laif 01 2012

64

Upload: magentownia

Post on 22-Jul-2016

224 views

Category:

Documents


5 download

DESCRIPTION

 

TRANSCRIPT

Page 1: Laif 01 2012

LAIF_02_str_01_OKLADKA.indd 1 2/27/12 10:46 AM

Page 2: Laif 01 2012

LAIF_02_str_02_05_spis_wstep.indd 2 2/27/12 12:10 AM

Page 3: Laif 01 2012

LAIF_02_str_02_05_spis_wstep.indd 2 2/27/12 12:10 AM LAIF_02_str_02_05_spis_wstep.indd 3 2/27/12 12:02 AM

Page 4: Laif 01 2012

4 01/12

LAIF_02_str_02_05_spis_wstep.indd 4 2/27/12 12:03 AM

Page 5: Laif 01 2012

4 01/12

LAIF_02_str_02_05_spis_wstep.indd 4 2/27/12 12:03 AM LAIF_02_str_02_05_spis_wstep.indd 5 2/27/12 12:04 AM

Page 6: Laif 01 2012

Wydając album 14 lutego, członkowie The Cranberries z pewnością zrobili ogromną

niespodziankę zakochanym w ich muzy-ce fanom. Zespół powrócił z pierwszym od dziesięciu lat studyjnym wydawnic-twem, które ukazały się pod szyldem wy-twórni Cooking Vinyl. Czy dzięki niemu ponownie odnajdą drogę na szczyt? Byli kiedyś prawdziwymi gigantami. Ponad 30 milionów sprzedanych płyt oraz kilka żmudnych tras koncertowych po całym świecie sprawiło, że w latach 90. zajmowali czołowe miejsce wśród rockowych zespołów. Ze świecą można szukać osób, które nie znają ich najwięk-szych przebojów, takich jak „Zombie” czy „Dreams” – dzisiaj to już klasyka. Dlaczego więc zdecydowali się na po-nad sześcioletnią przerwę w karierze i za-jęcie solowymi projektami? Dolores O’Riordan, która w tym czasie wydała dwa krążki („Are You Listening?” w roku 2007 oraz „No Baggage” dwa lata póź-

niej), wypowiadała się na ten temat nie-jednokrotnie. – Zespół zaczął odnosić ogromne sukcesy, co sprawiło, że staliśmy się towarem. Wywierano na nas zbyt dużą presję i nie było w tym już zabawy. Teraz muzyka ponownie jest dla mnie hobby, zupełnie jak malowanie. I to jest świetne, ponieważ możesz eksperymen-tować i nie przejmować się krytyką, bo nie jesteś już tak wielki jak wcześniej – powiedziała O’Riordan w rozmowie z portalem FaceCulture. Na (nie)szczę-ście dla zespołu zainteresowanie nimi nie zmalało, o czym świadczy obecność tysięcy stęsknionych fanów na koncertach w Ameryce Północnej, Europie i Azji. Przed ponownym wejściem do studia za-grali ich aż 107, co z pewnością pomo-gło im w odnalezieniu ducha The Cran-berries po tak długiej przerwie. Materiał na nowy album został zareje-strowany w maju poprzedniego roku w Toronto, choć niektóre utwory powstały jeszcze przed rozstaniem grupy. Prace

POWRÓTEKSPERYMENT: nad „Roses” nie były dla zespołu udręką,

wręcz przeciwnie. – Większość kawałków napisaliśmy bez zastanawiania się, spon-tanicznie. Myślę, że mamy teraz znacznie więcej szacunku do siebie i do naszej wspólnej pracy. Jesteśmy bardzo szczęśli-wi i naprawdę doceniamy to, co udało nam się osiągnąć – skomentowała woka-listka. Podczas sesji nagraniowej grupą dowodził wieloletni przyjaciel Irlandczy-ków – Stephen Street – który pragnął po-wrócić do świeżości ich dwóch pierwszych albumów – „Everybody Else Is Doing It, So Why Can’t We?” oraz „No Need To Argue ”. Powstało 15 utworów, z czego 11 znajdzie się na nowej płycie – reszta zostanie wykorzystana jako bonusy. Czego możemy się spodziewać? Na pew-no nie muzycznej rewolucji. Zespół udo-stępnił już dwa pierwsze single – „Show Me The Way” oraz „Tomorrow”, które wprawdzie nie zaskakują, ale z pewno-ścią nie rozczarują zwolenników ich tra-dycyjnego brzmienia, a także przypadną do gustu spragnionym nowości fanom. Czy uda im się porwać tłumy resztą zgro-madzonego materiału? O tym będziemy mogli przekonać się już 26 czerwca, kie-dy to grupa wystąpi po raz pierwszy przed polską publicznością na warszaw-skim Torwarze.

TEKST: MATEUSZ NOCUŃ

THE CRANBERRIES

6 01/12

FOT.:

MAT

. PRA

SOW

E, M

AT. W

YTW

ÓRN

I PŁY

TOW

YCH

LAIF_02_str_06_09_informer.indd 6 2/27/12 12:14 AM

Page 7: Laif 01 2012

Wydając album 14 lutego, członkowie The Cranberries z pewnością zrobili ogromną

niespodziankę zakochanym w ich muzy-ce fanom. Zespół powrócił z pierwszym od dziesięciu lat studyjnym wydawnic-twem, które ukazały się pod szyldem wy-twórni Cooking Vinyl. Czy dzięki niemu ponownie odnajdą drogę na szczyt? Byli kiedyś prawdziwymi gigantami. Ponad 30 milionów sprzedanych płyt oraz kilka żmudnych tras koncertowych po całym świecie sprawiło, że w latach 90. zajmowali czołowe miejsce wśród rockowych zespołów. Ze świecą można szukać osób, które nie znają ich najwięk-szych przebojów, takich jak „Zombie” czy „Dreams” – dzisiaj to już klasyka. Dlaczego więc zdecydowali się na po-nad sześcioletnią przerwę w karierze i za-jęcie solowymi projektami? Dolores O’Riordan, która w tym czasie wydała dwa krążki („Are You Listening?” w roku 2007 oraz „No Baggage” dwa lata póź-

niej), wypowiadała się na ten temat nie-jednokrotnie. – Zespół zaczął odnosić ogromne sukcesy, co sprawiło, że staliśmy się towarem. Wywierano na nas zbyt dużą presję i nie było w tym już zabawy. Teraz muzyka ponownie jest dla mnie hobby, zupełnie jak malowanie. I to jest świetne, ponieważ możesz eksperymen-tować i nie przejmować się krytyką, bo nie jesteś już tak wielki jak wcześniej – powiedziała O’Riordan w rozmowie z portalem FaceCulture. Na (nie)szczę-ście dla zespołu zainteresowanie nimi nie zmalało, o czym świadczy obecność tysięcy stęsknionych fanów na koncertach w Ameryce Północnej, Europie i Azji. Przed ponownym wejściem do studia za-grali ich aż 107, co z pewnością pomo-gło im w odnalezieniu ducha The Cran-berries po tak długiej przerwie. Materiał na nowy album został zareje-strowany w maju poprzedniego roku w Toronto, choć niektóre utwory powstały jeszcze przed rozstaniem grupy. Prace

POWRÓTEKSPERYMENT: nad „Roses” nie były dla zespołu udręką,

wręcz przeciwnie. – Większość kawałków napisaliśmy bez zastanawiania się, spon-tanicznie. Myślę, że mamy teraz znacznie więcej szacunku do siebie i do naszej wspólnej pracy. Jesteśmy bardzo szczęśli-wi i naprawdę doceniamy to, co udało nam się osiągnąć – skomentowała woka-listka. Podczas sesji nagraniowej grupą dowodził wieloletni przyjaciel Irlandczy-ków – Stephen Street – który pragnął po-wrócić do świeżości ich dwóch pierwszych albumów – „Everybody Else Is Doing It, So Why Can’t We?” oraz „No Need To Argue ”. Powstało 15 utworów, z czego 11 znajdzie się na nowej płycie – reszta zostanie wykorzystana jako bonusy. Czego możemy się spodziewać? Na pew-no nie muzycznej rewolucji. Zespół udo-stępnił już dwa pierwsze single – „Show Me The Way” oraz „Tomorrow”, które wprawdzie nie zaskakują, ale z pewno-ścią nie rozczarują zwolenników ich tra-dycyjnego brzmienia, a także przypadną do gustu spragnionym nowości fanom. Czy uda im się porwać tłumy resztą zgro-madzonego materiału? O tym będziemy mogli przekonać się już 26 czerwca, kie-dy to grupa wystąpi po raz pierwszy przed polską publicznością na warszaw-skim Torwarze.

TEKST: MATEUSZ NOCUŃ

THE CRANBERRIES

6 01/12

FOT.:

MAT

. PRA

SOW

E, M

AT. W

YTW

ÓRN

I PŁY

TOW

YCH

LAIF_02_str_06_09_informer.indd 6 2/27/12 12:14 AM

KRONOS QUARTET

KRONOS QUARTET – to zdobywca Nagrody Grammy oraz jeden z najbar-dziej utytułowanych i poważanych zespo-łów naszych czasów. Przez niemal 40 lat, kwartet z San Francisco w składzie David Harrington, John Sherba (skrzypce), Hank Dutt (altówka) oraz Jeffrey Zeigler (wiolon-czela) konsekwentnie realizuje autorskie wizje artystyczne, zakładające odważne poszukiwania twórcze oraz poszerzenie zakresu i kontekstu aktywności kwartetu smyczkowego. Zespół zagrał setki koncer-tów na całym świecie, wydał 45 albumów i zamówił przeszło 750 nowych utworów oraz aranżacji na kwartet smyczkowy. W 2011 roku jako jedyny zespół na świecie otrzymał dwie najbardziej prestiżowe na-grody w dziedzinie muzyki – Polar Music Prize oraz Avery Fisher Prize. SIGUR RÓS to islandzki zespół założo-ny w 1994 roku, rozpoznawalny na całym świecie dzięki charakterystycznej, falseto-wej, barwie głosu wokalisty oraz efektom brzmieniowym uzyskiwanym poprzez specjalną technikę gry smyczkiem na gita-rze elektrycznej. Lider zespołu Jón Jónsi

Þór Birgisson prowadzi równolegle karie-rę solową. W ramach trasy koncertowej związanej z promocją solowego albumu jónsi –go wystąpił dwukrotnie w Krakowie podczas Sacrum Profanum 2010.

FESTIWAL SACRUM PROFANUM to międzynarodowy projekt, uznawany za jedno z najciekawszych wydarzeń muzycznych Europy. Prezentuje muzykę XX wieku i najnowszą, łącząc muzykę po-ważną z innymi nurtami. Co roku pro-gram koncentruje się na twórczości kom-pozytorów z innego kraju lub sfery kulturowej. (MSZ)

KRONOS QUARTET I SIGUR RÓSW FINALE SACRUM PROFANUM!

Brandon Flowers, wokalista grupy The Killers, zapowiedział wydanie czwartego krążka jeszcze w tym

roku. Jak zapewnia, część materiału jest już gotowa, jednak na usłyszenie ostatecznego rezultatu trzeba będzie poczekać przynaj-mniej do lata. Amerykanie starają się nie powielać swoich wcześniejszych pomysłów i pragną stworzyć coś unikalnego. -–Nie chcemy nagrać „Hot Fuss 2”, „Sam’s Town 2” czy „Day and Age 2” – wyznaje muzyk. W odnalezieniu nowego brzmienia pomo-że im znany brytyjski producent i zdobyw-ca nagrody Grammy, Steve Lillywhite. (MN)

Druga płyta brytyjskiego zespołu to najbardziej oczekiwana premiera tej wiosny, ale szczegóły wciąż są

tajemnicą. Na razie wiadomo, że Jamie Smith znalazł wreszcie czas na produkcję własnego materiału i będzie to album klu-bowy, a inspiracje (klipy są regularnie za-mieszczane na blogu The XX) sięgają od muzyki lat 50. przez bułgarski folklor, współczesną klasykę po hip-hop, a nawet dance z wczesnych lat 90! Zespół ujawnił też pierwsze demo do utworu „Open Eyes”, który wbrew zapowiedziom wcale nie brzmi klubowo, ale jest minimalistycz-ną, melancholijną balladą. Zdobywcy prestiżowego Mercury Music Prize 2010 deklarują, że zamierzają w pełni wyko-rzystać nadchodzący sezon festiwalowy. Nowy materiał na pewno usłyszymy więc na tegorocznym Open’erze. The XX za-grają też w Barcelonie w ramach festiwa-lu Primavera Sound. (MW)

NIE BĘDZIE „HOT FUSS 2”

SIGUR RÓS

7

FOT.:

MAT

. PRA

SOW

E, M

AT. W

YTW

ÓRN

I PŁY

TOW

YCH

LAIF_02_str_06_09_informer.indd 7 2/27/12 1:35 AM

Page 8: Laif 01 2012

JUŻ DAWNO NIE MIAŁEM TAKIEJ PŁYTY

Przez długie lata nie chciał nawet sły-szeć o powrocie Smashing Pumpkins. Ostatni okres to raczej wahania na-

stroju frontmana co do swej przyszłości mu-zycznej niźli rozpieszczanie fanów nowymi nagraniami – ostatnia płyta „Zeitgest” wy-szła w 2007 r.Tym razem Corgan zapowiada z zadowo-leniem nowy krążek „Oceania” i zaznacza, że już teraz należy on do największych osiągnięć grupy: – Już dawno nie miałem

takiej płyty, którą mogłem zaprezentować pięćdziesięciu osobom i wszystkie mówiły, że jest znakomita – oznajmia wokalista. Znamy już tracklistę, ale konkretna data pre-miery nie została jeszcze podana. Wiado-mo jedynie, że ukaże się wiosną. Na razie formacja na oficjalnej stronie inter-netowej promuje reedycję dwóch klasycz-nych albumów grupy: „Gish” i „Siamese dream”. Obydwa w okazałych, jubileuszo-wych wydaniach.

TEKST: MARCIN KUSY

BILLY CORGAN:

Coldplay, gwiazda zeszłorocznej edycji Open’era, ponownie zagra w naszym kraju! Zespół wystąpi

19 września na Stadionie Narodowym w Warszawie, aby promować swój naj-nowszy album „Mylo Xyloto”, wydany w paź-dzierniku. Organizacją wydarzenia wspólnie zajęły się agencje Live Nation oraz Alter Art. Za możliwość usłyszenia Anglików na żywo trzeba zapłacić co naj-mniej 165 zł. Czy po raz kolejny uda im się rzucić polską publiczność na kolana? Dowiemy się niebawem. (MSZ)

Debiutowali osiem lat temu i od tego czasu ciągle utrzymują się w czo-łówce polskiej sceny muzycznej.

Umiejętnie lawiruj między rockiem i elek-troniką, przy tym dużo eksperymentują – nie tylko zresztą z tymi dwoma gatunka-mi. Jednak największym plusem wrocław-skiego zespołu są występy na żywo, gdy muzycy mogą pokazać pełnię swoich umiejętności i niesamowitą żywiołowość. Będzie się można o tym przekonać już 19 marca w warszawskim klubie Hard Rock Cafe. Zanim pójdziecie na koncert, sprawdźcie ich najnowszy teledysk, do piosenki „Rumbacza”. Kawałek można znaleźć na ostatniej płycie grupy – „40 Surfers Waiting for the Waves”. (MSZ)

PARADISENA ŻYWO

OSZIBARACK W TRASIE

– NIE ZDARZYŁO MI SIĘ COŚ TAKIEGO OD CZASU „MELLON COLLIE AND THE INFINITE SADNESS”, A TO BYŁO KILKANAŚCIE LAT TEMU, WIĘC NAPRAWDĘ BARDZO DAWNO – OPOWIADA O NOWEJ PŁYCIE SMASHING PUMPKINS LIDER GRUPY BILLY CORGAN.

8 01/12

FOT.:

MAT

. PRA

SOW

E, M

AT. W

YTW

ÓRN

I PŁY

TOW

YCH

LAIF_02_str_06_09_informer.indd 8 2/27/12 12:15 AM

Page 9: Laif 01 2012

JUŻ DAWNO NIE MIAŁEM TAKIEJ PŁYTY

Przez długie lata nie chciał nawet sły-szeć o powrocie Smashing Pumpkins. Ostatni okres to raczej wahania na-

stroju frontmana co do swej przyszłości mu-zycznej niźli rozpieszczanie fanów nowymi nagraniami – ostatnia płyta „Zeitgest” wy-szła w 2007 r.Tym razem Corgan zapowiada z zadowo-leniem nowy krążek „Oceania” i zaznacza, że już teraz należy on do największych osiągnięć grupy: – Już dawno nie miałem

takiej płyty, którą mogłem zaprezentować pięćdziesięciu osobom i wszystkie mówiły, że jest znakomita – oznajmia wokalista. Znamy już tracklistę, ale konkretna data pre-miery nie została jeszcze podana. Wiado-mo jedynie, że ukaże się wiosną. Na razie formacja na oficjalnej stronie inter-netowej promuje reedycję dwóch klasycz-nych albumów grupy: „Gish” i „Siamese dream”. Obydwa w okazałych, jubileuszo-wych wydaniach.

TEKST: MARCIN KUSY

BILLY CORGAN:

Coldplay, gwiazda zeszłorocznej edycji Open’era, ponownie zagra w naszym kraju! Zespół wystąpi

19 września na Stadionie Narodowym w Warszawie, aby promować swój naj-nowszy album „Mylo Xyloto”, wydany w paź-dzierniku. Organizacją wydarzenia wspólnie zajęły się agencje Live Nation oraz Alter Art. Za możliwość usłyszenia Anglików na żywo trzeba zapłacić co naj-mniej 165 zł. Czy po raz kolejny uda im się rzucić polską publiczność na kolana? Dowiemy się niebawem. (MSZ)

Debiutowali osiem lat temu i od tego czasu ciągle utrzymują się w czo-łówce polskiej sceny muzycznej.

Umiejętnie lawiruj między rockiem i elek-troniką, przy tym dużo eksperymentują – nie tylko zresztą z tymi dwoma gatunka-mi. Jednak największym plusem wrocław-skiego zespołu są występy na żywo, gdy muzycy mogą pokazać pełnię swoich umiejętności i niesamowitą żywiołowość. Będzie się można o tym przekonać już 19 marca w warszawskim klubie Hard Rock Cafe. Zanim pójdziecie na koncert, sprawdźcie ich najnowszy teledysk, do piosenki „Rumbacza”. Kawałek można znaleźć na ostatniej płycie grupy – „40 Surfers Waiting for the Waves”. (MSZ)

PARADISENA ŻYWO

OSZIBARACK W TRASIE

– NIE ZDARZYŁO MI SIĘ COŚ TAKIEGO OD CZASU „MELLON COLLIE AND THE INFINITE SADNESS”, A TO BYŁO KILKANAŚCIE LAT TEMU, WIĘC NAPRAWDĘ BARDZO DAWNO – OPOWIADA O NOWEJ PŁYCIE SMASHING PUMPKINS LIDER GRUPY BILLY CORGAN.

8 01/12

FOT.:

MAT

. PRA

SOW

E, M

AT. W

YTW

ÓRN

I PŁY

TOW

YCH

LAIF_02_str_06_09_informer.indd 8 2/27/12 12:15 AM

Mimo, iż od śmierci Amy Winehouse minęło pół roku, artystka wciąż pozostaje inspiracją nie tylko

dla fanów, lecz także innych artystów. – Ta piosenka po prostu rozkwitła w studio. Napisałam po śmierci Amy krótki poemat, mój basista Tony Shanahan ułożył muzykę. Okazało się, że wszystko doskonale do sie-bie pasuje – opowiada Patti Smith. Pierw-sza dama punk rocka zapewniła, że piosen-ka znajdzie się na jej nowym albumie. Jak dodaje, to niejedyny utwór na kolejnym

krążku poświęcony znanemu artyście. – Napisaliśmy również piękną piosenkę dla Marii Schneider, aktorki, z którą przy-jaźniłam się jeszcze w 70. latach. Schne-ider najbardziej zapamiętaliśmy z filmu „Ostatnie tango w Paryżu”, gdzie jej partne-rem był Marlon Brando. Artystka zmarła w lutym ubiegłego roku. (MK)

Druga edycja tej jednej z najwięk-szych w Polsce imprez hip-hopo-wych odbędzie się 2 i 3 marca

w warszawskim Soho Factory. Tradycyj-nie nie zabraknie międzynarodowych gwiazd. Niektóre z nich odwiedzą Polskę po raz pierwszy! Impreza połączy ze sobą cztery elementy kultury hip-hop – MCing, b-boying, DJing i graffiti. W każ-dej z tych dziedzin będzie można podzi-wiać najlepszych artystów z Polski i za-granicy. Celem imprezy jest stworzenie przestrzeni umożliwiającej poznanie twórczości z różnych stron świata, wymia-na doświadczeń między artystami, poka-zanie kultury hip-hop jako unikalnego i niezwykle szybko ewoluującego elemen-tu współczesnej kultury, w którym każdy, bez względu na wiek czy miejsce za-mieszkania, może znaleźć coś dla siebie.

W tym roku część koncertowa to prawdzi-wa bomba na rynku muzycznym. Główną gwiazdą imprezy będzie legenda hip-ho-pu – Mos Def, od tego roku używający pseudonimu Yasiin Bey, jeden z najbar-dziej znanych i cenionych raperów na świe-cie. Jego występ poprzedzi koncert OSTRego. Na festiwalu wystąpi jeszcze jedna zagraniczna gwiazda. Kto to bę-dzie? Tego organizatorzy jeszcze nie ujaw-nili, ale biorąc pod uwagę już zapowie-dziany skład, należy się spodziewać wiele. Na zakończenie adidas Originals Rocks the Floor zaplanowany jest wyjąt-kowy event – Rockaparty, w czasie które-go będzie można usłyszeć mixtapy w wy-konaniu jednego z najwyżej cenionych DJ-ów hip-hopowych na świecie, od lat współpracującego z marką adidas Origi-nals. (MSZ)

AMY WINEHOUSE

INSPIRUJE

MOS DEF I OSTRNA ADIDAS ORIGINALS ROCKS THE FLOOR

9

FOT.:

MAT

. PRA

SOW

E, M

AT. W

YTW

ÓRN

I PŁY

TOW

YCH

LAIF_02_str_06_09_informer.indd 9 2/27/12 12:15 AM

Page 10: Laif 01 2012

KRONOS QUARTET

KRONOS QUARTET – to zdobywca Nagrody Grammy oraz jeden z najbar-dziej utytułowanych i poważanych zespo-łów naszych czasów. Przez niemal 40 lat, kwartet z San Francisco w składzie David Harrington, John Sherba (skrzypce), Hank Dutt (altówka) oraz Jeffrey Zeigler (wiolon-czela) konsekwentnie realizuje autorskie wizje artystyczne, zakładające odważne poszukiwania twórcze oraz poszerzenie zakresu i kontekstu aktywności kwartetu smyczkowego. Zespół zagrał setki koncer-tów na całym świecie, wydał 45 albumów i zamówił przeszło 750 nowych utworów oraz aranżacji na kwartet smyczkowy. W 2011 roku jako jedyny zespół na świe-cie otrzymał dwie najbardziej prestiżowe nagrody w dziedzinie muzyki – Polar Mu-sic Prize oraz Avery Fisher Prize. SIGUR RÓS to islandzki zespół założo-ny w 1994 roku, rozpoznawalny na całym świecie dzięki charakterystycznej, falseto-wej, barwie głosu wokalisty oraz efektom brzmieniowym uzyskiwanym poprzez specjalną technikę gry smyczkiem na gita-rze elektrycznej. Lider zespołu Jón Jónsi

Þór Birgisson prowadzi równolegle karie-rę solową. W ramach trasy koncertowej związanej z promocją solowego albumu Jónsi wystąpił dwukrotnie w Krakowie podczas Sacrum Profanum 2010.

FESTIWAL SACRUM PROFANUM to międzynarodowy projekt, uznawany za jedno z najciekawszych wydarzeń muzycznych Europy. Prezentuje muzykę XX wieku i najnowszą, łącząc muzykę po-ważną z innymi nurtami. Co roku pro-gram koncentruje się na twórczości kom-pozytorów z innego kraju lub sfery kulturowej. (MSZ)

KRONOS QUARTET I SIGUR RÓSW FINALE SACRUM PROFANUM!

Brandon Flowers, wokalista grupy The Killers, zapowiedział wydanie czwartego krążka jeszcze w tym

roku. Jak zapewnia, część materiału jest już gotowa, jednak na usłyszenie ostatecznego rezultatu trzeba będzie poczekać przynaj-mniej do lata. Amerykanie starają się nie powielać swoich wcześniejszych pomysłów i pragną stworzyć coś unikalnego. – Nie chcemy nagrać „Hot Fuss 2”, „Sam’s Town 2” czy „Day and Age 2” – wyznaje muzyk. W odnalezieniu nowego brzmienia pomo-że im znany brytyjski producent i zdobyw-ca nagrody Grammy, Steve Lillywhite. (MN)

Druga płyta brytyjskiego zespołu to najbardziej oczekiwana premie-ra tej wiosny, ale szczegóły wciąż

są tajemnicą. Na razie wiadomo, że Jamie Smith znalazł wreszcie czas na produkcję własnego materiału i będzie to album klu-bowy, a inspiracje (klipy są regularnie za-mieszczane na blogu The XX) sięgają od muzyki lat 50. przez bułgarski folklor, współczesną klasykę po hip-hop, a nawet dance z wczesnych lat 90! Zespół ujawnił też pierwsze demo do utworu „Open Eyes”, który wbrew zapowiedziom wcale nie brzmi klubowo, ale jest minimalistycz-ną, melancholijną balladą. Zdobywcy pre-stiżowego Mercury Music Prize 2010 de-klarują, że zamierzają w pełni wykorzystać nadchodzący sezon festiwalowy. Nowy materiał na pewno usłyszymy więc na te-gorocznym Open’erze. The XX zagrają też w Barcelonie w ramach festiwalu Pri-mavera Sound. (MW)

NOWY MATERIAŁ

THE XXNA OPEN’ERZE!

NIE BĘDZIE „HOT FUSS 2”

TO BĘDZIE WIELKIE WYDARZENIE: DWA NIEZWYKŁE KONCERTY, DWIE WIELKIE GWIAZDY, NA JEDNEJ SCENIE I TYLKO W KRAKOWIE. SIGUR RÓS I KRONOS QUARTET WYSTĄPIĄ W FINALE JUBILEUSZOWEJ 10. EDYCJI FESTIWALU SACRUM PROFANUM. KONCERTY ODBĘDĄ SIĘ 16 I 17 WRZEŚNIA, TRADYCYJNIE W HALI OCYNOWNI ArcelorMittal POLAND. BILETY W SPRZEDAŻY 1 MARCA.

SIGUR RÓS

10 01/12

FOT.:

MAT

. PRA

SOW

E, M

AT. W

YTW

ÓRN

I PŁY

TOW

YCH

LAIF_02_str_06_09_informer.indd 10 2/27/12 12:17 AM

Page 11: Laif 01 2012

KRONOS QUARTET

KRONOS QUARTET – to zdobywca Nagrody Grammy oraz jeden z najbar-dziej utytułowanych i poważanych zespo-łów naszych czasów. Przez niemal 40 lat, kwartet z San Francisco w składzie David Harrington, John Sherba (skrzypce), Hank Dutt (altówka) oraz Jeffrey Zeigler (wiolon-czela) konsekwentnie realizuje autorskie wizje artystyczne, zakładające odważne poszukiwania twórcze oraz poszerzenie zakresu i kontekstu aktywności kwartetu smyczkowego. Zespół zagrał setki koncer-tów na całym świecie, wydał 45 albumów i zamówił przeszło 750 nowych utworów oraz aranżacji na kwartet smyczkowy. W 2011 roku jako jedyny zespół na świe-cie otrzymał dwie najbardziej prestiżowe nagrody w dziedzinie muzyki – Polar Mu-sic Prize oraz Avery Fisher Prize. SIGUR RÓS to islandzki zespół założo-ny w 1994 roku, rozpoznawalny na całym świecie dzięki charakterystycznej, falseto-wej, barwie głosu wokalisty oraz efektom brzmieniowym uzyskiwanym poprzez specjalną technikę gry smyczkiem na gita-rze elektrycznej. Lider zespołu Jón Jónsi

Þór Birgisson prowadzi równolegle karie-rę solową. W ramach trasy koncertowej związanej z promocją solowego albumu Jónsi wystąpił dwukrotnie w Krakowie podczas Sacrum Profanum 2010.

FESTIWAL SACRUM PROFANUM to międzynarodowy projekt, uznawany za jedno z najciekawszych wydarzeń muzycznych Europy. Prezentuje muzykę XX wieku i najnowszą, łącząc muzykę po-ważną z innymi nurtami. Co roku pro-gram koncentruje się na twórczości kom-pozytorów z innego kraju lub sfery kulturowej. (MSZ)

KRONOS QUARTET I SIGUR RÓSW FINALE SACRUM PROFANUM!

Brandon Flowers, wokalista grupy The Killers, zapowiedział wydanie czwartego krążka jeszcze w tym

roku. Jak zapewnia, część materiału jest już gotowa, jednak na usłyszenie ostatecznego rezultatu trzeba będzie poczekać przynaj-mniej do lata. Amerykanie starają się nie powielać swoich wcześniejszych pomysłów i pragną stworzyć coś unikalnego. – Nie chcemy nagrać „Hot Fuss 2”, „Sam’s Town 2” czy „Day and Age 2” – wyznaje muzyk. W odnalezieniu nowego brzmienia pomo-że im znany brytyjski producent i zdobyw-ca nagrody Grammy, Steve Lillywhite. (MN)

Druga płyta brytyjskiego zespołu to najbardziej oczekiwana premie-ra tej wiosny, ale szczegóły wciąż

są tajemnicą. Na razie wiadomo, że Jamie Smith znalazł wreszcie czas na produkcję własnego materiału i będzie to album klu-bowy, a inspiracje (klipy są regularnie za-mieszczane na blogu The XX) sięgają od muzyki lat 50. przez bułgarski folklor, współczesną klasykę po hip-hop, a nawet dance z wczesnych lat 90! Zespół ujawnił też pierwsze demo do utworu „Open Eyes”, który wbrew zapowiedziom wcale nie brzmi klubowo, ale jest minimalistycz-ną, melancholijną balladą. Zdobywcy pre-stiżowego Mercury Music Prize 2010 de-klarują, że zamierzają w pełni wykorzystać nadchodzący sezon festiwalowy. Nowy materiał na pewno usłyszymy więc na te-gorocznym Open’erze. The XX zagrają też w Barcelonie w ramach festiwalu Pri-mavera Sound. (MW)

NOWY MATERIAŁ

THE XXNA OPEN’ERZE!

NIE BĘDZIE „HOT FUSS 2”

TO BĘDZIE WIELKIE WYDARZENIE: DWA NIEZWYKŁE KONCERTY, DWIE WIELKIE GWIAZDY, NA JEDNEJ SCENIE I TYLKO W KRAKOWIE. SIGUR RÓS I KRONOS QUARTET WYSTĄPIĄ W FINALE JUBILEUSZOWEJ 10. EDYCJI FESTIWALU SACRUM PROFANUM. KONCERTY ODBĘDĄ SIĘ 16 I 17 WRZEŚNIA, TRADYCYJNIE W HALI OCYNOWNI ArcelorMittal POLAND. BILETY W SPRZEDAŻY 1 MARCA.

SIGUR RÓS

10 01/12

FOT.:

MAT

. PRA

SOW

E, M

AT. W

YTW

ÓRN

I PŁY

TOW

YCH

LAIF_02_str_06_09_informer.indd 10 2/27/12 12:17 AM

Noisia to trójka niderlandzkich ar-tystów z północnej Holandii: Nik Roos, Thijs de Vlieger i Mar-

tijn van Sonderen. Już 2 marca wystąpią w gdańskim CSG, na jedynym koncercie w Polsce. To będzie prawdziwe święto dla fanów wszelkich połamanych bitów!Ich nazwa to odwrócony napis „VISION”

ze starych kaset VHS. Pierwsze nagrania Noisia wydała w 2003 roku pod znakiem SLR. W kolejnych latach współpracowali z naj-większymi labelami, aby w 2005 roku zało-żyć własną wytwórnię pod nazwą Vision Recordings. W 2007 roku utworzyli też Division Labeling, charakterystyczną dla takich gatunków jak electro, house,

breaks i dubstep. Wszystkim trzem bardzo spodobały się wyzwania płynące z prowa-dzenia wytwórni, bo w 2010 roku założyli kolejną, stworzoną specjalnie dla głębszych i bardziej eksperymentalnych odsłon drum and bassu – Invisible Recordings. Doskona-le znają ich nie tylko klubowicze i melomani, lecz także fani gier – „DJ Hero”, „WipeOut”, „Gran Turismo”, „Motorstorm Apocalypse” – wszystkie są naznaczone obecnością utworów wyprodukowanych przez chłopa-ków. Poprzez lata działalności Noisia za swoją twórczość otrzymała wiele zna-czących nagród, wśród nich między innymi na UK National D&B Awards (2009, 2010), D&B Arena Awards (2010). Najbardziej znane holenderskie trio współpracowało z wieloma artystami (Hadouken, Foreign Beggars i inni) i wyprodukowali masę świet-nych remiksów (jak chociażby „Alice” Moby’ego, „Omen” Prodigy czy „E.T.” Katy Perry). Chociaż działalność jako DJ-e arty-ści nieco zredukowali na rzecz wytwórni i pro-dukcji, od 2004 roku co weekend dzielnie starają się wyruszać w trasę. Grali już w To-kio, Moskwie i Los Angeles. A teraz przyszła kolej także na Gdańsk! (MSZ)

NOISIA

BITY JAK Z GIER KOMPUTEROWYCH

11

Czytniki e-książek i tablety Prestigio

dostępne w wybranych punktach na terenie

całej Polski

Dystrybutorem marki Prestigio

jest firma

INNOWACYJNY STYL ŻYCIA

www.prestigio.pl

W ZASIĘGU TWOJEJ RĘKI

PMP7074B3G

PER3562B

FOT.:

MAT

. PRA

SOW

E, M

AT. W

YTW

ÓRN

I PŁY

TOW

YCH

LAIF_02_str_06_09_informer.indd 11 2/27/12 10:48 AM

Page 12: Laif 01 2012

GDYBY PRZYZNAWANO OSCARA W KATEGORII „NAJLEPSZA ROLA WOKALIST Y ROCKOWEGO”, O STATUETKĘ WALCZYŁOBY CO NAJMNIEJ KILKU AKTORÓW Z NAJWYŻSZEJ PÓŁKI HOLLYWOOD. I TO WCALE NIE DZIĘKI SWOIM KREACJOM FILMOWYM. ONI TĘ ROLĘ GRAJĄ W ŻYCIU. PRZYJRZYJMY SIĘ,

JAK IM TO WYCHODZI. A WIĘC – JAK ONI ŚPIEWAJĄ?

NIEBEZPIECZNEZWIĄZKICZYLI AKTORZY GRAJĄ WOKALISTÓW

TEKST: MACIEJ KACZYŃSKI

12 01/12

LAIF_02_str_10_13_niebezbieczne.indd 12 2/27/12 12:18 AM

Page 13: Laif 01 2012

GDYBY PRZYZNAWANO OSCARA W KATEGORII „NAJLEPSZA ROLA WOKALIST Y ROCKOWEGO”, O STATUETKĘ WALCZYŁOBY CO NAJMNIEJ KILKU AKTORÓW Z NAJWYŻSZEJ PÓŁKI HOLLYWOOD. I TO WCALE NIE DZIĘKI SWOIM KREACJOM FILMOWYM. ONI TĘ ROLĘ GRAJĄ W ŻYCIU. PRZYJRZYJMY SIĘ,

JAK IM TO WYCHODZI. A WIĘC – JAK ONI ŚPIEWAJĄ?

