ziemia radomszczanska - nasz dom

8
27 lutego br. tak jak od wielu lat, środowisko związa ne ze Stowarzyszeniem ZIE MIA RADOMSZCZAŃSKA zorganizowało uroczystość pa triotyczną związaną z 19 rocz nicą zburzenia Pomnika Braterstwa Broni Partyzantów Polskich i Radzieckich w Ra domsku. W miejscu gdzie stał pomnik złożono kwiaty i zapa lono znicze. Obecne na uro czystości media obszernie poinformowały o tym wyda rzeniu. Dzięki nim do opinii publicznej dotarła wiadomość, że nasze środowisko zamierza odbudować ten pomnik i czy ni ku temu starania. Do chwili obecnej odebra liśmy wiele wyrazów uznania za to przedsięwzięcie. Ludzie szczerze nam dziękują. Byli partyzanci różnych formacji, ze łzami w oczach, deklarują poparcie dla inicjatywy. Mło dzi dopytują gdzie i kiedy mo dokonywać wpłat na odbudowę pomnika. Po 27 lutego wydał też głos członek Komitetu Powiatowego Prawa i Sprawiedliwości w Ra domsku, weteran walki z komu nizmem, którego jedynym znanym mi „wojennym wyczy nem” i „aktem bohaterstwa” by ło rozbicie tablicy z napisem „Polska Zjednoczona Partia Ro botnicza Komitet Wojewódzki w Białymstoku”. Żeby było ja sne, tego aktu wandalizmu i nadczłowieczeństwa, dokonał w dniu 9 stycznia 1990 roku, a więc trzy tygodnie przed śmiercią PZPR, kiedy w zasa dzie wolno już było się tak idio tycznie zachowywać i żeby było śmieszniej, stało się to w trakcie przedsięwzięcia poli tycznego będącego pod ochroną białostockiego ZOMO. To nie żart, to prawda. Jak więc widać pojęcie „komitet” budzi u nie go uczucia skrajne. Albo rozbi ja tablice jednego albo zasiada w innym. Jak już wcześniej wspomniałem teraz pełni god ność członka Komitetu Powiato wego PiS dzieląc ją z innymi wielce zasłużonymi dla lewicy działaczami. Swoją aprobatę dla idei zburzenia pomnika partyzan tów udało mu się opubliko wać w tygodniku „Komu i Czemu”. Swoją drogą dzi wię się wydawcy, że pozwolił wydrukować to badziewie. Przecież jakiś czas temu jego autor zarzekał się, że zrobi wszystko aby nie wpuścić Wi tolda Witczaka na listy wy borcze PiSu, a jego wiedza o tym kandydacie, mówiąc językiem tej partii, „jest pora żająca”. O stałym opluwaniu tej gazety nie wspominając. Pomijając wartość meryto ryczną i warsztatową owego „badziewia”, można go spro wadzić do następującego stwierdzenia: kolaborantom hitlerowskim z Narodowych Sił Zbrojnych i mordercom z Konspiracyjnego Wojska Polskiego pomnik się należy bo uważa ich za patriotów, a żołnierzom Armii Ludowej oraz partyzantom radzieckim nie i skazuje ich na wieczne potępienie. Jednocześnie w jednym worku miesza Ar mię Krajową, Bataliony Chłopskie (tak chętnie tępione przez NSZ), Narodowe Siły Zbrojne i Konspiracyjne Woj sko Polskie sprawiając wraże nie, że jedyna książka jaką przeczytał to książka telefo niczna – mnóstwo bohaterów ale brak akcji. Całe szczęście, że w Polsce to nie prokurato rzy przepoczwarzeni w adwo katów skazują kogokolwiek na cokolwiek. (dokończenie na stronie 4) Nr 3 (23) Miesięcznik Marzec 2010 r. ISSN 18961193 Egzemplarz bezpłatny Pomnik Partyzantów 19 rocznica zburzenia Radomsko, Plac 3go Maja 27 lutego 2010 roku

Upload: michal-jedrzejewski

Post on 11-Mar-2016

222 views

Category:

Documents


3 download

DESCRIPTION

Ziemia Radomszczanska - Nasz Dom

TRANSCRIPT

27 lutego br. tak jak odwielu lat, środowisko związa­ne ze Stowarzyszeniem ZIE­MIA RADOMSZCZAŃSKAzorganizowało uroczystość pa­triotyczną związaną z 19 rocz­nicą zburzenia PomnikaBraterstwa Broni Partyzantów

Polskich i Radzieckich w Ra­domsku. W miejscu gdzie stałpomnik złożono kwiaty i zapa­lono znicze. Obecne na uro­czystości media obszerniepoinformowały o tym wyda­rzeniu. Dzięki nim do opiniipublicznej dotarła wiadomość,

że nasze środowisko zamierzaodbudować ten pomnik i czy­ni ku temu starania.

Do chwili obecnej odebra­liśmy wiele wyrazów uznaniaza to przedsięwzięcie. Ludzieszczerze nam dziękują. Bylipartyzanci różnych formacji,ze łzami w oczach, deklarująpoparcie dla inicjatywy. Mło­dzi dopytują gdzie i kiedy mo­gą dokonywać wpłat naodbudowę pomnika.

Po 27 lutego wydał też głosczłonek Komitetu PowiatowegoPrawa i Sprawiedliwości w Ra­domsku, weteran walki z komu­nizmem, którego jedynymznanym mi „wojennym wyczy­nem” i „aktem bohaterstwa” by­ło rozbicie tablicy z napisem„Polska Zjednoczona Partia Ro­botnicza Komitet Wojewódzkiw Białymstoku”. Żeby było ja­sne, tego aktu wandalizmui nadczłowieczeństwa, dokonałw dniu 9 stycznia 1990 roku,a więc trzy tygodnie przedśmiercią PZPR, kiedy w zasa­dzie wolno już było się tak idio­tycznie zachowywać i żebybyło śmieszniej, stało się tow trakcie przedsięwzięcia poli­tycznego będącego pod ochronąbiałostockiego ZOMO. To nieżart, to prawda. Jak więc widaćpojęcie „komitet” budzi u nie­go uczucia skrajne. Albo rozbi­ja tablice jednego albo zasiadaw innym. Jak już wcześniejwspomniałem teraz pełni god­ność członka Komitetu Powiato­wego PiS dzieląc ją z innymiwielce zasłużonymi dla lewicydziałaczami.

Swoją aprobatę dla ideizburzenia pomnika partyzan­tów udało mu się opubliko­wać w tygodniku „Komui Czemu”. Swoją drogą dzi­wię się wydawcy, że pozwoliłwydrukować to badziewie.Przecież jakiś czas temu jegoautor zarzekał się, że zrobiwszystko aby nie wpuścić Wi­tolda Witczaka na listy wy­borcze PiS­u, a jego wiedzao tym kandydacie, mówiącjęzykiem tej partii, „jest pora­żająca”. O stałym opluwaniutej gazety nie wspominając.

Pomijając wartość meryto­ryczną i warsztatową owego„badziewia”, można go spro­wadzić do następującegostwierdzenia: kolaborantomhitlerowskim z NarodowychSił Zbrojnych i mordercomz Konspiracyjnego WojskaPolskiego pomnik się należybo uważa ich za patriotów,a żołnierzom Armii Ludowejoraz partyzantom radzieckimnie i skazuje ich na wiecznepotępienie. Jednocześniew jednym worku miesza Ar­mię Krajową, BatalionyChłopskie (tak chętnie tępioneprzez NSZ), Narodowe SiłyZbrojne i Konspiracyjne Woj­sko Polskie sprawiając wraże­nie, że jedyna książka jakąprzeczytał to książka telefo­niczna – mnóstwo bohaterówale brak akcji. Całe szczęście,że w Polsce to nie prokurato­rzy przepoczwarzeni w adwo­katów skazują kogokolwiekna cokolwiek.

(dokończenie na stronie 4)

Nr 3 (23) • Miesięcznik • Marzec 2010 r. • ISSN 1896­1193 • Egzemplarz bezp łatnyPomnik Partyzantów­ 19 rocznica zburzenia

Radomsko, Plac 3­go Maja ­ 27 lutego 2010 roku

Lech Kaczyński poważnierozważa wyjazd do Moskwyna uroczystości 65 rocznicy za­kończenia II wojny światowej.Ambasador Władimir Gryninprzekazał ustnie zaproszeniedla prezydenta, a on sam przy­jął to z zadowoleniem – podałakancelaria głowy państwa. Ibardzo dobrze. Nie ulega wąt­pliwości, że polski prezydentpowinien być w Moskwie wczasie defilady zwycięstwa.Także po to, aby podkreślić, żew decydującej fazie wojny Woj­sko Polskie stanowiło czwartąsiłę koalicji antyhitlerowskiej.

