opforce magazine issue 3

70
Parachutistes d'Infanterie de Marine Force magazine Issue 3 październik 2010 Legion de entrange- re Militarny magazyn rekonstrukcji airsoftowych w głąb VSR-10 G-Spec commandos marines SOCOM Tokyo Marui Głodny? Na co czekasz!! Do wygrania racje żywnościowe Armii Francuskiej. Szczegóły w numerze. Siły Zbrojne Francji ale numer! weź udział w losowaniu i zgarnij prezenty od opforce magazine Op

Upload: lukasz-bartoszek

Post on 24-Mar-2016

221 views

Category:

Documents


5 download

DESCRIPTION

Trzeci numer miesięcznika OpForce Magazine.

TRANSCRIPT

Page 1: OpForce Magazine Issue 3

P a r a c h u t i s t e s

d'Infanterie de Marine

Forcemagazine

Issue 3

październik 2010

Legion de entrange-

re

Militarny magazyn rekonstrukcji airsoftowych

w głąb VSR-10 G-Spec

commandos marines

SOCOM Tokyo Marui

Głodny? Na co czekasz!!Do wygrania racje

żywnościowe Armii Francuskiej.

Szczegóły w numerze.

Siły Zbrojn

e Francji

ale numer! weź udział w losowaniu i zgarnij prezenty od opforce magazine

Op

Page 2: OpForce Magazine Issue 3

na celownikuOp

Force

2

4

6

8

10

12

14

16

18

20

22

24

26

28

30

32

34

36

38

40

42

44

46

48

50

52

54

56

58

60

62

64

66

68

70

4. Troupes de Marine

8. 1er RPIM

10. Commandos Marine

18. Legion Entrengere

24. SOCOM mk.23 Tokyo Marui bez tajemnic

28. Łódzcy Legioniści

36. CCE - francuska wariacja na temat kamuflażu

44. Test racji żywnościowych Armii Francuskiej

50. Ration Individuelle d’Exercice (RIE)

54. Gotowość Bojowa

56. Under the Burlap

58. VSR 10 G-Spec Tokyo Marui

64. Rob Furlong i gorące pięćdziesiątki

68. W nastepnym numerze

18-23 Jedna z najbardziej roz-poznawalnych jednostek na świecie - Le-gia Cudzoziemska.Wyjątkowa mieszanka różnych kultur i osobowości. Opór i honar ponad wszystko. To właśnie charakteryzuje żołnierzy Legion Entrengere.

36-43 Są setki sposobów, żeby wtopić się w otoczenie.Porównawczy test mundurów i kamuflaży różnych armii świata. Głównym bohaterem jest jednakże CCE - uniform Armii Fran-cuskiej.

48-52 Jak przygotować posiłek, by żołnierz nie pragnął zabić kucharza?Pogłębiony test racji żywnościowych Fran-cuskiej Armee de Terre. Wszystkie sma-ki znad Loary zamknięte w niewielkim pudełku. Czy było warto? Przekonajcie się sami.

Page 3: OpForce Magazine Issue 3

Od Redaktora

3

Oto jest – trzeci numer OpForce Magazine. Trzeba było na niego nieco poczekać, ale sądzę, że było warto. Co znajdziecie tym razem w numerze? Oczywiście przydatne informacje dla rekonstruktorów oraz stylizatorów.Konsekwetnie zwiększamy ilość artykułów, które możecie znaleźć w magazynie. W tym numerze przeczytacie o wielu przydatnych rzeczach, głównie związanych z Armees Francaises. Skupimy się głównie, jak to miało miejsce w poprzednich wydaniach, na dwóch głównych jej członach – Armee de Terre (Wojskach Lądowych) i Marine Nationale (Marynarka Wojenna). Ze wspomnianych wcześniej dwóch rodzajów wojsk wybierzemy jednostki, które będą interesujące dla przyszłego rekonstruktora czy stylizatora.Będą również testy. Szczególnie zachęcam do zapoznania się z opisem repliki francuskiego munduru w ka-muflażu CCE, który może być idealnym zamiennikiem dla trudno dostepnych oryginałów. Ponadto będziecie mogli dowiedzieć się co jada francuski żołnierz w czasie działań polowych, ponieważ rzucimy okiem na fran-cuskie racje żywnościowe. Nie będzie to jednak krótki opis tego, co znajduje się w opakowaniu, a obszerna ana-liza z punktu widzenia konsumenta. Dzięki OpForce Magazine będziecie mieli również możliwość skosztować opisywanych specjałów – jeśli wieźmiecie udział w konkursie, jaki dla Was przygotowaliśmy.W dziale „Pod Jutą” znajdziecie sporo ciekawych i, mamy nadzieję, przydatnych informacji. Dexter, jak zwykle, podzieli się z Wami swą wiedzą i doświadczeniem na temat replik snajperskich oraz gazowych, rozbierając je na czynniki pierwsze.Życzymy miłej lektury.

Redaktor OpForce Magazine,Tomasz Niwiński

Page 4: OpForce Magazine Issue 3

Op

Force

Troupes de Marine

Troupes de MarineMorświny (Marsouins) – ssak morski z rodziny delfinowatych. Cechą charakterystyczną gatunku jest sto-sowanie taktyki w czasie morskich polowań, silne więzi pomiędzy poszczególnymi osobnikami; delfinowate wykazują tak silne więzi, że potrafia towarzyszyć rannemu lub choremu osobnikowi, w wypadku zagrożenia ustawiają się w szyku, chroniąc młodsze i słabsze osobniki; znane z przywiązania do ludzi, czego przejawem może być towarzyszenie ludzkim okrętom w ich morskich podróżach. W siłach zbrojnych Republiki Francuskiej popularna i nieoficjalna nazwa żołnierzy Piechoty Morskiej. Sama nazwa zawdzięcza swą genezę faktowi, iż żołnierze Piechoty Morskiej pływali na okrętach i brali udział w bitwach przez nie toczonych, ale tak na prawdę nigdny nie byli ich częścią.

Troupes de Marine (Piechota Morska) jest jedną z najstarszych formacji tego typu na świecie.

Powstała w roku 1662 na rozkaz kardynała Riche-lieu. Nowo powołaną jednostkę, składającą się jed-nak, w przeważającej mierze, z żołnierzy służących na okrętach jako kanonierzy, piechota morska i odziały amfibijne, nazwano Corps royal de l’infanterie de la Marine. W takiej formie Korpus przetrwał ponad 150 lat, by 1 stycznia 1786 roku zostać zastapionym przez Corps royal de Canonniers-Matelots, który miał być próbą zastąpienia żołnierzy piechoty morskiej oddziałami marynarzy. Jednakże już 21 stycznia 1816 roku królewski edykt Ludwika XVIII reaktywował jednostkę w sile dwóch regimentów. Liczba ta, praw-dopodobnie ze względu na ekspansywność kolonialną Francji dość szybko uległa zwiększeniu. Pod koniec wieku XIX liczba regimentów powiększyła się do ośmiu, wliczając w to dwa regimenty artylerii - L’artillerie de Marine. Jadnocześnie, w połowie wieku XIX, francuska Marynarka Wojenna utworzyła nową jednostkę, nazwaną Fusiliers-Marins. Oddziały tej formacji, ze względu na problemy, jakie Marynarka Wojenna miała z otrzymaniem stosownego wsparcia w post-aci piechoty morskiej od Ministerstwa Marynarki, otrzymały zadanie zastąpienia Piechoty Morskiej jako sił przydzielonych do okrętów wojennych.7 lipca 1900 roku Troupes de Marine zostały wyłączone spod jurysdykcji Ministerstwa Marynarki i włączone do Sił Kolonialnych (Troupes Coloniales), które podlegały Ministerstwu Wojny. Podczas II Wojny Światowej jednostki kolonialne otrzymały miano Bataillon d’Infanterie de Marine du Pacifique i, wyszkolone przez Amerykanów, wzięły udział w lądowaniach Aliantów na Korsyce i Elbie, by następnie wziąć udział w operacji Dragoon, która zakończyła się lądowaniem jednostki na terenie południowej Francji.Po zakończeniu działań zbrojnych w Europie Francuzi chcieli, by jednostka ta została przez Amerykanów przebazowana w rejon Pacyfiku, by po zakończeniu wojny z Japonią mogła wziąć udział w odzyskiwaniu

francuskich kolonii na terenie Dalekiego Wschodu. Ze względu na spory problem logistyczny przy prze-mieszczaniu jednostki takich rozmiarów z jednego teatru na inny, pomysł ten porzucono.Era powojenna we francuskiej polityce kolonialnej odznaczała się szybkim wyzbywaniem się posiadłości zamorskich i dominiów, zmieniały się również potr-zeby w stosunku do sił zbrojnych, przeznaczonych do działania w tych obszarach operacyjnych. Wpływ ten można zauważyć chociażby poprzez zmianę naz-wy Troupes Coloniales (Siły Kolonialne) na Troupes d’ Outre-Mer (Siły Zamorskie), która miał miejsce 1 grudnia 1958 roku, by następnie ulec zmianie na Troupes de Marine – tym razem dla całości sił kolo-nialnych. Nowo odrodzona jednostka piechoty mor-skiej stała się, wraz z 9e Brigade d’Infanterie de Ma-rine, pierwszym związkiem Sił Szybkiego Reagowania (Forces d’Intervention). W roku 1964 do Forces d’Intervention dołączono dwie brygady powietrzno-desantowe oraz brygadę piechoty zmotoryzowanej i przemianowano na 11th Division d’Intervention (11 Dywizję Interwencyjną), która siedem lat później została przekształcona w 11 Dywizję Spadochronową. W roku ‘76 usunięto Troupes de Marine ze składu dywizji z zamiarem utworzenia osobnej jednostki sił szybkiego reagowania i dołączono do 9e Brigade d’Infanterie de Marine (9 Brygady Piechoty Mor-skiej), która poprzez połączenie zwiększyła stan oso-bowy i stała się 9e Division d’Infanterie de Marine (9 Dywizją Piechoty Morskiej). Formacja ta wchodziła w skład Sił Interwencyjnych jako odział specjalnie przy-gotowany do zadań związanych z desantem morskim. Obecnie Troupes de Marine wchodzą w skład 9e Bri-gade Légère Blindée de Marine (9 Brygady Piechoty Morskiej).

Régiment de Marche du Tchad (RMT) w NoyonRICM (Régiment d’Infanterie de Chars de Marine) (RICM) 9e BLBMa w PoitiersRégiment d’Infanterie de Marine du Pacifique - Nou-velle Calédonie (RIMaP-NC) Nouméa (Nowa Kaledo-

Page 5: OpForce Magazine Issue 3

5

nia) Régiment d’Infanterie de Marine du Pacifique - Polynésie (RIMaP-P) w Papeete1er Régiment d’Artillerie de Marine (1er RAMa) w Laon1er Régiment de Parachutistes d’Infanterie de Marine (1er RPIMA) w Bayonne

1er Régiment d’Infanterie de Marine (1er RIMa) w Angoulême

2e Régiment de Parachutistes d’Infanterie de Marine (2e RPIMa) w Pierrefonds (Reunion)

2e Régiment d’Infanterie de Marine (2e RIMa) 9e BLBMa in Le Mans

3e Régiment d’Artillerie de Marine (3e RAMa) w Can-juers

3e Régiment de Parachutistes d’Infanterie de Marine (3e RPIMa) w Carcassonne

3e Régiment d’Infanterie de Marine (3e RIMa) 9e BLBMa w Vannes

5e Régiment interarmes d’outre-mer (5e RIAOM) w Djibouti

6e Bataillon d’Infanterie de Marine (6e BIMa) w Li-breville (Gabon)

8e Régiment de Parachutistes d’Infanterie de Marine (8e RPIMa)w Castres

9e Régiment d’Infanterie de Marine (9e RIMa) w Cay-enne (Gujana Francuska)

11e Régiment d’Artillerie de Marine (11e RAMa) 9e BLBMa Saint-Aubin-du-Cormier

21e Régiment d’Infanterie de Marine (21e RIMa) we Frejus

22e Bataillon d’Infanterie de Marine (22e BIMa) 9e BLBMa w Nantes

23e Bataillon d’Infanterie de Marine (23e BIMa) in Dakar (Senegal)

33e Régiment d’Infanterie de Marine (33e RIMa) in Fort-de-France (Martinika)

41e Bataillon d’Infanterie de Marine (41e BIMa) in Pointe-à-Pitre (Gwadelupa)

43e Bataillon d’Infanterie de Marine (43e BIMa) w Port-Bouet (Wybrzeże Kości Słoniowej)72e Bataillon d’Infanterie de Marine (72e BIMa) w Marsyli

1er RPIMa nie wchodzi obecnie w skład Dywizji, ponieważ został przeznaczony do zadań specjalnych.

Page 6: OpForce Magazine Issue 3

Troupes de Marine

Op

Force

Page 7: OpForce Magazine Issue 3

7Foto: Guillaume Rueda

Page 8: OpForce Magazine Issue 3

1er RPIM

Op

Force 1er Régiment de Parachutistes d’Infanterie

de MarinePoczątki powstania jednostki datują się na rok 1622,

kiedy jednostki Armii zostały dołączone do załóg okrętów z zadaniem pełnienia roli piechoty morskiej. Z tego powodu historia jednostki jest zbieżna z Infan-terie de Marine.Nowożytne korze-nie sięgają jednak nieco bliżej, bo do roku 1941. Regi-ment jest bowiem spadkobiercą trady-cji dwóch Regi-mentów SAS (Spe-cial Air Service) Wolnych Fran-cuzów, służących w brytyjskiej brygadzie SAS podczas II Wojny Światowej. Obydwa Regimenty, wchodzące w skład 1ère Compagnie de Chasseurs Parachut-istes (Kompanii Spa-dochronowej) były również jednymi z pierwszych, które dołączyły do nowo powstałej jednostki sir Davida Sterlinga w Kabritcie jako 3 SAS i 4 SAS. Wraz z brygadą Regi-menty walczyły w Afryce, na Krecie, we Francji, Belgii i Holandii, by final-nie wziąć udział w walkach na terenie III Rzeszy. Podc-zas całej kampanii jednostka zdobyła mnóstwo odznaczeń, w tym bry-tyjskie: Distinguished Service Order, Military Crosse and Military Medal.Po wojnie jednostka wzięła udział w działaniach zbro-jnych we francuskich Indochinach, gdzie w latach 1945-54 żołnierze 1er RPIMa mieli na koncie kilka z ponad 160 skoków bojowych, jakie wykonali fran-cuscy spadochroniarze w trakcie trwania konfliktu.

Po wycofaniu się Francuzów z Indochin jednostka został zamieniona w oddział szkolny dla wszystkich kolonialnych jednostek spadochronowych. Rolę tą pełniła aż do roku 1974, kiedy została ponownie sfor-

mowana jako jednostka bojowa do zadań specjalnych – głównie ze względu na tradycję SAS. Jednostka, w czasie swej aktywnej służby, zdobyła wiele odznaczeń, w tym francuskie Croix de Guerre, Legion d’Honneur, Croix de la Liberation, belgijski Croix de Guerre, amerykańską Bronze Star i holenderskiego Bronze Leeuw.

Page 9: OpForce Magazine Issue 3

9

Współcześnie tradycja brytyjskiego SAS jest wciąż obecna wśród żołnierzy Regimentu. Przejawia się ona w mottcie jednostki Qui Ose Gagne (Kto ośmieli się wygrać), oraz w odznace RAPAS, będącej nawiązaniem do skrzydełek spadochroniarza (Opera-tional Wings), będących odznaką skoczka spadochro-nowego w czasie II Wojny. Odznaka RAPAS może zostać przyznana tylko żołnierzowi 1er RPIMa, który

spełnił określone wymagania, łącznie z udziałem w misji bojowej.

