ruczaj cafe nr 7/8 (2012)

16
egzemplarz bezpłatny ISSN 2083-1633 nr 7-8 (16-17) lipiec-sierpień 2012 MAGAZYN DLA NAS I O NAS konkurs filmowy Wakacyjny Rzeźba nie jest do ozdoby mówi Maciej Zychowicz Rzeźba nie jest do ozdoby

Upload: ruczajcafe-ruczajcafe

Post on 11-Mar-2016

216 views

Category:

Documents


1 download

DESCRIPTION

numer 7/8 (2012) gazety "Ruczaj cafe"

TRANSCRIPT

Page 1: ruczaj cafe nr 7/8 (2012)

MAG A Z YN D L A N A S I O N A S

egzemplarz bezpłatnyISSN 2083-1633

nr 7-8 (16-17) ■ lipiec-sierpień 2012

MAG A Z YN D L A N A S I O N A S

konkurs filmowyWakacyjny

Rzeźba nie jest do ozdobymówi Maciej Zychowicz

Rzeźba nie jest do ozdoby

Page 2: ruczaj cafe nr 7/8 (2012)

Do wygrania dziewięć karnetów na 9. Wakacyjne Podróże Filmowe w kinie Agrafka

Każdy karnet na jedenaście wejść ma tę zaletę, że można go wykorzystać samemu, ale można również przyjść ze znajomy-mi i wtedy z karnetu znika liczba wejść odpowiadająca liczbie wchodzących. Karnet jest ważny do 23 sierpnia br.

Page 3: ruczaj cafe nr 7/8 (2012)

Do wygrania dziewięć karnetów na 9. Wakacyjne Podróże Filmowe w kinie Agrafka

Pytanie konkursowe:Fundacja Cyrk Edison w styczniu 2012 roku uruchomiła w Krakowie drugie po Agrafce kino studyjne.Jak się ono nazywa i gdzie się znajduje?

Odpowiedzi należy przesyłać do 10 lipca 2012 r. na adres: [email protected] nagrodzone w konkursie powiadomimy e-mailem 11 lipca 2012 r.

Page 4: ruczaj cafe nr 7/8 (2012)

© Wszystkie prawa zastrzeżone. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych tekstów i nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Egzemplarz bezpłatny. Nakład 8000 egz.Zdjęcie na okładce: Fot. Jędrzej Majka. Redakcja: Jędrzej Majka (redaktor naczelny), Mikołaj Mańko (sekretarz redakcji), Agnieszka Kania, Paweł Chmiel, Ewa Ginter (korekta), Hanna Jakubionek (skład i łamanie), Marcin Jakubionek (projekt graficzny). Kontakt: e-mail: [email protected], tel. 604 400 464.

MAG A Z YN D L A N A S I O N A S

w numerze

Reklama: [email protected]; tel. 604 400 464, tel. 694 428 866.Kolejny numer ukaże się 3 września 2012. Zamówienia na reklamy przyjmujemy do 13 sierpnia 2012.

2Wakacyjny konkurs filmowy

5Listy do redakcji

6Rzeźba nie jest do ozdobyrozmowa z Maciejem Zychowiczem

8Czy warto walczyć o współmałżonka, który zdradził?o. Leon Knabit

9Pstrąg w solnej skorupieMikołaj Mańko

Jak wykorzystać wakacje?niania Ania

Wino nocy poślubnejPaweł Woźniak

Nie wyobrażam sobie domu bez zwierzątrozmowa z Joanną Wojciechowską

111214

Czekamy na listy: [email protected]

Wydawca: Wydawnictwo Nemrod, ul. Chmieleniec 29/22, 30-348 Kraków, www.nemrod.pl, e-mail: [email protected]. Druk: Drukarnia Colonel, ul. Dąbrowskiego 16, Kraków.

Page 5: ruczaj cafe nr 7/8 (2012)

© Wszystkie prawa zastrzeżone. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych tekstów i nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Egzemplarz bezpłatny. Nakład 8000 egz.Zdjęcie na okładce: Fot. Jędrzej Majka. Redakcja: Jędrzej Majka (redaktor naczelny), Mikołaj Mańko (sekretarz redakcji), Agnieszka Kania, Paweł Chmiel, Ewa Ginter (korekta), Hanna Jakubionek (skład i łamanie), Marcin Jakubionek (projekt graficzny). Kontakt: e-mail: [email protected], tel. 604 400 464.

Czekamy na listy: [email protected]

Wydawca: Wydawnictwo Nemrod, ul. Chmieleniec 29/22, 30-348 Kraków, www.nemrod.pl, e-mail: [email protected]. Druk: Drukarnia Colonel, ul. Dąbrowskiego 16, Kraków.

Listy do redakcjiDuch piłkarski szuka boiska

Jak widać za oknami, Euro 2012 w pełni, więc w narodzie obudził się duch piłkarski i wszyscy zaczęli(by) kopać piłkę, gdyby nie pojawiły się kłopoty – na Nowym Ruczaju po prostu nie ma miejsca na aktywne zajęcia dla tych, którzy wyrośli już z piaskownicy i nie są biegaczami. Innymi słowy, nowa część Ruczaju jest w dużej mierze wybetonowana i zajęta przez parkujące samochody (a i tak parkingów za mało) – dla dzieci i starszych to nie jest miejsce, gdzie można spędzić aktyw-nie czas.

