plyn pod prad nr 34

20
>>> Bezpłatny Magazyn Studencki ISSN 1507-210X www.podprad.pl wygraj nagrodę - strona 14 Jakub Gręda dwukrotny mistrz świata w tańcu hip hop Jak zbudowano biznes od zera? nr 34/marzec 2010

Upload: katarzyna-michalowska

Post on 14-Mar-2016

230 views

Category:

Documents


4 download

DESCRIPTION

Budowanie nie tylko domów. Proces niszczenia jest łatwiejszy niż budowanie. Tak samo łatwiej powiedzieć coś bez przemyślenia i kontroli, niż zapanować nad sobą. Niestety nie wystarczy zastosować odpowiedniego schematu, by wszystko doskonale się ułożyło. Do budowania relacji trzeba dołożyć przebaczenie i przeroszenie. Jak przebaczyć, jeśli czujemy się zranieni? Co zrobić, jeśli przeproszenie traktujemy jak porażkę? Niestety nie znajdziemy tu dobrych wieści – nie ma innej drogi. Wzór na budowanie relacji jest o wiele bardziej skomplikowany niż wyliczenie naprężeń występujących w drapaczu chmur. W tym numerze rozmowa z Jakubem Grędą oraz ciekawa historia o tym, „Jak zbudowano biznes od zera?”.

TRANSCRIPT

Page 1: Plyn Pod Prad nr 34

>>> Bezpłatny Magazyn Studencki

issn

150

7-21

0x

www.podprad.pl

wygraj nagrodę - strona 14

Jakub Gręda dwukrotny mistrz

świata w tańcu hip hop

Jak zbudowano biznes od zera?

nr 34/marzec 2010

Page 2: Plyn Pod Prad nr 34

Drogowskazy kariery to ogólnopolski projekt organizo-wany przez Niezależne Zrzesze-nie studentów. Ma on na celu sze-rzenie ducha przedsiębiorczości wśród młodych ludzi, a także wska-zanie im możliwości zdobycia cen-nego doświadczenia zawodowego już podczas studiów. Z drugiej zaś strony umożliwia firmom kontakt z potencjalnymi praktykantami, pracownikami oraz klientami. W ramach projektu odbywają się debaty, szkolenia oraz warsztaty, w których uczestniczą studenci.

Wszystkie wydarzenia w ramach wielkopolskich Drogowskazów Kariery odbędą się w drugiej połowie marca 2010 r. na poznańskich uczelniach uczestniczących w projekcie tj. Uniwersytecie Ekonomicznym, Politech-nice Poznańskiej oraz Uniwersytecie Przyrodniczym.

MEGA ConfErEnCEs 2010 to już trzecia edycja konferencji, poświęcona zagadnieniom z dzie-dziny marketingu oraz przedsię-biorczości (dwie oddzielne ścieżki). MEGA 2010 (Marketing & Entre-preneurship Global Academy) nawiązuje do wykorzystania nowo-czesnych technologii i rozwiązań biznesowych – w celu osiągnię-cia sukcesu oraz nabycia cennych i rzadkich umiejętności.

Konferencje skupiają studentów o zróżnicowanym doświadczeniu, kierunku oraz roku studiów, zainteresowanych zdobyciem specjalistycznej wiedzy z zakresu przedsiębiorczości, marketingu, technologii informacyjnych, finansów oraz odpowiedzialnego biznesu. Podczas trzydniowego wydarzenia uczestnicy mają szansę wzięcia udziału w szkoleniach i warsztatach prowadzonych w języ-ku angielskim przez wysokiej klasy ekspertów w danej dziedzinie.

W tym roku MEGA odbędzie się pod Łodzią w centrum konferencyj-nym w spale w dniach 26-28.02.2010.

www.mega2010.pl

W  kategorii Na powierzchni rzeczywisto-ści wygrała Anna Kokoszka za zdjęcie

W oczach tkwi siła duszy. Drugie i  trzecie miej-sce zajęli kolejno: Maciej Przemyk za fotogra-fię Kapcie oraz Dominik Ciula za Spacer z  tatą. Przyznano również wyróżnienia pracom: Orkie-stra Lajkonika Marcina Szczepańskiego i Mgnienie Piotra Brzozowskiego.

Zdaniem jurora prof. UJ dr hab. Kazimierza Wolnego-Zmorzyńskiego zdjęcia te przedsta-wiają klasyczną fotografię prasową z  uchwyce-niem decydującej dla bohatera chwili. Autorzy przekazują odbiorcom swoje specyficzne spoj-rzenie na zastaną rzeczywistość.

Zdjęcie Przestrzeń intymna Michaliny Rolnik zostało nagrodzone w kategorii Pomiędzy światem a człowiekiem. Drugą nagrodę otrzymała Justyna Dolecińska za pracę Na ziemi. Trzecią natomiast Patrycja Siwiec za fotografię Rebeliantka.

Pierwsze miejsce w  kategorii W  głębinach świadomości zajęła Monika Marek za zdjęcie zaty-tułowane Khaghogh Orhnek. Drugie: praca Dzię-kuję Katarzyny Achtelik. Trzecią nagrodę otrzymał Michał Lichtarski za fotografię Plaża 2. Praca Jest teraz Aleksandry Iwańczak została wyróżniona.

W  opinii Jury zdjęcia nagrodzone w  drugiej i trzeciej kategorii wyróżniają się odwagą, niekon-wencjonalnością i niedosłownym ujęciem tematu.

Jury w  składzie: prof. UJ dr hab. Kazi-mierz Wolny-Zmorzyński, dr Ewa Augustyniak, dr Krzysztof Groń, Tomasz Wiech i Marek Augu-styński dokonało wyboru spośród ponad stu prac nadesłanych przez sześćdziesięciu uczestników.

Ideą konkursu Głębia Spojrzenia są słowa foto-reportera Henry’ego Cartier-Bressona: Kiedy fotografuję, to otwartym okiem patrzę na świat, a zamkniętym spoglądam w głąb siebie.

www.glebiaspojrzenia.unl.pl

Konkurs Fotograficzny GłęBia SpoJrzenia!

Znamy już laureatów pierwszej edycji Konkursu Głębia

Spojrzenia. Według Tomasza Wiecha, poziom był naprawdę

dobry. – Po rzetelnej selekcji na stole zostały najlepsze zdję-

cia. Co do pierwszych miejsc byliśmy jednomyślni. Wybór

kolejnych wymagał negocjacji.

Anna Kokoszka, W oczach tkwi siła duszy

Michalina Rolnik, Przestrzeń intymna

Marcin Szczepanski, Orkiestra lajkonika

Piotr Brzozowski, Mgnienie

Dom

inik

Cula

, Spa

cer z

tatą

10, jubileuszowa edycja YoUnG ProJECT MAnAGE-MEnT ProGrAM

Jeżeli czujesz się na siłach, wie-rzysz, że masz w sobie zadatki na organizatora i już dziś chcesz za-dbać o swoją karierę zawodową, zgłoś się do udziału w jubileuszo-wym konkursie!Aby to zrobić, wystarczy jedynie zarejestrować się na stronie konkursu www.ypmp.pl i przesłać wraz z CV esej na jeden z wymienionych poniżej tematów: 1. Zmiana w projekcie szansą na sukces2. Kreatywność w projekcie – niekonwencjonalne rozwiązania problemów3. Od grupy do zespołu – umiejętność motywowania siłą lidera4. Jak ugryźć projekt IT ? – najtrudniejszy pierwszy krok5. CSR + PM= strzał w 10? Czy to połączenie wspomaga czy utrudnia osiągnię-cie celów projektu? (CSR – Corporate Social Responsibility; PM – Project Mana-gement) Termin nadsyłania prac upływa 19 kwietnia 2010 roku.

|www.podprad.pl2

Page 3: Plyn Pod Prad nr 34

www.podprad.pl| 3

wstę

pnia

k

Denerwuje mnie to, że ktoś sprzedał Jezusa za kilkanaście złotych. Zaraz po tym, jak oderwał go z nagrobka mojej babci. Jedyna jego wina, że był

metalową figurką.

BarYKaDY Denerwuje mnie to, że ktoś urwał

Oskarowi (temu od Blaszanego bębenka) jego pałeczki. Całej rzeźby, znajdującej się niedaleko miejsca, gdzie dzieciństwo spędził autor powieści, nie wyrwano pewnie tylko dlatego, że była zbyt ciężka. Nie warto już chyba nawet wspominać o  tym, że zawsze znajdą się jacyś miłośnicy trakcji kolejowej czy histo-rycznych napisów znad bramy obozu.

Denerwuje mnie, gdy świeżo poma-lowaną ścianę budynku pokrywa się, przy pomocy dwóch kolorów farby w sprayu, napisami, których i tak więk-szość ludzi nie jest w  stanie odczytać. Denerwuje mnie, że za sugestię, iż to nie sztuka a zwykły wandalizm, grozi mi

się uszkodzeniem ciała. Słyszałem, to wiem. Denerwują mnie ludzie, którzy prostotę w  zakresie komunikacji pod-noszą do rangi pierwszej zasady, kon-sekwentnie ograniczając swój język do kilku słów na literę k, j czy p.

Denerwują mnie właściciele psów, któ-rych pupile zanieczyszczają chodniki. Pan czy pani po drugiej stronie smyczy humor ma niezmącony – nie oni w to wdepną. Denerwuje mnie, że rozmowy na temat polityki noszą znamiona bójki, tym więk-szej, im więcej gapiów się zbierze. Dener-wują mnie kibice piłkarscy, którzy być może nigdy w życiu nie kopnęli celnie piłki, ale na pewno wiele razy kopali innych pił-karskich kibiców. Denerwuje mnie fakt, że

Praca nad rozwijaniem przyjaźni jest bardziej skompliko-wana niż budowanie domu. Dom buduje się według

konkretnych wytycznych, relacje międzyludzkie niestety rzą-dzą się swoimi prawami.

Co sprawia, że czujemy, iż nam zależy na kimś? Psycho-logowie przekonują, że lubimy kogoś, bo ma u nas dodatni depozyt emocjonalny. Nie lubimy, bo kilka razy podpadł. Niby proste, ale zaczyna się zupełnie gmatwać, gdy spojrzymy na problem zarówno kobiecym, jak i męskim okiem. Każde z nich odmiennie do tego podchodzi. Mężczyzna myśli, że zarobi dużo punktów u kobiety, jeśli zrobi dla niej coś wielkiego – twierdzi doradca i autor poradnik ów dr John Gray. W oczach kobiety, niezależnie czy dar wyrażający miłość jest wielki czy mały, każdy wart jest tyle samo. Jeden punkt. Mężczyzna zazwyczaj nie zdaje sobie sprawy, że dla kobiety drobne rze-czy są równie ważne jak te wielkie. Kobieta potrzebuje wielu wyrazów miłości, by czuć się kochaną. Pod koniec miesiąca, gdy oboje spraw-dzają stan konta, powstaje problem. On myśli: mam 250 punktów. Nie będzie miała mi za złe, jeśli przez tydzień się nie odezwę. Ale dziewczyna myśli: ma tylko 10 punktów. Lepiej będzie dla niego, jeśli zadzwoni. To nie dlatego, że ona nie ceni rze-czy, które on robił. Ona po pro-stu nie chce jednego, ale wiel-kiego okazywania uczuć. Ocze-kuje ciągłego przypominania jej, że ktoś troszczy się o nią. A to dopiero początek, bo Psychology Today pisze,

cwaniactwo jest zaletą, pewnie dlatego, że sam do cwaniaków nie należę. Dener-wuje mnie, że nic się tak dobrze nie sprze-daje jak chamstwo.

Denerwuje mnie to, że już nawet przestaję się denerwować, bo najzwy-czajniej w  świecie się przyzwyczajam. Przeraża mnie to, że gdy patrzy się na zachowanie niektórych ludzi, traci się resztki ochoty, by z nimi rozmawiać, bo jest się przekonanym, że taka rozmowa byłaby jałowa. I  tylko jedno mnie zasta-nawia. Czy w  takich warunkach cokol-wiek da się zbudować? Tak, da się. Dzielące nas płoty, mury i barykady.

dominik

że jedna awantura niweczy dwadzieścia dobrych czynów. Badania prowadzone przez dr Clifforda Notariusa i Howarda Markhama mówią o tym, że jedna nieuprzejmość anuluje wiele godzin okazywania dobra partnerowi. Klucz do popraw-nych relacji to nauczenie się radzenia z gniewem i panowanie nad negatywnym zachowaniem. Ważne jest, by szukać sposo-bów na wyrażanie uczuć w konstruktywny sposób.

Wzór na budowanie relacji jest o wiele bardziej skompli-kowany niż wyliczenie naprężeń występujących w drapaczu chmur.

Doświadczamy tego na własnej skórze w grupie redak-cyjnej. Czasami mamy odmienne zdania, jednak uczymy się być konstruktywni. Podkreślam, uczymy się, ponieważ róż-nie to wychodzi. Jednak, gdy powiemy sobie kilka niemiłych słów, staramy się wybaczać. Budowanie zespołu i przyjem-

nej atmosfery pracy nie jest łatwe. Wymaga wysiłku, ale gdy się uda, daje dużą satysfakcję.

