canavan trudi - trylogia czarnego maga t. 1 - gildia magow

Upload: brzozek

Post on 16-Jul-2015

632 views

Category:

Documents


244 download

TRANSCRIPT

Trudi CanavanKSIGA PIERWSZA TRYLOGII CZARNEGO MAGA

GILDIA MAGW(The Magicians' Guild. The Black Magician Trilogy: Book One)

Przeoya Agnieszka Fuliska

1

Ksik t dedykuj mojemu ojcu, Denisowi Canavanowi. To on roznieci we mnie dwa pomienie: ciekawoci i twrczej pasji.

2

PODZIKOWANIA Podczas pisania tej trylogii wielu ludzi wspierao mnie sowami zachty i konstruktywnej krytyki. Oto ci, ktrym nale si podzikowania: Mama i Tato - za wiar w to, e mog zosta tym, kim chc; Yvonne Hardingham - za to, e bya jak starsza siostra, ktrej nie miaam; Paul Marshall - za niewyczerpan gotowo do czytania; Steven Pemberton - za hektolitry herbaty i kilka bardzo zabawnych sugestii; Anthony Mauriks - za rozmowy o szermierce i pokazy sztuk walki; Mike Hughes, ktry jak wariat upiera si, by zosta jednym z bohaterw; Julia Taylor - za jej hojno i Dirk Strasser za zielone wiato. A take Jack Dann za utwierdzanie mnie w pisaniu, kiedy najbardziej tego potrzebowaam; Jane Williams, Victoria Hammond i zwaszcza Gail Bell, ktrzy sprawili, e poczuam si jak w domu wrd gwnonurtowych pisarzy w Varuna Writers' Centre; oraz Carol Boothman - za jej mdro. Nie mog rwnie zapomnie o podzikowaniach dla nastpujcych osb: Ann Jeffree, Paul Potiki, Donna Johansen, Sarah Endacott, Anthony Oakman, David i Michelle LeBlanc i Les Peterson. Ciepe sowa powinien rwnie przyj Peter Bishop i zesp z Varuny. Pomoglicie mi na tyle sposobw, e nie zdoam ich wyliczy. Na koniec bardzo specjalne podzikowanie dla Fran Bryson, mojej agentki, ktrej bardzo duo zawdziczam - za to, e utorowaa drog moim ksikom, oraz dla Lindy Funnell, ktra powiedziaa oczywicie!"

3

4

5

CZ PIERWSZA

6

ROZDZIA 1 CZYSTKA

Mawiaj w Imardinie, e wiatr ma dusz i jczy w ciasnych zaukach miasta, poniewa smuci go ich widok. W dniu Czystki wiatr przemyka ze wistem wrd masztw koyszcych si w Przystani, wpad przez Bram Zachodni i zawy midzy domami. A nastpnie, jakby przeraziwszy si zamieszkujcych je udrczonych dusz, przeszed w cichy skowyt. Tak w kadym razie odczuwaa to Sonea. Kiedy uderzy w ni kolejny podmuch zimnego wichru, skulia si i owina mocniej starym paszczem. Zerknwszy w d, skrzywia si na widok niegowego bota rozpryskujcego si pod jej stopami przy kadym kroku. Szmaty, ktrymi wypchaa za due buty, dawno zamoky, i mrz szczypa j w palce. Jej uwag przycigno nage poruszenie po prawej; ustpia drogi mczynie o potarganych siwych wosach, ktry chwiejnie wytoczy si z zauka i upad na kolana. Sonea przystana i podaa mu rk, ale starzec zdawa si jej nie widzie. Wsta i doczy do zgarbionych postaci suncych ulic. Sonea westchna i wyjrzaa spod kaptura. U wylotu zauka kuli si gwardzista. Usta mia zacinite w pogardliwy grymas, wzrokiem przebiega od postaci do postaci. Sonea zmruya oczy, by mu si przyjrze, ale kiedy zwrci gow w jej stron, szybko odwrcia wzrok. Przeklci gwardzici, pomylaa. Niech ich buty bd pene jadowitych farenw. Sumienie podpowiedziao jej imiona kilku przyzwoitych stranikw, ale nie miaa nastroju do robienia wyjtkw. Doczywszy do otaczajcych j postaci, powloka si wraz z nimi ulic ku szerszej alei. Po jej obu stronach wznosiy si dwu- i trzypitrowe kamienice. W oknach wyszych piter toczyy si twarze. W jednym z okien zamonie ubrany mczyzna trzyma w ramionach maego chopca, pokazujc mu tum na dole. Twarz mczyzny wykrzywia si w pogardliwy grymas, a kiedy wskaza palcem w d, chopiec rwnie zrobi min, jakby skosztowa czego paskudnego. Sonea obrzucia ich spojrzeniem. Nie czuliby si tak pewnie, gdybym rzucia czym w ich okno. Rozejrzaa si wok z niejak nadziej, ale jeli nawet gdzie w pobliu byy kamienie, to obecnie skrywaa je niegowa ma. Nieco dalej zauwaya przed sob dwch gwardzistw stojcych u wejcia do kolejnej uliczki. Odziani w paszcze z wyprawianej na sztywno skry i elazne hemy, sprawiali 7

wraenie dwa razy wikszych ni pilnowani przez nich ebracy. Do ich uzbrojenia naleay drewniane tarcze i przypite do pasw kebiny - elazne prty uywane jako paki, z t rnic, e tu nad uchwytem miay jeszcze hak, sucy do wyrywania napastnikom noy. Sonea spucia wzrok, mijajc tych dwch mczyzn. - ...odetnij im drog, zanim dojd do placu - mwi jeden z gwardzistw. - Jest ich moe dwudziestu. Przywdca jest wysoki, ma blizn na szyi i... Serce Sonei zadrao. Czy to moliwe? Kilka krokw dalej zauwaya ukryte w niszy drzwi. Wsunwszy si w zagbienie, odwrcia gow, by przyjrze si stranikom, i podskoczya na widok pary ciemnych oczu spogldajcych na ni z bramy. Bya to kobieta o oczach szeroko otwartych ze zdumienia. Sonea cofna si o krok. Nieznajoma zrobia to samo, po czym umiechna si, syszc miech. Zwierciado! Sonea wycigna rk i dotkna zawieszonego na cianie kwadratu z wypolerowanego metalu. Na jego powierzchni wyryto jakie sowa, ale zbyt sabo znaa litery, eby je zrozumie. Przyjrzaa si dokadnie swojemu odbiciu. Pociga twarz o zapadnitych policzkach. Krtkie, ciemne wosy. Nikt nigdy nie nazwa jej adn. Gdyby chciaa, mogaby nadal uchodzi za chopaka. Ciotka zwyka mwi, e bardziej przypomina dawno zmar matk ni ojca, ale Sonea podejrzewaa, e Jonna po prostu nie chce zauwaa adnego podobiestwa do szwagra, ktry postanowi znikn z ich ycia. Sonea przysuna twarz do odbicia. Matka bya pikna. Moe gdybym zapucia wosy, pomylaa, i zaoya jakie kobiece ubranie... ...daj spokj. Parskna pogardliwie i odwrcia si, za, e daa si porwna takim fantazjom. - ...jakie dwadziecia minut temu - usyszaa w pobliu. Zamara, przypomniawszy sobie, dlaczego schowaa si w tej niszy. - A gdzie zastawili puapk? - Nie wiem, Mol. - Chciabym tam by. Widziaem, co te dranie zrobiy w zeszym roku Porlenowi. Przez kilka tygodni nie mg si pozby wysypki i przez wiele dni nie widzia dobrze. Ciekawe, czy mog si wydosta z... Ej! Nie tdy, chopcze! Sonea zignorowaa to wezwanie, wiedzc, e onierze nie opuszcz posterunku u wylotu zauka, poniewa wtedy ludzie suncy ulic mogliby wykorzysta ich nieuwag i

8

rozpierzchn si. Ruszya biegiem, przemykajc wrd gstniejcego tumu. Od czasu do czasu zatrzymywaa si, eby poszuka znajomych twarzy. Nie miaa wtpliwoci, o jakiej bandzie mwili stranicy. Powtarzane w nieskoczono opowieci o wyczynach chopakw Harrina podczas ostatniej Czystki byy gwn atrakcj ostatniej mronej zimy. Cieszyo j, e dawni kumple s wci zdolni do psot, aczkolwiek zgodzia si z ciotk, e sama powinna trzyma si z dala od kopotw. Wygldao na to, e stranicy zamierzaj wzi dzi odwet. Co tylko potwierdza, e Jonna miaa racj. Sonea umiechna si ponuro. Zbiaby mnie, gdyby wiedziaa, co zamierzam teraz zrobi, ale musz ostrzec Harrina. Raz jeszcze przebiega wzrokiem po tumie. Nie zamierzam wraca do bandy. Musz tylko znale czujk jest! W cieniu bramy czai si chopak, omiatajc ulic wrogim spojrzeniem. Mimo e sprawia wraenie biernego, przeskakiwa wzrokiem midzy jednym zaukiem a drugim. Kiedy ich spojrzenia si spotkay, Sonea podniosa rk, eby poprawi kaptur, i wykonaa gest, ktry wikszo ludzi uznaaby za nieporadny znak. Chopak zmruy oczy i odpowiedzia ruchem rki. Pewna ju, e to czujka, przecisna si przez tum i zatrzymaa kilka krokw przed bram, udajc, e tym razem poprawia rzemyki buta. - Z kim jeste? - spyta chopak, nie patrzc na ni. - Z nikim. - Uya starego znaku. - Znikam na jaki czas. Milcza przez chwil. - Czego chcesz? - Podsuchaam stranikw - odpowiedziaa. - Chc kogo dorwa. Czujka achn si. - Czemu miabym ci wierzy? - Znaam Harrina - odpowiedziaa, prostujc si. Chopak rozwaa przez chwil te sowa, po czym wysun si z niszy i chwyci j za rk. - Zobaczmy wic, czy on ci pamita. Serce Sonei zamaro, gdy chopak wcign j w tum. Boto byo liskie i wiedziaa, e wylduje w nim, jeli sprbuje zaprze si nogami. Zakla pod nosem. - Nie musisz mnie do niego zabiera - powiedziaa. - Wystarczy, e podasz mu moje imi. Bdzie wiedzia, e nie chc go wrobi. 9

Chopak nie sucha. Stranicy przygldali im si podejrzliwie. Sonea pocigna rk, ale chopak trzyma mocno. Wcign j w boczn uliczk. - Suchaj - powiedziaa. - Mam na imi Sonea. Harrin mnie zna. Cery te. - W takim razie nie powinna mie nic przeciwko spotkaniu z nimi - rzuci chopak przez rami. Uliczka bya zatoczona, ludzie jakby si gdzie spieszyli. Sonea chwycia si latarni i przycigna chopaka do siebie. - Nie mog z tob i. Musz si zobaczy z ciotk. Pu mnie... Tum min ich, zmierzajc dalej ulic. Sonea spojrzaa w gr i jkna. - Jonna mnie zabije. W poprzek uliczki ustawili si gwardzici, trzymajc wysoko tarcze. Przed nimi skakao kilkoro dzieci, wykrzykujc obraliwe i szydercze sowa. Na oczach Sonei jedno z nich rzucio w gwardzistw jakim maym przedmiotem. Pocisk trafi w tarcz i rozprysn si w chmur czerwonego pyu. Dzieciaki wybuchny miechem, kiedy onierze cofnli si o kilka krokw. Niedaleko dzieciakw dostrzega dwie znajome postacie. Jeden z chopakw, podparty pod boki, by wyszy i nieco tszy, ni zapamitaa. Przez te dwa lata Harrin wyrs z chopicej sylwetki, ale sdzc po postawie, niewiele wicej si zmienio. Zawsze by niekwestionowanym przywdc bandy, gotowym przemwi kademu do rozsdku za pomoc pici. Obok sta chopak niemal o poow od niego niszy. Sonea nie potrafia powstrzyma si od umiechu: ten nic nie urs od czasu, kiedy ostatni raz go widziaa, i zdawaa sobie spraw z tego, jak bardzo musi go to zoci. Pomimo niskiego wzrostu, Cery zawsze mia posuch wrd czonkw bandy, poniewa jego ojciec pracowa dla Zodziei. Kiedy czujka pocign j bliej, zobaczya, e Cery lini palec, unosi go do gry, po czym kiwa gow. Harrin krzykn. Dzieciaki wycigny spod koszul mae pakuneczki i rzuciy nimi w gwardzistw. Wok tarcz uniosa si chmura czerwieni, a na usta Sonei wypyn umiech, gdy usyszaa przeklestwa i krzyki blu. W tej chwili w uliczce za plecami gwardii pojawia si samotna posta. Sonea spojrzaa w tamtym kierunku i poczua, e serce jej zamiera. - Mag! - krzykna. Stojcy obok chopak rwnie wstrzyma oddech na widok mczyzny w dugiej szacie. - Eja! Mag! - krzykn. Zarwno dzieciaki, jak i gwardzici wyprostowali si i odwrcili w kierunku nowo przybyego. 10

A nastpnie wszyscy zachwiali si pod podmuchem gorcego wiatru. Nozdrza Sonei wypeni nieprzyjemny zapach, a oczy zaczy j szczypa, kiedy czerwony py uderzy j w twarz. Wiatr ucich nagle i zapanowaa absolutna cisza. Sonea mrugaa, ocierajc zy i rozgldajc si po ziemi w poszukiwaniu czystego niegu, ktrym mogaby przetrze piekce oczy. Ale wok byo tylko boto, gadkie i niepodeptane. To nie mogo by prawd. Kiedy wzrok si jej nieco wyostrzy, dostrzega rozchodzce si spod stp Maga drobne fale na niegu. - Ucieka! - rykn Harrin. Dzieciaki natychmiast zerway si spod ng gwardzistw i przemkny obok Sonei. Czujka krzykn i pocign j za nimi. Zrobio jej si sabo, kiedy na przeciwnym kocu uliczki dostrzega kolejny szereg gwardii. A wic to jest ta puapka! A ja daam si w ni wcign razem z nimi! Czujka cign j za sob, biegnc za band Harrina i dzieciakami pdzcymi wprost na gwardzistw. Kiedy zbliyli si do nich, onierze podnieli tarcze w gotowoci. Kilka krokw przed nimi dzieciaki skrciy w zauek. Pdzc za nimi, Sonea dostrzega dwch umundurowanych mczyzn lecych bezwadnie u wylotu zauka. - Kry si! - zawoa znajomy gos. Jaka rka chwycia j i pocigna w d. Sonea skrzywia si, uderzajc kolanami w pokryty nienym botem bruk. Usyszaa za sob krzyki, spojrzaa w ty i zobaczya mas ramion i tarcz wypeniajc wskie przejcie midzy budynkami i unoszc si nad nimi czerwon chmur. - Sonea? Gos by znajomy i peen zaskoczenia. Spojrzawszy w gr, umiechna si na widok przykucnitego tu obok Ceryego. - Powiedziaa mi, e gwardzici planuj zasadzk - powiedzia czujka. Cery potakn. - Wiedzielimy o tym. - Na jego twarzy pojawi si umiech, ale potem spojrzenie powdrowao znw ku onierzom i Cery spowania. - Chodcie. Czas ucieka! Chwyci Sone za rk, pomg jej wsta i poprowadzi pomidzy chopakw strzelajcych w gwardzistw. W tej samej chwili uliczk wypeni rozbysk olepiajcej bieli. - Co to byo? - jkna Sonea, usiujc otrzsn si z powidoku. - Mag - sykn Cery. - Ucieka! - dobieg z poblia krzyk Harrina. Olepiona, Sonea brna przed siebie. Kto z tyu wpad na ni i potkna si. Cery chwyci j, postawi z powrotem na nogi i poprowadzi dalej. 11