A jak to było w 60 rocznicęzwycięstwa nad faszyzmem?Pięć lat temu polska prawicatwierdziła, że II wojna świato­wa zakończyła się w roku1989. Prezydent Putin organi­zuje uroczystości by uczcićStalina i fałszować historię.No i aby upokorzyć Polskę.Także, aby odebrać hołd od lo­kaja Kwaśniewskiego i rozpo­cząć odbijanie EuropyŚrodkowej. „Wszyscy wiemyo tym, że Aleksander Kwa­śniewski jest zapraszany doMoskwy nie po to, żeby tamprzedstawiać racje EuropyŚrodkowej, ale po to, żeby do­znać tam upokorzenia” – mó­wił Jarosław Kaczyński.Jeszcze dalej poszedł Kazi­mierz Michał Ujazdowski, któ­ry oświadczył, że wyjazdKwaśniewskiego i Jaruzelskie­go na uroczystości do Moskwyto „komunistyczny zamach sta­nu” sterowany najpewniejprzez Putina. Do pisowskiegochóru dołączył Lech Wałęsa:„W żadnym wypadku jechaćnie wolno! Nie wiem, skąd siębierze ta ugodowość Kwa­śniewskiego w stosunku do Mo­skwy. Nie wiem, czy rację maKaczyński, mówiąc, że on tammusi mieć swoją teczkę. Alejak patrzę na postawę Kwa­śniewskiego, mam wrażenie, żecoś jest na rzeczy”.

W podbijaniu bębenkadzielnie sekundowała Platfor­ma Obywatelska. „Dla znako­mitej części Polaków

zaproszenie pana Jaruzelskie­go, akceptacja pana prezyden­ta Kwaśniewskiego dla takiegokształtu polskiej delegacji tojest właśnie prowokacja" – mó­wił z troską Donald Tusk. „Tojest coś na kształt takiego bar­dzo poważnego policzka. Spo­dziewaliśmy się zresztą, żeMoskwa będzie szukała sposo­bów na upokorzenie Polski wtych dniach i to się niestety po­twierdza”. Zdaniem Tuska, Pu­tin upokorzył Polskę, bozaprosił na uroczystości prezy­denta Rzeczypospolitej i byłe­go prezydenta ­ generałaJaruzelskiego, który przeszedłszlak bojowy do Berlina. No iupokorzył tym, że w ogóle zor­ganizował uroczystości. Bo jaktwierdził szef PO: „PrezydentKwaśniewski przede wszystkimzdecydował się pojechać doMoskwy, stolicy państwa, którejeśli chodzi o historię Polski wII wojnie światowej, byłowspółagresorem Niemiec hitle­rowskich. Dlatego nie jest do­brym tłumaczeniemtłumaczenie prezydenta Kwa­śniewskiego, że jedzie tam, po­nieważ prawie wszyscy czywiększość przywódców jedzieczcić zakończenie II wojnyświatowej, bo my, Polacy, ma­my przede wszystkim w pamię­ci początek II wojny światoweji udział Związku Radzieckiegow napaści na Polskę”.

Prawicowych politykówdzielnie wspierali prawicowipublicyści. Dla Tomasza Wró­blewskiego, moskiewskie uro­czystości były „akademią kuczci cara”. „Obchody rocznicykońca wojny to przygrywka dototalitarnegokoncertuWładimi­ra Putina przy milczącej akcep­tacji Europy” – alarmował panredaktor pisząc dalej, że uro­czystości 9 maja, dają „dawne­mu sowieckiemu imperiumcertyfikat pioniera europejskiejwolności, a Polaków ukazują,jako niewdzięczników zatruwa­jących pokój Europy”. PiotrGabryel pisał z kolei tak:„Kwaśniewski, nieobecny wMoskwie podczas uroczystych

obchodów 60. rocznicy zastą­pienia w Europie Środkowej iWschodniej okupacji hitlerow­skiej okupacją sowiecką, miał­by więcej racji niż obecni tamWładimir Putin, dyktatorzyAleksander Łukaszenka, KimDzong II, Turkmen basza i Woj­ciech Jaruzelski oraz liderzywolnego świata, który 60 lat te­mu sprzedał Sowietom Polskęrazem z całą Europą Środkowąi Wschodnią. Czasami bowiem– jak w wypadku tej rosyfika­cji, czyli kolejnej rosyjskiej fal­

syfikacji, która zostanieprzeprowadzona 9 maja 2005r. w Moskwie – lepiej być wiel­kim nieobecnym AleksandremKwaśniewskim niż niewielkimobecnym Aleksandrem Kwa­śniewskim”.

Nurtuje mnie pytanie, co w2010 roku polityczny i dzien­nikarski kwiat polskiej prawi­cy będzie radził LechowiKaczyńskiemu. W każdym ra­zie poprzeczka bredni i durno­ty została zawieszona wysoko.

Leszek Millerźródło: www.sld.org.pl

День Победыczyli brednie i durnoty

Osoby mogące potwierdzićfakt oddania choćby jednegostrzału z broni palnej przez Panakapitana „Warszyca" do Niemcówproszone są o kontakt ze Stowa­rzyszeniem Ziemia Radomszczań­ska. Mile widziani naoczniświadkowie, dokumenty, publika­cje, fotografie, itp. Chodzi o strzałoddany w okresie od 1 września1939 roku do 8/9 maja 1945 roku.

strzał kpt „Warszyca"

ZIEMIA RADOMSZCZAŃSKA ­ NASZ DOM . Miesięcznik. Wydawca: BDK ARKO, 97­500 Radomsko, ul. Rataja 7; Redaktor Naczelny: Michał Jędrzejewski. Redaguje zespół.Adres Redakcji: 97­500 Radomsko, ul. Rataja 7, tel.: 044 682 65 74, tel. kom.: 0508 177 711. Skład własny. Druk własny. Strona internetowa: www.ziemiaradomszczanska.pl2

Poszukiwany

Pomnik "Warszyca" w Kamieńsku

StowarzyszenieZIEMIA RADOMSZCZAŃ[email protected]

P.S. Nie chodzi nam o użyciescyzoryka w stosunku do owczarkaniemieckiego we wsi Rzejowice.

Mimo działania „bez za­rzutu" ­ chwali się „Bohun ­Dąbrowski” ­ Brygada ude­rzyła „w próżnię i zamiastskoncentrowanych oddziałówkomunistycznych «Garbate­go» natrafiliśmy na oddziałBatalionów Chłopskich w si­le plutonu”. Co się stało ztym plutonem, „Bohun­Dą­browski" milczy. Czy zostałwycięty w pień? Pierwsza ak­cja Brygady i „pudło".

OddziałAL im. B. Głowac­kiego działał na terenie Okrę­gu Miechów w ObwodzieKrakowskim. Po raz pierwszyna okres 2­3 tygodni schroniłsię w lasach wokół Włoszczo­wy w lipcu 1943 roku, ucho­dząc przed pościgiemniemieckim. Po raz drugi, pociężkich walkach na swoimmacierzystym terenie, abyuniknąć okrążenia przez obła­wy niemieckie, podążył w kie­runku Lasów Włoszczowskichw sierpniu 1944 roku. Razemz oddziałem AL podążał od­dział partyzantów radzieckichpod dowództwem kapitana Ka­rawajewa, z którym „Biały Ta­dek" współdziałał wprzeprowadzaniu dywersji naszlakach kolejowych, biegną­cych w kierunku frontu. Poprzybyciu do Lasów Włosz­czowskich, oba oddziały zosta­ły dostrzeżone przez lotnictwoniemieckie i bombardowane.Udało się im skryć przed ob­serwacją lotniczą i 7 wrześniarozbić obóz w lasach, w rejo­nie Rząbca.

