cukrzyca - dbajozdrowie.info · cukrzyca jest już prawdziwą epidemią, a chorujący pacjenci...

7

Upload: doanphuc

Post on 01-Mar-2019

218 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

Niewydolność serca występuje u 10–15 proc. chorych na cukrzycę, z kolei z powodu cukrzycy leczonych jest 30–50 proc. chorych z niewydolnością serca. Skąd ten związek?Przede wszystkim musimy podkreślić, że niewydolność serca (HF) i cukrzyca typu 2 czesto wystepuja jednocześnie. Cukrzyca może być również niezależnym czynnikiem ryzyka HF, natomiast ryzyko wy-stapienia niewydolności serca u osób z cukrzyca typu 2 jest dwu-, a nawet trzykrotnie wyższe niż u pozostałych osób. Od dawno wiemy również, że u pacjentów po zawale serca z cukrzyca bardzo szybko rozwija sie niewydolność serca. Jej wystapienie natomiast bardzo obciaża rokowanie i jest czesto przyrównywane do zaawansowanego stadium choroby nowotworowej, a wiec staje sie niepomyślne dla życia pacjenta. Od momentu rozpoznania niewydolności serca, 5 lat przeżywa tylko co drugi pacjent z cukrzyca. Niewydolność serca u chorych na cukrzyce najcześciej rozwija sie w nastepstwie choroby wieńcowej, w tym przebytego zawału serca, choroby nadciśnieniowej lub kardiomiopatii cukrzyco-wej. Dlatego obecnie bardzo ważnym celem leczenia cukrzycy staje sie ograniczenie ryzyka rozwoju powikłań, powodowanych właśnie chorobami układu sercowo-naczyniowego.

Jakie są podstawowe mechanizmy odpowiedzialne za rozwój niewydolności serca w cukrzycy?Po pierwsze: zmiany pozawałowe, uszkodzenie mieśnia serca przez niedokrwienie. Musimy pamietać i stale o tym edukować, że cukrzyca zwieksza ryzyko chorób układu sercowo-naczyniowych. Ryzyko to dotyczy przede wszystkim choroby niedokrwiennej i zawału serca, a wiekszość przypadków niewy-dolności serca sa właśnie pochodnymi różnych form choroby niedokrwiennej serca. Dodajmy, że na podłożu zmian po zawale serca szczególnie czesto rozwija sie niewydolność serca. Po drugie: uszkodzenie metaboliczne mieśnia sercowego przez przewlekła hiperglikemie. Zdarza sie, że powikłania przewlekłej hiperglikemii doprowadzaja do uszkodzenia mieśnia sercowego. Kolejno elementy metaboliczne tego procesu predysponuja serce do jego niewydolności. Po trzecie: choroby współistniejace, takie jak nadciśnienie tetnicze, czy zaburzenia lipidowe. Cukrzycy bardzo czesto towarzyszy nadciśnienie tetnicze. Około ¾ osób chorujacych na cukrzyce boryka sie z nadciśnieniem, a to doprowadza do przerostu mieśnia sercowego. Na dalszych etapach nie jest on w stanie skompensować tego przerostu i dochodzi do niewydolności serca.

Na czym polega leczenie niewydolności serca w cukrzycy?Leczenie niewydolności serca składa sie z kilku wspólnych elementów. Jest to leczenie niefarmakologicz-ne i farmakologiczne. W diabetologii najważniejsza role w zapobieganiu rozwojowi powikłań chorób

sercowo-naczyniowych, w tym niewydolności serca odgrywa prewencja pierwotna, to właśnie edukacja pacjenta jest nieodłaczna składowa leczenia niefarmakologicznego. Namawiamy wiec pacjentów do utrzymywania pewnej aktywności fizycznej, ograniczenie sodu w diecie. Zalecamy ograniczenie spożycia płynów do 1,5-2,0 litrów na dobe. Jeśli chodzi o leczenie farmakologiczne to jest określony schemat. Przede wszystkim w przypadku wystapienia HF stosujemy leki z grupy inhibitorów ACE-1 i beta-blokery poprawiajace szanse na przeży-cie i leki moczopedne, które kontroluja objawy. Jednak najważniejszym celem całego procesu leczenia staje sie ograniczenie ryzyka niewydolności serca, co ma kluczowe znaczenie dla chorych na cukrzyce. W tej chwili okazuje sie, że w leczeniu cukrzycy dysponujemy grupa skutecznych leków. Sa to inhibitory SGLT-2, czyli flozyny, które w randomizowanych badaniach klinicznych potwierdziły, iż zmniejszaja ryzyko niewydolności serca, a także poprawiaja rokowanie w niewydolności serca. Dzieki badaniom przeprowadzanym w 2017 roku wiemy, że stosowanie doustnych leków przeciw-cukrzycowych nowej generacji u pacjentów z cukrzyca typu 2, czyli wspomnianych flozyn zmniejsza śmiertelność pacjentów z powodu niewydolności serca o 51 proc., a ryzyko hospitalizacji z powodu niewydolności serca o 39 proc. Ich wartość jest tym wyższa, że ich wyniki potwierdzono w ramach rze-czywistej praktyki klinicznej, co oznacza, że analizy baz danych z codziennej praktyki lekarskiej wskazuja na takie same efekty.

Jak powinna wyglądać opieka nad chorym z cukrzycą i przewlekłą niewydolnością serca?Leczenie niewydolności serca jest jednym z najwiekszych wyzwań kardiodiabetologii. Bardzo ważna jest tu współpraca kardiologa i diabetologa. Pierwszy specjalista przepisuje leki wynikajace ze standar-dów postepowania kardiologicznego. Kardiolog obserwujac chorego podczas kilku etapów leczenia, wykonujac szereg badań wie, jak reagować. Do tego dochodza również standardy postepowania diabetologicznego, według nich musimy zwracać baczna uwage na pacjentów z ryzykiem niewy-dolności serca, dla których w najnowszych zaleceniach jest oddzielna ścieżka terapeutyczna, właśnie z wykorzystywaniem tych najnowszych leków z grupy inhibitorów SGLT-2. Pacjent wspólnie prowa-dzony przez diabetologa i kardiologa znajdujacy sie w grupie ryzyka wystapienia niewydolności serca, powinien być leczony lekami właśnie z tej grupy. W Polsce flozyny sa dostepne, maja badania na swoja skuteczność w przypadku ryzyka niewydolności serca, niestety nadal nie sa refundowane. Środowisko kardiologiczne i diabetologiczne stale przyłacza sie wiec do apeli, poprzez które dażymy do zabezpie-czenia nowoczesnym leczeniem tej grupy pacjentów.

