w tym numerze - wspia.eu · wam również, jak dbać o siebie i prowadzić zdrowy tryb życia, a...

24
1

Upload: phamlien

Post on 01-Mar-2019

213 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

1

2

3

Magazyn Studentów Wyższej Szkoły Administracji i Zarządzania w PrzemyśluWydawca: WSAiZ w Przemyślu, ul. Wybrzeże Ojca Świętego Jana Pawła II 2. tel. (16) 679-13-30. Nakład 2000 egz.

SIEDZIBA REDAKCJI: pok. 202Redaguje zespół:Redaktor prowadząca: Dorota [email protected] naczelniTomasz Ćwiąkała [email protected], tel. 600 288 904Marzena Róg [email protected], tel. 504 475 304RzeszówKamil [email protected] Pakł[email protected] [email protected]ślAgnieszka Pawłucka [email protected] Dąbrowska [email protected] Anna Foryś [email protected]

ISSN 1731-0091

W TYM NUMERZE:Witajcie i czytajcie!

Zapewne nie ma już śladu po wakacyjnej opaleniźnie i jedynym wspom- nieniem po pięknych chwilach spędzanych w różnych zakątkach Polski, Europy i świata, są zdjęcia. Ale nie rozpaczajcie!

Przed Wami nowy rok akademicki, w którym na pewno nie zabraknie wspaniałych momentów, więc zbierzcie siły i „łapcie chwile ulotne jak ulotka”:). Przed Wami kolejny rok wyzwań i prób, ale wspominając plaże Bałtyku czy słońce Italii można z uśmiechem dotrwać do sesji.

Numer esemesa, który trzymacie w ręku, pachnie jeszcze wakacja-mi i zabawą, a to za sprawą relacji z wyprawy do gorącej Serbii i Czar-nogóry.

Impreza otrzęsinowa również zapisze się w historii uczelni jako jedna z najbardziej odjazdowych. Jeśli nie byłeś/aś z nami w klubie Piano/Sing Sing, to zobacz fotki, a przekonasz się, że masz czego żałować!

Początek jesieni zdominowała kampania wyborcza – o tym, jak parla-mentarny i prezydencki wyścig odbierał przedstawiciel studenckiej bra-ci przeczytacie w artykule Daniela Bugalskiego. Ten sam Daniel poradzi Wam również, jak dbać o siebie i prowadzić zdrowy tryb życia, a poradnik Marzeny Róg pomoże tym, którym zimowy wiaterek przywiał grypkę.

Miłej lektury!Marzena Róg

i Tomasz Ćwiąkała

Krótko o wydarzeniach na uczelni ............ 4

Rozmowa z Julianną Wolańską ................5

Przychodzi student do lekarza ................ 6

Biblioteki w Rzeszowie ............................ 7

W Dolinie Górnego Sanu ......................... 8

Wiecznie żywy w naszych sercach .......... 9

Studencie, bądź w KONTAkcie .............. 10

Otrzęsiny ............................................... 11

Wyprawa do Serbii i Czarnogóry ........... 14

Rozmowa z dr. Wojciechem Maciejką ... 16

Po wyborach prezydenckich 2005 ......... 17

O wspinaczce słów kilka ........................ 18

Gdzie się bawić? .................................... 18

Rusz się! ................................................ 20

Bliżej nam do Piżamy porno niż do Depche Mode – rozmowa z liderem Happysad ............................... 21

Co jest grane ......................................... 23

Konkurs MISS FOTO WSAiZ ................... 24

Pewnego razu chłopak zapytał dziewczynę:

– Wyjdziesz za mnie?

Ona odpowiedziała:

– Nie.

I odtąd chłopak żył długo i szczęśliwie…

Dowcip na dobry początek :))))

4

Wybraliśmy samorząd3 listopada odbyła się pierwsza tura wybo-

rów uzupełniających do Samorządu Studenckiego w ZWAP w Rzeszowie. Zgłosiło się siedmiu kandy-datów. Głosy można było wrzucać do urny znajdu-jącej się obok fontanny.

W I turze najwięcej głosów otrzymali: Ewelina Nycz, Mateusz Łukasz oraz Krzysztof Świąder, jed-nakże z powodu braku wymaganego quorum ko-nieczne okazało się przeprowadzenie II i III tury. Ostatecznie mandat członka samorządu otrzymali: Ewelina Nycz i Przemysław Wilk.

Gratulujemy i życzymy wielu dobrych pomy-słów.

TC

Samorząd - infoNa uczelni pojawiły się nowe tablice ogłoszeń.

Zostały umieszczone obok biblioteki, na klatce scho-dowej między I i II piętrem oraz obok baru. Znajdziecie na nich informacje o najbliż-szych imprezach, konkursach i inicjatywach Samorządu Studenckiego, ale nie tylko. Jeśli tylko na uczelni będzie działo się coś godnego uwagi, będzie to pierwsze miejsce, gdzie o tym przeczytacie.

Tablicę na ogłoszenia stu-dentów znajdziecie na parte-rze, w pobliżu punktu ksero.

TC

Dostaliśmy stypendiaNasza uczelnia, jako pierwsza w Rzeszowie, wypłaciła studen-

tom stypendia na rok akademicki 2005/2006. Pomocą materialną zostało objętych ok. 1700 osób, a liczba tytułów, z których wypła-cono pieniądze (jeden student może jednocześnie korzystać z kilku form pomocy) znacznie przekroczyła 2000. Pieniądze zostały wy-płacone za październik i stanowią pierwszą, z dziewięciu rat przy-sługujących studentom w roku akademickim 2005/2006.

- Cieszymy się, że mimo wielu problemów z ciągłymi zmianami przepisów dotyczących pomocy materialnej, udało nam się rozpo-cząć wypłatę stypendiów. Stypendia socjalne odciążą domowe bud- żety, a stypendia naukowe będą należną nagrodą za zeszłoroczny wysiłek. Jeśli posłowie nie zaskoczą nas kolejnymi zmianami, na-stępne raty będą wypłacane regularnie – mówi dr Bożena Sowa, pełnomocnik rektora ds. pomocy materialnej.

TC

Skrypty już dostępneW ramach opłaty za studia otrzymacie

skrypty do głównych przedmiotów w każdym roku studiów.

I rok• Wstęp do prawoznawstwa• Nauka administracji• Prawo konstytucyjne• EkonomiaII rok• Podstawowe zagadnienia tworzenia i stosowania prawa• Prawo cywilne (część ogólna)• Prawo cywilne (prawo spadkowe, prawo rzeczo- we, prawo zobowiązań, prawo rodzinne)• Prawo administracyjneIII rok• Postępowanie administracyjne• Prawo pracy i ubezpieczeń społecznychV rok• Menedżeryzmm

Do tej pory w rękach studentów znalazło się ponad 15 tysięcy egzemplarzy wydanych przez wydawnictwo WSAiZ, a w tym roku studenci otrzy-mają kolejne 7 tys. Opanowanie wiedzy zawartej w rozdawanych skryptach jest doskonałą podsta-wą do zdania egzaminu.

TC

Imprezy w Singu!Samorząd Studencki WSAiZ w Przemy-

ślu zaprasza wszystkich studentów do udziału

w imprezach studenckich, które będą się odby-

wały co drugi piątek w Klubie Sing–Sing.

Więcej informacji uzyskacie w Samorządzie

Studenckim.Anna Foryś

Spotkanie dziennikarzy z Polski i Ukrainy19–21 października 2005 r. w Przemyślu spotkali się dziennikarze i adepci tej sztuki z Polski i Ukrainy.

Spotkanie było częścią międzynarodowego programu medialnego „Partnerstwo na rzecz demokracji”. Zainteresowaniem cieszyły się rozmaite warsztaty pod wspólnym hasłem „Nowa rzeczywistość – nowe

media – droga ku budowaniu społeczeństwa obywatelskiego”. Celem warsztatów organizowanych dla mło-dych adeptów dziennikarstwa z Ukrainy i Polski było zapoznanie ich z funkcjonowaniem mediów publicz-nych (radia i telewizji) oraz prasy w Polsce. Przedstawienie procesu rozwoju tych mediów oraz ich misji w budowaniu społeczeństwa obywatelskiego przybliżyło adeptom sztuki dziennikarskiej realia działalno-ści wolnych mediów w Polsce.

Uczestnicy zwiedzili redakcje Rozgłośni Regionalnej Pol-skiego Radia - Radio Rzeszów, Oddziału Telewizji Polskiej - Telewizji Rzeszów oraz rzeszowskiego oddziału Gazety Wyborczej. Wzięli również udział w warsztatach odbywają-cych się w siedzibie organizatora - Południowego Instytutu Naukowego w Przemyślu. Zakończono je wspólnym sadze-niem drzewek w „Lesie Medialnym” w Łomnej koło Birczy.

Do zorganizowania warsztatów przyczynili się: Połu-dniowy Instytut Naukowy w Przemyślu, Konsulat General-ny USA w Krakowie, Wyższa Szkoła Administracji i Zarzą-dzania w Przemyślu–Rzeszowie, Urząd Miejski w Przemyślu oraz firma Jedynka S.A w Rzeszowie.

TC

5

Czy ktoś ci pomagał w pisaniu biznes- planu?

- Pisałam go sama, ale dużo pomogła mi wiedza zdobyta w szkole średniej – Technikum Agrobiznesu przy Zespole Szkół Ekonomiczno--Rolniczych w Lesku. Tam na koniec V klasy na jednym z przedmiotów warunkiem zaliczenia było sporządzenie biznesplanu. Moja praca zo-stała wtedy wysoko oceniona i to zmotywowa-ło mnie do próby walki o nagrodę w uczelnia-nym konkursie.

Jednym z etapów konkursu była roz-mowa z przedstawicielami Komisji Kon-kursowej. O co cię zapytali?

- Przepytali mnie dokładnie! Zaczęli od tego, gdzie się narodził pomysł, dlaczego na miejsce uruchomienia wybrałam Olszanicę, a nie pobli-skie Ustrzycki Dolne, a najwięcej pytań doty-czyło planu finansowego przedsięwzięcia.

Na co przeznaczysz tysiąc złotych, który był nagrodą w konkursie?

- Przede wszystkim na studia, ale chciała-bym też wynagrodzić sobie wysiłek i kupić coś dla siebie. W końcu wybiorę się na porządne zakupy.

Biznesplan to pierwszy krok na dro-dze do własnego przedsiębiorstwa. Kiedy można się spodziewać realizacji twojego pomysłu i otwarcia fitness klubu?

- Najpierw chciałabym skończyć studia, któ-re dają mi możliwość zdobycia niezbędnej wie-dzy. Świadomie wybrałam kierunek studiów - administrację, bo jest on miksem prawa, eko-nomii i zarządzania. Do tego muszę dokładniej zgłębić inne aspekty prowadzenia własnej dzia-łalności gospodarczej by nie dać się nieprzy-jemnie zaskoczyć. Gdy już uznam, że jestem gotowa – spróbuję.Takie konkursy

Z Julianną Wolańską, zwyciężczynią konkur-su na „Biznesplan 2005” w Wyższej Szkole Administracji i Zarządzania w Przemyślu – – Rzeszowie, rozmawia Tomasz Ćwiąkała

Dlaczego zdecydowałaś się na udział w konkursie na najlepszy biznesplan?

- Niedawno zaczęłam studia, ale chciałam spróbować swoich sił, bo już w szkole śred-niej uczyłam się opracowywać biznesplan. Nie będę ukrywać, że duży wpływ miała perspek-tywa zdobycia atrakcyjnej nagrody.

Twój biznesplan dotyczy uruchomie-nia klubu fitness. Czy uważasz, że tabranża ma największe szanse na rozwój w najbliższych latach?

- Uważam, że tak. Wystarczy spojrzeć na rzeszowskie kluby fitness, których jest niema-ło, a jednak każdy bardzo dobrze sobie radzi i przynosi zysk właścicielowi. Wydaje mi się, że dbanie o kondycję staje się powoli mod-ne także w Polsce i wiele osób zaczyna szukać miejsc, gdzie można pozbyć się kilku kilogra-mów lub po prostu rozruszać zastane kości.

Pokonałaś innych uczestników. Co jest dowodem, że wykazałaś się konkret-ną wiedzą i umiejętnościami. Jakimi ce-chami powinien wyróżniać się człowiek, który chciałby otworzyć własny biznes?

- Powinien przede wszystkim być odważ-ny, przedsiębiorczy i racjonalnie oceniać swo-je możliwości. Powinien posiadać również od-powiednią wiedzę, by móc podejmować trafne decyzje. Ważna jest również determinacja i to, by nie stracić zapału, jaki ma się na początku.

Marzysz o karierze businesswoman?- Podświadomie tak, choć bardziej podoba

mi się zawód prawnika i w tym kierunku będę próbowała się rozwijać.

są potrzebneRozmowa z dr. Mirosławem Kur-kiem, przewodniczącym komisji konkursowej

Jak ocenia pan poziom prac konkurso-wych?

