mikołaj gogol - helion · 2016. 11. 3. · w którym rosły cieniutkie nędzne drzewka, podparte u...

31

Upload: others

Post on 20-Jul-2021

0 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

Page 1: Mikołaj Gogol - Helion · 2016. 11. 3. · w którym rosły cieniutkie nędzne drzewka, podparte u dołu trzema słupkami w kształcie piramidki, bardzo ładnie zieloną olejną
Page 2: Mikołaj Gogol - Helion · 2016. 11. 3. · w którym rosły cieniutkie nędzne drzewka, podparte u dołu trzema słupkami w kształcie piramidki, bardzo ładnie zieloną olejną

MikołajGogol

Martwedusze

WersjaDemonstracyjna

WydawnictwoPsychoskokKonin

Page 3: Mikołaj Gogol - Helion · 2016. 11. 3. · w którym rosły cieniutkie nędzne drzewka, podparte u dołu trzema słupkami w kształcie piramidki, bardzo ładnie zieloną olejną

MikołajWasiljewiczGogol

„Martwedusze”

wesjademo

Copyright©byMikołajWasiljewiczGogolCopyright©byWydawnictwoPsychoskokSp.zo.o.

Skład:WydawnictwoPsychoskokSp.zo.o.Projektokładki:WydawnictwoPsychoskokSp.zo.o.

Tłumacz:ZygmuntWielhorski

ZACHOWANOPISOWNIĘIWSZYSTKIEOSOBLIWOŚCIJĘZYKOWE.

TekstoryginalnytłumaczeniaZygmuntaWielhorskiego.Tekstjestwłasnościąpubliczną(publicdomain).

Autor:NikołajWasiljewiczGogol

Tłumacz:ZygmuntWielhorski.Druk:wydawnictwo-RedakcyaKuryeraPoznańskiego1876.

ISBN:978-83-7900-596-3

WydawnictwoPsychoskoksp.zo.o.ul.Spółdzielców3,pok.325,62-510Konintel.(63)2420202,kom.695-943-706

http://www.psychoskok.pl/e-mail:[email protected]

Zabraniasięrozpowszechniania,kopiowanialubedytowaniategodokumentu,pliku

lubjegoczęścibezwyraźnejzgodywydawnictwa.

Page 4: Mikołaj Gogol - Helion · 2016. 11. 3. · w którym rosły cieniutkie nędzne drzewka, podparte u dołu trzema słupkami w kształcie piramidki, bardzo ładnie zieloną olejną
Page 5: Mikołaj Gogol - Helion · 2016. 11. 3. · w którym rosły cieniutkie nędzne drzewka, podparte u dołu trzema słupkami w kształcie piramidki, bardzo ładnie zieloną olejną

OautorzeMikołajGogol.

MikołajWasiljewiczGogol–rosyjskipisarzukraińskiegopochodzenia,poeta,dramaturgipublicysta,klasykliteraturyrosyjskiej.

Gogolzasłynąłjakoautorkomediiobyczajowych(Rewizor,Ożenek)iutworówotematyceżycia„małychludzi”(Płaszcz,Nos).Wswychsatyrachczęstoprzedstawiałrosyjskisystemadministracyjny,któregonieprawidłowościoceniałwkategoriachmoralnychorazoskarżałwynaturzonychprzedstawicielirosyjskiejszlachty,uzupełnionychwypowiedziamiopozytywnychcechachrosyjskiegocharakterunarodowego.

Doprowadziłdodominacjiprozyfabularnejwliteraturzerosyjskiej,byłmistrzemwyrosłejzromantyzmugroteski,niezrównanymsatyrykiem-humorystą.Wzbogaciłjęzykartystycznyospecyficzneiekspresywnesłownictwoopisywanychśrodowisk.

--------------------------------

MartweDusze.[1]

RozdziałI.

 W bramę zajazdu gubernialnego miasta N. N. wjechała dość porządna niewielka bryczka na resorach, w jakiej jeżdżą kawalerowie, dymisyonowanipodpułkownicy, sztabs-kapitanowie, obywatele, posiadający nie więcej jak stodusz, — zgoła ludzie średniej zamożności. W bryczce siedział mężczyzna niebardzo przystojny, ale i nie brzydkiej powierzchowności, nie za nadto otyły, alei nie zbyt szczupły;właściwienie stary, ale też i nie zanadtomłody.Przybyciejego nie sprawiło w mieście żadnego wrażenia i nie towarzyszyło mu nicszczególnego; tylko dwóch rosyjskich chłopów, stojących w drzwiach szynku

Page 6: Mikołaj Gogol - Helion · 2016. 11. 3. · w którym rosły cieniutkie nędzne drzewka, podparte u dołu trzema słupkami w kształcie piramidki, bardzo ładnie zieloną olejną

położonegonaprzeciwkozajazdu,pozwoliłosobieuwag,stósującychsięraczejdoekwipażu,niżdosiedzącegownimpana.„Widziszbo“,rzekłjedendrugiemu,—„otojakiekoło!jaktymyślisz:dojedzietokołodoMoskwy,czyniedojedzie?“—„Dojedzie“,odpowiedziałdrugi.—„AdoKazaniatojużjamyślę,żeniedojedzie?“—„DoKazanianiedojedzie“,odpowiedziałdrugi.Natemskończyłasięrozmowa. Kiedy bryczka zbliżała się do zajazdu, spotkała młodego człowieka w białychspodniach,naderwązkichikrótkich,wefraku,mającympretensyedonajnowszejmody,zpodktóregowyglądałpółkoszulekzapiętyszpilkąbronzową,wyobrażającąpistolet. Młody człowiek odwrócił się, popatrzał na ekwipaż, przytrzymał rękączapkę,którąwiatromałomucozgłowyniezerwał,iposzedłwswojąstronę. Gdybryczkawjechaławdziedziniec,wybiegłnajejspotkanieoberżowysługa,takżywy i fertyczny, że trudno było przypatrzeć się jego twarzy. Wybiegł raźnoz serwetą w ręku, sam długi, w długim letnim surducie z długim stanem,wstrząsnął włosami i poprowadził gościa na górę do pokoju, któren Bóg muprzeznaczał.Pokójniemiałżadnejosobnejcechy,boizajazdnieodróżniałsięodinnych zajazdów. Był taki, jak zwyczajnie w gubernialnem mieście, gdzieprzejeżdżający za dwa ruble dziennie dostaje spokojną izbę z tarakanami,wyglądającemizewszystkichkątów,podobnemidosuszonychśliwekizdrzwiamido sąsiedniego pokoju, zastawionemi zawsze komodą, gdzie mieszka sąsiadbardzo cichy i spokojny, ale nadzwyczaj ciekawy dowiedzieć się wszystkichszczegółów, dotyczących się nowo przybyłego. Zewnętrzny front zajazduodpowiadałwnętrzu:byłonbardzodługiodwóchpiętrach,niższeniemiałotynkui było ciemno-czerwone, od cegły, która była lichego gatunku a poczerniała odzmiennej pogody; wyższe pomalowane tą wieczną żółtą farbą, świetnie dośćodbijało;nadoleznajdowałysięsklepiki zuprzężą,obwarzankami ipowrozami.W narożnym sklepiku, albo raczej w oknie zasiadał herbaciarz z samowaremz czerwonejmiedzi, z twarzą również czerwoną jak samowar, tak, że z dalekamożnabyłopomyśleć, żenaoknie stałydwasamowary,gdyby jedenznichniemiałczarnejjaksmołabrody. Gdy podróżny rozpatrywał się po swoim pokoju, przyniesiono jego rzeczy:najprzód tłomok z białej skóry, już nie bardzo nowy, co pokazywało, że częstomusiał odbywać podróże. Tłomok wnieśli furman Selifan, nizki wzrostem,w kożuchu, i lokaj Piotrek, chłopak trzydziestoletniw szerokim surducie, który,jakwidać,zpańskiegogrzbietunajegosięgrzbietdostał,zsurowymwzrokiem,z wielkiemi wargami i nosem. Po tłomoku przyniesiono nie wielką szkatułkęmachoniową, której brzegi wykładane były królewską brzozą, prawidło na buty

Page 7: Mikołaj Gogol - Helion · 2016. 11. 3. · w którym rosły cieniutkie nędzne drzewka, podparte u dołu trzema słupkami w kształcie piramidki, bardzo ładnie zieloną olejną

i zawiniętąwniebieski papier kurę pieczoną.Gdy jużwszystko byłowniesione,furmanSelifanodszedłdostajniopatrzećkonie,a lokajPiotrekzacząłurządzaćsię w przedpokoju, małej i ciemnej dziurze, do której wniósł już swój płaszcza razem z nim woń jakąś sobie właściwą. W tej komórce przystawił do ścianywąziutkie łóżeczko i nakrył je ubitym i cienkim jak naleśnik, można teżpowiedzieć, że i tłustym jak naleśnik siennikiem, który sobie z wielką biedąwyprosiłodgospodarza. Podczas, kiedy słudzy krzątali się i rzeczy znosili, nasz podróżny poszedł dowspólnej sali. Jakie bywają te sale? przejezdny wie o tem aż nadto dobrze:zawsze te same ściany, pomalowane olejną farbą, pociemniałe u góry od dymucygar i fajek, wytarte u dołu plecami różnych przejezdnych a więcej jeszczemiejscowych kupców, którzy w dnie świąteczne tu się zbierają, po kilkuikilkunastudlawypiciaporcyiherbaty; tensamsufitzakopcony, tensampająkzakurzony zwiszącemi szkiełkami, które się chwiały i uderzając jedneo drugiedzwoniły, jak tylko przebiegał służący chwacko niosąc tacę, tak zapełnionąfiliżankami, jak brzeg morski ptakami; te same obrazy na ścianach; słowemwszystko to, co zawsze i wszędzie; ta tylko uderzała różnica, że na jednymz obrazów wymalowana była nimfa z takiemi ogromnemi piersiami, jakichczytelnikpewnienigdyniewidział.Podobnejednakkaprysyprzyrodyzdarzająsięiw różnych zagranicznychobrazach, sprowadzonychdonas, niewiedzieć kiedyiprzezkogo,czasemnawetprzeznaszychmagnatów,miłośnikówsztukpięknych,zakupującychjeweWłoszechzaradąswoichfaktorów.—Podróżnyzdjąłczapkę,odwiązałszaliktęczowychkolorów,jakietożonatymludziomzwykleżonywłasnąrękątkają,nauczającoprócz tego, jaksięnimtrzebaobwiązywać;akawaleromktojedaje?—tegodobrzeniewiem,bosamnigdytakichszalikównienosiłem—i zażądał obiadu. Podczas, gdy mu przynosili potrawy, zawsze te same,w traktyerniachoberżowych jako to: kapuśniak,mózdzek z groszkiem, kiełbasęz kapustą, kurę pieczoną z kwaszonymogórkiem i ciastko francuskie, umyślnieprzez kilka tygodni przechowywane, żeby zawsze było na zawołanie gości,wszystko to częścią odgrzane, częścią jeszcze zimne, rozpytywał służącegooróżnedrobiazgi,ktodawniejutrzymywałzajazdakto teraz?czyznaczny jestdochód? czy wielki szelma ich gospodarz? na co sługa odpowiedział: „o bardzowielki łajdak,proszępana!“IterazjeszczewoświeconejRosyisą ludzie,którzynie mogą jeść obiadu w traktyerni, żeby nie pomówić lub nie pożartowaćzposługaczami.Rozmowajednakiwypytywaniesięniebyływtymraziebezcelu;badał,ktobyłgubernatorem,ktoprezesemizbyskarbowej,ktoprokuratorem,—