Wyzwanie jakim jest cukrzyca Na świecie cukrzyca dotyka 400 mln osób. By właściwie to zo-brazować warto zaznaczyć, że jest to liczba niewiele mniejsza od populacji całej Unii Europejskiej. Eksperci zaznaczaja, że jeżeli nie zostana podjete konkretne działania, to w ciagu nastepnych 25 lat przybedzie kolejnych 200 mln chorych. Jest to olbrzymie wyzwa-nie dla systemu opieki zdrowotnej oraz budżetów poszczególnych państw, ale by zatrzymać epidemie konieczne jest wprowadzenie szeregu działań i programów, które wpłyna na edukacje społeczeń-stwa, redukcje epidemii otyłości, walke z siedzacym trybem życia, niewłaściwa dieta, brakiem aktywności fizycznej. Pacjenci chorzy na cukrzyce wymagaja opieki medycznej oraz stworzenia ram orga-

nizacyjnych i finansowych dla procesu skoordynowanej pomocy. Ponadto sa to osoby, które maja czesto zmniejszona produktywność, dotkniete sa inwalidztwem i pozostaja na utrzymaniu państwa oraz przedwcześnie umieraja. – O skali tego wyzwania świadczy również jego epidemiologia w naszym kraju, bo w Polsce cukrzyca dotyka 2,7-3 mln osób. Oczywiście sa to dane przybliżone, gdyż nie posia-damy dobrych rejestrów medycznych dotyczacych cukrzycy. Do-datkowo powinniśmy mieć świadomość, że kilkaset tysiecy osób nie wie o swojej chorobie i nie podejmuje żadnego leczenia. Wiekszość z nich to pacjenci z cukrzyca typu 2. Liczby te robia wiec naprawde ogromne wrażenie. – dodaje prof. dr hab. n. med. Maciej Małecki – Prezes Polskiego Towarzystwa Diabetologicznego.

Rozwój powikłań sercowo-naczyniowych Obecnie celem leczenia cukrzycy jest już nie tylko obniżenie pozio-mu cukru we krwi, ale przede wszystkim obniżenie ryzyka serco-wo-naczyniowego, co w konsekwencji wydłuży życie pacjentów. Środowisko diabetologiczne i kardiologiczne alarmuje, jak istotny jest to problem, gdyż chorzy na cukrzyce maja kilkakrotnie wieksze ryzyko zgonu sercowo-naczyniowego, zawału mieśnia sercowego niż populacja ogólna. Punktuje jednocześnie, że by zmniejszyć to ryzyko musimy leczyć efektywnie cukrzyce, nadciśnienie tetnicze, zaburzenia lipidowe. Takie wytyczne sformułowane sa przede wszyst-kim przez Polskie Towarzystwo Diabetologiczne, Profesor Maciej Małecki podkreśla – Jest to szczególnie ważna kwestia ze wzgledu na fakt, że chorzy na cukrzyce narażeni sa na wieksze ryzyko zgonu sercowo-naczyniowego niż populacja ogólna. Przewlekle podwyż-szony poziom cukru przyspiesza procesy miażdżycowe w układzie sercowo-naczyniowym, powodujac groźne nastepstwa, do których

zaliczamy zawał mieśnia sercowego i udar mózgu. Długość życia u osób chorych na cukrzyce typu 2 z wysokim ryzykiem chorób układu sercowo-naczyniowego jest krótsza średnio o kilkanaście lat.

Niewydolność serca a cukrzyca O tych współistniejacych chorobach nadal mówi sie niewystarcza-jaco dużo. Tymczasem niewydolność serca wystepuje znacznie cze-ściej wśród chorych na cukrzyce niż w populacji ogólnej. Dotyczy 10–15 proc. chorych na cukrzyce, z kolei z powodu cukrzycy leczonych jest 30–50 proc. chorych z niewydolnościa serca. Biorac pod uwage wysokie ryzyko narażenia pacjentów z cukrzyca na niewydolność serca, bardzo ważny pozostaje cel leczenia cukrzycy oparty na skuteczności dopasowanych form postepowania, zarówno niefarmakologicznego jak i farmakologicznego. Styl życia pacjenta z cukrzyca ma zasadnicze znaczenie w procesie minimalizowania ryzyka wystapienia niewy-dolności serca. Istotna pozostaje wiec redukcja masy ciała, właściwe wyrównanie metaboliczne cukrzycy oraz utrzymanie prawidłowych wartości ciśnienia tetniczego. Profesor Maciej Małecki odnosi sie rów-nież do leczenia farmakologicznego – Jedne z najnowszych badań z tego zakresu potwierdzaja, że stosowanie doustnych leków przeciw-cukrzycowych nowej generacji u pacjentów z cukrzyca typu 2, czyli flozyn, zmniejsza śmiertelność pacjentów o ponad połowe, a ryzyko hospitalizacji z powodu niewydolności serca o ponad jedna trzecia. Natomiast w przypadku pewnego zdiagnozowania niewydolności serca u chorych z cukrzyca typu 2 warto zaznaczyć, że komplekso-we postepowanie nie powinno odbiegać od standardów przyjetych w leczeniu niewydolności serca u chorych bez cukrzycy.

Cały wywiad dostepny na www.dbajozdrowie.info

Cukrzyca a niewydolność serca

Cukrzyca łączy nas wszystkich

Cukrzyca jest juz prawdziwa epidemia, a chorujacy pacjenci umieraja za wczesnie, zyja srednio kilka, kilkanascie lat krocej niz pacjenci bez cukrzycy. Dodatkowo wyniki badań klinicznych wskazuja na scisły zwiazek cukrzycy, zwłaszcza typu 2 z chorobami układu sercowo-naczyniowego. Pochodna tego zwiazku jest ryzyko zwiększania się częstosci występowania niewydolnosci serca.

W leczeniu chorych na cukrzyce godne uwagi jest pojecie indywidualizacji leczenia, ktore w naszym kraju natrafia na wiele przeszkod.

CHOROBA TO NIE WYROK 2

Dodatek promocyjny. Zawiera wyłącznie materiały przygotowane i pochodzące od Medical Media Solutions.

