poznania. 1 tes 5,19), to znaczy: nie nie wprowadzimy dobra. najpierw musimy się skonfrontować ze...

28
Nr 80 (126) Tyniec-Olsztyn styczeń 2018 Jedynie Duch Święty może zapewnić oczyszczenie umysłu. Jeżeli bowiem nie wkroczy mocniejszy, nie pokona złodzieja i nie zabierze mu łupów ( Por. Łk 11,21n ), nie można ich odzyskać w żaden inny sposób. Tak więc, jak tylko to możliwe, zwłaszcza przez zachowanie wewnętrznego pokoju, należy przyjmować działanie Ducha, aby nieustannie mogło płonąć w nas światło poznania. Gdy światło to ustawicznie jaśnieje w głębi duszy, umysł wówczas nie tylko rozpoznaje wszelkie mroczne i podstępne napaści demonów, ale ataki te, pod wpływem świętego i chwalebnego światła, zostają całkowicie pozbawione mocy. Dlatego Apostoł mówi: Ducha nie gaście ( 1 Tes 5,19), to znaczy: nie zasmucajcie Ducha Świętego przez złe czyny i przewrotne myśli, aby nie przestał On osłaniać was owym światłem. Wieczne i ożywiające światło Ducha Świętego nigdy zaś nie gaśnie. Zasmucenie Ducha, a więc oddalenie się od Niego, pozostawia natomiast umysł w ciemnościach i mroku, bez światła poznania. Kiedy nasz umysł świadomie zaczyna doznawać pociechy Ducha Świętego, wówczas szatan także pociesza duszę jakimś odczuciem fałszywej słodyczy. Jeżeli umysł, poprzez głęboką pamięć, mocno trzyma się świętego Imienia Pana Jezusa oraz użyje tego świętego i chwalebnego Imienia jako broni prze- ciw złudzeniom, wówczas uwodziciel wycofuje swe przebiegłe zamiary, ale natychmiast atakuje duszę w otwartej walce. Umysł jednak, który dokładnie poznał oszustwa demona, czyni odtąd większe postępy w doświadczeniu rozeznawania. (Filokalia, Diadoch z Fotyki)

Upload: vandieu

Post on 27-Feb-2019

212 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

Nr 80 (126) Tyniec-Olsztyn styczeń 2018

Jedynie Duch Święty może zapewnić oczyszczenie umysłu. Jeżeli bowiem nie wkroczy mocniejszy, nie pokona złodzieja i nie zabierze mu łupów (Por. Łk 11,21n ), nie można ich odzyskać w żaden inny sposób. Tak więc, jak tylko to możliwe, zwłaszcza przez zachowanie wewnętrznego pokoju, należy przyjmować działanie Ducha, aby nieustannie mogło płonąć w nas światło poznania.

Gdy światło to ustawicznie jaśnieje w głębi duszy, umysł wówczas nie tylko rozpoznaje wszelkie mroczne i podstępne napaści demonów, ale ataki te, pod wpływem świętego i chwalebnego światła, zostają całkowicie pozbawione mocy.

Dlatego Apostoł mówi: Ducha nie gaście (1 Tes 5,19), to znaczy: nie zasmucajcie Ducha Świętego przez złe czyny i przewrotne myśli, aby nie przestał On osłaniać was owym światłem. Wieczne i ożywiające światło Ducha Świętego nigdy zaś nie gaśnie.

Zasmucenie Ducha, a więc oddalenie się od Niego, pozostawia natomiast umysł w ciemnościach i mroku, bez światła poznania.

Kiedy nasz umysł świadomie zaczyna doznawać pociechy Ducha Świętego, wówczas szatan także pociesza duszę jakimś odczuciem fałszywej słodyczy.

Jeżeli umysł, poprzez głęboką pamięć, mocno trzyma się świętego Imienia Pana Jezusa oraz użyje tego świętego i chwalebnego Imienia jako broni prze-ciw złudzeniom, wówczas uwodziciel wycofuje swe przebiegłe zamiary, ale natychmiast atakuje duszę w otwartej walce. Umysł jednak, który dokładnie poznał oszustwa demona, czyni odtąd większe postępy w doświadczeniu rozeznawania.

(Filokalia, Diadoch z Fotyki)

– 2 –

NIE MARTW SIĘ

Duchu Chrystusa Zmartwychwstałego, Duchu Święty, gdybyśmy wiedzieli, o co możemy Cię prosić, żeby modlić się jak trzeba! Ale oto bełkotanie naszej modlitwy przechodzi przez tygiel naszego ubóstwa, naszej maleńkiej wiary.

Jednak Ty, Bóg żywy, wchodzisz do duszy ubogiego, wchodzisz w naszą słabość i odczytujesz w naszych sercach nasze prawdziwe intencje. Twój Duch przychodzi do naszego wnętrza, aby wyrazić to, co niewyrażalne przez pokorne słowa, westchnienia i ciszę.

I mówisz nam: „Nie martw się, nie przejmuj się tym, że tak słabo potrafisz się modlić. Wiedz o tym, że w twoim modlitewnym oczekiwaniu Ja już otworzyłem ci drogę”.

Pozwalasz nam rozumieć, że każdego wzywasz po imieniu, że budzisz wewnętrzne źródła, że w każdym złożyłeś niezastąpiony dar. Nasze oczy się otwierają i w ubogiej modlitwie rozumiemy, że człowiek może stać się sobą w obecności Boga.