NIEBEZPIECZNEZWIĄZKICZYLI AKTORZY GRAJĄ WOKALISTÓW

TEKST: MACIEJ KACZYŃSKI

12 01/12

LAIF_02_str_10_13_niebezbieczne.indd 12 2/27/12 12:18 AM

Tak już się złożyło, że od jakichś stu lat ideał mężczyzny wciela się w ko-lejnych aktorów – zwłaszcza tych hollywoodzkich. I jeśli ktoś uosabia ten ideał dzisiaj, to z pewnością jest to Ryan Gosling, do którego należy przełom 2011 i 2012 roku. Po ta-

kich filmach jak „Drive”, „Kocha, lubi, szanuje” czy „Blue Valentine” (prawie) każda kobieta chce być z nim, a (niemal) każdy facet chce być nim. Czuły, a jednocześnie męski, nieziemsko przystojny, ale i niezwykle naturalny, bosko utalentowany i chło-pięco skromny – prawdziwy bohater masowej wy-obraźni oraz intensywnych snów nastolatek. Gosling nie byłby jednak skończonym ideałem, gdyby nie… gra w zespole muzycznym. Tu zła wia-domość dla wszystkich, którzy szukają rysy na tym spiżowym posągu: Ryan ma swój zespół. Nazywa się Dead Man’s Bones i – to już naprawdę ciężkie do zniesienia – jest rewelacyjny.Jest też dobrym powodem, żeby przyjrzeć się bli-żej zjawisku aktorów, których ciągnie do muzyki, i którzy mniej lub bardziej z muzyką flirtują, za-kładając zespoły, nagrywając płyty, występując z koncertami. Na ile świat filmu wpływa na świat muzyki? Czym te aktorskie zespoły różnią się od zwykłych? I jakich potrzeb nie zaspokaja fa-bryka snów, że niektórzy jej bohaterowie sięgają po gitary i mikrofony? Żeby nieco zawęzić ten przepastny temat, ogra-niczmy się do 1) aktorów i reżyserów – mężczyzn i 2) przejść w jedną stronę – tzn. z filmu do muzyki, a nie odwrotnie. I choć żal pomijać tak barwne po-staci jak Charlotte Gainsbourg czy Juliette Lewis oraz tak smakowite porażki jak filmowe popisy Madonny bądź Krzysztofa Antkowiaka, cieka-wych historii i tak nam nie zabraknie.

PIKNIK POD WISZĄCĄ SKAŁĄDead Man’s Bones to zespół z gruntu teatralno- -filmowy. Gosling założył go w 2008 roku z przy-jacielem, Zackiem Shieldsem, po tym jak zoriento-wali się, że obu ich jednakowo kręci musicalowo-gotycki klimat romantycznych horro-rów. Płyta – jak na razie, niestety, jedyna – która ukazała się w 2009 roku, od początku powsta-wała w atmosferze luzu i niewymuszonego ekspe-rymentu. Pierwotnie miał na niej śpiewać jedynie chór dziecięcy, jednak panowie podczas prób uznali, że ich głosy brzmią nawet nie najgorzej – zwłaszcza wibrujący w starym stylu, charakte-rystyczny wokal Goslinga. Zaśpiewali więc obaj, choć dziecięcy chór i tak pozostał bohaterem tych utworów, nadając im epicki, melancholijny rozmach, ale i ujmującą spontaniczność. Ta osta-nia była zresztą jednym z głównych założeń sesji nagraniowej: Ryan i Zach, którzy zagrali na wszystkich instrumentach (na niektórych po raz

pierwszy), umówili się z producentem, że do każ-dej piosenki pochodzą najwyżej trzy razy, żeby nie przeprodukować nagrań i zachować ich natu-ralny, żywy charakter.Przynajmniej tak brzmi oficjalna wersja tej historii, w którą ciężko do końca wierzyć, słuchając płyty (świetnie zagranej i wyprodukowanej) i pamięta-jąc, z kim mamy do czynienia. Bo Ryan Gosling bynajmniej nie jest naturszczykiem znikąd. W la-tach 80. był on jedną z małoletnich gwiazd popu-larnego show telewizyjnego „Mickey Mouse Club”, śpiewając i tańcząc obok równie małolet-nich Justina Timberlake’a, Britney Spears czy Chri-stiny Aquilery. Występy na scenie ma więc od dawna we krwi.Tyle że w żaden sposób nie umniejsza to wartości samych nagrań i, ogólnie, pewnej opowieści, jaką jest projekt Dead Man’s Bones. Bo to od początku dużo więcej niż muzyka: począwszy od stylizowa-nych zdjęć z dziećmi poprzebieranymi za straszy-dła, poprzez barwne, na wpół improwizowane występy w salach teatralnych, po eksperymenty filmowe. Z tych ostatnich na szczególną uwagę za-sługuje kilkunastominutowy zapis wykonania pio-senki „Pa Pa Power” w domu starców: niezwykły dokument połączony z oniryczną, fabularną etiu-dą, balansuje na niebezpiecznej granicy wyracho-wania, ale bije z niego jakieś niekłamane, wzru-szające dobro. A może to wrażenie jest zasługą doskonałej kreacji Ryana Goslinga, któremu tak ła-two wierzy się we wszystko co robi?

MISJA NA MARSAJeśli Gosling to wcielenie dobra, to Jared Leto, lider zespołu 30 Seconds To Mars i aktor znany z fil-mów takich jak „Requiem dla snu” czy „Fight club”, mógłby z powodzeniem wcielić się w jego złego brata bliźniaka. Blisko 10 lat starszy, ale rów-nie przystojny co Ryan, Jared w pełni oddał się roli wokalisty rockowe-go. 30STM to emanacja jego rozbuchanego ego, ze wszystkimi kla-sycznymi elementami kultowego zespołu, taki-mi jak spektakularne, te-atralne koncerty czy tłu-my piszczących fanek na lotniskach. Muzyka – swoją drogą zagrana i w yprodukowana na światowym pozio-mie, ale pozbawiona tej szorstkości, która cechu-je zespoły rockowe z najwyższej półki

ZJAWISKO

GOSLING PRZY

MIKROFONIE NIE TYLKO

DOBRZE WYGLĄDA. WIBRACJA

Z JAKĄ ŚPIEWA W DEAD MAN’S

BONES WYWOŁUJE

CIARKI NA PLECACH!

13

LAIF_02_str_10_13_niebezbieczne.indd 13 2/27/12 12:19 AM

Page 14: Laif 01 2012

PO ROLI W FILMIE „DRIVE” RYAN

ROZKOCHAŁ W SOBIE WIĘKSZOŚĆ

KOBIET, A FACETÓW WPĘDZIŁ

W KOMPLEKSY.

MŁODY JARED LETO W FILMIE „REQUIEM

DLA SNU” (2000 ROK).

DWA LATA TEMU WYSTĄPIŁ

W OBRAZIE „MR. NOBODY”.

– wydaje się tu dodatkiem, pretekstem do nakręca-nia pretensjonalnego, rock’n’rollowego cyrku, w któ-rym Jared tak dobrze się odnajduje. Gigantomania lidera daje o sobie znać co i rusz, kiedy śledzi się historię zespołu. Wystarczą su-che fakty: pierwszy teledysk amerykański nagra-ny w Chinach – i zarazem najdroższy klip do tej pory – („From Yesterday”); pierwszy w historii teledysk nagrany na Grenlandii („A Beautiful Lie”); rekord Guinessa w kategorii najdłuższa trasa koncertowa zespołu rockowego: 309 kon-certów w ciągu dwóch lat (tu sympatyczny pol-ski akcent – rekord padł 7 grudnia 2011 roku w Łódzkiej Atlas Arenie). Co czeka nas dalej? Pierwszy koncert na dnie oceanu? Pierwszy klip kręcony na pierścieniach Saturna? A może pierwszy duet wokalny z istotą pozaziemską? Jared’s ego is the limit.

PRZEKRĘTZupełnie inna bajka to kariera muzyczna Joaqu-ina Phoenixa, świetnego, uznanego i wciąż mło-dego gwiazdora takich filmów jak „Gladiator”, „Buffalo Soldiers” czy „Spacer po linie” (gdzie, swoją drogą, zagrał legendę country Johnny’ego Casha – i to na tyle dobrze, że zgarnął za tę rolę nominację do Oskara). W 2008 roku znajdujący się u szczytu sławy Phoenix niespodziewanie oznajmił światu, że zrywa z aktorstwem, by odtąd poświęcić się muzyce. Co z tego wynikło, przeko-naliśmy się dwa lata później z dokumentu „I’m still here”, który nakręcił o Phoenixie jego przyjaciel (również aktor), Casey Affleck. Film, który miał premierę na festiwalu w Wenecji we wrześniu 2010 roku, ukazywał upadek gwiazdy na samo dno: zarośnięty, spasiony, coraz bardziej zanie-

dbany Phoenix podejmuje żałosne próby stania się wokalistą hiphopowym, upija się, bierze nar-kotyki, wymiotuje, w ciemnych zaułkach korzysta z usług prostytutek – wszystko to w bezlitosnym obiektywie kamery Afflecka. Nic dziwnego, że wie-lu krytyków było autentycznie wstrząśniętych. Rock’n’rollowa degrengolada objawiła się tu w peł-nej, mrocznej krasie.Tyle że szybko okazało się, iż rzekomy documenta-ry to tak naprawdę mockumentary, a cała sprawa jest tylko – albo aż – przewrotną mistyfikacją. Pho-enix i Affleck postanowili bowiem zakpić z show-biznesowych klisz, wciągając nas wszystkich w długofalowy performance. Phoenix przez blisko dwa lata z poświęceniem odgrywał rolę staczają-cego się, zaćpanego, nieudacznego hiphopowca, by udowodnić, jak łatwo sterować mainstreamo-wymi mediami i ich publicznością, podając im tego typu atrakcyjne historie. Muzyka okazała się więc w jego przypadku służebna wobec szerszej, aktor-skiej kreacji. Casey Affleck nazwał ją zresztą ży-ciową rolą Phoenixa, którą fałszywy hiphopowiec wrócił w glorii na należne mu miejsce w Hollywo-od. Aktor w efektownym stylu pokonał muzyka.

DYRYGENTKolejny intensywny wątek to „muzyka a reżyse-rzy”. Klasykiem tematu jest niezawodny Woody Allen, który kręcenie jednego filmu na rok od kilku-dziesięciu lat łączy z graniem na klarnecie w skła-dach grających tradycyjny, nowoorleański jazz. O tyle to ciekawe, że, jak mówi sam Allen, reżyser filmowy to zawód wymagający podejmowania największej liczbie decyzji na dzień. Tworząc od podstaw cały, złożony świat, musisz narzucać swo-ją wizję wielkiej liczby osób, koordynować i oce-

1.

2.

14 01/12

LAIF_02_str_10_13_niebezbieczne.indd 14 2/27/12 12:19 AM

Page 15: Laif 01 2012

PO ROLI W FILMIE „DRIVE” RYAN

ROZKOCHAŁ W SOBIE WIĘKSZOŚĆ

KOBIET, A FACETÓW WPĘDZIŁ

W KOMPLEKSY.

MŁODY JARED LETO W FILMIE „REQUIEM

DLA SNU” (2000 ROK).

DWA LATA TEMU WYSTĄPIŁ

W OBRAZIE „MR. NOBODY”.

– wydaje się tu dodatkiem, pretekstem do nakręca-nia pretensjonalnego, rock’n’rollowego cyrku, w któ-rym Jared tak dobrze się odnajduje. Gigantomania lidera daje o sobie znać co i rusz, kiedy śledzi się historię zespołu. Wystarczą su-che fakty: pierwszy teledysk amerykański nagra-ny w Chinach – i zarazem najdroższy klip do tej pory – („From Yesterday”); pierwszy w historii teledysk nagrany na Grenlandii („A Beautiful Lie”); rekord Guinessa w kategorii najdłuższa trasa koncertowa zespołu rockowego: 309 kon-certów w ciągu dwóch lat (tu sympatyczny pol-ski akcent – rekord padł 7 grudnia 2011 roku w Łódzkiej Atlas Arenie). Co czeka nas dalej? Pierwszy koncert na dnie oceanu? Pierwszy klip kręcony na pierścieniach Saturna? A może pierwszy duet wokalny z istotą pozaziemską? Jared’s ego is the limit.

PRZEKRĘTZupełnie inna bajka to kariera muzyczna Joaqu-ina Phoenixa, świetnego, uznanego i wciąż mło-dego gwiazdora takich filmów jak „Gladiator”, „Buffalo Soldiers” czy „Spacer po linie” (gdzie, swoją drogą, zagrał legendę country Johnny’ego Casha – i to na tyle dobrze, że zgarnął za tę rolę nominację do Oskara). W 2008 roku znajdujący się u szczytu sławy Phoenix niespodziewanie oznajmił światu, że zrywa z aktorstwem, by odtąd poświęcić się muzyce. Co z tego wynikło, przeko-naliśmy się dwa lata później z dokumentu „I’m still here”, który nakręcił o Phoenixie jego przyjaciel (również aktor), Casey Affleck. Film, który miał premierę na festiwalu w Wenecji we wrześniu 2010 roku, ukazywał upadek gwiazdy na samo dno: zarośnięty, spasiony, coraz bardziej zanie-

dbany Phoenix podejmuje żałosne próby stania się wokalistą hiphopowym, upija się, bierze nar-kotyki, wymiotuje, w ciemnych zaułkach korzysta z usług prostytutek – wszystko to w bezlitosnym obiektywie kamery Afflecka. Nic dziwnego, że wie-lu krytyków było autentycznie wstrząśniętych. Rock’n’rollowa degrengolada objawiła się tu w peł-nej, mrocznej krasie.Tyle że szybko okazało się, iż rzekomy documenta-ry to tak naprawdę mockumentary, a cała sprawa jest tylko – albo aż – przewrotną mistyfikacją. Pho-enix i Affleck postanowili bowiem zakpić z show-biznesowych klisz, wciągając nas wszystkich w długofalowy performance. Phoenix przez blisko dwa lata z poświęceniem odgrywał rolę staczają-cego się, zaćpanego, nieudacznego hiphopowca, by udowodnić, jak łatwo sterować mainstreamo-wymi mediami i ich publicznością, podając im tego typu atrakcyjne historie. Muzyka okazała się więc w jego przypadku służebna wobec szerszej, aktor-skiej kreacji. Casey Affleck nazwał ją zresztą ży-ciową rolą Phoenixa, którą fałszywy hiphopowiec wrócił w glorii na należne mu miejsce w Hollywo-od. Aktor w efektownym stylu pokonał muzyka.

DYRYGENTKolejny intensywny wątek to „muzyka a reżyse-rzy”. Klasykiem tematu jest niezawodny Woody Allen, który kręcenie jednego filmu na rok od kilku-dziesięciu lat łączy z graniem na klarnecie w skła-dach grających tradycyjny, nowoorleański jazz. O tyle to ciekawe, że, jak mówi sam Allen, reżyser filmowy to zawód wymagający podejmowania największej liczbie decyzji na dzień. Tworząc od podstaw cały, złożony świat, musisz narzucać swo-ją wizję wielkiej liczby osób, koordynować i oce-

1.

2.

14 01/12

LAIF_02_str_10_13_niebezbieczne.indd 14 2/27/12 12:19 AM

ZJAWISKO

JOAQUIN PHOENIX W FILMIE „SPACER

PO LINIE”, W KTÓRYM ZAGRAŁ

JOHNNY’EGO CASHA. RAZEM

Z NIM WYSTĄPIŁA TAM REESE

WITHERSPOON.

WOODY ALLEN KRĘCENIE JEDNEGO

FILMU NA ROK OD KILKUDZIESIĘCIU

LAT ŁĄCZY Z GRANIEM

NA KLARNECIE. TU W SCENIE

Z FILMU „MANHATTAN”.

niać ich działanie, bez przerwy pod presją, w napięciu, nie mogąc pozwolić sobie na chwilę słabości. W tej sytuacji występowanie jako szere-gowy członek big bandu może być doświadcze-niem wyzwalającym od przymusu ogarniania: na scenie albo sali prób reżyser przestaje narzucać swój świat innym, rozpływając się z ulgą w żywio-le muzyki. Sam Allen mówi, że granie po prostu go bawi; wie, że nie jest wybitnym klarnecistą, ale – tu cytat – „całkowicie cieszy się”, występując w tej roli. Charakterystyczne jest to „całkowicie”, bo świadczy właśnie o uldze – wydmuchując w zapamiętaniu jazzowe frazy, Allen w końcu nie musi myśleć o kolejnych scenach swoich neuro-tycznych komedii…Inna sprawa, że sama muzyka gra też istotną rolę w jego filmach, współtworząc ich nostalgiczny, in-teligencki, nowojorski charakter. Z reżyserów, któ-rzy traktują muzyczną materię w podobny sposób, wspomnijmy Davida Lyncha i Jima Jarmuscha. Filmy pierwszego nierozerwalnie wiążą się z suge-stywnymi, mrocznymi, niepokojącymi kompozycja-mi Angelo Badalamentiego. Najwyraźniej Lyncho-wi musiało jednak czegoś w nich brakować, bo niedawno sam podjął próbę opowiedzenia ko-lejnej ze swoich pokręconych historii językiem mu-zycznym. W listopadzie zeszłego roku ukazała się jego debiutancka płyta, Crazy Clown Time – i już jej tytuł jest bardzo „lynchowski”. Tak jak piosenki, eksperymentalne, nieoczywiste, oniryczne. Dziw-ne, igrające ze schematami. Czyli dokładnie takie jak filmy autora „Zagubionej autostrady”. Kolejnym dowodem na to, że każdy dojrzały twór-ca opowiada tak naprawdę jedną historię, jest Jim Jarmusch: nie dość, że sam gra na gitarze, to przez jego filmy przewija się całe grono muzyków: Joe

Strummer, Tom Waits, John Lurie, Iggy Pop, Jack i Meg White. Wszyscy oni dobrze wpisują się w świat filmów Jarmuscha, ze swoim luzem, odkle-jeniem, abnegacją, i jakąś straceńczą wolnością. Przy okazji Jarmuscha trzeba też wspomnieć o ścież-ce dźwiękowej do „Truposza” – bo rzadko zdarza się, żeby muzyka stworzyła z obrazem tak orga-niczną całość. Podróży na drugą stronę, którą od-bywa w tym filmie postać grana przez Johnny’ego Deppa (on też jest muzykiem!), nie sposób sobie nawet wyobrazić bez czarnej jak smoła, hipno-tycznej, napędzanej iście diabelskim pulsem gitary Neila Younga…

3.

4.

POLSKIE DROGIA jak oni śpiewają na naszym podwórku? Co cie-szy – różnorodnie. Mamy bowiem pościelowe mruczanki Michała Żebrowskiego, popowy main-stream w postaci płyt Piotra Polka czy Borysa Szy-ca, ale i ciekawą, oryginalną awangardę, jaką proponuje na przykład Maria Peszek. Polscy arty-ści z mlekiem matek wyssali w końcu bogatą trady-cję piosenki aktorskiej z festiwalem we Wrocławiu, a i niewesoła historia spowodowała, że śpiewanie zawsze było u nas jakby mocniej zaangażowane. Na szczęście nikt nie musi się już wczuwać w role wojujących z systemem punkowców, dzięki czemu coraz częściej pojawiają się bardziej wyrafinowa-ne kreacje. Przykład? Chwytliwe połączenie aktor-stwa Łukasza Garlickiego i nowoczesnej muzyki wyniosło ostatnio na (chwilowej?) fali Projekt War-szawiak. Kto wie, może niedługo doczekamy się i polskiego Ryana Goslinga? FO

T.: M

AT.

PRA

SOW

E15

LAIF_02_str_10_13_niebezbieczne.indd 15 2/27/12 12:19 AM

Page 16: Laif 01 2012

IMPREZA

„FACE THE MUSIC”KONCERT MT EDEN

10 GRUDNIA 2011, WARSZAWA, KLUB M25

NA ŻYWO MOŻNA BYŁO USŁYSZEĆ DUBSTEP W WYKONANIU DUETU

Z NOWEJ ZELANDII. MT EDEN TWORZĄ: JESSE COOPER I HARLEY RAYNER.

NAJBARDZIEJ ZNANI SĄ DZIĘKI KAWAŁKOWI „SIERRA LEONE”.

NA RAZIE OFICJALNIE NIE WYDALI ŻADNEJ PŁYTY, ALE UDOSTĘPNILI

ZA DARMO KILKANAŚCIE UTWORÓW. WARTO SPRAWDZIĆ ICH KANAŁ

NA YOUTUBE. FOT.

: KRZ

YSZT

OF

PLEB

AN

KIE

WIC

Z

16 01/12

LAIF_02_str_14_15_fotorelacja.indd 16 2/27/12 12:22 AM

Page 17: Laif 01 2012

IMPREZA

„FACE THE MUSIC”KONCERT MT EDEN

10 GRUDNIA 2011, WARSZAWA, KLUB M25

NA ŻYWO MOŻNA BYŁO USŁYSZEĆ DUBSTEP W WYKONANIU DUETU

Z NOWEJ ZELANDII. MT EDEN TWORZĄ: JESSE COOPER I HARLEY RAYNER.

NAJBARDZIEJ ZNANI SĄ DZIĘKI KAWAŁKOWI „SIERRA LEONE”.

NA RAZIE OFICJALNIE NIE WYDALI ŻADNEJ PŁYTY, ALE UDOSTĘPNILI

ZA DARMO KILKANAŚCIE UTWORÓW. WARTO SPRAWDZIĆ ICH KANAŁ

NA YOUTUBE. FOT.

: KRZ

YSZT

OF

PLEB

AN

KIE

WIC

Z

16 01/12

LAIF_02_str_14_15_fotorelacja.indd 16 2/27/12 12:22 AM

FOTORELACJA

IMPREZA

ELECTRONIC BEATS FESTIVAL KONCERTY: GROOVE ARMADA, THE DRUMS, WILEY, ZOLA JESUS.2 GRUDNIA 2011, WARSZAWA, SOHO FACTORY

MIĘDZYNARODOWY PROGRAM MUZYCZNY ELECTRONIC BEATS OBCHODZIŁ W TYM ROKU SWOJE DZIESIĄTE URODZINY. Z TEJ OKAZJI PRZYGOTOWANO PREZENT DLA POLSKICH FANÓW DOBREJ MUZYKI – PO RAZ PIERWSZY W NASZYM KRAJU ZORGANIZOWANO ELECTRONIC BEATS FESTIVAL, PODCZAS KTÓREGO MOŻNA BYŁO USŁYSZEĆ GWIAZDY Z NAJWYŻSZEJ PÓŁKI. FO

T.: K

RZYS

ZTO

F PL

EBA

NK

IEW

ICZ

17

LAIF_02_str_14_15_fotorelacja.indd 17 2/27/12 12:22 AM

Page 18: Laif 01 2012

18 01/12

LAIF_02_str_16_19_zola.indd 18 2/27/12 12:23 AM

Page 19: Laif 01 2012

18 01/12

LAIF_02_str_16_19_zola.indd 18 2/27/12 12:23 AM

TEKST: MARTA SAKSON

MUZYKA JEST

MOJĄ RELIGIĄ

WYWIAD / ZOLA JESUS 19

LAIF_02_str_16_19_zola.indd 19 2/27/12 12:24 AM

Page 20: Laif 01 2012

Pierwsze wrażenie ze spo-tkania? Jak to się dzieje, że z takiej drobnej dziew-czyny wydobywa się głos tak silny, że mógłby kru-szyć skały! O jego mocy przekonali się uczestnicy

Electronic Beats Festival. Ci, którzy tam nie byli, nie mają się co martwić. Zola najwy-raźniej polubiła polską publiczność, bo już w kwietniu znów będzie w Warszawie!

: Zaczęłaś śpiewać, kiedy miałaś 7 lat. Ale najpierw zafascynowały Cię opery, myślisz, że to doświadczenie ze śpiewem operowym ukształtowało Cię jako artystkę? ZOLA: Nie jestem najlepsza z teorii mu-zyki, kiedy byłam mała nie chciałam się uczyć, chciałam śpiewać. Studiowałam klasyczną operę, dużo słuchałam, ale nie cierpiałam czytać. Teoria osłabia wyraz muzyki. Od kiedy pamiętam, jedyną rze-czą, jakiej chciałam, było śpiewanie i by-cie w tym coraz lepszą. Opery wydały mi się interesujące, ale taki śpiew wymaga ogromnej dyscypliny. Z wiekiem zaczęłam do tego poważniej podchodzić i widzia-łam tylko swoje błędy. Byłam dla siebie bardzo surowa w dążeniu do perfekcjoni-zmu, ale i tak efekty nie były zadowalają-ce. Patrząc na to z tej perspektywy – rze-czywiście doświadczenie ze śpiewem operowym wpłynęło na mnie. Do dziś nie jestem zadowolona ze swojego głosu i co-raz więcej od siebie wymagam. Nie czuję się wcale dumna z tego, co robię teraz. Poza tym nie sądzę, żeby mój głos brzmiał lepiej dzięki temu, że mam za sobą do-świadczenia związane ze śpiewem ope-rowym.

: Kiedy widzisz reakcje tłumów na Twoją muzykę, nie czujesz się dumna z tego, co robisz?ZOLA: To może zabrzmi dziwnie, ale ja nie wierzę nikomu. Wierzę tylko sobie. Jeśli nie jestem zadowolona z mojego głosu, to po prostu czuję, że muszę to zmie-nić. Myślę, że im więcej wyzwań sobie stawiam, tym jestem lepsza.

: W stosunku do innych też jesteś taka surowa? Słyszałam, że słuchasz różnych rzeczy – od Fever Ray po Brit-ney Spears…ZOLA: Jeśli artysta ma mi coś do zaofero-wania, to nieważne jaki to jest rodzaj mu-zyki. Dobra piosenka to dobra piosenka. Muzyka eksperymentalna i pop – to jest dla mnie to samo. Wtedy nie oceniam, za-stanawiam się co, mogę dla siebie wycią-gnąć z tej muzyki.

: Skąd się wziął Twój pseudonim?ZOLA: Wymyśliłam tę nazwę, kiedy by-łam bardzo młoda. Może miałam 13 lat. To wtedy odkryłam i zafascynowałam się Zolą, który w Stanach nie jest znanym pisa-rzem. Postanowiłam zestawić go z kimś, kogo wszyscy dobrze znają – z Jezusem. Poza tym to połączenie dobrze brzmiało. Może też chciałam przez to wzbudzić nie-co kontrowersji.

: Jesteś wierzącą osobą?ZOLA: Każdy w coś wierzy. Religia daje ludziom poczucie celu, wiarę, nadzieję, po-czucie bezpieczeństwa i pewien komfort. Patrząc na to w ten sposób, muzyka jest moją religią, bo dzięki niej doświadczam tego samego. Dążę do doskonałości, mam poczucie celu, coś, czego się trzymam i bez-

pieczeństwa. Wierzę w to, co robię. Wierzę w swoją muzykę.

: Jest coś mrocznego w Twoich utwo-rach. Dużo myślisz na temat zła i dobra?ZOLA: Moja muzyka jest bardzo osobi-sta, wszystko co robię jest częścią mnie. Zawsze staram się tworzyć coś, co jest bardzo szczere. Myślę dużo na temat du-alizmu świata. Każdy człowiek ma dobrą i złą stronę. To od okoliczności zależy, która z nich wygra. Często zastanawiam się nad tym, które ludzkie zachowania są szczere, prawdziwe. Która strona wy-gra. Dlatego o tym piszę. Ale w swoich utworach poruszam też pozytywne tema-ty, zastanawiam się nad tym, co ludziom daje szczęście, poczucie radości.

: Studiowałaś filozofię. Który z myślicieli jest Twoim ulubionym?ZOLA: Zdecydowanie Arthur Schopenhau-er. Ludzie myślą, że jest taki smutny, ale dla mnie to ktoś szczery. Lubię sposób, w jaki pi-sał o ludzkiej woli i pragnieniach. Zawsze kiedy go czytam, myślę sobie: „O tak, masz rację Schopenhauer! Arthur, ty to masz łeb!”. Filozofia w moim życiu odgrywa podobną rolę jak muzyka. To mój sposób na odkrywa-nie sensu życia, odpowiedzi na pytanie, po co jesteśmy tu i teraz.

: Schopenhauer urodził się w Gdań-sku. Może jest jeszcze jakaś postać związa-na z Polską, która Cię interesuje?ZOLA: Andrzej Żuław-ski, Roman Polański – oni jako pierwsi przy-chodzą mi do głowy. Miło jest odwiedzić ich kraj. Poza tym podoba mi się polska zima. Nie lubię marznąć, ale oglądanie jej zza okna sprawia mi przy-jemność. Jest wtedy tak spokojnie i cicho. Mogę się w pełni skupić na pi-saniu tekstów.

ZOLA TO JEDNA Z NAJBARDZIEJ

ZADZIWIAJĄ-CYCH POSTACI

NA WSPÓŁCZE-SNEJ SCENIE MUZYCZNEJ,

CHOCIAŻ MA DOPIERO 22 LATA.

W SWOJEJ MUZYCE ODWOŁUJE SIĘ DO MROCZNYCH

INKANTACJI DIAMANDY GALAS, WCZESNEJ EKSPERYMENTALNEJ ELEKTRONIKI I PIERW-SZEJ FALI INDUSTRIALU ORAZ – JAK SAMA

TWIERDZI – KOMPOZYCJI KARLHEINZA STOCKHAUSENA.

JEJ ARTYSTYCZNY PSEUDONIM JEST ZESTAWIENIEM IMIENIA ZAŁOŻYCIELA KOŚCIOŁA Z FRANCUSKIM PISARZEM.

W SWOJEJ MUZYCE ŁĄCZY BRZMIENIA GOTYCKIE Z ELEKTRONICZNYMI I ROCKOWYMI. A SAMA PRZYZNAJE SIĘ

ZARÓWNO DO SŁUCHANIA FEVER RAY JAK I BRITNEY SPEARS. JAKA JEST ZOLA JESUS? SPOTKALIŚMY SIĘ Z NIĄ, BY TO SPRAWDZIĆ,

W ŚRODKU ZIMY, JEJ ULUBIONEJ PORY ROKU.

20 01/12

LAIF_02_str_16_19_zola.indd 20 2/27/12 12:24 AM

Page 21: Laif 01 2012

Pierwsze wrażenie ze spo-tkania? Jak to się dzieje, że z takiej drobnej dziew-czyny wydobywa się głos tak silny, że mógłby kru-szyć skały! O jego mocy przekonali się uczestnicy

Electronic Beats Festival. Ci, którzy tam nie byli, nie mają się co martwić. Zola najwy-raźniej polubiła polską publiczność, bo już w kwietniu znów będzie w Warszawie!

: Zaczęłaś śpiewać, kiedy miałaś 7 lat. Ale najpierw zafascynowały Cię opery, myślisz, że to doświadczenie ze śpiewem operowym ukształtowało Cię jako artystkę? ZOLA: Nie jestem najlepsza z teorii mu-zyki, kiedy byłam mała nie chciałam się uczyć, chciałam śpiewać. Studiowałam klasyczną operę, dużo słuchałam, ale nie cierpiałam czytać. Teoria osłabia wyraz muzyki. Od kiedy pamiętam, jedyną rze-czą, jakiej chciałam, było śpiewanie i by-cie w tym coraz lepszą. Opery wydały mi się interesujące, ale taki śpiew wymaga ogromnej dyscypliny. Z wiekiem zaczęłam do tego poważniej podchodzić i widzia-łam tylko swoje błędy. Byłam dla siebie bardzo surowa w dążeniu do perfekcjoni-zmu, ale i tak efekty nie były zadowalają-ce. Patrząc na to z tej perspektywy – rze-czywiście doświadczenie ze śpiewem operowym wpłynęło na mnie. Do dziś nie jestem zadowolona ze swojego głosu i co-raz więcej od siebie wymagam. Nie czuję się wcale dumna z tego, co robię teraz. Poza tym nie sądzę, żeby mój głos brzmiał lepiej dzięki temu, że mam za sobą do-świadczenia związane ze śpiewem ope-rowym.

: Kiedy widzisz reakcje tłumów na Twoją muzykę, nie czujesz się dumna z tego, co robisz?ZOLA: To może zabrzmi dziwnie, ale ja nie wierzę nikomu. Wierzę tylko sobie. Jeśli nie jestem zadowolona z mojego głosu, to po prostu czuję, że muszę to zmie-nić. Myślę, że im więcej wyzwań sobie stawiam, tym jestem lepsza.

: W stosunku do innych też jesteś taka surowa? Słyszałam, że słuchasz różnych rzeczy – od Fever Ray po Brit-ney Spears…ZOLA: Jeśli artysta ma mi coś do zaofero-wania, to nieważne jaki to jest rodzaj mu-zyki. Dobra piosenka to dobra piosenka. Muzyka eksperymentalna i pop – to jest dla mnie to samo. Wtedy nie oceniam, za-stanawiam się co, mogę dla siebie wycią-gnąć z tej muzyki.

: Skąd się wziął Twój pseudonim?ZOLA: Wymyśliłam tę nazwę, kiedy by-łam bardzo młoda. Może miałam 13 lat. To wtedy odkryłam i zafascynowałam się Zolą, który w Stanach nie jest znanym pisa-rzem. Postanowiłam zestawić go z kimś, kogo wszyscy dobrze znają – z Jezusem. Poza tym to połączenie dobrze brzmiało. Może też chciałam przez to wzbudzić nie-co kontrowersji.

: Jesteś wierzącą osobą?ZOLA: Każdy w coś wierzy. Religia daje ludziom poczucie celu, wiarę, nadzieję, po-czucie bezpieczeństwa i pewien komfort. Patrząc na to w ten sposób, muzyka jest moją religią, bo dzięki niej doświadczam tego samego. Dążę do doskonałości, mam poczucie celu, coś, czego się trzymam i bez-

pieczeństwa. Wierzę w to, co robię. Wierzę w swoją muzykę.

: Jest coś mrocznego w Twoich utwo-rach. Dużo myślisz na temat zła i dobra?ZOLA: Moja muzyka jest bardzo osobi-sta, wszystko co robię jest częścią mnie. Zawsze staram się tworzyć coś, co jest bardzo szczere. Myślę dużo na temat du-alizmu świata. Każdy człowiek ma dobrą i złą stronę. To od okoliczności zależy, która z nich wygra. Często zastanawiam się nad tym, które ludzkie zachowania są szczere, prawdziwe. Która strona wy-gra. Dlatego o tym piszę. Ale w swoich utworach poruszam też pozytywne tema-ty, zastanawiam się nad tym, co ludziom daje szczęście, poczucie radości.

: Studiowałaś filozofię. Który z myślicieli jest Twoim ulubionym?ZOLA: Zdecydowanie Arthur Schopenhau-er. Ludzie myślą, że jest taki smutny, ale dla mnie to ktoś szczery. Lubię sposób, w jaki pi-sał o ludzkiej woli i pragnieniach. Zawsze kiedy go czytam, myślę sobie: „O tak, masz rację Schopenhauer! Arthur, ty to masz łeb!”. Filozofia w moim życiu odgrywa podobną rolę jak muzyka. To mój sposób na odkrywa-nie sensu życia, odpowiedzi na pytanie, po co jesteśmy tu i teraz.

: Schopenhauer urodził się w Gdań-sku. Może jest jeszcze jakaś postać związa-na z Polską, która Cię interesuje?ZOLA: Andrzej Żuław-ski, Roman Polański – oni jako pierwsi przy-chodzą mi do głowy. Miło jest odwiedzić ich kraj. Poza tym podoba mi się polska zima. Nie lubię marznąć, ale oglądanie jej zza okna sprawia mi przy-jemność. Jest wtedy tak spokojnie i cicho. Mogę się w pełni skupić na pi-saniu tekstów.

