ziemia radomszczanska - nasz dom

7
20 kwietnia br. minęła 64 rocznica zbrodni dokonanej przez morderców z Konspira cyjnego Wojska Polskiego na siedmiu bezbronnych lu dziach. Stało się to w nastę pujących okolicznościach. W nocy z 19/20 kwietnia KWP dokonało ataku na Ra domsko. Podczas tych wyda rzeń jedna z grup dokonała zatrzymania siedmiu żołnie rzy radzieckich z jednostki łączności, którzy wracali z Niemiec do swojej Ojczy zny po zakończeniu działań wojennych. Żołnierzy tych rozbrojono i wywieziono do leśniczówki koło wsi Graby, gmina Gidle, powiat radomsz czański. Tam jeden z dowód ców KWP Henryk Glapiński ps. „Klinga” wydał swoim podwładnym rozkaz wymor dowania jeńców. Tak też się stało. „Bohaterzy” z KWP pojedyńczymi strzałami w głowę (tak jak NKWD w Katyniu) pozbawili życia siedmiu bezbronnych ludzi. Przypadającą w tym roku 64 rocznicę tego mordu dele gacja Stowarzyszenia „Zie mia Radomszczańska” uczciła złożeniem kwiatów na miejscu zbrodni. Zarząd stowarzyszenia podjął również decyzję o roz poczęciu starań mających na celu odpowiednie upamiętnie nie tych wydarzeń tablicą umieszczoną w miejscu dokonania zbrodni. Michał Jędrzejewski Nr 4 (24) Miesięcznik Kwiecień 2010 r. ISSN 18961193 Egzemplarz bezpłatny „Katyń” pod Radomskiem Włodzimierz Dobrowolski i Arkadiusz Ciach podczas składania kwiatów na miejscu zbrodni. Zbrodnia Konspiracyjnego Wojska Polskiego Tablica umieszczona na kaplicy Cmentarza Starego w Radomsku upa miętniająca m.in. Henryka Glapińskiego "Klingę" zbrodniarza, który wydał rozkaz wymordowania jeńców radzieckich

Upload: michal-jedrzejewski

Post on 15-Mar-2016

226 views

Category:

Documents


2 download

DESCRIPTION

Ziemia Radomszczanska - Nasz Dom

TRANSCRIPT

20 kwietnia br. minęła 64rocznica zbrodni dokonanejprzez morderców z Konspira­cyjnego Wojska Polskiego nasiedmiu bezbronnych lu­dziach. Stało się to w nastę­pujących okolicznościach.W nocy z 19/20 kwietniaKWP dokonało ataku na Ra­domsko. Podczas tych wyda­rzeń jedna z grup dokonałazatrzymania siedmiu żołnie­rzy radzieckich z jednostkiłączności, którzy wracaliz Niemiec do swojej Ojczy­zny po zakończeniu działańwojennych. Żołnierzy tychrozbrojono i wywieziono do

leśniczówki koło wsi Graby,gmina Gidle, powiat radomsz­czański. Tam jeden z dowód­ców KWP Henryk Glapińskips. „Klinga” wydał swoimpodwładnym rozkaz wymor­dowania jeńców. Tak też sięstało. „Bohaterzy” z KWPpojedyńczymi strzałamiw głowę (tak jak NKWDw Katyniu) pozbawili życiasiedmiu bezbronnych ludzi.

Przypadającą w tym roku64 rocznicę tego mordu dele­gacja Stowarzyszenia „Zie­mia Radomszczańska”uczciła złożeniem kwiatówna miejscu zbrodni.

Zarząd stowarzyszeniapodjął również decyzję o roz­poczęciu starań mających nacelu odpowiednie upamiętnie­

nie tych wydarzeń tablicąumieszczoną w miejscudokonania zbrodni.

Michał Jędrzejewski

Nr 4 (24) • Miesięcznik • Kwiecień 2010 r. • ISSN 1896­1193 • Egzemplarz bezp łatny

„Katyń” pod Radomskiem

Włodzimierz Dobrowolski i Arkadiusz Ciach podczas składania kwiatówna miejscu zbrodni.