Prof. dr hab. n. med. Grzegorz Dzida  

Uniwersytet Medyczny w Lublinie

Prof. dr hab. n. med. Maciej Małecki

Prezes Polskiego Towarzystwa Diabetologicznego, kierownik Katedry i Kliniki Chorób Metabolicznych Collegium Medicum

Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie

Jak wygląda proces leczenia IPF, czy jest dla wszystkich równy? Leczenie idiopatycznego włóknienia płuc odbywa się w ramach programu terapeu-tycznego finansowanego ze środków pu-blicznych. Obecnie dostępne są już dwa leki antyfibrotyczne. Aby zostać włączonym do programu, chory musi spełnić określone w rozporządzeniu MZ kryteria. Dotyczą one przede wszystkim parametrów czynnościo-wych układu oddechowego. Poziom finanso-wania w poszczególnych jednostkach, które prowadzą program jest uzależniony od kon-traktu z NFZ. W jednostkach, gdzie jest dużo pacjentów kwalifikujących się do leczenia, fundusze przekazane przez NFZ nie są wy-starczające do zapewnienia leków wszyst-kim chorym. Jednostki te nie mają pewno-ści, czy otrzymają zwrot kosztów leczenia, jeżeli przekroczą zakontraktowany budżet. Z tego wynikają problemy z dostępnością do leczenia w niektórych ośrodkach. Do tej pory z programu skorzystało prawie 600 pacjen-tów, co jest stosunkowo dużą liczbą, ale sta-nowi (szacunkowo) jedynie ok. 10% wszyst-kich chorych na IPF w Polsce.

Skąd tak duży problem związany z diagnozą? Idiopatyczne włóknienie płuc jest chorobą rzadką, a to oznacza, że niewielu lekarzy, nawet specjalistów chorób płuc, ma okazję spotkać takiego pacjenta. Postawienie rozpoznania wy-maga z kolei dużego doświadczenia, zarówno ze strony pulmonologa, jak i radiologa opisującego badanie tomografii komputerowej oraz patologa, który ogląda preparaty z biopsji płuca, jeśli jest ko-nieczność jej wykonania. W literaturze podkreśla się znaczenie dobrej współpracy oraz możliwości bezpośredniego kontaktu pomiędzy tymi specja-listami. Dlatego diagnozowanie i leczenie chorób rzadkich powinno się odbywać w wyspecjalizo-wanych ośrodkach - centrach eksperckich. Chorzy na choroby rzadkie nie konkurowaliby w nich o miejsce z chorymi na częściej wystę-pujące choroby, np. POChP czy rak płuca. Nie-stety takich ośrodków formalnie w Polsce nie ma. Chorzy na idiopatyczne włóknienie płuc nikną w ogromnej liczbie pacjentów z innymi problemami zdrowotnymi i często są traktowa-ni jako nieistotny margines. Na szczęście, dzię-ki szeroko zakrojonej kampanii informacyjnej, zarówno wśród lekarzy, jak i wśród potencjal-nych pacjentów, świadomość istnienia IPF sys-tematycznie wzrasta. Coraz częściej trafiają do nas chorzy z wczesnymi zmianami wykrytymi w badaniu tomografii komputerowej wyko-nywanym z innych przyczyn, co oznacza, że lekarze radiolodzy są wyczuleni na poszukiwa-nie zmian śródmiąższowych w płucach, a tak-że chorzy kierowani przez lekarzy rodzinnych, którzy stwierdzają charakterystyczne zmiany osłuchowe nad płucami i nie znajdując dla nich innej przyczyny myślą o rozpoznaniu IPF. Jest to bardzo istotne z punktu widzenia szans chorych na zachowanie dobrej jakości życia i spowolnienie procesu włóknienia płuc.

Jakie są cele Polskiego Towarzystwa Wspierania Chorych na Idiopatyczne Włóknienie Płuc (IPF)?Prowadzimy wszechstronne działania na rzecz cho-rych, którzy borykają się z tą śmiertelną chorobą. Zależy nam na poprawie jakości życia pacjentów, tak by proces chorowania był choć trochę łatwiej- szy do zniesienia dla osoby, która jest tym proble-mem dotknięta. Koncentrujemy się na tym, co przy-nosi wręcz błogosławione działanie, czyli używanie przenośnych koncentratorów tlenowych. Niestety nie są one refundowane, a miesięczny koszt wynaj-mu to około 400-500zł. Dla ludzi starszych, głównie emerytów, jest to wydatek będący poza zasięgiem ich możliwości. Do tej pory kupiliśmy osiem takich koncentratorów, a w najbliższym czasie planujemy zakup kolejnych pięciu. Chciałbym podkreślić, że te koncentratory pozwalają chorym na IPF brać czynny udział w normalnym życiu, a tym samym uniknąć wykluczenia społecznego. Kolejnym istotnym elementem są apele o po-moc, skierowane do decydentów, o szerokie za-bezpieczenie finansowe dla leczenia chorych przy pomocy leków, które spowalniają przebieg choroby. Niestety na razie środki przeznaczone przez system są na tyle skromne, że ludzie muszą czekać w kolej-ce. A czekanie w przypadku IPF jest równoznaczne

z wyrokiem śmierci. Im wcześniej zastosujemy środ-ki spowalniające postęp choroby, tym pewniejsza perspektywa przedłużenia życia.

W zaawansowanym stadium choroby, kiedy leki oraz tlenoterapia nie pomagają, jedynym ratunkiem dla chorego jest przeszczep płuca. Czy szansę na to mają wszyscy pacjenci?Faktem jest, że transplantacja jest jedynym moż-liwym sposobem, żeby „pozbyć się” IPF. Jednak w pełni rozumiem panujące obostrzenia doty-czące przeszczepu. Pozwolę sobie odnieść się do swojego przypadku. W 2016 roku w wieku 64 lat, kiedy choroba mimo terapii zaczęła szybko postępować, zostałem zakwalifikowany do prze-szczepienia płuc. Operacja się udała, pewnie jest to też zasługa tego, iż oprócz IPF byłem w pełni zdrowym człowiekiem, co jest bardzo istotne w przypadku przeszczepu. Od czasu transplantacji miałem trzy trudne sytuacje - w jednym przypad-ku był to bardzo silny odrzut, gdzie mimo leków immunosupresyjnych mój organizm bardzo się bronił. Dwa kolejne były związane z mody-fikowanym centralnym wlewem, który został zastosowany jako nowsze, lepsze urządzenie, a który niestety powodował zakrzepy. Dlatego po tych zdarzeniach, gdzie w końcu udało się unor-mować mój stan zdrowia, centralne wlewy zosta-ły odrzucone i lekarze zaczęli bazować na starych rozwiązaniach. Chciałbym zaznaczyć, że gdyby te komplikacje dotknęły osoby, która oprócz IPF boryka się z innymi przypadłościami (np. rakiem, chorobami układu krążenia itp.) prawdopodobnie miałyby problem z przeżyciem. Dar jakim jest płu-co do przeszczepu jest prawdopodobnie jednym z najtrudniej osiągalnych organów przeszczepo-wych, a tym samym należy robić wszystko, aby nie zmarnować tej szansy i wszczepić je do organizmu, który ma największe szanse przeżycia.