Page 8: Mikołaj Gogol - Helion · 2016. 11. 3. · w którym rosły cieniutkie nędzne drzewka, podparte u dołu trzema słupkami w kształcie piramidki, bardzo ładnie zieloną olejną

słowem nie opuścił ani jednego ze znaczniejszych urzędników; ale jeszczedrobiazgowiej i że tak powiem z współczuciem rozpytywał się o wszystkichznaczniejszychobywateli;ilektóryznichposiadaduszwłościańskich,jakdalekomieszkaodmiasta,jakiegojestcharakteru,czyczęstobywawmieście;chciałteżwiedzieć, czy nie było w gubernii jakich chorób, zaraźliwych gorączek, tyfusu,ospy itp., a wszystko z taką dokładnością, że widać było, że nie sama tylkociekawośćbyłamubodźcemdotego.Wszystkieporuszeniapodróżnegookazywałypewność siebie, nos ucierał nadzwyczaj głośno. Trudno wyrazić, jak się brał dotego,alenosjegotrąbiłjaktrąba. Ta niewinna na pozór zaleta powiększała jednak oznaki uszanowania ze stronyhotelowego sługi, który za każdym odgłosem wstrząsał włosami, prostował sięi nachyliwszy głowę pytał się: czy jeszcze czego nie potrzeba? Po obiedziepodróżnywypił filiżankę czarnej kawy i siadł na kanapie, podłożywszy za plecypoduszkę, nabitą, jak zwykle w rosyjskich zajazdach, zamiast elastycznemwłósiem, jakiemiśkamyczkami lubteżodłamkamicegły.Powolizacząłpoziewać,zaczem kazał się odprowadzić do swojego numeru i tam przespał się smacznodwie godziny. Gdy odpoczął po takiem znużeniu, na prośbę hotelowego sługinapisałnaświsteczkupapieruswojąrangę,imięinazwisko,dlazameldowaniagopodług zwyczaju w policyi. Schodząc na dół, numerowy przeczytał te wyrazy,napisane na papierku: „Radzca kolegialny Paweł Iwanowicz Cziczików, obywatelpodróżujący w własnych interesach.“ Podczas gdy sługa sylabizował jeszczekarteczkę, sam Paweł Iwanowicz Cziczików poszedł obejrzeć miasto i o ile sięzdaje, dosyć mu się ono podobało, nie znalazł bowiem, żeby w czemkolwiekustępowało innym miastom gubernialnym: żółta farba murowanych domów,a skromnie szara drewnianych, biła w oczy. Domy były o jednem, dwóch lubpółtorapiętrach inaturalniez facyatkamibardzopięknemipodługzdaniapanówarchitektów gubernialnych. Miejscami domy kończyły się prawie zupełnie wśródulicy, niemal tak szerokiej, jak pole, i ciągnęły się nieskończone parkany;miejscami znowu się je napotykało i tam też zaraz większy panował ruchi ożywienie. Można było widzieć zmyte deszczem szyldy sklepikówzobwarzankamialbobutami,lubteżwymalowaneniebieskiespodniezpodpisemjakiegoś Arszawskiego, krawca, to znowu sklepik z czapkami i kaszkietami podfirmą: Cudzoziemiec,Wasili Feodorow; gdzieindziej wymalowany bilard i dwóchgraczy we frakach, w jakie się stroją zwykle goście, pojawiający się w piątymakcienaprowincyonalnejscenie.Graczebyliprzedstawieniwchwili,gdymierząkijamiwbile,zrękamiwtyłwykręconemi,zkrzyweminogami,jakgdybytylkoco

Page 9: Mikołaj Gogol - Helion · 2016. 11. 3. · w którym rosły cieniutkie nędzne drzewka, podparte u dołu trzema słupkami w kształcie piramidki, bardzo ładnie zieloną olejną

zrobiły entresza w powietrzu. Pod tem wszystkiem było napisane: I ototaktyernia!Gdzieniegdzieznowuprostonaulicystałystołyzorzechami,mydłem,piernikami, które także domydła były podobne. Tam znowuwidziano karczmę,mającązaszyldtłustąrybęzwetkniętymwniąwidelcem.Najczęściejnapotykałosięwypłowiałerządowedwógłowneorły,któredziśjużzastępujelakonicznynapis:szynk. Bruk wszędzie był popsuty. Podróżny zajrzał i do spacerowego ogrodu,w którym rosły cieniutkie nędzne drzewka, podparte u dołu trzema słupkamiwkształciepiramidki,bardzoładniezielonąolejnąfarbąpomalowanemi.Zresztąchciażtedrzewkaniebyływyższeodtrzciny,mówionojednakonichwgazetachprzy opisaniu iluminacyi, że „miasto nasze jest teraz upiększone, staraniemcywilnego gubernatora, ogrodem spacerowym, ocienionym rozłożystemidrzewami, pod któremi można używać orzeźwiającego chłodu podczas dziennejspieki — i że miło przytem patrzeć, jak serca obywateli drgały od zbytniegonapływu wdzięczności i strugi łez ciekły na znak przywiązania do naczelnikamiasta.“Wypytawszysiępolicyanta,którędynajbliżejdosoboru,dogubernatora,dobiurrządowych,poszedłonkurzece,płynącejprzezśrodekmiasta;podrodzezerwał afisz ze słupa i schował go do kieszeni, żeby swobodniej w domuprzeczytać,wpatrzyłsiębaczniewprzechodzącąjakąśniebrzydkąpanią,zaktórąszedł chłopak w liberyi wojskowej z małem zawiniątkiem w ręku, nareszcieobejrzawszy się pilnie na wszystkie strony, żeby spamiętać dobrze położeniemiejsca, wrócił do domu prosto do swego numeru, lekko wspierając się naramieniuhotelowegosługi.Napiwszysięherbaty,usiadłprzedstołem,kazałsobiepodaćświecę,wyciągnąłafiszzkieszeni,podniósłgokuświecyiprzymrużywszytrochępraweokozacząłczytać.Zresztąwafiszunicosobliwegonieznalazł,granodramat p. Kotzebue, w którym Rollę przedstawiał p. Poplewin, a Korę pannaZiabłowa, inne osobymniej jeszcze zwracały uwagę, jednakże on je przeczytałidotarłdocenymiejsc,dowiedziałsięnawet,żeafiszbyłdrukowanywdrukarnirządugubernialnego;nareszcieobrócił gonadrugą stronę, żeby sięprzekonać,czy i tamniema jeszczeczego.Nicnie znalazłszy,potarł sobieoczy, zwinąłgostarannie i włożył do skrzyneczki, do której miał zwyczaj składać to, co chciałzachować. Dzień zakończył się porcyą zimnej cielęciny, butelką piwa imocnymsnem. Następny dzień poświęcił odwiedzinom u wyższych urzędników. Złożył swojeuszanowanie gubernatorowi, który, jak sięwydało Cziczikowi, nie był ani tłustyanichudyimiałnaszyiorderŚtejAnny.Zmówiłosięjakoś,żejużprzedstawionydo gwiazdy; zresztą był to poczciwiec; czasami nawet sam haftował na tiulu.

Page 10: Mikołaj Gogol - Helion · 2016. 11. 3. · w którym rosły cieniutkie nędzne drzewka, podparte u dołu trzema słupkami w kształcie piramidki, bardzo ładnie zieloną olejną

Potembyłuwicegubernatora,dalejuprokuratora,upolicmajstra,udzierżawcypropinacyi,unaczelnikarządowychfabryk..żal,żetrochęzatrudnoprzypomniećsobie wszystkich możnych tego miasta; dość na tem,że powiemy, że naszpodróżnyokazałniezmordowanączynnośćwskładaniuwizyt;onnawetbyłzłożyćswoje uszanowanie inspektorowi rady lekarskiej imiejskiemu budowniczemu—ijeszczepotemdługosiedziałwbryceiprzemyśliwał,komubytojeszczezłożyćwizytę, ale już nie było więcej w mieście urzędników. W rozmowie z tymipotentatami bardzo zręcznie umiał podchlebić każdemu. Gubernatorowipowiedział, jakby w nawiasie, że do jego gubernii wjeżdża się jak do raju, żedrogawszędziejakaksamitna,iżerządy,którenaznaczająmądrychurzędników,wartesąpochwały;policmajstrowioświadczyłcośbardzoprzyjemnegooporządkuwmieście;awrozmowiezwice-gubernatorem iprezesem izbyskarbowej,paręrazy nazwał ich, jakby przez omyłkę, jaśnie wielmożnymi, chociaż byli tylkoradzcamistanuitytułtenimsięnienależał,cobardzoimsiępodobało.Wynikiemtegowszystkiegobyło, że gubernator zaprosił go tegożdnia nawieczór, drudzyzaśurzędnicy,tonaobiad,tonapreferansa,tonafiliżankęherbaty. Osobiemówiłmało,albotylkoogólnikami,zwidocznemumiarkowaniem,agdydo tego przyszło, rozmowa przybierała ton książkowy: że on tylko nikczemnyrobaczektegoświata,żeniewartżebysięnimzajmowano,żedużojużwswojemżyciu doświadczył, że podczas służbywiele ucierpiał za prawdę, żemiał silnychnieprzyjaciół,którzynażyciejegonawetnastawali,żeterazpragniewypoczynku,iżeszukamiejsca,abywniemspokojnieosiąść,aprzyjechawszydotegomiastauważał sobie za obowiązek złożyć uszanowanie jego najdostojniejszymmieszkańcom.Otiwszystko,czegosiędowiedzieliotymnowymprzybyszu,którynie omieszkał ukazać się na wieczorku u gubernatora. Przygotowanie do tegowieczorkuzajęłomuwięcejniżdwiegodziny.Przespawszysiękrótkopoobiedzie,kazał sobie podać wszystko, co potrzeba do umywania, nadzwyczaj długo tarłsobieobapoliczkimydłem,podpierającjezwewnątrzjęzykiem,potemwziąwszyzrąkhotelowegosługiręcznik,wytarłnimnawszystkiestronyswojąpełnątwarz,zacząwszy od uszów i odchrząknął silnie dwa razy w samą twarz służącego;następniewłożyłprzed lustrempółkoszulek,wyrwałwystająceznosadwawłosyiwkońcuwłożyłfrakkoloruborówkowegowcentki.Takwystroiwszysię,pojechałswoim własnym ekwipażem, nieskończenie szerokiemi ulicami, ledwie gdzieniegdzieoświeconemiblademświatłemzokien.Zresztąpałacgubernatorskibyłoświecony, jakby na bal jaki, dwóch żandarmów stało przed gankiem, karetyz latarniami, krzyki kuczerów i forysiów, jednem słowem nic a nic nie brakło.