Zdjęcie przy wstęp-niaku to zespół redakcyjny

płyń PODPRĄD. Pozdra-wiamy wszystkich czy-telników. Jestem cie-kawa, czy osobom na fotografii nie przycho-dzi do głowy wyświech-

tane powiedzenie z redak-cją, tak jak z rodziną, ład-

nie tylko na zdjęciu. Mam nadzieję, że jednak nie. Kasia Michałowska [email protected]

Anna Kokoszka, W oczach tkwi siła duszy

Michalina Rolnik, Przestrzeń intymna

Marcin Szczepanski, Orkiestra lajkonika

foto: Marcin Hołowiński

Page 4: Plyn Pod Prad nr 34

|www.podprad.pl4

Zbigniew Ługowski pracował jako Project Manager w  firmie IT two-

rzącej oprogramowanie dla klientów w  Wielkiej Brytanii. Po około dziesięciu latach zrezygnował z  pracy, aby poszu-kać czegoś innego. Pomysł otworzenia sklepu internetowego przyszedł niespo-dziewanie. Podczas jednej z wielu wizyt w  Wielkiej Brytanii, otrzymał od znajo-mego adres sklepu internetowego ofe-rującego różne ciekawe gadżety. Zbi-gniew na początek pre-numerował newslet-ter tego sklepu. – Nie miałem wtedy planu. Jednak, mając dodat-kowo pełne popar-cie małżonki, zaryzy-kowałem i  zabrałem się do pracy. Klę-ski nie brałem pod uwagę – wyznaje. Postanowił otworzyć podobny sklep, tyle że w Polsce. Wiedział, co należy zrobić, aby pomysł zrealizować od strony tech-nicznej. Do tego prowadził już wcześniej działalność gospodarczą, więc formalno-ści z  tym związane również nie stano-wiły trudności. I w ten sposób rozpoczął budowanie firmy.

Ryzyko się opłaca– Po opracowaniu biznesplanu

i uzyskaniu kredytu musiałem poszukać dodatkowych środków na rozpoczę-cie – łącznie chciałem zebrać około 150 tys. zł na szczęście kolega z tech-nikum miał nieco wolnych środ-ków i  chętnie je zainwestował, więc założyliśmy wraz z  żonami rodzinną spółkę cywilną – mówi. Rozpoczęło się poszukiwanie dostawcy. Po krót-

kim czasie kupił kilka palet starannie wybranych produk-tów. Do tego uzy-skał zgodę na prze-tłumaczenie opisów do produktów oraz

pozwolenie na wykorzystanie ich zdjęć, a  to pozwoliło szybko urucho-mić sklep z  ciekawą ofertą. – Dzięki poczcie pantoflowej pierwszego dnia, 4 listopada 2005 roku, odwiedziło nas około 3000 osób. Po kilku tygodniach nastał grudzień, więc towar znikał szybko. Zaczynaliśmy nabierać pew-ności, że to dobry sposób na biznes – mówi Ługowski.

Reklama bez pieniędzyCały sukces obył się praktycz-

nie bez nakładów finansowych na reklamy. Obecnie dzięki sieci partner-skiej i współpracy z różnymi serwisami internetowymi, serwis Toys4Boys.pl uzyskuje kilka tysięcy wizyt dziennie. Również i plany na przyszłość są obie-cujące. – W chwili obecnej planujemy powiększać nasz asortyment, szcze-gólnie w  zakresie ciekawych marko-wych zabawek. Na naszym rynku jest bardzo dużo wątpliwej jakości zaba-wek, ciągle brakuje tych ładnych i cie-kawych, więc mamy nadzieję zapełnić lukę – mówi.

czas na apaRtament w Hiszpanii

Emilia Krupa podczas studiów zaj-mowała się marketingiem, natomiast jej koleżanka Małgosia Wargocka nie-ruchomościami. W  pewnym momen-cie obie postanowiły wykorzystać swoje dotychczasowe doświadczenie w pracy na własny rachunek. Dlatego pomysł na biznes nie mógł być inny – otwo-rzyły firmę doradczą Casa en Sol zaj-mującą się nieruchomościami w  Hisz-panii. Przepis był prosty. Najlepsze roz-wiązania dostępne na rynku umieścić w swojej ofercie i dodać kilka bonusów. – To jest idealny moment, aby zain-westować w  nieruchomość w  Hiszpa-nii. Pod koniec 2007 roku ich ceny dra-stycznie spadły. Obecnie może pozwo-lić sobie na nie prawie każdy. W cenie 50-metrowego mieszkania na warszaw-skim Ursynowie można kupić w  pełni wyposażony apartament nad morzem w rejonie Costa Blanca – tłumaczy Emi-lia Krupa.

stRona inteRnetowa to już sukces

Początki były trudne. Aby firma została zauważona i liczyła się na rynku, musi mieć lokal w atrakcyjnym miejscu.

– Udało się znaleźć biuro w  samym centrum na Alejach Jerozolimskich i to bezpośrednio u właściciela – wspomina Emilia. Kolejnym krokiem było przygo-towanie strony internetowej bogatej w materiały i najciekawsze oferty. Tutaj nie obyło się bez problemów. Znajomy grafik, który podjął się zadania, przez długi czas nie dawał znaku życia, a póź-niej wycofał się z pomocy. Zbudowa-nie strony internetowej musiały więc zlecić profesjonalistom, co wiązało się z  dodatkowymi kosztami. Ale za to efekty przerosły ich oczekiwania – strona była profesjonalna, można było znaleźć na niej wszystko. W ciągu kilku tygodni stała się równie popularna, jak konkurencyjne serwisy działające od lat.

pomysł odniósł sukces bez nakładów

finansowycH na Reklamę

rozKręcić SwóJ BizneS

Emilia Krupa i Małgorzata Wargocka

Page 5: Plyn Pod Prad nr 34

www.podprad.pl| 5

dobRa ofeRta to podstawaKolejnym krokiem było nawiązanie

współpracy z agencjami i deweloperami w Hiszpanii. Zaczęły się wyjazdy i dłu-gie negocjacje warunków współpracy. – Firmy w Hiszpanii niekiedy wygrywają w  negocjacjach z  powodu przewagi językowej. Polscy pośrednicy, nawet jeżeli znają hiszpański to tylko w sposób okrojony, tak aby pojechać na wakacje i zwiedzić miasto. Natomiast Gosia uczy od lat hiszpańskiego w  szkole języko-wej, więc nie mieliśmy trudności pod-czas negocjacji. Dostałyśmy to, na czym nam zależało, a nawet niektóre oferty są dostępne tylko u nas – mówi Emilia.

Firma działa zaledwie pół roku, a już osiągnęła wszystkie wyznaczone cele. Jest rozpoznawalna na rynku, posiada

konkurencyjną ofertę. A  najważniejsze, że dziewczyny robią to, co lubią.

zbudujmy RobotaWojtek Syrocki stawia na innowacje

– prowadzi zajęcia z  robotyki dla dzieci i  korzysta przy tym z  klocków Lego. Pomysł okazał się strzałem w  dziesiątkę, choć to nie on jest jego autorem. – Na Politechnice Gdańskiej, gdzie się uczy-łem, realizowaliśmy konkursy dla studen-tów właśnie z tej tematyki. Były to bardzo duże projekty, w którym udział brali stu-denci z kilku krajów Europy, a nawet było kilku przedstawicieli z  Kanady – mówi. Takie projekty kończyły otwarte konkursy, na które studenci zapraszali publiczność. Zawsze sporą część widowni stanowiły dzieci. Rodzice często pytali, czy podobne

Czy, mimo ukończonych studiów

i licznych fakultetów, czujesz się

niepewnie na rynku pracy? Możesz

być spokojny, oni byli w podobnej

sytuacji. Ale wystarczył dobry

pomysł i odrobina cierpliwości,

aby z niewielkiego przedsięwzięcia

powstała dobrze zarabiająca firma.

kursy są też organizowane dla najmłod-szych. Niestety taka oferta nie istniała, więc Wojtek Syrocki postanowił ją stwo-rzyć. A jak to wygląda w praktyce? Dzieci na zajęciach budują konstrukcje z klocków Lego, a później piszą program, by wypeł-niały proste zadania jak np. pokonywanie labiryntu lub podążanie za czarną linią. – Najważniejsze jest to, że dziecko od razu widzi efekty swojej pracy. Z jednej strony jest to bardzo dobra motywacja do pracy, z  drugiej sposób rozwijania umiejętności programistycznych, technicznych i manu-alnych – mówi.

uścisk pRemieRa Firmę założył jeszcze na studiach.

Równolegle jego kolega założył firmę handlową, która miała sprzedawać tego

typu roboty i  zabawki dydaktyczne. Po mniej więcej pół roku porozumieli się, że będą robić to razem. Kolega zajmo-wał się częścią handlową a Syrocki edu-kacyjną. Jednak to by się nie udało, gdyby nie pomoc Akademickich Inkubatorów Przedsiębiorczości. – Mój biznes był dość innowacyjny, ale dzięki Inkubatorowi nie musiałem się martwić o  księgowość, podatki, biuro i wszelkie kwestie prawne. – Dzięki temu przez pierwsze dwa lata mogłem rozwijać tylko swój pomysł – tłumaczy. Wkrótce po tym został laure-atem II Ogólnopolskiego Konkursu na Najlepsze Biznesplany realizowanego w  AIP – nagrody wręczył sam premier. Taki sukces dodaje skrzydeł.

Tomasz Zdunek

bizn

esfoto: 123RF

Page 6: Plyn Pod Prad nr 34

Patrzył na spokojnie falujące, odpływa-jące gdzieś ku morzu, strumienie Wisły.

Bo nigdy nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Nagle zbliżając się do miejsca, w którym stałam, wyrzucił w przestrzeń te słowa.

– Nigdy nie zrobiłbym tego po raz drugi. Nigdy bym się tak nie stoczył. Pani mi pewnie nie uwierzy, ale ja byłem szczę-śliwym człowiekiem, miałem wszystko. Tak sobie teraz myślę, że biedni to naprawdę szczęśliwi ludzie, mając nie-wiele, tak naprawdę mogą tylko zyskać. Jedyne, co może się w ich życiu zmienić to obrót na lepsze. Ja miałem wszystko i wszystko straciłem. Nie potrafiłem sobie z tym poradzić, nie umiałem zacząć życia od zera, nie chciałem żyć jak biedak. Nie potrafiłem bez pieniędzy. Zacząłem pić. Na umór, na zapomnienie, na pod-barwienie sobie świata. Tak było łatwiej. Tanie wino szybciej zmienia świat na lep-sze niż faktyczne budowanie go w rzeczy-wistości. Stałem się nałogowym alkoholi-kiem. Największym tchórzem świata nie potrafiącym unieść swojego życia. Zamiast wziąć się w garść, ja wciąż w garść bra-łem tylko kolejną flaszkę. Ale zmieniłem się, wie pani? Teraz tak nie chcę. Choć teraz to już tak naprawdę niewiele mogę. Zazdroszczę pani. Pani taka młoda, może jeszcze wszystko osiągnąć, tyle zbudować. Ja też miałem kiedyś wielkie plany: dom, rodzina, dobra praca. I proszę zobaczyć jak skończyłem.

Widzę, że czyta pani poważną książkę. Dobrze, wie pani, ja też studiowałem, ale nieważne, ja nie o tym. Chciałem powie-dzieć, że wykształcenie jest potrzebne, na pewno, ale niech się pani nie da pochłonąć. Niech pani zbuduje sobie dom, żeby było do czego wracać po tym całym dniu robienia kariery. Młodzi są dziś tacy zabiegani. Ja mam nadzieję, że nie zapomną o najważniejszym, że nie skończą jak ja. Mądrzejsi, może z dyplo-mem i kilkoma tytułami, ale również tak samo nieszczęśliwie jak ja, bezdomni. Niech pani znajdzie mieszkanie dla swo-jego serca i siebie samej.

wyznaniea ludzie patRzyli...

Bo dziwna to była para. W dobrze skrojonym płaszczu i stertą podręcz-ników pod pachą mogłam stanowić niezwykły kontrast dla podziurawio-nej koszuli mojego rozmówcy i jego przetartej reklamówki zwisającej mu z ramienia.

Ludzie dziwnie patrzyli, ale nasza rozmowa toczyła się spokojnie dalej. Bo choć postać zaniedbanego, tajem-niczego 30-kilku latka wydawała się być na pierwszy rzut oka mało pociągająca, słowa jakie przekazał w czasie kilkumi-nutowego, spontanicznego monologu, były naprawdę intrygujące.