ZOLA TO JEDNA Z NAJBARDZIEJ

ZADZIWIAJĄ-CYCH POSTACI

NA WSPÓŁCZE-SNEJ SCENIE MUZYCZNEJ,

CHOCIAŻ MA DOPIERO 22 LATA.

W SWOJEJ MUZYCE ODWOŁUJE SIĘ DO MROCZNYCH

INKANTACJI DIAMANDY GALAS, WCZESNEJ EKSPERYMENTALNEJ ELEKTRONIKI I PIERW-SZEJ FALI INDUSTRIALU ORAZ – JAK SAMA

TWIERDZI – KOMPOZYCJI KARLHEINZA STOCKHAUSENA.

JEJ ARTYSTYCZNY PSEUDONIM JEST ZESTAWIENIEM IMIENIA ZAŁOŻYCIELA KOŚCIOŁA Z FRANCUSKIM PISARZEM.

W SWOJEJ MUZYCE ŁĄCZY BRZMIENIA GOTYCKIE Z ELEKTRONICZNYMI I ROCKOWYMI. A SAMA PRZYZNAJE SIĘ

ZARÓWNO DO SŁUCHANIA FEVER RAY JAK I BRITNEY SPEARS. JAKA JEST ZOLA JESUS? SPOTKALIŚMY SIĘ Z NIĄ, BY TO SPRAWDZIĆ,

W ŚRODKU ZIMY, JEJ ULUBIONEJ PORY ROKU.

20 01/12

LAIF_02_str_16_19_zola.indd 20 2/27/12 12:24 AM

WYWIAD / ZOLA JESUS:Masz rosyjskie korzenie. Możesz

nam powiedzieć coś więcej na ten temat? Jak wyglądało Twoje dzieciństwo?ZOLA: Moja rodzina wyprowadziła się z Rosji do Stanów. Ja urodziłam się już w Ameryce. Miejsca, w których dorastałam przypominają mi nieco te, które widziałam przez okno, jadąc do Warszawy: pełno pól, farm, bardzo zielono. Moja rodzina mieszka w Wisconsin. Ja przeprowadziłam się do Los Angeles.

: Nad czym teraz pracujesz?ZOLA: Nad tym – wywiadami, trasą koncertową.

: Lubisz tę część obowiązków?ZOLA: To jest takie wstawianie się za tym, co już się zrobiło. Występowanie w obronie tego. Kiedy jesteś muzykiem, wiele czasu spędzasz na tworzeniu, a później drugie tyle czasu trzeba poświęcić na przekonywanie ludzi do tego. Najtrudniejsze są dla mnie koncerty. Występowanie nie przychodzi mi łatwo, nie czuję się naturalnie na scenie. Jestem krytyczna wobec siebie i myślę, że jeszcze ani razu nie byłam zadowolona ze swojego występu. Ale z drugiej strony zdaję sobie sprawę z tego, jak ważne jest to, by spotkać się i połączyć z ludźmi, którzy słuchają mojej muzyki. Chce im to dać. Mam nadzieję, że rozumieją moje nerwy i błędy na scenie. Ja zwykle wychodzę na scenę i myślę sobie – niech się dzieje, co chce!

21

LAIF_02_str_16_19_zola.indd 21 2/27/12 12:24 AM

Page 22: Laif 01 2012

A Z A R I

22 01/12

LAIF_02_str_22_25_azari.indd 22 2/27/12 12:25 AM

Page 23: Laif 01 2012

A Z A R I

22 01/12

LAIF_02_str_22_25_azari.indd 22 2/27/12 12:25 AM

WYWIAD / AZARI 23

LAIF_02_str_22_25_azari.indd 23 2/27/12 12:25 AM

Page 24: Laif 01 2012

: Wasze „Reckless With Your Love” rozbrzmiewa niemal we wszyst-kich polskich stacjach radiowych. Cie-szę się, że nareszcie usłyszymy Was na żywo!FRITZ HELDER: Ja w Polsce już byłem. Trzy lata temu. Przyjechałem z Nelly Fur-tado. Pamiętasz to lato i potworną burzę, z powodu której przerwano jej występ? Byłem tam! Oczywiście nawet nie przy-puszczałem, że wrócę do Polski, w zupeł-nie innej roli.

: Pamiętam, to było w Poznaniu. Co robiłeś z Nelly Furtado?FRITZ HELDER: Tańczyłem! Tak, tak, nie od dziś jestem w tym biznesie. Tańczy-łem dla samej Nelly!

: A teraz wśród widzów na Wa-szych koncertach można dostrzec Johnn’ego Deppa!DINAMO AZARI: Przyszedł na nasz występ w Londynie, zobaczył nas i spodo-bało mu się. Ale później rzuciło się na nie-go ze 30 dziewczyn i kilku chłopców, więc musiał szybko opuścić show. Nie poznali-śmy go. Ale nie wiem, czy tak strasznie tego żałuję. To znaczy, zupełnie inaczej byłoby, gdyby przyszedł tam Quincy Jo-nes i powiedział: – Ci chłopcy są cholernie dobrzy. Byłbym wtedy zachwycony. Ale Johnny Depp... Co on wie o muzyce?!FRITZ HELDER: Zawsze miło jest sły-szeć, że ludziom podoba się to, co robisz. Bez względu na to, czy mówi to Johnny Depp, czy hipsterzy.

: Macie coś do hipsterów?FRITZ HELDER: Niektórzy nawet nas nazywają hipsterami. A ja tak naprawdę nie wiem, co to teraz znaczy. Nie znam już definicji. Trudno określić, kim jest hipster. Czy jest to osoba przesadnie wystylizowa-na? Czy każdy hipster prowadzi bloga? Czy hipster musi dobrze wyglądać, czy od-wrotnie – właśnie źle? Tak sobie myślę, że są dwa rodzaje hipsterów. Pierwszy to ludzie, którzy ślepo gonią za trendami – to jest

cool, więc lubię to. Tamto jest cool – muszę to mieć. Ale jest drugi typ: prawdziwi hipste-rzy. Oni bycie cool mają we krwi, tacy się urodzili, to oni decydują o tym, co jest cool, a co nie. Wszystko, co mówią, kupują, za-kładają, jest cool. Ludzie się dziwią, jak oni to robią, bo mogą na siebie włożyć papie-rową torbę i są cool.DINAMO AZARI: I my właśnie jeste-śmy tymi prawdziwymi hipsterami!

: Johnny Depp wśród fanów nie robi na Was wrażenia, a Madon-na? Zaprosiła Was na swoją trasę koncertową. Jak zareagowaliście na jej propozycję?FRITZ HELDER: Też fajnie. (Śmiech)DINAMO AZARI: Ona zna się na mu-zyce, to jest cool.FRITZ HELDER: Ale wiesz, co sprawiło mi więcej radości? Dałem naszą płytę ma-

mie w prezencie. Pomyślalem sobie, że jej się nie spodoba, ale i tak powie: – Fajna, fajna. Tymczasem włączyła ją i od razu dostałem maila. Rozpływała się w zachwy-cie, naprawdę jej się spodobało! To jest cool. Nie podejrzewałem jej, że to polubi. Jednym słowem komplement z ust mamy – to jest coś. Sprawiłem jej prawdziwą ra-dość.

: Wasze mamy wierzyły w to, że odniesiecie taki sukces?FRITZ HELDER: Odnieśliśmy sukces? (Śmiech) Coś niby obiło nam się o uszy. Ludzie tak mówią. Jasne, że się tego spo-dziewaliśmy! Ciężko na to wszystko pra-cowaliśmy przez ostatnie dziesięć lat, razem i osobno. Tak więc gdyby się nie udało, to dopiero byłoby dziwne. Wtedy wróciłbym do szkoły i został prawni-kiem. Czekałem na ten sukces. Myślę

sobie: no wreszcie!DINAMO AZARI: To nie jest coś niesamowitego. Taka miła niespodzianka, ale braliśmy to pod uwa-gę. Może tylko nie na taką skalę.

: Jak moglibyście opisać swoją muzykę? My-ślicie, że przecieracie nowe szlaki?DINAMO AZARI: Jest taka kampania społeczna z jajkiem i rozgrzaną patel-nią. Rozbijasz jajko i zaczy-nasz smażyć – tak niby za-chowuje się twój mózg pod wpływem narkotyków. Jak skwierczące jajko. To samo dzieje się z Twoją głową, kie-dy słuchasz naszej muzyki.FRITZ HELDER: Co ty gadasz? Dla mnie muzyka to wszystko. To efekt połą-czenia naszych czterech sil-nych, różnych osobowości.

POCHODZĄ Z TORONTO. TWORZĄ W CZTEROOSOBOWYM SKŁADZIE. MÓZGIEM PROJEKTU JEST CHRISTIAN FARLEY AKA DINAMO AZARI, RAZEM Z NIM WYSTĘPUJĄ: ALPHONSE LANZA AKA ALIXANDER II ORAZ WOKALIŚCI FRITZ HELDER I CEDRIC GASAIDA. 7 LUTEGO MIAŁA MIEJSCE POLSKA PREMIERA DEBIUTANCKIEGO WYDAWNICTWA GRUPY – „AZARI & III”. Z TEGO KRĄŻKA POCHODZĄ SINGLE: „RECKLESS WITH YOUR LOVE” I „HUNGRY FOR THE POWER”. MUZYCY AKTYWNIE DZIAŁAJĄ NA KANADYJSKIEJ SCENIE JUŻ OD POŁOWY LAT 90. EKSPERYMENTOWALI JUŻ WŁAŚCIWIE Z KAŻDYM GATUNKIEM – OD HOUSE’U PO GARAŻOWY ROCK, SHOEGAZE CZY MUTANT DISCO.

JOHNNY DEEP PRZYCHODZI NA ICH WYSTĘPY. MADONNA CHCE, BY RAZEM Z NIĄ RUSZYLI W TRASĘ KONCERTOWĄ. CO ONI NA TO? WZRUSZAJĄ RAMIONAMI I MÓWIĄ: – NAJWAŻNIEJSZE, ŻE NASZYM MAMOM PODOBA SIĘ TO, CO ROBIMY! PRZECZYTAJCIE NAJBARDZIEJ PSYCHODELICZNY WYWIAD W TYM NUMERZE LAIF-A (W ŻADNYM INNYM NIE PADŁO TYLE RAZY SŁOWO „COOL”!). Z DINAMO AZARI I FRITZEM HELDEREM, CZYLI POŁOWĄ AZARI & III, ROZMAWIALIŚMY PRZED ICH KONCERTEM W KLUBIE 1500M2.

TEKST: MARTA SAKSON

FOT.

: KRZ

YSZ

TOF

PLEB

AN

KIEW

ICZ,

MA

T. P

ROM

OC

YJN

E

24 01/12

LAIF_02_str_22_25_azari.indd 24 2/27/12 12:25 AM

Page 25: Laif 01 2012

: Wasze „Reckless With Your Love” rozbrzmiewa niemal we wszyst-kich polskich stacjach radiowych. Cie-szę się, że nareszcie usłyszymy Was na żywo!FRITZ HELDER: Ja w Polsce już byłem. Trzy lata temu. Przyjechałem z Nelly Fur-tado. Pamiętasz to lato i potworną burzę, z powodu której przerwano jej występ? Byłem tam! Oczywiście nawet nie przy-puszczałem, że wrócę do Polski, w zupeł-nie innej roli.

: Pamiętam, to było w Poznaniu. Co robiłeś z Nelly Furtado?FRITZ HELDER: Tańczyłem! Tak, tak, nie od dziś jestem w tym biznesie. Tańczy-łem dla samej Nelly!

: A teraz wśród widzów na Wa-szych koncertach można dostrzec Johnn’ego Deppa!DINAMO AZARI: Przyszedł na nasz występ w Londynie, zobaczył nas i spodo-bało mu się. Ale później rzuciło się na nie-go ze 30 dziewczyn i kilku chłopców, więc musiał szybko opuścić show. Nie poznali-śmy go. Ale nie wiem, czy tak strasznie tego żałuję. To znaczy, zupełnie inaczej byłoby, gdyby przyszedł tam Quincy Jo-nes i powiedział: – Ci chłopcy są cholernie dobrzy. Byłbym wtedy zachwycony. Ale Johnny Depp... Co on wie o muzyce?!FRITZ HELDER: Zawsze miło jest sły-szeć, że ludziom podoba się to, co robisz. Bez względu na to, czy mówi to Johnny Depp, czy hipsterzy.

: Macie coś do hipsterów?FRITZ HELDER: Niektórzy nawet nas nazywają hipsterami. A ja tak naprawdę nie wiem, co to teraz znaczy. Nie znam już definicji. Trudno określić, kim jest hipster. Czy jest to osoba przesadnie wystylizowa-na? Czy każdy hipster prowadzi bloga? Czy hipster musi dobrze wyglądać, czy od-wrotnie – właśnie źle? Tak sobie myślę, że są dwa rodzaje hipsterów. Pierwszy to ludzie, którzy ślepo gonią za trendami – to jest

cool, więc lubię to. Tamto jest cool – muszę to mieć. Ale jest drugi typ: prawdziwi hipste-rzy. Oni bycie cool mają we krwi, tacy się urodzili, to oni decydują o tym, co jest cool, a co nie. Wszystko, co mówią, kupują, za-kładają, jest cool. Ludzie się dziwią, jak oni to robią, bo mogą na siebie włożyć papie-rową torbę i są cool.DINAMO AZARI: I my właśnie jeste-śmy tymi prawdziwymi hipsterami!

: Johnny Depp wśród fanów nie robi na Was wrażenia, a Madon-na? Zaprosiła Was na swoją trasę koncertową. Jak zareagowaliście na jej propozycję?FRITZ HELDER: Też fajnie. (Śmiech)DINAMO AZARI: Ona zna się na mu-zyce, to jest cool.FRITZ HELDER: Ale wiesz, co sprawiło mi więcej radości? Dałem naszą płytę ma-

mie w prezencie. Pomyślalem sobie, że jej się nie spodoba, ale i tak powie: – Fajna, fajna. Tymczasem włączyła ją i od razu dostałem maila. Rozpływała się w zachwy-cie, naprawdę jej się spodobało! To jest cool. Nie podejrzewałem jej, że to polubi. Jednym słowem komplement z ust mamy – to jest coś. Sprawiłem jej prawdziwą ra-dość.

: Wasze mamy wierzyły w to, że odniesiecie taki sukces?FRITZ HELDER: Odnieśliśmy sukces? (Śmiech) Coś niby obiło nam się o uszy. Ludzie tak mówią. Jasne, że się tego spo-dziewaliśmy! Ciężko na to wszystko pra-cowaliśmy przez ostatnie dziesięć lat, razem i osobno. Tak więc gdyby się nie udało, to dopiero byłoby dziwne. Wtedy wróciłbym do szkoły i został prawni-kiem. Czekałem na ten sukces. Myślę

sobie: no wreszcie!DINAMO AZARI: To nie jest coś niesamowitego. Taka miła niespodzianka, ale braliśmy to pod uwa-gę. Może tylko nie na taką skalę.

: Jak moglibyście opisać swoją muzykę? My-ślicie, że przecieracie nowe szlaki?DINAMO AZARI: Jest taka kampania społeczna z jajkiem i rozgrzaną patel-nią. Rozbijasz jajko i zaczy-nasz smażyć – tak niby za-chowuje się twój mózg pod wpływem narkotyków. Jak skwierczące jajko. To samo dzieje się z Twoją głową, kie-dy słuchasz naszej muzyki.FRITZ HELDER: Co ty gadasz? Dla mnie muzyka to wszystko. To efekt połą-czenia naszych czterech sil-nych, różnych osobowości.

POCHODZĄ Z TORONTO. TWORZĄ W CZTEROOSOBOWYM SKŁADZIE. MÓZGIEM PROJEKTU JEST CHRISTIAN FARLEY AKA DINAMO AZARI, RAZEM Z NIM WYSTĘPUJĄ: ALPHONSE LANZA AKA ALIXANDER II ORAZ WOKALIŚCI FRITZ HELDER I CEDRIC GASAIDA. 7 LUTEGO MIAŁA MIEJSCE POLSKA PREMIERA DEBIUTANCKIEGO WYDAWNICTWA GRUPY – „AZARI & III”. Z TEGO KRĄŻKA POCHODZĄ SINGLE: „RECKLESS WITH YOUR LOVE” I „HUNGRY FOR THE POWER”. MUZYCY AKTYWNIE DZIAŁAJĄ NA KANADYJSKIEJ SCENIE JUŻ OD POŁOWY LAT 90. EKSPERYMENTOWALI JUŻ WŁAŚCIWIE Z KAŻDYM GATUNKIEM – OD HOUSE’U PO GARAŻOWY ROCK, SHOEGAZE CZY MUTANT DISCO.

JOHNNY DEEP PRZYCHODZI NA ICH WYSTĘPY. MADONNA CHCE, BY RAZEM Z NIĄ RUSZYLI W TRASĘ KONCERTOWĄ. CO ONI NA TO? WZRUSZAJĄ RAMIONAMI I MÓWIĄ: – NAJWAŻNIEJSZE, ŻE NASZYM MAMOM PODOBA SIĘ TO, CO ROBIMY! PRZECZYTAJCIE NAJBARDZIEJ PSYCHODELICZNY WYWIAD W TYM NUMERZE LAIF-A (W ŻADNYM INNYM NIE PADŁO TYLE RAZY SŁOWO „COOL”!). Z DINAMO AZARI I FRITZEM HELDEREM, CZYLI POŁOWĄ AZARI & III, ROZMAWIALIŚMY PRZED ICH KONCERTEM W KLUBIE 1500M2.

TEKST: MARTA SAKSON

FOT.

: KRZ

YSZ

TOF

PLEB

AN

KIEW

ICZ,

MA

T. P

ROM

OC

YJN

E

24 01/12

LAIF_02_str_22_25_azari.indd 24 2/27/12 12:25 AM

WYWIAD / AZARI 25

LAIF_02_str_22_25_azari.indd 25 2/27/12 1:40 AM

Page 26: Laif 01 2012

SPECTOR to pięcioosobowa grupa pochodząca z Londynu, zajmująca się alternatywnym rockiem. W skład grupy wchodzą Frederick Macpherson (wokal), Christopher Burman (gitara), Thomas Shickle (bass), Jed Cullen (syntezator, gitara) and Danny Blandy (bębny). Dwudziestotrzyletni wokalista zdążył już być członkiem dwóch innych zespołów, których twórczość jest ciężka do namierzenia. Za to o Spector jest już głośno. Porównywani są do Roxy Music, The Strokes i The Killers. W marcu wyruszają w trasę koncertową z Florence and The Machine. W środowisku chodzą słuchy, że już w tym roku ma powstać ich pierwszy studyjny krążek, na który niecierpliwie czekamy. Na razie, zachęcamy do zapoznania się z dotychczasową twórczością grupy. Światło dzienne ujrzały już ich trzy single: „Never Fade Away”, „What You Wanted” i „Grey Shirt and Tie” .Wszystkie kawałki zostały wydane w ubiegłym roku, co zwraca uwagę na to, jak młoda jest formacja. Wszystko jeszcze przed nimi, oby wykorzystali szansę, która czeka na nich w roku 2012, trzymamy kciuki!

DRY THE RIVER to kolejna nowa londyńska formacja, składająca się z pięciu członków: wokalisty Pete’a Liddle, gitarzysty Matta Taylora, basi-sty Scotta Millera, Willa Harveya grającego na skrzypcach oraz Jona Warrena bawiącego się bębnami. Chłopcy zajmują się muzyką rock’ową. Huw Stephens, obecny prezenter radia BBC, wróży im spektakularną ka-rierę. Przed puszczeniem ich singla „The Chambers & The Valves” określił go jako najgorętszy kawałek nocy. Nie bez powodów! Utwór jest pełen ciekawych muzycznych przejść, a raczej przeskoków, dzięki którym nie nudzi i przyciąga stałą uwagę słuchacza. Pierwszy album grupy będzie miał swoją premierę w marcu 2012 roku. Przewidziana jest już także trasa koncertowa obejmująca Wielką Brytanię i Irlandię. Wszystko wskazuje na to, że „Shallow Bed” ma szansę podbić listy przebojów. Czekamy na ko-lejne wieści o naszych debiutantach!

REN HARVIEU jest określana jako prawdziwa indie girl z ambicjami. To młoda piosenkarka, potrafiąca swoim gło-sem uderzyć w namiętne tony, nie tracąc przy tym czystości przekazu. W jej muzyce zarysowany jest silny wpływ dobre-go starego popu z lat sześćdziesiątych. Możemy ją trakto-wać jako brakujące ogniwo ambitnego popu naszych cza-sów. Szesnastego stycznia ukazał się jej singiel „Through the Night”. Gorąco zachęcamy do zapoznania się z utworem! Piosenki panny Harvieu są pełne niewinności i świeżości, jej twórczość to czyste orzeźwienie dla słuchacza zmęczone-go bezsensowną i ciągłą papką niczego, jaką serwują nam dziś stacje muzyczne i radiowe. Jeśli mam powiedzieć, kto moim zdaniem okaże się naj-większą gwiazdą roku, to stawiam, bez cienia wątpliwości, właśnie na Ren. Już wkrótce o niej usłyszy-my, i to nie raz. Podejrzewam, że w cią-gu kilku tygodniu zrobi się o niej nawet bardzo głośno.

>>DO NICH BĘDZIE PODSUMOWANIA UBIEGŁEGO ROKU JUŻ ZA NAMI. PORA PRZESTAĆ ŻYĆ PRZESZŁOŚCIĄ I Z CIEKAWOŚCIĄ SPOJRZEĆ W PRZYSZŁOŚĆ MUZYKI.NIE MAJĄ NA KONCIE JESZCZE ANI JEDNEJ PŁYTY, ALE JUŻ WIADOMO, ŻE NAJBLIŻSZE MIESIĄCE MOGĄ NALEŻEĆ DO NICH. OTO NAJWIĘKSZE MUZYCZNE NADZIEJE 2012 ROKU!

FOT.:

MAT

. PRA

SOW

E, M

AT. W

YTW

ÓRN

I PŁY

TOW

YCH

26 01/12

LAIF_02_str_34_35_nadzieje.indd 26 2/27/12 12:32 AM

Page 27: Laif 01 2012

SPECTOR to pięcioosobowa grupa pochodząca z Londynu, zajmująca się alternatywnym rockiem. W skład grupy wchodzą Frederick Macpherson (wokal), Christopher Burman (gitara), Thomas Shickle (bass), Jed Cullen (syntezator, gitara) and Danny Blandy (bębny). Dwudziestotrzyletni wokalista zdążył już być członkiem dwóch innych zespołów, których twórczość jest ciężka do namierzenia. Za to o Spector jest już głośno. Porównywani są do Roxy Music, The Strokes i The Killers. W marcu wyruszają w trasę koncertową z Florence and The Machine. W środowisku chodzą słuchy, że już w tym roku ma powstać ich pierwszy studyjny krążek, na który niecierpliwie czekamy. Na razie, zachęcamy do zapoznania się z dotychczasową twórczością grupy. Światło dzienne ujrzały już ich trzy single: „Never Fade Away”, „What You Wanted” i „Grey Shirt and Tie” .Wszystkie kawałki zostały wydane w ubiegłym roku, co zwraca uwagę na to, jak młoda jest formacja. Wszystko jeszcze przed nimi, oby wykorzystali szansę, która czeka na nich w roku 2012, trzymamy kciuki!

DRY THE RIVER to kolejna nowa londyńska formacja, składająca się z pięciu członków: wokalisty Pete’a Liddle, gitarzysty Matta Taylora, basi-sty Scotta Millera, Willa Harveya grającego na skrzypcach oraz Jona Warrena bawiącego się bębnami. Chłopcy zajmują się muzyką rock’ową. Huw Stephens, obecny prezenter radia BBC, wróży im spektakularną ka-rierę. Przed puszczeniem ich singla „The Chambers & The Valves” określił go jako najgorętszy kawałek nocy. Nie bez powodów! Utwór jest pełen ciekawych muzycznych przejść, a raczej przeskoków, dzięki którym nie nudzi i przyciąga stałą uwagę słuchacza. Pierwszy album grupy będzie miał swoją premierę w marcu 2012 roku. Przewidziana jest już także trasa koncertowa obejmująca Wielką Brytanię i Irlandię. Wszystko wskazuje na to, że „Shallow Bed” ma szansę podbić listy przebojów. Czekamy na ko-lejne wieści o naszych debiutantach!

REN HARVIEU jest określana jako prawdziwa indie girl z ambicjami. To młoda piosenkarka, potrafiąca swoim gło-sem uderzyć w namiętne tony, nie tracąc przy tym czystości przekazu. W jej muzyce zarysowany jest silny wpływ dobre-go starego popu z lat sześćdziesiątych. Możemy ją trakto-wać jako brakujące ogniwo ambitnego popu naszych cza-sów. Szesnastego stycznia ukazał się jej singiel „Through the Night”. Gorąco zachęcamy do zapoznania się z utworem! Piosenki panny Harvieu są pełne niewinności i świeżości, jej twórczość to czyste orzeźwienie dla słuchacza zmęczone-go bezsensowną i ciągłą papką niczego, jaką serwują nam dziś stacje muzyczne i radiowe. Jeśli mam powiedzieć, kto moim zdaniem okaże się naj-większą gwiazdą roku, to stawiam, bez cienia wątpliwości, właśnie na Ren. Już wkrótce o niej usłyszy-my, i to nie raz. Podejrzewam, że w cią-gu kilku tygodniu zrobi się o niej nawet bardzo głośno.

>>DO NICH BĘDZIE PODSUMOWANIA UBIEGŁEGO ROKU JUŻ ZA NAMI. PORA PRZESTAĆ ŻYĆ PRZESZŁOŚCIĄ I Z CIEKAWOŚCIĄ SPOJRZEĆ W PRZYSZŁOŚĆ MUZYKI.NIE MAJĄ NA KONCIE JESZCZE ANI JEDNEJ PŁYTY, ALE JUŻ WIADOMO, ŻE NAJBLIŻSZE MIESIĄCE MOGĄ NALEŻEĆ DO NICH. OTO NAJWIĘKSZE MUZYCZNE NADZIEJE 2012 ROKU!

FOT.:

MAT

. PRA

SOW

E, M

AT. W

YTW

ÓRN

I PŁY

TOW

YCH

26 01/12

LAIF_02_str_34_35_nadzieje.indd 26 2/27/12 12:32 AM

MUZYCZNE NADZIEJE

DOT ROTTEN, a raczej Joseph Ellis, to kolejny nieźle ustawiony muzyk i producent, który pochodzi z Wysp. Swoją karierę rozpoczynał w roku 2004 jako Young Dot i to pod tym pseudonimem wydał w 2006 roku płytę „This is the Beginning”. Zamienił się w Dot Rottena aby pokazać światu, jakie zmiany zaszły w jego podejściu do muzyki oraz w nim samym. Jak mówi, wcześniejszy pseudonim prezentował etap, kiedy był lekkomyślnym ignorantem. Zmiana imienia okazała się dla niego nowym startem. Jego solowy debiut zapoczątkował singiel „Keep It On A Low”. W portalach społecznościowych i muzycznych spotkał się z do-brym przyjęciem i zyskał już grupę fanów. Artysta jest znany z emocjonujących bitów i wni-kliwych tekstów. Czerpał inspirację od takich sław, jak Timbaland, Lil Wayne a nawet Bob Marley i Jamiroquai. Dzięki temu jego twórczość jest bardzo różnorodna. Posiada już na swym koncie niezły dorobek z lat wcześniejszych, w postaci dwóch taśm (2008: „R.I.P” „Young Dot”, 2009: Extra Atten-tion), albumu „Something Out Of Nothing” oraz płyt instrumentalnych i do ściągnięcia za darmo(2006: „This Is The Beginning”, 2008: „Rotten Riddims”, 2009: „50 Free Instrumentalis”, 2010: „Dot Rotten’s 10 Free Instrumentalis”).

A$AP ROCKY to amerykański raper urodzony i wychowany w dzielnicy Harlem pod nazwiskiem Rakim Mayers. Jego pierwszą inspiracją okazał się pochodzący z tej samej dzielnicy skład The Diplomats. Największy wpływ na jego twórczość miały jednak dwa wydarzenia z jego przeszłości: skaza-nie ojca za handel narkotykami oraz utrata brata, który został zamordowa-ny we własnym pokoju. Rakim przez wiele lat mieszkał wraz z matką w schronisku w Nowym Jorku, co również mało nie-mały wpływ na jego podejście do muzyki – traktuje ją bardzo poważnie. Dzięki singlom „Peso” i „Purple Swag” podpisał trzymilionowy kontrakt z Sony/RCA. Wydana w październiku ubiegłego roku ta-śma „LiveLoveA$AP” spotkała się z przychylnymi opiniami krytyków.

JOSHUA STEELE, znany jako FLUX PAVILION, to angielski producent elektronicznej muzyki dance’owej i DJ. Możemy go również znaleźć pod pseu-donimem Bubbles, czasem też Josh Extravaganza. Jest znany przede wszyst-kim z kawałka „Bass Cannon”, który radził sobie całkiem nieźle na brytyj-skich listach przebojów. Razem z Doktorem P stworzył składankę „Circus One”. Współpracował przy produkcji czterech utworów z krążka. Obecnie ma na swoim koncie jedynie dwa single „Superbad” oraz wcześniej wspo-mniany „Bass Cannon”.

NIKI AND THE DOVE to band pochodzący ze Szwecji. Jest to kolejne muzycz-ne odkrycie z przedziału indie rocka, popu i elektroniki. Malin Dahlström, Gustaf Karlöf oraz Magnus Böqvist mają w tym roku szansę na zawrotną karierę i wypra-cowanie dla siebie stałego miejsca na międzynarodowym rynku muzycznym. Nie mają na swoim koncie płyty, jednak ich nagrania możemy pobrać za darmo z sieci. Uwagę zwraca na siebie przede wszystkim niezwykły wokal Malin – prze-nikliwy i piskliwy. Bez wątpienia jest on jednak silny i nietuzinkowy, przez co mo-mentami wciska słuchacza w fotel. Sama wokalistka przypomina Florence. Podob-ny jest nawet sposób, w jaki związano nazwę zespołu. Wracając jednak do utworów, które już zostały nam udostępnione, polecamy zapoznanie się ze wszystkimi, w szczególności jednak na uwagę zasługuje „Mother Protect” oraz „Winterheart”. Są w klimacie, który nigdy nie męczy, niezależnie od sytuacji w ja-kiej ich słuchamy, a taki uniwersalizm muzyki jest zjawiskiem bardzo rzadkim.

NALEŻAŁ TEN ROK!TEKST: DOROTA ZADROŻNA

FOT.:

MAT

. PRA

SOW

E, M

AT. W

YTW

ÓRN

I PŁY

TOW

YCH

27

LAIF_02_str_34_35_nadzieje.indd 27 2/27/12 12:33 AM

Page 28: Laif 01 2012

T H E D R U M S

ZAWSZE BYLIŚMY SPŁUKANI

28 01/12

LAIF_02_str_28_31_THEdrums.indd 28 2/27/12 12:34 AM

Page 29: Laif 01 2012

T H E D R U M S

ZAWSZE BYLIŚMY SPŁUKANI

28 01/12

LAIF_02_str_28_31_THEdrums.indd 28 2/27/12 12:34 AM

WYWIAD / THE DRUMS 29

LAIF_02_str_28_31_THEdrums.indd 29 2/27/12 12:34 AM

Page 30: Laif 01 2012

FOT.

: KRZ

YSZ

TOF

PLEB

AN

KIEW

ICZ,

MA

T. P

ROM

OC

YJN

E

30 01/12

LAIF_02_str_28_31_THEdrums.indd 30 2/27/12 1:42 AM

Page 31: Laif 01 2012

FOT.

: KRZ

YSZ

TOF

PLEB

AN

KIEW

ICZ,

MA

T. P

ROM

OC

YJN

E

30 01/12

LAIF_02_str_28_31_THEdrums.indd 30 2/27/12 1:42 AM

: Nareszcie jesteście w Polsce. Cieszę się, bo na Wasz ostatni koncert musiałam jechać do Berlina.CONNOR: Ja już od dawna marzyłem o przyjeździe tutaj! Wiesz na nowojor-skim Greenpoincie poznałem kilka osób z Polski. Poza tym chciałem być w miejscu tak naznaczonym przez historię. Warsza-wa jest tak inna od miast, w których grali-śmy dotychczas. Podoba mi się to.

: Przyjechaliście, żeby promo-wać swój drugi album. A ja chciałabym na chwilę wrócić do początku historii zespołu. Jak powstało The Drums? CONNOR: Wszystko zaczęło się w gło-wie Jonathana Pierce’a i Jacoba Graha-ma. Znali się jeszcze z dzieciństwa. Widy-wali się w każde wakacje na letnich obozach. Kiedy byli nastolatkami, zaczęli grać w elektronicznym zespole The Goat Explosion, ale później każdy z nich skupił się na innych projektach. Jakieś trzy i pół roku temu, po rozmowie przez telefon, postanowili znowu stworzyć coś razem i dać z siebie wszystko.

: A Ty jak znalazłeś się w zespole?CONNOR: Od zawsze udzielałem się w różnych projektach muzycznych, grałem z przyjaciółmi, ale nie byłem w stanie się z tego utrzymać. Jednocześnie miałem normalną pracę – byłem kucharzem w jed-nej z restauracji. Jacoba i Jonathana po-znałem, kiedy przeprowadzili się do No-wego Jorku z Florydy. To było jakoś na początku 2009 roku. Zaczęliśmy roz-mawiać o muzyce i zapytali się, czy chcę z nimi grać. Po pierwszych czterech wystę-pach zacząłem nieco wątpić w sens nasze-go istnienia. Oni chyba też myśleli, że na tym się skończy nasza wspólna przygoda z ze-społem. Ale szybko dostaliśmy propozycje kolejnych koncertów. Zaczęliśmy grać co-raz więcej i tak to się potoczyło. Później padła oferta nagrania naszych kawałków w studiu w Londynie. Uskładaliśmy trochę pieniędzy na bilety i polecieliśmy.

: Zupełnie nie spodziewaliście się tego, że sukces nadejdzie tak szybko?CONNOR: Nie. Kompletnie nas zasko-czył. To jest mój pierwszy zespół, który tak naprawdę wypalił. Wiązał się dla mnie z ogromną zmianą życiową – rzuciłem normalną pracę i zająłem się tylko muzy-ką. Strasznie się tym jaram. Poza tym wszy-scy w zespole mieliśmy dość ciężko z kasą. Pochodzimy z biednych rodzin, ubierali-śmy się w lumpeksach i zawsze byliśmy spłukani. W Nowym Jorku mieszkaliśmy wszyscy razem, jeszcze z czterema innymi osobami i dwoma psami. Teraz tak dużo koncertujemy, że jesteśmy w stanie utrzy-mać się z muzyki.

: Jakie kapele Was inspirują?CONNOR: Od zawsze słuchaliśmy dwóch rodzajów muzyki. Z jednej strony interesował nas amerykański pop z lat 50. i 60. Słuchaliśmy The Zombies, The Crystals. Podobały nam się teksty, muzyka, jakość produkcji. Z drugiej stro-ny wpływała na nas muzyka z lat 90-tych z Wielkiej Brytanii i europejski synth pop. Chcieliśmy to wszystko połączyć w The Drums.

: Któryś z Was surfuje? Wasz pierwszy hit „Let’s Go Surfing” nadal jest moim ulubionym…

CONNOR: To całkiem ironiczne. Żaden z nas nawet nie próbował surfingu. Nie je-steśmy typami sportowców. Wolimy sie-dzieć w domu.

