canavan trudi trylogia czarnego maga 02 nowicjuszka

Upload: bartlomiej-uliasz

Post on 12-Oct-2015

352 views

Category:

Documents


3 download

TRANSCRIPT

  • Trudi Canavan

    KSIGA DRUGA

    TRYLOGII CZARNEGO MAGA

    Nowicjuszka

  • ROZDZIA 1

    CEREMONIA PRZYJCIA

    Kadego roku w czasie kilku tygodni lata niebo nad Kyrali przybierao bkitn barw, a soce prayo niemiosiernie. Ulice Imardinu pokrywa kurz, maszty statkw koyszcych si w Przystani wyginay si w upalnej mgiece. Mczyni i kobiety kryli si w domach, wachlujc si i popijajc soki, lub te - w najpodlejszych czciach slumsw - wlewajc w siebie galony spylu.

    W Kyraliaskiej Gildii Magw te upalne dni oznaczay, e nadszed czas wielkiej uroczystoci: zaprzysienia letniej grupy nowicjuszy.

    Sonea, krzywic si, poprawiaa konierzyk sukienki. Zamierzaa woy proste, ale doskonale uszyte ubranie, ktre nosia, mieszkajc w Gildii, Rothen jednak upar si, e na Ceremoni Przyjcia potrzebuje czego bardziej eleganckiego.

    - Nie przejmuj si, Soneo - zamia si. - Wkrtce bdzie po wszystkim i bdziesz musiaa nosi szat, jestem pewien, e szybko ci si znudzi.

    - Nie przejmuj si - odparowaa mu z irytacj Sonea. W oczach Rothena bysno rozbawienie. - Naprawd? Ani troch si nie denerwujesz? - To przecie nie zeszoroczne Przesuchanie. Wtedy to si strachaam. - Strachaa si? - Mag unis brwi. - Ty si denerwujesz, Soneo. Nie uya

    podobnego sowa od tygodni. Sonea westchna cicho. Od pamitnego Przesuchania sprzed piciu miesicy, kiedy

    to Rothen uzyska prawo do opieki nad ni, pobieraa u niego nauki konieczne do wstpienia na Uniwersytet. Teraz potrafia ju bez niczyjej pomocy czyta wikszo ksiek z biblioteczki swego nauczyciela, a jej umiejtno pisania bya - jak okreli to Rothen - znona". Miaa jeszcze trudnoci z matematyk, ale zafascynoway j lekcje historii.

    Przez cay ten czas Rothen upomina j, ilekro uya sowa, w ktrym pobrzmiewaa gwara slumsw, i nieustannie kaza jej tak ukada zdania, by wysawiaa si jak dama z jednego z potnych Domw Kyralii. Ostrzega j, e nowicjusze nie bd zbyt wyrozumiali wobec jej przeszoci i e jeszcze pogorszy swoj sytuacj, jeli kadym sowem bdzie im

  • przypomina o swym pochodzeniu. Tym samym argumentem posuy si, by przekona j do woenia sukni na Ceremoni Przyjcia, ale cho Sonea doskonale wiedziaa, e nauczyciel ma racj, nie poprawiao jej to nastroju.

    Gdy doszli do bramy Uniwersytetu, jej oczom ukaza si rzd powozw. Przy kadym stali wyprostowani lokaje, odziani w barwy Domu, ktremu suyli. Na widok Rothena wszyscy skonili gowy.

    Sonea wpatrywaa si w powozy i czua, jak co ciska jej odek. Wczeniej widywaa ju podobne karety, ale nie, gdy w takiej liczbie. Wszystkie byy z polerowanego drewna, rzebione i malowane w skomplikowane wzory, u kadej za porodku drzwiczek znajdowa si inkal - kwadratowy znak wskazujcy na przynaleno do okrelonego Domu.

    Sonea rozpoznaa inkale Paren, Arran, Pillan i Saril - jednych z najbardziej wpywowych w Imardinie.

    Bdzie pobieraa nauki wraz z synami i crkami z tych Domw. Czua, jak na sama t myl serce podchodzi jej do garda. Co oni sobie o niej pomyl,

    o pierwszej od stuleci Kyraliance spoza Domw, ktra wkracza w ich wiat? Mog przecie by tego samego zdania, co Fergun - mag, ktry p roku wczeniej usiowa zapobiec jej wstpieniu do Gildii. Uwaa on, e tylko dzieci pochodzce z Domw powinny uczy si magii. Posun si nawet do szantau: zamkn w lochu jej przyjaciela, Ceryego, by wplta j w swe pode plany. Uknuta przez niego intryga miaa, bowiem przekona Gildi, e Kyralianic z niszych warstw pozbawieni s wszelkich zasad i pod adnym pozorem nie mona powierzy im wiedzy magicznej.

    Knowania Ferguna zostay jednak udaremnione, a on sam przebywa teraz w odlegej twierdzy. Sonea nie sdzia, e jest to bardzo sroga kara za groenie jej przyjacielowi mierci, wtpia te, by moga ona odstraszy innych od podobnych prb.

    Mimo wszystko miaa nadziej, e niektrzy nowicjusze oka si podobni do Rothena, ktremu nie przeszkadza fakt, e kiedy mieszkaa i pracowaa w slumsach. Poza tym byli jeszcze przybywajcy do Gildii nowicjusze z innych krain, im moe atwiej bdzie zaakceptowa dziewczyn z nizin spoecznych. Vindoni to sympatyczny lud. Sonea syszaa te, e wrd anw nie ma zrnicowania na wysze i nisze klasy. Dziel si oni na plemiona, a mczyni i kobiety zyskuj status poprzez prby odwagi, sprytu i mdroci.

    Niestety, nie potrafia oceni, jakie przypadoby jej miejsce w ich spoecznoci. Podniosa wzrok na Rothena, przypominajc sobie wszystko, co dla niej zrobi, i nagle

    zalaa j lala czuoci i wdzicznoci. Niegdy na sam myl o tym, e mogaby by tak zalena od maga ogarnby j lk. Dawniej nienawidzia Gildii i po raz pierwszy bezwiednie,

  • w gniewie uya swej mocy ciskajc kamieniem wanie w maga. Pniej, kiedy magowie jej szukali, bya przekonana, e chc j zabi, poprosia, wic o pomoc Zodziei, a ci zawsze daj wysokiej ceny za swe usugi.

    Gdy jej moc wymkna si spod kontroli, magowie przekonali Zodziei do wydania jej w ich rce. Rothen by tym, ktry j schwyta, a nastpnie zacz uczy. Przekona j, e magowie - a w kadym razie wikszo z nich - nic s samolubnymi okrutnikami i potworami, jak uwaali mieszkacy slumsw.

    Po obu stronach otwartej bramy Uniwersytetu stali dwaj stranicy. Pojawiali si oni zwyczajowo tylko z okazji wizyty wanych osb w Gildii. Obaj ukonili si sztywno na widok Rothena prowadzcego Sone w stron Wielkiego Holu.

    Sonea bywaa ju wczeniej w tym miejscu, ale wci jeszcze j zachwycao. Z posadzki jakby wystrzelaj tam tysice niewiarygodnie cienkich kolumienek z materii podobnej do szka, podtrzymuj one schody pnce si z wdzikiem ku wyszym poziomom. Midzy porczami i stopniami wij si delikatne nitki biaego marmuru przypominajce gazki pncej winoroli. Sprawiaj wraenie tak kruchych, e trudno uwierzy, by mogy unie ciar czowieka - i by moe, gdyby nie wzmacniaa ich magia, byyby rzeczywicie zbyt sabe.

    Minli schody i znaleli si w krtkim korytarzyku. Za nim ujrzeli szare ciany Rady Gildii, starego budynku, ktry znajdowa si porodku wielkiego pomieszczenia znanego jako Wielki Hol. Przed wejciem do Rady Gildii stao kilka osb i na ich widok Sonei z wraenia zascho w ustach. Kobiety i mczyni odwrcili si, by powita nadchodzcych, a ich oczy rozbysy z ciekawoci, gdy ujrzeli Rothena. Magowie uprzejmie skinli gowami. Pozostali ukonili si.

    Rothen wszed do Holu i poprowadzi Sone ku jednej z niewielkich grupek. Dziewczyna zauwaya, e pomimo letnich upaw wszyscy z wyjtkiem magw byli bogato odziani. Kobiety miay na sobie wyszukane suknie, mczyni - dugie paszcze z wyszytymi na rkawach inkalami. Sonea przyjrzaa si dokadniej i wstrzymaa oddech.

    Wszystkie szwy ozdobione byy poyskujcymi czerwono, zielono i niebiesko kamieniami. Wielkie klejnoty osadzono rwnie w guzikach paszczy. Na szyjach i rkach zgromadzonych zobaczya acuchy ze szlachetnych metali, na urkawiczonych doniach - byszczce piercienie.

    Spojrzaa na paszcz jednego z mczyzn, zastanawiajc si, czy biegy w swej sztuce zodziej miaby kopot z pozbawieniem go guzikw. W slumsach posugiwano si w tym celu niewielkimi skadanymi ostrzami. Potrzebne byo tylko przypadkowe" zderzenie,

  • przeprosiny, szybka ucieczka. Poszkodowany a do powrotu do domu nie zorientowaby si nawet, e zosta obrabowany. A bransoleta tamtej damy...

    Sonea potrzsna gow, jak mam si zaprzyjani z tymi ludmi, skoro jedyne, co przychodzi mi do gowy, to atwo, z jak daliby si okra? Nie potrafia jednak powstrzyma umiechu. Umiaa oprnia kieszenie i otwiera zamki rwnie dobrze jak wszyscy jej przyjaciele z dziecistwa - moe tylko Cery by zrczniejszy od niej - i jakkolwiek ciotce Jonnie udao si przekona j, e kradzie jest czym zym, Sonea nigdy nie zapomniaa sztuczek kieszonkowcw i wamywaczy.

    Skupia uwag i zerkna ku modszym nieznajomym - kilka twarzy szybko si odwrcio. Rozbawiona, zastanawiaa si, kogo waciwie spodziewali si ujrze zasmarkan ebraczk? Zgarbion i zniszczon przez prac kobiecin? Wyfiokowan ladacznic?

    Poniewa aden z kandydatw nie odpowiedzia jej spojrzeniem, Sonea moga im si przyglda bez przeszkd.

    Tylko dwie rodziny miay typowo kyraliaskie czarne wosy i jasn cer. Jedna z matek odziana bya w zielon szat, jak nosz Uzdrowiciele. Druga trzymaa za rk chud dziewczynk wpatrujc si rozmarzonymi oczami w byszczce szko sklepienia sali.

    Trzy inne rodziny nie rozdzielay si. Niewielki wzrost i rudawe wosy wskazyway jednoznacznie na Elyczykw. Rozmawiali z sob cicho, czasem te z ich strony dobiega miech.

    Dwch ciemnoskrych Lonmarczykw czekao w milczeniu. Ojciec mia na sobie fioletow szat Alchemika, na ktrej lniy zote talizmany religii Mahga. Zarwno ojciec, jak i syn mieli gadko ogolone gowy. Jeszcze inni Lonmarczycy stali na drugim kocu sali. Syn mia nieco janiejszy kolor skry, zapewne jego matka pochodzia z innej nacji. Ojciec tego chopca rwnie by odziany w szat maga, ale by to czerwony strj Wojownika. Nie zdobia go jednak adna biuteria ani amulety.

    W pobliu korytarza przystana rodzina Vindonw. Bogato ubrany ojciec rzuca na wszystkie strony ukradkowe spojrzenia, co mogo znaczy, e czuje si nieswojo wrd zgromadzonego towarzystwa. Syn by dobrze zbudowanym modziecem, jego brzowa skra miaa niezdrw)' tawy odcie.

    Matka chopca pooya mu rk na ramieniu, a myli Sonei powdroway do ciotki Jonny i wujka Ranela - jak zwykle poczua lekkie rozczarowanie. Mimo e byli jej jedyn rodzin i wychowali j po mierci matki i odejciu ojca, za bardzo bali si Gildii, by j tu odwiedza. Kiedy poprosia, eby przyszli na Ceremonie Przyjcia, odmwili,

  • usprawiedliwiajc si tym, e nie mog zostawi swojego malutkiego synka pod opiek innych, a nie wypada przychodzi na tak wan uroczysto z paczcym dzieckiem.

    W korytarzu rozleg si odgos krokw; Sonea odwrcia si w tamt stron i dostrzega jeszcze jedn strojn rodzin kyraliask doczajc do goci. Chopiec rozejrza si wyniole po zebranych. Jego oczy spoczy na chwil na Rothenie, a nastpnie przeniosy si na Sone.

    Spojrza jej prosto w oczy, a kciki jego ust rozszerzyy si w przyjaznym umiechu. Zaskoczona Sonea umiechna si w odpowiedzi, ale w tej chwili wyraz jego twarzy przemieni si w szyderczy grymas.

    Moga zareagowa na to tylko wciekym spojrzeniem. Chopak odwrci si z pogard, ale nie tak szybko, by mg jej umkn wyraz

    dumnej satysfakcji na jego twarzy. Sonea zmruya oczy i popatrzya, jak zwrci si do innych przybyszw.

    Wygldao na to, e znal ju wczeniej drugiego Kyraliaczyka, albowiem wymienili z sob porozumiewawcze mrugnicia. Dziewczta zostay obdarzone uwodzicielskimi spojrzeniami. Chuda Kyralianka odpowiedziaa mu nieskrywan pogard, ale zatrzymaa na nim wzrok dugo po tym, jak si od niej odwrci. Pozostali zebrani zostali zaszczyceni uprzejmymi skinieniami gowy.

    Gry towarzyskie zostay przerwane przez gony i metaliczny dwik gongu. Gowy wszystkich zebranych zwrciy si ku Radzie Gildii. Nastpia duga chwila penej napicia ciszy, po czym powietrze wypenio si podnieconymi szeptami - wielkie drzwi zaczy si otwiera. W miar jak szpara si powikszaa, z sali wydostawaa si znajoma zotawa powiata. To wiato daway tysice malekich magicznych kul unoszcych si kilka stp pod sklepieniem. Wchodzcych powita ciepy zapach drewna i politury.

    Sonea usyszaa westchnienia - wikszo goci z zachwytem przygldaa si sali. Umiechna si na myl, e inni gocie, w tym wielu dorosych, nigdy wczeniej nie widzieli Rady Gildii. Tylko magowie i ci rodzice, ktrzy byli ju na ceremoniach swoich starszych dzieci, mieli okazj by w rodku. No i ona.