Mężczyzna mówił dalej:– Kiedyś nie doceniałem tego miej-

sca. Wie pani, ile ja tu czasu przeleża-łem na tej trawie? Całkiem zalany. Nie przez rzekę, przez sie-bie samego. Taka bole-sna ta moja bezdom-ność była. Dziś praw-dziwego domu dalej nie mam, ale już dbam o siebie. Wie pani, bo ja tak nie lubię czuć się brudny. Poznałem wielu wspania-łych ludzi. Taka pani Bernadka, śmieszna kobieta, zawsze daje mi kilka golarek mówiąc ze wstydem: ale nie wiem czy będą cięły. Dzieli się tym co ma na zby-ciu, ale ważne, że się w ogóle dzieli, prawda? (śmieje się)

Ja wiem, dla wielu ogolona buzia to pewnie jakiś śmieszny drobiazg, ale dla mnie trochę mniej zaniedbany wizeru-nek to cała moja godność.

A naprzeciwko mam taką panią ze sklepu. Proszę zobaczyć, co dziś dosta-łem prawdziwy słoik dżemu. Wczoraj dostałem konserwy i pasztet.

śmiało, pRoszę, ja się cHętnie podzielę...

...proszę się nie wstydzić. Ja jesz-cze mam trochę resztek z wczoraj. Sły-szę że w brzuchu burczy, jeśli pani jest głodna, proszę uprzejmie zjeść razem

ze mną – z uśmiechem zakończył swoją nagłą propozycję.

– Czy zawsze jest pan tak życzliwy dla ludzi?

– Ja? Zawsze. Nie często mam jed-nak okazję, wie pani, jak to jest. Ludzie się brzydzą, wstydzą rozmawiać z takimi jak ja. Uważają się za lepszych. Albo może po prostu zwyczajnie nie mają czasu usiąść, porozmawiać. Tak to już jest, nie raz dostawałem od chuliganów za to, że jestem.

Za to, że śmierdzę, tak usłyszałem, ostatnio od jakiejś bandy, która zaatako-wała mnie tutaj niedaleko po zmroku. Podeszli, zaczęli mnie tarmosić, potłukli trochę. W końcu usłyszałem od jednego z nich, że to wszystko za to, że zanie-czyszczam powietrze. Zaczęli się śmiać, ale wreszcie sobie poszli. Przeleżałem

wtedy całą noc na tra-wie, nie mogąc się ruszyć. Ale rano było już lepiej... Mężczyzna nie chciał wracać do tamtych chwil. Historia tamtej nocy urywa się zatem niedokończona.

Nasza rozmowa również powoli zaczęła dobiegać końca.

Stracił życie ze strachu, z braku sił i  motywacji, z braku wsparcia. Na początku faktycznie można było poczuć do niego wielką litość. Odchodząc od niego po skończonej rozmowie, pomy-ślałam sobie jednak, że facet mimo wszystko jest chyba szczęśliwszy niż nie-jeden z nas. Odnalazł w życiu to, co naj-ważniejsze: życzliwych przyjaciół, bez-interesowność, wartość prostych, nie-docenianych przez wielu drobiazgów, piękno świata. Żegnając się, usłyszałam bowiem od niego takie słowa:

– Ja już nie mogę być smutny. No bo jak tu się smucić, kiedy budząc się każ-dego ranka, zamiast patrzeć na mar-murowe zimne ściany jak wszyscy, ja co dzień otwie-ram oczy na niebo?

Agnieszka Szarek

Przychodzą o czasie. Wolontariuszy wita dwójka pracowników socjal-

nych. Dookoła panuje zamieszanie. Wchodzą do małego gabinetu. Pra-cownik socjalny szuka na jednej z półek kredensu gotowe kwestionariusze do wypełnienia. Wygląda na dość zado-wolonego z  pomocy. Potem prowadzi studentów przez żółty, wąski koryta-rzyk na najwyższe piętro budynku. Pod-ekscytowani, choć obawiający się tego, co zastaną, wolontariusze podążają za swoim przewodnikiem, dokładnie przy-glądając się otoczeniu. Gdy dochodzą do drzwi prowadzących na korytarz ostatniego piętra, na ich twarzy maluje się wyraźne zdenerwowanie. Nie wie-dzą, czy uda im się nawiązać dobry kon-takt z rozmówcami, o których wcześniej słyszeli niewyobrażalne historie.

nie czujemy się bezdomni…Pracownik socjalny puka do drzwi.

Nie czekając na zaproszenie, wchodzi do środka. Zamieszkująca pokój wraz z dwójką dzieci kobieta, pyta zaniepo-kojona, co się stało.

– Badania są. Odpowie pani na pyta-nia. Zostawię u pani studentów – naka-zuje jej pracownik, po czym wychodzi z pokoju.

Studenci wchodzą niepewnym kro-kiem do środka. Nie spodziewali się, że będą prowadzić wywiady bez nad-zoru. Siadają na dwóch krzesłach, usta-wionych przy wejściu. Przemierzają pokój wzrokiem. Dwie małe kanapy, stolik, łóżeczko dziecięce, rozstawiona suszarka na pranie i wspomniane krze-sła, stanowiły cały wystrój.

wie pani, ile ja tu czasu pRzeleżałem

na tej tRawie?

|www.podprad.pl6

Nieo

czek

iwaN

efo

to: 1

23RF

Stanął przed

nadwiślańskim

murkiem, ze zgarbioną

głową zwracając się

w stronę rzeki. Nikogo

nie zaczepiał, nikogo

o nic nie prosił, nikomu

nie ubliżał.

Page 7: Plyn Pod Prad nr 34

www.podprad.pl| 7

bezd

omno

ść

niewątpliwie cywilizacja, w któ-rej żyjemy, jest cywilizacją kon-

sumentów. Jeżeli człowiek przesta-nie posiadać pewne minimum, zostaje odrzucony na margines, a wartość jego życia zostaje radykalnie umniejszona. Traci możliwość aktywnego uczestni-czenia w  społeczeństwie. W  ten spo-sób bezdomność budzi w nas podświa-domy strach, boimy się bowiem końca naszych możliwości konsump-cyjnych. Można więc powiedzieć, że bez-domni są uosobieniem życiowej porażki, a przynajmniej współczesnego jej wyobrażenia. Dlatego ostatecznie bezdomny to jakby zombie snujący się po ulicach miasta bez sensu i celu.

upadek kultu Nie tylko zdolność konsumpcyjna

zaważa na postrzeganiu bezdomnych. W  swoim myśleniu przechodzimy od biedy i nieposiadania ku skupianiu się na ciele. Nasze obrzydzenie budzi ciało brudne, źle ubrane. Automatycznie w naszych oczach zasługuje ono na ode-pchnięcie i  marginalizację, szczególnie w dobie panowania powszechnego kultu ciała. Bezdomni są znakiem upadku tego kultu, co może rzeczywiście przerażać.

Strach budzi się również, gdy kon-sument zadaje sobie pytanie: co można zrobić ludziom, którzy nic nie mają, oraz: do czego mogą posunąć się ci ludzie, nie skrępowani odpowiedzialnością posiada-nia? Czy można im coś odebrać?

paRadoks posiadaniaObrazy biedy oraz brudnego ciała

budzą naturalny dla naszej kultury lęk. Czy jednak w  bezdomności odnajdu-jemy jedynie degradację kapitalistycz-nych wartości? Okazuje się, że lęk przed bezdomnością jest tylko jedną stroną medalu. Drugą zaś jest fascynacja. Kul-tura uwięziona w konsumpcji zarówno odrzuciła bezdomność, jak i wyidealizo-wała ją.

Bezdomny nie ma swojego miejsca. To człowiek nie skrępowany niczym – wolny. Człowiek udomowiony to czło-wiek, którego wędrówka jest przewidy-walna – prędzej czy później znajdziemy

pRzedmioty i pRzestRzeń

bieRze w swoje

posiadanie

Bezdomność jest przykładem biedy. W kul-

turze można znaleźć na nią różnorodne

reakcje: z jednej strony odrzucenie a z dru-

giej, paradoksalnie, heroizację i fascynację.

luDzie Bez MieJScaGrudniowy poranek. Za oknem coraz zimniej, ciemniej.

Szaruga. W jednej z placówek dla bezdomnych już

od godziny panuje zamieszanie. Dzisiaj przeprowadzany

ma być spis osób bezdomnych w naszym województwie,

a w jego realizacji pomagać mają studenci z uniwersytetu.

Dzieci, ciekawe studentów, sta-rają się zwrócić ich uwagę. Podcho-dzą, przyglądają się, biegają po pokoju, trzymają mamę za rękę, wykrzyku-jąc wszystko, co mają do zakomuniko-wania. Wywiad zaczyna się i trwa dość długo. Pani mówi o sobie, swoich dzie-ciach i oczekiwaniu na mieszkanie.

– Mieszkamy tu, bo nie mamy gdzie. Moje dzieci mają zameldowanie, ale nie możemy siedzieć wszyscy na głowie moich rodziców. Mój mąż jest teraz w pracy. Najstarszy syn w  szkole, a ja siedzę z pozostałą dwójką. Synek cho-dzi do przedszkola, ale dzisiaj akurat nie poszedł. Na szczęście mamy już przy-dział mieszkania i czekamy, że w końcu się stąd wyprowadzimy. Nie jest łatwo, ale trzeba sobie radzić – opowiada kobieta. – To, że jesteśmy bezdomni, to splot nieszczęśliwych wypadków. Ale już niedługo to się zmieni. Zresztą nie czujemy się bezdomni.

Rozmowa się kończy. Studenci dzię-kują i ruszają do kolejnych drzwi.

no tak to jest…W pokoju obok pani w wieku mniej

więcej pięćdziesięciu pięciu lat, przyj-muje wolontariuszy z uśmiechem na twarzy. Zaprasza ich do środka i wska-zuje, gdzie mogą zająć miejsce.

– Tak, słyszałam, że jest badanie – mówi, siadając w swoim wiel-kim, szarym, rozkłada-nym fotelu. Zajmuje on najwięcej miejsca w całym pomieszcze-niu. Postawiono go naprzeciwko małego biurka z kompu-terem i mnóstwem książek. Biurko oto-czone jest kartonami. Jest tam też sto-lik pod ogromny, czarny telewizor. Jesz-cze wieszak na ubrania i kanapa. Roz-siadłszy się, studenci przystępują do przeprowadzania rozmowy. Pytają o powód bezdomności.

– Mieszkam tu z córką, która ma piętnaście lat. Właśnie jest w szkole. Jak tu trafiłyśmy? Mąż nie otworzył mi drzwi do domu – opowiada kobieta. – Policja nie mogła nic zrobić. Byłam bita. Wolę być tu z córką niż z nim. Ale ode-brano mi prawa rodzicielskie do innych dzieci. Nawet mam tu pismo z sądu – sięga ręką do jednego z kartonów, leżą-

cych koło biurka i pokazuje studentom orzeczenie sądowe.

– No tak to jest… – kończy, wzru-szając ramionami. Zamyśla się na chwilę. Po czym wstaje i  odprowadza gości do drzwi.

jaka pomoc?!Kolejny pokój i kolejna historia.

Wolontariusze trafiają do młodej, bar-dzo atrakcyjnej i pełnej życia kobiety. Wychowuje samotnie dwuletnią córeczkę. Wita ich ubrana w szlafrok.

– Akurat przygotowuję się do pracy. Niedługo będę musiała wyjść – próbuje usprawiedliwić swój strój.

Zaczyna opowiadać, jak trafiła do tego miejsca. Mówi o przemocy z strony męża, który wyładowywał na niej swoją złość. Nie chce, by to samo spotkało ich dziecko.

– Nie pozwolę, by podniósł na nią rękę tak jak na mnie – komentuje bar-dzo emocjonalnie. – Ale jestem zado-wolona z tego, że mam pracę. Podpisa-łam właśnie umowę. Pomogło mi to, że mam wyższe wykształcenie.

Gdy studenci zadają pytanie doty-czące działania pomocy społecznej, kobieta wyraźnie się irytuje.

– Jaka pomoc? Chyba że chodzi o to, że przychodzi tu od czasu do czasu pra-

cownik socjalny i pyta, kiedy się wyprowa-dzimy. Na tym polega cała pomoc – wyja-śnia.

Kobieta daje całusa swojej córeczce i idzie się przebrać. A wolon-

tariusze kontynuują swoją podróż po pokojach.

czekający na mieszkanie i…Po przeprowadzeniu wszystkich

wywiadów studentom zapada w pamięć wypowiedź jednej z mieszkanek placówki:

– Ja już na nic nie czekam, jestem za stara. Tu jestem i tu pozostanę. Jak większość.