: Jak to? W teledysku tyle się nabiegliście!CONNOR: Tak, to było straszne. Bar-dzo męczące. Najbardziej podczas krę-cenia podobało nam się leżenie na plaży w czasie przerw.

: Skąd więc taki pomysł na klip?CONNOR: Nie mieliśmy w ogóle pie-niędzy, a chcieliśmy nakręcić coś fajnego, więc trzeba było trochę się przy tym na-męczyć. Pomyśleliśmy: niech będzie coś prostego, nawet głupiego. Po prostu po-biegnijmy.

: Po tym teledysku ludzie oszaleli na Waszym punkcie. Wiele magazy-nów uznało, że do Was będzie należał 2010 rok.CONNOR: Nie oczekiwaliśmy tego. To było nieco przytłaczające. Zastana-wiam się, czy Ci wszyscy ludzie nadal tak myślą. (śmiech)

: W związku z tymi zachwytami nad pierwszym albumem baliście się wydania drugiego?CONNOR: Myślę, że mieliśmy sporo szczęścia, większość nowych tekstów po-wstała w trasie koncertowej promującej pierwszy album. To było całkiem natural-ne. Wzięliśmy może dwa tygodnie wolne-go w czasie trasy koncertowej, wybrali-

śmy najlepsze kawałki i zaczęliśmy nagrywać. Pamiętam, że pierwszą

piosenką, która powstała, było „What You Were”. Jonathan i ja siedzieliśmy w jego kuch-ni i zaczęliśmy nad nią pra-cować. Była gotowa następ-nego dnia. Od razu nam się spodobała. Mam nadzieję, że będziemy równie zgodni podczas tworzenia kolejne-go albumu.

THE DRUMS WYDALI DWA ALBUMY: „THE DRUMS” W 2010 ROKU I „PORTAMENTO” W 2011 ROKU. TERAZ PRACUJĄ NAD KOLEJNĄ PŁYTĄ.

ROZMAWIAŁA: MARTA SAKSON

FOT.

: KRZ

YSZ

TOF

PLEB

AN

KIEW

ICZ,

MA

T. P

ROM

OC

YJN

E

PAMIĘTACIE, JAK W TELEDYSKU DO „LET’S GO SURFING” BIEGNĄ PO PLAŻY? TO WCALE NIE DLATEGO, ŻE LUBIĄ SPORT. SURFINGU ŻADEN Z NICH NAWET NIE PRÓBOWAŁ SIĘ NAUCZYĆ. CONNOR HANWICK, PERKUSISTA Z ZESPOŁU THE DRUMS, OPOWIEDZIAŁ NAM O ŻYCIU W NOWYM JORKU BEZ KASY I O TYM, JAK POWSTAJĄ PIOSENKI THE DRUMS. SPOTKALIŚMY SIĘ Z NIM PRZED WYSTĘPEM ZESPOŁU NA ELECTRONIC BEATS FESTIVAL W WARSZAWSKIEJ SOHO FACTORY.

WYWIAD / THE DRUMS 31

LAIF_02_str_28_31_THEdrums.indd 31 2/27/12 12:37 AM

Page 32: Laif 01 2012

W BERLINIEJAK TO SIĘ ROBI

32 01/12

LAIF_02_str_30_34_BERLIN.indd 32 2/27/12 12:39 AM

Page 33: Laif 01 2012

W BERLINIEJAK TO SIĘ ROBI

32 01/12

LAIF_02_str_30_34_BERLIN.indd 32 2/27/12 12:39 AM

IMPREZOWY PRZEWODNIK LAIF-A

Nie tak łatwo dobu-dzić się po nocy w berlińskich klu-bach, ale dobiega 13.00. Nasz bo-hater Axel przecie-ra zaspane oczy.

Po szybkim śniadaniu pora ruszyć w mia-sto. Od poznanej poprzedniego wieczo-ru Magdy dowiaduje się, że nawet w po-łudnie można trafić na fajną imprezę. Gdzie? W jednym z berlińskich parków. Dziewczyna prowadzi go do tego poło-żonego na granicy Neukölln i Kreuzberg.

PRZYSTANEK PIERWSZY– PARK HASENHEIDEWidok jest zaskakujący. W środku parku ustawiono namiot. Pod nim między dwo-ma dużymi głośnikami stoi DJ i puszcza elektro. Dookoła niego snują się ludzie – niektórzy wyglądają tak, jakby spędzili tu już 24 godziny. Inni, ci, którzy tak jak Axel dopiero przyszli, jeszcze nieśmiało przyglądają się rozwojowi sytuacji. Takie imprezy odbywają się w środku dnia nie-mal w każdym berlińskim parku. W więk-szości są organizowane nielegalnie. Dla-tego czasem bywają likwidowane przez policję. Dzisiejsza była wcześniej zamel-dowana, więc szybko się nie skończy. Kolejnym jej plusem jest to, że można na nią wejść, nic nie płacąc. DJ-e zara-biają na sprzedawanym tu piwie, ale bez

problemu można przyjść z własnym alko-holem. Po dwóch godzinach Axel chce już czegoś nowego.

DRUGI PRZYSTANEK – GOLDEN GATEPropozycja przeniesienia się do tego klu-bu obok stacji U8 Yanowitzbricke wzbu-dza ożywienie wśród towarzystwa Axla. On sam też już sporo słyszał o tym miej-scu. Klub znajduje się pod ruchliwym wia-duktem, w pobliżu trzech głównych ulic miasta. O tej porze dnia nie ma kolejek do bramki – ale też nie wiadomo, czego spodziewać się w środku. Czy w klubie przeważać będą osoby jeszcze z po-przedniego wieczoru, czy też nowi impre-zowicze. Bramkarz nie ma najmniejszego problemu z wpuszczeniem Axla i jego czwórki znajomych. Ale za wjazd trzeba zapłacić 6 euro. Po przejściu kontroli toreb i kieszeni można przebić się do niewielkie-go baru. Dziś nie ma tu dużych kolejek, najwyraźniej większość bawiących się swoje już wypiła. Przy sali z barem jest pełno starych kanap, na których porozkła-dali się ludzie z papierosami. Przytulają się, całują, dyskutują, robią skręty i dzielą się jointami. W drugiej sali jest zachęcają-cy do tańca DJ Sven Dohse i spory parkiet. Dość na nim tłoczno, ale prawdziwy tłum kłębi się na schodach prowadzących do toalet i na samej górze, tuż przed nimi. To miejsce, w którym bez problemu można

PAMIĘTACIE OSTATNIĄ NOC W BERLINIE Z POPRZEDNIEGO NUMERU LAIF-A? NIE? JUŻ TAK TO BYWA Z DOBRYMI IMPREZAMI. A NA SERIO – POZNALIŚMY ZATOPEK, BERGHAIN I PANORAMA BAR. CO DALEJ? RUSZAMY!

TEKST: ALEX MEYER Z BERLINAFOT.: ALEX MEYER

33

LAIF_02_str_30_34_BERLIN.indd 33 2/27/12 12:39 AM

Page 34: Laif 01 2012

IMPREZOWY PRZEWODNIK LAIF-A

zdobyć amfetaminę, MDMA czy ketami-nę. Ale też tutaj najłatwiej zawiera się nowe znajomości i można posłuchać cie-kawych anegdot. Axel dowiaduję się, że jedna z dziewczyn z kolejki pracuje w przedszkolu. Kiedyś bawiła się w Gol-den Gate bez przerwy od piątkowej nocy do poniedziałku rano, a później od razu pojechała do pracy. Przez klub przewija się sporo turystów. Do tego miejsca przy-chodzą Hiszpanie, Szwedzi, Australijczy-cy. Ktoś się chwali, że jest z Meksyku. Po trzech godzinach Axel i jego ekipa po-stanawiają wrócić do domu – trzeba coś zjeść i odpocząć chwilę przed sobotnią nocą. W domu, po krótkiej drzemce, Axel otwiera lodówkę. W niej znajduje Club Mate i Jägermeistera. To idealna mieszan-ka przed wyjściem na miasto – pobudza, ale też szybko może od tego zaszumieć w głowie. Po drinku jest gotowy do wyj-ścia, tym razem do Kater Holzig.

TRZECI PRZYSTANEK– KATER HOLZIGTen klub, tak jak Golden Gate, również znajduje się na trasie U8. Tym razem trzeba wysiąść jedną stację przed Yano-witzbricke, na Heinrich-Heine-Straße. Z zewnątrz Kater Holzig wygląda jak kompleks opuszczonych kamienic, który ktoś ozdobił graffiti i ogrodził drewnia-nym płotem. Kiedy się przekroczy bra-mę tego płotu, dopiero widać, że to z pozoru nieuporządkowane miejsce jest świetnie zorganizowanym i tętnią-cym życiem klubem.Kater Holzig podobnie jak Beghain ma ostrą selekcję. Kogo wpuszczają, a kogo nie? Axel słyszy, że nie można wyglądać zbyt przeciętnie. Z 15 stoją-cych przed nim osób do środka dostaje się połowa. Nie słyszą dlaczego, pada tylko surowe: – Nie wchodzicie, miłego wieczoru. Czekając w kolejce, Axel do-wiaduje się trochę na temat historii tego miejsca, które jest uznawane za następ-cę legendarnego Baru 25 – klubu nad Szprewą, który działał sześć lat. Zniknął z imprezowej mapy Berlina 1,5 roku temu, a na ostatnią organizowaną tam imprezę goście przynieśli setki zniczy. Kater Holzig otworzono w lipcu 2011 roku – naprzeciwko miejsca, w którym działał Bar 25. Zajęli się tym ci sami lu-dzie, ale podeszli do sprawy bardziej profesjonalnie. Zrezygnowali z surowo-ści i bałaganu, zadbali o dobrze wypo-

sażone trzy bary, zainwestowali w sys-tem dźwiękowy. Stali bywalcy Baru 25 zarzucają im, że w poprzednim miejscu było zielono, na łąkach można było pić, całować się, spać, a w Kater jest beto-nowo i drewniano, co popsuło dawny klimat. Główny parkiet, na którym leci minimal i house, znajduje się w drewnia-nej chacie, którą przeniesiono ze stare-go Baru 25. Drugi główny parkiet z tech-no i house’em umiejscowiono na parterze starego przemysłowego budynku. Pod koniec listopada ubiegłego roku otwo-rzono kolejne trzy parkiety, z których jeden w drewnianych tarasach nad samą rzeką. Nie wszystkie zawsze dzia-łają, ale samo to, że Kater ma aż pięć parkietów, czyni to miejsce wyjątko-wym. Oprócz imprez organizowane są tutaj koncerty, kiermasze, przedstawie-nia. Jak tłumaczą twórcy miejsca, nie wystarczyło im bycie hippisami i cho-dzenie na festiwale albo wernisaże. Chcieli mieć wszystko w jednym miejscu. Ale przyszłość Kater jest niepewna, bo grunty nad samą Szprewą to łakomy kąsek dla inwestorów. Władze miasta stworzyły projekt „Mediaspree”, który zakłada tutaj budowę biurowców, hoteli i hal kongresowych. To dlatego zniknął Bar 25. Tego wieczoru Axel pije za Ka-ter Holzig – aby działało jak najdłużej.

W GOLDEN GATE MOŻNA USŁYSZEĆ:DANIEL BORTZ – „BOYZ II MEN”SAMUEL FACH – „MURTER”SVEN DOHSE – „THE GNOME”TURMSPRINGER – „LOOK AT ME!”

W KATER HOLZIGMOŻNA USŁYSZEĆ:RED ROBIN FT. JAKOB HILDEN – „LAZY JACK ” ACID PAULI – „BANG BANG REMIX”DIRTY DÖRING –„I WOULD ”RICARDO VILLALOBOS – „EASY LEE ”THE SORRY ENTERTAINERS – „NEW AGE”

34 01/12

LAIF_02_str_30_34_BERLIN.indd 34 2/27/12 12:40 AM

Page 35: Laif 01 2012

IMPREZOWY PRZEWODNIK LAIF-A

zdobyć amfetaminę, MDMA czy ketami-nę. Ale też tutaj najłatwiej zawiera się nowe znajomości i można posłuchać cie-kawych anegdot. Axel dowiaduję się, że jedna z dziewczyn z kolejki pracuje w przedszkolu. Kiedyś bawiła się w Gol-den Gate bez przerwy od piątkowej nocy do poniedziałku rano, a później od razu pojechała do pracy. Przez klub przewija się sporo turystów. Do tego miejsca przy-chodzą Hiszpanie, Szwedzi, Australijczy-cy. Ktoś się chwali, że jest z Meksyku. Po trzech godzinach Axel i jego ekipa po-stanawiają wrócić do domu – trzeba coś zjeść i odpocząć chwilę przed sobotnią nocą. W domu, po krótkiej drzemce, Axel otwiera lodówkę. W niej znajduje Club Mate i Jägermeistera. To idealna mieszan-ka przed wyjściem na miasto – pobudza, ale też szybko może od tego zaszumieć w głowie. Po drinku jest gotowy do wyj-ścia, tym razem do Kater Holzig.

TRZECI PRZYSTANEK– KATER HOLZIGTen klub, tak jak Golden Gate, również znajduje się na trasie U8. Tym razem trzeba wysiąść jedną stację przed Yano-witzbricke, na Heinrich-Heine-Straße. Z zewnątrz Kater Holzig wygląda jak kompleks opuszczonych kamienic, który ktoś ozdobił graffiti i ogrodził drewnia-nym płotem. Kiedy się przekroczy bra-mę tego płotu, dopiero widać, że to z pozoru nieuporządkowane miejsce jest świetnie zorganizowanym i tętnią-cym życiem klubem.Kater Holzig podobnie jak Beghain ma ostrą selekcję. Kogo wpuszczają, a kogo nie? Axel słyszy, że nie można wyglądać zbyt przeciętnie. Z 15 stoją-cych przed nim osób do środka dostaje się połowa. Nie słyszą dlaczego, pada tylko surowe: – Nie wchodzicie, miłego wieczoru. Czekając w kolejce, Axel do-wiaduje się trochę na temat historii tego miejsca, które jest uznawane za następ-cę legendarnego Baru 25 – klubu nad Szprewą, który działał sześć lat. Zniknął z imprezowej mapy Berlina 1,5 roku temu, a na ostatnią organizowaną tam imprezę goście przynieśli setki zniczy. Kater Holzig otworzono w lipcu 2011 roku – naprzeciwko miejsca, w którym działał Bar 25. Zajęli się tym ci sami lu-dzie, ale podeszli do sprawy bardziej profesjonalnie. Zrezygnowali z surowo-ści i bałaganu, zadbali o dobrze wypo-

sażone trzy bary, zainwestowali w sys-tem dźwiękowy. Stali bywalcy Baru 25 zarzucają im, że w poprzednim miejscu było zielono, na łąkach można było pić, całować się, spać, a w Kater jest beto-nowo i drewniano, co popsuło dawny klimat. Główny parkiet, na którym leci minimal i house, znajduje się w drewnia-nej chacie, którą przeniesiono ze stare-go Baru 25. Drugi główny parkiet z tech-no i house’em umiejscowiono na parterze starego przemysłowego budynku. Pod koniec listopada ubiegłego roku otwo-rzono kolejne trzy parkiety, z których jeden w drewnianych tarasach nad samą rzeką. Nie wszystkie zawsze dzia-łają, ale samo to, że Kater ma aż pięć parkietów, czyni to miejsce wyjątko-wym. Oprócz imprez organizowane są tutaj koncerty, kiermasze, przedstawie-nia. Jak tłumaczą twórcy miejsca, nie wystarczyło im bycie hippisami i cho-dzenie na festiwale albo wernisaże. Chcieli mieć wszystko w jednym miejscu. Ale przyszłość Kater jest niepewna, bo grunty nad samą Szprewą to łakomy kąsek dla inwestorów. Władze miasta stworzyły projekt „Mediaspree”, który zakłada tutaj budowę biurowców, hoteli i hal kongresowych. To dlatego zniknął Bar 25. Tego wieczoru Axel pije za Ka-ter Holzig – aby działało jak najdłużej.

W GOLDEN GATE MOŻNA USŁYSZEĆ:DANIEL BORTZ – „BOYZ II MEN”SAMUEL FACH – „MURTER”SVEN DOHSE – „THE GNOME”TURMSPRINGER – „LOOK AT ME!”

W KATER HOLZIGMOŻNA USŁYSZEĆ:RED ROBIN FT. JAKOB HILDEN – „LAZY JACK ” ACID PAULI – „BANG BANG REMIX”DIRTY DÖRING –„I WOULD ”RICARDO VILLALOBOS – „EASY LEE ”THE SORRY ENTERTAINERS – „NEW AGE”

34 01/12

LAIF_02_str_30_34_BERLIN.indd 34 2/27/12 12:40 AM

WYWIAD / ASEM SHAMA

: Grałeś w Berghain, w Kater Hol-zig, Golden Gate, ale też w Barze 25. Myślisz, że jest coś, co łączy te wszyst-kie miejsca?ASEM SHAMA: Te kluby są ważnymi punktami na berlińskiej scenie klubowej. Są to miejsca, w których leci dobra mu-zyka i do których przychodzą ciekawi ludzie, różnych narodowości, o różnych poglądach i w różnym wieku. Fajnie się tu imprezuje, a tym bardziej gra. Wymie-niłeś kluby, w których najchętniej wystę-puję, ale do tej listy dorzuciłbym jeszcze Watergate. Te wszystkie miejsca bardzo różnią się od siebie, chociażby architek-turą wnętrz. Olbrzymi Berghain robi naj-większe wrażenie. Wygląda niczym im-prezowa katedra. Kater Holzig ma świetny system dźwiękowy, ale moją uwagę tam najbardziej przykuwają do-pracowane detale wystroju. Twórcy tego miejsca mają też ciekawe pomysły. Na przykład w sylwestra zainstalowali przed klubem urządzenie, które strzela płomieniami, jednocześnie wydając przy tym rytmiczne dźwięki. Tu zawsze panuje relaksująca atmosfera i na jed-nym z pięciu parkietów każdy może zna-leźć coś dla siebie. Moim zdaniem uda-ło się tu przechwycić klimat Baru 25, chociaż jest to zupełnie inne miejsce. Golden Gate z kolei jest małym i brud-nym klubem, ale za to ma mnóstwo cza-ru. Może to dzięki towarzystwu, jakie się tam zbiera. Czasami kiedy tam gram, mam wrażenie, że ludzie w tym miejscu imprezują najbardziej hardcore’wo. Ka-retki pogotowia dobrze znają ten adres.

: W którym z tych miejsc i kiedy gra Ci się najlepiej?

ASEM: To trudne pytanie. Wszędzie jest super. Jednak chyba nic nie przebije kli-matu Berghain w niedzielę między 10.00 a 19.00. Stoi się wtedy przed konsolą przy głośnikach o ogromnej sile. Ma się wrażenie, że zna się wszystkich dookoła. To jest nie do opisania.

: Berghain jest dla Ciebie impre-zową katedrą. Jak w takim razie opisał-byś Bar 25? W jakim kierunku zmierza Kater Holzig?ASEM: W żadnym innym miejscu nie straciłem tyle czasu co w Barze 25. Tam można było robić wszystko. Panowa-ła luźna atmosfera, szczególnie latem dla wielu ludzi, których znam, to był drugi dom. Tu spali, jedli, oglądali filmy i bawili się. Kater jest jeszcze wciąż niedookreślo-nym miejscem. Zaskakuje, ale myślę, że z czasem może być drugim Barem 25.

: Od wielu lat działasz na berliń-skiej scenie klubowej. Jakie tendencje obserwujesz? Przeraża się plan wzno-szenia nad Szprewą samych biurowców?ASEM: Mam wrażenie, że teraz wykry-stalizuje nowy dźwięk – spokojniejszy, głębszy, już prawie psychodeliczny. Mimo tego, że mieszkam w Berlinie do-piero od czterech lat, to już od 1994 roku obserwuję tutejszą scenę klubową. Cały czas się zmienia. Ale w dobrym kie-runku. Berlin to mekka muzyki techno, wszyscy pielgrzymują tutaj, żeby impre-zować z najlepszymi DJ-ami z całego świata, w najlepszych klubach, dniami i nocami. Lubię to! Widać efekty działań władz miasta, ale też ciągle otwiera się coś nowego w innych miejscach. To jest kuszące. Na zasadzie: umarł Bar 25, niech żyje Kater!

BERLIN TO MEKKA MUZYKI TECHNO!JAK WYGLĄDA IMPREZOWANIE ZZA KONSOLI

DJ-A? O BERLIŃSKIEJ SCENIE KLUBOWEJ, GRANIU I TOWARZYSTWIE W KLUBACH

POROZMAWIALIŚMY Z ASEMEM SHAMĄ.

TEKST: ALEX MEYER

35

LAIF_02_str_30_34_BERLIN.indd 35 2/27/12 12:40 AM

Page 36: Laif 01 2012

Nie sposób opisać wszystkich

aplikacji muzycznych

na smartfony. Co chwilę

pojawiają się nowe – płatne

i darmowe. Które z nich

są przydatne? Oto nasz

poradnik!OPRACOWANIE: ALEX MEYER

SoundCloud

Niemiecki portal muzyki głównie elektronicznej, już dawno

temu zrozumiał potencjał smartfonów. Aplikacja jest dostępna

od ponad dwóch lat. Dzięki niej wyszukacie utwory, dodacie

do ulubionych. Można też od razu wrzucić coś na Facebooka

lub Twittera i skomentować fragmenty kawałków.

{DARMOWE}

WahWah.fmNie, to nie nowa stacja radiowa w Warszawie, to ambitny i bardzo ciekawy projekt z Berlina. Ustawcie sobie playli-stę piosenek na iPhone’a. Po zainstalowaniu aplikacji wystarczy włączyć „On Air” i macie własną stację radio-wą! Możecie muzyką dzielić ze znajomymi na Facebooku. Tylko sobie wyobraźcie – dzięki tej aplikacji możecie jed-nocześnie słuchać tej samej muzyki, której słucha wasz ulubiony DJ. {DARMOWE}

iKaossilatorTa aplikacja daje możliwość prostego robienia własnej muzy-ki. Jest więc idealna dla początkujących. Wśród funkcji są: eksport audio (nagrywanie i zapamiętywanie naszych utwo-rów), funkcja FLEX PLAY oraz obsługa AudioCopy (kopiowanie danych między aplikacjami) i możliwość dzielenia się stwo-rzonym materiałem audio poprzez serwis SoundCloud. Pokła-dowy sekwencer pozwala na tworzenie zapętlonych 4-takto-wych sekwencji składających się maksymalnie z pięciu partii (w tym perkusyjnej, basowej czy akordowej). Do dyspozycji mamy też funkcję kwantyzacji i regulację tempa, a także 50 fabrycznie wgranych pętli. {7,99 euro}

36 01/12

LAIF_02_str_36_37_aplikacje.indd 36 2/27/12 12:42 AM

Page 37: Laif 01 2012

Nie sposób opisać wszystkich

aplikacji muzycznych

na smartfony. Co chwilę

pojawiają się nowe – płatne

i darmowe. Które z nich

są przydatne? Oto nasz

poradnik!OPRACOWANIE: ALEX MEYER

SoundCloud

Niemiecki portal muzyki głównie elektronicznej, już dawno

temu zrozumiał potencjał smartfonów. Aplikacja jest dostępna

od ponad dwóch lat. Dzięki niej wyszukacie utwory, dodacie

do ulubionych. Można też od razu wrzucić coś na Facebooka

lub Twittera i skomentować fragmenty kawałków.

{DARMOWE}

WahWah.fmNie, to nie nowa stacja radiowa w Warszawie, to ambitny i bardzo ciekawy projekt z Berlina. Ustawcie sobie playli-stę piosenek na iPhone’a. Po zainstalowaniu aplikacji wystarczy włączyć „On Air” i macie własną stację radio-wą! Możecie muzyką dzielić ze znajomymi na Facebooku. Tylko sobie wyobraźcie – dzięki tej aplikacji możecie jed-nocześnie słuchać tej samej muzyki, której słucha wasz ulubiony DJ. {DARMOWE}

iKaossilatorTa aplikacja daje możliwość prostego robienia własnej muzy-ki. Jest więc idealna dla początkujących. Wśród funkcji są: eksport audio (nagrywanie i zapamiętywanie naszych utwo-rów), funkcja FLEX PLAY oraz obsługa AudioCopy (kopiowanie danych między aplikacjami) i możliwość dzielenia się stwo-rzonym materiałem audio poprzez serwis SoundCloud. Pokła-dowy sekwencer pozwala na tworzenie zapętlonych 4-takto-wych sekwencji składających się maksymalnie z pięciu partii (w tym perkusyjnej, basowej czy akordowej). Do dyspozycji mamy też funkcję kwantyzacji i regulację tempa, a także 50 fabrycznie wgranych pętli. {7,99 euro}

36 01/12

LAIF_02_str_36_37_aplikacje.indd 36 2/27/12 12:42 AM

iMaschineJedna z najbardziej profesjonalnych aplikacji muzycznych na rynku. To, co berlińska firma oferuje użytkownikowi za 4 euro, może przypra-wić o zawrót głowy. To zabawka dla tych, którzy w wolnej chwili na telefonie chcą wystukać fajny bit. Mają tu do dyspozycji cztery kanały, pedały, klawisze i mikrofon. W bazie programu dostaną 23 brzmienia syntezatorów i 416 sampli perku-syjnych. Wykorzystując mikrofon, można nagrać sample z otoczenia i własny wokal. Gotowy utwór można wyeksportować w postaci skom-presowanego pliku do odczytu w pełnej wersji oprogramowania i dopracować na komputerze. {3,99 euro}

SoundHound

– Słuchaj, ale fajny kawałek leci,

co to? – spotkaliście się z takim

pytaniem i nie umieliście na nie

odpowiedzieć? Koniec z tym! Jak

następnym razem usłyszysz piosen-

kę, której nie znasz, a ci się spodo-

ba, po prostu włącz SoundHound.

Program potrzebuje pół minuty,

żeby znaleźć autora i tytuł piosenki.

Ma rozbudowaną bazę. Nawet jeże-

li samemu zaśpiewa się piosenkę,

jest duże prawdopodobieństwo,

że aplikacja ją odnajdzie.

{DARMOWE}

OcarinaZnacie okarynę, jeden z najstarszych instru-mentów świata? Za kilka złotych możecie za-grać na tym instrumencie. Po zainstalowaniu aplikacji dmucha się w mikrofon w komórce, a przyciskając cztery kropki na ekranie, gra się melodie. To bardzo proste i daje dużo radości. Instrukcje znajdziecie na stronie firmy: www.smule.com. {0,99 euro}

Tap DJChcecie zremiksować kawałki przy użyciu swojego iPhone’a? Tap DJ jest idealną apli-kacją dla was. Zawiera różne efekty dźwię-kowe – możecie zwolnić lub przyśpieszyć tempo utworu, dodać instrumenty. Chcecie pokazać wasze umiejętności miksowania światu? Wystarczy wrzucić miks na Face- booka lub Twittera. {1,59 euro}

Songify– Weź coś powiedz do telefonu – pada prośba. – Coś mówię – słychać odpowiedź. Trzy sekundy później rapowe beaty wraz z cytowanymi dwoma słowami wychodzą z głośników. Aplikacja przekształca mówio-ne słowa w piosenkę. Z taką zabawką nie można się nudzić nawet na najbardziej drętwej imprezie. Wersja darmowa aplika-cji zawiera trzy style muzyczne do wyboru, natomiast można jeszcze dokupić inne me-lodie! Skomponowane utwory można od razu wrzucić na Facebooka i Twittera. {DARMOWE}

TuneIn Radio ProChcecie mieć możliwość słuchania każdej stacji radiowej z całego świata na swoim smartfonie? TuneIn Radio Pro jest dla was najlepszym pomysłem. Wśród 50 000 do-stępnych stacji każdy znajdzie coś, co trafi w jego gust! {0,99 euro}

DiscovrMusicChcecie odkrywać nową muzykę na podstawie tego, co już wam się podoba? Pomoże w tym DiscovrMusic. Wystarczy wpisać dowolnego artystę. Na ekranie pojawi się system z podob-nymi muzykami, w formie pająka. Każdego z muzyków można dalej rozwijać, a później poznać ich biografie, przeczytać recenzje, po-znać strony internetowe. Baza artystów jest ogromna, uwzględnia również niszowych mu-zyków. {1,59 euro}

APLIKACJE NA SMARTFONY 37

LAIF_02_str_36_37_aplikacje.indd 37 2/27/12 12:42 AM

Page 38: Laif 01 2012

TARJA TURUNEN I JEJ ŁZA DLA POLSKICH FANÓW

38 01/12

FOT.

: KRZ

YSZO

F PL

EBA

NK

IEW

ICZ

LAIF_02_str_38_39_fotorelacja.indd 38 2/27/12 12:43 AM

Page 39: Laif 01 2012

TARJA TURUNEN I JEJ ŁZA DLA POLSKICH FANÓW

38 01/12

FOT.

: KRZ

YSZO

F PL

EBA

NK

IEW

ICZ

LAIF_02_str_38_39_fotorelacja.indd 38 2/27/12 12:43 AM

RELACJA Z KONCERTU

Była wokalistka metalowej grupy Nightwish już na sta-łe wpisała Polskę na listę od-wiedzanych przez siebie krajów.

W ramach ostatniej trasy promującej album „What Lies Beneath” Tarja Turunen ponownie wystąpiła w wypełnionym po brzegi warszaw-skim klubie Stodoła. Rozpalając do czerwoności rzeszę swoich fanów, udowodniła, że na rocko-wej scenie nie ma sobie równych.Przygotowując się do kolejnej podróży po euro-pejskich halach i klubach, Tarja postawiła na róż-norodność, zarówno pod względem prezentowa-nego materiału, jak i wywoływanych wśród publiczności emocji – od wzruszeń i łez przez ekscytację i niedowierzanie do szczęścia i euforii. Dokonać tego mogą jedynie prawdziwie utalen-towani, przepełnieni pasją artyści, do których grona Finka ewidentnie się zalicza. To osoba peł-na klasy, która na estradzie potrafi zamienić się w drapieżną, pełną energii i porywającą tłumy kobietę, zachowując przy tym swój szyk i elegan-cję. Jednak nie tylko ona błyszczy w świetle re-flektorów. Swoje pięć minut na scenie mają także towarzyszący jej muzycy, którzy również bardzo dobrze odnajdują się w roli showmenów. Kankan wykonany w czasie solowego występu perkusisty Mike’a Terrany z pewnością wywołał uśmiech na twarzy niejednego widza. Co można było usłyszeć? Oprócz kawałków z dwóch solowych albumów wokalistki, zaprezentowane zostały jej własne interpretacje twórczości artystów takich jak Andrew Lloyd Webber („The Phantom Of The Opera”) czy grupa Whitesnake („Still Of The Ni-ght”). Wykonała także dwa, zupełnie nowe utwo-ry, prezentowane na tej trasie po raz pierwszy. Wzbudziła tym ogromny apetyt na kolejne stu-dyjne wydawnictwo, które ukazać się ma już w ciągu roku. Zadowoleni z klubu wyszli nie tylko sympatycy ciężkiego grania, lecz także ci, którzy potężnego, wręcz ekstatycznego głosu Tarji wolą słuchać na tle delikatnych i leniwych dźwięków. Krótki, akustyczny set był zdecydowanie najbar-dziej magicznym punktem wieczoru. Nie zabra-kło największych przebojów takich jak „I Walk Alone, Die Alive” czy wykonany na sam koniec „Until My Last Breath”, który porwał wszystkich obecnych w Stodole w wir rockowego szaleń-stwa. Polska publiczność nie zawiodła i dała z sie-bie wszystko, a Turunen wydawała się być szcze-rze poruszona spontaniczną i żywą postawą swoich fanów. – Dziękuję za wsparcie i miłość, jaką otaczaliście mnie przez te wszystkie lata, je-steście cudowni! – mówiła ze łzami w oczach. Dla osób, które chciałyby ponownie przeżyć wachlarz emocji związany z jej występami, oraz dla tych, którzy nie mieli jeszcze okazji zobaczyć diwy na żywo, Tarja planuje praw-dziwą niespodziankę w postaci pierwszej w jej solowej karierze płyty DVD z zapisem koncer-tu, który zarejestrowany zostanie pod koniec marca w Argentynie. Po popisie w Warszawie myślę, że naprawdę jest na co czekać.

39FO

T.: K

RZYS

ZOF

PLEB

AN

KIE

WIC

Z

TEKST: MATEUSZ NOCUŃ

LAIF_02_str_38_39_fotorelacja.indd 39 2/27/12 12:44 AM

Page 40: Laif 01 2012

Selah Sue, która na-prawdę nazywa się Sanne Putseys, to wschodząca gwiazda muzyki soulowej, na-zywana europejskim odpowiednikiem Erykah Badu i Lauryn Hill. W studiu przy pracy nad debiutancką płytą towarzyszyły jej naj-większe gwiazdy muzyki soul, jak na przykład Nneka. Produkcyjnie wspomogła ją także sama Meshell Ndegeocello w utworze „Mom-my” oraz Cee-Lo Green (duet w „Please”).

Grają rocka z elemen-tami country i psychodelii. Grupa została założona w Łodzi w 2003 roku. Nazwą nawiązują do okupacyjnej nazwy mia-sta – Litzmannstadt. L.Stadt zadebiutowali występem na Camerimage 2003 roku. W 2008 roku miał swoją premierę ich pierw-szy album – „L.Stadt”. Płyta zebrała fanta-styczne recenzje, a zespół według polskich mediów został uznany za nadzieję polskiej muzyki. W 2010 roku wydali płytę „EL.P”.

To jeden z najbardziej charyzmatycznych wokalistów na współczesnej rockowej scenie! Ma na swo-im koncie współpracę z niezliczoną ilością ważnych artystów, śpiewał między innymi w grunge’owej legendzie, formacji Screaming Trees, działał w Mad Season, współpracował z Joshem Homme w Queens Of The Stone Age, wspólnie z Gregiem Dulli odpowiada za wiele piosenek The Twilight Singers oraz The Gutter Twins.

Zespół Turbowolf po-chodzi z Bristolu i tworzy go czte-rech muzyków. Debiutowali w listopadzie 2011 roku płytą „Turbowolf”, jednak fa-nom rockowego grania dali się poznać znacznie wcześniej na licznych festiwalach i koncertach. W 2010 roku Turbwolf poje-chali w trasę z Korn i Dimmu Borgir, wystę-powali również z The Computers czy Pulled Apart By Horses.

W 2009 r. światło dzienne ujrzał pierwszy album Chase & Status „More Than Alot”, który nie tylko potwierdził ich pozycję na scenie drum and bass, ale także ukazał wszech-stronność duetu i przedarł się tym samym do świata muzyki popularnej. We współpra-cy z Plan B powstały takie hity jak „End Credits” czy „Pieces”, które szybko zyskały miano superprodukcji. Obecnie formacja pracuje and nowym albumem.

dEUS to oryginalny, oparty na ciężko pracujących gita-

rach, ale urozmaicony partiami skrzypiec in-die rock. Zespół porównywany jest często do takich gigantów muzycznego podziemia jak Frank Zappa, Tom Waits czy Captain Bee-fheart. Podczas trasy koncertowej Belgowie promować będą swoje najnowsze wydawnic-two – płytę „Keep You Close”, która ukazała się we wrześniu ubiegłego roku.

Pod pseudonimem „Zola Jesus” ukrywa się Amery-

kanka rosyjskiego pochodzenia – Nika Roza Danilova, która dorastała w Merrill, w stanie Wisconsin. Zafascynowana operą perfekcjonistka wśród swoich inspiracji wymienia między innymi Talking Heads, The Residents, Throbbing Gristle czy Swans. Przez dziennikarzy porównywana jest do Diamandy Galas, Siouxie Sioux czy Lisy Gera.