Zbrodnia Konspiracyjnego Wojska Polskiego

Tablica umieszczona na kaplicy Cmentarza Starego w Radomsku upa­miętniająca m.in. Henryka Glapińskiego ­ "Klingę" ­ zbrodniarza, którywydał rozkaz wymordowania jeńców radzieckich

ZIEMIA RADOMSZCZAŃSKA ­ NASZ DOM . Miesięcznik. Wydawca: BDK ARKO, 97­500 Radomsko, ul. Rataja 7; Redaktor Naczelny: Michał Jędrzejewski. Redaguje zespół.Adres Redakcji: 97­500 Radomsko, ul. Rataja 7, tel.: 044 682 65 74, tel. kom.: 0508 177 711. Skład własny. Druk własny. Strona internetowa: www.ziemiaradomszczanska.pl2

Do pół zwieszona flagaflagę wiatr przedwiosenny targaTo nie wiatr, to szloch na wszystkich kontynentachi archipelagach.Umarł Stalin.Jakby nagły grad zboża pogiąłJakby w biały dzień noc w okno.Dzisiaj słońce jest żałobną chorągwią.Umarł StalinPłaczą ludzie na ulicach. Ciężko.Taki ciężar zwalił się na ręce.Płaczą ludzie zwyczajni jak ziarno piasku.A ci go kochali najgoręcej.Krzyczy Wołga. Szlocha Sekwana.Woła Dunaj. Jęczą rzeki chińskie.Broczy Wisła jak otwarta rana.Lamentują potoki gruzińskie.Krzyczy Aragwa: Stalin! Chmury całego globuwiatr zeszył w jedną chorągiew żałobną.O, poeci, rozpowiadajciew każdej wiosce, w każdej krainieból nasz wielki po wielkim Stalinie.Umarł Przyjaciel.Cień padł na ziemię od tej śmierci,od oceanu do oceanu,od Gibraltaru do Uralu.Ale niech wróg nie liczy na cień i nieszczęście,ale niech wróg nie myśli, że przez ten cień przejdzie.Nie pożywi się wróg na naszym bólu i żalu.

Konstanty Ildefons Gałczyński

Umarł...W ostatnich dniach wyszły

na światło dzienne „poematy”żałobne takich „wielkich twór­ców”, jak choćby Marcina Wol­skiego (w latach 1975 – 1981członka PZPR, a od 1980 rokusekretarza organizacji partyjnejProgramu III Polskiego Radia).„Wieszcz” ten, w swym utwo­rze zatytułowanym „Mediom”,obrażając krytyków zmarłegoprezydenta, nakazuje im:„(...)Na kolana łajdaki, sypaćpopiół na głowę (...)” , „(...)Bopamięta poeta, zapamięta teżnaród / wasze jady sączone, bezustanku dzień w dzień.(...)” Za­

inspirowany tematyką postano­wiłem poszukać innychutworów napisanych na cześćzmarłych przed laty „bohate­rów”. Jednym z nich jest wierszKonstantego Ildefonsa Gał­czyńskiego „Umarł Stalin”w którym autor opisuje żałobępo śmierci Józefa Wissariono­wicza Dżugaszwiliego. Urze­kające jest to, iż wystarczyłobytylko zmienić nazwisko głów­nego bohatera, by wiersz tenodzyskał dawną „świeżość”.Czyżby to był dowód na ponad­czasowość poezji ?

Michał Jędrzejewski

Umarł Stalin

Tragedia podSmoleńskiemChwilę po tym jak 10 kwiet­

nia 2010 r. ok. godziny 10.00media podały informację o ka­tastrofie polskiego samolotu nalotnisku pod Smoleńskiem wy­stawiliśmy flagę narodowąprzepasaną kirem na Placu 3­go Maja w Radomsku. Zapalili­śmy pierwsze znicze. Przez ca­

ły czas trwania żałobynarodowej ludzie palili zniczepod flagą i składali kwiaty.Pierwszego dnia po ustaniu ża­łoby jakiś „Prawy Polak"ukradł flagę.

Stowarzyszenie„Ziemia Radomszczańska"

Zbrodnia KWPAndrzej ChoduraW 64 rocznicę zamordowania

przez Konspiracyjne Wojsko Pol­skie Andrzeja Chodury ­ Prze­wodniczącego Miejskiej RadyNarodowej w Radomsku, dyrek­tora II Gimnazjum i Liceumw Radomsku, żołnierza Września'39, więźnia obozu jenieckiego,wybitnego pedagoga i wycho­

wawcy radomszczańskiej mło­dzieży ­ PrzewodniczącaZarządu Stowarzyszenia „ZiemiaRadomszczańska" Renata Stani­sławska oddała hołd zapalającznicz na jego grobie, znajdują­cym się na Cmentarzu Starymw Radomsku.

Michał Jędrzejewski

Narodowe Siły ZbrojneW dniu 27 lutego 2009 roku Rada Miejska w Radomsku podjęła Uchwałę nr XXXVI/276/09 w sprawie nadania nazwy ulicy –

Narodowych Sił Zbrojnych. Mając to na uwadze oraz fakt, że Prokuratura Okręgowej Komisji Ścigania Zbrodni PrzeciwkoNarodowi Polskiemu w Łodzi wszczęła w 2009 roku śledztwo, w sprawie pójścia na rękę władzy państwa niemieckiego przezczłonków Narodowych Sił Zbrojnych... z dekretu o wymiarze kary dla faszystowsko­hitlerowskich zbrodniarzy winnych zabójstw,publikujemy kolejny materiał dotyczący kolaboracji NSZ z okupantem niemieckim.