Z tymi myślami żaki opuszczają pla-cówkę. Wychodzą z miejsca, w którym pozostaje tak wielu czekających na wła-sne mieszkanie i tak wielu nie czekających już na nic…

Paulina Bilińska

to, że nie mamy gdzie mieszkać,

to splot nieszczęśliwycH

wypadków

go pod tym samym adresem. Bez-domny nie ma gdzie wrócić, musi więc cały czas iść naprzód. Nie posiadanie miejsca ułatwia mu porzucanie ich. Jed-nocześnie taki bezdomny jest w danym miejscu tak, jakby był u siebie. Przed-mioty i przestrzeń na której jest, bierze w swoje posiadanie. Do niego należy

zaułek, klatka scho-dowa, ławka w parku, schody pod marke-tem, trawnik. Mimo iż nie posiada nic, wydaje się, że cały świat należy do niego. Utrata domu

to zadomowienie we wszystkim i wszę-dzie – taka myśl może urzekać.

los poetyNajwyższą formą heroizmu jest bez-

domność z wyboru. Tacy bezdomni budzą podziw. W ich decyzji widzimy radykalne porzucenie ram naszego społe-czeństwa, odrzucenie jego zasad i pokus a nawet formę ascezy. Ten typ ekscen-tryzmu często uprawiany jest przez ludzi obdarzonych duszą artystyczną, wraż-liwych, czasami szaleńców. Przykła-dem może być polski pisarz – Edward Stachura, którego częsta ucieczka od umiejscowienia i tułaczka były wynikiem odrzucenia ówczesnej kultury oraz wyra-zem zagubienia w dziwnym dla niego świecie. Kult jego osoby trwa do dziś. W jego życiu doszukuje się nie tylko śla-dów wielkiej sztuki, ale także, co niesa-mowite, świętości. Odrzucenie świata przez świadomą bezdomność staje się więc czymś mistycznym, religijnym.

pod dywanBezdomność jest też powodem

wstydu. Wydaje się, że w dobie postępu nasza cywilizacja powinna nauczyć się walczyć z problemem nędzy. Bezdom-ność pozostaje, mimo naszego rozwoju cywilizacyjnego, ponurym faktem i świa-dectwem braków moralnych. Sprawę tę trudno zamieść pod dywan. Jest ona widoczna, przechadza się po ulicach, patrzy poprzez witryny na półki pełne towarów. Jest porażką, mimo iż nadal, paradoksalnie, widzi się w niej inne, kontrkultu-rowe wartości.

Piotr Zawadzki

Page 8: Plyn Pod Prad nr 34

|www.podprad.pl8

...could you Help me..?

Studenci Erasmusa Gdańsk, foto: Inma Bermudez

Jednak po pewnym czasie zdobyłem dużo kontaktów z Polakami i naprawdę lubię z nimi przebywać.

Grupka dziewczyn ze Słowacji ma odmienne zdanie: – Polacy są toleran-cyjni, jednak nie dążą do trzymania kon-taktów z  obcokrajowcami, nie są nimi zainteresowani. Trzymamy z  Erasmu-sem, bo to charakterystyczni ludzie, z którymi dużo nas łączy.

Warto w  tym momencie spytać o sytuację z perspektywy drugiej strony. Asia z I roku na UG na pytanie o relacje z  obcokrajowcami odpowiada: – Wia-domo, granicą jest język. Ale jeśli już potrafisz się porozumieć, to jest ok. Nie ma dla mnie różnicy czy to Polak czy nie. Tak samo Polak może być głupi jak obcokrajowiec.

iż polacy nie gęsi...Iż swój język mają. Jednak, jak się oka-

zuje, tylko swój. Większość osób narzeka na barierę językową.

– Moim, do tej pory największym, problemem jest język. Wielu młodych ludzi nie mówi po angielsku, a  język polski nie jest tak łatwy, jak sądziłem – mówi Yasser. – Jednak ludzie w kraju są bardzo pomocni. Starają się mnie zro-zumieć i tłumaczyć po polsku, na przy-kład w  sklepach. Jestem pod wraże-niem, bo naprawdę starają się robić to najlepiej, jak potrafią.

– Zwróć uwagę na to, że mało który Polak po trzydziestce potrafi mówić poprawnie po angielsku. Szczególnie kło-

potliwe jest to, gdy podró-żuję po kraju np. pociągiem – wyznaje Andrea, 24-letni wolontariusz z  Włoch. – Konduktor nie jest w  sta-nie mi wytłumaczyć, co z moim biletem jest nie tak.

Mathias, student z Nie-miec, zwraca uwagę na plus wynikający z  takiego obrotu sprawy: – Myślę, że jako obcokrajowiec zawsze mam rodzaj

bonusu. I oczywiście to fajne, mieć moż-liwość udawania, iż nic nie rozumiem, szczególnie w wypadku kontroli w SKM.

macie suRowe zasady i... zimęPadło pytanie o problemy napotkane

wraz z przyjazdem do Polski. Odpowie-dzi mogły zaskoczyć.

– Zasady dotyczące zakazu palenia są dużo ostrzejsze niż w  Niemczech! – odpowiada Mathias. – I  to naprawdę dziwne, że nie pozwalacie pić alkoholu w miejscach publicznych.

Yasserowi przeszkadza inna kwestia: – Zimą są tu naprawdę niskie tempe-ratury. Nie jestem przyzwyczajony do mroźnej, pozbawionej słońca, pogody.

zintegRujmy się!W  Trójmieście studenci podejmują

wiele działań na rzecz uatrakcyjnienia obcokrajowcom pobytu w Polsce. Jedną z grup, która się tym zajmuje, jest Integra-tor. Jej charakterystyczną cechą jest to, że do jej zarządu należą osoby o nie-polskiej narodowości.

– Przedsięwzięcia Integratora adreso-wane są głównie do studentów zagra-nicznych i dla nich jest to naprawdę duża oferta kulturalnej aktywności w Trójmie-ście – wyjaśnia Mathias, działacz organi-zacji. – Ciężko jest zachęcić studentów do działalności w tej grupie, jednak gdy już udaje nam się ich złapać, zazwyczaj są z tego zadowoleni.

Równie zadowoleni są z  pobytu w  Polsce. Cenią sobie tutejszą gościn-ność, otwartość i pogodę ducha. Tak, tak, kobiety i  piwo też. Zazwyczaj nie mają problemów z akceptacją ze strony Pola-ków. Faktem jest, że trudno odnaleźć się im w rzeczywistości kraju nad Wisłą. Jed-nak, gdy pierwsze lody stopnieją, zazwy-czaj nawiązują międzynarodowe przyjaź-nie i aktywnie wykorzystują czas spędzony w Polsce.

Tekst i tłumaczenie: Martyna Domarecka

Mroźny wieczór, zapalone świeczki, za oknem śnieg z  wolna spadał

z  nieba... Z  wnętrza klubu dochodziły odgłosy koncertu rockowej kapeli, śmie-chu i  przekrzykiwań przy rozgrywkach w piłkarzyki.

Tak zaczęła się impreza Daleko a bli-sko inicjowana przez Kulturalny Kolektyw UG i  ACK UG Alternator. Założeniem organizatorów było zachęcenie młodych obcokrajowców do udziału i  aktywno-ści w życiu Trójmiasta. Poza tym, była to możliwość zawarcia ciekawych znajomo-ści i wiadomo – interesujące wydarzenie.

czy na pokładzie jest polak?Pierwsze wrażenie? Dość nieco-

dzienne. Przyznajmy sami, na polskich ulicach stosunkowo rzadko słychać inne języki niż nasz ojczysty. A tutaj?

– ...go, you’ll win..! – ...je te pre-sente... – Yeah!!! – …contenta di ved-erti... – ...could you help me..?

Po chwilowym wsłuchaniu się w roz-mowy można wyłapać kilka polskich słów. Polacy są w zdecydowanej mniej-szości. Można ich policzyć na palcach jed-nej, może dwóch rąk. Trudno też z racji tego mówić o  widocznej na pierwszy rzut oka integracji międzynarodowej.

stRacHy na lacHy?– Po przyjeździe do Polski trzymali-

śmy się w  grupie osób z  naszego kraju i studentów z Grecji – mówi student Era-smusa z Hiszpanii. – Teraz to się zmie-niło, łapiemy kontakt ze wszystkimi. Nie spotkałem się z  bra-kiem tolerancji ze strony Polaków od czasu, gdy tu jestem.

Yasser, 24-letni wolon-tariusz z  Egiptu, swoje doświadczenia wspomina podobnie: – Na początku pobytu do grupy moich znajomych zali-czałem tylko kolegów i  innych wolon-tariuszy, którzy też są obcokrajowcami. oBco

KrA

JoW

Cy

Page 9: Plyn Pod Prad nr 34

www.podprad.pl| 9

budo

wani

e

Miałem sen. Właściwie był to kosz-mar. Dom w  kształcie smoka

o kolorze zielonym z wysuniętym czer-wonym dywanem przypominającym język sunął w moją stronę, jakbym był apetyczną przekąską.

Kiedy się obudziłem, zacząłem szu-kać informacji o  nowych projektach domów: w  kształcie buta, terminali o wyglądzie banana i wieżowców przy-pominających korniszony. Przeglądając strony www, nie znalazłem czegokol-wiek, poza komiksowymi rysunkami, co mogłoby zachwiać moim porząd-kiem świata. Większość z  propozy-cji znajduje się w  fazie projektowania i eksperymentów.Domy na drzewie wydają się być stan-dardem przy koncepcji miasta chmur rodem z Gwiezdnych wojen – ogromne balonowe sterowce unoszące się nad dachami budzą wra-żenie. Swój wyma-rzony dom można wykonać z  łatwo dostępnych mate-riałów, wystarczą butelki po piwie. Taki dom powstał niedaleko Las Vegas już ponad sto lat temu i  stoi do dzisiaj. Szkło staje się popularnym materiałem: jest ekolo-giczne, w dodatku tanie. Jeżeli ktoś jest obieżyświatem – może zabrać ze sobą dom nomadyczny. Jest to niewielkie przenośne mieszkanie o  powierzchni zaledwie 23 m2, idealne dla tych, któ-rzy marzą o  kawalerce. Pierwszy taki dom stanął w  Piasecznie pod War-szawą. Jeżeli twoją głowę zaprzątają myśli o  płaceniu rachunków za gaz, prąd i wodę – dom niezależny zero-House jest dla ciebie. Można posta-wić go wszędzie, bo zajmuje jedynie

60 m2. Zmontowanie wszystkich czę-ści zajmuje jeden dzień. Jest całkowi-cie skomputeryzowany, utrzymywany wyłącznie ze źródeł odnawialnej ener-gii. Do jego kontroli wystarczy podpiąć laptop do gniazdka. Dom ma być sto-sunkowo tani – koszt zakupu zamknie się w 350 tysiącach dolarów.

futurystyczne domy w  projek-tach kuszą swą śmiałością, bra-kiem ograniczeń co do materiału i  zajmowanej przestrzeni. Będą zapewne proste w  swojej konstruk-cji i  bardziej praktyczne od tych, w  których mieszkamy dzisiaj. Wzbu-dzą zachwyt i  podziw, będą z  pew-nością wyróżniać się spośród szarzy-zny bloków. Zauważyłem jednak jeden nurt – pewnego rodzaju imbecylizm. Należy rozdeptać wszystko, co jest

przeciwne nowej linii i  harmonii. Byle tylko zaspokoić żądze ludz-kiego umysłu i  eks-trawaganckich zwy-czajów. A  embrio-nalny ideał piękna nie zawsze fascynuje tłum

swoim urokiem. Nie każdemu podoba się mieszkanie w  studio Blob VB3 o  kształcie strusiego jaja lub w  domu Useful+Agreeable House w kształ-cie tostera. Co prawda nie jesteśmy starożytnymi, którzy inspiracje czerpali z  natury, ale mechaniczny porządek świata nie jest jedyną opcją. Obce są tutaj objawy strachu czy tchórzostwa. Stawia się raczej pytanie: czy wdroże-nie wyobraźni w rzeczywistość nie ma ograniczeń?

Oby nie przyszło nam mieszkać w  tekturowych teczkach z przegródkami.

Maciej Badowicz

FuturYStYcznY

Będziemy się budzić wśród nimbusów na podczepianych

do ziemi balonach. Śmieszne czy przerażające – to wkrótce

może stać się faktem. Takie domostwa powstają. Na razie

w umysłach projektantów.

Każda budowla rodzi się na desce kreślarskiej, by zaistnieć w  miej-

skiej przestrzeni. Niektóre pomysły na zawsze pozostały tylko na papierze, ale są też zatrzymane w połowie drogi. Budowle niedokończone.

Jest ich wiele w  dużych miastach. Rażą gołymi cegłami, z  oczodołów okien wylewa się często bujna roślin-ność. Zamiast służyć celowi, do jakiego je zaprojektowano, przyciągają fanów eks-ploracji miejskiej i  gry w  paintball. Cza-sem także bezdomnych albo zbieraczy złomu, pod których opieką powoli znikają. Jednak niektóre, jak krakowski Szkieletor przy Rondzie Mogilskim, na dobre wpisują się w pejzaż okolicy. Do czasu aż zostaną zburzone. Pozostaje nadzieja, że nowy inwestor postanowi dać im drugą szansę.

Wbrew powszechnej opinii, nie

wszystkie są pamiątką po PRL-u. Zda-rzają się i  starsze, których fundamenty położono np. w  latach trzydziestych. A  niejedną porzuconą budowę rozpo-częto w  ciągu ostatnich dwudziestu lat. Różne są przyczyny, dla których nie udaje się dokończyć tego, co rozpoczęte. Cza-sem plan okazuje się wadliwy, czasem bankrutuje inwestor, innym razem prze-szkadzają zawirowania historii. Ale tak naprawdę chyba w  każdym przypadku winę ponosi przede wszystkim ludzka niedoskonałość.