Brat Roger z Taize

– 3 –

WARSZAWSKIE SPOTKANIA BENEDYKTYŃSKIE

24–25 XI 2017

WOKÓŁ KONFERENCJI

O. OPATA SZYMONA HIŻYCKIEGO OSB

CZYSTOŚĆ WEDŁUG JANA KASJANA

Wstęp

Jan Kasjan żył na przełomie IV i V wieku. Urodził się na pograniczu dzisiej-szej Bułgarii i Rumunii. Jako nastolatek uciekł ze swoim przyjacielem Ger-manusem do Palestyny, aby prowadzić życie monastyczne w Betlejem. Z Betlejem dość szybko przenieśli się do Egiptu, gdzie następnie spędzili kilkanaście lat. Tu poznali najwybitniejszych mnichów swoich czasów, z któ-rymi mieli żywy kontakt – odwiedzali Ojców Pustyni, pytając ich o różne sprawy dotyczące życia duchowego. Pod koniec życia, Kasjan zawędrował na

Duchowość monastyczna

– 4 –

Lazurowe Wybrzeże, gdzie założył dwa klasztory, sam będąc przełożonym jednego z nich. Tamtejsi biskupi nakłonili go, żeby spisał dla mnichów swoje doświadczenia z pobytu w Egipcie. Tak powstały dzieła Kasjana: „Reguły życia zakonnego” i „Rozmowy z Ojcami”. Pierwszy z tekstów ma charakter normatywny, regulujący sposób życia mnichów. W drugim z tych tekstów Kasjan skupił się na ukształtowaniu człowieka wewnętrznego – wychowaniu człowieka do prawidłowego myślenia, czyli jest to praca nad jego sumieniem. Dla duchowości monastycznej Jan Kasjan jest autorem fundamentalnym zwłaszcza dla tych, którzy czerpią z tradycji św. Benedykta. W Regule, po Pi-śmie Świętym, najwięcej odniesień jest do pism Kasjana. Widać, że św. Bene-dykt niejako „myślał Kasjanem” – zalecał nawet, żeby zawsze przed Kom-pletą czytać 2–3 kartki z jego Rozmów. Po Regule św. Benedykta, Rozmowy Ka-sjana są drugim filarem duchowości benedyktyńskiej – są to teksty nawzajem się dopełniające, razem stanowiące fundament zachodniego monastycyzmu.

W trzech konferencjach w ramach bieżącej edycji Warszawskich Spotkań Benedyktyńskich, o. Szymon omówi tematy, które dla Kasjana są najważniej-sze – czystość, nieustanna modlitwa i rozeznanie. Pierwszym z tych tematów – czystością – Jan Kasjan zajmuje się prawie w każdej ze swoich Rozmów, rozważając ją w różnych aspektach. W czasie tego spotkania, ojciec Opat wybrał do przeczytania i omówienia trzy fragmenty z Rozmowy XII O czystości.

Czystość jako cnota porządkująca pragnienia

Zanim przytoczone zostaną fragmenty z Kasjana, wypada wytłumaczyć, co autor pod tym pojęciem rozumie.

U Kasjana, pojęcie czystości ma znaczenie daleko szersze niż to, co zazwy-czaj kojarzymy z VI Przykazaniem. Kasjan posługuje się językiem łacińskim, w którym funkcjonują dwa słowa, mające trochę inne znaczenie: puritas oraz castitas – obydwa tłumaczono na język polskim jednym słowem czystość. Mó-wiąc ogólnie, puritas to jest raczej to, co człowiek od Boga otrzymuje, a casti-tas to jest to, co jest w stanie sam sobie wypracować. Czasem w języku pol-skim próbuje się rozróżniać te dwa pojęcia, tłumacząc castitas jako czystość/powściągliwość. Kasjan rozróżnia czystość w pojęciu biernym – puritas, otrzy-many dar oraz w pojęciu czynnym – castitas, czyli to, co człowiek może wy-pracować, żeby przygotować się na przyjęcie tego daru od Pana Boga. Poję-cie czystości jest więc pojęciem złożonym. Czego ono dotyczy?

Kasjan tworzył mniej więcej w tym samym czasie, kiedy pisał inny wielki doktor życia monastycznego – św. Augustyn z Hippony. Dla obydwu czy-

– 5 –

stość to jest cnota, łac. virtus – słowo zawierające rdzeń vir, co po łacinie oznacza mężczyznę, męża, bohatera. Łacińskie słowo virtus kojarzy się więc z siłą. Cnota to moc – pokonam tego, kto się na mnie rzuci, oczywiście złe-go ducha. Castitas, to jest cnota, która bardzo głęboko dotyka i porząd-kuje ludzkie pragnienia. Cnota ma w sobie wymiar rozwijający w kierunku dobra.

Augustyn rozwinął teorię, że tym co napędza człowieka w drodze do Boga jest pragnienie. Myśl ta została rozwinięta w mistycyzmie angielskim jako „Chmura niewiedzy”, anonimowy autor mówi do swojego ucznia, pustelnika, że jeśli chcesz zjednoczyć się z Bogiem, to twoje życie musi się przemienić w jedno wielkie pragnienie. Domyślnie pragnienie Boga.

Powtórzmy, czystość – według Kasjana – porządkuje pragnienia. W polsz-czyźnie zachowało się echo tej myśli kasjanowej: niekiedy mówimy, że ktoś ma czyste, albo nieczyste zamiary. A więc pojęcie to nie ogranicza się do sfe-ry seksu, ale dotyka wszystkich sfer życia: przyjaźni, pracy, marzeń, relacji damsko-męskich, relacji pomiędzy ojcem a synem, matką i córką, między małżonkami, sposobu spędzania wolnego czasu, modlitwy, budowania relacji z Bogiem. Wszystko to musi być porządkowane przez cnotę czystości, przez właściwie uporządkowane pragnienia.

Krok 1: Dlaczego czystość jest ważna?

Nigdy jednak nie uwolnimy się ani nie opanujemy doczesnych pragnień,

dopóki w miejsce szkodliwych żądz nie wprowadzimy pragnień zbawien-

nych. Z aktywnością naszej duszy, jak wiemy, wiąże się stała obecność

uczuć – stale więc musi ona czegoś pragnąć lub czegoś się obawiać,

czymś radować lub smucić. Chodzi o to, aby wszystkie te uczucia skiero-

wać na dobro. Jeżeli chcemy więc wykorzenić z naszych serc pragnienia

cielesne, zasadźmy natychmiast w ich miejsce pragnienia duchowe, tak

aby umysł mógł się na nich skupiać i stale nimi zajmować, nie dopuszcza-

jąc do siebie powabów radości przemijających i ziemskich.

W tekście tym Kasjan mówi, że istotą nie jest to, żeby człowiek wyrzekł się w ogóle pragnień. Raczej, naganne moralnie może być ukierunkowanie tych pragnień. Chrześcijanin nie musi żyć w wiecznej ascezie, raczej życie swoje powinien ukierunkować na dobro.