    Spochmurniaa nieco, przypomniawszy sobie poprzedni wizyt, Wielki Mistrz przyprowadzi wtedy do Rady Gildii Cery'ego, koczc w ten sposb wadz Ferguna nad ni. Tego dnia spenia si te cz wielkiego marzenia Cery'ego, jej przyjaciel przyrzek sobie, bowiem, e odwiedzi wszystkie wielkie gmachy miasta przynajmniej raz w yciu. W jego oczach fakt, e by ulicznikiem ze slumsw, dodawa tylko uroku temu wyzwaniu.

  • Niemniej Cery nie by ju tym dnym przygd chopcem, z ktrym wczya si w dziecistwie, ani te sprytnym modziecem, ktry tak dugo pomaga jej wymyka si tropicym j magom. Teraz, kiedy odwiedza j w Gildii albo ona jego w slumsach, wydawa si starszy i mniej beztroski. Kiedy pytaa, co aktualnie robi albo czy nadal pracuje dla Zodziei, umiecha si obuzersko i zmienia temat.

    Sprawia przy tym wraenie zadowolonego. A jeli istotnie pracowa dla Zodziei, to moe lepiej, eby nic wiedziaa o jego poczynaniach.

    W drzwiach Rady Gildii pojawia si tymczasem posta odziana w szat. Sonea rozpoznaa Mistrza Osena, asystenta Administratora. Mag podnis rk i odchrzkn.

    - Gildia wita was wszystkich - powiedzia. - Zaraz zacznie si Ceremonia Przyjcia. Prosz wstpujcych na Uniwersytet o ustawienie si w szeregu. Wejdziecie jako pierwsi, a rodzice wejd za wami i zajm miejsca na dole sali.

    Kiedy inni kandydaci pospieszyli do przodu, Sonea poczua czyj rk na ramieniu. Odwrcia si i spojrzaa w oczy Rothenowi.

    - Nie przejmuj si. To si za chwil skoczy zapewni j Umiechna si do niego. - Nie przejmuj si, Rothenie. - Ha! - Popchn j lekko do przodu. - A zatem id. Nie pozwl, eby na ciebie

    czekali.

    Przed drzwiami zgromadzi si niewielki tum. Mistrz Osen zacisn usta. - Ustawcie si w rzdzie. Kiedy kandydaci wreszcie usuchali, Mistrz Osen zerkn ku Sonei. Przez jego twarz

    przemkn cie umiechu, a Sonea skina ku niemu gow. Wsuna si do kolejki za ostatnim chopcem. I w tej samej chwili do jej uszu dobieg cichy syk z lewej strony.

    - Przynajmniej zna swoje miejsce - mrukn jaki gos. Sonea przechylia lekko gow i zobaczya ktem oka dwie stojce obok niej

    Kyralianki.

    - To ta dziewczyna ze slumsw, tak? - Tak - odpowiedziaa pierwsza z kobiet. - Kazaam Binie trzyma si od niej z daleka.

    Nie chc, eby moja creczka podapaa jakie okropne zwyczaje... nie mwic ju o chorobach.

    Sonea musiaa przej do przodu, nie usyszaa, wic odpowiedzi drugiej kobiety. Przycisna do do piersi, stwierdzajc ze zdumieniem, e serce bije jej szybko. Przyzwyczajaj si, powiedziaa do siebie, tak bdzie czsto. Z trudem powstrzymaa si od

  • spojrzenia za siebie, na Rothena, wyprostowaa si i wesza za pozostaymi kandydatami do dugiej nawy porodku sali.

    Kiedy przeszli przez drzwi, znaleli si pomidzy wysokimi cianami Rady Gildii. Wprawdzie miejsca po obu stronach sali nie byy zajte nawet w poowie, ale przybyli wszyscy magowie mieszkajcy w Gildii i w miecie. Spojrzawszy w lewo, Sonea napotkaa nieprzyjazny wzrok starszawego maga. Skrzywi pomarszczon twarz i pomiennie si w ni wpatrywa.

    Sonea spucia oczy i poczua, e na jej policzki wypywa rumieniec. Uwiadomia sobie ze zoci, e dr jej rce. Nie moe sobie pozwoli na rozdygotanie z powodu spojrzenia jakiego starca! Zmusia si, zatem do przybrania zamylonego i spokojnego wyrazu twarzy, po czym powioda wzrokiem po pozostaych twarzach...

    ...i omal si nie potkna, czujc, jak traci grunt pod stopami. Miaa wraenie, e wszyscy zebrani magowie patrz tylko na ni. Przekna lin i

    wlepia wzrok w plecy idcego przed ni chopca. Kiedy wszyscy kandydaci znaleli si ju w sali, Osen skierowa pierwszego na lewo,

    drugiego na prawo - i tak dalej, a stanli w jednym szeregu w poprzek sali. Sonei przypado w udziale miejsce w samym rodku, twarz w twarz z Mistrzem Osenem. On za stal niewzruszony, przygldajc si temu, co dziao si za ni. Sonea syszaa szelest szat i pobrzkiwanie biuterii, odgada, wic, e to rodzice sadowi si na krzesach za nimi. Kiedy w sali zapada cisza, Osen odwrci si i skoni starszynie zajmujcej pitrowe stale przed nimi.

    - Przedstawiam letni nabr studentw Uniwersytetu. - Robi si znacznie ciekawiej, kiedy jest tam kto, kogo si zna - oznajmi Dannyl, gdy Rothen zaj miejsce koo niego. Rothen odwrci si do przyjaciela. - Przecie w zeszym roku wrd kandydatw by twj siostrzeniec. Dannyl wzruszy ramionami.

    - Ledwie go kojarz. Sone znam za to cakiem niele. Rothen poczu zadowolenie i zwrci si na powrt ku przodowi sali. Dannyl potrafi by czarujcy, jeli tylko chcia, ale nie zaprzyjania si atwo. Gwnie ze wzgldu na pewien wypadek, ktry zdarzy si kilka lat temu, za czasw jego nowicjatu. Oskarony o niewaciwe" zainteresowanie starszym chopakiem, Dannyl by wystawiony na kliwe uwagi zarwno ze strony innych studentw, jak i magw. Rothen by przekonany, e wanie,

  • dlatego, i wwczas wymiewano si z niego i wytykano go palcami, teraz nieatwo zawiera przyjanie. Prawd mwic, przez cae lata Rothen by jego jedynym przyjacielem. Jako nauczyciel widzia w Dannylu jednego z najbardziej obiecujcych studentw. Kiedy za dostrzeg fatalne skutki, jakie na jego postpy w nauce wywieray zoliwe plotki, postanowi wzi chopaka pod swoj opiek. Nieco zachty i ogrom cierpliwoci sprawiy, e bystry umys Dannyla przenis swoj uwag z mciwych pogosek i szykan z powrotem na magi i wiedz. Cz magw wyraaa wwczas wtpliwoci, czy uda si wyprowadzi Dannyla na prost". Rothen umiechn si na to wspomnienie. Nie tylko udao mu si, Dannyl zosta wanie mianowany Drugim Ambasadorem Gildii w Elyne. Spogldajc teraz na Sone, Rothen zastanawia si, czy ona rwnie da mu kiedy podobny powd do dumy.

    Dannyl nachyli si do niego. - To jeszcze dzieci w porwnaniu z Sone, nieprawda? Rothen spojrza na pozostaych chopcw i dziewczta i wzruszy ramionami. - Nie wiem, ile dokadnie maj lat, ale redni wiek przyjmowanych kandydatw to

    pitnacie lat. Ona ma prawie siedemnacie. Ta rnica wieku nie powinna stwarza problemw.

    - Obawiam si, e stworzy - mrukn Dannyl. - Ale moe wyniknie z tego jaka korzy dla niej.

    Na najniszym poziomie sali Mistrz Osen przesuwa si powoli wzdu rzdu kandydatw, wyczytujc ich imiona i tytuy zgodnie ze zwyczajami panujcymi w krajach, z ktrych pochodzili.

    - Alend z rodu Genard - oznajmi Osen i przeszed dwa kroki dalej. - Kano z rodziny Terno z Gildii Szkutnikw. - Kolejny krok. - Sonea - Osen urwa, po czym przeszed dalej. Kiedy wybrzmiao nastpne imi, Rothen poczu ukucie litoci. Brak tytuu czy przynalenoci do Domu czyni z Sonei wyrzutka i zostao to publicznie oznajmione. Nic jednak nie mona byo na to poradzi. - Regin z rodu Winar, Domu Paren - zakoczy Osen, gdy zatrzyma si przy ostatnim z chopcw.

    - To bratanek Garrela, prawda? - spyta Dannyl. - Owszem. - Syszaem, e jego rodzice chcieli, eby doczy do zimowej klasy trzy miesice po

    rozpoczciu semestru.

    - Dziwne. Dlaczego?

  • - Nie mam pojcia. - Dannyl wzruszy ramionami. - Nie udao mi si tego dociec. - Czyby znowu szpiegowa? - Ja nie szpieguj, Rothenie. Tylko sucham. Rothen pokiwa gow. Mg powstrzyma nowicjusza Dannyla od zoliwych

    dowcipw, ale maga Dannyla nie zdoa zniechci do zbierania plotek. - Nie wiem, jak sobie poradz po twoim wyjedzie. Kto bdzie mi donosi o

    wszystkich drobnych intrygach w Gildii? - Po prostu bdziesz musia bardziej zwraca uwag na to, co si dzieje wok ciebie -

    odparowa Dannyl. - Zastanawiaem si, czy Starsi nie wysyaj ci z miasta po to wanie, eby ukrci

    ten twj nasuch". Dannyl umiechn si szeroko.

    - Och, ale najlepszym sposobem na zdobycie informacji o tym, co dzieje si w Kyralii, jest spdzenie paru dni na podsuchiwaniu plotek w Elyne.

    Odgos krokw skupi ich uwag z powrotem na tym, co dziao si w sali. Rektor Uniwersytetu Jerrik opuci swe miejsce wrd starszyzny i schodzi wanie po stopniach.

    Zatrzyma si na rodku sali i przebieg wzrokiem po kandydatach. Jego twarz wykrzywia jak zwykle grymas lekkiego niezadowolenia.

    - Dzi kady z was czyni pierwszy krok na drodze do zostania magiem Kyraliaskiej Gildii - zacz przemow powanym tonem. - Jako nowicjusze bdziecie musieli przestrzega regulaminu Uniwersytetu. Na mocy Przymierza regulamin ten jest uznawany przez wszystkich wadcw, a wszyscy magowie maja pilnowa jego przestrzegania. Nawet, jeli nie ukoczycie studiw, regulamin wci bdzie was obowizywa - urwa, przygldajc si uwanie kandydatom. - Aby wstpi do Gildii, musicie zoy przysig, ktra skada si z czterech czci. Po pierwsze, musicie przysic, e nie skrzywdzicie adnego czowieka, chyba, e bdzie tego wymaga bezpieczestwo Przymierza. Dotyczy to wszystkich mczyzn i kobiet nalecych do kadej klasy spoecznej, niezalenie od ich pozycji, statusu prawnego czy wieku. Wszelkie wendety, motywowane powodami politycznymi lub osobistymi, kocz si tu i teraz. Po drugie, musicie przysic, e bdziecie przestrzega regulaminu Gildii. Jeli go jeszcze nie znacie, waszym pierwszym zadaniem jest opanowanie jego przepisw. Niewiedza nie bdzie usprawiedliwieniem. Po trzecie, musicie przysic, e bdziecie sucha rozkazw kadego maga, chyba, e wypenienie polecenia wymagaoby zamania prawa. Oznacza to, e zasad t traktujemy z pewn doz elastycznoci. Nie jestecie zobowizani do czynienia tego, co w waszym odczuciu byoby niemoralne, lub te

  • pozostawao w sprzecznoci z religi czy tradycj, w ktrej zostalicie wychowani. Nie sdcie jednak, e do was naley decyzja o tym, co zostanie potraktowane z wyrozumiaoci, a co nie. W tego rodzaju sytuacjach musicie przedstawi spraw mnie, a ja postaram si, by zostaa odpowiednio zaatwiona. Na koniec, musicie przysic, e nie posuycie si magi bez polecenia maga. Zasada ta ma na celu wasze bezpieczestwo. Nie wolno wam uywa adnej magii bez opieki, chyba, e otrzymacie na to zgod nauczyciela lub opiekuna.

    Jerrik przerwa, a w ciszy, ktra teraz zapada, nie byo sycha nawet szurania nogami czy szelestu szat. Rektor unis krzaczaste brwi i wyprostowa si.

    - Jak nakazuje tradycja, kady mag Gildii moe ubiega si o opiek nad nowicjuszem lub nowicjuszk, aby wspomaga ich edukacje na Uniwersytecie. - Jerrik zwrci si teraz do rzdw nad sob: - Wielki Mistrzu Akkarinie, czy dasz opieki nad ktrym z kandydatw?

    - Nie - odpowiedzia chodny, gboki gos. Podczas gdy Rektor zadawa to pytanie kolejno wszystkim Starszym Magom, Rothen

    przyjrza si odzianemu na czarno przywdcy Gildii. Podobnie jak wikszo Kyralian Akkarin by wysoki i szczupy, a pocige rysy jego twarzy dodatkowo podkrelao starowieckie uczesanie, zgodnie z dawnym zwyczajem nosi dugie wosy zwizane na karku.

    Wyraz twarzy Akkarina by nieobecny, jak zwykle podczas tego rodzaju uroczystoci. Wielki Mistrz nigdy nie okazywa zainteresowania nauczaniem lub prowadzeniem nowicjusza, a wikszo rodzin stracia ju nadziej, e przywdca Gildii mgby zaj si edukacj ich syna czy crki.

    Mimo e Akkarin by mody jak na Wielkiego Mistrza, jego osobowo budzia szacunek nawet wrd najbardziej konserwatywnych i wpywowych magw. By zdolny i inteligentny, posiada rozleg wiedz, ale wielkie powaanie wrd innych zyska dziki swej potnej mocy magicznej.

    Niektrzy oceniali, e jego moliwoci s tak ogromne, e sam mgby si mierzy z ca Gildi.