Nie wiem, czy ktoś zliczył wszystkie istniejące w  Polsce budowle niedokoń-czone. Myślę jednak, że gdyby zebrać je razem, stworzyłyby cał-kiem duże miasto. Niczego w nim by nie zabrakło.

Roman Czubiński

DoMMiasto to żywy organizm.

Jego tkankę tworzy wiele

obiektów: domy, kościoły,

szpitale, fabryki i dworce.

nieDoKoŃczone

należy Rozdeptać wszystko, co jest pRzeciwne nowej linii i HaRmonii

Hala fabryczna Winda bagażowa

Dworzec

Biurowiec Wiadukt

foto

: Rom

an C

zubi

ński

Page 10: Plyn Pod Prad nr 34

|www.podprad.pl10

Aby móc znaczyć coś dla innych, naj-pierw zaakceptujmy to, kim jeste-

śmy i  jacy jesteśmy. Wybierzmy cele, które chcemy osiągnąć i  znajdźmy naj-lepszy sposób ich realizacji. Prowadźmy dialog z  otoczeniem i  nie bójmy się pytać, co inni o nas sądzą. Nawet mało szczera i  nieobiektywna informacja jest tą zwrotną, bo nasze wyobrażenie o sobie może okazać się złudne. Zbież-ność oczekiwań zewnętrznych z wize-runkiem, jaki staramy się wytworzyć, to jedyna droga gwarantująca sympatię i popularność.

zostaw szaRe dResy w domuKanałem wzrokowym pobieramy

80% wiadomości o  drugiej osobie, tak więc chcąc, czy nie chcąc, bardzo wiele zależy od naszej aparycji i  umiejętności dbania o  siebie. Wszelkie dyskusje ide-alistów przegrywają z  badaniami empi-rycznymi, które udowadniają, jak wiele korzyści czerpiemy z dobrego wyglądu. Między innymi, warto wymienić efekt aure-oli, czyli przypisy-wania pozytywnych cech osobowości jed-nostkom atrakcyj-nym fizycznie. Zysku-jemy naprawdę wiele, bo podświadomości nie da się oszu-kać. Nawet z pozoru tak banalna właści-wość jak wysoki wzrost sprawia, że jeste-śmy odbierani jako inteligentniejsi, bar-dziej kompetentni i obdarzani większym szacunkiem. Dowodem na to są suk-cesy Madonny czy Britney Spears, które poprzez swój wizerunek stały się legen-dami, nie prezentując szczególnie wybit-

nych umiejętności wokalnych. Strój, syl-wetka, makijaż i fryzura stały się łatwym, skutecznym (choć nie jedynym) sposo-bem na zdobycie sławy i zachwytu. Także szkolenia z  zakresu mowy ciała, gesty-kulacji i  mimiki mogą stać się przydatną inwestycją, a  zdrowa cera i  wyprosto-wana postawa wyrazi więcej, niż nam się wydaje. Nasza twarz jest naszą biografią, którą rozczytuje umysł odbiorcy, rozpo-znaje to, co w  nas siedzi i  wyprowadza wnioski, jaką osobą jesteśmy. Amerykań-ski specjalista ds. wizerunku D. Witzner przekonuje, że słowa zapominamy o wiele szybciej niż wrażenie, jakie wywarł na nas wygląd człowieka.

słowa, słowa...W  sferze werbalnej natomiast zwra-

cajmy uwagę na to, co mówić i  jak mówić. W  większości relacji to słowa, nie zachowanie, tworzą nasz obraz. O  jakości treści merytorycznej, prze-kazywanej w  naszych komunikatach

trudno pisać ogólnie, ale warto pamiętać o  kilku ważnych zasa-dach, jeśli chodzi o  ich formę. Przede wszyst-kim mówmy głośno i wyraźnie, akcentujmy to, co rzeczywiście

chcemy uwydatnić, z  tonu głosu niech wynika pewność siebie i  niezachwiana wiara w  to, co mówimy. Nie okazujmy znudzenia rozmową, z  naszych słów musi bić energia i charyzma. Zwracajmy uwagę na modulację, utrzymywanie równego tempa i  tonu głosu. Starajmy się mówić krótkimi zdaniami i nie prze-dłużajmy wypowiedzi bezcelowo. Świet-

Sposób, w jaki odbierają nas inni ludzie, jest w naszych rękach, a hasło

jestem, jaki jestem i takiego mnie kochajcie tylko w ustach wielkiego

indywidualisty ma prawo sprawdzić się w funkcjonowaniu społecznym.

nym przykładem tego typu zabiegów są efekty pracy specjalistów nad wykre-owaniem postaci Andrzeja Leppera. W  swoich wypowiedziach wykorzy-stał intonację określaną jako rytm serca, czyli stopniowe podnoszenie i  obniża-nie głosu. Tym sposobem zdobył zaufa-nie wyborców. Warto także stoso-wać przerwy w mówieniu, aby pozwo-lić odbiorcy na zrozumienie usłysza-nych słów. Bądźmy asertywni, prawmy komplementy i  opanujmy podstawowe zasady komunikacyjnego savoir-vivre. Poćwiczmy nad umiejętnością aktyw-nego słuchania, czyli sztuki tolerancji, sza-cunku i akceptacji emocji rozmówcy.

nie zapominaj, kim jesteśNasuwa się więc pytanie: czy kon-

trolując to, jak nas widzą, tracimy swoją autentyczność? Sądzę, że nie. Jedynie sprytnie podkreślamy tylko to, co jest warte pokazania. Jak pisał Szekspir cały świat jest sceną, zaś ludzie aktorami. nie ma nic dziwnego w tym, że chcemy być aktorami dobrymi. Obdarzanymi uwagą i uznaniem. Według Andrzeja Drzycim-skiego specjalisty od PR, granica, jakiej nie można przekroczyć podczas sprze-dawania siebie, to używanie kłamstwa, jako niezbędnego narzędzia. Trzeba skutecznie sprzedać prawdę.

Tworzenie wizerunku to proces długi, stosowany przede wszystkim w mediach, polityce, biznesie i  handlu. Jest jednak istotny w  każdej dziedzinie życia, poza tymi nielicznymi chwilami, gdy jesteśmy sami lub w otoczeniu tych, przed którymi nie musimy zatajać wad.

Ola Suty

wYwalaMenerGię

foto

: 123

RF

patRząc pobieRamy 80% wiadomości o dRugiej osobie

Page 11: Plyn Pod Prad nr 34

www.podprad.pl| 11

moje kolanai nadgaRstki mają ze czteRdzieści lat

kursem złamała rękę czy nogę i wtedy przypomnieli sobie, że jest taki Kuba, co był kiedyś w telewizji i tańczy. W mie-siąc musiałem przygotować układ, muzykę, materiały o sobie (to akurat robiła moja mama). I pojechałem. Tylko że ja i  reprezentant Słowenii tańczyliśmy hip hop a  cała reszta balet. Do finałów nie doszliśmy. Ale jak było pięciu sędziów, co znają się na balecie, to nic dziwnego.

dwa lata nie tańczyłemPo czternastu latach coś się zmieniło, Jakub przestał tań-

czyć. Kłótnia z  trenerem, młodzieńczy bunt, zmiana tren-dów z old schoolowego hip hopu na New style itd., chłopak ze swoim tańcem nie osiąga sukcesów w dyscyplinie, gdzie ocena zależy od tego, czy taniec się podoba czy nie. Znie-chęcenie. Dwa lata przerwy. Osiemnastki, imprezy, kawa-łek normalnego życia nastolatka. Potem dziewczyna. Aż rodzice Natalii zaproszeni do domu Jakuba zobaczyli, ile w pokoju stoi pucharów.

– Moi rodzice nie mieli na mnie wpływu. Też się denerwowali, bo włożyli w  mój taniec dużo serca, pracy i  pieniędzy. Ale po tej wizycie i  dziewczyna, i  jej rodzice namawiali mnie, żebym wrócił. Chcieli, żebym dalej tańczył. Natalia aż płakała, tak jej zależało. Powiedzia-

łem, że to zrobię pod jednym warun-kiem: będzie jeździć ze mną na wszystkie turnieje i jeżeli znów zacznę coś osiągać, to będzie zbierać zdobyte puchary. Dziś tańczę głównie dla siebie, ale ona jest mi bardzo potrzebna. Robi za mojego sędziego i  trenera, zawsze pierwsza widzi układ i  proszę ją o  ocenę. Czę-

sto mówi, że to ja się znam a  nie ona. Ale i  tak mi bar-dzo pomaga.

impRowizacja i zaangażowanie– Czasem leżę w swoim pokoju albo rozmawiam przez

net z dziewczyną i słyszę, że z odtwarzacza leci fajna pio-senka. Natalia musi wtedy na mnie poczekać, bo ja sobie tańczę. To jest normalne dla mnie. I dla niej już też.

Muzyka, ruch ciała. Taniec wywodzi się z  obrzędów, w przeszłości towarzyszył rytuałom oczyszczenia, ważnym świętom religijnym. Dziś zatracił tę funkcję, na zawodach obowiązują określone figury, które należy wykonać… Nie tu. Kiedy Jakub tańczy, nie ma rytuału, nie ma sztywnego schematu. Improwizacja, zaangażowanie całego ja, to jest ten taniec.

– Pozwala mi wywalić z siebie energię, całą złość, zapo-mnieć o problemach. Wyzwalam to tańcu i więcej o  tym nie myślę. Poza tym lubię się zmęczyć. Czasem AWF daje mi w  kość i  już nie mam siły, ale przeważnie idę na tre-ningi i mam z tego frajdę. Zawsze się czegoś nauczę, zawsze się rozwinę.

Jakub Kupracz [email protected]

Niedawno byłem w domu i miałem strasznie zły humor. Myślę sobie, co tu robić?

Pojechałem na zamek (w Nidzicy). Tam mój klub ma salę. Jak już dotarłem, to na

treningu spędziłem tam 5 godzin. Więcej niż zwykle. Musiałem się wyładować.

Jakub Gręda pochodzi z Nidzicy, urodził się 7 lipca 1989. otrzymał nagrodę od Marszałka Województwa War-mińsko-Mazurskiego Jacka Protasa za wybitne osiągnięcia w 2009 roku oraz zdobył tytuł wicemistrza Polski w hip hop solo młodzieżowcy w PZTSporcie. obecnie jest studentem II roku AWFiS w Gdańsku na kierunku wy-

chowanie fizyczne. Więcej informacji o Kubie na stronie www.gredziu.pl.

nie napisał, jak ubierze się na spotkanie, nie podał numeru komórki, a  i  tak dał się bezbłędnie rozpo-

znać: szara, luźna dresowa bluza, jasne adidasy z  szero-kimi sznurowadłami. Dwudziestoletni Jakub to dwukrotny mistrz świata w tańcu hip hop (do lat 11 w Bremerhaven w roku 2000 oraz w kategorii młodzieżowcy federacji IDF, Barcelona 2009). Taneczny geniusz?

– Daj spokój, ja się tak nie czuję. Wszyscy mówią, że jestem skromny. No i jestem. W miarę… Chyba tak mnie rodzice nauczyli. O  zwycięstwach na zawodach nauczy-ciele dowiadywali się z  gazet. W kółko słyszałem: Czemu nie mówiłeś, że wygrałeś?

Talent dostrzegł w nim nauczyciel rytmiki, późniejszy tre-ner, kiedy miał 3 lata… Nie dostrzegli juro-rzy w  telewizyjnym show Mam talent oraz You can dance. Ale nie przejmuje się tym, sam mówi, że może te programy nie są dla niego. Jest też bogatszy w wiedzę o tym, jak reżyse-ruje się oba programy i że na żywo ma to nie-wiele wspólnego z tym, co się widzi na ekranie.

ile zdRowie pozwoli– Na razie chcę jeszcze trochę potańczyć, ile zdro-

wie pozwoli, bo moje nadgarstki i kolana są w  wieku czterdziestu lat. Wszystko przez skoki akrobatyczne, które wyko-nuje od ponad 14 lat na twardym par-kiecie. Zresztą ostatnio złapałem kon-tuzję nogi grając w  piłkę (a  nie na tre-ningu). Ludzie z  mojego zespołu, z  Nidzicy, przestali tańczyć, gdy mieli 22 czy 23 lata. Tam nie było możliwości, choć wiadomo, dla chcącego nic trudnego, ale zdrowie też było ważne. Jednak taniec jest moim hobby. Tańcząc, nie pracuję. W przyszłości chciałbym wdrążyć się w uczenie tańca. Pro-wadzę zajęcia z akrobatyki, uczę tańca małe dzieci, robię im układy. I chciałbym kiedyś pracować jako trener.

odRobić lekcje i na tReningNa sukces jednej osoby wiele innych wkłada duży wysi-

łek. A w wielki sukces bardzo wielki wysiłek.– Moja mama włożyła mnóstwo serca, wożąc mnie

rowerem na treningi na drugi koniec miasta, gdy był mróz minus piętnaście stopni i śniegu po kolana. Bardzo mnie pil-nowała. Zresztą oboje rodziców. Trener. A  teraz najważ-niejszą osobą jest moja dziewczyna, która wierci mi dziurę w brzuchu, pogania.

euRowizja była nie dla mnieDziś na koncie ma osiemdziesiąt osiem zwycięstw

i  udział w  ponad stu tanecznych konkursach krajowych i  zagranicznych. Reprezentował również Polskę w Eurovi-sion Young Dancers 2003 w Amsterdamie.