Jaką drogą wywiad Bryga­dy Świętokrzyskiej NSZ zdo­był informacje oprzygotowaniu przez dowódz­two komunistyczne oddziałówleśnych AL i radzieckichwspólnej koncentracji więk­szych sił celem zlikwidowanianaszej Grupy (czyli BrygadyŚwiętokrzyskiej), jak to stwier­dza płk „Bohun­Dąbrowski",pozostaje słodką tajemnicą.

Prawdopodobnie, jak zapew­nia o tym L. Żebrowski, „so­jusznicy naszych sojuszników"byli uważnie obserwowani.Czyżby przesuwanie się od­działu AL im. B. Głowackiegoi radzieckiego kpt. Karawaje­wa, znajdowało się pod obser­wacją aparatu wywiadow­czego Brygady? Nic na to niewskazuje. Tak jak wymysłemdowódcy Brygady Świętokrzy­skiej NSZ jest koncentracja od­działów AL dla zlikwidowaniaBrygady NSZ. O przemarszutych oddziałów z Lasów Pra­delskich do Lasów Włosz­czowskich nie byłopoinformowane ani dowódz­two AL Okręgu Kieleckiego,ani dowództwo Obwodu IIIAL, a kontakt z dowódcą od­działu AL „Garbatym", zostałnawiązany „po drodze", w cza­sie przemarszu i ograniczył siędo informacji wybrania bez­piecznej trasy marszu, stwier­dza w swej relacji TadeuszGrochal. 8 września 1944 r. od­działy zatrzymały się w lesieobok leśniczówki Rząbiec nadzienny odpoczynek, z zamia­rem dalszego marszu w LasyLasocińskie. Opowiadanie„Bohuna­Dąbrowskiego" ootoczeniu obozu drutem kol­czastym, jest głupim jego wy­mysłem (kto by z sobądźwigał, na takie odległości,zwoje drutu kolczastego?).

Zmuszony jestem ochło­dzić pokraczne i wojowniczemyśli Leszka Żebrowskiego,ogarnięte jedyną troską jakimto „środkiem czystości” zma­zać z NSZ hańbę bratobój­czych morderców iwspółdziałania z władzamiokupanta niemieckiego. Przy­jął metodę, w której wszyst­kie środki są dozwolone. Jeślisięga do dokumentacji prze­ciwnika, to wybiera z nich tyl­ko te fragmenty, które pasujądo założonej z góry tezy. Niespotkałem w tej „twórczości",

z L. Żebrowskim na czele„hultajskiej trójki history­ków", aby kiedykolwiek posłu­żyli się dokumentem, którywyrażał zdecydowany sprze­ciw wobec nawoływania obo­zu, lubiącego nazywać się„narodowym", do walki brato­bójczej. Wobec zbrodni, jakiezostały popełnione przez NSZna Kielecczyźnie warto jestprzedstawić stanowisko, jakiew tych sprawach zajmowałomiejscowe dowództwo ALDowódca 2 Brygady AL„Świt" 2 września 1944 r., wrozkazie przekazanym dowód­cy 1 baonu por. „Sośnie" (JanPocheć) zwraca uwagę, że wrejonie jego działania „skon­centrowały się grupy NSZ, wzwiązku z czym przypomina okonieczności zachowaniaostrożności. NSZ­owcom zale­ży „na walce bratobójczej",ale nam „nie wolno dać sięsprowokować w wypadku sa­moobrony”. Na trzy dni przedwydarzeniami w Rząbcu, do­wódca Obwodu AL Nr 3 płkM. Moczar wydał rozkaz (5września 1944 r., w którymzwraca uwagę dowódcom bry­gad i oddziałów partyzanc­kich „dbać o wzajemnebezpieczeństwo i gdy potrze­ba tego wymaga, przyjąć z po­mocą zbrojną". Alerównocześnie przestrzega,aby „nie ulec prowokacjomNSZ i nie dać się wciągnąć dowalki bratobójczej". W razienapaści NSZ, nie wolno od­dać pierwszego strzału.

Z dokumentacji obu stronwynika, że Brygada Święto­krzyska NSZ dowiedziała sięo miejscu koncentracji oddzia­łów leśnych i radzieckich, jakto określa płk „Bohun­Dą­browski" (nie była to żadnakoncentracja) przypadkowo,dopiero 8 września rano. Z re­lacji Tadeusza Grochala ­ do­wódcy oddziału AL im. B.Głowackiego ­ i Jana Koniecz­

nego ­ szefa sztabu tego od­działu ­ wiadomo, że przybyliw rejon Rząbca przed świtem8 września z zamiarem jedno­dniowego odpoczynku. Otym, że w pobliżu znajdują sięoddziały Brygady Świętokrzy­skiej, nie wiedziano. W tejmaterii nie ma kontrowersji.

Nie ma też wątpliwości, żez rana 8 września doszło doprzypadkowego spotkania pa­troli obu stron. I choć wszczegółach tego spotkaniawystępują różnice (czemu na­wet trudno się dziwić), praw­dą jest że pluton NSZ (raczejdrużyna) została zagarniętaprzez oddział AL i doprowa­dzona do dowództwa oddzia­łu. Takie rzeczyniejednokrotnie zdarzały sięw partyzantce, przy nieocze­kiwanym spotkaniu dwóchoddziałów. Zaalarmowany„Bohun­Dąbrowski", bądź cobądź pułkownik i dowódcaBrygady, chyba tylko z pomo­cą „siódmego zmysłu" mógłskonstatować o pojawieniusię silnego „zgrupowania le­śnych oddziałów komunistycz­nych", które rozbiły swójobóz w pobliżu leśniczówki wRząbcu „otoczony drutemkolczastym", najeżony granat­nikami karabinami maszyno­wymi (szkoda, że zapomniałdodać, iż także ufortyfikowa­ny), a zagarnięty patrol mabyć rozstrzelany. Z miejscazarządził alarm całej BrygadyNSZ i ruszył... na komuni­stów, a jakaś „wewnętrzna si­ła" pozwalała mu „działaćbezwzględnie". jest w tymwszystkim wiele retoryki lite­rackiej. Przy tym ta udrama­tyzowana (i panikarska wpewnym sensie) relacja do­wódcy Brygady Świętokrzy­skiej kłóci się z zapisami wkronikach 202 i 204 pułkówNSZ.

(ciąg dalszy na stronie 7)

Narodowe Siły ZbrojneW dniu 27 lutego 2009 roku Rada Miejska w Radomsku podjęła Uchwałę nr XXXVI/276/09 w sprawie nadania nazwy ulicy –

Narodowych Sił Zbrojnych. Mając to na uwadze oraz fakt, że Prokuratura Okręgowej Komisji Ścigania Zbrodni PrzeciwkoNarodowi Polskiemu w Łodzi wszczęła w 2009 roku śledztwo, w sprawie pójścia na rękę władzy państwa niemieckiego przezczłonków Narodowych Sił Zbrojnych... z dekretu o wymiarze kary dla faszystowsko­hitlerowskich zbrodniarzy winnych zabójstw,publikujemy kolejny materiał dotyczący kolaboracji NSZ z okupantem niemieckim.

Redakcja

3

(3)

Mam 29 lat. Przyjmując zawątpliwej klasy historyczką Jo­anną Szczepkowską, że komu­nizm umarł 4 czerwca 1989roku to w chwili jego śmiercimiałem 8 lat, 2 miesiące i 13dni. Z tej oto m.in. przyczynynie byłem członkiem PZPR,żołnierzem WSW, funkcjona­riuszem MO lub SB ani taj­nym współpracownikiemkogokolwiek i czegokolwiek.Dlatego żaden prokurator­ad­wokat nie może mnie posądzićo to, że kiedykolwiek czerpa­łem jakieś korzyści z PRL­u poza bezpłatną szkołą i wy­jazdem na kolonie. Wiem, żeswoje przyjście na świat za­wdzięczam rodzicom, a rodzi­ce zawdzięczają je moimdziadkom itd. Ale wiem teżz całą pewnością, że nie poja­wiłbym się w tym łańcuszkugdyby w 1945 roku ktoś nieprzepędził z Polski niemieckie­go okupanta, który zamordo­wał miliony Polaków i mógłbyzabić też moich dziadków,uniemożliwiając moje później­sze narodzenie. Tym „ktoś”w pierwszym rzędzie była Ar­mia Czerwona, żołnierze Woj­ska Polskiego oraz partyzancipolscy i radzieccy. Dlategochylę i chylił będę nadal czołaprzed wszystkimi, którzy wy­zwolili Polskę z okupacji nie­mieckiej i dlatego właśnieosobiście zaangażuję się w od­budowę pomnika partyzantóww Radomsku. Podzielę się rów­nież z innymi moją oceną „ba­dziewia”.