Wyskoczyli z zauka i znaleli si z powrotem na gwnej ulicy. Chopcy zwolnili i nacignli kaptury, wtapiajc si w tum. Sonea zrobia podobnie i przez chwil szli z Cerym bez sowa. Po chwili doczy do nich wysoki chopak i zerkn na Sone spod kaptura. - Eja! Kog my tu mamy! - oczy Harrina omal nie wyskoczyy z orbit. - Sonea! Co ty tu porabiasz? Umiechna si. - Znowu daj si zapa przez twoje zabawy, Harrin. - Podsuchaa, e gwardzici planuj zasadzk, i odszukaa nas - wyjani Cery. Harrin machn lekcewaco rk. - Wiedzielimy, e co szykuj, wic wybralimy miejsce z drog ucieczki. Przypomniawszy sobie lecych w wejciu do zauka gwardzistw, Sonea skina gow. - Powinnam bya si domyli, e wiesz. - Gdzie bywaa? To... ju kilka lat. - Dwa lata. Mieszkaam w Pnocnej Dzielnicy. Wuj Ranel znalaz nam pokj w gocicu. - Syszaem, e strasznie zdzieraj w tych gocicach i wszystko kosztuje podwjnie tylko dlatego, e mieszkasz w obrbie murw miejskich. - Owszem, ale jako sobie poradzilimy. - Co robilicie? - spyta Cery. - Naprawialimy buty i ubrania. Harrin skin gow. - Dlatego tak dawno ci nie widzielimy. Sonea umiechna si. Owszem, ale te dlatego, e Jonna nie chciaa, ebym zadawaa si z twoj band. Ciotka nie akceptowaa Harrina i jego paczki. Bynajmniej... - Jak dla mnie, nie brzmi to zbyt zachcajco - mrukn Cery. Przygldajc si mu, Sonea dostrzega, e wprawdzie Cery nie urs przez ostatnie kilka lat, ale jego twarz stracia chopice rysy. Mia na sobie nowy paszcz z nitkami wyacymi w miejscach, w ktrych zosta przycity, a w jego poach zapewne krya si kolekcja wytrychw, noy, byskotek i sodyczy, poupychanych po kieszeniach i pod podszewk. Sonea zawsze zastanawiaa si, co Cery bdzie robi, kiedy wyronie z kieszonkarstwa i wama. - Ale jest bezpieczniejsze ni zadawanie si z wami - odpowiedziaa. Cery zmruy oczy. 12

- Gadasz jak Jonna. Kiedy by j to zabolao. Teraz umiechna si w odpowiedzi. - Gadanina Jonny wycigna nas z ndzy. - A zatem - przerwa im Harrin - skoro masz pokj w gocicu, co robisz tutaj? Sonea skrzywia si i spochmurniaa. - Krl wygania ludzi z gocicw - powiedziaa. - Twierdzi, e tyle osb nie powinno mieszka w jednym budynku - e to niehigieniczne. Dzi rano przyszli stranicy i wykopali nas stamtd. Harrin zmarszczy brwi i wymamrota jakie przeklestwo. Sonea rzucia okiem na Ceryego: kpiarski wyraz twarzy znikn. Odwrcia wzrok, wdziczna za zrozumienie, ale nie pocieszona. Wystarczyo jedno sowo z Paacu, aby wszystko, na co ona, ciotka i wuj zapracowali, zniko. Nie byo czasu na zastanawianie si nad konsekwencjami, kiedy zbierali w popiechu dobytek, zanim wyrzucono ich na ulic. - Gdzie s Jonna i Ranel? - spyta Harrin. - Wysali mnie tu, ebym si rozejrzaa za pokojem w naszej dawnej okolicy. Cery spojrza jej prosto w oczy. - Jeli nic nie znajdziesz, przyjd do mnie. Skina gow. - Dziki. Tum powoli wylewa si z ulicy na szeroki brukowany skwer. By to plac Pnocny, gdzie raz w tygodniu odbywa si niewielki targ. Miejsce regularnych wizyt Sonei i jej ciotki - w kadym razie w przeszoci. Na placu zgromadzio si kilkaset osb. Wielu ludzi przeszo ju dalej przez Bram Pnocn, ale inni czekali jeszcze, w nadziei, e spotkaj bliskich, zanim pochon ich slumsy. Niektrzy za naleeli do tych, ktrzy nie rusz si, jeli si ich nie popchnie. Cery i Harrin zatrzymali si koo stojcej na rodku placu sadzawki. Z wody wyrasta posg Krla Kalpola. Dawno zmary monarcha dobiega czterdziestki, kiedy rozprawi si z grskimi rozbjnikami, tu jednak zosta przedstawiony jako modzieniec, praw rk wymachujcy kopi swego synnego nabijanego klejnotami miecza, w lewej za dziercy rwnie ozdobny puchar. Niegdy sta tu inny posg, ale zosta zniszczony trzydzieci lat temu. Mimo e przez lata wzniesiono wiele pomnikw krla Terrela, wszystkie, z wyjtkiem jednego, zostay rozbite, a istniaa pogoska, e nawet ten ocalay, znajdujcy si za murami Paacu, by nadtuczony. 13

Pomimo wszystkich innych osigni, mieszkacy Imardinu zapamitali Terrela przede wszystkim jako tego wadc, ktry zapocztkowa coroczne Czystki. Wuj wielokrotnie opowiada Sonei t histori. Trzydzieci lat temu, kiedy wpywowi przedstawiciele Domw uskarali si na brak bezpieczestwa na ulicach, Krl rozkaza gwardii wyrzuci z miasta wszystkich ebrakw, bezdomnych, wczgw i podejrzanych o dziaalno przestpcz. Rozzocio to najpotniejszych z wyrzuconych, zebrali si wic i zaopatrzeni w bro przez zamoniejszych przemytnikw i zodziei, stanli do walki. W obliczu walk ulicznych i zamieszek Krl zwrci si o pomoc do Gildii Magw. Rebelianci nie mieli broni przeciw magii. Zostali schwytani i zawleczeni do slumsw. Krla tak ucieszyy uczty, wydane przez Domy dla uczczenia tej okazji, e rozkaza oczyszcza miasto z wczgw kadej zimy. Kiedy stary Krl zmar pi lat pniej, wielu liczyo na to, e Czystki si skocz, ale syn Terrela, krl Merin, nie zerwa z tym zwyczajem. Sonea rozgldaa si wok, usiujc wyobrazi sobie zagroenie, jakie mogliby stanowi otaczajcy j sabi, schorowani ludzie. Po chwili zauwaya, e wok Harrina gromadz si dzieciaki, wpatrujc si w przywdc wyczekujco. Poczua ucisk w odku, znak nagego strachu. - Musz ju i - powiedziaa. - Nie, nie id - zaprotestowa Cery. - Dopiero co si odnalelimy. Potrzsna gow. - Za dugo mnie nie byo. Jonna i Ranel mog ju by w slumsach. - W takim razie ju masz kopoty - wzruszy ramionami Cery. - Cigle boisz si bury, co? Spojrzaa na niego z nagan. Nie wzruszyo go to - tylko si umiechn. - Masz. - Wcisn jej co do rki. Byo to niewielkie papierowe zawinitko. - Tym rzucalicie w gwardzistw? Cery potakn. - Mielona papea - powiedzia. - Piek od tego oczy i robi si wysypka. - Ale nie dziaa na magw. Twarz Cery'ego rozjani zoliwy umiech. - Jednego kiedy dorwaem. Nie zauway mnie. Sonea wycigna rk, eby zwrci mu paczuszk, ale Cery odsun jej do. - To dla ciebie - powiedzia. - Tu si nie przyda. Magowie zawsze wznosz barier. Potrzsna gow. - Dlatego rzucacie kamieniami? Po co w ogle si mczy?

14

- Poprawia samopoczucie. - Cery spojrza na drog, oczy mia zimne jak stal. Gdybymy tego nie robili, to tak, jakby Czystka nas nie obchodzia. Nie mog ot tak wyrzuca nas z miasta, nie? Wzruszya ramionami i spojrzaa na dzieciaki przebierajce nogami z niecierpliwoci. Sonea zawsze uwaaa, e rzucanie czymkolwiek w magw jest gupot. - Ty i Harrin i tak rzadko pokazujecie si w miecie - zauwaya. - Owszem, ale chcemy mc to robi, kiedy mamy ochot - wyszczerzy si Cery. - A to jedyna okazja, eby troch narozrabia bez wtrcania si Zodziei. Sonea przewrcia oczami. - A wic o to chodzi. - Hej! Idziemy! - rykn Harrin nad gowami tumu. Dzieciaki krzykny radonie i zaczy si rozbiega. Cery spojrza na Sone z nadziej. - Chod - ponagli. - Bdzie ubaw. Potrzsna gow. - Nie musisz si docza. Wystarczy, e popatrzysz - powiedzia. - Potem pjd z tob i rozejrzymy si za jakim mieszkaniem. - Ale... - Patrz - wycign rk i rozwiza jej chustk. Zoy materia w trjkt, zarzuci jej na gow i zawiza pod szyj. - Teraz wygldasz bardziej jak dziewczyna. Nawet gdyby gwardzici chcieli nas goni, czego nigdy nie robi, nie wezm ci za rozrabiak. No pogaska j po policzku - od razu wygldasz lepiej. Chod. Nie pozwol ci wicej znikn. Westchna. - Niech bdzie. Tum zgstnia, wic banda musiaa przeciska si midzy ludmi. Ku zaskoczeniu Sonei nikt nie zoci si na nich za rozpychanie si okciami. Przeciwnie: mijani przez ni mczyni i kobiety wkadali jej do rk kamienie i przejrzae owoce, szepczc przy tym sowa zachty. Przesuwajc si za Cerym midzy podnieconymi twarzami, poczua dreszczyk emocji. Rozsdni ludzie, tacy jak jej wuj i ciotka, opucili ju plac Pnocny. Pozostali ci, ktrzy chcieli obejrze pokaz oporu - jakkolwiek byby on bezcelowy. Na obrzeach tum by rzadszy. Po jednej stronie wzrok Sonei napotka ludzi napywajcych wci na plac z bocznej ulicy, po drugiej nad zgromadzonymi wznosiy si odlege bramy. Z przodu...

15

Sonea stana, czujc, jak opuszcza j pewno siebie. Cery brn naprzd, ale ona cofna si o par krokw i skrya si za starsz kobiet. Niecae dwadziecia krokw przed nimi sta szereg magw. Wcigna gboko powietrze i wypucia je powoli. Wiedziaa, e nie rusz si z miejsca. Nie zwrc uwagi na tum, dopki nie bd gotowi wypdzi ludzi z placu. Nie byo czego si ba. Przekna lin i zmusia si do odszukania wzrokiem dzieciakw. Harrin, Cery i reszta sunli do przodu, przeciskajc si przez rzedncy strumie spnialskich, ustawiajcych si na brzegach placu. Sonea podniosa znw wzrok ku magom i zadraa. Nigdy nie bya tak blisko, nigdy nie miaa okazji dobrze si im przyjrze. Nosili rodzaj mundurw: szaty o szerokich rkawach, zebrane w pasie szerok wstg. Wuj Ranel twierdzi, e takie stroje byy w modzie setki lat temu. Teraz jednak zwykli ludzie, ktrzy ubraliby si na mod magw, popeniliby przestpstwo. Sami mczyni. Ze swego miejsca potrafia naliczy dziewiciu; stali samotnie lub w parach, tworzc szereg, ktry, jak przypuszczaa, mia otoczy cay plac. Niektrzy nie mogli mie wicej ni dwadziecia lat, inni wygldali bardzo staro. Jeden z tych, co stali najbliej, jasnowosy mczyzna koo trzydziestki, by przystojny w bezbdny, pedantyczny sposb. Pozostali wygldali zaskakujco zwyczajnie. Ktem oka dostrzega nage poruszenie i odwrcia si, by zobaczy, jak Harrin macha rk. Ku magom poszybowa kamie. Mimo e wiedziaa, co nastpi, wstrzymaa oddech. Kamie uderzy w co twardego i niewidocznego i spad na ziemi. Sonea wypucia powietrze, a kolejne dzieciaki zaczy ciska kamienie. Kilku spord mczyzn w dugich szatach podnioso wzrok, by przyjrze si pociskom odbijajcym si od powietrza tu przed nimi. Inni zaszczycili dzieciaki przelotnym spojrzeniem, po czym wrcili do przerwanych rozmw. Wpatrywaa si w miejsce, w ktrym zawisa magiczna bariera. Nic nie widziaa. Przesuna si bliej, wyja z kieszeni jeden z kamykw, zamachna si i cisna nim z caej siy. Roztrzaska si, uderzajc w niewidoczn cian i przez chwil w powietrzu wida byo spaszczony z jednej strony obok pyu. Usyszaa za sob stumiony chichot i odwrciwszy si, zobaczya umiechnit do niej starsz kobiet. - Dobry strza - zagdakaa kobieta. - Poka im. No dalej!

