gabriella caramore, "trud światła", przestrzenie światła. Światło w przestrzeni

1
trud światła z gabriellą caramore rozmawia emiliano ranocchi E.R.: Światło jest jedną z najstarszych figur bóstwa w większości religii. Jednak w tradycji żydowskiej nie jest ono utoż- samiane z Bogiem tout court. W pierwszym rozdziale Księgi Rodzaju mowa jest o jego stworzeniu. Tradycja chrześcijańska na przestrzeni swojej historii, także pod wpły- wem filozofii greckiej, trochę zapomniała o stworzonej naturze światła. Jakie znacze- nie dzisiaj mogłoby mieć przypomnienie tego rysu tradycji biblijnej? G.C.: Ważne wydaje mi się oddanie spra- wiedliwości tradycji żydowskiej. Istotnie w wielu kulturach żywioł światła kojarzony jest z bóstwem albo z pierwszymi chwilami istnienia świata lub też z przeskokiem, z ja- kim oświecony osiąga stan wiedzy doskonałej. Jednak tylko w tradycji żydowskiej – o ile mi wiadomo – Światło jest „stworzeniem”. Ba, jest pierwszą istotą stworzoną przez Słowo Boże. „Wtedy Bóg rzekł: «Niechaj się stanie światłość!». I stała się światłość” (Rdz 1,3). Jest ono do tego stopnia „stworzeniem”, że trzeba Słowa Bożego, żeby ono się stało. Jak obserwu- je Dietrich Bonhoeffer w książce Schöpfung und Fall („Stworzenie i upadek”), jedyna istniejąca ciągłość między Bogiem a Jego stworzeniem to Słowo. Światło nie jest częścią natury Boga – jeśli wolno tak powiedzieć – ani jego „emanacją”. Jest właśnie czymś stworzonym mocą Jego woli – Jego pragnieniem, by świat był, aby stały się niebo i ziemia, i wszystko to, co one mogą w sobie zawierać, oraz mężczyzna i kobieta. Ale podobnie jak ostatnie stworze- nie – mężczyzna i kobieta – będzie w swej naturze złożone, gdyż da początek historycz- nemu wymiarowi świata, tak również pierw- sze „stworzenie” nie jest pozbawione swoistej złożoności. Po pierwsze mam wrażenie – nie roszczę sobie pretensji do egzegezy, chcę tylko „wsłuchać” się w brzmienie pierwszych wersetów – że jakiś rodzaj relacji wiąże Słowo i Światło. Rze- czy stworzone po Świetle też będą tworzone mocą Słowa. Jednak Światło ma swoje prawo pierworództwa w brzmieniu Słowa. Kiedy Bóg, na początku, tworzy „niebo i ziemię” (Rdz 1,1), nie wydaje się ich tworzyć mocą Słowa. Duch Boży jeszcze nie jest Słowem. Jest dźwiękiem nieartykułowanym, niejasnym tchnieniem. Ziemia bowiem była „bezładem i pustko- wiem” oraz „ciemność była nad powierzchnią bezmiaru wód”. To przez Słowo powstaje coś, co różni się od chaosu, coś podobnego do imie- nia, by oświetlało jak świt, który rozwiewa noc, by rozjaśnić kontury rzeczy. „W stworzo- nym przez Niego świetle – pisze Bonhoeffer – stworzenie widzi swoje światło”. Światło roznosi się nad chaosem, przenosi go w „stan nieuchwytnego półmroku świtu” (Gerhard von Rad). Bez Światła nic nie miałoby sensu, nic nie miałoby życia, nic nie byłoby widzial- ne, nawet dla oczu Boga. Kolejnym elementem składającym się nie tyl- ko na złożoność, lecz wręcz na dwuznaczność charakterystyczną dla stworzenia zwanego Światłem jest to, że Bóg, ujrzawszy, że „świa- tłość jest dobra”, „oddzielił ją od ciemno- ści. I nazwał Bóg światłość dniem, a ciemność nazwał nocą. I tak upłynął wieczór i poranek – dzień pierwszy” (Rdz 1,4-5). Jest więc tak, jakby były dwie jakości Światła: pierwsze pier- wotne, które otacza ciemność niejasną świetli- stością, lecz jest jeszcze w nią wmieszane, nią zanieczyszczone, jakby pomne ich niegdy- siejszej jedności. Drugie pewniejsze w swych ruchach alternacji między nocą a dniem jest już integralną częścią porządku kosmo- su, wyznacznikiem świata jako fenomenu. Sądzę, że jego byt jako stworzenia, pierwszego powołanego do życia przez Słowo Boże, nadaje Światłu swoiste pierwszeństwo obok Słowa, zostawiając mu pewną pamięć ciemności, od której trudno będzie je oddzielić. E.R.: Wydaje mi się znamienne, że w cza- sach, gdy uważniejsi teologowie zdecydowa- nie odchodzą od obrazu wszechmocy Boga na rzecz Boga słabego i uczestniczącego w cierpieniu człowieka i historii, we współ- czesnej fizyce pojawiają się teorie mówiące o „zmęczeniu” lub też o „trudzie” światła w torowaniu sobie drogi w przestrzeni. Pisa- ła Pani ostatnio na ten temat… G.C.: Tak naprawdę moja refleksja o „trudzie światła” [G. Caramore, La fatica della luce. Confini del religioso, Brescia 2008 – przyp. red.] abstra- huje od jakichkolwiek rozważań naukowych. Fritz Zwicky wypracował naukową teorię „zmęczonego światła”, by uzasadnić utratę energii podczas podróży światła w przestrzeni. Z tego, co mi wiadomo, nie została ona przy- jęta w świecie astrofizyków, lecz liczni i tak uznali ją za ciekawą próbę wytłumaczenia, dlaczego dziewięćdziesiąt procent wszechświa- ta jest ciemną materią. Nie moją jest rzeczą ustosunkowywać się do tych teorii, jednak zadaję sobie pytanie – bardziej obserwując wkradające się w historię zło niż otaczający gwiazdy mrok – jak to jest, że „ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło” (J 3,9). Otóż wydaje mi się, że figura Światła, będącego w sąsiedztwie świata ciemności, „pomnego” – jak już mówiłam – mroku i chaosu, może w pewnym stopniu oddać trud, jaki pokonują ludzie, by wyjść z ciemności, by zrozumieć, że jest coś poza jaskinią, coś innego od świata mroku, do którego przywykli. Tak jakby stworzenia były więźniami swoich cieni. Jakby ściągała je w dół siła grawitacji (Simone Weil), która nie pozwala im podnieść się z błota i spojrzeć na gwiazdy. Jesteśmy stworzeniami spragnionymi Światła, a jednak nie potrafimy go przyjąć. Każdy człowiek zachowuje niejako pamięć ślepoty, w której zanurzony był przed urodzeniem, jakby nigdy nie nauczył się otwie- rać oczu, by stopniowo zatracić zdolność oceny. Cytaty z Biblii za: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, red. nauk. A. Jankowski et al., Poznań–Opole 2005. Gustav Doré, Stworzenie światła, fragmenty wikimedia commons