Page 11: Mikołaj Gogol - Helion · 2016. 11. 3. · w którym rosły cieniutkie nędzne drzewka, podparte u dołu trzema słupkami w kształcie piramidki, bardzo ładnie zieloną olejną

Wszedłszydosali,Cziczikówolśnionyświatłemlamp,świecistrojempań,musiałna chwilę przymrużyć oczy, bo blask był ogromny. Światło zalewało wszystko.Czarnefrakiprzesuwałysiętopojedyńczo,togromadkami,tuitam,jakmuchypogłowie cukru podczas gorących dni letnich, gdy stara klucznica rąbie go przedotwartemoknem:dziecisiedząwokoło iśledząporuszenia jej rękipodnoszącejmłotek, a muchy całemi stadami wlatują śmiało, jakby to była ich własnośćikorzystajączkrótkiegowzrokustaruszki—tudzieżzsłońca,któreoczyjejrazi,obsiadają ponętne kawałki albo pojedyńczo albo też całemi stadami. Nasyconestrawą ciepłego lata, które na każdym kroku zastawia im smaczne pokarmy,wleciałyoneniewcelu,żebyjeść,aletylko,żebysiebiepokazać,przejśćsiętui napowrót po kupie cukru, potrzeć jedna o drugą przednie albo tylne łapki,pogładzićniemiskrzydełka,lubwyciągnąwszyobieprzednienóżki,podrapaćsobieszyjkę nad łepkiem, pokręcić się i ulecieć, aby znowu wrócić i znowu sięprzedstawić. Cziczików jeszczenie zdołał się rozpatrzeć,gdyporwałgopod rękęgubernatoriprzedstawiłpanigubernatorowej.ItuCziczikówumiałsięznaleść,powiedziałjejkomplementjakiprzystałonaczłowiekaśrednichlat,któregoranganiebyłazbytwysoka,aleteżiniebardzoniska.Gdyparytańcującychrozepchnęływszystkichku ścianom, Cziczikow założyłw tył ręce i tak paręminut z uwagą się tańcomprzypatrywał.Wiele damubranychbyło bardzo pięknie imodnie, inne— jak P.Bógdopuściłwgubernialnemmieście.Mężczyznitaktujakiwszędziedzielilisięna dwa rodzaje: jedni cieniutcy, ciągle się koło dam uwijali, niektórzy celowaliułożeniem, tak, że trudnoby ich było odróżnić od kawalerów petersburgskich:mieli także bardzo artystycznie i sztucznie zaczesane faworyty, albo pięknieiczystowygolonetwarze,iodniechceniaprzysiadalisiędodam,rozmawialitakżepo francusku i nawet czasami do śmiechu pobudzali jak w Petersburgu; drugigatunek mężczyzn stanowili tłuściochy, albo tacy jak Cziczików, to jest niezanadtotłuści,jednakżeiniechudzi.Cicałkiemprzeciwnie,krzywilisięistroniliod dam i tylko się oglądali nawszystkie strony, czy służący nie rozstawił gdziezielonegostolika.Twarze ichbyłypełne iokrągłe,znajdowałysięnanichnawetgdzieniegdzie i brodawki; niektórzy ospowaci, nie mieli włosów rozczochranychanifryzowanych,aninawetàladiablem’emporte,jakmówiąFrancuzi;alenosilijealbokrótkoostrzyżone,albogładziutkoprzyczesane,rysytwarzymieliwięcejzaokrąglone i silne. To byli najszanowniejsi urzędnicy miejscowi. Niestety!tłuściochy lepiejumiejąnatymświeciekierowaćswojemi interesaminiżchudzi.Chudzisłużązwykledoosobnychporuczeń,albopracująjakonadliczbowiikręcą

Page 12: Mikołaj Gogol - Helion · 2016. 11. 3. · w którym rosły cieniutkie nędzne drzewka, podparte u dołu trzema słupkami w kształcie piramidki, bardzo ładnie zieloną olejną

się tu i tam; ichbyt jakoś zanadto lekki,nadpowietrzny,niewzbudzazaufania.Tłuści nigdy nie zajmą miejsc niepewnych, i jeżeli gdzie zasiędą, to silniezpewnościąsiebie,takżeprędzejmiejsceugniesięizatrzeszczy,niźlibysięoniruszyli.Zewnętrznegoblaskuoninie lubią; frak ichnie takzgrabnieuszyty jaku chudych, ale za tow szkatule błogosławieństwo Boże. U cienkich niema anijednej duszy włościańskiej, któraby nie była zastawioną w banku; u tłustegoobejrzyj się tylko—aoto idomznajdzie sięnaprzedmieściu,kupionyna imiężony,potemwmieściedrugidom,potempodmiastemiwioseczka,dalejiwielkawłość ze wszystkiemi przynależnościami. Nakoniec tłusty wysłużywszy się Boguicesarzowi,uskarbiwszysobieogólnyszacunek,porzucasłużbę,przenosisięnawieś i zostajeobywatelem,sławnymrosyjskimpanem,gościnnym,żyjesobie—idobrzeżyje.Aponimznowucieniutcyspadkobiercytracąrosyjskimzwyczajemnawyścigiojcowskidostatek. Takiewłaśniemyśli zajmowały Cziczikowa, gdy rozpatrywał się w towarzystwiei skłoniły go do przyłączenia się do tłustych, między którymi znalazł prawiewszystkieznajomesobietwarze:prokuratoraogęstychczarnychbrwiachiczęstomrugającem lewem oku, tak jak gdyby mówił: „pójdźmy, bracie, do drugiegopokoju, powiem ci coś!“ człowieka zresztą statecznego i mało mównego;pocztmajstra, niską figurkę, ale dowcipnisia i filozofa; prezesa Izby skarbowej,bardzorozsądnego imiłegourzędnika;wszyscyoniwitalisięzCziczikowemjakze starym znajomym, a on kłaniał im się, wprawdzie trochę niezręcznie, alebardzomiło.NiebawemzapoznałsięzbardzogrzecznymiuczciwymobywatelemManiłowemidrugimszorstkimnapierwszyrzutokaSobakiewiczem,któryzarazudeptałgownogęipowiedział:„przepraszampana“;zarazmuteżwsunęliwrękękartędowista,którąon,ukłoniwszysięuprzejmie,przyjął.Zasiedlidozielonegostolikainiewstaliażdokolacyi.Przygrzetoczyliurywanąrozmowę,jakzwykle,gdyludziepracująnaseryo.Pocztmajster,choćbardzogadatliwy,gdywziąłkartydoręki,nadałswojejtwarzywyrazmyślący,wierzchniąwargęspuściłnaspodniąizachowałsiętakpodczascałejgry.Poskończonejgrzesprzeczalisiędośćżywo,jak to zawsze bywa, i nasz nowy gość sprzeczał się, ale z takim talentem, żewszyscyzauważali,żesprzeczałsię,alesprzeczałsięgrzecznieiprzyjemnie.Onnigdyniepowiedział:„panzadał“,ale„panraczyłzadaćajamiałemhonorzabićpańską dwójkę“ i tem podobnie. Ażeby tem łacniej pogodzić przeciwników,podawałimczęstoswojąsrebrnąemaliowanątabakierkę,wktórejnaspodziebyłydwa zeschłe kwiateczki fijołków dla nadania tabace przyjemnego zapachu.SzczególnąuwagęnaszpodróżnyzwróciłnaobywateliManiłowa iSobakiewicza,

Page 13: Mikołaj Gogol - Helion · 2016. 11. 3. · w którym rosły cieniutkie nędzne drzewka, podparte u dołu trzema słupkami w kształcie piramidki, bardzo ładnie zieloną olejną

októrychmówiliśmywyźej.Onzarazsięonichdowiadywał,odprowadziwszynabokprezesaipocztmajstra.Kilkazadanychpytańpokazało,żeCziczikównietylkociekawy, ale i gruntowny człowiek, gdyż najprzód rozpytywał się, ile u każdegoz nich jest dusz, w jakim stanie ich interesa, a później dopiero o ich imionai nazwiska. Łatwoprzyszło naszemugościowi ująć ich sobie.ObywatelManiłow,jeszczeniestaryczłowiek,mającyoczysłodkiejakcukier,którezawsze,śmiejącsię, przymrużał, był nim, oczarowany. Bardzo długo ściskał rękę Cziczikowaiprosił,abygozaszczyciłswojemiodwiedzinaminawsi,doktórej,jakmówił,niebyło dalej, jak piętnaście wiorst od miejskiej rogatki; na co Cziczikówodpowiedział, że nietylko poczyta sobie to za wielkie szczęście, ale nawetza najświętszy obowiązek. Sobakiewicz lakonicznie powiedział: „proszę i dosiebie“,szargnąwszynogą,obutąwtakiolbrzymibut,iżmożnabyłopomyśleć,iżnie podobna znaleść odpowiedniej nogi, szczególniej w obecnych czasach,wktórychiwRosyinawetzaczynająwypleniaćsięwielkoludy. Na drugi dzień Cziczikow poszedł na obiad i wieczór do policmajstra, tam odtrzeciej po obiedzie grali w wista aż do drugiej po północy. U policmajstrazapoznałsięzobywatelemNozdrewem,chwackim,trzydziestoletnimchłopakiem,który po kilka słowach zaczął mu mówić: ty. Z policmajstrem i prokuratoremNozdrew był także na takiej samej stopie i bardzo po przyjacielsku; ale jakzasiedli do grubszej gry, prokurator i policmajster nadzwyczajnie uważnieprzeglądalijegolewyibacznieśledzilikażdązadanąprzezniegokartę. Następnego dnia Cziczikow był na wieczorze u prezesa Izby skarbowej, którygości swych przyjmował w zaszarganym szlafroku, chociaż w ich liczbieznajdowały się dwie damy. Następnie był na wieczorze u wicegubernatora, nawielkimobiedzieupropinatora,namniejszymobiedzieuprokuratora,aobiadtensprostałbyiwielkiemu,napodwieczorkuugłowy(burmistrza),atenpodwieczorektylebyłwart,coobiad.Istałosię,żeniemiałanigodzinyswobodnej i tylkonaspoczynek powracał do oberzy. Podróżny umiał się znaleść wszędzie i pozyskałmianodoświadczonegoczłowieka.Oczemkolwiekprowadzonorozmowę,onumiałją podtrzymać: toczyła się rozmowa o hodowli koni, on mówił o hodowli koni;mówionoopsach,ionmówiłopsach;rozprawianoośledztwiekryminalnem,itupokazał,żeprawoniejestmuobce;iwbilardumiałtakżegraćdobrze;słowemznał się nawszystkiem i na czemświęcej i był bardzo porządnym człowiekiem.Urzędnicybyliszczególniejradzinowemugościowi.Gubernatorwyrzekłonim:żeto stateczny człowiek; prokurator: że dzielny człowiek; pułkownik żandarmeryi:żeuczonyczłowiek;prezesIzbyskarbowej:żeszanownyczłowiek;policmajster:

Page 14: Mikołaj Gogol - Helion · 2016. 11. 3. · w którym rosły cieniutkie nędzne drzewka, podparte u dołu trzema słupkami w kształcie piramidki, bardzo ładnie zieloną olejną

że miły człowiek; żona policmajstra: że najmilszy i najgrzeczniejszy człowiek.Nawet sam Sobakiewicz, takmilczący, wróciwszy do domu na wieś dość późnoi położywszy się do łóżka, powiedział żonie: „Wiesz, duszko, poznałem sięugubernatorazradzcąkolegialnymPawłemIwanowiczemCziczikowem,tobardzoprzyjemnyczłowiek“,nacożonaodpowiedziała,:„hm!“ikopnęłagonogą. Takie było o nowym gościu pochlebne zdanie całego miasta, dopókąd pewnaokoliczność, a jak w prowincyonalnych miastach nazywają „pasaż“, o którymczytelnikniedługosiędowie,niewzburzyłwszystkichumysłów.