Idiopatyczne włóknienie płuc – istota właściwej diagnostykiW ramach programu lekowego dostępne są dwa leki. Jest to przełom dla osób borykających się z IPF. Jednak nadal pozostaje też otarta kwestia dostępu do programu. Dodatkowo też lekarze nie podejmują rozszerzonych badań w kierunku IPF, a jak już zaczynają podejrzewać tę chorobę –

często jest za późno na podjęcie zdecydowanych kroków.

CHOROBA TO NIE WYROK3

Dodatek promocyjny. Zawiera wyłącznie materiały przygotowane i pochodzące od Medical Media Solutions.

Dariusz Klimczak  

Prezes Polskiego Towarzystwa Wspierania Chorych na IPF

Dr n. med. Katarzyna Lewandowska  

V-ce Prezes Polskiego Towarzystwa WspieraniaChorych na IPF

Większość badań można wykonać w krwi żylnej. Ale również ważne jest badanie ogólne moczu oraz kału na krew utajoną (diagnostyka raka jelita grubego). Badania profilaktyczne najlepiej jest wykonywać raz w roku, ale jeżeli nie wystąpiły żadne niepokojące objawy, a wyniki wy-konanych badań były prawidłowe można ten okres wydłużyć do 2-3 lat. Morfologia krwi obwodowej to określenie liczby elementów morfotycznych krwi - krwinki czerwone, białe, płytkowe, a także stęże-nie hemoglobiny i hematokryt, ocena liczby i procentowego udziału różnych postaci krwinek białych oraz wartość wskaźników erytrocy-tarnych - średnia objętość krwinek czerwonych (MCV), średnia masa hemoglobiny w krwince (MCH), średnie stężenie hemoglobiny w krwince (MCHC). Zmiany tych parametrów mogą być związane z wie-

loma zaburzeniami: niedokrwistość (np. niedobór żelaza, witaminy B12 i/lub kwasu foliowego, przewlekłe krwawienia), białaczki i inne choroby rozrostowe, choroby wątroby, stany zapalne, choroby nowo-tworowe, choroby alergiczne i pasożytnicze i inne. Lipidy, czyli cholesterol i triglicerydy całkowite w krążeniu są transportowane w połączeniu ze swoistymi białkami tworząc lipo-proteiny. Te najważniejsze lipoproteiny to LDL i HDL. Nadmiar czą-steczek LDL jest przyczyną powstawania zmian miażdżycowych w naczyniach krwionośnych, które mogą prowadzić do chorób serco-wo-naczyniowych, a nawet do bardzo groźnych powikłań, jak zawał mięśnia sercowego lub udar mózgu. Okresowe badania kontrolne, zmiana nawyków żywieniowych, uprawianie sportu mogą zapobiec postępowaniu tych zmian. Po 40 r.ż. powinniśmy co kilka lat wykony-wać te oznaczenia, a jeżeli wyniki nie będą prawidłowe, to badanie powinniśmy powtarzać co roku lub zgodnie ze wskazaniami lekarza. Cukrzyca stanowi grupę zaburzeń metabolicznych charak-teryzujących się podwyższonym stężeniem glukozy we krwi, wynikającym z zaburzenia wydzielania lub działania insuliny. Za rozpoznaniem cukrzycy będzie przemawiało przygodne ozna-czenie stężenie glukozy i uzyskanie wyniku powyżej 200 mg/dl (11,1 mmol/l) oraz objawy kliniczne – wielomocz, wzmożone pra-gnienie, suchość w ustach, senność, osłabienie, utrata masy ciała, ból kończyn dolnych i często nawracające infekcje dróg oddecho-wych i dróg moczowych oraz zmiany ropne na skórze. Dwukrotne

(w dwóch różnych dniach) uzyskanie wartości glukozy na czczo powyżej 126 mg/dl (7,0 mmol/l) i nie muszą temu towarzyszyć objawy kliniczne. Poziom glukozy pomiędzy 100 - 125 mg/dl (5,5 – 6,9 mmol/l) może wskazywać na upośledzoną tolerancję glukozy i wymaga wykonania doustnego testu obciążenia glukozą OGTT. Wszystkie te wyniki są wskazaniem do jak najszybszego udania się do lekarza. Im wcześniej zostanie rozpoznana cukrzyca i podjęte leczenie tym mniejsze jest ry-zyko związanych z nią powikłań. Badaniem, które również powinno być wykonywane raz do roku jest poziom kreatyniny. Jej narastanie jest jednym z najwcześniejszych wskaźników przewlekłej choroby nerek, która długo nie daje żadnych objawów klinicznych i może pozostawać nierozpoznana, mimo po-stępowania nawet przez wiele lat. Wzrostowi stężenia kwasu moczowego (hiperurykemii) sprzyja wiele powszechnych obecnie przyzwyczajeń, jak na przy-kład duże spożycie produktów bogatych w puryny (mięso, podro-by, owoce morza), fruktozę, nadużywanie alkoholu, przyjmowanie niektórych leków. Najczęstszym objawem hiperurykemii jest dna moczanowa, która ze względu na objawy (silny, nagły ból stawu głównie w obrębie palucha) spowoduje, że pacjent zgłosi się do lekarza. Znacznie groźniejsza jest jednak hiperurykemia bezobja-wowa. Wzrost stężenia kwasu moczowego odgrywa istotną rolę w rozwoju nadciśnienia tętniczego, cukrzycy typu 2 i jest niezależnym czynnikiem ryzyka sercowo-naczyniowego.

Laboratoryjne badania profilaktyczne – czy warto się badać?Warto pamiętać, że wiele chorób w początkowym okresie przebiega bezobjawowo lub daje bardzo niecharakterystyczne sygnały, często bagatelizowane przez pacjentów. Objawy, które zaniepokoją pacjenta zwykle występują w późniejszym okresie zaawansowania choroby.