    Niemniej za spraw Sonei Rothen by jednym z dwch magw, ktrzy znali prawdziwe rdo niezwykej potgi Wielkiego Mistrza.

    Zanim Zodzieje wydali j poszukujcym, pewnej nocy Sonea i jej przyjaciel-zodziejaszek. Cery, odwiedzili Gildi. Przyszli tu w nadziei, e Sonea moe nauczy si kontrolowa swoj moc, podgldajc magw. Przy okazji dziewczyna staa si mimowolnym wiadkiem dziwnego rytuau odprawianego przez Wielkiego Mistrza. Nie zrozumiaa wtedy tego, co zobaczya, ale kiedy podczas Przesuchania w sprawie opieki nad ni Administrator

  • Lorlen testowa prawdziwo jej zezna, by potwierdzi wystpki Ferguna, ujrza w jej mylach wspomnienie tamtej nocy i rozpozna rytua.

    Wielki Mistrz Akkarin, przywdca Gildii, uprawia czarn magi. Zwykli magowie nie wiedzieli na temat ciemnych sztuk niczego poza tym, e s

    zakazane. Starszyzna potrafia rozpozna jej rytuay. Sama, bowiem wiedza o tym, jak je odprawia, bya uwaana za zbrodni. Z tego, co Lorlen przekaza Sonei, Rothen dowiedzia si, e czarna magia pozwala magowi zwikszy swoj moc przez czerpanie siy innych ludzi. Kiedy ofiara zostaa pozbawiona caej mocy, umieraa.

    Rothen nawet nie prbowa zgadywa, jak poczu si Administrator na wie, e jego najbliszy przyjaciel nie tylko nauczy si czarnej magii, ale rwnie posugiwa si ni. Musiao to by straszne przeycie. Niemniej w tej samej chwili Lorlen uwiadomi sobie, e nie moe ujawni poczyna Akkarina, nie naraajc caej Gildii i miasta. Jeli Wielki Mistrz postanowiby walczy, mgby bez trudu wygra, a kade zabjstwo czynioby go silniejszym. Lorlen, Sonea i Rothen byli, zatem zmuszeni zachowa na razie ten sekret dla siebie. Rothen zastanawia si, jak ciko musi by Lorlenowi udawa przyja, wiedzc, do czego zdolny jest Akkarin.

    Pomimo tego odkrycia Sonea zdecydowaa si wstpi do Gildii. Z pocztku zdumiao to Rothena, ale wkrtce zrozumia: obawiaa si, e jeli jej moc zostanie zablokowana - prawo nakazywao uniemoliwia posugiwanie si magi osobom, ktre nie zamierzay wstpowa do Gildii - ona sama stanie si doskonaym rdem mocy dla Wielkiego Mistrza. Obdarzona potn magi, ale niezdolna do uycia jej w swojej obronie. Rothen wzdrygn si. Jej mier w dziwacznych okolicznociach nie uszaby uwagi Gildii.

    Decyzja Sonei bya jednak bardzo odwana, zwaywszy na fakt, co kryo si w samym sercu Gildii. Rothen poczu przypyw dumy i czuoci, patrzc na ni, stojc wrd synw i crek najbogatszych rodw Krain Sprzymierzonych. Przez ostatnie sze miesicy przywyk myle o niej bardziej jak o crce ni uczennicy.

    - Czy ktokolwiek z magw da opieki nad ktrym z kandydatw? Rothen podskoczy. Nadszed czas, kiedy musi wygosi sw prob. Otworzy ju

    usta, ale nie zdy nic powiedzie, kto inny wyrecytowa rytualn formu: - Ja dokonaem wyboru, Rektorze. Gos dobiega z drugiej strony sali. Wszyscy kandydaci odwrcili gowy, by zobaczy,

    kto si podniesie z miejsca. - Mistrzu Yarrinie - skin gow Jerrik. - Ktrego z kandydatw pragniesz wzi pod

    swoj opiek?

  • - Gennyla z rodu Randa, Domu Saril, Wielkiego Klanu Alaraya. Midzy magami rozszed si cichy pomruk. Rothen spojrza przed siebie: ojciec

    chopca, Mistrz Tayk wyprostowa si na krzele.

    Jerrik zaczeka, a gwar ucichnie, po czym skoni wyczekujco gow w kierunku Rothena.

    - Czy kto inny spord magw pragnie uzyska prawo opieki nad ktrym z kandydatw?

    Rothen wsta.

    - Ja dokonaem wyboru. Rektorze. Sonea podniosa na niego wzrok; zaciskaa mocno usta, by powstrzyma cisncy si

    na nie umiech.

    - Mistrzu Rothenie - odpowiedzia Jerrik. - Ktrego z kandydatw pragniesz wzi pod swoj opiek?

    - Pragn zosta mentorem Sonei. Tym razem nie pojawi si aden szum, a Jerrik skin tylko gow na znak zgody.

    Rothen ponownie usiad. - Dokonao si - szepn Dannyl. - To bya twoja ostatnia szansa. Teraz ju si z tego

    nie wyplczesz. Nie uwolnisz si od niej przez najblisze pi lat. - Cicho - odburkn Rothen, - Czy kto inny spord magw pragnie uzyska prawo opieki nad ktrym z

    kandydatw? - powtrzy Jerrik. - Ja dokonaem wyboru. Rektorze. Ten gos rozleg si po lewej stronie Rothena. Towarzyszyo mu trzeszczenie krzese:

    zgromadzeni obracali si, by zobaczy, kto wypowiedzia te sowa. Sala rozbrzmiaa podnieconymi szeptami, kiedy powsta Mistrz Garrel.

    - Mistrzu Garrelu - tym razem w gosie Jerrika dao si usysze zdziwienie. - Ktrego z kandydatw pragniesz wzi pod swoj opiek?

    - Regina z rodu Winar, Domu Paren. Szum gosw zmieni si w zbiorowe westchnienie zrozumienia. Rothen spojrza w kierunku kandydatw i dostrzeg umiech na twarzy chopca

    stojcego na samym kocu. Gwar rozmw i haas przesuwanych krzese nie ucich, dopki Jerrik nie unis rk, proszc o cisz.

  • - Na twoim miejscu miabym na oku tych dwch nowicjuszy i ich opiekunw - mrukn Dannyl. - Zazwyczaj nikt nie podejmuje si opieki nad uczniem pierwszego roku. Robi to zapewne tylko po to, eby Sonea nie czua si waniejsza od swoich kolegw.

    - Albo te zapocztkowaem now mod - rozemia si Rothen. - Garrel mg dostrzec potencja w swoim bratanku. To tumaczyoby, dlaczego rodzice Regina chcieli, by zacz nauk wczeniej.

    - Czy kto jeszcze zgasza ch objcia kandydata opiek? - spyta Jerrik. Kiedy nikt wicej si nie odezwa. Rektor opuci rce. - Prosz o wystpienie wszystkich magw, ktrzy zostaj mentorami.

    Rothen wsta i zbliy si do schodw, po czym zszed na d. Doczy do stojcych u boku Rektora Jerrika Mistrza Garrela i Mistrza Yarrina, w tym czasie mody nowicjusz, zarumieniony z ekscytacji, e przypada mu wana rola podczas ceremonii, wystpi naprzd, trzymajc na rkach stos brzowo-czerwonego materiau. Kady z trzech magw wzi od niego jedno zawinitko.

    - Niech wystpi Gennyl - rozkaza Jerrik.

    Jeden z Lonmarczykw podbieg do przodu i ukoni si. Wpatrywa si szeroko otwartymi oczami w Mistrza Jerrika, a gos dra mu lekko podczas powtarzania Przysigi Nowicjuszy.

    Mistrz Yarrin poda chopcu jego szat i mentor wraz ze swym podopiecznym odsunli si na bok. Mistrz Jerrik zwrci si ponownie do kandydatw:

    - Niech wystpi Sonea.

    Podesza do Rektora sztywnym krokiem. Mimo e bya blada, skonia si z wdzikiem i wypowiedziaa przysig jasnym, niewzruszonym gosem. Rothen wycign ku niej rce, podajc jej szat.

    - Niniejszym przejmuje nad tob opiek, Soneo. Twoje postpy w nauce bd moj troska i zadaniem, dopki nie ukoczysz Uniwersytetu.

    - Bd ci posuszna. Mistrzu Rothenie. - Niech ta umowa bdzie poytkiem dla was obojga - zakoczy Jerrik. Po tych sowach stanli obok Mistrza Yarrina i Gennyla, a tymczasem Jerrik wezwa

    wci umiechajcego si modzieca z samego koca szeregu. - Niech wystpi Regin.

    Chopak zbliy si bez wahania do Jerrika, lecz jego ukon by pospieszny i niezbyt niski. Kiedy caa trjka wypowiadaa rytualne formuy. Rothen spoglda na stojc u jego boku Sone i zastanawia si, co ona sobie teraz myli.

  • Wanie zostaa czonkini Gildii, a to nie byle, co. Spogldaa na chopca stojcego po jej prawej stronie, wic wzrok Rothena

    powdrowa za jej spojrzeniem. Gennyl sta wyprostowany i zaczerwieniony. Duma omal go nie rozsadzi, pomyla Rothen. Opieka mentora, zwaszcza tak wczenie, bya oznak szczeglnych zdolnoci kandydata.

    Niewielu jednak zapewne tak mylao o Sonei. Rothen podejrzewa, e wikszo magw uznaa, i postanowi zosta jej mentorem tylko po to, eby przypomnie innym, jak wan rol odegra w jej pochwyceniu. Nie daliby mu wiary, gdyby im opowiedzia o jej mocy i talencie. Ale wkrtce sami si przekonaj - ta myl bardzo go cieszya.

    Kiedy Regin i Mistrz Garrel wypowiedzieli rytualne formuy, stanli na lewo od Rothena. Chopak nie spuszcza wzroku z Sonei, a w jego oczach wida byo chodn kalkulacj.

    Ona albo tego nie zauwaaa, albo postanowia nie zwraca uwagi. Przygldaa si natomiast z uwag, jak Jerrik wywoywa kolejnych kandydatw do powtarzania sw przysigi. Kady otrzymywa szaty i ustawia si w rzdzie za mentorami i ich nowicjuszami.

    Kiedy doczyli do nich ostatni kandydaci, Mistrz Jerrik zwrci si ponownie do wszystkich nowo przyjtych:

    - Zostalicie wanie nowicjuszami w Gildii Magw - oznajmi. - Niech nadchodzce lata bd dla was pomylne.

    Nowicjusze ukonili si. Mistrz Jerrik odpowiedzia skinieniem gowy, po czym odszed na bok.

    - Pozdrawiam naszych nowych studentw i ycz im lat penych sukcesw. - Sonea niemal podskoczya, gdy tu za ni rozleg si gos Lorlena. - Ceremoni Przyjcia uznaj niniejszym za zakoczon.

    Rada Gildii znw rozbrzmiaa echem gosw. Szeregi mczyzn i kobiet zakoysay si, jakby uderzy w nie mocny wiatr. Wszyscy powstali z miejsc i schodzili na d, wypeniajc sal stukotem butw. Kiedy nowo przyjci studenci zorientowali si, e formalnoci si skoczyy, rozbiegli si we wszystkich kierunkach. Niektrzy podchodzili do rodzicw, inni ogldali trzymane w rkach zawinitka, lub te rozgldali si, zaskoczeni nagym poruszeniem. Wielkie drzwi na kocu sali zaczy si powoli otwiera.

    Sonea podniosa wzrok na Rothena. - A wic stao si. Jestem nowicjuszk. Umiechn si do niej. - Cieszysz si, e ju po wszystkim?

  • Wzruszya ramionami.

    - Mam wraenie, e to dopiero pocztek. - Spojrzaa nad jego ramionami. - A oto i twj cie.

    Rothen odwrci si. Wanie wielkimi krokami zblia si ku nim Dannyl. - Witaj w Gildii, Soneo. - Dzikuj, Ambasadorze Dannylu - odpowiedziaa, schylajc gow. Dannyl rozemia si.

    - Jeszcze nie, Soneo. Jeszcze nie. Rothen poczu, e idzie ku nim kto jeszcze. Odwrci si i zobaczy, e tu obok nich zatrzyma si Rektor.

    - Mistrzu Rothenie - powiedzia Jerrik, umiechajc si lekko do kaniajcej mu si Sonei.

    - Tak? - powiedzia Rothen. - Czy Sonea przeprowadzi si do Domu Nowicjuszy? Nigdy wczeniej nie przyszo mi

    do gowy zapyta ci o to. Rothen pokrci przeczco gow.

    - Sonea zamieszka ze mn. W moim mieszkaniu jest do miejsca dla niej. Jerrik unis brwi. - Rozumiem. Powiadomi Mistrza Ahrinda. Panowie wybacz. Rothen obserwowa, jak starszy mczyzna podchodzi do chudego maga o

    zapadnitych policzkach. Mistrz Ahrind zmarszczy brwi i zerkn w stron Sonei, przez cay czas suchajc Jerrika.

    - Co teraz? - odezwaa si Sonea. Rothen wskaza na trzymane przez ni zawinitko.

    - Przekonamy si czy szaty dobrze le. - Zwrci si do Dannyla: - Myl te, e nie miabym nic przeciwko maej uroczystoci. Przyjdziesz? Dannyl odpowiedzia umiechem. - Jake mgbym nie przyj.

  • ROZDZIA 2

    PIERWSZY DZIE ZAJ

    Podchodzc do powozu Dannyl czu ciepe promienie soca na plecach. Za pomoc odrobiny magii pooy pierwszy z kufrw na dachu. Kiedy drugi posusznie zaj miejsce obok pierwszego. Dannyl westchn i pokrci gow.

    - Myl, e jeszcze poauj tej iloci bagau - mrukn pod nosem. - Cigle jednak przypominaj mi si rzeczy, ktre chciabym zapakowa.

    - W Capii bdziesz mg kupi wszystko, czego bdziesz potrzebowa - uspokoi go Rothen. - Lorlen na pewno wyznaczy ci pokan diet.

    - Tak, to byo przyjemne zaskoczenie - umiechn si promiennie Dannyl. - Moe i masz racj, co do powodw odesania mnie tak daleko.

    Rothen unis brwi. - On chyba wie, e aby przesta pakowa si w kopoty, potrzeba znacznie wicej, ni

    tylko wysa ci za granic.