- Należy bardzo pozytywnie ocenić poziom złożonych biznesplanów, jak i podkreślić orygi-nalność pomysłów, od centrum fitness, działal-ność proekologiczną, agroturystykę po firmęsprzątającą.

Czy sądzi pan, że takie konkursy są potrzebne?

- Idea organizowania takich konkursów jest godna poparcia, gdyż wzrasta wśród młodzieży poziom wiedzy na tematy związane z zakłada-niem działalności gospodarczej i pokazuje, że młodzi ludzie mają pomysły na siebie, co po-zwala nam spokojnie patrzeć w przyszłość. Po-nadto dzięki nim studenci uczą się profesjona-lizmu i mają okazję przedstawić i zweryfikowaćswoje pomysły. Należy również podkreślić duży entuzjazm i zaangażowanie finalistów, z któ-rymi komisja spotkała się osobiście w drugim etapie konkursu.

Co przekonało członków komisji o przyznaniu pierwszego miejsca?

- Okazało się, że zwycięzcą jest absolwent-ka liceum ekonomicznego, w programie które-go był przedmiot, poświęcony pisaniu biznes- planów. Mimo drobnych uchybień, zwłasz-cza co do możliwości osiągania planowanych przychodów- zdaniem komisji zbyt optymi-styczne, biznesplan pani Julianny był dobrze przygotowany. Należy podkreślić profesjona-lizm zwyciężczyni, a prezentowany biznesplan, po drobnych retuszach, mógłby być składany w instytucjach oferujących unijne środki pomo-cowe lub być podstawą do ubiegania się o kre-dyt bankowy.

Julianna zwyciężczynią!26 października w Wyższej Szkole Administracji i Zarządzania rozstrzygnięto konkurs na „Biznes

Plan 2005”. Komisja składająca się z prawników, ekonomistów i przedsiębiorców, spośród zgłoszo-nych prac wybrała trzy najlepsze biznes plany, z których autorami spotkała się osobiście. Po spotka-niu z autorami trzech finałowych prac, komisja wybrała najlepszą z nich. W finale znalazły się pro-jekty:• Fitness Klub „Fit” - autorstwa Julianny Wolańskiej • Odnawialny opał na wiele lat - „ENERGODREW” - autorstwa Marka Mikosia oraz Paw-ła Tokarza• „Różany dworek” - autorstwa Moniki Bachman

Decyzją komisji zwycięzcą konkursu na najlepszy biznesplan 2005 i laureatką nagrody pie-niężnej w wysokości 1000 zł została Julianna Wolańska, studentka I-go roku Zamiejscowego Wydziału Administracyjno-Prawnego w Rzeszowie.

Celem konkursu było opracowanie biznesplanu na rozpoczęcie własnej działalności go-spodarczej, czyli stworzenie miejsca pracy dla siebie i możliwie jak największej liczby in-nych osób.

Konkurs na najlepszy biznesplan 2005 sfinansowano ze środków Ministerstwa Go-spodarki i Pracy w ramach programu aktywizacji zawodowej absolwentów „Pierw-sza Praca”.

Najważniejsza jest wiedza i determinacja

5

6

Przychodzi student do lekarzaJuż Kochanowski zwra-cał naszą uwagę na zdrowie, o które trze-ba dbać, a na które nie zwraca się uwagi „aż się zepsuje”. Co więc zro-bić, gdy w sesyjnym pę-dzie złapie nas grypa lub idąc po oblodzonym chodniku zwichniemy sobie nogę?Będąc na studiach, zazwy-czaj poza miejscem stałego zamieszkania, jesteś w dal-szym ciągu objęty ubezpie-czeniem zdrowotnym, więc możesz udać się po pomoc do publicznej przychodni.Udając się do lekarza po-winieneś mieć ze sobą nie-zbędne dokumenty potwier-dzające fakt twojego ubezpieczenia. Jeżeli jesteś ubezpieczony przez rodziców, dokumen-tem takim jest aktualnie potwierdzona przez pracodawcę rodzinna legitymacja ubezpiecze-niowa wraz z legitymacją studencką. W przy-padku, gdy ubezpiecza cię uczelnia, do leka-rza idziesz z ważną legitymacja studencką oraz dokumentem potwierdzającym zgłoszenie do ubezpieczenia. Nie martw się, jeżeli nie posia-dasz takiego dokumentu przy sobie, a przyda-rzyło ci się nagły wypadek wymagający wizyty u lekarza. Dokument potwierdzający ubezpie-czenie może zostać przedstawiony później. W przypadku trafienia do szpitala i dłuższegoleczenia, dokument doręczasz w ciągu 30 dni od rozpoczęcia hospitalizacji. Gdy to jest nie-możliwe, na doręczenie masz 7 dni od momen-tu wypisania ze szpitala. Nie zapomnij o tym obowiązku, gdyż w przeciwnym razie możesz zostać zmuszony do pokrycia kosztów swoje-go leczenia.Jeżeli masz ważny dokument potwierdzający ubezpieczenie, możesz bezpłatnie leczyć się w dowolnym miejscy w kraju, ale w placów-ce, która ma podpisany kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia. Nie życzymy oczywiście nikomu, by musiał korzystać z tych informacji, ale lekarz, który po badaniach powie ci, że z to-bą wszystko w porządku - z pewnością pracuje w Wojskowej Komendzie Uzupełnień :)

Marzena Róg

W ostatnich latach, mimo ostrych regulacji prawnych, rośnie liczba studentów zażywają-cych narkotyki. Wielu z nich zaczyna ich uży-wać w czasie sesji, usprawiedliwiając się bra-kiem czasu na naukę, a pozostali stykają się z nimi w klubach lub na prywatkach. Czasem brakuje im odwagi, by odmówić w zdecydowa-ny sposób, tym bardziej że w niektórych gru-pach społecznych istnieje swoistego rodzaju presja psychiczna ze strony rówieśników. Nie bierzesz – jesteś sztywniakiem. Taki sposób myślenia jest bardzo ryzykowny, a „zabawa” ze środkami odurzającymi może doprowadzić do poważnych konsekwencji.

Niestety, ogólne przyzwolenie tłumaczone jest często tolerancją, ale jest ona pojmowa-na w bardzo niebezpieczny sposób. Wyrażanie, chociażby przez milczenie swojej zgody, pozwa-la dilerom poczuć się jeszcze swobodniej i wni-kać w grupy przyjaciół, niszcząc je od środka. Zaczyna się niewinnie, ale nie każdy ma tak sil-ny charakter, by powiedzieć zdecydowane „nie” i nie dać się wciągnąć w spiralę uzależnienia. Studenci naszej uczelni od początku współor-ganizują akcję informacyjną „Zażywasz – prze-grywasz”. Przypominamy również o prawnych sankcjach grożących nie tylko dilerom, ale tak-że posiadaczom narkotyków.

Według ustawy, kto posiada nawet niewiel-ką ilość środków odurzających lub substancji psychotropowych podlega karze grzywny, ka-rze ograniczenia wolności lub karze pozbawie-nia wolności do roku.

Tomasz Ćwiąkała

RzeszówPrzychodnia Akademicka, ul. Podkarpacka 1tel.: 017 854 41 46, czynna 7.30-18.00Adresy placówek służby zdrowia, w których możesz się leczyć:Szpital Miejski, ul. Rycerska 4, tel. 017 86 11 031,Szpital Wojewódzki, nr 2, ul. Lwowska 60, tel. 017 866 40 00Zespół Opieki Zdrowotnej MSWiAul. Krakowska 16, tel. 017 863 09 39Pogotowie Ratunkoweul. Poniatowskiego 4, tel. 017 852 62 53Publiczne Przychodnie Specjalistyczne:Przychodnia nr 1, ul. Hetmańska 21, tel. 017 853 52 81,Przychodnia nr 2, ul. Lubelska 6, tel. 017 86 11 871Przychodnia nr 3, ul. Hoffmanowej 8a, tel. 017 853 55 18Wojewódzki Zespół Specjalistycznyul. Warzywna 3, tel. 017 85 94 444

Przemyśl114. Szpital Wojskowy z Przychodnią,ul. Słowackiego 85, tel. 016 677 15-00; 016 677 15 15Wojewódzki Szpital w Przemyślu,ul. Monte Ciasno 18, tel. 016 677 50 00Obwód Leczenia Kolejowego Przychodnia,ul. Sportowa 6, tel. 016 675 11 34Przychodnia Nafta Med.,ul. Franciszkańska 37, tel.016 676 80 40Przychodnia Osiedlowa Kaczanów,ul. gen. Boruty - Spiechowicza 3, tel. 016 670 74 57Przychodnia Rejonowa nr 1,ul. Grottgera 4, tel. 016 678 23 95Przychodnia Rejonowa nr 2,ul. 3 Maja 23, tel. 016 670 24 69Przychodnia Rejonowa nr 3,ul. Grunwaldzka 58, tel. 016 670 75 81

7

Kiedy przychodzi czas, w którym odgłosy studenckich imprez zaczynają powoli ustę-pować sesyjnej ciszy, a codzienność zaczyna wypełniać nauka, studenci zaczynają rozglą-dać się za notatkami i książkami, by przy-gotować się do egzaminów. Niestety, ceny podręczników na rynku nie należą do najniż-szych i trudno wygospodarować kilkadzie-siąt złotych na książkę zaledwie do jednego przedmiotu. Warto więc, śladem starszych kolegów, zamienić zadymione kluby na ci-che wnętrza bibliotek i czytelni.

Z reguły, każda uczelnia posiada wła-sną, lepiej lub gorzej wyposażoną bibliote-kę i czytelnię. Z uczelnianych bibliotek mają możliwość korzystania wszyscy studenci da-nej uczelni, natomiast czytelnie udostępnia-ją swe zbiory wszystkim zainteresowanym.

Bogaty zasób książek z różnych dziedzin wiedzy gromadzi Biblioteka Główna Uni-wersytetu Rzeszowskiego. Znajdują się tam woluminy m.in.: nauk społecznych, filolo-gicznych, matematyczno-przyrodniczych, rolniczych, prawno administracyjnych, eko-nomicznych, medycznych oraz sztuk pięk-nych. Do wypożyczania książek uprawnieni są studenci i pracownicy Uniwersytetu Rze-szowskiego oraz innych uczelni, które mają podpisaną z Uniwersytetem umowę o wza-jemnym świadczeniu usług bibliotecznych. Inni użytkownicy korzystają ze zbiorów wy-łącznie na miejscu, w czytelniach.

Warto odwiedzić Wojewódzką i Miejską Bibliotekę Publiczną oraz jej odziały miej-skie, a szczególnie Wypożyczalnię Głów-ną WiMBP znajdująca się na ulicy Dąbrow-skiego w Rzeszowie. Bogata oferta zbiorów zgromadzonych w bibliotece obejmuje książ-ki naukowe i popularnonaukowe ze wszyst-kich dziedzin wiedzy oraz literaturę piękną. Na uwagę zasługują książki do nauki języ-ków obcych oraz obcojęzyczna beletrystyka. Zaletą jest możliwość przeglądania zbiorów biblioteki przez Internet. Katalog znajduje się na stronie http://linux.wimbp.rzeszow.pl/sowa-bin/wg.cgi?. Minusem jest pobie-ranie od studentów, niebędących mieszkań-cami województwa podkarpackiego, kaucji zwrotnej od każdej pożyczonej książki i wy-nosi ona nie mniej niż 40 zł.

Czytelnia Główna oraz Czytelnia Czaso-pism znajduje się na ulicy Sokoła w Rzeszo-wie. Można tam korzystać z blisko 98 tys. woluminów i 314 tytułów czasopism bieżą-cych. Katalogi Wypożyczalni Głównej, Czy-telni Głównej, Czytelni Czasopism oraz filiimiejskich WiMBP można przeglądać za po-średnictwem Internetu na stronie http://www.wimbp.rzeszow.pl/katalogi.html.

Niektóre biblioteki posiadają możliwość zamawiania książek przez Internet. Przy-kładem jest Bibliotek Główna Uniwersyte-tu Rzeszowskiego, w której można pożyczać książki tylko za pomocą terminali znajdu-

Molem książkowym być...

Biblioteki w Rzeszowie

Okiem pierwszaka

Pierwsze koty za płoty

jących się w jej siedzibie oraz z dowolne-go komputera po wejściu na stronę: http://opac.univ.rzeszow.pl. Realizacja zamówienia trwa ok. 30 minut, a zamówione książki cze-kają na odbiór ok. 3 dni.

Każda biblioteka posiada komputero-wy system wyszukiwania książek lub czaso-pism. Najbardziej znany jest system SOWA. Podstawowym sposobem wyszukiwania jest przeglądanie katalogu wg jednego z indek-sów. Standardowo dostępny jest indeks au-torski, tytułowy, rzeczowy (UKD) oraz przed-miotowy (hasła). Dzięki systemowi można szybko odnaleźć interesujące nas pozycje i rozpocząć naukę, by swym solidnym przy-gotowaniem zadziwiać egzaminatorów.