RozdziałII.

 Już więcej tygodnia podróżny mieszkał w oberży i czas swój zawsze naobiadach i wieczorach, jak to mówią, bardzo przyjemnie przepędzał. W końcupostanowił zwrócić się na wieś i odwiedzić obywateli Maniłowa i Sobakiewieza,podługprzyrzeczenia.Możepobudziłagodotegojakaśosobnajeszczeprzyczyna,ważniejsza, bliższa jego serca... Ale o tem wszystkiem czytelnik dowie sięstopniowo, w swoim czasie, jeżeli będzie miał cierpliwość przeczytać niniejsząpowieść, bardzo długą, rozszerzającą się ciągle aż do końca, który— uwieńczydzieło.FurmanSelifandostałz rana rozkazzałożyćkoniedoznajomejnamjużbryczki,aPiotrekmiałzostaćwdomu,abypilnowaćmieszkaniaitłomoka. Nie będzie zbytecznem zapoznać się bliżej z tymi dwoma poddanymi naszegobohatera.Chociaż osobistości ichnie są takwyraziste i stoją, jak tomówią, nadrugim albo nawet na trzecim planie, chociaż nie są głównemi sprężynamiopowiadania, chociaż oni zaledwie drobny mają udział w głównej intrydze, żejednak autor lubi niezmiernie dokładność, i chociaż sam jest Rosyaninem, chcebyćakuratnymjakNiemiec,musionichmówić.Zresztąniewieletozajmieczasuimiejsca, bo nie wiele trzeba dodać do tego, co już było powiedziane, t. j. żePiotrek chodził w za szerokim tabaczkowym surducie, należącym niegdyś doswegopana,imiał,jakwszyscymniejwięcejludziejegostanu,szerokinosiusta.Charakter posiadał prędzej milczący, niż gadatliwy, miał nawet szlachetnedążnościkucywilizacyi,t.j.doczytaniaksiążek,aletreśćichbyłamuobojętną:czy to były przygody jakiego bohatera, czy dykcyonarz, on wszystko czytałzjednakowąuwagą;jeżelibyjemupodaćchemią,onbyichemiinieodrzucił.Jemu

Page 15: Mikołaj Gogol - Helion · 2016. 11. 3. · w którym rosły cieniutkie nędzne drzewka, podparte u dołu trzema słupkami w kształcie piramidki, bardzo ładnie zieloną olejną

podobałosięnieto,coonczyta,aleraczejsamoczytanie,booto,zliterzawsze

tworzy się jakieś słowo, które czasem sam djabeł wie, co znaczy. Czytanieodbywało się zwykle w leżącem położeniu, w przedpokoju, na łóżku. Oprócznamiętności do czytania, miał jeszcze dwa nawyknienia, które stanowią dwacharakterystycznerysy:spaćnierozbierającsię,takjakbył,wsurducie, inosićwszędziezesobąjakieśsobiewłaściwepowietrze,jakąśwoń,któragonigdynieopuszczała. Cziczików, który był czasem bardzo drażliwy, wciągnąwszy w nosowegopowietrza, zmarszczył się nieraz, a kiwnąwszygłową,mówił: „Już ja niewiem,djabliciętamwiedzą,pociszsię,czyco?Poszedłbyśdobaniwykąpaćsię.“NatoPiotreknigdynieodpowiadał,zarazzająłsięjakąrobotą:albobrałszczotkęi czyścił pański frak, albo też cokolwiek sprzątał. — O czem on wtedymyślał?Może być mówił on do siebie: „Aleś i ty paradny; i tobie się nie znudziłoczterdziestyrazjednoitosamopowtarzać...“Bógtylkojedenmożewiedzieć,comyśli służący poddanywtenczas, kiedy jegopango łaje.Na teraz niemamnicwięcejdopowiedzeniaoPiotrku.

 Furman Selifan był zupełnie innym człowiekiem. Ale autor jest zawstydzonyzajmowaćtakdługoczytelnika ludźminiższejklasy,znajączdoświadczenia, jakon niechętnie zabierał znajomości z niższymi od siebie. Już takim jest ruskiczłowiek: wszystkich sił używa, żeby poznać się z takim, który posiada rangęwyższąchoćojedenstopień;aczapkowąznajomośćzhrabiąlubksięciemowielewięcejceniodnajściślejszejprzyjaźni.Autorlękasięnawetoswojegobohatera,który jest tylko radzcą kolegialnym[2]. Radzcy dworu może zaprzyjaźnią sięznim,aleci,którzypodroślijużdogeneralskiejrangi,—ci,Bógwie,możerzucątylko pogardliwymwzrokiem, jak nawszystko to, co się pod nogami ich uwija,albocojeszczedotkliwiej,przejdą,zzabijającądlaautoraobojętnością.Alechoćprzykrejednoidrugie,trzebawrócićdonaszegobohatera.

 Wydawszyrozkazy jeszczewieczorem iobudziwszysięwcześnie,wymywszysięiwytarłszymokrągąbkąodstópdogłów,cosięrobiłotylkowniedzielę—ategodniazdarzyła sięwłaśnieniedziela—ogoliwszysię tak, żepoliczkibyłygładkiejak atłas, ubrawszy się we frak koloru borówkowego w centki, nałożywszy nawierzchpłaszczniedźwiedziamipodbity,zeszedłzeschodów,podpieranytoztego,to z drugiego boku przez hotelowego sługę, i siadł w bryczkę. Z łoskotemwyjechałabryczkazpodbramywjezdnej.Przechodzącypopzdjąłkapelusz,kilkuchłopakówwbrudnychkoszulachwyciągnęli ręce,wołając: „Panie,daj jałmużnęsierotce.“Furmanspostrzegłszy,żejedenznichmiałwielkąochotęstawaćztyłunabryczkę,ściągnąłgoknutem,ibryczkapotoczyłasię,skaczącpokamieniach.

Page 16: Mikołaj Gogol - Helion · 2016. 11. 3. · w którym rosły cieniutkie nędzne drzewka, podparte u dołu trzema słupkami w kształcie piramidki, bardzo ładnie zieloną olejną

Przyjemniebyłoujrzećniedalekopręgowatyszlaban,dającyznać,żebruk,takjakiwszystkiedolegliwościna tymświecie,będziemiał swójkoniec, i jeszczekilkarazy uderzywszy się głową w budę, Cziczikow nakoniec pojechał równą drogą.Ledwiewydostalisięzmiasta,zarazzamiastemtak,jaktounas,byłodzikopoobustronachdrogi:widziałeśkretowiny,młodąjedlinę,karłowatesosny,jałowiecitympodobnedziwactwa.Napotkaliiwieś,podsznurzbudowaną,kilkuchłopów,jak zwyczajnie, próżnowało i gapiło się, siedząc przed domami na ławeczkach.Baby tłuste, z przewiązanemi piersiami, patrzały z górnych okien, a z dolnychwyglądało ciele, albo świnia swój ślepy ryj wytykała. Słowem wszystko, cowidzieli,byłobardzozwyczajne.PrzejechaliwiorstpiętnaścieiCziczikowpomyślałsobie, że tu, jakmówiłManiłow, powinna była być jegowioska, ale i szesnastąwiorstęminęli, awioski jakniebyło takniebyło, ipewniebydoniejnie trafili,gdybynienapotkalidwóchchłopów.Nazapytanie:czydalekoztądZamaniłówka?chłopizdjęliczapki,ajedenznich,mędrszy,zbrodąjakklin,odpowiedział: —Maniłówkamoże?anieZamaniłówka? —Tak,takManiłówka! — Maniłówka! a to jak przejedziesz jeszcze jedną wiorstę, tak ot, to jest takprostonaprawo. —Naprawo?odezwałsięfurman. —Naprawo,rzekłchłop.—TocibędziedrogadoManiłówki;aZamaniłówki tużadnej nie ma. Ona tak się nazywa, to jest, jej nazwanie Maniłówka;aZamaniłówkituwcaleniema.Tamprostonagórzezobaczyszdommurowany,odwóchpiętrach,pańskidom,wktórym,tojest,mieszkasampan.OtocibędzieiManiłówka,aZamaniłówkituzupełnieżadnejniemainigdyniebyło.

 PojechalidalejodszukiwaćManiłówki.Przejechalidwiewiorsty,napotkalibocznądróżynę;przejechaliitrzeciąiczwartąwiorstę,amurowanegodomunigdzieniebyłowidać.WtedyCziczikowprzypomniał sobie, że jeżeli przyjaciele zapraszajądosiebienawieśipowiadają,żedoniejtylkopiętnaściewiorst,topewniebędzieichtrzydzieści.

 WioskaManiłówkaniewielemogłazająćswojempołożeniem.Domwłaścicielastałna górce, otwarty na wszystkie wiatry, jakimby się tylko wiać podobało;spadzistośćgórki,naktórejsięwznosił,byłapokrytastrzyżonąmurawą.Naniejrozrzucono po angielsku dwa klomby berberysu i żółtej akacyi; pięć czy sześćkępekbrzózwznosiłogdzieniegdzieswojechudewierzchołki.Poddwomaznichbyła altanka z zielonym płaskim daszkiem, niebieskiemi kolumnamii napisem: świątynia samotnego rozmyślania; niżej sadzawka, pokryta zieloną

Page 17: Mikołaj Gogol - Helion · 2016. 11. 3. · w którym rosły cieniutkie nędzne drzewka, podparte u dołu trzema słupkami w kształcie piramidki, bardzo ładnie zieloną olejną

pleśnią, co zresztą nie jest rzeczą nadzwyczajną w angielskich ogrodachrosyjskich obywateli. U stóp pagórka ciemniały wzdłuż i wpoprzek szaredrewniane izdebki, które bohater nasz, nie wiadomo dla jakiej przyczyny, znajwiększympospiechemzaczął liczyć inarachował ichażdodwóchset.Nigdzieokołonichniebyłowidaćjakiejkolwiekzieloności;wszędziewyglądałojednotylkodrzewo. Widok urozmaicały dwie baby, które artystycznie podgiąwszy spódnicei poobtykawszy jew pasie, brnęły po kolanaw sadzawce,wlokąc za sobąmałąsieć,wktórej szamotałysiędwa raki ibłyszczała jednabiednapłoteczka;baby,jakwidać,niemusiałyżyćzsobąwzgodzie,bociąglesiękłóciłyilżyły.Dalejnabokuciemniałsmutnymciemnozielonymkoloremlassosnowy.Nawetpowietrzewidziało się do wszystkiego zastósowane: dzień był i nie jasny, i nie bardzopochmurny, ale jakiegoś blado szarego koloru, takiego, jak stare mundurygarnizonowychżołnierzy.Dladopełnieniakrajobrazuznalazłsięikogutzwiastunzmiennej pogody, który nie zważając na to, że głowę miał do mózgupodziurawioną dziubami drugich kogutów za swoje zalety, piał wrzaskliwieitrzepałnawetskrzydłami,chociażpióramiałpowyrywanejakustarejsłomianki.Podjeżdżając pode dwor, Cziczikow spostrzegł samego gospodarza stojącegowzielonymsurducie,uczołamiałrękęzastępującądaszek,abyłatwiejrozpoznaćdążącąkudworowibryczkę iwmiarę tego jak furmanka zbliżała siędoganku,oczyjegorozweseliłysięiuśmiechzawitałnatwarzy.