    - Och, ale bdzie mi brakowao rozwizywania wszystkich twoich problemw, przyjacielu. - Kiedy wonica otworzy przed nim drzwiczki powozu, Dannyl odwrci si, by spojrze na starszego maga. - Odwieziesz mnie do Przystani?

    Rothen zaprzeczy ruchem gowy

    - Lekcje zaczynaj si za nieca godzin. - Dla ciebie i dla Sonei. - Pokiwa gow Dannyl. - A zatem najwyszy czas

    powiedzie do widzenia. Przez chwil patrzyli sobie powanie w oczy, po czym Rothen serdecznie poklepa Dannyla po ramieniu. - Uwaaj na siebie. I nie wypadnij za burt. Dannyl rozemia si i odwzajemni uciskiem. - Ty te si trzymaj, przyjacielu. Nie pozwl, eby ta twoja nowicjuszka ci

    zamczya. Pojawi si za jaki rok, by sprawdzi twoje postpy. - Stary druhu, a niech ci! - Rothen popchn Dannyla w kierunku powozu.

  • Modszy mag wsiad i spojrza za siebie raz jeszcze, by zobaczy zamylon twarz przyjaciela.

    - Nigdy nie sdziem, e bd ci oglda w tak powanej i zaszczytnej roli, Dannylu. Wydawae si bardzo zadowolony ze swojego ycia tutaj i odkd ukoczye Uniwersytet, ledwie wychylae nos poza bramy miasta.

    Dannyl wzruszy ramionami.

    - Sdz, e czekaem na odpowiedni powd. Rothen wyda jaki nieokrelony pomruk. - garz. Po prostu jeste leniwy. Mam nadziej, e Pierwszy Ambasador wie o tym,

    inaczej czeka go paskudna niespodzianka. - Wkrtce si przekona - rozradowa si Dannyl. - Zapewne. - Rothen odsun si od powozu, umiechajc si do przyjaciela. -

    Szerokiej drogi! Dannyl skin mu gow.

    - Do zobaczenia. Zastuka w dach powozu, a ten natychmiast ruszy, uwoc go w dal. Dannyl przesiad

    si na drug stron i odsun zason z okna: Rothen nadal sta w tym samym miejscu i obserwowa oddalajcy si powz, dopki ten nic znik za bram Gildii.

    Dannyl z westchnieniem rozpar si na mikkim siedzeniu. Cieszy si ze swego upragnionego wyjazdu, cho wiedzia, e bdzie tskni za przyjacimi i znajomymi miejscami. Rothen bdzie mia towarzyszy: Sone, a take Yaldina i Ezrille zaprzyjanione starsze maestwo, podczas gdy on znajdzie si wrd samych nieznajomych. Nie mg si doczeka objcia nowych obowizkw, ale jednoczenie nieco lka si ogromu pracy i odpowiedzialnoci, z ktrymi mia si zmierzy. Niemniej od czasu poszukiwa Sonei, kiedy to prowadzi negocjacje ze znalezionym przez siebie Zodziejem, zaczo mu si nudzi atwe i w duej mierze samotne ycie naukowe w Gildii.

    Nie zdawa sobie z tego sprawy, dopki nie powiedziano mu, e rozwaa si jego kandydatur na stanowisko Drugiego Ambasadora. Kiedy wic Dannyl zosta wezwany do gabinetu Administratora, potrafi wyrecytowa imiona i stanowiska wszystkich mczyzn i kobiet na dworze w Elyne, a nawet zna - ku rozbawieniu Lorena - sporo skandalizujcych opowieci.

    Daleko w Wewntrznym Krgu powz skrci w alej, ktra obiegaa mury Paacu. Z tej perspektywy wielkie paacowe wiee byy sabo widoczne, tote Dannyl przesiad si na drugie siedzenie, by poprzyglda si okazale zdobionym siedzibom bogatych i potnych.

  • Na jednym z rogw ulicy budowano nowy dom. Mag pamita star, niszczejc budowl, ktra niegdy staa w tym miejscu - zabytek z czasw przed wynalezieniem magicznie wspomaganej architektury.

    Wykorzystanie magii do wzmacniania kamienia i metalu pozwolio wznosi niewiarygodne gmachy, ktre zaprzeczay dotychczasowym prawom konstrukcyjnym. Zanim powz min plac budowy, Dannyl zdy dostrzec sylwetki dwch magw stojcych w pobliu stawianej budowli; jeden z nich trzyma w rkach ogromne karty z planami. Powz skrci ponownie, mijajc kolejne wspaniae domy, po czym zwolni i przetoczy si przez Wewntrzn Bram do Zachodniej Dzielnicy. Stranicy ledwie zwrcili na niego uwag - wystarczy im znak Gildii wymalowany z boku pojazdu. Droga przez Zachodni Dzielnic nadal wioda pomidzy wielkimi i bogatymi domami, mniej jednak ozdobnymi ni w Wewntrznym Krgu. Wikszo z nich naleaa do kupcw i rzemielnikw, ktrzy woleli mieszka w tej czci miasta, jako e bya pooona najbliej Przystani i Targu.

    Kiedy minli Bram Zachodni, wjechali w labirynt kramw i bud. Na ulicach toczyli si przedstawiciele wszelkich nacji i klas. Handlarze zachwalali towary i ceny, starajc si przekrzycze oglny gwar gosw ludzi i zwierzt, gwizdw i dzwonkw. Mimo e droga wci bya szeroka, powozy z trudem przeciskay si przez tum sprzedawcw i kupujcych, ulicznych grajkw, akrobatw i ebrakw stoczonych po jej obu stronach.

    W powietrzu wisiaa cika mieszanina zapachw. Sodkawa wo zgniecionych owocw mieszaa si ze smrodem gnijcych warzyw. Kiedy obok powozu przeszli dwaj mczyni nioscy kad z oleistym niebieskawym pynem, zapach mat z sitowia zosta nagle wyparty przez cierpki duszcy odr czego obrzydliwego. W kocu do nozdrzy Dannyla dotar sonawy powiew znad morza i lekko gryzcy zapach rzecznego muu, to nieco poprawio mu nastrj. Powz skrci za rg i oczom maga ukazaa si Przysta. Rozciga si przed nim las masztw i lin, dzielc niebo na bkitne wstgi. Po obu stronach drogi przeleway si istne rzeki ludzi. Potnie zbudowani tragarze i zaoganci statkw dwigali na plecach skrzynie, kosze i worki. Opodal przetaczay si wozy wszelkich rozmiarw, cignite przez najrozmaitszej maci zwierzta. Pokrzykiwanie sprzedawcw zostao zastpione przez rozbrzmiewajce gromko rozkazy oraz wycie i beczenie zwierzt.

    Powz jecha dalej, wiozc Dannyla obok coraz wikszych statkw, a dotarli do rzdu potnych okrtw handlowych zacumowanych przy dugim nabrzeu. Tam powz zwolni i zatrzyma si, koyszc si na resorach.

    Drzwiczki otwary si i wonica skoni si z szacunkiem.

    - Dojechalimy na miejsce, panie.

  • Dannyl przesun si na siedzeniu i wysiad. Par krokw od nich sta smagy mczyzna o biaych wosach i ogorzaej twarzy i ramionach. Za nim toczyo si kilku potnie zbudowanych modziecw.

    - Jestecie, panie. Mistrzem Dannylem? - zapyta starszy mczyzna, kaniajc si sztywno.

    - Tak. A ty...?

    - Zarzdca nabrzea - odpowiedzia i skin gow w kierunku powozu. - To wasze? Dannyl odgad, e chodzi o kufry. - Tak.

    - Zdejmiemy je. - Nie trzeba, poradz sobie. - Dannyl odwrci si i skon - centrowa sw wol. Kiedy

    oba kufry spyny ku ziemi, dwch chopakw podskoczyo ku nim, najwyraniej byli przyzwyczajeni do posugiwania si magi w takich przypadkach.

    Ruszyli nabrzeem, a za nimi pospieszyli pozostali. - Szsty statek, panie - powiedzia zarzdca nabrzea, kiedy powz odjecha. Dannyl skoni nieco gow.

    - Dzikuj. - odpowiedzia. Gdy wszed na pomost, usysza guche echo swoich krokw. Spojrza w d i dostrzeg byski wody w szparach midzy deskami. Poda za

    tragarzami, omijajc gr skrzy wnoszonych wanie na jeden ze statkw, a nastpnie czekajcy zaadunku na inny frachtowiec stos czego, co wygldao jak starannie opakowane dywany. Wszdzie wida byo marynarzy: biegali po rampach z adunkiem na ramionach, zabawiali si na pokadach gr w koci lub wczyli si, wydajc innym rozkazy.

    Spord tej wrzawy Dannyl wyapywa bardziej subtelne odgosy Przystani - nieustanne trzeszczenie pokadw i lin oraz plusk wody rozpryskujcej si na kadubach i pomocie. Zacz zauwaa detale: ozdoby masztw i agli, imiona statkw wymalowane na kadubach i kabinach, wod wylewajc si z otworu w burcie statku. Ten ostatni szczeg zaniepokoi go. Woda przecie powinna znajdowa si na zewntrz statku, nieprawda?

    Tragarze dotarli do szstego okrtu i wbiegli na wsk ramp. Dannyl spojrza w gr, dostrzeg tam przygldajcych mu si z pokadu dwch mczyzn. Ostronie wkroczy na ramp, po czym ruszy nieco pewniej, stwierdziwszy, e cho deski uginaj si pod jego stopami, jest bardziej stabilna, ni si wydaje. Gdy wszed na pokad, dwaj mczyni powitali go ukonem.

  • Byli do siebie bardzo podobni. Ich ciemna karnacja i niewielka postura byy typowe dla Vindonw. Obaj mieli na sobie ubrania z grubego sukna o nieokrelonym kolorze. Jeden z nich by bardziej wyprostowany i to on si odezwa:

    - Witam na Finda, panie. Kapitan Numo. - Dzikuje, kapitanie. Jestem Mistrz Dannyl. Kapitan wskaza rk na kufry stojce kilka krokw dalej na pokadzie. Tragarze

    wci czekali tu obok. - Kajuta, panie, za mao miejsca na kufry. Bd na niszy pokad. Jeli czegokolwiek

    potrzebuje, prosi mj brat, Jano. Dannyl skin gow.

    - Doskonale. Wyjm tylko jedn rzecz, zanim zaniesiecie je na d. Kapitan przytakn.

    - Jano pokae kabina. Niedugo bdziemy odpywa. Kiedy kapitan oddali si, Dannyl dotkn wieka mniejszego z kufrw. Zamek

    otworzy si z trzaskiem. Mag wyj skrzan torb z rzeczami niezbdnymi w podry. Zamkn ponownie wieko i spojrza na tragarzy.

    - To wszystko, czego mi potrzeba... mam nadziej. Schylili si i zabrali kufry. Dannyl odwrci si i spojrza wyczekujco na Jano.

    Mczyzna pokiwa gow i gestem wskaza magowi, by uda si za nim. Minli wskie drzwiczki i zeszli po niewysokich schodkach do duego pomieszczenia.

    Sufit by tak niski, e nawet Jano musia si pochyla, eby nie uderzy we gow. Z hakw wbitych w belkowanie zwieszay si hamaki z grubego ptna. Dannyl domyli si, e to wiszce ka, o ktrych opowiadali podrnicy.

    Jano poprowadzi go do wskiego korytarzyka i po kilku krokach otworzy drzwi. Dannyl spojrza z niechci na maleki pokoik. Niskie ko, szerokoci rwnej jego ramionom, zajmowao prawie ca przestrze. W wezgowie wbudowano niewielk komdk, w nogach leay starannie zoone koce z dobrej jakoci weny reberw.

    - Mae, co?

    Dannyl spojrza na Jano - niski mczyzna szczerzy si. Mag umiechn si krzywo, wiedzc, e jego niech nie moga przej

    niezauwaona.

    - Owszem - zgodzi si. - Mae. - Kajuta kapitan dwa razy tyle. My mie duy statek, kajuty due, tak? Dannyl potakn.

  • - Brzmi sensownie. - Pooy torb na ku, po czym usiad z nogami wycignitymi na korytarz. - Niczego wicej nie potrzebuj.

    Jano zastuka w drzwi po drugiej stronie korytarzyka. - Moja kajuta. My towarzystwo. Ty piewasz? Zanim Dannyl zdecydowa, co odpowiedzie, gdzie w grze rozleg si dzwon, Jano

    unis wzrok.

    - Mnie i. Bdziem wypywa. - Odwrci si, po czym przystan w p kroku. - Ty siedzie tutaj. Nie przeszkadza.

    I nie czekajc na odpowied, popdzi na gr. Dannyl rozejrza si po malekim pomieszczeniu, ktre miao by jego mieszkaniem

    przez najblisze dwa tygodnie, i zachichota. Zrozumia wreszcie, dlaczego tak wielu magw czuo niech do morskich podry.

    Sonea stana w drzwiach sali lekcyjnej i poczua, e serce w niej zamiera. Wysza wczenie z mieszkania Rothena w nadziei, e dotrze do sali przed innymi

    nowicjuszami i bdzie miaa czas na uspokojenie nerww, zanim si z nimi spotka. Ale cz miejsc bya ju zajta. Zawahaa si i zobaczya, e kilka osb odwraca si w jej stron, i poczua ucisk w odku. Szybko spojrzaa ku magowi, ktry siedzia z przodu sali.

    By modszy, ni si spodziewaa, wyglda na troch ponad dwadziecia lat. Wydatny nos nadawa jego obliczu nieco pogardliwy wyraz. Kiedy si ukonia, podnis oczy, na chwil zatrzyma spojrzenie na jej twarzy, a nastpnie jego wzrok powdrowa ku jej nowym butom, po czym znw wpatrzy si w jej twarz. Jakby zadowolony z ogldzin, ju na ni nie spogldajc, zaznaczy co na lecej przed nim zapisanej kartce.

    - Usid, Soneo - powiedzia obojtnym tonem. W sali stao dwanacie awek i krzese ustawionych w idealnych rzdach. Szecioro

    nowicjuszy przycupnitych na samych brzekach krzese przygldao jej si, gdy mierzya sal wzrokiem.

    Nie siadaj daleko od pozostaych, upomniaa sam siebie. Nie chcesz by uznali, e jeste do nich wrogo nastawiona albo, co gorsza,

    przestraszona.