16

Sonea wsuna do do kieszeni i zacisna palce na nieco wikszym kamieniu. Podesza jeszcze par krokw ku magom i umiechna si. Na niektrych twarzach dostrzegaa irytacj. Najwyraniej nie lubili, eby si im przeciwstawia, ale co powstrzymywao ich od konfrontacji z dzieciakami. Spoza mgieki pyu dochodziy stumione gosy. Elegancki mag podnis wzrok, po czym zwrci si z powrotem ku swojemu towarzyszowi, starszemu mczynie o siwiejcych wosach. - aosne robactwo - prychn pogardliwie. - Kiedy wreszcie si ich pozbdziemy? Sonea poczua ucisk w odku i chwycia mocniej kamie. Podrzucia go na doni, oceniajc ciar. Ciki. Zwrciwszy si ku magom, poczua, jak wzbiera w niej gniew na myl, e wyrzucono j z domu, jak czy si on z wpojon nienawici do magw, i cisna kamieniem w mwicego. ledzia pocisk wzrokiem, a kiedy zbliy si do magicznej bariery, wyobrazia sobie, jak dobrze by byo, gdyby j pokona i dotar do celu. Powietrze rozbyso niebieskim wiatem, a kamie z guchym trzaskiem uderzy maga w skro. Mczyzna sta przez chwil bez ruchu, patrzc przed siebie, po czym ugiy si pod nim kolana, a ten drugi zrobi krok do przodu, by go podtrzyma. Sonea patrzya z otwartymi ustami, jak starszy z magw kadzie towarzysza na ziemi. Szyderstwa dzieciakw ucichy. Milczenie ogarno tum niczym fala dymu. Nastpnie rozlegy si krzyki, gdy dwch nastpnych magw podskoczyo, by przykucn przy lecym na ziemi. Kompani Harrina i wielu spord tumu zaczli wiwatowa. Plac oy gosami, kiedy ludzie szeptem i krzykiem powtarzali sobie, co si wanie stao. Sonea spojrzaa na swoje donie. Zadziaao. Zamaam barier, ale to jest niemoliwe, chyba e... Chyba e uyam magii. Przebieg j dreszcz na wspomnienie tego, jak zbieraa swj gniew i nienawi, wtaczajc je w kamie, jak podaa wzrokiem i myl za pociskiem, jak pragna, by przebi si przez barier. Poczua jakie drenie, jakby co wyrywao si w niej, by powtrzy to wszystko. Podnisszy wzrok, ujrzaa, e wok lecego na ziemi maga zgromadzio si kilku innych. Niektrzy nachylali si nad nim, ale wikszo odwrcia si ku zgromadzonemu na placu tumowi i wpatrywaa si we przenikliwie. Szukaj mnie, przyszo jej nagle do gowy. Jeden z nich jakby usysza jej myl, zwrci bowiem spojrzenie w jej stron. Zamara przeraona, ale jego wzrok tylko si po niej przelizgn i powdrowa dalej. 17

Nie wiedz, kto to zrobi. Odetchna z ulg. Rozejrzaa si wok i zauwaya, e tum stoi kilka krokw za ni. Dzieciaki wycofyway si. Ruszya za nimi z bijcym sercem. W tej chwili podnis si najstarszy z magw. W przeciwiestwie do pozostaych natychmiast utkwi w niej wzrok. Wskaza na ni, a spojrzenia pozostaych podyy za jego gestem. Kiedy unieli rce, poczua paniczny strach. Obrcia si na picie i popdzia w stron tumu. Ktem oka widziaa uciekajce dzieciaki. Zakrcio jej si w gowie, kiedy kilka rozbyskw owietlio znajdujce si przed ni twarze; krzyki rozdary powietrze. Poczua fal gorca i dyszc upada na kolana. - STA! Nie czua blu. Spojrzaa w d i odetchna z ulg na widok swojego ciaa w jednym kawaku. Podniosa wzrok: ludzie wci uciekali, niepomni na dziwnie gony rozkaz, ktry jeszcze odbija si echem po placu. Sonea poczua smrd spalenizny. Odwrcia si i dostrzega raptem kilka krokw od niej kogo lecego twarz w d na chodniku. Mimo e pomienie poeray apczywie jego ubranie, czowiek ten lea nieruchomo. Potem zobaczya poczernia miazg, ktra niegdy bya rk, i zrobio si jej niedobrze. - NIE ROBI JEJ KRZYWDY! Podniosa si na drce nogi i odsuna od ciaa. Wok siebie widziaa ksztaty uciekajcych dzieciakw. Z wielkim wysikiem zmusia si do niezdarnego biegu. Zrwnaa si z tumem przy Bramie Pnocnej i wcisna si midzy ludzi. Przepychaa si do przodu, odtrcajc tych, ktrzy stanli jej na drodze, a znalaza si w samym rodku tumu. Kamienie wci obciay jej kieszenie, wic je wyrzucia. Co szarpno j za nogi i przewrcio na ziemi, ale podniosa si, by biec dalej. Mocne rce chwyciy j od tyu. Walczya i usiowaa krzycze, ale rce obrciy j i ujrzaa przed sob dobrze znane niebieskie oczy Harrina.

18

ROZDZIA 2 NARADA MAGW

Mimo e wielokrotnie przekracza podwoje Rady Gildii od czasu, kiedy ukoczy tu nauk trzydzieci lat temu, Mistrz Rothen rzadko sysza w tym gmachu echo tak wielu gosw. Obrzuci wzrokiem otaczajce go morze mczyzn i kobiet, w ktrym tworzyy si ju kka, odpowiadajce klikom i frakcjom. Niektrzy przemieszczali si od grupki do grupki, doczajc do coraz to innych k. Gesty rk podkrelay wag sw, a od czasu do czasu ponad oglny szmer wznosi si pojedynczy okrzyk bd protest. Posiedzenia cechoway si zazwyczaj godnoci i porzdkiem, tym niemniej dopki nie pojawi si Administrator, by ten porzdek zaprowadzi, uczestnicy toczyli si, rozmawiajc w rodku sali. Podchodzc bliej zgromadzonych, Rothen pochwyci urywki rozmw, ktre zdaway si dochodzi spod sufitu. Aula Gildii wzmacniaa dwiki w dziwaczny, niespodziewany sposb, zwaszcza w przypadku podniesionych gosw. Nie bya to magiczna sztuczka, jak zazwyczaj wydawao si gociom, ale niezamierzony wynik przebudowy zwykego pomieszczenia w wielk sal. Dawna siedziba Gildii miecia w sobie niegdy zarwno komnaty magw i ich uczniw, jak sale lekcyjne i bankietowe. Cztery stulecia pniej, ze wzgldu na gwatowny wzrost liczby czonkw, Gildia zbudowaa kilka nowych budynkw. Nie chciano jednak niszczy historycznego gmachu, tote wyburzono w nim ciany wewntrzne, wstawiono krzesa i odtd wszystkie Posiedzenia, Ceremonie Przyjcia i Promocje, a take Przesuchania, odbyway si wanie tu. Wysoka posta w fioletowej szacie opucia zebranych i skierowaa si ku Rothenowi, ktry umiechn si na widok tego penego zapau modzieca. Dannyl niejeden raz uskara si, e w Gildii nie dzieje si nic szczeglnie interesujcego. - Witaj, stary druhu. Jak poszo? - spyta Dannyl. Rothen zaoy rce. - Dam ja ci stary druhu"! - A zatem: starcze duchem - odpowiedzia beztrosko Dannyl. - Co powiedzia Administrator? - Nic. Chcia tylko, ebym opowiedzia, co zaszo. Wyglda na to, e tylko ja j widziaem. - Miaa szczcie - odrzek Dannyl. - Dlaczego pozostali usiowali j zabi?

19

Rothen potrzsn gow. - Nie sdz, eby to byo ich zamiarem. Przez szum gosw przebi si dwik gongu, po czym spotgowany gos Administratora Gildii wypeni sal. - Prosz wszystkich o zajcie miejsc. Rzuciwszy okiem za siebie, Rothen zauway, e wielkie drzwi z tyu auli zamykaj si. Tum na rodku sali rzed, w miar jak magowie zajmowali miejsca po obu jej stronach. Dannyl skin gow ku przodowi sali. - Mamy dzi nietypowe towarzystwo. Rothen spojrza we wskazanym kierunku: starszyzna wanie zasiadaa na swoich miejscach. Dla podkrelenia ich pozycji i autorytetu w Gildii ich krzesa ustawiono na piciu stopniach na samym przodzie sali. Ku podwyszeniom prowadziy dwa wskie rzdy schodw. Na samym rodku najwyszego stopnia sta wielki tron ozdobiony zotem i haftowanym inkalem Krla - stylizowanym ptakiem nocnym. Tron by pusty, ale w dwch krzesach po jego obu stronach siedzieli ju magowie, ktrych szaty przepasane byy zotymi wstgami. - Doradcy Krla - mrukn Rothen. - Interesujce. - Wanie - powiedzia Dannyl. - Zastanawiaem si, czy Jego Wysoko Merin uzna to Posiedzenie za do wane, by wzi w nim udzia. - Najwyraniej nie do wane, by przyby osobicie. - Oczywicie, e nie - Dannyl umiechn si. - I dobrze, bo musielibymy si dobrze zachowywa. Rothen wzruszy ramionami. - Nie ma adnej rnicy, Dannyl. Nawet gdyby nie byo tu doradcw, nikt z nas nie powiedziaby niczego, czego by nie powiedzia w obecnoci Krla. Nie, oni s tu po to, eby mie pewno, e nie ograniczymy si do rozmw o tej dziewczynie. Doszli do swoich krzese i usiedli. Dannyl rozpar si i obrzuci wzrokiem sal. - Wszystko przez jakiego brudnego bachora z ulicy. Rothen chrzkn. - Narobia niezego zamieszania, nieprawda? - Fergun nie przyszed - Dannyl zmruy oczy, przemykajc wzrokiem po rzdach po drugiej stronie sali - ale jego poplecznicy stawili si w komplecie.

20

Mimo e Rothen nie pochwala publicznego wyraania niepochlebnych opinii o innych magach, jak mia to w zwyczaju jego przyjaciel, nie potrafi powstrzyma si od umiechu. Temperament Ferguna nie przysparza mu popularnoci. - O ile pamitam raport Uzdrowiciela, uderzenie spowodowao spory wstrzs. Uzna za waciwe przepisanie Fergunowi rodkw uspokajajcych. Dannyl niemal zagwizda z radoci. - Fergun upiony! Bdzie wcieky, kiedy dowie si, e omino go to Posiedzenie! Ponownie rozleg si dwik gongu i szum gosw przycich. - W dodatku, jak si zapewne domylasz, Administrator Lorlen by niezmiernie zawiedziony, e Mistrz Fergun nie bdzie mg przedstawi swojej wersji zdarze - doda szeptem Rothen. Dannyl zdusi chichot. Spogldajc ku miejscom starszyzny, Rothen zauway, e wszyscy usiedli. Sta ju tylko Administrator Lorlen z gongiem w jednej i paeczk w drugiej rce. Wyraz twarzy Lorlena by niespotykanie powany. Rothen uwiadomi sobie, e jest to pierwsza tak trudna sytuacja, z ktr temu magowi przyjdzie si zmierzy, odkd zosta wybrany na swoje obecne stanowisko. Lorlen pokaza ju, e wietnie radzi sobie z codziennymi sprawami Gildii, ale zapewne wielu spord magw zadawao sobie pytanie, jak stawi czoa tego rodzaju wyzwaniu. - Zwoaem to Posiedzenie w celu omwienia wydarze, ktre dzi rano miay miejsce na placu Pnocnym - zacz Lorlen. - Musimy zaj si dwiema sprawami najwyszej wagi: zabjstwem niewinnego oraz istnieniem maga dziaajcego poza nasz kontrol. Zacznijmy od pierwszej sprawy jako powaniejszej. Wzywam na wiadka Mistrza Rothena. Dannyl spojrza na Rothena ze zdziwieniem, po czym rozemia si. - Hej, chyba od wiekw nie stae na mwnicy. Powodzenia. Podnoszc si z miejsca, Rothen rzuci przyjacielowi miadce spojrzenie. - Dziki za przypomnienie. Jako sobie poradz. Wszystkie twarze zwrciy si ku niemu, kiedy przechodzi przez sal ku krzesom Starszych. Skin gow Administratorowi, a Lorlen odpowiedzia mu takim samym gestem. - Powiedz nam, czego bye wiadkiem, Mistrzu Rothenie. Rothen przez chwil zastanawia si nad doborem sw. Od przemawiajcego do zgromadzenia Gildii oczekiwano zwizoci i prostoty. - Kiedy dzi rano przybyem na plac Pnocny, Mistrz Fergun ju tam by - zacz. Zajem miejsce obok niego i wzmocniem tarcz moj moc. Modzi wczdzy zaczli 21

rzuca w nas kamieniami, ale ignorowalimy ich, jak jest w naszym zwyczaju. - Spojrza ku Starszym, ktrzy wpatrywali si w niego z uwag. Stumi nerwowy dreszcz. Rzeczywicie, dawno nie przemawia w Gildii. - Nastpnie ktem oka dostrzegem bkitny rozbysk i poczuem zakcenie w tarczy. Zobaczyem leccy w nasz stron przedmiot, ale zanim zdyem zareagowa, przedmiot ten uderzy Mistrza Ferguna w skro, pozbawiajc go przytomnoci. Podtrzymaem go, gdy upada, pooyem na ziemi i upewniem si, e nie odnis powanych obrae. Nastpnie, poniewa pojawili si z pomoc inni, rozejrzaem si za tym, kto rzuci kamie. - Rothen umiechn si krzywo na to wspomnienie. Dostrzegem, e podczas gdy wikszo wyrostkw wygldaa na zmieszanych i zaskoczonych, jedna dziewczyna spogldaa ze zdumieniem na swoje donie. Straciem j z oczu, kiedy przybyli moi towarzysze, ale gdy okazao si, e nie potrafi zidentyfikowa rzucajcego, poprosili mnie o pomoc. - Potrzsn gow. - Kiedy to zrobiem, omykowo uznali, e wskazaem chopaka stojcego tu obok niej i... uderzyli. Lorlen gestem nakaza mu przerwa przemow. Spojrza ku rzdowi krzese tu poniej, wpijajc wzrok w Arcymistrza Balkana, przeoonego wojownikw. - Mistrzu Balkanie, czego dowiedziae si podczas przesuchania tych, ktrzy uderzyli w tego modzieca? Odziany w czerwon szat mag wsta. - Wszystkich dziewitnastu magw, ktrzy brali w tym udzia, byo przekonanych, e zaatakowa ich chopak z tumu, poniewa uznali za nieprawdopodobne, eby dziewczyna zostaa wyszkolona na dzikiego maga. Wszyscy zamierzali jedynie oguszy chopaka, nie robic mu krzywdy. Opis uderze, podany przez wiadkw, przekonuje mnie, e tak wanie byo. Uznaem rwnie, analizujc te raporty, e cz uderze oguszajcych poczya si w rozproszone uderzenie ogniowe. To wanie zabio chopaka. Wspomnienie zwglonej postaci stano przed oczami Rothena. Wbi wzrok w podog, czujc mdoci. Nawet gdyby uderzenia nie poczyy si, ciao chopaka mogo nie wytrzyma bombardowania dziewitnastoma oguszajcymi. Nie by w stanie otrzsn si z poczucia odpowiedzialnoci. Gdyby tylko co zrobi, zanim oni zareagowali... - Stawia nas to w kopotliwej sytuacji - powiedzia Lorlen. - Ludzie raczej nie uwierz, gdy powiemy, e po prostu zaszo nieporozumienie. Przeprosiny tu nie wystarcz. Musimy zaproponowa jakie zadouczynienie. Czy wynagrodzimy rodzin tego chopaka? Kilku spord Starszych potakno, Rothen usysza rwnie pomruk aprobaty z sali. - Jeli tylko uda si ich odnale - zauway jeden ze Starszych.