 — Paweł Iwanowicz! zawołał on nakoniec, gdy Cziczikow wyłaził z bryczki. —Przecieżpansobieonasprzypomniał!

 Obajprzyjacieleserdeczniesięuściskali, iManiłowpoprowadziłswegogościadopokoju. Chociaż krótka chwila wystarczyła, aby przejść przez sień, przedpokójisalęjadalną,jednakspróbujemy,czyniezdążymyjakniebądźzniejskorzystaći powiedzieć co o gospodarzu. Ale w tym punkcie autor musi się przyznać, żezadanie trochę za trudne. O wiele łatwiej odrysować charaktery wielkichrozmiarów: tam tylko rzucaj pełną ręką kolory na płótno; czarne pełne oczy,zwisłe brwi, poorane zmarszczkami czoło, zarzucony na ramię czarny alboczerwony jak ogień płaszcz — i portret gotowy; ale u tych wszystkich panów,którychtakwielenaświecie,którzyzpowierzchownościtakpodobnidosiebie,jakimsiędobrzeprzyjrzeć,jesttakwielkaróżnica,żebardzotrudnowizerunekichuchwycić.

 Trzeba dobrze natężyć uwagę, nim zmusisz, że na płótno wystąpią wszystkieodcienia prawie niepochwytne ich rysów, i w ogólności, trzeba głęboko badać,nawet doświadczonemu spostrzegaczowi. Jeden tylko Pan Bógwiedział, jaki był

Page 18: Mikołaj Gogol - Helion · 2016. 11. 3. · w którym rosły cieniutkie nędzne drzewka, podparte u dołu trzema słupkami w kształcie piramidki, bardzo ładnie zieloną olejną

charakterManiłowa. Istniejepewien rodzaj ludzi, znanychpodnazwą: ludzi taksobie,nito,niowo.Możebyć,żedonichtrzebaiManiłowazaliczyć.Postawęonmiał piękną; rysy twarzy przyjemne, ale ta przyjemność zanadto byłaocukrowana; w ułożeniu miał coś takiego, jakby szukał dla siebie pobłażania.Uśmiechjegonęcił,był jasnyblondynimiałniebieskieoczy.Wpierwszejchwili,gdy się z nim rozmawiało, niemogłeś nie powiedzieć: „Jaki przyjemny i dobryczłowiek!“ W następującej minucie, jużeś nic nie mówił, a w trzeciej minucie,powiedziałeśsobie:„Diabligotamwiedzą!“iodsunąłeśsięodniegojaknajdalej;jeżeliś nie odszedł, poczułeś śmiertelne nudy. Od niego nie usłyszysz żadnegoprędkiego ani gniewnego słowa, jakie możesz usłyszeć od każdego, jeżelizaczepiszgowjakiejdraźliwejkwestyi.Stronadrażliwaznajdujesięukażdego.

 Jeden zapala się do hartów; drugiemu zdaje się, że jest znawcą muzyki, i żeszczególniejczujegłębokiejejtony;trzeci lubidobryobiadek;czwartystarasięchoć o jeden cal podnieść się nad stan swój; piątego wymagania są więcejograniczone,onweśnienawetmarzy,jakimbytosposobemmógłprzechadzaćsiępod rękę z fligel-adjutantem po spacerze, pokazać się swoim przyjaciołom,znajomym, a nawet i nieznajomym; szósty obdarzony jest taką ręką, którąciągniejakaśnadprzyrodzonasiła,żebyzagiąćparolzasakarowego,albodwójki;kiedy tymczasem ręka siódmego lezie wszędzie tam, gdzie jest nieporządekisprzątadoswojejkieszeniniepotrzebneprzedmioty;jednemsłowemkażdymajakąśwłaściwość,aleManiłowniemiał żadnej.Wdomubyłmało-mówny, ciągleo czemś rozmyślał; ale o czem? to tylko chyba Panu Bogu było wiadome. Niemożnapowiedzieć, żeby się zajmował gospodarstwem,wpolenie jeździł nigdy;gospodarstwoszłosobiejakośsamo.Jeżeliekonompowiedział:„Dobrzebytoitozrobić.“ „Zapewnenieźle“odpowiadał zwyczajnie,paląc fajkę,doktórejnawykłsłużąc w wojsku, gdzie był uważany za najskromniejszego, najdelikatniejszegoi najwykształceńszego oficera. „Zapewne nie źle,“ powtarzał. Jeżeli przyszedłchłoppoddany idrapiąc sięwgłowęmówił: „NiechsięPanzmiłuje ipozwolimiwyjść gdzie na robotę, żeby zarobić na podatek.“ „Idź,“ odpowiadał paląc fajkęinamyślmunawetnieprzyszło,żechłopszedłhulać.

 Czasempatrząc z ganku na dziedziniec i na sadzawkę,mówił, jakby to dobrzebyło, gdyby tak od domu zrobić podziemne przejście, albo postawić murowanymost przez sadzawkę, na którymby można urządzić sklepiki, a w nich żebysiedzielikupcyisprzedawaliróżnedrobnetowarypotrzebnedlawłościan.Gdytomówił, oczy jego stawały się niezmiernie słodkie, a twarz przybierała wyrazzadowolnienia. Z resztą projekta takie kończyły się tylko na słowach. W jego

Page 19: Mikołaj Gogol - Helion · 2016. 11. 3. · w którym rosły cieniutkie nędzne drzewka, podparte u dołu trzema słupkami w kształcie piramidki, bardzo ładnie zieloną olejną

gabinecieleżałajakaśksiążkazałożonana14stronnicy,którąonzawszeczytał,jużoddwóchlat.Uniegowdomuwiecznieczegośbrakło;wsaloniestałyślicznemebleobiteeleganckąjedwabnąmateryą,którazapewnedośćdrogokosztowała;aleniewystarczyładodwóchkrzeseł, i teobitorogożą; jednakgospodarz jużodkilku lat uprzedzał gości mówiąc: „Nie siadajcie na te krzesła, one jeszcze niegotowe.“Winnympokojuzupełniemebliniebyło,chociażwpierwszychdniachpoślubie powiedział był: „Duszko, trzeba będzie się jutro postarać, żeby choćtymczasowo postawić tu jakie sprzęty.“ Wieczorem podawano na stół pysznylichtarz z ciemnego bronzu, prawdziwy antyk, z trzema prześliczniewyrzeźbionemigracyami,aobokniegostawianopoprostumiedzianegoinwalidę,skrzywionego i oblanego łojem, chociaż tego nie spostrzegał ani gospodarz, anigospodyni, ani służący. Żona jego...... ale zresztą oni byli bardzo zadowolnienijednozdrugiego.Niezważającnato,żejużośmlat,jaksiębylipobrali,jeszczekażdy z nich przynosił drugiemu albo kawałek jabłuszka, albo cukierek, alboorzeszek, imówił słodko-wzruszonym głosem, wyrażającym rzeczywistąmiłość:„Otwórzduszkopyszczek,jaweńwłożętenkawałeczek.“Rozumiesięsamoprzezsię,żewtakichrazachpyszczekotwierałsięuprzejmie.Nadzieńurodzinzawszebyła przygotowaną jakaś niespodzianka — np. futeralik na piórka do zębówpaciorkamiwyszywany.Bardzoczęsto,siedzącnakanapie, raptem,niewiedziećz jakiej przyczyny,on stawiał swoją fajkę, onawypuszczała z rąk robotę, jeżelijakąwrękachtrzymała,idawalisobietakiserdeczny,długicałus,żemożnabyłoprzez ten czas wypalić średniej wielkości papierosa.— Słowem byli, jak to sięmówi,szczęśliwi.Zapewne,żewdomuzajmowanosięjeszczeczemświęcej,niżpocałunkami i wyszywaniem futeralików. O niejedno warto było się pytać. Dlaczegonp.brudnoigłupiogotująwkuchni?dlaczegodośćpustowspiżarni?dlaczegoklucznicakradnie?dlaczegonieochędożniipijanilokaje?dlaczegowszyscysłużącyśpiąprawieciągle,aresztęczasu,który imzbywaodsnu, łajdacząsię?Ale to sąwszystko sprawyniskie, a paniManiłowa jestwykształconą starannie,zaśstarannewykształcenie, jakwiadomo,odbierasięnapensyi,anapensyachtrzy główne przedmioty stanowią podstawę cnotliwego wychowania: językfrancuski, nieodzownydla szczęścia familijnego, fortepian, konieczniepotrzebnydlauprzyjemnieniachwilmężowi,anakoniecczęśćgospodarcza,zasadzającasięnawyrabianiu ładnych sakiewek i wyszywaniu futeralików na piórka do zębów.Zresztą bywają różne udoskonalenia i zmiany w metodzie, szczególniejw obecnym czasie: wszystko to zależy od umiejętności i zdolności przełożonejpensyi.Najednychpensyachnp.bywatak:żenajprzódfortepian,następniejęzyk

Page 20: Mikołaj Gogol - Helion · 2016. 11. 3. · w którym rosły cieniutkie nędzne drzewka, podparte u dołu trzema słupkami w kształcie piramidki, bardzo ładnie zieloną olejną

francuski, a tam już na końcu część gospodarcza, tj.wyszywanie siurpryz. Awinnych znowupensyachbywa tak: żenajprzód częśćgospodarcza, tj. siurpryzy,potemjęzykfrancuski,ajużnakońcufortepian.Różnebonapotykająsięmetody.Nie zawadzi zrobić jeszcze uwagi, że Maniłowa...... ale przyznać sięmuszę, żeniezmiernie boję się mówić o damach, przytem już pora powrócić do naszychbohaterów, którzy już stoją od kilku minut u drzwi salonu, cektując sięwzajemnie,ktopierwszyprzejdzie.

 — Niechże pan będzie łaskaw, za wiele pan sobie robi subjekcyi, ja przejdępóźniej,—mówiłCziczików. —Nie,PawełIwanowicz,nie,wygość—mówiłManiłów,pokazującdrzwiręką. —Aleproszę,bezsubjekcyi,panprzejdź—mówiłCziczików. —Nie, już przepraszam, nie przejdę naprzód przed takmiłym,wykształconymgościem. —Dlaczegóżwykształconym?Aleproszębardzoprzejść! —Nie,jużjasuplikuję. —Aledlaczego? —Właśniedlatego!—powiedziałzmiłymuśmiechemManiłów. Nakoniecobydwaprzyjacieleweszliwedrzwi,każdybokiem,aleprzyznaćtrzeba,żeimbyłotrochęciasno.

 — Pozwolicie, że was przedstawięmojej żonie, powiedział Maniłów.—Duszko!PawełIwanowicz!