1er RPIMa jest obecnie częścią Brygady Sił Specjal-nych (BFST). Na siłę Regimentu składają się głównie trzy kompanie spadochronowe RAPAS (Recherche Aéroportée et Actions Spécialisées – Rozpoznanie

Spadochronowe i Akcje Specjalne), których struktura nawiązuje do tej w SAS. Każda z kompanii posiada inną specjalność, spośród typowych dla oddziałów specjalnych. Są to, między innymi: HALO/HAHO, antyterroryzm, działania amfibijne, walka w dżungli oraz działania górskie. Ostanie działania jednostki miały miejsce podczas operacji Enduring Freedom w Afganistanie.

Rech

erch

e A

érop

orté

e et

Act

ions

Spé

cial

isées

Page 10: OpForce Magazine Issue 3

Commandos Marinecommandos marine

Op

Force

II Wojna Światowa, mimo że była okresem śmierci i zniszczenia, dała również początek nowym zjawiskom. Jednym z nich było powstanie regularnych jednostek specjalnych, mających do wykonania zadania szczególnie ważkie z punktu widzenia taktycznego i strategicznego. Jedną z takich jednostek był oddział francuskich koman-dosów marynarki – Commandos Marins.

Utworzenie jednostki było zaplanowane na rok 1941, jednakże jej formowania nie rozpoczęto

przed rokiem 1942, kiedy to powstał Troop 1 Com-mandos Francais. Jednostka ta, mająca docelowo posiadać status batalionu z 400 żołnierzami, przy-gotowywana była do planowanej operacji lądowania Aliantów na terenie Europy kontynentalnej. Po sfor-mowaniu jednostki wyznaczono jej bazę w Ports-mouth, by następnie przebazować do ośrodka szko-leniowego komandosów brytyjskich w miejscowości Achnecary w Szkocji.W początkowej fazie batalion liczył 177 żołnierzy, zg-rupowanych w sekcjach: dowodzenia, komunikacji, medycznej i transportowej oraz trzema oddziałami liniowymi. Większość żołnierzy, wchodzących w skład batalionu, pochodziła wówczas z Brytanii. Obowiązki dowódcy tej specjalnej jednostki fran-cuskiej marynarki pełnił Capitaine de Corvette Philippe Kieffer, od którego nazwiska wzięła się nieo-ficjalna nazwa oddziału – kompania Kieffera.Sformowana jednost- ka nie musiała długo czekać na przydział zadania. Pierwszą poważną akcją dla żołnierzy Kieffera była Operacja Ju- bilee, znana też pod nazwą Ra- jdu na Dieppe. Wraz z brytyjskimi i kanady- j s k i m i k om a n - dosami j e d - nostka pokusiła się o, przyna-j m -niej cza- s o w e , wyłączenie z użytku su-chego doku, m o g ą c e g o p om i e ś c i ć największe okręty lin-iowe III Rz- eszy oraz zablokowanie k a n a ł u portowego dla żeglugi towarowej. Po tej akcji, w listopadzie 1942 roku, jednost- k a przyjęła oficjalną nazwę - 1ère Compagnie de Fusiliers Marins

Commandos.Maj 1944 roku był kolejnym pamiętnym miesiącem dla jednostki oraz żołnierzy Commandos Marins. Wówczas, na kilka tygodni przed rozpoczęciem się operacji D-Day, oddział otrzymał własną plakietkę (badge), która była noszona na zielonym berecie bry-tyjskich komandosów. Zgodnie z tą tradycją koman-dosi francuskiej marynarki, jako jedyna jednostka sił zbrojnych Republiki Francji, mają możliwość nosze-nia plakietki na berecie na modłę brytyjską – po lewej stronie. Od koloru beretu wzięła się również obecna, nieoficjalna nazwa jednostki – Zielone Berety (Beret Verts).6 czerwca 1944 roku oddział w sile 176 żołnierzy, prowadzony przez swego dowódcę, komandora Kieffera, wylądował na plaży Sword w Normandii z zadaniem wsparcia 3 Dywizji Piechoty. W wyniku całodniowych działań jednostka straciła 25% stanu osobowego (w tym 27 zabitych), a dowódca jednost-ki, komandor Kieffer, był ranny dwukrotnie. Mimo w y s o k i c h strat oddział walczył aż do końca s i e r p n i a , kiedy został przegrupowany na Wyspy Brytyjskie w celu odpoc-zynku i uzupełnienia strat.

Ż o ł n i e r z e C o m m a n d o s

Marines pow-rócili na front w

listopadzie 1944 roku, kiedy dokonali lądowania na ho-

lenderskiej w y s p i e

Walcheren oraz z a j ę l i m i e j s c owo ś ć

F l e s s - ingue. Op-

Foto: Guillaume Rueda

Page 11: OpForce Magazine Issue 3

11

eracja na holenderskiej ziemi była ostatnią, w jakiej wzięli udział francuscy komandosi podczas II Wojny Światowej.

Jednostka podzielona jest na siedem oddziałów:

1. Commando Hubbert

Commando Hubert składa się obecnie z 80 ludzi, podzielonych na dwie kompanie. Pierwsza kompa-nia liczy 50 ludzi i podzielona jest na cztery drużyny, z których każda, pomimo wyszkolenia ogólnego żołnierzy w działaniach specjalnych, specjalizuje się w konkretnej dziedzinie.

Drużyna A:

Sekcja dowódcza, zajmująca się planowaniem. W jej skład wchodzi również sekcja wsparcia.

Drużyna B:

Żołnierze tej drużyny specjalizują się głównie w antyterroryzmie morskim, ze szczególnym uwzględnieniem skrytego podejścia podwodnego oraz ataków z morza.

Drużyna C:

Sekcja obsługi specjalnych pojazdów podwodnych. W jej składzie znajduje się obsługa oraz piloci minia-turowych łodzi podwodnych, używanych przez resztę jednostki w razie potrzeby.

Drużyna D:

Drużyna odpowiedzialna za rekonesans z morza, wysadzanie podwodne oraz abordaż statków. W jej skład wchodzą również drużyny snajperów oraz ekspertów broni ciężkiej. Ponadto każdy z żołnierzy tej drużyny jest przeszkolony w skokach HAHO i HALO.Druga kompania skupia 30 żołnierzy i pełni funkcję zaplecza oraz wsparcia dla drużyn z kompanii pier-wszej. Żołnierze tej kompanii są przeszkoleni w obsłudze urządzeń komunikacyjnych, operowaniu szybkimi łodziami i pontonami szturmowymi (a także ich konserwacją) oraz ogólnie pojętej logistyce.

2. Commando Jaubert

Commando Jaubert jest jedną z najbardziej odznac-zonych jednostek francuskich sił specjalnych. Jed-

nostka jako całość odznaczona została, między in-nymi, Legią Honorową oraz Krzyżem Wojskowym, co uwidocznione jest na sztandarze jednostki.Żołnierze Commando Jaubert są specjalistami w atakowaniu statków na morzu, abordażu jednostek, ewakuacji personelu z obszarów nadmorskich.

3. Commando Trepel

Główne zadania żołnierzy Commando Trepel są zbieżne z Commando Jaubert. Ich specjalnością są abordaże oraz ewakuacja personelu z obszarów nabrzeżnych. Członkowie tej formacji brali udział, miedzy innymi, w operacjach w Ruandzie, Afganista-nie, na Karaibach oraz w Kongo.

4. Commando de Pontenfenyo

Komandosi tej grupy są specjalistami w instalacjach morskich, rozpoznaniu, zbieraniu informacji oraz infiltracji. Brali udział, miedzy innymi, w operacjach na terenie Bośni, Morzu Północnym, Antarktyce oraz Zairze.

5. Commando de Montfort

Żołnierze tej jednostki są specjalistami w sabotażu, naprowadzaniu pocisków na cel oraz likwidowaniu ciężkiego sprzętu oraz snajperów przeciwnika. Brali udział w operacjach na terenie Bośni, Macedonii i Si-erra Leone.

6. Commando Kieffer

Jednostka utworzona dopiero w 2008 roku.

7. ECTLO - Escouade de Contre-Terrorisme et de Libération d’Otages (Zespół antyterrorystyczny i od-bijania zakładników).

Jednostka specjalizująca się, jak sama nazwa wska-zuje, w operacjach antyterrorystycznych i akcjach od-bijania zakładników. Jej żołnierze są odpowiedzialni, wraz z Commando Hubert, za pojmanie Mamcilo Krajisnika, zbrodniarza wojennego z terenów byłej Jugosławii.

Pododdziały wzięły swoje nazwy od byłych koman-dosów, którzy polegli w walce, co ma upamiętnić ich wysiłek oraz poświęcenie.

Page 12: OpForce Magazine Issue 3

commandos marine

Op

Force

Karabin maszynowy

Karabin szturmowy

Umundurowanie

FAMAS F2

Jednostki francuskiej piechoty morksiej używają kamuflażu CCE

Karabin snajperski

FR F-2

FN Minimi

Umundurowanie i wyposażenie żołnierza Troupes de Marine i Commandos Marine.

Beret Żołnierza Piechoty Morskiej

Page 13: OpForce Magazine Issue 3

13

Umundurowanie

PistoletPAMAS

Jednostki francuskiej piechoty morksiej używają kamuflażu CCE

Pistolet maszynowy

H&K MP5 SD3

Strzelba gładkolufowaRemington 870

Beret Żołnierza Piechoty Morskiej

Page 14: OpForce Magazine Issue 3

commandos marine

Op

Force

Karabiny Snajperskie

Karabin snajperski

PGM Hecate 2

Karabin snajperski

M4 Gepard

Karabin snajperski

McMillan M93

Karabin snajperski

Ultima Ratio Commando 2

Page 15: OpForce Magazine Issue 3

15

Ultima Ratio Commando 2

Karabiny Szturmowe

Karabin szturmowy

M4

Karabin szturmowy

H&K G3 SG1

Karabin szturmowy

SIG SG551 SWAT

Karabin szturmowy

H&K G3A4

Page 16: OpForce Magazine Issue 3

commandos marine

Op

Force

Pistolety

Pistolet

SIG P226

Pistolet

Smith&Wesson 686 Stainless

Pistolet

H&K P11

Pistolet

H&K MP5 A5

Page 17: OpForce Magazine Issue 3

17

Commando Hubert Commando de Montfort

Plakietka francuskiej Piechoty Morskiej

Intervention Unit Commando Penfentenyo

Commando Trepel

Page 18: OpForce Magazine Issue 3

Legion Entrengere

Op

Force Legion Entrengere

Są na świecie formacje, których powstanie oraz późniejsze działania otoczone są żywą legendą. Zazwyczaj twor-zone z potrzeby chwili, wyrosłe na żyznej glebie ludzkiego zapału, stają się nieodłączną częścią jej historii i kultu-ry, kształtując życie setek, tysięcy, milionów. Dokładnie tego typu jednostką jest francuska Legia Cudzoziemska.

Legia Cudzoziemska została utworzona w 1831 roku za panowania króla Ludwika Filipa. Początkowo

jego kadrę tworzyło kilku niezawodowych oficerów oraz, w większości, nie mówiących po francusku żołnierzy. Mimo problemów, jakie w początkowej fazie tworzenia Legii, dotknęło tę jednostkę, łącznie z nieregularną wypłatą żołdu, została ona wysłana do Algierii by wziąć tam udział w walkach, jakie podów-czas prowadziła armia francuska.17 września 1835 roku dowódca Legionu podjął decyzję o rozdzieleniu żołnierzy różnych narodowości pomiędzy bataliony w taki sposób, by żadna nacja nie miała przewagi w żadnej z jednostek. Zapobiegało to ewentualnym podziałom na frakcje wewnątrz Le-gionu.Od czasu utworzenia Legionu, brał on udział w prak-tycznie wszystkich działaniach zbrojnych, w których uwikłane były siły francuskie. Były to, między inny-mi, walki podczas wojny karlistowskiej w Hiszpanii, Wojny Krymskiej, Francuzko – Austriackiej, gdzie zasłużyli się w Bitwie pod Magentą. Najsławniejszą jednak bitwą tamtego okresu wydaje się być obrona w Bitwie pod Camaron podczas francuskiej inter-wencji w Meksyku. W bitwie tej, która miała miejsce 30 kwietnia 1863 roku, odział składający się z 65 le-

gionistów stoczył zacięty bój z, liczącą 2000 żołnierzy, jednostką meksykańską. Legioniści bronili się przez kilka godzin, zadając nieprzyjacielowi straty oblic-zone na 300-500 ludzi, by w końcu ulec. 62 spośród nich poniosło śmierć, a 3 dostało się do niewoli. Jeden z meksykańskich dowódców, będący pod wrażeniem tego, co zobaczył, użył określenia, które towarzyszy le-gionistom do dziś - „to nie są ludzie, to diabły”.

Zgodnie z francuskim prawem Legia Cudzoziemska nie mogła uczestniczyć w walkach na terenie Francji, za wyjątkiem bezpośredniej inwazji na jej europejską część. Z tego właśnie powodu pierwsze zetknięcie bojowe z francuską ziemią na terenie Europy miało miejsce dopiero w roku 1870, kiedy to legioniści wzięli udział w wojnie Francusko-Pruskiej. Ich głównym zadaniem było przerwanie oblężenia Paryża i dołączenie do walczących w jego obronie jednostek. W drodze z Tulonu, gdzie legioniści zostali wysadzeni ze statków transportowych, udało im się odbić Or-lean, jednakże próba przebicia się do Paryża została powstrzymana przez siły pruskie.Siły Legii Cudzoziemskiej odgrywały również niepoślednią rolę we francuskiej ekspansji kolo-nialnej, mającej miejsce na przestrzeni praktycznie

Page 19: OpForce Magazine Issue 3

19

całego wieku XIX. Jednostki Legii walczyły w Afryce Północnej, gdzie legioniści mieli swą bazę na terenie Algieru, oraz na Dalekim Wschodzie, ze szczególnym uwzględnieniem francuskich Indochin i Tajwanu. Zaangażowanie w działania na terenach Dalekiego Wschodu wymusiło niejako udział tej formacji w Wojnie Francusko-Chińskiej, toczonej na przełomie roku 1884 i 1885.

Żołnierze Legii wzięli również udział, zgodnie z fran-cuskim prawem, w walkach I Wojny Światowej. Kosz-tem 11.000 żołnierzy, poległych na frocie zachodnim, wykazali swą przydatność na polu walki, szczególnie podczas brawurowych szarż oraz heroicznych obron pozycji przez nią zajmowanych. Ich udział w bit-wach pod Sommą, Verdun, Artois i Champagne był znaczącym wkładem w wysiłki wojenne Państw En-tanty w pokonaniu Państw Centralnych.

Podczas Drugiej Wojny Światowej Legia Cudzoziem-ska, jak całe społeczeństwo francuskie, podzielona została pomiędzy Siły Wolnych Francuzów, tworzące swe jednostki wśród Aliantów w Wielkiej Brytanii oraz Państwo Vichy, zależne od III Rzeszy. Z tego pow-odu Legia nie odegrała znaczącej roli w czasie działań zbrojnych lat 39-45, biorąc jedynie częściowy udział w kampaniach w Norwegii, Syrii i Afryce Północnej.

Zakończenie II Wojny Światowej przyniosło zupełnie nowe wyzwania – również dla Legionistów.