    Porodku sali stao kilka pustych awek, ale Sonea nie miaa rwnie ochoty siedzie zupenie na widoku. Dostrzega wolne krzeso pod cian; obok siedziaa trjka nowicjuszy. W sam raz.

  • Zdawaa sobie spraw, e kiedy podchodzia do awki, odprowadzali j spojrzeniem. Usiada i zmusia si do podniesienia wzroku.

    Wszyscy natychmiast znaleli sobie jakie zajcia. Sonea odetchna z ulg. Spodziewaa si szyderstw. Ale moe tylko ten chopak, ktrego spotkaa poprzedniego dnia - Regin - zamierza afiszowa si ze swoj wrogoci. Do sali wchodzili jeden po drugim pozostali uczniowie, kaniali si nauczycielowi i zajmowali miejsca. Niemiaa Kyralianka szybko usiada na pierwszym wolnym krzele. Jaki chopiec omal nie zapomnia ukoni si magowi, a potem niepewnym krokiem ruszy ku awce naprzeciwko Sonei. Zauway j, dopiero, gdy dotar do krzesa - obrzuci niechtnym spojrzeniem, zawaha si przez chwil, ale usiad.

    Ostatni pojawi si ten niesympatyczny Regin. Zmruonymi oczami rozejrza si po sali i z rozmysem zaj awk w samym rodku grupy.

    W oddali rozleg si dwik gongu. Mag wsta ze swojego krzesa. Kilku nowicjuszy, w tym Sonea poderwao si, widzc ten ruch. Zanim jednak nauczyciel zdy si odezwa, w drzwiach pojawia si znajoma twarz.

    - Czy wszyscy ju s, Mistrzu Elbenie? - Tak, Rektorze - odpowiedzia nauczyciel. Rektor Uniwersytetu zatkn kciuki za brzowy pas swojej szaty i omit klas

    wzrokiem.

    - Witajcie - powiedzia tonem raczej powanym ni penym zachty. - Gratuluj wam. A czyni to nie dlatego, e mielicie szczcie urodzi si z rzadkim i godnym pozazdroszczenia darem magicznym. Gratuluj wam tego, e zostalicie przyjci w poczet studentw Uniwersytetu Gildii Magw. Niektrzy z was przybyli z dalekich stron i nie wrc do domw przez wiele lat. Cz zapewne zdecyduje si spdzi tutaj wikszo ycia. Wszyscy natomiast bdziecie zwizani z tym miejscem przez nastpne pi lat. W jakim celu? By zosta magami. Czyme, zatem jest mag? - Umiechn si ponuro. - Wiele przymiotw stanowi o byciu magiem. Niektre z nich ju s waszym udziaem, inne rozwiniecie, jeszcze inne zyskacie. Jedne s waniejsze, inne nieco mniej - przerwa i rozejrza si po sali. - Co jest cech najistotniejsz?

    Ktem oka Sonea dostrzega, e kilkoro nowicjuszy prostuje si w swoich awkach. Jerrik przeszed obok katedry, kierujc si w jej stron. Spojrza na chopca siedzcego tu przed ni.

    - Vallonie?

    Chopiec zgarbi si, jakby si chcia schowa pod awk.

  • - T-to j-jak dobrze robi to, co robi. Mistrzu. - Saby gosik chopca by ledwie syszalny. - Jak duo wiczy.

    - Nie. - Jerrik odwrci si na picie i przeszed na drug stron sali. Utkwi wzrok w jednym z chopcw, ktrzy rwali si do odpowiedzi. - Gennylu?

    - Sia. Mistrzu - odpowiedzia chopak. - Zdecydowanie nie! - warkn Rektor. Zrobi krok do przodu, przechodzc midzy

    rzdami nowicjuszy, i zatrzyma si przy niemiaej Kyraliance. - Bino? Dziewczynka zamrugaa oczami i podniosa oczy na maga. Najwyraniej speszy j

    jego widrujcy wzrok, poniewa szybko spucia gow. - To... - urwaa, po czym jej twarz si nage rozjania. - Och, oczywicie, Mistrzu. Jak

    dobrze posuguje si magi. - Nie - jego ton by ju agodny. - Chocia to bardzo wane i tego wymagamy od

    wszystkich naszych magw. - Jerrik ruszy dalej. Sonea ledzia go spojrzeniem, zauwaya jednak, e wikszo nowicjuszy patrzya

    przed siebie. Poczua si niepewnie, wic skupia si na cianie, tylko suchajc zbliajcych si krokw maga.

    - Elayku?

    - Talent, Mistrzu? - Lonmarczyk mwi z silnym akcentem. - Nie.

    Kroki przybliyy si. Sonea poczua dreszcz. Co powie, jeli rwnie ona zostanie zapytana? W kocu pado ju tyle moliwych odpowiedzi. Wzia gboki oddech i powoli

    wypucia powietrze z puc. Przecie jej nie zapyta. Ona jest tylko nic nieznaczc dziewczyn z... - Soneo?

    Poczua skurcz w odku. Podniosa gow i zobaczya nad sob Jerrika, ktrego oczy staway si coraz chodniejsze, w miar jak czeka na odpowied.

    Przecie znaa odpowied. To proste. Oczywicie, wie o tym lepiej ni pozostali nowicjusze, poniewa omal nie umara, kiedy jej moc wymkna si spod kontroli, Jerrik by tego wiadom, zapewne, dlatego j zapyta.

    - Kontrola, Mistrzu.

    - Nie.

    Mag westchn i wrci za katedr. Sonea natomiast wbia wzrok w soje drewna swojej awki, czujc na twarzy rumieniec.

  • Rektor stan za katedr ze skrzyowanymi rkami. Jeszcze raz rozejrza si po sali. Studenci czekali w napiciu i zawstydzeniu.

    - Najwaniejszym przymiotem maga jest wiedza - Jerrik przerwa i spojrza po kolei na wszystkich nowicjuszy, ktrzy zabierali gos. - Bez wiedzy sia jest bezuyteczna, poniewa bez niej mag nie posiadby adnej umiejtnoci, choby nie wiem jak si stara. - Przenis wzrok na Sone. - A jeli jego moc ujawni si sama z siebie, to tylko wiedza, jak j opanowa, uratuje go od mierci.

    Wszyscy studenci odetchnli z ulg. Kilka twarzy zwrcio si na moment, ku Sonei, ktra nie podnosia oczu znad awki, zmroona oniemieleniem.

    - Gildia jest najwikszym i najwaniejszym rdem wiedzy na wiecie - cign Jerrik, a w jego gosie pobrzmiewaa rosnca duma. - Przez lata, ktre tu spdzicie, przekaemy wam t wiedz, a w kadym razie jej czstk. Jeli bdziecie uwani, jeli bdziecie sucha waszych nauczycieli i korzysta z takich rde, jak chociaby nasza bogata biblioteka, powinno wam si uda. Niemniej - tu spochmurnia - jeli nie bdziecie pilnie si uczy, szanowa starszych i korzysta z wiedzy, ktr przez stulecia zgromadzili wasi poprzednicy, tylko przyniesiecie sobie wstyd. Czekaj was cikie lata - ostrzeg. - Musicie by chtni, pilni i zdyscyplinowani - przerwa i przebieg wzrokiem po wpatrzonych w niego twarzach - jeli zamierzacie osign wszystko, co moecie, jako magowie Gildii.

    Atmosfera w sali zmienia si znw ze swobodnej w pen napicia. Nowicjusze siedzieli tak cicho, e sycha byo ich oddechy. Jerrik wyprostowa si i zaoy rce za plecami.

    - Zdajecie sobie zapewne spraw - kontynuowa ju nieco agodniejszym tonem Rektor - z istnienia trzech poziomw kontroli, bdcych podstaw waszego uniwersyteckiego ksztacenia. Pierwszym z nich, ktry osigniecie ju dzisiaj, jest odblokowanie mocy. Drugi to umiejtno sigania do mocy, czerpania z niej i utrzymywania w ryzach. To bdzie waszym celem dzi i jutro, i kadego dnia, a nauczycie si to robi bez chwili namysu. Trzeci poziom to zrozumienie rnych sposobw wykorzystywania mocy, tego bdziecie si uczy przez wszystkie te lata a do opuszczenia murw uczelni, jakkolwiek jednak dyscyplin wybierzecie jako swoj specjalizacj po ukoczeniu studiw, trzeciego poziomu nie osigniecie nigdy. Kiedy ju ukoczycie studia, od was bdzie zaleao, w jakim stopniu powikszycie zdobyt wiedz, ale nigdy nie zdoacie posi jej caej. - Rektor umiechn si blado. - Gildia jest w posiadaniu wiedzy, na ktrej przyswojenie nic wystarczy caego ycia, zapewne nawet pi ywotw to za mao. Mamy trzy gwne dyscypliny: uzdrawianie, alchemi i sztuk wojenn. Wasi nauczyciele i ich poprzednicy wybrali z kadej z nich to, co

  • jest dla was najwaniejsze i najbardziej przydatne, abycie opanowali wszystkie dyscypliny dostatecznie, by sta si przydatnym i spenionym magiem. - Unis nieco brod. - Uywajcie dobrze tej wiedzy, nowicjusze Kyraliaskiej Gildii Magw.

    Raz jeszcze przebieg wzrokiem po wszystkich uczniach, po czym odwrci si i skinwszy gow Mistrzowi Elbenowi, wyszed z sali.

    Nowicjusze siedzieli w milczeniu. Nauczyciel nie poruszy si, tylko z zadowolonym umiechem obserwowa twarze swoich podopiecznych. Nastpnie wsta, wyszed przed katedr i zwrci si do nich:

    - Teraz zaczyna si wasza pierwsza lekcja kontroli. Kademu z was wyznaczono na t lekcj osobnego nauczyciela. Czekaj oni w ssiedniej sali. Wszyscy teraz wstaniecie i udacie si tam.

    Zaczo si szuranie krzese po pododze, nowicjusze z zapaem wstawali ze swoich miejsc. Sonea uniosa si powoli. Nauczyciel zwrci ku niej gow i spojrza chodno.

    - Poza tob, Soneo - doda poniewczasie. - Ty zostaniesz tutaj. Tym razem wszyscy nowicjusze gapili si na ni. Przebiega wzrokiem po ich

    twarzach, czua si dziwacznie winna, dostrzegajc rozbyskajce w ich oczach zrozumienie dla tej sytuacji.

    - Idcie - ponagli ich nauczyciel. Nowicjusze udali si ku drzwiom. Sonea usiada z powrotem na krzele i

    odprowadzia wzrokiem wychodzcych. Tylko jeden z nich odwrci si jeszcze na progu. Jego usta wykrzywi pogardliwy grymas. Regin.

    - Soneo. Podskoczya i spojrzaa na nauczyciela, zaskoczona tym, e wci tam by. - Tak. Mistrzu.

    Z jego oczu zniko nieco chodu, kiedy podszed do jej awki - Poniewa osigna ju pierwszy i drugi poziom kontroli, przyniosem pierwsz

    ksik, ktr bdziesz studiowa. - Sonea spojrzaa na niewielk, oprawn w papier ksieczk w jego rce. - Dojd jeszcze wiczenia praktyczne, ale do nich potrzebujemy caej grupy. Niemniej przyda ci si poznanie zawartych tu wiadomoci.

    Pooy ksik na jej awce i odwrci si. - Dzikuj, Mistrzu Elbenie - powiedziaa do jego plecw. Zatrzyma si i popatrzy na ni, nieco zaskoczony, po czym ruszy znw w kierunku

    drzwi. Kiedy wyszed, w pustej sali zapanowaa cakowita cisza.

  • Sonea rozejrzaa si po awkach i krzesach. Zerkna na lec przed ni ksik: Sze lekcji dla pocztkujcych nowicjuszy,

    autorstwa Mistrza Lidena, data. Ksika miaa ponad sto lat. Ilu studentw trzymao w rkach te wiczenia?

    Przerzucia kartki. Poczua ulg, pismo byo przejrzyste i atwe do odczytania. Magia jest sztuk przydatn, ale niepozbawion ogranicze. Naturalnym obszarem

    wpyww osoby magicznej jest jej wasne ciao, a jego granice wyznacza skra. Aby wykona dotyczc go czynno magiczn, potrzebny jest bardzo niewielki wysiek. Na obszar ten nie moe wpywa aden inny mag, chyba, e wykonuje magi uzdrawiajc, co wymaga bezporedniego kontaktu. Aby wpywa na to, co znajduje si poza ciaem, potrzeba wicej wysiku. Im dalej od ciaa maga znajduje si przedmiot, na ktry chce on wywrze wpyw, tym wicej siy musi w to woy. Te same ograniczenia dotycz porozumiewania mylowego, aczkolwiek nie jest ono a tak kosztowne jak inne czynnoci magiczne".

    Rothen ju jej o tym opowiada, ale nie przerwaa lektury, Jaki czas pniej, kiedy przeczytaa ju trzy wstpne lekcje i zabieraa si do

    czwartej, do sali powrcio dwch nowicjuszy. W pierwszym rozpoznaa Gennyla, p-Lonmarczyka, ktry podczas Ceremonii

    Przyjcia rwnie zyska mentora. Towarzyszy mu inny wysoki Lonmarczyk Obaj zaszczycili j tylko pobienym spojrzeniem, kierujc si ku miejscom w poowie sali. Sonea poczua, e co si zmienio - jakby ich obecno bya bardziej namacalna. Domylia si, e oznacza to wyzwolenie ich mocy. Wkrtce naucz si to ukrywa, tak jak ona. Wygldao na to, e osignicie pierwszego poziomu nie byo ani trudne, ani powolne.

    Drugi poziom, wiedziaa o tym doskonale, by znacznie bardziej wymagajcy. Rozpoczli przyciszon rozmow w piewnym jzyku swojego kraju. Chwil pniej

    do sali wszed Kyraiaczyk o ciemnych cieniach pod oczami. Usiad w milczeniu i wbi nieruchomy wzrok w awk.

    Sonea wyczua w tym chopaku co dziwnego. Niewtpliwie mia aur magiczn, ale pulsowaa ona chaotycznie, czasem ujawniajc si mocniej, czasem blednc i niemal znikajc. Poniewa nie chciaa go dodatkowo peszy, odwrcia wzrok. Dopki nowicjusze nie osign drugiego poziomu kontroli, bdzie si wok nich wyczuwa rne niezwyke elementy aury.