Pomyślałem, że może Ruczaj Cafe zechcia-łoby patronować mobilizacji dzielnicy do zorganizowania takich miejsc. Jak wiadomo, wspólnoty tego nie zrobią, bo po prostu nie ma u nich przestrzeni. Ponoć od 2 lat mówi się o boiskach przy ul. Lubostroń, ale spra-wa ciągnie się w nieskończoność i chyba nie widać zapału po stronie samorządu. Jeżeli RC mogłoby patronować akcji i nagłośnić ją, to sądzę, że korzyści byłyby obustronne – bardziej skonsolidowana społeczność (wo-kół boisk) oraz silniejsze związanie RC ze społecznością. A na przyszłość może trochę mniej sfrustrowana młodzież... Czyż nie jest ciekawe to, że starsza część Ruczaju, gdzie mieszkałem przez kilkanaście lat, jest o wiele lepsza do życia niż nowa, mimo że powstała w ciemnych latach PRL-u?

Pozdrawiam serdecznie,Paweł Polak

Od redakcji: Panie Pawle, dziękujemy za list i zainicjowanie tematu boisk na Nowym Ruczaju. Pana listem rozpoczynamy dyskusję. Mamy nadzieję, że oprócz mieszkańców Ru-czaju – naszych Czytelników temat podejmą także radni czy osoby decyzyjne z magistratu.

Wielkie przeniesieniePrzychodni Weterynaryjnej Focus-Vet!

Pragniemy poinformować wszystkich mi-łych Klientów przychodni weterynaryjnej Focus-Vet, że na początku lipca 2012 roku zmieniamy siedzibę. Przenosimy się do nowe-go lokalu przy ul. Szwai 16.

Ponieważ nasze przeniesienie zbiega się z początkiem sezonu wakacyjnego, kiedy to wraz z pupilami wyruszamy w podróż, chcie-libyśmy przypomnieć kilka ważnych spraw związanych z wyjazdami. Podstawową rzeczą przy każdej wyprawie z psem jest posiadanie aktualnych szczepień przeciwko wściekliźnie, ponieważ jest to szczepienie obowiązkowe, które powinno być powtarzane co rok. Rów-nie ważne są szczepienia przeciwko chorobom zakaźnym, a także odpowiednie zabezpiecze-nie przeciwkleszczowe. Ponieważ w czasie wakacji więcej czasu spędzamy w lasach i na łąkach, nasze zwierzęta są bardziej narażone na inwazję tych niesympatycznych stworzeń, które są odpowiedzialne za przenoszenie groź-nych dla życia chorób, takich jak babeszjoza i borelioza. Podczas podróży zagranicznych należy także pamiętać o odpowiednim doku-mencie oraz oznakowaniu naszego zwierzaka. Każdy podróżujący za granicę pies czy kot po-winien mieć założony mikroczip, zawierający numer identyfikacyjny, oraz posiadać pasz-port. Numer takiego mikroczipu można za-rejestrować w międzynarodowej bazie danych Safe-animal, a wtedy, w razie zaginięcia zwie-rzaka, możemy skuteczniej go poszukiwać.

Serdecznie pozdrawiamy wszystkich na-szych pacjentów, życzymy miłych wakacyj-nych przygód i bezpiecznego powrotu do domu. A po powrocie zapraszamy do nowej siedziby przy ul. Szwai 16.

Zespół Focus-Vet

WAKACJE NA BUDOWIE

Prace związane z budową linii tramwajowej idą pełną parą. Nie stwierdzamy opóźnień, które mogłyby wpłynąć na termin zakończenia inwestycji, przewidywany na przełom listopada i grudnia. Oczywiście z uwagi na padający deszcz czy też wysokie temperatury zdarza się, że musimy korygować bieżący harmonogram, ale nie prze-kłada się to na czas zakończenie inwestycji. Wychodzimy z założenia, że lepiej przełożyć termin asfaltowania o kilka dni, niż zrealizować go

w warunkach pogodowych, które mogłyby wpłynąć na trwałość powierzchni.

Wkrótce chcemy zakończyć asfaltowanie północnej (od strony Kampusu) jezdni w ulicy Grota-Roweckiego i w wakacje skoncentrować się na jezdni południowej. Tym samym otworzymy możliwość skrętu w Norymberską czy Gronostajową. Zamknięty natomiast zostanie skręt w ul. Rostworowskiego. Kiedy spadnie zapotrzebowanie studentów na przewozy, wy-łączymy na około 3 tygodnie obsługę tramwajową. W tym czasie zlikwidujemy obecną przejazdówkę i połączymy wykorzystywany odcinek torowiska z kolejnym, już wykonanym. Transport pasażerów przejmą wtedy autobusy. Jest szansa, że po całej długości torowiska będziemy jeździli już od paź-dziernika.

Michał Pyclik, ZIKiT

Page 6: ruczaj cafe nr 7/8 (2012)

6

RUCZAJ CAFE ■ nr 7-8 ■ lipiec-sierpień 2012

nie jest do ozdoby

R O Z M O W A M I E S I Ą C A

S T U D E N T N A R U C Z A J U

JĘDRZEJ MAJKA: Dlaczego rzeźba?