 Cziczików w samej rzeczy ujrzał damę, której w pierwszej chwili nie byłspostrzegł,cektującsięwdrzwiachzManiłowem.Byłaonaniebrzydka,ubranazesmakiemwjasny,jedwabnyszlafroczek.Podniosłasiętrochęzkanapy,ściskającwrękuchusteczkęhaftowanąporogach.Maniłowapowiedziała,szepleniąctrochę,żebardzoichucieszyłswoimprzyjazdemiżeniebyłoanijednegodnia,żebymążjejonimniewspominał.

 —Toprawda,ionarównieżciąglemisiędopytywała:„Dlaczegotwójprzyjacielnie przyjeżdża?“ — „Poczekaj trochę duszko, przyjedzie.“ Otóż i nareszciezaszczyciliście nas swojemi odwiedzinami. Już nie umiem powiedzieć, jakąsprawiliścienamradość;—majowydzień,imieninydlaserca......

 Cziczikówusłyszawszy, że rzeczdoszła jużdo imienin serca, zmięszany trochę,odpowiedział,żeanigłośnegonazwiskanieposiada,aniteżzbytwysokiejrangi.

 —Wywszystko posiadacie, przerwałManiłów zmiłymuśmiechem,—wszystkoposiadacie,nawetjeszczewięcej.

 —Jakwamsiępodobałonaszemiasto?—dodałaManiłowa.Czyprzyjemniepan

Page 21: Mikołaj Gogol - Helion · 2016. 11. 3. · w którym rosły cieniutkie nędzne drzewka, podparte u dołu trzema słupkami w kształcie piramidki, bardzo ładnie zieloną olejną

czasprzepędził?

 — Bardzo przyjemnemiasto, prześlicznemiasto, — odpowiedział Cziczików,—czasprzepędziłemjaknajmilej;towarzystwonadzwyczajuprzejme. —Ajaksiępanupodobałnaszgubernator,—zapytałaManiłowa. —Nieprawda,żenajmilszyinajszanowniejszyczłowiek?—dodałManiłów. — Święta prawda, — rzekł Cziczików, — najszanowniejszy człowiek. A jak onumiał wniknąć w swój urząd, jak go dobrze pojmuje! Potrzebaby więcej takichludzi.

 — A jak to on umie, tak, wiecie, przyjąć każdego, zachować delikatnośćw swojem postępowaniu, — dodał Maniłów, uśmiechając się i prawie całkiemprzymrużającoczyzwielkiegoukontentowania,jakkot,któregosięzlekkałechcepalcemzauszami.

 — Bardzo grzeczny i przyjemny człowiek, — ciągnął dalej Cziczików, — a jakutalentowany!Ktobysiętegospodziewał,żeontakśliczniehaftuje!Pokazywałmiworeczekswojejroboty,nieladaktóradamamogłabysiępochlubićtakimhaftem.

 —Awice-gubernator,nieprawda?jakimiłyczłowiek!—rzekłManiłów,—mrużącznowucokolwiekoczy. —Bardzo,bardzogodnyczłowiek,—odpowiedziałCziczików. — A proszę też, jak wam się podobał policmajster? Nieprawda, że bardzoprzyjemnyczłowiek?...

 —Nadzwyczajprzyjemny,ajakimądry,jakioczytany!Graliśmyuniegowwistazprokuratoremiprezesemizbyażdorana.Bardzo,bardzogodnyczłowiek!

 — No, a jakiego pan zdania o żonie policmajstra? — zapytała Maniłowa. —Nieprawda,jakamiłakobieta?

 — O, zaliczam ją do najgodniejszych kobiet, które znam, — odpowiedziałCziczików.

 Nie pominęli następnie ani prezesa, ani policmajstra, ani nikogo zgoła —ipokazałosię,żewszyscybyliludźminajgodniejszymiwświecie. —Państwozawszebawiąnawsi?—zapytałwreszcieCziczików. — Po większej części na wsi, — odpowiedział Maniłów. — Czasem jednakjeździemy domiasta dla tego tylko, żeby spotkać się zwykształconymi ludźmi.Możnazdziczeć,siedząctakciąglewzamknięciu. —Prawda,wielkaprawda,odpowiedziałCziczików. —Naturalnie,mówiłdalejManiłów,—byłobycoinnego,gdybyśmymielidobranesąsiedztwo, gdyby n. p. taki człowiek, z którymby w pewnej mierze możnapomówićozabawach,odobrychmanierach,śledzićjakąkolwiektakąnaukę,żeby

Page 22: Mikołaj Gogol - Helion · 2016. 11. 3. · w którym rosły cieniutkie nędzne drzewka, podparte u dołu trzema słupkami w kształcie piramidki, bardzo ładnie zieloną olejną

siętakniejakoduszarozruszała,żebyto,iżtaksięwyrażę,unosiłoczłowieka......

 Jeszcze chciał coś dodać, ale że się zająknął, machnął tylko ręką w powietrzuidorzucił:

 —Wtedy,naturalnie,wieśisamotnośćmiałybyswójurok.Alestanowczoniemanikogo....Znudówtrzebawziąśćdoręki„SynaOjczyzny.

 Cziczików zgodził się z tem zupełnie, że niema nic przyjemniejszego, jak żyćw samotności, cieszyć się widokiem przyrody i przeczytać czasem jakąkolwiekksiążkę......

 — Ale wiecie co? — dodał Maniłów. Wszystko jakoś nie tak, jeżeli nie maprzyjaciela,zktórymbymożnapodzielićsię......

 —O sprawiedliwie, zupełnie sprawiedliwie! Przerwał Cziczików.—To są skarbytegoświata!jakpowiedział jakiśmędrzec:„Niemiejpieniędzy,alemiejdobrychtowarzyszów.“

 — Iwiecie co, Pawle Iwanowiczu,— rzekłManiłów zwyrazem twarzy nietylkosłodkim, ale nawet mdłym, podobnym do lekarstwa, które nowomodny lekarzniezmiernie osłodził, chcąc przez to zalecić się pacyentowi, wtedy czuje sięw pewnym rodzaju jakąś słodycz duchową...... Ot, jak teraz naprzykład, kiedyprzypadek nastręczył nie szczęście, można powiedzieć, niezrównane obcowaniezwamiicieszeniesięprzyjemnąwasząrozmową.

 —Alezmiłujciesię,czytoprzyjemnarozmowa?...nędznyczłowiek,inicwięcej,odpowiedziałCziczików.

 —O, Pawle Iwanowiczu ! pozwólciemi być otwartym: ja bym z radością oddałpołowęmojegomajątku,gdybymposiadałchoćczęść tychprzymiotów,którewyposiadacie!... —Przeciwnie,jabympoczytałzanajwiększeszczęście.., Iniewiadomodokądbybyłodoszłowzajemnewylewanieuczuć,gdybyniewszedłsłużącyoznajmić,żedanodostołu.

 —Bardzo proszę! rzekł Maniłów, ale przepraszam, jeżeli u nas nie znajdziecieobiadu takiego jak w stolicach: u nas po prostu, rosyjskim zwyczajem, —kapuśniakaleodserca.Bardzoproszę.

 Znowu zaczęli się sprzeczać, który z nich ma przejść pierwszy; nakoniecCziczikówszedłbokiemdojadalnegopokoju.

 W jadalnym pokoju zastali dwóch synów Maniłowa. Byli oni już w tym wieku,wktórymdziecisadzająsięustołu,alejeszczenawysokichkrzesłach.Przynichbyłguwerner,którysięgrzecznieukłonił.Gościaposadzonomiędzygospodarzemigospodynią;służącyzawiązałserwetypodszyjędzieciom.

Page 23: Mikołaj Gogol - Helion · 2016. 11. 3. · w którym rosły cieniutkie nędzne drzewka, podparte u dołu trzema słupkami w kształcie piramidki, bardzo ładnie zieloną olejną

 —Jakieślicznedziatki!powiedziałCziczików,patrzącnanie;ailelatmają? — Starszemu ósmy, a młodszemu wczoraj minęło sześć lat, odpowiedziałaManiłowa.

 —Temistoklius, rzekłManiłów,obracającsiędostarszegosyna,którystarałsięoswobodzić swoją brodę od serwety. Cziczików podniósł brwi, usłyszawszy takiegreckieimie,wktóremniewiadomodlaczego,Maniłówzmieniłkońcówkęnaius;alewnetsięopamiętałiprzybrałdawnąpowierzchowność. —Temistoklius,powiedzmi,którejestnajwiększemiastoweFrancyi? Guwerner całą swoją uwagę zwrócił na Temistokliusa, i zdawało się, że chciałwskoczyćw jego oczy, ale niebawem zupełnie się uspokoił, i kiwnął głową, gdyTemistokliusodpowiedział:„Paryż.“ —Aunas,którejestnajwiększemiasto?spytałjeszczeManiłów. Guwernerznowupopatrzałnachłopca. —Petersburg,odpowiedziałTemistoklius. —Ajeszczejakie? —Moskwa,odpowiedziałTemistoklius. — Co za rozumne dziecko! ozwał się na to Cziczikow. Proszę! mówił dalej,obracając się do Maniłowych. Muszę powiedzieć, że ten chłopiec będzie miałwielkiezdolności.

 —O,wyjeszczejegonieznacie!odpowiedziałManiłow,onnadzwyczajdowcipny.Mniejszy Alcybiades już nie to, ale Temistoklius jeżeli tylko co spotka, n. p.chrabąszcza albo motyla, to oczęta jego zabłyszczą i zaraz poleci za niemi.Przeznaczamgonadyplomatę.Temistoklius!zawołał,obracającsiędoniego,czychceszbyćambasadorem?

 — Chcę, odpowiedział Temistoklius, gryząc chleb i kręcąc głową na wszystkiestrony.

 Wtejsamejchwilistojącyztyłulokajutarłambasadorowinosidobrzezrobił,boinaczejbyłobysięźleskończyło.

 Rozmowaprzystoletoczyłasięoprzyjemnościachspokojnegożycia,przerywanaod czasu do czasu spostrzeżeniami gospodyni o miejskim teatrze i o aktorach.Guwerner bacznie śledził rozmawiających i jak tylko zauważał, że się mająrozśmiać, otwierał zaraz usta i śmiał się serdecznie. Widać, że to był człowiekwdzięcznyitemchciałodpłacićgospodarzowizadelikatneobchodzeniesięzsobą.Raztylkotwarzjegoprzybraławyrazsurowyisilnieuderzyłkilkarazypostole,patrząc na siedzące naprzeciwko niego dzieci. Ale to było słuszne, bo właśnieTemistoklius ukąsił w ucho Alcybiadesa, a Alcybiades jużmróżył oczy, otworzył

Page 24: Mikołaj Gogol - Helion · 2016. 11. 3. · w którym rosły cieniutkie nędzne drzewka, podparte u dołu trzema słupkami w kształcie piramidki, bardzo ładnie zieloną olejną

ustaigotówbyłrozpłakaćsię,przeczuwającjednakże,żetomożebyćprzyczynądopozbawieniago leguminy, zamilkł i zacząłogryzać ze łzamikośćbaranią,odktórejobydwajegopoliczkitłustościąsiępowalałyibłyszczały.