22

- Obawiam si jednak, e rekompensata nie pomoe nam w naprawieniu nadwtlonej reputacji - zmarszczy brwi Lorlen. - W jaki sposb moglibymy odzyska szacunek i zaufanie ludzi? Zrobi si szum, ponad ktry wybi si jeden gos: - Rekompensata wystarczy! - Dajcie im troch czasu, a zapomn - doda kto inny. - Zrobilimy wszystko, co byo w naszej mocy. I jaki cichy gos po prawej stronie Rothena: - ...tylko chopak ze slumsw. Kogo to obchodzi? Rothen westchn. Mimo e te sowa go nie zaskoczyy, wzbudziy w nim znany od dawna gniew. Gildia zostaa powoana po to, eby chroni innych - jej prawa nie czyniy rnicy midzy bogatymi a biednymi. Wiedzia jednak o magach, ktrzy utrzymywali, e wszyscy mieszkacy slumsw to zodzieje, niezasugujcy na opiek Gildii. - Niewiele wicej moemy zrobi - mwi Mistrz Balkan. - Klasy wysze przyjm do wiadomoci, e mier chopaka bya wypadkiem. Biedni jej nie zaakceptuj i nie zmieni tego nic, cokolwiek bymy zrobili lub powiedzieli. Administrator Lorlen spojrza na wszystkich Starszych po kolei. Wszyscy przytaknli. - Niech tak bdzie - powiedzia. - Wrcimy do tej sprawy podczas nastpnego Posiedzenia, kiedy ju przycichnie echo tej tragedii. - Wzi gboki oddech, wyprostowa si i omit sal wzrokiem. - A teraz sprawa druga: dziki mag. Czy ktokolwiek oprcz Mistrza Rothena widzia t dziewczyn albo moe zawiadczy, e rzucia kamie? Zapado milczenie. Lorlen zmarszczy czoo, wyranie rozczarowany. W wikszoci debat podczas Posiedze Gildii dominowali przeoeni dyscyplin: Arcymistrzyni Vinara, Arcymistrz Balkan i Arcymistrz Sarrin. Vinara, przeoona uzdrowicieli, bya kobiet praktyczn, surow, ale i zdoln do ogromnego wspczucia. Krzepki Mistrz Balkan by niezwykle spostrzegawczy i mia zwyczaj dokadnie bada kad spraw, przy tym nie waha si przed podejmowaniem trudnych i niespodziewanych decyzji. Najstarszy z tej trjki, Mistrz Sarrin, bywa surowy w sdach, zawsze jednak liczy si ze zdaniem innych. Na tych troje starszych liczy teraz Lorlen. - Musimy rozpocz od zbadania faktw, ktre s jasne i potwierdzone przez wiadkw. Nie ma wtpliwoci, jakkolwiek nieprawdopodobne by si to wydawao, e zwyky kamie zdoa przedrze si przez magiczn tarcz. Mistrzu Balkanie, jak to byo moliwe? Wojownik wzruszy ramionami.

23

- Tarcza, ktrej uywamy do obrony przed kamieniami podczas Czystek, jest saba: wystarcza, by powstrzyma pociski, ale nie magi. Bkitny rozbysk, a take zakcenia opisane przez tych, ktrzy podtrzymywali barier, wiadcz o tym, e posuono si magi. Niemniej jednak magia, ktra ma przebi si przez tarcz, musi by odpowiednio uksztatowana. Sdz, e napastnik doda do kamienia zwyke uderzenie. - Po co zatem w ogle uywa kamienia? - spytaa Mistrzyni Vinara. - Czemu nie uderzy po prostu magi? - eby zamaskowa uderzenie? - podsun Mistrz Sarrin. - Gdyby magowie dostrzegli zbliajcy si pocisk magiczny, mogliby zdy wzmocni tarcz. - To moliwe - powiedzia Balkan - ale moc uderzenia zostaa uyta wycznie do przebicia si przez barier. Gdyby napastnik mia ze zamiary, Mistrz Fergun odnisby znacznie dotkliwsze obraenia ni siniak na czole. Vinara zmarszczya brwi. - A zatem napastnik nie zamierza wyrzdzi wielkiej krzywdy? Po co wic atakowa? - eby pokaza swoj moc? eby rzuci nam wyzwanie? - zapyta Balkan. Na pomarszczonej twarzy Sarrina pojawi si niechtny grymas. Rothen potrzsn gow. Balkan najwyraniej dostrzeg ten gest, pochyli si bowiem z umiechem. - Nie zgadzasz si z tym, Mistrzu Rothenie? - Ona niczego si nie spodziewaa - odpowiedzia Rothen. - Sdzc z wyrazu jej twarzy, bya zaskoczona i wstrznita tym, co zrobia. Myl, e jest nieszkolona. - Niemoliwe. - Sarrin potrzsn gow. - Kto musia uwolni jej moc. - I nauczy j, jak si t moc posugiwa, miejmy nadziej - dodaa Vinara. - Jeli nie, to mamy powany problem zupenie innego rodzaju. Sala natychmiast wypenia si szmerem gosw. Lorlen podnis rk i wszyscy umilkli. - Kiedy Mistrz Rothen powiedzia mi, czego by wiadkiem, wezwaem do mojego pokoju Mistrza Solenda, eby zapyta go, czy w swoich studiach nad histori Gildii natkn si na przypadek maga, ktrego zdolnoci rozwinyby si bez pomocy - mwi Lorlen z powag. - Wyglda na to, e mylilimy si, zakadajc, i moc magiczna moe zosta wyzwolona wycznie przez innego maga. Istniej przekazy mwice, e w pierwszych stuleciach istnienia Gildii przybywali tu po nauk tacy, ktrzy ju wczeniej posugiwali si magi. Ich moce rozwijay si naturalnie, w miar dorastania fizycznego. Poniewa przyjmujemy nowicjuszy i poddajemy ich inicjacji w bardzo modym wieku, nie zdarza si ju naturalny rozwj. - Lorlen wskaza rk ku

24

krzesom po jednej stronie sali. - Poprosiem Mistrza Solenda, by zebra ca wiedz na temat tego zjawiska, i teraz wzywam go, aby przedstawi nam wszystkim swoje odkrycia. Spord rzdw kobiet i mczyzn w dugich szatach podnis si starzec i zacz schodzi po stopniach. Wszyscy czekali w milczeniu, gdy leciwy historyk niepewnym krokiem podchodzi do mwnicy, aby stan obok Rothena. Solend ukoni si sztywno Starszym. - Jeszcze piset lat temu - zacz chrapliwym gosem - mczyni i kobiety pragncy nauczy si magii prosili magw o przyjcie ich do terminu. Byli poddawani testom i przyjmowani na nauk w zalenoci od swojego talentu, a take moliwoci finansowych. Wielu uczniw rozpoczynao nauk w dojrzaym wieku, poniewa aby opaci studia, potrzebne byy albo lata pracy, albo pokany spadek. Zdarzao si jednak i tak, e pojawia si mody mczyzna lub kobieta, ktrych moce zostay ju uwolnione", jak wwczas mwiono. Takim ludziom, zwanym naturalnymi talentami", nigdy nie odmawiano szkolenia. Z dwch powodw. Po pierwsze, ich moc bya zawsze ogromna. Po drugie, trzeba byo nauczy ich kontroli. - Starzec przerwa, a gdy znw przemwi, jego gos podnis si nieco. - Wiemy doskonale, co si dzieje, kiedy nowicjusze nie potrafi opanowa swojej mocy. Jeli ta dziewczyna jest naturalnym talentem", to moemy si spodziewa, e bdzie potniejsza ni nasi studenci, by moe nawet potniejsza ni przecitny mag. Jeli jej nie odnajdziemy i nie nauczymy kontroli, stanie si powanym zagroeniem dla miasta. Na chwil zapanowaa cisza, ktr wkrtce przerwa trwony gwar. - Oczywicie, zakadajc, e jej moce rzeczywicie same si wyzwoliy - zauway Balkan. Starzec potakn. - Istnieje, rzecz jasna, moliwo, e bya przez kogo uczona. - W takim wypadku tym bardziej musimy j odnale... j i tych, ktrzy j uczyli - rzuci kto z sali. Sal wypeniy gosy, ale wznis si ponad nie gos Lorlena. - Jeli to dzika, to prawo nakazuje nam zaprowadzi j i jej nauczycieli przed oblicze Krla. Jeli jest naturalna, musimy nauczy j kontroli. W obu przypadkach przede wszystkim musimy j znale. - Jak? - spyta kto. Lorlen rozejrza si po sali. - Mistrzu Balkanie? 25

- Trzeba dokadnie przeszuka slumsy - odpowiedzia Wojownik. Nastpnie zwrci si ku doradcom Krla. - Bdziemy potrzebowali pomocy. Lorlen unis brwi, zwracajc si w stron, w ktr powdrowao spojrzenie Wojownika. - Gildia zwraca si oficjalnie o pomoc Gwardii Miejskiej. Doradcy wymienili spojrzenia i skinli gowami. - Pomoc przyznana - odpowiedzia jeden z nich. - Powinnimy zacz jak najszybciej - oznajmi Balkan. - Najlepiej dzi wieczorem. - Jeli chcemy wsparcia Gwardii, zajmie to nieco czasu. Sugerowabym jutro rano odrzek Lorlen. - Co z wykadami? - spyta kto z sali. Lorlen spojrza na siedzcego obok niego maga. - Myl, e dodatkowy dzie indywidualnego studium nie zaszkodzi nowicjuszom. - Jeden dzie nie zrobi wielkiej rnicy. - Jerrik, zgorzkniay rektor Uniwersytetu, wzruszy ramionami. - Ale czy uda nam si j znale w cigu jednego dnia? Lorlen zacisn usta. - Jeli si nie uda, zbierzemy si tu jutro wieczorem, by postanowi, kto bdzie bra udzia w dalszych poszukiwaniach. - Czy mog co zasugerowa, Mistrzu Administratorze? Dwik tego gosu zaskoczy Rothena. Odwrciwszy si, zobaczy Dannyla stojcego wrd wpatrzonych w niego magw. - Co takiego, Mistrzu Dannylu? - zwrci si do Lorlen. - Mieszkacy slumsw bd nam utrudnia dziaania, a dziewczyna bdzie si przed nami ukrywa. Moemy mie wiksze szanse powodzenia, jeli wkroczymy do slumsw w przebraniu. Lorlen zmarszczy brwi. - Jakie przebranie masz na myli? Dannyl wzruszy ramionami. - Im mniej bdziemy si rzuca w oczy, tym wiksze szanse powodzenia. Proponuj, eby przynajmniej cz z nas ubraa si tak jak oni. Zapewne bd w stanie odrni nas po tym, jak mwimy, ale... - Sprzeciw - warkn Balkan. - Jak by to wygldao, gdyby ktry z nas przebra si za ndzarza? Stalibymy si pomiewiskiem w caych Ziemiach Sprzymierzonych. Kilka gosw potakno mu gorliwie. Lorlen skin powoli gow.

26

- Zgadzam si. Jako magowie mamy prawo wej do kadego domu w tym miecie. Nasze poszukiwania zostan utrudnione, jeli nie bdziemy nosi szat. - A skd bdziemy wiedzie, kogo szukamy? - spytaa Vinara. Lorlen spojrza na Rothena. - Pamitasz, jak ona wyglda? Rothen przytakn. Cofn si o kilka krokw, zamkn oczy i przywoa z pamici nisk, szczup dziewczyn o wychudzonej, dziecinnej twarzy. Zaczerpn mocy, otworzy oczy i nakierowa wol. Powietrze przed nim zamigotao, po czym przybrao ksztat pprzezroczystej twarzy. W miar jak pami maga wypeniaa reszt obrazu, pojawio si ndzne ubranie: szara chustka wok twarzy, gruba koszula z kapturem, spodnie. Skoczywszy tworzenie iluzji, Rothen spojrza ku starszym. - To nas zaatakowao? - mrukn Balkan. - Przecie to jeszcze dzieciak. - Maa paczuszka z wielk niespodziank w rodku? - zadrwi Sarrin. - A jeli to nie ona bya napastnikiem? - spyta Jerrik. - Jeli Mistrz Rothen si pomyli? Lorlen spojrza na Rothena i umiechn si nieznacznie. - Na razie musimy zaoy, e si nie pomyli. Bdziemy wiedzieli wicej, jeli posuchamy pogosek w miecie, poza tym wrd ludzi mog znale si wiadkowie. Skin gow w kierunku iluzji. - Wystarczy, Mistrzu Rothenie. Rothen machn rk i iluzja znika. Kiedy podnis znw wzrok, napotka oceniajce spojrzenie Mistrza Sarrina. - Co z ni zrobimy, jak ju j znajdziemy? - spytaa Vinara. - Jeli to dzika, bdziemy musieli postpi zgodnie z prawem - odpowiedzia Lorlen. Jeli nie, nauczymy j, jak kontrolowa jej moc. - Oczywicie, ale chodzio mi o to, co dalej. Co z ni zrobimy? - Myl, e Mistrzyni Vinarze chodzi o to, czy uczynimy j jedn z nas? - zasugerowa Balkan. Na sali natychmiast zawrzao. - Nie! To z pewnoci zodziejka! - Zaatakowaa jednego z nas! Zasuya na kar, a nie nagrod! Rothen potrzsn gow z westchnieniem, suchajc tych protestw. Nie istnia wprawdzie przepis zabraniajcy sprawdzania talentw dzieci z niszych warstw, ale Gildia i tak szukaa magicznych zdolnoci wycznie wrd dzieci z najwaniejszych rodw. - Od stuleci Gildia nie przyja nowicjusza spoza Domw - powiedzia spokojnie Balkan.