Każdy kto miał przedmiotzwany logiką wie, że wszechwiatjako zbiór składa się m.in. ze sło­ni i niesłoni albo inaczej, ze zbrod­niarzy i niezbrodniarzy. Ta częśćzbioru, która składa się z osobni­ków określonych mianem zbrod­niarzy wcześniej czy późniejpotrzebuje adwokatów. Przeważ­nie morderca, gwałciciel, zdrajcanarodu lub inna pospolita szumo­wina sama zgłasza się do adwoka­ta ażeby ten go bronił. Ale zdarzasię, że to „obrońca" sam wyszuku­je sobie zbrodniarzy, których na­stępnie broni. Tak właśniezdarzyło się w Radomsku.„Obrońca" ochotniczo zgłosił siędo obrony zbrodniarzy, którzy do­puścili się zbrodni w czasie II woj­ny światowej i trochę później.Spóźnił się co prawda o całą epo­kę ale co począć. Upodobał sobiemianowicie, że będzie adwoka­tem hitlerowskich kolaborantówspod znaku Narodowych SiłZbrojnych i morderców, którzy na­zwali siebie sami Konspiracyj­nym Wojskiem Polskim.

Adwokat zdrajców NaroduPolskiego spod znaku NSZ za nicma fakt, że tysięczna BrygadaŚwiętokrzyska Narodowych SiłZbrojnych operująca w rejonie Ra­domska jawnie kolaborowała z hi­tlerowcami, była przez nichzaopatrywana, instruowana, ażw końcu pod hitlerowską ochro­ną, przez Czechy, uciekła do Nie­miec. „Papuga” wciskającprymitywnie kit, całkowicie igno­ruje fakty historyczne (jeśli oczy­wiście je zna, w co wątpię) takiejak np. meldunek sytuacyjny Ko­

mendanta Okręgu Radomsko­Kie­leckiego Armii Krajowej płk JanaZientarskiego ps „Mieczysław”,z dnia 2 stycznia 1945 roku, którybrzmi: „Działalność NSZ bezzmian. Wyraźna współpracaz Niemcami i plaga społeczeń­stwa na skutek stosowania rekwi­zycji. W dniu 22 październikaw czasie przemarszu NSZprzez m.in. Oleszno Niemcy ścią­gnęli posterunki. Rannych NSZNiemcy proponują odstawić doszpitali niemieckich. Notowane sąkontakty z gestapo”.

Radomszczańskiemu „piew­cy" hitlerowskich kolaborantówz NSZ nie jest zapewne znane in­ne stanowisko dowództwa ArmiiKrajowej, z dnia 3 października1944 roku dotyczące tej formacji,które brzmi: „Wobec stwierdzonejwspółpracy NSZ z Niemcamiwszystkie dotychczasowe porozu­mienia i rozmowy, jakie w swoimczasie miały miejsce z NSZ należyuważać za nieistniejące. (…)Ostrzegam przed współpracąwszystkich żołnierzy i sympaty­ków AK i przed jakimkolwiek kon­taktem z NSZ, zatempostępujących wbrew zarządze­niom i rozkazom będę usuwałz szeregów AK jako ludzi współ­pracujących z Niemcami”.

Świadomie podaję tylko sta­nowiska Armii Krajowej dotyczą­ce oceny Narodowych SiłZbrojnych. Ocena NSZ przezruch ludowy i jego ramię zbrojne­ Bataliony Chłopskie jest jesz­cze bardziej druzgocąca.

„Piewca" kolaborantów hitle­rowskich z NSZ objawił się rów­nież, nie pierwszy raz, jakoapologeta morderców z Konspira­cyjnego Wojska Polskiego. Tak.Morderców, bo morderca to takagnida, która bez powodu i przy­czyny morduje niewinnego czło­wieka. KWP i jego członkowie(świadomie nie używam pojęciażołnierze) mają takich mor­derstw na sumieniu wiele. We­dług niektórych autorów nawetkilkaset na terenie woj. łódzkie­go. Mordowali Polaków, Żydówi inne narodowości. Na przykładw nocy z 19 na 20 kwietnia 1946roku zatrzymali w Radomsku, ko­ło warsztatów Zyberynga, sied­miu żołnierzy radzieckichz jednostki łączności, którzy pozakończeniu działań wojennychwracali z Niemiec do swoich ro­dzin w Związku Radzieckim.Uprowadzili ich do lasu koło wsiGraby, Gmina Gidle, kazali roze­

brać do bielizny, wykopać dółi strzałem w tył głowy (tak jakNKWD w Katyniu) bezczelniezamordowali. Tak nie zachowujesię żołnierz Wojska Polskiego.Tak zachowuje się bandyta i zbirpospolity. Jeśli „miłośnik" mor­derców z KWP ma wątpliwościto odsyłam go do PiS­owskiegoautorytetu historycznego, czyliBiuletynu Informacyjnego Insty­tutu Pamięci Narodowej Nr 7z 2001 roku, strony 47­51 i doprzeczytania opracowania PawłaKowalskiego zatytułowanego„Tragedia pod Grabami”.

Przykłady morderstw KWPmożna mnożyć. Z wiadomychwzględów (objętościowych) po­dam tylko, że ci „bohaterzy” za­mordowali, w dniu 15 czerwca1946 roku legendarnego działa­cza Stronnictwa Ludowegoz okresu międzywojennego, by­łego więźnia obozu koncentra­cyjnego w Oświęcimiu,leczonego w Szwecji przezSzwedzki Czerwony Krzyż, JanaWonera. Zamordowany zostałw lesie koło Chabielic w Powie­cie Bełchatowskim. Jego zwłokiodnaleziono dopiero wiosną1947 roku.

Apologeta hitlerowskich ko­laborantów z NSZ i mordercówz KWP za słuszne uważa zburze­nie Pomnika Partyzantów Pol­skich i Radzieckichw Radomsku. W kwestii burzeniapomników nie był i zapewne niejest sam. Podobny pogląd wyra­żali talibowie w Afganistanie,którzy 8 marca 2001 roku, przypomocy ognia artyleryjskiegozburzyli w Dolinie Bamjan, dwanajwiększe posągi Buddy (53metry i 36 metrów wysokości),gdyż ich istnienie uważali zasprzeczne z zasadami islamu. Dlaprzypomnienia podam, że talibo­wie to nazwa skrajnego islam­skiego ugrupowania afgańskiego,które powstało po upadku rzą­dów komunistów w Afganistanie(1992 rok). Wstępowali do niegoPasztunowie, sunniccy uczniowieszkół medres – muzułmańskichszkół wyższych, wiążących edu­kację religijną z wychowaniemmilitarnym. Do szkół przyjmo­wano głównie sieroty, kształcącich na fanatycznych wyznawcówislamu.

Tak to już w życiu jest, żejedni budują, a inni rujnują. Jed­no jest pewne. Nieznajomość hi­storii i geografii szkodzi.

Michał Jędrzejewski

Pomnik Partyzantów­ 19 rocznica zburzenia

Radomsko, Plac 3­go Maja ­ 27 lutego 2010 roku4

(dokończenie ze strony 1)

Leonard Glapiński ­ urodzony 20 lutego 1913 roku w Pabianicach. Jako 13­letni chłopakrozpoczyna pracę zarobkową ­ jako pomocnik przy przewijaniu przędzy. Po ukończeniu 18 ­ tulat dostał pracę jako tkacz. W okresie międzywojennym członek Organizacji MłodzieżyTowarzystwa Uniwersytetu Robotniczego (OM TUR), w latach 1933­1936 aktywny członekPolskiej Partii Socjalistycznej (PPS). Okupacja hitlerowska zastaje go w Łodzi, ukrywa sięprzed Gestapo. W 1944 roku zostaje aresztowany i wywieziony do Gross­Rosen. W maju 1945roku wraca do Bełchatowa i wstępuje do Polskiej Partii Robotniczej (PPR). Od 4 lutego 1946roku podejmuje pracę w Dyrekcji Przemysłu Miejscowego, wyłonionej z powstałego w lutym1945 roku Komitetu Odbudowy „Bełchatowskiej Manufaktury" z Władysławem Gaszewskim iStefanem Pawelczykiem na czele. 26 lutego 1946 roku zostaje dyrektorem Dyrekcji PrzemysłuMiejscowego. W 1947 roku powołano Państwowe Zakłady Przemysłu Bawełnianego, któreprzejęły od Dyrekcji Przemysłu Miejscowego 17 drobnych fabryczek przedwojennych. LeonardGlapiński Pełnił obowiązki do śmierci. 29 listopada 1947 roku udaje się wraz z delegacją doPabianic na uroczystości wręczenia sztandaru zakładowego. W drodze w okolicach Kałdunzostaje wywleczony z ciężarówki, którą jechał, okrutnie pobity i zamordowany.