Marzena Róg

Jak ten czas szybko mija... Dopiero chodziłam do liceum, a już stu-diuję. To już nie wkuwanie na pamięć podanych przez nauczycieli re-gułek, lecz wyszukiwanie wiadomości w stosach książek i samodziel-ne przygotowywanie się do zajęć, po prostu studiowanie :)

Gdy trzeciego dnia października stanęłam przed wielkim budynkiem uczel-ni, dech mi zaparło i przez całe moje ciało przeszedł dreszcz. Uff, otrząsnęłam się i po krótkiej chwili wielkiego przerażenia odważyłam się zrobić krok do przo-du. Tym sposobem już na dobre znalazłam się w Wyższej Szkole Administra-cji i Zarządzania.

Wszystkie korytarze zapełnione były elegancko ubranymi ludźmi, a przed moimi oczami przemykały setki nieznajomych twarzy. Niektórzy byli zagubieni i troszkę zszokowani tak samo jak ja, ale były również osoby, które zapoznając się ze sobą tworzyły małe, nowe grupki. Jak zwykle, najlepszą okazją był wspól-ny „dymek” w palarni. Nowa szkoła, nowe znajomości :)

Wszystko było takie inne. Wnętrze uczelni zapełnione mnóstwem ludzi, z fontanny wytryskiwała przejrzysta woda, a wokół błyskało od zieleni. O jejku!

Co ja tu robię? - pomyślałam. Czy aby na pewno dobrze trafiłam? Przez głowęprzechodziły mi tysiące myśli. Po krótkiej chwili obserwacji otoczenia ruszyłam na poszukiwanie sali, w której miała odbyć się immatrykulacja. Z niewielkim tru-dem znalazłam główną aulę, po czym moje gałki oczne wysunęły się do przodu - jaka ona duża! Zamarłam z wrażenia. Usiadłam na jednym z krzesełek i poczu-łam się jak w kinie, brakowało tylko ekranu i popcornu :)

Po kilku minutach prawie wszystkie krzesełka zostały zajęte i wszyscy zasta-nawiali się, co niedługo nastąpi. Nic dziwnego – właśnie za moment mieliśmy zo-stać pełnoprawnymi studentami. Immatrykulacja z uroczystą przysięgą przebie-gła szybko. Przemowy, całe szczęście, były krótsze niż te wygłaszane podczas różnych akademii w liceum. Za to na koniec wręczanie indeksów okropnie się ciągnęło, było nas ponad 400!

Ale warto było czekać na indeks. Dopiero wtedy trzymając w rękach zieloną książeczkę poczułam się jak prawdziwa studentka! Rozgrzana krew krążyła szyb-ko po całym organizmie, a ja cieszyłam się, że w sali była klimatyzacja :)

Ten dzień zaznaczyłam sobie w kalendarzu z dopiskiem „lekki szok”:) Jak na małą dziewczynkę, to naprawdę dużo wrażeń. Z dnia na dzień przyzwyczajam się do nowej szkoły. Poznaję jej zakątki i zastanawiam się, jakie będą te lata spędzo-ne na Cegielnianej... Na razie czuję się świetnie i oby tak dalej :)

Ewelina Pakłos

Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna ul. Sokoła 13, tel. 017 853-52-17, 017 853-52-18Czytelnia Główna i Czytelnia Czasopismpn. 12.00–20.00wt–pt 9.00–20.00Sobota 9.00–15.00www.wimbp.rzeszow.pl

Wypożyczalnia Głównaul. Dąbrowskiego 33a pon. 10.00–15.00wt–pt 10.00–19.00sobota 10.00–15.00

Biblioteka Uniwersytetu Rzeszowskiegoul. Cegielniana 12tel. 017 872 13 61, fax. 017 872 13 73http://bur.univ.rzeszow.pl/Czytelnia:pon–pt 8.00–18.30sobota 8.00–13.00Wypożyczalnia:pon. 10.00–18.00wt–pt 9.00–18.00sobota 8.00–13.00

8

Korzystając z niepogody, jaką przyniósł wrzesień, postanowiłem udać się do Doliny Górnego Sanu. Lało jak cholera, kiedy wy-jeżdżałem. Prognozy podawały, że następ-nego dnia ma się poprawić. No, ale tak się poprawiło, że następnego dnia dalej lało jak cholera bez większej zmiany.Co to jest ta Dolina Górnego Sanu? Odpo-wiedz brzmi: to rozległy i odludny obszar położony na południowo-wschodnich krań-cach Polski. Był, jest i będzie to teren tzw. bieszczadzkiego worka. Na tym terenie znaj-dowało się aż 10 wsi (zamieszkanych!!!). Obecnie pozostały tylko dwie: Muczne i Tar-nawa Niżna, które chcąc niechcąc odwiedzi-my, podążając do celu naszej podróży.Jak się tam dostać? Najlepiej wybrać się sa-mochodem i skierować się na Ustrzyki Gór-ne. W Stuposianach drogowskaz „Muczne 10 km” wskaże nam dalszą trasę, stamtąd już tylko 5 km i jesteśmy w Tarnawie Niż-nej. Znajduje się hotelik BdPN o wszystko mówiącej nazwie „Nad roztoką”. Nie bez po-wodu o nim wspomniałem. A jak nie wiado-mo, o co chodzi, to „chodzi o kasę”. Hotelik hotelikiem, ale w recepcji, która jest jedno-cześnie barem oraz punktem kasowym par-ku, kupujemy biletu wstępu, a jeżeli poru-szamy się dalej samochodem, to również bilet na naszą „furę”. Bilet na samochód po-zwoli nam dojechać (tak jakby bez biletu się nie dało) do parkingu, na którym musimy go zostawić. W tym miejscu rozpoczyna się ścieżka historyczno - turystyczna „W Dolinie Górnego Sanu”. Rowerzyści mogą poruszać się dalej aż do schroni-ska nad Negrylowym, gdzie warto i trzeba ro-wer zostawić. Opłata obowiązuje, ale jest niż-sza od czesnego - wszy-scy wiemy gdzie :) Przed wyjściem dobrze było by zabrać dokumenty, po-nieważ będziemy poru-szać się cały czas w pa-sie granicznym i może się zdarzyć, że straż graniczna będzie chcia-ła mieć z nami do czy-nienia.Jeżeli zamierzamy iść naszą ścieżką do końca, tj. do dawnych Sianek,

trzeba liczyć się z tym, że przejście zajmie ok. 3 godzin w jedną stronę i trzeba zabrać ze sobą przynajmniej dwa browary. Do tego przerwy na podstawowe potrzeby Masłowa, tak, że warto założyć sobie, iż razem zaj-mie to dobre 7 godzin w obie strony. Począt-kowo droga ciągnie się niemiłosiernie, jed-nak po krótkim czasie wychodzimy na pustą przestrzeń. Otaczającą nas ciszę od cza-su do czasu zakłócać będą jedynie jadące po stronie ukraińskiej pociągi. Widoczny bę-dzie ponadto Halicz i Kopa Bukowska. Dro-ga wije się jak wąż: w prawo, w lewo, w gó-rę i w dół. Jeżeli po pewnym czasie asfalt się skończy, to wcale nie znak, że dotarliśmy na koniec świata, ale zbliżamy się do cmenta-rza w Beniowej. Cmentarz schowany jest wśród drzew. Kie-dyś była tam też cerkiew. Została spalona, a następnie odbudowana w 1909 r. przy po-mocy datków wiernych. Spalona w czasie II wojny światowej nie została już odbudowa-na. Jedyne, co po niej zostało, to fragmen-ty kamiennej podmurówki, dwa kute krzy-że, które kiedyś zdobiły kopułę tej cerkwi, oraz podstawa chrzcielnicy z wykutym sym-bolem ryby.Poruszamy się dalej, mając po obu stro-nach łąki, a następnie wchodzimy do lasu. Rowerzyści odbijają wcześniej - w pra-wo przy cmentarzu. Pocieszający jest fakt, że obydwie trasy spotykają się przy schro-nisku „Nad Niegrylowym” (nazwa pochodzi od przepływającego tu potoku Negrylów). W schronisku można zostawić rowery oraz

zanocować i odpocząć jeśli nogi odmawiają nam posłuszeństwa.Dalej poruszamy się drogą utwardzoną w terenie zalesionym. Po pewnym czasie po prawej będziemy mieli niepowtarzalną moż-liwość zaobserwowania Zachowawczej Ho-dowli Świerka Wschodniokarpackiego. Drze-wo to nie występuje jako osobny gatunek. Jest to zwykły świerk (Picea bies - łac.) wy-różniony jedynie przez wzgląd na miejsce występowania, czyli siedlisko. Poza nazwą „wschodniokarpacki” różni się on od zwy-kłego świerka wysokością przy jednoczesnej niewielkiej średnicy pnia.Po pewnym czasie dochodzimy do potoku zwanego Niedźwiedzim. Bardzo przyjem-ne otoczenie daje wyobrażenie o tym, jak powinno wyglądać miejsce, gdzie wszela-kiej maści zwierzęta mogą się po prostu na-pić wody w gronie przyjaciół. Jak ktoś ma szczęście, to zobaczy, jak gaszą one pra-gnienie w wodach strumienia, a jak nie ma, to może się natknąć na niedźwiedzia, co nie zawsze bywa przyjemne.

Dalej ścieżka odbija w las. Mijamy niewiel-kie polanki, a po lewej stronie rzekę San. W tym rejonie San to jeszcze strumyk, który każdy może bez problemu przeskoczyć. Po około 30 minutach przechodzimy drewnia-ną kładkę i dochodzimy do dawnego cmen-tarza w Siankach. Tu swoją lokalizację ma „Grób Hrabiny” (właściwie 2 groby + mała kaplica). Zachowało się tu jeszcze kilka in-nych grobów, jednak najbardziej charakte-rystyczny jest oczywiście grób hrabiny Klary i Franciszka Stroińskich - dawnych właści-cieli terenu.Opuszczamy teren cmentarza i kierujemy się wzdłuż szlaku ścieżką do góry. Po około 30 minutach dochodzimy do wsi Sianki, któ-ra została podzielona przez granicę polsko--ukraińską. Polska część została zniszczona po 45. roku ubiegłego stulecia, natomiast ukraińska istnieje i ma się dobrze. Na koń-cu ścieżki jest tzw. punkt widokowy, z któ-rego perfekcyjnie widać ukraińskie Sianki, a także naturalną granicę Bieszczadów Za-chodnich i Wschodnich, a mianowicie Prze-łęcz Użocką.Więcej zdjęć na: www.dolinasanu.prv.pl

Paweł Podgórski

Warto się wybrać

W Dolinie Górnego Sanu

9

Z Marzeną Róg, starości-ną V roku w ZWAP, rozmawia Tomasz Ćwiąkała

Czy uważasz Jana Pawła II za autory-tet moralny?

- Oczywiście, że uważam Jana Pawła II za autorytet moralny. Był nim zawsze i zawsze

nim pozostanie. Nie tylko głosił wartości uniwersalne dla każdego czasu, każdej

epoki, każdego człowieka w każdym zakątku świata. Przede wszystkim swoim życiem, pielgrzymowaniem, stosunkiem do drugiego człowie-ka i cierpieniem dał świadectwo temu, że można pięknie żyć hoł-dując tym wartościom. Pokazał światu, jak pięknie żyć, jak doj-rzale kochać, jak godnie, cierpli-wie cierpieć i godnie umierać.

Jak myślisz, co stanowi o wyjątkowości tego akurat papieża?

- Jan Paweł II był wyjątkowym papieżem wyjątkowego pontyfika-

tu. Świadczyło o tym przede wszystkim jego umiłowanie drugiego człowie-

ka. Każdego traktował na równi - bez względu na wiek, ko-lor skóry, narodowość czy status materialny. Pod-kreślał konieczność sza-nowania godności czło-wieka. Jego pontyfikatprzyczynił się do zako-rzenienia w języku Ko-ścioła takich pojęć jak „szacunek przynależny człowiekowi” czy „prawa człowieka”.

Zgromadził wokół siebie niezliczone rzesze wiernych. Zjednoczył ludzi z całego świa-ta. Nikt inny wcze-śniej nie skupił wokół siebie takiej liczby osób. Jan Paweł II

Wiecznie Zywy w naszych sercach

był człowiekiem niezwykłym w wymiarze du-chowym i pod wszystkimi niemal względami. Nigdy wcześniej świat nie miał papieża, któ-ry był tak blisko każdego bez względu na wiek i przekonania. Pokazał, że jest ten sam Bóg, je-den Jezus Chrystus i jedna Matka Boska. Róż-ne są natomiast drogi dotarcia do nich.