Dr n. med. Iwona Kozak-Michałowska  

Dyrektor ds. Nauki i Rozwoju Synevo

Na jakim poziomie plasuje się obecnie liczba osób niesłyszących oraz niedosłyszących, u których następuje leczenie wad słuchu metodą wszczepu implantu słuchowego?Obecnie trudno podać dokładną liczbę osób zaimplantowanych - szacuje się, że w skali kraju jest to już ok. 8 tysięcy osób korzystających z implantów słuchowych. Według danych GUS w naszym społeczeństwie, osób z niedosłuchem jest ok. 6 milionów! Nie jest jednak możli-we określenie rzeczywistej liczby osób, które już w tej chwili kwalifikują się do wszczepienia implantu, ale jedno jest pewne: potrzeby (niestety!) stale rosną. Najlepiej świadczy o tym wydłużająca się kolejka osób oczekujących na zabieg. W tym momencie należałoby zaznaczyć, że wśród użytkowników implantów słu-chowych, w uproszczeniu, można wyodrębnić dwie grupy: dzieci, które urodziły się niesłyszące - i tu istotna kwestia 95% tych maluchów rodzi się w rodzinach słyszących, a więc ich naturalnym środowiskiem w rodzinie jest mowa - oraz osoby, które straciły słuch zarówno dzieci jak i dorośli. Zarówno w jednej jak i drugiej grupie czas stanowi niemal najważ-niejszy element składający się na potencjalny sukces w przyszłym funkcjonowaniu w świecie dźwięków. Im szybciej osoba zakwalifikowana do zabiegu wszczepienia implantu otrzyma implant, tym szybciej będzie mogła podjąć trening słuchowy. Należy podkreślić, że po implan-tacji jest długa droga do sukcesu, jakim jest komunikacja werbalna. Bez terapii, nie ma dobrego słyszenia. Bez dobrego słyszenia nie ma rozumienia, a co za tym idzie nie ma komunikacji. 

Czy finansowanie procedur związanych z leczeniem wad słuchu metodą implantów słuchowych oferowane przez NFZ jest na odpowiednim poziomie? Z jakimi proble-mami muszą borykać się pacjenci?  Oczywiście - podobnie, jak w pozostałych dziedzinach opieki zdrowotnej w ramach NFZ - dokucza nam brak środków na realizację wzrastających potrzeb. Finansowanie procedur medycznych związanych z wszczepieniem implantów słuchowych oraz objęcie pacjentów dwuletnią rehabilitacją w ośrodku wszczepiającym implant w większości przypadków spełnia oczekiwania. Niestety, wzrost liczby osób wstępnie zakwalifikowanych do wszczepienia, nie po-ciąga za sobą proporcjonalnego wzrostu poziomu przewidzianych na ten cel środków. Skutkiem tego jest, stałe wydłużanie się czasu oczekiwania na operację. O zgubnych skutkach takich decyzji w stosunku do najmłodszych wspominamy wcześniej. Także w przypadku dorosłych ciągłe przesuwanie terminu zabiegu nie pozostaje bez znaczenia. Dorośli często wycofują się z życia towarzyskiego, rezygnują z kontaktów społecznych. Nie-którzy sami rezygnują z pracy, a innym dziękują pracodawcy. System implantu słuchowego składa się z części wewnętrznej - wszczepianej, która jest przewidziana na całe życie oraz zewnętrznej, odpowiedzialnej za odbiór sygnałów akustycznych i przekazanie (po przetwo-

rzeniu na impulsy elektryczne) dalej - do części wewnętrznej. Część zewnętrzna - procesor dźwięku - wymaga wymiany, gdyż urządzenie pracując intensywnie po kilkanaście godzin dziennie w różnych, nieraz trudnych, warunkach z czasem się zużywa. Po kilku latach może odmówić posłuszeństwa. Producenci zalecają wymianę co 6-7 lat.  Wyjaśnienie to było konieczne, żeby podkreślić wagę problemu, z jakim borykają się od pewnego czasu użytkownicy implantów słuchowych. O wymianę w ramach NFZ można się zacząć starać po upływie 5 lat od otrzymania procesora. W tej chwili mówimy już o 4 latach oczekiwania na wymianę, co daje 9 lat użytkowania procesora mowy! Listy oczekujących wydłużają się, a terminy są coraz bardziej odległe, bo użytkowników z dłu-gim stażem jest po prostu coraz więcej. Najgorsze jest to, że nikt nie ma pomysłu, jak tę sprawę rozwiązać. I znowu realnie zagrożone są dzieci - wyłączone (dosłownie!) z nauki i grona rówieśni-ków oraz dorośli, którym dzięki implantom prowadzą satysfakcjonujące życie osobiste, utrzymują bądź podejmują na nowo pracę zawodową czy studia.  Wielka szkoda, że tak się dzieje, bo w ten sposób przepadają pieniądze zainwestowane w całą procedurę medyczną, związaną z wszczepieniem implantu słuchowego, a koszt procesora to tylko jakaś część całości.

Mój syn jest już dorosłym człowiekiem. Skończył studia, które sobie wymarzył. Pracuje w zawodzie, którego na studiach się wyuczył. Jest samodzielny. Od roku nie mieszka już z nami. W naszej rodzinie nie było nigdy osoby niesłyszącej i nagle po wielu „wycieczkach” do lekarzy okazało się, że nasz nowonarodzony synek nie słyszy. Wtedy nie było badań przesiewowych. Widzieliśmy, że coś w rozwoju syna jest nie tak jak powinno. Chociaż wtedy wszyscy wkoło patrzyli na nas z politowaniem, bo przecież „wymyślamy cuda”. Proces diagnostyczny był długi, bardzo nieprzyjazny, my zagubieni… To były lata 90-te XX w.Wszystko było inaczej. Kiedy okazało się, że kolejne aparaty słuchowe nie dają żadnych rezultatów, dotarliśmy do przysłowiowej ściany. Wtedy okazało się, że pojawiła się w Polsce nowa metoda, która – być może – pozwoli naszemu synowi słyszeć. Stanęliśmy przed al-ternatywą: operujemy lub uczymy się języka migowego. Ani jedno, ani drugie wyjście nie było doskonałe. Język migowy? No dobrze, ale jak nakłonić całą rodzinę: babcie, dziadków, ciocie, wujków itd. do nauki migowego? Wszyscy używamy języka mówionego. Operacja? Każdy rodzic zrobi wszystko, żeby dziecko nie musiało być operowane, jeśli tylko jest inna forma leczenia, pomocy czy terapii. Nie da się opisać co wtedy czuliśmy. Nie było inter-netu. Nie było kontaktu z ludźmi, którzy się takiej operacji poddali. Mieliśmy być jednymi z pierwszych w Polsce, no i jeszcze koszt. Młodzi ludzie z malutkim dzieckiem. Zaczynający pracę zawodową, a koszty były dla nas nieprawdopodobne, bo operacja wtedy nie była refundowana przez służbę zdrowia. Dzisiaj wiemy, że cały wysiłek nie poszedł na marne. Nasz syn znakomicie sobie radzi w życiu.