Upload: malopolski-instytut-kultury

Post on 14-Apr-2017

380 views

Category:

Documents


1 download

TRANSCRIPT

trud światłaz gabriellą caramore rozmawia emiliano ranocchi

E.R.: Światło jest jedną z najstarszych figur bóstwa w większości religii. Jednak w tradycji żydowskiej nie jest ono utoż-samiane z Bogiem tout court. W pierwszym rozdziale Księgi Rodzaju mowa jest o jego stworzeniu. Tradycja chrześcijańska na przestrzeni swojej historii, także pod wpły-wem filozofii greckiej, trochę zapomniała o stworzonej naturze światła. Jakie znacze-nie dzisiaj mogłoby mieć przypomnienie tego rysu tradycji biblijnej?

G.C.: Ważne wydaje mi się oddanie spra-wiedliwości tradycji żydowskiej. Istotnie w wielu kulturach żywioł światła kojarzony jest z bóstwem albo z pierwszymi chwilami istnienia świata lub też z przeskokiem, z ja-kim oświecony osiąga stan wiedzy doskonałej. Jednak tylko w tradycji żydowskiej – o ile mi wiadomo – Światło jest „stworzeniem”. Ba, jest pierwszą istotą stworzoną przez Słowo Boże. „Wtedy Bóg rzekł: «Niechaj się stanie światłość!». I stała się światłość” (Rdz 1,3). Jest ono do tego stopnia „stworzeniem”, że trzeba Słowa Bożego, żeby ono się stało. Jak obserwu-je Dietrich Bonhoeffer w książce Schöpfung und Fall („Stworzenie i upadek”), jedyna istniejąca ciągłość między Bogiem a Jego stworzeniem to Słowo. Światło nie jest częścią natury Boga – jeśli wolno tak powiedzieć – ani jego „emanacją”. Jest właśnie czymś stworzonym mocą Jego woli – Jego pragnieniem, by świat był, aby stały się niebo i ziemia, i wszystko to, co one mogą w sobie zawierać, oraz mężczyzna i kobieta. Ale podobnie jak ostatnie stworze-nie – mężczyzna i kobieta – będzie w swej naturze złożone, gdyż da początek historycz-

nemu wymiarowi świata, tak również pierw-sze „stworzenie” nie jest pozbawione swoistej złożoności.