Przybierające na sile dążenia niepodległościowe byłych kolonii francuskich w Afryce oraz na Dale-kim Wschodzie, doprowadziły w krótkim czasie do wybuchu lokalnych konfliktów w niemalże wszyst-kich zamorskich koloniach. Pierwszym, większym konfliktem, w którym znaczny udział miały jed-nostki Legii, była I Wojna Indochińska. Szczególnie obrona Dien Bien Phu mocno dotknęła, składające się w przeważającej mierze z byłych żołnierzy III Rz-eszy, jednostki Legii. Relatywnie wysokie straty, jakie ponieśli legioniści, nie zniszczyły jednakże ducha tej jednostki, pozwalając na kontynuowanie działań. Dało się to szczególnie zauważyć podczas wielolet-nich działań na terenie Afryki oraz Bliskiego Wscho-du, gdzie jednostki Legii wykorzystywane były jako siły szybkiego reagowania. Pozwoliło to jednostkom tej formacji na udział w niemalże wszystkich konflik-tach, jakie miały miejsce w okresie powojennym. W 1990 roku trzy jednostki (1e REC – 1 Regiment Kawalerii Cudzoziemskiej, 2e REI – 2 Regiment Piechoty Cudzoziemskiej, 6e REG – 6 Regiment Inżynierów Cudzoziemskich) zostały włączone do 6 Lekkiej Dywizji Pancernej i wzięły udział w Operacji Daguet. Po, trwającej cztery tygodnie, kampanii pow-ietrznej, siły koalicji rozpoczęły operację na lądzie. Jednostki Legii zostały skierowane do przejęcia lotni-ska Al Salman, które opanowały napotykając jedynie nieznaczny opór.Kolejne zadania, jakie postawiono przed Legią, to między innymi operacje w Kambodży, Somalii, byłej

Page 20: OpForce Magazine Issue 3

Legion Entrengere

Op

Force Jugosławii, Kongo, Afganistanie, Wybrzeżu Kości

Słoniowej i Czadzie.Obecnie w skład Legii Cudzoziemskiej wchodzą następujące jednostki:

Francja kontynentalna:

1e REC – 1 Regiment Kawalerii Cudzoziemskiej1e REG – 1 Regiment Inżynierów Cudzoziemskich1e RE – 1 Regiment Cudzoziemski2e REG – 2 Regiment Inżynierów Cudzoziemskich2e REI – 2 Regiment Piechoty Cudzoziemskiej4e RE – 4 Regiment Cudzoziemski

Korsyka:

2e REP – 2 Regiment Spadochroniarzy Cudzoziems-kich (Kalwi, Korsyka)

Posiadłości zamorskie i dominia:

3e REI – 3 Regiment Piechoty Cudzoziemskiej (Gu-jana Francuska)DLEM – Jednostka Legii Cudzoziemskiej (Mayotte)

Afryka:

13 DBLE – 13 Półbrygada Legii Cudzoziemskiej (Dżibutti)

Page 21: OpForce Magazine Issue 3

21

Page 22: OpForce Magazine Issue 3

Legion Entrengere

Op

Force

Karabin szturmowy

FAMAS

Wzór obecnie używanego munduru przez Legię Cudzoziemską

Karabin snajperski

FR F-2

Umundurowanie i wyposażenie żołnierza Legion En-trengere (Legii Cudzoziemskiej)

Kapelusz żołnierza Legii Cudzoziemskiej

Karabin maszynowy

FN Minimi

Page 23: OpForce Magazine Issue 3

23

Karabin snajperski

Umundurowanie

PGM Heccate II

Wzór obecnie używanego munduru przez Legię Cudzoziemską

Kapelusz żołnierza Legii Cudzoziemskiej

PistoletPAMAS

Page 24: OpForce Magazine Issue 3

SOCOM mk23

Op

Force SOCOM mk 23 Tokyo Marui bez tajemnic

SOCOM mk 23 Tokyo Marui to pistolet w którym zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Zawsze miałem słabość do cichych, lub nawet bardzo cichych replik, ale pod tym względem ten konkretny model przeszedł moje, dość wygórowane przecież, oczekiwania.

Mój pierwszy kontakt z SOCOM’em to, oczywiście, replika STTI. Nie zachwyciła mnie ani zasięgiem,

ani wykonaniem. Ponadto źle mi leżała w dłoni z racji rozmiarów. Tłumik, nie spełniający swej nadrzędnej funkcji, dopełnił wrażenia taniej klamki - którą w rzeczy samej produkt ten jest. Pewnego dnia jednak na strzelance miałem okazję „pomacać” replikę ze stajni TM. I tak to się zaczęło.

Replika zapakowana jest w gustowną walizeczkę ze styropianową kształtką, w której umi-eszczamy pistolet, replikę modułu LAM, tłumik i, ewentualnie, dodatkowy magazynek w osobnych przegródkach. Ja swój egzemplarz kupiłem bez orygi-nalnego magazynka TM, ale z dwoma magazynkami STTI, które są ich wierną kopią.

Wykonanie jest na wysokim poziomie, o wiele lepsze niż STTI, ustępuje jednak produktowi KSC, z którym nie będę jednak „dwudziestki trójki” porównywał - KSC to replika GBB, natomiast TM NBB. Brak blow-backu to oczywista wada w replice, która miała by być bronią boczną; mały realizm, nędzny współczynnik radochy i lans w przerwach w trupiarni. Jednak w przypadku SOCOM’a jest troszkę inaczej. Pistolet ten ciężko zaklasyfikować jakoś konkretnie. Na boczną odpada, głównie ze względu na brak BB (wynikiem czego jest długi i twardy spust) i rozmiary. Na główną, do typowych zastosowań, słabo - z racji niskiej szybkostrzelności, małego magazynka itp. W tym momencie nie biorę pod uwagę również słabego zasięgu, aczkolwiek i ten problem poruszę nieco dalej. Wiemy więc do czego się nie nadaje. Jest za to idealną repliką na broń główną w mocno zarośniętych teren-

Page 25: OpForce Magazine Issue 3

25

ach, ciemnych pomieszczeniach i innych zadaniach, gdzie zasięg, szybkostrzelność, pojemność magazyn-ka spadają na drugi plan, a na pierwszy wysuwa się dyskrecja.

Brak blow-backu eliminuje klekot zamka podczas strzału. Z przykręconym tłumikiem (który jest faktycznie tłumikiem, i to dobrej jakości), w le-sie, kiedy w oddali słychać serie, depcze się po patyc-zkach, a na dodatek wieje lekki wiatr - odgłos strzału zupełnie ginie już z odległości 10-15m. Słychać je-dynie stuknięcie kurka, a sam strzał jest wyjątkowo cichy. Gwint tłumika jest niestety nietypowy, 16mm, co utrudnia dobranie innego. Na szczęście nie ma takiej potrzeby. Bez nakręconego tłumika dźwięku replika strzela stosunkowo głośno, szczególnie jak na pistolet NBB, i ma bardzo chara-k t e r y s t y c - z n y ,

g w i ż d ż ą c y dźwięk. Praw-

dopodobnie jest to spowodowane kształtem

wylotu lufy zewnętrznej. Z pistoletu można strzelać zarówno

z napiętego kurka, jak i samonapina-nia. Kurek możemy też napiąć zamkiem,

przeładowując, gdyż zamek, pomimo braku BB, jest ruchomy.

Osiągi pistoletu są bardzo zadowalające. Brak BB oznacza nieruchomą podczas strzału lufę, co przekłada się na doskonałą celność z powodu braku utraty ciśnienia. Z kolei magazynki STTI zapewniają prędkość wylotową nawet 330fps - przy normalnym strzelaniu i temperaturze około 20 stopni Celsjusza. Pozwala to, przy zastosowaniu dobrych kulek, na przykład firmy G&G, o masie 0,25g w sprzyjających warunkach (temperatura, wiatr) trafiać każdą kulką w klatkę piersiową człowieka z odległości 40m. Jak to TM - kulka leci powoli, ale jak po sznurku. Lufa w stocku jest niestety aluminiowa (są dostępne lufy precyzyjne LL oraz PDI), ale nie jest tragiczna. Gum-ka HU - taka jak w gaziakach Marui i w VSR - czyli można wymienić na gumkę KMH, co na pewno podniesie osiągi. Nie wiem, jak prezentują się osiągi na oryginalnym magazynku TM - nigdy takiego nie miałem.

Magazynki STTI to oddzielna kwestia... Są ta-nie i zapewniają troszkę wyższe osiągi (w tej kwestii

opieram się na opiniach z zagranicznych for inter-netowych), jednak są bardzo wrażliwe na zabrudze-nia - odrobina piasku i kulki się zacinają. Wymagają wyjątkowo starannego czyszczenia. Na plus można zaliczyć uszczelkę przy za- worze napełniania, której magazynki TM nie posiadają.

Z j e d -

nego nabicia, strzelając pow- oli (klamka w końcu służy

do działań dyskretnych) jesteśmy w stanie wystrzelić

około 80 lub więcej kulek (w le-cie). Jest to doskonały wynik, będący

kolejną zasługą braku blow-backu. Pis-t o - let nie ma problemu z syfonowaniem, acz-kolwiek trudno, żeby miał, skoro zawór jest wciskany na ułamek sekundy samą bezwładnością kurka. Czyli znów zupełnie typowo dla replik NBB. Replika działa nawet w okolicach 5 stopni Celsjusza, jednakże zasięg spada wówczas drastycznie. Dokładnie tak samo, jak ma to miejsce w przypadku każdego innego gaziaka W niższych temperaturach nie testowałem.

System LAM, dołączany do zestawu, to ni-estety ładna atrapa. Posiada nędzną latarkę na jed-nej diodzie LED oraz atrapę lasera w postaci słabej, czerwonej diody. Zasilany jest trzema bateriami AAA i obsługiwany dwoma wyłącznikami - od dołu (wyłącznik „generalny”) oraz pod kabłąkiem spus-towym, dostępny palcem środkowym ręki trzymającej pistolet. Ma on trzy pozycje: wyłączony, włączony oraz włączony chwilowo (po puszczeniu wraca na pozycję wyłączony). Osoby z zacięciem do majster-kowania poradzą sobie z wmontowaniem do środka dobrej latarki lub dobrego, np. zielonego, celownika laserowego. Oba te dodatki będzie ciężko umieścić w środku, ale z pewnością się da - w końcu, w orygina-le, znajduje się tam latarka, laser czerwony oraz laser podczerwony, do użycia z noktowizorem.

Tłumik, który otrzymujemy razem z repliką, jest bardzo dobrej jakości. Składa się z zewnętrznej obudowy z charakterystycznymi, dla tego typu tłumików, wytłoczonymi „kropkami” (w oryginale

Page 26: OpForce Magazine Issue 3

SOCOM mk23

Op

Force trzymają one przegrody na właściwych miejscach),

wewnętrznej aluminiowej rurki i umieszczonych w niej gąbek. Całość zamyka nakrętka moletowana na obwodzie, zaopatrzona w gwint wewnętrzny 16mm (nietypowy). Właściwości tłumiące można poprawić jeśli zaopatrzymy się w gęstą gumową piankę grubości 6-7mm. W tym celu z tłumika wyciągamy wewnętrzną rurkę, wyjmujemy z niej gąbkę i za pomocą kuchen-ki gazowej rozgrzewamy krawędź rurki. Kiedy jest już gorąca wycinamy z pianki kilka (2-3 sztuki) kółek. Następnie, za pomocą np. starej i niepotrzeb-nej lufy, którą podobnie rozgrzewamy, wycinamy w środku każdego kółka otwór. Będzie miał około 9mm średnicy. Tak przygotowane krążki wsadzamy do rur-ki w ten sposób, aby patrząc od wylotu układały się następująco: krążek-gąbka-krążek-gąbki itd. Ostatnią gąbkę trzeba skrócić, np. o połowę, czyli tyle, ile zajmują nasze krążki. Spowoduje to nieznaczny, ale jednak wyczuwalny, wzrost właściwości tłumiących.

Rewelacyjnej jakości system HU zapewnia nam spory zasięg jak na tą ilość fps’ów. Jego regulacja odbywa się po ściągnięciu zamka, przy użyciu pokrętła na wysokości komory nabojowej. Aby ściągnąć za-mek musimy wyciągnąć magazynek, cofnąć go, aż wycięcie po jego lewej stronie znajdzie się na wysokości osi głównej pistoletu (funkcję osi głównej pełni w tej broni o ś zaczepu zamka) i wypchnąć zaczep zamka na lewo. Następnie przesuwamy zamek lekko do przodu i do góry - gotowe. Warte wspom-nienia są też manipulatory repliki. Pistolet w oryginale ma dźwignię zrzutu kurka i bezpiecznik nastawny, działający przy kurku napiętym. W replice natomiast zrzut kurka nie działa, jest nieruchomą atrapą i wygląda nawet dość brzydko. Bezpiecznik nastawny działa jak w oryginale - przy napiętym kurku. Dźwignia zwalniania zamka natomiast służy w replice TM jako dodatkowy bezpiecznik, blokujący bezpośrednio szynę spustową. Można zabezpieczyć zarówno pistolet z kurkiem napiętym, jak i opuszcz-onym.

Konserwacja pistoletu ogranicza się do ciągłego dbania o magazynki, czyszczenia lufy raz na jakiś czas i... tyle. Pistolet nie wymaga żadnych innych zabiegów. Oczywiście poza zwykłym smarowaniem nielicznych osiek, sprężynek czy usuwaniem piasku

ze szczelin starą szczoteczką do zębów. Budowa pis-toletu jest tak prosta, że zapoznanie się z nią poprzez kompletne rozmontowanie i zmontowanie pistoletu nie zajmie więcej niż 45 minut.

Podsumowując, nie jest to pistolet nadający się na boczną. Nie jest to też rewelacyjna broń główna. Jeśli jednak strzelanka toczy się w terenie gęsto zarośniętym, z licznymi zacienionymi miejs-cami, kryjówkami i zakamarkami, które aż proszą się, by z nich zaatakować niczego nie spodziewającego się przeciwnika, albo też charakter naszego zadania wymaga działań na tyłach wroga, ostrożnych i nie zwracających na siebie uwagi, broń ta będzie ide-alna. No, można też po prostu być fanem Splinter Cela lub tego konkretne-go modelu H&K. Replika o wąskim zas-t o s o w a -

Page 27: OpForce Magazine Issue 3

27

niu, która jednak urzeka najważniejszą swoją cechą - odgłosem strzału.

Jacek Reiter vel Dexter

Page 28: OpForce Magazine Issue 3

2REP

Op

Force Łódzcy Legioniści

Przeszukując otchłanie sieci w poszukiwaniu wszystkich informacji, jakie tylko można znaleźć na temat Armii Francuskiej, nie omieszkałem również pomyszkować odrobinę za drużyną, która by do tematu przewodniego tego numeru w jakiś sposb pasowała. Nie wiązałem jednak z poszukiwaniami większych nadziei, pamiętajac porażki w tym temacie z poprzednich numerów. Na szczęście, moje i czytelników, zostałem miło zaskoczony. Udało mi się bowiem znaleźć i nawiązać kontak z grupą, która stylizuje się na 2 Pułk Powietrzno-Desantowy Legii Cudzoziemskiej. Postanowiłem zadać im kilka pytań na temat ich hobby i powodów, dlaczego to właśnie francuska Legia Cudzoziemska została wybrana jako motyw przewodni ich stylizacji. Odpowiedzi, których mi udzielili, znajdziecie w dalszej części artykułu.

Zadanych przeze mnie pytań nie było wiele, aczkol-wiek dotykały sedna stylizacji, o jaką pokusili się

Panowie (i Panie?) z 2 REP. Jak sami twierdzą, długo trwały debaty na temat publikacji tego materiału, jednakże w końcu doszli do wniosku, iż udzielą nam kilku odpowiedzi i pokażą, bo i materiał fotograficzny również nam przekazali, jak spędzają swój wolny czas.