Redakcja

3

W sierpniu 1944 r. BrygadaŚwiętokrzyska weszła na terendziałania naszej grupy. Pierwsząjej akcją (jak zresztą opisuje tow swoich wspomnieniach sam„Bohun” ­ Dąbrowski w wydanejw 1989 r. książce „Byłem dowód­cąBrygady Świętokrzyskiej”) mia­ło być uderzenie na oddział AL„Garbatego” pod Krzepinem, alebyło to uderzenie w próżnię, bo za­miast na „Garbatego” natrafili­śmy na oddział BCh w sileplutonu. „Bohun” nie przyznał siędo tego, bo dobrze wiedział, jakioddział otoczył, i że kazał strzelaćdo bezbronnych, myjących sięwtedy partyzantów BCh.Że w wy­niku jego strzelania śmiertelnie ra­niono naszego kolegę „Rysia”(z Wojkowic Komornych), a takżezastrzelono i poraniono kilka na­szych koni. Wiedział kogo zaata­kował, bo wcześniej w nocyaresztował naszego kucharza„Płomienia”, przebywającegow Krzepinie, któremu zabrał gaze­tę „Rzeczpospolita”, nazywając jąkomunistyczną bibułą.

Nasz dowódca „Wiara” ­ Ko­złowski wraz z rannym i kilkomainnymi partyzantami udał się doKrzepina do kwatery „Bohuna”przede wszystkim, aby ratowaćrannego i uzyskaćwyjaśnienie rze­komego „nieporozumienia”.Przed wieczorem cała nasza grupazostała zwabiona do Krzepinaprzez oficerów NSZ, którzy zarę­czali słowem honoru polskiegooficera, że nic nam nie grozi, żeusłyszymy tylko wyjaśnienie spra­wy przez dowódcę brygady. Rze­czywistość okazała się dla nasdramatyczna. Otoczeni karabina­mi maszynowymi i mrowiemNSZ­owców dowiedzieliśmy sięod „Bohuna”, że nasz dowódcai towarzyszące mu osoby zostaliaresztowani, że służymy obcym in­teresom, a nasze dowództwo „jestna usługach Kremla”. A oto „do­wody” powiedział: „bibuła komu­nistyczna znaleziona u waszegokucharza, łączenie się placówekBCh z placówkami AL, a w kiesze­niach waszego dowódcy pełno ru­

bli, bo on jest na żołdzieSowietów”.

Jedyny prawdziwy zarzut – togazeta kucharza. I to była przyczy­na ataku na naszą grupę, któraprzecież znajdowała się w struktu­rze podziemia podległego rządo­wi RP w Londynie! „Bohun”wezwał nas do przejścia do „praw­dziwego wojska polskiego” ­ czylido niego. W innym wypadku musi­my zostawić broń i pójść do na­szych domów.

W nas jakby strzelił piorun.Byliśmy w szoku. Wkrótce wydałkomendę: „kto przechodzi –wystąp!” Wystąpiło sześciu by­łych policjantów granatowych,którzy kilka tygodni temu przeszlido nas z bronią w ręku. Pozostalipartyzanci BCh nie ruszyli sięz miejsca, dopóki nie zezwolononam przejść na podwórze. Wresz­cie zwolniono naszego dowódcęi pozostałych aresztowanych. Mu­sieliśmy oddać cztery karabinymaszynowe – breny i 1 czeski,zdobyty przeze mnie w walcez Niemcami koło Podlesic. Wów­czas dowiedzieliśmy się także, żenasz kolega przed śmiercią prosiłaby nie mówić matce, że zginąłod swoich.

Jak się okazało, w ciągu kilkugodzin wieść o naszym położeniurozeszła się lotem błyskawicy donaszych placówek, ogłoszonoalarm i wymarsz przeciw NSZ. Za­grożono także tym majątkomziemskim, które współpracowałyz NSZ. Być może ta mobilizacjasympatyzującego z nami społe­czeństwa doprowadziła do uwol­nienia nas przed wieczorem.Kilka dni później odbył się wie­czorem pogrzeb naszego kolegi.Przemawiając nad jego trumnąw obecności tłumnie zebranychmieszkańców okolicznych wsi,przyrzekłem, że o nim nie zapo­mnimy i będziemy mówić prawdęo tym, co się stało, aby jegośmierć nie była daremna. Dotrzy­muję więc danego słowa!