27

- Jeli jednak Solend si nie myli, ona moe by potn magiczk - przypomniaa mu Vinara. Rothen powstrzyma si od umiechu. Wikszo magiczek zostawaa Uzdrowicielkami, a wiedzia, e Mistrzyni Vinara chtnie przymknie oczy na pochodzenie dziewczyny, jeli zdobdzie w ten sposb kolejn potn pomocnic. - Moc nic nie znaczy, jeli mag ma przegnie serce" - zacytowa Sarrin. - To moe by zodziejka, a moe nawet nierzdnica. Kto taki miaby fatalny wpyw na pozostaych nowicjuszy. Skd wiemy, e zdoa uszanowa nasze powoanie? Vinara uniosa brwi. - Potrafilibycie pokaza jej, do czego jest zdolna, a nastpnie zwiza jej moc i zepchn z powrotem w ndz? Sarrin potakn. Vinara zwrcia si do Balkana, ktry wzruszy ramionami. Rothen zacisn zby i zmusi si do milczenia. Ze swojego wzniesienia Lorlen przyglda si trjce magw w milczeniu, z beznamitnym wyrazem twarzy. - Powinnimy przynajmniej da jej szans - powiedziaa Vinara. - Jeli okae si, e jest zdolna podporzdkowa si naszym zasadom i sta si odpowiedzialn kobiet, powinnimy da jej szans. - Im bardziej rozwinie si jej moc, tym trudniej bdzie j spta - przypomnia jej Sarrin. - Wiem. - Vinara nachylia si do niego. - Ale nie bdzie to niemoliwe. Pomyl, ile zyskamy, jeli j przyjmiemy. Odrobina hojnoci i litoci znacznie lepiej wpynie na nasz obraz, ktry tak popsulimy dzi rano, ni zablokowanie jej mocy i odesanie do slumsw. Balkan unis brwi. - To prawda, a poza tym jeli rozgosimy, e chcemy j przyj w nasze szeregi, moe nam to uatwi poszukiwania. Kiedy dowie si, e moe zosta magiem - i uzyska odpowiedni pozycj i bogactwo - sama do nas przyjdzie. - A utrata tego bogactwa moe sta si wystarczajcym straszakiem na wypadek, gdyby zamierzaa powrci do swoich nieprzystojnych zachowa - doda Sarrin. Mistrzyni Vinara przytakna. Rozejrzaa si po sali, po czym jej wzrok spocz na Rothenie i zmruya oczy. - A co ty o tym sdzisz, Mistrzu Rothenie? Rothen skrzywi si. - Zastanawiam si, czy po tym, co si dzi zdarzyo, ona w cokolwiek nam uwierzy. Balkan spochmurnia.

28

- Hmm, wtpi. Zapewne bdziemy musieli najpierw j schwyta, a dopiero potem tumaczy dobre intencje. - W takim razie nie ma sensu czeka, a si do nas zgosi - zawyrokowa Lorlen. Zaczniemy poszukiwania jutro rano, zgodnie z planem. - Zacisn usta i odwrci si ku znajdujcemu si na podwyszeniu krzesu. Rothen unis wzrok. Midzy miejscem Administratora a krlewskim tronem znajdowao si jeszcze jedno, zarezerwowane dla przywdcy Gildii, Wielkiego Mistrza Akkarina. Ubrany w czarn szat mag nie zabiera gosu od pocztku Posiedzenia, ale nie byo w tym nic nadzwyczajnego. Akkarin syn z tego, e potrafi odwrci bieg narady kilkoma spokojnymi sowami, niemniej jednak najczciej zachowywa milczenie. - Wielki Mistrzu, czy masz powody do przypuszcze, e w slumsach dziaa dzika magiczka? - spyta Lorlen. - Nie. W slumsach nie ma dzikich - odpowiedzia Akkarin. Rothen sta na tyle blisko, by pochwyi szybk wymian spojrze midzy Balkanem a Vinar. Powstrzyma si od umiechu. O szczeglnie wyostrzonych zmysach Wielkiego Mistrza kryy legendy i niemal wszyscy magowie nieco si go lkali. Lorlen skin gow i odwrci si ponownie ku zgromadzeniu. Uderzy w gong, ktrego dwik rozszed si po caej sali, uciszajc gwar gosw. - Decyzja co do tego, czy bdziemy uczy t dziewczyn, zostaje odoona do czasu, kiedy j znajdziemy i ocenimy jej charakter. Na razie naszym zadaniem jest odnalezienie jej. Poszukiwania rozpoczn si jutro o godzinie czwartej. Ci z was, ktrzy uwaaj, e wane powody zmuszaj ich do pozostania na terenie Gildii, powinni przedoy stosowne owiadczenia mojemu asystentowi dzi wieczorem. Uznaj Posiedzenie za zamknite. Sal wypeni szelest szat i stukot butw. Rothen odsun si, gdy pierwszy ze starszych wsta z krzesa i ruszy ku drzwiom. Odwrciwszy si, zobaczy Dannyla pospiesznie przeciskajcego si ku niemu midzy innymi magami. - Syszae Mistrza Kerrina? - spyta Dannyl. - Chce ukara dziewczyn za zamach na jego ukochanego przyjaciela, Ferguna. Osobicie uwaam, e maa nie moga wybra lepszego celu. - Dannyl, daj spokj... - zacz Rothen. - ... a teraz ka nam babra si w mieciach - rozleg si gos tu za nimi. - Nie wiem, co jest gorsze: e zabili tego chopaka czy e nie trafili dziewczyny odpowiedzia mu inny.

29

Rothen obrci si z oburzeniem i spostrzeg starego Alchemika, ktry by zbyt zajty wpatrywaniem si w podog, by zwrci na niego uwag. Kiedy starzec odkutyka dalej, Rothen pokrci gow. - Zamierzaem wanie paln ci kazanie na temat braku miosierdzia, Dannyl, ale chyba nie ma to sensu, prawda? - Aha - odpowiedzia Dannyl, odsuwajc si, by przepuci Administratora i Wielkiego Mistrza. - Co bdzie, jeli jej nie znajdziemy? - pyta Administrator. Wielki Mistrz rozemia si cicho. - Ale znajdziecie, w taki czy inny sposb - aczkolwiek podejrzewam, e jutro wieczorem wikszo bdzie gosowa za rodkami bardziej spektakularnymi, a mniej delikatnymi. Gdy dwch starszych oddalio si, Rothen pokrci znw gow. - Czy tylko mnie obchodzi, co stanie si z t nieszczsn dziewczyn? Poczu na ramieniu do Dannyla. - Oczywicie, e nie, ale mam nadziej, e jemu nie zamierzasz prawi kaza, stary druhu.

30

ROZDZIA 3 STARZY DRUHOWIE - Ona jest ogonem. Gos by mski, mody i nieznany. Gdzie ja jestem? - pomylaa Sonea. Zacza od tego, e leaa na czym mikkim. ko? Nie pamitam, ebym kada si do ka... - Nie ma mowy. Ten gos nalea do Harrina. Zrozumiaa, e jej broni, po czym dotaro do niej znaczenie tego, co wczeniej powiedzia nieznajomy, i poczua spnion ulg. Ogon to w gwarze slumsw szpieg. Gdyby Harrin przyzna nieznajomemu racj, miaaby kopoty... Ale czyim szpiegiem? - Czym innym moe by? - upiera si pierwszy z gosw. - Zna magi. Magw szkoli si latami. Co ona tu robi? Magi? Wspomnienia napyny fal: plac, magowie... - Magia czy nie magia, znam j rwnie dugo jak Ceryego - odpowiedzia Harrin. Zawsze staa po waciwej stronie. Sonea ledwie go syszaa. Widziaa siebie, jak rzuca kamieniem, widziaa, jak kamie przebija si przez barier, jak uderza maga. Ja to zrobiam, pomylaa. Ale to niemoliwe... - Sam mwie, e nie byo jej przez par lat. Kto wie, z kim si wtedy zadawaa? Przypomniaa sobie, jak zaczerpna czego z gbi siebie - czego, czego nie powinna posiada... - Mieszkaa ze swoj rodzin, Burril - odpowiedzia Harrin. - Ja jej wierz, Cery jej ufa to wystarczy. ...Gildia wie, e to zrobiam! Stary mag j zauway, wskaza innym. Przeszed j dreszcz na wspomnienie dymicego ciaa. - Pamitaj, e ci ostrzegaem. - Burril nie sprawia wraenia przekonanego, ale najwyraniej si podda. - Jeli ona ci zmtwi, nie zapomnij, kto ci os... - Chyba si obudzia - wyszepta kolejny znajomy gos. Cery. By gdzie w pobliu. Harrin westchn. - Wyno si, Burril. Sonea usyszaa oddalajce si kroki, a nastpnie trzaniecie drzwiami. - Moesz ju przesta udawa, e pisz, Sonea - mrukn Cery. Poczua dotyk rki na twarzy; otworzya oczy. Cery pochyla si nad ni z umiechem.

31

Uniosa si na okciach. Leaa na starym ku w nieznanym pokoju. Gdy opucia nogi na podog, Cery przyjrza si jej badawczo. - Wygldasz lepiej - powiedzia. - Czuj si dobrze - odpowiedziaa. - Co si stao? - Podniosa wzrok, gdy Harrin podszed do ka. - Gdzie jestem? Ile czasu mino? Cery rozemia si. - Wszystko z ni w porzdku. - Nie pamitasz? - Harrin przykucn, by spojrze jej w oczy. Potrzsna gow. - Pamitam, e id przez slumsy, ale... - rozoya bezradnie rce. - Nie jak tu przychodz. - Harrin ci tu przynis - odezwa si eski gos. - Mwi, e zasna, idc. Sonea odwrcia si i zobaczya siedzc na krzele za ni mod kobiet. Jej twarz bya znajoma. - Donia? Dziewczyna umiechna si. - To ja. - Postukaa stop w podog. - Jeste w spylunce mojego ojca. Pozwoli nam tu ci umieci. Przespaa ca noc. Sonea rozejrzaa si ponownie po pomieszczeniu, po czym umiechna si na wspomnienie tego, jak Harrin i jego chopcy przekupywali Doni, eby wykradaa dla nich kubki spylu. Piwo byo mocne, krcio im si po nim w gowach. Spylunka Gellina znajdowaa si w pobliu Muru Zewntrznego, pomidzy nieco porzdniejszymi zabudowaniami slumsw w ich czci zwanej Stron Pnocn. Tutejsi mieszkacy nazywali slumsy Zewntrznym Krgiem, odmawiajc przyjcia perspektywy dzielnic wewntrznych, nieuznajcych slumsw za cz miasta. Sonea domylaa si, e jest w jednym z pokoi, ktre Gellin wynajmowa gociom. W malekim wntrzu byo miejsce na ko, zniszczone krzeso, na ktrym siedziaa Donia, i stoliczek. Okna zasonito starym wyblakym papierem. Po bladym wietle przedostajcym si do pokoju mona byo si domyli, e jest wczesny ranek. Harrin skin na Doni. Gdy dziewczyna podniosa si z krzesa, obj j w talii ramieniem i przycign do siebie. Umiechna si do niego czule. - Zdobdziesz co do jedzenia? - spyta. - Zobacz, co si da zrobi. - Przemkna ku drzwiom i wysza z pokoju.

32

Sonea posaa Cery'emu pytajce spojrzenie i w odpowiedzi dostaa peen zadowolenia umiech. Harrin usiad na krzele i spojrza na ni spod zmarszczonych brwi. - Jeste pewna, e lepiej si czujesz? W nocy cakiem leciaa przez rce. Wzruszya ramionami. - Waciwie czuj si cakiem niele. Jakbym si naprawd dobrze wyspaa. - Bo si wyspaa. Prawie cay dzie. - Wzruszy ramionami, po czym znw przyjrza si jej badawczo. - Co si stao, Sonea? To ty rzucia ten kamie, prawda? Sonea przekna lin, czujc, jak zasycha jej nagle w gardle. Zastanawiaa si przez chwil, czy jej uwierzy, jeli wszystkiemu zaprzeczy. Cery pooy jej do na ramieniu i cisn lekko. - Nie martw si, Sonea. Nikomu nie powiemy, jeli sama nie bdziesz chciaa. Skina gow. - Tak, to ja, ale... nie wiem, co si stao. - Uya magii? - spyta z nieskrywanym podnieceniem Cery. Sonea odwrcia wzrok. - Nie wiem. Po prostu bardzo chciaam, eby ten kamie przelecia - i przelecia. - Przebia si przez tarcz magw - powiedzia Harrin. - To wymaga magii, prawda? Kamieniom zazwyczaj si to nie udaje. - No i jeszcze ten rozbysk - doda Cery. Harrin przytakn. - Poza tym magowie ewidentnie si wciekli. Cery nachyli si ku niej. - Mylisz, e potrafiaby to powtrzy? - Powtrzy? - Spojrzaa na niego ze zdziwieniem. - Oczywicie nie chodzi o dokadnie to samo. Nie chcielibymy, eby rzucaa w magw kamieniami - chyba za tym nie przepadaj. Ale co innego. Jeli zadziaa, bdziesz wiedziaa, e umiesz posugiwa si magi. Wzruszya ramionami. - Nie jestem pewna, czy chc to wiedzie. Cery rozemia si. - A dlaczego nie? Pomyl, co mogaby zrobi! To byoby fantastyczne! - Na przykad nikt nigdy nie odwayby si z tob zadziera - powiedzia Harrin. Pokrcia gow.