Zespół Modestep, który konsekwentnie podbija

listy przebojów nie tylko w Wielkiej Bry-tanii, uformowany został w 2010 roku przez czwórkę przyjaciół. Całość zapo-czątkowali bracia DJ-e, Tony i Josh. Ich debiutancki singiel „Feel Good” ujrzał światło dzienne w lutym 2011 roku. Zaledwie po tygodniu znalazł się na liście UK Singles Chart.

Można śmiało po-wiedzieć: jeśli nie znasz Caspy,

nie znasz dubstepu. Gary McCann podró-żuje w każdy zakątek globu, prowadzi wytwórnie i produkuje hit za hitem. W 2003 roku utwór „Bass Bins”, który wyprodukował pod pseudonimem Quiet Storm, zdobył laury w programie BBC1 – i wtedy się zaczęło. W 2004 wystarto-wało Storming Productions, jego pierw-sza wytwórnia.

Różne źródła różnie interpretują i podają początki Vade-

ra. Prawdą jest jednak to, że powstał jesienią 1983 roku z inicjatywy dwóch osób: Piotra „Pe-ter” Wiwczarka (wówczas jeszcze pod pseudoni-mami „Bardast”, a później „Behemoth”) grają-cego na basie oraz gitarzysty Zbyszka „Vika” Wróblewskiego. W początkowym okresie dzia-łalności muzyka Vadera oscylowała wokół spe-ed i heavy metalu inspirowanego dokonaniami grup Judas Priest i Accept.

SELAH SUE7 marca, Wrocław, Klub Eter; Cena: 80 zł

L.STADT31 marca, Warszawa, Sen Pszczoły

MARK LANEGAN

19 marca, Warszawa, ProximaCeny: 75/85 zł

TURBOWOLF

8 marca, Warszawa, HydrozagadkaCeny: 45/55 zł

CHASE & STATUS

27 kwietnia, Wrocław, Klub Eter28 kwietnia, Łódź, klub Wytwórnia

DEUS7 marca, Wrocław, Firley8 marca, Warszawa, ProximaCeny: 60/70 zł

ZOLA JESUS4 kwietnia, Warszawa, HydrozagadkaCeny: 59/65 zł

MODESTEP

8 marca, Kraków, Rotunda9 marca, Wrocław, Eter 10 marca, Gdańsk, CGSCeny: 45/55/65 zł

VADER

25 marca, Warszawa, StodołaCeny: 45/52 zł

KTO ZAGRA W POLSCE? NA CZYJ KONCERT WARTO PÓJŚĆ? NA JAKIE MUZYCZNE WYDARZENIE JUŻ TERAZ MOŻNA ZACZĄĆ ODKŁADAĆ PIENIĄDZE? A MOŻE NA CZYJŚ WYSTĘP WARTO POJECHAĆ DO BERLINA,

PARYŻA ALBO LONDYNU? TU WSZYSTKIEGO SIĘ DOWIESZ!

DZIEJE SIĘ!

FUNDATA

CASPA

11 maja, Warszawa, 1500m212 maja, Wrocław, Browar Mieszczański

FOT.:

MAT

. PRA

SOW

E, M

AT. W

YTW

ÓRN

I PŁY

TOW

YCH

40 01/12

LAIF_02_str_42_43_fundata.indd 40 2/27/12 12:50 AM

Page 41: Laif 01 2012

Selah Sue, która na-prawdę nazywa się Sanne Putseys, to wschodząca gwiazda muzyki soulowej, na-zywana europejskim odpowiednikiem Erykah Badu i Lauryn Hill. W studiu przy pracy nad debiutancką płytą towarzyszyły jej naj-większe gwiazdy muzyki soul, jak na przykład Nneka. Produkcyjnie wspomogła ją także sama Meshell Ndegeocello w utworze „Mom-my” oraz Cee-Lo Green (duet w „Please”).

Grają rocka z elemen-tami country i psychodelii. Grupa została założona w Łodzi w 2003 roku. Nazwą nawiązują do okupacyjnej nazwy mia-sta – Litzmannstadt. L.Stadt zadebiutowali występem na Camerimage 2003 roku. W 2008 roku miał swoją premierę ich pierw-szy album – „L.Stadt”. Płyta zebrała fanta-styczne recenzje, a zespół według polskich mediów został uznany za nadzieję polskiej muzyki. W 2010 roku wydali płytę „EL.P”.

To jeden z najbardziej charyzmatycznych wokalistów na współczesnej rockowej scenie! Ma na swo-im koncie współpracę z niezliczoną ilością ważnych artystów, śpiewał między innymi w grunge’owej legendzie, formacji Screaming Trees, działał w Mad Season, współpracował z Joshem Homme w Queens Of The Stone Age, wspólnie z Gregiem Dulli odpowiada za wiele piosenek The Twilight Singers oraz The Gutter Twins.

Zespół Turbowolf po-chodzi z Bristolu i tworzy go czte-rech muzyków. Debiutowali w listopadzie 2011 roku płytą „Turbowolf”, jednak fa-nom rockowego grania dali się poznać znacznie wcześniej na licznych festiwalach i koncertach. W 2010 roku Turbwolf poje-chali w trasę z Korn i Dimmu Borgir, wystę-powali również z The Computers czy Pulled Apart By Horses.

W 2009 r. światło dzienne ujrzał pierwszy album Chase & Status „More Than Alot”, który nie tylko potwierdził ich pozycję na scenie drum and bass, ale także ukazał wszech-stronność duetu i przedarł się tym samym do świata muzyki popularnej. We współpra-cy z Plan B powstały takie hity jak „End Credits” czy „Pieces”, które szybko zyskały miano superprodukcji. Obecnie formacja pracuje and nowym albumem.

dEUS to oryginalny, oparty na ciężko pracujących gita-

rach, ale urozmaicony partiami skrzypiec in-die rock. Zespół porównywany jest często do takich gigantów muzycznego podziemia jak Frank Zappa, Tom Waits czy Captain Bee-fheart. Podczas trasy koncertowej Belgowie promować będą swoje najnowsze wydawnic-two – płytę „Keep You Close”, która ukazała się we wrześniu ubiegłego roku.

Pod pseudonimem „Zola Jesus” ukrywa się Amery-

kanka rosyjskiego pochodzenia – Nika Roza Danilova, która dorastała w Merrill, w stanie Wisconsin. Zafascynowana operą perfekcjonistka wśród swoich inspiracji wymienia między innymi Talking Heads, The Residents, Throbbing Gristle czy Swans. Przez dziennikarzy porównywana jest do Diamandy Galas, Siouxie Sioux czy Lisy Gera.

Zespół Modestep, który konsekwentnie podbija

listy przebojów nie tylko w Wielkiej Bry-tanii, uformowany został w 2010 roku przez czwórkę przyjaciół. Całość zapo-czątkowali bracia DJ-e, Tony i Josh. Ich debiutancki singiel „Feel Good” ujrzał światło dzienne w lutym 2011 roku. Zaledwie po tygodniu znalazł się na liście UK Singles Chart.

Można śmiało po-wiedzieć: jeśli nie znasz Caspy,

nie znasz dubstepu. Gary McCann podró-żuje w każdy zakątek globu, prowadzi wytwórnie i produkuje hit za hitem. W 2003 roku utwór „Bass Bins”, który wyprodukował pod pseudonimem Quiet Storm, zdobył laury w programie BBC1 – i wtedy się zaczęło. W 2004 wystarto-wało Storming Productions, jego pierw-sza wytwórnia.

Różne źródła różnie interpretują i podają początki Vade-

ra. Prawdą jest jednak to, że powstał jesienią 1983 roku z inicjatywy dwóch osób: Piotra „Pe-ter” Wiwczarka (wówczas jeszcze pod pseudoni-mami „Bardast”, a później „Behemoth”) grają-cego na basie oraz gitarzysty Zbyszka „Vika” Wróblewskiego. W początkowym okresie dzia-łalności muzyka Vadera oscylowała wokół spe-ed i heavy metalu inspirowanego dokonaniami grup Judas Priest i Accept.

SELAH SUE7 marca, Wrocław, Klub Eter; Cena: 80 zł

L.STADT31 marca, Warszawa, Sen Pszczoły

MARK LANEGAN

19 marca, Warszawa, ProximaCeny: 75/85 zł

TURBOWOLF

8 marca, Warszawa, HydrozagadkaCeny: 45/55 zł

CHASE & STATUS

27 kwietnia, Wrocław, Klub Eter28 kwietnia, Łódź, klub Wytwórnia

DEUS7 marca, Wrocław, Firley8 marca, Warszawa, ProximaCeny: 60/70 zł

ZOLA JESUS4 kwietnia, Warszawa, HydrozagadkaCeny: 59/65 zł

MODESTEP

8 marca, Kraków, Rotunda9 marca, Wrocław, Eter 10 marca, Gdańsk, CGSCeny: 45/55/65 zł

VADER

25 marca, Warszawa, StodołaCeny: 45/52 zł

KTO ZAGRA W POLSCE? NA CZYJ KONCERT WARTO PÓJŚĆ? NA JAKIE MUZYCZNE WYDARZENIE JUŻ TERAZ MOŻNA ZACZĄĆ ODKŁADAĆ PIENIĄDZE? A MOŻE NA CZYJŚ WYSTĘP WARTO POJECHAĆ DO BERLINA,

PARYŻA ALBO LONDYNU? TU WSZYSTKIEGO SIĘ DOWIESZ!

DZIEJE SIĘ!

FUNDATA

CASPA

11 maja, Warszawa, 1500m212 maja, Wrocław, Browar Mieszczański

FOT.:

MAT

. PRA

SOW

E, M

AT. W

YTW

ÓRN

I PŁY

TOW

YCH

40 01/12

LAIF_02_str_42_43_fundata.indd 40 2/27/12 12:50 AM

Co dla zespołuze Szwecji może oznaczać współpraca z Gorillaz, TV On The Radio, Raphaelem Saadiqem i połową Out-kast? Awans do ekstraklasy nowocze-snego popu – na to właśnie Little Dra-gon zasłużyli sobie dwiema bardzo chwalonymi płytami i entuzjastycznie przyjętymi koncertami na całym świe-cie! Teraz powrócili z trzecim krążkiem.

Energetyczna, żywiołowa muzyka fińskiego zespołu przysporzyła mu wielu fanów na całym świecie. Ostatni raz The Rasmus wystąpili w Warszawie w 2009 roku, przy okazji promocji płyty „Black Roses”. Al-bum, entuzjastycznie przyjęty przez mu-zyczną prasę, został uznany przez kryty-ków za jeden z najlepszych w dorobku muzyków z Helsinek.

Kto nie pamięta „It Takes More”, „Dy-na-mi-tee” czy nie słyszał nowego „Neva Soft”? Ms. Dynamite nie raz zwracała na siebie naszą uwagę. Naprawdę nazywa się Niomi Arleen McLean-Daley, urodziła się i wychowała w Lon-dynie. Zaczynała od słuchania reggae i hip hopu. Jako mała dziewczynka marzyła o zo-staniu nauczycielką, jednak na szczęście dla nas wybrała muzykę.

Rise Against to jedna z najpopularniejszych na świecie

punkowych grup, założona w 1999 roku w Chicago. Pierwsze demo własnej produk-cji, „Transistor Revolt”, wydali w roku 2000. Rok później rozpoczęli współpracę z wytwór-nią Fat Wreck Chords, by wydać pierwsze dwa albumy – „The Unraveling” oraz „Revo-lutions Per Minute”. 7 października 2008 ukazała się piąta płyta zespołu: „Appeal To Reason”.

Kanadyjska gwiazda Billy Talent, grająca szeroko pojętą

muzykę rockową, wystąpi na tegorocznych Ursynaliach – Warsaw Student Festival. Mu-zycy aktualnie pracują nad czwartym albu-mem studyjnym, którego premiera, miejmy nadzieję, odbędzie się jeszcze przed Ursyna-liami. Dwóch członków zespołu Ben Kowale-wicz i Aaron Solowoniuk ma polskie korzenie.

Dub Inc. pojawili się po raz pierwszy w Polsce na Ostró-

da Reggae Festival w 2007 roku jako jeden z headlinerów dużej sceny. Pozostawili po so-bie niezatarte wrażenia i w ciągu jednego dnia stali się gwiazdą na polskiej scenie reg-gae. Sukces ten powtórzyli w Ostródzie w 2010 roku i we Wrocławiu w 2011. Ostatnie wydawnictwo Dub Inc. to bardzo wysoko oce-niany album „Hors Controle”.

LITTLE DRAGON

9 marca, Warszawa, Fabryka Trzciny10 marca, Poznań, SQ

11 marca, Wrocław, EterCeny: 70/85/99 zł

THE RASMUS11 maja, Warszawa, Stodoła

MS DYNAMITE

30 marca, Katowice, Mega ClubCeny: 59/70 zł

RISE AGAINST

15 marca, Warszawa, StodołaCeny: 115/120 zł

BILLY TALENT

Ursynalia 20121-3 czerwca, WarszawaCeny: 39/79/109 zł

ZAGRANICZNE

KONCERTYJUSTICE2 MARCA, SZWECJA, SZTOKHOLM,GLOBENS ANNEXJustice zapowiedzieli wprawdzie wizytę na tegorocznym Open’erze, jednak spra-gnieni ich występu fani będą mieli okazję zobaczyć ich wcześniej, m.in. 2 marca w Sztokholmie, który będzie jednym z wielu przystanków na ich europejskiej trasie.

KASABIAN8 MARCA, ROSJA, MOSKWA, STADIUM LIVEGrupa Kasabian nie próżnuje i poważnie zabiera się za koncertowanie! Ich kalen-darz zapełniony jest występami do poło-wy kwietnia. W tym czasie chcą odwie-dzić m.in. Australię, Singapur, Włochy, Holandię, Rosję i Stany Zjednoczone.

SKRILLEX17 KWIETNIA, WIELKA BRYTANIA,LEEDS, ACADEMY LEEDSSkrillex, nadzieja muzyki elektronicznej, w lutym zgarnął statuetki Grammy i ru-szył w trasę po Wielkiej Brytanii i Niem-czech. Zagrał już m.in. w berlińskiej Columbiahalle, gdzie (ze względu na duże zainteresowanie) przeniesiono występ ze znacznie mniejszego klubu Astra.

RAMMSTEIN7 MARCA, FRANCJA, PARYŻ, POBPNiemiecka grupa Rammstein stawia na potężnie wyprodukowane spektakle muzyczne, pełne efektów pirotechnicz-nych i wizualnych, o czym polscy fani niejednokrotnie mieli już okazję się przekonać. Zespół ponownie wyrusza na podbój Starego Kontynentu.

GOTYE 4 MARCA, WIEKA BRYTANIA,GLASGOW, ORAN MORGotye, którego utwór „Somebody That I Used To Know” szturmem zajął pierwsze miejsca na listach przebojów, odwiedzi w marcu kilka europejskich krajów. Bilety na większość koncertów są już wyprzeda-ne, jednak wciąż można polować na wej-ściówkę na występ Belga w Glasgow.

DUB INC.

30 marca, Wrocław, klub AlibiCeny: 39/50 zł

FUNDATA

FOT.:

MAT

. PRA

SOW

E, M

AT. W

YTW

ÓRN

I PŁY

TOW

YCH

41

LAIF_02_str_42_43_fundata.indd 41 2/27/12 12:50 AM

Page 42: Laif 01 2012

: Jak rozpoczęła się historia zespo-łu Giulia y los Tellarini?GIULIA: Pewnego dnia spotkałam Alexa, basistę. Zakochał się we mnie. Poznał mnie z Jens i Maik, jego znajomymi, którzy mieli studio nagraniowe i zaczęliśmy ze sobą grać. Później pomyśleliśmy o napisaniu kilku piosenek i nagraniu płyty.

: Jestem ciekawa, jacy artyści mieli wpływ na Twoje życie i muzykę…GIULIA: Moją pierwszą prawdziwą miło-ścią była Madonna. Dorastałam słuchając jej, oglądając w telewizji i marząc o takich samych niewiarygodnych sukienkach. Moja mama często słuchała starej włoskiej muzy-ki: Buscaglione, Mina i Celentano. W domu nie zabrakło też francuskiej piosenki. Słu-chaliśmy Edith Piaf, Aznavour, Gainsbourg, Juliette Greco i wielu innych. Mama zwykła oglądać także wszystkie broadwayowskie musicale, kiedy byłam malutka kochałam tańczyć i śpiewać przy Lizie Minnelli

i Barbrze Streisand. To był dla mnie napraw-dę piękny czas! Mój tata twardo stąpał po ziemi. Z nim słuchałam „The Dark Side Of The Moon”, jego ulubionej piosenki Pink Floyd. Kochałam swoje dzieciństwo. Cho-ciaż rodzice nie byli profesjonalnymi muzyka-mi, pokazali mi wiele ciekawych gatunków.

: Wszyscy kochają Waszą pio-senkę „Barcelona”! Jaka historia kryje się za nią? GIULIA: Jest to przede wszystkim historia miłości pomiędzy mną i basistą naszego ze-społu. Napisałam tę piosenkę w pieć minut, dla niego, kiedy się poznaliśmy. Tak, jakby cała historia już istniała, była gdzieś w po-wietrzu, pobiegła do jego domu, zapukała do drzwi i dała mu kartkę ze słowami i muzy-ką, które prosto od niego wyleciały gdzieś daleko. To po prostu miało się stać. Potem nagraliśmy demo, kilka lat później pewien przyjaciel zostawił płytę na recepcji hotelu, w którym przebywał Woody Allen. Znalazł

płytę i wybrał kilka piosenek do swojego fil-mu „Vicky Cristina Barcelona”. Resztę znacie.

: Woody Allen zakochał się w Waszej muzyce. Tworzenie sound-track’ów do jego filmów jest wielkim suk-cesem. To był świetny początek między-narodowej kariery…GIULIA: Pracowaliśmy z nim dwa razy, przy „Vicky Cristina Barcelona” i „Poznasz przystojnego bruneta”. W obu przypadkach było to dla nas świetne doświadczenie i ogromna szansa. Nasza muzyka mogła przekraczać granice. Jestem szczęśliwa, że ta szansa przyszła do mnie, kiedy miałam 30 lat. Chciałabym, żeby stało się to wcze-śniej, ale to nie był mój czas, nie byłam jesz-cze gotowa, nie byłabym w stanie odpo-wiednio sobie z tym wszystkim poradzić. Musisz wiedzieć, kim jesteś oraz gdzie i kim chcesz być, na wypadek gdyby cała ta sła-wa nagle przestała istnieć. Kiedy jesteś młod-szy, jesteś bardzo podatny na wpływy,

NAJPIERW POKOCHAŁICH WOODY ALLEN

TEKST: DOROTA ZADROŻNA

GIULIA Y LOS TELLARINI FOT.:

MA

RIA

NO

HER

RERA

/ IB

ERIA

REC

ORD

S

42 01/12

ŚWIAT POZNAŁ ICH DZIĘKI PIOSENCE „BARCELONA” Z FILMU „VICKY CRISTINA BARCELONA”. A OSTATNIO NAPISALI PIOSENKĘ O WARSZAWIE.

POROZMAWIALIŚMY O NIEJ Z WOKALISTKĄ – GIULIĄ TELLARINI.

LAIF_02_str_42_43_fundata.indd 42 2/27/12 12:50 AM

Page 43: Laif 01 2012

: Jak rozpoczęła się historia zespo-łu Giulia y los Tellarini?GIULIA: Pewnego dnia spotkałam Alexa, basistę. Zakochał się we mnie. Poznał mnie z Jens i Maik, jego znajomymi, którzy mieli studio nagraniowe i zaczęliśmy ze sobą grać. Później pomyśleliśmy o napisaniu kilku piosenek i nagraniu płyty.

: Jestem ciekawa, jacy artyści mieli wpływ na Twoje życie i muzykę…GIULIA: Moją pierwszą prawdziwą miło-ścią była Madonna. Dorastałam słuchając jej, oglądając w telewizji i marząc o takich samych niewiarygodnych sukienkach. Moja mama często słuchała starej włoskiej muzy-ki: Buscaglione, Mina i Celentano. W domu nie zabrakło też francuskiej piosenki. Słu-chaliśmy Edith Piaf, Aznavour, Gainsbourg, Juliette Greco i wielu innych. Mama zwykła oglądać także wszystkie broadwayowskie musicale, kiedy byłam malutka kochałam tańczyć i śpiewać przy Lizie Minnelli

i Barbrze Streisand. To był dla mnie napraw-dę piękny czas! Mój tata twardo stąpał po ziemi. Z nim słuchałam „The Dark Side Of The Moon”, jego ulubionej piosenki Pink Floyd. Kochałam swoje dzieciństwo. Cho-ciaż rodzice nie byli profesjonalnymi muzyka-mi, pokazali mi wiele ciekawych gatunków.

: Wszyscy kochają Waszą pio-senkę „Barcelona”! Jaka historia kryje się za nią? GIULIA: Jest to przede wszystkim historia miłości pomiędzy mną i basistą naszego ze-społu. Napisałam tę piosenkę w pieć minut, dla niego, kiedy się poznaliśmy. Tak, jakby cała historia już istniała, była gdzieś w po-wietrzu, pobiegła do jego domu, zapukała do drzwi i dała mu kartkę ze słowami i muzy-ką, które prosto od niego wyleciały gdzieś daleko. To po prostu miało się stać. Potem nagraliśmy demo, kilka lat później pewien przyjaciel zostawił płytę na recepcji hotelu, w którym przebywał Woody Allen. Znalazł

płytę i wybrał kilka piosenek do swojego fil-mu „Vicky Cristina Barcelona”. Resztę znacie.

: Woody Allen zakochał się w Waszej muzyce. Tworzenie sound-track’ów do jego filmów jest wielkim suk-cesem. To był świetny początek między-narodowej kariery…GIULIA: Pracowaliśmy z nim dwa razy, przy „Vicky Cristina Barcelona” i „Poznasz przystojnego bruneta”. W obu przypadkach było to dla nas świetne doświadczenie i ogromna szansa. Nasza muzyka mogła przekraczać granice. Jestem szczęśliwa, że ta szansa przyszła do mnie, kiedy miałam 30 lat. Chciałabym, żeby stało się to wcze-śniej, ale to nie był mój czas, nie byłam jesz-cze gotowa, nie byłabym w stanie odpo-wiednio sobie z tym wszystkim poradzić. Musisz wiedzieć, kim jesteś oraz gdzie i kim chcesz być, na wypadek gdyby cała ta sła-wa nagle przestała istnieć. Kiedy jesteś młod-szy, jesteś bardzo podatny na wpływy,

NAJPIERW POKOCHAŁICH WOODY ALLEN

TEKST: DOROTA ZADROŻNA

GIULIA Y LOS TELLARINI FOT.:

MA

RIA

NO

HER

RERA

/ IB

ERIA

REC

ORD

S

42 01/12

ŚWIAT POZNAŁ ICH DZIĘKI PIOSENCE „BARCELONA” Z FILMU „VICKY CRISTINA BARCELONA”. A OSTATNIO NAPISALI PIOSENKĘ O WARSZAWIE.

POROZMAWIALIŚMY O NIEJ Z WOKALISTKĄ – GIULIĄ TELLARINI.

LAIF_02_str_42_43_fundata.indd 42 2/27/12 12:50 AM

WARSZAWA02.03 Kazik Na Żywo STODOŁA03.03 Kazik Na Żywo STODOŁA07.03 Selah Sue STODOŁA08.03 Annotations Of An Autopsy

PROGRESJA08.03 Turbowolf HYDROZAGADKA08.03 dEUS PROXIMA09.03 Mech, Luxtorpeda i Tank

STODOŁA09.03 Little Dragon FABRYKA

TRZCINY12.03 Al Di Meola PALLADIUM15.03 Rise Against STODOŁA16.03 Coma PALLADIUM17.03 Raz Dwa Trzy STODOŁA18.03 Nigel Kennedy, Hendrix

STODOŁA18.03 Yamato – The Drummers

of Japa SALA KONGRESOWA19.03 Mark Lanegan PROXIMA20.03 Paco Pe’a Flamenco Dance

Company PKiN20.03 Emilie Autumn – F.L.A.G. Tour

2012 PROGRESJA21.03 Maciej Maleńczuk z zespołem

Psychodancing PKiN24.03 Vader STODOŁA24.03 Projekt Warszawiak, Żywiołak

SKWER 25.03 Vader STODOŁA27.03 IRA HARD ROCK CAFE31.03 L.Stadt SEN PSZCZOŁY 04.04 Zola Jesus HYDROZAGADKA

GDAŃSK02.03 Noisia CSG03.03 Gówno MEDYK10.03 Maleo Reggae Rockers

KLUB ŻAK10.03 Apteka STOCZNIA GDAŃSKA10.03 Modestep Live CSG

KRAKÓW03.03 IRA KLUB KWADRAT05.03 Marika HARD ROCK CAFE07.03 Blue Machine HARRIS PIANO

JAZZ BAR

08.03 Modestep Live ROTUNDA08.03 Zabili Mi Żółwia

KLUB STUDENCKI ŻACZEK09.03 Fisz/Emede/Tworzywo

KLUB STUDIO

WROCŁAW07.03 dEUS FIRLEY07.03 Selah Sue KLUB ETER09.03 Modestep Live KLUB ETER11.03 Little Dragon KLUB ETER30.03 Dub INC. KLUB ALIBI27.04 Chase & Status DJ set + MC

Rage KLUB ETER

ŁÓDŹ07.03 Snorri Helgason

KLUB OWOCE I WARZYWA 10.03 Happysad KLUB MUZYCZNY

DEKOMPRESJA17.03 Hunter Kaatakilla KLUB

MUZYCZNY DEKOMPRESJA23.03 The Cuts, Das Moon

KLUB MUZYCZNY LIZARD KING

28.04 Chase & Status DJ set + MC Rage KLUB WYTWÓRNIA

POZNAŃ04.03 The Lunatics,

Criminal, Tango i Babilon POD MINOGĄ

04.03 Nie-bo LIZARD KING04.03 Kazik na Żywo KLUB ESKUPAL 08.03 Hellow Dog

KLUBOKAWIARNIA MESKALINA

10.03 Little Dragon SQ

KATOWICE02.03 KAT MEGA CLUB03.03 Pigs in Tank JACK DANIELS

Overdrive i Leash Eye CLUB KULTOWA

16.03 TSA MEGA CLUB17.03 Coma MEGA CLUB 30.03 MS Dynamite MEGA CLUB

GdzieNA KONCERT?

najważniejsze jest to, co myślą inni. W moim wieku, mam teraz 33 lata, nadal bardzo ważne jest to, co myślą inni ludzie i wiedza, że jesteśmy kochani. Ale równie istotne jest posiadanie czasu na budowanie własnego małego świata, gdzie zawsze mogę uciec i mieć schronienie z moją muzyką, moimi wspomnieniami i ukochanymi zwierzętami.

: Graliście kilka koncertów w Pol-sce. Stworzyliście piosenkę „Warszawa” i spędziliście tu trochę czasu, kręcąc do niej klip. Co myślisz o Warszawie? Dlaczego pisaliście właśnie o tym mie-ście? Jaka historia jest związana z tą pio-senką?GIULIA: Tak, mamy nową piosenkę, która nazywa się „Warszawa”. Ponownie jest to piosenka o miłości, ale tym razem została napisana przez naszego gitarzystę, który podczas jednej z naszych tras koncerto-wych zakochał się w pięknej dziewczynie z Warszawy. I tak właśnie piosenka się za-czyna „tańcz Polko, tańcz i wyśnij piękny romans”. Śpiewamy tę piosenkę we dwoje – gitarzysta i ja. Kocham ten utwór! Mia-łam okazję poznać tę młodą Polkę, która stała się inspiracją dla słów piosenki. Jest przepiękna. Ale to nic dziwnego, polskie dziewczyny bardzo często są ładne!

: Jakie są Twoje plany na przy-szłość? GIULIA: Mam nadzieję, że będę podró-żować, naprawdę kocham podróże, i śpie-wać, tak często, jak to będzie możliwe. Komponujemy już nowe piosenki do nasze-go trzeciego albumu. Nadal nie wiem, jak będzie się nazywał, ale myślę, że znowu będzie bardzo inny, może z muzyką elek-troniczną, disco i remiksami. Byłabym szczęśliwa, gdybym miała okazję ekspery-mentować z czymś nowym. Planuję wrócić do Polski na dwa miesiące następnego lata, na lipiec i sierpień, z moją amazoń-ską papugą. Mam także drugi projekt, solowy i śpiewam w nim bardzo stare pio-senki z lat 30., 40. i 50., w pięciu różnych językach. Mam nadzieję, że o tym usłyszy-cie, że będę miała prawdziwe polskie lato i że nauczę się trochę polskiego skoro będę tu dwa miesiące!

: Co chciałabyś powiedzieć swo-im polskim fanom?GIULIA: Jesteście naszą najlepszą publicz-nością. Przeważnie jestem bardzo wystra-szona przed wejściem na scenę, ale z wami czuję się jak w domu. Wiem, że przyszliście na nasz występ, żeby dzielić z nami różne rzeczy, bardzo chcę się od was uczyć.

43

LAIF_02_str_42_43_fundata.indd 43 2/27/12 12:51 AM

Page 44: Laif 01 2012

Jak zabrzmi płyta zespołu, który swoją siłę opiera na niesamowitej energii koncertów? Czy surową magię kontaktu z publicz-nością można zachować w studiu, nie zatracając jej

w dziesiątkach produkcyjnych zabiegów? Wszystko zależy od studia. Zespół Prze-praszam postawił na całkowicie analogo-we. I właśnie możemy się przekonać, czy był to dobry wybór. W lutym ukazuje się ich długo oczekiwana, debiutancka płyta. Przepraszam zapracowało sobie na pozy-cję zespołu co najmniej intrygującego wła-śnie koncertami. Po jednym z nich Jacek „Budyń” Szymkiewicz, lider Pogodno, napi-sał, że doświadczenie tego niepowtarzal-nego pokazu szamańskiej energii jest war-te każdego zachodu. Zespół tworzy piątka absolwentów filozofii. Para wokalistów wy-śpiewuje – czasem krzycząc, czasem szep-

cząc, niekiedy tarzając się po scenie – tek-sty pełne melancholii, ale i absurdu bądź improwizuje dziwaczne monologi; za ich plecami przesterowana gitara, melodyjny bas i neurotyczna perkusja pędzą przed siebie bez opamiętania, by po chwili wyci-szyć się i zrobić miejsce przejmującej, li-rycznej wokalizie. Nic dziwnego, że ze-spół zyskał spore grono fanów jeszcze przed wydaniem debiutu. Teraz będzie można sprawdzić, jak ta nieokiełznana dzikość zapisała się na taśmach legendarnego, stworzonego na odludnej wiosce studia Rogalów Ana-logowy. Producent pasjonat, Wojcek Czern, zgromadził w nim unikalną w skali światowej kolekcję old schoolowego sprzętu do rejestrowania muzyki. Nagra-nia, które razem z miksami zajęły Przepra-szam ponad pół roku, odbywały się na setkę – tak, żeby maksymalnie wydo-być z muzyków autentyczną ekspresję

i wzajemną chemię. Jak mówią członko-wie zespołu, bywało ciężko, lały się pot i łzy, a piosenki przybierały formy zaska-kujące samych autorów – ale efekt był tego warty. Analogowy zapis dźwięku nadał nagraniom szlachetność i głębię, a brak możliwość edycji poszczególnych ścieżek pozwolił zachować autentycz-ność żywego występu. No, ale takie są właśnie korzenie rockowego grania – wspól-ną, zajmującą opowieść stworzyć można tylko wtedy, kiedy słucha się innych muzy-ków, a nie metronomu… Przepraszam ma przy tym absolut-nie nietradycyjne podejście do wydania i dystrybucji swojej płyty. Zespół zdecydo-wał się bowiem całkowicie pominąć rynek wydawniczy, zamieszczając wszystkie nagrania w sieci. Płytę będzie można ścią-gnąć z oficjalnej strony zespołu i face- bookowego profilu. Cena? Zależy wy-łącznie od ściągającego, może być

TEKST: LENA MICHALAK

SZAMAŃSKA ENERGIA ZŁAPANA W SIEĆ

44 01/12

LAIF_02_str_46_47_Przepraszam.indd 44 2/27/12 12:53 AM

Page 45: Laif 01 2012

Jak zabrzmi płyta zespołu, który swoją siłę opiera na niesamowitej energii koncertów? Czy surową magię kontaktu z publicz-nością można zachować w studiu, nie zatracając jej

w dziesiątkach produkcyjnych zabiegów? Wszystko zależy od studia. Zespół Prze-praszam postawił na całkowicie analogo-we. I właśnie możemy się przekonać, czy był to dobry wybór. W lutym ukazuje się ich długo oczekiwana, debiutancka płyta. Przepraszam zapracowało sobie na pozy-cję zespołu co najmniej intrygującego wła-śnie koncertami. Po jednym z nich Jacek „Budyń” Szymkiewicz, lider Pogodno, napi-sał, że doświadczenie tego niepowtarzal-nego pokazu szamańskiej energii jest war-te każdego zachodu. Zespół tworzy piątka absolwentów filozofii. Para wokalistów wy-śpiewuje – czasem krzycząc, czasem szep-

cząc, niekiedy tarzając się po scenie – tek-sty pełne melancholii, ale i absurdu bądź improwizuje dziwaczne monologi; za ich plecami przesterowana gitara, melodyjny bas i neurotyczna perkusja pędzą przed siebie bez opamiętania, by po chwili wyci-szyć się i zrobić miejsce przejmującej, li-rycznej wokalizie. Nic dziwnego, że ze-spół zyskał spore grono fanów jeszcze przed wydaniem debiutu. Teraz będzie można sprawdzić, jak ta nieokiełznana dzikość zapisała się na taśmach legendarnego, stworzonego na odludnej wiosce studia Rogalów Ana-logowy. Producent pasjonat, Wojcek Czern, zgromadził w nim unikalną w skali światowej kolekcję old schoolowego sprzętu do rejestrowania muzyki. Nagra-nia, które razem z miksami zajęły Przepra-szam ponad pół roku, odbywały się na setkę – tak, żeby maksymalnie wydo-być z muzyków autentyczną ekspresję

i wzajemną chemię. Jak mówią członko-wie zespołu, bywało ciężko, lały się pot i łzy, a piosenki przybierały formy zaska-kujące samych autorów – ale efekt był tego warty. Analogowy zapis dźwięku nadał nagraniom szlachetność i głębię, a brak możliwość edycji poszczególnych ścieżek pozwolił zachować autentycz-ność żywego występu. No, ale takie są właśnie korzenie rockowego grania – wspól-ną, zajmującą opowieść stworzyć można tylko wtedy, kiedy słucha się innych muzy-ków, a nie metronomu… Przepraszam ma przy tym absolut-nie nietradycyjne podejście do wydania i dystrybucji swojej płyty. Zespół zdecydo-wał się bowiem całkowicie pominąć rynek wydawniczy, zamieszczając wszystkie nagrania w sieci. Płytę będzie można ścią-gnąć z oficjalnej strony zespołu i face- bookowego profilu. Cena? Zależy wy-łącznie od ściągającego, może być

TEKST: LENA MICHALAK

SZAMAŃSKA ENERGIA ZŁAPANA W SIEĆ

44 01/12

LAIF_02_str_46_47_Przepraszam.indd 44 2/27/12 12:53 AM

za darmo. Dlaczego w ten sposób? Po prostu – coraz mniej osób, żeby kupić płytę, wybiera się dziś do sklepu. Dużo wygodniej i szybciej zrobić to kilkoma klik-nięciami. Zmienił się też gruntownie spo-sób samego słuchania muzyki: poruszając się między ulubionymi piosenkami, nie używamy już pilota do wieży, ale kom-puterowej myszki albo palców na touch-screenie. Oczywiście, nowa droga dotar-cia do fanów została już dobrze przetarta. I to przez tych największych. Drzwi internetu dla oficjalnego wy-dawania muzyki otworzył na dobre ze-spół, który przedtem przekroczył już kilka innych granic. Radiohead, bo o nim mowa, z ciągłego dążenia dalej i odkrywania nie-znanych wcześniej obszarów dźwięko-wych uczynił swój program artystyczny. I to na pewno jeden z powodów, dla któ-rych Thom Yorke i spółka postanowili w 2007 roku wydać swój szósty album, „In Rainbows”, w necie. Drugi powód to, rzecz jasna, pieniądze. Jak mówił Yorke, wszystkie ich wcześniejsze płyty tak czy siak wyciekały do sieci – więc wrzucenie tam nowych nagrań samemu wydało się kuszącą perspektywą. Tym bardziej, że skoń-czył się właśnie kontrakt wiążący zespół z wytwórnią EMI i należało wziąć sprawy

we własne ręce. Album można było ścią-gnąć, płacąc dowolną sumę – od 0 do 100 funtów – co było kolejną odważną decy-zją. Management zespołu uzasadniał jej finansowy sens magnetycznym działaniem bezkompromisowości: nawet jeśli ktoś nie lubi muzyki Radiohead, i tak ściągnie za niewielkie pieniądze płytę, przekonany radykalizmem zespołu. A fani zapłacą na pewno. W ten sposób rewolucja miała przynieść wymierny zysk. Czasy, kiedy był to naprawdę śmiały gest artystyczno-biznesowy, bez-powrotnie minęły. W ślady Radiohead szybko poszli inni, zarówno ci mniej zna-ni, dla których sieć była jedynym sposo-bem dotarcia do jakiejkolwiek publiczno-ści, jak i giganci w rodzaju Nine Inch Nails. Teraz umieszczanie płyt w necie jest częstą praktyką, choć z reguły arty-ści traktują ten kanał równolegle z trady-cyjną, fizyczną dystrybucją. Tak było też z Radiohead – trzy miesiące po premie-rze internetowej, „In Rainbows” można już było kupić w sklepach muzycznych. Podobne decyzje podejmują również ro-dzimi muzycy – na przykład O.S.T.R., którego ostatnie wydawnictwo można ściągnąć z jego facebookowego profilu dzięki aplikacji SoundPark, albo trio Levi-

ty, które zamieściło swoją trzecią płytę w fińskim portalu Gogoyoko, równocze-śnie wydając ją fizycznie w wytwórni Lado ABC. Cóż, najwyraźniej wciąż ku-szące jest umieszczenie na półkach empi-ków swojego srebrnego krążka w stylo-wym digipacku. Materialną wersję swojej płyty planuje też zresztą Przepraszam. Oczywiście, pod prąd schematom, bo wyłącznie na winylu. Jak nietypowo, to nietypowo do końca.