– Miała jechać inna dziewczyna, ale miesiąc przed kon-

wYwalaMenerGię

tane

czni

efoto

: stu

dio

B&W

Page 12: Plyn Pod Prad nr 34

|www.podprad.pl12

Znieznajomymi nie powinno rozma-

wiać się o religii i poli-tyce. To faux pas. Jed-nak często przedział wypełnia się marudzeniem na obecną władzę, na starsze kobiety głosujące na prawą i  sprawiedliwą partię. Choć to zastanawiające, że w  parze z  tym narzekaniem, łączy się zachwalanie swoich osiągnięć. Najczęściej w  ten sposób zachowują się trzydziestopię-ciolatkowie. Chwalą się np. nowym domem, napisaną książką czy współ-pracą ze znanymi osobami, jednocze-śnie są zgorzkniali i zmanierowani, kpią z idealistycznego podejścia do życia.

spoRtowe studiaJeden z  moich współpasażerów

mówił, że jest trenerem z Pucka. Grał w znanym klubie. Chyba w Widzewie. Wciąż powtarzał, że najlepszym sposo-bem na choroby są kąpiele na mrozie w  morzu. Mówił, że jeździ tyle a  tyle kilometrów na rowerze. Że co dzień

chodzi nad morze. Wyglądał owszem dziarsko i  zdrowo. naprzeciw niego sie-dzieli państwo jadący

na konferencję wojskową o  uzbroje-niu. Więcej nie powiedzieli, gdyż obo-wiązywała ich tajemnica. Para ta była dziwaczna. Kobieta elegancka, zadbana oraz mężczyzna w  długich włosach, powyciąganym swetrze. Oboje rów-nież uprawiali jakieś sporty. On biega-nie, ona jakieś wschodnie metody wyci-szenia, połączone z  filozofią jedzenia, polegającą na harmonijnym łączeniu pięciu różnych smaków... Gdy zapytali mnie czy uprawiam jakiś sport, odpo-wiedziałam, że studiuję. Roześmiali się i stwierdzili, że wszystko jasne. Kobieta wypowiedziała to ze zrozumieniem, bo skończyła prawo, biegacz z przyjaznym uśmiechem, piłkarz z czytelną ironią.

stRacone nadziejeMężczyzna po czterdziestce. Wracał

z  Warszawy. Ujrzawszy piwo w  jego

z nieznajomymi nie powinno

Rozmawiać się o Religii i polityce

pełno luDzi w KażDYM waGonie osiem godzin w pociągu.

Skrawek świata

w przedziale na osiem

osób. Z tymi osobami

dzieli się małą przestrzeń.

Znosi się ich jestestwo,

niewychowanie,

marudzenie. Lecz można

też przeżyć inspirujące

spotkania.

ręce, postanowiłam udawać, że śpię i  zagłębić się w  rozmyślaniach. Po godzinie, przez kontrolę konduktora, mój plan spalił na panewce. Jakże wiel-kie było moje zdziwienie, gdy ów pasa-żer z uśmiechem oświadczył, że mogę spać dalej, bo on mnie pilnuje.

Chciał rozmawiać. Gdyby mu pozwo-lić to pewnie wyłożyłby całe swoje życie. Opowiedział o  tym, jak przez tydzień próbował zahaczyć się na jakieś budo-wie. Wracał głodny, zmęczony, bez pie-niędzy. Piwo było na odwagę, by móc jakoś wrócić do żony i  dzieci. Jednak nawet procenty nie przesłoniły smutku, jaki widać było w jego oczach.

pozoRy myląRaz dosiadłam się do poczci-

wie wyglądającej pary. Byli niepalący. Podróż zapowiadała się przyjemnie, ale taką nie była. Niedługo po rozpo-częciu podróży wyciągnęli cały zestaw małego alkoholika – wódkę, białe pla-stikowe kubeczki, nóż i konserwę tury-styczną. Prowadzili uczone rozmowy o życiu wśród odoru mięsa i ulatujących procentów.

Innym razem do przedziału zapu-kała wyfiołkowana pani. Tlenione blond włosy, soczysta szminka. Lat pew-nie około pięćdziesięciu. Okazało się, że wykładała prawo na Uniwersyte-cie Wrocławskim. Niechętnie jednak mówiła o  pracy. Zagłębiła się bowiem w  swoje problemy z  pudelkiem. Zre-ferowała pasażerom jego zwyczaje, zachowania, choroby. Wszelkie próby

zmiany tematu na nic się nie zdały. Wciąż wciskały się gdzieś tam pudel-kowe kłaki.

na szczęścieNa początku jazdy zawsze ucina się

jakąś pogawędkę. Często to ona decy-duje, czy kogoś polubimy czy nie. Pew-nego razu wdałam się w taką rozmowę z miłą staruszką. Tematem była młodzież, religia, kryzys wiary. Potem obie wsłucha-łyśmy się w rytm jazdy. Zamknęłam oczy. Zasnęłam, ukołysana jej cichym szepta-niem różańca. Wysiadała w  Poznaniu. Na zakończenie wspólnej podróży obu-dziła mnie i wręczyła medalik, który trzeci rok wisi w moim pokoju.

po dRugiej stRonieNieodłącznym składnikiem podróży

pociągiem są konduktorzy. Starzy, młodzi, grubi, chudzi, kobiety i  męż-czyźni. Mili, gdy wszystko gra, srodzy, gdy nie ma się ważnego biletu. Cho-dzą od przedziału do przedziału, wypeł-niają papierki, czuwają nad porząd-kiem, zamykają drzwi. Zastanawiające jest, dlaczego zostaje się kondukto-rem. Pewien wysoki, szczupły mężczy-zna w tym charakterystycznym ubranku, odpowiedział mi prosto – chciał być strażakiem. Został konduktorem. Ale jest szczęśliwy.

W ciasnym przedziale można odkryć świat z  całym jego bogac-twem. Czasami wystarczy przestać udawać, że się śpi.

Ania Iwanowska

foto

: 123

RF

i

Page 13: Plyn Pod Prad nr 34

www.podprad.pl| 13

▪ Jakim studentem był Grzegorz Turnau?

Jako student, byłem już właściwie po okresie, który pozwalałby mi żyć takim uniwersyteckim wolnym trybem w towa-rzyskiej, niezobowiązującej atmosfe-rze, ponieważ już wtedy byłem człon-kiem kabaretu Piwnica pod Baranami. Mia-łem znacznie starszych kolegów, którzy mi imponowali, więc nie interesowałem się po wykładach losem moich kolegów z  anglistyki. Tak naprawdę mojego życia

żYcie Bez planu...uniwersyteckiego w  ogóle nie było. Już wtedy założyłem rodzinę. Byłem trochę takim dziwolągiem. Nie miałem żadnego planu, zajmowałem się wieloma rzeczami, sprzecznymi z  naturalnym biegiem zda-rzeń w życiu normalnego studenta.

▪ Inspirował się pan zarówno pracą z  wieloma postaciami pol-skiej sceny muzycznej, jak i  twór-czością wielkich literatów. Czym teraz chce pan zaskoczyć swoich fanów?

Mam za sobą dwa lata bardzo intensyw-nego koncertowania. Teraz chciałbym sku-pić się nad nowym materiałem. Za wcze-śnie by mówić o ewentualnej współpracy, ale na pewno będę starał się zrealizować swoje marzenie o  innym brzmieniu tej płyty. Jak kiedyś pojawił się obój przy Cicho-szy i  to popchnęło naszą muzykę zespo-łową w trochę inną stronę, tak teraz myślę o  podobnym przełomie. Chcę, by nasz świat dźwięków związany z  tymi piosen-kami, które ludzie już rozpoznają, popro-

wadził  nas w  inną stronę, byśmy nie byli cały czas zamknięci w jednym ogródku.

▪ A  w  naszych czasach istnieją pana zdaniem osoby, do których twórczości kiedyś będzie można nawiązywać?

Wydaje mi się, że najciekawszą osobą, która pojawiła się ostatnio na polskiej scenie muzycznej, jeśli chodzi o piosenkę i formę estradową, jest Gaba Kulka. Podziwiam jej talent i  warsztat. Zobaczymy, co z  tego wyniknie. Na razie podoba mi się u  niej to, że jest bezkompromisowa, jeśli chodzi o śpie-wanie po angielsku dla polskiej publicz-ności. Może spowoduje to większe zro-zumienie dla takich przedsięwzięć.

Nie ukrywam, że cały czas zadziwia mnie Tomasz Stańko. Mimo upływu lat jego brzmienie jest coraz bar-dziej świeże. Dużo świeższe od ludzi o pokolenie od niego młodszych.

To są takie dwa punkty świecące jasno, które przyciągają moją uwagę. Poza tym nie czepiam się nikogo. Nie lubię opo-wiadać o tym, czego bardzo nie lubię.

▪Gdyby miał pan stworzyć osobi-sty przewodnik po Krakowie, jakie miejsca zawarłby pan w nim?

Jak każdy, mam miejsca związane z czasem dorastania. W Krakowie, poza byciem w  miarę grzecznym uczniem szkoły muzycznej, byłem uczestnikiem wieczornych przedstawień w  teatrach krakowskich, gdzie śpiewałem i  pomału demoralizowałem się w stronę uprawia-nia jakiegoś wolnego zawodu. Tak więc Teatr Stary i Teatr im. J. Słowackiego są mi bliskie. Wiele miejsc w Krakowie jest mi bliskich. Trudno mi w tak krótkim cza-sie, stworzyć kompletną i dobrze umoty-wowaną trasę wycieczkową, ale myślę, że wśród tych miejsc na pewno znalazłby się Kościół Świętego Kazimierza u zbiegu ulic św. Marka, Reformackiej i  Pijarskiej. To miejsce jest dla mnie bardzo ważne.

▪Wielu ludzi kojarzy pana z Kra-kowem, ale nie każdy wie, że mia-stem równie bliskim pana sercu jest Inowrocław...

Inowrocław jest miastem rodzinnym mojego dziadka ze strony mamy. Jako dziecko często tam bywałem. To było zupełnie inne miasto niż Kraków. W Kra-kowie był blok, miasto, szum, szkoła, zmęczenie a  Inowrocław to inna kra-ina szczęśliwości. Taki mały rajski ogró-dek. Stąd moje powroty do Inowrocła-wia i  pomysł na doroczne koncerty w parku solanko-wym przy tężniach. Magdalena Woźniakowska

rozMowa z

GrzeGorzeM turnaueM

byłem tRocHę takim dziwolągiem

kultu

raln

ie

f

oto:

Tom

ek S

ikora

Page 14: Plyn Pod Prad nr 34

|www.podprad.pl14

foto

: Mic

hał M

atys

iak

Włącz się w przebudowę naszej strony internetowej.Pomóż nam, by była ona funkcjonalna i praktyczna. Wypełnij ankietę na stronie:www.konkurs.podprad.pl i wygrywaj nagrody.

Nadsyłanie zgłoszeń do 25 marca 2010, do godziny 23:59.Po tym terminie odbędzie się losowanie nagród.