W 1975 roku w miejscu gdzie zginał Leonard Glapiński stanął obelisk, symbol dowódpamięci — zdewastowany po 1990 roku.

Franciszek Cybulski urodzony 13 stycznia 1907 roku w Częstochowie. Na przełomie lat 20 i 30ubiegłego wieku podjął pracę jako stażysta w Urzędzie Gminy Grocholice. Następnie przenosi się doWolborza, gdzie do wybuchu wojny, pracuje w Urzędzie Gminy Wolbórz. W czasie okupacji pracowałw Rejonowej Spółdzielni Rolniczo ­ Handlowej i Banku Spółdzielczym w Wolborzu. W kwietniu 1941roku zostaje aresztowany przez gestapo, na szczęście niczego się nie dopatrzono i został zwolniony,dalej pracował w Spółdzielni i Banku. W kwietniu 1945 roku przeprowadził się do Bełchatowa, gdziezostał zaangażowany na stanowisko sekretarza Zarządu Miasta. Obowiązki te pełnił do śmierci 9grudnia 1947 roku pojechał w podróż służbową do Starostwa w Piotrkowie Trybunalskim z zadaniempozyskania środków dla najbiedniejszych mieszkańców Bełchatowa. W drodze powrotnej wmiejscowości Bogdanów, wg. relacji naocznego świadka „do autobusu wsiadło kilku zbirów, jeden znich odczytał nazwiska, kiedy padło nazwisko „Cybulski" wstał ­ natychmiast otrzymał uderzenie wtwarz kolbą pistoletu. Następnie wywlekli go z samochodu, ostrzegając pasażerów aby niezawiadamiali władz bo spotka ich to samo." Zakrwawionego zawlekli pod kościół gdzie dokonalimordu strzelając w głowę bezbronnego człowieka.

Zbrodnie „prawdziwych” Polaków62 lata temu mieszkańcami Bełchatowa wstrząsnęła wiadomość o zamordowaniu Leonarda Glapińskiego i Franciszka

Cybulskiego. Prezentowane niżej opracowanie zostało nadesłane do naszej Redakcji z Bełachatowa przez Wiktora J.Cybulskiego ­ syna Franciszka Cybulskiego.

Nie znałem Ciebie nigdy człekuNie znałem żony, dzieciNie wiedziałem, że byłeś w obozieZa spalony „Thonet Mundus”

Miałeś polityczny przydomek „P”Z przedwojennego więzienia w PiotrkowieChciałeś pracy i szkoły dla luduA dla chłopa ziemi, światła, drogi

Znalazłeś miejsce na liście podejrzanychJak wielu, wielu RadomszczanPotem „Distrikt Radom”Stamtąd obóz Oświęcim

Żyd i polityczny to zarazaSzybko do gazu szedł pierwszyA podejrzany sabotażystaDla niemieckich morderców był najgorszy

Pięć miesięcy dali mu życiaPotem spalono jak śmieciaProchy w kopercie dostała rodzinaZ adresu Oświęcimia

Na akcie zgonu w trzech pozach zdjęcieZ obozowym numerem 21565Przysłał dzieciom, smutnej żonieOhydny kat, morderca

Miał zaledwie trzydzieści siedem latJak za życia ujrzał piekłoKto tym bestiom dał życiePewnie sam diabeł ich stworzył

Dzisiaj minęło sześćdziesiąt pięć latJak Armia Czerwona wyzwoliła obózUratowała ludzi – cieni niewieleI wszystkim zamordowanymOd RadomszczanSkładam łez kilometr

Z transportu „Distrikt Radom”Poznałem dwie osobyKtóre nie przeszły przez kominPanią Famulską i Pana Żaboklickiego

Mieczysław Tuliński

Numer 21565

5

BOLESŁAW HANICZ ­ BORUTAPoniżej publikujemy fragmenty pierwszej części „ZAPISKÓW BIOGRA­

FICZNYCH” Bolesława Hanicza – Boruty, więźnia politycznego okresu mię­dzywojennego i czasów PRL, legendarnego partyzanta, bezpośredniegowykonawcy wyroku śmierci na kacie Radomska – szefie żandarmerii Dehnie,uczestnika największej bitwy partyzanckiej II wojny światowej na Ziemi Ra­domszczańskiej – Bitwy pod Ewiną, dowódcy III Brygady Armii Ludowej ­zgrupowania partyzanckiego operującego na naszym terenie.

Za oknem był zimny wie­czór. W szybie okiennej odbija­ła się zapalona lampa. Pozakończeniu przez ojca czyta­nie gazety wywiązała się jakzwykle jałowa dyskusja. Oczy­wiście ja niewiele co rozumia­łem z tej dyskusji, choćprzysłuchiwałem się z zaintere­sowaniem. Dyskusja, jak misię zdawało toczyła się o cośbardzo ważnego, poruszonegow gazecie. Starałem się zgłębićto „ coś bardzo ważnego”,uchwycić, wydobyć z potokusłów, gdyż jak powtarzali dys­kutanci ciągle: „ to jest właśnienajważniejsze, najbardziej zro­zumiałe”, a mnie to najbardziejniepokoiło, że nie wiedziałem,co to jest to „ najważniejsze”.W pewnej chwili zabrał głosJan Ulman­Hetman. Słuchanogo w milczeniu i uważnie, akiedy skończył zapadła jeszczewiększa cisza. Trwało to kilkaminut, po czym mówił ktoś in­ny. Nieuważnie słuchałem dal­szego ciągu dyskusji, bo sięobudziła mała Czesia i zaczęłagłośno płakać. Na łóżku wśródnas powstało zamieszanie,przybiegła mama i zajęła siędzieckiem. Potem znów głoszabrał Hetman. Po nim Pawli­kowski, potem znów ktoś innyi wreszcie o głos poprosił JanSaternus, znany z przezwiskaMerdka (od merdania jęzo­rem), starszy brat kowala, Józe­fa Saternusa, zwanego teżprzezwiskiem ­ Babcyn Józek.Jan Saternus, który nigdy niezajmował się polityką, jeśli za­bierał głos to zwykle odbiegałw wypowiedziach od bieżące­go tematu ale za to opowiadałdużo ciekawszych, zebranychw ciągu całego tygodnia z oko­licy ciekawostek, ploteczek isensacji. Dlatego też znając goz tego, wszyscy, a szczególniekobiety i dzieci słuchały go zotwartymi ustami. Ja oczywi­ście tymczasem już trochę opa­

miętałem się i z uwagązacząłem przysłuchiwać się te­mu, co mówiłMardka. Po upły­wie zaledwie kilku chwil odostatniego mówcy, które minę­ły w absolutnej ciszy tak, że na­wet nie skrzypnęło żadnekrzesło, nic nie zaszeleściło,dziecko przestało płakać – gdySaternus ciągnął opowieść…