Jak zareagowałaś na wieść o śmierci Jana Pawła II?

- Przez pierwsze chwile nie dowierzałam, że to się naprawdę stało. Niecałe 30 minut przed ogłoszeniem tej smutnej wiadomości wróciłam z czuwania modlitewnego w kościele. Wierzy-łam, wręcz łudziłam się, że Ojciec Święty wy-zdrowieje... Zareagowałam myślę tak, jak zare-agowała każda osoba, której sercu bliska była osoba Ojca Świętego - łzami... Należę do osób, które nie znały innego papieża niż Jan Paweł II. Zdawałam sobie sprawę z tego, że jest „tylko” człowiekiem i jak każdy z nas kiedyś umrze, ale to „kiedyś” było zawsze bardzo odległe.

Dlaczego Ojciec Święty powinien być przez nas zapamiętany?

- Są miliony powodów, dla których powinni-śmy zapamiętać Ojca Świętego.

Przede wszystkim dlatego, że nauczył nas wierzyć w siłę miłości. Nauczył nas zwalczać i zwyciężać zło, cierpieć, umiłować modlitwę i drugiego człowieka. Te wartości Jan Paweł II poniósł na cały świat przez cotygodniowe au-diencje środowe, na które przybywały tysiące wiernych, a także spotkania z wiernymi w Wa-tykanie i w wielu miejscach na całym świecie. Ojciec Święty niósł radość, wyzwalał w mło-dzieży świata entuzjazm i moc wiary przez niezapomniane, wielkie z nią spotkania, prze-biegające pod Jego przewodnictwem i z Jego specjalnym błogosławieństwem. Przez praw-dziwe umiłowanie człowieka Jan Paweł II stał się bliski każdemu, stał się człowiekiem ponad-czasowym.

Bardzo mnie boli, gdy umiera utalen-towany człowiek, świat, bowiem potrze-buje takich ludzi bardziej niż niebo…

Wkrótce minie 8. miesiąc od śmierci papieża Jana Pawła II. W Święto Zmarłych pod każdym pomnikiem, na każdej ulicy jego imienia paliły się znicze. W Internecie znów pojawiły się wpisy wspominające tego wielkiego człowieka. Oczy-wiście jeszcze przed śmiercią papieża internauci składali kondolencje pod depeszami i tekstami publikowanymi po śmierci znanych i cenionych osób. Poruszyła ich śmierć Marka Kotańskie-go, Waldemara Milewicza czy Czesława Miło-sza. Dopiero jednak śmierć papieża wywoła-ła reakcję na niespotykaną dotychczas skalę i sprowokowała dyskusję o pozytywnych i ne-gatywnych aspek-tach sieciowych kondo len-

cji. Jednak wpisy po śmierci papieża Polaka były wyjątkowe. „Internetowe znicze” zapala-ne dla niego przyciskami komputerowych kla-wiatur wzruszały nawet najtwardsze serca. Te zamieszczane na portalu onet.pl wydrukowano i powstało wyjątkowe wydanie. Niektóre krót-kie, niektóre długie, ale wszystkie przepełnione żalem po stracie wielkiego człowieka.

Wybrane z „internetowych zniczy”

“Płaczę po stracie mojego idola ~Kisiel”

“Janie Pawle Wielki! Byłeś aniołem zesłanym przez Wszechmogącego i uzdrowiłeś planetę ze zła ~Rafał”

“Gdyby każdą śmierć uczcić ciszą na tak długo, jak zmarła osoba sobie na to zasłużyła, to w ten wieczór cały świat zamilkłby na zawsze ~Pokolenie Dżej Pi Tu”

10

12 i 15 października w siedzibie Za-miejscowego Wydziału Administracyjno--Prawnego w Rzeszowie Wyższej Szkoły Administracji i Zarządzania w Przemyślu odbyły się „I Targi Banków WSAiZ”. Zor-ganizowane przez Samorząd Studencki, głównie z myślą o studentach pierwszego roku, targi miały na celu pomoc świeżo upieczonym studentom w wyborze oferty konta studenckiego oraz w uzyskaniu in-formacji dotyczących kredytów studenc-kich. Mając na uwadze dużą liczbę ban-ków istniejących na polskim rynku oraz różnorodność ich ofert, adresowanych również do żaków, Samorząd Studencki zaprosił przedstawicieli banków z terenu województwa podkarpackiego.

Chcieliśmy w ten sposób dać studen-tom możliwość szybkiego porównania ofert kont studenckich, a nawet dopeł-nienia formalności bez konieczności od-wiedzania banków. Sądząc po zainte-resowaniu targami mamy nadzieję, że studenci byli z naszego pomysłu zadowo-leni – mówi Alina Wnuk, przedstawiciel Samorządu Studenckiego.

Zaproszenie do udziału w targach przyjęły: • Multibank BRE Bank SA• Bank Gospodarki Żywnościowej SA• Bank Przemysłowo-Handlowy SA• Dominet Bank SA• PKO BP SA• ING Bank Śląski• Kredyt Bank SA

Reprezentanci banków chętnie udziela-li wszelkich informacji i starali się przeko-nać studentów, że nie taki bank straszny, jak go malują. Przede wszystkim służy-li pomocą w dopasowaniu ofert do indy-widualnych potrzeb i zasobności sakiew-ki żaka. Pokazali, jak szybko i bezpiecznie przy pomocy internetowego konta spraw-dzić stan swoich finansów, a także zapła-cić czesne bez stania w kolejce.

Dzięki przychylności władz uczelni, któ-re wyraziły zgodę na godziny rektorskie, również studenci pozostałych roczników mogli zapoznać się z nowinkami na ryn-ku usług bankowych. Bez konieczności opuszczania zajęć, każdy student mógł

Studencie, bądź w KONTAkcie :P

przyjść na targi. Zainteresowanie studen-tów było duże, co dało wyraz temu, że warto podejmować podobne inicjatywy w przyszłości.

Przedstawiciele banków o targach:Paweł Mik, Multibank: - Pomysł zorga-

nizowania targów jest bardzo dobry. To dosko-nały sposób do zaprezentowania oferty nasze-go banku w świecie dosyć mocnej konkurencji bankowej w tym segmencie klientów. Jest to również doskonała okazja do tego, aby przed-stawiając naszą ofertę wykazać jej plusy nad ofertą konkurencji.

Irena Szewerniak, Bożena Zapora, Bank BGŻ SA: - Uważamy dzisiejszą impre-zę za bardzo udaną. Studenci są niezoriento-wani w ofertach kierowanych do nich ze strony banków. Dziś każdy zainteresowany miał oka-zję porównać oferty banków i wybrać dla siebie najlepszy produkt.

Studenci o targach:Marek, I rok, studia dzienne: - Do tej

pory nie miałem konta studenckiego, ponieważ było mi niepotrzebne. Zostałam beneficjentemstypendium, dlatego też muszę koniecznie za-łożyć konto w banku. Dzięki targom mogłem szybko porównać oferty i wybrać najbardziej korzystną.

Jakub Capiński, II rok, studia dzienne: - Jestem zainteresowany za-ciągnięciem kredytu studenckiego. Nie musiałem tracić czasu i odwiedzać każ-dego banku z osobna. Dowiedziałem się o wszystkim tutaj na miejscu. Targi to bardzo dobra inicjatywa Samorządu Stu-denckiego, ponieważ studenci często są nieświadomi swoich możliwości i poprostu

z nich nie korzystają. Wioletta, III rok, stu-

dia dzienne: - Dzięki udziało-wi w targach mogłam porównać oferty różnych banków i wybrać tę najkorzystniejszą. Zastana-wiam się nad założeniem kon-ta internetowego, bo przedsta-wiciele banków przekonali mnie, że nie jest to takie trudne, jak wydawało mi się wcześniej.

Marzena Róg

11

Mocne brzmienie Monstrum, pokaz żon-glerki barmańskiej, konkursy, impreza klubowa do białego rana – to wszystko towarzyszyło tego-rocznym otrzęsinom studentów pierwsze-go roku w ZWAP w Rzeszowie.

Impreza odbyła się w klubie Piano 26 paź-dziernika i tak jak poprzednie imprezy tego typu, należy ją zaliczyć do udanych.

- Chcieliśmy mocno wprowadzić pierwsza-ków w szeregi żaków WSAiZ, dlatego zapro-siliśmy na koncert zespół Monstrum - mówi Agnieszka Woźniak, przewodnicząca samorzą-du studenckiego.

Po kilkudziesięciominutowym koncercie, uroczystego pasowania na studenta okaza-łą metrową kredką dokonał prorektor Krzysz-tof Eckhardt.

Imprezie klubowej towarzyszył pokaz żon-glerki barmańskiej w wykonaniu czołowych re-prezentantów Polski w tej dziedzinie.

Aplauz i żywio-łowa reakcja były dowodem tego, że trafiliśmy w gustanie tylko pań ;-) Podczas im-prezy rozdano także nagro-dy ufundowane przez Rektora WSAiZ prof. Jerzego Posłusz-nego. Wiedza o uczelni popła-cała, ponieważ wygrać można było m.in. cyfrowy odtwarzać MP3, urządzenie wielofunk-cyjne czy telefon komórko-wy. Sponsorzy imprezy zadba-li również o to, aby amatorzy dobrej pizzy nie wyszli nieza-dowoleni tego wieczoru.

Środowe otrzęsiny zorgani-

zowano z myślą głównie o studentach pierw-szego roku, ale Samorząd Studencki zadbał również o to, aby należycie uczcić nowy rok akademicki. W czwartek, 27 października, od-była się impreza studencka, na której bawili się studenci wyższych roczników i tak samo jak dzień wcześniej zabawa była przednia!

Zagrał Monstrum, żonglowali barmani, a do-datkowo imprezę uświetnił pokaz sukien ślub-nych i wieczorowych firmy „IGAR” z Rzeszowa.Zabawa trwała do białego rana, a my już za-praszamy na kolejną - za rok;-)

Marzena Róg

Otrząsnęliśmy ich! ; -)

W Rze-szo-wie

Monstrualne” otrząsanie rze-szowskich pierw-szaków ;-)Z Tomaszem Guzkiem, liderem ze-społu „Monstrum” rozmawia Marze-na Róg

Jak wam się grało dla pierwszaków? Jak odbieracie studentów WSAiZ jako publiczność? ;-)

- Koncerty tego typu są dość specyficzne,ponieważ tak naprawdę ludzie nie przyszli na koncert Monstrum i zawsze trudno jest prze-widzieć reakcje publiczności. W przypadku stu-dentów WSAiZ była pełna kultura (oklaski), mimo że być może nie trafiliśmy w gusta więk-szości. Przy okazji pełny szacuneczek i podzię-kowania dla samorządu za zaproszenie i profe-sjonalne podejście do tematu.

Gracie koncerty w nietypowych miej-scach. Zdarzyło się wam grać nawet w wię-zieniu w Załężu. Czy jest jakieś szczegól-ne miejsce, w którym dawaliście koncert, miejsce którego nigdy nie zapomnicie? Czy koncert w Załężu może być dowodem na to, że dla Monstrum nie straszne żadne miej-sce na koncert?;-)

- Granie w różnych dziwnych miejscach jest dla nas zawsze dość ekscytujące, za to może-my dotrzeć z naszą muzyką do szerszego gro-na odbiorców. Najwięcej emocji wywołał chyba występ na stadionie Stali. Było tam kilkanaście tysięcy ludzi - mogli nas zmiażdżyć. Na szczę-ście nasi żużlowcy dali czadu i skończyło się na ogólnej radości i zabawie.

Czy zgadzacie się z poglądem, że muzy-ka heavymetalowa odchodzi do lamusa?

- Absolutnie nie! Codziennie tysiące mło-dych ludzi sięgają po gitarę i codziennie po-wstają setki nowych zespołów i mimo tego, że nie ma tej muzyki w mediach, to ona przetrwa w jakichś zadymionych klubach i być może do-czeka lepszych czasów.

Jak i czy w ogóle zachęcilibyście lu-dzi do słuchania nie tylko waszej muzyki, ale ogólnie muzyki heavy metalowej? Czy jest w niej coś, co ją wyróżnia i czyni lep-szą od innych?

- Każdy rodzaj muzyki coś wyróżnia, a mu-zyka sama w sobie nie jest ani lepsza, ani gor-sza. Albo się komuś podoba, albo nie. My oczy-

12

wiście zachęcamy do przychodzenia na nasze koncerty i kupowania płyt, ale nikogo nie mo-żemy do tego zmuszać.

Co dla was liczy się bardziej: przyjem-ność z grania czy chęć zaistnienia w mu-zycznym światku?

- Myślę, że jedno i drugie idzie ze sobą w parze. Bo gdybyśmy nie chcieli zaistnieć w tzw. światku muzycznym, to nie gralibyśmy koncertów i nie nagrywali nowych rzeczy, a bez przyjemności z grania w ogóle byśmy chyba nie grali.

