło się 10 maja br w Teatrze Wybrzeże.

Organizatorami konkursu są członko-wie Koła Naukowego Project Mana-gement Politechniki Gdańskiej. W konkursie oceniane były prace projektowe, wykonane przez stu-dentów o firmach, na podstawie ich rzeczywistej sytuacji rynkowej.Prace były tworzone w kategoriach te-matycznych obejmujących następujące zagadnienia: Planowanie i Innowacje Produktu, Badania Marketingowe, Plan Marketingowy, Biznes Plan, Zarządza-nie Przedsięwzięciami z wykorzysta-niem MS Project.Laureaci otrzymali statuetkę „KARO-LA” oraz dyplom honorowy. Oprócz tego rozdane zostały atrakcyjne nagrody ufundowane przez firmy wspierające ideę konkursu. Patronat honorowy objęły władze Trójmiasta, a także wiele wybitnych osób min. prof. Leszek Balcerowicz.

Informacje na temat zwycięzców kon-kursu zostały zamieszczone na stronie Karoli 2008: www.karole.zie.pg.gda.pl

Tym razem edycja Net Vision odbyła się 17 – 20 kwietnia b.r. Przez czte-ry dni uczestnicy Konferencji wzięli udział w cyklu wykładów i szkoleń, przygotowanych przez specjalistów i praktyków z wieloletnim doświad-czeniem. Tak, jak w latach poprzed-nich, seminarium miało charakter interdyscyplinarny i cały jego program został podzielony na sześć ścieżek te-matycznych. Pierwszy i ostatni dzień był poświęcony na konfrontację wie-dzy teoretycznej z praktyką. W tym celu podczas pierwszego dnia prze-prowadzono równolegle kilka case-studies, a podczas ostatniego odbyły się warsztaty i szkolenia. Część roz-rywkową uroczystości wzbogacił ban-kiet oraz wiele konkursów.

sympatia, miłość, małżeństwoTo niecodzienny pomysł Akademic-kiego Stowarzyszenia Katolickiego Soli Deo. Od 18 kwietnia odbył się cykl spotkań poruszających tematy trud-ne, takie jak czysta miłość, wzajemne zaufanie, odnalezienie swojej drugiej połowy. Tegoroczny projekt odbył się w SGH i SGGW pod hasłem Do nieba we dwoje. Konferencje i wykłady poprowadzili między innymi ks. Tade-usz Bienasz, Wanda Półtawska, Jacek Pulikowski, Jan Halbersztat oraz para, która poznała się za pomocą portalu przeznaczeni.pl. Było też trochę roz-rywki: koncert Wioli Brzezińskiej z ze-społem Viola New Day oraz bal w Sali Kolumnowej SGH.www.solideo.pl

Erasmus Student Network ogłasza konkurs na najlepsze zdjęcie przedstawiające Polskę oraz inne kra-je europejskie. Celem konkursu jest spojrzenie na Europę i różnice kulturowe oczami polskich studentów za granicą oraz ob-cokrajowców przebywających na sty-pendium w Polsce. Discover Europe jest wspaniałą okazją do rozwoju i do-skonalenia swoich umiejętności foto-graficznych oraz dzielenia się własnymi poglądami na różnorodne oblicza Eu-ropy wraz z jej tradycjami i zwyczaja-mi. Pozwala także na odkrycie piękna otaczającego nas świata i odkrycia Europy nam dotąd nieznanej. Konkurs Discover Europe skierowa-ny jest do studentów polskich uczelni, a także obcokrajowców przebywają-cych w Polsce na wymianie. Więcej informacji znajdziesz na www.discovereurope.esn.pl

disCover europe finanCe week

Z każdej strony Europy, 11 maja do Gdańska zjechali miłośnicy sztuki ar-chitektonicznej, aby w międzynarodo-wym towarzystwie i w miłej atmosfe-rze wziąć udział w kursie naukowym. – Uczestnicy nie muszą martwić się o nocleg, wyżywienie ani plan podró-ży – mówi Monika Szczygieł, główny organizator kursu – O to wszystko za-dbają członkowie grupy BEST Gdańsk zdobywając uprzednio przychylność firm, które pokryją koszty tych wydat-ków. Kursantom pokażemy niezwy-kłość aglomeracji, którą zamieszkuje-my, w której stykają się style architek-toniczne różnych epok.Naukowe kursy BEST-u organizowa-ne są przez cały rok, przez 77 grup lokalnych organizacji BEST. Za jedyne 15 euro, czyli mniej niż obiad w do-brej restauracji również i Ty możesz zwiedzić europejskie miasta, posze-rzyć horyzonty, pogłębić swoją pasję (nie tylko architektoniczną!).

Chcesz wiedzieć więcej? Odwiedź www.best.gdansk.pl Poznaj uczestników i organizatorów kursu w Gdańsku: http://best.gdansk.pl/spring08

18 miast europejskich, 22 stu-dentów. Organizacja Studencka BEST Gdańsk organizuje kurs naukowy. Za jedyne 15 euro młodzi pasjonaci architektury będą w maju poznawać uroki trójmiasta.

good, better... the best

Szkoła Główna Handlowa 14 -15 maja 2008Na myśl o sesji dostajesz gęsiej skór-ki? Być może jeszcze nie, ale to tylko kwestia czasu. Jak ogarnąć chaos przed sesją i wyjść obronną ręką z tego po-gromu? Mamy coś dla Ciebie!DEN to cykl szkoleń i warsztatów na temat efektywnego i szybkiego zapa-miętywania, mnemotechnik, mind mappingu, szybkiego czytania, orga-nizacji czasu, radzenia sobie ze stre-sem. Z pewnością wybierzesz coś dla siebie.

Zapraszamy!SKN Psychologii Zarządzaniaszczegóły: http://akson.sgh.waw.pl/sknpz/den2008zapisy: [email protected]

dni efektywnej nauki

net vision 2008

pierwsza praCa w reklamieNie masz pomysłu na wakacje? Nie przegap momentu, kiedy konkuren-cja zmyje się na Wyspy i znajdź sobie dobrą pracę! W okresie V-VI’08 Me-dialine.pl, portal marketingowo-rekla-mowy, wraz z partnerami (m.in. Ka-riera.com.pl i IAA) organizuje projekt Pierwsza praca w reklamie. Wystarczy mieć kreatywne CV, być studentem pasjonatem reklamy i lubić wykorzy-stywać nadarzające się okazje. My skojarzymy Cię z pracodawcami po-szukującymi stażystów lub pracowni-ków i będziemy trzymać kciuki. Wejdź na www.medialine.pl i dowiedz się więcej.

Serdecznie zapraszamy do udziału!