 Gospodyni często zwracała się do Cziczikowa mówiąc: „Wy nic nie jecie, wybardzomałowzięli“NacoCziczikówkażdąrazątosamoodpowiadał:„Najmocniejdziękuję,jajużsyt.Przyjemnarozmowalepszaodnajlepszegopółmiska.“

 Jużwstaliodstołu.Maniłówbyłbardzozadowolnionyichciałpoprowadzićgościado salonu, gdy wtem gość mu objawił ze znaczącą miną, że ma z nim dopomówieniaobardzoważnyminteresie.

 —Wtakimrazieproszęwasdomegogabinetu,powiedziałManiłów,izawiódłgodoniewielkiegopokoju,zktóregooknowychodziłonaciemno-zielonylas.—Otomójkącik,dodałManiłów.

 —Przyjemnypokoik,powiedziałCziczików,obejrzawszygonawszystkiestrony.W istocie nic mu nie można było zarzucić: ściany były pomalowane jasno-niebieską farbą, wpadającą w szarą; umeblowanie jego stanowiły czterykrzesełka, jedenfotel istół,naktórymleżałaksiążkazałożonana14stronnicy,o czem jużwspomnieliśmy, kilka zapisanych papierów i najwięcej rozrzuconegotytuniu. Tytuń znajdował się pod różnemi postaciami:w paczkach,w szkatułce,zresztąleżałakuparozsypanapoprostunastole.Naobydwóchoknachbyłykupkipopiołuzfajek,bardzostarannieiładnierzędemułożone.Widocznembyło,żeitosłużyłonierazgospodarzowidoprzyjemnegoprzepędzeniaczasu. —Raczpanusiąśćwfotelu,rzekłManiłów.Będziepanuwygodniej. —Pozwólmipansiąśćnakrzesełku. —Pozwólpan,żenatoniepozwolę,rzekłManiłowzuśmiechem.—Tenfoteljestprzeznaczonydlagości,chętnieczyniechętnie,musząnanimsiedzieć. Cziczikówusiadł. —Czymożnapanusłużyćfajką? — Dziękuję, nigdy nie palę, odpowiedział Cziczików uprzejmie i jakby tegożałował. —Dlaczego?rzekłManiłowrównieuprzejmie. —Nieprzywykłem,bojęsię;powiadają,żefajkaszkodzi. — Pozwólcie zrobić sobie uwagę, że to tylko przesąd. Ja nawet utrzymuję, żedaleko zdrowiej palić, niż zażywać tabakę. W naszym pułku był porucznik,prześlicznyiwykształconyczłowiek,któryzustfajkiniewypuszczał,nietylkoprzystole, ale nawet z przeproszeniem powiedziawszy, we wszystkich innychmiejscach.Terazmaonjużprzeszłoczterdzieścilat,achwałaBogucieszysięjak

Page 25: Mikołaj Gogol - Helion · 2016. 11. 3. · w którym rosły cieniutkie nędzne drzewka, podparte u dołu trzema słupkami w kształcie piramidki, bardzo ładnie zieloną olejną

najlepszemzdrowiem.

 Cziczików zrobił uwagę, że rzeczywiście takie przypadki się zdarzają, i żew naturze spotykają się zjawiska niewytłomaczone, nawet dla najświatlejszychrozumów.

 — Ale racz pan posłuchać, mam do pana prośbę... powiedział głosem trochęnienaturalnymizarazobejrzałsięzasiebie. Maniłow,niewiadomodlaczego,takżesięobejrzał. —Jakdawnopanpodawałeśrewizyjnąlistę?[3] —Jużbardzodawno;albolepiejpowiedzieć,żeniepamiętam. —Aczyodtejporydużouwasludziumarło? —Niewiem;trzebabyspytaćsiępisarza. —Tozawołajpanpisarza,przeciemusitugdziebyć. Pisarz wkrótce przyszedł. Był to człowiek czterdziestoletni, golił brodę, chodziłwsurducieijaksięzdawało,wiódłbardzospokojneżycie,botwarzmiałobrzękłą,a cerażółtawa imałeoczydowodziły, żewiedziałaż zanadtodobrze, co to jestpoduszka, piernat i pierzyna. Zaraz można było odgadnąć cały przebieg jegożycia:zpoczątkubyłprostymchłopcemwdomu,umiejącymczytaćipisać,potemożeniłsięzklucznicą,faworytkąpaniisamzostałklucznikiem,atamjużpóźniejipisarzem.Gdywyszedłnapisarza,postępowałjakwszyscypisarze:przyjaźniłsięi kumał z bogatszymi włościanami, na biedniejszych większy czynsz nakładał;obudziwszysiękoło9zrana,ziewającczekał,ażmudadząherbatę.

 —Proszęcię,mójkochany,powiedzmi, iluchłopówumarłounasodczasu,jakpodaliśmyostatnierewizyjnelisty?

 —Jakto—ilu?dużoichodtejporyumarło,powiedziałpisarziwtejchwilimusięodbiło,alezasłoniłrękąusta.

 —Przyznamsię,żeijataksądziłem,przerwałManiłów,—wsamejrzeczydużoichumarło!ObróciłsiędoCziczikowaidodałjeszcze:—takjest,dużoichumarło. —Aleilużnaprzykład?zapytałCziczikow. —Tak;ilużdodałManiłow. —Ilu?Niewiadomo,iluumarło,niktichnierachował,odpowiedziałpisarz. — W samej rzeczy, rzekł Maniłow, zwracając się do Cziczikowa, ja tak samosądziłem,śmiertelnośćbyławielka;niewiadomo,wieluichumarło.

 — Proszę cię, przelicz ich, rzekł Cziczikow do pisarza, i zrób rejestrzyk,wyszczególniająckażdegopoimieniuiponazwisku. —Tak,wszystkichpoimieniuiponazwisku,dodałManiłow. —Uważam,odpowiedziałpisarziodszedł.

Page 26: Mikołaj Gogol - Helion · 2016. 11. 3. · w którym rosły cieniutkie nędzne drzewka, podparte u dołu trzema słupkami w kształcie piramidki, bardzo ładnie zieloną olejną

 —Doczegowamtopotrzebne?zapytałManiłowpowyjściupisarza. To zapytanie, jak widać, zmięszało cokolwiek gościa, poczerwieniał nawet.Pomięszanie jego dało się nawet uczuć w odpowiedzi, bo rzeczywiście Maniłownaraz usłyszał takie dziwne i nadzwyczajne rzeczy, jakie się jeszcze nigdy nieobiłyoludzkieuszy.

 —Pytasiępandlaczego?Otojestprzyczyna:jachciałbymkupićwłościan...rzekłCziczikow,alesięzachłysnąłiniekończyłzdania.

 —Proszęmi powiedzieć, jak panmasz zamiar ich kupić, rzekłManiłow,— czyzziemią,czyteżdlaprzesiedlenia?tojestbezziemi?

 — Nie, właściwie nie chodzi o to, żeby to byli zupełnie włościanie, rzekłCziczikow:—jabympragnąłkupićtychzmarłych. —Co?przepraszam...jatrochęniedosłyszę,ausłyszałemjakiśdziwnywyraz... — Ja mam zamiar nabyć zmarłych, to jest takich, którzy nie są wykreślenizspisówalicząsiędotąddożywych,powiedziałCziczikow.

 Maniłowwypuściłzrąkcybuchzfajką,otworzyłustaiwtakiejpozycyipozostałparę minut. Obydwaj przyjaciele, tak mile niedawno rozmyślającyo przyjemnościach wspólnego życia, pozostali nieruchomi, wlepili oczy jedenw drugiego, niby portrety staroświeckie, zawieszone naprzeciw siebie. NakoniecManiłowpodniósł fajkę icybuch ipopatrzałzdołunaCziczikowa,czyniedojrzyuśmiechuna jegoustach,czyonnieżartowałsobie;aleniczegopodobnegoniespostrzegł,owszemtwarzjegobyłaspokojniejsząniżzwykle.Pomyślałteżsobie,czygośćjegoniedostałprzypadkiempomięszaniazmysłówizestrachemmusięprzyglądał; ale oczy gościa były jasne, nie byłow nich dzikiego, niespokojnegoogniawłaściwegowaryatom,wszystkoprzedstawiałosięprzyzwoicieiwporządku.Chociaż Maniłow myślał i przemyśliwał, co tu robić, nic wymyśleć nie mógłi skończył na tem, że wypuścił cienkim strumieniem dym, który miał jeszczewustach.

 —Tak jest, chciałbymwiedzieć, czypanmożesprzedaćmi,alboodstąpić,albo,jak się tam panu będzie podobało, tych nie żywych rzeczywiście; ale żywychpodługprawa! Maniłowtakibyłzawstydzony,pomięszany,żetylkopatrzałnaniego. —Mniesięzdaje,rzekłCziczikow,żewywidziciewtemjakieśtrudności. — Ja?... nie, ja nie to, mówił Maniłow, — ale nie mogę pochwycić...przepraszam... ja, rozumie się, nie otrzymałem takiego świetnego wychowania,które,żetakpowiem,możnaspostrzedzwkażdymwaszymruchu;niemamdaruwymowy...Możebyć, żewłaśnie...w tem,dopiero coprzezpanapowiedzianem

Page 27: Mikołaj Gogol - Helion · 2016. 11. 3. · w którym rosły cieniutkie nędzne drzewka, podparte u dołu trzema słupkami w kształcie piramidki, bardzo ładnie zieloną olejną

zdaniu...ukrywasięco innego...Możebyć,żewyściesiętakraczyliwyrazićdlakrasomówstwa?...

 — Nie, wcale, przerwał Cziczikow, ja rozumiem rzecz tak, jak jest; to jest tedusze,którejużumarły.

 Maniłow do reszty stracił przytomność; czuł, że potrzeba było cośkolwiekprzedsięwziąć,zrobićjakiezapytanie;alejakie?djabliwiedzieli.Skończyłnatem,żeznowuwypuściłdym,tylkojużnieustami,alenosem.

 —Zatem, jeżeliniemażadnychprzeszkód, tozBogiemmożemyprzystąpićdosporządzeniaaktusprzedaży,rzekłCziczików. —Jakto,namartweduszeakt? — Oh nie, rzekł Cziczików. — My napiszemy, że one żywe, tak jak jestw rzeczywistości napisane w rewizyjnych listach; mam zwyczaj nigdy nieodstępować od litery prawa, chociaż cierpiałem za to podczas służby; ale jużproszę wybaczyć: dla mnie prawo świętym obowiązkiem — staję się niemymwobliczuprawa.

 Ostatnie słowapodobały sięManiłowowi, ale interesu samegoniemógł żadnymsposobem przeniknąć, zamiast odpowiedzi zatem zaczął tak mocno ciągnąć, żecybuch chrapał jak fagot. Zdawało się, że chciałby z cybucha wyciągnąć jegozdanie;alecybuchchrapał—inicwięcej. —Możemaciejakiewątpliwości?zapytałCziczików? —Wcalenie!Janiecodotegomówię,żebymiećjakiekolwiek,tojestkrytycznypogląd. Ale proszęmi pozwolić zapytać się, czy to przedsięwzięcie albo raczej,żeby jeszcze, że tak powiem, lepiej wyrazić się, czy ta negocyacya nie będzieprzeciwną, nieodpowiednią przepisom cywilnym, i czy nie zagraża przyszłymwidokomRosyi?