1. Skąd pomysł na wzorowanie się na Armii Fran-cuskiej (Legii Cudzoziemskiej)?

- Pomysł na stylizację na 2 Pułk Powietrzno-Desan-towy Legii Cudzoziemskiej pojawił się 4 lata temu, kiedy to pierwotny skład osobowy działający w ramach grupy survivalowo-militarnej 4th REG postanowił zająć się rekonstrukcją 2 REP GCP. Po pewnym czasie przeszła ona w stylizację ze względu na potrzebę wykorzystania sprzętu nieoryginalnego, l e c z za to praktycznego. P o -wodem, dla którego wybór padł akurat na tą jednostkę był fakt, iż c z ł o w i e k , który szkolił nas owego czasu, był w e t e r a -nem Le-gii Cud-z o z i e m -skiej. Jego b a r w n e historie oraz zapał, którym nas zaraził, spowodowały p o d j ę c i e takiego wyboru.

2. Czy jesteście zorganizowaną strukturą, czy może tylko grupą przyjaciół, którzy połączeni zostali wspól-nym hobby?

- Nasza grupa przez cały okres swej dotychczasowej działalności zawsze była oparta na przyjaźni i wspól-nej pasji, którą realizowaliśmy w wolnym czasie.

3. Ilu członków liczy Wasza grupa?

- Od 7 do 11, w zależności od okresu aktywności po-szczególnych członków.

4. Jak jesteście wyposażeni (umundurowanie, wyposażenie, uzbrojenie)?

- Jako grupa dążymy do stylizacji sprzętowej 2 REP’u z lat 2000-2004. Podstawą wyposażenia w naszej ekip-ie jest:

- Mundur CCE w kroju F2 z ob-szyciem (Flaga, Łuczek LE)

- Z powodu małej dostępności oryginal-

nych butów „Rang-ers”, przyjęliśmy jako wyjątek polskie opinacze wojskowe - Replika karabi-nka FAMAS - Kamizelki Ops Vest / Standardowe kamizelki LE - Beret francuski ze

znaczkiem 2 REP

Powyższy sprzęt to tylko podstawa, którą każdy sta-ra się, w miarę możliwości finan-

Page 29: OpForce Magazine Issue 3

29

sowych, zebrać. Do użytkowania przyjęliśmy również wiele praktycznych rozwiązań sprzętowych, których próżno szukać u Legionistów.

5. Czy trudno było zdobyć części umundurowania i wyposażenia?

- Sprzęt francuski, w odróżnieniu od popularnego ostatnimi czasy amerykańskiego, nie jest tak łatwo dostępny. Oprócz oczywistych źródeł, takich jak aukcje internetowe czy sklepy z militariami, trzeba było również szukać go po różnych giełdach staro-ci, szafach znajomych czy sprowadzać z Francji za pośrednictwem różnych osób.

6. Gdzie początkujący airsoftowiec/rekonstruktor mógłby zdobyć potrzebne rzeczy do wzorowania się na Armii Francuskiej (Legii)?

- Najbardziej podstawowe rzeczy (np. mundur) najłatwiej jest złapać na aukcjach internetowych różnych serwisów, warto również szukać po giełdach, nie tylko militarnych.

7. Wspomniałeś, że organizujecie jakieś imprezy air-softowe. Jeśli tak jest, to gdzie i jakie?

Jako grupa 2 REP organizujemy co roku zlot „Ard-

eny”. Jest to całodzienny scenariusz oparty na faktach historycznych z roku 1944. Więcej informacji na ten temat można znaleźć w temacie:

Zlot Ardeny

8. Wszelkie możliwe informacje na temat Wasze-go hobby, którymi chcielibyście podzielić się z resztą świata.

Dla jednych to tylko zabawa, dla innych - pasja. My zaliczamy się do tych drugich, ponieważ jest to dla nas wspaniała forma odpoczynku w doborowym towarzystwie. Kontakt z naturą oraz życzliwym środowiskiem jest bezcenny. Niektórzy wolą wolny czas spędzić przed monitorem z butelką średnio zd-rowego, gazowanego napoju, my wolimy wrzucić ple-cak na garb i z giwerą w ręku ruszyć w las.

9. Ewentualny kontakt do Was dla zainteresowanych graczy (jeśli macie ochotę pomóc ewentualnie komuś, kogo mogło by zainteresować nawiązanie do Waszej grupy)

http://2rep.pun.pl – Adres naszego forum inter-netowego, gdzie został utworzony dział specjalnie dla osób z zewnątrz. Można tam nawiązać kontakt z niemalże wszystkimi członkami naszej ekipy.

Page 30: OpForce Magazine Issue 3

2REP

Op

Force

Page 31: OpForce Magazine Issue 3

31

Page 32: OpForce Magazine Issue 3

2REP

Op

Force

Page 33: OpForce Magazine Issue 3

33

Page 34: OpForce Magazine Issue 3

Op

Force

moe

Page 35: OpForce Magazine Issue 3

35

Chasseurs AlpinsJednostki górskie na cały świecie są jednymi z najlepiej wyszkolonych, najtwardszych oddziałów jakie powstały. Głównie z powodu faktu, iż w momencie ich tworzenia wykorzystywano jako żołnierzy miejscowych górali, zahartowanych w surowych warunkach panujących w górskich okolicach. Również działania, do których są przygotowywani, należą do najcięższych rodzajów, w jakich brać udział może żołnierz. Jak wygląda taka jed-nostka w Armii Francuskiej?

Republika Francuska po raz pierwszy utworzyła jednostkę piechoty górskiej w XIX wieku, jako

odpowiedź na zagrożenie swoich górskich granic ze strony reunifikującego się Państwa Włoskiego. Szcze-

gólnie, że Włosi rozpoczęli już tworzenie jednostek

piechoty górskiej, którą nazwali Alpini. Ostateczna decyzja zapadła 24 grudnia 1888 roku, kiedy powołano pierwszy korpus piechoty górskiej, w skład którego weszło 12 batalionów Chasseurs à Pied (Łowców

Pieszych). Jednostka został początkowo nazwana Ba-taillons Alpins de Chasseurs à Pied (Batalion Alpejski Łowców Pieszych), przemi-anowany niewiele później na Bataillons de Chasseurs Alpins (Batalion Łowców Alpejskich).Obecnie jednostka wchodzi w skład Brigade d’Infanterie de Montagne (Brygady Piechoty Górskiej) i składa się z trzech batalionów: 7, 13 i 27.Mottem jednostki jest: Ja-mais être pris vivant (Nigdy nie wzięty żywcem) oraz Sans peur et sans reproche

(Bez strachu i ujmy).

Prezentacja jednostki specjalnej Chesseurs Alpins - Commando Montagne

Foto

: Thom

as G

oisq

ue

Page 36: OpForce Magazine Issue 3

CCE

Op

Force CCE - francuska wariacja na temat kamuflażu

osobistegoObecnie zdecydowana większość dostawców ubiorów militarnych ma w swojej ofercie bardzo ograniczony asortyment. W przeważającej mierze są to demobilowe sorty niemieckie i brytyjskie, z dodatkiem holender-skiego DPMa oraz szwajcarskiego TASSa. Z nowych zestawów wybór też jest nieco skromny, ponieważ dostać możemy w polskich sklepach jedynie amerykańskie umundurowanie od czasu, kiedy działalność zawiesił Red Zone, oferujący mundury oraz oporządzenie rosyjskie. Dla zdeterminowanych pozostaje Allegro, ale tam dostaniemy głównie rzeczy używane, niekoniecznie dopasowane do naszych rozmiarów lub wymagań.

Dokładnie tak ma się sprawa z sortami Armii Francuskiej, które można znaleźć, i to w ogranic-

zonym dość mocno wyborze, tylko na wspomnianym portalu. Pozostaje oczywiście jeszcze poszukanie u znajomych, szczególnie u tych przebywających poza granicami naszego graju. I tu jednak może spotkać nas zawód – z powodu braku takich znajomości. Jedyne co nam pozostaje w takim przypadku to skorzystanie z oferty firm szyjących kopie mundu- ru, który chcielibyśmy nabyć.

Na naszym rynku jest obecnych kilka firm, które posiadają w swojej ofercie kopie różnego rodzaju umundurowania i wyposażenia. Do tego numeru nie był nam potrzebny jednak jakikol-wiek mundur czy kamuflaż. Przecież motywem prze-wodnim wydania jest wszystko, co wiąże się z armią francuską, a ta posiada swoje własne wzory, zupełnie różne od reszty świata. Z tego też powodu zaczęliśmy poszuki-wania tegoż konkretnego sortu, w kamuflażu zwanym przez po-tomków Napoleona Bonaparte – CCE.

Możecie wierzyć lub nie, ale odszukanie pożądanego przez nas umundurowania nie było specjalnie proste. Okazuje się bowiem, iż nie ma wielkiego za-potrzebowania na tego typu ubio-ry. Udało nam się jednak dotrzeć do firmy Vest, dzięki uprzejmości której będziecie mogli zapoznać się z kopią „francuza”, produkowaną przez niemiecką firmę Mil-Tec.

Ażeby nieco podnieść poprzeczkę, a zarazem uczynić tą małą prezentację bardziej wiarygodną, posłużymy się innymi mundurami, tak kontraktowymi, jak i kopiami. Prócz wspomnianego wyżej munduru w kamuflażu CCE, który odegra główną rolę, naszy-mi współbohaterami będą: mundur niemieckiej Bundeswehry w kamuflażu Flecktarn, amerykański ACU w kamuflażu UCP, brytyjski Combat Uniform (Lightweigt) w kamuflażu DPM oraz bardzo popu-larna w naszym kraju kopia – MCCU amerykańskich Marines w kamuflażu MARPAT. Niestety, nie udało się nam dotrzeć do kontraktowego munduru armii francuskiej, ażeby porównać wierność wykonania ko-

pii, ale postaramy się nadrobić ten błąd w następnych numerach.

Pierwsze wrażenie:

Na pierwszy rzut oka Mil-Tec’owa produkcja nie wyróżnia się specjalnie pod względem użytego materiału od swych współzawodników – tak kon-traktowych jak i kopii. Wiele się słyszy i czyta na temat gorszej jakości niekon-

traktowych produktów, ich nienależytym wykonaniu czy marnej dbałości o szczegóły.

Jak jest naprawdę w przypadku tego konkret-nego munduru? Postaramy się dość dokładnie,

ograniczeni jedynie przez niemożność sprawdzenia kompletu CCE w polu, opisać jego wady i zalety.

Pierwsze wrażenie można więc spokojnie zaliczyć do pozytywnych.

Materiał:

Mundur uszyty jest z materiału, składającego się w 65% z bawełny – reszta, czyli 35%, to włókno sztuczne, określone przez producenta jako poliester. Domieszka sztucznego włókna

Page 37: OpForce Magazine Issue 3

37

ma swoje wady i zalety, nie da się więc określić jednoznacznie, czy kompozycja ta jest do-bra czy zła. Dla porów-nania kontraktowy mundur Bundeswehry ma dokładnie taki sam skład, jak przed-stawiony powyżej CCE, amerykański ACU natomiast (Ap-pareal International) oraz helikonowska ko-pia MCCU są uszyte z materiału, który w 50% zawiera sztuczne włókna. Nie jesteśmy w stanie określić, jak wygląda sprawa materiału w przypadku brytyjskiego DPM’a, aczkolwiek istnieje uzasadnione przypuszc-zenie, iż również ten mundur zawiera sztuczne dom-ieszki (na podstawie informacji na metce – „Wash as synthetic”.

Dla laika, nie mającego większego doświadczenia z materiałami i szyciem, materiał w Mil-Tec’owskiej kopii jest generalnie nie do odróżnienia od kontrak-tu amerykanskiego oraz kopii helikonowskiej, nie wspominając już uniformu Bundeswehry.

Szycie:

Sposób uszycia mundury jest znacznie ważniejszy, niźli użyty materiał. Nawet w sytuacji, gdy będziemy dysponować najlepszymi włóknami na świecie, złe uszycie całkowicie zniszczy efekt jakości samego materiału. Na ten właśnie aspekt więc postawimy specjalny nacisk i dokładnie sprawdzimy, jak ten konkretny szczegół prezentuje się w uniformie ni-emieckiego producenta.Dla porównania wykorzystaliśmy oczywiście szycie występujące w poprzednio prezentowanych unifor-mach.

Użyte nici sprawiają wrażenie solidnych. Są to oczywiście nici nylonowe, mające zapewnić większą wytrzymałość produktowi podczas intensywnego używania. Przeszycie jest pojedyncze, dokładnie takie, jak ma to miejsce w przypadku reszty kompletów mundurowych.Rzepy oraz guziki są przyszyte solidnie i nie mają tendencji do nadmiernego odchylania się od swej nominalnej pozycji. Jedyny mankament, jaki dało się zauważyć przy bliższych oględzinach to nierówno przyszyta część rzepa w dolnej części bluzy. Nie było to zauważalne bez dokładniejszego zbadania, nie przeszkadzało też podczas użytkowania samej bluzy, jednakże klasyfikujemy to jako minus. Głównie ze

Page 38: OpForce Magazine Issue 3

CCE

Op

Force względu na fakt, iż w mundurach, będących punktem

odniesienia, taka sytuacja nie występowała.

Plusem natomiast jest dołączenie dodat-kowych guzików do bluzy i spodni. Biorąc pod uwagę warun-ki, w jakich przyjdzie użytkować ubiór tego typu,

można założyć z dużą d o z ą pewności, iż możemy guzi- k i urwać i zgubić.

Funkcjonalność:

Funkcjonalność munduru podlega ocenie czysto osobistej, opartej o gust i wypracowane przez lata doświadczenia. Dla jednego funkcjonalny będzie rękaw zapinany na guziki, dla innego ideałem będzie użycie taśmy velcro.

Spodnie:

Brak kieszeni z tyłu; MCCU ma dwie, ACU dwie, Flecktarn jedną, DPM jedną, ilość kieszeni – 4 dwie cargo (boczne) i dwie z przodu, MCCU ma 6, ACU 8, fleck 5, DPM 5

Spodnie zapinane są na jeden guzik oraz zamek błyskawiczny, co jest chyba znacznie lepszym rozwiązaniem, niźli to wykorzystane w MCCU i ACU. Same guziki nie są w końcu tak wygodne, jak zamek błyskawiczny, choćby poprzez czas, jaki zajmuje ich zapięcie.U dołu nogawek wszyto podwójny ściągacz – jeden w

postaci gumki, a drugi,

uzupełniający, ta-siemki. Na szczęście gum-

ka ściągacza nie jest zbyt mocna, więc nie odczujemy dyskomfortu pod-

czas dłuższego noszenia spodni.