Nie wiem, czy już wiecie –rozpoczął tajemniczo – że mły­narza Pioruńskiego spotkałowielkie nieszczęście? Nic munie będzie? – ktoś nie pytanyprzerwał rozmowę Maedce –ten ryży to dobry lis – wywiniesię – nie przerywajcie, do dia­bła!... jak was nie pytają …­krzyknął w kierunku intruzaHetman, który rad był jak naj­prędzej dowiedzieć się co cie­kawego o Pioruńskim, naktórego był zły i dobrze munie życzył. Oto właśnie, proszęnie przerywać!... – na czym toja skończyłem?... Aha… wła­śnie, że został aresztowany. Na­turalnie przez władze Austrii,no … za to zabójstwo. Janie –mówcie jak tam było – szcze­gółowo, nie oglądajcie się nagłupich, którzy wam przeszka­dzają i przerywają. Ano…,Merdka zaciągnął się głębokosamosiejką, bo był mocny pa­lacz, aż mu oczy wyszły nawierzch, bo tytoń był bardzokiepski. Odsapnął. No więcmówię … został przed parudniami aresztowany pod zarzu­tem zamordowania i obrabowa­nia oficera austriackiego,którego u siebie to znaczy wswoim gospodarstwie młynar­skim przechowywał przez kil­kanaście tygodni, po czymmiał zastrzelić go a ciało wy­rzucić w trzciny, w topieliskaza młynem. Austriacki oficer,jak mówią był kasjerem pułko­wym i posiadał przy sobie du­żo pieniędzy państwowych –o, najgorzej to to, że były topieniądze państwowe – znów

ten sam niecierpliwy głos wtrą­cił się do rozmowy jak po­przednio. – Przestańcie wy tam– marmocie … nie przeszka­dzajcie… co wam mówię? …Ależ to dopiero jaki to …mów­cie Janie, nie zważajcie na te­go mamle – ktoś już całkiemobraźliwie odgrywał się natym kimś, który w zasadzie niew złej woli, lecz tylko z niecier­pliwości, aby usłyszeć jak naj­prędzej dalszych sensacji omłynarzu – stał się człowie­kiem który niechcący zasiał za­męt. Otóż to prawdę mówicie,najgorsze, że te pieniądze byłypaństwowe a nie prywatne, aczłowiek też państwowy, ofi­cer … ­ i dlatego z Pioruńskimnie jest za dobrze. Saternus potych słowach na chwilę prze­rwał opowiadanie i zapalił no­wego papierosa. W tym czasieHetman, który do tej pory naten temat nic nie mówił, zauwa­żył: ­ dobrze mu tak, babiarzo­wi, hultajowi! … Toprzeniewierca, nicpoń! …Zdzierca, oszust, nikczemnik!… Jucha! Kto by go nie znał,obwiesia! … Dość już, dośćUlmanie … Jak człowiek sie­dzi to już go tak nie wyzywaj­cie, może niewinny jest? … ­odezwała się moja mama – Ju­ści bogać tam niewinny? Cowy też Borucinio? … Niewin­ny?... no dobrze, dobrze aleniech Jan mówi dalej a wyuspokójcie się, to dowiemy sięcoś więcej – zachęcała do dal­szych relacji Saternusa mojamama, która jak każda kobietabyła bardzo ciekawa dalszychlosów Pioruńskiego. Moi dro­dzy, mówić to nie sztuka, a tujuż późno – specjalnie zwlekałdalszych wynurzeń na tematPioruńskiego Merdka – żebywywołać wśród słuchaczy jaknajwiększe zainteresowanie. Iniby to się droczył, że późno,że jest niewiele czasu a opowia­dania dużo, ale w gruncie rze­

czy był to skończony gadułaznany z tego we wsi i jak za­czął co, to gotów był siedziećdo rana, aby nasycić słuchaczysensacyjnymi wiadomościami.Prawdę mówicie Janie – zwró­cił się w ten sposób Merdkado Hetmana i zaczął od nowaswoje opowiadanie. – Przyszłana niego kolej, psubrata, psiamać … niegodziwiec. Nie zna­czy to, że ludzie nie wiedzielinic o jego sprawkach. Skąd bymiał tyle pieniędzy na wódkę ikobiety. Teraz któż mógłby sięi po co zresztą wstrzymać odwydawania na niego opinii ta­kiej na jaką zasłużył – jasno ibez ogródek obarczają go lu­dzie w całej okolicy o prześla­dowanie służącej, którązmuszał żeby z nim żyła, którązhańbił i wypędził z domu nagłód i poniewierkę. Bezwstyd­ny gwałciciel!... wiecie moikochani, że o tym co ja terazmówię jest bardzo głośno, tyl­ko my na Wymysłówku małowiedzieliśmy. W całej okolicyaż wrze, ludzie szemrają zło­wrogo tyle on narobił hałasuten dziki gwałciciel! … tenokrutnik, nikczemnik… Dlapieniędzy zabić człowieka?!… choćby to był Austriak …Janie – a jak to się wydało?Nie wiecie? – zapytała mojamama, a ciocia Ewunia dodała– mówcie Janie! Powiedźciejak się wydało? Wiecie? …Pewnie, że wiem… wszyscyzawsze mówią, moja drogaEwciu, że wszystkiemu winnesą kobiety. Dziewczyna owszystkim wiedziała, donosiłamu jeść, prała bieliznę – nibytemu Austriakowi a podobnonawet widziała jak młynarzwycelował do niego z karabi­nu i na śnie go zabił. Późniejzwłoki wywlókł z siana iwrzucił na łódkę. Tam umie­ścił je w długim worku, obcią­żył kamieniami, wywiózł wbagna i utopił.

6

Relacja Tadeusza Grochala(„Tadek Biały") jest bardziejspokojna. W czasie rozmowyczy przesłuchań (obojętnie jakto można nazwać) zatrzymaniżołnierze z patrolu NSZ oświad­czyli, że pochodzą z BrygadyŚwiętokrzyskiej NSZ, któraprzed godziną „przybyła do wsiRząbiec". W czasie tych roz­mów czy przesłuchań, posterun­ki wartownicze ostrzegłynacierające na obóz ze wszyst­kich stron jakieś niezidentyfiko­wane siły. Pozostaje to wzgodzie z tym, co rozkazał płk„Bohun­Dąbrowski"swojejbry­gadzie. ­ ”Okrążyć i zaatako­wać. Zniszczyć! Zlikwidować!".„Tadek Biały" (Tadeusz Gro­chal) twierdzi, że znalazł jesz­cze chwilę czasu na „krótkąnaradę ze sztabem", na którejustalono taktykę obrony. Niezmienia to faktu, że żołnierzeAL byli zaskoczeni i czasu nazajęcie „obrony pierścienio­wej", jak to nazywa "Gorący"(Jan Konieczny) było niewiele,a właściwie wcale go nie było.Napastnicy wykorzystując mo­ment zaskoczenia „silnymogniem broni maszynowej imoździerzy" ze wszystkichstron, wdarli się w pozycjeobronne, przełamując je na od­cinku obrony kpt. Karawajewa(według „Tadka Białego"). In­formację tę uzupełnia J. Ko­nieczny („Gorący") twierdząc,że Karawajew zapytuje „TadkaBiałego"­ z kim właściwie ma­my do czynienia. Po odpowie­dzi, że nie są to Niemcy aPolacy stwierdza: „On do Pola­ków strzelał nie będzie". Płk„Bohun­Dąbrowski" nie wspo­mina o żadnej pauzie w walce.Natomiast „Tadek Biały” twier­dzi, że miała ona miejsce na żą­danie NSZ. Na „liniidemarkacyjnej", jak to nazywa,doszło do jego rozmowy z „Bo­hunem­Dąbrowskim", który za­żądał natychmiastowegozłożenia broni. O pauzie w wal­ca twierdzi też kronika 202 puł­ku NSZ ­ „komuniściproponują pertraktacje". Prze­rwa ta została wykorzystanaprzez obie strony, zdaniem kro­nikarzy NSZ­owskich. „Bo­hun­Dąbrowski” podciągnąłdodatkowe siły, a „Tadek Bia­

ły" wykorzystał ją dla odwrotuna odcinku, który przez 104pułk NSZ nie został zamknięty.

W relacji „Tadka Białego"pojawia się stwierdzenie, że wczasie wycofywania się, zauwa­żono na drodze „wozy z Niem­cami". Mówi wyraźnie, żeosobiście to zauważył. Nie majednak żadnej wzmianki, jako­by Niemcy uczestniczyli w tejwalce. W meldunku „Garbate­go" (Stanisława Olczyka) z 1października 1944 r, znalazłosię stwierdzenie: „W okrążeniubrały udział równieżwojska nie­mieckie". Oddział „Garbatego"nie uczestniczył w walce w le­sie rząbieckim, przeto jego mel­dunek mógł być oparty naniesprawdzonych ustnych rela­cjach. Każda walka obrasta róż­nymi mitami. LeszekŻebrowski, który o realiach „ży­cia partyzanckiego" ma tylko„książkowe pojęcie", a przytym nie wyraża ochoty, aby jepoznać, doszedł do pokrewne­go wniosku, że „aby uzasadnićtak bezprzykładną klęskę", ko­muniści nie tylko wyolbrzymia­li siły NSZ, ale dołączyli donich 2000 Niemców. Każdabrednia im bardziej fantastycz­na i kłamliwa, byleby tylko go­dziła w komunistów, jest przezniego nie do pogardzenia.