Słuchając waszych koncertów nie sposób dosłyszeć mocnego gitarowego brzmienia. Skąd pomysł na takie właśnie rozwiązanie w zespole? A może w tym tkwi fenomen zespołu Monstrum?

- No cóż… Co trzy gitary to nie dwie czy jed-na! :) Czy jest to jakimś fenomenem? To chyba za duże słowo. Po prostu każdy z nas robi swo-je i nie ma to tamto;-)

Oprócz mocnej partii gitar i silnego brzmienia zespołu, Monstrum to także, a może przede wszystkim świetne tek-sty. Czy niosą one jakieś specjalne prze-słanie dla odbiorcy?

- Dzięki za komplement. Większość tekstów jest typowa dla heavy metalu (smoki, ciężkie motory, odwieczna walka dobra ze złem itp.), ale wiem, że niektóre teksty są bardzo osobi-ste i wynikają z głębszych przemyśleń Mariu-sza, bo to on głównie je pisze.

Skąd nazwa Monstrum?- To długa historia. W każdym razie nazwę

wymyślił albo Mariusz, albo Wacek. Na po-czątku działalności zespół zmieniał nazwę kil-ka razy (m.in. Egzekutor, Iron Wolf), ale stanę-ło w końcu na Monstrum i tak już zostało. Nie chodzi tu wcale o nasz wygląd, ale o łatwą do zapamiętania nazwę;-)

A w Prze-myślu

Tradycji stało się zadość! Pierwsza-ki otrząśnięte, imprezowe szaleństwo za nami ;) Szkoda, bo wszyscy świet-nie się bawiliśmy :)

Otrzęsiny studentów I roku WSA-iZ w Przemyślu odbyły się 9 listopada w zaprzyjaźnionym Klubie Sing-Sing. Wieczór rozpoczęliśmy oczywiście tradycyjnym pasowaniem na studen-ta WSAiZ. Czynu tego dokonał Pro-rektor WSAiZ dr Krzysztof Eckhardt, a za narzędzie posłużył mu … wałek do ciasta :)

Dzięki temu nasze „kociaki” sta-ły się pełnoprawnymi członkami spo-łeczności studenckiej i dobrze, bo im nas więcej tym lepiej. Ze studentami

13

bawili się również: nasza kochana Pani Dzie-kan dr Magdalena Holzer, Pani Maria Pawłuc-ka, Pan Dziekan dr Mirosław „Misiaczek” Kurek oraz pracownicy dziekanatu i kwestury, a także sympatyczni koledzy z Zamiejscowego Wydzia-łu Administracyjno-Prawnego w Rzeszowie. Za-raz po „wałkowaniu” miał miejsce występ nie-samowitego Kabaretu Młodych Panów. Panów było pięciu, wszyscy przesympatyczni i uroczy! Trzeba przyznać, że dali czadu! Uśmialiśmy się do łez a występ był niezmiernie…… efektowny :). Krótko mówiąc – godzina minęła jak z bi-cza trzasnął, a Młodzi Panowie przysporzyli so-bie wielu fanek wśród studentek WSAiZ i zosta-li nagrodzeni zasłużoną burzą oklasków.

Następnym punktem programu była oczy-wiście dyskoteka. Atmosfera była gorąca, jak to zwykle bywa, gdy studenci szleją na par-kiecie. Dlatego, żeby nie dostać całkowitego poplątania rozbrykanych nóg, robiliśmy prze-rwy na konkursy. Studenci wzięli udział m.in. w konkursie wiedzy o uczelni (i tu muszę przy-znać, że niektórzy puścili wodze fantazji :).

Wybraliśmy też „Kotkę” i „Kocura” Otrzę-sin 2005. Było przy tym dużo śmiechu i do-

brej zabawy tym bardziej, że prowadzący konkursy: Andrzej - menedżer klubu - i Mate-usz zwany Krokiem, dawali z siebie wszystko i wprost tryskali humorem! Do wygrania były m.in. odtwarzacze mp3, aparat cyfrowy czy ze-staw DVD! Korzystając z okazji raz jeszcze gra-tuluję tym, którym się poszczęściło.

Podczas gdy jedni szaleli na parkiecie, inni leniwie sączyli piwko, tocząc mniej lub bar-dziej poważne rozmowy. Bawiliśmy się do póź-nych godzin nocnych w przesympatycznej, we-sołej, iście studenckiej atmosferze. Z czystym sumieniem stwierdzam, że zabawa była przed-nia i mam nadzieję, że dała Wam 100 proc. sa-tysfakcji! Otrzęsiny, otrzęsiny i po otrzęsinach. Nie ma się, czym martwić, bo za 11 miesię-cy pojawią się następni, których trzeba będzie „przerobić” z uczniów na studentów. Tymcza-sem nie pozostaje mi nic innego, jak pogratu-lować „pierwszakom” wyboru, a nam wszyst-kim życzyć połamania piór i poplątania języków w nadchodzącej sesji! :)

Anna Foryś

SuperimprezaOtrzęsiny 2005 WSAiZ w Przemyślu były super! Na potwierdzenie moich słów przedstawię wam, co o tej imprezie sądzą jej uczestnicy. „Moim zdaniem studenci zorganizowali (jak zawsze zresztą) spontaniczną, pełną radości i humoru imprezę, okraszoną nie-spodziankami, oczywiście dla „pierwszaków”, ci bawili się do-skonale.

„Zabawa była super, bo studenci potrafią się świetnie bawić.Podobało mi się to, że obyło się bez scysji. Samorząd spisał się na medal. Oby tak dalej!” – podsumowała pani Patrycja Zajdel z uczelnianego baru „Tukan”.„ Fajny kabaret, muzyka, ogólnie fajna impreza. Mam nadzieję, że wszystkie nasze imprezy takie będą.” Agata Kogut, student-ka II roku studiów

„Bawiłem się super. Zarówno sama dyskoteka, jak i prowadzą-cy byli odjazdowi. Najbardziej podobały mi się studentki w mi-ni!” – z uśmiechem powiedział Mateusz Łuc, student II roku stu-diów zaocznych.

„Teksty satyryczne Kabaretu Młodych Panów śmieszyły i bawi-ły wprowadzając dodatkowy element dobrej zabawy” - tak otrzę-siny wspomina pani Maria Pawłucka.

14

Gdy z krakowskiego dworca odjeżdża-łem do Serbii, targała mną niepewność, czy dobrze wybrałem miejsce wakacyjnego wy-poczynku. Wprawdzie przed wyjazdem zro-biłem mały wywiad wśród rodziny i znajo-mych, ale nadal nie wiedziałem, czego się spodziewać w tym wciąż nieznanym Pola-kom kraju. Byłem trochę przerażony per-spektywą spędzenia kilkunastu nudnych go-dzin w autokarze, ale los uśmiechnął się do mnie i na towarzyszkę podróży zesłał mi przemiłą hiszpańską studentkę – Letycję. Kończyła ona swój pobyt w Polsce (korzy-stała z programu wymiany Sokrates/Era-smus) i to dzięki niej droga minęła szyb-ko, a ja mogłem podszkolić swój angielski :) Obydwoje jechaliśmy do nieznanego kra-ju z ciekawością pomieszaną z niepewno-ścią, oboje też wyjeżdżaliśmy wypoczywać po ciężkim roku akademickim z nadzieją na spędzenie wspaniałych chwil.

Zdrawo Serbio!Zaraz po przyjeździe do Batociny, małe-

go miasteczka w pobliżu Kragujevca, i ode-spaniu męczącej podróży, zapytano mnie o pierwsze wrażenia w Serbii.. Moja odpo-wiedź zaskoczyła wszystkich. Stwierdziłem, że moje pierwsze wrażenie to pustka. Pustka dlatego, że po minięciu granicy wjeżdża się do rolniczej, równinnej krainy o nazwie Voj- vodina, w której, odniosłem wrażenie, nie ma nic innego oprócz kukurydzy i słonecz-nika, słonecznika i kukurydzy, kukurydzy i… :). Rośnie on obok autostrady i trudno o jakieś urozmaicenie krajobrazu, przez co można się zanudzić, zwłaszcza że widok za oknem nie zmienia się przez ok. 80 km! Póź-niej obraz za oknem gwałtownie się zmienia i już nie jest nudno – czujesz się niemalże jak w Polsce.

Dobre piwo i piękne dziewczyny– słowem raj na ziemi!

Już pierwszego dnia mogłem przekonać się zarówno o jednym, jak i drugim i chyba z tymi właśnie atrybutami Serbii najtrudniej było mi się rozstać :) Piwko smakuje cał-kiem nieźle i potrafiło doskonale ochłodzićgorące dni, gdyż temperatura w dzień sięga czasem 40 stopni. Wychodząc pierwszy raz do baru miałem przygotowane uszczypliwe uwagi dotyczące produkowanego w Serbii piwa i myślałem, że zabrany z Polski zgrab-ny sześciopak pozwoli mi udowodnić im, jak wiele się muszą jeszcze nauczyć w browar-nianym fachu. Pierwszych kilka łyków udo-wodniło mi, że nie mają się czego wstydzić! Dziewczyny, jak widać na zdjęciu, są piękne i niezwykle kontaktowe. W większości cał-kiem dobrze mówiły po angielsku i jak się już rozkręciły, to nawet mnie było ciężko je przegadać :) Ich nieokiełznany tempera-

Podstawowe informacjeStolica: BelgradObszar: 102 350 km2Ludność: 10 662 087Języki: serbski 95%, albański 5%Religia: prawosławni 65%, muzułmanie 19%, katolicy 4%, protestanci 1%, inni 11%Waluta: 1 nowy dinar jugosłowiański (YD) = 100 para; w Kosowie i Czarnogórze także euro

15

ment jest niemalże przysłowiowy, i tak jak Serbki mogą ogniście kochać, tak mogą i ogniście nienawidzić. Z początku są tro-chę nieśmiałe, ale jak już się rozkręcą, to potrafi być naprawdę wesoło! (pozdrowie-nia dla Mariny :)

Polako, polako!Serbski jest tak podobny do polskiego,

że w momencie łapałem, o czym rozmawia-ją przyjaciele kuzynki. Wiele słów jest nie-malże takich samych, a resztę można zrozu-mieć z kontekstu rozmowy. Chleb to „chlip”, mleko to „mliko”, seks to „seks” – więc mo-zna się dogadać i przeżyć, nie mając nigdy styczności z tym językiem :) Serbski czer-pie swe źródła z różnych języków i jest ję-zykiem słowiańskim, wiec porozumienie się raczej nie przysparza większych problemów. Zawsze można ratować się angielskim, któ-rego podstawowa znajomość w stopniu ko-munikatywnym wśród młodych ludzi, jest powszechna. Z początku Serbowie byli przekonani, że nie rozumiem ani słowa, więc potrafili nawet obgadywać mnie, mojeciuchy, czy zachowanie, podczas gdy ja sta-łem obok. Gdy kilka razy włączyłem się do rozmowy, nawiązując do komentowania mojego wyglądu, byli w szoku i już uważa-li co mówią :) Najdziwniejsze były pierwsze dni, kiedy co chwilę i przy różnych okazjach, słyszałem „polako, polako”. Nawet gdy sam wybrałem się na spacer, mijająca mnie ko-bieta, której towarzyszył chłopczyk na ro-werku, jak Mantrę powtarzała „polako, po-lako”. Zaskoczyło mnie to, bo nie sądziłem, że wyróżniam się aż w tak wyraźny sposób. Mój ubiór był standardowy – t-shirt + jean-sy, więc skąd mogłaby wiedzieć, skąd je-stem? Zapytałem potem Terezę, 20-letnią kuzynkę, czy ja mam na czole napisane, że jestem z Polski, czy to Serbowie mają jakiś szósty zmysł i wyczuwają Słowian znad Wi-sły? Zaskoczyło ją to pytanie, a ja wytłuma-

czyłem, że co chwilę słyszę „polako, pola-ko”. Roześmiała się i wytłumaczyła mi, że to znaczy po prostu „powoli”, a ja od razu zro-zumiałem, dlaczego pilnująca synka kobieta wołała za nim, a nie za mną, jak mi się wy-dawało, „polako, polako”.