Bluza:

Krój bluzy jest dosyć klasyczny, z nieznacznymi różnicami, które wpływają na funkcjonalność. Produkt Mil-Tec’a posiada tylko dwie kieszenie, co zdecydowanie wyróżnia go spośród reszty sortów. Dla przykładu ACU oraz MCCU kieszeni posiadają cztery a „flecktarn” trzy. „Francuz” zrównuje się w tym przypadku z brytyjskim DPM’em, który również posiada tylko dwie kieszenie. Inną sprawą jest za to sposób przymocowania kieszeni do samej bluzy. Tutaj, oczywiście według piszącego te słowa, zdecydowanie wygrywa uniform znad Sekwany. Nie dość, że kiesze-nie te zapinane są na zamek błyskawiczny, to jeszcze jest on umieszczony z boku, co czyni je najłatwiej dostępnymi kieszeniami, jakie brały udział w tym opisie. Ten sposób ich ułożenia pozwala na sięgnięcie doń tylko poprzez zgięcie ręki w łokciu, a nie jak ma to miejsce w reszcie – także nadgarstka. Nawet kątowe ułożenie kieszeni, jak ma to miejsce w ACU i MCCU nie jest tak komfortowe, jak przy francuskiej kopii. Tutaj zdecydowanie plus. Oczywiście minusem okaże się ten układ w momencie, kiedy będziemy próbow-ali przenosić większą ilość sypkiego materiału w tych kieszeniach. Dopóki jednak nie będzie istniała potr-

Page 39: OpForce Magazine Issue 3

zeba noszenia w nich piasku, ich użyteczność raczej da o sobie znać.

Opisywana bluza jest nieco dłuższa, niźli ma to miejsce w przypadku amerykańskiego ACU, aczkolwiek jest to raczej powszechne, ponieważ krój amerykański jest znacznie inny od dotychczasowych modeli. To, co wyróżnia bluzę w CCE jest ściągacz, który przy-pomina nieco te wszywane w polskich bluzach mun-durowych. W odróżnieniu jednak od wz.93 ściągacz umieszczony jest w dolnej części bluzy.

Kapelusz:

Kapelusz, który otrzymaliśmy wraz z mundurem, to klasyczny Boonie Hat, uszyty jednakże w kamuflażu CCE. Jedynym minusem, jaki można zauważyć, jest metka. Sugeruje ona, że jest to kapelusz USArmy, a nie Francuskich Sił Zbrojnych, ponieważ dokładny napis na metce brzmi: US Army Jungle Hat Viet-Nam Type

1968/1971. Prócz tego drobiazgu nie widać żadnych uchybień w konstrukcji.

39

Mundur testowaliśmy dzięki uprzejmości sklepu Vest.pl.

Page 40: OpForce Magazine Issue 3

CCE

Op

Force

Page 41: OpForce Magazine Issue 3

41

Page 42: OpForce Magazine Issue 3

CCE

Op

Force

Page 43: OpForce Magazine Issue 3

43

Page 44: OpForce Magazine Issue 3

RCIR

Op

Force Test racji żywnościowych Armii Francuskiej

Nie od dziś wiadomo, że armie maszerują na swych żołądkach. Stara prawda daje o sobie znać praktycznie w każdym konflikcie, w jakim bierze udział człowiek. Poza determinacją, jakże ważną podczas działań zbro-jnych, ekwipunkiem, który należycie użyty zapewni przewagę w polu, najważniejszą rzeczą jest wyżywienie żołnierzy. Należyta aprowizacja nie polega już na wypełnieniu żołnierskiej manierki gaspacho, jak miało to miejsce podczas trwania Imperium Rzymskiego. Dziś wymaga się od zaopatrzenia o wiele więcej. Nie dlatego jednak, żeby zapewnić siłom zbrojnym luksusy, ale po to, aby dostarczyć odpowiednich wartości odżywczych dla człowieka, nieustannie przebywającego w fazie wzmożonego wysiłku fizycznego. Nie jest to takie łatwe, jakby się z pozoru wydawało. Większość nowoczesnych armii przygotowała więc dla swoich żołnierzy zestaw posiłków, gotowych do zjedzenia podczas wypełniania ich statutowych zadań – czyli w polu. W artykule tym, który zapoczątkuje serię publikacji, dotyczących racji żywnościowych, zaprezentuję Wam, drodzy czytelnicy, francuskie posiłki przeznaczone do spożycia w trakcie działań poza miejscem za-kwaterowania.Obecnie mamy do czynienia z dwoma rodzajami francuskich racji żywnościowych. Są to zestawy 24 godzinne, zwane Ration de Combat Individuelle Rechauffable (RCIR), oraz Ration Individuelle D’Exercice (RIE), w skład których wchodzi jednorazowy posiłek. Pierwsza z nich to, w wolnym tłumaczeniu – Indy-widualna, Bojowa, Odgrzewana Racja Francuska. Druga z nich to Racja Indywidualna Ćwiczebna.

RCIR – zbilansowany posiłek na cały dzień.Opakowanie:

Racja dociera do nas zamknięta w foliową otulinę. Ma to zapewnić ochronę przed wilgocią, która mogłaby spowodować uszkodzenie niektórych jej elementów oraz korozję innych. Po rozcięciu otrzymujemy kar-tonowe pudełko, wielkości większej książki. Otwarcie pudełka nie pozbawia go możliwości zamknięcia po wyjęciu potrzebnych nam produktów spożywczych. Dzięki temu możemy dalej przechowywać resztę

naszego jedzenia do spożycia w późniejszym termi-nie.Front pudełka zadrukowany jest najbardziej podsta-wowymi informacjami, jakie mogą (lub nie) przydać się żołnierzowi. Patrząc od góry są to (prócz nazwy): dużą i pogrubioną czcionką nadrukowana data, przed którą należy posiłek spożyć. Na lewo od daty znajduje się numer menu, który się nam dostał. W przypadku tej recenzji będzie to menu nr 12 – z 14 dostępnych.Poniżej znajdziemy wyszczególnienie produktów,

które znajdują się wewnątrz pudełka. Nieznających fran-cuskiego ucieszy zapewne fakt, iż prawa strona zawiera wersję anglojęzyczną. Za-pewne z powodu udziału żołnierzy francuskich w misjach zagranicznych i łączonych. Szczególnie tych pod auspicjami NATO.Tylna, boczna ścianka za-wiera ostrzeżenie, aby nie spożywać puszek, które są uszkodzone lub wybulone. Dalsza część ostrzeżenia to instrukcja użycia tabletek oczyszczających wodę.

Zawartość opakowania:

Page 45: OpForce Magazine Issue 3

45

Oto co znajdziemy w opakowaniu po jego otwarciu (w kolejności wyciągania z pudełka).

1. Paczuszka z zupą w proszku – x12. Opakowanie z napojem energetycznym w proszku – x13. Zestaw śniadaniowy - x14. Zestaw podgrzewający – x15. Puszka z daniem głównym – x26. Chusteczki jednorazowe – x17. Paczka gum do żucia – x18. Puszka z konserwą mięsną – x19. Puszka z deserem – x110. Paczka cukierków – x1

11. Batoniki - x3

Skład:

Zestaw śniadaniowy:

Zestaw zapakowany jest w dość mocno zgrzany worec-zek foliowy. Żeby się dostać do zawartości, należy użyć noża z zestawu fasowanego każdemu członkowi sił zbrojnych Republiki Francuskiej.

Po rozerwaniu woreczka otrzymujemy saszetki z na-pojami, zestawy przypraw oraz cukier. W dziesięciu saszetkach znajdziemy:

3 kawy instant1 herbatę Lipton2 saszetki z solą oraz 2 z pieprzem, połączone w zestaw pieprz-sól2 saszetki z białym cukrem1 duże opakowanie mleka w proszku1 duże opakowanie z kakaem

Napoje:

Wszystkie napoje, jakie zawiera zestaw śniadaniowy absolutnie nadają się do spożycia. Nie różnią się zbyt-nio od tych, które normalnie są dostępne na pułkach sklepowych i które towarzyszą nam na co dzień. Dla porównania użyto właśnie standardowych napojów tego typu, które każdy może nabyć we własnym za-kresie.

Mleko:

Konsystencja: konsystencja typowa dla rozpuszczo-

Page 46: OpForce Magazine Issue 3

RCIR

Op

Force nego mleka w proszku. Plus.

Zapach: Nie przypomina naturalnego mleka, aczkol-wiek pachnie dokładnie tak samo, jak mleko w pro-szku dostępne w naszym kraju. Neutralny.

Smak: Mleko w wystarczającym stopniu przypomina smak mleka naturalnego. Istnieje drobna różnica, jednakże trzeba pamiętać, że jest to w końcu mleko w proszku. Plus.

Kakao:

Konsystencja: konsystencja nie do końca przypomina typowe produkty tego typu, ponieważ jest bardziej wodnista. Nie wpływa to jednak negatywnie na spożycie. Neutral.

Zapach: zapach bardzo miły, o czekoladowej nucie. Słodki. Plus.

Smak: smak typowy dla produktów tego typu. Plus.

Kawa:

Konsystencja: typowa dla kawy rozpuszczalnej. Plus.

Zapach: bardzo miły, kawowy. Plus.

Smak: kawowy, mocny. Plus.

Zupa krem (szparagowa):

Konsystencja: bardzo gęsta, typowa dla zachodnich zup-kremów. Plus.

Zapach: dokładnie taki, jak zupy w proszku, dostępnej na naszym rynku. Daje się wyczuć delikatny zapach sz-paragów. Plus.

Smak: Przypominający wystarczająco smak zupy sz-paragowej. Oczywiście – z prawdziwych szparagów, a nie fasolki, którą w Polsce nazywa się szparagą. Plus.

Herbata (miętowa):

Konsystencja: tradycyjna, herbaciana. Plus.

Zapach: bardzo przyjemny, głęboki zapach mięty. Plus.

Smak: orzeźwiający i pobudzający. Plus.

Zestaw do podgrzewania dań Esbit:

Kartonowe, niewielkie pudełko, które znajdziemy w głównym opakowaniu racji, zawiera zestaw do podgrzewania potraw. Jest to powszechnie znana „kuchenka” marki Esbit, chwalona głównie za prostotę wykonania, poręczność oraz wydajność.W opakowaniu znajdziemy:

1 podstawę kuchenki1 chwytak do puszek2 opakowania w blistrze, każde zawierające 3 tabletki suchego paliwa1 pudełko zapałek (15 szt.)1 woreczek na odpadki

Puszka deseru:

W jednej z puszek znajdziemy deser. W moim zestawie był to ryż na mleku o smaku waniliowym.

Page 47: OpForce Magazine Issue 3

47

Biscuits S’Georges (Sales, Sucres):

Po otwarciu sporych rozmiarów białego pudełka otrzymujemy osiem opakowań, zawierających po dwa herbatniki każdy. Cztery z nich zawierają ciasteczka słone, cztery zaś słodkie. Te słodkie łatwo rozpoznać, ponieważ do ich wypieku najwyraźniej użyto kakao, które nadało im bardzo ładny, ciemny kolor. Różnica kolorów przyda się nam do odróżnienia słodkich od słonych, ponieważ na opakowaniu foliowym nie za-mieszczono żadnej informacji na ten temat.S’Georges Biscuits są naprawdę bardzo dobrą alternatywą dla tradycyjnych sucharów. W odróżnieniu od tych drugich mogą być z powodze-niem wykorzystane jako substytut pieczywa przy głównym posiłku lub też, w zależności od upodobań, jako deser.

Słodkie:

Konsystencja: klasyczna. Nieco twardsze, niż nor-malne herbatniki. Plus.

Zapach: zapach pieczonego ciasta herbatnikowego. Plus.

Smak: klasyczny. Nie ma potrzeby ulepszania czegoś, co z natury jest dobre. Plus.

Słone:

Konsystencja: jak wyżej. Plus.

Zapach: jak wyżej. Neutralny.

Smak: smakują dokładnie tak, jak nasze krakersy. Plus.

Batoniki:

Nugat z owocami:

Konsystencja: biały batonik z zatopionymi weń maleńkimi kawałkami galaretki owo-cowej. Konsystencja zwarta, lekko gumowata, ciągnąca (przypominająca twardą piankę,

jaką można nabyć u nas w sklepach). Plus.

Zapach: daje się wyczuć bardzo delikatny zapach cukru. Ani nie zachęca ani nie zniechęca. Po prostu - Neutralny.

Smak: słodki, lekko owocowy. Plus.

Galaretka w cukrze:

Konsystencja: typowa dla galaretki, jaką można nabyć w sklepie. Plus.

Zapach: wyczuwalny, owocowy. Plus.

Smak: owocowy, lekko kwaskowy. Naprawdę smac-zny. Jak galaretki z naszych sklepów. Plus.

Batonik czekoladowy (czekolada gorzka):

Konsystencja: typowa dla czekolady. Mały minusik za biały nalot, który niestety pokrywa wyroby czekolad-owe po jakimś czasie. Aczkolwiek ogólnie - Plus.

Zapach: jak może pachnieć czekolada? Czekoladowo. Plus.

Smak: typowy dla czekolady gorzkiej. Plus.

Page 48: OpForce Magazine Issue 3

RCIR

Op

Force Karmelki waniliowe:

Konsystencja: klasyczna dla cukierków tego typu. Plus.

Zapach: niewyczuwalny. Raczej typowa sytuacja dla tego typu miękkich cukierków. Plus.

Smak: w y c -zuwal-ny smak w an i l i i . Plus.

Konserwa mięsna (Terrine de Sanglier):

Przyznaję się otwarcie, że według mnie była to najsłabsza część testowanego zestawu. Ani smak, najważniejszy przecież podczas jedzenia, anie też za-pach, który nie różnił się od normalnych konserw, nie zachęcały do spożycia tego dania. Również kon-systencja odbiegała od tego, co najczęściej możemy zobaczyć w konserwie. Oczywiście, należy wziąć pod uwagę gusta oraz różnicę kultur. Równie dobrze

wspomniana konserwa może wpisywać się w gusta obywatela francuskiego. W każdym razie – nie bardzo przypadła do gustu obywatelowi pol-

skiemu. I to takiemu, co różnych

kuchni próbował - w tym i fran-cuskiej.

Konsystencja: mniej zwarta, niż w produktach tego typu dostępnych w naszym kraju. Nie da się jednakże jednoznacznie stwierdzić, czy to dobrze, czy źle. Neu-tral.

Zapach: typowy dla konserwy. Zupełnie jak rodzime produkty tego typu Plus.

Smak: niezbyt zachęcający. Przyznam, że nie przypo-mina mi żadnego, znanego mięsa. Aczkolwiek może nie jestem zbytnio zapoznany z wyrobami kuchni francuskiej. Neutral.

Page 49: OpForce Magazine Issue 3

49

Wołowina w marchewkach:

Chyba najmocniejsza część całego zestawu. Cały posiłek, który otrzymujemy w puszce obiadowej, składa się z trzech części – wołowiny, ziemniaków i marchewki. Wołowina nie przypomina odpadów lub mięsa 8 kategorii, które normalnie znalazłoby się w przygotowanych w Polsce daniach gotowych. Wręcz przeciwnie – jest to mięso, które u nas zak-lasyfikowano by jako wysokogatunkowe. Również smak wołowiny jest bardzo dobry.Ziemniaki, które znajdują się w potrawie, to tak zwane „baby potatoes”, czyli niewielkich rozmi-arów młode ziemniaki. Również ich smak jest bardzo dobry.Sama marchewka, pocięta na plasterki, nie jest dodatkiem w stylu sałatki, ale raczej gar-nirunkiem, w którym uduszono całą resztę. Jej smakowi także nie można nic zarzucić.

Konsystencja: konsystencja typowa dla produktów tego typu. Wszystkie składniki mają taką konsystencję, jaka charakteryzuje je w rzeczywistości. Plus.

Zapach: bardzo miły zapach obiadu domowego. Plus.

Smak: całość oraz każdy ze składników z osobna smakuje naprawdę

bardzo dobrze. Smak typowego dania obiadowego. Plus.

Tartifflette:

Są to, ni mniej, ni więcej, ziemniaki zapiekane z boc-zkiem w sosie śmietanowo-serowym. Pokrojone w cienkie plastry ziemniaki zostały w tym przypadku zanurzone we wspomnianym sosie i uduszone. Do-datek boczku lekko wyostrzył smak potrawy, która bez tego mogłaby być nieco mdła. Naprawdę dobre jedzenie.Nie próbujcie tylko jeść tego dania na zimno. Na ciepło jest duuuuużo smaczniejsze.