– 6 –

W innym miejscu u Kasjana jest taki obraz, który mówi, że człowiek przypo-mina młyn wodny. Tak jak młyna nie możemy zatrzymać, tak nie możemy przestać pragnąć, nie możemy przestać myśleć, planować, nie możemy prze-stać obawiać się pewnych rzeczy to znaczy nie chcieć, żeby się nam wydarzy-ły. Ważne, co wsypiemy do młyna – można tam wsypać zboże i mieć mąkę i z tego chleb, a można wsypać kamienie lub trociny i młyn się zepsuje.

Powtórzmy, chodzi o to, żeby nie wyrzekając się pragnień, swoje wnętrze uporządkować w taki sposób, żeby pragnąć rzeczy dobrych, które ostatecznie doprowadzą do zbawienia. Echo tej myśli mamy w Prologu Reguły św. Bene-dykta: „Śpieszmy się i to tylko czyńmy, co nam przyniesie korzyść na wiecz-ność” (Prol 44). Podobnie, w Ewangelii według św. Łukasza mamy obraz, że wypędzenie demona może zakończyć się tragicznie, o ile na to miejsce nie zjawi się dobro:

Gdy duch nieczysty opuści człowieka, błąka się po miejscach bezwodnych, szu-

kając spoczynku. A gdy go nie znajduje, mówi: „Wrócę do swego domu, skąd

wyszedłem”. Przychodzi i zastaje go wymiecionym i przyozdobionym. Wtedy

idzie i bierze siedem innych duchów złośliwszych niż on sam; wchodzą i miesz-

kają tam. I stan późniejszy owego człowieka staje się gorszy niż poprzedni (Łk

11,24-26).

Kasjan mówi, że czystość jako cnota porządkująca pragnienia jest ważna, gdyż nie wystarczy wykorzenienie wad, jeśli w to miejsce na-tychmiast nie wprowadzimy dobra. Najpierw musimy się skonfrontować ze swoimi pragnieniami, rozpoznać oczekiwania wobec innych ludzi – pa-miętajmy, że Kasjan pisze dla wspólnoty, potem możemy „posprzątać” i za-cząć pragnąć rzeczy dobrych.

Ćwiczenie duchowe. Zastanówmy się, czego chcemy od konkretnych ludzi ze swojego otoczenia. Jeśli nasze pragnienia sformułujemy wystarczająco szcze-rze, to może nam się zrobić wstyd.

Krok 2: Co zrobić, żeby wytrwać na drodze czystości?

Pamiętajmy, ile kto postąpi w łagodności i cierpliwości serca, tyle wzro-

śnie nieskazitelność jego ciała. A im dalej ktoś odrzuci wadę gniewu, tym

trwalsza będzie jego czystość.

Łagodność u Kasjana kieruje się zawsze na zewnątrz, w relacjach z ludźmi. Nie jest to jednak pobłażliwość, raczej empatia. Nazywanie rzeczy po imie-

– 7 –

niu, ale nie wydawanie z tego powodu „wyroku śmierci”. Otwartość na dia-log, żeby ktoś mógł nam przedstawić swoje racje. Cierpliwość jest cechą na-kierowaną do samego siebie, żeby nie zbrakło wytrwałości. Nade wszystko zaś zaniechać trzeba gniewu, nie pozwalać sobie na wybuchy złości.

Krok 3: W jaki sposób tę czystość, czyli uporządkowanie zachować?

Musicie tymczasem wiedzieć, że najlepszym sposobem zachowania czy-

stości, nie są tak jak myślicie umartwienia, tylko miłość i radość z własnej

czystości.

Kasjan podejmuje bardzo stary motyw: człowiek dostaje to, co kocha. To, co kocha zostaje w nim na wieki. Nie da się budować na nienawiści, zwłaszcza na nienawiści do samego siebie. Wszystko trzeba praktykować z miłością. To miłość daje siłę, zwłaszcza w chwilach trudnych. Sztuka nie na tym polega, żeby wytrwać, gdy jest dobrze, ale na tym, by się nie wycofać, kiedy jest trud-no. Motywację daje tylko miłość do siebie (samoakceptacja) i miłość do dru-giego człowieka. „Radość z własnej czystości” – brzmi może trochę narcy-stycznie – rzecz jednak w tym, że lubię być kim jestem i robię to, co wybra-łem i w tym się realizuję.

I teraz, kiedy człowiek dojdzie do 3 kroku, czyli miłości swojego powołania, to może jeszcze bardziej uporządkować swoje pragnienia (krok 1), żeby się mocniej zakorzenić i w ten sposób koło się zamyka. Nie ma tu żadnej nie-zwykłości. Kasjan, generalnie nie lubił cudów, złośliwie pisał o ludziach, któ-rzy jeżdżą do cudownych miejsc i oczekują objawień. Uważał, że w tych lu-dziach jest bardzo mało wiary. Kasjan miał dużo wyczucia natury człowieka.

Na zakończenie Ojciec Opat zachęcił do lektury „Rozmowy XII O czysto-ści”, którą najlepiej przeczytać razem z „Rozmową XI O doskonałości” i „Rozmową XIII O łasce Bożej” – te trzy razem mówią o warunkach pracy wewnętrznej.

Uwaga, u Kasjana doskonałość oznacza osiągnięcie celu, zjednoczenie z Bo-giem, a nie bezgrzeszność.

Z nagrania spisała Aleksandra Safianowska, Warszawa

– 8 –

SŁUCHAJCIE SŁOWA PAŃSKIEGO

JR 7,2–7 2 Słuchajcie słowa PAŃSKIEGO, wszyscy z Judy, którzy wchodzicie tymi bramami, aby oddać pokłon PANU. 3 Tak mówi PAN Zastępów, Bóg Izraela: „Poprawcie wasze postępowanie i uczynki wasze, a pozwolę wam mieszkać na tym miejscu. 4 Nie ufajcie słowom kłamliwym, które głoszą: Świątynia PANA, świątynia PANA, oto świątynia PANA! 5 Jeśli bowiem naprawdę poprawicie wasze postępowanie i tylko sprawiedliwością kierować się będziecie jeden wobec drugiego, 6 Jeśli nie będziecie uciskać cudzoziemca, sieroty i wdowy, a krwi niewinnej nie przelejecie w tym miejscu, I jeśli nie pójdziecie za obcymi bogami na waszą zgubę, 7 Wtedy pozwolę wam mieszkać na tym miejscu, w ziemi, którą dałem waszym przodkom od dawna i na zawsze”.