GochaTo małe miasteczko, położone w bajecz-

nej kotlince, co rok staje się miejscem piel-grzymek młodych ludzi spragnionych zabawy. Organizowany tam kilkudniowy festiwal trady-cyjnej serbskiej muzyki (granej przez cygań-skie orkiestry) ściąga zawsze tłumy studentów i nie może zabraknąć tu nikogo, kto uwielbia taniec i ma wystarczającą ilość energii na kil-kudniową fiestę. Mnie najbardziej spodoba-li się tańczący w kółku dziadziusiowie, ubrani w narodowe stroje i pląsający z energią, której mógłby pozazdrościć niejeden bywalec dysko-tek. Ponad 70-letni dziadziuś tak wymachiwał drewnianą laseczką, którą się wcześniej pod-pierał, że wszyst-kie kamery i aparaty były skierowane tyl-ko na niego. Ja tak-że dałem się porwać skocznym rytmom i dźwiękom trąbek, że wziąłem ich pod ręce i tańczyłem wzbudzając ogólne rozbawienie :)

„Polandalkoho-land”

Podczas serb-skiego ślubu nie może zabraknąć trzech elementów: ceremonii w cerkwi,

wesela z mnóstwem wina i nieśmiertelnego „koła”, czyli narodowego tańca nie tylko Serbii, ale niemalże całych Bałkanów. Ślub, w którym brałem udział, od-bywał się w malutkiej cerkwi z XIV wieku w bajecznie położonym Tutinie, w północnej części Czarnogóry. Sam dojazd tam był ucztą dla oczu i duszy! Kraj- obrazy Doliny Jorgovanej, wyrzeźbionej przez rzekę Ibar potrafią zachwycić zielenią i nie pozwolą, choćna chwilę zmrużyć oka. Inna rzeczą, która nie pozwa-lała mi zasnąć w drodze, której nie sposób opisać sło-wami, był fakt, że byłem zamknięty w samochodzie z około 50-letnim śpiewającym Czarnogórcem (sic!). Jego radość wynikała z tego, że powracał on do swo-ich rodzinnych stron, gdzie spędził najpiękniejsze lata swojej młodości. Sama ceremonia odbiega nie-co od tej znanej nam z Kościoła katolickiego. Komu-nia z chleba i wina i rytualne okrążenia wokół ołta-rza, czy zakładanie przez svestenik`a (popa) koron na głowy nowożeńców to najbardziej zauważalne róż-nice. Wesela, organizowane najczęściej pod namio-tami, są dużo większe niż polskie, gdyż 200 gości to niemalże minimum. Mając w pamięci niedawne wese-le siostry, najbardziej zaskoczył mnie całkowity brak wódki! Jedynymi trunkami były czerwone i białe wina, zaledwie kilka butelek rakii oraz śladowe ilości piwa. Moje zdziwienie nie uszło uwagi moich towarzyszy i gdy pytałem ich o to, oczywiste dla mnie niedopa-trzenie, śmiejąc się mi w twarz powtarzali „Poland al-koholand”:P

Czas wracaćWprawdzie mój pobyt w Serbii i Czarnogórze był

bardzo krótki, ale pozostawił w sercu tak wspania-łe wrażenia, że na pewno niedługo znów odwie-dzę ten piękny kraj. Ma on tyle cudownych zaka-marków, że chociażby ich skrótowy opis wypełniłby sporą książkę. Jeśli nawet nie myślisz o wakacjach w Serbii, to w drodze do Bułgarii lub Chorwacji ko-niecznie zatrzymaj się na kilka dni w jednej z serb-skich miejscowości, a na pewno spotkasz się z cie-płym i gościnnym przyjęciem słowiańskich braci. Ja już planuje następny wyjazd, bo Serbki potrafiłysprawić, że nieraz zatęskniłem za wieczorami w ich towarzystwie…

Tomasz Ćwiąkała

16

Z Wojciechem Maciejką, pierw-szym absolwentem WSAiZ, który uzyskał tytuł doktora nauk praw-nych, rozmawia Marzena Róg

Na początku w imieniu redakcji „eSe-MeSa” i wszystkich studentów gratuluję panu sukcesu i życzę owocnej pracy dy-daktycznej i zawodowej.

- Dziękuję. Jakkolwiek nie myślę o sobie, jako o kimś, kto osiągnął sukces. Lepiej chyba mówić o pewnym zwieńczeniu jakiegoś etapu pracy naukowej.Proszę przedstawić swoją drogę do uzy-skania stopnia naukowego doktora.

- Należy zacząć od tego, że jestem absolwen-tem Wyższej Szkoły Administracji i Zarządzania w Przemyślu, gdzie uzyskałem tytuł licencjata. Tuż po jej ukończeniu rozpocząłem studia ad-ministracyjne uzupełniające magisterskie na Filii UMCS w Rzeszowie. Jeszcze jako student rzeszowskiej filii UMCS podjąłem studia po-dyplomowe z zakresu metodyki prawa i nauk o państwie. Wówczas studium takie prowadził Wydział Zarządzania i Marketingu Politechni-ki Rzeszowskiej. Tytuł zawodowy wykładowcy umożliwił mi nauczanie przedmiotów prawni-czych na poziomie szkoły średniej i policealnej.

Z pracy dydaktycznej byłem zadowolony, więc zacząłem się zastanawiać, czy tejże pra-cy nie wzbogacić o działania na gruncie nauko-wym. Te dwie sfery działalności ze swej natury podążają wspólnym torem. Stąd pomysł o prze-wodzie doktorskim.Dlaczego zdecydował się pan na studia doktoranckie?

- W moim przypadku status doktoranta nie opierał się na uczestniczeniu w studiach dokto-ranckich, ale na stosunku administracyjnym na-wiązywanym na podstawie wniosku skierowa-nego do właściwego organu uczelni. Formalnie więc nie wiązał mnie regulamin studiów dokto-ranckich, ale kodeks postępowania administra-cyjnego.

Istotną rolę na każdym z etapów przewodu doktorskiego odgrywają cenne rady i rytm pracy narzucony przez promotora. Takim wzorcowym promotorem z pewnością jest pan profesor Lud--wik Żukowski.Jaki był temat pańskiej rozprawy doktor-skiej?

Tematem rozprawy były „Publicznoprawne aspekty bezrobocia”. W chwili wszczęcia prze-wodu pracowałem jako członek korpusu służby cywilnej w Podkarpackim Urzędzie Wojewódz-kim. Wykonując funkcję organu odwoławcze-go w sprawach bezrobocia i zatrudnienia na co dzień miałem wgląd w legalność działania orga-nów I instancji. Wydawało mi się, że potrafił-bym wskazać sfery działania organów państwa i samorządu, w których regulacje wymagają po-prawy, i to takiej poprawy, bez której nie mamy co liczyć na lepszą sytuację na rynku pracy.

Rada Wydziału podzieliła moje zapatrywa-nia.Czy jest coś, co szczególnie wspomina pan z czasów studenckich?

- Odkąd rozpocząłem studia, Przemyśl ko-

jarzył mi się z wielością kulturową. Niepowta-rzalna architektura, siedziby władz dwóch ob-rządków katolickich, wszystko to czyniło i czyni z tego miasta - siedziby uczelni - swoistą współ-czesną Huculszczyznę. To chyba najmilej wspo-minam.Co sądzi Pan o poziomie wiedzy i sposobie kształcenia na WSAiZ? Czy jest on taki, jak w czasach, kiedy pan studiował?

- Za moich czasów nie było gazety uczel-nianej!

Zmiany są dostrzegalne z pewnością w wa-runkach lokalowych. Na początku działalności Uczelni zajęcia odbywały się w bakończyckim pałacyku i na Basztowej, a egzamin u doktora Majgiera moja grupa zdawała w siedzibie Związ-ku Gmin. Było to tuż przed Wigilią i pamiętam, że ręce nam drętwiały z zimna. Dziś nie można mieć zastrzeżeń.

Poziomowi kształcenia tak wówczas, jak i obecnie nie można niczego zarzucić. Niewątpli-wie jest to rezultat zatrudnienia wykwalifikowa-nej kadry naukowej.Wydaje się pan osobą niezwykle skrom-ną. Czy może pan zdradzić, jakimi zasada-mi kieruje się w życiu?

- Z tymi zasadami są zawsze problemy, bo

uniwersalnej recepty nie ma. W każdym razie ja jej nie znam. Myślę, że warto czerpać z do-świadczeń innych. Przede wszystkim nie mieć pretensji do całego świata.Kto jest dla pana autorytetem?

- Ładnie to brzmi, ale chyba dość idealistycz-nie. Nie wiem zresztą czy do końca właściwe jest założenie, że autorytet to zawsze „ktoś”. Przecież można mieć autorytet w postaci dok-tryny, dzieła albo instytucji. Poza tym z auto-rytetem jest zawsze ten problem, że wymaga bezkrytycznej akceptacji. Nie można z nim dys-kutować. Jest dogmat i się go przyjmuje. Wolę

więc mówić o wzorach, postaciach zasługują-cych na szczególną uwagę. O świętym Augusty-nie, o Spinozie, o Leibniezu.Czy trudno było pogodzić pracę nad dok-toratem z życiem prywatnym? Młodość ma swoje prawa, a studia na tym pozio-mie swoje wymagania. Czy miał pan czas na imprezy lub spotkania ze znajomymi?

- To młodość ma jakieś prawa? Chyba nie doczytałem którejś ustawy...

Myślę, że to zbędne gloryfikowanie. Napraw-dę nie trzeba nadludzkiego wysiłku, żeby pogodzić naukę z resztą żywotnych spraw. Wystarczy po-spolita systematyczność i trochę konsekwencji.Czy nie żałuje pan, że postawił na naukę?

- Postawić na coś, to to samo co „oczekiwać wygranej”, a w nauce chyba nie o to chodzi. Na tym polu nikt od nikogo nie oczekuje orderu, choćby napisał setkę świetnych publikacji i do-konał drugie tyle odkryć. Satysfakcję musi da-wać samo wykonywanie tej pracy, samo poszu-kiwanie odpowiedzi na zadawane sobie pytania. Ja taką satysfakcję odczuwam.Od tego roku akademickiego zasilił pan grono wykładowców WSAiZ. Czy studen-ci mają się czego obawiać?;-) Czy jest pan wymagający?

- To dla mnie wielki zaszczyt, że mogę zasia-dać pośród tak wielu osobistości, u których jesz-cze chwilę temu ubiegałem się o zaliczenia.

Natomiast studenci, którzy opanują wykład i zadaną literaturę, mogą spać spokojnie albo korzystać z praw młodości... Jak wolą :) Spraw-dzam obecność. Nie sprawdzam zeszytów…

Ukończył pan uczelnię niepubliczną. Czy spotkał się pan z innym traktowaniem bądź faworyzowaniem studentów uczel-ni publicznych?

- Na szczęście nie. Za to niepokoi mnie dys-kryminujące traktowanie absolwentów studiów zaocznych. Zwłaszcza przez pracodawców. Je-stem zwolennikiem pomijania we wszelkich do-kumentach urzędowych uwag o systemie, w ja-kim odbywały się studia. O szansach na rynku pracy powinny decydować wiedza i umiejętno-ści, a nie dni tygodnia, w których odbywały się zajęcia.

Sprawdzam obecność, nie sprawdzam zeszytów :)

17

Zaczęliśmy nowy rok akademicki ze świa-domością, że już wkrótce będziemy mogli wykorzystać przysługujące nam konstytu-cyjnie czynne prawo wyborcze. Jak wiemy, Ustawa Zasadnicza w art. 62 stwierdza, że „Obywatel Polski ma prawo (…) wybierania Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej (…) jeżeli najpóźniej w dniu głosowania ukoń-czy 18 lat”. Wielu kandydatów starało się o naszą przychylną opinię poprzez różnego rodzaju reklamy czy billboardy. Tylko kilku mogło sobie pozwolić na wydanie ogrom-nych sum, by jak najkorzystniej przedstawić swoją kandydaturę. Wybory już rozstrzyg--nięte, ale przyjrzyjmy się, w jaki sposób kandydaci zabiegali o głosy i jak wyglądały prowadzone przez nich kampanie.

„Silny prezydent – uczciwa Polska”W pierwszych spotach reklamowych wyemi-

towanych w TV widzieliśmy migawki ukazujące przeszłość Lecha Kaczyńskiego, główne zało-żenia jego programu, dowody na brak skłon-ności do wątpliwych kompromisów czy konse-kwencję w realizowaniu swojej polityki. Był on przedstawiany jako twardy bezkompromisowy polityk. Kolejny etap kampanii to zupełnie inny obraz, w którym ma on ludzką twarz, jest cie-płym, ale nowoczesnym dziadkiem.

W następnych dniach mogliśmy zaobserwo-wać, iż Kaczyński wykorzystywał odpowiednie nośniki informacji, takie jak luksusową prasę dla kobiet, lifestylowe pisma, Internet, czym starał się walczyć o wielkomiejski elektorat. Udowadniał swoją fachowość poprzez wzmian-ki o pracy w NIK-u, Ministerstwie Sprawiedli-wości i o prezydenturze Warszawy.

Wiele znanych osób wspierało Lecha Ka-czyńskiego w jego staraniach o fotel prezy-denta RP. Można tu wymienić m.in.: Justynę Steczkowską, Stanisława Soykę, Ryszarda Ryn-kowskiego, Radosława Pazurę, Jana Pietrzaka, Krzysztofa Piaseckiego, zespół „Lombard” czy płk. Romana Polkę byłego dowódcę GROM-u.