Jeśli chodzi o prowadzonąprzez „Bohuna” kronikę wyda­rzeń, to radziłbym nie przeceniać

jej jako wiarygodnego dokumen­tu. Podobną ostrożność zalecał­bym przy ocenie innychdokumentów własnych brygady.W 5­6 numerze „Kombatanta”z 1992 r. Leszek Żebrowski, pole­mizując z tezą o współpracy „Bo­huna” z Niemcami, zaprzeczatemu, że brygada wycofała się ra­zem z armią niemiecką. Jako do­wód przytacza rozkaz „Bohuna”z 19 stycznia 1945 r., w którymjest mowa o rzekomym starciuz Niemcami w dniu 14 stycznia1945 r., podjętym przez NSZ w ce­lu przebicia się na Zachód. Starciuponoć nieudanym, co zmusiło bry­gadę do wejścia „w stan nieprowa­dzenia walki na czasnieokreślony”.

Czyli innymi słowy usprawie­dliwia się przed swoimi żołnierza­mi dlaczego wycofują się razemz Niemcami. Pisze też, że z tyłu,od wschodu, zaatakowały brygadęczołgi radzieckie. Jeśli tak, to niemogło być żadnego starciaz Niemcami. Gdyby przebijał sięprzez linię frontu mając z tyłuczołgi radzieckie, to musiałby byćmiedzy frontami. A to nie prawda:był przecież przed cofającą się ar­mią niemiecką. Nie musiał więcsię przebijać. Przed nim były przy­gotowane okopy dla cofającej sięarmii i inne punkty oporu, aleNiemcy nie zdążyli ich obsadzić,bowiem odwrót odbywał się tamw atmosferze paniki. Dlatego roz­kaz „Bohuna” jest swoistym ka­muflażem dla podjętej przezeńdecyzji o wspólnym wycofaniuz Niemcami.

A zresztą warto zwrócić uwa­gę, co na ten temat pisze „Bohun”w swoich wspomnieniach. „So­wiecka ofensywa zaskoczyła nasw wioskach powiatu miechowskie­go, ok 40 km od frontu”. I dalej:„tak Niemcy, jak i Rosjanie w tymczasie nie mieli o nas dokładnychinformacji. Niemieckie dowódz­two frontowe będące w panice co­fania się, mające na zapleczumasę ewakuującej się armii, niestawiało nam trudności, nie bar­dzo wiedząc, co reprezentujemy.

Przejścia przez niemieckie odcin­ki umocnień uzgadniane byłyz miejscowymi dowódcami przezrtm. Zarębę z tłumaczem”(str. 133). We wspomnieniach jesttakże opis przekroczenia liniiumocnień pod Żarnowcem – zazgodą Niemców – i stwierdzenie„mieliśmy względny spokój i wa­runki do kontynuowania zasadni­czego zamiaru: ocalenia ludzii dołączenia do Aliantów”.„W dniu 16 bm. (styczeń 1945 r. ­ZS) po walce z bolszewikamiprzeszła (brygada – ZS) na mp.do m. Blanowic” (str. 146). Bla­nowice – to moje rodzinne strony.

Gdy 17 stycznia 1945 r., porozwiązaniu mojej grupy BCh,wróciłem do domu, pytali mnieznajomi dlaczego w Blanowicach,razem z żołnierzami niemieckimibyli żołnierze polscy, a niektórzyz nich zmieniali polskie munduryna ubrania cywilne. Chodziłowięc o cofającą się razem z Niem­cami Brygadę ŚwiętokrzyskąNSZ. Były to jednostki współ­działające ze sobą, a nie wrogie.Oczywiście tym, co je łączyło byłwrogi stosunek do Związku Ra­dzieckiego. Celem brygady niebyła walka z Niemcami. Niem­com taki oddział był potrzebny,bo walczył z AL, z partyzantką ra­dziecką i jak się okazało takżez BCh, a więc służył Niemcomw osłabianiu i dezorganizacji na­szego ruchu oporu.

Po wspomnianym przezemnie przejściu oddziału „Bohu­na” w rejony naszego działania,nie podjęto tam żadnej walkiz Niemcami, choć oddział byłliczny i dobrze uzbrojony. Naszoddział BCh, mimo że liczył tylko90 osób, dał się jednak Niemcomdobrze we znaki, np. w Szczeko­cinach, koło Pradeł, pod Podlesi­cami, o czym było głośnow okolicy. Być może za to spotka­ła nas kara wymierzona przez bry­gadę „Bohuna” pod Krzepinem.