2 Słuchajcie słowa PAŃSKIEGO – wsłuchanie się w słowo Boga jest podstawo-wym warunkiem prawdziwej więzi z Nim. Prorok Jeremiasz zwraca się do

Lectio divina

– 9 –

ludzi, którzy przychodzą do świątyni, aby złożyć Mu należną cześć. I właśnie o tej należnej czci chce do nich skierować przesłanie. To zagadnienie pozo-staje zawsze aktualne. Największym niebezpieczeństwem dla ludzi religijnych jest rutyna i sprowadzenie praktyk religijnych do formalności. Rutyna ozna-cza śmierć wiary. Co prawda sama religia może jeszcze długo egzystować, ale nie ma ona już żadnej żywotności i siły przyciągającej. Paul Evdokimov pisał o największym dramacie jakim jest ateizm ludzi uznających się za wierzących. Gest religijny sprowadzony do formalności w istocie wyraża niewiarę. Naj-gorsze przy tym jest to, że człowiek nawet nie zdaje sobie sprawy ze swojej niewiary. Stale myśli, że jest wierzący i w związku z tym, nie potrzebuje na-wrócenia. Taka sytuacja jest bardzo niebezpieczna, bardziej niż sytuacja czło-wieka, który wie, że jest niewierzący. Temu łatwiej odkryć prawdziwą wiarę. Dlatego trzeba nam nieustannie wsłuchiwać się w słowo Pańskie, aby nie zejść na poziom schematów i ustalonych ról.

3 Słowa Boga padły w momencie, gdy było zagrożone istnienie państwa Judzkiego. Jeremiasz zapowiadał upadek Jerozolimy, jeżeli Izraelici się nie nawrócą. Na tym tle padają słowa o warunkach dalszego zamieszkiwania w Jerozolimie. Historia Izraela z tego okresu jest niezwykłą lekcją. Jeremiasz z całą determinacją głosił konieczność moralnego nawrócenia, aby Izrael mógł pozostać na swoim miejscu. W innym przypadku głosił zniszczenie Jerozolimy i świątyni. Było to bardzo trudne proroctwo dla samego Jeremia-sza, który należał do rodu kapłańskiego i był bardzo przywiązany do świąty-ni. Przywódcy natomiast głosili konieczność obrony Jerozolimy i świątyni. Poddać się wrogom oznaczało niejako uznać ich wyższość, a w tym czasie oznaczało to uznanie wyższości ich boga. Na tym tle słowa Jeremiasza brzmiały nie tylko jak sianie wrogiej propagandy, ale wręcz jak bluźnierstwo.

Całe napięcie ukazuje jaka ogromna była determinacja Proroka do głoszenia konieczności „poprawy postępowania”, a z drugiej strony jak ogromny opór w przywódcach w stosunku do tej konieczności przy jednoczesnym „zawierzeniu” sile zewnętrznych faktów: obecności świątyni Pana i formalne-go kultu. Szczególnie wyraźnie wyszło to przy decyzji spowodowanej wezwa-niem Proroka, aby uwolnić z niewoli swoich rodaków, decyzję podjęto, a następnie bardzo szybko to odwołano. Ta dramatyczna sytuacja odsłania coś z wnętrza człowieka. W każdym z nas istnieje ogromny opór wobec ko-nieczności przemiany i jednocześnie łudzenie się nadzieją opierającą się na zapewnieniach fałszywych proroków, że jednak znajdziemy ocalenie, bo przecież jesteśmy wierzącymi i spełniamy to, czego od nas oczekują.

– 10 –

4–7 Nie ufajcie słowom kłamliwym, które głoszą: Świątynia PANA, świątynia PANA, oto świątynia PANA! Świątynia miała być dla Izraela gwarantem, że żadne nie-szczęście go nie dosięgnie. Tym bardziej, że w historii okazywało się, że Bóg nie pozwalał najeźdźcom zdobyć i zniszczyć Jerozolimy (zob. 2 Krl 19). Jere-miasz głosi zdecydowanie, że nie będzie ona w żaden sposób ochroną dla ludzi, którzy nie są posłuszni Bożemu Prawu. Kilka wierszy dalej Jeremiasz wypowiedział bardziej jednoznaczne słowa:

Oto wy na próżno pokładacie ufność w zwodniczych słowach. Nieprawda? Kraść, zabijać, cudzołożyć, przysięgać fałszywie, palić kadzidło Baalowi, chodzić za obcymi bogami, których nie znacie... A potem przychodzicie i stajecie przede Mną w tym domu, nad którym wzywano mojego imienia, i mówicie: Oto jeste-śmy bezpieczni, by móc nadal popełniać te wszystkie występki. Może jaskinią zbójców stał się w waszych oczach ten dom, nad którym wzywano mojego imie-nia? Ja [to] dobrze widzę – wyrocznia Pana (Jr 7,8–11).

Później Pan Jezus nawiązał do tych słów Jeremiasza, kiedy wypędzał sprze-dających z terenu świątyni (zob. Mt 21,13 par.), co wzburzyło kapłanów. Wy-raźnie było widać, że handlarze musieli się dobrze opłacić, aby sprzedawać na terenie świątyni. Międzyludzkie układy były ważniejsze od poważnego potraktowania świątyni, jako miejsca prawdziwie świętego, miejsca, które zobowiązuje do osobistej świętości w wymiarze moralnym. Pan Jezus głosi później zdecydowanie: Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do króle-stwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie (Mt 7,21).

Niestety tendencja do zacierania granicy pomiędzy świętym a nie świętym pozostaje naszym problemem. Dlatego nieustannie trzeba sobie zadawać pytanie: czemu prawdziwie zawierzam, w czym rzeczywiście pokładam na-dzieję?

Odpowiedź na te pytania możemy uzyskać przyglądając się sobie samym i naszym faktycznym wyborom. Jakie są ich prawdziwe motywy? Nie może-my się dać zwieść naszym „dobrym” intencjom. Jeżeli prawdziwie chcemy poznać motywy naszego działania, musimy w stosunku do siebie być krytycz-ni. Po owocach możemy je poznać.