Kandydat PiS-u mógł również liczyć na poparcie Radia Maryja, TV Trwam i Naszego Dziennika – mediów kierowanych pośrednio przez Tadeusza Rydzyka, które otwarcie wspie-rały jego kandydaturę. Partie takie jak Samo-obrona, PSL, LPR także stanęły po stronie Ka-czyńskiego.

Jaki jest efekt tylu zabiegów socjotechnicz-nych i sojuszy?Lech Kaczyński ZOSTAŁ PREZYDENTEM

„Uczciwy prezydent – silna Polska”Sztab Platformy Obywatelskiej chciał po-

kazać swojego kandydata jako człowieka kon-kretnego. Stąd też hasło wyborcze „Człowiek z zasadami”. Donald Tusk musiał nauczyć się zmagać z trudnościami, ponieważ pochodził z biednego domu, ciężko pracował na utrzy-manie rodziny, co nauczyło go pokory. Wszyst-ko to pokazano w klipach wyborczych. Kandy-dat często wspominał, że jego kampania nie jest finansowana z budżetu państwa. Przedsta-wiał się jako człowiek sukcesu, co nie było po-zytywnie przyjmowane wśród społeczeństwa, ponieważ wciąż nie cenimy ludzi, którzy coś osiągnęli. Zdarza się, że wzbudza to w nas za-wiść. Prezentacje kandydata były przystępne

dla zwykłych obywateli, nie dzieliły społeczeń-stwa na klasy - docierały do wszystkich. Naj-większy wpływ miały na studentów oraz mło-dych ludzi, gdyż w Tusku widzieli oni szansę na poprawę swojej dotychczasowej sytuacji. Kan-dydat PO był silnie związany ze środowiskiem akademickim. Mimo wielu ataków ze strony przeciwników jego notowania nie spadały, co świadczyło o zaufaniu społeczeństwa. W wal-ce o fotel prezydencki wspierały go takie osoby jak: Filip Bajon, Joanna Brodzik, Jerzy Dudek, Jerzy Fedorowicz, Krystyna Feldman, Krzysztof Hołowczyc, Marek Kamiński, Paweł Kukiz, Jan Kanty Pawluśkiewicz. Wśród środków masowe-go przekazu po jego stronie stały: Gazeta Wy-borcza oraz Wprost. Popierały go również SLD, SdPl i Demokraci.

Nie przyniosło to jednak oczekiwanego efektu, gdyż wyniki wyborów okazały się nie-przychylne i nie udało mu się wygrać wyścigu do pałacu prezydenckiego. Było to pośrednio skutkiem poparcia złożonego ze strony Andrze-ja Leppera dla kandydata PiS-u.

Prezydent Lech KaczyńskiDzięki płatnym ogłoszeniom wyborczym

emitowanym przez wszystkie media mogliśmy poznać wszystkich kandydatów i ich programy.

Jak się przekonaliśmy, w ostatecznej roz-grywce liczyło się tylko 4-5 kandydatów, a zde-cydowaną przewagę osiągnęło dwóch i to oni znaleźli się w drugiej turze. Do ostatniej chwi-li walka była zacięta, a wynik był nie do prze-widzenia. Ostatecznie Lech Kaczyński uzyskał 54,04% głosów, pokonując szefa Platformy Obywatelskiej i zwycięzcę I tury Donalda Tu-ska. Zwycięzca wyborów objął fotel po zaprzy-siężeniu, czyli 23 grudnia 2005 r. stał się pełno-prawnym prezydentem.

Daniel Bugalski

Po wyborach prezydenckich

2005

Od zarania dziejów człowiek pragnął zdobywać góry. Nieważne - większe czy mniejsze, byle przez chwilę poczuć się panem i władcą nad masywem skalnym, który dumnie od setek lat spogląda na człowieka w prawie każdym zakątku Zie-mi. Również i dziś ludzie udowadniają so-bie, na co ich stać i stają naprzeciw wy-zwaniu, jakie im stawia natura.

Jedni są fachowcami od wspinaczki lo-dowej, którzy nie tkną skały, a inni, miło-śnicy drytoolingu, którzy dziobią czekana-mi i rakami wyłącznie w skale, nie lubią, gdy palce twardnieją z zimna. Wreszcie ci od wielkich ścian – bigwallowcy, któ-rzy walczą wiele dni nocując w wiszących portalegach (coś w rodzaju namiotów na pionowej ścianie), aby pokonać tysiąc albo i więcej metrów pionowego urwiska.

Warto wspomnieć o himalaistach, któ-rzy w dawnym stylu, jak i z ostatniej wy-prawy na K2, zdobywają górę metodą oblężniczą, przez zakładanie kolejnych obozów coraz bliżej wierzchołka.

Studia to nie tylko wykłady i ćwi-czenia, przerywane weekendowy-mi wyjazdami do domu, ale rów-nież wspaniałe i niezapomniane studenckie imprezy. Nawet piąt-kowe kolokwium nie przeszkodzi bawić się w najbardziej studenc-ki wieczór. W końcu czwartek to Wasz dzień w prawie każdym klu-bie! Gdzie się bawić, gdy chcemy „wyginać śmiało ciało” i zapomnieć o uczelnianym boju o wiedzę? Rze-szów już dorobił się kilku klubów

studenckich z prawdziwego zda-rzenia, gdzie żacy dają upust swo-im temperamentom, szalejąc na parkiecie do białego rana i na pew-no znajdziecie dobre miejsce na za-bawę. Przemyscy studenci też mają swoje miejsca, gdzie mogą się wy-szaleć. Podpowiemy Wam, gdzie możecie się spodziewać najwięk-szego zagęszczenia studentów na metr kwadratowy i gdzie studencki duch jest tłem do szalonej zabawy.

Powrót do korzeni, czyli o WSPINACZCE słów kilka ….

18

Na koniec panelowcy, którzy nie wycho-dzą poza sztuczne ściany. Wspinaczka to sport, który ostatnio staje się bardzo po-pularny wśród ludzi w każdym wieku. Co prawda jeszcze nie jest tak rozpowszech-niony jak jazda na nartach czy pływanie, ale widać, że ludzie się garną do zdoby-wania coraz to nowych szczytów :) Jedy-nym mankamentem tej dyscypliny jest to, że aby wspinać się potrzebna jest ścianka lub jakiś kawałek skały, a nie w każdym mieście możemy taką znaleźć.

Dla maniaków, a tacy się często zda-rzają, wystarczy jakiś budyneczek i ka-wałek metalowego pręta, by podłubać w ścianie, zrobić parę chwytów i ścianka gotowa :)

A może sekcja wspinaczkowa?

Z myślą o naszych studentach, któ-rzy stawiają przed sobą nowe wyzwa-nia, otwieram sekcję wspinaczkową, któ-ra umożliwi zdobycie niezbędnej wiedzy, by bezpiecznie i z przyjemnością zdoby-wać szczyty :). W planie są również poka-zy filmowe, gdzie zobaczysz, jak fachow-cy w tej dziedzinie pokazują, jak to się robi i podładujesz swoje „baterie”.

Już teraz zgłoś się do pokoju samorzą-du i podpisz deklaracje koronującą Cię na zaszczytnego członka naszej sekcji. Za-nim zdecydujesz się, pomyśl czy jesteś wystarczająco otwarty(a) i ciekawy(a), a już wkrótce przekonasz się jak wspania-le przeżycia odkryje dla Ciebie ta dziedzi-na sportu.:)

Serdecznie zapraszam Przemysław Wilk

Spodnie sprzedać, frak zastawić! Gdzie się bawić?

RZESZÓWAkademia

Największy i najbardziej znany rze-szowski klub oraz miejsce wielu koncer-tów i pojedynków DJ-ów. Ostatnio prze-żywa mały renesans i powoli powraca do swojej przewodniej roli w Rzeszowie. Klub Azyl na I piętrze jest, jak sama na-zwa wskazuje, odosobnionym miejscem w Akademii, gdzie możecie usłyszeć lekko delikatniejsze brzmienia niż mocny bit na dole. Wielu studentów właśnie tu zaczyna swój czwartkowy rajd.

Klub „Pod palmą”Niedawno odremontowany, dzięki zde-

terminowanym studentom z Uniwersyte-tu, stał się nie tylko ulubionym miejscem

spotkań mieszkańców akademików na Ci-chej, ale obietnicą wspaniałej zabawy ściąga dwudziestolatków z całego miasta i nie tylko. Można tu spotkać studentów Uniwersytetu, ale także spragnionych do-brego klubowego grania żaków z każdej uczelni Rzeszowa i regionu. Można powie-dzieć, że zaraz po otwarciu stał się naj-bardziej trendy wśród klubów i rezerwa-cja loży w czwartek graniczy z cudem. Jedynym mankamentem jest temperatura panująca wewnątrz, która dokładnie od-powiada nazwie. To jest po prostu „Pal-ma” :)

Pub KinoUrządzony w starym budynku kina pub

ma swój niesamowity klimat i trudno za-pomnieć chwile, gdy przyszedł czas ka-raoke, a cała sala śpiewała razem z Tobą „Widziałem orła cień…” :) Dobry DJ po-trafi zza konsolety rozkręcić towarzystwonawet w samym środku morderczej sesji. Jeśli chcesz się na chwilę oderwać od tań-czącego tłumu, możesz odpocząć w lo-żach na antresoli.

IndexKlub kojarzy się wszystkim ze WSIiZ-

-em i nic dziwnego. Jest to bowiem oficjal-ny klub studencki Uczelni z ulicy Suchar-

skiego. Tam poznają się w pierwszych mie-siącach studiów i tam mogą wrzucić na luz ostatni raz, kiedy bat egzaminów wisi już nad głową. Czasem można tam spotkać studentów innych uczelni, ale bez wątpienia przy piwku i na parkiecie dominują studenci jednej z naj-bardziej skomputery-zowanych uczelni w re-gionie. Na szczęście piwo nie jest nagrane na płyty CD, tylko roz-lane w zgrabne półlitrowe kufelki :)

Piano ClubJeden z najmłod-

szych rzeszowskich klubów, który jednak już na stałe wpisał się w krajobraz mia-sta, jak i na listę lu-bujących się w clu-bingu. Przestronne, futurystyczne wnętrze i zdolny DJ przyciąga-ją spragnionych bitów młodych ludzi. We-dług niektórych wy-strój jest za surowy, ale sporo ludzi lubi spędzać tam czwart-kowe, piątkowe i so-

botnie wieczory. To właśnie w tym klubie odbywały się tegoroczne otrzęsiny.

TrygonNie potrzeba było wiele czasu, by ten

wyjątkowy klub zdobył rzeszę stałych

19

klientów. Specyficzny klimat i bodaj naj-lepsze koncerty „cięższej” muzyki odby-wające się w Rzeszowie sprawiają, że trudno czasem kupić bilety na koncert. To chyba najlepszy dowód na to, że jest to wspaniałe miejsce na sobotnie spot- kanie z przyjaciółmi. Właściciele, oprócz standardowego „nalewania piwka” i za-praszania znanych zespołów (ostatnio fantastyczny koncert grupy Happysad), współorganizują rozgrywki piłkarzyków barowych.

PlusWprawdzie to klub Politechniki, gdzie

kobitek nie za dużo, ale wirujących bioder pięknych studentek tam niemało. Czy ku-szą je legendy o jurności studentów stu-diów technicznych – tego nie wiadomo, ale jedno jest pewne: ten klub ma swój klimat! Organizowane koncerty ciekawych kapel (np. Paprika Korps) świadczą o tym, że nie jest to zwykła imprezownia, ale prawdziwy ośrodek kultury studenckiej.

Tomasz Ćwiąkała

20

Żyjemy w czasach, gdy po latach zastoju i leni-stwa, rośnie liczba zwolenników uprawiania spor-tu. Powstają coraz to nowe ośrodki promujące zdrowy styl życia i aktywność fizyczną. Nie da sięukryć, że wiąże się to z kosztami, ale zapracowa-ni ludzie starają się właśnie przez takie ośrodki na-prawić błędy i zaniedbania z lat młodości. Żału-ją, że nie dbali o swoją kondycję i sprawność, gdy mieli na to czas i było to bezpłatne.

Dopiero po latach doceniają, czym była moż-liwość uczestnictwa w zajęciach z wychowania fi-zycznego.

Niewielu z nas wie, że już w okolicach trzy-dziestki możemy mieć problemy zdrowotne jeśli nie zmienimy swojego podejścia do często „ole-wanego” wuefu. Wystarczy przyjrzeć się pracow-nikom administracji w urzędach. Wielu z nich ma wyraźny „mięsień piwny” i problemy z kręgosłu-pem, których można by uniknąć mając w zwyczaju gimnastykę czy cotygodniową wizytę na basenie.