MACIEJ ZYCHOWICZ: Rzeźba to jest im-peratyw kategoryczny. Albo musi się rzeźbić, albo lepiej się do tego nie zabierać. Sfrustrowa-ni, niezrealizowani artyści są naprawdę bardzo uciążliwi dla otoczenia.

Jak robi się dobrą rzeźbę?Nie wiem. Nikt tego nie wie.

To inaczej. Po czym poznać dobrą rzeźbę?O tym mówić łatwiej. Dla każdego jest ona inaczej dobra. Są oczywiście pewne prawidła. Rzeźba, jak każdy obiekt sztuki, musi mieć wewnętrzną konstrukcję. Kompozycja obra-zu rozgrywa się na płaszczyźnie – budują ją proporcje, napięcia, harmonie i dysharmonie barwne, ale przecież dramat, film czy perfor-mance też muszą mieć swoją konstrukcję – myślową i emocjonalną. Dla mnie rzeźba jest w sposób szczególny zależna od konstrukcji: i architektonicznej, i ideowej.

Ma Pan ulubioną rzeźbę w Krakowie?Tak. Niejedną. Na przykład pomnik Diet-la na placu Wszystkich Świętych. Rzeźba o niezwykłej prostocie i sile. To chyba najlep-sza rzeźba Dunikowskiego. Nie spotkałem rzeźbiarza (niezależnie od preferencji stylo-wych), u którego nie znalazłaby uznania.

Stawianie każdego nowego pomnika w na-szym mieście kończy się awanturą. Jest pan awanturnikiem? Rzeczywiście, niektóre z pomników bardzo mnie drażnią. Inne mniej. W tej pierwszej grupie na czołowym miejscu stawiałbym pomnik Piotra Skargi na placu Marii Mag-daleny. Dla mnie to miejsce szczególne. W czasach, kiedy chodziłem do liceum pla-stycznego, szwendałem się po Kanoniczej ze szkicownikiem. Byłem na każdym podwór-ku. Rysowałem wszystko i do dziś uważam to miejsce za „swoje”. Postawiona tam rzeźba jest niedobra. Eklektyczna. Ma konstrukcję

dzwonka. Spada z cokołu. I jeszcze próbuje udawać nowoczesność. Jest naprawdę fatalna. Kiedy wchodzi się w miejsce, które ma taką wartość historyczną i estetyczną, trzeba być ostrożnym. Uważam, że w taką przestrzeń lepiej wejść z czymś zupełnie współczesnym. Będzie to dowód na to, że myśl ludzka nie skończyła się. Myślimy dalej. Rzeźbimy dalej. Tworzymy nowe formy, a nie naśladujemy ja-kichś przeżutych form historycznych.

A co z postacią Jana Pawła II? Co by nie powiedzieć, nie ma on szczęścia do pomni-ków. Tylko kilka jest naprawdę dobrych, zresztą stoją poza Krakowem. Pana dzieło znajduje się na przykład w Waszyngtonie.Złożyłem sobie wewnętrzną obietnicę, że nie zrobię Jana Pawła II za życia, bo mu to szkodzi. Bo zamienia się go w bibeloty. Bo jest wszędzie. Niektórzy mówią, że pewne pomniki w Krakowie powstały z mojej winy, bo ja odmawiałem ich zrobienia (śmiech). Odmówiłem z pięć razy. Ten w Waszyng-tonie został niejako wymuszony na mnie przez abpa Józefa Życińskiego. W końcu zgodziłem się, stawiając warunek, że zrobię tak, jak uważam. Podczas jednej z ostatnich pielgrzymek do Krakowa Papież, z postępu-jącą chorobą Parkinsona, przejeżdżał Kape-lanką. Stała tam moja żona, kobieta twarda jak skała, i rozpłakała się... Obraz. Wielki ból, a zarazem triumf ducha nad sypiącym się ciałem... Powiedziałem sobie wówczas, że coś takiego zrobię. Triumf ducha nad cia-łem. Szkice wysłałem do arcybiskupa faksem. Ucieszył się. Powiedział, że jest prawdziwy i że takiego pomnika nie ma. Po czym wysłał plany do episkopatu amerykańskiego i szyb-ko usłyszał od nich, że oni chcieli papieża przywódcy, a nie zgrzybiałego starca. Rozpo-częły się dyskusje. Wersja ostateczna jest zbli-żona do moich pierwszych rysunków, jednak naznaczona pewnym kompromisem.

To jedyny pomnik papieża, jaki Pan zrobił?Tak.

mówi Maciej Zychowicz

Rzeźba6

Fot.

arch

. pry

w. M

acie

ja Z

ycho

wic

za

Page 7: ruczaj cafe nr 7/8 (2012)

7

RUCZAJ CAFE ■ nr 7-8 ■ lipiec-sierpień 2012

świeżego pomysłu. Naszkicowana w ciągu mi-nuty koncepcja do końca nie zmieniła się ani o jotę. Poza tym jednym przypadkiem nie wie-rzę w natchnienie...

Nie wierzy Pan w natchnienie? Co ja słyszę?Nie wierzę, że wszystko można zrobić za po-mocą natchnienia. Temu procesowi myślo-wemu trzeba dać pożywkę. Tak naprawdę, czasem, ale bardzo rzadko, ma się poczucie, że coś przyszło z zewnątrz i przepłynęło przez człowieka. Ale to są wyjątkowo rzadkie chwile. Zazwyczaj siada się przed pustą kartką i nic nie przychodzi do głowy. Wtedy trzeba po prostu zacząć rysować, czasami bardzo długo – aż do skutku. Nie wolno zatrzymać się na pierwszej myśli. Nie wolno też jej porzucić. W pracy twórczej trzeba być czujnym. To jest jak droga pełna ryzyka, w której czekamy na przygodę...