Jeśli bowiem naprawdę poprawicie wasze postępowanie… Na pierwszy rzut oka nie widać żadnego powiązania pomiędzy bezpieczeństwa od zewnętrznego wro-ga, a sprawiedliwością życia w kraju. Bezpieczeństwo zwykle kojarzy się z siłą, jaką się dysponuje wobec ewentualnego agresora. I ziemski realizm

– 11 –

każe dbać o odpowiednio silną armię. W niej widzi się gwarancję pokoju. Jeremiasz nie mówi nic o wojsku, o gotowości do obrony, mówi o potrzebie nawrócenia moralnego, co w sytuacji zagrożenia zdaje się być zupełnie bez znaczenia dla ludzi, którzy widzą rzeczywistość jedynie w kategoriach siły. Nawrócenie zmienia jednak sposób patrzenia na rzeczywistość. Brakło go Sedecjaszowi, królowi Judy, który przed samym upadkiem Jerozolimy pytał Jeremiasza, co ma zrobić. Na radę, że ma wyjść i poddać się Babilończykom, nie zgodził się mówiąc: Obawiam się mieszkańców Judy, którzy przeszli do Chaldej-czyków, by czasem mnie nie wydano w ich ręce i by mnie nie wyszydzili (Jr 38,19). Mi-mo zapewnienia Jeremiasza, Sedecjasz nie poszedł za jego radą, co skończyło się tragedią dla całej Jerozolimy i dla rodziny królewskiej. Obawa przed wy-szydzeniem była większa, niż próba ratowania reszty Izraela i swoich najbliż-szych. Brak wewnętrznego moralnego ładu powoduje taką pokrętność myśli. Trudno wówczas odróżnić prawdziwe dobro od pozornych, czy drugorzęd-nych spraw.

Pójście za sprawiedliwością wynika z zawierzenia samej wartości dobra i jego ostatecznego zwycięstwa. Ta wiara w świecie zdominowanym przez myślenie w kategoriach siły, wydaje się być całkowitym brakiem realizmu. I w momen-cie, gdy dochodzi do konfrontacji sił, zazwyczaj siła zwycięża. Ale życie nie kończy się na chwilowym sukcesie. Wiara w dobro zwycięża nie na jeden moment, ale w ostatecznej rozgrywce, zwykle po długim czasie. Dlatego wia-ra w dobro wymaga cierpliwości i wytrwałości. I taką długą perspektywę otwiera zapowiedź Jeremiasza.

Jeremiasz mówi konkretnie o potrzebie miłosierdzia względem najuboż-szych: cudzoziemcy, sierocie i wdowie. Już w Starym Testamencie wiadomo, że Bóg ma upodobanie w najbiedniejszych i miłosierdzie względem nich jest w Jego oczach bardzo cenne. Pan Jezus powie wręcz: co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili (Mt 25,40).

Całość kończy się obietnicą zamieszkiwania „na tym miejscu” tj. w Ziemi Obiecanej. Jest ona symbolem i zapowiedzią „ziemi”, którą Bóg dał nam od dawna i na zawsze. Jest nią prawdziwa Ziemia Obiecana – królestwo Boże. Aby w nim przebywać, trzeba rzeczywiście zmienić swoje postępowanie, przemienić serce. Inaczej będzie ono nam zabrane, a my oddani w niewolę zła. Los Izraela jest dla nas pouczeniem i przestrogą

Br. Włodzimierz

– 12 –

MAGDALENA WCIĄŻ DO NAS MÓWI

Co może powiedzieć nam mniszka, która żyła cztery wieki temu? Trwa pro-ces beatyfikacyjny Magdaleny Mortęskiej, która jest związana z Ziemią Lu-bawską. W intencji jego szybkiego zakończenia odprawiono Mszę świętą w kaplicy pałacowej w Mortęgach pod Lubawą.

W kaplicy pałacowej w Mortęgach (diecezja toruńska) 2 grudnia została od-prawiona Msza święta o szybką beatyfikację sługi bożej Magdaleny Mortę-

Z historii

– 13 –

skiej. Dzień nie został wybrany przypadkowo, bo właśnie 2 grudnia 1554 roku na świat przyszła benedyktynka, której postać odcisnęła znaczące pięt-no na polskim Kościele w dobie kontrreformacji.

Urodziła się w Pokrzywnie nieopodal Grudziądza i pochodziła z rodziny senatorskiej. Jej ojciec, Melchior Mortęski, był starostą pokrzywieńskim i podkomorzym malborskim. Matka, Elżbieta, spokrewniona była z moż-nym rodem Kostków, z którego wywodził się św. Stanisław Kostka. Kiedy Stanisław umarł w Rzymie w wieku 18 lat w opinii świętości, Magdalena była niewiele młodsza, bo miała 14 lat i już zdążyła złożyć prywatne śluby czysto-ści. Młodość spędziła w rodzinnej posiadłości Mortęgi pod Lubawą u boku swojego wuja Piotra Kostki, który był biskupem chełmińskim. Właśnie w Mortęgach zrodziło się u niej powołanie i w 1578 roku wstąpiła do zako-nu benedyktynek. Już rok później na ręce wuja złożyła śluby wieczyste i, ma-jąc 25 lat, została ksienią chełmińskiego klasztoru benedyktynek.

Ksiądz dziekan Marcin Staniszewski, proboszcz parafii św. Jana Chrzciciela i Michała Archanioła w Lubawie, po raz pierwszy o matce Magdalenie Mor-tęskiej usłyszał, będąc jeszcze w seminarium w Toruniu. Miał okazję odwie-dzać klasztory, w których bywała benedyktynka: w Żarnowcu oraz w Chełm-nie. Teraz jako proboszcz często przyjeżdża do kościoła filialnego w Mortę-gach, gdzie żyła matka Magdalena.

— Pamięć o niej trwa zarówno w samych Mortęgach, jak i w Lubawie — mówi ks. dziekan, który jest członkiem komisji historycznej ds. beatyfikacji benedyktynki. — Celem naszej komisji jest zebranie wszystkich dowodów trwania jej kultu wśród ludzi wierzących, jak i materiałów drukowanych jej autorstwa i o niej samej. Zbieramy to, co było, jak i to, co się dzieje.