Rezultat napaści NSZ naoddział AL im. B. Głowackie­go i stacjonujemy obok niegooddział partyzantów radziec­kich kpt. Karawajewa, był z gó­ry przesądzony. Poległo 15żołnierzy AL. Niektóre źródłapodają liczbę 16 żołnierzy. Doniewoli zagarnięto 32 żołnie­rzy AL, z których 4 osoby zo­stały rozstrzelane. Tak więcogólna liczba ofiar sięgnęła 19żołnierzy AL. Kronikarz 204pułku NSZ podaje, że poległo34 żołnierzy AL, około 30 od­niosło rany, a do niewoli dosta­ło się 40 żołnierzy AL. Stratywłasne 1 zabity i 1 ranny. Spo­śród jeńców 13 osób zostałowcielonych do Brygady Świę­tokrzyskiej, pozostałych 15osób zostało zwolnionych. Kro­nika 204 pułku podaje, bezokreślenia ilości, że częśćzwolnionych jeńców dołączyłado brygady na własne żądanie.(Większość z wcielonych przy

najbliższej okazji powróciła doszeregów AL.) Podstawowe si­ły oddziału AL im. B. Głowac­kiego wyrwały się z okrążeniai w Lasach Lasocińskich dołą­czyły do oddziałów Kielecko­Radomskiego Obwodu AL(płka Moczara).

Dowódca Obwodu AL płkMoczar, w komunikacie skie­rowanym „do wszystkich wal­czących żołnierzy na ziemiachPolski" (Żebrowski nazwał gopropagandowym komunika­tem), informując ich o zbrod­ni dokonanej w Rząbcu przezNarodowe Siły Zbrojne. Wostrych słowach zostaje potę­piona bratobójcza działalnośćNSZ i ich współdziałanie zNiemcami. Dowódca ALzwraca się do żołnierzy ArmiiKrajowej, którzy przelewająkrew „w obronie mordowa­nych ojców i matek", podczasgdy NSZ „prowadzi już oddawna" walkę bratobójczą.Zrozumiałe, że ani treść aniton tego komunikatu, któryinaczej odczytywało się jesie­nią 1944 r. niż dziś, nie możepodobać się gloryfikatorowi„męstwa", „szlachetności" i„patriotyzmu" NSZ. A cieka­we, ileż to morderców spodBorowa i Rząbca uhonorowa­nych zostało Krzyżem CzynuNarodowego?

Płk „Bohun­Dąbrowski" ­dowódca Brygady Świętokrzy­skiej NSZ ­ po wielu latach spi­sując swoje wspomnienia,delektuje się odniesionym„zwycięstwem" pod Rząbcem.Operacja została tak precyzyj­nie przeprowadzona, że ocalo­no 12 żołnierzy NSZ z ppor.„Sanowskim" (Franciszek Baj­cer), stojących już „nad wyko­panymi dołami, czekając naegzekucję. Ocaliła ich szyb­kość naszego uderzenia". Ni­skiego lotu to kłamstwo, jeślizważy się jeszcze, że w ręce„Bohuna" wpadły dokumenty,o przygotowaniach Sowietówdo ewentualnej wojny z za­chodnimi Aliantami (takich do­kumentów nie zdołał zdobyćwywiad amerykański i angiel­ski), a także „tajne instrukcjeniszczenia członków polskichorganizacji podziemnych" ­AK I NSZ.

W ręce NSZ dostały się„rozkazy gnębienia uchodźcówz Warszawy" (nie wiadomo tyl­ko przez kogo wydane) orazrozkazy koncentracji oddzia­łów AL i radzieckich partyzan­tów „celem pobicia BrygadyŚwiętokrzyskiej". Łup godnypozazdroszczenia. Ale jeśli Że­browski tego wątku nie pod­chwycił, widocznie uznał, żeposługiwanie się takimi kłam­stwami, nawet jego, który jestmistrzem w posługiwaniu siękłamstwem, może tylko skom­promitować.

Zbrodnia ludobójstwaRadziecki oddział party­

zancki pod dowództwem kpt.Karawajewa, który według do­wódcy Brygady Świętokrzy­skiej NSZ płka„Bohuna­Dąbrowskiego", wrazz oddziałem partyzanckim ALim. B. Głowackiego (a przybylioni z Lasów Pradelskich), szy­kowali się „do skoku", aby zli­kwidować „flagową" formacjęNSZ, nie wziął udziału w walcez napastnikami w lesie rząbec­kim. Kpt. Karawajew po zo­rientowaniu się, że atakującyminie są Niemcy, powiedział, że„do Polaków strzelał nie bę­dzie". Nie wspomina o udzialeoddziału radzieckiego w tejwalce ani „Bohun­Dąbrowski",ani „Żbik­Kaniewski". Niewspominają także NSZ­owcy,uczestnicy tej walki, załączającswoje relacje w formie aneksudo wspomnień „Bohuna­Dą­browskiego". Jedynie LeszekŻebrowski, we wstępie do roz­działu „Rząbiec 8 września1944 r." w formie aneksu, do IIItomu „Prawdziwe Oblicze..."przypominając, źe byli to „so­jusznicy naszych sojuszników"w sposób pokrętny daje do zro­zumienia, że jednak uczestni­czyli. Pisze: „Po stroniesowieckiej zginęło 67 zabitych".Można to wyraźnie odczytać,że jeśli zostali zabici, to musieliuczestniczyć w walce. Może sięwykręcić twierdząc, że mówił ozabitych, ale nie wspomniał, iżpolegli w walce. Można go wpewnym stopniu zrozumieć.Jakże Leszek Żebrowski mógłnapisać, że zostali wymordowa­ni przez NSZ?!

(dokończenie na stronie 8)7

Narodowe Siły Zbrojne(3)(ciąg dalszy ze strony 3)

„Bohun­Dąbrowski" pisze, żepóźnym wieczorem 8 wrześniaBrygada Świętokrzyska opuściłaRząbiec. Uprowadziła ze sobąjeńców, których konwojowałppor. „Lampart" (Jan Wódz). „Wnocy podczas marszu, jeńcy prze­rwali konwój i część z nich ucie­kła, reszta poległa pod ogniemrka­ów i pistoletów maszynowycheskorty". W Kronice 204 pułkuNSZ zapisano: „około godz. 20­tej tuż przed wymarszem, wy­buchł bunt, który z bezwzględno­ścią ugaszono. Stratynieprzyjaciela 67 zabitych". Tąliczbę powtórzył Leszek Żebrow­ski, nie wymieniając jednak, żestrzelano do bezbronnych.

Jeszcze inaczej okolicznościtej zbrodni przedstawia kronikarz202 pułku NSZ. „Koło wieczora­ jeszcze przed wymarszem w dro­gę ­ trzeba wykonać egzekucję naokoło sześćdziesięciu bolszewi­kach. Wyrok ma wykonać kompa­nia pierwsza. Zaczyna się jużmroczyć, kiedy prowadzą do lasugromadę ludzi, otoczoną zewszystkich stron żołnierzami. Iwtedy dzieje się tragedia. Skazań­cy porozumiewawczy się międzysobą ­ z okrzykiem «hurra» ­ usi­łują rozproszyć się po lesie. Na tozaczynają grać ręczne karabinymaszynowe, kładąc skazańcówpokotem". Nie było to podczasmarszu w nocy, jak twierdzi „Bo­hun­Dąbrowski" ani około 20.00przed wymarszem, jak opisujekronikarz 204 pułku NSZ, aleokoło wieczora, czyli „białegodnia", jak odnotowano to w kroni­ce 202 pułku NSZ. Prowadzonocałą „gromadę ludzi", aby wyko­nać egzekucję. Oznacza to, że do­wódca Brygady musiał wydaćrozkaz wykonania egzekucji. Ta­kiej decyzji w brygadzie nikt niemógł podjąć bez jego akceptacji.Ten „bunt" polegał na tym, żeprowadzeni na śmierć, otoczeni„ze wszystkich stron żołnierza­mi", usiłowali się rozbiec po le­sie. Nie było więc żadnegobuntu. Ludzie ratowali się uciecz­ką przed śmiercią, usiłując roz­biec się po lesie. Wtedy zagrałykarabiny maszynowe. Zdarzyłasię tragedia ­ lamentuje autor kro­niki. „Tragedia tej egzekucji ­ wy­jaśnia ­ polegała na tym, że kuleprzeznaczone dla bolszewików, wkilku wypadkach dosięgły na­szych ludzi. W rezultacie mamyczterech ciężko rannych". Otomentalność.