Dlaczego Pychowice? Lubi Pan tę część Krakowa?To jest moje miejsce. Kiedy przed laty, wziąw-szy ślub w połowie studiów, szukaliśmy miejsca dla siebie, z pomocą rodziców żony kupiliśmy tę chatę. Oboje wiedzieliśmy, że to jest nasze miejsce. Ja już w podstawówce przyjeżdżałem tu na wagary (śmiech). Zatrzymywałem się przy spółdzielni w Pychowicach na oranżadę i jechałem dalej na rowerze do Tyńca. Miałem jakiś sentyment do tego miejsca. Nie ze wzglę-du na urodę domów, bo to jest taka polska wieś, z bałaganem architektonicznym, ale ma coś w sobie. Z jednej strony Wisła, z drugiej Skałki Twardowskiego. Zawsze mamy jakieś psy, z którymi szwendamy się po okolicy. Tu Kraków kończy się najszybciej i najszybciej można do niego wrócić. 10 minut na rowerze lub pół godziny spacerem.

Maciej Zychowicz – artysta rzeźbiarz urodzony w 1957 r. Profesor nadzwyczajny

w Akademii Pedagogiki Specjalnej w Warszawie. Zajmuje się rzeźbą, medalierstwem, rysunkiem

i projektowaniem wnętrz. W swoim dorobku ma wiele wystaw indywidualnych i zbiorowych w

kraju i za granicą. Laureat m. in. Nagrody Fundacji Romerów (Kanada) za twórczość

w sztuce sakralnej.

S T U D E N T N A R U C Z A J U

Wiele realizacji wykonał Pan na zamówie-nie instytucji kościelnych. Czy Kościół jest wciąż mecenasem rzeźby?Nie nazwałbym w tym kontekście Kościoła mecenasem. Kościół jest zleceniodawcą, bo jest użytkownikiem tych rzeźb. Mecenas daje fundusze na potrzeby artystyczno-estetycz-ne, Kościół zaś zamawia obiekty sztuki głów-nie dla celów funkcjonalnych. Do tych funk-cji (poza liturgicznymi) zaliczyłbym również potrzebę zdobienia. No i tu jest moment, który ja definiuję jako front mojej walki z Kościołem. To jest taka walka wewnętrzna. Czuję się członkiem Kościoła, więc walkę toczę również ze sobą, jako jednym z jego członków. Jestem mianowicie przekonany, że sztuka w Kościele nie powinna służyć do zdobienia. Księża często uważają, że to jest dekoracja, a ja uważam, że sztuka nie służy w kościele do dekorowania. Służy do przy-woływania sensów, do wyrażania pewnych treści, budzenia w człowieku pewnych do-znań. W kościele człowiek przede wszystkim porusza się w przestrzeni znaczeń i sensów, dlatego przez lata walczę, przy każdej okazji, z krzyżem traktowanym jako element deko-racyjny. Krzyż wkłada się wszędzie: w ławki, balustrady, naczynia liturgiczne, ornamenty. A Krzyż to poważny znak. Nie można go uży-wać jako ozdóbki. W takich rutynowych dzia-łaniach niepostrzeżenie zatracamy sensy. Wie-lu ludzi nigdy nie było w muzeum czy galerii, ale w kościele był każdy. I to właśnie w kościele zetknął się po raz pierwszy z malarstwem czy rzeźbą. Stąd to takie ważne. Tu rozpoczyna się wychowywanie i poznawanie sztuki.

Panie Profesorze, lubi Pan uczyć, prawda?Lubię. Choć to dla mnie świeża przygoda. Z reguły jest tak, że absolwent zostaje na uczelni i rozpoczyna swoją karierę, od asy-stenta do profesora. U mnie tak nie było. Kiedy ja i moja żona ukończyliśmy sto lat, każde z nas po pięćdziesiąt (śmiech), po-wiedzieliśmy sobie tak: albo do grobu, albo wszystko od nowa. Wsiedliśmy na rowery i pojechaliśmy do Santiago de Compostela,

zaczęliśmy tańczyć salsę, uczyć się hiszpań-skiego. W ramach tych nowych zadań zrobi-łem z wolnej stopy doktorat i wkrótce zosta-łem wykładowcą w Warszawie.