— Chodzi o niemal cztery wieki, które minęły od jej śmierci do dziś — wyja-śnia Jan Szynaka, przedsiębiorca z Lubawy, który również zaangażowany jest w proces beatyfikacyjny Magdaleny Mortęskiej. Jest także członkiem komisji historycznej. Kilka lat temu wykupił i odrestaurował pałac w Mortęgach i w ten sposób zainteresował się jej postacią.

— To nie jest przypadek, bo moja rodzina pochodzi z tych terenów. Mój dziad w XVII wieku był sołtysem w nieodległej wsi Złotowo. Dla mnie ma to znaczenie, że akurat w Mortęgach Magdalena przygotowywała się do swo-jej życiowej drogi. Tu wykształciła się jej duchowość.

– 14 –

Będąc benedyktyńską ksienią, Magdalena Mortęska szybko wykazała się za-radnością i talentem organizatorskim. Dowodem tego są liczne klasztory be-nedyktyńskie, które wówczas powstały na terenie Królestwa Obojga Naro-dów. Wyprowadziła zakon benedyktynek z kryzysu. Zreformowała regułę św. Benedykta, dopełniając kontemplacyjny charakter klasztoru o nauczanie dziewcząt. Kładła nacisk na wykształcenie mniszek, które uczyły się pisania i czytania po polsku oraz łacinie, do tego rachunków, śpiewu oraz robót ręcznych. Wówczas był to ewenement. Dziś trudno to sobie wyobrazić, ale założyła lub zreformowała aż 22 klasztory. Zakładała także przyklasztorne szkoły dla dziewcząt. Pozostawiła po sobie dwa dzieła, świadczące o niezwy-kłej religijności, które są zaliczane do klasyki literatury religijno-mistycznej: „Rozmyślania o Męce Pańskiej”, to uporządkowana według reguły benedyk-tyńskiej refleksja nad męką Chrystusa oraz „Nauki duchowe służące do po-stępu duchowego”, stanowiące komentarz do Pisma Świętego.

Gdy Magdalena Mortęska zaczynała swoją duchową przygodę w zakonie be-nedyktyńskim, w dalekiej Hiszpanii umiera karmelitanka — Teresa z Avila. Ta znana mistyczka była z kolei reformatorką zakonu karmelitów. Walczyła z duchowym lenistwem i lekceważącym traktowaniem zakonnych zasad. Usuwając panujące rozprężenie, postanowiła poświęcić się założeniu zrefor-mowanej gałęzi zakonu karmelitańskiego. Teresa z Avila została kanonizowa-na już 40 lat po swojej śmierci. W 1970 roku, jako pierwsza w historii Kościo-ła kobieta — obok św. Katarzyny ze Sieny — została ogłoszona przez papie-ża Pawła VI — doktorem Kościoła. Dziś jest czczona na całym świecie. Co się wydarzyło, że, w odróżnieniu od hiszpańskiej karmelitanki — polska be-nedyktynka została zapomniana? Okazuje się, że jej kult wśród wiernych roz-począł się już po jej śmierci. Jezuita, ojciec Stanisław Brzechwa spisał jej ży-wot. Niestety, m.in. ze względu na wojny ze Szwecją, jej proces beatyfikacyj-ny został przerwany. Po raz drugi proces ruszył po II wojnie światowej. On również nie został doprowadzony do skutku. Po raz trzeci proces beatyfika-cyjny benedyktynki ruszył 3 lipca 2016 roku w Lubawie. Jego postulatorem został ks. Sławomir Oder, który odpowiadał za przygotowanie i poprowadze-nie procesu beatyfikacyjnego papieża Jana Pawła II

Kiedy przedsiębiorcza benedyktynka zostanie wyniesiona na ołtarze? Czy potrzebny jest do tego cud, który dokonał się za jej wstawiennictwem? Nie-koniecznie. Okazuje się, że może się to odbyć dekretem papieskim za przy-czyną wciąż trwającego, żywego kultu.

– 15 –

— Magdalena ciągle do nas mówi — dopowiada Jan Szynaka. — Zbieramy wszelkie materiały nie tylko z okresu, kiedy żyła, ale również z tych wieków, które już upłynęły. Interesują nas szczególnie lata po II wojnie światowej.

— Wiele lat po śmierci matki Magdaleny pojawiały się modlitwy z prośbą o jej wstawiennictwo i litanie, była też umieszczana w kalendarzu benedyk-tyńskich świętych i błogosławionych. Niewątpliwie, wynikało to z jej święto-bliwości — mówi ksiądz dziekan Marcin Staniszewski. — Jej kult był przeka-zywany z pokolenia na pokolenie. I trwa nadal.

To jak wiele osób otrzymuje łaski za pośrednictwem Magdaleny Mortęskiej, niełatwo jest sprawdzić. Nie każdy, który je otrzymał, biegnie od razu do kościoła, aby się tym pochwalić.

— Mam nadzieję, że uda nam się do takich osób dotrzeć podczas trwającego procesu — mówi Jan Szynaka.

Swoje modlitwy i prośby do benedyktynki zanoszą olsztyńscy członkowie wspólnoty „Benedictus”, którzy na co dzień starają się żyć duchowością be-nedyktyńską.

— Muszę przyznać, że czuję jej wsparcie — mówi Barbara Marszałek z Olsz-tyna, koordynatorka wspólnoty „Benedictus”. — Chociaż żyła cztery wieki temu, to przecież człowiek zawsze pozostaje ten sam. Magdalena umiała od-naleźć się w trudnych czasach kontrreformacji. Swoją postawą przyciągała innych ludzi, aby służyć Kościołowi katolickiemu. Jako benedyktynka wie-działa, jak żyć w harmonii między pracą, modlitwą oraz odpoczynkiem. Cie-szymy się, że na nowo możemy ją odkrywać.

Warto wspomnieć, że trwają inne procesy beatyfikacyjne osób pochodzących z naszego regionu: siostry Barbary Samulowskiej, wizjonerki z Gietrzwałdu, która zmarła w 1950 roku w Gwatemali. Zakończono diecezjalny etap proce-su beatyfikacyjnego 46 męczenników warmińskich z czasów II wojny świato-wej: księży, siostry zakonnej i osób świeckich.