Konsystencja: klasyczna. Nie stwierdzono efektu pap-ki. Plus.

Zapach: wyczuwalny zapach sera i śmietany. Plus.

Smak: nie odbiegający od klasycznych produktów tego typu. Plus.

Yabon (deser o smaku waniliowym):

Konsystencja: typowa. Lekko zbyt wodnista, ale może wynikać z różnic kulturowy,ch a nie błędów w przy-gotowaniu. Plus.

Zapach: bardzo miły, waniliowy. Plus.

Smak: bardzo dobry. Wyczuwalna lekka nuta skon-densowanego mleka słodzonego, jakie można dostać w naszych sklepach. Plus.

Aqua Tabs:

Tabletki do uzdatniania wody. Na szczęście nie byliśmy zmuszeni z nich korzystać.

Podsumowanie:

Racje francuskiej armii są rzeczywiście tak do-bre, jak opowieści o nich. Nie udało mi się podczas ich testowania znaleźć żadnych większych wad czy uchybień. Potrawy smakowały dokładnie tak, jak powinny smakować, napoje wyglądały tak, jak pow-inny wyglądać. A i organizm po spożyciu potraw z RCIR nie odmówił posłuszeństwa. Wręcz przeciwnie, posiłki były sycące,

Page 50: OpForce Magazine Issue 3

RIE

Op

Force

Indywidualna racja różni się ilością żywności, jaką żołnierz znajdzie w opak-

owaniu. Racje te pomyślane są bowiem jako dania jednoposiłkowe, a nie całodzienne, jak opisane na poprzednich stronach racje RCIR. Ich plus jest taki, że nie musimy martwić się o pakowanie reszty jedzenia do spożycia w okresie późniejszym. Nie dźwigamy więc nad-programowych kilogramów, szczególnie w

przypadku, kiedy dokładnie wiemy, jaki jest czas naszego powrotu, lub też musimy taką rację spożyć w nagłych przypadkach.

Zawartość opakowania:

Oto co znajdziemy w opakowaniu po jego otwarciu (w kolejności wyciągania z pudełka).

1. Danie główne w puszce – x12. Pasztet/konserwa w puszce – x13. Deser w puszce - x14. Herbatniki – x25. Chusteczki jednorazowe – x16. Batoniki - x2

Ration Individuelle D’Exercice (RIE)

Deser (Mont Blanc):

Mała, biała puszka z niebieskim nadrukiem zawiera 125 gramową porcję, pomyślaną jako deser dla żołnierzy w polu. Można trafić, między innymi, na kremy: czekoladowy, karmelowy, waniliowy i inne. Mnie akurat trafił się ryż na mleku o smaku karmel-owym z rodzynkami . Małe ostrzeżenie – otwieracz jest wyjątkowo delikatny i trzeba uważać, żeby go nie oderwać.

Po otwarciu puszki ukazała się wierzchnia warst-wa całkiem normalnie wyglądającego kremu. Przypominał on ten, który możemy otrzymać po prze-gotowaniu słodzonego mle-ka w puszce. Należało jed-nak jeszcze spróbować, czy równie podobnie smakuje.Według mnie smak de-seru jest naprawdę niezły, zważywszy, iż nie jest to produkt o krótkim terminie przydatności do spożycia. Tak konsystencja, jak za-pach oraz sam smak, plasują go wyjątkowo wysoko, blisko granicy dla produk-tów świeżych, dostępnych na pułkach sklepowych. Zastrzeżenia można mieć

jedynie do jednej rzeczy. Ryż, a mam nadzieję, że to był ryż, przypomina raczej kaszkę na mleku. Przyna-jmniej wielkością ziaren, jakie znajdują się w samym kremie. Reszta – bez zarzutu. Szczególnie zwiększenie własności energetycznych poprzez dodanie do kremu rodzynek, co wpływa zapewne pozytywnie również na smak samego dania.

Konsystencja: typowa jak na deser tego typu. Plus.

Zapach: bardzo miły, waniliowy. Plus.

Smak: całkiem niezły. Szczególnie miłą niespodzianką są rodzynki, które znajdują się na dnie Plus.

Biscuits :

Page 51: OpForce Magazine Issue 3

51

Biscuits to coś pomiędzy krakersami i herbatnikami. Są nieco grubsze, niż dostępne u nas herbatniki (np. B&B) oraz krakersy. Przypominają je jednakże w smaku oraz konsystencji. Prawdopodobnie w racjach francuskich pełnią funkcję sucharów bądź też są in-nym odpowiednikiem pieczywa. Te z racji jednoda-niowej prawdopodobnie pochodzą od innego pro-ducenta, niźli miało to miejsce w przypadku RCIA, ponieważ są nieco mniejsze oraz opakowanie nie jest transparentne. Aczkolwiek jest to tylko domniemanie. W każdym razie nie ma między nimi jakichś specjal-nych różnic.

Słodki:

Konsystencja: podobna do herbatników z racji 24 godzinnych. Jednym słowem - Plus.

Zapach: typowy dla wypieku tego typu. Plus.

Smak: słodki, herbatnikowy. Plus.

Słony:

Konsystencja: podobna do herbatników z racji 24 godzinnych. Plus.

Zapach: typowy dla wypieku tego typu. Plus.

Smak: niewyczuwalny smak słony. Herbatnik/krakers ma raczej smak neutralny, pozbawiony słonego do-datku. Neutral.

Baton Klaus:

Standardowy baton z gorzkiej czekolady firmy Klaus. Znajdziemy go również w racjach dobowych.

Konsystencja: typowa dla czekolady. Mały minusik za biały nalot, który niestety pokrywa wyroby czekolad-owe po jakimś czasie. Aczkolwiek ogólnie - Plus.

Zapach: jak może pachnieć czekolada? Czekoladowo. Plus.

Smak: typowy dla czekolady gorzkiej. Plus.

Galaretka w cukrze:

Konsystencja: typowa dla galaretki, jaką można nabyć w sklepie. Plus.

Page 52: OpForce Magazine Issue 3

RIE

Op

Force Zapach: wyczuwalny, owocowy. Plus.

Smak: owocowy, lekko kwaskowy. Naprawdę smac-zny. Jak galaretki z naszych sklepów. Plus.

Terrine de lapin:

Jest to w miarę typowy pasztet mięsny, który różni się od polskich jedną rzeczą w zasadzie – zawiera niewielkie drobinki mięsne (grudki, kawałki). Bardzo smaczny.

Konsystencja: typowa. Nie do odróżnienia od, nawet bardzo dobrych, produktów komercyjnych, dostępnych w naszym kraju. Plus.

Zapach: bardzo ładny, mięsny. Niewyczuwalna nuta chemii, którą można czasem spotkać w tego typu produktach. Plus.

Smak: bardzo dobry. Dokładnie taki smak dostaniecie wraz z domowymi kanapkami. Plus.

Thon salade:

Sałatka z tuńczyka. Niech jednak nie zwiedzie Was nazwa – nie przypomina ona bowiem znanych Wam produktów tego typu. Jest to generalnie sałatka ziemni-aczana z dodatkiem warzyw oraz kawałkiem tuńczyka we niej zatopionym. Tuńczyk to nie, jak się można by spodziewać po produkcie dla wojska, kawałki czy mi-azga. Jest to jeden, sporych rozmiarów, kawałek mięsa dobrej jakości. Całość zalana jest czymś na kształt sosu winegret, jednakże od niego mniej kwaśnym. Danie jest rzeczywiście bardzo smaczne.

Konsystencja: klasyczna dla mieszanki składników, które zawiera. Różni się jednak od naszego wyobrażenia sałatek tego typu. Plus.

Zapach: miły. Pomimo przytłaczającego zapachu tuńczyka, da się jeszcze wyczuć warzywa i sos. Plus.

Smak: nie dostaniecie tego w naszym kraju, więc i ciężko porównać do czegokolwiek. Aczkolwiek moje podniebienie mówi mi - Plus.

Dla każdego coś dobrego!Masz ochotę spróbować, jak smakuje francuska racja żywnociowa? Jeśli tak, nie zwlekaj. Odpowiedz na trzy proste pytania, a któryś z zestawów może trafić właśnie do Ciebie.

1. Kto był autorem książki, którą recenzowaliśmy w poprzednim numerze?2. Jak brzmi motto 1er Regiment Parachutistes d’Infanterie de Marine?3. Jaki numer nosi racja żywnościowa RCIR, którą opisaliśmy w tym numerze?

Odpowiedzi należy nadsyłać na adres: [email protected]. Pierwsze cztery osoby, które nadeślą do nas prawidłowe odpowiedzi, otrzymają całodzienną rację żywnościową RCIR.

Podsumowanie:

Francuska racja żywnościowa RIE jest tym, co w Polsce moglibyśmy nazwać „poligonówką”. Jest to szybki posiłek, nie potrzebujący wcześniejszego przy-gotowania, w postaci podgrzania chociażby, oferujący, zbilansowaną pod względem smaku i wartości odżywczych zawartość. Jeśli więc rozbijacie się gdzieś na dłużej, a przyszło Wam zrobić krótki, powiedzmy kilkugodzinny, wypad, Ration Individuelle D’Exercice będzie idealnie nadawała się do włożenia do niewiel-kiego plecaka lub, jeśli taka wola, którejś z kieszeni oporządzenia.

Page 53: OpForce Magazine Issue 3

53

Dla każdego coś dobrego!Masz ochotę spróbować, jak smakuje francuska racja żywnociowa? Jeśli tak, nie zwlekaj. Odpowiedz na trzy proste pytania, a któryś z zestawów może trafić właśnie do Ciebie.

1. Kto był autorem książki, którą recenzowaliśmy w poprzednim numerze?2. Jak brzmi motto 1er Regiment Parachutistes d’Infanterie de Marine?3. Jaki numer nosi racja żywnościowa RCIR, którą opisaliśmy w tym numerze?

Odpowiedzi należy nadsyłać na adres: [email protected]. Pierwsze cztery osoby, które nadeślą do nas prawidłowe odpowiedzi, otrzymają całodzienną rację żywnościową RCIR.

Page 54: OpForce Magazine Issue 3

Gotowość bojowa

Op

Force “Gotowość Bojowa”

Stany Zjednoczone w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat uwikłane były w wiele konfliktów. Począwszy od dużych, tradycyjnych wojen, jak II Wojna Światowa, po konflikty regionalne, w przeważającej mierze opar-te na działaniach partyzanckich, będące nowoczesną wersją wojen pozycyjnych. Większość z tych konflik-tów zakończyła się, przynajmniej częściowo, zwycięstwem doktryny wyewoluowanej w Nowym Świecie. Jak doszło jednak do utworzenia nowoczesnej, mobilnej i dobrze wyekwipowanej Armii, jaka obecnie pozostaje w służbie USA? Dzięki generałowi Tonemu Zinni możemy przenieść się do czasów Wietnamu, przypatrując się z pozycji wygodnego obserwatora jak porażka w konflikcie, który, traktowany z pobłażaniem i, szczegól-nie początkowo, drwiną, stał się motorem napędowym zmian, których efekty możemy obserwować dzisiaj w doniesieniach mediów z regionów takich jak Irak czy Afganistan. Jednocześnie Tony Zinni da nam możliwość „podglądnięcia” systemu, jaki wytworzył się wraz z ówczesnym porucznikiem Zinnim wspiąć się na sam szczyt hierarchii wojskowej, kończąc podczas ostatnich konfliktów – w Afganistanie i Iraku.

Piechota Morska zawsze była jednostką o spec-jalnym przeznaczeniu. Stworzona do zadań,

które wymagały niestandardowego wyszkolenia, przyciągała również wyjątkowych ludzi. Nie każdy nadaje się bowiem na żołnierza Piechoty Morskiej, tak jak nie każdy żołnierz Marines zostaje generałem. Tonemu Zinni udało się osiągnąć obydwa te cele, dzięki czemu mógł niemal namacalnie przekonać się, jak tworzona jest historia. Co więcej, nie tylko stał się jej częścią, ale również miał niebagatelny wpływ na to, jak będzie ona wyglądać. Czyż nie tego pragnie każdy wojskowy?

Rok 1967 był wyjątkowy dla Tonego Zinni pod każdym względem. Pierwsze szlify oficerskie, pierwszy wyjazd, pierwsze dowództwo, pierwsza misja bojowa. Młody podporucznik Marines rzucony na głęboką wodę – wodę doliny Mekongu. Tu uczył się od zaprawionych w bojach wojowników, jakimi wówczas byli żołnierze południowowietnamskich Marines. Uczył się od nich sposobów walki, przeżycia w ekstremalnie trud-nym terenie oraz w obliczu świetnie wyszkolonego i wyekwipowanego wroga. Co jednak istotniejsze dla późniejszej kariery Zinniego – uczył się, jak takimi ludźmi dowodzić. W zdobywaniu tych, jakże cen-nych doświadczeń, nie przeszkodziły mu nawet ma-laria, czerwonka, żółtaczka i mononukleoza, których nabawił się podczas przebywania z oddziałem wiet-namskich marines w dżungli. Mimo, że leczenie nie było ekspresowe, udało się Tonemu Zinni powrócić do Wietnamu w roku 1970. Co prawda tylko po to, by już w niedalekiej przyszłości zostać postrzelonym, ale jego życzeniu stało się jednak zadość.

Później były krótsze lub dłuższe przystanki, między innymi na Okinawie, gdzie dane było Zin-niemu zetknąć się z segregacją rasową i gangami, działającymi wewnątrz Amerykańskich Sił Zbro-jnych w latach siedemdziesiątych. Musiał poradzić

sobie, jako dowódca sił ochrony, również z falą narkomani, która dopełniała wizerunek upadku i demoralizacji, charakteryzujący każdą część amerykańskiego społeczeństwa tamtych czasów. Będzie dane czytelnikowi również „obserwować” Zinniego w Quantico podczas powstawania chyba najsłynniejszych jednostek Marines – MEU.

Nie ominęła Zinniego praktycznie żadna większa op-eracja, w jakiej uczestniczyły wojska amerykańskie w ciągu półwiecza jego służby, w tym te najgłośniejsze, jak operacja w Mogadiszu. Dzięki Zinniemu poz-namy, rozsławioną przez film „Helikopter w ogniu”, operację ONZ i armii amerykańskiej. Stanie czytelnik oko w oko z osławionym generałem Aididem i pozna kulisy całej operacji, łącznie z jej aspektami polityc-znymi, kształtującymi ówczesną rzeczywistość.

Jak wyglądały dalsze losy Tonnego Zinni? Możecie się przekonać podczas lektury „Gotowości Bojowej”, która jest naszym prezentem dla jednego z Was. Wystarczy wysłać do nas maila na adres: [email protected]. W tytule wiadomości prosimy wpisać hasło „Gotowość Bojowa”, a w treści podać dane do wysyłki: imię, nazwisko, adres, kod pocztowy. Książka zosta-nie wylosowana w połowie miesiąca, a informacja o zwycięzcy, z zachowaniem ustawy o ochronie danych osobowych, podana do publicznej wiadomości na stronie internetowej magazynu. Życzymy szczęścia w losowaniu.

Poprzednią naszą pozycję militarną, którą była książka Corregidor.Szturm na skałę 1945. wylosował Radosław M. z Zielonej Góry. Gratulujemy.