Rozmawiamy w Pychowicach, za ścianą Pana pracownia, a w pobliżu kościół i klasz-tor Zmartwychwstańców. Tam z kolei Pana rzeźby połączone z abstrakcyjnym malar-stwem. Kiedy ks. Kazimierz Wójtowicz (ówczesny prowincjał Zmartwychwstańców) zapro-ponował mi zrobienie tryptyku o Emaus, spytałem, czy ma to być tryptyk w sensie średniowiecznego ołtarza szafowego czy kon-strukcji ideowej? Zgodziliśmy się, że chodzi o to drugie. Tak więc stanęło na tryptyku ideo-wym. Jest on efektem ciągnącej się już wiele lat współpracy z moim przyjacielem Ada-mem Brinckenem, który po moich rzeźbach umieszczonych w przestrzeniach sakralnych „wędruje” swoim abstrakcyjnym malarstwem. Tryptyk miał zagarnąć całą przestrzeń i znaj-dujących się w niej ludzi. Powstała rzeźba o czasie symbolicznym. Uczniowie, którzy idą do Emaus, są cieniami, negatywami, dopiero poprzez spotkanie z Jezusem nabierają rzeczy-wistego życia, stają się naprawdę trójwymiaro-wi. Więc w pierwszej scenie tylko Chrystus jest postacią przestrzenną. W środkowej ucz-niowie jakby „stają się”. I w trzeciej, gdy roz-poznali już Chrystusa, wracają do Jerozolimy. Już jako w pełni przestrzenne postaci kierują się w stronę ołtarza, jakby chcieli uczestniczyć w dzisiejszej liturgii i być we współczesnym Kościele.

Osią całej kompozycji jest stół, który w środ-kowej części tryptyku jest stołem biesiadnym, a następnie, z zachowaniem jedności materiału i proporcji, staje się stołem liturgicznym. Cele-brujący przy nim Mszę świętą ksiądz wchodzi w przestrzeń czasu mitycznego – niezmienne-go czasu święta.

To była moja najszybsza praca nad koncep-cją – obraz przyszedł jako coś gotowego i ko-niecznego, kiedy właśnie usiłowałem odpocząć od myślenia, w poczuciu braku jakiegokolwiek

R O Z M O W A M I E S I Ą C A

Fot.

arch

. pry

w. M

acie

ja Z

ycho

wic

za

Page 8: ruczaj cafe nr 7/8 (2012)

8

RUCZAJ CAFE ■ nr 7-8 ■ lipiec-sierpień 2012

o współmałżonka, który zdradził?

Zawsze trzeba walczyć. Jeśli żona naprawdę kocha swego małżonka, nie opuszcza go w chorobie, upadku i trud-nościach. Jeśli mąż mający około czterdziestki zakochu-

je się w dziewiętnastoletniej dziewczynie, która mogłaby być jego córką, i uważa, że rodzina jest przeszkodą w osiągnięciu szczęścia, to znaczy, że tatusiowi odbiło, że resztka młodzień-czych hormonów uderzyła mu do głowy. A to choroba. Jeśli żona kocha męża, to walczy o niego, walczy dla niego, bo z nim jest źle. Walczy dla ratowania go z tego bagienka. Następna rzecz, że za pół roku, za rok, ta „kobieta życia” może okazać się zupełnie nieodpowiednia. Dobra kochanka rzadko jest później dobrą żoną. Po co ma prać skarpety starszemu panu, jeśli wokół niej kręci się dziesięciu młodych...

o. Leon Knabit

S T R O N A O J C A L E O N A

Czy warto walczyć

o. Leon Knabit – najpopularniejszy mnich w Polsce. Słynie z otwartości i niesamo-witego poczucia humoru. Autor wielu książek, m.in. Czy zwierzęta mają duszę?, Instrukcja obsługi mężczyzny i Kogo kochają kobiety?, której fragment zamieszczamy obok.

o. Leon Knabit – najpopularniejszy mnich w Polsce. Słynie z otwartości i niesamo-witego poczucia humoru. Autor wielu książek, m.in. Czy zwierzęta mają duszę?, Instrukcja obsługi mężczyzny i Kogo kochają kobiety?, której fragment zamieszczamy obok.