Wojciech Kosiewicz, Gietrzwałd

Tekst, ukazał się w „Gazecie Olsztyńskiej” 8 grudnia 2017 r.

– 16 –

PRZEPROWADZKA W OLSZTYŃSKIM BENEDICTUSIE

We wrześniu 2017 r. abp Józef Górzyński powołał do życia Centrum Dusz-pasterskie Archidiecezji Warmińskiej. Mieści się ono w Olsztynie przy ul. Kopernika 47. Dyrektorem mianowany został ks. dr Bartłomiej Matczak. Właśnie Ksiądz Dyrektor zaprosił naszą Wspólnotę do Centrum. Stało się to w momencie, w którym załatwiałam sprawy dotyczące trwającego procesu beatyfikacyjnego Służebnicy Bożej Magdaleny Mortęskiej.

Od prawie trzech lat, tj. od czasu, gdy doszła do nas wiadomość, że w pałacu w Mortę-gach k/Lubawy w swojej młodości żyła przyszła wielka reforma-torka i ksieni be-nedyktyńska mo-dlimy się do Boga za Jej wstawien-nictwem. Powie-rzamy w tej mo-dlitwie prośby o wsparcie i umoc-nienie naszej Be-n e d y k t y ń s k i e j Wspólnoty Bene-dictus...

I właśnie w dniu 4 grudnia 2017 r po raz pierwszy spotkaliśmy się w naszym nowym miejscu, ogarnięci

– 17 –

opieką i pod patronatem Centrum Duszpasterskiego Archidiecezji Warmiń-skiej.

Modlitwa wciąż trwa ... o dalsze wspieranie nas i o rychłą beatyfikację Służeb-nicy Bożej Magdaleny Mortęskiej.

Barbara Marszałek, Olsztyn

– 18 –

– 19 –

W STRONĘ ŻYCIA

REKOLEKCJE ADWENTOWE OBLATÓW TYNIECKICH

15-17.12.2017

Pierwsi uczestnicy rekolekcji adwentowych zjechali do Tyńca już w czwartek i modlili się z mnichami na Wigiliach. Po Komplecie odśpiewano hymn Bogu-rodzica, ale nie w kaplicy Niepokalanego Poczęcia, jak to było od wielu lat, lecz w kaplicy Najświętszego Sakramentu. (dawniej Matki Bożej). Tutaj mnisi gromadzą się od 11 listopada tego roku. W tym dniu Ordynariusz Krakowski pobłogosławił odnaleziony obraz Matki Bożej Śnieżnej (Solus Populi Romani), który po odrestaurowaniu wrócił na swoje dawne miejsce. (O tym wydarze-niu można przeczytać w poprzednim Benedictusie oraz na stronie interneto-wej Opactwa.)

Następne dwa dni zgromadziły nieustabilizowaną liczbę uczestników reko-lekcji (w sobotę była kulminacja – około osiemdziesięciu osób). Byli to nie tylko oblaci, ale także krewni i znajomi oblatów, którzy brali udział w piel-grzymce do Ziemi Świętej.

Dwa dni przeżyte w oblackiej wspólnocie z rozważaniami ojca Daniela na temat: „W stronę życia”, były bardzo owocne duchowo.

Spora grupa uczestników rekolekcji znała już o. Daniela z listopadowej piel-grzymki.

Ojciec Daniel, w świecie dr Wojciech Maciej Stabryła, jest benedyktynem. Należy do wspólnoty Dormitio w Jerozolimie. Opactwo znajduje się na Gó-rze Syjon. Gdy patrzy się na panoramę Jerozolimy z Góry Oliwnej, Dormitio jest łatwo rozpoznawalne po wysokiej wieży, górującej nad miastem, z lewej strony złotej Kopuły na Skale. Mnisi w tym opactwie to głównie Niemcy.

Ojciec Daniel jest z wykształcenia biblistą. Tytuł doktora uzyskał na Katolic-kim Uniwersytecie Lubelskim w 2003 roku, broniąc rozprawy: „Któż taki jak JHWH? Analiza porównawcza tekstów Wj 15 i Ps 77”.

Jako przewodnik był bardzo zorganizowany i wyrozumiały dla nas. Erudyta, nie skąpił biblijnych informacji przy każdym zwiedzanym miejscu i nawet gdy zasypywał nas wieloma informacjami, słuchaliśmy go bez znużenia.

W Tyńcu konferencje prowadził zupełnie inaczej. Nie wykorzystywał swojej wiedzy biblijnej w nadmiarze, dużo było odniesień do jego osobistego życia.

– 20 –

Tłumaczył, jak mnich stara się żyć blisko Boga. Osobiste świadectwo podą-żania do Boga jest zawsze inspirujące.

Treść jego konferencji będzie przedstawiona w następnym Benedictusie, więc nie będę ich tu omawiał.

Rekolekcje miały porządek jak w latach poprzednich. Zaczynaliśmy od Jutrz-ni z mnichami, uczestniczyliśmy we Mszy św. z homilią, w tym roku o. Da-niela, była adoracja Najświętszego Sakramentu, modlitwa południowa, nie-szpory i wigilie. Tym razem posiłki były wspólne (panie i panowie) w refekta-rzu.

W sobotę o. Daniel spotkał się z nami po Wigiliach, by porozmawiać o wszystkim, co nas interesuje. Pytania były liczne, odpowiedzi obszerne, tak że o godz. 23 rozsądek nakazał rozejść się do pokojów.

Ojciec Daniel opowiedział, jak wyglądają modlitwy mnichów w Jerozolimie. Modlą się tylko po niemiecku (nie używają łaciny), dlatego tradycyjny chorał

– 21 –

gregoriański musiał być zastąpiony albo dostosowany do charakterystycz-nych cech języka niemieckiego.