I kiedy teraz widzimy jak dobrze się program implantowania osób niesłyszących rozwinął aż serce rośnie. Dzieciaki dzisiaj dostają technologię o jakiej się nam nie śniło. Otrzymują możli-wość rozwoju mowy i komunikacji niemal „fizjologicznie”. Te dzieci dzisiaj nie tylko mówią. One śpiewają, cieszą się muzyką, tańczą… Przede wszystkim chodzą do szkół masowych i mają szczęśliwe dzieciństwo. Naszemu synowi było o tyle trudniej, że implant otrzymał stosunkowo późno, więc i pracę w jego komunikację musieliśmy włożyć znacznie większą. Dzisiaj dzieci operowane są wcześnie. Ideałem byłoby w pierwszym roku życia, ewentualnie w drugim. Te dzieci nie znają życia bez implantu, bez słyszenia. Dla nich świat wypełniony jest dźwiękiem. Nasz syn czekał na swój kolejny procesor refundowany przez NFZ 2 lata. Jego procesor miał ponad 9 lat, kiedy doszło w końcu do tej wymiany. Poczuł ogromną ulgę, bo już od dłuższego czasu procesor szwankował i mimo kolejnych, kosztownych napraw nie działał jak powinien. Każda przerwa w słyszeniu to atak paniki, bo jak żyć bez procesora? Nie posługuje się języ-kiem migowym. Pracuje w środowisku osób słyszących, a co ważne przyzwyczajonych do tego, że się z nim uzgadnia kwestie zawodowe posługując się mową. Jak mój syn, większość dzieci niesłyszących ma słyszących rodziców. Zresztą osoby głuche często też decydują się dzisiaj na zoperowanie swojego dziecka, widząc w tym szansę na lepsze, pełniejsze życie swoich pociech. Te maluchy funkcjonują jak inne dzieci dwujęzyczne np. polsko – angielskie. Biegle poruszają się zarówno w języku mówionym jak i migowym.Nie da się przecenić dobrodziejstwa jakim jest implant ślimakowy, ale to wszystko ma sens tylko kiedy cały system - implant i procesor - jest sprawny.

Wiecej szans, czy więcej problemów?Jeszcze trzydzieści lat temu osoby cierpiące na poważny niedosłuch lub głuchotę zmuszone były żyć w świecie całkowitej ciszy,

bez szans na normalne życie. Wynalezienie implantów ślimakowych – pierwszej i jak dotąd jedynej protezy ludzkiego zmysłu – było prawdziwą rewolucją. Niestety, wraz z upowszechnieniem tej metody leczenia w Polsce pojawiły się problemy finansowe.

CHOROBA TO NIE WYROKDodatek promocyjny. Zawiera wyłącznie materiały przygotowane i pochodzące od Medical Media Solutions.

CHOROBA TO NIE WYROKDodatek promocyjny. Zawiera wyłącznie materiały przygotowane i pochodzące od Medical Media Solutions.

Bartosz Golędzinowski 

Założyciel i prezes Stowarzyszenia “SUITA”

Niestety, wzrost liczby osób wstępnie zakwalifikowanych do wszczepienia,

nie pociąga za sobą proporcjonalnego wzrostu poziomu przewidzianych na

ten cel środków

mplant ślimakowy składa się z dwóch części: wewnętrznej elektrody, wszczepionej do ślimaka oraz zewnętrznego procesora dźwięku. Elektrody (czyli tego „właściwego im-plantu”) oczywiście nie widać. Wewnątrz czaszki pacjenta umieszczana jest operacyjnie i nie wymaga później żadnej obsługi. Procesor dźwięku jest miniaturowym urządzeniem elektronicz-nym, najczęściej zawieszonym przy małżowinie usznej, połączonym dyskretnym przewodem ze złączem na skórze czaszki. Jak działa implant? Dźwięki otoczenia (mowa, różne odgłosy, muzyka) są wyłapywane przez mikrofony umieszczone w procesorze i przetwarzane na sygnał przekazywany do elektrody umieszczonej w ślimaku. Impulsy elektryczne pobudzają nerwy słuchowe, a mózg odpowiednio te sygnały interpretuje. Użytkownik implantu słyszy. Żeby jednak tak było, wszystkie elementy implantu muszą działać bezbłędnie. Prawidłowo wszczepiona elektroda jest bezpieczna – wewnątrz czaszki raczej nic jej nie zagraża. Procesor zaś narażony jest na częste zmiany temperatury, wilgotności, wstrząsy, urazy mechaniczne. Nietrudno zgadnąć, że po kilku latach intensywnej codziennej eksploatacji to delikatne i bardzo złożone urządzenie może odmówić posłuszeństwa.

Bez sprawnego procesora implant jest kompletnie bezużyteczny. Świat dźwięków ponownie się zamyka, zapada cisza. Oznacza to ponowne wyłączenie z normalnego życia. Dziecko bez procesora nie może kontynuować nauki i funkcjonować w grupie rówieśników, tak jak dotych-czas. Dorosły bez procesora traci pracę, powoli wycofuje się z życia towarzyskiego, izoluje od rodziny, nierzadko nie może realizować swoich pasji. Zużyte procesory powinny więc być po prostu wymieniane, żeby zapewnić pacjentowi niezmienną jakość słyszenia. Tak jest w teorii. W praktyce pojawia się problem. Wymiana samego procesora nie jest ty- pową procedurą medyczną ( jak operacja, zabieg, rehabilitacja czy długotrwała far-makoterapia). I między innymi dlatego trudno ją wkomponować w pakiet usług świad-czonych przez szpital w ramach kontraktu z NFZ. Do dzisiaj brakuje ogólnych standardów porządkujących warunki przeprowadzania wymian procesorów u pacjentów. Każda z kli-nik robi to więc po swojemu, z trudem lawirując między potrzebami osób oczekujących na implantację i potrzebami osób po implantacji, które muszą otrzymać nowy procesor. Jedno jest pewne – kwoty przekazywane w ramach kontraktów nie wystarczają na zaspo-kojenie potrzeb i jednej, i drugiej grupy. Pacjenci muszą czekać. Niektórzy – po kilka lat.