Page 55: OpForce Magazine Issue 3

55

Konkurs

Page 56: OpForce Magazine Issue 3

Under the BurlapUnder the burlap

Op

Force

Page 57: OpForce Magazine Issue 3

57

Kolejna odsłona działu poświęconego tej specyficznej profesji, jaką jest snajperst-wo, właśnie leży przed Wami. Na dalszych stronach znajdziecie obszerną recenzję

Dextera, dotyczącą repliki VSR-10 G-Spec Tokyo Marui. Jak zwykle będziecie mogli zapoznać się z opisem kompletnego tunningu wspomnianej repliki oraz kilkoma sz-tuczkami, zwiększjącymi możliwości repliki TM.Zagości u nas również kolejna postać, która weszła do annałów snajperstwa. Tym raem będzie to kapral Rob Furlong, którego rekordowy strzał na odległość 2430 metrów został pobity dopiero przez Craiga Harrisona, przedstawionego przez nas w pierwszym numerze magazynu.Miłej lektury.

Under the Burlap

Page 58: OpForce Magazine Issue 3

Op

Force

Under the burlap

VSR 10 G-Spec TMVSR 10 G-spec TM była moją pierwszą, markową repliką. No, chyba, żeby w poczet markowych zaliczyć produkt STTI... Kupiłem ją w roku 2007 używaną, dwuletnią, ale w stocku i w stanie niemal idealnym. Do dziś pozostał mi sentyment do tej repliki. Powody mojej słabości do VSR wyjaśni, mam nadzieję, ten artykuł, w którym postaram się tak szczegółowo, jak to tylko możliwe, opisać tunning tej repliki. Wszystkie wady, zalety i humory repliki mojego ulubionego producenta.Zamieszczone zdjęcia przedstawiają właśnie moją replikę, którą sprzedałem, a następnie kilkukrotnie zmieniała właścicieli. Zrządzeniem losu - wylądowała u mnie na serwisie. Zdjęcia umieszczam dzięki uprzejmości aktualnego właściciela - kolegi Oleskiego z www.wmasg.pl. Retrospekcję czas zacząć.

Nie wiem dokładnie, kiedy VSR trafiła do ofer-ty Marui, ale w katalogu z 2004 roku już tam

jest. Produkowane były równolegle 3 modele VSR: Pro Sniper, czyli wersja bez szyny montażowej, ale z mechanicznymi przyrządami celowniczymi i lufą 430mm, zwężającą się w kierunku wylotu; mod-el Real Shock, najmniej popularny, w osadzie z tworzywa imitującego drewno, z obciążnikami na tłoku, mającymi symulować odrzut, oraz mocniejszą sprężyną, która pomimo obciążników miała dać 300fps; ostatni z produkowanych modeli był bohater

naszego artykułu - wersja G-spec. Wymienione przeze mnie modele przestały być po jakimś czasie produ-kowane i dopiero niedawno TM wprowadził „drugą wersję” VSR, czyli nieznacznie poprawione, głównie zewnętrznie wersje G-spec i Pro Sniper. Są one aktu-alnie dostępne w ofercie producenta.

Wersje PS i RS są wzorowane (bo nie są dokładnymi replikami) na Remingtonie 700. Wersja G-spec jest czymś w rodzaju autorskiej wariacji na bazie m700. Różni się od pozostałych dwóch wersji

kilkoma szczegółami, które przemawiają na jej korzyść: inna rączka zamka, o kącie obrotu 60 a nie 90 stopni, co ułatwia przeładowanie z zamontowanym celowni-kiem optycznym. W komplecie otrzymu-jemy również szynę montażową zamiast mechanicznych przyrządów celowniczych, a lufa zewnętrzna jest jednakowej średnicy na całej długości. Jest to lufa „ciężka” o średnicy 30mm. Dodatkowo, producent daje nam do repliki tłumik dedykowany do tej repliki, o średnicy 37mm. Wady w sto-sunku do pozostałych wersji? Na pewno lufa wewnętrzna. Jedynie 303mm to zdecy-dowanie zbyt mało na replikę snajperską. Ponadto, replika bez przykręconego tłumika wygląda jak...obrzyn. Tłumik ma nietypowy gwint – 17mm, prawoskrętny, więc zamon-towanie innego wymaga przejściówki. O tym jednakże później.

W stocku replika osiąga około 300fps. I jak na swoje 300fps strzela nieprawdopodob-nie daleko. Naprawdę, tak strzelającej rep-liki z 300fps jeszcze nie spotkałem. Jednak to zdecydowanie za mało jak na karabin snajperski. Replika jest też jedną z najcich-szych replik sprężynowych, jakie słyszałem. Jest to na pewno zasługa doskonałej jakości tłumika, ale też pewnego „smaczku” w post-aci, wystającego z głowicy tłoka, pręcika, który pod koniec swojego ruchu do przodu

Page 59: OpForce Magazine Issue 3

59

przytyka wylot głowicy cylindra, dzięki czemu zamyka drogę powietrzu. Wynikiem tego jest wzrost ciśnienia przed tłokiem, który następnie łagodnie hamuje nim uderzy w głowicę cylindra. Na tłoku znajduje się też gumowy amortyzatorek. Regulacja hop-up jest banal-na, nie wymagająca kluczyka. Do regulacji służy su-wak, umieszczony po lewej stronie lufy, na wysokości komory HU.

Tunning tego modelu jest bardzo przyjemny, ponieważ karabin jest podatny na przeróbki. Swój eg-zemplarz tunningowałem na raty, dokupując kolejne części w różnych odstępach czasu. Dlaczego? Z kilku powodów, o których poniżej.

Cylinder w tym modelu jest nierozbieralny, a właściwie takowy miał być w zamyśle projektantów. Z powodu restrykcyjnych przepisów o broni w Japonii, repliki nie mogą mieć więcej mocy, niż 300 fps’ów z małym haczykiem, oraz ich przeróbka musi być znac-znie utrudniona. Dlatego też, przykładowo, do dnia dzisiejszego zębatki TM są niezbyt wytrzymałe, ale za to doskonale wykonane. Podobnie sprawa prezentuje się w VSR. Do rzeczy jednak.Połączenie głowicy cylindra z samym cylindrem jest zablokowane kołkiem. Kołek ów nie jest pr-zelotowy, czyli nie wystaje po drugiej stronie. Ma to uniemożliwić jego wybicie. Pierwszą więc rzeczą do zrobienia jest jego rozwiercenie. Punktakiem (doskonałe są z iglicy od wtrysku w dieslu - strasznie twarda stal) wybijamy wgłębienie na środku kołka. Następnie, wiertarką na małych obrotach, ostrym wiertłem i mocno dociskając, powoli wwiercamy się w kołek. Wiertło powinno mieć 3,5mm średnicy i winno wejść na około 2mm do środka. Nie więcej. Po tym zabiegu głowicę cylindra można już zwyczajnie

odkręcić.

W środku znajduje się biały, plastikowy tłok, sprężyna oraz prowadnica. Niestety, też plastikowa, w formie iksa, a nie pełna, okrągła. Całość nie jest naz-byt solidna ale początkowo wytrzyma. Na razie pole-cam jedynie nasmarować. PDI nie robi komór do VSR, więc duży problem stanowi odpowiednie uszczelnienie. Po wielu pró-bach, i lekturze wielu stron o VSR, doszedłem wresz-cie do prawidłowego rozwiązania. Potrzebny nam jest pierścień z tworzywa bądź metalu, rozcięty na obwodzie. Doskonałe w tym celu są pierścienie stabilizujące, dodawane do gumek hop-up systemy. Wystarczy je rozciąć, nacięcie rozpiłować lekko pilni-kiem-iglakiem płaskim i założyć:

W stockowym egzemplarzu dodaje to do 30fps. W egzemplarzach tunningowanych może dodać aż 100 fps, więc różnica jest niebagatelna. Oczywiście, wraz z czyszczeniem całości i nałożeniem odpowiednich smarów.

Przedstawiona na zdjęci gumka HU to ta de-dykowana do VSR i gaziaków TM produkcji KM head, o twardości 55RH. Jest to zdecydowanie najlepsza z gumek do VSR, jakie przewinęły mi się przez ręce. Inne, takie jak: fioletowy promyk (Nine-Ball) w ogóle nie podkręcał kulek, ponieważ był twardy jak skała. Gumka Firefly do VSR z kolei (typ Hard) kręciła bard-zo ładnie, ale nie uszczelniała się tak dobrze.

Lufy w VSR nie są lufami zamiennymi z AEG i trzeba kupować dedykowane. Lufy te robią następujące firmy: Laylax (303mm, 430mm, 555mm), KM Head (430mm) oraz PDI (303mm, 430mm, 554mm). Oczywiście, najlepsze są lufy PDI, ale chyba nie warte swojej ceny. Zaraz za nimi, a sporo tańsze, są lufy Laylaxa, czyli najpopularniejsze lufy w sna-jperkach (nie zapominajmy, że Laylax to to samo, co Prometheus); znowóż tuż za LL ustawiłbym lufy KM Head. Dodać jednak muszę, iż różnice między tymi lufami są naprawdę niewielkie i ciężkie do zauważenia. Można też zamontować w VSR lufę stan-dardu AEG, aczkolwiek wymaga to jednak przeróbki komory HU i bez dostępu do tokarki nie osiągniemy dobrej szczelności - należy wytoczyć na lufie dodat-kowy rowek na obwodzie, w który wchodzi kołnierzyk gumki HU. Laylax produkuje komory „uszczelnione” do VSR, które akceptują lufy AEG, jednak stanowczo je odradzam. Tracimy „magiczność” komory HU, a w zamian dostajemy możliwość zamontowania lufy oraz zupełnie niestandardową gumkę HU średniej

Page 60: OpForce Magazine Issue 3

Op

Force

Under the burlap

jakości, której nie da się wymienić na nic innego. Przyrost szczelności, w stosunku do stocka, jest dość znaczny, jednakże mniejszy niż po zastosowaniu prz-eróbki opisanej wcześniej. Jednym słowem - nie warto.

Mechanizm spustowy w VSR to natomiast to-talna porażka. Zaczep tłoka i współpracująca z nim powierzchnia na tłoku, o którą zaczepia są pod kątem około 60 stopni do osi cylindra, (czyli osi w której działa siła napiętej sprężyny) a nie prostopadle, co po-woduje, że tłok kiedy jest napięty, jest dociskany ku górnej ściance cylindra. Przy stockowej sprężynie nie jest to żaden problem ale im mocniejsza sprężyna tym siła ta jest większa. Przy m150 domknięcie zamka wymaga już więcej siły niż jego naciągnięcie! Pomi-jam już kwestie, że stockowe seary czyli części mecha-nizmu spustowego nie wytrzymują więcej niż m130. Po prostu długi, wąski i cienki element podparty z obu stron na który na środku działa spora siła ski-erowana prostopadle MUSI pęknąć. Rozwiązaniem jest kupno tych elementów wykonanych ze stali jed-nak z racji mankamentu opisanego powyżej- jest to bezsensowne. Na dłuższą metę zniszczy nam to i tłok i cylinder. Konieczny jest zakup Zero Trigger’a Lay-laxa.

Zestaw ZT jest fenomenalnie wykonany i doskonale pracuje, podobnie jak miało to miejsce w przypadku tunnigu warriora, którego opisywałem w poprzednim numerze. Jest jednak pewna niewielka różnica. Do dziś mnie to zastanawia, co kierowało inżynierami Laylaxa przy projektowaniu części do VSR. Sprawa ma się następująco. Laylax produkuje do snajperek części w „seriach” produktów, dedykowanych do poszczególnych modeli. Części dedykowane do VSR to te z serii PSS10 (Perfect Sniping System 10, czyli do VSR 10). Nas interesują w tej chwili: sprężyny, zestawy ZT oraz prow-adnice sprężyn. Otóż w s t o c k u prowadnica sprężyny ma średnicę 7mm, a sprężyna i tłok są średnicami dostoso-wane do niej, tzn. sprężyna ma w środku około 8mm, a na zewnątrz prawie 10mm. Tłok ma wewnątrz, mniej więcej, 11mm.

Części Laylaxa:Prowadnica jest takiej samej średnicy, czyli jest OK. Sprężyny tak samo, ponieważ są przystosowane do prowadnicy i mają wymiary zbliżone do stocka. Natomiast tłok, który otrzymujemy w zestawie ZT,

jest przystosowany do sprężyn większej średnicy, ta-kich jak w aps96/aps2/m24, czyli ma w środku ponad 13mm. Możemy go oczywiście zastosować, ale zao-wocuje to szybkim gięciem się sprężyny, niską kulturą pracy oraz momentalnym jej ubijaniem się. Bezsens, nieprawdaż? Zwłaszcza, że LL nie sprzedaje samych ZT. Wtedy tłok można by dokupić oddzielnie. A tak - dostajemy bubel, który wywalamy. Montaż samego mechanizmu spustowego nie nastręcza jednak żadnych trudności.

Prowadnica. Stockowa wytrzymuje sprężynę m150 do czasu. Tak czy siak - trzeba wymienić. Prowadnica do VSR, produkowana przez LL, jest jedną z nielicznych prowadnic do snajperek, gdzie łożyskowanie jest kulowe, prowadnica nie rozkręca się, a łożysko nie pęka. CUD! Nie można jej niczego zarzucić, współpracuje ze sprężynami m190 włącznie. Na mocniejszych nie sprawdzałem. Znacząco po-prawia też kulturę pracy, minimalnie podnosi fps’y, równie minimalnie ułatwia przeładowanie oraz zwiększa trwałość sprężyny. Warto o tym pamiętać, gdyż do VSR sprężyny robi tylko PDI oraz LL właśnie. Sprężyny PDI to badziew, od razu można odpuścić i zostaje jedynie LL, który odporny na ubijanie ni-estety nie jest .

Wspomniany tłok to spory problem dla kogoś, kto nie chce z o s t aw i a ć o r y g i - n a l -

nego LL w środku. Zmuszony jest

buszować w zagranicznych sklepach, szukając DOBREGO

tłoka, albo musi udać się do tokarza ze, stosownie wcześniej sporządzonymi, ry-

sunkami. Przy czym druga opcja wydaje się najlep-sza, ponieważ sami decydujemy z jakiego materiału i o jakich wymiarach chcemy mieć tłok. Przy projek-towaniu tłoka należy zwrócić uwagę na takie drobi-azgi jak: dopasowanie średnicy zewnętrznej tłoka do cylindra (luz 0,1 mm najlepiej), wytrzymałość, niska masa, dopasowanie średnicy wewnętrznej do średnicy sprężyny (0,3 mm luzu lub 0,5 mm, zależy od mocy sprężyny). Modyfikując poszczególne param-etry można znacząco wpływać na osiągi, kulturę pracy, niezawodność czy trwałość. Warto od razu zaprojektować i wykonać komplet, czyli tłok wraz z głowicą cylindra. Jak widać na zdjęciu, głowica taka jest wyposażona w

Page 61: OpForce Magazine Issue 3

61

lejek wlotowy, poprawiający minimalnie ilość fps’ów. Lejek nie sięga jednak do krawędzi głowicy cylin-dra, przez co powierzchnia zderzenia głowicy tłoka z głowicą cylindra jest duża, co dobrze wpływa na niezawodność oraz daje możliwość podklejenia tam, na przykład, gumy jako amortyzatorka. Inne zmi-any w stosunku do stocka to: zwiększenie średnicy zewnętrznej samej końcówki do 7mm, co owocuje drastycznym wzrostem szczelności (ciaśniej wchodzi w gumkę); zwiększenie średnicy wewnętrznej do 5,5mm, ułatwiające przepływ powietrza, a więc zwiększające fps’y; dodanie jednego zwoju gwintu dla pewniejszego osadze-nia w stockowym cylindrze. Oczywiście, tłok podczas projektowania musi być przystosowany do takiej głowicy, np. hamulec na tłoku powinien być dłuższy o r a z

grubszy (5,2mm).