Taka jest prawda o BrygadzieŚwiętokrzyskiej NSZ.płk w st. spocz. Zygmunt Surowiec

ps. „Sęp”, oficer BCh

4

Pożegnaliśmy Jolantę19 kwietnia br. na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie pożegnaliśmy Jolantę Szymanek – Deresz.

Świecka ceremonia pogrzebowa rozpoczęła się o godzinie 17.00. Oprócz rodziny tragicznie zmarłej wzięliw niej udział m.in. Prezydenci: generał armii Wojciech Jaruzelski i Aleksander Kwaśniewski, Premierzy: Do­nald Tusk, Leszek Miller, Józef Oleksy i wiele innych znanych osób w tym redaktor naczelny „Gazety Wybor­czej” ­ Adam Michnik.

W tej smutnej uroczystości brała również udział delegacja Stowarzyszenia „Ziemia Radomszczańska”w składzie: Beata Kaczmarek, Renata Stanisławska, Zofia Tkaczyk, Grzegorz Tkaczyk i Arkadiusz Ciach.

Na pięć pocztów sztandarowych przed trumną Jolanty Szymanek – Deresz jeden wystawiła Ochotnicza StrażPożarna z Niedośpielina, gm. Wielgomłyny.

Michał Jędrzejewski

5

Szymanek ­ Deresz

BOLESŁAW HANICZ ­ BORUTAPoniżej publikujemy fragmenty pierwszej części „ZAPISKÓW BIOGRA­

FICZNYCH” Bolesława Hanicza – Boruty, więźnia politycznego okresu mię­dzywojennego i czasów PRL, legendarnego partyzanta, bezpośredniegowykonawcy wyroku śmierci na kacie Radomska – szefie żandarmerii Dehnie,uczestnika największej bitwy partyzanckiej II wojny światowej na Ziemi Ra­domszczańskiej – Bitwy pod Ewiną, dowódcy III Brygady Armii Ludowej ­zgrupowania partyzanckiego operującego na naszym terenie.

Minęłazimainadeszławio­sna 1916 roku. Na polach za­zieleniło się żyto, wschodziłjęczmień na naszym polu. Nagruntach gospodarskich konieżwawo popędzane batami cią­gnęły pługi i brony. Na dro­gach grzęzły wozy z gnojemrozwożonym pod kartofle, na­deszła bowiem pora robót wio­sennych. Słońce jużprzygrzewało a po jasnym nie­bie przeciągały siępasma obło­ków. W górze, bardzo wysokodzwoniły skowronki lecz niebyło ich widać. W przyrodziewszystko budziło się do życia,wody płynęły strugą – Wymy­słowianką, przelewały się, bu­rzyły, spiętrzały się podmostkiem u brodu. Zwyklepod koniec lutego lub na po­czątku marca, gdy pod wpły­wem słońca stopniały śniegii na dworze ociepliło się, bezmała w każdą niedzielę szli­śmy grupą w kilku chłopcówzłożoną na ryby nad strugę –Wymysłowiankę, zaopatrzeniw długie zębate oście, umoco­wane na tyczkach … „Ość” –było to narzędzie do zabijaniaryb w wodzie, na dnie rzeczkialbo strumienia. Składała sięona z dwóch zasadniczych czę­ści: z żelaza i drzewa. Na koń­cu długiej i cienkiej tyczkiosadzone były ostre, stalowezęby wycięte z grubej blachyi ponacinane z boku na całejdługościpodobnie jakwhaczy­ku wędkarskim – kiedy rybazostanie wbita na zęby, nie mo­że już się z nich wydostać po­mimo szalonej szamotaniny,która raczej jeszcze bardzieji głębiej wbija w ciało rybyostre szpikulce. Dzisiaj polo­wanie na ryby ością jest niedo­zwolone, jak niedozwolonejest polowanie kłusownicze nazwierzynę łownąza pomocą si­

deł i wnyk. Łowienie ryb ościąpolegałonatym, iższliśmyroz­ciągnięci linią wzdłuż krętejrzeczki–Wymysłowianki,pły­nącej przez lasy o brzegach za­rośniętych starymi olchami,sosnami, wierzbami, krzewa­mi czeremchy, kruszyn i jałow­ca, jeżynami, brzozamii żarnowcem.