Lekarze stają przed ogromnym dylematem – czy odmówić prawa do słyszenia komuś z poważną wadą słuchu, czy zdecydować o wyłączeniu ze świata dźwięków użyt-kownika implantu. Tego typu rozterki przeżywają szefowie wszystkich klinik zajmujących się implantacją, a jest ich w Polsce kilkanaście, na czele ze Światowym Centrum Słuchu In-stytutu Fizjologii i Patologii Słuchu w Kajetanach pod Warszawą. Twórca i szef tego ośrodka, prof. Henryk Skarżyński, jest jednocześnie krajowym konsultantem do spraw laryngologii. I jako krajowy konsultant zebrał przed kilkoma miesiącami dane na temat skali problemu. Według jego szacunków na wymianę procesora dźwięku w implancie słuchowym czeka w Polsce około 4 tys. osób. Około 2 tys. to przypadki pilne. Ciągła niepewność i strach pacjentów przed utratą odzyskanego słuchu są paraliżujące. Rodzice implantowanych dzieci są przerażeni perspektywą kilkuletniego oczekiwania. Szczególnie w sytuacji, gdy aktualnie używane urządzenie już odmawia posłuszeństwa. Dorośli użytkownicy boją się utraty pracy, nierzadko wpadają w depresję. I argumentują, że wydatek na leczenie powinien być traktowany jako inwestycja. Bo osoba słysząca pracuje i nie jest obciążeniem dla społeczeństwa. To się po prostu opłaca. Pacjenci doskonale wiedzą, jakie są warunki wymiany procesorów. Przede wszystkim musi upłynąć okres gwarancji i jednocześnie sprzęt musi zostać zakwalifikowany do wymiany. Nie-zbędne jest również skierowanie do szpitala i złożenie odpowiedniego wniosku. Niestety, to dopiero początek męki. Pacjenci, po przyjęciu wniosku przez szpital, poznają prognozowaną datę wymiany procesora. Zazwyczaj bardzo odległą. Przyspieszenie wymiany jest bardzo trudne, właściwie graniczy z cudem. Dyrektorzy szpitali i szefowie klinik tłumaczą, że wysokość kontraktu jest zbyt niska. Z kolei szefowie oddziałów Narodowego Funduszu Zdrowia odbijają piłeczkę, odpisując pacjentom, że kolejność udzielania świadczeń leży w wyłącznej gestii szpitala. – Nierzadko pacjenci albo ich rodziny wprost pytają NFZ – co zrobić w takiej sytuacji i żądają spełnienia podstawowego prawa, czyli prawa do kontynuacji leczenia. Odpowiedź jest zawsze ogólnikowa, niekonkretna. Po prostu NFZ ucieka od odpowiedzialności – mówi Maria Rekowska ze Stowarzyszenia Słyszeć bez Granic. Skromna początkowo akcja informa-cyjna rozrosła się do sporych rozmiarów, angażując najważniejsze krajowe stowarzyszenia i fundacje reprezentujące osoby niedosłyszące i niesłyszące. Oprócz Stowarzyszenia Słyszeć bez Granic są to: Polska Fundacja Pomocy Dzieciom Niedosłyszącym ECHO, Polska Fundacja Osób Słabosłyszących, Stowarzyszenie Rodziców i Przyjaciół Dzieci i Młodzieży z Wadą Słuchu „Usłyszeć Świat”, Stowarzyszenie Rodziców i Przyjaciół Dzieci z Wadą Słuchu Orator, Stowarzy-szenie Rodziców i Przyjaciół Dzieci z Wadą Słuchu w Krośnie, Suita – Stowarzyszenie Mówiących Osób Niedosłyszących i Użytkowników Implantów Słuchowych. Posłowie proszą Ministra Zdrowia i NFZ o interwencję, zastrzyk finansowy i choćby częściowe rozwiązanie tego problemu. Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfi-kacji w swojej opinii (wydanej na wniosek Ministerstwa) wprost mówi o konieczności określenia standardów dotyczących zasad i częstotliwości wymiany procesorów dźwięku. Czy można wyobrazić sobie czytelniejsze i bardziej jednoznaczne rekomendacje?

Lekarze stają przed ogromnym dylematem – czy odmówić prawa do słyszenia komuś z poważną wadą słuchu, czy zdecydować

o wyłączeniu ze świata dźwięków użytkownika implantu

Swiat wypelniony dzwiekiem - Głos mamy chłopca, który urodził się z wadą słuchu.

Dostęp do diagnostyki i leczenia HIV w PolsceZapewnienie powszechnego dostępu do wysokiej jakości diagnostyki i terapii wynika z krajowych dokumentów regulujących kwestię problematyki HIV/AIDS w Polsce, przyjętych przez Radę Ministrów: Krajowego Programu Zapobiegania Zakażeniom HIV i Zwalczania AIDS oraz Programu leczenia anty-retrowirusowego. Są to dokumenty opracowane przy współudziale lekarzy oraz innych ekspertów w dziedzinie problematyki zakażeń HIV. Powstały w oparciu o światowe rekomendacje oraz dane na-ukowe i pozwalają na prowadzenie leczenia w sposób optymalny dla tej grupy pacjentów. To dzięki nim Polska stawiana jest na forum międzynarodowym, jako wzór właściwej organizacji systemu opieki medycznej nad osobami żyjącymi z HIV.

Polski system leczenia i optymalizacji terapii Program leczenia HIV w Polsce jest jednym z wzorcowych programów w Europie, którym nie tylko możemy się szczycić, ale którego rozwiązania są wprowadzane w innych krajach m.in. Grupy Wyszehradzkiej. Fachowość, kompetencje, umiejętność perspektywicznego patrzenia, w tym lekarzy, specjalistów, ekonomistów, ministrów i wdrażane terapie lekowe ARV skutecznie obni-żyły ilość zachorowań oraz zgonów na AIDS i są olbrzymim sukcesem polskiej profilaktyki zakażeń HIV.

Jakość życia pacjentów w polskiej rodzinie i społeczeństwieMożemy spokojnie stwierdzić, że jakość życia pacjentów żyjących z HIV w Polsce jest dobra. Mają opiekę doskonałych lekarzy specjalistów, którzy świetnie znają się na terapii antyretrowirusowej i sa-mym zakażeniu. Jak wiemy, zakażenie HIV i jego leczenie trwają do końca życia, często przez dziesiątki lat (niektórzy pacjenci żyją z wirusem od ponad 30 lat). Leki antyretrowirusowe są silnie działającymi lekami, które nie są obojętne dla organizmu i aby przynosiły oczekiwany efekt leczniczy, muszą być odpowiednio dobrane, a następnie przyjmowane przez pacjenta zgodnie z zaleceniami lekarza (stąd też kolejnym ważnym elementem terapii jest ścisła współpraca lekarz-pacjent). Właściwa terapia musi być jednak nie tylko skuteczna, lecz, co równie ważne, także – bezpieczna dla pacjenta. W Polsce nam się to udaje: schemat terapeutyczny ARV jest indywidualnie dopasowywany do konkretnego pacjenta, jego potrzeb, (braku) skutków ubocznych, innych problemów zdrowotnych i interakcji z lekami, które przyjmuje, w miarę możliwości również do jego stylu życia (dzięki czemu może normalnie pracować, mieć życie rodzinne, społeczne itp.).