Cylinder możemy s p o k o j n i e zostawić stock-owy, wytrzymuje sprężyny do m170 bez żadnego probl- emu. Wymiana jednak na pewno wyjdzie na zdrowie. Oczywiście na LL, choć PDI cyl- indry robi równie dobre. Na korzyść LL przemawia teflonowanie. Jeśli nasz cylinder był używany przed zamontow-aniem zestawu ZT na sprężynach mocnych (m120 i więcej), wskazana jest jego wymiana, ponieważ praw-dopodobnie w środku cylindra, na jego górnej ściance, nie została już ani odrobina oryginalnego chromu.

Karabin cudownie moim zdaniem prezentuje się z bi-podem Harrisa lub jego kopią oraz zamontow-anym na przejściówce tłumikiem dźwięku 40x335mm King Armsa. Oczywiście - to już wedle gustu i uzna-nia. Warto przypomnieć jedną, jeszcze kuszącą opcję. Jeżeli mamy wersję G-spec, a chcielibyśmy nadać mu wygląd bliższy klasycznemu karabinowi (czyli długa lufa), warto zastanowić się nad zakupem stalowej, długiej lufy zewnętrznej Deep Fire o długości 700mm, posiadającej zintegrowany mały tłumik na samym końcu. Taka lufa zewnętrzna pozwala zamontować wewnętrzną do 550mm, zapewniając jej stabilizację w środku. Jeżeli chcemy wykorzystać zaś zintegrowany, mały tłumik, w tej lufie wsadzamy preckę o długości

430mm. Warto też dodać, że lufa ta zakończona jest zaślepką, po odkręceniu której naszym oczom ukazu-je się gwint, identyczny jak w lufie stockowej. Da nam to możliwość zamontowania oryginalnego tłumika lub, wedle uznania, przejściówki. Karabin z tą lufą i oryginalnym tłumikiem ma, niestety lub na szczęście, 138cm długości, co skutecznie zniechęca do jego

używania. Ale opcja pozostaje. R e p l i k ę m o ż n a

s p o - kojnie, i z pow-odzeniem,

dociążyć , gdyż jej kol-

ba nie jest tak gruba i solidna, jak np. w M24 CA. To też wada tego karabinu -

jest lekki, a kolba jest z cienkiego, choć

wytrzymałego plastiku. Po ściągnięciu stopki kolby

i zaklejeniu dna przestrze-ni wewnątrz, np. klejem z pistoletu (byle nie za dużo, nie wejdzie osłona spustu!), do środka można przykładowo wsadzić kawałki ołowiu i chwycić je klejem na sztywno. Można nawet wsadzić piach, umi-eszczony w woreczkach, a pustą przestrzeń wypełnić gąbką dla stabilizacji. Miałem tak u siebie - pomysł sprawdzał się doskonale. Przy stalowej lufie, zwłaszcza, daje się we znaki brak wyważenia - ciąży na przód. Przy stockowej karabin jest zbyt lekki i należy dodać wagi na obu końcach jednocześnie. W pewnym stopniu pomaga dwójnóg

- swoje waży. Jeśli to mało, można małe kawałki ołowiu, lub lepiej, myśliwski śrut ołowiany lub ciężarki wędkarskie, wsypać do przestrzeni między lufą zewnętrzną a łożem i zalać żywicą epoksydową (lub innym klejem). Po zmontowaniu nie będzie ani grzechotało, ani się przemieszczało.

Podsumowując: wykaz części koniecznych do kompletnego tunnignu karabinu kształtuje się, mniej więcej, tak (kolejność - od wylotu lufy):

-opcjonalnie tłumik (wraz z przejściówką)-lufa precyzyjna, dedykowana do VSR LL (długość uzależniona od preferencji, rozmiaru tłumika itp.)

-gumka hop-up KM Head-głowica cylindra (dorabiana)-tłok (dorabiany)-cylinder (opcjonalnie LL lub PDI)

Page 62: OpForce Magazine Issue 3

Op

Force

Under the burlap

-prowadnica sprężyny LL-sprężyna LL m170-ZT LL

Na takim zestawie, przy poprawnym montażu, zastosowaniu dobrych smarów oraz po przeprowadze-niu zabiegów opisanych w artykule, pod warunkiem prawidłowego zaprojektowania tłoka i głowicy cylin-dra, prędkość wylotowa powinna oscylować wokół 600 – 650 fps’ów. Zależnie od szczęścia oraz przy ciągłej świadomości, że sprężyny LL, w przeciwieństwie do tych od Guardera, nie mają zaniżonej numeracji. Jest to, na pewno, najbardziej podatny na tunning karabin airsoftowy, z jakim się spotkałem. Nie najtańszy, ale zapewniający maksimum osiągów z danej sprężyny. Gdyby ktoś mnie pytał, jaką replikę polecam dla sna-jpera odpowiem - VSR 10 G-spec.

Jacek Reiter vel Dexter

Na początek mocujemy sobie lufę pionowo. Zakładamy gumkę.

Następnie z żyłki (wytrzymałość 2,3kg, czyli cienka) robimy pętelkę i zakładamy na gumkę

Schemat montażu gumki HU w VSR

Page 63: OpForce Magazine Issue 3

63

Następnie z żyłki (wytrzymałość 2,3kg, czyli cienka) robimy pętelkę i zakładamy na gumkę

Ściągamy tak, aby nie pociąć gumki i zawiązujemy supełek. Supełek powinien wypaść z boku. Po lewej lub prawej stronie - nie z góry lub dołu.

Szykujemy nasz wycięty z tworzywa pierścień

Zakładamy na gumkę i całość montujemy.

Schemat montażu gumki HU w VSR

Page 64: OpForce Magazine Issue 3

rob furlong

Op

Force Robert Furlong i gorące pięćdziesiątki

Marcowe słońce na górzystych, pustynnych terenach Afganistanu, mocniej niż zazwyczaj dawało się we znaki. Szczególnie ludziom takim jak kapral Robert Furlong, tkwiącym w jednostajnych pozycjach, z twarzami opar-tymi o kolby karabinów snajperskich, wypatrującymi jakiejkolwiek aktywności wrogich bojówek. To często od nich zależało życie żołnierzy, wysyłanych na potrol w te niedostępne, nieprzyjazne okolice. Kolejny, nagrzany w ostrych promieniach słońca pocisk ląduje w komorze MacMillana Tac-50. Cel: bojownicy Al Kaidy. Odległość: 2500 metrów. Strzał.

W marcu 2002 roku, w dolinie Shahikot,

rozegrał się kolejny poje-dynek, który zapisał się w his-torii wojskowości krwawymi zgłoskami. Uruchomiona wówczas przez amerykańskie dowództwo operacja Anaconda miała na celu zlikwidowanie szlaków przerzutowych broni we wschodniej części Afgani-stanu oraz wyeliminowaniu tylu bojowników Al Kaidy oraz Talibów, ile to tylko możliwe. Do operacji włączeni zostali

snajperzy z 3 Batalionu Kanadyjskiej Lekkiej Piechoty Księżniczki Patrycji (3 rd Bat-talion Princess Patricia’s Cana-dian Light Infantry). Wśród nich był również kapral Robert Furlong, k t ó r y zajmował jedno ze

s t a n o w i s k ogniowych wraz ze

starszym kapralem Ti m e m McMeekin, pełniącym tego dnia f un kc j ę obserwatora.Było wczesne popołudnie, kiedy dostrzeg-li wspinających się po przeciwległej grani trzech mężczyzn, zmierzających prosto do, położonego wysoko w górach, gniazda ciężkiego moździerza. Krót-kie spojrzenie dwóch Kanadyjczyków, zaaprobowane nieznacznym skinieniem głowy, przypieczętowało los całej trójki.McMeekin sięgnął po dalmierz, by oszacować dległość, jaka dzieliła go od celów. Według jego wskazań było to 2430 metrów – sporo poza zasięgiem skutecznym ich ciężkiego karabinu snajperskiego. Jednakże warunki, w których szacowana była odległość skuteczna ich McMillana, różniły się nieco od tych, które panowały

tego dnia w Dolinie. Kanadyjscy snajperzy znajdow-ali się prawie 3000 metrów ponad poziomem morza więc i powietrze było znacznie bardziej rozrzedzone, niźli miało to miejsce w normalnych warunkach. Rozrzedzone, a to znaczy stawiające zdecydowanie mniejszy opór pociskowi. A i ten nie był standardowy, ponieważ w skutek zaciętych walk w czasie Operacji Anakonda, Kanadyjczycy wystrzelali wszystkie nabo-je kalibru 12,7 mm (0,50 cala), które zabrali ze sobą z bazy. Zamiast nich otrzymali amerykańskie pocis-ki, posiadające nieco inne właś c iwoś c i . Jak później twierdził k a p r a l F u r l o n g , a m e r y k a ń s k a k u l a leciała znacznie dalej,

niźli ich własna. Spowodowane to było nieco bardziej balistycznym

kształtem samego pocisku oraz szyb-szym tempem spalania mieszanki prochu w

czasie strzału. Od razu niemalże, jak wspomina Rob Furlong, snajperzy 3 Batalionu zauważyli wzrost zasięgu i celności swej broni. Pozwoliło im to później na oddanie strzału na tak niewiarygodną odległość.Żeby jeszcze bardziej zwiększyć zasięg broni wykorzys-tali starą sztuczkę, znaną wśród większości strzelców. Użyli słońca, które o tej porze roku na wysokości 3 kilometrów, przyświecało dość mocno, do rozgrzania mieszanki prochu, znajdującej się w pociskach. Nabój, który wsuwał się do komory, był niemalże gorący od ciepła marcowego słońca.Odległość do celu, którym stał się jeden z bojowników, była zbyt wielka, by idealnie ustawić krzyż celownika. Furlong nastawił maksymalne odchylenie, jakie było możliwe, a następnie wziął poprawkę na odległość, przewyższenie oraz trzy, wiejące z różnych stron, wia-try. Było dla niego oczywiste, iż będzie musiał wziąć o wiele większą poprawkę. Cel, bojownik z karabinem RPK, czyli największe zagrożenie ze strony niewiel-kiej grupki po drugiej stronie celownika, musiał być prowadzony z wyprzedzeniem aż czterech kropek Mil-Dot od środka siatki.

Page 65: OpForce Magazine Issue 3

65

26 letni kapral koncentruje się na celu. Wdech, wydech, wdech, wydech. Spokojnie prowadzi cel i de-likatnie naciska spust McMillana. Odchyla delikatnie głowę w stronę McMeekina, by potwierdzić trafienie. Delikatny ruch głowy ze strony obserwatora mówi mu wszystko. Okazuje się, że pocisk uderzył nieco poniżej celu, w piaszczyste zbocze urwiska.Poprawka. Te same, wielokrotnie powtarzane ruchy. Stabilizacja oddechu. Rozluźnienie. Koncentracja. Strzał.Tym razem pocisk jest celniejszy. Uderzenie właśnie rozerwało plecak, niesiony przez przeciwnika. - Stand out – pada spod zaciśniętych warg Furlonga. Już wie, jaki błąd popełnił tym razem. Zamiast ściągnąć spust równomiernie, delikatnym acz zdecydowanym ruchem i rozłożyć nacisk na całej powierzchni języka spustowego, nieznacznie zmienił kierunek nacisku. Błąd, który przy tej odległości wyznaczał różnicę między plecakiem i sercem bojownika.Kolejny pocisk znalazł się w powietrzu w kilka sekund po pierwszym. Odległość do celu pokonał w nieco więcej, niż cztery sekundy, trafiając tym razem w ko-rpus przeciwnika, rozrywając jego wnętrzności na części. - Mission accomplished.

Page 66: OpForce Magazine Issue 3

rob furlong

Op

Force Dane techniczne:

Kaliber: 12,7 mm (0,50 BMG)Długość: 1448 mmDługość lufy: 736 mmWaga: 11,8 kgSposób zasilania: 5 nabojowy mag-azynek pudełkowy

Model Tac-50 firmy McMillan Bros. Rifle Co. Jest ciężkim karabinem snajperskim, przeznaczonym do niszczenia pojazdów oraz siły żywej przeciwnika. Model obecnie dostępny na rynku jest wersją rozwojową karabinu, który ujrzał światło dzienne w latach 80 zeszłego wieku. Od 2000 roku jest podstawowym ciężkim karabinem snajpers-kim Armii Kanadyjskiej.

Page 67: OpForce Magazine Issue 3

67

Zestaw snajperski McMillan Tac-50, używany przez Armię Kanadyjską.

fot. www.mcmillan.com

Page 68: OpForce Magazine Issue 3

Op

Force

Kontakt:

Redakcja:Redaktor: Tomasz Niwiń[email protected]

Redaktor działu Under the Burlap:Jacek [email protected]

Reklama:[email protected]

Newsy:[email protected]

Konkursy:[email protected]

w bastępnym numerze

Page 69: OpForce Magazine Issue 3

69

W następnym numerze między innymi:

Pamiętaj, że zawsze możesz dołączyć do załogi OpForce Magazine. Jeśli jesteś miłośnikiem militariów, masz coś ciekawego do pow-iedzenia na temat wojskowości, airsoftu itp. napisz do nas na adres: [email protected].

Do głównych zadań zatrudnionej osoby będzie należało:* przygotowywanie artykułów na dany temat* wyszukiwanie informacji* pozyskiwanie informacji ze źródeł osobowych* samodzielne przygotowanie materiałów na tematy zbieżne z wydawanym numerem* dbałość o rzetelność i dokładność informacji do przy-gotowywanych artykułów

Od kandydatów oczekujemy:* samodzielności i inicjatywy w dążeniu do realizacji celów* skuteczności i konsekwencji w działaniu* umiejętności analitycznego i logicznego myślenia* odpowiedzialności i komunikatywności* dobrej organizacji pracy* operatywności, kreatywności i niekonwencjonalnych pomysłów* umiejętności pracy w zespole i pod presją czasu* znajomości pakietu Open Office* zamiłowania oraz wiedzy na temat militariów i/lub Airsoftu* pasji dziennikarskiej

Mile widziane będą:* wcześniejsze publikacje na temat militariów i/lub Airsoftu* doświadczenie w stosowaniu słowa pisanego* mile widziani studenci kierunków humanistycznych - Dzienni-karstwa, Filologii Polskiej, PR, Historii.

Oferujemy:* możliwość uczestniczenia w niebanalnym projekcie* zdobycie międzynarodowego doświadczenia* możliwość stałej współpracy

69

W następnym numerze:

W kolejnym numerze będziecie mogli przeczytać na temat wszystkiego, co dotyczy Armii Holenderskiej. Za-jmiemy się, w szczególności, jednostkami specjalnymi tego europejskiego kraju, główną uwagę poświęcając jego siłom morskim - ze względu na tradycję Holendrów oraz ich wiekowe doświadczenie w prowadzeniu działań na morzu i w jego najbliższym sąsiedztwie.W czwartym numerze znajdziecie również test munduru Armii Holenderskiej, oparty na porównaniu z in-nymi uniformami różnych armii świata.Oczywiście znajdziecie w numerze również kolejne artykuły Dextera, przedstawiajace najbardziej interesujące repliki snajperskie i gazowe.Przedstawimy Wam także jeden z ciekawszych projektów tuningowych repliki snajperskiej oraz jej właściciela.Wypartujcie następnego numeru OpForce Magazine.

Page 70: OpForce Magazine Issue 3