Po pierwsze mam wrażenie – nie roszczę sobie pretensji do egzegezy, chcę tylko „wsłuchać” się w brzmienie pierwszych wersetów – że jakiś rodzaj relacji wiąże Słowo i Światło. Rze-czy stworzone po Świetle też będą tworzone mocą Słowa. Jednak Światło ma swoje prawo pierworództwa w brzmieniu Słowa. Kiedy Bóg, na początku, tworzy „niebo i ziemię” (Rdz 1,1), nie wydaje się ich tworzyć mocą Słowa. Duch Boży jeszcze nie jest Słowem. Jest dźwiękiem nieartykułowanym, niejasnym tchnieniem. Ziemia bowiem była „bezładem i pustko-wiem” oraz „ciemność była nad powierzchnią bezmiaru wód”. To przez Słowo powstaje coś, co różni się od chaosu, coś podobnego do imie-nia, by oświetlało jak świt, który rozwiewa noc, by rozjaśnić kontury rzeczy. „W stworzo-nym przez Niego świetle – pisze Bonhoeffer – stworzenie widzi swoje światło”. Światło roznosi się nad chaosem, przenosi go w „stan nieuchwytnego półmroku świtu” (Gerhard von Rad). Bez Światła nic nie miałoby sensu, nic nie miałoby życia, nic nie byłoby widzial-ne, nawet dla oczu Boga.

Kolejnym elementem składającym się nie tyl-ko na złożoność, lecz wręcz na dwuznaczność charakterystyczną dla stworzenia zwanego Światłem jest to, że Bóg, ujrzawszy, że „świa-tłość jest dobra”, „oddzielił ją od ciemno-ści. I nazwał Bóg światłość dniem, a ciemność nazwał nocą. I tak upłynął wieczór i poranek – dzień pierwszy” (Rdz 1,4-5). Jest więc tak, jakby były dwie jakości Światła: pierwsze pier-wotne, które otacza ciemność niejasną świetli-stością, lecz jest jeszcze w nią wmieszane, nią zanieczyszczone, jakby pomne ich niegdy-siejszej jedności. Drugie pewniejsze w swych ruchach alternacji między nocą a dniem jest już integralną częścią porządku kosmo-su, wyznacznikiem świata jako fenomenu. Sądzę, że jego byt jako stworzenia, pierwszego powołanego do życia przez Słowo Boże, nadaje

Światłu swoiste pierwszeństwo obok Słowa, zostawiając mu pewną pamięć ciemności, od której trudno będzie je oddzielić.

E.R.: Wydaje mi się znamienne, że w cza-sach, gdy uważniejsi teologowie zdecydowa-nie odchodzą od obrazu wszechmocy Boga na rzecz Boga słabego i uczestniczącego w cierpieniu człowieka i historii, we współ-czesnej fizyce pojawiają się teorie mówiące o „zmęczeniu” lub też o „trudzie” światła w torowaniu sobie drogi w przestrzeni. Pisa-ła Pani ostatnio na ten temat…

G.C.: Tak naprawdę moja refleksja o „trudzie światła” [G. Caramore, La fatica della luce. Confini del religioso, Brescia 2008 – przyp. red.] abstra-huje od jakichkolwiek rozważań naukowych. Fritz Zwicky wypracował naukową teorię „zmęczonego światła”, by uzasadnić utratę energii podczas podróży światła w przestrzeni. Z tego, co mi wiadomo, nie została ona przy-jęta w świecie astrofizyków, lecz liczni i tak uznali ją za ciekawą próbę wytłumaczenia, dlaczego dziewięćdziesiąt procent wszechświa-ta jest ciemną materią. Nie moją jest rzeczą ustosunkowywać się do tych teorii, jednak zadaję sobie pytanie – bardziej obserwując wkradające się w historię zło niż otaczający gwiazdy mrok – jak to jest, że „ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło” (J 3,9). Otóż wydaje mi się, że figura Światła, będącego w sąsiedztwie świata ciemności, „pomnego” – jak już mówiłam – mroku i chaosu, może w pewnym stopniu oddać trud, jaki pokonują ludzie, by wyjść z ciemności, by zrozumieć, że jest coś poza jaskinią, coś innego od świata mroku, do którego przywykli. Tak jakby stworzenia były więźniami swoich cieni. Jakby ściągała je w dół siła grawitacji (Simone Weil), która nie pozwala im podnieść się z błota i spojrzeć na gwiazdy. Jesteśmy stworzeniami spragnionymi Światła, a jednak nie potrafimy go przyjąć. Każdy człowiek zachowuje niejako pamięć ślepoty, w której zanurzony był przed urodzeniem, jakby nigdy nie nauczył się otwie-rać oczu, by stopniowo zatracić zdolność oceny.

Cytaty z Biblii za: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, red. nauk. A. Jankowski et al., Poznań–Opole 2005.

Gustav Doré, Stworzenie światła, fragmenty

wik

imed

ia c

omm

ons