Na łagodnych zakrętachi w miejscach, gdzie wyrastałynadbrzegamiwyniosłe,omsza­łe olszyny struga – Wymysło­wianka tworzyła głębokie,zaokrąglone dołki. Kiedy zbli­żaliśmy się idąc brzegiem stru­mienia do tych miejsc,widzieliśmy w czystej, prze­zroczystej wodzie stojące nie­ruchomo pod samąpowierzchnią wody wysmu­kłe, srebrzyste szczupaki, któ­re nazywaliśmy wówczasgwarowo szczybiołkami. Dłu­gie, mocne i okrągłe jak węże ­miętusy, okonie, kiełbiki i wie­le innych ryb – wówczas zbli­żaliśmy się do wody ostrożnie,czailiśmy się za grubymi pnia­mi olszyn albo ukryci w rozło­żonych szeroko krzewachwierzbiny – mogliśmy je wte­dy dobrze oglądać z bliska, od­powiednio wycelować w nieością i jednym silnym pchnię­ciem wbić ostrze ości w ciałoryby. Trwało to bardzo krótko.Pozostałe ryby nie trafionezwykle zwinnie oddalały sięi znikały w głębinach i w dziu­rach pod korzeniami drzew,wtedy już było wiadomo, żenic tu już nie wskóramy wię­cej, odchodziliśmy więc dalejdo następnego dołka, brnącw gąszczu kolczastych jeżyn.Mieliśmy bowiem nadzieję, żew innych dołkach uda nam sięzabić jeszczewiększegoszczu­paka, większego miętusa, oko­nia, płotkę. Pod

rozpościerającymi się jeszczegołymi o tej porze roku korona­mi drzew, zwisającymi do sa­mej ziemi w rozświetlonejpromieniamisłońcawodziewi­dzieliśmy znów w innych miej­scach błyszczące szczybiołki,wężowatemiętusy iznówtosa­mo: kilka szybkich cięć w wo­dę, znów na zębach ościdrgającekonwulsyjniezakrwa­wione ryby. I tak było za każ­dym razem a my szliśmy takcoraz dalej i dalej, pod samąwieś Brodowe, gdzie rzeczkastawała się coraz płytsza a doł­ki coraz mniejsze. Wówczasopamiętywaliśmy się i z pęka­mi zawieszonych na wiklinieryb, w porze dochodzącej doobiadowej godziny wracali­śmy obłowieni do domu.

Kiedy zaś przychodziło la­to,byłogorącoapromienie sło­neczne ogrzały już mocnoziemię, na której zieleniła sięsoczysta trawa, przychodzili­śmy nad strugę – Wymysło­wiankę paść gęsi w lesisteustronia za wsią i wybrawszy– zdaniem naszym – zarybio­ny najbardziej dołeczek, zasta­wialiśmy go z obu strondarniami, tworząc wyższe po­nad poziom wody groble, któ­re wstrzymywały dopływświeżej wody do dołka. Wtedyzaopatrzeni w stare miski roz­poczynaliśmyintensywniewy­lewać z dołeczka wodę pozagroblę z biegiem strumienia.Po wylaniu z dołka wodyoczom naszym zaczęły sięuka­zywać w płytkiej wodzieszczupaki, miętusy i raki wy­chodzące z dziur, znajdują­cych się między korzeniamidrzew, gdyż i stamtąd odeszławoda. Czasem trafiały się kle­nie, sumy no i żaby. Ryby byłybardzo czujne, szybkie, nie po­zwalały się uchwycić, ale my

je łatwo łapaliśmy. Nic im niepomógł ich spryt i zwinność.Niektóre raki i miętusy usiło­wały umykać i chować sięw dziurach pod brzegami, alewoda była już płytka i łowili­śmy je rękami, choć woda by­ła bardzo zimna i od którejkołczały nam ręce. Natrafiali­śmy często na śliskie ciała rybkońcami palców albo uderze­nia ich po naszych gołych no­gach. Wkrótce jednak prawieco do jednej wyłowiliśmy rę­kami wszystkie znajdujące sięryby i raki w dołku, którychzazwyczaj było mnóstwo, żemogliśmy wszyscy dobrze ob­dzielić się nimi. Po zakończe­niu kładliśmy się ławą natrawie i błogo odpoczywali­śmy szeroko komentującprzebieg łowów. Oczywiściegroble przedtem rozwaliliśmyi pozwoliliśmy teraz wodziespokojnie przepływać dalej.Któryś chłopiec czasem po­częstował nas brukwią skra­dzioną z pola. Niektórzychłopcy palili papierosy. Od­dychaliśmy pełną piersią cie­płym, miłym powietrzem.Byliśmy zwykle zadowoleniz takich połowów, częstodzień był spokojny, bez wia­tru. Po tej dość ciężkiej, bądźco bądź pracy należał się dłuż­szy odpoczynek – ryby byłyumieszczone w wodzie – zwa­żywszy na nasz niezwyklemłody wiek 8 – 10 lat życia, tozmęczeni rozciągaliśmy się natrawie na brzuchach, gdzie sięnajlepiej odpoczywało, po­dobnie jak ci, co konie paśli,których we wszystkim starali­śmy się naśladować.