FOT.:

JAN

USZ

CH

ABI

OR,

ZYG

MU

NT

SOKO

ŁOW

SKI,

IZA

KON

IARZ

DYSTRYBUCJA PŁYT W SIECI / PRZEPRASZAM 45

LAIF_02_str_46_47_Przepraszam.indd 45 2/27/12 12:53 AM

Page 46: Laif 01 2012

FOT.:

MAT

. PRA

SOW

E, M

AT. W

YTW

ÓRN

I PŁY

TOW

YCH

Choć nazwa zespołu zaczerpnięta została z Biblii, ci panowie z mu-zyką religijną nie mają nic wspól-

nego. Londyńczycy z The Maccabees wydali swój trzeci album – „Given To The Wild”, który uznany został za prawdziwy kamień milowy w ich karierze i od razu podbił serca krytyków. Teraz mówi się o nich, jako o jednym z najważniejszych młodych zespołów na brytyjskiej scenie rockowej. Ile czasu zajęło im, aby zna-leźć się w miejscu, w którym są?Wszystko zaczęło się w 2005 roku, wraz z ukazaniem się pierwszego singla, „X-Ray”. Mocno promowany przez lon-dyńską rozgłośnię radiową XFM, umożli-wił grupie występy na trasie z Arctic Monkeys. Niedługo potem wydany zo-stał drugi utwór – „Latchmere”, do które-go teledysk wyemitowała stacja MTV2. Klip, wyreżyserowany przez samych mu-zyków, stał się internetowym hitem. Wo-kół The Maccabees zrobiło się napraw-dę głośno w 2007 roku za sprawą ich pełnoprawnego debiutanckiego krążka „Colour It In”, któremu udało się zająć 24 miejsce na liście najlepiej sprzedających się płyt w Wielkiej Brytanii. Album po-równywany do twórczości Bloc Party, The Rakes czy Joy Division nie zapewnił międzynarodowego sukcesu, ale prze-tarł szlak swojemu następcy, wydanemu w 2009 roku „Wall of Arms”, który trafił w gusta znacznie szerszego grona od-biorców, zajmując 13. pozycję na liście sprzedaży. Album, którego produkcją za-jął się Marcus Dravs (znany ze współpra-

cy z Coldplay, Arcade Fire czy Björk), został doceniony za znacznie dojrzalsze brzmienie i zdobył uznanie krytyków. Muzykom nie udało się jednak dotrzeć na sam szczyt, za co obecnie są wdzięcz-ni losowi. – Wiele zespołów, które poja-wiły się na rynku w tym samym czasie co my, może pochwalić się oszałamiają-cymi wynikami sprzedaży swoich debiu-tanckich albumów. Nadchodzi taki mo-ment, kiedy zastanawiasz się: dlaczego wszyscy dookoła odnoszą takie sukcesy, a my nie? Wtedy ukazuje się ich kolejny krążek, po czym znikają. Cieszę się, że mieliśmy czas, aby się muzycznie roz-winąć, wskoczyć na wyższy poziom – powiedział Hugo White, gitarzysta, w rozmowie z magazynem „Clash”.Członkowie grupy początkowo nie my-śleli poważnie o karierze i życiu z muzy-ki. – Kiedy zaczynaliśmy, chcieliśmy je-dynie udowodnić, że stać nas na więcej niż siedzenie przed telewizorem w każdy weekend – wyznał Orlando Weeks, wo-kalista zespołu. – W ogóle nie myślałem o muzyce przed 19. rokiem życia, prak-tycznie jej nie słuchałem – dodaje. Jak wielką miłością darzy teraz muzykę Orlando, można zobaczyć na ich kon-certach. Polscy fani mieli już okazję po-słuchać Anglików na żywo. Wystąpili jako support formacji Editors w trakcie ich trasy w 2009 roku, która swoim zasię-giem objęła warszawską Stodołę oraz krakowski Klub Studio. Niestety, ich naj-nowsze plany koncertowe nie uwzględ-niają naszego kraju. (MN)

Trzeci album The Maccabees powstawał aż przez dwa lata, bo zespół chciał zapre-zentować nowe brzmienie i przebić sukces poprzedniej płyty. I udało się – krążek od razu wskoczył na czwarte miejsce brytyj-skiej listy przebojów i zbiera doskonałe recen-zje. „Given to the Wild” rzeczywiście brzmi świetnie – bardziej delikatnie, elektronicznie i przede wszystkim dojrzale. Pytany o tę doj-rzałość Felix White podkreśla słusznie, że przecież należałoby się dziwić, gdyby było odwrotnie. Poprzedni album The Maccabees często po-równywano do twórczości Arcade Fire i chło-paki mają nadzieję, że „Given to the Wild” nie będzie już można z niczym porównać. I cho-ciaż niewielka część krytyków (w tym „The Guardian” i „The Observer”) twierdzi, że nowy album to tylko wersja Coldplay z lep-szymi tekstami – zespołowi faktycznie udało się stworzyć nową, ciekawą jakość. W tym nowym brzmieniu słychać fascynującą mie-szankę lokalnych inspiracji. The Maccabees tworzyli ten materiał jednocześnie w dwóch zupełnie odmiennych miejscach – w nadmor-skim, spokojnym i ekskluzywnym Brighton i w in-dustrialnej części Elephant & Castle, jednej z najniebezpieczniejszych i najbardziej przy-gnębiających dzielnic Londynu.Tym razem jednak członkowie zespołu praco-wali nad albumem osobno, podsyłając sobie nawzajem fragmenty kolejnych kompozycji i dopiero w studiu połączyli je w całość. Ale proces, dzięki któremu wszyscy mieli wpływ na ostateczny efekt wymagał długich negocjacji i dystansu do własnych pomysłów. Z efektu tych dyskusji cieszy się zwłaszcza Orlando Weeks. Wokalista opowiada, że jego własne kawałki brzmiały jak „kiepskie, białe R&B”, ale na szczęście reszta zespołu przero-biła je na właściwy styl The Maccabees. Do swoich gitarowych kompozycji dodali też elektroniczne brzmienie, za które odpowiada jeden z trzech producentów albumu – Tim Goldsworthy, współzałożyciel DFA Records (wytwórni, dla której nagrywają m.in. LCD So-undsystem i Hot Chip). (MW)

STAĆ ICH NA WIĘCEJ NIŻ SIEDZENIE PRZED TELEWIZOREM

THE MACCABEES „GIVEN TO THE WILD”

THE MACCABEES

46 01/12

LAIF_02_str_48_53_recenzje.indd 46 2/27/12 12:54 AM

Page 47: Laif 01 2012

FOT.:

MAT

. PRA

SOW

E, M

AT. W

YTW

ÓRN

I PŁY

TOW

YCH

Choć nazwa zespołu zaczerpnięta została z Biblii, ci panowie z mu-zyką religijną nie mają nic wspól-

nego. Londyńczycy z The Maccabees wydali swój trzeci album – „Given To The Wild”, który uznany został za prawdziwy kamień milowy w ich karierze i od razu podbił serca krytyków. Teraz mówi się o nich, jako o jednym z najważniejszych młodych zespołów na brytyjskiej scenie rockowej. Ile czasu zajęło im, aby zna-leźć się w miejscu, w którym są?Wszystko zaczęło się w 2005 roku, wraz z ukazaniem się pierwszego singla, „X-Ray”. Mocno promowany przez lon-dyńską rozgłośnię radiową XFM, umożli-wił grupie występy na trasie z Arctic Monkeys. Niedługo potem wydany zo-stał drugi utwór – „Latchmere”, do które-go teledysk wyemitowała stacja MTV2. Klip, wyreżyserowany przez samych mu-zyków, stał się internetowym hitem. Wo-kół The Maccabees zrobiło się napraw-dę głośno w 2007 roku za sprawą ich pełnoprawnego debiutanckiego krążka „Colour It In”, któremu udało się zająć 24 miejsce na liście najlepiej sprzedających się płyt w Wielkiej Brytanii. Album po-równywany do twórczości Bloc Party, The Rakes czy Joy Division nie zapewnił międzynarodowego sukcesu, ale prze-tarł szlak swojemu następcy, wydanemu w 2009 roku „Wall of Arms”, który trafił w gusta znacznie szerszego grona od-biorców, zajmując 13. pozycję na liście sprzedaży. Album, którego produkcją za-jął się Marcus Dravs (znany ze współpra-

cy z Coldplay, Arcade Fire czy Björk), został doceniony za znacznie dojrzalsze brzmienie i zdobył uznanie krytyków. Muzykom nie udało się jednak dotrzeć na sam szczyt, za co obecnie są wdzięcz-ni losowi. – Wiele zespołów, które poja-wiły się na rynku w tym samym czasie co my, może pochwalić się oszałamiają-cymi wynikami sprzedaży swoich debiu-tanckich albumów. Nadchodzi taki mo-ment, kiedy zastanawiasz się: dlaczego wszyscy dookoła odnoszą takie sukcesy, a my nie? Wtedy ukazuje się ich kolejny krążek, po czym znikają. Cieszę się, że mieliśmy czas, aby się muzycznie roz-winąć, wskoczyć na wyższy poziom – powiedział Hugo White, gitarzysta, w rozmowie z magazynem „Clash”.Członkowie grupy początkowo nie my-śleli poważnie o karierze i życiu z muzy-ki. – Kiedy zaczynaliśmy, chcieliśmy je-dynie udowodnić, że stać nas na więcej niż siedzenie przed telewizorem w każdy weekend – wyznał Orlando Weeks, wo-kalista zespołu. – W ogóle nie myślałem o muzyce przed 19. rokiem życia, prak-tycznie jej nie słuchałem – dodaje. Jak wielką miłością darzy teraz muzykę Orlando, można zobaczyć na ich kon-certach. Polscy fani mieli już okazję po-słuchać Anglików na żywo. Wystąpili jako support formacji Editors w trakcie ich trasy w 2009 roku, która swoim zasię-giem objęła warszawską Stodołę oraz krakowski Klub Studio. Niestety, ich naj-nowsze plany koncertowe nie uwzględ-niają naszego kraju. (MN)

Trzeci album The Maccabees powstawał aż przez dwa lata, bo zespół chciał zapre-zentować nowe brzmienie i przebić sukces poprzedniej płyty. I udało się – krążek od razu wskoczył na czwarte miejsce brytyj-skiej listy przebojów i zbiera doskonałe recen-zje. „Given to the Wild” rzeczywiście brzmi świetnie – bardziej delikatnie, elektronicznie i przede wszystkim dojrzale. Pytany o tę doj-rzałość Felix White podkreśla słusznie, że przecież należałoby się dziwić, gdyby było odwrotnie. Poprzedni album The Maccabees często po-równywano do twórczości Arcade Fire i chło-paki mają nadzieję, że „Given to the Wild” nie będzie już można z niczym porównać. I cho-ciaż niewielka część krytyków (w tym „The Guardian” i „The Observer”) twierdzi, że nowy album to tylko wersja Coldplay z lep-szymi tekstami – zespołowi faktycznie udało się stworzyć nową, ciekawą jakość. W tym nowym brzmieniu słychać fascynującą mie-szankę lokalnych inspiracji. The Maccabees tworzyli ten materiał jednocześnie w dwóch zupełnie odmiennych miejscach – w nadmor-skim, spokojnym i ekskluzywnym Brighton i w in-dustrialnej części Elephant & Castle, jednej z najniebezpieczniejszych i najbardziej przy-gnębiających dzielnic Londynu.Tym razem jednak członkowie zespołu praco-wali nad albumem osobno, podsyłając sobie nawzajem fragmenty kolejnych kompozycji i dopiero w studiu połączyli je w całość. Ale proces, dzięki któremu wszyscy mieli wpływ na ostateczny efekt wymagał długich negocjacji i dystansu do własnych pomysłów. Z efektu tych dyskusji cieszy się zwłaszcza Orlando Weeks. Wokalista opowiada, że jego własne kawałki brzmiały jak „kiepskie, białe R&B”, ale na szczęście reszta zespołu przero-biła je na właściwy styl The Maccabees. Do swoich gitarowych kompozycji dodali też elektroniczne brzmienie, za które odpowiada jeden z trzech producentów albumu – Tim Goldsworthy, współzałożyciel DFA Records (wytwórni, dla której nagrywają m.in. LCD So-undsystem i Hot Chip). (MW)

STAĆ ICH NA WIĘCEJ NIŻ SIEDZENIE PRZED TELEWIZOREM

THE MACCABEES „GIVEN TO THE WILD”

THE MACCABEES

46 01/12

LAIF_02_str_48_53_recenzje.indd 46 2/27/12 12:54 AM

FOT.:

MAT

. PRA

SOW

E, M

AT. W

YTW

ÓRN

I PŁY

TOW

YCH

BAREFOOT TRUTH „CARRY US ON” Grupa Barefoot Truth do worka pod tytu-łem „Carry Us On” wrzuciła muzykę rockową, trochę jazzu, bluesa, folku, a nawet odrobinę reggae. W większości przypadków taki eksperyment mógłby zakończyć się fatalnie, jednak Ameryka-nie spisali się na medal, a ta różnorod-ność otworzyła im drzwi do sukcesu. Album jest świeży, przyciągający uwagę i wypełniony pozytywnymi emocjami. Słuchając tego materiału w środku zimy, kiedy za oknem mroźno i nieprzyjemnie, naprawdę można poczuć wiosnę. W in-ternecie pisze się o nich jako o najlep-szym zespole, którego jeszcze nie słysze-liście. Słuchając „Carry Us On”, myślę, że jest w tym źdźbło prawdy. (MN)

FAIREWELL„POOR, POOR GRENDEL”Słuchając „Poor, Poor Grendel” chwila-mi można się poczuć jak na wspólnym koncercie Coldplay i MGMT w mia-steczku Twin Peaks, ale trudno się od tej płyty oderwać. Przenikające się niepo-strzeżenie piosenki tworzą niepokojącą, melancholijną opowieść. Nostalgię wy-wołuje przede wszystkim brzmienie Fa-irewell, wyraźnie inspirowane synthpo-pem z wczesnych lat 80. Na płycie wyróżnia się zwłaszcza świetnie skom-ponowane „Honey Street” (zawierające sample z amerykańskiego poligonu!), które z powodzeniem mogłoby być przebojem zarówno dziś, jak i 30 lat temu. Szkoda, że o tym solowym projek-cie Johnny’ego White’a cicho jest nawet w Londynie. (MW)

SKRILLEX„BANGARANG”Skrillex, nadzieja sceny elektronicznej, prezentuje kolejną dawkę muzyki przed wyda-niem swojego pierwszego pełnometrażowego albumu. Na rynku ukazała się nowa EP-ka Amerykanina, która niestety okazała się być ciężkostrawną i zupełnie nieza-ostrzającą apetytu na danie główne przystawką. „Bangarang” jest zlepkiem niecieka-wych pomysłów i kiczowatych, żywcem wyjętych z kiepskiej gry komputerowej brzmień. Może i znajdzie się kilka momentów, które na krótką chwilę przykują większą uwagę. Jest ich jednak zdecydowanie za mało, aby z chęcią przesłuchać ten materiał w całości po raz kolejny. Po takiej pstrokaciźnie dla uszu chwila ciszy jest prawdziwym wybawieniem. (MN)

CIĘŻKOSTRAWNAPRZYSTAWKA

47

LAIF_02_str_48_53_recenzje.indd 47 2/27/12 12:54 AM

Page 48: Laif 01 2012

FOT.:

MAT

. PRA

SOW

E, M

AT. W

YTW

ÓRN

I PŁY

TOW

YCH

1, 2, 3, 4 – maszerują wyższe sfery. Z pod-rzędnego i dość przeciętnego zespołu, za sprawą dwóch genialnych płyt i czte-rech przebojowych singli zespół zawitał do rockowej ekstraklasy. Mimo iż nadal hałasują jak należy, dziś to już zaledwie środek tabeli, a nierzadko nawet ligowa szarzyzna.Zamiast płyty z nowym materiałem, Rammstein podrzuca nam zestaw naj-bardziej ich zdaniem udanych utwo-rów z blisko dwudziestoletniej kariery grupy. Solidna orkiestra spowita ro-ckowo- industrialowo-elektronicznym sosem nie zwalnia ani na sekundę, po-czynając od singlowego „Engel”, przez nomen omen, kolejne przeboje: „Du Hast”, „Ich will”, „Mutter” czy „Amerika”. Na koniec dostajemy jesz-cze premierową propozycję grupy

„Mein Land”, która niestety niczym specjalnym się nie wyróżnia, co niedo-brze wróży na przyszłość niemieckiej formacji. Zdaję sobie sprawę, że wszystkiego upchnąć się nie da, ale brak „Spiel Mit Mir” , singlowych przeróbek „Stripped” i „Das Model” oraz mało znanej, ale ge-nialnej „Kokain”, poważnie tę kompilację zubożył. Nie odtrącając całkowicie „Made in Germany”, polecałbym jednak (zwłaszcza początkującym) pierwsze zbliżenie z regularnymi albumami „Sehn-sucht”, „Mutter” czy naprawdę soczystą „Raise, Raise”. Płyta ukazuje się również w wersjach de-luxe, wzbogaconych o remiksy, DVD z te-ledyskami i 240–stronicową książeczkę – czyli coś dla najbardziej zagorzałych kibiców. (MK)

RAMMSTEIN „MADE IN GERMANY”

MAŁOSOCZYSTY SOS ANNEKE VAN GIERSBERGEN

„EVERYTHING IS CHANGING”Anneke van Giersbergen, która sławę zy-skała dzięki współpracy z grupą The Gathering, powróciła z piątym solo-wym wydawnictwem. Swoim czarującym, wręcz hipnotyzującym głosem wprawiała w zachwyt słuchaczy, którzy w muzyce szukali czegoś nieszablonowego i ekscytu-jącego. Niestety, popowo-rockowa mie-szanka, jaką jest „Everything is Changing”, nie zapiera już tchu w piersiach. Kompozy-cje są bezbarwne i nużące, produkcja koszmarna, a wokal zupełnie bez wyrazu, jakby nagrany w pośpiechu i od niechce-nia. Anneke próbując trafić do większego grona odbiorców, poszła na łatwiznę, nie stawiając czoła wysoko postawionym przez siebie wymaganiom. Brak w tym wszystkim szczerości, pasji i emocji. Trzeba jednak przyznać, że album zatytułowany został znakomicie. (MN)

OVAL„OVALDNA”Muzyka to przede wszystkim proces. Pro-dukt znajduje się na samym końcu. To jest przesłanie nowego albumu Ovala. Berliń-czyk Markus Popp, który ukrywa się pod tym pseudonimem, muzyką elektroniczną zajmuje się już od początku lat 90. Teraz postanowił pokazać innym, jak powstają jego dźwięki. Na załączonym do płyty DVD można znaleźć ich aż 2000. Przy po-mocy umieszczonego tam programu, każdy może pobawić się w ich składanie. W ten sposób Markus odsłania łańcuch DNA swo-jej muzyki. Najwyraźniej nie boi, że konku-rencja podchwyci jego pomysły. (AME)

48 01/12

LAIF_02_str_48_53_recenzje.indd 48 2/27/12 12:56 AM

Page 49: Laif 01 2012

FOT.:

MAT

. PRA

SOW

E, M

AT. W

YTW

ÓRN

I PŁY

TOW

YCH

1, 2, 3, 4 – maszerują wyższe sfery. Z pod-rzędnego i dość przeciętnego zespołu, za sprawą dwóch genialnych płyt i czte-rech przebojowych singli zespół zawitał do rockowej ekstraklasy. Mimo iż nadal hałasują jak należy, dziś to już zaledwie środek tabeli, a nierzadko nawet ligowa szarzyzna.Zamiast płyty z nowym materiałem, Rammstein podrzuca nam zestaw naj-bardziej ich zdaniem udanych utwo-rów z blisko dwudziestoletniej kariery grupy. Solidna orkiestra spowita ro-ckowo- industrialowo-elektronicznym sosem nie zwalnia ani na sekundę, po-czynając od singlowego „Engel”, przez nomen omen, kolejne przeboje: „Du Hast”, „Ich will”, „Mutter” czy „Amerika”. Na koniec dostajemy jesz-cze premierową propozycję grupy

„Mein Land”, która niestety niczym specjalnym się nie wyróżnia, co niedo-brze wróży na przyszłość niemieckiej formacji. Zdaję sobie sprawę, że wszystkiego upchnąć się nie da, ale brak „Spiel Mit Mir” , singlowych przeróbek „Stripped” i „Das Model” oraz mało znanej, ale ge-nialnej „Kokain”, poważnie tę kompilację zubożył. Nie odtrącając całkowicie „Made in Germany”, polecałbym jednak (zwłaszcza początkującym) pierwsze zbliżenie z regularnymi albumami „Sehn-sucht”, „Mutter” czy naprawdę soczystą „Raise, Raise”. Płyta ukazuje się również w wersjach de-luxe, wzbogaconych o remiksy, DVD z te-ledyskami i 240–stronicową książeczkę – czyli coś dla najbardziej zagorzałych kibiców. (MK)

RAMMSTEIN „MADE IN GERMANY”

MAŁOSOCZYSTY SOS ANNEKE VAN GIERSBERGEN

„EVERYTHING IS CHANGING”Anneke van Giersbergen, która sławę zy-skała dzięki współpracy z grupą The Gathering, powróciła z piątym solo-wym wydawnictwem. Swoim czarującym, wręcz hipnotyzującym głosem wprawiała w zachwyt słuchaczy, którzy w muzyce szukali czegoś nieszablonowego i ekscytu-jącego. Niestety, popowo-rockowa mie-szanka, jaką jest „Everything is Changing”, nie zapiera już tchu w piersiach. Kompozy-cje są bezbarwne i nużące, produkcja koszmarna, a wokal zupełnie bez wyrazu, jakby nagrany w pośpiechu i od niechce-nia. Anneke próbując trafić do większego grona odbiorców, poszła na łatwiznę, nie stawiając czoła wysoko postawionym przez siebie wymaganiom. Brak w tym wszystkim szczerości, pasji i emocji. Trzeba jednak przyznać, że album zatytułowany został znakomicie. (MN)

OVAL„OVALDNA”Muzyka to przede wszystkim proces. Pro-dukt znajduje się na samym końcu. To jest przesłanie nowego albumu Ovala. Berliń-czyk Markus Popp, który ukrywa się pod tym pseudonimem, muzyką elektroniczną zajmuje się już od początku lat 90. Teraz postanowił pokazać innym, jak powstają jego dźwięki. Na załączonym do płyty DVD można znaleźć ich aż 2000. Przy po-mocy umieszczonego tam programu, każdy może pobawić się w ich składanie. W ten sposób Markus odsłania łańcuch DNA swo-jej muzyki. Najwyraźniej nie boi, że konku-rencja podchwyci jego pomysły. (AME)

48 01/12

LAIF_02_str_48_53_recenzje.indd 48 2/27/12 12:56 AM

FOT.:

MAT

. PRA

SOW

E, M

AT. W

YTW

ÓRN

I PŁY

TOW

YCH

Poprzedni album Reznora i Rossa, oskarowy soundtrack do „Social Network”, przypominał jeszcze in-

dustrialnego rocka w stylu NIN, ale naj-nowszy sięga o wiele głębiej. Płyta do-skonale oddaje mroczną atmosferę filmu Finchera „The Girl With The Dragon Tat-too”, ale samodzielnie także tworzy fa-scynującą i niepokojącą całość.Idol pokolenia trzydziestolatków, Da-vid Fincher, współpracował już wcze-śniej z Reznorem – wyreżyserował jego teledysk do „Only”, a remix Nine Inch Nails pojawił się w czołówce filmu

„Seven”. Ale dopiero niedawno artyści odkryli, że razem tworzą nową jakość i trudno już sobie wyobrazić, żeby ko-lejne filmowe projekty realizowali osobno. Mówi się nawet, że Reznor stał się dla Finchera tym, kim John Williams dla Stephena Spielberga. O swoim naj-nowszym projekcie Trent Reznor i Atti-cus Ross mówią, że stworzyli najpięk-niejszą i jednocześnie najbardziej niepokojącą muzykę w swojej karierze, a pracując nad nią przez czternaście miesięcy, znaleźli się na skraju szaleń-stwa. Przez ponad rok pracy w studio

NA SKRAJUSZALEŃSTWATRENT REZNOR I ATTICUS ROSS STWORZYLI TRZY GODZINY DOSKONAŁEJ MUZYKI, PO KTÓREJ NAWET TELETUBIŚ MUSIAŁBY SIĘGNĄĆ PO ANTYDEPRESANTY.

TRENT REZNOR

nagrali 173 minuty materiału wydane-go na trzech płytach i w efekcie ścież-ka dźwiękowa jest o 20 minut dłuższa niż sam film. Na soundtrack składa się aż 37 ponurych kompozycji instrumen-talnych i zaledwie dwie piosenki. Płyta jest tak skonstruowana, by wciągnąć nas zupełnie tego nieświadomych i już nie pozwolić się uwolnić. Pierwsze utwory są łatwe i przewidywalne. Post-industrialne, minimalistyczne kompozy-cje eksponują wielki talent Reznora do nadawania dźwiękom zmysłowego charakteru. Przez ciemne brzmienie klawiszy i zimne dźwięki perkusji prze-bija się tam wyraźnie inspiracja twór-czością Briana Eno. Dalej robi się co-raz ciemniej i brudniej, w utworach „While Waiting” i „Millenia” pojawiają się niepokojące anielskie głosy, a w „The Seconds Drag” słychać tak przerażają-ce bicie zegara, że należy się rozej-rzeć, czy to nie po nas właśnie przy-chodzi śmierć. Na płycie pojawiło się też kilka szybszych utworów, jak „Ora-culum” czy nagle zmieniające tempo „A Thousand Details”, ale trudno się przy nich poderwać, bo jeszcze głę-biej wpychają w fotel. Album otwierają i zamykają covery. Już kilka miesięcy temu mogliśmy usłyszeć synth metalo-wą wersję „Immigrant Song” Led Zep-pelin nagraną z Karen O z Yeah Yeah Yeahs. Piosenka jest stosunkowo mało oryginalna i na tyle przyjemna, że daje zupełnie odwrotny obraz całości. Ina-czej jest z balladą „Is Your Love Strong Enough” zamykającą soundtrack. Co-ver utworu Briana Ferry’ego wykonuje cały skład projektu How to Destroy An-gels, w tym żona Trenta – Mariqueen Maandig, której delikatny głos świetnie współbrzmi z wokalem Reznora, a cała aranżacja w niczym nie przypomina oryginału.Trent Reznor i Atticus Ross mają szansę osiągnąć poziom kultowy, bo soundtra-cki do filmów Finchera powoli stają się osobnym gatunkiem – tak, jak legendar-ne już ścieżki do filmów Lyncha. Trudno chyba o lepszy komplement. Album jest jednak trudny i żeby go docenić, trzeba go przesłuchać wiele razy, co wymaga wiele samozaparcia, ale słuchając płyty uważnie, nie zauważymy, kiedy trzy go-dziny miną i zostanie tylko głęboki wstrząs.

TEKST: MARIANNA WODZIŃSKA

49

LAIF_02_str_48_53_recenzje.indd 49 2/27/12 12:57 AM

Page 50: Laif 01 2012

FOT.:

MAT

. PRA

SOW

E, M

AT. W

YTW

ÓRN

I PŁY

TOW

YCH: Od zawsze wiedziałaś, że chcesz

śpiewać?LISA HANNINGAN: Tak. Już kiedy byłam bardzo mała, marzyłam o tym, by zostać piosenkarką. Później myślałam o byciu śpiewaczką operową, ale to szyb-ko mi minęło.

: Podobno teksty do albumu „Passenger” powstawały w drodze. Co inspiruje Cię najbardziej do tworze-nia muzyki – własne doświadczenia czy historie innych ludzi?LISA: Przeważnie piszę o sobie, ale cza-sami poruszam w utworach również spra-wy, które dotyczą moich przyjaciół. Zaczy-nam piosenkę w domu, a potem gromadzę tekst, będąc w ruchu, na spacerze, z moim telefonem i notebookiem. Potrzebuję roz-proszenia, żeby zapomnieć o pustej kartce przede mną. Sądzę, że zamiast siedzieć, czekając na to, by coś ci się przytrafiło, lepiej być w ruchu. To zachęca umysł do działania. Nie zawsze pomaga, ale jest dobrym początkiem.

: Sądzisz, że w Twoich piosenkach można doszukiwać się czyjegoś wpływu? LISA: Staram się nie słuchać za wiele, kiedy jestem w trakcie pisania. Boję się, że skojarzenia nagle pojawią się same, bez mojej wiedzy.

: Pracowałaś ze sławami, takimi jak: Damien Rice, Herbie Hancock i Joe Henry. Jak to wspominasz?LISA: Wiele się od nich nauczyłam. Kocham wymieniać się doświadczeniami z innymi ludźmi. Myślę, że każda osoba, którą spotykasz, w każdej pracy, w jakiś sposób ma na Ciebie wpływ. Na przy-kład Joe Henry pomógł mi w zwalczeniu mojego okropnego braku cierpliwości. Kładł nacisk na nagrywanie dużej liczby piosenek w wersji live i zachowywanie ich emocjonalnego przekazu.

: Masz swój ulubiony kawałek na albumie „Passenger”? LISA: Kocham wszystkie piosenki na pły-cie! Ale wyjątkowa jest dla mnie „O Sleep”. Zaśpiewałam ją z Rayem La-Montagne, co było ciekawym doświad-czeniem. Poza tym to pierwsza piosenka do śpiewania w duecie, jaką kiedykol-wiek napisałam. Przyjemny był również spacer, w czasie którego powstała. (śmiech)

: Co chciałabyś powiedzieć swo-im polskim fanom?LISA: Tylko tyle, że nie mogę się docze-kać, aż do was przyjadę i zagram dla was koncert!ROZMAWIAŁA: DOROTA ZADROŻNA

Po wydanej w 2009 roku debiutanckiej pły-cie o nazwie „Sea Sew” przyszła kolej, aby pokazać światu, że Lisa Hanningan ma coś jeszcze do powiedzenia. Jak się okazało – całkiem sporo. Pierwsza płyta została nagrana w studio jej przyjaciela w ciągu zaledwie dwóch tygodni. Sama wokalistka nie wierzyła wtedy w swoje siły, nie spodziewała się, że jej twórczość znajdzie wielu odbior-ców. Od tamtej pory jej życie całkowicie się zmieniło. „Sea Sew” pokryła się po-dwójną platyną i została nominowana do Choice Music Prize w jej rodzimej Ir-landii oraz do the Mercury Prize w Wiel-kiej Brytanii. Również historia powstawa-nia drugiego albumu „Passenger” jest nietuzinkowa. Teksty kawałków znajdują-cych się na krążku były pisane w drodze – w czasie spacerów i podróży. W no-wych utworach czuć, że Lisa naprawdę odnalazła swoje brzmienie i swoje miej-sce w muzyce. Zachwyca bezpretensjo-nalnym podejściem i ciepłą barwą głosu, którym to otula, to uspokaja, to znowu bu-dzi. Album jest pełen nostalgii związanej z uczuciami samej artystki, oddalonej od domu w trakcie długich wyjazdów. W „Passenger” zachwycić może niemal wszystko: spokój „Nowhere To Go”, deli-katność „Little Bird” z jego klimatycznym teledyskiem kręconym pod wodą czy też energia płynąca z „Knots”. Cała poetyc-kość tekstów zwraca na siebie niemałą uwagę, szczególnie u wrażliwszych od-biorców. Pełno tu przemyśleń i niezwy-kłych pomysłów, w „Safe Travels” Lisa za-stanawia się, czy zdobyła chłopaka na czas i udziela mu ciekawych, dosyć abstrakcyjnych rad („nie połykaj wybiela-cza na plaży, nie skacz na bungee i nie ignoruj dziwnego guza”). Warto wsłuchać się w słowa piosenek Lisy, bo ta miła Ir-landka potrafi nie tylko zaczarować swo-ją muzyką. Prezentuje prawdziwy talent tekściarski. (DZ)

„POTRZEBUJĘ ROZPROSZENIA,

BY MÓC TWORZYĆ”

LISA HANNINGAN„PASSENGER”

LISA HANNINGAN:

50 01/12

LAIF_02_str_48_53_recenzje.indd 50 2/27/12 12:59 AM

Page 51: Laif 01 2012

FOT.:

MAT

. PRA

SOW

E, M

AT. W

YTW

ÓRN

I PŁY

TOW

YCH: Od zawsze wiedziałaś, że chcesz

śpiewać?LISA HANNINGAN: Tak. Już kiedy byłam bardzo mała, marzyłam o tym, by zostać piosenkarką. Później myślałam o byciu śpiewaczką operową, ale to szyb-ko mi minęło.