Aktualne wyzwania w profilaktyce i samym leczeniuJeśli chodzi o profilaktykę wyzwania są ogromne, gdyż zakres i zasięg działań profilaktycznych w Polsce jest zdecydowanie niewystarczający. Środki przeznaczane na ten cel pochodzą wyłącznie z Ministerstwa Zdrowia i budżetów samorządowych, podczas gdy zgodnie z Krajowym Programem Zapobiegania Zakażeniom HIV i Zwalczania AIDS kwestia HIV/AIDS jako problem wieloaspektowy powinna być po-dejmowana przez niemal wszystkie resorty. Zbyt mały nacisk kładziony jest w Polsce na kwestię profilaktyki nowych zakażeń. Aby skutecz-nie zapobiegać zakażeniom HIV należy prowadzić zakrojone na szeroką skalę działania skierowa-

ne do poszczególnych populacji i grup wiekowych, wykorzystując do tego celu różne narzędzia i metody. Niedostateczna edukacja społeczna bezpośrednio wpływa na wzrost zakażeń i brak świadomo-ści o potrzebie wykonywania testów w kierunku HIV, niezależnie od wieku, płci czy statusu rodzinnego. Liczba przypadków nowych zakażeń w Polsce w ostatnich latach się podwoiła, co samo w sobie stanowi wskazówkę, że przekaz profilaktyczny nie dociera tam, gdzie powinien. W zakresie leczenia ARV stałym wyzwaniem jest zapewnienie dostępu do nowoczesnego, pełnowar-tościowego leczenia wszystkim potrzebującym go osobom – a w obliczu zmian systemowych propo-nowanych przez Ministerstwo Zdrowia w dokumencie „Polska Polityka lekowa” wyzwanie to urasta do rangi problemu budzącego w pełni uzasadniony strach i niepewność polskich pacjentów o swoje życie i zdrowie.

Komfort życia pacjenta jest naważniejszyW wyniku nowo powstałego dokumentu Ministra Zdrowia „Polska Polityka lekowa” wszystkie starania wielu zaangażowanych w sprawne działanie systemu leczenia specjalistów, organizacji i lekarzy mogą w jednej chwili zostać zniweczone. Może to zrujnować z jednej strony od lat wy-pracowaną i świetnie funkcjonującą politykę rządową w tym zakresie, a zwłaszcza niekorzystnie odbije się na zdrowiu i życiu pacjentów. Obawiamy się, że o wyborze optymalnej terapii prze-stanie decydować lekarz we współpracy z pacjentem – a decyzje wymuszone będą względami ekonomiczno-administracyjnymi. Jesteśmy bardzo poważnie zaniepokojeni tym, że propozycje tak ważnych zmian dotyczących HIV nie zostały wcześniej skonsultowane ze środowiskiem pacjentów i lekarzy – ekspertów klinicznych. Jednocześnie nasze próby kontaktu z Ministerstwem Zdrowia pozostały bez odzewu, a wszelkie informacje otrzymujemy drogą wypowiedzi dla mediów Ministra Zdrowia oraz Podsekretarzy Stanu w Ministerstwie Zdrowia. Podczas XXV Konferencji „Człowiek żyjący z HIV w rodzinie i spo-łeczeństwie” w dniach 26-27 listopada Minister Zbigniew Król, Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Zdrowia zadeklarował chęć działania na korzyść pacjentów. Nie uzyskaliśmy jednak jednoznacznej informacji, co oznacza to w praktyce, ale wciąż nie tracimy nadziei na dialog i uwzględnienie opinii różnych środowisk zaangażowanych w przeciwdziałanie epidemii HIV i leczenie pacjentów. U osób, u których wdrożono optymalny schemat leczenia nie należy tego schematu zmieniać, gdyż może się to odbić niekorzystnie na skuteczności terapii lub narazić pacjentów na pojawienie się skutków ubocznych. Oprócz ewidentnego narażenia w takim przypadku osoby chorej na dodatko-we dolegliwości, generujemy wtedy dodatkowe koszty dla budżetu: koszty kolejnych specjalistycz-nych wizyt, zmian schematów, hospitalizacji, niedyspozycji zawodowej. Jest to szczególnie istotne w przypadku leczenia przewlekłego, jakim jest terapia ARV. Nowoczesne leczenie – poza poprawą jakości życia i umożliwieniem zdrowego funkcjonowania społecznego i zawodowego osób zakażonych HIV - pozwala na zaoszczędzenie kosztów zwią-zanych z hospitalizacją pacjentów i ograniczenie kosztów pośrednich choroby. Leczenie infekcji oportunistycznych i chorób pojawiających się w rozwoju AIDS u osób nieleczonych bądź leczonych nieskutecznie (najczęściej w warunkach szpitalnych) pochłania znacznie większe środki finansowe z budżetu państwa, aniżeli zapewnienie im odpowiednich leków antyretrowirusowych. Jeszcze dekadę temu, gdy leki ARV były starszej generacji i lekarze nie mieli do dyspozycji wachlarza opcji terapeutycznych, które są stosowane dzisiaj, większość pacjentów żyjących z HIV utrzymywała się ze świadczeń społecznych, ponieważ choroba znacznie ograniczała ich możliwości funkcjonowania na rynku pracy. Proponowana zmiana systemu leczenia pacjentów z HIV w Polsce może uczynić bardzo realnym powrót problemów rozwiązanych już wiele lat temu.

CHOROBA TO NIE WYROK 6

Dodatek promocyjny. Zawiera wyłącznie materiały przygotowane i pochodzące od Medical Media Solutions.

do normalnego życia Prawo

Mateusz Liwski

Prezes Polskiej Fundacji

Pomocy Humanitarnej “Res Humanae”

Należy pokreślić, że terapia ARV HIV jest ważnym narzędziem profilaktyki – badania dowodzą, że 90% osób leczonych antyretrowirusowo nie zakaża – który to wskaźnik przy braku dostępności do najnowszych leków na pewno spadnie. A taki wysoki wskaźnik niezakaźności przekłada się bezpośrednio na zdecydowanie niższą liczbę nowych zakażeń, które w następnych latach wymagałyby zaangażowania kolejnych, większych środków na leczenie.

Zbyt mały nacisk kładziony jest w Polsce na kwestię profilaktyki nowych zakażeń

Medical Media Solutions Sp. z o.o.ul. Postępu 1500-676 Warszawa

Medical Media Solutions ponosi odpowiedzialność za treści redakcyjne. Reklamodawca ponosi odpowiedzialność za treści reklamowe. Wydawca ani redakcja Gazety Wyborczej nie ponoszą odpowiedzialności za żadne treści zawarte w dodatku.

Niezależny sponsorowany dodatek tematyczny Medical Media Solutions dystrybuowany wraz z Gazetą Wyborczą.

Skład: Vladislav RadzivillovičFotografie: zasoby własneKontakt: [email protected]