W kolejnym numerze "Zie­mi Radomszczańskiej ­ NaszDom" opublikujemy następnyodcinek.

6

7

Szanowny Panie Prezesie,Pragniemy wyrazić nasze

wsparcie dla Pana działań i dlacałego ZPB.

Cieszy nas fakt, iż zaczyna­ją Państwo porządkować spra­wy własności Domów Polskichi powoli je udostępniać ogóło­wi Polaków. Domy te zostaływybudowane lub wyremonto­wane za pieniądze polskich po­datników i powinny naszymzdaniem służyć rozwojowi pol­skiego kulturalno­oświatowegoruchu w Białorusi. Oby już niebyło żadnego „sprywatyzowa­nia” przez jakąkolwiek grupęindywidualistów. Gratulujemy!

Pragniemy odnieść sięw kil­ku zdaniach do całości obserwo­wanej przez nas tejnieprzyjemnej, toczącej się od5 lat sprawy i wyrazić poglądolbrzymiej grupy obywateli pol­skich, kategorycznie nie zgadza­jących się z kierunkiemobranym przez obecne władzepaństwa polskiego w stosunkudo Polaków mieszkającychw Białorusi.

Uważamy, iż w Białorusiobowiązuje określone prawoi jego respektowanie jest obo­wiązkiem każdego obywatela,w tym również zamieszkałejtam mniejszości polskiej. Rozła­mowa i dywersyjna grupa paniBorys nie zachowująca żad­nych norm etycznych i chrześci­jańskich, negująca zasadybraterstwa słowiańskiego i ko­rzystająca z form kłamliwej pro­pagandy nie może, naszymzdaniem, decydować ani o przy­szłości mniejszości narodo­wych w Białorusi ani tymbardziej o przyszłości suweren­nego Państwa Białoruś. Grupata stawia sobie za cel obalenielegalnego (bez względu na to,co byśmy o nim sądzili) rząduprezydenta Łukaszenki, z któ­rym próbują również walczyćkolejne rządy RP, czyniącz mniejszości polskiej zakładni­ków swojej obłędnej i szkodli­wej ­ tak dla Polakówz Białorusi, jak i dla interesówPolski – polityki. Trudno bo­

wiem wyobrazić sobie, że pano­wie Premier RP D. Tuski Minister R. Sikorski będą dyk­tować panu Prezydentowi A.Łukaszence, który ZPB winienon uznać za legalny: pani Bo­rys czy pod kierownictwem Pa­na, Panie Prezesie. To jestbezceremonialna ingerencjaw wewnętrzne sprawy Białoru­si obecnego rządu RP, który wy­konując polecenia płynącez zagranicy udaje, że broniw Białorusi polskości. Nic bar­dziej fałszywego!!! Każdego ro­ku bywamy w Nieświeżu,gdzie od lat kilkunastu spotyka­my się z więcej niż życzliwymprzyjęciem miejscowych władzbiałoruskich, które 2 lata temuzorganizowały Święto KulturyPolskiej. Z tej okazji na estra­dzie w parku obok Zamku Ra­dziwiłłów wystąpiłokilkadziesiąt zespołów polskichtylko z jednego obwodu miń­skiego: recytatorskich, śpiewa­czych, muzycznychi tanecznych. Kiedy na estra­dzie pojawili się młodzi tance­rze wykonujący poloneza, ktośna widowni zauważył, że ostat­ni raz poloneza tańczono w Nie­świeżu za czasów Radziwiłłówi teraz znów za ... Łukaszenki!Podobne jak w Nieświeżu świę­ta kultury polskiej finansowaływładze białoruskie w Stołpcachi Wołożynie, gdzie wbrew biało­ruskiemu prawu o tym, że po­mników nie stawia siężyjącym, stanął przed kilku latybodaj trzeci w Białorusi po­mnik Jana Pawła II. W jakim in­nym kraju władze subsydiująświęta kultury polskiej?

W Nieświeżu, w Wołożyniei Stołpcach nie pojawiła się p.Borys ani nikt z polskiej amba­sady w Mińsku (na pogrzebachzasłużonych kombatantów pol­skich i działaczy ­ zresztą też).No tak, bo jak napisał otwar­tym tekstem w „Naszym Dzien­niku” (środa, 17 lutego 2010)Józef Szaniawski, „w interesiePolski, ale też i UE jest wyrwa­nie Białorusi spod wpływów ro­syjskich i doprowadzenie do

upadku reżimu Łukaszenkiw Mińsku”. I temu służy polskade nomine dyplomacja oraz jejinstrument, czyli istniejąca zale­dwie od 2005 roku dywersyjnafrakcja pani Borys. Władze pol­skie finansują te działania,a białoruskie ­ święta kulturypolskiej. Kto zatem bardziejdba o polskość w Białorusi?