: Podobno teksty do albumu „Passenger” powstawały w drodze. Co inspiruje Cię najbardziej do tworze-nia muzyki – własne doświadczenia czy historie innych ludzi?LISA: Przeważnie piszę o sobie, ale cza-sami poruszam w utworach również spra-wy, które dotyczą moich przyjaciół. Zaczy-nam piosenkę w domu, a potem gromadzę tekst, będąc w ruchu, na spacerze, z moim telefonem i notebookiem. Potrzebuję roz-proszenia, żeby zapomnieć o pustej kartce przede mną. Sądzę, że zamiast siedzieć, czekając na to, by coś ci się przytrafiło, lepiej być w ruchu. To zachęca umysł do działania. Nie zawsze pomaga, ale jest dobrym początkiem.

: Sądzisz, że w Twoich piosenkach można doszukiwać się czyjegoś wpływu? LISA: Staram się nie słuchać za wiele, kiedy jestem w trakcie pisania. Boję się, że skojarzenia nagle pojawią się same, bez mojej wiedzy.

: Pracowałaś ze sławami, takimi jak: Damien Rice, Herbie Hancock i Joe Henry. Jak to wspominasz?LISA: Wiele się od nich nauczyłam. Kocham wymieniać się doświadczeniami z innymi ludźmi. Myślę, że każda osoba, którą spotykasz, w każdej pracy, w jakiś sposób ma na Ciebie wpływ. Na przy-kład Joe Henry pomógł mi w zwalczeniu mojego okropnego braku cierpliwości. Kładł nacisk na nagrywanie dużej liczby piosenek w wersji live i zachowywanie ich emocjonalnego przekazu.

: Masz swój ulubiony kawałek na albumie „Passenger”? LISA: Kocham wszystkie piosenki na pły-cie! Ale wyjątkowa jest dla mnie „O Sleep”. Zaśpiewałam ją z Rayem La-Montagne, co było ciekawym doświad-czeniem. Poza tym to pierwsza piosenka do śpiewania w duecie, jaką kiedykol-wiek napisałam. Przyjemny był również spacer, w czasie którego powstała. (śmiech)

: Co chciałabyś powiedzieć swo-im polskim fanom?LISA: Tylko tyle, że nie mogę się docze-kać, aż do was przyjadę i zagram dla was koncert!ROZMAWIAŁA: DOROTA ZADROŻNA

Po wydanej w 2009 roku debiutanckiej pły-cie o nazwie „Sea Sew” przyszła kolej, aby pokazać światu, że Lisa Hanningan ma coś jeszcze do powiedzenia. Jak się okazało – całkiem sporo. Pierwsza płyta została nagrana w studio jej przyjaciela w ciągu zaledwie dwóch tygodni. Sama wokalistka nie wierzyła wtedy w swoje siły, nie spodziewała się, że jej twórczość znajdzie wielu odbior-ców. Od tamtej pory jej życie całkowicie się zmieniło. „Sea Sew” pokryła się po-dwójną platyną i została nominowana do Choice Music Prize w jej rodzimej Ir-landii oraz do the Mercury Prize w Wiel-kiej Brytanii. Również historia powstawa-nia drugiego albumu „Passenger” jest nietuzinkowa. Teksty kawałków znajdują-cych się na krążku były pisane w drodze – w czasie spacerów i podróży. W no-wych utworach czuć, że Lisa naprawdę odnalazła swoje brzmienie i swoje miej-sce w muzyce. Zachwyca bezpretensjo-nalnym podejściem i ciepłą barwą głosu, którym to otula, to uspokaja, to znowu bu-dzi. Album jest pełen nostalgii związanej z uczuciami samej artystki, oddalonej od domu w trakcie długich wyjazdów. W „Passenger” zachwycić może niemal wszystko: spokój „Nowhere To Go”, deli-katność „Little Bird” z jego klimatycznym teledyskiem kręconym pod wodą czy też energia płynąca z „Knots”. Cała poetyc-kość tekstów zwraca na siebie niemałą uwagę, szczególnie u wrażliwszych od-biorców. Pełno tu przemyśleń i niezwy-kłych pomysłów, w „Safe Travels” Lisa za-stanawia się, czy zdobyła chłopaka na czas i udziela mu ciekawych, dosyć abstrakcyjnych rad („nie połykaj wybiela-cza na plaży, nie skacz na bungee i nie ignoruj dziwnego guza”). Warto wsłuchać się w słowa piosenek Lisy, bo ta miła Ir-landka potrafi nie tylko zaczarować swo-ją muzyką. Prezentuje prawdziwy talent tekściarski. (DZ)

„POTRZEBUJĘ ROZPROSZENIA,

BY MÓC TWORZYĆ”

LISA HANNINGAN„PASSENGER”

LISA HANNINGAN:

50 01/12

LAIF_02_str_48_53_recenzje.indd 50 2/27/12 12:59 AM

FOT.:

MAT

. PRA

SOW

E, M

AT. W

YTW

ÓRN

I PŁY

TOW

YCH

NIGHTWISH„IMAGINAERUM”Jeden z najpopularniejszych zespołów ciężkiego grania powraca z nowym mate-riałem i zaprasza na przejażdżkę po nie-zwykłym miejscu, jakim jest „Imaginaerum”. Fińsko-szwedzka grupa stworzyła najbar-dziej teatralny i odrealniony krążek w swo-jej karierze, który urzeka od pierwszych minut i co najważniejsze – nie nudzi. Nic w tym dziwnego, skoro przy komponowa-niu utworów inspirowano się m.in. twórczo-ścią Tima Burtona czy obrazami Salvadora Dalego. Nightwish prezentuje ciężką, jed-nakże niezwykle melodyjną muzykę, z or-kiestrą, chórem oraz wyjątkową parą wo-kalistów. Głos Anette, dla której przygoda z zespołem rozpoczęła się dopiero w 2007 roku, jest jednym z najjaśniejszych punktów na płycie i już teraz nikt nie powinien mieć wątpliwości, że jest to odpowiednia osoba na odpowiednim miejscu. „Imaginaerum” wypełniają wzniosłe, pełne energii, momen-tami wzruszające i melancholijne melodie, wzbudzające całe spektrum emocji. Jest to album, do którego wraca się niejednokrot-nie, aby w jego zakamarach za każdym ra-zem odkryć coś nowego. To jednak nie wszystkie atrakcje, które przygotowali dla nas muzycy! Już w tym roku ukaże się mroczny film fantasy pod tym samym tytu-łem, oparty na historii stworzonej przez kom-pozytora zespołu, Tuomasa. Jak sam za-pewnia, będzie on pełen niespodzianek. Słuchając „Imaginaerum” naprawdę jestem skłonny w to uwierzyć. (MN)

Dzień Dobry. Poproszę jedenaście niesamowitych, pełnych ognia i melodii piosenek, których pozaz-

drości zarówno Jack White, jak i Neil Young. Bardzo proszę. Oto one!Składniki znane, receptura podobna, za to proporcje i przyprawy fenomenalne. Znamienne, że Klawisze przygotowali da-nie zarówno dla wyrafinowanych smako-szy, którzy lubią rozebrać wszystko na czyn-niki pierwsze, jak i przeciętnego zjadacza kanapek. Choć próżno szukać klasycznej triady blu-esowej i podobieństwa do B.B. Kinga, w swej prostocie i nieokiełznanym (aczkol-

wiek kontrolowanym przez Danger Mouse’a – producenta płyty) brudzie, do bluesa jej chyba najbliżej. Z drugiej strony pozostaje również soulowy sznyt i funkowy puls oraz pewna eleganc-ka, szarmancka dzikość, którą miał choćby Johnny Cash. W hitach (tak!) możemy prze-bierać: „Lonely Boy” (za refren powinni podziękować The Cult, bo kłania się „Spiri-twalker”), „Money Maker”, „Hell of the Se-ason” czy cudowne, zagrane w dwóch tempach „Little Black Submarines”. Zatem w rockowym kociołku znowu wrze. Pole-cam, bo tym razem warto się sparzyć.TEKST: MARCIN KUSY

DLA TYCH, KTÓRZY NIE BOJĄ SIĘ OGNIATHE BLACK KEYS „EL CAMINO”

51

LAIF_02_str_48_53_recenzje.indd 51 2/27/12 12:59 AM

Page 52: Laif 01 2012

FOT.:

MAT

. PRA

SOW

E, M

AT. W

YTW

ÓRN

I PŁY

TOW

YCH

: Skąd pomysł na Aloha Entertain-ment*? Co Cię skłoniło do założenia wytwórni?MICHAŁ PROCEENTE KOSIOROW-SKI: Zanim założyłem Aloha, wydałem kilka płyt na nielegalu. Później nakładem wytwórni RRX Krzysztofa Kozaka ukazała się moja pierwsza produkcja solowa „Znaki zapytania”. Ale nie byłem zadowolony z tej współpracy. Z drugiej strony promowanie muzyki, która nie ma wydawcy, to gorzkie doświadczenie. Dlatego zacząłem myśleć o złotym środku – własnej wytwórni, dzięki której mógłbym omijać pośredników w cza-sie wydawania płyt. Tak zrodził się pomysł Aloha Entertainment*. Bezpośrednim bodź-cem do jej założenia była też zbliżająca się premiera albumu Emazet/Procent – „Jedy-neczka”. Wiedziałem, że jest to dobra płyta i zasługuje na to, by pojawić się w empi-kach. Nie było ciekawych propozycji ze strony wydawnictw, więc wziąłem spra-wy w swoje ręce. Zgłosiłem się do progra-mu unijnego, założyłem firmę i w marcu mija 5 lat od momentu rozkręcenia Alohy.

: Po „Jedyneczce” pojawiły się ko-lejne dobre produkcje m.in. album „Gali-matias”. Tam znalazł się utwór promujący film Jacka Bławuta „Jeszcze nie wieczór” – „Podróż do źródeł czasu”. Nagrałeś ten kawałek razem z Janem Nowickim. Jak wspominasz współpracę z nim?

NIE MA EMOCJI,NIE MA RAPU

przez małe Esz” Małego Esza. Planujesz wydać coś jeszcze?PROCEENTE: 18 lutego w Aloha wyszła świetnie rokująca płyta zespołu Mama Seli-ta. Planuję też wydać album Kfiata z Siły Dźwięq. Kfiat to Mc Bboy, animator kultury hip hop – człowiek zajawka, a właściwie Człowiek Orkiestra – bo tak się będzie na-zywać jego płyta. W marcu powinien uka-zać się materiał duetu Emtes/DJ Owat. Emtes to młody freestylowiec z Giżycka, wraz z DJ Owatem stworzyli bardzo fajny nielegal, któ-ry warto przybliżyć słuchaczom. Poza tym Green aka Kryptonim Monolog z Łodzi pra-cuje nad albumem, z którym również wiążę duże nadzieje. Będzie to płyta na bitach m.in. OSTREGO i Quiza.

: Tak więc wszystko idzie w dobrym kierunku…PROCEENTE: Tak, staram się aby Aloha Entertainment* była platformą wymiany do-świadczeń artystycznych, dużą hip-hopo-wą rodziną. Chcemy promować niezależ-ność, świeżość, progresywne podejście do muzyki – to są te rzeczy, które cenię zde-cydowanie bardziej niż np. internetowy fejm czy komercyjny potencjał, uznawany przez dziwne korporacje.

: Wróćmy na chwilę do „Aloha 40%”. To świetna płyta, 100 gości, około 4 godziny muzyki. Jak Ci się pracowało nad nią?PROCEENTE: „Aloha 40%” to 3h i 10 min na trzech krążkach plus suplement w postaci epki Kuza „Świeża dostawa”, która trwa około 30 minut. Starałem się, żeby to była płyta jednorodna – mimo tego, że każdy z kolorowych krążków jest trochę inny. Zale-żało mi na tym, żeby całość trzymała wysoki poziom. Chciałem uniknąć sytuacji, w której na płycie znajduje się pięć superkawałków, a reszta to śmiecie. Selekcja była bardzo ważna, musieliśmy zrezygnować z niektó-rych rzeczy, wybrać najlepsze utwory i połą-czyć je we wspólny koncept. Kawałków na-graliśmy dużo więcej, wystarczyłoby ich nawet na 6 godzin muzyki.

: A jeśli chodzi o kolory płyt: Pełnokrwista, Zielona, Miodowa… Jaka jest różnica między nimi? Czym się kierowałeś podczas wyboru wła-śnie tych kolorów?PROCEENTE: Pierwsza płyta jest Pełno-krwista/Bordowa – jak sama nazwa wska-zuje najbardziej chamska i mięsista. To ko-lor, który pewnie wielu osobom kojarzy się z logiem Szybkiego Szmalu, to nasze ofi-cjalne, klubowe barwy. Druga płyta

MICHAŁ „PROCEENTE” KOSIOROWSKI

Warszawski raper, dziennikarz i freestyle’owiec, który intensywną działal-

ność artystyczną prowadzi od ponad dekady. Reprezentuje hip-hopowe projekty

Emazet Procent oraz Szybki Szmal.Proceente jest weteranem Wielkiej Bitwy

Warszawskiej oraz niestrudzonym promotorem rodzimej sztuki improwizacji.

Prowadzi autorską audycję muzyczną „Hip-Hop Kampus” w Akademickiem Radiu

Kampus. W 2007 roku Proceente założył wydawnictwo i agencję artystyczną Aloha

Entertainment*.

PROCEENTE

PROCEENTE: Takie doświadczenie roz-wija człowieka artystycznie i światopoglą-dowo. Nagrywając z Janem Nowickim, nie należy postrzegać siebie w kategoriach rapera, który dociera tylko do hiphopow-ców, trzeba spojrzeć szerzej na słuchaczy i sprostać wyzwaniu, jakim jest partnerowa-nie w duecie postaci pokroju Jana Nowic-kiego. Poza tym, dzięki „Podróży do źródeł czasu”, moja muzyka została zaakceptowa-na przez mamę mojej dziewczyny, której bardzo spodobał się utwór z Janem Nowickim. (śmiech)

: Pod koniec ubiegłego roku nakła-dem Twojej wytwórni ukazały się „ALO-HA 40%”, „Na Pół Etatu ” oraz „Mixtape

„ALOHA 40%”

FOT.

BA

RTEK

WIL

EŃSK

I

52 01/12

LAIF_02_str_48_53_recenzje.indd 52 2/27/12 1:09 AM

Page 53: Laif 01 2012

FOT.:

MAT

. PRA

SOW

E, M

AT. W

YTW

ÓRN

I PŁY

TOW

YCH

: Skąd pomysł na Aloha Entertain-ment*? Co Cię skłoniło do założenia wytwórni?MICHAŁ PROCEENTE KOSIOROW-SKI: Zanim założyłem Aloha, wydałem kilka płyt na nielegalu. Później nakładem wytwórni RRX Krzysztofa Kozaka ukazała się moja pierwsza produkcja solowa „Znaki zapytania”. Ale nie byłem zadowolony z tej współpracy. Z drugiej strony promowanie muzyki, która nie ma wydawcy, to gorzkie doświadczenie. Dlatego zacząłem myśleć o złotym środku – własnej wytwórni, dzięki której mógłbym omijać pośredników w cza-sie wydawania płyt. Tak zrodził się pomysł Aloha Entertainment*. Bezpośrednim bodź-cem do jej założenia była też zbliżająca się premiera albumu Emazet/Procent – „Jedy-neczka”. Wiedziałem, że jest to dobra płyta i zasługuje na to, by pojawić się w empi-kach. Nie było ciekawych propozycji ze strony wydawnictw, więc wziąłem spra-wy w swoje ręce. Zgłosiłem się do progra-mu unijnego, założyłem firmę i w marcu mija 5 lat od momentu rozkręcenia Alohy.

: Po „Jedyneczce” pojawiły się ko-lejne dobre produkcje m.in. album „Gali-matias”. Tam znalazł się utwór promujący film Jacka Bławuta „Jeszcze nie wieczór” – „Podróż do źródeł czasu”. Nagrałeś ten kawałek razem z Janem Nowickim. Jak wspominasz współpracę z nim?

NIE MA EMOCJI,NIE MA RAPU

przez małe Esz” Małego Esza. Planujesz wydać coś jeszcze?PROCEENTE: 18 lutego w Aloha wyszła świetnie rokująca płyta zespołu Mama Seli-ta. Planuję też wydać album Kfiata z Siły Dźwięq. Kfiat to Mc Bboy, animator kultury hip hop – człowiek zajawka, a właściwie Człowiek Orkiestra – bo tak się będzie na-zywać jego płyta. W marcu powinien uka-zać się materiał duetu Emtes/DJ Owat. Emtes to młody freestylowiec z Giżycka, wraz z DJ Owatem stworzyli bardzo fajny nielegal, któ-ry warto przybliżyć słuchaczom. Poza tym Green aka Kryptonim Monolog z Łodzi pra-cuje nad albumem, z którym również wiążę duże nadzieje. Będzie to płyta na bitach m.in. OSTREGO i Quiza.

: Tak więc wszystko idzie w dobrym kierunku…PROCEENTE: Tak, staram się aby Aloha Entertainment* była platformą wymiany do-świadczeń artystycznych, dużą hip-hopo-wą rodziną. Chcemy promować niezależ-ność, świeżość, progresywne podejście do muzyki – to są te rzeczy, które cenię zde-cydowanie bardziej niż np. internetowy fejm czy komercyjny potencjał, uznawany przez dziwne korporacje.

: Wróćmy na chwilę do „Aloha 40%”. To świetna płyta, 100 gości, około 4 godziny muzyki. Jak Ci się pracowało nad nią?PROCEENTE: „Aloha 40%” to 3h i 10 min na trzech krążkach plus suplement w postaci epki Kuza „Świeża dostawa”, która trwa około 30 minut. Starałem się, żeby to była płyta jednorodna – mimo tego, że każdy z kolorowych krążków jest trochę inny. Zale-żało mi na tym, żeby całość trzymała wysoki poziom. Chciałem uniknąć sytuacji, w której na płycie znajduje się pięć superkawałków, a reszta to śmiecie. Selekcja była bardzo ważna, musieliśmy zrezygnować z niektó-rych rzeczy, wybrać najlepsze utwory i połą-czyć je we wspólny koncept. Kawałków na-graliśmy dużo więcej, wystarczyłoby ich nawet na 6 godzin muzyki.

: A jeśli chodzi o kolory płyt: Pełnokrwista, Zielona, Miodowa… Jaka jest różnica między nimi? Czym się kierowałeś podczas wyboru wła-śnie tych kolorów?PROCEENTE: Pierwsza płyta jest Pełno-krwista/Bordowa – jak sama nazwa wska-zuje najbardziej chamska i mięsista. To ko-lor, który pewnie wielu osobom kojarzy się z logiem Szybkiego Szmalu, to nasze ofi-cjalne, klubowe barwy. Druga płyta

MICHAŁ „PROCEENTE” KOSIOROWSKI

Warszawski raper, dziennikarz i freestyle’owiec, który intensywną działal-

ność artystyczną prowadzi od ponad dekady. Reprezentuje hip-hopowe projekty

Emazet Procent oraz Szybki Szmal.Proceente jest weteranem Wielkiej Bitwy

Warszawskiej oraz niestrudzonym promotorem rodzimej sztuki improwizacji.

Prowadzi autorską audycję muzyczną „Hip-Hop Kampus” w Akademickiem Radiu

Kampus. W 2007 roku Proceente założył wydawnictwo i agencję artystyczną Aloha

Entertainment*.

PROCEENTE

PROCEENTE: Takie doświadczenie roz-wija człowieka artystycznie i światopoglą-dowo. Nagrywając z Janem Nowickim, nie należy postrzegać siebie w kategoriach rapera, który dociera tylko do hiphopow-ców, trzeba spojrzeć szerzej na słuchaczy i sprostać wyzwaniu, jakim jest partnerowa-nie w duecie postaci pokroju Jana Nowic-kiego. Poza tym, dzięki „Podróży do źródeł czasu”, moja muzyka została zaakceptowa-na przez mamę mojej dziewczyny, której bardzo spodobał się utwór z Janem Nowickim. (śmiech)

: Pod koniec ubiegłego roku nakła-dem Twojej wytwórni ukazały się „ALO-HA 40%”, „Na Pół Etatu ” oraz „Mixtape

„ALOHA 40%”

FOT.

BA

RTEK

WIL

EŃSK

I

52 01/12

LAIF_02_str_48_53_recenzje.indd 52 2/27/12 1:09 AM

FOT.:

MAT

. PRA

SOW

E, M

AT. W

YTW

ÓRN

I PŁY

TOW

YCH

Nawet jeśli straciliśmy ich na chwilę z oczu, singiel Dominos sprzed trzech lat, nadal pozostaje doskonale rozpozna-walny. Tym razem panowie zastosowali większy rozrzut stylistyczny i prowadzą nas nieznanymi dotychczas zaułkami. Nie jestem tylko pewien, czy londyńskie uliczki nie okazały się zbyt ciasne. Na-wet dla samych Londyńczyków. „Future This”, nagrana pod legendarnym labelem 4AD, to krążek przyzwoity i skrojony na miarę nowych czasów. Zresztą same nazwiska producentów, którym duet po-wierzył pieczę nad brzmieniem: Paul Epworth (Florence and the Machine, Plan B) i Alan Moulder (Nine Inch Nails) świadczą o dobrym kierunku poszuki-wań muzycznych. Dość powiedzieć, że właśnie brzmienie tej płyty jest najbar-dziej interesujące. Doskonałe połączenie beatów, z synth popowym chłodem i mo-

mentami ostrą gitarą, wprowadza na-prawdę niesamowitą atmosferę – jak choćby w najlepszych na płycie „1313” i „Future This”. Gdyby do tego jeszcze dorzucić dobre piosenki. Niestety, nawet po kilkukrotnym przesłuchaniu albumu, nie zostaje nam w głowie zbyt wiele. Wielokrotnie można odnieść wrażenie, że odzierając utwory z producenckich smaczków, dostalibyśmy zestaw dość przeciętnych popowych kompozycji. Czasem nawet bardzo interesujący po-mysł brnie gdzieś w ślepą uliczkę, z któ-rej wyjść panowie już nie potrafią („Rub-bernecking”).Nie cierpię tzw. testu drugiej płyty (która ma stanowić być albo nie być dla zespo-łów), bo wierzę, że panów wciąż stać na więcej. Na razie na wypad z The Big Pink po Londynie proszę jednak zabrać swój GPS. (MK)

THE BIG PINK„FUTURE THIS”

NA ZAKRĘCIETHE BIG PINK

Zielona zawiera takie kawałki jak „Szczyt”, „W głowie się nie mieści” i „Każda doba”. Scharakteryzowałbym ją jako najbardziej przepaloną, ze względu na konotacje kolo-rystyczne związane z pewną jamajską używką. Trzeci krążek, Miodowy jest naj-bardziej wychiloutowany – relaksuje od-biorcę niezależnie od miejsca, czasu oraz pogody za oknem. Znajdziecie tam między-kontynentalny szlagier Lavoholics „Nie ma emocji, nie ma rapu”. Jest tam też utwór „Zmienił się świat”, nagrany przy okazji fe-stiwalu „Zawsze z Bareją”, jest to kawałek inspirowany mocno filmem „Małżeństwo z rozsądku” i tekstem Agnieszki Osieckiej.

: Już tak na koniec, opowiesz nam o planach na przyszłość?PROCEENTE: 31 marca zapraszam na piąte urodziny Aloha Entertainment* w UrbanGarden. Będzie koncert Numer Raz & ALOHA 40%, mnóstwo gości, su-porty alohowe i dużo niespodzianek. W tej chwili ważną sprawą jest materiał Mama Selita. Myślę, że chłopaki zasłu-gują na sukces, są w podziemiu wymiatacza-mi – grają świetne koncerty i teraz potrzebny jest tylko „magic stick” Aloha Entrtainment*, aby wszystko zmierzało ku happy end’owi.ROZMAWIAŁ: MICHAŁ KOŁODZIEJ

VVV„ ACROSS THE SEA”To pierwszy album VVV. Amerykanin Sha-whin Izadoost, który ukrywa się pod trze-ma „V” momentami brzmi ja Burial (cho-ciażby w „Among The Whisper”), chwilę później ja Netsky albo Rustie. Album jest zlepkiem starych i nowoczesnych dubste-powych akcentów. Artysta nie boi się wszelkiego rodzaju eksperymentów z po-urywanym wokalem, często szybkim i nie-zrozumiałym. Debiut VVV może nie za-wsze składa się ze składników całkowicie oryginalnych, ale jak każdy dobry kucharz wie, jak je wymieszać i podać w taki spo-sób, by dobrze smakowały. (AME)

53

LAIF_02_str_48_53_recenzje.indd 53 2/27/12 1:02 AM

Page 54: Laif 01 2012

NOTEBOOKZ BATERIĄ NA 8H

Firma Acer wprowadza na rynek nowy model notebooka – Aspire Timeline Ultra. Wyróżnia się ośmiogodzinnym czasem pracy na baterii, dużą wydajnością oraz konstrukcją z dwoma zawia-sami i kształtem typowym dla ul-trabooka. Zastosowano w nim funkcję Acer Green Instant On, która umożliwia szybkie urucha-mianie oraz wznawianie pracy, a także Acer Always Connect, po-zwalającą na zarządzanie multi-mediami oraz danymi ze wszyst-kich urządzeń, zawsze i wszędzie.

BUTY INSPIROWANE GRAFIKĄ BASQUIATAReebok Classic rozbudowuje w tym sezonie linię Affili’Art, prezentując kolekcję Reebok x Basquiat, przygotowaną pod okiem Swizz Beatza. Swizz, który od daw-na jest wielkim entuzjastą Basquiata, w sezonie jesień/zima 2011 połączył swoją fascynację jego dziełami z zaangażowaniem w rozwój Reeboka i przeniósł elemen-ty twórczości swojego mistrza na produkty międzynarodowej marki sportowej. Wprowadzenie kultowych grafik Basquiata do kolekcji Reebok x Basquiat wiosna/ /lato 2012 przygotowanej pod okiem Swizz Beatza zaowocowało powstaniem ubrań i butów wyróżniających się jasnymi kolorami, barwnymi grafikami i logotypa-mi ze stonowaną kolorystyką w tle.

SŁUCHAWKI NIE TYLKO DLA DJ-A Nie tylko DJ-je doceniają jakość dźwięku. Dla-tego stworzono słuchawki, które zadowolą

ich, ale też są na tyle wygodne, by mógł ich używać każdy. DENON DJ DN-HP500S

składają się do kompaktowych rozmia-rów, dzięki czemu są idealnym dodat-

kiem do przenośnego odtwarzacza lub telefonu.

{Cena: 449 PLN }

EX1 to aparat o możliwościach technologicznych, które zadowolą

nawet profesjonalistów, designie, który wywoła zachwyt, i funkcjom tak prostym w obsłudze, że instrukcję można spokojnie

zostawić w pudełku. Zaawansowany technologicznie ultraszerokokątny obiektyw Schneider KREUZNACH 24 mm oferuje

szeroki zakres ogniskowej i 3-krotny zoom optyczny. Teraz sfotografujesz wszystko

to, co jest w zasięgu wzroku, bez względu na to, czy będzie

to krajobraz, czy duża grupa przyjaciół.

PROFESJONALNY I STYLOWY APARAT EXI

54 02/12

LAIF_02_str_54_57_PR.indd 54 2/27/12 1:14 AM

Page 55: Laif 01 2012

NOTEBOOKZ BATERIĄ NA 8H

Firma Acer wprowadza na rynek nowy model notebooka – Aspire Timeline Ultra. Wyróżnia się ośmiogodzinnym czasem pracy na baterii, dużą wydajnością oraz konstrukcją z dwoma zawia-sami i kształtem typowym dla ul-trabooka. Zastosowano w nim funkcję Acer Green Instant On, która umożliwia szybkie urucha-mianie oraz wznawianie pracy, a także Acer Always Connect, po-zwalającą na zarządzanie multi-mediami oraz danymi ze wszyst-kich urządzeń, zawsze i wszędzie.

BUTY INSPIROWANE GRAFIKĄ BASQUIATAReebok Classic rozbudowuje w tym sezonie linię Affili’Art, prezentując kolekcję Reebok x Basquiat, przygotowaną pod okiem Swizz Beatza. Swizz, który od daw-na jest wielkim entuzjastą Basquiata, w sezonie jesień/zima 2011 połączył swoją fascynację jego dziełami z zaangażowaniem w rozwój Reeboka i przeniósł elemen-ty twórczości swojego mistrza na produkty międzynarodowej marki sportowej. Wprowadzenie kultowych grafik Basquiata do kolekcji Reebok x Basquiat wiosna/ /lato 2012 przygotowanej pod okiem Swizz Beatza zaowocowało powstaniem ubrań i butów wyróżniających się jasnymi kolorami, barwnymi grafikami i logotypa-mi ze stonowaną kolorystyką w tle.

SŁUCHAWKI NIE TYLKO DLA DJ-A Nie tylko DJ-je doceniają jakość dźwięku. Dla-tego stworzono słuchawki, które zadowolą

ich, ale też są na tyle wygodne, by mógł ich używać każdy. DENON DJ DN-HP500S

składają się do kompaktowych rozmia-rów, dzięki czemu są idealnym dodat-

kiem do przenośnego odtwarzacza lub telefonu.

{Cena: 449 PLN }

EX1 to aparat o możliwościach technologicznych, które zadowolą

nawet profesjonalistów, designie, który wywoła zachwyt, i funkcjom tak prostym w obsłudze, że instrukcję można spokojnie

zostawić w pudełku. Zaawansowany technologicznie ultraszerokokątny obiektyw Schneider KREUZNACH 24 mm oferuje

szeroki zakres ogniskowej i 3-krotny zoom optyczny. Teraz sfotografujesz wszystko

to, co jest w zasięgu wzroku, bez względu na to, czy będzie

to krajobraz, czy duża grupa przyjaciół.

PROFESJONALNY I STYLOWY APARAT EXI

54 02/12

LAIF_02_str_54_57_PR.indd 54 2/27/12 1:14 AM

PIERWSZY SMARTFON SONY – XPERIA SNowa Xperia S to smartfon z systemem Android o rewelacyjnych parame-trach wizualnych, mający wysokiej rozdzielczości wyświetlacz Sony HD i kamerę 12MP, która rejestruje obrazy w zaledwie 1,5 sekundy od włą-czenia. Xperia S ma również potężny procesor z podwójnym rdzeniem 1,5GH, przyspieszający pracę urządzenia. Nowa Xperia S umożliwia konsumentom łatwe nawiązywanie łączności pomiędzy wieloma ekrana-mi i bezproblemowe dzielenie się plikami na wybranym zależnie od sytu-acji ekranie – telewizorze, smartfonie, laptopie czy tablecie.Xperia S będzie dostępna już od pierwszego kwartału 2012 roku.

NOWE OBLICZE CANYON Canyon, marka designerskich pro-duktów związanych z branżą IT, urządzeń peryferyjnych do kom-puterów, prezentuje nową linię produktów – Stealth Series. Utrzy-mana jest w kolorystyce czerni i głę-bokiego grafitu, która subtelnie wkomponowuje się w każde oto-czenie. Nowa seria Canyona to dobra oferta dla tych, którzy przedkładają klasykę nad desi-gnerskie eksperymenty. W portfo-lio znajdują się: kamery interneto-we, odtwarzacze MP3, głośniki, zestawy słuchawkowe, myszki, ka-mery internetowe, oraz torby do notebooków.

CONVERSE TWORZY Z GORILLAZMarka Converse ogłosiła rozpoczęcie współpracy z kolejnym zespołem muzycznym – tym razem będzie to Gorillaz. Grafiki, inspirowane twórczo-ścią grupy znajdą się na modelach Chuck Taylor All Star w wiosennej ko-lekcji Converse. Każdy z modeli to dzieło będące kompilacją różnych wpływów widocznych w twórczości Gorillaz. Motyw wojskowy pojawi się na czarno-brązowych płóciennych butach z wizerunkiem demona Gorillaz – Pazuzu. Kolekcja obejmuje również trampki Chuck Taylor All Star w wer-sji za kostkę i przed kostkę z czarno-białym nadrukiem na podeszwie i ka-muflażem Gorillaz wewnątrz buta. W ramach akcji Converse „Three Artists. One Song” powstanie utwór, który będzie promował nową kolekcję wio-senną marki.

GADŻETY & LANS 55FO

T.: M

AT. P

ROM

OC

YJN

E

LAIF_02_str_54_57_PR.indd 55 2/27/12 1:15 AM

Page 56: Laif 01 2012

BRAUN SERII 3Wyjątkowa charyzma i nieograni-czona pewność siebie. Styl i praw-dziwa pasja. To cechy współcze-snego mężczyzny, który poszukuje nowoczesnych technologii i prak-tycznych rozwiązań. I dla niego stworzono nową golarkę Braun Serii 3. {Cena: 685 PLN}

VENUS – ABY NOGI NABRAŁY BLASKUPora pożegnać się z zimą. Zbli-ża się wiosna, więc najwyższy czas, żeby zadbać o gładkie nogi. Skorzystaj z programu pielęgnacyjnego Gillette Venus i poświęć swoim nogom nieco więcej uwagi!

DORATO NA DZIEŃ KOBIET Zbliża się Dzień Kobiet. A Ty, jak co roku tradycyjnie chcesz sprezentować swo-jej kobiecie kwiaty i czekoladki. Jesteś taki przewidywalny! Zapomniałeś, że ko-bietę należy zaskakiwać? Zrób niespodziankę, bądź oryginalny – ofiaruj jej wyjątkowe chwile, podaruj jej Dorato. To eleganckie wino musujące sprawdzi się przy każdej okazji, a w Dzień Kobiet szczególnie podkreśli jego znaczenie.

GORĄCA MISJA CIN&CIN”Miłość należy pielęgnować, a namiętność rozniecać, nie tylko w Dniu Kobiet! Dlatego warto sięgnąć po produkty marki CIN&CIN i cieszyć się nimi w towa-rzystwie ukochanej osoby.

PIELĘGNACJA Z DOVEDbanie o siebie jest nieodłącznym elementem co-dziennego rytuału każdej z nas. Szczególna uwaga należy się delikatnym miejscom kobiecego ciała. O tym, jak ważna jest kompleksowa pielęgnacja, wie marka Dove, która wprowadza do swojej oferty produkty przeznaczone do higieny intymnej – Dove Intimo. Dzięki specjalnie opracowanej formule płyn do higieny intymnej Dove Intimo zapewnia łagodną pielęgnację – chroni przed podrażnieniami, nie na-ruszając naturalnej równowagi okolic intymnych. {Cena: 10,99 PLN}

ELIKSIR PIĘKNOŚCI SYOSS Włosy suche i delikatne potrzebują wyjąt-kowej opieki. Gdy wszystkie dotychcza-sowe sposoby zawiodą, czas uciec się do wyjątkowych środków. Efekt cudownie nawilżonych i urokliwie lśniących włosów zapewni Eliksir Piękności Syoss. {Cena: 100 ml ok. 30 zł}

URODA & BĄBELKI56 02/12

FOT.:

MAT

. PRO

MO

CYJ

NE

LAIF_02_str_54_57_PR.indd 56 2/27/12 1:17 AM

Page 57: Laif 01 2012

BRAUN SERII 3Wyjątkowa charyzma i nieograni-czona pewność siebie. Styl i praw-dziwa pasja. To cechy współcze-snego mężczyzny, który poszukuje nowoczesnych technologii i prak-tycznych rozwiązań. I dla niego stworzono nową golarkę Braun Serii 3. {Cena: 685 PLN}

VENUS – ABY NOGI NABRAŁY BLASKUPora pożegnać się z zimą. Zbli-ża się wiosna, więc najwyższy czas, żeby zadbać o gładkie nogi. Skorzystaj z programu pielęgnacyjnego Gillette Venus i poświęć swoim nogom nieco więcej uwagi!

DORATO NA DZIEŃ KOBIET Zbliża się Dzień Kobiet. A Ty, jak co roku tradycyjnie chcesz sprezentować swo-jej kobiecie kwiaty i czekoladki. Jesteś taki przewidywalny! Zapomniałeś, że ko-bietę należy zaskakiwać? Zrób niespodziankę, bądź oryginalny – ofiaruj jej wyjątkowe chwile, podaruj jej Dorato. To eleganckie wino musujące sprawdzi się przy każdej okazji, a w Dzień Kobiet szczególnie podkreśli jego znaczenie.