CENTRUM HANDLOWEPASAŻ 33ul. Bobrzyńskiego 33

CENTRUM HANDLOWE OSIEDLE EUROPEJSKIEul. Bobrzyńskiego 37

CENTRUM HANDLOWE PASAŻ RUCZAJ ul. Raciborska 17

SUPERMARKET ŁOKIETEK ul. Borkowska 17b, ul. Kobierzyńska 123, ul. Obozowa 46

LEWIATANul. Kobierzyńska 42

GALERIA HANDLOWA SOLVAY PARK ul. Zakopiańska 105

DŻIN MARKETul. Borsucza 12

DELIKATESY EKOLOGICZNEBIOVERTul. Miłkowskiego 23

CUKIERNIA ZAJĄCul. Grota-Roweckiego 9, ul. Kobierzyńska 93

GALERIA SMAKU U JACKA ul. Chmieleniec 2, ul. Szuwarowa 1

DAY SPA CASCADA ul. Szuwarowa 1

JAGIELLOŃSKIE CENTRUM INNOWACJI ul. Bobrzyńskiego 14

PRZYCHODNIA DĘBNIKIul. Szwedzka 27

PRZYCHODNIA RUCZAJ–ZABORZE ul. Miłkowskiego 19

PRZYCHODNIA RUCZAJ–ZACHODNIAul. Zachodnia 27

SAMORZĄDOWE PRZEDSZKOLE NR 58 ul. Skośna 2

J&J SPORT CENTER Skotniki, ul. Winnicka 40

DELIKATESY EURO ul. Jahody 2

RESTAURACJA MIĘDZY-NAMI Colosseum, ul. Miłkowskiego 3 A

tu nas znajdziesz NASZE SKLEPY AVITA ul. Kamieniecka 13,ul. Miłkowskiego 3 A

SMOCZE JADŁO – KAMPUS UJ ul. Gronostajowa 7, ul. Łojasiewicza 4

MINIMARKET MAJA ul. Obozowa 64/01

DELIKATESY FRAŻET ul. Chmieleniec 6

SKLEP SPOŻYWCZY AGAul. Ceglarska 27

SKLEP TERESKO Skotniki, ul. Batalionów Chłopskich 2 A

SKLEP SPOŻYWCZY Pychowice, ul. Skalica 28

DELIKATESY TYMBARK Pychowice, ul. Sodowa 19/9

SKLEP WINA Z GRUZJIul. Lipowa 6 E

PERFECT GYMul. Zakopiańska 62 lokal F

KAMPUS UJ

KOLPORTAŻ BEZPOŚREDNI

Page 9: ruczaj cafe nr 7/8 (2012)

9

RUCZAJ CAFE ■ nr 7-8 ■ lipiec-sierpień 2012

Latem lubię lekkie jedzenie. Takie, by do niego pasowało dobrze schłodzo-ne, wytrawne białe wino. Na szczęście

każdy upał kiedyś się kończy i w wakacyjny czas przez otwarte okno do mojego poko-ju przedostaje się miły wieczorny chłodek. W taki dzień warto podać na kolację rybę zapieczoną w soli. Proponuję pstrągi, ale można wziąć także inne rodzaje ryb. Ryba upieczona w soli jest smaczna, soczysta i wcale nie taka słona. Do tego dania idealnie pasuje sałatka z pomidorów i rukoli, polana sosem winegret oraz lampka orzeźwiającego wina.

Pstrąga należy dobrze umyć i wypatro-szyć (nie trzeba skrobać), a następnie

dokładnie wysuszyć jego powierzchnię. Je-śli mamy takie upodobania, do środka ryby wkładamy zioła i plasterek cytryny. Połowę soli rozkładamy w żaroodpornym naczy-niu, na niej kładziemy rybę i zasypujemy drugą połową soli. Wkładamy naczynie na 30 minut do piekarnika. Pieczemy pstrą-gi w temperaturze 200 stopni. Po wyjęciu ostrożnie zdejmujemy powstałą skorupę z soli, delikatnie wyjmujemy rybę i zdejmuje-my z niej skórę. Smacznego.

Mikołaj Mańko

D O B R Z E D O P R A W I O N E 9

Mikołaj Mańko – pochodzi z Drohobycza, autor książki Kuchnia klasztorów prawosławnych. Na co

dzień przewodnik po Krakowie, można go spotkać w różnych częściach miasta, zawsze w otoczeniu

ludzi. Kiedy nie oprowadza turystów, zamyka się w kuchni i gotuje.

Mieszka w Pychowicach.Zdję

cia:

jm

Składniki■ 2 pstrągi■ 2 kg soli

9D O B R Z E D O P R A W I O N E 9

Page 10: ruczaj cafe nr 7/8 (2012)

10

RUCZAJ CAFE ■ nr 7-8 ■ lipiec-sierpień 2012

Page 11: ruczaj cafe nr 7/8 (2012)

11

RUCZAJ CAFE ■ nr 7-8 ■ lipiec-sierpień 2012

wę. Nie musi to być od razu wyjazd za granicę, przecież wokół Krako-wa i w Polsce jest tyle pięknych miejsc. Kto wie, czy dzieci nie wolałyby wyjazdu pod namiot od pobytu w luksusowym hotelu? Nawet jedno-dniowy wypad poza miasto może okazać się pełną wrażeń „wycieczką--ucieczką”, jeśli stworzymy odpowiednią atmosferę i autentycznie za-angażujemy się w sprawianie dzieciom (i sobie) przyjemności. Miło będzie potem, podczas długich zimowych wieczorów, oglądać zdjęcia i wspominać mniej lub bardziej niesamowite przygody na górskim szlaku czy podczas zwykłego rejsu statkiem po Wiśle.

Najważniejsze, aby zostawić w dobrze zamkniętym sejfie wszystkie sprawy zawodowe, maile i służbowy telefon. Dać sobie szansę na

bycie tu i teraz. W razie niepogody urządzić dzień piżamowy i smażyć z dziećmi naleśniki z niezdrowym cukrem. Zapomnieć o telewizo-rze i poczytać na głos zabawne historie. Pobawić się w sklep i pograć w zapomniane gry.

Bezcenne chwile bycia razem warto wykorzystać w sposób maksy-malny, bo dzieci szybko dorastają i wkrótce będą wolały spędzać

wakacje raczej z rówieśnikami niż z rodzicami. Na pocieszenie rodzi-cielskich sumień uwaga na koniec: jeśli babcia, ciocia czy inna dobra dusza zgodzi się zaopiekować dziećmi, rodzice powinni znaleźć choć-by jeden letni weekend tylko dla siebie i wyjechać na romantyczną randkę. Całej rodzinie wyjdzie to na dobre.