    Zanim wrcia do lektury, na korytarzu rozleg si miech. Tym razem do sali weszo picioro nowicjuszy - brakowao jedynie Regina. Poniewa nie byo nauczyciela, ktry by ich pilnowa, uczniowie siadali na awkach i rozmawiali w maych grupkach. Zmysy Sonei byy zewszd atakowane przez magiczne prezencje.

  • Nikt do niej nie podszed. Czua z tego powodu jednoczenie ulg i rozczarowanie. Pomylaa, e zapewne nie wiedz, czego si po niej spodziewa, wic jej unikaj. Musi uczyni pierwszy krok ku przyjani. Jeli tego nie zrobi, bd przekonani, e nie chce mie z nimi nic wsplnego.

    W pobliu siedziaa adna Elynka i pocieraa skronie. Sonea pamitaa ble gowy, ktre przeladoway Rothena po lekcjach kontroli z ni, pomylaa, wic, e moe dziewczynie przyda si odrobina wspczucia. Wstaa powoli, usiujc wyglda na bardzo pewn siebie, i podesza do awki.

    - Nic jest to atwe, prawda? - zagadna. Dziewczyna podniosa na ni zdumione oczy, po czym wzdrygna si i wbia wzrok z

    powrotem w awk. Poniewa nie odpowiadaa, Sonea z rosncym ciskiem odka zacza podejrzewa, e dziewczyna j ignoruje.

    - Nie znosz jej - powiedziaa nagle z mocnym elyskim akcentem. Sonea zamrugaa ze zdziwienia. - Kogo nie znosisz?

    - Mistrzyni Kinli - odrzeka ze zoci dziewczyna. Wymwia to imi jako Kienli". - To ona uczy ci kontroli? Hmm, to rzeczywicie problem.

    - Nie chodzi o to, e jest za - westchna dziewczyna. - Po prostu nie chc jej w moich mylach. Ona jest... - Dziewczyna tak mocno potrzsna gow, e jej rude loki rozsypay si na ramiona.

    Miejsce przed Elynk byo puste, Sonea przysiada tam i odwrcia si do niej. - Nie chcesz pokaza jej pewnych rzeczy w swoim umyle... - podpowiedziaa. -

    Takich, ktre wcale nie s ze czy niewaciwe, ale po prostu nikt nic powinien o nich

    wiedzie? - Tak, wanie tak. - Dziewczyna podniosa przeraony wzrok na Sone. - Ale musz

    jej pozwoli je zobaczy, prawda? Sonea zmarszczya brwi. - Nie, nie musisz... nie wiem dokadnie, co chciaaby przed ni ukry, ale... no

    wiesz... takie rzeczy da si ukry. Dziewczyna wpatrywaa si w Sone z nadziej. - Musisz wyobrazi sobie drzwi i wepchn to wszystko za nie - wyjania Sonea. -

    Mistrzyni Kinla zapewne zobaczy, co zrobia, ale nie bdzie prbowaa si tam dosta... tak jak Rothen nie usiowa dosta si do moich myli.

    Oczy dziewczyny zrobiy si szerokie ze zdumienia.

  • - Mistrz Rothen uczy ci kontroli? By w twoim umyle? - jkna. - Tak - potakna Sonea. - Ale on jest mczyzn. - No... ale on mnie uczy. Czy dlatego ciebie uczy kobieta? Powinna by uczona

    przez kobiet? - Ale oczywicie. - Elynka patrzya na ni z przeraeniem.

    Sonea potrzsna powoli gow.

    - Nie wiedziaam. Nie sdziam, e robi jakkolwiek rnic, czy uczy ci kobieta, czy mczyzna. Moe... - Zmarszczya brwi. - Moe gdybym nie moga ukry swoich sekretnych myli, te wolaabym, eby uczya mnie kobieta.

    Dziewczyna odsuna si od niej nieznacznie. - Dziewczyna w naszym wieku nie powinna dzieli myli z mczyzn. Sonea wzruszya ramionami.

    - To tylko myli. To jak rozmowa, tyle e szybsze. Nie ma przecie nic niewaciwego w rozmowie z mczyzn, prawda?

    - Nie...

    - Po prostu nie rozmawia si o pewnych rzeczach. - Sonea mrugna do niej porozumiewawczo.

    Na twarzy dziewczyny pojawi si niepewny umiech. - Nie... poza szczeglnymi okazjami, tak mi si wydaje - dodaa Sonea. - Issle.

    Sonea podniosa wzrok na dwik tego ostrego gosu I zobaczya stojc w drzwiach kobiet w rednim wieku, odzian w zielone szaty.

    - Do ju odpoczywaa. Chod ze mn. - Tak, Mistrzyni - odpowiedziaa z westchnieniem dziewczyna. - Powodzenia - szepna do niej Sonea. Nie bya pewna, czy Issle dosyszaa,

    poniewa znika w drzwiach, nie ogldajc si za siebie. Sonea spojrzaa na trzyman w rkach ksik i umiechna si lekko do siebie.

    Zawsze to jaki pocztek. Moe pniej uda si jej znw porozmawia z Issle. Wrcia na swoje miejsce i zabraa si do dalszej lektury. "Projekcja: Poruszanie przedmiotu jest atwiejsze i szybsze, jeli przedmiot cay czas znajduje si

    w zasigu wzroku. Przenoszenie przedmiotu znajdujcego si poza zasigiem wzroku maga

  • jest moliwe, jeli najpierw dokona si ogldu mentalnego, aby zlokalizowa przedmiot. Wymaga to wicej wysiku i zabiera wicej czasu, a ponadto...".

    Znudzona Sonea zaja si obserwowaniem wchodzcych i wychodzcych nowicjuszy. Suchaa ich imion i usiowaa odgadn, jacy s. Shern. Kyraliaczyk z cieniami pod oczami, wyranie si skrzywi, kiedy nadszed jego nauczyciel i wywoa go po imieniu. Spojrza na maga przeraonymi oczami, a gdy wstawa z krzesa i podchodzi do drzwi, wszystkie jego ruchy wyraay niech.

    Regin zaprzyjani si z dwoma chopakami o imionach Kano i Vallon. Ich rozmowom z uwag przysuchiwaa si niemiaa Kyralianka, a chopak z Elyne rysowa co

    w oprawnej w papier ksice. Kiedy Issle wrcia do sali opada na krzeso i skrya twarz w rkach. Sonea syszaa, jak inni nowicjusze uskarali si na bl gowy, wic postanowia zostawi dziewczyn w spokoju.

    Gdy gong oznajmi przerw poudniow, Sonea odetchna z ulg. Przez cay ten czas jedynie czytaa o rzeczach, ktre ju znaa, a na dodatek wychodzcy i wchodzcy nowicjusze tylko j rozpraszali. Nie bya to szczeglnie porywajca pierwsza lekcja.

    Wkroczenie Mistrza Elbena do sali sprawio, e nowicjusze natychmiast pospieszyli ku swoim miejscom. Zaczeka, a usiedli, po czym odchrzkn.

    - Do nauki kontroli powrcicie jutro u tej samej porze - powiedzia. - Na najbliszej lekcji natomiast zaczniecie zaznajamia si z histori Gildii. Wykad odbdzie si w drugiej sali historycznej pitro wyej. Teraz moecie si rozej.

    Wrd nowicjuszy day si sysze westchnienia ulgi. Wszyscy wstawali, skaniali si nauczycielowi i biegli ku drzwiom. Sonea ocigaa si

    nieco, zauwaya, wic, e Elyrczyk doczy do grupki Regina. Wstaa cichutko, podesza do nauczyciela i oddaa mu ksik, a nastpnie wyduya krok eby zrwna si z Issle.

    - I jak byo za drugim razem? Dziewczyna spojrzaa na Sone i skina gow. - Zrobiam, jak radzia. Nie zadziaao, ale moe nastpnym razem si uda. - Na pewno. Z czasem wszystko idzie atwiej. Przez kilka krokw szy w milczeniu. Sonea zastanawiaa si, co by tu powiedzie. - Jeste Issle z Fonden, prawda? - Usyszaa obok siebie jaki gos. Issle odwrcia si i zatrzymaa na widok zbliajcego si Regina i jego dwch

    towarzyszy.

    - Tak - odpowiedziaa z adnym umiechem. - Twj ojciec jest doradc Krla Marenda? - spyta Regin, unoszc lekko brwi.

  • - Owszem.

    - Jestem Regin z Winar. - Ukoni si z przesadn uprzejmoci. - Z Domu Paren. Czy mog towarzyszy ci do sali jadalnej?

    Umiechna si szeroko.

    - Bd zaszczycona. - Nie - odpowiedzia jej ze sodkim umiechem Regin. - To ja bd zaszczycony. Wszed midzy Issle i Sone, zmuszajc t drug, by si cofna, i uj Elynk pod

    rami. Towarzysze Regina ruszyli za nimi korytarzem. Nikt nie spojrza na Sone, ktra nagle znalaza si na samym kocu grupy. Kiedy schodzili po schodach, przystana i patrzya, jak si oddalali bez choby jednego spojrzenia za siebie.

    Issle nawet jej nie podzikowaa. Nie powinno mnie to dziwi, pomylaa. To bogate bachory pozbawione manier Nie, upomniaa sam siebie. Nie sad ich pochopnie. Gdybym to ja miaa przyj

    ktre z nich do bandy Harrina, te nie mieliby atwo. W kocu zapomn, e jestem inna. Musz da im nieco czasu.

  • ROZDZIA 3

    OPOWIECI

    Kiedy Tania, suca Rothena, postawia na stole poranny posiek. Sonea opada z westchnieniem na krzeso. Rothen podnis wzrok i ujrza jej nieszczliwy, zrezygnowany wyraz twarzy, natychmiast te poaowa, e nie wrci do domu zaraz po lekcjach, lecz omawia je z Mistrzem Peakinem.

    - Jak ci poszo wczoraj? - spyta. Sonea zawahaa si, po czym odpowiedziaa: - aden z nowicjuszy nie potrafi na razie uywa magii. Cigle ucz si kontroli.

    Mistrz Elben da mi, wic ksik do czytania. - Nowicjusze nie umiej posugiwa si magi, kiedy do nas przychodz. Nie

    rozwijamy ich mocy, zanim nie zo przysigi. Mylaem, e wiesz o tym. - Umiechn si. - Naturalny rozwj mocy ma swoje dobre strony.

    - Ale to znaczy, e min tygodnie, zanim zaczniemy lekcje. A ja tylko czytaam t ksik. Na dodatek o rzeczach, ktre ju znam. - Podniosa na niego wzrok, w ktrym malowaa si nadzieja. - Czy nie mogabym tu zostawa, dopki oni nie osign mojego poziomu?

    Rothen stumi miech.

    - Nie zatrzymujemy nowicjusza w domu, jeli uczy si szybciej ni inni. Powinna wykorzysta t sytuacj. Popro o jak inn ksik albo moe wasz nauczyciel zechce co z tob powiczy?

    Skrzywia si. - Nie sdz, eby spodobao si to pozostaym. Zacisn usta. Oczywicie miaa racj, wiedzia jednak rwnie, e jeli poprosi

    Jerrika, by zwolni j z lekcji, dopki pozostali nie bd gotowi. Rektor odmwi. - Od nowicjuszy oczekuje si rywalizacji - powiedzia w kocu. - Twoi koledzy bd

    zawsze starali si ciebie przecign. Im jest bez rnicy, czy ty si wycofasz. Prawd mwic, stracisz szacunek w ich oczach, jeli powicisz nauk po to, eby im si przypodoba.

  • Sonea skina gow i wlepia wzrok w blat stou. Rothen poczu bolesny skurcz wspczucia dla niej. Niezalenie od tego, jak bardzo by j wspiera, znalezienie si nagle w niewielkim i penym drobnych intryg rodowisku nowicjuszy musi by dla niej przygnbiajce.

    - Tak naprawd wcale nie jeste bardzo do przodu - powiedzia jeszcze. - Nauczenie ci kontroli zajo nam wiele tygodni, poniewa najpierw musiaa mi zaufa. Najbieglejsi nowicjusze bd gotowi pod koniec tygodnia, reszcie zajmie to do dwch tygodni. Dogoni ci szybciej, ni si spodziewasz, Soneo.

    Potakna. Nabraa yeczk proszku ze soja i zmieszaa go z gorc wod z dzbanka. Rothen poczu ostry zapach raki. Skrzywi si jak zwyke, nie rozumiejc, jakim cudem ona moe przekn t ciecz. Usiowa j przekona do sumi, ulubionego napoju w Domach, ale nie potrafia w nim zasmakowa.

    Sonea bbnia palcami w brzeg filianki - Poza tym Issle powiedziaa co dziwnego. e mczyni nie powinni uczy

    nowicjuszek. - Czy ta Issle pochodzi z Elyne? - Tak.

    - Ach - westchn! Rothen. - Elyczycy. S jeszcze bardziej rygorystyczni ni Kyralianic, jeli chodzi o kontakty dziewczt z chopcami. Upieraj si, by ich crki byy ksztacone przez kobiety, i s oburzeni, kiedy mczyni ucz dziewczta z innych nacji, przyjlimy, wic tak zasad" dla wszystkich nowicjuszek. Jak na ironi s bardzo otwarci, jeli chodzi o relacje midzy dorosymi.

    - Tak wanie wygldaa - powiedziaa Sonea - na oburzon. Rothen zmarszczy brwi. - Moe trzeba byo da jej do zrozumienia, e masz rwnie nauczycielk. Elyczycy

    potrafi wbi sobie do gowy kade uprzedzenie w tej materii. - Szkoda, e mi tego wczeniej nie powiedziae. Ona z pocztku bya cakiem

    przyjacielska, ale... - Potrzsna gow. - Zapomni o tym - zapewni j Rothen. - Daj im czas, Soneo. Za kilka tygodni

    zdobdziesz przyjaci i bdziesz si zastanawiaa, czym si tak zamartwiaa. Utkwia wzrok w swojej filiance z raka. - Wystarczyby mi jeden przyjaciel.

  • W duym, sabo owietlonym gabinecie Administratora Gildii unosia si kula magicznej powiaty, rzucajca ruchome cienie na ciany. Kiedy Lorlen zakoczy lektur listu, stan w miejscu i wymamrota przeklestwo.

    - Dwadziecia sztuk zota za butelk! Podszed do krzesa, usiad, otworzy pudeko i wyj z niego kartk grubego papieru.