Prawie 70 ludzi, bezbron­nych, ratujących się ucieczkąprzed śmiercią, kule NSZ­ców ko­szą „skazańców pokotem" i niktnie wyraża żadnej skruchy, a wo­bec czterech rannych od wła­snych kul podnosi się lament.Nie ma tragedii, kiedy pada oko­ło 70 osób „sojuszników naszychsojuszników”, a tragedią nazywasię kilka wypadków, kiedy „na­sze" kule dosięgnęły czterech„naszych" ludzi. A Leszek Że­browski skrzętnie ustala tożsa­mość rannych „bohaterów”. Sąnimi: ppor. „Lampart" (JanWódz), któremu płk „Bohun­Dą­browski" polecił, jako dowódcypierwszej kompanii 202 pułkuNSZ, konwojowanie jeńców namiejsce egzekucji; kpr. „Bokser"(Kazimierz Świątkowski) śmier­telny postrzał; strzelec „Rogacz"(Józef Gaj) również śmiertelnieranny i wreszcie starszy strzelecpodchorąży „Gryf" (niestety bezustalonej tożsamości).

Nie bez kozery przytaczam tenazwiska, zwłaszcza tych, u któ­rych odniesione rany okazały sięśmiertelne. Przeczytałem gdzieś,że pochowano ich z należytymihonorami. Zapewne nikt im niezakłócał wiecznego spokoju.Tymczasem z Włoszczowy do­chodzą sygnały o zamiarach usu­nięcia obelisku upamiętniającegotragedię, jaka w Rząbcu rozegra­ła się 8 września 1944r. Nie cho­dzi tu li tylko o napis, afaktycznie o wymazanie z ludz­kiej pamięci tego, co się tu wyda­rzyło; napadu Brygady NSZ naoddział Armii Ludowej im. B.Głowackiego oraz ludobójstwadokonanego na oddziale partyzan­tów radzieckich dowodzonegoprzez kpt. Karawajewa. Podobnouczczenie tego miejsca i organizo­wane tam uroczystości rocznico­we przez żołnierzy ArmiiLudowej rażą uczucia i godność„prawdziwych Polaków" i „praw­dziwych patriotów". Dziwne to sąuczucia, z wyrachowaniem naefekt, dla ukrycia fałszu ikłamstw. Po tym co stało się wRząbcu, Brygada Świętokrzyska,przed wymarszem z miejscazbrodni, stanęła ­ jak pisze „Bo­hun­Dąbrowski" ­ „przed ołta­rzem polowym", zatapiając się wmodlitwie. „Pożal się Boże, wes­tchnęła kiedyś Maria Dąbrowska,jakiż to nędzny i marny jest tenpolski katolicyzm". Takie to czło­wieka nachodzą smętne refleksje,

gdy zastanawia się nad tragedią,jaka wydarzyła się w Rząbcu idzisiejszymi obrońcami spraw­ców tej zbrodni.

Jeden z oficerów NSZ, uczest­nik wydarzeń w Rząbcu ­ Woj­ciech Dzielski („Halny") ­ wrelacji swojej nie myli się, iż 74partyzantów radzieckich (takąliczbę podaje) rozstrzelał oddziałz batalionu „Stepa" (Henryk Figu­ro­Podborski), do którego wcho­dziła pierwsza kompania ppor.„Lamparta" (Jan Wódz). Przyta­czam ten głos dlatego, że Dziel­ski dodatkowo informuje, że tużpo wydarzeniach w Rząbcu, Bry­gada Świętokrzyska zatrzymałasię we wsi Bebelno. Tam w lesieDzierzgów zostało rozstrzela­nych „10 skoczków polskich".

Władysław Machejek, znanyliterat krakowski, który znalazłsię wśród żołnierzy AL zagarnię­tych przez Brygadę Świętokrzy­ską NSZ, świadek rozstrzelaniapartyzantów radzieckich, pozosta­wił opis tej egzekucji: „Zebranonas na wyłysiałej, piaszczystej po­lanie, prawie na skraju lasu, z wi­dokiem na chocholi Rząbiec. Byłagodzina trzecia po południu. War­townicy mówili, że to jeszcze tro­chę potrwa, ponieważ pościgówkiotaczają grupę «Białego» i nie­chybnie przywloką go do towarzy­stwa, jeśli przedtem nie powiesząjego bebechów na płocie. My sta­raliśmy się jak najmniej mówićdo siebie (...).

Przez rzadkie drzewa widzie­liśmy Ruskich usadzonych na na­stępnej polanie. Jakiś oficerprzyjechał na koniu i ogłosił, żesztabowcy z "Iwanem lwanowi­czem» na czele, którzy w bitwiewycofali się do «Białego», zosta­li już złapani i będą karani. Oni ijeszcze kilku innych. Natomiastci siedzący tutaj posłusznie, eks­własowcy, przedstawiają masęzbałamuconych, ciemnych żebra­ków, będą zwolnieni, niech sobieidą, gdzie chcą, niech ich wilkipożrą, albo Niemcy pojmą, tylkoniech zdejmą buty. Buty są po­trzebne żołnierzom, którzy wał­czą na czele z płk «Bohunem».

Gdy jeńcy partyzanci radziec­cy zdjęli buty, oficer ten wrza­snął. «Polacy, seriami w nich»!

Rozpętało się krwawe cathar­is. Od terkotu kul, wrzasku, po­lanka wzdęła się, skłębione ciaławyżymały krew. Czerwone pa­sma popłynęły między drzewa.Jeden uciekł.

W atmosferze zdwojonej nie­pewności zwielokrotniały się na­sze lęki. Z dygotkąprzystąpiliśmy do podawaniaswoich personaliów przed komi­sją reprezentowaną przez sto­sunkowo niską rangę.

Gdy słońce schyliło się nadziemię, wyprowadzili nas nawiejską drogę i kazali siadać wpopiele. Policzyliśmy się: trzy­dziestu dwu, czternastu zabi­tych".

Opis Władysława Machejka,mimo ubrania go „w literackieszaty" jest wstrząsający. Po­twierdza on to, co w chropowa­tych słowach zapisali kronikarze202 i 204 pułków NSZ, a coprzebiegły Leszek Żebrowskimanipulacją wyciągów i cytat,przy zastosowaniu „aparaturynaukowej" (obszerne przypisy,wykaz archiwum, w których zo­stała przeprowadzona kurenda,bibliografia prasy i periodyków,opublikowanych dokumentów ipamiętników, a także opraco­wań, indeksu nazwisk i pseudo­nimów, indeksu nazwgeograficznych) usiłuje zamazaći ukryć.

Dla ludzi wierzących, orę­downików chrześcijańskiegowychowania, a za takich chcąuchodzić ci, co mordowali wRząbcu (przed wymarszem zRząbca uczestniczyli w mszypolowej) i ci, co dziś głoszą, iżNSZ to jedyna formacja patrio­tyczno­narodowa w latach oku­pacji, która nie wyszła zżadnego pogańskiego pnia i ci,co za wszelką cenę nie gardząckłamstwem usiłują zatuszowaćBorów i Rząbiec, współdziała­nie z gestapo w zwalczaniu le­wicy polskiej, rehabilitowaćBrygadę Świętokrzyską NSZ.Por. „Most" dowódca kompaniiszkolnej w Brygadzie Święto­krzyskiej, w chwili szczerościna temat owego parasola nie­mieckiego rozciągniętego nadbrygadą ­ powiedział: „Nie mo­gło być inaczej, jeżeli na czelenaszej brygady, pomiędzy na­szymi dwoma oficerami, kroczyłw czarnym mundurze wysokifunkcjonariusz gestapo". Wła­śnie ci ludzie, do których zali­cza się także Żebrowski,powinni wziąć do serca, że ten„kto chwali grzech jest dużogorszy od tego, kto go popeł­nia".

Jan Ptasiński8

Narodowe Siły Zbrojne(3)(dokończenie ze strony 7)