 Tu Maniłow zrobił znaczące poruszenie głową i znacząco popatrzał w twarzCziczikowa.Swojejzaśtwarzynadałwyraztakimyślący,żeniezdarzyłosięnigdyczłowiekowi coś podobnego widzieć, chyba tylko u jakiego bardzo mądregoministraitojeszczewchwilachnajważniejszegointeresu.

 Ale Cziczików odpowiedział po prostu, że podobne przedsięwzięcie albonegocyacyawcale nie są przeciwneprawomcywilnym iwniczemnie zagrażająprzyszłościRosyi,apochwilidodał,żeskarbskorzystanawetnatem,botrzebabędzietaksęzapłacić. —Więcwysądzicie?... —Jasądzę,żetobędziedobrze. —Jeżelidobrze,torzeczinna;tojaniemamnicprzeciwkotemu,rzekłManiłow

Page 28: Mikołaj Gogol - Helion · 2016. 11. 3. · w którym rosły cieniutkie nędzne drzewka, podparte u dołu trzema słupkami w kształcie piramidki, bardzo ładnie zieloną olejną

izupełniesięuspokoił. —Pozostajenamterazugodzićsięcodoceny... —Jaktougodzićsię?rzekłznowuManiłowizatrzymałsię.Jakżemożeciemyśleć,że ja wezmę pieniądze za dusze, które, że tak powiem, w pewnym rodzajuskończyły swoje istnienie? Jeżeli jużwamprzyszła, że się takwyrażę, podobnamyślfantastyczna,tojazmojejstronyodstępujejepanucałkiemdarmo,nawettaksębioręnasiebie.

 Słuszny zarzut możnaby zrobić historykowi w razie, gdyby nie powiedział, żetakie rozwiązanie nadzwyczaj ucieszyło Cziczikowa. Chociaż był ostrożnyi rozważny, jednakowoż po ostatnich słowach Maniłowa ledwie że nie zacząłskakać jakkozieł, co zwyklenastępuje tylkowchwilachniezwykłej radości. Taksięgwałtownieporuszyłnafotelu,żepękłpokrowiec;Maniłownawetspojrzałnaniegozezdziwieniem.Pobudzonywdzięcznościątylemugrzecznościnaprawił,żeManiłowsięzmięszał,poczerwieniał, jąłgłowąprzeczyć,nakoniecpowiedział,żetojestniczgoła,żechciałbyiwiększąjakąrzecządowieśćswojegoprzywiązania,magnetyzmuduszy;amartwedusze—totylkośmiecie.

 —Wcalenieśmiecie,rzekłCziczikow,ściskającjegoręce igłębokowzdychając;Cziczikow zdawał się być nastrojony do serdecznychwynurzeń; z uczuciem teżwyrzekł następujące słowa: Żebyście wiedzieli, jakąście przysługę zrobili temiśmieciami, biednemu człowiekowi! bo rzeczywiście czegóż ja już niewycierpiałem?Jakłódźjakapośródrozhukanychbałwanów.Ileprześladowań,ileniesprawiedliwościdoświadczyłem,ilegoryczyznieśćmusiałem,azaco?—zato,że pilnowałem prawdy, że miałem czyste sumienie, za to, że podawałem rękęiwdowiebezopieki,isierociewnędzy!...WtemmiejscuCziczikowwyjąłchustkęiotarłłzęspadającąpotwarzy.

 Maniłowbyłwzruszonynadwszelkąmiarę.Przyjacieledługościskalisięzaręceidługomilczącpatrzelisobiewoczyodłezbłyszczące.Maniłownażadensposóbnie chciał wypuścić ręki naszego bohatera i tak ją gorąco ściskał, że ten niewiedział jak sięoswobodzić.Nakoniecwyciągnąwszydłoń swojąpowoli, odezwałsię, że nie źle byłoby pospieszyć się z aktem prawnym sprzedaży, i że radziManiłowowi,żebysamprzyjechałdomiasta.Niebawemwziąłczapkę izacząłsiężegnać. —Co?wyjużchceciejechać?rzekłManiłowprawiezprzestrachem. PaniManiłowawłaśniewtejchwiliweszładogabinetu. — Lizińka (Elżbieta), rzekł Maniłow żałosnym tonem, Paweł Iwanowicz już nasporzuca.

Page 29: Mikołaj Gogol - Helion · 2016. 11. 3. · w którym rosły cieniutkie nędzne drzewka, podparte u dołu trzema słupkami w kształcie piramidki, bardzo ładnie zieloną olejną

 —Widać,żeśmyznudziliPawłaIwanowicza,odpowiedziałaManiłowa. — Pani! tu, rzekł Cziczikow, tu, oto gdzie, i położył rękę na sercu, — tak, tuzachowamwpamięciprzyjemnechwilezwamispędzone,iproszęwierzyć,żeniebyłobydlamniewiększejrozkoszy,jakmieszkaćzwami,jeżeliniewtymsamymdomu,toprzynajmniejwjaknajbliższemsąsiedztwie.

 —Awiecie coPawle Iwanowiczu, rzekłManiłow, któremu takamyśl bardzo siępodobała,— jakby todobrzebyłowsamej rzeczy, żeby taksobiemieszkaćpodjednym dachem, albo pod cieniem jakiegobądź dębu pofilozofować o czem niebądź,zagłębiaćsię!!...

 — O, to byłoby rajskie życie! rzekł Cziczików, wzdychając. — Żegnam panią,mówił dalej, całując ją w rękę. — Żegnam was, szanowny przyjacielu, niezapomnijcieomojejprośbie.

 —Bądźcie spokojni! odpowiedziałManiłow.Rozłączamsię zwaminienadłużejjaknadwadni. Wszyscywyszlidosalijadalnej. — Żegnam was, miłe dzieci! rzekł Cziczików, zobaczywszy Alcybiadesai Temistokliusza, bawiących się drewnianym huzarem, któremu brakło już rękiinosa.

 —Żegnamwas,mojeaniołki,przebaczciemijeżeliwamnieprzywiózłemjakichzabawek, ale przyznamsię, że niewiedziałemnawet, że istniejecie na świecie;aleterazcoinnego,jakprzyjadę,toniezawodnieprzywiozę. Tobieprzywiozęszabelkę.Chceszszabelkę? —ChcęodpowiedziałTemistoklius. —Atobiebęben.Co,dobrze?rzekł,nachylającsiękuAlcybiadesowi. —Bęben,odpowiedziałzcichaAlcybiadesispuściłgłówkę. —Jużdobrze,tobieprzywiozębęben,—znakomitybęben!będzieciąglesłychaćturrrr....ru...tra-ta-ta,ta-ta-ta...Bądźzdrówchłopaku.

 PocałowałgowgłowęizwróciłsiędoManiłowychzuśmiechemnatwarzy,zjakimsięzwyklezwracadarodziców,dającimpoznaćniewinnośćichdzieci.

 — Ale zostańcie Pawle Iwanowiczu, rzekł Maniłów, gdy już wszyscy wyszli naganek. Popatrzcie,jaksięchmurzy. —Tochmurkinicnieznaczące,rzekłCziczikow. —AczyznacieprzynajmniejdrogędoSobakiewicza? —Właśniechciałemsięwasoniąspytać. —Jazaraz rozpowiemwaszemu furmanowi, iManiłówzzwykłąsobiesłodyczą,

Page 30: Mikołaj Gogol - Helion · 2016. 11. 3. · w którym rosły cieniutkie nędzne drzewka, podparte u dołu trzema słupkami w kształcie piramidki, bardzo ładnie zieloną olejną

rozpowiedziałrzeczcałąfurmanowi,któregonawetraznazwałwy.

 Furmanusłyszawszy,żetrzebaminąćdwiedrogiapojechaćtrzecią,powiedział:„Potrafimy panie,“ i Cziczików wyjechał, żegnany długo jeszcze ukłonamiipowiewaniemchustekpodnoszącychsięnapalcegospodarzy.

 Maniłów długo stał na ganku i patrzał za oddalającą się bryczką, a kiedy jużznikła, on ciągle jeszcze stał paląc fajkę. Nakoniec wszedł do pokoju, siadł nakrzesełku i zaczął rozmyślać, z serdeczną uciechą, że sprawił choć małąprzyjemność swojemu gościowi. Następnie myśli jego przeszły nieznacznie doinnegoprzedmiotu, awkońcu zaniosły goBógwie gdzie.Myślał o szczęśliwemżyciu w towarzystwie; o tem, jakby to dobrze było pędzić czas razemz przyjacielem, na brzegu jakiejkolwiek rzeki; następnie jął na tej rzece mostbudować,dalejdomogromny,ztakwysokimbelwederem,żemożnabyłozniegoMoskwę widzieć, i gdzieby się wieczorem piło herbatę, na otwartem powietrzu,i rozmyślało o jakich przyjemnych rzeczach; potem jeszcze z Cziczikowemzajechał w pysznej karecie na jakieś zebranie, a najwyżsi urzędnicydowiedziawszysięoichtakścisłejprzyjaźni,mianowaliichjenerałami,iBógwiecotamjeszczeczegoonsamnawetnieumiałsobiewytłómaczyć.Raptemprzyszłamu na myśl osobliwsza prośba Cziczikowa i wspomnienie to jakoś fałszywiezadźwięczałow jegogłowie:Chociażwykręcał tę rzecznawszystkie strony,niemógł jej jednak sobie wytłómaczyć, i tak paląc fajkę przesiedział aż do samejkolacyi.

KoniecWersjiDemonstracyjnej

Przypisy1. Skoczdogóry↑Żebyodrazuobjaśnićczytelników,nieznającychstósunków

rosyjskichzniektóremiszczegółami,którezaraznawstępieMartwychduszbyłybydlanichniezrozumiałemi,musimypowiedzieć,żedawniej,za

Page 31: Mikołaj Gogol - Helion · 2016. 11. 3. · w którym rosły cieniutkie nędzne drzewka, podparte u dołu trzema słupkami w kształcie piramidki, bardzo ładnie zieloną olejną

czasówpoddaństwawRosyi,bankcesarskidawałpożyczkialbobrałwzastawduszemęzkie,płacączaniepo200rublisrebremzakażdą.Nazywanodusząkażdegopoddanegomężczyznę;dokogonależałodwudziestuchłopównp.tomówiono,żeposiadadwadzieściadusz... Przypisektłómacza.

2. Skoczdogóry↑Stopieńradzcykolegialnegowcywilnejsłużbierównasiępułkownikowiwwojskowej.Radzcadworujeststopniemniżej.P.T.

3. Skoczdogóry↑RewizyjnelistywRosyiwyszczególniająliczbęumarłychlubnowonarodzonychduszmęskich;przedstawianojerządowicolatkilkanaście.

Tekstjestwłasnościąpubliczną(publicdomain).

Autor:MikołajGogol.

Tłumacz:ZygmuntWielhorski.

-----------------------------------------------------------------

Dziękujemyzaskorzystaniezofertynaszegowydawnictwaiżyczymymiłospędzonychchwilprzykolejnychnaszychpublikacjach.

WydawnictwoPsychoskok