    Pokj wypeni si gonym skrzypieniem jego pira. Przerywa, co chwil i mruy oczy, rozwaajc kade sowo. W kocu zoy zamaszysty podpis, odchyli si na krzele i przyjrza swojemu dzieu.

    Po chwili westchn ciko i wrzuci list do kosza stojcego pod biurkiem. Dostawcy Gildii od stuleci naduywali funduszy krlewskich. Wszystko kosztowao

    dwukrotnie lub trzykrotnie wicej, kiedy okazywao si, e nabywc jest Gildia. Z tego wanie powodu magowie zaczli sami uprawia roliny lecznicze.

    Lorlen opar okcie o blat, a podbrdek wspar na doniach i wrci do rozwaania ceny wina podanej przez producenta. Mgby rwnie dobrze zlekceway polecenie zakupu tego wina. Miaoby to oczywicie polityczne reperkusje, ale nie takie, ktrych nic daoby si unikn, kupujc inne towary od tego Domu. To wino byo jednak ulubionym Akkarina. Toczone z najdelikatniejszej odmiany winogron vare miao sodkawy smak i bogaty bukiet. Wielki Mistrz zawsze mia jak butelk w swych pokojach gocinnych i nie spodobaoby mu si, gdyby dostawy miay usta.

    Lorlen skrzywi si i sign po kolejn kart papieru. Zawaha si. Nie powinien do tego stopnia ulega kaprysom Akkarina. Nigdy wczeniej tak nie byo. Akkarin moe zauway t zmian. Moe zacz si zastanawia, dlaczego Lorlen nagle zmieni sposb postpowania w stosunku do niego.

    Ale przecie Akkarin zorientowa si zapewne, e on rzadko ostatnimi czasy wpada na wieczorne pogawdki.

    Administrator zmarszczy brwi, usiujc przypomnie sobie, kiedy po raz ostatni zebra si na odwag, by odwiedzi Wielkiego Mistrza. Dawno. Zbyt dawno. Wzdychajc, ukry twarz w doniach i zamkn oczy.

    Och, Soneo. Dlaczego musiaa wyjawi mi jego sekret? Wspomnienia przebiegay przez jego umys. Wspomnienia Sonei, nie jego, ale

    szczegy byy wci pene ycia... Zrobione - powiedzia Akkarin, po czym zrzuci paszcz, ukazujc poplamione krwi

    achmany. Popatrzy na siebie z obrzydzeniem. - Przyniose moje szaty?" - zapyta.

  • Sucy wymamrota co w odpowiedzi, a tymczasem Akkarin zdj z siebie koszule ebraka. Pod ni mia skrzany pas z przypit pochw ze sztyletem. Umy si i znik na chwil z pola widzenia, by nastpnie powrci ju w czarnych szatach. Sign do pochwy, wycign byszczcy sztylet i zacz go czyci rcznikiem. Kiedy skoczy, spojrza na sucego.

    Walka osabia mnie - powiedzia. - Potrzebuj twojej siy". Suga przyklkn na jedno kolano i poda magowi rk. Akkarin przecign po niej ostrzem sztyletu, po czym zacisn wasn do na ranie... Lorlen wzdrygn si. Otworzy oczy, odetchn gboko i potrzsn gow. Chciaby mc uzna wspomnienia Sonei za nieporozumienie, bdn interpretacj

    czego cakowicie niewinnego, stworzon przez osob uwaajc magw za zych i okrutnych, ale tak ywe obrazy nie mogy kama - no, a poza tym jak mogaby to wszystko wymyli, nie znajc znaczenia tego, co widziaa? Lorlen niemal umiechn si, wspominajc jej zaoenie, e czarno ubrany mag jest tajnym zabjc na usugach Gildii. Prawda okazaa si znacznie gorsza i jakkolwiek Lorlen chciaby, eby byo inaczej, nie mg jej zignorowa.

    Akkarin, jego najbliszy przyjaciel i Wielki Mistrz Gildii, para si czarn magi. Lorlen zawsze odczuwa dum z faktu przynalenoci do najwikszej organizacji

    magicznej w Krainach Sprzymierzonych - a ostatnio rwnie z zarzdzania ni. Jaka jego czstka czua si, zatem gboko uraona faktem, e Wielki Mistrz, ktry powinien reprezentowa wszystko, co dobre i godne szacunku w Gildii, zabawia si zabronion z magi.

    Ta jego czstka bardzo pragna ujawnienia przestpstwa, odsunicia potencjalnie niebezpiecznego czowieka od wpyww i wadzy.

    Inna czstka dostrzegaa jednak niebezpieczestwo konfrontacji z Wielkim Mistrzem. Trzeba zachowa ostrono.

    Lorlen wzdrygn si raz jeszcze na wspomnienie dnia sprzed wielu lat, kiedy odbyway si przesuchania prowadzce do wybrania nowego Wielkiego Mistrza. W tecie mocy Akkarin nie tylko przecign najpotniejszych magw Gildii, ale te bez problemu zmierzy si z si ponad dwudziestu najznakomitszych w zadaniu, ktre miao pokaza jego ograniczenia.

    A przecie nie zawsze by tak potny. Lorlen wiedzia o tym lepiej od pozostaych magw: przyjanili si, bowiem od pierwszego dnia na Uniwersytecie. Przez lata nauki nie raz zdarzao im si walczy na arenie - i ich moliwoci byy podobne. Niemniej moc

  • Akkarina rosa, tak, e kiedy powrci ze swych podry, zdecydowanie przewysza wszystkich pozostaych magw.

    Lorlen zaczyna mie wtpliwoci, czy ten przypyw mocy by naturalny. Akkarin podrowa w poszukiwaniu wiedzy o magii z dawnych czasw. Przez pi lat wdrowa po Krainach Sprzymierzonych, a gdy powrci - wychudy i przygnbiony - oznajmi, e rda, ktre zdoby, zaginy pod koniec podry.

    Co jeli istotnie co znalaz? Co jeli odnalaz czarna magi? Na dodatek jeszcze ten Takan, ktrego Sonea widziaa wraz z Akkarinem w jego

    podziemnej komnacie. Akkarin przyj Takana na sub podczas swojej podry i zatrzyma go rwnie po przybyciu do Gildii. Jaka naprawd rol gra w tym wszystkim Takan? By ofiar, czy te pomocnikiem Akkarina?

    Myl, e suga mgby by mimowoln ofiar, bya niepokojca, ale Lorlen nie zdoaby go przesucha, nie przyznajc si jednoczenie do wiedzy o postpkach Akkarina.

    Zbyt wielkie ryzyko. Administrator pociera skronie. Od kilku miesicy jego myli kryy w kko.

    Usiowa zdecydowa, co ma dalej robi. Moliwe, e Akkarin tylko zabawia si czarn magi z ciekawoci. Niewiele wiedziano o tej sztuce, a pono istniay sposoby posugiwania si ni bez zabijania. Takan przecie wci yje i wypenia swoje obowizki. Byoby czym strasznym, zdrad przyjani, gdyby Lorlen ujawni postpki Akkarina i doprowadzi do jego usunicia, a wszystko okazao si tylko eksperymentem.

    Dlaczego w takim razie Akkarin mia na sobie zakrwawione achmany, kiedy zobaczya go Sonea?

    Lorlen skrzywi si. Tamtej nocy wydarzyo si co paskudnego. ..Zrobione", powiedzia Akkarin. Zadanie wypenione. Ale co to byo - i dlaczego? Moe istnieje sensowne wyjanienie. Lorlen westchn. Moe chciabym, eby istniao. Czyby jego niech do podjcia jakiego dziaania

    wynikaa ze strachu, e ujrzy czowieka, ktrego podziwia i ktremu przez tyle lat ufa. przemieniajcego si w krwioercza besti?

    Wiedzia jedno: nie moe spyta Akkarina. Trzeba bdzie dowiedzie si czego innym sposobem.

    W cigu ostatnich miesicy sporzdzi w mylach list informacji, ktre bd mu potrzebne. Dlaczego Akkarin uprawia czarn magi? Od jak dawna? Co moe chcie osign za jej pomoc? Jak jest potny i czy moliwe jest pokonanie go? Mimo e Lorlen zdawa sobie spraw z tego, e poszukiwanie informacji o czarnej magii jest niezgodne z

  • prawem, wiedzia te, e Gildia bdzie musiaa zna odpowiedzi na te pytania, jeli dojdzie do konfrontacji z Akkarinem.

    W Bibliotece Magw nie znalaz wiele, ale to nie bya dla niego niespodzianka. Starsi magowie uczyli si o czarnej magii tyle, by mc j rozpozna; reszcie wystarczaa wiedza, e jest to dziedzina zakazana. Nie byo, zatem atwo znale jakiekolwiek informacje.

    Trzeba, wic szuka gdzie indziej. Lorlenowi natychmiast przysza do gowy Wielka Biblioteka w Elyne, przechowujca zasoby wiedzy wiksze nawet, ni s w posiadaniu Gildii.

    Przypomnia sobie rwnie, e Wielka Biblioteka bya pierwszym przystankiem w podry Akkarina, dlatego zacz zastanawia si, czy pewne odpowiedzi nic przyjd same, jeli uda si w drog ladami przyjaciela. Nie mg jednak opuci Gildii. Stanowisko Administratora wymagao staej uwagi, a na dodatek taka podr z pewnoci wzbudziaby zaciekawienie Akkarina. Co oznacza, e kto powinien go zastpi.

    Lorlen rozwaa, komu mgby powierzy takie zadanie. Musi to by osoba tak rozsdna, aby w razie potrzeby ukry prawd. A take kto, kto doskonale radzi sobie z odkrywaniem tajemnic.

    Wybr okaza si zaskakujco prosty. Mistrz Dannyl.

    Kiedy nowicjusze wchodzili do sali jadalnej. Sonea trzymaa si z tylu. Regin. Gennyl i Shern nie powrcili do sali do koca porannej lekcji, tote Sonea podaa za pozostaymi.

    Sala jadalna bya wielkim pomieszczeniem z kilkoma rzdami stow i krzese. Z kuchni znajdujcej si tu obok nieustannie wychodzili sucy, niosc tace pene potraw, z ktrych nowicjusze wybierali sobie posiek.

    aden z uczniw nie zaprotestowa, kiedy Sonea znowu odwaya si do nich doczy. Kilku przygldao jej si z powtpiewaniem, gdy braa do rk sztuce, ale pozostali po prostu nie zwracali uwagi.

    Podobnie jak poprzedniego dnia ich rozmowy wyday jej si z pocztku dziwaczne. Wikszo czua si oniemielona i niepewna w towarzystwie innych. W ktrym momencie

    Alend powiedzia Kano, e mieszka przez rok w Vin, wic wszyscy zaczli zadawa pytania, jak tam jest.

    Posypay si le pytania o domy i rodziny pozostaych nowicjuszy, a w kocu Alend zwrci si do Sonei:

    - Ty rzeczywicie wychowaa si w slumsach?

  • Wszyscy spojrzeli na ni. Przekna jedzenie, ktre wanie miaa w ustach, czujc na sobie wzrok nowicjuszy.

    - Mieszkaam tam prawic dziesi lat - odpowiedziaa. - Razem z ciotk i wujem. Potem wynajmowalimy pokj w Pnocnej Dzielnicy.

    - A co z twoimi rodzicami? - Mama zmara, kiedy byam maa. A ojciec... - wzruszya ramionami - ojciec odszed. - I zostawi ci sam w slumsach? To okropne! - zawoaa Bina.

    - Opiekowali si mn wujostwo. - Sonea zdobya si na cie umiechu. - A poza tym miaam mnstwo przyjaci.

    - Widujesz si teraz z tymi swoimi przyjacimi? - spytaa Issle. Sonea pokrcia przeczco gow.

    - Rzadko. - A co z tym twoim zodziejaszkiem, ktrego Mistrz Fergun uwizi w lochach

    Uniwersytetu? On chyba bywa tu od czasu do czasu? Przytakna.

    - Owszem. - On jest od Zodziei, prawda? - dopytywaa si Issle. Sonea zawahaa si z odpowiedzi. Moga zaprzeczy, ale czy uwierzyliby jej? - Nie jestem pewna. Przez sze miesicy wiele moe si zmieni. - Ty te bya zodziejk? - Ja? - Sonea rozemiaa si cicho. - Nie kady, kto mieszka w slumsach, pracuje dla

    Zodziei. Pozostali wyranie poczuli ulg. Niektrzy nawet potakiwali.

    Issle przygldaa im si, po czym zmruya oczy. - Ale zdarzao ci si podkrada rne rzeczy, prawda? - powiedziaa. - Bya z tymi

    kieszonkowcami z Targu.

    Sonea poczua, e si rumieni, i wiedziaa, e ta reakcja zdradzi j. Jeli zaprzeczy, pomyl, e kamie. Moe prawda zyska jej troch sympatii...

    - Tak w dziecistwie zdarzao mi si kra jedzenie i pienidze - przyznaa, zmuszajc si do podniesienia gowy i spojrzenia Issle prosto w oczy. - Ale tylko wtedy, kiedy godowalimy albo zbliaa si zima i potrzebowaam butw i ciepego ubrania.

    Oczy Issle zabysy triumfalnie. - A zatem jeste zodziejk.

  • - Ona bya dzieckiem. Issle - zaprotestowa Alend bez przekonania. - Ty te by krada, gdyby nie miaa nic do jedzenia.

    Pozostali zwrcili si wyczekujco w stron Issle, ale ona tylko potrzsna lekcewaco gow, nachylia si ku Sonei i wbia w ni zimne spojrzenie.

    - Powiedz mi teraz prawd - zacza, a w jej gosie brzmiao wyzwanie - czy kiedykolwiek kogo zabia?

    Sonea odpowiedziaa jej niewzruszonym spojrzeniem, czujc, jak wzbiera w niej gniew. Moe gdyby Issle poznaa prawd, przestaaby jej dokucza.

    - Nie wiem.

    Nowicjusze wbili wzrok w Sone. - Co masz na myli? - zapytaa drwico Issle. - Albo tak, albo nie. Sonea opucia wzrok, po czym spode ba spojrzaa na dziewczyn. - W porzdku, skoro musisz wiedzie. Noc, jakie dwa lata temu, pewien mczyzna

    chwyci mnie i wcign w zauek. On... wiesz, gwarantuj ci, e nie chcia spyta mnie o drog. Kiedy udao mi si uwolni jedn rk, wbiam mu n w ciao i uciekam. Nic ogldaam si za siebie, wic nie wiem czy udao mu si przey.