Udanych i słonecznych wakacji!

niania AniaLetnie miesiące i okres urlopu to czasami jedyna okazja do tego, aby jeszcze raz spróbować zbliżyć się do naszych dzieci i nie stracić z nimi kontaktu. W ciągu roku zapracowani, zmęcze-

ni i w ciągłym stresie zwykle nie mamy wystarczająco czasu, a nawet ochoty, na wspólne zabawy czy rozrywki. Kiedyś jednak w swoim napiętym grafiku i ciągłej pogoni za… – no właśnie, za czym? – mu-simy się zatrzymać i znaleźć czas dla małych istot, które powinny być dla nas życiowym priorytetem. Sugestie na temat tego, w jaki sposób ów drogocenny czas znaleźć, można przeczytać w numerze 9/2011 „Ruczaj Cafe”. Teraz zastanówmy się, dlaczego, ze względu na dzieci, warto wykorzystać cudowny czas wakacji.

Wspólny wyjazd lub tydzień bez chodzenia do pracy, przedszkola i szkoły wydaje się dobrym momentem na nadrobienie zale-

głości w byciu rodziną i okazywaniu sobie nawzajem zainteresowania. Problem jednak w tym, że zaległości w bliskich relacjach praktycznie nie da się nadrobić, można je tylko próbować mądrze odbudować. Lepiej więc odłożyć na bok ambitne plany typu: „teraz zajmę się od-zwyczajaniem Michała od komputera” czy „wreszcie systematycznie poćwiczę wierszyki logopedyczne z Weroniką”. Na tego rodzaju dzia-łania jest czas na co dzień, wakacje natomiast powinny być okresem oderwania od normalności, wypełnionym wyjątkowymi chwilami.

Zamiast wysyłać dzieci na wakacje z babcią, bo my w tym czasie musimy zrobić remont mieszkania, zaplanujmy wspólną wypra-

Jak wykorzystać wakacje?

N I A N I A N A R U C Z A J U

Page 12: ruczaj cafe nr 7/8 (2012)

przeurocze działki rekreacyjne. To sprawiło, że obecnie na bardzo małym obszarze zare-jestrowanych jest aż 3 tysiące producentów wina. Ci najsławniejsi, jak Béla Fekete czy Imre Györgykovács, to zaledwie jednohekta-rowi winiarze. Nowe gwiazdy, jak Károly Ko-lonics, uprawiają winnice „aż” na 5 hektarach. Robią to naturalnie, bez chemii i bez zbęd-nych ekologicznych certyfikatów – chyba jako jedni z ostatnich na świecie.

Prawie nieznany w Polsce region Somló po-łożony jest na obszarze 500 ha, na stokach

powulkanicznej góry oddalonej od Balato-nu o kilkadziesiąt kilometrów w kierunku północno-zachodnim. Bazaltowa zwietrzała gleba sprawia, że wina są mocno mineralne, ze słonawą nutą w smaku. Aromaty (zapew-ne duży udział ma tu praktykowana natu-ralna fermentacja na lokalnych drożdżach) z jednej strony prezentują nuty ziołowe, dojrzało-owocowe, migdałowe i kapuściane, a z drugiej ujawniają rześką przestrzeń szom-lońskiego krajobrazu tuż po burzy.

Na Węgrzech w zwyczaju jest darowanie butelki szomlońskiego wina, zwłaszcza

z lokalnej odmiany juhfark, młodej parze przed nocą poślubną – istnieje przeświadcze-nie, że ułatwia ono poczęcie syna.

Paweł Woźniak

Wina z Somló są dostępne w sklepie przy ul. Lipowej 6E

Cesarzowa Maria Teresa Habs-burg codziennie przed zaśnięciem wypijała kieliszek tego sławetnego wina. Doczekała się szesnaściorga potomków.

Wino z węgierskiego Somló, bo o nim mowa, jeszcze w XIX wieku cie-szyło się większą sławą niż wina

tokajskie. W bogatym Budapeszcie w dobrym tonie było posiadanie choć skrawka szomloń-

skiej ziemi z winnicą. Po II wojnie światowej znacjonalizowano ziemie, w większości należą-ce do zakonu Cystersów, i rozparcelowano na

Wino nocy poślubnejP O M Y S Ł N A P R E Z E N T

Fot.

arch

. pry

w. P

awła

Woź

niak

a

Page 13: ruczaj cafe nr 7/8 (2012)

Wino nocy poślubnej

Fot.

arch

. pry

w. P

awła

Woź

niak

a

Page 14: ruczaj cafe nr 7/8 (2012)

14

RUCZAJ CAFE ■ nr 7-8 ■ lipiec-sierpień 2012

P O G O D Z I N A C H

Pracuje Pani jako...Lektor języka angielskiego. Chyba od zawsze uczyłam się tego języka, a potem postanowiłam uczyć innych. Pracowałam z osobami w róż- nym wieku, teraz uczę studentów na AGH.

Ale na tym nie kończą się Pani zaintereso-wania?Oczywiście, że nie. Całe dzieciństwo marzyłam o psie, miałam kontakt z wieloma zwierzętami. Wreszcie na 10. urodziny dostałam owczarka niemieckiego długowłosego. Mój pierwszy plan był taki, żeby studiować weterynarię, ale to się nie udało, stąd anglistyka. Nieustannie otaczały i otaczają mnie różne stworzenia. Nie wyobrażam sobie domu bez zwierząt.

A jak teraz realizuje się Pani pasja?Dwa lata temu odkryłam Polski Klub Psa Rasowego, organizację, która działa w Polsce od 11 lat i wydaje czasopismo „Kynologia”. Zapisałam się i postanowiłam na serio zająć się kynologią. Od listopada 2011 r. jestem przewodniczącą Oddziału nr 5 w Krakowie. W sierpniu 2010 r. zdałam egzamin na sę-dziego stażystę, a od 27 maja bieżącego roku jestem pełnoprawnym sędzią kynologicznym.