33

- Nie masz racji. Byby to raczej dodatkowy powd. - Skrzywia si. - Wszyscy nienawidz magw. Znienawidziliby i mnie. - Wszyscy nienawidz magw z Gildii - odparowa Cery. - Oni wszyscy s z Domw. Dbaj tylko o siebie. A wszyscy wiedz, e ty jeste bylcem, jak my wszyscy. Bylec. Po dwch atach w miecie jej ciotka i wuj przestali uywa tego sowa, ktrym mieszkacy slumsw nazywali samych siebie. Wyrwali si ze slumsw. Zostali rzemielnikami. - Bylcy bd zachwyceni, majc wasnego maga - upiera si Cery - zwaszcza jak zaczniesz robi dla nich rne dobre rzeczy. Sonea potrzsna gow. - Dobre rzeczy? Magowie nigdy nie robi nic dobrego. Dlaczego bylcy mieliby uzna, e ja jestem inna? - A uzdrawianie? - podsun Cery. - Ranel kuleje, prawda? Mogaby go wyleczy! Wstrzymaa oddech. Wspomnienie blu, jakiego kolawa noga przysparzaa jej wujowi, sprawio, e zrozumiaa nagle, skd bierze si entuzjazm Cery'ego. Byoby wspaniale mc uleczy nog wuja. A gdyby pomoga jemu, to czemu nie innym? Nastpnie przypomniaa sobie, jak Ranel wyrzeka na konowaw", ktrzy skadali jego nog. Pokrcia ponownie gow. - Ludzie nie ufaj felczerom, dlaczego wic mieliby zaufa mnie? - Bo ludzie uwaaj, e felczerzy dodaj im tylu chorb, ile lecz - odpowiedzia Cery. Boj si, e bd jeszcze bardziej chorzy. - Magii boj si jeszcze bardziej. Pomyl, e nasali mnie magowie, eby si ich pozby. Cery rozemia si. - To ju naprawd gupie. Nikt tak nie pomyli. - A co z takim Burrilem? Skrzywi si. - Burril to burak. Nie wszyscy myl tak jak on. Sonea parskna, nie do koca przekonana. - Nawet gdyby tak byo, to i tak nie wiem nic o magii. Jeli wszyscy uznaj, e mog ich wyleczy, nie opdz si od nich na ulicy, mimo e nie bd moga im pomc. Cery zmarszczy czoo. - To prawda. - Podnis wzrok na Harrina. - Ona ma racj. Mgby z tego by kopot. Nawet jeli Sonea postanowi sprbowa, czy potrafi uy magii jeszcze raz, i tak przez jaki czas bdziemy musieli trzyma to w tajemnicy. 34

Harrin zagryz warg, po czym skin gow. - Jeli ktokolwiek bdzie pyta o twoj magi, Sonea, powiemy mu, e nic nie zrobia, tylko pewnie co rozproszyo na chwil uwag magw albo takie tam i dlatego kamie przelecia. Sonea wpatrywaa si w niego, czujc, e wstpuje w ni nadzieja. - A moe tak wanie byo? Moe naprawd nic nie zrobiam? - Jeli nie uda ci si tego powtrzy, bdziesz wiedziaa na pewno. - Cery poklepa j po ramieniu. - A jeli ci si uda, nie powiemy nikomu. Za par tygodni wszyscy uznaj, e magowie po prostu popenili bd. A za miesic lub dwa nikt nie bdzie o tobie pamita. Sonea podskoczya na dwik stukania do drzwi. Harrin wsta i wpuci do pokoju Doni. Dziewczyna niosa tac zastawion kubkami i sporym bochenkiem chleba. - Prosz - powiedziaa, stawiajc tac na stoliku. - Po kubku spylu dla kadego, eby obla powrt starej przyjaciki. Harrin, ojciec chce z tob pogada. - Lepiej sprawdz, o co chodzi. - Harrin szybko wychyli jeden z kubkw. - Wpadn do ciebie, Sonea - powiedzia. Chwyci Doni w pasie i wycign chichoczc z pokoju. Sonea pokrcia gow, gdy wyszli. - Od kiedy? - Ci dwoje? - zapyta Cery z ustami penymi chleba. - Prawie rok, tak mi si zdaje. Harrin mwi, e si z ni oeni i odziedziczy zajazd. Sonea rozemiaa si. - Gellin o tym wie? Cery odpowiedzia umiechem. - Jeszcze nie przegoni Harrina. Wzia do rki kromk ciemnego chleba, upieczonego z ziarna curren i posypanego zioami. Gdy ugryza, odek przypomnia jej, e zaniedbywaa go przez cay dzie, tote apczywie zabraa si do jedzenia. Spyl by kwany, ale dobry do sonego chleba. Kiedy skoczyli, Sonea opada na krzeso z westchnieniem. - Jak Harrin zajmie si prowadzeniem zajazdu, co ty bdziesz robi, Cery? Wzruszy ramionami. - To i owo. Bd krad spyl od Harrina, uczy jego dzieci otwiera zamki. Przynajmniej tej zimy bdziemy mieli dach nad gow. A ty co planujesz? - Nie wiem. Jonna i Ranel mwili... oj! - Skoczya na rwne nogi. - Nie spotkaam si z nimi. Nie wiedz, gdzie jestem! Cery machn lekcewaco rk. 35

- Znajd si. Signa po sakiewk z pienidzmi - bya, pena, cika, i wisiaa na swoim miejscu przy pasie. - Nieze oszczdnoci - zauway Cery. - Ranel powiedzia, e kade z nas powinno mie przy sobie cz i uda si do slumsw na wasn rk. Musielibymy mie pecha, eby gwardzici wszystkich przeszukali. Zmruya oczy, wpatrujc si w niego. - Wiem dokadnie, ile tam byo. Rozemia si. - Ja te - i tyle zostao. Chod, pomog ci ich znale. Podnis si i poprowadzi j za drzwi do krtkiego korytarzyka. Sonea zesza za nim po schodach do znajomej sali. Powietrze, jak zawsze, byo cikie od oparw spylu, miechu, szmeru nieustannych rozmw i nieszkodliwych przeklestw. Potny mczyzna pochyla si nad lad, z ktrej serwowa gsty trunek. - Bry, Gellin - rzuci Cery. Mczyzna zmruy krtkowzroczne oczy, eby przyjrze si Sonei, a chwil pniej jego twarz rozjani umiech. - Eja! To przecie maa Sonea, co? - podszed i pooy jej donie na ramionach. - Ale wyrosa. Pamitam, jak podkradaa mi spyl, dziewczyno. Zwinna bya z ciebie sroczka. Sonea umiechna si i rzucia spojrzenie Cery'emu. - I wszystko to by mj pomys, co, Cery? Cery rozoy rce i zamruga niewinnie. - Co masz na myli, Sonea? Gellin zamia si. - Tak wychodzi si na konszachtach ze Zodziejami. Jak tam rodzice, co? - Masz na myli ciotk Jonn i wuja Ranela? Machn rk. - Aha, ich. Sonea wzruszya ramionami i opowiedziaa pokrtce o wygnaniu jej rodziny z gocica. Gellin pokiwa wspczujco gow, syszc o tym nieszczciu. - Teraz pewnie zamartwiaj si, co si ze mn stao - dodaa. - Miaam... Drzwi zajazdu trzasny tak, e Sonea a podskoczya. W sali zapada cisza, wszyscy odwrcili si ku wejciu. Oparty o framug sta tam Harrin, dyszc ciko i ociekajc potem. - Uwaaj na moje drzwi! - wrzasn Gellin.

36

Harrin podnis wzrok. Na widok Sonei i Cery'ego zblad i utkwi w nich wzrok. Przebieg przez sal, chwyci dziewczyn za rami i wypchn j przez drzwi do kuchni zajazdu. Cery wsun si tam za nimi. - O co chodzi? - szepn Cery. - Magowie przeszukuj slumsy - wydysza Harrin. Sonea spojrzaa na niego z przeraeniem. - S tutaj? - krzykn Cery. - Dlaczego? Harrin spojrza porozumiewawczo na Sone. - Szukaj mnie - szepna. Harrin potakn ponuro, po czym zwrci si do Ceryego. - Dokd idziemy? - Jak daleko s? - Blisko. Zaczli od Muru Zewntrznego i posuwaj si do rodka. Cery gwizdn. - Tak blisko. Sonea przycisna do do piersi. Serce walio jej jak motem. Poczua, e robi si jej sabo. - Mamy najwyej kilka minut - oznajmi Harrin. - Musimy std ucieka. Przeszukuj wszystkie budynki. - W takim razie musimy j ukry gdzie, gdzie ju byli. Sonea opara si o cian, czujc, e uginaj si pod ni kolana na samo wspomnienie poczerniaego ciaa. - Zabij mnie... - wyszeptaa. Cery spojrza na ni. - Nie, Sonea - powiedzia z naciskiem. - Zabili tamtego chopaka... - Wzdrygna si. Chwyci j w ramiona. - Nie pozwolimy na to. Patrzy jej prosto w oczy z niezachwian pewnoci. Odwzajemnia spojrzenie, poszukujc w jego twarzy ladw niepewnoci, ale ich nie znalaza. - Ufasz mi? - spyta. Przytakna. Umiechn si do niej. - No to chodmy.

37

Odcign j od ciany i poprowadzi szybkim krokiem przez kuchni. Harrin pospieszy za nimi. Przeszli przez nastpne drzwi i znaleli si w botnistym zauku. Sonea zadraa, gdy zimny wiatr wdar si natychmiast pod jej ubranie. Zatrzymali si u wylotu zauka, gdzie Cery kaza im zaczeka, a sam pobieg sprawdzi, czy droga jest wolna. Wyjrza jedynie za rg i niemal natychmiast uskoczy, potrzsajc gow. Gestem rki odesa ich z powrotem w zauek. W jego poowie zatrzyma si i unis niewielk kratk umocowan w murze. Harrin spojrza na niego podejrzliwie, po czym pooy si na ziemi i wczoga do rodka. Sonea wpeza za nim i znalaza si w ciemnym korytarzyku. Kiedy Harrin pomaga jej stan na nogach i pocign j na bok, Cery przecisn si przez szpar. Kratka zamkna si bezgonie, wskazujc na regularne oliwienie zawiasw. - Jeste pewny, e wiesz, co robisz? - szepn Harrin. - Zodzieje bd zbyt zajci ukrywaniem swojego dobytku przed wizyt magw, eby przejmowa si nami - odpowiedzia mu Cery. - Poza tym nie bdziemy tu dugo. Po mi do na ramieniu, Sonea. Usuchaa i chwycia go za paszcz. Do Harrina spocza na jej ramieniu. Ruszyli korytarzem. Sonea wpatrywaa si z bijcym sercem w ciemno. Z rozmowy wywnioskowaa, e wkroczyli na Zodziejsk ciek. Posugiwanie si bez uprzedniej zgody systemem podziemnych korytarzy byo zabronione, a ona znaa przeraajce opowieci o karach, jakie Zodzieje nakadali na tych, ktrzy tu wtargnli. Odkd sigaa pamici, wszyscy w artach nazywali Ceryego przyjacielem Zodziei. W tych artach zawsze czu byo zarwno strach, jak i szacunek. Sonea wiedziaa, e ojciec chopaka by przemytnikiem, niewykluczone wic, e Cery odziedziczy po nim przywileje i kontakty. Nigdy jednak nie widziaa na to dowodw, przypuszczaa wic, e Cery podtrzymywa takie pogoski, poniewa daway mu pozycj zastpcy szefa bandy Harrina. Podejrzewajc, e Cery nie ma adnych powiza ze Zodziejami, gnaa korytarzem, jakby cigaa j sama mier. Lepsze jednak ryzyko spotkania ze Zodziejami ni pewna mier tam na grze. Zodzieje przynajmniej na ni nie polowali. W korytarzu robio si coraz ciemniej, a wreszcie wszystkim, co Sonea widziaa, stay si rne odcienie czerni, potem za znw pojaniao, gdy zbliyli si do kolejnej kratki. Cery skrci w kolejny tunel, po czym wkroczy w cakowit ciemno bocznej odnogi. Minli kilka rozgazie, zanim wreszcie da im znak, by si zatrzymali. 38

- Zakadam, e tu ju byli - mrukn Cery do Harrina. - Zatrzymamy si tylko na chwil, eby co kupi, i ruszamy dalej. Zbierz pozostaych i upewnij si, e nie mwili nikomu o Sonei. Kto moe zechcie wymusi co na nas, straszc, e powie magom, gdzie jestemy. - Zbior ich - zapewni go Harrin. - Dowiem si, czy co gadali i ka im trzyma gby na kdk. - Dobra - powiedzia Cery. - Teraz musimy tylko zdoby troch proszku iker i tyle. W oddali rozlegy si stumione dwiki, a nastpnie otwary si drzwi i wkroczyli w jasne wiato dnia. Oraz na podwrko pene rassookw. Na widok intruzw ptaki uniosy swe mae, bezuyteczne skrzydeka i zaskrzeczay gono. Gdakanie odbio si echem od wszystkich czterech cian okalajcych niewielkie podwrko. W pobliskich drzwiach pojawia si kobieta. Jej twarz wykrzywia si niechtnie na widok Sonei i Harrina w kurniku. - Eja! Kim jestecie? Sonea odwrcia si do Cery'ego, ktry, jak si okazao, kuca za ni, omiatajc doni zakurzone podwrko. Wsta i umiechn si do kobiety. - Wpadlimy z wizyt, Laria - powiedzia. Kobieta obrzucia go spojrzeniem z gry. Grymas znik, a na jego miejsce pojawiy si zmarszczki umiechu. - Ceryni! Zawsze dobrze ci widzie! To twoi przyjaciele? Witajcie! Witajcie! Chodcie do domu na par ykw raki. - Jak interes? - zagadn Cery, gdy wychodzili z kurnika, idc za Lari do malekiego pokoiku. Jego poow zajmowao wskie ko, a piec i st niemal ca reszt. Zmarszczya czoo. - Pracowity dzie. Miaam kilku goci przed nieca godzin. Bardzo byli wcibscy. - Goci w szatach? - spyta Cery. Przytakna. - Wystraszyli mnie na mier, oj tak. Zagldali wszdzie, ale nic nie zauwayli. Wiesz, co mam na myli. Gwardzici natomiast i owszem. Jestem pewna, e tu jeszcze wrc, ale jak wrc, nic ju nie znajd. - Zachichotaa. - Za pno bdzie. - Zamilka na chwil, stawiajc wod na piecu. - Czego potrzebujesz, h? - Tego, co zwykle. W oczach Larii zagoci zoliwy umiech. - Masz w planach caonocne wycieczki, co? Ile dajesz? Cery wyszczerzy si w odpowiedzi. 39

- O ile pamitam, jeste mi winna przysug. Kobieta wyda wargi i zmruya oczy. - Zaczekaj. Znika w drzwiach. Cery opad z westchnieniem na ko, ktre zaskrzypiao gono. - Rozlunij si, Sonea - powiedzia. - Oni tu ju byli. Nie bd szuka ponownie. Skina gow. Tym niemniej jej serce nadal walio jak szalone, odek te nie dawa spokoju. Odetchna gboko i opara si o cian. Gdy woda zacza wrze, Cery sign do dzbana z ciemnym proszkiem i nasypa po yce do kubkw, ktre Laria postawia na stole. Pokj wypeni si dobrze znanym, ostrym aromatem. - Chyba moemy by pewni, Sonea - powiedzia Harrin, biorc kubek z rk Cery'ego. Zmarszczya brwi. - Pewni czego? - To, co zrobia, musiao by magi. - Umiechn si krzywo. - Nie szukaliby, gdyby uwaali inaczej, prawda? Dannyl niecierpliwym gestem pozby si wilgoci z szat. Z tkaniny uniosy si oboczki pary. Gwardzici cofnli si na ten widok, ale kiedy powiew lodowatego wiatru rozwia mgiek, powrcili na stanowiska. Szli w formacji: dwch za nim, po jednym po kadej stronie. Komiczne rodki ostronoci. Bylcy nie s tak gupi, eby ich atakowa. A nawet gdyby, Dannyl wiedzia doskonale, e to gwardzici uciekliby si do niego po pomoc. Dannyl pochwyci zadumane spojrzenie jednego z nich, i zakuo go lekkie poczucie winy. Na pocztku dnia byli nerwowi i sualczy. Wiedzc, e bdzie musia uera si z nimi cay dzie, postanowi by przystpny i przyjacielski. Dla nich to zadanie byo jak wakacje - znacznie ciekawsze ni stanie godzinami pod t czy inn bram albo patrolowanie ulic. Niemniej jednak, pomimo ich szczerej chci wamywania si do kryjwek przemytnikw i do burdeli, nie pomagali mu wiele w poszukiwaniach. Dannyl nie potrzebowa pomocy w otwieraniu drzwi czy skrzy, a mieszkacy slumsw okazali si pomocni - cho niekoniecznie chtni. Dannyl westchn. Widzia wystarczajco duo, eby zorientowa si, e wielu z tych ludzi umiao doskonale chowa to, na czego znalezienie nie zamierzali pozwoli. Widzia rwnie sporo tumionych umiechw na przygldajcych mu si twarzach. Jakie szanse miaa setka magw na znalezienie wrd tysicy mieszkacw slumsw zwyczajnie wygldajcej dziewczyny? 40