    Przez chwil panowao milczenie.

    - Moga wrzeszcze - podpowiedziaa Issle. - Naprawd mylisz, e kto ryzykowaby yciem, eby ratowa biedn dziewczyn? -

    spytaa j chodno Sonea. - Ten mczyzna mg mi podern gardo, eby mnie uciszy, albo te mj krzyk cignby kolejnych zbirw.

    Bina wzdrygna si. - To okropne.

    Sonea poczua iskierk nadziei w zwizku z wspczujcym tonem dziewczyny, ale nadzieja ta ulotnia si wraz z nastpnym pytaniem.

    - Nosisz przy sobie n. Na dwik lonmarskiego akcentu Sonea zwrcia si ku Elaykowi i spojrzaa w jego

    zielone oczy.

    - Wszyscy nosz. Trzeba czym otwiera paczki, kroi owoce... - Odcina sakiewki od pasw - wtrcia Issle. Sonea spojrzaa na ni twardo. Issle odpowiedziaa jej lodowatym spojrzeniem.

    Najwyraniej pomaganie tej tutaj byo strat czasu, pomylaa. - Soneo - usyszaa nagle czyj gos. - Spjrz, co dla ciebie mam.

  • Nowicjusze odwrcili si ku mwicemu i zobaczyli znajom posta zbliajc si do ich stou z talerzem w rkach Regin z umiechem postawi talerz przed Sone. Poczerwieniaa na widok okruszkw i resztek jedzenia.

    - Jaki z ciebie hojny i askawy chopiec, Reginie. - Odsuna od siebie talerz. - Dzikuj, ale ju zjadam.

    - Ale musisz by nadal godna - cign z udawanym wspczuciem. - Spjrz sama. Jeste niska i chuda. Wygldasz na kogo, komu przydaby si jeszcze jeden posiek, a moe i dwa. Czyby rodzice ci nic karmili? - Znw przesun talerz w jej stron.

    Odsuna go ponownie. - Nie, prawd mwic, nie. - Oni nie yj - wtrci kto inny. - No, moe wemiesz to z sob, na wypadek, gdyby pniej zgodniaa? - Szybkim

    ruchem Regin pchn talerz tak, e spad ze stou prosto na jej kolana. Kilku nowicjuszy zachichotao nerwowo, kiedy resztki rozsypay si po jej szatach i

    pododze, pozostawiajc wszdzie lady gstego brzowego sosu. Sonea zakla, zapominajc o zdecydowanych przestrogach Rothena. Issle natychmiast prychna zniesmaczona.

    Sonea uniosa gow i otworzya usta by co powiedzie, ale w tej wanie chwili zabrzmia gong uniwersytecki.

    - Ojej! - zawoa Regin. - Czas na lekcje. Szkoda, e nie moemy zosta i zobaczy, jak jesz, Soneo. - Odwrci si do pozostaych. - Chodcie. Nie chcemy si spni, prawda?

    Regin oddali si pewnym krokiem, a za nim podyli inni. Po chwili Sonea bya jedyn nowicjuszk pozostajc w sali jadalnej. Podniosa si z westchnieniem, zebraa tunik i ostronie zrzucia resztki jedzenia na st. Widzc lepki brzowy sos na swojej szacie, zakla jeszcze raz cichutko.

    Co ona ma teraz zrobi? Nie moe i na nastpn lekcje caa poplamiona sosem. Nauczyciel odele j do jej pokoju, eby zmienia szaty, a to da Reginowi kolejny pretekst do kpin. Nie, najpierw musi pobiec do mieszkania Rothena i wymyli jak bardziej pospolit wymwk dla spnienia.

    Z nadziej, e po drodze nie natknie si na zbyt wiele osb, ruszya ku Domowi Magw.

    Kiedy Dannyl usysza marynarzy zbierajcych si w kambuzie na kocu korytarza, stumi jk. Zapowiadaa si kolejna duga noc. Jano znw przyszed po niego, a zaoga

  • powitaa go radosnym krzykiem. Nie wiadomo skd pojawia si butelka, z ktrej eglarze pocigali potne yki niezwykle aromatycznego napoju Yindonw, siyo. Gdy butelka dosza do Dannyla, ten poda j od razu Jano, co spotkao si z drwicymi okrzykami rozczarowania ze strony marynarzy.

    Kiedy ju wszyscy si napili, eglarze zaczli kci si w swoim dziwacznym, urywanym jzyku. A gdy wreszcie doszli do porozumienia, rozpoczli piewy, zachcajc Dannyla, by si przyczy. Poprzednio podda si, ale tym razem spojrza twardo na Jano.

    - Obiecae, e mi przetumaczysz. Mczyzna odpowiedzia szerokim umiechem. - Nie lubi ta pie. - Moe ja o tym zadecyduj. Jano zawaha si, kiedy usysza piewanie. - W Capii... ukochana... ma rude. rude wosy... i piersi jak worki z tenn. W Tol-Gan

    ukochana ma mocne, mocne nogi... ktre oplata mnie. W Kiko ukochana ma... oj! - Wzruszy ramionami Jano. - Nie zna twoje sowo na to.

    - Mog si domyli - odpowiedzia Dannyl, potrzsajc gow ze smutkiem. - Dosy tego tumaczenia. Chyba wol nie wiedzie, co piewam.

    Vindoczyk rozemia si. - A teraz powie mi, dlaczego nie pije siyo. tak? - Bo siyo ma mocny zapach. Bardzo mocny. - Siyo jest mocne! - wykrzykn z dum Jano. - Upijanie maga nie jest dobrym pomysem - odpowiedzia mu Dannyl. - Czemu?

    Dannyl zacisn usta, zastanawiajc si, jak to wytumaczy w jzyku zrozumiaym dla eglarza.

    - Kiedy jeste pijany, bardzo pijany, robisz i mwisz niedobre rzeczy albo takie, ktrych nie chcesz powiedzie, prawda?

    Jano wzruszy ramionami i poklepa Dannyla po ramieniu.

    - Nie martw si. Nie powiem.

    Dannyl potrzsn gow z umiechem.

    - Niedobrze jest robi magiczne rzeczy nie tak, jak trzeba albo bezmylnie. To moe by niebezpieczne.

    Jano zmarszczy brwi, po czym otworzy szeroko oczy. - No, to dostanie mao siyo.

  • Dannyl rozemia si.

    - Niech bdzie. eglarz zamacha rkami, dajc swym towarzyszom znak, eby posali trunek do

    niego. Otar szyjk rkawem i poda butelk Dannylowi. Wiedzc, e wszyscy przypatruj mu si w napiciu, Dannyl podnis flasz do ust i

    pocign yk. Jego usta wypeni przyjemny orzechowy smak, a gdy przekn, poczu w gardle ciepo. Nabra tchu, po czym powoli wypuci powietrze z puc, rozkoszujc si ciepem rozchodzcym si po caym ciele. Marynarze wiwatowali na widok jego umiechu i z uznaniem kiwali gowami.

    Jano oddal butelk kompanom i klepn Dannyla w rami. - Dobrze, e ja nie mag. Lubi wypi i nie mc. - Pokiwa wspczujco gow. -

    Bardzo smutne. Dannyl wzruszy ramionami.

    - Ja lubi rwnie magi. Marynarze rozpoczli kolejn pie i Jano j przetumaczy, mimo e Dannyl wcale go

    o to nie prosi. Mag zapa si na miechu z absurdalnej prostoty sw. - Co to jest eyoma? - Morska pijawka - odpar Jano. - Bardzo, bardzo za. Opowiem ci. Wszyscy natychmiast umilkli, wpatrujc si rozpromienionymi oczyma w Jano i

    Dannyla.

    - Morska pijawka jest wielko od rka do zgicie. - eglarz wycign przed siebie rami i wskaza na okie, aby zaprezentowa rozmiary pijawki. - Pywa w mae grupy zazwyczaj, ale kiedy si mnoy, to duo ich przypywa i s bardzo, bardzo niebezpieczne. Wspina si na burty statku, myli, e to skaa, i marynarze j zabija, zabija wszystkie, bo inaczej eyoma wyssie krew.

    Dannyl popatrzy po marynarzach, ktrzy ochoczo potakiwali kademu sowu. Natychmiast przyszo mu do gowy, e to pewnie przesada lub kamstwo - przeraajca historyjka, ktr marynarze opowiadaj podrnikom.

    Przyglda si Jano spod przymruonych powiek, ale ten by zanadto pochonity swoj opowieci, by to zauway.

    - Morska pijawka wysysa krew z dua ryba pod wod. Kiedy statek idzie na dno, ludzie pyn na brzeg, ale jeli spotka ich morska pijawka, szybko si mcz i gin. Jeli ludzie wpadaj do wody, jak eyoma si mnoy, ton od wszystkich cikich pijawek. - Spojrza na Dannyla szeroko otwartymi oczami. - Paskudna mier.

  • Pomimo sceptycznego nastawienia Dannyl poczu dreszcz, syszc ten opis. Jano znw poklepa go po ramieniu.

    - Nie bj si. Morska pijawka yje w ciepa woda. Na pnoc. Napij si siyo. Zapomnij opowie.

    Dannyl wzi od niego butelk i pocign niewielki yk jeden z marynarzy zacz nuci co pod nosem i wkrtce caa kompania dara si na cae gardo. Dannyl pozwoli, eby zmusili go do przyczenia si, ale urwa, kiedy otworzyy si drzwi na pokad, a w nich pojawi si kapitan.

    Kiedy kapitan schodzi na d, zaoga piewaa nieco ciszej, ale nie przerywaa pieni. Numo skin na Dannyla.

    - Mam co do przekazania, panie. Da mu znak, by poszed za nim, a nastpnie ruszy korytarzem ku swojej kajucie.

    Dannyl wsta i zapa rwnowag na koyszcym si pokadzie, wspierajc si rkami o przeciwlege ciany. Kiedy dotar do kajuty kapitana, wbrew zapewnieniom Jano, ujrza pomieszczenie co najmniej cztery razy wiksze od tego, w ktrym sypia.

    Na stojcym porodku stole leay rozoone mapy. Numo z niewielkiego sekretarzyka wydoby skrzyneczk. Potem sign pod koszul i wyj stamtd klucz, ktrym otworzy wieczko, by nastpnie wycign zoon kart papieru.

    - Miaem to odda, zanim przybijemy do Capii. Numo poda papier Dannylowi i wskaza mu krzeso. Mag usiad i przyjrza si pieczci. Znajdowa si na niej symbol Gildii, a papier by

    najwyszej jakoci. Zama piecz, rozoy kartk i natychmiast rozpozna charakter pisma

    Administratora Lorlena.

    Do Drugiego Ambasadora Gildii w Elyne, Dannyla z rodu Yorin, Domu Tellen.

    Wybacz mi, e poleciem dostarczy Ci ten list po rozpoczciu Twojej podry. Chce powierzy Ci zadanie, ktre bdziesz wypenia dla mnie niezalenie od obowizkw Ambasadora. Zadanie to musi pozosta tajne, przynajmniej na razie, a ten sposb dorczenia listu stanowi drobne zabezpieczenie.

    Jak wiesz. Wielki Mistrz Akkarin ponad dziesi lat temu opuci Kyrali, aby szuka informacji o staroytnej magii - i nie wypeni tej misji. Twoim zadaniem jest uda si jego

  • ladami odwiedzi wszystkie miejsca, w ktrych przebywa, odnale tych, ktrzy mu pomagali, a take dowiedzie si, czego dotyczyy poszukiwania.

    Prosz, przekazuj mi wszelkie uzyskane informacje przez kuriera. Nie kontaktuj si ze mn bezporednio. Czekam na ryche wieci.

    Z wyrazami wdzicznoci Administrator Lorlen

    Dannyl przeczyta list kilka razy, po czym zoy go. O co chodzi Lorlenowi? Przeledzi podr Akkarina? Przesya wiadomoci przez kuriera?

    Spojrza raz jeszcze na list i przebieg tre wzrokiem. Lorlen moe prosi o dyskrecj, nic chcc po prostu, aby uwaano, e wykorzystuje

    dyplomatyczne stanowisko do zaatwiania prywatnych spraw. T prywatna spraw bya jednakowo podr Akkarina. Czy Wielki Mistrz wie, e Lorlen wznawia poszukiwania staroytnej wiedzy? Zastanawia si nad moliwymi odpowiedziami na to pytanie, jeli Akkarin wie, to

    zapewne wyrazi zgod. A co jeli nie wie? Dannyl umiechn si krzywo. Moe w opowieciach Akkarina kryje si co na ksztat morskiej pijawki i Lorlen chce zbada, czy to prawda.

    Moe Administrator chce odnie sukces tam, gdzie nie powiodo si jego przyjacielowi? Ci dwaj przecie wspzawodniczyli z sob jako nowicjusze. Lorlen z oczywistych powodw nie moe sam podj poszukiwa, wic posya innego maga, by dziaa w jego imieniu. Dannyl umiechn si pod nosem.

    I wybra mnie. Zoy ponownie list. Wsta i opar si o cian rozkoysanego statku. Lorlen

    niewtpliwie wyjawi mu wkrtce powody tej tajemniczoci. Dannyl tymczasem z radoci zagbi si w czyj przeszo - zwaszcza kogo skrywajcego tak wiele sekretw jak Wielki Mistrz.

    Skin gow kapitanowi, a potem wyszed z kajuty, schowa list midzy swoimi rzeczami osobistymi i powrci do Jano i piewajcej zaogi.

  • ROZDZIA 4

    OBOWIZKI

    Sonea sza powoli korytarzem Uniwersytetu, czujc cierpkie zadowolenie. Jutro Dzie Wolny, co oznacza, e nic ma lekcji i przez cay dzie bdzie moga przebywa z dala od Regina i pozostaych nowicjuszy.

    Zaskoczyo j odkrycie, jak jest bardzo zmczona, zwaszcza, e niewiele robia w ostatnim tygodniu. Przez wikszo czasu czytaa ksiki lub obserwowaa nowicjuszy przychodzcych i wychodzcych na lekcje kontroli. Niewiele si dziao, ale czua si tak, jakby miny cae tygodnie - ba, miesice.

    Issle przestaa w ogle zauwaa jej obecno i mimo e byo