Do wygrania:Aparat cyfrowy20 kart pamięci SD10 przenośnych pamięci pendrive

Regulamin konkursu znajdziesz na www.konkurs.podprad.pl

Page 15: Plyn Pod Prad nr 34

www.podprad.pl| 15

najprościej, patent to prawo chro-niące wynalazek przed używa-

niem go bez uprawnień uzyskanych od twórcy. Będziemy mieć pewność, że nikt nieproszony nie skorzysta z naszego odkrycia bez naszej zgody, przy tym udzielając licencji, możemy zarobić kilka groszy. Żeby to jednak mogło nastąpić, konieczne jest zarejestrowanie patentu w Urzędzie Patentowym (UP).

pRocesZgłoszenie musi zawierać wnio-

sek o udzielenie patentu wraz z opisem wynalazku i zastrzeżeniem patentowym, a także rysunki, jeśli są konieczne. Tajem-niczo brzmiące zastrzeżenie patentowe oznacza zakres ochrony, jaki chcielibyśmy uzyskać na wynalazek. Zatem wszystko, co nie zostanie zgłoszone w  zastrzeże-niu patentowym, nie będzie również chronione patentem. W razie jakichkol-wiek braków formalnych możemy jed-nak liczyć, że Urząd wezwie nas do ich uzupełnienia i wyjaśni, jakie kroki musimy podjąć, aby prawidłowo zakończyć całą procedurę. Przez cały okres rozpatrywa-nia wniosku w UP, możemy także nasze zgłoszenie poprawiać i  uzupełniać. Fakt zgłoszenia wynalazku ogłasza się publicz-nie. Od tego momentu osoby trzecie mają wgląd w jego opis i mogą do czasu wydania decyzji zgłaszać swoje uwagi, jeżeli ich zdaniem udzielenie patentu jest niemożliwe.

decyzjaPo rozpatrzeniu wniosku, UP

wydaje decyzję. Jeżeli zostały speł-nione wszystkie warunki przewidziane

prawem, patent zostaje udzielony, pod warunkiem wniesienia opłaty za pierw-szy okres ochronny. Następnie wpi-sywany jest do rejestru patentowego, który jest jawny i  każdy może mieć w niego wgląd. Natomiast jeżeli Urząd uzna, że wynalazek nie spełnia ustawo-wych wymogów do uzyskania patentu, wydaje decyzję odmowną. Wcześniej jednak wezwie nas do zajęcia stano-wiska w kwestii przeszkód do udziele-

zastRzeżenie patentowe to

zakRes ocHRony, jaki cHcielibyśmy uzyskać

na wynalazek

patent na patent

Wynalazek to niecodzienna sprawa, ale czasem warto wiedzieć, co w tej kwestii ma do powiedzenia prawo. Nawet jeśli nie planujemy

wielkiego odkrycia, informacje te mogą przydać się, żeby na przykład nie naruszyć innego

patentu, chociażby przypadkiem.

nia patentu i  dopiero wtedy podejmie ostateczne rozstrzygnięcie. Tak w skró-cie wygląda procedura rejestracji.

skutkiPo co właściwie nam ten patent?

Otóż, uprawnia on twórcę do wyłącz-nego korzystania z wynalazku. To zna-czy: aby ktoś inny mógł posługiwać się naszym odkryciem, najpierw musi uzy-skać na to naszą zgodę, najczęściej w  postaci licencji, za co należne nam będzie wynagrodzenie. Poza tym patent jest prawem zbywalnym i może stano-wić przez to prawo majątkowe popra-wiające naszą zdolność kredytową albo mogące być przedmiotem zastawu. Natomiast w  sytuacji nieuprawnio-nego korzystania przez osobę trze-cią z  naszego dzieła, możemy docho-

dzić na drodze negocjacji, jak również przed sądem, stosownego odszkodo-wania. Warto zatem na swoim wyna-lazku, jeżeli jest np. rozpowszechniany w  obrocie gospodarczym, umieścić informację, iż podlega on ochronie.

koRzystnieBez dwóch zdań, warto mieć

patent na swój wynalazek. Trochę pracy papierkowej, ale potem same korzyści. Poza tym zawsze przyda się wiedza o  tym, jak możemy korzystać z  wynalazków już zarejestrowanych. Więcej szczegółowych informacji na temat patentu uzyskać można na stro-nie internetowej Urzędu Patentowego www.uprp.pl/polski.

Laura Goncerz

prak

tycz

nie

Page 16: Plyn Pod Prad nr 34

|www.podprad.pl16

Czy studenci korzystają z  legalnych programów i  czy uczelnie oraz

producenci pomagają być nam, studen-tom, legalnymi użytkownikami? Prze-prowadziliśmy na ten temat krótką ankietę wśród studentów z całej Polski.

system opeRacyjnyJednym z  najważniejszych pytań było

to, czy studenci posiadają legalne kopie systemu operacyjnego? Wynik był bar-dzo dobry, bo prawie 90% ankietowanych posiada legalny sys-tem. Większość z nich studenci zakupili razem z  laptopem lub kom-puterem, gdzie stan-dardowo są wliczone w  cenę. Część stu-denci otrzymali za darmo w ramach pro-gramu MSDN Academic Alliance. A co to za program? No właśnie, ponad połowa

ankietowanych nie wiedziała o programie MSDNAA i tylko co czwarty z nich korzy-sta z programu na własnej uczelni.

academic allianceProgram firmy Microsoft MSDN Aca-

demic Alliance www.microsoft.com/poland/edukacja jest skierowany dla uczelni wyż-szych. W  ramach programu uczelnia może używać aplikacje niekomercyjne, wyłącznie w  celu projektowania i  pro-

wadzenia zajęć oraz do badań naukowych. studenci tych uczelni lub wybranych wydzia-łów dostają dostęp do konta MSDNAA, gdzie mogą pobie-rać i  instalować apli-kację na komputerach

osobistych. Student może używać aplika-cję niekomercyjnie przez cały okres stu-diów, jak również po ich zakończeniu, ale

wtedy aplikacje te tracą możliwość aktuali-zacji oraz zostaje zablokowany dostęp do konta MSDNAA. W ramach projektu stu-denci mają duży wybór: • systemów operacyjnych, od wersji Windows 98SE aż po najnowszy Win-dows 7,• serwerów SQL Server, Windows Server, BizTalk Server,• narzędzi do tworzenia oprogramowa-nia Visual Studio, Microsoft Expression, • aplikacji Access, Project, Visio, One-Note, Front Page• i wiele innych przydatnych aplikacji. Jeśli chcesz dowiedzieć się czy twoja uczelnia/wydział bierze udział w  pro-gramie MSDNAA najlepiej zasięgnij informacji o tym w dziekanacie.

co cHcemy za daRmo?W  ankiecie zadaliśmy pytanie, jakie

aplikacje powinny zostać udostęp-nione studentom za darmo. Najczęst-

szą odpowiedzią był pakiet MS Office (Word, Excel, PowerPoint, Outlook), którego niestety Microsoft nie udo-stępnia dla studentów. W zamian przy-gotowana jest specjalna płatna wersja MS Office dla użytkowników domo-wych i studentów, dostępna w obniżo-nej cenie.

Innymi aplikacjami jakie ankietowani wymienili były: Autocad, Adobe Pho-toshop, MatLab, CorelDRAW, Mathe-matica. O  ile aplikacja Autocad jest dostępna dla studentów za darmo (po zarejestrowaniu się na stronie www.stu-dents.autodesk.com), o tyle pozostałe są odpłatne, ale w obniżonych cenach dla studentów. Wszystkie wymienione apli-kacje mają licencję niekomercyjną – nie można ich wykorzystywać do celów zarobkowych.

a co, gdy zaRabiam?A co jeśli student chce zarabiać pra-

cując na swoim komputerze i nie wydać przy tym ani grosza?

Są bezpłatne odpowiedniki dla opi-sywanych aplikacji i systemów. Darmo-wym odpowiednikiem dla systemów operacyjnych Microsoft jest Linux, któ-rego używa niecałe 9% ankietowa-nych. Najbardziej znaną ostatnio wer-sją Linuksa jest Ubuntu, które jest bar-dzo łatwe w obsłudze i ma bardzo dużą społeczność na całym świecie, również w  Polsce (www.ubucentrum.net oraz www.ubuntu.pl).

Dla aplikacji biurowej MS Office, dobrym odpowiednikiem jest dar-mowy Open Office, z narzędzi graficz-nych odpowiednikiem płatnego Adobe Photoshop – Gimp, a  programu do grafiki wektorowej CorelDRAW jest inkscape.

zdobyć (nie)legalneW ankiecie zapytaliśmy również stu-

dentów o  to, czy łatwo zdobyć nie-legalne oprogramowanie. Praktycz-nie wszyscy odpowiedzieli twier-dząco. Ale czy też nie jest łatwo zdo-być legalne oprogramowanie? Coraz łatwiej. Kilka lat temu nasi starsi kole-dzy nie mieli takich możliwości. Z roku na rok firmy coraz częściej myślą o stu-dentach i  udostępniają za darmo lub po niższych cenach swoje aplikacje, co zmniejsza piractwo wśród użytkowni-ków ich produktów.

Czy legalny student to prawda? Czy po tym artykule masz jeszcze jakieś wąt-pliwości? Pewnie powiesz, że aplikacje to nie wszystko, a  co z  mp3 i  filmami DivX? Ale to już temat na kolejny artykuł.

Cyryl Sochacki

czy uczelnie pomagają

w zdobyciu legalnego

opRogRamowania?

leGalnY StuDentostatnimi czasy dużo słyszało się o nalotach policyjnych (smutnych panów w czarnych płaszczach) na akademiki w poszukiwaniu nielegalnego oprogramowania w komputerach studentów.

foto

: 123

RF

Page 17: Plyn Pod Prad nr 34

www.podprad.pl| 17

neuromarketing według ogól-nodostępnych definicji stanowi

powiązanie neurologii i wiedzy z dzie-dziny marketingu. Dzięki wykorzysta-niu narzędzi pomiarowych spotyka-nych w  badaniach psychofizycznych, możliwe jest zoptymalizowanie pro-duktu i promocji, czyli lepsze wykorzy-stywanie przekazów i bodźców powią-zanych z marką.

W  dużym skrócie jest to więc analizowanie zjawisk zachodzących w naszym ciele, które przekładają się na decyzję o  zakupie bądź odłożeniu produktu na półkę.

Choć na temat motywacji naszych decyzji zastana-wiano się od wie-ków, dopiero nie-dawno nauka pozwoliła wresz-cie zajrzeć w  istotę procesów, które zachodzą, gdy spo-tykamy się z marką. Dzięki temu moż-liwe staje się odtworzenie naszych decyzji na poziomie podświadomym.

Wykorzystywane w  tym celu bada-nia aktywności mózgu eliminują wpływ sugestii, jaką daje się badanym w samym procesie badania. Odkrywane są przy tym czynniki, których nie jest świadomy sam badany – konsument.

dlaczego neuRomaRketing?Odpowiedź na pytanie, dlaczego

kupujemy akurat ten a nie inny produkt, stanowi Święty Graal reklamy i marke-tingu.

Badania neuromarketingowe, choć bardzo drogie (koszt badania jed-nej osoby wynosić może nawet kilka

tysięcy dolarów), dla wielu firm stanowią koszt wart ponie-sienia.

Wiedza zdoby-wana w  ten sposób ma pozwolić na lep-sze dostosowywa-nie produktów, usług i  reklam do spo-

sobów działania mózgów konsumen-tów. Poznanie bodźców przy decyzji, które produkty zyskają uznanie, a  które

będą odrzucone, może przynieść zna-czącą przewagę nad konkurencją. Neu-romarketing jest więc pojęciem dają-cym nadzieję biznesowi od lat zmaga-jącemu się z  problemem niezrozumie-nia klienta i jego potrzeb. Dostosowanie marki i  produktu do rynku, choć prze-myślane, zawiera w sobie naukę metodą prób i  błędów. Dogłębne zrozumienie psychiki konsumenta to miliardy dolarów zaoszczędzonych na nieudanych produk-tach i nieskutecznych reklamach.

badania i icH wynikiPierwszy ośrodek, w którym korzy-

stając z  rezonansu magnetycznego, zaczęto badać mózgi konsumentów, powstał na Uniwersytecie Harvarda w  1998 r. Za jego twórcę uważa się prof. Gerry’ego Zaltmana.

Praktycznych przykładów zastoso-wania badań w  opracowaniu strate-gii marketingowych jest dość niewiele, może dlatego, że nie wszyscy chcą dzielić się zdobytą w  ten sposób wie-dzą z  konkurencją. Do tej pory bada-nia EEG stosowano między innymi do skrócenia spotów telewizyjnych NIVEA, z których usunięto te fragmenty, które nie przyciągały uwagi odbiorców. Innym przykładem może być opraco-wanie map koncentracji wzroku na róż-

nych stronach internetowych. Badania te pozwoliły dokładnie określić, na co patrzą internauci w czasie np. korzysta-nia z wyszukiwarki.

kontRoweRsjeNeuromarketing budzi skrajne emo-

cje. Dla jednych stanowi okazję do usprawnień w komunikacji marketingo-wej i  samych produktach tak, by lepiej trafiać w  gusta konsumentów. Inni widzą w  tym wirtualne pojęcie stwo-rzone tylko po to, by na nim zarabiać. Dla wielu spośród tych, którzy poważ-nie traktują neuromarketing, stanowi on jednak potężne narzędzie manipulacji. Skrajnym uosobieniem owej manipulacji jest teoretyczny przycisk, którym przed-siębiorstwa będą w stanie zmusić nas do natychmiastowego kupna produktu.

Do takiego przycisku zakupów jest jednak daleka droga. Neuromarketing to młoda dziedzina i wyniki prowadzo-nych badań dopiero zaczynają wpły-wać na dzisiejsze podejście do reklamy i marketingu. Obecnie największe dys-kusje dotyczą etyczności takich działań, a nie tematu realnych możliwości mani-pulacji.