GORĄCA MISJA CIN&CIN”Miłość należy pielęgnować, a namiętność rozniecać, nie tylko w Dniu Kobiet! Dlatego warto sięgnąć po produkty marki CIN&CIN i cieszyć się nimi w towa-rzystwie ukochanej osoby.

PIELĘGNACJA Z DOVEDbanie o siebie jest nieodłącznym elementem co-dziennego rytuału każdej z nas. Szczególna uwaga należy się delikatnym miejscom kobiecego ciała. O tym, jak ważna jest kompleksowa pielęgnacja, wie marka Dove, która wprowadza do swojej oferty produkty przeznaczone do higieny intymnej – Dove Intimo. Dzięki specjalnie opracowanej formule płyn do higieny intymnej Dove Intimo zapewnia łagodną pielęgnację – chroni przed podrażnieniami, nie na-ruszając naturalnej równowagi okolic intymnych. {Cena: 10,99 PLN}

ELIKSIR PIĘKNOŚCI SYOSS Włosy suche i delikatne potrzebują wyjąt-kowej opieki. Gdy wszystkie dotychcza-sowe sposoby zawiodą, czas uciec się do wyjątkowych środków. Efekt cudownie nawilżonych i urokliwie lśniących włosów zapewni Eliksir Piękności Syoss. {Cena: 100 ml ok. 30 zł}

URODA & BĄBELKI56 02/12

FOT.:

MAT

. PRO

MO

CYJ

NE

LAIF_02_str_54_57_PR.indd 56 2/27/12 1:17 AM

OGARNIJ PACZKĘ

I WYGRYWAJ MUZYCZNE NAGRODY!

Chcesz zostać artystą? Słuchasz muzyki cały-mi dniami? Marzysz o nowym odtwarza-czu MP3? Jesteś nudlożercą? Każdy powód jest dobry, by wziąć udział w nowym konkur-sie nudli Knorr! Do wygrania 4 markowe od-twarzacze MP3 160 GB oraz karty prezen-towe o wartości 100 PLN na zakupy w sklepie Empik! Polub fan page www.facebook.com/knorrnudle i dołącz do społeczności nudlo-

żerców! Tam z pomocą specjalnej aplikacji za-projektuj paczkę nudli w jednym z czterech mu-zycznych stylów.

Więcej informacji oraz regulamin konkursu: www.facebook.com/knorrnudle

w zakładce konkursowej.

KULINARNA PODRÓŻ DO JAPONII Z BLUE DRAGON Zaskocz najbliższych i za-bierz ich na kulinarną wypra-wę do smakowitej Japonii. Pomoże ci w tym Blue Dra-gon. Oferuje szeroką gamę produktów kuchni orientalnej, w której znaleźć można pro-dukty do sushi, gotowe sosy oraz dodatki kuchni azjatyc-kiej. Wyróżniają się oryginal-nym smakiem oraz naturalny-mi składnikami. W ofercie są też zestawy do przygotowa-nia tradycyjnego japońskie-go sushi.

TERAZ HORALKY TO GÓRALKI!W tym roku wafelki Horal-ky zmieniają opakowanie i nazwę – będą dostępne pod nową nazwą „Góralki” i w nowym, lepszym i bar-dziej czytelnym opakowaniu. Co najważniejsze – zawar-tość pozostaje bez zmian. „Góralki” będą oferowane w tych samych czterech sma-kach: czekoladowym, mlecz-nym, orzechowym i kokosowym.

NOWE MICHAŁKI Z WAWELUMichałki zamkowe z Wawelu zna każdy czekola-dowy smakosz. Klasycznym Michałkom Zamkowym oraz Michałkom Białym nie oprze się nikt. Teraz rodzina Michałków powiększyła się o dwa nowe smaki – poma-rańczowy i kawowy. Michałki Pomarańczowe to delikat-ne połączenie orzechów z subtelną nutą pomarańczy i cząstkami kandyzowanej skórki pomarańczowej, otulo-ne delikatną pomarańczową otoczką. Michałki Kawo-we to subtelne i delikatne połączenie orzechów i aroma-tycznej kawy, otulone kawową otoczką.

KONKURS

KUCHNIA 57

FOT.:

MAT

. PRO

MO

CYJ

NE

LAIF_02_str_54_57_PR.indd 57 2/27/12 1:17 AM

Page 58: Laif 01 2012

MIŁOŚĆNAS ROZDZIELI

MIŁOŚĆNAS ROZDZIELI(I ZŁĄCZY PONOWNIE)

58 01/12

LAIF_02_str_60_63_legenda_jd.indd 58 2/27/12 1:27 AM

Page 59: Laif 01 2012

MIŁOŚĆNAS ROZDZIELI

MIŁOŚĆNAS ROZDZIELI(I ZŁĄCZY PONOWNIE)

58 01/12

LAIF_02_str_60_63_legenda_jd.indd 58 2/27/12 1:27 AM

LEGENDA / JOY DIVISION

Do Warszawy przyje-chał Peter Hook, współzałożyciel oraz basista Joy Division i New Order. Żywa legenda muzyki, ale i człowiek głęboko

poraniony. Czym? Miłością, od półwiecza splatającą ze sobą talenty kilku artystów, bez których dzisiejsza muzyka wyglądała-by pewnie zupełnie inaczej. Prześledźmy losy tej dramatycznej love story i zobacz-my, czy mimo wszystko może mieć ona happy end.

ZAKOCHANIEJak rodzą się te największe zespoły? Tak jak miłość. Po prostu. Spontanicznie. Naturalnie. Bez wielkich planów, castin-gów i napinania się na ideał. Na począt-ku jest iskra, a potem wokół niej dopaso-wują się brakujące elementy układanki.– W naszej historii ta iskra zaczęła się tlić, kiedy sympatią zapałali do siebie 11-letni chłopcy – Peter Hook i Bernard Sumner. Parę lat później, 20 sierpnia 1976 r., ogień rozpalił na dobre legen-darny występ Sex Pistols w Mancheste-rze. Po wyjściu z tego koncertu Hook i Sumner wzięli się za bas i gitarę z za-miarem założenia zespołu, którego bra-kującymi ogniwami po paru nieudanych próbach okazali się Stephen Morris na per-kusji oraz wokalista i autor tekstów Ian Curtis. O tym ostatnim Sumner powie-dział po latach, że od początku wydał im się „w porządku” – dlatego wzięli go z miejsca, nawet bez przesłuchania. Żona Curtisa, Deborah, wspominała, że ostatecznie uformowany skład Joy Divi-sion (zaczynali pod nazwą Warsaw) pa-sował do siebie jak ulał, niczym zgrana rodzina.Dopełniały się osobowości, dopełniali się też muzycy. Niezwykle melodyjny, operu-jący wysokimi dźwiękami bas Hooka two-rzył z poszarpanymi akordami Sumnera niepokojące płaszczyzny dźwięków;

wzbogacona riffowym pulsem perkusji Morrisa, niskim, momentami histerycznym, głosem Curtisa i – co równie ważne – pro-dukcyjną wizją Martina Hannetta – muzy-ka Joy Division przeniosła punkową eks-presję w zupełnie nowy, liryczny wymiar, a dwie płyty grupy – „Unknown Pleasu-res” i „Closer” – do dziś odzywają się echem w nagraniach zespołów takich jak Interpol, Editors, ale i U2, The Cure – i wie-lu, wielu innych. Ten idealny związek od początku naznaczony był jednak ska-zą, która nie dała mu się rozwinąć i osią-gnąć pełnej dojrzałości. O Ianie Curtisie napisano, powiedziano i na-kręcono już chyba wszystko – cztery lata temu jego bolesną historię przypomniał An-ton Corbijn znakomitym filmem „Control”. Muzyka muzyką, ale nie byłoby żywego do dziś kultu Joy Division, gdyby nie ta tra-giczna charyzma, która dopełniona ata-kami epilepsji i uczuciowym rozdar-ciem między dwiema kobietami, doprowadziła w maju 1980 roku 24-letniego Curtisa do samo-bójstwa. Burzliwy, ale i owoc-ny czas zakochania naszych bohaterów nagle się skończył.

MAŁŻEŃSTWONa długo przed śmiercią Curti-sa członkowie Joy Division ustali-li, że jeśli choć jeden z nich odej-dzie z zespołu, to nie będzie mowy o graniu dalej pod tą na-zwą. Hook, Sumner i Mor-ris nie mieli problemu z dotrzymaniem tego zobowiązania. Zroz-paczeni i wściekli, aby łatwiej zapo-mnieć o przeszłości postanowili zmienić banderę i styl muzycz-ny. Zespołowi, który powołali do życia, nada-li symboliczną nazwę New Order; przetrwał on grubo

JAK RODZĄ SIĘ NAJWIĘKSZE ZESPOŁY? TAK JAK MIŁOŚĆ. PO PROSTU. SPONTANICZNIE.

NATURALNIE. BEZ WIELKICH PLANÓW, CASTINGÓW I NAPINANIA SIĘ NA IDEAŁ.

TAK BYŁO Z JOY DIVISION.

O IANIE CURTISIE NAPISANO, POWIEDZIANO I NAKRĘCONO JUŻ CHYBA WSZYSTKO – CZTERY LATA TEMU JEGO BOLESNĄ HISTORIĘ PRZYPOMNIAŁ ANTON CORBIJN ZNAKOMITYM FILMEM „CONTROL”.

TEKST: MACIEJ KACZYŃSKI

59

LAIF_02_str_60_63_legenda_jd.indd 59 2/27/12 1:29 AM

Page 60: Laif 01 2012

ponad 30 lat i przez wielu fanów otacza-ny jest jeszcze większym kultem niż Joy Divison.Ponad trzy dekady to dla zespołu mnó-stwo czasu. New Order wykonało w tym okresie kilka zwrotów stylistycznych (od transu zimnej fali, poprzez taneczną muzykę klubową, po granie rockowo-gita-rowe), stworzyło kilka evergreenów (jak Blue Monday czy Cristal), wydało 8 płyt i zrobiło sobie kilka przerw – najdłuższą, kilkuletnią, w latach 90. Przerwy wynikały z tego, o czym mówił po rozpadzie zespo-łu Sumner: ludzie nie zdają sobie sprawy, że członkowie każdego zespołu, który ist-

nieje dłużej niż 10 lat, muszą się zniena-widzić. Wystarczy przypomnieć so-

bie głośny dokument o terapii grupowej Metalliki – „Some

Kind of Monster” – żeby uzmy-słowić sobie, jak wielkiego wy-siłku wymaga utrzymywanie po latach tych skomplikowa-nych międzyludzkich two-rów, jakimi są zespoły rocko-

we. Do 2006 roku członkom New

Order zawsze udawało się jednak do siebie wracać i nagrywać kolej-ne dobre lub bardzo dobre płyty. Ogień wciąż się palił.Zresztą wiadomo, że kiedy gra się ze sobą tak długo, w grę wchodzi dużo innych rze-czy poza przyjemnością ze wspólnego tworzenia i wykonywania muzyki. Dla 40-o czy 50-letnich facetów z rodzinami na kar-ku zespół jest też po prostu biznesem,

sposobem na płacenie rachunków. A z tymi nigdy nie było w New Order najlepiej. Słynne są historie kompletnego niewyko-rzystania komercyjnego sukcesu hitu „Blue Monday”, czy utopienia kilku milionów fun-tów w klubie Factory, który za nic nie chciał przynosić zysków. No a kiedy tarcia finan-sowe połączą się z naturalnym zmęcze-niem sobą i ciągłą rywalizacją trudnych charakterów skupionych na sobie twórców – rozstanie po prostu wisi w powietrzu. To i tak cud, że nastąpiło ono po tak długim czasie.

ROZWÓDW 2006 roku, po trasie po Ameryce Połu-dniowej, Peter Hook zaczął mówić w wy-wiadach o końcu New Order. Pozostali członkowie dementowali te wiadomości, idąc w zaparte i twierdząc, że wszystko jest w porządku, a zespół nadal istnieje. Ta dziwna sytuacja trwała do czasu, kie-dy skończyła się kurtuazja i próby ratowa-nia związku. Żale i frustracje, które nara-stały latami, rozlały się pełnym strumieniem, zapełniając strony prasy mu-zycznej żenującą wymianą uszczypliwo-ści, przekleństw, wypominań i wytykania sobie błędów. Dla pełniejszego obrazu, przytoczmy jedną z takich historii. W jednym z wywiadów Sumner opo-wiada, że nie mógł znieść, kiedy prowa-dzący zespołowego vana Hook zlizy-wał z palców sól po chipsach, wydając przy tym ciamkające odgłosy. W odpo-wiedzi Hook potrafił oznajmić, że „wy-dyma kolegów na wszelki możliwy spo-sób”. Smutno się czyta takie słowa, pamiętając filmy z ich wspólnych, hipno-tycznych występów na scenie… Z dru-giej strony, przy całej niechęci, którą zaczęły sobie okazywać, złych emo-cjach i ostrych słowach, obie strony nie straciły rockowego dystansu do całej tej sytuacji. Hook, śmiejąc się, przyznał, że wszyscy w tej sytuacji zachowują się jak małe dzieci, które potrzebują opieki dorosłych. A w takich przypadkach „do-rośli” oznaczają zazwyczaj prawników. Hookowi pozostało pozazdrościć końca R.E.M., którzy umieli skończyć z klasą. Oczywiście, były basista Joy Division nie wierzy, w ich bajkę o rozstaniu bez konfliktów – zdaniem Hooky’ego coś takiego nie istnieje. Zespół Micha-ela Stipe’a potrafił jednak, z szacunku dla fanów, zachować te konflikty dla sie-bie. Członkom New Order to się zdecy-dowanie nie powiodło.

MUZYKA JOY DIVISION

PRZENIOSŁA PUNKOWĄ

EKSPRESJĘ W ZUPEŁNIE NOWY, LIRYCZNY

WYMIAR, A DWIE PŁYTY GRUPY – „UNKNOWN

PLEASURES” I „CLOSER” – DO DZIŚ ODZYWAJĄ SIĘ ECHEM

W NAGRANIACH INNYCH ZESPOŁÓW.

60 01/12

LAIF_02_str_60_63_legenda_jd.indd 60 2/27/12 1:30 AM

Page 61: Laif 01 2012

ponad 30 lat i przez wielu fanów otacza-ny jest jeszcze większym kultem niż Joy Divison.Ponad trzy dekady to dla zespołu mnó-stwo czasu. New Order wykonało w tym okresie kilka zwrotów stylistycznych (od transu zimnej fali, poprzez taneczną muzykę klubową, po granie rockowo-gita-rowe), stworzyło kilka evergreenów (jak Blue Monday czy Cristal), wydało 8 płyt i zrobiło sobie kilka przerw – najdłuższą, kilkuletnią, w latach 90. Przerwy wynikały z tego, o czym mówił po rozpadzie zespo-łu Sumner: ludzie nie zdają sobie sprawy, że członkowie każdego zespołu, który ist-

nieje dłużej niż 10 lat, muszą się zniena-widzić. Wystarczy przypomnieć so-

bie głośny dokument o terapii grupowej Metalliki – „Some

Kind of Monster” – żeby uzmy-słowić sobie, jak wielkiego wy-siłku wymaga utrzymywanie po latach tych skomplikowa-nych międzyludzkich two-rów, jakimi są zespoły rocko-

we. Do 2006 roku członkom New

Order zawsze udawało się jednak do siebie wracać i nagrywać kolej-ne dobre lub bardzo dobre płyty. Ogień wciąż się palił.Zresztą wiadomo, że kiedy gra się ze sobą tak długo, w grę wchodzi dużo innych rze-czy poza przyjemnością ze wspólnego tworzenia i wykonywania muzyki. Dla 40-o czy 50-letnich facetów z rodzinami na kar-ku zespół jest też po prostu biznesem,

sposobem na płacenie rachunków. A z tymi nigdy nie było w New Order najlepiej. Słynne są historie kompletnego niewyko-rzystania komercyjnego sukcesu hitu „Blue Monday”, czy utopienia kilku milionów fun-tów w klubie Factory, który za nic nie chciał przynosić zysków. No a kiedy tarcia finan-sowe połączą się z naturalnym zmęcze-niem sobą i ciągłą rywalizacją trudnych charakterów skupionych na sobie twórców – rozstanie po prostu wisi w powietrzu. To i tak cud, że nastąpiło ono po tak długim czasie.

ROZWÓDW 2006 roku, po trasie po Ameryce Połu-dniowej, Peter Hook zaczął mówić w wy-wiadach o końcu New Order. Pozostali członkowie dementowali te wiadomości, idąc w zaparte i twierdząc, że wszystko jest w porządku, a zespół nadal istnieje. Ta dziwna sytuacja trwała do czasu, kie-dy skończyła się kurtuazja i próby ratowa-nia związku. Żale i frustracje, które nara-stały latami, rozlały się pełnym strumieniem, zapełniając strony prasy mu-zycznej żenującą wymianą uszczypliwo-ści, przekleństw, wypominań i wytykania sobie błędów. Dla pełniejszego obrazu, przytoczmy jedną z takich historii. W jednym z wywiadów Sumner opo-wiada, że nie mógł znieść, kiedy prowa-dzący zespołowego vana Hook zlizy-wał z palców sól po chipsach, wydając przy tym ciamkające odgłosy. W odpo-wiedzi Hook potrafił oznajmić, że „wy-dyma kolegów na wszelki możliwy spo-sób”. Smutno się czyta takie słowa, pamiętając filmy z ich wspólnych, hipno-tycznych występów na scenie… Z dru-giej strony, przy całej niechęci, którą zaczęły sobie okazywać, złych emo-cjach i ostrych słowach, obie strony nie straciły rockowego dystansu do całej tej sytuacji. Hook, śmiejąc się, przyznał, że wszyscy w tej sytuacji zachowują się jak małe dzieci, które potrzebują opieki dorosłych. A w takich przypadkach „do-rośli” oznaczają zazwyczaj prawników. Hookowi pozostało pozazdrościć końca R.E.M., którzy umieli skończyć z klasą. Oczywiście, były basista Joy Division nie wierzy, w ich bajkę o rozstaniu bez konfliktów – zdaniem Hooky’ego coś takiego nie istnieje. Zespół Micha-ela Stipe’a potrafił jednak, z szacunku dla fanów, zachować te konflikty dla sie-bie. Członkom New Order to się zdecy-dowanie nie powiodło.

MUZYKA JOY DIVISION

PRZENIOSŁA PUNKOWĄ

EKSPRESJĘ W ZUPEŁNIE NOWY, LIRYCZNY

WYMIAR, A DWIE PŁYTY GRUPY – „UNKNOWN

PLEASURES” I „CLOSER” – DO DZIŚ ODZYWAJĄ SIĘ ECHEM

W NAGRANIACH INNYCH ZESPOŁÓW.

60 01/12

LAIF_02_str_60_63_legenda_jd.indd 60 2/27/12 1:30 AM

LEGENDA / JOY DIVISIONWINNING THE BREAKUPCo robią obie strony związku, który roz-staje się w gniewie? Oczywiście – stara-ją się pokazać temu drugiemu, że bez niego poradzą sobie lepiej. Że znajdą sobie lepszego partnera i wreszcie będą mogły odetchnąć pełną piersią, zrealizo-wać swój potencjał. Innymi słowy – wal-czą o wygranie rozstania. Nasi bohaterowi stoczyli tę walkę w je-dyny możliwy dla siebie sposób – zakła-dając nowe zespoły. Sumner z Morrisem (przy współpracy innych muzyków) – Bad Lieutenant, a Hook – Freebass. Z tym ostatnim projektem wiąże się zresztą jed-na z zabawniejszych historii miłosno-mu-zycznych. We Freebass połączyli siły trzej basiści – Hook, Andy Rourke z The Smiths oraz Mani z Primal Scream. Nagrali materiał na płytę – po czym wybuchł mały skan-dal. Na swoim Twitterze Mani ogłosił ze-rwanie współpracy, obrzucając przy tym Hooka całymi garściami błota i substan-cji o podobnej konsystencji. „Dziwka bez talentu, która dorabia się na krwawicy Iana Curtisa” – to najłagodniejsze, co mógł przeczytać o sobie Hook. Nie-wydana jeszcze płyta nazwana została wdzięcznie kupą gówna, której miejsce jest na śmietniku. Następnie rozwścieczo-ny Mani ochłonął – i dokonał zwrotu o 180 stopni. Przeprosił kolegów za swo-je wypowiedzi i oznajmił, że jest bardzo dumny z tego, co razem zrobili. A Petera Hooka nazwał… jednym ze swoich praw-dziwych przyjaciół, których ma się tak niewielu w tym brudnym biznesie. Sam Hook, zaprawiony w uczuciowych bo-jach, przyjął całą tę histeryczną szamo-taninę z godną podziwu wyrozumiało-ścią. Jego komentarz? „Czy nikt z was nie pożarł się nigdy z osobą, którą ko-cha?”.

MIŁOŚĆ ZNÓW NAS POŁĄCZYCzy Sumner i Hook wrócą kiedykol-wiek do współpracy i wystąpią znów razem? Obaj są absolutnie pewni, że nie ma takiej możliwości. Za dużo zostało przez lata powiedziane i zro-bione, żeby można było myśleć o zasy-paniu przepaści między nimi. Ale jest coś, co zawsze ich będzie łączyć: przeszłość. I ta przeszłość ciągle dla nich powraca, wciąż na nowo podsy-cając ich nienawiść, ale, paradoksal-nie, również miłość, która przecież gdzieś głęboko w nich się nadal tli.

We wrześniu ubiegłego roku zespół New Order niespodziewanie reaktywo-wał się na dwa charytatywne koncerty, z których dochód przeznaczono na le-czenie długoletniego przyjaciela muzy-ków, reżysera Michaela Shamberga. Oczywiście powrót nastąpił bez Petera Hooka. On w ogóle nie uwierzył w szla-chetne intencje kolegów. Dobrze wiem, że to ściema – oni już potajemnie organi-zują trasę po Stanach. To wszystko tylko i wyłącznie dla kasy! – zagrzmiał z bez-silną frustracją. A z drugiej strony zdobył się na zaskakujące wy-znanie, które nijak nie paso-wało do oficjalnego, wo-jennego tonu jego wszystkich wypowie-dzi. Tak jakby te słowa wymsknęły mu się mi-mochodem. „Jestem szczęśliwy, że grają razem”. Więc jednak miłość?Z „miłosnym” repertu-arem przyjechał też Hook do Warszawy. Koncert był bowiem jednym z przystan-ków trasy, podczas której z zespołem The Light artysta wykonuje re-pertuar Joy Divi-sion. W wywia-dach ekscytuje się tą muzyką, którą dopiero te-raz, po wielu la-tach, odkrywa na nowo. I choć łatwo zrozumieć rozdraż-nienie Sumnera, który zarzuca Hookowi, że sa-mowolnie przywłaszczył sobie ich wspólne dzie-dzictwo, to chciałoby się wierzyć, że Hookym kie-rowało coś więcej niż że-rowanie na legendzie. Że w tym powrocie do początków odnajduje autentyczną pasję i roz-kosz, że kiedy wykonuje na scenie „Transmition” czy „Control”, uwalnia się od wszystkich złych przejść i frustracji, i całkowicie oddaje kompozycjom, które stworzył dawno temu ze swoimi najbliższymi przyjaciółmi.

PETER HOOK PRZYJECHAŁ DO WARSZAWY. KONCERT BYŁ JEDNYM Z PRZYSTANKÓW TRASY, PODCZAS KTÓREJ Z ZESPOŁEM THE LIGHT ARTYSTA WYKONUJE REPERTUAR JOY DIVISION.

FOT.

: MA

T. W

YTW

ÓRN

I PŁY

TOW

YCH

61

LAIF_02_str_60_63_legenda_jd.indd 61 2/27/12 1:30 AM

Page 62: Laif 01 2012

Kraków, miasto tysiąca knajp, każdej nocy tętni pulsem zabawy i rozpasania. Spra-gnieni wrażeń turyści błądzą od miejsca

do miejsca w poszukiwaniu dziewcząt do cało-wania. Jednak w programie Powolnego Obcho-du Miasta nie mogą ominąć kilku obligatoryj-nych punktów, które są doskonale znane autochtonom z cowieczornych posiedzeń. Kto słyszał o Krakowie, słyszał również o Pięk-nym Psie (ul. Sławkowska 6a). Jeśli czytuje lite-raturę, to Pięknego Psa zna prawdopodobnie z poezji i prozy Świetlickiego. Zresztą nie trze-ba być znawcą literatury – najbardziej kulto-wą knajpę Krakowa się po prostu zna. Zada-jąc krakusowi pytanie: „Gdzie by tu można wieczorem wyskoczyć?”, najprawdopodob-niej usłyszy się odpowiedź: „Wszystkie drogi prowadzą do Psa!”.Nasz turysta oczywiście nie ominie tego punktu programu. Wkraczając do środka, po prawej stronie ujrzy bar, do którego trudno się dopchać. Na stołkach przy kontuarze do wczesnych go-dzin porannych wysiadują stali bywalcy, do któ-rych należą najznamienitsze osobowości kra-kowskie, starzy i młodzi poeci, malarze, muzycy, mistrzowie kulinarni, ćmy barowe i diwy salono-we, znane tylko z tego, że przesiadują w Psie i/lub są bohaterkami tekstów Świetlickiego oraz cała masa osób, które artystami mienić się po-winny, chociaż nie wykonały innego dzieła niż kreacja własnego wizerunku, bo w Krakowie bycie artystą to stan ducha. O tych ostatnich śpiewają wokaliści WU-HAE, Guzik i Bzyk przy akompaniamencie jazzmanów Jarka Śmietany i Wojtka Karolaka (projekt Grube Ryby) w pio-sence „Artyści z Pięknego Psa”. Tekst piosenki jest mocno ironiczny. Jednak stałym bywalcom trzeba oddać sprawiedliwość – to właśnie ci lu-dzie tworzą klimat tego miejsca.Jeśli turysta zapragnie przerwy w dyskusji o sztu-ce z krakowską bohemą, może w każdej chwili zejść do podziemi, gdzie znajduje się przestrzeń do tańca. Pies jako miejsce bezkonkurencyjne wciąż zdobywa nową klientelę, więc co week-end parkiet jest szczelnie wypełniony. Godziny szczytu przypadają pomiędzy 1 a 3 rano. Piękny Pies to również koncerty, panele dyskusyj-ne, pokazy filmów oraz unikatowy miesięcznik artystyczny „Gadający Pies”, który został nomi-nowany do nagrody Kulturalne Odloty w katego-rii wydarzenie roku 2011. „Gadający Pies”

ma korzenie iście krakowskie, nawiązuje do lite-rackiego periodyku mówionego „NaGłos” z tym, że nie ogranicza się jedynie do literatury, ale zwiera również takie formy artystycznej pre-zentacji, jak film, performance, teatr, piosenka czy miniwykład.Ci, którzy nie byli jeszcze w Psie, niechaj się spie-szą, gdyż w związku z blokowaniem koncesji na alkohol przez wspólnotę mieszkaniową klub na Sławkowskiej działać będzie jedynie do 14 marca. Nie jest to pierwsze zamknięcie Piękne-go Psa, klub ma za sobą historię przeno-sin z ul. Św. Jana. Znów stają się aktualne słowa właściciel klubu Macieja Piotra Prusa z jego książki „Wyznania właściciela klubu Piękny Pies” ilustrowanej rysunkami bywalców (m.in. Marcina Świetlickiego, Pauliny Zielonej, Marci-na Maciejowskiego i Wilhelma Sasnala): – Gra-my już tak cicho, że nawet da się rozmawiać. Kiedy okazało się, że przeszkadzają im rowery na podwórku, postawiliśmy specjalny stojak. Ale sąsiadom naprawdę chodzi o to, abyśmy przestali istnieć. Żeby już nikt się tu nie spotykał, żeby nikt nikomu nie wyznawał miłości, żeby już nikt tu nie dyskutował o polityce, nie obalał rzą-dów, żeby nikt nie tańczył, nie śpiewał, nie pod-rywał chłopców albo dziewcząt przy barze, nie przytulał się w tańcu, nie płakał nad ludzkim losem, nie obalał literackich mitów, nie grał na trąbce, żeby Poeta Ogórek już tu nie przy-chodził, żeby zapanował martwy spokój, żeby nikt nie oddychał, żeby wreszcie ten Piękny Pies zamienił się w zakład kosmetyczny zamykany o dziewiętnastej.Rodzina i przyjaciele Psa wierzą jednak, że Pięk-ny Pies nie zniknie z mapy Krakowa, tak jak klienci bez problemu przenieśli się za swoim ulu-bionym klubem ze Św. Jana na Sławkowską, tak samo chętnie przeniosą się gdzie indziej. Ponoć władze miasta obiecują wesprzeć klub w znale-zieniu kolejnego lokum, czego sobie i innym ży-czymy! Zwłaszcza że ostatnio z Krakowa znik-nęło kilka innych ważnych punków życia nocnego, czy to z powodu spadających scho-dów (Kitch, Off, Caryca i Łubudu), czy rewitali-zacji budynków (Krzysztofory), na których reak-tywację również czekamy.

W KORESPONDENCJI Z KRAKOWA ZAMIATACZ PARKIETÓW,

CZYLI JUSTYNA KOWALSKA

WYMAZYWANIE, CZYLI ZNIKAJĄCE PUNKTY KRAKOWA

FOT.

: GRA

ŻYN

A S

IED

LEC

KA

62 01/12

LAIF_02_str_62_pieknypies.indd 62 2/27/12 1:32 AM

Page 63: Laif 01 2012

Kraków, miasto tysiąca knajp, każdej nocy tętni pulsem zabawy i rozpasania. Spra-gnieni wrażeń turyści błądzą od miejsca

do miejsca w poszukiwaniu dziewcząt do cało-wania. Jednak w programie Powolnego Obcho-du Miasta nie mogą ominąć kilku obligatoryj-nych punktów, które są doskonale znane autochtonom z cowieczornych posiedzeń. Kto słyszał o Krakowie, słyszał również o Pięk-nym Psie (ul. Sławkowska 6a). Jeśli czytuje lite-raturę, to Pięknego Psa zna prawdopodobnie z poezji i prozy Świetlickiego. Zresztą nie trze-ba być znawcą literatury – najbardziej kulto-wą knajpę Krakowa się po prostu zna. Zada-jąc krakusowi pytanie: „Gdzie by tu można wieczorem wyskoczyć?”, najprawdopodob-niej usłyszy się odpowiedź: „Wszystkie drogi prowadzą do Psa!”.Nasz turysta oczywiście nie ominie tego punktu programu. Wkraczając do środka, po prawej stronie ujrzy bar, do którego trudno się dopchać. Na stołkach przy kontuarze do wczesnych go-dzin porannych wysiadują stali bywalcy, do któ-rych należą najznamienitsze osobowości kra-kowskie, starzy i młodzi poeci, malarze, muzycy, mistrzowie kulinarni, ćmy barowe i diwy salono-we, znane tylko z tego, że przesiadują w Psie i/lub są bohaterkami tekstów Świetlickiego oraz cała masa osób, które artystami mienić się po-winny, chociaż nie wykonały innego dzieła niż kreacja własnego wizerunku, bo w Krakowie bycie artystą to stan ducha. O tych ostatnich śpiewają wokaliści WU-HAE, Guzik i Bzyk przy akompaniamencie jazzmanów Jarka Śmietany i Wojtka Karolaka (projekt Grube Ryby) w pio-sence „Artyści z Pięknego Psa”. Tekst piosenki jest mocno ironiczny. Jednak stałym bywalcom trzeba oddać sprawiedliwość – to właśnie ci lu-dzie tworzą klimat tego miejsca.Jeśli turysta zapragnie przerwy w dyskusji o sztu-ce z krakowską bohemą, może w każdej chwili zejść do podziemi, gdzie znajduje się przestrzeń do tańca. Pies jako miejsce bezkonkurencyjne wciąż zdobywa nową klientelę, więc co week-end parkiet jest szczelnie wypełniony. Godziny szczytu przypadają pomiędzy 1 a 3 rano. Piękny Pies to również koncerty, panele dyskusyj-ne, pokazy filmów oraz unikatowy miesięcznik artystyczny „Gadający Pies”, który został nomi-nowany do nagrody Kulturalne Odloty w katego-rii wydarzenie roku 2011. „Gadający Pies”

ma korzenie iście krakowskie, nawiązuje do lite-rackiego periodyku mówionego „NaGłos” z tym, że nie ogranicza się jedynie do literatury, ale zwiera również takie formy artystycznej pre-zentacji, jak film, performance, teatr, piosenka czy miniwykład.Ci, którzy nie byli jeszcze w Psie, niechaj się spie-szą, gdyż w związku z blokowaniem koncesji na alkohol przez wspólnotę mieszkaniową klub na Sławkowskiej działać będzie jedynie do 14 marca. Nie jest to pierwsze zamknięcie Piękne-go Psa, klub ma za sobą historię przeno-sin z ul. Św. Jana. Znów stają się aktualne słowa właściciel klubu Macieja Piotra Prusa z jego książki „Wyznania właściciela klubu Piękny Pies” ilustrowanej rysunkami bywalców (m.in. Marcina Świetlickiego, Pauliny Zielonej, Marci-na Maciejowskiego i Wilhelma Sasnala): – Gra-my już tak cicho, że nawet da się rozmawiać. Kiedy okazało się, że przeszkadzają im rowery na podwórku, postawiliśmy specjalny stojak. Ale sąsiadom naprawdę chodzi o to, abyśmy przestali istnieć. Żeby już nikt się tu nie spotykał, żeby nikt nikomu nie wyznawał miłości, żeby już nikt tu nie dyskutował o polityce, nie obalał rzą-dów, żeby nikt nie tańczył, nie śpiewał, nie pod-rywał chłopców albo dziewcząt przy barze, nie przytulał się w tańcu, nie płakał nad ludzkim losem, nie obalał literackich mitów, nie grał na trąbce, żeby Poeta Ogórek już tu nie przy-chodził, żeby zapanował martwy spokój, żeby nikt nie oddychał, żeby wreszcie ten Piękny Pies zamienił się w zakład kosmetyczny zamykany o dziewiętnastej.Rodzina i przyjaciele Psa wierzą jednak, że Pięk-ny Pies nie zniknie z mapy Krakowa, tak jak klienci bez problemu przenieśli się za swoim ulu-bionym klubem ze Św. Jana na Sławkowską, tak samo chętnie przeniosą się gdzie indziej. Ponoć władze miasta obiecują wesprzeć klub w znale-zieniu kolejnego lokum, czego sobie i innym ży-czymy! Zwłaszcza że ostatnio z Krakowa znik-nęło kilka innych ważnych punków życia nocnego, czy to z powodu spadających scho-dów (Kitch, Off, Caryca i Łubudu), czy rewitali-zacji budynków (Krzysztofory), na których reak-tywację również czekamy.

W KORESPONDENCJI Z KRAKOWA ZAMIATACZ PARKIETÓW,

CZYLI JUSTYNA KOWALSKA

WYMAZYWANIE, CZYLI ZNIKAJĄCE PUNKTY KRAKOWA

FOT.

: GRA

ŻYN

A S

IED

LEC

KA

62 01/12

LAIF_02_str_62_pieknypies.indd 62 2/27/12 1:32 AM LAIF_02_str_62_pieknypies.indd 63 2/27/12 1:33 AM

Page 64: Laif 01 2012

BIE-Awokado_LAJF_210x280_DRUK_22-02-2012.pdf 1 2012-02-22 08:41:28

LAIF_02_str_62_pieknypies.indd 64 2/27/12 1:33 AM