Po prawdzie - adnych. Dannyl zacisn zby na wspomnienie wczorajszych sw Mistrza Balkana. Jakby to wygldao, gdyby ktry z nas przebra si za ndzarza? Stalibymy si pomiewiskiem w caych Ziemiach Sprzymierzonych. Parskn. A teraz nie robimy z siebie pomiewiska? Ostry smrd wypeni jego nozdrza. Zerkn ku zatkanemu pomyjami rynsztokowi. Stojcy w pobliu ludzie umknli w popiechu. Dannyl zmusi si do zaczerpnicia powietrza i przyjcia powanego wyrazu twarzy. Nie lubi straszy ludzi. Robi wraenie? Owszem. Wzbudza nabony lk? Jeszcze lepiej. Ale po prostu zastrasza - nie. Czu si niezrcznie za kadym razem, kiedy ludzie uciekali na jego widok, po czym gapili si z ukrycia. Dzieci byy odwaniejsze, szy za nim krok w krok, ale znikay natychmiast, gdy tylko si odwrci. Mczyni i kobiety, starzy i modzi, przygldali mu si z rezerw. Wszyscy wygldali na twardych i sprytnych. Ciekawe, ilu pracowao dla Zodziei... Dannyl przystan. Zodzieje... Gwardzici zatrzymali si jak na komend i spojrzeli na niego pytajco. Zignorowa ich. Jeli wierzy pogoskom, Zodzieje wiedzieli o slumsach znacznie wicej ni ktokolwiek inny. Moe wiedz, gdzie znajduje si ta dziewczyna? A jeli nawet nie, to moe potrafi j znale? Ale czy zechc pomc Gildii? Jeli nagroda byaby godziwa, kto wie... Jak zareaguj pozostali magowie, jeli zaproponuje ukadanie si ze Zodziejami? Bd oburzeni. Wciekli. Spojrza na pytki mierdzcy rw, sucy tu za rynsztok. Jest szansa, e magowie oka si przychylniejsi wobec tej propozycji po kilku dniach wczenia si po dzielnicy ndzy. A to oznacza, e im duej wstrzyma si z przedstawieniem tego pomysu, tym wiksze bdzie mia szanse powodzenia. Jednak kada mijajca godzina oznaczaa, e dziewczyna zdy si lepiej ukry. Dannyl zacisn usta. Nie zaszkodzioby wysondowa, czy Zodzieje zgodziliby si na ukady, zanim zaprezentuje swj pomys Gildii. Gdyby najpierw postara si o zgod Gildii, a nastpnie Zodzieje odmwili wsppracy, zmarnowaby mnstwo czasu i wysiku. Odwrci si do najstarszego z gwardzistw. - Kapitanie Garrin, znasz moe sposb nawizania kontaktu ze Zodziejami? Kapitan unis brwi tak wysoko, e niemal zniky pod hemem. Pokrci gow. - Nie, panie. 41

- Ja znam, panie. Wzrok Dannyla powdrowa ku najmodszemu z nich, chudzielcowi imieniem Ollin. - Kiedy tu mieszkaem, panie - cign Ollin - zanim wstpiem do Gwardii. Na ulicach zawsze s ludzie, ktrzy przeka Zodziejom wiadomo, trzeba tylko wiedzie, jak ich szuka. - Rozumiem - Dannyl zagryz wargi, namylajc si nad tym. - Znajd mi takiego czowieka. Niech zapyta, czy Zodzieje zgodziliby si z nami wsppracowa. Odpowiadasz za to przede mn - i tylko przede mn. Ollin potakn i spojrza pytajco na kapitana. Starszy mczyzna zacisn zby, nie kryjc niezadowolenia, ale skin gow, po czym wskaza na drugiego gwardzist. - We z sob Kerana. Dannyl popatrzy przez chwil, jak oddalali si ulic, potem odwrci si i ruszy dalej, rozwaajc w mylach moliwoci. Z domu pooonego nieco dalej wychyna znajoma posta. Dannyl umiechn si i wyduy krok. - Rothen! Mczyzna zatrzyma si, a wiatr pochwyci jego szat i owin j wok ciaa. - Dannyl? - Sygna od Rothena by saby i niepewny. - Tu jestem. - Dannyl przesa drugiemu magowi obraz ulicy wraz z informacj o dzielcej ich odlegoci. Rothen odwrci si we waciw stron i wyprostowa na widok Dannyla. Podchodzc bliej, mody mag zauway, e w szeroko otwartych niebieskich oczach Rothena czai si jaki niepokj, czy te niepewno. - Jak idzie? - Bez powodzenia. - Rothen pokrci gow. Spojrza na otaczajce ich ndzne domki. Nie miaem pojcia, jak to naprawd wyglda. - Jak nory harreli, nie? - Dannyl zamia si gardowo. - Potworny baagan. - Tak, ale miaem raczej na myli ludzi. - Rothen zatoczy rk koo, wskazujc na zgromadzony wok nich tumek. - Warunki tu s tak okropne... Nie wyobraaem sobie... Dannyl wzruszy ramionami. - Nie mamy szans na jej znalezienie, Rothen. Jest nas po prostu za mao. Rothen potakn. - Mylisz, e innym lepiej poszo? - Gdyby im si powiodo, wiedzielibymy o tym.

42

- Prawda. - Rothen zmarszczy brwi. - Wanie przyszo mi co do gowy: skd wiemy, e ona w ogle jest w miecie? Moga uciec na wie. - Potrzsn gow. - Obawiam si, e masz racj. Nie mamy tu ju nic do roboty. Wracajmy do siedziby Gildii.

43

ROZDZIA 4 POSZUKIWANIA TRWAJ wiato poranka zalao zotem oszronione okna. Powietrze w pokoju byo cudownie ciepe, ogrzane przez lnic kul unoszc si za umieszczon w cianie szybk z matowego szka. Wic pas swojej szaty, Rothen wszed do salonu, aby przywita przyjaci. Druga taka szybka umoliwiaa kuli jednoczesne ogrzewanie sypialni i gwnego pokoju. Przy cianie sta starszawy mag z rkami uniesionymi ku rdu ciepa. Mimo e dawno przekroczy osiemdziesitk, Yaldin by wci krzepki i bystry: wykorzystywa w peni dugowieczno i dobre zdrowie idce w parze z talentem magicznym. Obok Yaldina sta modszy i wyszy mag. Oczy Dannyla byy pprzymknite - jakby wanie zamierza zasn. - Dzie dobry - powiedzia Rothen. - Wyglda na to, e dzi si przejani. Yaldin umiechn si krzywo. - Mistrz Davin jest zdania, e bdziemy mieli kilka ciepych dni, zanim przyjdzie prawdziwa zima. Dannyl skrzywi si. - Davin mwi tak od kilku tygodni. - Nigdy nie powiedzia, kiedy to ma si zdarzy - zachichota Yaldin. - Tylko e si zdarzy. Rothen umiechn si. W Kyralii znane byo przysowie, e soce nie wieci na rozkaz Krla ani nawet maga". Trzy lata temu ekscentryczny Alchemik, Mistrz Davin, zabra si do studiw nad pogod, eby obali t tez. Od niedawna zacz karmi Gildi swoimi prognozami", Rothen przypuszcza jednak, e ich sprawdzalno zwizana jest w wikszym stopniu z przypadkiem ni z geniuszem. Otwary si drzwi i wesza suca Rothena, dziewczyna o imieniu Tania, wniosa tac i postawia j na stole. Na tacy znajdoway si filianki ze zotym ornamentem i talerz peen sodkich ciastek w wyszukanych ksztatach. - Sumi, panowie? - spytaa. Dannyl i Yaldin skinli ochoczo gowami. Rothen wskaza im krzesa, a Tania tymczasem wsypaa do dzbanuszka kilka yeczek suszonych lici i zalaa je wrztkiem. Yaldin westchn i pokrci gow.

44

- Szczerze mwic, nie wiem, dlaczego zgosiem si dzisiaj. Nie zgodzibym si i, gdyby Ezrille nie nalegaa. Powiedziaem jej: Bdzie nas tylko poowa, jakie mamy szanse?". A ona na to: Wiksze ni gdyby nikt nie poszed". Rothen umiechn si. - Twoja ona to rozumna kobieta. - Mylaem, e wicej z nas bdzie zainteresowanych po tym, jak doradcy Krla ogosili, e jeli to nie dzika, mamy j szkoli - zauway Dannyl. Yaldin skrzywi si. - Myl, e niektrzy wycofali si na znak protestu. Nie chc w Gildii dziewczyny ze slumsw. - C, teraz nie maj wyjcia. No i zyskalimy jednego nowego pomocnika - przypomnia im Rothen, biorc z rk Tani filiank. - Ferguna? - Dannyl prychn z pogard. - Dziewczyna powinna bya wzi lepszy zamach. - Dannyl! - Rothen pogrozi modemu magowi palcem. - Fergun jest jedynym powodem, dla ktrego spora cz Gildii jeszcze jej szuka. By bardzo przekonujcy na wczorajszym Posiedzeniu. Yaldin umiechn si ponuro. - Nie sdz, eby dugo wytrzyma. Po wczorajszych poszukiwaniach udaem si natychmiast do ani, ale Ezrille oznajmia, e nadal czu mnie slumsami. - Mam nadziej, e nasza maa uciekinierka nie mierdzi a tak okropnie - Dannyl posa Rothenowi krzywy umiech. - W przeciwnym razie nauka kpieli moe okaza si pierwsz lekcj, jakiej trzeba jej bdzie udzieli. Rothen wzdrygn si na wspomnienie wygodzonej, brudnej buzi i wielkich zdumionych oczu. Slumsy niy mu si przez ca noc. Wczy si po ndznych lepiankach wrd spojrze niezdrowo wygldajcych ludzi, drcych starcw w achmanach, chudych dzieci poerajcych przegnie resztki jedzenia, wrd kalek o powykrzywianych koczynach... Rozmylania przerwao mu pukanie do drzwi. Zwrci ku nim wzrok i wyda w mylach polecenie. Drzwi otwary si do wntrza i pojawi si w nich mody czowiek w ubraniu posaca. - Mistrzu Dannylu... - Posaniec skoni si gboko modemu magowi. - Mw - rozkaza mu Dannyl.

45

- Kapitan Garrin przesya ci wiadomo, panie. Kaza powiedzie, e stranicy Ollin i Keran zostali pobici i obrabowani. Czowiek, ktrego szukae, nie chce rozmawia z magami. Dannyl popatrzy na sucego, po czym zmarszczy brwi, zastanawiajc si nad t wiadomoci. W przeduajcym si milczeniu sycha byo niespokojne szuranie butw posaca. - Czy obraenia s powane? - spyta Rothen. Posaniec potrzsn przeczco gow. - Siniaki, mj panie. Nie maj adnych zama. Dannyl odesa go gestem rki. - Podzikuj kapitanowi za wiadomo. Moesz odej. Posaniec skoni si ponownie i wyszed. - O co tu chodzi? - spyta Yaldin, gdy drzwi zamkny si za modziecem. Dannyl zagryz warg. - Wyglda na to, e Zodzieje nie s do nas najlepiej usposobieni. Yaldin parskn cicho, po czym sign po ciastko. - Pewnie, e nie! Dlaczego mieliby by...? - Stary mag urwa i przyjrza si uwanie modszemu koledze. - Ty chyba nie...? Dannyl wzruszy ramionami. - Warto byo sprbowa. Oni pono wiedz o wszystkim, co dzieje si w slumsach. - Prbowae nawiza kontakt ze Zodziejami. - Nie zamaem adnego znanego mi prawa. Yaldin jkn i chwyci si za gow. - Nie, Dannyl - odpowiedzia Rothen. - Ale Krlowi i Domom nie spodobayby si raczej konszachty Gildii ze Zodziejami. - Kto mwi o konszachtach? - Dannyl umiechn si, sczc pyn z filianki. Pomylcie tylko. Zodzieje znaj slumsy znacznie lepiej, ni my je kiedykolwiek poznamy. Maj znacznie wiksze szanse na znalezienie dziewczyny a poza tym zao si, e woleliby szuka jej sami, ni tolerowa nasze wszenie po ich terenie. Musielibymy tylko wmwi Krlowi, e przekonalimy lub zastraszylimy Zodziei, i wydali dziewczyn, a nikt nie bdzie si czepia. Rothen zamyli si. - Nie bdzie ci atwo przekona do tego starszych. - Nie musz na razie o niczym wiedzie. 46

Rothen skrzyowa rce na piersi. - Owszem, musz - oznajmi. Dannyl mrugn do niego. - Oczywicie, e musz, ale jestem przekonany, e przebacz mi, jeli to zadziaa, a ja podsun im sposb na usprawiedliwienie si przed Krlem. Yaldin prychn. - Moe lepiej, eby to nie zadziaao. Rothen wsta i podszed do okna. Przetar szyb rkawem i spojrza na piknie zaprojektowane i doskonale utrzymane ogrody. Pomyla o trzscych si z zimna, wygodniaych ludziach, ktrych oglda wczoraj. Czy ona te yje w takich warunkach? Czy ich poszukiwania wygnay j z wtpliwego schronienia w jakiej norze na ulic? Nadchodzia zima: dziewczyna moe umrze z zimna i godu na dugo przed tym, jak jej moc stanie si niestabilna i niebezpieczna. Zabbni palcami w parapet. - Istnieje kilka grup Zodziei, prawda? - Tak - odpowiedzia Dannyl. - Czy ten czowiek, z ktrym usiowae nawiza kontakt, mwi w imieniu wszystkich? - Nie mam pojcia - przyzna Dannyl. - Ale nie sdz. Rothen zwrci si do przyjaciela. - Warto by si upewni, nieprawda? Yaldin gapi si na Rothena, po czym ponownie chwyci si za gow. - Wy dwaj napytacie nam biedy - jkn. Dannyl poklepa starca po ramieniu. - Nie martw si, Yaldin. Wystarczy jeden. - Umiechn si szeroko do Rothena. Zostawcie to mnie. Musimy tylko wymyli powd, dla ktrego Zodzieje mogliby zechcie nam pomc. Myl, e powinnimy zajrze w te podziemne przejcia, na ktre si wczoraj natknlimy. Zao si, e oni woleliby, ebymy nie mieli powodw dokadniej si im przyglda. - Nie lubi tych podziemnych pomieszcze - powiedziaa Donia. - Nie ma okien. Jako tu nieprzyjemnie. Sonea skrzywia si i podrapaa malekie lady po ugryzieniach, ktre pojawiy si w nocy. Ciotka regularnie praa materace i koce w wywarze z zi, eby pozby si robactwa, i Sonea po raz pierwszy w yciu zatsknia za jej zamiowaniem do porzdku. Westchna i rozejrzaa si po zakurzonym pomieszczeniu. 47