Podzielił się swoimi odczuciami względem propozycji papieża Franciszka o zmianie formuły i nie wódź nas na pokuszenie w modlitwie Pańskiej. Choć sam jest bardzo przywiązany do znanego od dzieciństwa tekstu, to gdyby do zmiany doszło, to ją oczywiście zaakceptuje. Powiedział też, że w przypadku zmiany dobrze byłoby najpierw taki zmieniony tekst wprowadzić do liturgii, pozwalając wiernym na modlenie się „po staremu”. Lud Boży się osłucha i łatwiej mu będzie przystać na zmiany. Podobnie jak to było ze sformuło-waniem w Credo: Ukrzyżowan umarł i pogrzebion.

Dużo emocji wyzwolił temat tłumaczenia Biblii. Oblaci kwestionowali uzna-wanie niektórych tłumaczeń (nie oryginałów) jako tekstów natchnionych. I tu o. Damian dał popis swojego rozeznania w tym temacie. Opowiedział, jak biblistyka sobie z tym radzi. Przeprowadza się bardzo skrupulatne analizy porównawcze tekstów przetłumaczonych, potem przepisywanych albo spisy-wanych tekstów mówionych. Stwierdził, że jeśli nawet odnajdzie się później fragmenty tekstów natchnionych w oryginalnym języku, to i tak są one anali-zowane tylko porównawczo.

Innym omawianym tematem było rozejście się Synagogi i Kościoła po wpro-wadzeniu do błogosławieństw wypowiadanych przez wiernych w Synagodze sformułowań niemożliwych do zaakceptowania przez chrześcijan.

Nasze spotkania zakończyliśmy w niedzielę, na opłatku. Był o. Opat Szymon Hiżycki, o. Włodzimierz Zatorski, nasz prefekt, oraz o. Daniel Stabryła. Śpiewaliśmy kolędę, potem życzenia złożył o. Opat. Wspomniał o zbliżają-cym się jubileuszu 1000-lecia Opactwa Tynieckiego w 2044 roku. Zaplano-wano wiele ambitnych działań, a do tego potrzebny jest czas. Stąd już teraz powołano Komitet Organizacyjny. O. Opat apeluje o wsparcie modlitewne i jeśli to możliwe, także materialne.

Szczegóły można znaleźć na stronie internetowej Opactwa.

(Piszący te słowa będzie miał w roku jubileuszu dokładnie sto lat).

wjn

PS. Wtrącę tu kilka słów ku ścisłości kronikarskiej. Reporter zapewne z wro-dzonej skromności nie wspomniał o wręczeniu prezentów „popielgrzymkowych” oo. Włodzimierzowi i Danielowi. Obdarowani rozpa-

– 22 –

kowali swoje pudła i pochwalili się otrzymanymi koszulkami, co zostało uwiecznione na fotografii zamieszczonej na poprzedniej stronie.

Reporter zafascynowany osobowością rekolekcjonisty nie wspomniał rów-nież o dwóch ważnych wydarzeniach. W sobotę po Mszy św. czwórka kandy-datów: Elżbieta i Robert Wolscy, Robert Prokocki i Arkadiusz Ratajewski na ręce o. Włodzimierza złożyli podania o przyjęcie na okres próby do nowicja-tu oblackiego. Wysłuchaliśmy opartego o tekst Reguły krótkiego pouczenia ojca, a nowicjusze otrzymali zgodnie z przewidzianym rytuałem poświęcone medaliki św. Benedykta.

W niedzielę podczas Mszy św. Konwentualnej miała miejsce druga uroczy-stość. Dwie panie Marta Zielińska z Lasek i Anna Bloch z Ostrołęki złożyły na ręce o. Opata Szymona Hiżyckiego przyrzeczenia oblackie i otrzymały teksty Reguły św. Benedykta. Po Mszy św. zakończonej uroczystym błogo-sławieństwem radości z okazji przyrzeczeń nie było prawie końca. tl

– 23 –

– 24 –

– 25 –

– 26 –

PROGRAM SPOTKANIA W OLSZTYNIE

W CENTRUM DUSZPASTERSKIM (UL. KOPERNIKA 47)

PONIEDZIAŁEK 8 I 2018

15:30 – Chorał Gregoriański pod kierunkiem Wolfa Niklausa (nauka śpiewu Nieszporów)

16:00 – ROZPOCZĘCIE COMIESIĘCZNEGO SPOTKANIA WSPÓLNOTY „BENEDICTUS” – Bądź szczęśliwy!

– uroczyste zapalenia świecy - symbolu obecności wśród nas Chry-stusa

– wezwanie do Ducha Świętego

– 10 min. Modlitwy Jezusowej

– Nieszpory

– Lectio Divina Jr 7,2–7

– Dzielenie się i umacnianie Słowem Bożym

– Sprawy bieżące Wspólnoty

Eucharystia w Kościele p.w. Najświętszego Serca Pana Jezusa

DZIEŃ SKUPIENIA

I SPOTKANIE KOLĘDOWE OBLATÓW W TYŃCU

SOBOTA 6 I 2018

10.30 Msza Święta konwentualna

11.45 Konferencja

13.00 Obiad

13.45 Spotkanie organizacyjne z o. Włodzimierzem

14.15 Lectio divina

15.00 Adoracja z medytacją w kaplicy na opatówce

15.30 KOLĘDOWANIE w Sali Petrus

18.30 Kolacja

19.00 Nieszpory

– 27 –

WARSZAWSKIE SPOTKANIA BENEDYKTYŃSKIE

Temat: Co to znaczy słuchać? (o. Konrad Małys OSB)

26. stycznia w piątek Ursynów Parafia bł. Edmunda Bojanowskiego:

20.00 Msza św. z homilią 21.10 Konferencja tematyczna i spotkanie zakończone Kompletą

27. stycznia w sobotę kościół ss. sakramentek na Rynku Nowego Miasta:

9.00 Msza św. z homilią Ok. 9.45 Adoracja Najświętszego Sakramentu 10.00 Konferencja tematyczna 10.45 Spotkanie w salce zakończone Modlitwą w ciągu dnia z Liturgii Godzin

KALENDARIUM

1 I Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi

6 I Objawienie Pańskie

6 I Dzień skupienia i kolędowanie oblatów z mnichami w Tyńcu

8 I Spotkanie grupy Benedictus w Olsztynie

15 I Św. Maura i Placyda uczniów św. Benedykta

26–27 I Benedyktyńskie Spotkania w Warszawie – Co to znaczy słuchać? (o. Konrad Małys OSB)

– 28 –