Najlepszym dowodem na te zaniedbania jest problem z zawiązaniem buta, dopięciem paska w spodniach, czy zadyszka po wyjściu na II piętro. Problemy występują również w typowych pracach domowych - przesunięcie szafy, wymiana koła w samochodzie, o życiu seksualnym nie wspomi-nając:).

Czym grozi brak aktywności?Urzędnicy, czy ogólnie ujmując pracownicy biu-

rowi, są narażeni na wiele dolegliwości, związa-nych z ich siedzącym trybem pracy, np:1. Bóle kręgosłupa, związane z chorobą przeciąże-

niową kręgosłupa. Jest to stopniowe, wieloeta-powe zużywanie elementów kręgosłupa, nad-mierne i przyspieszone wskutek oddziaływania na ten organ przeciążeń przewyższających jego wytrzymałość i zdolności adaptacji.

2. Zmiany zwyrodnieniowe stawów kolanowych. 3. Bóle w okolicach karku, związane z jego długo-

trwałym pozostawaniem w jednej pozycji (np. praca z komputerem).Dzieje się tak dlatego, że mięśnie ulegają „skró-

ceniu”, przez co zaczynają odwodzić oś ciała od właściwego położenia, a to doprowadza do zabu-rzenia naturalnej równowagi ciała i w efekcie ból. Wraz z tym zwiększa się podatność na urazy.

Co można zyskać?Nie wszyscy wiedzą, że dzięki aktywności spor-

towej możemy podnieść swoje IQ oraz poprawić procesy koncentracji i zapamiętywania. Zmiany w kręgach szyjnych, spowodowane brakiem ru-chu, prowadzą do niedokrwienia mózgu, przez co spada jego efektywność. Mózg do maksymalnego funkcjonowania potrzebuje dziennie około 90% tlenu z naszej krwi, a wysiłek fizyczny zmusza na-sze płuca do szybszej pracy, co powoduje „dotle-nienie” krwi.

Nie wierzysz? Zrób test!Czy aby nie przeceniamy roli fizycznej aktyw-

ności? Na pewno nie, ale łatwo to sprawdzić. Po nocnej imprezie weź konstytucję i spróbuj na-uczyć się 10 artykułów. Dla porównania, spróbuj nauczyć się innych 10 artykułów, ale po 15-minu-towej „przebieżce” dookoła bloku i krótkim odpo-czynku lub półgodzinnym spacerze. Na pewno za-uważysz różnicę!!

Kolega powiedział mi, że żyje aktywnie, bo jest bywalcem wielu dyskotek, gdzie tańczy czasem po kilka godzin. Nie muszę chyba udowadniać, że ni-jak się to ma do aktywności, do której to ja chcę Was przekonać. Spacer czy krótki bieg dookoła osiedla to nie to samo, co taniec w zadymionym do granic możliwości klubie. Nie wspomnę nawet o wypijanym przy tej okazji alkoholu. Oczywiście bawić się trzeba, ale po takiej „zabawie” trzeba oczyścić swój organizm, a godzina spędzona na basenie czy spacerze z przyjaciółką/przyjacielem jest do tego wspaniałą okazją.

Co można trenować?Na naszej uczelni istnieją sekcje sportowe za-

równo dla mężczyzn, jak i dla kobiet. Wybierać można między siatkówką, koszykówką, piłką ha-lową i kick boxingiem, Zachęcam więc wszystkich, którym nie jest obojętne własne zdrowie i chcą za-wsze być w formie, do aktywności, szczególnie że sprawność fizyczna jest teraz „trendy”! Nie muszęchyba udowadniać, że kobietom imponują sprawni fizycznie mężczyźni, a robiąc różne tricki na rolkach,desce, snowboardzie czy nartach od razu stajemy się atrakcyjniejsi. To samo dotyczy kobiet, w któ-rych płaskich brzuszkach zakochują się faceci :)

Oczywiście wymie-nione wyżej sekcje sportowe nie wy-czerpują listy do-stępnych sposo-bów aktywnego wypoczynku, gdyż w Rzeszowie działa kilka ogólnodostęp-nych szkół karate, Pilatesa czy siłowni, gdzie za niewielką opłatą można za-dbać o swoje zdro-wie i formę.

Jeszcze raz za-chęcam wszyst-kich do aktywnego spędzania, chociaż części wolnego cza-su. Naprawdę war-to rozruszać mocno

Baseny„Delfin”Nowe miasto, tel. 017 857 91 487,50/godz. dorośli, 5,00/godz., młodzieżprzy wykupieniu karnetu 7 i 5 zł za godzinę.

SiłownieHala „Walter”, ul. Langiewicza, tel. 017 854 23 38karnet miesięczny – 35złod poniedziałku do piątku 7–21w poniedziałki i czwartki w godzinach 13.30–16.30 siłownia zarezerwowana dla Komendy Wojewódzkiej Policji.Paintballwww.paintball.res.plod poniedziałku do czwartku 39zł/osoba, od piątku do niedzieli 48zł/osoba.Cena obejmuje:karabinek MARKERbutlę z gazem, strój ochronny moro,maskę ochronną z szybką termiczną,czapeczkę i rękawiczki, 100 kulek, napoje.Dodatkowe kulki:0,25 zł za 1 sztukę.PilatesHala „Podpromie”poniedziałki i środy od 20.00–21.15 oraz piątki od 19.00–20.15 treningi prowadzi Marta Niewczaswtorki i czwartki od 19.00–20.15 oraz piątki od 16.30–17.30 treningi prowadzi Ewa Horyń.

Rusz się!

zastane po całym dniu wykładów kości albo za-raz przed nimi, ale naukowo udowodnione jest, że kilka minut porannej rozgrzewki daje nam energię na cały dzień i pobudza umysł, który przecież czasem się przydaje… :)

Daniel Bugalski

21

6 listopada w rzeszowskim klubie Trygon odbył się koncert popularnej obecnie punk-rockowej grupy Happy-sad. Był on częścią jesienno-zimowej trasy, promującej najnowszy album zespołu „Podróże z i pod prąd”. O tym, że muzyka grupy jest obecnie na fali, świadczyła pękająca w szwach sala. Żywiołowa publika pogowała pod sce-ną i śpiewała teksty wszystkich piose-nek. Właśnie ukazała się wasza nowa płyta. Na pewno duże wrażenie ro-bią teksty. Co jest dla ciebie inspiracją przy ich tworzeniu?

- Trudno jest mówić o tekstach, skąd się biorą i jak powstają. Zawsze powta-rzam, że istnieje mój taki mikroświat niepokojów, lęków, strachów, smutków i radości. To też oczywiście połączenie fantazji i rzeczywistości. Teksty zazwyczaj powstają spontanicznie, bo nie da się za-planować, o czym będziesz pisał. Ja przy-najmniej nigdy nie pisałem tekstów na za-mówienie, na dany temat. Piszę po prostu to, co czuję w danej chwili.

W Internecie można spotkać re-cenzje, które porównują was do Pi-dżamy Porno. Co sądzisz o takich porównaniach?

- Na pewno jest to uszeregowanie w jakimś nurcie zespołów. Bo zapewne bliżej nam do Pidżamy niż np. do Depeche Mode. Ale gorzej, gdy ktoś robi to złośli-

wie, typu: „kopia” itp. Trudno nam polemizować z ludźmi, którzy nigdy nie tworzyli, nie znają realiów i wydaje im się, że to jest tak, że siada się, słucha, jak gra dany zespół i gra to samo. A to czysta bzdura, dlatego nie przejmu-ję się zbytnio takimi określe-niami.

Jaka muzyka miała za-tem największy wpływ na twoją twórczość?

- Na pewno echa muzyki jamajskiej, grungowej, rocko-wej, punkowej, ale to nie jest tak, że istnieją jakiś wzorce, z których się czerpie. Tak jak mówię, nasza muzyka, teksty powstają bardzo spontanicz-nie. Np. obecnie mamy ten-dencję do tworzenia smut-nych piosenek.

Na początku tego roku wzięliście udział (m.in. z grupą Farben Lehre) w dużej trasie koncerto-wej Punky Reggae Live. Jakie wspominasz to wy-darzenie i czy pamiętasz koncert w rzeszowskiej Akademii?

- Wspominam to bardzo dobrze. Oczy-

wiście, że pamiętam tamten koncert. Był to drugi występ na trasie. Po Mikołowie, gdzie w małym klubie znalazło się ok. 200 osób, w Rzeszowie czekała na nas wypeł-niona duża sala. Baliśmy się trochę, jak zostaniemy przyjęci, czy nie będzie gwiz-dów, ale wypadło nieźle i był to olbrzymi zastrzyk energii na całą trasę.

Happysad powstało w czasach twoich studiów. Jak one wyglądały i czy zgodzisz się, że studia to naj-piękniejszy okres w życiu?

- Powiem tak: Jak sobie czas zorgani-

zujesz, tak będziesz go wspominał. My zawsze byliśmy ludźmi otwartymi, którzy nie lubią się nudzić. Bardzo dobrze wspo-minam tamten okres, podobnie zresztą jak liceum. Dużo wtedy przeżyłem, wie-le działo się w moim życiu, ale to najpięk-niejsze zostawiam sobie na później. Mam nadzieję, że się uda. Przynajmniej jestem na dobrej drodze. A jeśli chodzi o muzy-kę, to dopiero pod koniec studiów zaczęli-śmy grać. Ale wynikało to bardziej z chęci zrobienia sobie jakiejś pamiątki niż jakby zaistnienia gdzieś. Mieliśmy świadomość, że studia się kończą i rozjedziemy się po Polsce, dlatego dobrze byłoby pozostawić po sobie parę utworów.

Bliżej nam

do Piżamy Porno

niż do Depeche ModeZ Kubą Kawalcem, liderem grupy Happysad, rozmawia Kamil Skoczylas

22

Co było dalej? Jak wyglądała spra-wa z pracą i czy obecnie możliwe jest utrzymanie się tylko z grania?

- Nie, na razie, nie jest to możliwe. Gdy przenieśliśmy się do Warszawy, myśleli-śmy głównie o pracy, bo pochodzimy ze Skarżyska, gdzie naprawdę tej pracy bra-kuje. Wychodziliśmy z założenia, że naj-ważniejsza jest praca, a gdy uda się jesz-cze trochę pograć, to dobrze, a jak nie, to trudno, nic się nie stanie. Na początku może nie było tego grania za wiele, ale te-raz jakby proporcje się odwróciły. Jednak cały czas normalnie pracujemy.

Czy czujecie się sławni, popularni? - Nie mamy przekonania, że jesteśmy

zespołem popularnym, takim ogólnopol-skim. Raczej uważamy się za zespół ni-szowy. Gdy wyjeżdżamy z domu, nie mamy świadomości, że może czekać na nas pełna sala ludzi. Jesteśmy gdzieś na początku tej drogi, jakkolwiek by ją na-

zwać. Niektórzy używają słowa kariera, choć ja powiem szczerze - nie lubię tego słowa, bo kariera to może być np. w ban-ku. Ale najbardziej się cieszę, że jesteśmy zespołem niezależnym, gramy to, co czu-jemy w danej chwili i nikt nie mówi nam, co mamy robić.

A jaki jest twój stosunek do po-lityki? Myślisz, że teraz może coś zmieni się na lepsze?

- Jeśli chodzi o politykę, to jakby od-ciąłem się od tego wszystkiego. Może to źle. Ale mam takie wrażenie, że ani ja nie mam wpływu na poczynania władzy, ani ona nie bardzo może zmienić to, kim je-stem i co będę robił. Władza kojarzy mi się z przedstawicielem narodu, który prze-cież ją wybrał, a jak do tej pory wygląda-

ło to inaczej. Póki ta mental-ność się nie zmieni, trudno liczyć, że będzie lepiej. Tak jak już mówiłem, mam taki swój mikroświat, w którym żyję i dobrze mi tam.

Co jest dla ciebie w ży-ciu najważniejsze. Czy masz jakieś plany, ma-rzenia?

- Tak, mam taki plan: mieć spokój, pod każdą jego po-stacią. A co jest najważniej-sze? Na pewno bliskość ludzi. Zawsze bałem się tego, aby nie zostać sam, bez przyja-ciół. Mam takie grono ludzi, z którymi znamy się od bar-dzo dawna. Dlatego wydaje mi się, że najważniejsza jest przyjaźń. Nawet ważniejsza od miłości. To jest taka war-tość, która trzyma cię przy życiu. Może niektórzy wsty-dzą się o tym mówić, ale ja nie.

Na koniec chciałbym zachęcić stu-dentów i nie tylko do uczestnictwa w imprezach i koncertach, jakie od-bywają się w Trygonie. Jest to sto-sunkowo młody rzeszowski klub a jego siedziba mieści się przy ul. Piłsudskiego 31 (naprzeciwko Sądu Apelacyjnego). Klimat i atmosfera tego miejsca z pewnością będą gwa-rancją udanej zabawy i miłych wra-żeń. Więcej informacji znajdziecie na stronie: www.trygon.res.pl.

23

24