Sędzia kynologiczny! Kto to taki? Czym się zajmuje?W ramach wystaw psów rasowych sędzia oce-nia psy na ringu, a w celu dopuszczenia suki lub

psa do rozrodu robi przeglądy hodowlane oraz przeglądy miotów. Na wystawie psy otrzymują dyplomy, a te najlepsze w różnych konkuren-cjach – także medale i pamiątkowe puchary.

Na czym polega profesjonalna hodowla psów?W styczniu 2012 roku weszła w życie ustawa o ochronie zwierząt, która zakłada zakaz sprzedaży psów poza hodowlami zrzeszony-

mi w organizacjach kynologicznych i zabrania sprzedaży zwierząt poza miejscem hodowli. Ponieważ mam zamiar rozwinąć hodowlę, ku-piłam sukę Whisky Lea Wilcze Gniazdo i cze-kam, aż osiągnie odpowiedni wiek i zdobędzie kwalifikacje hodowlane. Hodowca musi dbać o swoich podopiecznych, np. nie przeciążać ich stawów (szczenięta ras dużych nie powinny chodzić po schodach!), karmić odpowiednimi

preparatami itd. Ważne są warunki mieszka-niowe. Każdy pies musi chodzić na spacery – bieganie po ogródku to za mało. Poza tym konieczna jest socjalizacja zwierzęcia, bo spo-sób traktowania psa wpływa na jego kontakty z otoczeniem. Sprawa jest bardzo ważna, bo źle prowadzony pies może nawet skończyć swoje życie zastrzykiem usypiającym. Na pew-no nie wolno izolować psa od otoczenia i śro-dowiska, które go otacza.

Jakich rad udzieliłaby Pani komuś, kto chciałby mieć psa z rodowodem?Warto sprawdzić przynależność hodowli, bo nie wszystkie nowe organizacje mają coś wspólnego z prawdziwą kynologią. Istotny jest numer z księgi hodowlanej. Nie warto korzystać z miejsc, gdzie jest bardzo dużo psów, bo to oznacza brak kontroli nad nimi. Koniecznie trzeba na własne oczy zoba-czyć, jak są traktowane i gdzie są trzymane szczenięta. Samo obejrzenie ślicznych zdjęć w internecie to za mało. Można przeprowa-dzić krótki test pod kątem typu osobowości

małego psa lub suczki. Generalnie trzeba sprawdzić wszystko – od poznania samego hodowcy aż po obserwację, jak szczenięta zachowują się między sobą.

Można się jakoś z Panią skontaktować?Zapraszam na moją stronę internetową: askowewilki.weebly.com oraz pkpr.pl

rozmawiała Ewa Ginter

mówi Joanna Wojciechowska

Nie wyobrażam sobie domu bez zwierząt

∎ profilaktyka ∎ leczenie ∎ badania laboratoryjne

ul. Szwai 16 (obok Winoteki)tel. 12 263 10 59

czynne:pn-pt 10.00-13.00 i 14.00-19.30 sb 10.00-14.00

∎ chirurgia ∎ stomatologia ∎ okulistyka

PRZYCHODNIA WETERYNARYJNAsalon piękności dla psów i kotów

świadczymy pełen zakres usług weterynaryjnych:

Uwaga! Od lipca nowe miejsce i nowe godziny przyjęć!

Fot.

arch

. pry

w. J

oann

y W

ojci

echo

wsk

iej

Page 15: ruczaj cafe nr 7/8 (2012)

15

RUCZAJ CAFE ■ nr 7-8 ■ lipiec-sierpień 2012

Fot.

arch

. pry

w. J

oann

y W

ojci

echo

wsk

iej

Page 16: ruczaj cafe nr 7/8 (2012)

Jestem absolutnie antymobilny, imponuje mi zatem każda podróż dalsza niż na Krakowskie Przedmieście. A gdy mój przyjaciel Jędrzej Majka odwiedza aż 12 krajów dalekich, maksymalizuje moje kompleksy do tzw. imentu. Dla odzyskania równowagi psychicznej odnotuję jego kolejną książkę podróżniczą z adresami w liczbie apostolskiej. Oto one: Republika Komi, Etiopia, Islandia, Iran, Bajkał, Armenia, Tajwan, Ukraina, Uzbekistan, Indie, Gruzja, Tajlandia.W każdym z tych krajów Jędrzej ma jakąś przygodę malującą dosadnie couleur local, a zarazem mocno ubarwiającą narrację. W Etiopii miał poza przygodą szczęście otrzymać dwie ważne informacje dotyczące kawy. (...) Inny leitmotiv to w ogóle konsumpcja gastronomiczna, fachowe opisy potraw, czym mi Jędrzej imponuje też bardzo, bo kucharz ze mnie żaden. Na koniec wiadomość, że książka wydana ślicznie. Fotografie autora.

Jan Turnau, „Gazeta Wyborcza”, 29-30.01.2011

tylko dla Czytelników„Ruczaj Cafe”

promocja19,99 zł

+ przesyłka gratis

32 zł zamów:

[email protected]

ksią

żka

na w

akac

je