- Mam nadziej, e Ceryemu nie oberwie si za ukrywanie mnie tutaj. Donia wzruszya ramionami. - Od lat zaatwia rne sprawy dla Opii i dziewczt z Taczcych Pantofelkw, wic chyba nie bd miay nic przeciwko temu, eby schronia si w ich piwnicy przez kilka dni. Jego matka tu pracowaa, wiesz. - Donia postawia przed Sone du drewnian mis. Dawaj gow. Sonea usuchaa i zatrzsa si, gdy po wosach spyna jej lodowato zimna woda. Po kilku pukaniach Donia zabraa mis, pen teraz mtnej, zielonkawej cieczy. Wysuszya Sonei wosy przetartym rcznikiem, po czym wyprostowaa si, by obejrze swoje dzieo. - Nic nie pomogo - zawyrokowaa, krcc gow. Sonea dotkna wosw palcami. Byy wci lepkie od naoonej przez Doni papki. - Nic? Donia nachylia si i przeczesaa jej wosy. - S moe odrobin janiejsze, ale to nie wystarczy. - Westchna. - Nie moemy ich te wiele wicej obci. Ale... - cofna si o krok i wzruszya ramionami. - Jeli magowie szukaj dziewczyny, a tak mwi ludzie, moe ci nie rozpoznaj. Z takimi wosami wygldasz jak chopak, w kadym razie na pierwszy rzut oka. - Podpara si pod boki i cofna jeszcze troch. - Dlaczego w ogle je obcia? Sonea umiechna si. - eby wyglda jak chopak. eby przestali mnie zaczepia. - W gocicu? - Nie. Biegaam za zleceniami i z robot Jonny i Ranela. Wuj nie moe szybko chodzi z powodu tej nogi, a ciotka lepiej, eby pracowaa. Nienawidziam tkwienia przez cay czas w gocicu, wic lataam na posyki. - Skrzywia si. - Za pierwszym razem, kiedy zanosiam towar kupcowi, zobaczyam, jak kilku czeladnikw i stajennych dobiera si do dziewczyny piekarza. Nie chciaam si na to naraa, wic zaczam si ubiera i czesa jak chopak. Donia uniosa brwi. - I to dziaao? - Zazwyczaj. - Sonea umiechna si niechtnie. - Ale czasami nie jest dobrze wyglda jak chopak. Kiedy zakochaa si we mnie suca! Kiedy indziej zaczepia mnie ogrodnik i byam pewna, e odgad, e jestem dziewczyn, dopki mnie nie chwyci. O mao co nie zemdla, a potem zrobi si cay czerwony i baga mnie, ebym nikomu nie mwia. Ludzie s rni. Donia zachichotaa. 48

- Dziewczyny nazywaj takich mczyzn zotymi yami. Opia bierze wicej za chopcw, poniewa gdyby gwardzici si dowiedzieli, powiesiliby j. Ale prawo nie czepia si o dziewczyny. Pamitasz Kali? Sonea potakna, przypominajc sobie szczup dziewczyn, ktra podawaa do stow w spylunce w pobliu targu. - Okazao si, e ojciec od lat sprzedawa j klientom - powiedziaa Donia, potrzsajc gow. - Wasn crk! W zeszym roku ucieka i zatrudnia si u Opii. Mwi, e teraz przynajmniej ma z tego troch pienidzy. Syszc co takiego, uwiadamiasz sobie, jakie miaa szczcie, nie? Mj ojciec dba o to, eby nikt mnie zbyt nieprzyzwoicie nie nagabywa. Najgorsze, co mi si... Urwaa i spojrzaa w kierunku wejcia, po czym skoczya i wyjrzaa przez dziurk od klucza. Nastpnie umiechna si z ulg i otwara drzwi. Cery wsun si do pokoju i poda Doni jakie zawinitko, po czym przyjrza si krytycznie Sonei. - Wcale nie wygldasz inaczej. Donia westchna. - Kolor nie chwyci. Kyraliaskie wosy nieatwo jest ufarbowa. Cery wzruszy ramionami, po czym wskaza na toboek. - Przyniosem ci troch ubra, Sonea. - Ruszy z powrotem do drzwi. - Zapukaj, jak si przebierzesz. Gdy zamkny si za nim drzwi, Donia podniosa zawinitko i rozpakowaa je. - Mskie ciuchy - pocigna nosem, rzucajc w Sone par spodni i koszul ze stjk. Nastpnie rozwina dug po cikiego ciemnego sukna i pokiwaa gow z aprobat. Przynajmniej porzdny paszcz. Sonea przebraa si. Narzucaa wanie paszcz na ramiona, kiedy rozlego si pukanie. - Wychodzimy - oznajmi Cery, wchodzc do pokoju. Za nim pojawi si Harrin z niewielk lampk. Na widok ich ponurych twarzy serce Sonei zamaro. - Ju szukaj? Cery potakn, po czym podszed do starej drewnianej komody z tyu pomieszczenia. Otworzy j i pocign za pki. Wysuny si tak gadko, e stojce na nich przedmioty ledwie si zachwiay. Tylna ciana komody ustpia, odsaniajc przed nimi prostokt ciemnoci. - Szukaj ju od kilku godzin - zwrci si do Sonei Harrin, gdy przechodzili przez ukryte drzwi do tunelu. 49

- Ju? - Tu na dole atwo traci si poczucie czasu - wyjani. - Na zewntrz jest pny ranek. Cery popchn Harrina i Doni w gb korytarza. Sonea usyszaa cichutkie skrzypnicie, a nastpnie zobaczya smug wiata z lampki Harrina, owietlajc wilgotne ciany korytarzyka. Cery zamkn na powrt komod, ukrywajc tajne przejcie, i zwrci si do Harrina. - adnego wiata. W ciemnoci atwiej znajd drog. Korytarz znik, gdy Harrin zasoni wiato. - I adnych rozmw - doda Cery. - Sonea, zap mnie za paszcz, a drug rk wymacaj cian. Wycigna rk i chwycia szorstki materia jego dugiego paszcza. Na ramieniu poczua lekkie dotknicie. Kroki odbiy si echem, gdy ruszyli przed siebie. Ich drogi przez kilka kolejnych korytarzy nie owietli aden promie. Sabe echo kapicej wody zaniko, po czym wrcio. Sonea pamitaa, e burdel Opii mieci si w pobliu rzeki, tote przejcia znajdoway si zapewne poniej poziomu wody. Nie poprawio to jej samopoczucia. Cery zatrzyma si, a kiedy ruszy nagle pod gr, skraj jego paszcza wylizgn si z doni Sonei. Wycigna rk i natkna si na nieheblowan desk, a potem nastpn. Baa si, e wahajc si zbyt dugo, mogaby zgubi Ceryego; postawia stop na pierwszym szczeblu drabiny - i oberwaa jego butem. Zdusia w sobie przeklestwo i ruszya w gr nieco ostroniej. Za sob syszaa szurajce o drewno buty Harrina i Doni. Nad ni pojawi si janiejszy kwadrat; przesza za Cerym przez klap i znalaza si w dugim, prostym korytarzu. Przez szpary po jednej stronie wpadao sabe wiato. Przeszli tym tunelem ponad sto krokw, kiedy Cery zatrzyma si nagle tu przed zakrtem. W korytarzu przed nimi byo znacznie janiej, a rdo wiata najwyraniej znajdowao si za zaomem. Sonea widziaa dokadnie sylwetk Cery'ego rysujc si na tle ciany. Z oddali dobiega ich uprzejmy mski gos. - Ach! Jeszcze jedno tajne przejcie. No c, zobaczymy, jak daleko si cignie. - S w podziemnych korytarzach - szepna Donia. Cery obrci si na picie i zamacha rozpaczliwie do Sonei, ktra nie potrzebowaa dodatkowej zachty. Odwracajc si, zobaczya Harrina i Doni skradajcych si na palcach z powrotem. Mimo e starali si i jak najciszej i najszybciej, ich kroki odbijay si echem w wskim przejciu. Sonea wytaa such, spodziewajc si w kadej chwili usysze za sob krzyk. 50

Popatrzya w d i dostrzega, e jej cie staje si coraz wyraniejszy, w miar jak wiato zbliao si do zaomu. Korytarz przed nimi rozszerza si w nieskoczon ciemno. Zerkna za siebie. Podajca za nimi jasno bya teraz tak olepiajca, e mag zapewne by ju na zakrcie. Za moment ich zobaczy... Sykna, gdy poczua na ramionach rce, zmuszajce j do zatrzymania si. To Cery przycisn j do ciany i opar donie na jej ramionach. Cegy za ni zdaway si ustpowa cofna si i prawie upada. Opara si plecami o kolejn cian. Cery popchn j w bok, po czym doczy do niej w malekiej niszy. Poczua jego chudy okie wbijajcy si jej pod ebro i usyszaa suchy chrzst przesuwajcych si cegie. W ciasnym pomieszczeniu ich oddechy zdaway si brzmie jak grzmoty. Czujc, jak wali jej serce, Sonea znw wytya such, a dotar do niej szmer gosw za cian z cegie. W szparach pojawio si wiato. Sonea nachylia si i zajrzaa w jedn ze szczelin. W powietrzu tu przed jej oczami unosia si lnica kula wiata. Sonea odprowadzaa j zachwyconym wzrokiem, a kula znika z jej pola widzenia, pozostawiajc jedynie czerwone powidoki. Nastpnie pojawia si blada do, a za ni szeroki fioletowy rkaw i tuw czowieka... czowieka odzianego w szat... w szat maga! Serce bio jej jak oszalae. By tak blisko - w zasigu rki. Dzielia go od niej tylko cienka ciana z cegie. Na dodatek zatrzyma si. - Zaczekaj chwileczk. - W jego gosie sycha byo zdziwienie. Sta milczcy i nieruchomy, po czym powoli zwrci si ku niej. Sonea zamara z przeraenia. To by mag z placu Pnocnego, ten, ktry j zauway. Ten, ktry usiowa j wskaza pozostaym. Mia nieobecny wyraz twarzy, jakby czego nasuchiwa, ale wydawao si, e przenika wzrokiem mur, patrzc wprost na ni. Czua sucho w ustach, jakby najada si piasku. Przekna lin i usiowaa pokona rosnce przeraenie. Wydawao jej si, e zdradzi j bijce mocno serce. Czy on moe je usysze? Albo jej oddech? On moe nawet sysze myli w mojej gowie. Poczua, e nogi si pod ni uginaj. Podobno magowie potrafi robi takie rzeczy. Zamkna oczy. On nie moe mnie zobaczy, powiedziaa do siebie. Ja nie istniej. Nie ma mnie tutaj. Jestem niczym. Nikt nie moe mnie zobaczy. Nikt nie moe mnie usysze.

51

Poczua wok siebie co dziwacznego, jakby kto owin jej gow kocem, tumic zmysy. Zadraa, czujc si niepewnie ze wiadomoci, e znw co zrobia - tym razem z sam sob. A moe to ten mag rzuci na mnie jakie zaklcie, pomylaa nagle. Przeraona otworzya oczy i stwierdzia, e wpatruje si w ciemno. Mag znikn razem ze swoim wiatekiem. Dannyl spoglda na budynek z niesmakiem. By to najnowszy obiekt na terenie Gildii, ale brakowao mu rozmachu i pikna, ktre tak podziwia w starszych budowlach. Niektrzy chwalili nowoczesny styl, on jednak uwaa, e budynek jest rwnie absurdalnie pretensjonalny jak jego nazwa. Siedmiouk by dugim prostoktem, ktrego fasad zdobio siedem pozbawionych ozdb ukw. Wewntrz znajdoway si trzy pomieszczenia: sala dzienna, gdzie przyjmowano wanych goci, sala bankietowa i sala wieczorna, gdzie magowie spotykali si kadego czwartodniowego wieczora na nieformalne pogaduszki i plotki przy drogim winie. To wanie do tej trzeciej sali zmierzali Dannyl z Rothenem. By chodny wieczr, ale pogoda nigdy nie powstrzymywaa bywalcw sali wieczornej. Dannyl umiechn si, gdy weszli do rodka. W rodku bowiem potrafi zapomnie o architektonicznej czkawce, z ktrej narodzi si ten budynek, i mg podziwia gustowne wykoczenie jego wntrza. Rozejrza si dookoa, stwierdzajc, e po kolejnym dniu spdzonym w zimnych i wilgotnych zaukach slumsw bardziej docenia luksusy tego przybytku. Okna zasonite byy okiennikami w granatowo-zote wzory. Wszdzie stay wycieane krzesa. ciany zdobiy obrazy i paskorzeby autorstwa najwybitniejszych artystw Ziem Sprzymierzonych. Zauway, e tego wieczora zgromadzio si tu wicej magw ni zwykle. Przechadzajc si wraz z Rothenem wrd zebranych, dostrzega twarze mniej towarzyskich magw. W pewnej chwili jego uwag przycigna plama czerni, zatrzyma si wic w miejscu. - Wielki Mistrz zaszczyci nas dzi sw obecnoci - mrukn. - Akkarin? Gdzie? - Rothen obrzuci pokj wzrokiem i unis brwi na widok odzianej w czer postaci. - Interesujce. Ile to czasu? Dwa miesice? Dannyl potakn, biorc kieliszek z winem od przechodzcego sugi. - Co najmniej. - Czy to Administrator Lorlen koo niego?

52

- Niewtpliwie - powiedzia Dannyl i przekn yk wina. - Lorlen z kim rozmawia, ale nie widz, z kim. Lorlen podnis wzrok i rozejrza si po sali. Zatrzyma wzrok na Dannylu i Rothenie. Unis rk. - Dannyl. Rothen. Musimy porozmawia. Zaskoczony i nieco speszony Dannyl pospieszy za Rothenem przez sal. Zatrzymali si za krzesem, ktre zasaniao Dannylowi widok na rozmwc Lorlena. Ich uszu dobieg przyjemny gos. - Slumsy to ohydna skaza na obliczu miasta. To wylgarnia zbrodni i chorb. Krl nie powinien by pozwoli im si tak rozrosn. Mamy teraz doskona okazj do oczyszcze