Michał Mietliński Mimic.blip.pl www.PowerBlog.pl

ciek

awos

tki

odkRycie sposobu wybieRania

pRoduktu, daje pRzewagę nad konkuRencją

zaGląDaJąc

Neuromarketing. Dla jednych słowo to jest w ogóle nie znane, inni widzą w tym

wyłącznie manipulację. Z kolei twórcy pojęcia tłumaczą je jako dziedzinę

naukową. Czym jest neuromarketing i czy powinniśmy się go obawiać?

Do Głów naM

foto

: 123

RF

Page 18: Plyn Pod Prad nr 34

Telewizyjna torbaNie giń w tłumie! Z tą torbą poczujesz się wyjątkowo. Przykuwa wzrok designem. Mimo, że

codzienne użytkowanie może być utrudnione przez tylną obudowę telewizora to, jeśli jesteś wyjątkową i oryginalną osobą, po prostu musisz ją mieć! Torba z panelem słonecznym

Panele słoneczne zdają się być przyszłościowym rozwiąza-niem w  kwestii zasilania. Jedna z  firm wyprodukowała torbę na ramię wyposażoną właśnie w panele słoneczne. Gadżet jest idealny dla osób, które noszą ze sobą wiele elektronicznych urządzeń. Dlaczego? Ponieważ jest w  stanie naładować ich baterie. Torba jest lekka – waży około 500 gramów. Jeśli chodzi o sam design, to dostępnych jest 37 modeli, więc każdy wybie-rze coś dla siebie. Ma kosztować około 400 zł.

Torba głośnikJest to drewniana torba na zakupy, w której mieści się głośnik, pod który można podłączyć iPoda.

No właśnie jest drewniana a przez to ciężka. Cięższa niż zakupy, które się do niej mieszczą. Mało funk-cjonalna, ale szpanerska. Nosząc ją, na pewno zwrócimy na siebie uwagę, a po powrocie do domu możemy postawić ją na biurku i używać jako zewnętrznego głośnika komputerowego. Koszt 335 $. Torebka obronna

Torebkę wykonano z  poliamidów – polimerów wzmacniających strukturę po krystalizacji. Oczka stopiono laserowo i połączono w formę przypominającą łańcuch. Ponadto, jak można zauważyć na obrazku, uchwyt torebki kształtem przypomina kastet, który dobrze i pewnie leży

w ręce. Z pewnością taki gadżet będzie przestrogą dla nachalnych i niemiłych panów.Torba z termoforem

W sam raz na mroźne zimowe wieczory. Torba z wmontowanym termoforem nie tylko jest efektowna, ale przede wszystkim ogrzewa. Odpowiednia dla osób ceniących sobie oryginal-ność, jak i dla zmarzluchów. Kosztuje około 160 $. Pancerna torba

Sprawdzi się zarówno na bezdrożach, jak i w miejskiej dżun-gli. Będzie chronić nasze pieniądze i dokumenty dzięki specjal-nym zabezpieczeniom, takim jak eXomesh – lekkiej, elastycznej, wytrzymałej, nierdzewnej siatce stalowej, która tworzy odporną

na przecięcia ochronę bagażu. Do tego specjalne laminowane zamki, których nie da się rozpiąć w tłumie i pasek, którego nie da się przeciąć żadnym nożem. Z tą torbą przetrzymasz próby kradzieży niejednego kieszonkowca w sklepie czy autobusie.

Torebka w kształcie karabinu maszynowegoZrobiona z  niezwykłą precyzją i  dbałością o  najdrobniejsze szczegóły. Dzięki skórze cię-

tej laserowo, udało się ją wykonać bez jakichkolwiek szwów. Całość wykończają miedziane dodatki. Ta torebka doda klasy i uroku. Zrobisz z nią furorę, a już na pewno na lotnisku. Kosz-tuje 579 $. Torebka zwierzak

Wykonana z najwyższej jakości tworzywa sztucznego idealnie imitującego skórę. Oryginalny wzór i fason, ciekawe dodatki, precyzyjne wykończenia. Zapinana na magnesowy guzik. Wnę-trze podszyte bardzo dobrym gatunkowo materiałem. Odpowiednia na co dzień i na specjalne okazje. Pasuje do wszystkiego. Idealna dla kobiet oryginalnych, odważnych, ceniących sobie

wysoką jakość, wygodę i lubiących zwierzęta. Kuloodporny plecak

Wygląda zwyczajnie, ale jest w stanie powstrzymać pocisk kalibru 9 mm! Producent tego nietypo-wego plecaka umieścił w nim warstwy specjalnego materiału pochłaniającego impet uderzenia kuli. Dzięki nowym technologiom plecak jest bardzo lekki. To zapewne naj-bezpieczniejsza torba na kanapki na świecie. Walizka na... kiełbasyGadżet oferuje miejsce dla 19 różnych gatunków kiełbasy. Dzięki tej ory-

ginalnej walizce, kiełbasy już nigdy nie pomieszają się nam i nie uszkodzą w trans-porcie. W sam raz na imprezę do znajomych albo do cioci na imieniny. Łukasz Wysocki, [email protected]

|www.podprad.pl18

preSSówKaBen Southall przez pół roku miał żyć

na rajskiej, bezludnej wyspie, opisu-jąc swoje przeżycia na blogu i promu-jąc w ten sposób turystkę. Za pracę, zaj-mującą 12 godz. w miesiącu, dostał od rządu Australii wynagrodzenie w wyso-kości 110 tys. dolarów. Niestety, pod-czas jazdy na nartach wodnych, został oparzony przez meduzę, w wyniku czego nieomal pożegnał się nie tylko z pracą, ale i z życiem. Trzeba sobie było znaleźć uczciwą robotę. Dziennik Bałtycki,

Polska The Times

Obrzydliwie bogatym wielbicielom gadżetów polecamy najdroższy telefon świata – iPhone 3GS Supreme z obu-dową z 271 gramami 22-karatowego złota, którego krawędzie wyłożone są 136 diamentami. Cena? Dla tych, którzy przy ewidentnym braku zdrowego roz-sądku mogą sobie na to pozwolić – bez znaczenia. Do wiadomości pozostałych – 3 miliony dolarów. Newsweek

Koncern Apple, w celu wprowadze-nia na rynek chiński iPhone’ów, zgo-dził się na zablokowanie aplikacji doty-czących polityków uznawanych przez Pekin za wrogów publicznych. I nie jest pierwszy. Microsoft cenzuruje wpisy blo-gerów zawierające słowa: demokracja, wolność, demonstracja. Google blokują strony zawierające treści niewygodne dla chińskiego rządu. Interes to interes. Wstyd pozostaje wstydem.

Gazeta Wyborcza W Stargardzie Szczecińskim poli-

cja zatrzymała 34-letniego mężczy-znę poszukiwanego aż dziesięcioma listami gończymi. Zatrzymany ukry-wał się przed wymiarem sprawiedliwo-ści przez pięć lat, aż wpadł na... piciu piwa w miejscu publicznym. Przypomi-namy: picie alkoholu w miejscu publicz-nym stanowi wykroczenie i jest karalne. A alkohol szkodzi. Wprost.pl

Epokowe odkrycie! Australijscy naukowcy przeprowadzili na grupie 65 studentów medycyny eksperyment, pole-gający na szybkim lub wolnym odrywaniu samoprzylepnego plastra z  opatrunkiem z powierzchni skóry. Następnie porównali oceny stopnia bólu. Udowodnili w  ten sposób, że powolne odklejanie plastra jest znacznie bardziej bolesne niż jego szybkie zdarcie. Dziękujemy! Onet.pl

GaDżetoManiaWitajcie Gadżetomaniacy!

Przyjrzymy się niecodziennym torbom. Zobaczcie, jak innowacyjni potrafią być ich producenci.

Page 19: Plyn Pod Prad nr 34

www.podprad.pl| 19www.podprad.pl| 19

Zima tego roku była szczególnie mroź-na. Pokrętek odczuł to bardzo mocno,

gdy żona kazała mu w samym swetrze (żeby nie pobrudził kurtki) odśnieżyć

podwórko. Jedynymi żywymi istotami, które spotkał na zewnątrz były zzięb-

nięte ptaszki. To tego dnia Pokrętek po-stanowił, że będzie im pomagał.

bował. Przy okazji dostał od jakie-goś życzliwego człowieka namiary na

miejsce, gdzie wyda-wane są darmowe posiłki. Bardzo przy-datna informacja bio-rąc pod uwagę, jak często jego żona pozwalała mu zapeł-nić lodówkę czymś innym niż alkohol.

W końcu karmnik był gotowy. Tak twórczego wykorzystania surowców wtórnych nie znajdziesz nawet na Spry-ciarze.pl. Dumny Pokrętek zamon-

tował karmnik na podwórzu, nasypał do niego ziaren i obserwował, jak zla-tuje się do niego coraz więcej ptaków. Narobiły przy tym takiego hałasu, że sąsiedzi zaczęli wyglądać przez okna. Mimo owego zgiełku większość zda-wała się patrzeć z życzliwością na takie pomaganie ptakom.

Szczęśliwy Pokrętek wrócił do domu, i ku swemu zaskoczeniu. zastał w nim swoją żonę, też szczęśliwą. Zanim się rozebrał, usłyszał, że ma pójść do sklepu, kupić trzy flaszki i wiatrówkę.

Anita Niemczyk

tak twóRczego wykoRzystania

suRowców wtóRnycH nie

znajdziesz nawet na spryciarze.pl

różn

ości

adRes Redakcji:ul. Pilotów 19A/4, 80-460 Gdańsk

tel./fax 058 710 82 [email protected]

skład Redakcji:RedaktoR naczelna Katarzyna Michałowska;

zespół Redakcyjny: Dominik Pietrzak, Natalia Filipiak,

Natalia Balcer, Bartłomiej Serkowski, Olga Kupicz, Maciej Badowicz,

Jakub Kupracz, Marcin Hołowiński, Liliana Wujczyk, Kamila Brodzik,

Katarzyna Wodzikowska, Mateusz Koldun, Marta Szagżdowicz,

Anna Iwanowska, Ola Suty, Monika Mądrzejewska,

Maciej Pietrzak;

koRekta: Anna Iwanowska, Liliana Wujczyk.

jeśli cHcesz zaangażować się w twoRzenie gazety – napisz:

[email protected]

zapytanie o Reklamę: [email protected]

na okładce: Jakub Gręda, foto: studio B&Wskład i pRojekt okładki:

Sylwester Gigoń

oddziały w polsce:Kraków: Renata Matuszczak,

[email protected]; Łódź: Marcin Kołton,

[email protected];Poznań: Ewelina Haliżak,

[email protected]; Warszawa: Anna Marcinowicz, [email protected].

Magazyn jest tworzony m.in. przez studentów z Ruchu Akademic-kiego Pod Prąd z pięciu głównych

miast akademickich Polski. Skupia on katolickich i protestanckich stu-

dentów, którzy pragną żyć w przyjaźni z Bogiem i inspirować do tego innych.

>>> Bezpłatny Magazyn Studencki

ISSN

150

7-21

0X

www.podprad.pl

wygraj nagrodę - strona 14

Jakub Gręda dwukrotny mistrz

świata w tańcu hip hop

Jak zbudowano biznes od zera?

nr 34/marzec 2010

www.podprad.pl

Magazyn Studencki, copyright © płyń POD PRĄDWszelkie prawa zastrzeżone

na początek zdecydował staran-nie zbadać zagadnienie. Chcąc

się wczuć w rolę pod-opiecznych, założył tek-turowy dziób i skrzydła i biegał po podwórku, głośno skrzecząc. W ten sposób dowiedział się, że ptaki doświadczają zimna, głodu i ude-rzeń ciężkimi przed-miotami rzucanymi z okien (przy okazji też dowiedział się, że najcelniej w bloku rzuca jego własna żona).

Pokrętek uznał, że najwięcej dobrego może zrobić dokarmiając ptaki. Oczywi-ście myśl o zbudowaniu karmnika nasu-nęła się automatycznie. I znowu fazę budowy poprzedziła faza badań i pro-jektów. Na początek Pokrętek odszu-kał kilkadziesiąt karmników w jego dziel-nicy i zaczął prowadzić regularne obser-wacje ich skuteczności. Tę fazę badań przerwała szeroko zakrojona akcja spo-łeczna tropienia podglądacza, biegają-cego po okolicy z lornetką.

Kolejny etap badań był bardziej teo-retyczny i obejmował godziny spę-dzone na oglądaniu takich programów jak Man vs. Wild oraz Extreme Make-over. W końcu nadszedł czas zbierania materiałów. Tutaj przeszkodą okazał się kompletny brak środków, ponieważ Pokrętek musiał oddawać żonie 150% swoich dochodów. Ta niedogodność zmusiła go do kreatywności. Postano-wił zbudować karmnik z surowców wtórnych. W domu miał tylko butelki po alkoholu (Pokrętkowa miała zwyczaj wypicia flaszki wódki, gdy miała jakiś problem, i trzech, gdy spotkało ją coś miłego). Jednak na osiedlowych śmiet-nikach znalazł wszystko, czego potrze-

KarMniKowa BuDowla

foto

: Die

tmar

Sau

l

destRukcja

Page 20: Plyn Pod Prad nr 34