Władze polskie powinnyprzestać się kompromitowaći wysługiwać obcym, by nierzec wrogim, Polsce interesom,albowiem to właśnie dotychcza­sowa polityka Warszawy wpy­cha Białoruś w objęciaMoskwy i bardzo cieszy Ber­lin, który umacnia w tym krajuswoje wpływy. III RP nie jestnajlepszym nauczycielem de­mokracji, albowiem demokra­cja nasza jest jej karykaturą.Łukaszenka zamyka podejrza­nych w areszcie na 5 dni,a Tusk i jego poprzednicy na 2lata bez aktu oskarżenia. To jestdemokracja, panowie obrońcysuwerenności? Chcą, aby Łuka­szenka stał się chłopcem do bi­cia, ponieważ przepędziłFundację Sorosa i nie zgodziłsię na wyprzedaż za bezcen Bia­łorusi? Dlatego ponad 80 pro­cent wyborców oddaje nańswoje głosy. A trzeba naszymobrońcom „suwerenności” wie­dzieć i o tym, że szczątkowa li­czebnie opozycja, którą notabene popiera pani Borys, jest ja­dowicie antypolska!

20 lutego 2010 roku po­wstał w Polsce „Komitet Pomo­cy Polakom na Białorusi”.Komitet ów powstał obecnienie przypadkowo, ponieważ do­tychczas grupa Borys byłautrzymywana z budżetu pań­stwa polskiego. W tej chwili to­czą się procesy w Białorusi,w których m.in. wyjaśnia siędotychczasowy sposób finanso­wania działających nielegalniena terenie Białorusi poszczegól­nych grup oraz osób. Sprawastaje się niezręczna dla samo­rządzącej się w Polsce elity po­litycznej (pada dziś z różnychstron zbyt dużo zarzutów o fi­

nansowym wsparciu, padająpodejrzenia o pranie brudnychpieniędzy), więc tworzy sięw postaci tej oto organizacji –Komitetu Pomocy...tzw. przy­krywkę, która w przyszłościnie pozwoli (prowadząc gręw dawnym stylu) na jedno­znaczne stwierdzenie źródłapochodzenia dochodów Komi­tetu. Jeśli padnie zarzut skądpochodzą pieniądze, odpo­wiedź będzie jednoznaczna ­ze "zbiórki"... czyli akcji spo­łecznych... z "dobrej wo­li"...Tworząc w/w Komitetpaństwo polskie usankcjono­wało tym samym mechanizmdalszego prania dużej ilościpieniędzy, z jedną tylko różni­cą ­ środki finansowe będą te­raz pochodziły ze "zbiórki",która może się ciągnąć w nie­skończoność (MSW możeprzedłużać zezwolenia na prze­prowadzenie w/w. akcji). Grajest nieczysta, a co najgorsze,posiada znamiona agresji i nie­nawiści w stosunku do bez­bronnych Polaków w Białorusinadal pozostających na tzw."czarnej liście" osób bez prawawjazdu do Polski. Uważamy żetymi sprawami powinny się za­jąć międzynarodowe organiza­cje broniące praw człowieka(o ile ich działalność nie jestkolejną „przykrywką” dla po­nadnarodowych rozgrywekmafijnych – MG).

Wyrażając naszą solidar­ność z Polakami i Panem oso­biście spodziewamy się, iżpodejmie Pan odpowiedniekroki, występując do Trybuna­łu w Strasburgu, w celu obro­nienia honoru i godnościPolaków pokrzywdzonychprzez Rząd RP i będzie dobrzegospodarzył konsolidując po­tencjał polski w Białorusi.

Z wyrazami szacunkuWiktor Dmuchowski – dyrygent,

CzęstochowaLech Niekrasz – pisarz, Warszawa

Marek Głogoczowski – pisarz,Zakopane

List otwarty do Stanisława SiemaszkoPrezesa Związku Polaków na Białorusi

W ostatnich latach media w Polsce wykreowały Panią Angelikę Borys na jedyną obrończynie interesów Polaków mieszkającychna Białorusi. Wielu polityków robiło sobie z nią przedwyborcze zdjęcia, obiecując bezgraniczne wsparcie dla jej działań. Poniżejprezentujemy opinię ludzi związanych z Polakami na Białorusi, a mających zupełnie odmienne zdanie co do sytuacji Polaków w tymkraju oraz działań Pani Angeliki Borys.

Redakcja